[D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie (Porzucona przez MG)

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Mekow »

Obrazek

Kea wysłuchała tego co kto miał do powiedzenia. Jeden ze zgromadzonych nie był zadowolony z perspektywy jej towarzystwa i nie tylko z jej. Wizja podróży z tak niemiłymi ludźmi zmniejszyła jej chęci na udział w wyprawie. Zanim dziewczyna odpowiedziała, zastanawiała się co może być powodem jego wrogości, ale nic nie wymyśliła. Ta krótka zwłoka sprawiła, że ktoś inny zabrał głos i wstawił się za nią, co dziewczyna przyjęła z uśmiechem.

Podróż wyglądała na opłacalną, ale jednocześnie niebezpieczną, zwłaszcza dla kogoś, kto nigdy nie był na morzu. Póki co problem podjęcia decyzji nie należał do niej - teraz myślała o czymś innym.
Nadal można było zadawać pytania i Kea uznała, że to odpowiedni moment - nie było bowiem powiedziane, że pytania te mają dotyczyć wyprawy.
- Ja mam jeszcze pytania. - powiedziała szybko Kea, nie chcąc, aby mężczyzna przeszedł z procedurą dalej. Jednocześnie podeszła kilka kroków bliżej.
Już wcześniej była o niej mowa, ale dopiero teraz, kiedy nie kryła się za innymi i zabrała głos można było dokładniej zwrócić na nią uwagę. Oczywisty fakt, że Kea to naprawdę wielka dziewczyna, mająca na oko ma jakieś 3 metry wzrostu zauważalny był już wcześniej. Teraz jednak można było się jej lepiej przyjrzeć. Kea miała łagodne rysy młodziutkiej, kilkunastoletniej twarzy, zdobionej przez ładny uśmiech, oraz kilka delikatnych piegów na nosku i policzkach pod zielonymi oczami. Jej długie (sięgające jej za łopatki) włosy w odcieniu ciemnego blond, były nieco potargane, ale to raczej za sprawą nadmorskiego wiatru, niż niedbalstwa.
Ubrana była dość skromnie. Lekka, zielona bluzka z krótkimi rękawami. Sięgająca jej do kolan, ciemno-niebieska spódnica (z kieszeniami przy biodrach) z dość grubego i ciepłego materiału. Na jej prawym ramieniu wisiała duża, niezbyt wypchana torba. Strój uzupełniał czarny skórzany pas, do którego przymocowany był miecz oburęczny. A na nogach widniały skórzane buty - nie do pary(!): prawy brązowy i lewy jasno-zielony przechodzący w żółty. Buty te były podobnego, jeśli nie identycznego fasonu, dość wysokie, zrobione z mocnej skóry i wiązane na silne sznurowadła. Dodatkowo na szyi dziewczyny widać było kilka skromnych medalików umocowanych na rzemykach i łańcuszkach.
- Myśle sobie, że to ty jesteś kapitan Foley, tak? - zapytała uprzejmym głosem, gdyż nie przypominała sobie momentu, w którym człowiek ten się przedstawiał.
Kapitan zdziwił się lekko tym pytaniem, nie spodziewał się że ktoś może zapytać go o coś tak banalnego.
- Tak to ja. - Spojrzał pytająco na olbrzymkę.
- A znasz osobę o imieniu Grogar? - spytała, a wyraz jej twarzy zdradzał zaciekawienie i podekscytowanie.
- Grogar powiadasz.. niech no pomyśle.... - Kapitan spojrzał w górę i podrapał się po brodzie. - Ahh... tak, chyba wiem o kogo chodzi. To był znajomy mojego bliskiego przyjaciela. Spotkałem się z nim jakieś 2 czy 3 razy dawno temu. A czemu o niego pytasz?
Kea była zadowolona, że trafiła na jakiś ślad. Choć przy tym tłumie średnio się czuła mówiąc o swoich prywatnych sprawach, które w dodatku nie miały związku z wyprawą i pewnie nikogo nie obchodziły. Wolała pewne rzeczy zachować dla siebie, ale jednocześnie bardzo chciała prowadzić tę rozmowę dalej, aby dowiedzieć się więcej.
- Szukam go. Czy mógłby mi pan powiedzieć gdzie mogę go znaleźć? Albo tego pana przyjaciela, który go zna? - powiedziała, jak zawsze miłym głosem.
- Szukasz go? To ciekawe.... Niestety nie jestem w stanie powiedzieć ci gdzie on się znajduje. Jeżeli chodzi o mojego przyjaciela Artura, on powinien to wiedzieć. Jednak i jego musiałbym najpierw odnaleźć, ale to już po podróży. Ponadto będzie to kosztowne. Pogadamy później, teraz zajmijmy się wyborem. Mam nadzieje, że jesteś zainteresowana wyprawą?
Kea zastanowiła się przez krótką chwilę. Nadal obecny był ten niemiły człowiek, ale byli też ci, którzy jej bronili. Padła z ich strony propozycja poznania się, co Kea przyjęła z dużym entuzjazmem. Może uda się jej poznać nowych przyjaciół.? Dalsze poszukiwania będą kosztowne, a na wyprawie można dobrze zarobić... no i będzie się mogła czegoś dowiedzieć o Grogarze, skoro kapitan go spotkał. Wszystkie te czynniki mogły wywołać u niej tylko jedną reakcję.
- Tak! Ja chcę! - odpowiedziała z uśmiechem i dla dodatkowego potwierdzenia energicznie pokiwała głową, co trochę ją potargało.



_________________
Mekow się nie odmienia ;)

Mam R - było MG, jest mgr

"... byłby to z mojej strony przejaw optymizmu graniczącego z głupotą."
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 1 grudnia 2008, 13:29 przez Mekow, łącznie zmieniany 2 razy.
Nirus
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 16:17
Numer GG: 7526210

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Nirus »

[Od MG: Zrobił się mały bałagan. Ostatni post nerv0 ten z lekarzem jest nie ważny, ponieważ myślał, że wszyscy najemnicy zostali wybrani. W takim wypadku Gabriel cały czas stoi razem z tłumem najemników i olbrzymka nie może twierdzić, że on poszedł, ponieważ on nadal tam stoi xD. Post zapewne zostanie później usunięty przez Nerv0, ale musimy trochę poczekać.]

Obrazek
-Skoro nie ma już więcej pytań przejdźmy do wyboru ochroniarzy - Powiedział zadowolony kapitan - Ustawcie się w szeregu.
Razem z resztą zrobiliście jak kazał. Foley zbliżył się i zaczął od prawej. Dwóch pierwszych kandydatów minął nawet na nich nie spoglądając. Byli to wysocy mężczyźni ubrani dość nieschludnie i wygląda na to, że nie znali podstawowego pojęcia "kąpieli".
-Co jest kurwa!- Krzykną jeden z nich - A my? - Złapał kapitana za rękę.
-Wy? - Kapitan się odwrócił - Wy możecie już wracać do domu.
Twarz osiłka wypełniała złość, był niezadowolony z decyzji kapitana. Wkurzony posłał pięść w jego stronę. Foley zwinnie uskoczył na ukos w prawo zbliżając się do przeciwnika. Lewą ręką załapał nadgarstek draba zaś drugą jego kark. Zaczął się kręcić do dokoła. Po kilku obrotach wypuścił zdezorientowanego buntownika na stojącą nieopodal stertę beczek. Kapitan zadowolony otrzepał ręce i spojrzał na drugiego osiłka. Ten wystraszony cofnął się do tyłu. Foley ruszył dalej z swoim wybieraniem. Trzecim kandydatem był nie, kto inny jak Drake. Kapitan zatrzymał się, spojrzał na ochotnika.
-Wyglądasz na porządnego i przydatnego. - Kapitan uśmiechnął się - Witaj na pokładzie "Cienia Fali"
Foley ruszył dalej... zignorował następnych dwóch, po czym doszedł do Olbrzymki.
-Przyda nam się ktoś silny do pomocy, ciekawi mnie także twoja chęć poszukiwania Grogara. Witaj wśród ochroniarzy. - Powiedział uśmiechnięty kapitan, po czym ruszył dalej.
Zatrzymał się przy trójce porządnie uzbrojonych najemników. Dwóch z nich było dobrze zbudowanymi silnymi facetami wyglądającymi na dość doświadczonych w swoim fachu. Trzecią z nich była niska kobieta...
- Hm... - Kapitan zastanowił się na chwile - Wybiorę kobietę i jednego z was.
- Kapitanie my jesteśmy drużyną - Odezwał się jeden z nich - Albo bierzesz wszystkich albo nikogo.
Kapitan skrzywił się nieco - Trudno... w takim razie biorę was. - Odpowiedział poczym ruszył dalej.
Następny stał Rannek razem z Sa'elą, kapitan uśmiechną się szeroko.
- Pan wojownik razem z towarzyszką... albo raczej Pani razem z wojownikiem. W każdym razie witajcie na pokładzie.
Kapitan ruszył w stronę końca. Na samym końcu stał Gabriel. Kapitan zmierzył go wzrokiem.
- Na wszystko przygotowany? Zostałeś ostatni. Witaj..

Kapitan wrócił na swoje poprzednie miejsce. Jeszcze raz spojrzał na wszystkich.
- Wszyscy, których wybrałem, wystąp! Za chwile pójdziecie ze mną... Reszta do domu!
Drużyna najemników podeszła szybkim krokiem do kapitana.
Obrazek
Obrazek
nerv0
Pomywacz
Posty: 45
Rejestracja: poniedziałek, 1 września 2008, 14:44
Numer GG: 0

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: nerv0 »

Gabriel

Tak oto mój post wylądował tutaj. Za niepotrzebne komplikacje przepraszam.


- Dziewkę to ty se możesz w burdelu znaleźć. I problem też możesz mieć, jeśli tylko nie jesteś taką cipą, na jaką wyglądasz - krzyknął ochroniarz, a wyraz jego twarzy i zabójcze spojrzenie jakie posłał nieznajomemu wyrażało tylko jedno. - Wtedy będziesz jedynym nieszczęśnikiem, który w dodatku nie wejdzie na pokład bo nie będzie w stanie. A skoro jesteś uprzedzony do olbrzymek, to myślę, że kapitan powinien poważnie się zastanowić nad tym, czy zabierać cię na pokład... Popatrz najpierw na siebie, frajerze...

Gabriel nie pomylił się w ocenie ochroniarza dziewczyny: silny, butny, i sądząc po tym komentarzu, raczej niezbyt bystry. Innymi słowy w sam raz. Sam komentarz puścił mimo uszu, bardziej interesowała go odpowiedź kapitana na zapytanie za ile wyruszają.

- Za jakieś 10 godzin, czyli jutro rano.Dobrze, czasu będzie aż nadto. Uważnie przyjżał się osobie, która zadała ostatnie pytanie. "A więc jednak znajdzie się jeszcze ktoś kto może się okazać pomocny..."
Wygląda jednak na to, że zdążył się zakumplować z tamtą dwójką. Gabriel uśmiechnął się do siebie w myślach. "Chyba raczej nie znajdę ty sobie wielu przyjaciół."

Kapitan wyglądał na rozsądnego człowieka, gdy tylko skończył odpowiadać na pytania olbrzymki przeszedł do wyboru załogi. Dobrze zrobił odrzucając tych dwóch narwańców, tacy ludzie sprawiali by niepotrzebne problemy, do tego popisał się niczego sobie zręcznością unikając ciosu jednego z nich. Nie jest więc byle mięczakiem, to dobrze, przynajmniej będą mieć pewność, że nie zostawi ich na pastwę losu, ale sam też stanie do walki. Uśmiech na twarzy trochę mu skwaśniał gdy usłyszał, że zakwalifikowała się ta małolata, ale musiał zrozumieć kapitana, ten drab nie miał zamiaru popłynąć bez niej, a szkoda było by rezygnować z jego usług. Później załapała się jeszcze olbrzymka, cóż pozostaje mieć nadzieję, że nie będziemy tego żałować. Wszedł jeszcze ten gość z lutnią, zaś Gabriela kapitan zostawił sobie na deser. „Cóż dobrze wiedzieć, że jest rozsądnym człowiekiem.” Pomyślał Gabriel gdy kapitan zakomunikował mu, że się nadaje.

Wygląda jednak na to, że leków nie zakupi tak szybko jak się spodziewał, kapitan szykował dla nich coś jeszcze. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie to zwykłe przynudzanie, a przejdzie do jakichś konkretów. Niewykluczone, że nie ujawnił wszystkich informacji na początku, a poczekał z nimi do chwili, w której miał pewność co do swojej nowej załogi. Trzeba był jeszcze chwilę poczekać.
GOD'S IN HIS HEAVEN. ALL'S RIGHT WITH THE WORLD.

All color...
But the black.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Mekow »

Dziewczyna była lekko zdziwiona i niezadowolona widząc powstałe zamieszanie. Dwaj nieznajomi koniecznie chcieli popłynąć, ale kapitan z jakichś powodów ich nie przyjął. Przemoc nigdy nie była dobrym rozwiązaniem i nie podobała się olbrzymce. Zanim jednak zareagowała było już po wszystkim.
"Dobrze, że nikomu nic się nie stało." - pomyślała dziewczyna.
Gdy kapitan podszedł do niej uśmiechnęła się do niego. Wcześniejszą rozmową nawiązała z nim dobry kontakt i była nieomal pewna, że zostanie wybrana - nie myliła się.
Kea nie wzbraniała się przed pracą fizyczną, więc gdy kapitan o tym wspomniał przyjęła tę wiadomość ze spokojem i utrzymała uśmiech na swojej młodziutkiej twarzy.

Po wybraniu załogi kapitan wrócił na swoje poprzednie miejsce. Jeszcze raz spojrzał na wszystkich i powiedział:
- Wszyscy, których wybrałem, wystąp! Za chwile pójdziecie ze mną... Reszta do domu!
Razem z innymi, Kea podeszła dwoma dużymi krokami bliżej kapitana. Czekała, zastanawiając się dokąd teraz pójdą.



Post niewiele wnosi - jej punkt widzenia na to co się stało.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Nirus
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 16:17
Numer GG: 7526210

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Nirus »

Wszyscy

Kapitan ruszył w stronę statku. Zaprowadził was na pokład gdzie kilku marynarzy nosiło beczki i skrzynie. Po prawej stronie znajdował się duży drewniany rufowy kasztel. Kapitan ruszył w jego stronę otwierając jego drewniane drzwi. W środku znajdowały się długi korytarz. Foley prowadził was na sam koniec statku mijając kilka kajut oraz odnóg. Dotarliście do samego końca gdzie znajdowały się drzwi po lewej i prawej stronie.
-Wy trzej - Kapitan wskazał na trójkę najemników - Dostaniecie mniejszą kajutę po prawej. Reszta po lewej. - Mówiąc to rzucił klucz jednemu z nich.
Foley otworzył drzwi do waszej kajuty, oddał klucz Rannkowi i odszedł.

Kajuta
W tej małej drewnianej kajucie znajdują się trzy, piętrowe łóżka pokrywające całą północną ścianę. Naprzeciw nich stoi małe drewniane biurko oraz szafka z lampą naftową. Przy zachodniej ścianie stoją dwie duże drewniane szafy oraz kufer. Po waszej prawej znajduje się duże okno wychodzące na morze na tyłach statku.

[Jeżeli nastąpią jakieś dialogi między wami prosze je załatwiać na komunikatorach, pw czy mailach a później całe umieszczać w postach.]
Obrazek
Obrazek
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Eriol Velcrow »

Drake

Raczej bez zdziwienia spoglądał na reakcje dwóch początkowych najemników, którzy zostali zignorowani bez kapitana. Jednak skuteczność Foyla i jego błyskawiczna reakcja był zadziwiające - widać było, że ich nowy dowódca to zaprawiony podróżnik. Srebrnowłosy z uśmiechem przyjął fakt, iż został przyjęty i szybko odpowiedział: - Cała przyjemność po mojej stronie, szefie. Dam z siebie wszystko.-
Również zadowoleniem napawała wiadomość o przyjęciu olbrzymki jak i rycerza oraz jego rudowłosej towarzyszki. Skinieniem głowy zaakceptował również fakt przyjęcia do załogi trzech najemników którzy wyglądali na całkiem nieźle zaprawionych w bojach. Natomiast instynktownie wyciągnął jeden z ukrytych sztyletów gdy dowiedział się kto został ostatnim wybrańcem. Jednak Drake szybko się opanował i natychmiast ponownie schował sztylet rozglądając się i patrząc czy nikt nie zauważył jego dziwnego zachowania.

Zgodnie z poleceniem ruszył w milczeniu za kapitanem. Gdy ten wskazał mi kabinę szybko otworzył drzwi i przepuścił przodem rudowłosą piękność... i jej towarzysza. "Lepiej się mu nie narażać. Wygląda przyjaźnie... ale pewnie pociachałby mnie gdybym obraził tę dziewczynę" Zaraz o wejściu do pokoju powiedział do pary: -Jak rozumiem zajmujecie jedno łóżko piętrowe dla siebie- i dodał patrząc na dziewczynę i uśmiechając się uprzejmie -Które miejsce sobie pani życzy?
Gdy tylko młoda kobieta podjęła decyzje Drake błyskawicznie podszedł do łóżka obok i usiadł na brzegu. -Jestem Drake Elterstorm- rzekł cichym ćwiczonym głosem - Miło was wszystkich poznać... Może napijemy się czegoś?- i nie czekając na odpowiedź odszedł do jednej szafy wyciągając szklanki dla siebie, Olbrzymki, rudowłosej i jej towarzysza -Może być Cormyrskie Rubinowe? - zapytał się, jednocześnie wyciągając niepostrzeżenie butelkę wina na specjalną okazję z jednej z kieszeni swojej kamizelki.
Szybko rozlał do każdej szklanki trochę egzotycznego napoju i rozdał je po kolei zaczynając od dziewczyny i Olbrzymki. Sam wziął swoją szklankę i znów poszedł usiąść na łóżku. Po jednym czy dwóch łykach wykwintnego alkoholu wziął gitarę, zaczął grać i cicho śpiewać.

Nasz Marco Polo to dzielny ship
Największe fale brał
W Luskanie będąc widziałem go
Gdy w porcie przy kei stał
I urzekł mnie tak urodą swą,
Że zaciągnąłem się
I powiał wiatr, w dali zniknął ląd
Mój dom i Faerûnu brzeg

Marco Polo w królewskich liniach był
Marco Polo tysiące przebył mil

Na jednej z wysp za korali sznur
Tubylec złoto dał
I poszli wszyscy w ten dziki kraj
Bo złoto mieć każdy chciał.
I wielkie szczęście spotkało tych
Co wyszli na ten brzeg
Bo pełne złota ładownie są
I każdy bogaczem jest.

Marco Polo w królewskich liniach był
Marco Polo tysiące przebył mil

W powrotnej drodze tak szalał sztorm
Że drzazgi poszły z rej
A statek wciąż burtą wodę brał
Do dna było coraz mniej.
Ładunek cały trza było nam
Do morza wrzucić tu
Do lądu dojść i biedakiem być
Ratować choć żywot swój.

Marco Polo w królewskich liniach był
Marco Polo tysiące przebył mil
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
nerv0
Pomywacz
Posty: 45
Rejestracja: poniedziałek, 1 września 2008, 14:44
Numer GG: 0

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: nerv0 »

Gabriel

Z racji tego, że moja postać raczej do nikogo by się nie odezwała chciałem odpisać na końcu, albo przynajmniej drugi, aby móc odnieść się do sytuacji. Widząc jednak, że dzieje się mało, a Eriol napisał co robi, to wezmę się i ja też odpiszę :) .


Kajuta do której poprowadził ich kapitan była mała, ale mieściła trzypiętrowe łóżka więc dla każdego znajdzie się miejsce. Gość, który wcześniej brzdąkał coś na gitarze przedstawił się jako Drake, uwadze Gabriela nie umknęło jego zachowanie względem małego rudzielca. Zdaje się, że mamy na pokładzie jakiegoś podrywacza. Strach pomyśleć co tu się stanie gdy pewnego razu ten osiłek przyłapie ich na miłej "pogawędce" gdzieś na osobności.

Gabriel zarzucił swój bagaż na szczyt piętrowego łóżka, o które nikt się jeszcze nie upomniał, "trzeba wszak dbać o korzonki". Zignorował fakt, że nasz piękniś w tak miły sposób postanowił nie poczęstować go winem, "zresztą, może to i lepiej? Zapewne nie poczęstował by go niczym innym jak tylko trucizną".

Nie czekając na dalszy rozwój wypadków i mdlące rozmowy, które zapewne za chwilę nastąpią postanowił wyjść na świeże powietrze. Może wreszcie uda mu się dostać do medyka?

Tak też się stało, dom starego Loida mieścił się na drugim końcu doków, wciśnięty pomiędzy inne, podobne jemu rozpadające się rudery. Wnętrze, w którym mieszały się liczne ostre zapachy skąpane było w półmroku, rozświetlanym jedynie mdłym blaskiem samotnej świecy stojącej na kontuarze. Płonący na niej ogień wyłaniał z ciemności zarysy półek, na których w bezładnych rzędach poustawiane były różne flaszki i słoiki.

zza jednej z takich półek wyłonił się drobny, lekko przygarbiony staruszek, o siwych spływających do ramion włosach.
- Witaj Gabrielu, rad jestem widząc cię w dobrym zdrowiu. Głos starca był oleisty i lekko chrypiący. Gabriel jednak nie miał czasu na uprzejmości i od razu przeszedł do rzeczy.
- Potrzebuje więcej pigułek, i to jeszcze dzisiaj. Porcja na jakieś dziesięć dni.
- Zdajesz sobie sprawę ile to kosztuje? Wiesz, że nie mogę ci ich po prostu dać.
- Wiem, i obiecuję za wszystko zapłacić, szykuje się jakaś wyprawa w poszukiwaniu skarbów, a szef nieźle płaci. Po powrocie będę mógł wszystko spłacić. Oczywiście dostaniesz też część zapłaty już teraz.
- Gabrielu, wiedz że gdybym mógł to dałbym ci te leki za darmo, ale...
- Rozumiem Loid. Ale przejdźmy do rzeczy, ile jestem ci winien?


Tak, tym razem Gabriel kupuje leki i nic go przed tym nie powstrzyma, po wszystkim wraca do kajuty i męczy się słuchaniem rozmów jego kompanów :) .
GOD'S IN HIS HEAVEN. ALL'S RIGHT WITH THE WORLD.

All color...
But the black.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Mekow »

Kea

Olbrzymka weszła na statek razem z innymi. Gdy byli już na pokładzi zauważyła, że ten jest dość ładny, ale z portu wydawał jej się większy. Podłoga trochę kołysała i dziewczyna poczuła się dość dziwnie, ale póki co wcale jej to nie przeszkadzało.
Ruszyli do kajut i na szczęście okazało się, że statek miał na tyle wysoko sufit (na oko jakieś trzy i pół metra), że Kea nie musiała się schylać - nawet belki podtrzymujące wyższe pięrto były kilka centymetrów nad jej głową. Choć oczywiście aby przejść przez drzwi musiała się trochę pogimnastykować.

W kajucie jedna z jej obaw niestety się sprawdziła - żadne łóżko nie było przewidziane dla osoby jej rozmiarów. Musiałaby spać skulona, albo nogi by jej wystawały na jakiś metr. Inni spokojnie wybierali sobie łóżka, a ona głowiła się co robić. Rozmyślając położyła torbę i miecz na szafie.
Zanim zdążyła coś powiedzieć, czy zrobić, została poczęstowana kubkiem czerwonego napoju. Mężczyzna, który podzielił się innymi przedstawił się jako Drake... jakiś-tam. Olbrzymka nie zapamiętała jego przydomku, gdyż było ono za długie.
- Bardzo dziękuję! Drake. - powiedziała uśmiechnięta, gdy podał jej kubek z winem. Lubiła gdy ludzie byli mili dla innych i ona też zawsze zachowywała się jak należy.
Zaraz potem z ten niezbyt miły mężczyzna wyszedł z ich wspólnej kajuty. Kea zastanawiała się przez moment, dlaczego on taki jest. Wymyśliła tylko tyle, że nie dostał wina, pewnie dlatego, że był wcześniej niemiły. Pewnie było mu z tego powodu przykro, ale skoro poszedł to nic nie mogła zrobić - może później się dogadają. Wcześniej mówił on dużo nieprzyjemności, a teraz sobie poszedł bez słowa... może tak będzie lepiej.
Wróciła do rozmyślania nad miejscem spania i upiła nieco napoju - było ono dość smaczne, podobne do soku, ale trochę inne.
- Ja sobie rozłożę spanie na podłodze. - powiedziała w końcu. - Te łóżka są dla mnie za małe.
Usiadła na kufrze i oparła się o ścianę, a zaraz potem Drake zaczął grać na lutni i śpiewać. Było bardzo miło i Kea upiła więcej napoju. Na twarzy dziewczyny zagościł szczery uśmiech.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Nirus
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 16:17
Numer GG: 7526210

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Nirus »

Gabriel

Udało ci się dogadać z przyjacielem co do zapłaty. Dostałeś wystarczający zapas pigułek na podróż.
Kiedy wychodziłeś księżyc już prawie sięgał zenitu. Mimo lekko wiejącego, mroźnego wiatru czuć od ciebie jeszcze było lekką woń eliksirów i ziół. Wracałeś na statek. Było ciemno... liczne chmury przysłaniały blask księżyca.
Na swojej drodze zobaczyłeś grupkę meżczyzn. W oddali stali pijąc coś co niby miało przypominać alkochol lecz był tylko marną imitacją. Byli brudni, ubrania mieli poobdzierane... nie wyglądali zbyt przyjaźnie. To była jednak jedyna droga, którą mogłeś podąrzyć... musiałbyś zawrócić. Nie zrobiłeś tego... byłoby za dużo zachodu by tylko ominąć grupe jakiś lekko podpitych burżuji. Szedłeś spokojnym lekkim krokiem.
Było ich czterech. Jeden z wyższych spojrzał się w twoją strone, uśmiechną się paskudnie.
- Ejj ty! Wiesz że niebezpiecznie jest samemu podróżować po porcie o tej porze? Szukasz problemów? To nasza ulica zjeżdzaj stąd! - Podniósł wyżej głowe, spojrzał się na ciebie z góry.

Reszta

Księżyc powoli sięgał zenitu. Czas leciał wam miło w towarzystwie muzyki i śpiewu. Wino pomogło wam przełamać jakiekolwiek bariery wstydu. Wszyscy zrobili się wyjątkowo gadatliwi. Na korytarzu rozległy się kroki.... kroki stawiane potężnie i stanowczo. Drziw otworzyły się a w futrynie pojawił się Foley. Uśmiechną się do was, wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.
-Widze, że się dobrze bawicie. To wpasniale. - Na chwile zamilczał, rozejrzał się po wszystkich, brakowało mu kogoś... - Przyszedłem się z wami bliżej zapoznać. Mam taki zwyczaj, mimo że jesteście najemnikami. Wkońcu będziemy podróżować jakiś czas ze sobą a nie chce mieć kogoś na pokładzie kogo nie znam. - Spojrzał się na Drake'a - Widze, że jeden z was interesuje się muzyką i gra nie kiepsko. Tak sie składa, że ja też czasem sobie pogrywam, może nie aż tak dobrze ale możemy spróbować zagrać w duecie? Będe tylko musiał pójść po swoją lutnie. Co ty na to?
Obrazek
Obrazek
nerv0
Pomywacz
Posty: 45
Rejestracja: poniedziałek, 1 września 2008, 14:44
Numer GG: 0

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: nerv0 »

Gabriel

Jak widać Gabriel nie miał dzisiaj szczęścia, najpierw połączono go w grupę z jakąś co najmniej egzotyczną zbieraniną wszelkiej maści najemników, musiał się zadłużyć u Loida, a teraz jeszcze to. Jeśli tak zapowiada się początek tej wyprawy to aż strach pomyśleć co będzie na końcu. Ale chyba nie pora na takie dywagacje. Stojące przy nabrzeżu, zapijaczone cioty musiały wybrać sobie akurat chwilę, w której on tędy przechodził. No nic to...

- Ejj ty! Wiesz że niebezpiecznie jest samemu podróżować po porcie o tej porze? Szukasz problemów? To nasza ulica zjeżdzaj stąd!

„Skoro to takie niebezpieczne to na jaką cholerę tu przyleźli?” Miał już się ich o to zapytać, ale ten dzień był już wystarczająco długi nie miał zamiaru tracić więcej czasu.

- Pewnie, już mnie nie ma – Powiedział Gabriel, i nic nie robiąc sobie z tego, że drab właśnie zastrzegł sobie tą uliczkę na własność i zabronił mu do niej wchodzić – wyminął go i ruszył dalej. „Ciekawe jak bardzo zależy im na tej uliczce.”

Gabriel nie ma ochoty na sprzeczki, ale jak ten wielki „właściciel” uliczki znów go zaczepi to tak dla przykładu popchnie jakiegoś jego kumpla co stoi najbliżej, tak aby ten wpadł do wody. :)
GOD'S IN HIS HEAVEN. ALL'S RIGHT WITH THE WORLD.

All color...
But the black.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Mekow »

Kea

Dziewczyna dobrze się bawiła z nowo poznanymi towarzyszami. Muzyka była ładna, a śpiew i rozmowy bardzo radosne. Olbrzymka przestawała się śmiać tylko, wtedy gdy Drake zabawiał ich swoim występem. Oczywiście ten bardzo jej się podobał, ale nie chciała mu przeszkadzać.
Ogólnie było bardzo wesoło, a morze unosiło lekko statkiem w górę i w dół, oraz na boki - zwłaszcza gdy Kea kręciła lekko głową, cały pokój wirował wtedy dookoła.
"Ach to morze." - pomyślała, nie zdając sobie sprawy, że może to być zasługa wypitego wina, którym została poczęstowana.
Na pytanie kapitana zareagowała bardzo entuzjastycznie, choć nie było ono nawet skierowane do niej.
- Oj, tak! Zagrajcie razem! Będzie fajnie! - odpowiedziała radośnie i zachichotała.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Nirus
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 16:17
Numer GG: 7526210

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Nirus »

Kea i Drake
Kapitan spojrzał się na olbrzymkę, uśmiechną się.
- Skoro nie ma sprzeciwów ruszam do kajuty po lutnie.
Wstał, ręką przełożył warkocz na drugie ramie, przeciągnął się lekko i wyszedł.

Gabriel
Bandyci uśmiechnęli się lekko. Z każdym twoim krokiem do przodu oni powoli formowali się w półokrąg próbując zatarować ci drogę.
- Nie tak szybko, kto powiedział, że masz akurat iść w tą stronę? - Odezwał się ich przywódca pokazując przy tym paskudne, brudne zęby.
Podeszli blisko.
Miałeś już zamiar popchnąć jednego do wody i wziąć nogi za pas, lecz na chwile powstrzymały cię słowa dowódcy, który zachłannie pociągną nosem.
- Co to za smród. Skąd ja znam ten zapach? - Na jego twarzy pojawił się niepasujący grymas zamyślenia. Przeczekałeś chwile, zainteresowało cię, jaką możesz usłyszeć odpowiedź.
Przywódca nagle pobladł, na jego twarzy malowało się groza i niepewność. Cofną się kilka kroków.
- Tak śmierdzi ta chata tego plugawego czarownika. - Wykrzyczał przeraźliwie. Reszta spojrzała się na niego, wszyscy nagle pobladli i cofnęli się kilka kroków. - To pewnie jego uczeń, czarcia istota. Uciekajmy, jeszcze rzuci na nas jakąś klątwę.
W tej chwili wszyscy, jednocześnie stanęli na lewej nodze, dłońmi złapali się za pośladki, przekręcili się trzy razy i splunęli przez prawe ramie. Trudnoby o taką idealną synchronizacje nawet u wyszkolonych tancerzy. Odwrócili się od ciebie i uciekali ile sił w nogach powtarzając rytuał odganiania klątwy jeszcze ze 4 razy. Widok był iście komiczny.

Wreszcie doszedłeś do statku. Na pokładzie było ciemno, jedynie dwie zakryte przyczepione do ścian po dwóch stronach drzwi do kasztelu. Wszedłeś do środka. Ruszyłeś labiryntem korytarzy mniej więcej w stronę swojej kajuty. Po drodze minął cię kapitan. Uśmiechną się i lekko ukłonił. Jakimś cudem nie pomyliłeś korytarzy i dotarłeś na miejsce.

Wszyscy

Kapitan wrócił po chwili z lutnią w ręku i listem. Zamkną drzwi i usiadł wygodnie.
- Przed chwilą dotarł tu posłaniec z listem. Mówił, że to pilna sprawa i żebym przekazał list Rannkowi.
Wojownik wstał, wziął list do ręki. Przeszedł kilka kroków w stronę okna i otworzył kopertę. Przeczytał list, nagle coś nim drgnęło.
- Musimy jak najszybciej wracać. Twój ojciec ciężko zachorował. - Powiedział szybko i dramatycznie.
- Pakuj moje rzeczy. Wychodzimy.
Rannek szybko złapał za dwie wypchane walizki i ruszył szybko w stronę drzwi.
- To może przynajmniej was odprowadzę. - Rzucił za nimi Foley.
- Nie trzeba, znajdziemy wyjście - Szybko krzyknęła dziewczyna i zniknęła wśród korytarzy razem ze swoim tragarzem walizek.
- Wygląda na to, że zostało was trzech, ale myślę, że to wystarczy. - Powiedział zakłopotany kapitan. - A teraz grajmy.
Foley zagrał pierwszy, powoli i cicho delikatnym dźwiękiem lutni. Drake dołączył do niego tak samo spokojnym tonem gitary. Kapitan powoli i stopniowo przechodził w ostrzejsze tonacje tworząc szybką i zaskakującą muzykę. Dołączył śpiew Drake tworząc naprawdę niezłe przedstawienie i kompozycje. Nie mogło się nie podobać. Występ trwał, co najmniej godzinę.
Obrazek
Obrazek
nerv0
Pomywacz
Posty: 45
Rejestracja: poniedziałek, 1 września 2008, 14:44
Numer GG: 0

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: nerv0 »

Gabriel

Gabriel nawet nie próbował ukryć wyrazu zdziwienia, który wykwitł na jego twarzy gdy zobaczył przeuroczy taniec pijanych osiłków. Jeszcze przed chwilą myślał, że zarobi niezły łomot, a teraz ma okazję podziwiać przednie widowisko. Gdy minął pierwszy szok myślał nawet czy nie wykorzystać sytuacji i nie podstawić, któremuś nogi i go trochę postraszyć (naprawdę chciał zobaczyć jak taki gigant moczy portki), ale biegli tak szybko, że już nie zdążył. Zadowolił się tylko rzuceniem za nimi okrzykiem w stylu „tajemniczych magicznych inkantacji”, na który złożyły się słowa: Abra Kadabra. Pisk, który wydobył się z gardła jednego z uciekinierów wart był możliwości zrobienia z siebie idioty.

Dusząc w sobie zjadliwy chichot ruszył dalej w stronę statku, już dość długo zabawił poza kajutą. Na jednym z korytarzy trafił na kapitana, który powitał go uśmiechem, dzień był na tyle dobry, że Gabriel postanowił nawet lekko skłonić głowę by odwzajemnić jego gest. Wreszcie dotarł do kajuty, w oczy rzucił mu się „drobny” ubytek w składzie załogi. Gdzieś wcięło olbrzyma i jego lubą. Nie ważne, pewnie gdzieś ją chędoży. Wciąż jeszcze czując na sobie woń różnych ziół wgramolił się na swoją pryczę i kątem oka obserwował kajutę. Kapitan i grajek zaczęli coś brzdąkać i o dziwo nie brzmiało to najgożej.
GOD'S IN HIS HEAVEN. ALL'S RIGHT WITH THE WORLD.

All color...
But the black.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Mekow »

Kea

Olbrzymka siedziała na łóżku rozkoszucjąc się muzyką. Wszystko zapowiadało się dobrze, gdy nagle kapitan dostarczył list ze złymi wieściami. Zaraz potem okazało się, że dwoje nowo poznanych przyjaciół opuści ich grono. Kea zdawała sobie sprawę jak ważna jest rodzina i rozumiała, że muszą oni wracać. Zanim znikneli za drzwiami pożegnała się odpowiednio.
- Rodzina jest najważniejsza! Powodzenia przyjaciele! - rzekła głośno i (z racji wpływu muzyki... lub wina) melodyjnie.
Gdy odeszli poczuła się trochę smutno, jakby straciła przyjaciół. Zdawała sobie sprawę, że musieli jechać, ale poczucie straty dało o sobie znać, a jej oczy zaświeciły od łez.
Jak na pocieszenie muzyka rozbrzmiała ponownie. Nie wydawała się już aż tak wesoła, ale uspokajała i pocieszała.
Tak jak siedziała, Kea odchyliła się do tyłu i położyła się na łóżku. Oczywiście było ono za małe i zgięte w kolanach nogi nadal były oparte o podłogę, jak wtedy gdy siedziała.
Muzyka, niczym bajka na dobranoc, wino jako środek nasenny i kołysanie statku jak w ramionach matki lub kołysce, sprawiły że Kea poczuła się bardzo senna. Nie trwało długo zanim zasnęła - sama nie wiedziała, w którym dokładnie momencie.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Nirus
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 16:17
Numer GG: 7526210

Re: [D&D 3,5] Brutalne Przebudzenie

Post autor: Nirus »

Wszyscy
Występ zakończył się troszke smutniejszym kawałkiem. Kapitan wstał.
-Kawał dobrej muzyki - pochwalił - ale trzeba iść spać by mieć siły wyruszyć jutro z samego rana. -Podszedł do drzwi i je otworzył. Odwrócił się na chwile, -Dobranoc - i wyszedł.

Następnego dnia obudziliście się wczesnym rankiem. Słońce zaglądające przez wielkie okno powitało was jasnymi pormieniami światła. Odnosicie jednak wrażenie, że coś sie zmieniło od wczoraj, statek wyraźnie mocniej się kołysze. Z pewnością płyniecie. Widać było jeszcze przez okno zarysy skompanego w słońcu molo.

Podróż mijała wam spokojnie. Sprzyjający wiatr nieustannie towarzyszył wam przyśpieszając przeprawe. Warunki były wprost idealne na rejs statkiem. Po dwóch dniach rankiem obudziła was niezwykle głośna wrzawa panująca na pokładzie. Zdecydowaliście sprawidzić co się dzieje. Okazało się, że na horyzoncie pojawiła się wyspa.
- To napewno ta - Krzykną Foley spoglądając na mape - Pasuje do opisu.
Była to niewiele wyróżniająca się wyspa od innych w pobliskim aolu. Jej brzegi tworzyły piaszczyste plaże, natomiast reszte wysokie lecz łagodne wzniesienie pokryte gęstym zielonym lasem.
- Za jakąś godzine będziemy przybijać - stwierdził jeden z marynarzy.
- Świetnie - Odpowiedział entuzjastycznie Kapitan.

Statek bez większych problemów dobił do piaszczystego brzegu wyspy. Przywitał was lekki chłodny wiatry wiejący od zachodu. Kilku marynarzy wspólnymi siłami wypchneło deskę po której można będzie zejść na ląd. Na plaży nie było najmniejszych śladów cywilizacji, wygląda na to, że jako pierwsi postawiliście tu stope od dłuższego czasu. Kapitan wraz z dwoma członkami swojej załogi wytargali na ląd skrzynie na której rozłożyli mape by wraz z Zoranem wymierzyć i srprawdzić wasze położenie oraz położenie skarbu. Gęsty las zaczynał się dość niedaleko, porastająca go nieznana roślinność tworzyła z niego prawdziwą dzungle.
Obrazek
-Wiem, że nie możecie się doczekać zdobycia skarbu lecz dziś zbadamy tylko obrzeża lasu oraz kawałek plaży. - Wygłosił głośno Foley - Wy trzej - Wskazał na grupe wynajętych najemników podróżujących kajute obok waszej - Zbadacie plaże - Spojrzał w waszą strone - Wy razem ze mną wyruszycie w gąszcz. Reszta złogi niech zajmie się wyładowywaniem potrzebnego ładunku na wyspe. Zoran - Zwrócił się do lingwisty - Spróbuj namierzyć skarb. - Odwrócił się w strone statku - Przynieść Maczety!

Foley zebrał was i dwóch dzielniejszych marynarzy. Kapitan ruszył pierwszy zajmując się wyżynaniem gęstej, torującej drogi roślinności. Za nim szliście wy bacznie obserwując okolice. Na samym końcu podąrzali dwaj marynarze niezbyt pewnie stawiający kroki. Rośliny skutecznie utrudniały widoczność. Szliście naprawde bardzo powoli, scierzka była wyjątkowo wąska. Usłyszeliście nagły groźny warkot dochodzący z tyłu.
- To besta - Krzynął jeden z ludzi Foleya. Odwróciliście się natychmiast.
Był to samotnie stojący wilk. Jednak był zdecydowanie większy od przeciętnego przedstawiciela gatunku, futro miał szare a oczy wściekłe. Marynarze sięgneli po miecze. Foley jednak wygląda na to jakby skupił się na czymś innym, rozejrzał się dookoła.

[Walka. Kolejność wygląda następująco: Gabriel, Kea, Drake, Wilk, Marynarze, Foley. Walka mniej więcej wygląda tak: Obrazek
Legenda: Czerwony - Foley
Różowy - Kea
Żółty - Drake
Szary - Gabriel
Czarny - Marynarze Foleya
Niebieski - Wilk]
Obrazek
Obrazek
Zablokowany