[WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ouzaru »

[o, kurde... :shock: ]

Vinnred


Odetchnął z ulgą, gdy ujrzał nad sobą tarczę khazada. Głuche tąpnięcie sugerowało, że długobrody właśnie zablokował uderzenie, ratując człowiekowi życie. Vinn nie był pewien, czy lepiej leżeć, czy odczołgać się gdzieś i przeczekać, ale w tym szale bitewnym wolał się nie podnosić. Przymknął oczy, zbierając w sobie siły i walcząc z zawrotami głowy. Coś go łaskotało pod nosem, przetarł dłonią i czując lepką ciecz, zmieszał się trochę. Zerknął na rękawiczkę i powąchał - krwawił. Przewrócił oczyma, dawno już mu się to nie zdarzyło, żeby tak przegiąć z mocą, no ale nigdy nie zachowywał się logicznie czy odpowiedzialnie, gdy w pobliżu była jakaś dama w opresji.

Hałasy i zapach krwi drażniły maga, słodka ślina napłynęła mu do ust i poczuł mdłości, jakże pragnął teraz wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem.
- Ratujcie moją córkę!!! - krzyknął gospodarz, wyrywając Vinnreda z zamyślenia. - Panie, pan jest czarodziejem, zrób coś!!
"Hmm? Coś mi umknęło?"
- pomyślał zdziwiony i z czyjąś gwałtowną pomocą wrócił do pozycji pionowej.
- O, bogowie! Ulli!
Widok małej, obficie krwawiącej z poderżniętego gardła wstrząsnął szlachcicem do tego stopnia, że w jednej chwili oprzytomniał i rzucił się dziewczynie na ratunek. Nie wiedział, jak znalazł w sobie jeszcze tyle mocy, ale po szybkiej inkantacji rzucił czar leczący rany, odpowiednio wzmocniony, by mógł zagoić tak poważne naruszenie ciała.

- Okryjcie ją, niech odpoczywa i coś zje... - zdążył powiedzieć, nim zakręciło mu się w głowie. Złapał się oparcia krzesła i razem z nim runął na podłogę. Vinn słyszał dzwonienie w uszach, przytłumione głosy i widział wszystko jakby w zwolnionym tempie.
- Nic jej nie jest? - zapytał. - Mój czar pomógł? Co z Ulli? - pytał, nie słysząc odpowiedzi, tylko jednostajny szum.


[Teraz to chyba zemdleje na dobre, ale zostawiam to do Twojej decyzji, Serge.]
Obrazek
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Acid »

Throrgrim

„Kurwa mać, nawet nie zdążyłem się porządnie rozgrzać”, pomyślał Throrgrim patrząc na ciała przeciwników. Niestety, nie wszystko poszło tak jak powinno i młoda ludzka dziewucha leżała teraz na stole krwawiąc z rozdartego gardła i walcząc desperacko o życie. Klienci, którzy niczym szczury pochowali się po kątach gdy rozgorzała walka, teraz patrzyli jak ojciec płacze nad swą córką i pewnie mieli niezłe przedstawienie. Khazad zamierzał to skończyć.

- NA CO SIĘ GAPICIE?! SZUKACIE WRAŻEŃ!!?ROZEJŚĆ SIE DO KURWY, WY SYNY MACIOR I PSÓW RYNSZTOKOWYCH!!! - warknął głębokim, nieprzyjemnie szorstkim głosem i uniósł gniewnie broń. - GDZIE BYLIŚCIE JAK WAS DZIEWCZYNA POTRZEBOWAŁA??!!! - wreszcie mógł zachować się jak tarczownik, zaprowadzając porządek na sali.

Widząc, że wyczerpany walką Vinnred zamierza zabrać się za magiczne leczenie dziewczyny, khazad ruszył by pomóc leżącemu nieopodal Taranisowi. Medycyna czy inne takie zabiegi nie były dziedziną khazada, więc postanowił zostawić to komuś, kto zapewne się na tym zna i przynajmniej spróbuje pomóc tej biedaczce. Podszedł do elfa, odłożył tarczę i soczystym uderzeniem w twarz z otwartej dłoni wybudził elfa, który najpierw ze zdziwieniem spojrzał na krasnoluda, a następnie chwycił się za głowę.

- Żyjesz, elfie? - zapytał Throrgrim, klepiąc Taranisa jeszcze chwilę po twarzy swą wielką dłonią. - Zawsze powtarzałem mojemu młodszemu bratu, że słaba z was rasa, Taranisie. - khazad roześmiał się pod wąsem. - Krwawisz ze skroni, idź do Bernolta, albo Naraikhael, może coś z tym zrobią. Na von Shottena nie licz, ma teraz inne sprawy na głowie...

Pomógł wstać elfowi, a następnie przeszedł się po sali i przeszukał ciała bandytów – nie zamierzał brać broni, bardziej zależało mu na pieniądzach lub kosztownościach. Oczywiście zamierzał rozdzielić je po równo wśród towarzyszy.

[Tak jak pisałem w komentarzach, Throrgrim nie zna się na leczeniu, więc się nie miesza :). Marcus, obudziłem Cię, możesz odpisać :P]
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
Uro Boros
Pomywacz
Posty: 27
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 22:34
Numer GG: 1325157
Lokalizacja: Waldenhof
Kontakt:

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Uro Boros »

Bernolt Kummel

Bernolt był zbyt skoncentrowany na walce ze swoim przeciwnikiem by zwracać uwagę na to co robili jego nowi, niespodziewani towarzysze broni. Walczył długo, skutecznie i bez emocji na twarzy. Cios draba powinien był go zabić, a jeśli nie to przynajmniej zwalić z nóg. Najemnik jednak się pomylił. I ten błąd pozbawił go życia. Gęsta krew spływała po włóczni otaczając ciepłem dłoń zwycięzcy.

- Ratujcie moją córkę!!! - usłyszał krzyk gospodarza Kummel. - Panie, pan jest czarodziejem, zrób coś!!
Jasnowłosy odrzucił truchło na bok i rozejrzał się wokół. Vinn właśnie próbował wstać. Był wyczerpany. Powłócząc nogami podszedł do Ulli, której krew gęsto sączyła się między palcami dłoni zaciśniętej na szyi. Zaczął mamrotać jakąś formułę. Ledwo stał na nogach.

Taranis nie miał się lepiej. Krasnolud Throrgrim próbował go właśnie ocucić. Ten drugi nie wydawał się być nawet zmęczony walką, a po śladach topora na ciałach poległych można było się domyślić, że duża część trupów to jego zasługa. W końcu elf się ocknął.
- Krwawisz ze skroni, idź do Bernolta, albo Naraikhael, może coś z tym zrobią. - powiedział wojownik. "Naraikhael!"

Żyła. Utykała na jedną nogę, ale oprócz tego nie było po niej widać, by była ranna. Bernolt poczuł ulgę. Nie znał tej dziewczyny. Nawet z nią nie rozmawiał, ale cieszył się, że wyszła z tej walki cało. Chyba najwyższy czas coś powiedzieć. Jeśli nie jej, to chociaż całej drużynie.

- Nazywam się Bernolt Kummel. Zaszczytem dla mnie była walka u waszego boku. - grobowym głosem powiedział jasnowłosy. - Mam nadzieję, że wszyscy są cali. - zatrzymał wzrok na elfiej kobiecie i uśmiechnął się niepewnie.

Łomot. Vinn osunał się na ziemię przewracając krzesło, które do tej pory stanowiło dla niego oparcie.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ninerl »

Naraikhael Kynthir
Po chwili było już po wszystkim. Naraikhael cicho zaklęła pod nosem, czując jak lekko drżąc jej dłonie. Jak mogła tak dac się zaskoczyć? Gdyby nie długobrody, to już by gryzła ziemię. Noga rozbolała ją ponownie- no tak, nadmiar alkoholu zbytnio ją znieczulił. Za dużo wypiła....
Ponaglona krzykiem karczmarza, podbiegła do krwawiącej dziewczyny, ale tutaj stał już Vinnred. Zapewne zamierzał leczyc...I to właśnie zrobił, ale Naraikhael najbardziej zdziwił fakt, że zemdlał. "Co on taki słabowity?"pomyślała, delikatnie wycierając krew z twarzy i szyi dziewczyny. Oddarła kawałek rękawa i ostrożnie owinęła ledwie zaleczoną ranę dziewczyny.
- Mimo umiejętności sarathara, warto by było sprowadzić uzdrowiciela. Straciło sporo krwi.- powiedziała najemniczka, kątem oka dostrzegając zalanego czerwienią Asrai.
Krasnolud coś właśnie mówił do niego. Naraikhael oddarła szmatkę z drugiego rękawa i podeszła do mężczyzny. Wytarła mu z twarzy posokę i obwiązała skroń.
- No, miałeś szczęście. Inne rany? - dodała pytająco i zerknęła na jego nogę- Zdejmuj szmaty, trzeba to opatrzyć. Raczej natychmiast się nie wykrwawisz...na całe szczęście- pokręciła głową.
Odwróciła się do Throrgrima i skłoniła lekko.
- Zawdzięczam ci ratunek, a ja nie zapominam takich długów...-powiedziała poważnie.
Wtedy odezwał się milczący dotychczas jasnowłosy. Naraikhael zastanowił jego głos i odruchowo podniosła wargi w uśmiechu.
Ostatnio zmieniony wtorek, 17 marca 2009, 19:53 przez Ninerl, łącznie zmieniany 1 raz.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
MarcusdeBlack
Marynarz
Marynarz
Posty: 327
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 16:02
Numer GG: 10004592
Lokalizacja: Pałac Złudzeń

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: MarcusdeBlack »

Taranis

Oręż starł się z orężem, w zamieszaniu elf nie zwracał uwagi na swych towarzyszy, pamiętał że udało mu się powalić jednego z nich, potem była już tylko ciemność.

Taranis myślał że został już porwany przez ogary Kurnousa z błędnego rozumowania wybił go siarczystych policzek, a potem drugi i trzeci. Z głupią miną dostrzegł schylonego nad nim Throrgrima, krasnolud rzekł coś do elfa, ale ten miał tylko szum w głowie.

Khazad pomógł mu wstać po czym znowu coś powiedział, zdezorientowany Asrai skinął tylko głową.
Z trudem stał opierając się o jeden ze stołów, szumienie co prawda ustało, ale tłumiony ból jął palić jego udo i skroń. Kiedy Naraikhael opatrzyła jego głowę podziękował jej serdecznie - Dzięki Ci, głupio że nie włożyłem hełmu, prawda? - Asrai skinął jej potwierdzając że nic mu nie jest, ból w nodze nadal palił ale wydawało mu się to teraz nie istotne.
Przynajmniej żyję - mruknął do siebie w myślach. - Nazywam się Bernolt Kummel. Zaszczytem dla mnie była walka u waszego boku. Mam nadzieję, że wszyscy są cali. - usłyszał ponury głos, należący do dotychczas milczącego człowieka.

Kiedy skończył Asrai uśmiechnął się do niego, małomówny Kummel posiadał dumne serce. W jego głosie jednak, elf wyczuł nutę goryczy, która jemu samemu towarzyszyła już od dłuższego czasu. Człowiek przez chwilę wodził wzrokiem po Kynthir, nie dziwił mu się, mimo blizn nadal była bardzo urodziwa
Poniższy tekst jest NIEAKTUALNY, z powodu głupoty niniejszego gracza, hahaha, przepraszam za niedogodności pisze:Gdy Vinnred zwalił się z krzesła, zaniepokojony elf spojrzał pytająco na swych towarzyszy - Trzeba go położyć i dać wody, gdy się ocknie. - odparł cienkim głosem syn puszczy, nadal był słaby po starciu. Jego niepokój wzrósł kiedy ujrzał zakrwawioną i bladą jak śnieg Uli. Elf mimo zawrotów głowy i obolałej nogi podszedł do dziewczyny jak najszybciej mógł. Opatrunek był zrobiony pośpiesznie, powoli odwiną materiał, rana nadal wyglądała groźnie, mimo iż wyglądała dziwnie, jakby częściowo zasklepiona. Musiał to zrobić mag, od razu pomyślał o Shottenie, jednak rana mogła otworzyć się w każdej chwili, trzeba było coś zrobić.

- Potrzebna woda..najlepiej czysta. - wychrypiał Taranis do obecnych. - W moim plecaku powinna być manierka. - szybko dodał elf. Nadal miał mętlik w głowie, w tym stanie nie mógł za wiele zrobić, musiał mu ktoś pomóc. Spojrzał na Kummela - Pomożesz mi Bernolcie. - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. - Trzeba tu jeszcze jedno płótno, igła z nicią i gorzałka. - rzekł oglądając ranę dziewczyny, miał nadzieję że towarzysze dosłyszeli jego słaby głos. Wiedział że dziewczynka ma nikłe szanse na przeżycie, pewnie jescze dziś spotka się ze swymi bogami.
- Nawet jeśli przeżyje, to zapewne straci głos. - rzekł do siebie elf, pewnym było jednak że usłyszał go szlochający karczmarz jak i inni z obecnych.

Elf dotknął jeszcze nasiąkniętych krwią spodni, nie wyglądał za dobrze. Pobladła twarz i zakrwawiony kaftan nadawały mu wygląd upiora z chłopskich bajań
.
Ostatnio zmieniony środa, 25 marca 2009, 10:35 przez MarcusdeBlack, łącznie zmieniany 4 razy.
"Prawdziwych przyjaciół trudno jest znaleźć, lecz stracić ich jest bardzo łatwo."

Marcus jest okay. Marcusdeblack się dziwnie odmienia jako całość ;P.
Uro Boros
Pomywacz
Posty: 27
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 22:34
Numer GG: 1325157
Lokalizacja: Waldenhof
Kontakt:

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Uro Boros »

Bernolt Kummel

Nagle Bernolt poczuł piekący ból w zgięciu nogi. Jak się okazało adrenalina chwilowo znieczuliła to miejsce. Teraz z płytkiej rany sączyła się gęsta i ciepła krew. Mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Jasnowłosy stracił równowagę. Idąc chyba za przykładem Vinna przewrócił zydel o który chciał się oprzeć. Zamknął oczy i oczekiwał na ból tłuczonych mięśni i ewentualny trzask łamanych kości. Jednak wylądował miękko... W rękach elfki.

- Jesteś ranny?- zapytała Naraikhael uważnie przyglądając się Kummelowi. Zapach włosów wojowniczki wypełnił jego nozdrza niemal pozbawiając go kontaktu z rzeczywistością. Wisiał chwilę w jej ramionach. Szybko jednak oprzytomniał.
- Wszystko w porządku. Dziękuję za troskę piękna... Eee... To znaczy... Pani. - powiedział zawstydzony jasnowłosy przenosząc ciężar ciała na zdrową nogę i stając o własnych siłach. - To tylko zadraśnięcie. Zaraz temu zaradzę.

Podziękowawszy Kynthir Bernolt podszedł do stołu przy którym wcześniej siedział i podniósł z podłogi swój płaszcz. Właśnie odrywał z jego wewnętrznej strony spory kawał materiału, kiedy usłyszał głos Taranisa.
- Potrzebna woda... Najlepiej czysta. - miał bardzo słaby głos. - W moim plecaku powinna być manierka. -odwrócił wzrok w stronę Kummela - Pomożesz mi Bernolcie. Trzeba tu jeszcze jedno płótno, igła z nicią i gorzałka.

Jasnowłosy przestał się martwić o własną nogę. Utykając sięgnął do plecaka elfa i wygrzebał niezbyt dużą manierkę. Później podszedł do płaczącego karczmarza.
- Gospodarzu. Jeśli życie twojej córki jest ci przynajmniej w połowie tak miłe jak twoje własne to zorganizuj szybko igłę z nicią i gorzałkę.

Materiał i woda znalazły się w rękach Taranisa. Niby każdy wie, jak wygląda opatrunek, ale mało kto wie, jak zrobić go prawidłowo. Elf, mimo osłabienia spowodowanego ciężką walką i dwóch w miarę poważnych ran bez słowa sprzeciwu pomagał córce właściciela zajazdu.
- Nawet jeśli przeżyje, to zapewne straci głos. - powiedział jeszcze cicho. Jednak nie na tyle by Kummel tego nie słyszał. Jasnowłosy wyczuł autentyczne współczucie dla dziewki w jego słowach.

Nie chcąc stać bezczynnie Bernolt podszedł do Vinna. Podniósł go i ułożył na stole pod głowę kładąc zwinięte palto. Spojrzał jeszcze zawstydzony w stronę Naraikhael mając nadzieję, że nie zbłaźnił się całkowicie w jej oczach. Ból powrócił ze zdwojoną siłą i Bernolt upadł na ziemię.

-Karczmarzu! Nie ociągaj się! Tu chodzi o życie twej córki! - jasnowłosy krzyknął jeszcze w stronę szynkwasu przy którym krzątał się teraz gospodarz szukając igły z nicią.
Ostatnio zmieniony sobota, 14 marca 2009, 20:12 przez Uro Boros, łącznie zmieniany 1 raz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Serge »

Zbierający wciąż siły Vinnred dopadł do krwawiącej dziewczyny i przyłożył swą dłoń do jej rany. Chwilę później dostrzegliście jaśniejącą z każdą chwilą łunę światła bijącą z prawej dłoni czarodzieja i krew wciąż kapiącą z jego nosa. Żyły na dłoni mężczyzny zrobiły się nienaturalnie wydęte i fioletowe, a on sam zaciskając zęby mrużył oczy. Widząc, że dziewczyna odzyskuje naturalną barwę skóry i zaczyna się uspokajać, mag przyłożył do rany drugą dłoń i karczma rozbłysła oślepiającym, magicznym światłem. Vinnred mamrotał coś resztkami sił pod nosem, a następnie zwymiotował krwią i osunął się bezwładnie na podłogę tracąc przytomność.

Szyja dziewczyny jeszcze przez chwilę pulsowała nienaturalnym światłem, a kilka chwil później dostrzegliście jedynie lekką, prawie niewidoczną bliznę w miejscu, gdzie bandzior podciął jej gardło. Wciąż zszokowana tym co zaszło, Ulli wtuliła się w ojca, a on przyciskając do siebie mocno córkę, rozpłakał się.

- Dziękuję, dziękuję... - wyszeptał w waszym kierunku.
- Ojcze! – odezwała się służka. Jej głos nie zmienił się od ostatniego razu, widać miecz nie wszedł aż tak głęboko. - Musimy mu pomóc, zawdzięczam mu życie! - uklękła przy nieprzytomnym czarodzieju i położyła jego głowę na swoich nogach.
- Oczywiście! Franz, Jurgen!!! - natychmiast zjawiło się dwóch ochroniarzy. - Zabierzcie wybawiciela mojej córki do pokoju i pokażcie tym oto szlachetnym ludziom ich miejsca spoczynku. A potem sprzątnijcie ciała tych skurwysynów, niech się nie walają po izbie.- Albrecht zrobił nagle groźną minę patrząc na ochroniarzy – Porozmawiam sobie z wami później.

Jeden z ochroniarzy, łysy i dobrze zbudowany Franz, zarzucił sobie ciało Vinna na ramię i ruszył bez słowa wraz z wami na górę. Ułożył czarodzieja na łóżku i pokazał wam wasze pokoje. Naraikhel po opatrzeniu ran Taranisa i krótkim badaniu von Shotten'a stwierdziła, że nic mu nie grozi, więc zostawiliście nieprzytomnego czarodzieja, który najwyraźniej regenerował siły i wróciliście do swoich pokojów. Wrażeń jak na dzisiaj mieliście już dość, toteż Morr szybko powitał was w Krainie Snów.

* * *

Kolejny dzień przywitał was miłymi zapachami dobiegającymi z kuchni. Smażono jajecznicę, której solidną porcję zamówił i przyniósł do waszego stolika właściciel karczmy. Do jajecznicy doszedł świeżutki chleb oraz zimne mleko. Dwójka ochroniarzy czyściła pozostałość po krwi na podłodze i zerkała na was co jakiś czas. Ostatni do stołu dołączył Vinnred, który po wczorajszym nocnej akcji wyglądał niezbyt ciekawie i był blady jak zjawa. Stary Albrecht podziękował raz jeszcze za uratowanie córki i zapewnił że pożywienie i nocleg macie za darmo.

Pogoda za oknem była ponura, choć nieco lepsza niż wczoraj. Ciężkie ołowiane chmury wisiały nisko nad okolicą i zwiastowały deszcz. Na szczęście wiatr nie był silny, co mogło świadczyć o tym, że na zewnątrz nie będzie tak zimno jak minionego wieczoru. W sali jadalnej było raczej pusto, niektórzy z gości jeszcze spali, inni szykowali się do podróży i zajęci byli oporządzaniem koni. Nie zwracając jednak na to zbytniej uwagi zabraliście się za smakowicie wyglądający posiłek.

Mniej więcej pół godziny minęło, gdy wasze rozmowy przy stole przerwała obecność tyczkowatego, łysiejącego mężczyzny w czarnym płaszczu i spodniach tej samej barwy. Mógł mieć nie więcej niż trzydzieści pięć lat.

- Prze-przepraszam bardzo. – powiedział nieśmiało przysiadając się do waszego stolika. - Widziałem, co wczoraj zrobiliście z tymi bandziorami i jak wasz kompan uleczył tę dziewczynkę i myślę, że miałbym dla was dobrze płatną pracę, zwłaszcza że potraficie walczyć a mi potrzebni są na gwałt doświadczeni wojowie. Jesteście zainteresowani szczegółami? - spojrzał po was oczekując odpowiedzi.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
MarcusdeBlack
Marynarz
Marynarz
Posty: 327
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 16:02
Numer GG: 10004592
Lokalizacja: Pałac Złudzeń

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: MarcusdeBlack »

Taranis, Vinnred

Elf spał tej nocy ciężko, budził go kilka razy ból głowy w akompaniamencie sennych koszmarów. Kiedy wszyscy towarzysze zebrali się w głównej sali, karczmarz podał im sycące jadło, Asrai nieco łapczywie pochłaniał swój posiłek, od dawna nie jadł niczego cieplejszego.
Wczorajszy wieczór oddał widoczne piętno tylko na nim i na Vinnredzie, mag wyglądał jakby nie zmrużył tej nocy oka nawet na chwilę, reszta współbiesiadników miała się całkiem dobrze, wyglądali na wypoczętych.

Zwiadowcę dręczyło pewne pytanie, odkąd dowiedział się że Shotten jest czarodziejem. Sam spotkał ich zaledwie kilku, w większości byli zadufanymi w sobie arogantami, jednak szlachcic wydawał się serdeczną osobą, nieco ekscentryczną, ale serdeczną.

- Vinnredzie, wczoraj ujawniłeś swój talent magiczny..rozumiem że brałeś nauki w Altdorfie? - Asrai pragnął zacząć rozmowę swobodnie, ale można było w jego głosie usłyszeć nutkę desperacji.
- Nie tylko w Altdorfie - odparł spokojnie mag i poprawił się na krześle. - Coś konkretnie cię interesuje? - dodał po chwili, próbując wyczytać coś z twarzy elfa.
- Pytam ponieważ znałem kogoś kto udał się tam po nauki, chciałem wiedzieć czy jest cała i zdrowa... - odparł nieśmiało Tarnais. - Czy miałeś kiedyś kontakt z magami życia ? - dokończył nieco zbyt szybko syn puszczy.
- Spotkałem kilku w czasie wędrówek, ale z żadnym nie utrzymuję kontaktu.- Na twarzy Shottena, malował się udawany uśmieszek. - Należę do Tradycji Cienia. - Wyjaśnił mag, po czym spytał - Czemu pytasz?
- Można powiedzieć że ...pomogła mi spojrzeć na świat swoim oczami. - rzekł elf, po minie maga domyślił się że nie bardzo rozumie co chodzi Asrai po głowie. - Mam na myśli kobietę imieniem Agnes...teraz powinna, być w twoim wieku, jeśli się nie mylę. -
- Agnes? Nie, nie znam, spotkałem jakiegoś starego dziadka i bynajmniej w moim wieku nie był - Vinn zaśmiał się cicho i złapał za głowę. - Cholera, już wolę mieć zwykłego kaca, naprawdę... Wtedy chociaż wiem, że się dobrze bawiłem. - Uśmiechnął się na siłę.
Taranis dotknął swój opatrunek. - Ze mną nie lepiej. - po czym zaśmiał się tak samo słabo jak mag i wskazał na hełm który miał ze sobą. - Dziś jednak będę przygotowany.-
Elfi wędrowiec westchnął.- Mimo to dziękuję Ci za twe odpowiedzi. Wczoraj
postąpiłeś godnie ratując tą dziewczynkę, ta mała właśnie przypomniała mi o tej o którą pytałem.
- Odparł już poważnie elf. - Skrywasz swój honor pod maską dandysa. - Ponownie się uśmiechnął, dodając kolejną uwagę.- Ale to zapewne nie moja rzecz. -
- Nie mogłem pozwolić, żeby Ulli zginęła - odpowiedział poważnie i nie dodawał nic więcej. - Mam nadzieję że czujesz się dobrze, gdyby coś trzeba było, zawsze ja i moja magia jesteśmy do usług. Nie przeszkadza ci, że jestem Magiem Cienia? Zwykle wszyscy mnie unikają - zaśmiał się cierpko i pociągnął łyk krwistoczerwonego płynu z piersiówki wyjętej z wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- Nie.- rzekł śmiało- Zauważ że jestem członkiem leśnego ludu, według wieśniaków, tacy jak ja porywają ich dzieci w nocy..- dokończył ponuro - Zresztą twe czyny powinny mówić za Ciebie, prawda?
- Póki co chyba niewiele mówią.- odparł z krzywym uśmiechem. - Nie martw się, nie jestem z tych, co osądzają książkę po okładce. Na przykład nasz długobrody towarzysz jest wyjątkowo... -

Rozmowę przerwało pojawienie się ubranego w czerń mężczyzny. Vinnred z uwagę wysłuchał jego słów, w końcu cicho westchnął.
- Jeśli moi towarzysze zdecydują się iść, to ja chętnie do nich dołączę i będę wspierał nie tylko w walce, lecz również po niej. Długouchy, idziesz na to? - zagadał elfa.
Słowo długouchy zabrzmiało ciepło, tak więc, elf tylko zmarszczył brwi na chwilę, by zaraz z uśmiechem rzec - Jeśli praca jest godna. - spojrzał na resztę pytająco.

[Przykro że tak póżno zero, ale miałem wczoraj robotę.]
Ostatnio zmieniony środa, 18 marca 2009, 10:55 przez MarcusdeBlack, łącznie zmieniany 1 raz.
"Prawdziwych przyjaciół trudno jest znaleźć, lecz stracić ich jest bardzo łatwo."

Marcus jest okay. Marcusdeblack się dziwnie odmienia jako całość ;P.
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Acid »

Throrgrim

Wcześnie rano tarczownik ruszył do studni i przez jakiś czas z przyjemnością szorował się, prychając i nucąc pod nosem jakąś starą krasnoludzką pieśń. Co poniektórzy patrzyli na niego dziwnym wzrokiem, zignorował to zupełnie. Nie lubił brudu i kiedy tylko była ku temu możliwość zażywał kąpieli, choćby tylko się płucząc.

Tego dnia zrobił sobie labę i nie wykonał codziennej serii ćwiczeń, które pozwalały mu utrzymać sprawność. Doskonale zdawał sobie sprawę, że siła która od zawsze drzemała w jego rasie nie brała się znikąd, a kiedy się akurat nie walczy, należy dbać, aby nie zmalała wskutek obżarstwa, lenistwa i pijaństwa.

Gdy ubierał się, szybko i sprawnie, jeszcze zanim w ogóle pomyślał o śniadaniu, zastanawiał się nad dalszymi perspektywami ich podróży. Po wczorajszej niezłej walce i uratowaniu ludzkiego szczenięcia pewnym było, że raczej nie rozstaną się ot tak sobie – to raz. Dwa, najbliżej do Zhufbaru miał przez Sylvanię i zamierzał pogadać z nowymi towarzyszami przy stole o ewentualnej podróży w tamte strony.

Throrgrim wyglądał dość imponująco, bowiem postanowił założyć tego dnia pełny ekwipunek. Na ocieplaną koszulę poszła skórzana kurtka, na nią kolczuga. Spodnie z utwardzanej skóry - nie nowe ale w dobrym stanie. Tors - z przodu i z tyłu - okrywał teraz mocny, poznaczony śladami wielu bitew, ale wciąż w świetnym stanie, kirys ciężkiej piechoty. Na to poszły naramienniki. Tak ubrany zszedł na dół i witając się przy stole z towarzyszami, zasiadł do jajecznicy przyniesionej im przez karczmarza. Stary miał solidny dług wdzięczności, zwłaszcza wobec czarodzieja, a reszta również na tym skorzystała. W międzyczasie tarczownik rozdzielił 'łup' jaki znalazł przy ciałach bandziorów minionej nocy - wyszło tego po dwie i pół korony i klika srebrników na głowę. Nie lubił rozstawać się ze złotem, ale w końcu walczyli wspólnie i fanty należało podzielić sprawiedliwie.

- Dobrze się wczoraj spisałeś, człeczyno. - khazad roześmiał się gromko i klepnął osłabionego Vinnreda po plecach, tak że ten niemal zakrztusił się jajecznicą. - Jeszcze będą z ciebie ludzie. Nie trza było od razu powiedzieć żeś czarodziej? Zawsze wychodziłem z założenia że nie ma to jak zimna stal w dłoniach, ale teraz wiem, że i czary się przydają. Na Grimnira, dobrześmy się wczoraj sprawili!

Wsuwając jajecznicę przysłuchiwał się rozmowie von Shotten'a i Taranisa. Już miał coś dorzucić, gdy przy stoliku zjawił się ten chudy człowieczek. Khazad spojrzał na niego spode łba i poczekał, aż skończy mówić. Gdy elf i czarodziej zajęli stanowisko, odezwał się i Throrgrim.

- Najpierw powiedz co mielibyśmy zrobić a my się zastanowimy. I nie trzęś się jak osika, człeczyno, my nie gryziemy! Mów co to za robota i ile pieniędzy proponujesz... - mruknął weteran i skupił się na pachnącej jajecznicy.
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ouzaru »

Vinnred von Shotten

Przez resztę nocy nie ruszał się z łóżka, wsłuchując się w wybijany przez krople rytm. Miał ochotę wyjść na podwórze, zdjąć kaptur, odchylić głowę do tyłu i pozwolić, by deszcz zmoczył mu całą twarz. Była to jedna z niewielu chwil, kiedy naprawdę czuł, że żyje. Westchnął cicho, przekręcił się na drugi bok i wtulił policzek w swoją dłoń. Jego myśli wirowały, był ciekaw, jak czuje się Ulli, jak czują się jego towarzysze i co przyniesie jutro. Nie mógł spać, od lat nie potrafił zasnąć w nocy, zwykle o tej porze podziwiał gwiazdy lub studiował mapy. Jedynie deszcz za oknem pocieszał go, że przez zasłonę chmur i tak nic by nie zauważył.

Z nastaniem ranka Vinnred zaczął zasypiać, ale odgłosy z dołu podpowiedziały mu, że śniadanie zaraz będzie gotowe. Nie miał apetytu, ale jeśli nic nie zje, towarzysze będą się o niego niepokoić. Niechętnie zwlekł się z łóżka, podszedł do miski, napełnił ją zimną wodą z dzbanka i zajął się poranną ablucją. Następnie przebrał się w świeże ubrania i delikatnie wyperfumował. Przeczesał długie włosy, związał w kucyk i jak zwykle ukrył pod kapturem. Przypiął jeszcze rapier do pasa i dopiero wtedy zszedł na dół.

Ku jego zaskoczeniu, towarzysze przywitali go serdecznie, choć nauczony doświadczeniem spodziewał się raczej stosu na rozgrzewkę.
"Zadziwiające" - pomyślał, gdy słyszał pochwały na swój temat. - "Chętnie z nimi dłużej zostanę. Lub choćby z elfem lub krasnoludem, gdybyśmy się rozeszli." Uśmiechnął się do siebie lekko i odkaszlnął, gdy ciężka łapa poklepała go po plecach. Zapewne miało to na zadaniu koleżeński gest, a nie próbę morderstwa z zimną krwią, ale Vinn wolał na przyszłość uważać na takie spoufalanie się z khazadem. Uśmiechnął się szeroko do towarzysza, starając się nie krzywić i poklepał go mocno po ramieniu.
Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ninerl »

Naraikhael Kynthir
Naraikhael nie mogła się powstrzymać, by nie obejrzeć dokładniej półnagiego Taranisa. W końcu, trudno by interesowały ją kobiety, nieprawdaż?
A potem nagle jasnowłosy człowiek przewrócił się. Asurka zdążyła go złapać. Przez chwilę wyglądał, ku jej zdziwieniu na niezbyt przytomnego. A potem jakby się otrząsnął...
Naraikhael zmarszczyła brwi na chwilę. Ale puściła blondyna, by obejrzeć dokładniej sarathara. Vinnowi raczej nic nie groziło, poza być może bólem głowy - Naraikhael przypomniała sobie jak przez mgłę, słowa matki zasłyszane przypadkiem. Mówiły one, że mag może poczuć skutki nadużycia magii. I to chyba był obecne w tym przypadku.

Naraikhael zanim się położyła, zażyczyła sobie na następny dzień ciepłej kąpieli. Z umysłem wypełnionym wizją wielkiej balii, szybko zasnęła.
Wstała wcześnie i przeciągnęła się jak kot. A potem narzuciła koszulę, założyła spodnie i zeszła na dół. Balia już czekała, parując z gorąca. Kobieta zanurzyła się w ciepłej wodzie, wzdychając z lubością.
Wyszła z niej dopiero, gdy woda już porządnie ostygła. Wyżęła mokre włosy, wytarła się i ubrała. Była głodna, a fala miłych zapachów wpadła w jej nos, gdy weszła do głównej izby.
Naraikhael usiadła przy stole, przy którym był już Vinnred, Taranis i długobrody. Właśnie toczyli jakąś pasjonującą debatę, która Naraikhael skupionej na śniadaniu, niezbyt interesowała.
Krasnolud ją zaskoczył. Rozdał po równo znaleziony łup. Naraikhael uniosła brwi z zdziwieniem. Krasnolud, który dobrowolnie się pozbywa złota?
- Dziękuję, ale ono jest raczej twoje- powiedziała, mimo że jej sakiewka świeciła już pustkami. Przyjęcie tych pieniędzy byłoby trochę....niehonorowe.

A potem pojawił się jakiś śmieszny człowieczek. Wyjąkał coś o pieniądzach, robocie i Naraikhael nadstawiła uszu.
-Taaaa.... właśnie. Jaką stawkę oferujesz? Nie interesuje nas byle gówno, człowieku... Nie jesteśmy zaszczanymi amatorami...- powiedziała, mierząc chłodnym spojrzeniem nowoprzybyłego.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Serge »

Wszyscy

Mężczyzna usiadł nieśmiało przy stole, położył swoją torbę obok krzesła, po czym spojrzał po was i zaczął mówić.

- Właściwie to długa historia, więc może zacznę od samego początku. - odkaszlnął teatralnie. - Nazywam się Otto Schultz. Mój pan, Jurgen Knopf jest jednym z najbogatszych kupców w Stirlandzie i miał... ma, piekną córkę, Margo, która jakiś czas temu poznała bogatego szlachcica z Sylvanii – Kastora Wolfsheim'a, pana na włościach Nachthafen. Młodzi zakochali się w sobie, ale mój pan niezbyt przychylnie patrzył na ich związek. Wiele razy opowiadał mi, że zamierzał wydać Margo za księcia albo władcę jednego z dużych miast, tak, by móc ją często widywać i prowadzić swoje interesy. Nie w smak mu były przenosiny w mroki Sylvanii, chyba sami państwo wiedzą dlaczego. Gdy hrabia Wolfsheim i jego rycerze przybyli po panienkę po raz pierwszy i młody szlachcic prosił o jej rękę, stary Jurgen odprawił go z kwitkiem. Wolfsheim nie przyjął tego spokojnie – wyjechał wściekły jak burza grożąc, że Knopf tego pożałuje. On i jego ludzie wrócili nocą, obezwładnili ochronę i porwali Margo. Dlatego mój pan poszukuje ludzi, którzy podejmą się odnalezienia Margo i sprowadzenia jej bezpiecznie do domu w Wurtbadzie. Jesteście już czwartą kompanią zbrojną w tym tygodniu, którą chcę zwerbować do tego zadania, więc proszę, nie odmawiajcie mi, gdyż teraz mój pan z pewnością mnie zabije jeśli przyniosę mu złe wieści. - Schultz przetarł nerwowo oczy i mówił dalej. - Oferuję wam na tę chwilę sto koron do podziału na waszą piątkę... Kolejne sto otrzymacie, gdy przywieziecie Margo z powrotem całą i zdrową. Dziewczyna wygląda tak. - Otto wyciągnął ze swej torby spore zawiniątko i po chwili odsłonił pięknie namalowany obraz dziewczyny.

Obrazek

Gdy stwierdził, że zapamiętaliście jej twarz, schował mały obraz z powrotem do torby i chrząkając znów spojrzał na was.
- Więc jak będzie panie i panowie? Mogę liczyć na waszą pomoc?

Vinnred

Leniwie przysłuchiwałeś się opowieści Schultza i właściwie jeszcze przysypiałeś przy stole po wczorajszej manifestacji swoich mocy na ciele służki – musiałeś przyznać, że już od dawna nie wykorzystywałeś tak wiele ze swojego potencjału i już dawno nie czułeś się tak słaby. Rozkładając się na ławie dostrzegłeś nagle Ulli przemykającą przez salę i kierującą się schodami na górę. Młoda dziewczyna popatrzyła na ciebie i uśmiechała się zapraszając cię palcem wskazującym do siebie. Popatrzyłeś po towarzyszach – byli tak skupieni na Schultzu, że zupełnie tego nie dostrzegli. Ulli natomiast wbiegła na górę, zapewne chciała podziękować ci na osobności, tak sobie przynajmniej to tłumaczyłeś.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
MarcusdeBlack
Marynarz
Marynarz
Posty: 327
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 16:02
Numer GG: 10004592
Lokalizacja: Pałac Złudzeń

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: MarcusdeBlack »

Taranis

Asrai uważnie słuchał słów Schultz'a, każde słowo wydawało mu się gładkie i pełne emocji. Jak na osobę zdesperowaną, zbyt układnie ważył swoje słowa. Możliwe że po prawdzie miał przysłowiowy nóż na gardle, ale widać było że mówi tylko to co trzeba powiedzieć, ni mniej, ni więcej.
Z drugiej strony lekką ręką wyrzucić sto koron w błoto, byłoby głupotą, szczególnie dla poważanego kupca, którym z pewnością był Knopf.

W między czasie schował podane mu przez krasnoluda monety, które do tej pory leżąc na stole, swym błyskiem wabiły wzrok postronnych. Przyjął pieniądze bez słowa, nie chciał urazić krasnoluda, który zapewne z wyrzutem dzielił się dopiero co zdobytym majątkiem. Ponadto jego kieszeń potrzebowała szybkiego uzupełnienia.

Elf poprawił swój ciemnobrązowy płaszcz, który miał na sobie i splótł ręce skrywając czteropalcą dłoń. Możliwe że kupiec ma naprawdę dobre serce, może elf tylko nie potrzebnie się martwi. Już nie był pewien, lekka migrena nie udogadniała myślom kiełkować, a do tego ból w udzie, dawał o sobie szyderczo znać.
Obiecał sobie, że po tej rozmowie, zajmie się raną jak należy.

Taranis dopił swoje wino i z milczeniem wpatrywał się w malunek który pokazał Otto. Kiedy posłaniec Jurgena, skończył mówić, spojrzał z namysłem na towarzyszy, nie było wśród nich Vinnreda, ale po jego zmęczonej twarzy można było zgadnąć że wrócił do łóżka, zresztą był niemal pewny że mag się zgodzi podjąć ryzyko uwolnienia Margo.

Taranis chrząknął lekko, po czym nieco melodyjnym tonem, tak nieobecnym gdy ostatnio coś mówił do współbiesiadników, rzekł do nieznajomego.- Myślę że twój pan, musi bardzo kochać swoją córkę skoro nie wadzi mu utarg ze szlachetnie urodzonym. - Przerwał na chwilę, było mu obojętne jak kto się urodził pośród ludzi, nie bardzo się różnili, mieli przecież podobne pragnienia i lęki.
Ale wydawało się że Knopf podejmuje zbyt wielkie ryzyko, no chyba że jego motywacją naprawdę była ojcowska miłość. Elf spojrzał na chwilę na karczmarza, może tak jak on, martwi się o swoją córeczkę.

- Jeśli moi towarzysze zgodzą się wam pomóc, ja także dołączę do tego przedsięwzięcia. - Dokończył Taranis z wyraźnym elfim akcentem.
W myślach kołatały mu się tylko dwa pytania. W co się znów wpakował? I co ujrzy w mrocznej Sylvanii?
Miał szczerą nadzieję, że nie skończy się to kolejną bezsensowną śmiercią.
"Prawdziwych przyjaciół trudno jest znaleźć, lecz stracić ich jest bardzo łatwo."

Marcus jest okay. Marcusdeblack się dziwnie odmienia jako całość ;P.
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ouzaru »

Vinn

Opowieść była fascynująca, a ta cała Margo wcale nie taka piękna. Wyglądała na zapatrzoną w siebie pannicę, nawet by jej nie tknął. Co innego śliczną służkę... Westchnął cicho. Spojrzał się na Ulli i mało się nie zakrztusił, widząc jej spojrzenie. Czyżby już się lepiej poczuła? Takie podziękowania na osobności są niezwykle mile widziane, od razu się ożywił i lepiej poczuł. Dyskretnie wstał od stołu i udał się do karczmarza.
- Panie, mógłbyś mi dać łyżkę oleju? - zapytał się, gdy tylko gospodarz znalazł się w polu widzenia.
- Ależ oczywiście, panie von Shotten, nie ma najmniejszego problemu - odparł szybko i nalał mężczyźnie trochę oleju do małego kubeczka. - Czy w czymś jeszcze mogę pomóc?
- Tak, proszę nikogo nie wpuszczać do mnie do pokoju.

Gospodarz skinął głową zdziwiony, ale nie pytał o nic.

Vinnred niemal wpłynął po schodach, wbiegając po nich tak szybko i bezgłośnie, jak tylko umiał. Cicho otworzył drzwi do swego pokoju i zaniemówił, widząc dziewczynę siedzącą na jego łóżku. Zasłonił okno. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało i wstała, by coś powiedzieć, jednak Vinn przyłożył palec do jej ust i nie pozwolił szepnąć ani słowa. Wpatrywał się w te piękne, duże ciemne oczy i chłonął zapach włosów Ulli, ciesząc się tą chwilą. Odgarnął jej włosy z szyi, delikatnie musnął jedwabistą szyję ustami i pocałował ją. Przesunął dłońmi po ramionach młodej w górę, aż do obojczyków i zjechał w dół, na wiązanie bluzki i niespiesznie zaczął rozplatać rzemyki.
- Panie von Shotten…
- Mów mi po imieniu, czyli Vinn, dobrze?
– spojrzał jej w oczy, przerywając na chwilę pieszczoty. Odsunął ją od siebie na długość ramion, by po chwili mocno do siebie przytulić. W odpowiedzi skinęła głową i odchyliła lekko głowę do tyłu, dając się pocałować w usta.

Doskonale czuł każde drżenie jej ciała, szybki puls, ciepło i ten niesamowity zapach, który doprowadzał go do szału. Chciał ją całą tylko dla siebie. Starał się nie spieszyć, by miała okazję zaznajomić się z nową sytuacją, rozluźnić i zacząć się cieszyć tą chwilą razem z nim.
Usiadł na brzegu łóżka, przyciągając ją do siebie i pokierował tak, by usiadła na nim okrakiem. Zapewne w długiej spódnicy by było jej niewygodnie, więc pomógł dziewczynie, wkładając dłonie pod materiał i szukając wspaniałych ud. Z każdym dotykiem skóry Ulli czuł niesamowitą ekscytację, ledwo się powstrzymywał, by nie przyspieszyć. Chwilę błądził palcami po nogach i plecach służki, w końcu pocałował ją w usta i ich wargi splotły się w łapczywym tańcu. Młoda kobieta przymknęła oczy, dając się prowadzić starszemu mężczyźnie w każdym ruchu.

Sięgnęła dłońmi do jego twarzy i wkładając je pod kaptur, zdjęła mu go. Ujrzała poważnego, przystojnego i zadbanego maga, w którego oczach krył się tajemniczy blask, mądrość, uśmiech i ogromne doświadczenie. Spoglądał na nią łagodnie, jakby mówiąc, żeby się nie bała. Uśmiechnęła się do niego niepewnie i po chwili leżała przed nim bez gorsetu i spódnicy. Vinnred zdjął rękawiczki, nasmarował dłonie olejem i zaczął delikatnie wsmarowywać w piersi dziewczyny. Niemal od razu jej sutki zareagowały na dotyk chłodnych dłoni, kurcząc się i rozkosznie nadstawiając. Ulli skrzywiła się lekko.
- Przepraszam cię, zawsze mam zimne ręce. Obiecuję, że ci to szybko wynagrodzę... Nie wszędzie jestem taki chłodny - stwierdził, mrucząc do niej cicho i objął wargami lewy sutek. Czując jego ciepły, wilgotny i miękki język, zaczęła się rozpływać i bezgłośnie westchnęła. Widząc jej zadowoloną minę, prawą ręką zaczął wsmarowywać olej w łono Ulli. Robił to spokojnymi, powolnymi ruchami... z dołu do góry... Pozwolił, by łechtaczka w swoim tempie nabiegła krwią i powiększyła się, odsłaniając mu cały kwiat kobiecości.

Była trochę spięta, ale z każdą chwilą napięcie z niej uchodziło. Vinn wiedział, jak sprawić kobiecie wiele przyjemności i pomóc się rozluźnić. By nie czuła się wykorzystana, zaczął do niej mówić.
- Jesteś piękna, Ulli, dziękuję, że do mnie przyszłaś. To wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Obiecuję nie sprawić ci bólu, gdyby cokolwiek było nie tak, mów mi od razu, dobrze? - zapytał.
Gdy nieśmiało skinęła głową, odsunął się na chwilę od niej i pozostając w odległości "na wyciągnięcie ramienia", zrzucił z siebie ubrania. Nie był niesamowicie muskularny, ale miał ładną i zadbaną rzeźbę ciała. Gładka, jasna skóra kusiła swą delikatnością, a mocne ramiona obiecywały bezpieczeństwo i siłę, którą obroni ją przed wszystkim. Jeszcze raz nasmarował dłonie i położył się obok ślicznej dziewczyny, całując łapczywie jej usta. Jednocześnie sięgnął dłonią do łona Ulli i niespiesznie zaczął zagłębiać w niej środkowy palec swej dłoni. W pierwszej chwili zacisnęła się, jednak dość szybko zauważyła, że to nie boli i jest przyjemne. Z każdą minutą pieszczot coraz bardziej się rozluźniała, a gdy już była gotowa, by go przyjąć, Vinn niemal nie kontrolował i nie panował nad swoimi ruchami. Zawładnęła nim chwila pożądania...

Uklęknął przed nią i wsunął dłoń pod jej biodra, pomagając dziewczynie unieść pośladki do góry. Drugą dłonią wysmarował olejem główkę swej męskości i delikatnie przystawił do łona Ulli. Powolnymi, niespiesznymi ruchami delikatnie napierał, wchodził i wychodził, nie mogąc się jednak mocniej zagłębić. Służka oddychała szybko, trzymała dłonie na jego ramionach i wbijała mu paznokcie w skórę za każdym razem, gdy próbował w nią wejść. Jego żądze nakazywały mu skończyć to jednym szybkim ruchem, jednak nie chciał jej zadać bólu... Powoli, spokojnie, systematycznie się w nią zagłębiał. Patrzył dziewczynie prosto w oczy, uśmiechając się do niej łagodnie.
- Jesteś taka piękna, tu i teraz... - szepnął, pochylając się nad nią.
Gdy jego wargi dotknęły jej ust i zaczęła go całować, naparł mocniej i przy akompaniamencie lekkiego szczypania, wbił się w nią aż do samego końca.

Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, na chwilę zamarła i tylko mocniej wbiła mu paznokcie w ramiona. Chciała coś powiedzieć, jednak skutecznie zajął jej usta, penetrując je głęboko swym językiem. Dziewczyna jęknęła cicho, gdy zaczął się systematycznie poruszać.

* * *

- Byłaś wspaniała... - zamruczał, tuląc do siebie i całując w czoło nagą dziewczynę. Oboje byli mocno zgrzani, ona oddychała szybko i miała takie rumieńce na twarzy, jakby ją ktoś bił po policzkach.
- Ale ja nic takiego...
- Cii, byłaś cudowna, dziękuję ci - rzekł spokojnie, przekręcając ją na plecy. - Pozwolisz? - zapytał, dłonią rozchylając jej uda.
- Tak, ale co..?
Przesunął językiem po rozgrzanej i wymęczonej kobiecości Ulli. Czując jej wspaniałe soki i krople krwi na podniebieniu, ledwo się opanował, by się na nią znów nie rzucić.
- Zostań tu i odpocznij, ja muszę porozmawiać z twoim ojcem i moimi towarzyszami, dobrze?
- Ale chyba mu pan nie powie?
- Pan?
- Vinn, przepraszam
- odparła skruszona. Spuściła wzrok, by po chwili spojrzeć mu w oczy rozbawiona. Pogładził ją dłonią po policzku, szybko się ubrał i z bólem serca opuścił swój skarb.

* * *


- Karczmarzu, masz wspaniałą córę. Gdybym tylko mógł, zabrałbym ją ze sobą, choć pewnie nie wyrazisz na to zgody? - zapytał. - Nazywam się Vinnred von Shotten, posiadam dwie posiadłości i jestem w drodze do mej ciotki, która posiada liczne ziemie w Sylvanii. Gdyby twa córka mnie zechciała, chciałbym ją za rok poślubić...


[Mam nadzieję, że błędów nie ma, bo trochę duże tego wyszło i nie chce mi się czytać ;) Vinnred jest już na dole, jak ktoś ma do niego sprawę, to niech podejdzie do gospodarza :P]
Obrazek
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Acid »

Throrgrim

Khazad kończył właśnie śniadanie, gdy Schultz skończył mówić. Opowiastka była całkiem zgrabnie ułożona, choć pewnie – jak to zwykle bywa – nie dowiedzieli się wszystkiego. Propozycji nowej przygody weteran z reguły nie odrzucał, zwłaszcza gdy można było się i zabawić, i zarobić. Jednak gdy człowiek zaproponował sto koron do podziału, Throrgrim niemal zakrztusił się chlebem. Podróżował przez Sylvanię kilka razy i wiedział, co za warunki tam panują.

- Sto koron? Chyba sobie jaja z nas robisz. - zmarszczył groźnie brwi. - Bywałem już na tych ziemiach i wiem jak tam jest niebezpiecznie, a ty chcesz, żebyśmy za dwadzieścia pięć koron na głowę nadstawiali swoje dupska? Nie ma mowy – dajesz dwieście do podziału teraz, kolejne sto jeśli przywieziemy dziewuchę. Jeśli się nie zgadzasz, to poszukaj sobie innych chętnych na wyprawę do Sylvanii... Na tym zadupiu życzę powodzenia.

Krasnolud rozsiadł się wygodnie na stołku i założył ręce na piersi. Czekał teraz na ruch Schultza – skoro był pachołkiem tego kupca Knopfa, z pewnością nauczył się przy nim, że zwykle nie oferuje się tyle, ile jest się w stanie naprawdę dać. Tarczownik i tak zamierzał ruszyć w tamtym kierunku, ale nie zaszkodzi podbić cenę, wszak to oni mieli ryzykować, a jeśli już to robić, to za godne pieniądze. Throrgrim rozejrzał się po sali, gładząc swą brodę i dopiero teraz zauważył, że przy stole nie ma Vinnreda.

- Gdzie ten człeczyna znowu polazł? - rzucił na głos. - My tu interesy obgadujemy a on się szlaja nie wiadomo gdzie. Jak zwykle... Co za typ. – krasnolud pokręcił głową, a następnie spojrzał na chudzinkę. - I jeszcze jedno... A co, jeśli dziewucha z własnej woli pojechała z tym Wolfsheim'em czy jak mu tam? Skoro się kochali, mogli być w zmowie i ukartować porwanie, nie? - Throrgrim pogładził się po brodzie.

Oczekując na odpowiedź i decyzję Schultza, dostrzegł przy barze Vinnreda, rozmawiającego o czymś z gospodarzem. Jak na oko krasnoluda czarodziej zadziwiająco szybko wracał do formy...
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Serge »

Vinnred

Gospodarz, do tej pory polerujący kufle, słysząc twoją propozycję podniósł nagle głowę do góry i spojrzał na ciebie podejrzliwie. Widziałeś, że był wyraźnie zaskoczony tym co usłyszał.

- Panie, dzięki ci żeś ją uratował wczoraj, ale ona za młoda jeszcze na ożenek, na chłopów ma jeszcze czas. Poza tym gdzie ja znajdę teraz takiego pracownika? Ulli rzetelna jest, pracowita, to prawdziwy skarb. A tak w ogóle, to ledwo żem ją odzyskał z objęć śmierci, nie chcę jej w świat puszczać, zwłaszcza do Sylvanii. Wybacz, panie, ale nie zgadzam się... - Albrecht wrócił do czyszczenia kufli. - Z panem już wszystko w porządku? Mam nadzieję, że spało się dobrze? - szybko wyczułeś, że karczmarz próbuje jak najszybciej zmienić temat rozmowy.

Drużyna przy stoliku


Schultz przejechał ręką po swym zmarszczonym czole, popatrzył na was i ostatecznie zatrzymał wzrok na Throrgrimie.

- Twardy z ciebie negocjator, mości krasnoludzie. Pójdźmy więc na kompromis – zapłacę wam teraz sto pięćdziesiąt koron, czyli wyjdzie po trzydzieści na głowę, a resztę dopłacę, gdy Margo dotrze cała i zdrowa do Wurtbadu. Co wy na to?

- A co, jeśli dziewucha z własnej woli pojechała z tym Wolfsheim'em czy jak mu tam? Skoro się kochali, mogli być w zmowie i ukartować porwanie, nie?

- Istotnie, tak mogło się zdarzyć. – powiedział spokojnie Schultz. - Jednak to jest nieważne – czy została porwana, czy sama uzgodniła to ze swoim kochankiem, mój pan chce mieć ją z powrotem w domu i dlatego chcę was wynająć. Jeśli zgadzacie się na ustaloną przeze mnie kwotę, wypłacę ją wam i możecie zabierać się do pracy. - mężczyzna założył nogę na nogę oczekując waszej reakcji.

[Mały przerywnik między Waszymi postami w odpowiedzi na pytania Vinna i Throrgrima. Wciąż czekam na posty Nin i Uro.]
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [WFRP 2.0] Ostatni Tabor

Post autor: Ouzaru »

Vinnred

- Dlatego za rok chciałem ją poślubić... Wrócę tu i zapytam ponownie... Byłbym dla niej bardzo dobrym mężem - mruknął cicho. - Mimo wszystko dziękuję.
Nieco podłamany na duchu skinął karczmarzowi głową i niechętnie powłóczył nogami do stolika. Do jego uszu dotarło coś o trzydziestu na głowę, ale nie za bardzo był w temacie, więc tylko bez słowa usiadł na swoim miejscu. Narzucił kaptur i ponownie schował swą twarz przed towarzyszami. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyciągnął piersiówkę, z której pociągnął solidny łyk. Od razu na jego bladej twarzy pojawiły się kolorki.
- Dobra, gdziekolwiek idziemy, cokolwiek mamy robić, ja się zgadzam - stwierdził i machnął niedbale ręką. Wtedy zauważył pieniądze, które rozdzielił krasnolud. - Eee... nie obraź się, towarzyszu, lecz nie przyjmę tego. Winien ci jestem za uratowanie życia.


[To ja też krótko :P]
Obrazek
Zablokowany