Dla mnie zaleta jest to, ze swiat NS ma "otwarta architekture" i mozna dowolnie go zmieniac, w zaleznosci od tego, co chce sie uzyskac podczas prowadzenia kampanii.Lea pisze: Wiecie co, z tego co widzę, to wizji światów ns jest drugie tyle co osób wypowiadających się. Z jednej strony świadczy to o uniwersalności tego świata, z drugiej - o niekonsekwentym jego napisaniu.
Mnie za to nie podoba sie to, ze jeden na dziesiec artykulow internetowych nadaje sie do uzycia, a reszta nie miesci sie w granicach dobrego smaku. Fani zaczeli wrzucac do systemu wszystko, co im do glowy wpadnie: wampiry, karabiny Gaussa, dziwne profesje pokroju "peacemaker'a"... Nie podobaja mi sie dodatki w stylu "Piratow". Moja Neuro ogranicza sie do podrecznika podstawowego, Bestiariusza Maszyn i nationbook'a Miami. Wiecej do szczescia (i udanej kampanii) mnie nie potrzeba.Lea pisze: Przyznam się cicho, że ns podobała mi się na początku o wiele bardziej niż teraz - właśnie przez udziwnienia. Kiedyś problemem była choroba własna, amunicja i woda. Teraz w worku pomysłów wrzuconych na raz do świata robi się ciasnawo. Piraci też?
O, Karczmarz, masz podobna wizje do NY, co ja. Klimat lat 50 do NY pasuje jak ulal. Jedyne, co rozni moj NY od Twojego to to, ze ja zrobilem z niego miasto policyjne rzadzone silna reka. Wszedzie reflektory, godzina policyjna, glosniki, z ktorych wydobywaja sie patriotyczne hasla, szybkie akcje Stalowej Policji, agenci dzialajacy na rzecz rzadu, znienawidzona cenzura i opozycja. Tak, wiem ze podrecznikowi "Amerykanie" = "Demokracja", leczKarczmarz pisze: Po 2. Wyraźnie jest napisane, że NY się odbudowuje, że jest patriotyczny, że ma silną władze policji, że panuje tam prohibicja, że istnieje tam Prezydent a zatem istnieją też pewnie inni politycy. Innymi słowy nie ma żadnych przeciwwskazań by NY wyglądał normalnie. Oczywiście gdzieś tam daleko jest jakaś wojna, ludzie o tym wiedzą, może nawet czytają o tym w gazetach (o 2 wojnie światowej też tak sobie czytali z pewną dozą "co tam w świecie słychać"). Najważniejszym celem istnienia NY jest pokazanie, że mimo wojny ludzie się nie poddadzą i potrafią żyć normalnie. A więc klimat lat 50 jest tu jak najbardziej na miejscu i sam się ciśnie od razu na usta. Oczywiście nie ma telewizji i telefonów, ale radio? Czemu nie. Oczywiście wokół miasta są mury oblężnicze oddzielające cywilizacje od niecywilizacji, ale to gdzieś daleko i ludzie tam nie zaglądają. Oczywiście gdzieś na peryferiach są bazy wojskowe i toczy się militarna organizacja jednostek, ale dla zwykłych mieszkańców NY to "nowinki i ploteczki".
Dlatego u mnie na sesjach nie brakuje amunicji i krwi!Tori pisze:każdy Mistrz rządzi jak chce, i każdy świat wygląda tak jak go Misiu wykreuje...