[Warhammer] Exodus

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: mone0 »

Hieronimus

Nie był przygotowany na taką podziękę. Pierwszy raz w życiu doświadczył takiej okoliczności. Patrzył tylko na rodzinę radującą się, że są cali i zdrowi. "Ciekawe jak długo ten fort zostanie w całości", czarne myśli wróciły do niego, gdyż taka mała liczba stworów zdawała się być tylko zwiadem. Zdawał sobie sprawę, że należy jak najszybciej opuścić to miejsce. Jedyna droga prowadząca do tego zapuszczonego w dziczy miejsca z dużym prawdopodobieństwem stanowiła poważne niebezpieczeństwo. Oczekiwanie na pewną śmierć nie wydawało się rozsądne w opinii Hieronimusa. Nie wiedział jednak w jaki sposób ma to powiedzieć tym wszystkim ludziom. Żyli tu od dawna i zapewne nie chcieli rozstawać się ze swoim dobytkiem. Czy w obliczu niebezpieczeństwa opuszczą to miejsce nie zważając na to? Pozostawał w zamyśleniu. "Kto byłby w stanie pomóc mi przekonać tych ludzi? Strażnik dróg wydawał się mieć dużą charyzmę, ale nie bardzo mogę mu ufać, w końcu jestem przestępcą. Kapłan też wydawał się odpowiedni, gdyby..." właśnie występki Goldsteina nie dotyczyły świętokradztwa.

Wtem jego uwagę zwrócił krasnolud. Chciał koniecznie udać się za bramę w celu zbadania okolicy. "Może on byłby odpowiedni?" - zastanawiał się.

- Hej przyjacielu! Poczekaj chwilę! Chyba nie chcesz sam opuszczać bezpiecznego miejsca wewnątrz palisady?!
W dalszym ciągu zastanawiał się co ma rzec do przedstawiciela starej rasy. Po powrocie miał zamiar porozmawiać z rodziną, do tego czasu powinna ochłonąć.
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
QuartZ
Pomywacz
Posty: 33
Rejestracja: poniedziałek, 12 stycznia 2009, 22:07
Numer GG: 1552322
Lokalizacja: 431B

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: QuartZ »

Usłyszawszy to Karan rzucił patrząc jak zwykle kilka stóp obok rozmówcy.

- Karan nie ma przyjaciół. Z Karanem rozmawiają tylko zmarli. Ja bym się wewnątrz palisady i tak nie czuł dobrze, skoro paskudy czegoś tam szukały. Sprawdzić trzeba, a mi do śmierci bliżej niż wam, na mnie tam tylko znajome dusze czekają.

Kopnął z całej siły wrota i kolejny raz warknął do strażnika.

- Otwierać!
Ostatnio zmieniony niedziela, 1 lutego 2009, 20:50 przez QuartZ, łącznie zmieniany 1 raz.
"Obserwujemy ciekawe zjawisko: bełkot jako środek porozumiewawczy między ludźmi."
Stanisław Jerzy Lec,
On na pewno wiedział o przyszłości internetu - jasnowidz!
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: Szasza »

Faustmann

Otarł zimny pot z czoła. Rozejrzał się, by oszacować straty. Poza konającym strażnikiem, wszyscy przeżyli. To naprawdę świetny bilans. Widocznie zwierzoludzie nie spodziewali się obrony z ich strony. Ich błąd. Dopiero gdy opadła adrenalina, Faustmann poczuł ból, będący następstwem walki. Zacięcia i obicia domagały się opatrzenia. Zapewne nie u niego jedynego.
- Przynieście bandaże, szmaty i alkohol! Zajmę się rannymi!- Wykrzyczał, skazując się na przynajmniej godzinę ślęczenia nad poranionymi wieśniakami.
Przyszła pora na spełnienie swojej powinności wobec umierających. Od pobytu na północy robił to wręcz machinalnie. Umierający ludzie tak często przewijali się przez jego ręce, że sam akt śmierci stracił dla niego całą grozę i tajemniczość.
Podparł głowę strażnika, tak aby nie wytracał resztek sił, podnosząc się. Pewnie chwycił jego rękę dłonią, na której wcześniej zawiesił amulet z symbolem swego pana.
-Dzielnie walczyłeś i drogo sprzedałeś swoje życie. Choć zginiesz, nim zajdzie słońce, wiedz, że twoje imię zostanie zapamiętane przez tych ludzi jako imię bohatera. Jak się zwiesz?- Po usłyszeniu odpowiedzi i znieczuleniu konającego otrzymanym alkoholem powiedział:- Wraz z ocalonymi za twoją ofiarą zapewnię ci godny pochówek i modlitwą odprowadzę do wiecznego królestwa mego pana. Zanim jednak to uczynię, powiedz czy jakieś grzechy trzymają cię na tym padole? Jeśli tak, to możesz mi je wyznać, a zostaną przynajmniej po części odpuszczone.
Doświadczenie nauczyło młodego Morrytę, że w chwili śmierci ludzie stają się szczególnie skorzy do wyznań. Nie mogą już nic zmienić, ani niczego naprawić, więc chętnie zawierzają obraz życia przesuwającego się przed oczami sługom bożym. Chłopak miał nadzieję, iż pogrzeb starca i wojaka będzie ostatnim, jaki będzie miał odprawić w tym przeklętym miejscu. Ta wszechobecna śmierć była już zbyt przygnębiająca. Akolita postanowił niezwłocznie udać się na południe, by dokończyć swej próby i objąć pieczę nad jakąś nic nie znaczącą świątynią, usytuowaną gdzieś w cichych, wiejskich terenach Imperium, aby tam znaleźć spokój, zapominając o koszmarach północy, nieumarłych i całej tej szopce.
Obrazek
No Name
Bombardier
Bombardier
Posty: 676
Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: No Name »

Hannes

Po przyjęciu tych wszystkich podziękowań i innych w gruncie rzeczy nic nieznaczących słów, starał się nie rzucać w oczy. Doprowadził konia do barierki przed chatą. Po gładził go po grzywie i przywiązał. Ciemnobrązowy rumak był jego jedynym przyjacielem ostatnimi dniami, a może i tygodniami. W amoku walki, czy też bardziej ucieczki, łatwo było stracić rachubę.
Spojrzał w stronę kapłana zajmującego się strażnikiem.
„Znów mi się udało...” - Nie wiedzieć czemu nie był z siebie zadowolony, lecz na widok rannego wcale nie obudził się w nim heroizm. Wręcz przeciwnie, czuł potrzebę dalszej ucieczki, nie chciał tu długo zabawić. Tylko jak i gdzie?
Przed bramą zauważył krasnoluda i mężczyznę którego wcześniej widział na polu walki. W obronie fortu ich pomoc była nieoceniona, jednak... Wydawali się mu jacyś podejrzani. Obydwaj sprawiali wrażenie jakby ukrywali coś wewnątrz siebie. Szczególnie Khazad wzbudzał strach, wyglądał na obłąkanego. Hannes nie wątpił w jego lojalność, jednak ciarki go przechodziły na myśl że i on mógłby tak skończyć.

Wkroczył do chaty z uchodźcami i usiadł na ziemi, w kącie, opierając się o ścianę. W końcu według pierwotnego planu, to miejsce było jedynie ciepłym schronieniem, do krótkiego odpoczynku. Nie miał zamiaru nikomu pomagać, ale stało się, trudno. Miał nadzieję że już nikt więcej nie będzie go niepokoił (choć w głębi duszy wiedział że są to złudne marzenia).
Załadował jeszcze pistolet i położył go na sobie, umiejscawiając na nim dłoń. Lubił to urządzenie, pozwalało błyskawicznie, i skutecznie odstraszyć nieproszonych gości.
Tak też zmrużył oczy i starał się mimo panującego na około poruszenia, nieco odpocząć.
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"

May the Phone be with you!
Tadeus
Majtek
Majtek
Posty: 144
Rejestracja: środa, 6 sierpnia 2008, 20:48
Numer GG: 0

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: Tadeus »

[Karan]

Drugi ze strażników, słysząc ryk krasnoluda, oddalił się niechętnie od błogosławionych przez kapłana zwłok i podszedł do bramy.

- Matthias był dobrym żołnierzem - wycedził, oglądając się za siebie na martwego przyjaciela - oby tam, gdzie teraz się udał, było lepiej niż tutaj.. - A ty - zawahał się - wy.. Panie.. uważajcie na siebie - ciemno już, ręki przed nosem nie widać, baczcie, co by was jakiś szyp z krzaków nie ugodził. Dość już dzisiaj mamy martwych - po wypowiedzeniu tych słów, stękając głośno z wysiłku, przesunął zasuwę i uchylił lekko wrota bramy.

- Idźcie i wracajcie szybko. Ludzie się będą o was lękać, a zmartwień nam nie brakuje.

Przecisnąłeś się przez szczelinę i ruszyłeś w stronę trupów, różniących się swoją czernią od wszechobecnej szarości nocy. Zadziwiające, jak szybko zaczęły gnić.. jakby rozkład od zawsze się w nich czaił i tylko czekał na oswobodzenie. Na wielu z nich żerowały już chmary owadów.. smród był niesamowity. Większość miała przy sobie jedynie starą wyszczerbioną broń, gdzieniegdzie pokrytą wyrytymi nieudolnie, plugawymi symbolami swoich mrocznych bogów. Poza bronią, twój krasnoludzki, przywykły do mroku wzrok, pozwolił ci zauważyć rożne ozdoby. Głównie naszyjniki z zębów i kości. Na niektórych, co parę "koralików" dało się zauważyć złote i srebrne pierścienie, zrabowane pewnie w czasie ataków na ludzkie siedliska. Jedynie zwierzoczłek przewodzący bandzie, potężny byk, obecnie leżący w kałuży własnej juchy, z dziurą wielkości pięści w czaszce i wykręconą pod dziwnym kątem nogą, miał coś wyjątkowego. Dziwnie połyskujący amulet o konturach ośmioramiennej gwiazdy. Opalizował złowrogo, pochłaniając z otoczenia resztki słabego, księżycowego światła. Jego krańce pokryte były nieznanymi ci runami.

Obchodząc palisadę dookoła i zapuszczając się parę kroków w las, nie odnalazłeś niczego podejrzanego. Z drugiej strony, w tak słabym świetle, nawet ty nie byłbyś w stanie dostrzec czającego się głębiej w lesie wroga.
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: mone0 »

Hieronimus

Ruszył niezwłocznie za krasnoludem, ledwo widział jego plecy. Słuch nie zawodził go tak, jak jego oczy. Kroki Karana były wyraźnie słyszalne, co pozwoliło na podążanie za nim. W końcu przystanął, tak też zrobił Hieronimus.
- Hej, brodaczu. - zaczął szeptać w jego stronę.Czego konkretnie szukasz? Chyba nie zamierzasz grabić tych przeklętych zwłok?
"To chyba nie był dobry pomysł, by udać się za nim. Miał tylko zbadać to miejsce przy palisadzie, a tymczasem buszuje wśród zwłok. Coś mi mówi, że trzeba wracać do fortu. Nie będę już nigdy bezcześcił zwłok - tak obiecałem sobie i memu panu Sigmarowi."

Goldstein bardzo ostrożnie wraca do fortu.
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
QuartZ
Pomywacz
Posty: 33
Rejestracja: poniedziałek, 12 stycznia 2009, 22:07
Numer GG: 1552322
Lokalizacja: 431B

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: QuartZ »

Karan

"Powoli, powoli i zbierze się miarka" - Myślał sobie krasnolud zbierając błyskotki od trupów. Nawet teraz, kiedy trwała inwazja znajdą się amatorzy świecidełek skłonni za kilka pierścieni pomóc, albo dać się wynająć.

- Ja bym nie grabił, gdyby nie było trzeba. Popatrz kochany, popatrz.

Dobył jednego z zabranych z wieży mieczy i ostrożnie podniósł na nim amulet. Był wyjątkowo imponujący jako błyskotka żeby mieć jakąś wartość, ale im dłużej krasnolud na niego patrzył tym mniej chciał go ze sobą zabierać. "Kapłan będzie wiedział" - Pomyślał - "Oni mają zboczenia do takich rzeczy, oni wiedzą niepotrzebne rzeczy tylko po to żeby czasem się okazało że niepotrzebne nie są".

Został jeszcze chwilę przeszukując co tylko się dało, ale nie za długo. Zawrócił za nieznajomym, żeby porozmawiać. Już całe lata nie rozmawiał z nikim, chyba że właśnie "wyganiano go" z głośnymi krzykami i zwoływaniem pościgu z cmentarza, gdzie kopał. Jeszcze rzadziej zdarzało mu się nawet wejść do odpowiedniego sklepu po mapę, ale to było już wyjątkowo dawne wspomnienie.

Karan:
Dlaczego poszedłeś z Karanem? Karan wyrzutek, nikt nie płacze jak Karana zabiją.

Hieronimus:
Ach, jakoś tak wyszło. Pewnie z jako jedynym mogę porozmawiać, chodzi o to, żeby wycofać się z tego "fortu". Trzeba przekonać ludzi do jak najszybszego opuszczenia tego miejsca. - Pociągnął nosem, po czym przetarł rekawem.

Karan:
Chciało by się uciec, pewnie że by się chciało. Karan zna, pamięta z map jakie widział, że jest gdzie uciekać. Nie uda się.

Hieronimus:
Jest aż tak źle? Wiem, że jedyna droga jest nie do przejścia. to przez te plugastwa.

Karan:
Nie plugastwa są tutaj przeszkodą kochany, plugastwa są czasem przyjemniejszym wyjściem.

Hieronimus:
To w takim razie co gorszego może nam grozić?

Karan:
Tunele. Tunele równie martwe, jak groby które rozkopywałem. Tunele równie martwe, jak ich budowniczowie. Nie tak daleko, jeśli potrasisz się przemykać. Nie daleko wcale.

Hieronimus:
A dokądże to one prowadzą? W góry? Może uda nam się dotrzeć nimi do Middenheim?

Karan:
Tunele? Hahaha ... haha ... - Krasnoluda ogarnął obłąkańczy śmiech - Tunele w górach się zaczynają, nie znam ich. Znam miejsce z mapy, jaką kiedyś miałem w rękach. Wieśniacy nie przejdą, nie wszyscy. Dzieli nas od nich las Cieni, dużo lasu cieni.

Hieronimus:
Skoro miałeś mapę to może były tam jakieś wskazówki co do szerokości i wysokości tych tuneli? Nie mogą przecież być aż tak wąskie, żeby się nie prześliznąc? Jedno co mnie przeraża to las cieni i daleka droga do tych tuneli

Karan:
Karan nie wie. Karan wie o tunelach, nie wie o nich nic więcej niż to, że tam są. Na pewno zniszczone najważniejsze przejścia. Nie chcieli na pewno wpuścić tych paskud do środka, a przecież na pewno się wycofali już dawno. Góry bronią się lepiej, niż krasnolud w tunelu. Na zczęście nic nie jest zamykane na zawsze.

Hieronimus:
Na górnictwie sie nie znam, a odkopanie ich zajęło by nam zbyt dużo czasu. No cóż myślałem, że znajdziemy jakieś wyjście z tej sytuacji, jednakże raczej do niczego sami nie dojdziemy. Pozwolisz, że zapytam - czymże się parasz krasnoludzie?

Karan:
Czymże się Karan zajmuje pytasz? Karan zajmuje się poszukiwaniem. Karan szuka swoich braci, Gorina i Tarana. Wiele lat już upłynęło, kiedy przestali pisać. Przecież mieli napisać! Znaleźli klucz, podziemia miał jakieś otwierać. Przestali pisać, kiedy ścigali ich przez Ostland do Kislevu. Nie napisali, nie napisali już wcale. Może pościg, pościg mógł ich dogonić. Karan teraz szuka w Ostlandzie czy w grobie jakimś może nie znajdzie brata, albo obu. To już chyba ponad 30 lat, prawda Gorinie kochany?

Hieronimus:
Przeszukujesz groby? Przecie to zakazane. - Oburzył się Hieronimus. - Nie martw się, nie powiem nikomu, sam tym się parałem, póki Pan Mój Sigmar na dobrą ścieżkę mnie nie sprowadził. Jego nauka okazała się moim wybawieniem, jednakże nie wszycy w to wierzą i oskarżają mnie o inne zbrodnie, dlatego tu jestem. Ale wieści szybko się niosą, więc muszę uważać z kim o tym rozmawiam. Klecha i strażnik nie mogą się o tym dowiedzieć, bo byłbym stracony. - Czuł, ze mógł się otworzyć przed członkiem starej rasy.

Karan:
Dzisiaj chyba prawo przestało mieć resztki sił, prawo w casie wojny umiera równie szybko jak walczący na jej frontach. Karana z resztą i tak już życie nie interesuje od kiedy umarli stali się jedyną rodziną. Karana mogą wieszać, może tak łatwiej będzie szukać braci.

Hieronimus:
Może i masz rację krasnoludzie. Życie jednak cennym darem jest i nie warto go marnować, gdy jest szansa by dokończyć dzieła swych braci.

Karan:
Trzeba znaleźć najpierw. Trzeba najpierw znaleźć, żeby dokończyć. Karan w tych czasach nie ma gdzie szukać. Za dużo nowych grobów, za mało ludzi co pamiętają zastało. Chociaż z drugiej strony Karan chyba ma w sobie coś z braci. Następnym razem Karan pójdzie przez las, Karan chce zobaczyć te tunele.

Hieronimus:
Jeżeli nie będzie innego wyjścia to możesz na mnie liczyć, cenię swe życie, a nie sądzę, że tu w najbliższym czasie będzie bezpiecznie.

Karan:
Chyba nigdzi nie będzie. Nie teraz. Powiedz teraz Karanowi co chciałeś zrobić z wieśniakami?

Hieronimus:
Wyprowadzić ich stąd oczywiście, w bezpieczne miejsce tak mi się wydawało, póki nie uświadomiłeś mi, że wszędzie jest niebezpiecznie.

Karan:
Trzeba wyruszać, trzeba iść choćby do najbardziej beznadziejnego celu.

Hieronimus:
Zobaczymy co reszta na to. Trzeba się dowiedzieć czy ci uchodzcy nie widzieli więcej tych potworów. Może było ich więcej? Na mnie możesz liczyć - Niesmiało klepnąl krasnoluda w plecy.

Karan:
Śladów ja bym nie zobaczył, Karan nie jest tropicielem. Lepiej żeby nie było ich tutaj za dużo. Las Cieni ze swoimi chyba sobie poradził. Chyba czas wracać do reszty. Nikt tutaj nie wybrał sobie jeszcze nagrobka przecież.

Hieronimus:
Ja też nie zamierzam - brak tu kamienia - uśmiechnął się szczerze. Wracajmy więc.
"Obserwujemy ciekawe zjawisko: bełkot jako środek porozumiewawczy między ludźmi."
Stanisław Jerzy Lec,
On na pewno wiedział o przyszłości internetu - jasnowidz!
Tadeus
Majtek
Majtek
Posty: 144
Rejestracja: środa, 6 sierpnia 2008, 20:48
Numer GG: 0

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: Tadeus »

[Hannes]

Starałeś się czuwać, jednak ostatnie wydarzenia były zbyt dużym obciążeniem dla Twego wyczerpanego ciała. Gdy tylko przymknąłeś oczy, zapadłeś w twardy, głęboki sen...

Obudziło cię przeszywające zimno. Otworzyłeś oczy i rozejrzałeś się po wnętrzu. Po uciekinierach nie było śladu. Chata była cicha i absolutnie pusta. Odruchowo chwyciłeś za broń ale dotykiem napotkałeś tylko powietrze. Włosy zjeżyły ci się na plecach, serce zabiło mocniej. Ostrożnie uniosłeś się i wyjrzałeś przez okno. Całe wnętrze fortu zatopione było w gęstej, szarej mgle.

Wyszedłeś na zewnątrz. Mgła wydawała się kleista i nieprzyjemnie drażniła skórę. Gdzieś w oddali dostrzegłeś szarawe zarysy jakiejś osoby. Krzyknąłeś, licząc, że ktoś ci odpowie. Twój głos rozwiał się jednak gdzieś wśród mgły, przepadając w oddali. Ruszyłeś przed siebie. Z każdym krokiem kształt stawał się coraz wyraźniejszy. W końcu pojąłeś do czego zmierzałeś. Ciało sierżanta, który prowadził twój oddział, unosiło się 2 łokcie nad ziemią, nabite na gruby, okrwawiony pal. Twarz miał wykrzywioną w wyrazie przerażenia.. i.. zdziwienia? Tak pamiętałeś to. Taki sam wyraz twarzy miał, gdy rzucając się na wroga, odwrócił się i zauważył, iż nie ma cię wśród innych.

Rozejrzałeś się. Wszędzie z mgły spoglądały na Ciebie martwe oblicza towarzyszy z oddziału. Stałeś w samym środku okręgu złożonego z nabitych na pale ciał.

Usłyszałeś kroki...

Coś szło do Ciebie przez mgłę, szurając nogami w żwirze. Spiąłeś się, stając w pozycji obronnej, gotowy do ucieczki. Po chwili z mgły wyłoniła się mała postać. Okazał się nią dzieciak, którego dzisiaj uratowałeś. W opuszczonej dłoni trzymał nóż. Stanął 5 kroków od Ciebie, unosząc głowę i obejmując cię spojrzeniem swoich dużych, piwnych oczu.

-.. uciekłeś..- przemówił metalicznym głosem - ale twój pal na ciebie czeka.

Poczułeś okropny, paraliżujący ból. Spojrzałeś w dól. Ostrze noża tkwiło po rękojeść w twoim brzuchu.. po ubraniach ciekła szeroka struga czerwieni, barwiąc już ziemię u twoich stóp.

Obudził cię płacz.

Wszyscy

Dzieci uchodźców nagle obudziły się z głośnym płaczem. Morrslieb, ponury księżyc chaosu, wynurzył się zza swego srebrnego brata, zalewając okolicę zgniłozielonym światłem. Przez moment wydawało wam się, że olbrzymie wyżłobienia na jego powierzchni ułożyły się w szeroki, złośliwy grymas. Dzieci przyległy do swoich matek. Najwyraźniej senne widziadła nadal je prześladowały, bo zaczęły panicznie i niezrozumiale krzyczeć, zalewając się łzami.

Wszyscy mieliście wrażenie, że słyszycie wokół siebie dziwne głosy. Ponure zawodzenie, szepty, histeryczny śmiech. W pewnym momencie zdawało wam się, że na granicy wzroku dostrzegacie szare postacie, kryjące się w zabarwionym zielenią mroku.
Obrazek Po paru chwilach widziadła rozpłynęły się w cieniu, z którego powstały.

Wtedy rozpętała się burza. Na wschodzie i północy potężne błyskawice rozcięły nocne niebo. Z każdym dudniącym gromem, zdawały przesuwać się dalej na południowy wschód. W końcu spotkały się i burza osiągnęła apogeum. Potężne pioruny raz po raz uderzały w jeden, niewidoczny dla was za górami, punkt, wstrząsając rzeczywistością.

Wielu już to przypuszczało ale powiedział to strażnik:

- To Wolfenburg, stolica prowincji - wycedził - a w jego oczach pojawiło się przerażenie.

Zaledwie chwile później, wszędzie na północy i wschodzie, niebo rozświetliły łuny potężnych pożarów. Ostland płonął.
Ostatnio zmieniony środa, 4 lutego 2009, 00:05 przez Tadeus, łącznie zmieniany 1 raz.
No Name
Bombardier
Bombardier
Posty: 676
Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: No Name »

Hannes

W momencie otwarcia oczu, Hannes zszokowany, mimowolnie zaczął głęboko oddychać. Obrócił się na bok wypuszczając z ręki broń. Nie otrząsną się jeszcze ze strasznego snu, kiedy inni uchodźcy opuszczali budynek. Przetarł oczy dłonią.
„Bogowie, oni wszyscy nie żyją, kiedy ja... Nie dany mi jest spokój i odpoczynek, powinienem tam zostać i zginąć razem z nimi, nie mam prawa do normalnego życia, gdy zdradziłem swą rasę, swój naród, swych towarzyszy...”
Oddech się uspokoił, otworzył mocno zamknięte oczy, zacisnął pięść i uderzył nią w podłogę.
„Weź się w garść, to tylko sen. Oni i tak by zginęli, a ja wciąż mam szansę uciec. Na co mi honor i bohaterstwo, kiedy stracę swój żywot, lub chociażby zdrowy rozsądek. W końcu nie chciałbym stać się taki jak tamci z północy. Wciąż jestem młody, całe życie jeszcze przede mną. Ech... Czas się stąd zabierać. Niech pomyślę...”
Przeanalizował w głowie swe położenie i pobliski teren. Nie używał map, wszak nie chciał powierzać swego życia jakiemuś niezaufanemu skrawkowi papieru.
„Gdziekolwiek bym nie poszedł, nie obejdzie się bez zagrożeń. Muszę znaleźć odpowiednich ludzi, sam byłbym skazany na pewną śmierć.”
Po chwili powstał, schował pistolet z powrotem za pas i ruszył z podniesioną głową na zewnątrz. Zatrzymał się przed chatą i rozejrzał, najpierw po niebie, a później po zgromadzonych uchodźcach.
- Wiadomym jest że dłużej już nie możemy się czuć bezpieczni w tym forcie. - Powiedział donośnym głosem, tak aby wszyscy słyszeli – Chciałem zaczekać do rana ale widzę że nie będzie nam dane wypocząć tej nocy. Słuchajcie uważnie nieszczęśni uciekinierzy! Mam zamiar, z wami lub bez was, przedostać się do bezpiecznych terenów w głębi imperium, za Górami Środkowymi. Znam trakty imperium i niestety muszę was zmartwić. Jedyna uczęszczana droga prowadziła przez Wolfenburg, który zapewne zalewany jest teraz przez armię chaosu... Jednakże! Znalazłem dwa inne wyjścia z naszej sytuacji. Pierwszym jest stary szlak kupiecki z Penzfin, poprzez góry. Problem leży w tym że o tej porze roku zalega tam śnieg, a i sama okolica jest wyjątkowo zdradziecka. Innym rozwiązaniem może być, Las Cieni. Nie dawno słyszałem pogłoski że prowadzi przez niego bardzo stara i zapomniana droga na zachód. - Ściszył nieco głos – Co do tego pomysłu jednak nie jestem przekonany i szczerze mówiąc wolę przeprawiać się przez góry. Nikt nie wie co czai się w niezbadanych ciemnościach tutejszej puszczy. Zresztą sam fakt że teoretycznie najprostsza droga na zachód jest od lat nie używana, daje do myślenia... Cokolwiek nie wybierzecie, prosto nie będzie i zapewne nie wszyscy dotrwamy do końca naszej podróży. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach, nie musi mi towarzyszyć, jednakże tylko razem będziemy w stanie przeżyć to piekło.
Jak na tak młodego osobnika, bardzo odważnie wygłaszał przemówienia, nie robiąc przy tym z siebie głupca. Rozglądając się po zgromadzonych, czekał na reakcję.
„Wstawiennictwo kapłana mogło by być bardzo przydatne. Tak samo chętnie bym widział u swego boku tego krasnala i jego kolegę. Co prawda nie do końca im ufam jednak wiem że w boju radzą sobie całkiem nieźle. Reszta zapewne będzie bardziej ciężarem niż pomocą, ale przecież im nie odmówię...”
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"

May the Phone be with you!
QuartZ
Pomywacz
Posty: 33
Rejestracja: poniedziałek, 12 stycznia 2009, 22:07
Numer GG: 1552322
Lokalizacja: 431B

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: QuartZ »

Karan

Nie złapał zbyt wiele snu. Obchód pobojowiska i pulsująca aura znalezionego amuletu nie dawały mu spać. Mimo to sam fakt odpoczynku znaczył już wiele. Sen, czy nie.

"Muszę znaleźć sobie wygodniejsze sianko, na sianie dawno już głębokim nie spaliśmy. Dlaczego nie możemy się wyspać, kiedy zawsze się przecież dało. Nieuczciwe dla nas czasy, nieuczciwe." - Myślał sobie. Zmęczony robił się nieznośny i pewnie nie osiągnął jeszcze nawet szczypty swoich możliwości, jednak mimo to wychodziła ona z niego już teraz.

Kiedy już znalazł się na zewnątrz przez chwilę wpatrywał się z wszystkimi w pokaz świateł na niebie, wyjątkowo brutalny i makabryczny w skutkach pokaz siły przeciwnika. Ostudziło to trochę jego temperament, może po prostu przyćmiło jego własne problemy i dziwactwa. Wtedy odezwał się ten młodzieniaszek. W głowie natychmiast pojawiła się jedna myśl.
"Młodość zabiera czasem więcej żyć, niż starość. Głupiś ty, oj głupi. Całkiem jak Karan był kiedyś."

- Ja bym Ci chłopcze powiedział, żeś głupi. Ja bym Ci nawet wytłumaczyć spróbował, że góry okute śniegiem tą porą sprawdzą się lepiej niż setka murów i setka fos. Jeśliś gotów ruszyć teraz w szlak bez prowiantu, bez ciepłych płaszczy i zmęczony walką, to proszę Cię wyjaw mi najpierw jak wielkim czarownikiem jesteś. Latać może potrafisz? - Zaśmiał się, chociaż miało to wydźwięk niemalże ojcowski. Prawie jak rodzic śmiejący się z głupoty dziecka.

Przez chwilę zastanawiał się kto jeszcze słucha, a kto tyko patrzy z przerażeniem w niebo. Na pewno nie wszyscy potrafili oderwać od niego oczy, a ciągłe blaski i łuna malował twarze w upiorne barwy. Kwintesencja śmierci i zniszczenia mieszała na twarzach barwy martwego chłodu błyskawic i krwawego żaru pożogi. Przypominało to wróżbę rzucającą malowidła przyszłości na swoje ofiary.

- Przez góry chcesz iść, więc i podpowiedź znam ja dla Ciebie. Nie pewna, nie sprawdzona, ale też nie skuta lodem i po drodze szansę daje na zapolowanie czegoś by zjeść. Jeśli masz serce odporne na cienie. Jeśli zdołasz przetrwać dziesięć kilometrów lasu. Nocą. Potem jeszcze trzeba znaleźć wejście. Krasnoludzkie tunele, których setki lat nie używano, nie badano nawet.

Nagle coś mu się przypomniało. Nadal miał przy sobie ten niepokojąco nieprzyjemny amulet. Nie miał odwagi go założyć, nie miał też serca go porzucić. W zasadzie nie wiedział co ma z nim zrobić ponad to, aby zabrać go ze sobą. Było w nim coś takiego, co sprawiało iż im dłużej się na niego patrzyło, tym więcej rzeczy się w nim widziało. Coś w nim było w stanie wzbudzić u krasnoluda dreszcze. Nie był w stanie dostrzec kapłana, pewnie nadal zajmował się zmarłymi. Mimo to był potrzebny.

- Kapłanie! - Zawołał, chociaż nie był to żaden wybitny ryk. - Kapłanie musisz powiedzieć co Karan znalazł. Musisz kapłanie powiedzieć co tutaj sprawia, że serce prawie wyskakuje z piersi, a ciało zachodzi gorącem! Karan nie ruszy się stąd bez odpowiedzi, Karan za dużo widział. - Ostatnie słowa skierowane były w przestrzeń. Nie wiedzieć czemu ten agresywny ton zdawał się wkradać w jego usta mimo woli.

Czekał z amuletem w każdej chwili gotowym do wypuszczenia z ręki. Nie chciał mieć z nim do czynienia ani chwili dłużej. A na pewno nie chce tak długo, jak długo nie wie czym może to dziwo grozić.
"Obserwujemy ciekawe zjawisko: bełkot jako środek porozumiewawczy między ludźmi."
Stanisław Jerzy Lec,
On na pewno wiedział o przyszłości internetu - jasnowidz!
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: mone0 »

Hieronimus

Światło Morrslieba objęło promieniami twarz Goldsteina, jego zielona poświata zmieniła znacząco jego oblicze. Wyglądał niczym obdarty ze skóry - żywy szkielet. Nie zdawał sobie sprawy jak mroczny księżyc może odmieniać osobowość i przywołać niechciane wspomnienia. Zerwał się ze snu, gdy usłyszał płacz zatrwożonych dzieci. Coś było w tej aurze, coś niebezpiecznego, co przywoływało niebezpieczne stworzenia. Podobnie było w Praag - daleko na północy, tyle, że ukochany Morra nie pokazał się w całej okazałości. Miasto zdawało się być pod wpływem jakiejś niszczycielskiej mocy, na każdym kroku odczuwała była obecność sił mroku - tak jak teraz w forcie. Zaczęła się nienaturalna burza - nie tu, lecz w Wolfenburgu jak dowiedział się później.

Gdy strażnik wspomniał o kilku drogach ucieczki Hieronimus tylko się uśmiechnął. Jedyną nowością jaką usłyszał to droga przez góry, ale nie przemawiało za nią nic - tym bardziej, że nie miał żadnego ciepłego odzienia. "Góry są zdradliwe - jednej chwili świeci słońce, w drugiej rozpętuje się śnieżyca."
- Las Cieni - to moja odpowiedź - jedyna i słuszna na ten moment.- rzekł spokojnym głosem. Wiedział, że nigdzie nie będzie bezpiecznie, ale lepiej odsunąć od siebie ostrze kata. Wypowiedź Karana była niezwykle pouczająca - w końcu żył dłużej niż większość tu obecnych. Hieronimusa nie interesowało co krasnolud znalazł pośród zwłok, ale opinia o amulecie go zaintrygowała.
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: Szasza »

Faustmann

Obudziły go płacze dzieci. Swe złowróżbne oblicze ukazał Morrslieb. Czemu akurat dedykowano go wyznawanemu przezeń bóstwu? Akolita przeżegnał się krótko, wiedząc, że płacz dzieci nie wróży mu zbyt wiele czasu na obcowanie z panem snu i śmierci. Wokół można było odczuć oddziaływanie marudzących na tym padole dusz. Skoro ten księżyc przypisany był Morrowi, to czy nie powinien ich ze sobą zabierać?
Niebo przecięły gromy. Choć burza naturalnie kojarzyła się z oczyszczającą, naturalną mocą, to w tych rejonach nie dało się być pewnym ani jej znaczenia, ani natury. Ta była szalenie agresywna. Zdawała się kryć w sobie rządzę zniszczenia. Paliła wioski i miasta. W jej zachowaniu zdecydowanie kryła się jakaś przerażająca iskra intelektu. Pożoga zasnuwała ognistą łuną całą prowincję niczym wojska najeźdźców, a nad wszystkim czuwało oko Morrslieba, które zatraciło granicę między symbolizowaniem jego pana, a obwieszczaniem z firmamentu groźby Chaosu.
Nic tu po nim, ani po kimkolwiek innym. Trzeba było zebrać broń oraz zapasy i uciekać. Propozycja strażnika była słuszna.
-Racja!- zakrzyknął-Musimy czym prędzej uzbroić się i przygotować do drogi. To kwestia czasu, zanim gromy zrównają ten fort z ziemią!
Po namyśle dodał.
-Choć podróż kupieckimi szlakami wydaje się pewniejsza, niż ganianie za pogłoskami po tej przeklętej puszczy, to sądzę, że ta pierwsza okaże się być ponad nasze siły. Nie mamy tyle zapasów by zmagać się dodatkowo z mrozem. Choć do drugiej opcji też nie jestem przekonany. Tym niemniej którędy nie zechcecie się przeprawić, możecie liczyć na moje wsparcie.

Faust, prowadząc życie pielgrzyma, zawsze był w stanie przygotować się w kilka chwil do drogi. Wykorzystując ten fakt, jako pierwszy stanął w gotowości. Zaczepił go krasnolud.
Ukazał mu amulet ośmioramiennej gwiazdy i począł go o niego wypytywać. Złowroga energia zaczęła sączyć się na ciało akolity. Serce zaczęło bić szybciej a oddech stawał się krótszy, tak jakby organizm bronił się przed infekcją. Faustmann odsunął od siebie rękę Khazada trzymającą złowrogi artefakt.
-To jest, Karanie, symbol jednego z bóstw Chaosu. Wybacz reakcję, ale dla nas ludzi obcowanie z takimi przedmiotami zwykle źle się kończy.- Morryta wzdrygnął się na wspomnienie powykręcanych mutacją ciał, walających się po polach bitew ze sługami mrocznych bóstw.-Sądząc po otaczającej go aurze,może być do niego przywiązany jakiś demoniczny byt, lub zawarta jest w nim surowa materia Chaosu. Raczej nie przyniesie ci szczęścia, a jedynymi, którzy chcieliby go kupić są wszelkiej maści kultyści. Radzę Ci go spalić. To najpewniejszy sposób zneutralizowania takiego "talizmanu".
Obrazek
Tadeus
Majtek
Majtek
Posty: 144
Rejestracja: środa, 6 sierpnia 2008, 20:48
Numer GG: 0

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: Tadeus »

Długa i skomplikowana przemowa Hannesa nie była w stanie skłonić uchodźców do działania. Wydawało się wręcz, że zasiała ziarno zwątpienia. Większość z nich, nieprzywykła do decydowania o własnym losie, czuła się wyrażnie zagubiona. Na oświetlonych zgniłą zielenią twarzach, malowała się rezygnacja i pogodzenie z okrutnym losem.

Dopiero śmiałe i proste słowa kapłana przełamały czar rzucony przez mroczny księżyc. Obecność niezlęknionego, świętego męża rozgrzała zmarznięte serca i ożywiła otumanione cierpieniem umysły. W miejscu zrezygnowania i strachu, pojawiła się odwaga i chęć działania. Uchodźcy zebrali się w grupy i zaczęli znosić zapasy, ogołacając fort ze wszystkiego, co dało się zabrać na plecy.

Gdy ostatni z nich zebrali się, gotowi do drogi, nad bramą pojawiły się już pierwsze promienie słabego, porannego słońca.

Tymczasem burza nad Wolfenburgiem zdążyła się już rozwiać. Przypominały o niej tylko ciche pomrukiwania naładowanych elektrycznością chmur.

Ruszyliście na zachód. Fort, będący waszym domem przez ostatnie dni, zniknął za linią drzew. Podczas wędrówki staraliście się kroczyć na granicy lasu, nie zagłębiając się w jego mroczne ostępy. Po waszej lewej stronie rozciągał się tymczasem imponujący łańcuch ośnieżonych Gór Środkowych. Spoglądając na potężne chmury burzowe, okalające skute lodem szczyty, dostrzegaliście czarne, krążące nad górami kształty. Wydawało się, że unoszą się na wietrze tańcząc pośród skał.

Obrazek

Niestety już po paru chwilach kamienisty teren i potężne podmuchy wiejącego z gór lodowatego wiatru, zmusiły was do wejścia między drzewa. Wykręcone, szare gałęzie szybko zakryły poranne niebo. Wszystko w tym miejscu było niepokojące. Krótkie powiewy dziwnego, ciepłego wiatru, nienaturalny szum drzew, biała jak mleko mgła... Najbardziej zastanawiał was jednak wygląd ściółki. Wydawało się, iż miedzy drzewami biegną setki wąskich, wydeptanych ścieżek, przecinających cały las. W niektórych miejscach nadal zalegały małe pokłady bielutkiego śniegu. A ptaki? Żadnego śpiewu. Żadnych śladów zwierząt...

Obrazek

Były chwile, w których wydawało wam się, że zbłądziliście pośród ścieżek, ciszy i mgły. Wtedy Hannes długo obchodził pobliskie drzewa, spoglądał w ich korony i wsłuchiwał się w wycie wiatru, szumiącego nad lasem. Stawał po tym przed grupą i z natchnionym spojrzeniem wskazywał dalszy kierunek drogi. Najwyraźniej wiedział co robi, bo czasem, gdy korony drzew się przerzedzały, widzieliście szczyty gór.. nadal po lewej stronie.

Podróż w tym dziwnym miejscu wycieńczyła wasze ciała i umysły. Dzieci przez pierwsze godziny szły same, później potrzebowały pomocy rodziców, a na samym końcu nawet dorośli słaniali się już na nogach. Wtedy doszliście do polany..

Słabe światło przeciskało się przez gęstą zasłonę liści, ukazując szeroki krąg złożony z potężnych, szarych głazów. Większość ustawiona była pionowo. Niektóre z nich leżały na ziemi przewrócone, pokryte zgniłym listowiem i wilgotnym mchem. W centrum kręgu znajdował się najpotężniejszy z kamieni. Wysoki na 20 łokci, piął się w górę, znikając w koronach drzew. Potężne, wbite w ziemię łańcuchy okalały go, utrzymując na miejscu. Cała jego powierzchnia pokryta była, zatartymi już, nieczytelnym symbolami.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: Szasza »

Faustmann

Droga była ciężka i nużąca, ale dawała nadzieję na opuszczenie północy i zapomnienie o wszystkich jej koszmarach. Wybawienie, jakim była ta wędrówka, na każdym kroku ukazywało groźbę rozpoczęcia się nowego koszmaru. Pusta, niema knieja zdawała się żyć sama sobą, a nie życiem zamieszkujących ją zwierząt. Szczególnie niepokojąca była mgła zasłaniająca niczym kurtyna, to co kryło się za palisadą poskręcanych drzew. Stwarzało to świetną okazję do ataku czegokolwiek. Faustmann dla pewności trzymał swą broń w gotowości. Miał nadzieję, że nie przyjdzie mu z niej skorzystać. Dwuznaczne wydały mu się wydeptane ścieżki. Miał szczerą nadzieję, że zostawiły je stopy przemytników, bandytów, lub jakichkolwiek, choćby najpodlejszych ludzi. Największy lęk budziło przecież nieznane.
Klin klinem...-Ironizował w myślach.
Przyzwyczajony do długich, pieszych wędrówek znosił trudy podróży lepiej niż większość. Jednak boleśnie przypominające o sobie stopy i stan reszty wędrowców zdecydowanie wskazywał na konieczność postoju. Pojawiło się nawet ku temu dogodne miejsce. Polana, która byłaby jedną z wielu dobrych do rozbicia obozu polan, gdyby nie walające się po niej kamulce, będące zapewne w przeszłości kromlechem poświęconym zawartemu w trójcy bóstwu natury. Czy może trzem współistniejącym bóstwom natury? Pewna była tylko trójka i natura. Akolita powstrzymał pozostałych gestem od zbliżania się do tego tajemniczego miejsca. Sam zdjął kaptur, co było jego zdaniem naturalną oznaką szacunku i podszedł by przyjrzeć się temu bliżej. Przyglądał się zarówno ziemi jak i powierzchni głazów. Na kamulcach znalazł zatarte czasem znaki. Dominowały spirale. Dobry znak. Nie były to ośmioramienne gwiazdy, ani inne symbole Chaosu.
Najbardziej niepokoił go wielki głaz na środku, trzymany przez łańcuchy. Były one znakiem, że ktoś opiekuje się tym miejscem i próbuje je zachować. To nie był dobry znak. Skoro to miejsce podlegało opiece, mimo że powinno z biegiem wieków zostać zapomniane, to musiał być ku temu powód. Na pewno było to źródło jakiejś mocy. Mogły tu przebywać pradawne duchy, tak obce współczesnej świadomości, a których lepiej było nie obrażać. Mogli natknąć się również na opiekunów tego miejsca kultu.
To wszystko nie zmieniało faktu, że trafili na wspaniałe miejsce postoju. Akolita zaczął ściszonym głosem wyjaśniać uchodźcom specyfikę tego miejsca.
-Wygląda mi to na miejsce kultu starych bóstw natury. Nie powinniśmy się obawiać, ale należy zachować dla tego miejsca szacunek. Musicie zachowywać się cicho. Nie naruszajcie, a nawet nie dotykajcie głazów. Nie zostawiajcie żadnych odpadków. Jedzcie i załatwiajcie potrzeby z dala od kręgu, utworzonego przez kamienie. Pamiętajcie, że mogą się tu dziać dziwne rzeczy, ale póki zachowacie szacunek, nic wam się stać nie powinno.
Nie znał w pełni natury i tradycji czczonych w kromlechu bóstw, ale miał nadzieję, że podane przez niego środki uchronią ich go i resztę uchodźców od gniewu tego miejsca.
Obrazek
mone0
Mat
Mat
Posty: 473
Rejestracja: wtorek, 10 czerwca 2008, 14:05
Numer GG: 12563782

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: mone0 »

Hieronimus

Zmęczenie dawało się we znaki zarówno starym jak i młodym. Długie godziny marszu w lesie Cieni oddziaływały niekorzystnie na Hieronimusa. Co chwila zdawało mu się, że widzi lub czuje obecność nieznanych mu istot, które tylko czekają, by wyrwać mu serce. Zmysły nigdy go nie zawodziły, ale w tym miejscu były nieprzydatne. Wzrok został omamiony brakiem lub niewielką ilością światła, której udało się przedrzeć przez gęste listowie i splecione gałęzie drzew. Słuch był kompletnie nie przydatny, gdyż jedyne co słyszał to kroki towarzyszących mu ludzi i bicie własnego serca. Węch - do jego nozdrzy docierały zapachy gnijącej kory i pleśni osiadłej na drzewach. W tym lesie lękiem napawało go dotykanie czegokolwiek, nie wspominając o smakowaniu wody, czy jakiejkolwiek roślinności. Już nic nie dziwiło Goldsteina w tej kniei, ani brak odgłosów zwierząt, ani też dziwaczne ścieżki wydeptane pomiędzy drzewami. "Kto inny prócz zwierzoludzi chciałby żyć w takich warunkach?!" - zwracał się do siebie w myślach cynicznym tonem. Wypatrywanie prawdopodobnego niebezpieczeństwa czającego się w głuszy nie miało najmniejszego sensu, gdyż ludzie z ledwością widzieli czubek swego nosa, całą resztę otaczała mgła. Czas upływał, a oznaki nastania nocy nie były widoczne, gdyż półmrok panował tu zawsze, jednakże zmęczenie jakie ogarnęło wszystkich świadczyło o potrzebie odpoczynku. "Polana...w końcu dam odpocząć wycieńczonym członkom."

Nie było by w tym miejscu nic niezwykłego gdyby nie te równomiernie rozłożone głazy. "Jakieś miejsce kultu." Z opisu morryty wynika, że to ku czci bogów natury, ale Hieronimusa trapiła jedna sprawa, a mianowicie łańcuchy przyczepione do centralnego kamienia. Pomimo zakazów kapłana obejrzał z bliska dokładnie monumentalną budowlę. "Te łańcuchy nie pasują do tego miejsca, w około kamień i drewno, a metalu brak. Gdzieś niedaleko musiała by być osada skoro są tu te ogniwa." Goldstein podzielił się obawami z Faustmannem i Karanem, może mogliby powiedzieć coś więcej na ten temat.
- Strażniku, skoro wiesz dokąd nas prowadzisz może słyszałeś o tym miejscu? - zwrócił się do Hannes'a
Nie ufał strażnikowi na tyle, by rozmawiać z nim podczas podróży. "Ciekawe czy można mu ufać, skoro nas tędy prowadzi. Ruszył na ratunek dziecku i jego rodzinie, ale czy to wystarczający powód, by mu powierzyć własne życie?"
"drobnostki tworzą doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką" Michał Anioł
No Name
Bombardier
Bombardier
Posty: 676
Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: No Name »

Hannes

Z niechęcią patrzył na wlokący się za nim ludzi. Było tak jak myślał, wieśniacy razem z dziećmi stali się jedynie ciężarem. Z drugiej strony nie chciałby sam się przeprawiać przez ten ciemny las. Zresztą w ogóle nie chciał się tu zapuszczać.

Po dotarciu na polanę, zatrzymał się i patrzył na kapłana oczekując czegoś w stylu „Nie zbliżajcie się bo was demony chaosu pochłoną!”. Zdziwił się jednak, kiedy kapłan stwierdził że nie ma czego się bać. Wysłuchał jego wskazówek i pokiwał głową.
„Skoro tak mówisz...”
Nie był zbyt religijny, a i nie pałał szacunkiem do takich miejsc. Nie miał zamiaru jednak na pohybel reszcie nie zastosować się do rad Faustmanna.

Zsiadł z konia i już miał udać się do najbliższego drzewa, by przywiązać uprząż, kiedy padło pytanie Hieronimusa.
- Nie mam pojęcia co to za głazy, ani jakie cholerstwo je tu przytaszczyło. - odpowiedział - Nie zrozum mnie źle kiedy wskazuję wam drogę. Nie mam zielonego pojęcia co czai się w tych lasach, nikt nie ma. Jedyne co wiem to gdzie północ, a my musimy kierować się na zachód. Na razie to musi wystarczyć.
„Czy oni liczyli na na prostą drogę z kierunkowskazem ''Do Middenheim''? Do cholery, przecież te lasy to najciemniejszy zakątek imperium, zapomniany przez wszystkich.”
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"

May the Phone be with you!
QuartZ
Pomywacz
Posty: 33
Rejestracja: poniedziałek, 12 stycznia 2009, 22:07
Numer GG: 1552322
Lokalizacja: 431B

Re: [Warhammer] Exodus

Post autor: QuartZ »

Wybaczcie nieobecność. Na szczęście moje zniknięcie w efekcie dało wpis 3 do indeksu z algebry i teorii liczb ;)

Karan

Karan nie był już pierwszej młodości i całą ta wycieczka dawała mu się we znaki bardziej, niż był w stanie sądzić. Nogi zaczynały mu się plątać wśród korzeni, a atmosfera panująca w lesie nawet hienę cmentarną przyprawiła o pewne dreszcze i uczucie niepokoju. Ten las był czymś więcej niż tylko skupiskiem drzew. Wyziewał z siebie aurę strachu i zepsucia. Karan wyraźnie wyczuwał wrogość drzew, jakby jedyną rozumną istotą mającą prawo tutaj być były tylko duchy osób, które zginęły próbując się wydostać z gęstwiny.

- Nie podoba się tu. Karan widział wiele grobów, ale żadne groby nie potrafią podcinać nów, szumieć między sobą spisków i odbierać słońca. Karan już wie, czemu tunele zostały porzucone, czemu nie wiedzie tam żadna droga.

Na szczęście ta myśl dawała pewną nadzieję. Jeśli las do tego stopnia zniechęcał i odstraszał, to równie dobrze mógł sprawić, że tunele nie tyle zostały porzucone, co z taką niechęcią używali ich budowniczy, że z czasem traktowano je jak martwą strefę. Może nawet pod koniec swojej świetności nie były niczym więcej niż ciekawostką, której zastosowanie dawno zapomniano. Jeśli tak, to jest jakaś szansa, że nikt nie kwapił się ich zagrzebaniem.

Teraz jednak Krasnolud znalazł sobie pierwsze lepsze miejsce, gdzie mógł usiąść i odpocząć. Nie przywykł do nieplanowanych wycieczek przez knieje. Musiał odpocząć i już wszystko jedno mu było kto i jaką decyzję podejmie. Byle do przodu i byle nie od razu.
"Obserwujemy ciekawe zjawisko: bełkot jako środek porozumiewawczy między ludźmi."
Stanisław Jerzy Lec,
On na pewno wiedział o przyszłości internetu - jasnowidz!
Zablokowany