- oto kolejność postaci według wzrostu, żeby nie było wątpliwości… wbrew pozorom to może się okazać ważne
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
-uwaga dotycząca waszego pochodzenia… z całej drużyny tylko Migrath będzie w miarę akceptowany przez resztę społeczeństwa Azylu. A co do reszty to słowo wyjaśnienia: Hyoshi – to mimo wszystko szczur, a te jak wiadomo sprzymierzyły się z robalami i najeżdżają Azyl, Nastia i Nikolajewicz – koty… tak więc nic dziwnego, że społeczeństwo myszy was nie polubi, Rutgier – wielki miś, wynik dziwnego eksperymentu też raczej nie wzbudzi ich zaufania… prędzej strach. Tak więc, nie liczcie, że mieszkańcy będą mieli do was bardzo przyjazny stosunek…
- aha no i tradycyjnie:
tak co postać mówi
"tak co myśli"
tak normalnie
a tak rzeczy poza sesyjne
No i pogrubione imię postaci przed każdym postem.
No ale dosyć już. Teraz do rzeczy…
Azyl. Miejsce jedyne w swoim rodzaju. Tylko tu jest taka mieszanka kulturowa. Każdy jest tu inny. Jakby ktoś wziął po kilku osobników z różnych światów, wrzucił do piwnicy wielkiego wieżowca i kazał im razem żyć. Ten ktoś musiał mieć osobliwe poczucie humoru. No, ale mniejsza z tym…
Miasto - chociaż nazywać Azyl miastem to drobna przesada – ma własne niezmienne od lat prawa. Po pierwsze: liczy się to co masz. I nie chodzi tu o pieniądze. Tu rządzi towar. Nie masz towaru? No to musisz mieć siłę… Tego też nie masz? A przynajmniej silnych kumpli? No… to może przeżyjesz. Po drugie: tu zawsze walczysz. Ale nie ze „wspólnotą” jak niektórzy mówią o sobie i innych mieszkańcach Azylu. Ze wspólnym wrogiem. A wrogowie to jest to czego chyba nigdy nie zabraknie… ludzie – walka z nimi to bezsens, ale trzeba ich unikać, bo najchętniej by nas wszystkich wyrżnęli i zjedli. Dużo gorsze są Robale. Mieszkają pod nami. Nie wiesz co jest pod nami? Powiem ci: kanały. Pełne jakiegoś świństwa kanały, w których żyją szczury i właśnie Robale. No, ale kto chciałby żyć w kanale nie? Dużo wygodniej mieć własną norkę tutaj. No i wyobraź sobie, że oni sobie ubzdurali nagle, że wyjdą na powierzchnię. Co? Nie, oczywiście, że nie do ludzi. Do nas. Zamieszkają sobie tu, w Azylu. Wiem, że jest zamieszkany… myślisz, że im to przeszkadza? A jak sądzisz, czemu Azyl nie rozciąga się na całą piwnicę? Czemu na jego granicach zawsze są zasieki i uzbrojone patrole? Sukinsyny chcą nas wygryźć. I nie możemy się przenieść… bo niby gdzie? Słyszałeś o jakichś innych miastach? No właśnie, ja też nie. O ile ze szczurami jeszcze może dałoby się dogadać to z Robalami nie masz szans. Są bezmyślne. Co? Nie… nie są głupie. Po prostu zamiast myśleć tak ja my, idą przed siebie i robią to co jest najlepsze dla roju. Zdobywają pokarm. Nie do cholery! Nie da się „negocjować!” Jak jakiegoś zobaczysz, to ustrzel od razu. Albo uciekaj, bo skończysz jako miejsce wylęgu dla ich młodych. Albo jeszcze gorzej… Ech… gdzie te czasy, kiedy żyliśmy na powietrzu. Kiedy jedliśmy to co spadło z drzew, albo wyrosło z ziemi a nie to napakowane chemią świństwo. Co? Tak powiedziałem „wyrosło”. Rośliny… słyszałeś o nich? Prosto z ziemi wyrastały wielkie, zielone pędy… niesamowite…
No ale to już opowieść na następny raz. Zbieraj się mały, bo już późno się robi. Zobaczymy się jutro…
Rutgier
Kolejna dobrze wykonana robota. Nic nie daje takiej satysfakcji jak skopanie tyłków kilku – pożal się Boże - złodziejom… a tobie jeszcze za to płacą! Lubisz swoją pracę, ale dobrze, że już fajrant. Chociaż co to za praca… stoisz na warcie i pilnujesz. Rzadko zdarzają się jakieś poważniejsze próby zagrożenia Agencji. Dzisiaj też w sumie nic takiego się nie stało… kilku idiotów myślało, że łatwo uda im się wejść do środka kompleksu. I to tylko dlatego, że mają broń! Bez żalu patrzyłeś na ich zwłoki zbierane właśnie przez „ekipę sprzątającą” jak na nią zwykło się mówić w Agencji. Chciałeś właśnie iść w swoją stronę, ale jeden z twoich kumpli (chociaż to trochę za dużo powiedziane… to raczej współpracownik niż kumpel) położył ci rękę na ramieniu.
-Szef cię wzywa. I chyba jest nieźle wkurzony… - tu spojrzał na ścianę budynku, który właśnie „ochroniliście.” To była część kompleksu… chyba nowe niby-koszary – jeszcze w budowie. No właśnie… BYŁA. Coś musiało ci umknąć w ogniu walki, bo dopiero teraz spostrzegłeś w jakim stanie jest ten budynek. Swoją drogą dziwne, że jeszcze stoi. Jego ściana właśnie z hukiem się zawaliła. Strasznie niesolidni ci budowlańcy dzisiaj… Lepiej nie kazać Teddy'emu długo czekać...
Hyoshi
Jaki spokój… Własny kąt to najlepsze co może być w życiu szczura. Wciąż trochę tęsknisz za swoim pięknym, przytulnym dojo, ale w Azylu też nie jest źle. „Tu nie zabraknie miejsca dla nikogo” usłyszałeś kiedyś. No i rzeczywiście. Stary Hyoshi znalazł nowe miejsce. Spokojna starość? O nie… „Tylko ciągły trening i dyscyplina, tworzą prawdziwego mistrza” (cytat ze „Złotych myśli Mistrza Hyoshi’ego”). No, ale ile można, co nie? Po treningu fizycznym – laska w twoich rękach to wbrew pozorom nie tylko kawał drewna – nadszedł czas na medytację. Nie, to nie jest bezmyślne siedzenie w pozycji kwiatu lotosu! To rozmyślania, filozofia, obserwacja świata… najlepsze miejsce do tego to trochę zniszczona ławeczka tuż na skraju parku. Ekhm… Park to umowna nazwa… tam przychodzą wszyscy, którzy chcą po prostu trochę odpocząć. Jest tam zawsze mnóstwo nieznośnych bachorów, ale da się to wytrzymać. Zazwyczaj cię nie zaczepiają… chyba trochę się boją „starego szczura,” jak mówili o tobie niektórzy. Z akcentem na „szczur”…
Migrath
No nareszcie koniec szychty. Trzeba przyznać, że - jak każdy kret - jesteś specjalistą od kopania. Oczywiście teraz kopie się trochę inaczej… nie w dół(chyba że chcesz tac się pokarmem dla szczurów) a na boki i czasem – ale rzadko – w górę. Za ścianami starego, ludzkiego budynku wciąż kryję się mnóstwo skarbów. I jeszcze więcej niebezpieczeństw. Koleś, który razem z tobą dziś kopał trafił na jakieś podejrzany „łup.” Kiedy okazało się, że to jakaś stara trutka, było już za późno dla niego. No, ale macie też o niebo lepszy sprzęt. No, ale dosyć już o pracy… W końcu fajrant to fajrant. Trzeba jakoś wykorzystać wolny czas. Zastanawiałeś się przez chwilę… kilku kumpli z pracy mówiło coś o wypadzie na piwo. Idziesz z nimi?
Nikolaj
Kolejny dzień zbliża się ku końcowi. Wykonujesz swoją robotę… a raczej udajesz, że wykonujesz. Stworzenia w Azylu nie są zbyt przekonane do komunistycznej wizji świata. W duchu cieszy cię to… ale jest sprawa, która nie daje ci spokoju. Kilka dni temu dostałeś tajną, zaszyfrowaną wiadomość z centrali komitetu:
Towarzyszu Urban Panther!
Wiedz, że jesteś naszym najlepszym agentem. Twoje zasługi dla Matki Rosji nie mają sobie równych. (jakoś nie potrafiłeś sobie przypomnieć żadnych wielkich zasług… taki wstęp nie wróżył nic dobrego, ale czytałeś dalej) Ale nasz wywiad donosi, że sprawy w Azylu nie mają się dobrze. Wiemy bardzo dobrze, że to z powodu przeklętej propagandy tych amerykańskich świń. Wiedz, że ufamy Ci bezgranicznie. Wysyłamy do Ciebie jeszcze jednego agenta – ma pomóc Ci infiltrować społeczeństwo tych wstrętnych kapitalistów, aby wasze wspólne działania były jeszcze bardziej skuteczne. Powodzenia towarzyszu!
Towarzysz Big Cheese
P.S: Chyba nie muszę przypominać, że to tajna informacja. Zalecam zniszczenie jej natychmiast po przeczytaniu, albo wcześniej jeśli zdołasz!
Po prostu pięknie…wygląda na to, że w końcu się pokapowali. Od razu widać, że chcą cię sprawdzić. Jakiś skubany kontroler, który – "ma pomóc infiltrować społeczeństwo.” Akurat… miał być dzisiaj wieczorem w pubie „Serowy księżyc.” Hasło miało brzmieć: „Można się przysiąść?” Odzew: „Jeśli jesteś z Nowego Jorku…” Żałosne… mogliby się kiedyś postarać. Ale teraz jest ważniejsza sprawa niż brak inwencji: co robić, co robić?
Nastia
Byłaś w swoim żywiole. Naiwniacy, których można owinąć sobie wokół palca za pomocą jednego miauknięcia. Oczywiście z myszami był czasem problem, bo – jak to myszy – nie lubią kotów. Ale nie było tak źle… dzięki twoim niewielkim jak na kotkę rozmiarom, nikt nie uciekał z wrzaskiem na twój widok. Co za cudowne miejsce…
Co za przeklęte miejsce! Żebym ja – Pani Nienawiści – musiała się babrać w smrodzie między zgrają futrzaków!
Właśnie włóczyłaś się bez konkretnego celu po Azylu. Właśnie zjadłaś porządny obiad złożony chyba z jakiegoś mięsa z puszki – na cudzy koszt oczywiście. „Najedzona kicia to szczęśliwa kicia” czy jakoś tak. No a gdzie teraz cię nogi poniosą?