Ulice są przecież każdego dnia takie same, rozgrzane słońcem i pełne walających się kartonów. Jeden po drugim przemykają po nich motorzyści, gangerzy. Czasem przejedzie nimi Dark Vision, czarne diabły. Innym razem pędzący wariat z Detroit. Kogo to, kurwa obchodzi? Jest pieprzona wojna! Moloch grzeje w nas wszystkim co ma, zdobywa kolejne placówki, kolejne fabryki. Kurewski front nic nie potrafi zrobić, nic! Jest skasowany, z góry skazany na porażkę. Jedyne co możemy teraz zrobić to pić, strzelać i ruchać się.
Taka jest szczera prawda. Nie ma zmiłuj. Znajdziesz na ulicy kobietę, nieważne czy brudną czy z dodatkową ręką czy pięcioma cyckami. Bierzesz bo musisz sobie ulżyć. Jeśli masz dobre serce rzucasz jej nic nie warte graty i wypierdalasz z domu.
Zgorszyłem cię? Świetnie. Jeśli nie... cóż, popracujemy jeszcze nad tym. Mutanty zalewają nas od wszystkich stron, jak pieprzona rzeka. Tornado męczy. Sam ćpam więc świetnie wiem o czym mówię... Chociaż nie, jestem tak naćpany że w zasadzie nie wiem co mówię. Mniejsza...
Trzynasty lipca, był to naprawdę gorący dzień.
W Detroit jednak, nikt nie zdawał się tego zauważać. Idioci cały czas rozwalali się swoimi autami i rozwalali przechodniów. Ci inteligentniejsi z pieszych chodzili po ulicach - mniejsza szansa na to że ktoś jebnie cię samochodem niż gdybyś łaził chodnikami jak grzeczny chłopczyk.
W Miami dla odmiany lał deszcz. I to tak lał, że większość ludzi schroniła się w budynkach, tylko najtwardsi zostali na dworze.
Jednym z takich twardzieli, był niejaki Jacky Reyghart, myśliwy, znany w Miami jako "król aligator". Kiedy on wychodził na łowy, całe miasto węszyło jakąś sensację. To złowił największego skurwiela z łuskami w okolicy, to rozpieprzył jakieś gniazdo latających os o których istnienie nikt ich nie podejrzewał...
Innymi słowy był to naprawdę ktoś.
Mówił dużo, ale zawsze z sensem. Chodził cicho jak mysz. I był takoż szybki i zręczny.
Drugie imię bestii
Tak i dzisiaj, kiedy niebo zdawało się otworzyć, ruszył na łowy. Brodząc w błocie zbliżał się do rozlewisk gdzie miał nadzieję na uplowanie czegoś większego. Krople deszczu uderzające o mętną taflę bagna, robiły oszałamiający hałas. Jacky czuł się niedobrze i wyczuwał niebezpieczeństwo. Wiedział że w ten sposób coś łatwo może go podejść. Dlatego oglądał się uważnie na boki i lustrował każdy następny zmruszały pień na swojej drodze.
Po pewnym czasie znalazł się wreszcie nad rozlewiskami... ogromnymi jeziorami otoczonymi gęstą, lecz szarą w deszczu dżunglą. Papugi śpiewały skulone wśród liści, szukające ochrony przed ulewą. Jacky dobył noża. Klinga natychmiast zamokła, ostrze zalśniło.
Łowca ruszył do przodu. Przeskoczył niski pień i pośliznął się. Upadł do wody na kolana. Kląc na czym świat stoi, wstał. I zamarł.
- Co jest kur...
W tym momencie rozległ się dziwny odgłos. Nie był to syk aligatora którego się spodziewał. To było... szczeknięcie. Ale bardzo głośne szczeknięcie...
Coś złapało go za ramię, obejrzał się, ale jedynym co zobaczył był wielki, pokryty łuskami ogon.
A jednak to aligator?
Chlupnął w wodę, krztusząc się. Coś ugryzło go pod pachą, zaryczał jak zarzynany bawół, zaszarpał się. Jeszcze raz i jeszcze. A potem momentalnie zrozumiał.
- A żeby cię kurwa czymś zaraziła. A żeby twój własny ojciec wyrwał ci fujarę i zrobił z twoich jaj piłki do tenisa. A żeby ci chuj na czole wyrósł. A żeby z ciebie zrobili najlepsze futro ty pokraczna, francowata, pierdolona i po stokroć jebana w dupsko poczwaro!
Więcej dodać nie zdołał. Poczuł ból w okolicach klatki piersiowej, a potem zginął.
zapraszam do sesji neuroshimy która rozgrywać się będzie, przynajmniej częściowo w Miami. Będzie opowiadała o czwórce ludzi którzy znaleźli się w mieście z powodu ogłoszenia nadanego przez 'burmistrza' Miami:
Postaci tego nie wiedzą, ale gdy w niedzielę... mniej więcej w czasie kiedy Jacky wyruszył na niefortunne polowanie... ktoś wymalował kilka liczb na plakatach porozwieszanych w Miami: 16 23 45 55Wielki turniej strzelecki, organizowany przez myśliwca Jacky'ego Reygharta, odbędzie się w środę 16 lipca czasu Miami.
Pojedynki będą toczyły się do powalenia a bronią będzie dowolna broń strzelecka, wyłączywszy ciężką.
Preferowani szybkostrzelcy i twardziele. To nie koniec atrakcji, gdyż będą również prowadzone zakłady, dla tych co w fizycznej sile niemocni a w inteligencji wyżsi.
Reyghart sam również weźmie udział w turnieju, jednak w wypadku jego wygranej, nie zabierze wygranej tylko wyrzuci je na rozlewiska, dla żer dla krokodyli!
W barze Laydragon, na skraju Miami można się zapisywać do środy. Szukajcie człowieka z bielmem na oku. Nie ma wpisowych, kto jednak się zapisze, ten nie może się wycofać chyba że przed pierwszym pojedynkiem.
Zawody będą odbywać się codziennie po pięć pojedynków. Wyzwania czyjegoś odrzucić nie można bo wiąże się to z rezygnacją z turnieju.
Nagroda główna to tysiąc gambli w dużo wartym sprzęcie oraz poważanie w Miami.
Jacky Reygheart & Larry Frinstdoog
***
Jak zapewne było widać, będzie to raczej sesja z gatunku tych cięższych. Przyjmę czterech ludzi o ile przynajmniej tylu się znajdzie, ew pięć jeśli sesja będzie miała wzięcie. Znajomość systemu niewymagana, wystarczy wiedzieć co oznacza "postapokalipsa" ew "fallout".
Gracze być może będą musieli pobawić się w detektywów, łowców... nie zabraknie szybkich strzelanin... czyli standardowo.
zamknę rekrutkę gdzieś koło 20 marca.
wzór karty:
imię:
nazwisko:
wiek:
wygląd:
osobowość:
cechy szczególne:
czego się boi:
hobby:
współczynniki: zręczność, budowa, spryt, percepcja i charakter. Wydajemy storrytellingowo. Czyli jeżeli w założeniu wasza postać ma być osiłkiem, ale nie jest tępa i nie potyka się o własne nogi. Skoro jego życie to walka, wiadomo że sprytu nie będzie miał zbyt dużo. Standardowe współcz. takiego młota wyglądałyby np. budowa: 18 zręczność: 15 percepcja: 10 spryt: 10. Jak mi ponadsyłacie jakiś herosów to i tak ich sam 'upłaszczę'
czym się zajmuje, w czym jest dobra: odpowiednik umiejętności, storrytelingowo.
historia: minimum 1/2 A4, chcę wiedzieć jak to się stało że pogoniliście za tysiącem gambli do Miami i kim mniejwięcej jesteście.