Lekka nekromacja, ale ponieważ zacząłem ostatnio prowadzić Neuro, to mam nadzieję że modowie się nie pogniewają
Mam jednak problemy z wyborem ulubionej profesji, wymienię więc moje osobiste top 3, w kolejności wysoce losowej
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
Pierwszy rzut oka, to Chemik. Chemia moje życie - a właściwie na razie moje studia
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
- poza tym... Missipi (Kwas w żyłach, chlor w płucach), Syndrom Obcego i Smakuje jak arszenik. Taśmowy producent trucizn. I materiałów wybuchowych. A najlepiej wymieszany w drużynie z Łowcą Mutantów. Wyobrażacie sobie te specjalne trucizny na każdy rodzaj mutasa, podkręcone przez Chemika? A n te, na które trucizny nie wystarczą, to semtex. A z cyklu ciekawostek dodam jeszcze, że całkiem dokładny zapalnik czasowy z opóźnieniem rzędu jednej godziny można zrobić z pudełka zapałek i naboju smugowego do karabinu. Odchylenie sięga najwyżej 1 minuty. Fajna sprawa, taka chemia...
Drugi rzut oka ujawnia Gladiatora. Tutaj przyznaję, że taką postacią grać się da tylko w Chromie, albo ostatecznie w Stali. Ukrainiec (Kozacka fantazja), Gladiator, cyborg. Stalowy bark, bojowa cyberręka. I sztuczka Wystarczy jedna ręka. A potem miecz. I obrażenia C/K/K+1. A do tego szerokie szarawary, biała koszula mająca zamaskować choć nieco ten stalowy bark, skórzane rękawiczki (stalowa dłoń też nie wzbudza dobrych skojarzeń). A do tego? Sand Runner, palący zioło. Cyberoko i zesmartowany karabin. Czub czarnych włosów w kozackim stylu na głowie, joint w zębach. Unikanie pokazywania swoich modyfikacji. Ostracyzm wśród znacznej części ludzi spoza gangu. Mroczna przeszłość. Metr dziewięćdziesiąt wzrostu, sto kilo wagi.
Jest teraz kontaktem dla mojej ekipy graczy rajdowców w Detroit. I żeby uczynić grę nieco zabawniejszą, zakochał się w niewysokiej mechaniczce z Nowego Jorku...
Da się, Karczmarzu?
Trzeci zaś wybór? Żołnierz. Z Nie twój zasrany interes. A konkretnie nie przyznający się do bycia z Posterunku. Moloch? Coś o tym słyszałem. I Rutyna.
Stary, zmęczony całą tą cholerną wojną zawodowy sierżant. Człowiek który stulecie wcześniej byłby zawodowym sierżantem w Korei. Nieco później zawodowym sierżantem w Wietnamie. A teraz jest zawodowym sierżantem Posterunku. Który klnie i marudzi, że na froncie jest źle i że się pogarsza. Że żołnierze są do dupy, ochotnicy nic nie umieją, a fagasy z jego oddziału to już najgorsi z najgorszych. Że fucha sierżanta jest najbardziej przejeb*****.
A kiedy przychodzi co do czego, wyłazi z okopu i wyciąga z bajzlu świeżych rekrutów którzy za daleko się zapędzili, wraca czyszcząc bagnet z resztek kabli i smęci że kiedyś mniej kręgosłup bolał...
Znacie takich sierżantów? No, więc dlaczego nie mieliby siedzieć też na Froncie?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.