[Marvel] Nowe Nadzieje

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Stanley
Szczur Lądowy
Posty: 16
Rejestracja: piątek, 24 października 2008, 18:55
Numer GG: 6188429

[Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Stanley »

Od razu zaznaczam, że nie znacie nawzajem swoich mocy. Ze strony technicznej: na jeden mój post przypada po jednym od każdego z was. Jeśli nie zdążycie odpisać (moje posty będą się pojawiać kiedy mi się zachce, żadnych reguł), to OK, nie jest to tak istotne (ew. sam wam coś wymyślę), ale uznajmy 1 na tydzień za jakieś minimum... Generalnie, jestem wyrozumiały.


21 MARCA 2008

Halvdan Løgnsmed

Halvdan powolnym krokiem zmierzał do domu. Trzymał rękę w kieszeni i bawił się kilkoma monetami, których nie zdążył wydać w salonie gier. Szedł pustymi ulicami dzielnicy, obijając się o stare, zniszczone latarnie. Było późno, ale nie przejmował się reakcją rodziców. Bez problemu poradzi sobie z ich gniewem, pretensjami. Do tego miał talent. Chyba tylko do tego.

Leniwie pociągnął za klamkę. W domu było ciemno, tylko z salonu dochodziła blada, niebieskawa poświata od telewizora. Korzystając z nieuwagi matki i ojca poczłapał schodami na górę. Już chciał zatrzasnąć drzwi od swojego pokoju, gdy usłyszał dochodzące z odbiornika słowa. Słowa, które od tej chwili miało być sensem jego życia. Utrapieniem, a jednocześnie zachętą do walki.

Michajil Tigrow

Siedział w pubie w towarzystwie pustego kufla piwa. Wiedział, że nie ma czym zapłacić. Nie było to jednak problemem. Nieco nerwowym głosem poprosił barmana o jeszcze jedno piwo, zaczekał, aż ten odwróci się do szynku i uciekł. Klienci mogli zobaczyć tylko flanelową koszulę wymykającą się przez drzwi.

Cholera! Znów zgubił spodnie! Była to chyba najtrudniejsza cześć ucieczki. Już teraz wiedział, ze ta noc będzie nieprzespana. Pod osłoną ciemności zakradnie się do kontenera na śmieci, gdzie znajdzie zapewne brakujący fragment garderoby. Jak zwykle wystraszy kilka myszy, szukających w zaułku za pubem jedzenia. Teraz jednak nie było to ważne. Wrócił do swojego miejsca zamieszkania. Tymczasowego, jak ciągle miał nadzieję. Włączył zdezelowany odbiornik radiowy i słuchał wieczornych wiadomości. Źrenice w jego kocich oczach powiększyły się.

Larissa Pekerino

W mieszkaniu panował bałagan. Podłoga zawalona była ścinkami gazet, ściany i meble obklejone zdjęciami jednego człowieka. Człowieka, którego szczerze nienawidziła. Następny kanał. Żądza zemsty nie pozwalała jej żyć. Nie potrafiła myśleć o niczym innym. Następny kanał. Połknęła kolejną garść tabletek. Zapasy kończyły się. Zapasy przetrwania.

Był na następnym kanale. Znalazła go. Dzika satysfakcja ustąpiła natychmiast uczuciu nieopisanego gniewu. Patrzyła na niego, jak unosi się nad budynkiem. Był tam. Codziennie był w telewizji. Wiedziała, że to wkrótce się zmieni. Wkrótce nie będzie go tam. Nie będzie go nigdzie. Przez mur nienawiści przebiła się nieśmiało informacja podana przez prezentera.

22 MARCA 2008

Alexander Franklin

Poluźnił krawat i zapadł się trochę głębiej w skórzany fotel. Spojrzał na butelkę wina we wiaderku z lodem, która zdawała się uśmiechać do niego zalotnie. Nie, nie chciało mu się po nią sięgać. Pomyślał, że takie rozleniwienie dotyka każdego w sobotni poranek. A może to tylko on mógł sobie na to pozwolić?

Chwycił gazetę ze sterty czekającej na niego na stoliku. Spojrzał na okładkę i uśmiechnął się z zażenowaniem. Nie miał dziś ochoty na czytanie przeinaczonych faktów o sobie. Jeszcze bardziej groteskowy wydawał się mu fakt, że kilka stron dalej znowu zobaczył siebie. W masce.

Chwycił po następny dziennik. Uśmiech spłynął z jego twarzy i ukrył się gdzieś miedzy kostkami lodu, na dnie wiaderka. Interesował się polityką tylko wtedy, kiedy pomagała mu w interesach. Teraz będzie musiał prawdopodobnie uzależnić od niej całe swoje życie. Automatycznie wysunął rękę po telefon komórkowy. Jeszcze tylko kątem oka zerknął na logo gazety. New Yorker.


Wytłumaczenie:

Do każdego z was dotarła ta sama informacja. Informacja o planach prezydenta Busha dotyczących rejestracji mutantów (tak, prawie jak Civil War). Gwoli ścisłości, przypominam że w listopadzie w Stanach wybory, a grę zaczynamy w marcu i jeszcze nic nie jest pewne. Wszystko w waszych rekach.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Perzyn »

Halvdan Løgnsmed

Rejestracja mutantów? Wzruszył ramionami nie wyjmując dłoni z kieszeni. Zupełnie go to nie obchodziło. Owszem, potrafił parę rzeczy, może nawet i był mutantem. I co z tego? Kto mu to udowodni? Więcej, kto go w ogóle będzie podejrzewał?

Nie wyróżniał się, był typowym nastolatkiem. Toteż całkowicie niezaniepokojony rozwojem wydarzeń wszedł na górę, do swojego pokoju. Przez myśl przemknęło mu, że cała ta banda herosów w trykotach będzie miała niezłe problemy przez tego idiotę Busha. Ich problem. Powiesił skórzaną kurtkę na oparciu krzesła i walnął się na łóżko w ubraniu. Jutro pójdzie do szkoły, od czasu do czasu trzeba, żeby nie zapomnieli jak wygląda.

Rano jak zwykle rodziców już nie było gdy zszedł do kuchni. Praca. Miał szczęście, że jego nigdy nie czekał kierat i niewolnicza harówka, poradzi sobie jakoś. Zjadł szybko, wypił kawę i już miał iść, gdy jego wzrok przykuł nagłówek gazety zostawionej przez ojca na stole.

New Yorker 22.03.2008
KONIEC Z DZIKIMI MUTANTAMI!
Prezydent przedstawił projekt Ustawy Resjestracyjnej!


Halvdan chwycił gazetę i zaczął czytać. Artykuł zawierał całkiem niezły opis szczegółów przyjętego przez Administrację Busha rozwiązania. Chłopakowi nie spodobał się strasznie rozmyty zakres pojmowania kto jest mutantem. Szybkie spojrzenie na zegarek uświadomiło mu, że musi się spieszyć. Złożył gazetę i wrzucił do głębokiej kieszeni kurtki po czym wyszedł do szkoły.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Samanta »

Kobieta patrzyła sie w telewizor jak zahipnotyzowana. Przyglądała się mężczyźnie, którego tak nienawidziła. Lekko kiwnęła głową jak przelanczajac kanał znowu zobaczyła jego twarz. Ugryzła się w dolna wargę, po raz kolejny przelanczajac kanał. Uważnie wsłuchiwała się w wiadomości. Uśmiechnęła sie lekko wylanczajac odbiornik.
-Powodzenia
Mruknęła ciągle myśląc o tym co usłyszała w wiadomościach. Larissa miała na sobie ciemne, dopasowane jeansy oraz białą koszulkę na ramiączkach. Długie ciemno brązowe włosy opadały jej na ramiona. Kobieta podeszła do lusterka. Przez chwile wpatrywała sie we własne odbicie swoimi dużymi zielonymi oczyma. Po czym poszła do kuchni gdzie na stole znajdowała sie jej dużą, czarna torebka z której wyjęła pomarańczowy pojemniczek z którego wysypała sobie na dłoń parę białych pastylek, które po chwili połknęła. *Zapasy sie kończą* pomyślała. Kobieta wyjrzała za okno. Bylo ciemno. Ostatnio i tak straciła poczucie czasu. Po chwili nasunęła sobie na nogi czarne kozaczki sięgające pod kolano a na plecy zarzuciła brązowy płaszcz.
-Trzeba się zaopatrzeń. - mruknęła i wyszła z mieszkania.
Kobieta szla szybkim krokiem stronę najbliższego szpitala. Przechodząc przez park znajdujący sie w samym centrum miasta. Nagle zobaczyła czerwona tabliczkę na jednym z drzew parku
"ZAKAZ PALENIA"
Kobieta uśmiechnęła sie tylko wyjmując papierosa z paczki znajdującej sie w jej torebce, po czym odpaliła go zbliżając się swojemu celowi.

//Larissa przypomina wyglądem Elektre =) //
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Edward
Szczur Lądowy
Posty: 9
Rejestracja: niedziela, 22 czerwca 2008, 20:45
Numer GG: 0

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Edward »

Alexander Franklin
"Mój Boże, i ja głosowałem na tego człowieka?" przemknęło mu przez myśl. "A, fakt, do wyboru był on lub Kerry". Wzdrygnął się wyobrażając to sobie. W każdym razie, stanowczo nie podobał mu się ten pomysł. Będzie trzeba przestudiować ten projekt i wyśmiać w gazecie. Ale może później, a najlepiej to komuś zlecić, przecież nie ma czasu na takie bzdury. Zakręcił się w fotelu i wybrał numer Benjamina Floyda, redaktora naczelnego New Yorkera".
- Ben? Tu Alex. Chciałem przedyskutować kilka spraw. Nie, nie chodzi o to, że jedziesz po mnie w gazecie, której jestem właścicielem. To co? Lunch w Del Circo?
Po uzgodnieniu terminu rozmowy, z którym problemu być nie powinno, bo New Yorker nie ma niedzielnego wydania, Alex udał się do toalety gdzie ogolił się i wykonał inne niezbędne czynności toaletowe. Wskoczył w (za) drogi garnitur i zjechał windą na podziemny parking. Przez chwilę rozmyślał nad samochodem, który powinien wziąć. W końcu wybór padł na czarnego Jaguara. Jeśli się nie pospieszy, to pewnie się spóźni, zatem czym prędzej wjechał na drogę.
"Banda pieprzonych darmozjadów" pomyślał o armii biurokratów Busha i o nim samym jadąc w kierunku włoskiej knajpki.
Stanley
Szczur Lądowy
Posty: 16
Rejestracja: piątek, 24 października 2008, 18:55
Numer GG: 6188429

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Stanley »

21/22 MARCA 2008

Michajil Tigrow

Biegł na czterech smukłych łapach przez pustą ulicę. Musiał znaleźć spodnie. W 'swoim' zaułku znalazł trzech podchmielonych pijaczków, którzy spojrzeli na niego nieprzytomnym wzrokiem. Jeden z nich wstał, chwiejąc się na nogach. -Kici, kici, kici. Wyciągnął łapy w jego stronę.

22 MARCA 2008

Alexander Franklin

Zaparkował samochód przy samym wejściu, na miejscu dal niepełnosprawnych. To nie jego problem, pomyślał. W razie czego - zapłaci. Wszedł do przestronnej, gustownie urządzonej sali, i usiadł przy stoliku. Przy tym samym, przy którym zwykle siadał. Ben już na niego czekał.

- Słuchaj, Alex, jeśli chodzi o Nightmana, to bez problemu możemy przestać...

Halvdan Løgnsmed

W połowie drogi zorientował się, że tylko on zmierza w stronę szkoły. Może odwołano dzisiaj lekcje? Może mutanci rozwalili budę? Zaśmiał się z własnego żartu i wyciągnął telefon. Nie dostał nowych wiadomości, więc schował go z powrotem do kieszeni. Po chwili przyszło mu do głowy, ze okłamuje sam siebie. Spojrzał jeszcze raz na wyświetlacz urządzenia. Tak, 22. Sobota.

Kusząca wizja dnia wolnego nie była już tak kusząca, kiedy każdy dzień zdawał się być wolny. Dziś postanowił spać. Obrócił się na pięcie i wrócił do domu. Otworzył drzwi, zostawił kurtkę przy wejściu i jak zwykle poszedł schodami na górę. Na ostatnim schodku stało się coś dziwnego. W jego głowie powstał obraz jaskini, ciemnej groty, wypełnionej zapachem cierpienia i krzykiem mężczyzny. wizja trwała ułamki sekund, ale wystarczyła, żeby zleciał ze schodów boleśnie upadając. Tak, teraz będzie mógł powiedzieć, ze wpadł pod samochód. - pomyślał, wstając powoli i idąc do łazienki po wodę utlenioną, żeby przemyć rozcięcie na łokciu.

Larissa Pekerino

Alarm nie był przeszkodą nie do pokonania. Najtrudniejszym elementem było zawsze znalezienie punktu, przez który można dostać się do sieci alarmowej. Sprawdziła zawiasy. Tak, poczuła energię, która przyciągała jej palce. Było to dziwne uczucie. Nie nieprzyjemne, po prostu nietypowe. W jej obecnym stanie nie robiło to jednak żadnej różnicy. Otworzyła drzwi i wsunęła się do apteki.
Edward
Szczur Lądowy
Posty: 9
Rejestracja: niedziela, 22 czerwca 2008, 20:45
Numer GG: 0

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Edward »

Alexander Franklin
- Nightman czy jak go teraz nazywają nie jest problemem. Przynajmniej nie robimy takiej nagonki jak Bugle i Jameson - zaśmiał się. - Zresztą, komu ci bohaterowie przeszkadzają? A to złapią kogoś kogo policja nie zdoła, a to pokonają jakiś nawiedzonych szaleńców, a co najlepsze nie płacimy na nich podatków, same plusy! - zaśmiał się. Po chwili dostrzegł przechodzącego kelnera. - Dla mnie Costoletta di Vitello alla Milanese, a ty, Ben? - po zamówieniu Bena kontynuował. - Chodzi mi o ten projekt rejestracji mutantów. Jeśli to błyskawicznie nie zostanie wyśmiane w kongresie lub senacie i zacznie się publiczna dyskusja, mam zamiar wspomagać przeciwników aktu. Jeśli mutanci zaczną się rozprzestrzeniać w tak szybkim tempie jak prognozują niektórzy jajogłowi, oznacza to że będą stanowić poważną grupę konsumentów... Wiesz zatem do czego zmierzam, daję ci dużą swobodę w redakcji, ale nie sądzę by wspieranie projektu na łamach New Yorkera mogło przynieść zyski. Zresztą i tak byś pewnie nie przepuścił tekstów o popieraniu tego faszystowskiego prawa, nie?
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Perzyn »

Halvdan Løgnsmed

Ochota na sen zupełnie mu przeszła. Nie chodziło nawet o ból, choć był cały poobijany. Nigdy nie miał omamów. Fakt, był przyzwyczajony do możliwości, że można widzieć coś czego nie ma. Wiedział nawet, że da się oszukać pozostałe zmysły, wiele razy to wypróbował. Ale zawsze to kto inny był celem. A teraz on sam doświadczył. No właśnie co to było? Wizja?

Drącymi rękoma odkręcił butelkę i skapnął parę kropel na wacik. Przemył ranę po czym zakleił ją plastrem. Sprawdził czy nie odniósł innych obrażeń, ale nie było nic poważnego. Parę siniaków, i tyle. A jednak nie mógł się pozbyć z głowy obrazów jakie zobaczył. I tego co poczuł. Jaskinia, ciemna i wypełniona ostrym drażniącym zapachem. I ból, przeraźliwy ogromny ból. Odruchowo dotknął twarzy, ale nie czuł nic co wskazywałoby na to, że parzący ból jaki w niej czuł chwilę temu, zostawił jakieś ślady.

Poszedł do gabinetu ojca. Otworzył barek i nalał sobie pół szklanki burbona. Pewnie za jakiś czas będzie musiał wmówić ojcu, że sam go wypił, ale nie myślał o tym. Potrzebował czegoś na uspokojenie. Parę chwil i łyków później był już w stanie zebrać myśli. Nie miał pojęcia skąd wzięła się wizja, ale był pewien, że coś mu przypominała. Czytał o tym kiedyś? Posprzątał po sobie i poszedł do swojego pokoju, sprawdzić z pomocą Google czy zdoła coś znaleźć na ten temat.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Samanta »

Larissa Pekerino

Aptekę przeszywała ciemność, jednak księżyc sprawiał ze polki z lekami były wyraźnie widoczne. Panowała kompletna cisza która co chwile przerywało stukanie jej obcasów. Dla pewności kobieta podeszła do najbliższego gniazdka i położyła swoja prawa dłoń na nim. Zamknęła oczy skupiając się na tym co robi. Po chwili usłyszała głośne zgrzytanie i poczuła mrowienie w prawej dłoni. Zwarcie sprawiło ze kobieta nie musiała się obawiać niemiłych niespodzianek ze strony innych zabezpieczeń apteki. Larissa po chwili ruszyła pewnym krokiem za ladę. Przewracając parę pojemniczków wypełnionych różnorodnymi pigułkami w końcu znalazła tego czego szukała. Pomarańczowe buteleczki z napisem "Codeine phosphate" z ostrzeżeniem: "Największa dawka wypisana na recepcie to 8 miligramów!" Kobieta popatrzyła się na pojemniczek "20mg" Uśmiechnęła się biorąc sześć opakowań.
-Z głowy na dwa tygodnie
Mruknęła wychodząc z apteki jak gdyby nigdy nic.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Nadir »

Michajil Tigrow

Mmmmmrrrrrrrrrrrrrrrrrr - wymruczał i zaczął łasić się do pijaczka. Tacy ludzie potrafią być bardzo przyjaźni, poczęstować jakimś jedzeniem ludzkim, a w ostateczności dostarczyć jakieś ciuchy, które zawsze gubił w czasie przemiany. Nie lubił tego u siebie, ale jakoś radzić sobie przecież musiał. W zasadzie mógłby pomyśleć o znalezieniu pracy, ale jakoś nigdy nie miał do tego zaparcia, a i pracodawcy niechętnie patrzyli na człowieka który wyglądał trochę jak lump i nie miał miejsca zameldowania oraz żadnych papierów potwierdzających jego tożsamość czy wiedzę. Jeden z pijanych wziął dachowca na ręce i zaczął miziać pod brodą. Kot odpowiedział głośnym mruczeniem. Mężczyzna wyjął kawałek kanapki i rzucił temu drugiemu. Masz zjedz coś, bo zaraz odpłyniesz jak łykniemy jeszcze po jednym.. - powiedział przy tym. Tego już było dla Michajila za wiele. Okazja na zjedzenie nie-myszy oraz zdobycie jakiegoś ubrania za jednym razem nie trafiała się za często. A im i tak nie uwierzy.... W jednej chwili coś co było czarnym kotem zamieniło się dość dużego faceta i przywaliło trzymającemu go facetowi z głowki prosto w noc. Szybkim susem dopadł drugiego i wyrwał mu kanapkę Sio! - krzyknął tylko. Pijaczek szeroko otworzył oczy, odwrócił się na pięcie i wziął nogi za pas. Michajil podszedł do powalonego. Przepraszam. Instynkty samozachowawcze... powiedział po czym zabrał jego ciuchy. Trochę za ciasne, ale lepszy rydz niż nic. Ubrał się i ruszył w stronę "domu". Myśl o rejestracji mutantów trochę niepokoiła go wewnętrznie. Mimo wszystko odebrał trochę wykształcenia w dobrych szkołach. Domyślał się, że może to skończyć się zamieszkami, albo i gorzej. Jednak nigdy nie przywiązywał wagi do polityki. Wzruszył ramionami i pomyślał tylko - *Co ma być to będzie, i niech Jah ma nas w opiece*
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Stanley
Szczur Lądowy
Posty: 16
Rejestracja: piątek, 24 października 2008, 18:55
Numer GG: 6188429

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Stanley »

22 MARCA 2008

Larissa Pekerino

Opadła na ławkę. Nie miała siły iść dalej. Czuła, jak substancje aktywne z leków, które właśnie przedawkowała, wypełniają jej świadomość. Jej oczy nabrały mlecznej, mętnej barwy. Chwyciła się za głowę i skuliła na ławce. Kopnęła w metalowy, zniszczony śmietnik. Źrenice uciekły jej w głąb czaszki. Ciało przeszył nagły promień bólu. Leżała bez sił na ławce i obserwowała, jak drzewa płoną, zamknięte w klatkach wyładowań elektrycznych.

Obudziła się w zimnej, czystej pościeli. Wysoki człowiek o mocnej posturze machał jej nad głową białym, jedwabnym szlafroczkiem. Dopiero po chwili zauważyła, że z ręki wyrastają mu trzy długie, błyszczące szpony.

Angelina Smith

Dziś nie było czasu na popijanie kawki. Nie było czasu na przekładanie papierów, wyrzucanie kopert, ani na pisanie do znajomych na facebook'u, udając, że tak naprawdę pisze się kolejne przemówienie. Biegała między biurkami, podpisywała papiery i trzymała po jednej słuchawce przy każdym uchu, usilnie usiłując zapamiętać, z kim tak właściwie rozmawia.

Nie wiedziała, na czym polega cały ten burdel. Nie znała żadnego mutanta. Byli dla niej tak odlegli, jak artyści cyrkowi. Czy mutanci bywają na cyrkowych arenach?

Masywne, szklane drzwi otworzyły się automatycznie z charakterystycznym świstem. Charakterystyczne stukanie obcasów po posadzce było zapowiedzią charakterystycznego głosu. - Angie, pozwól. Musimy porozmawiać o naszej dalszej... Hm, polityce wewnętrznej. - zwróciła się do niej Hillary.

Alexander Franklin

Ben podrapał się po miejscu, gdzie jeszcze wczoraj zdawały się być włosy, a dziś pozostały tylko charakterystyczne zakola. W sumie, dodawały mu one tylko uroku. Miał coś w sobie. Coś nietypowego.
- Nie sądzę, żebyśmy w ogóle musieli o tym pisać. Skupmy się na innych rzeczach, może na tej bogatej dziewczynie, jak ona się tam nazywała... W każdym razie ona była u nas i powie... - przerwał w pół słowa - Alex, kto to właściwie są, ci mutanci? Jak ich rozpoznać? - spytał, cały czas myśląc o tej 'bogatej dziewczynie'.

Victor Barre

Oświetlał palcem wskazującym litery w książce, którą ukradkiem czytał pod mahoniowym biurkiem, cierpliwie wysłuchując lamentów starszej kobiety. Przy kolejnym ataku płaczu nie wytrzymał i odparł stanowczym, acz spokojnym, lekko zaspanym głosem. - Pani Wellins, nie sądzę, że trafiła pani do odpowiedniego człowieka.
- Ale... jak to? Nie pomoże mi pan? - zapytała, poprawiając nieco groteskowy, gigantyczny, purpurowy kapelusz.
- Nie. Musi pani pogodzić się ze śmiercią męża. Przecież była pani... - zignorował zabójcze spojrzenie korpulentnej staruszki - ...na pogrzebie, widziała pani ciało trumnę... Nie będę szukał kogoś, kto leży sześć stóp pod ziemią.
- Wszyscy jesteście tacy sami! Nikt nie ufa kobiecej intuicji! - zaniosła się płaczem kobieta, wychodząc z biura. Victora pożegnały tylko jej trzęsące się łkaniem ramiona.

Odłożył nudnawy kryminał i wyciągnął z szuflady lekturę, a właściwie plik kartek, które interesowały go bardziej. Projekt ustawy dotyczącej rejestracji mutantów.

Michajil Tigrow

Powoli szedł ciemną ulicą. Zbliżał się już do... hm... domu, gdy spostrzegł, że cień rzucany przez najbliższą latarnię jest nierówny. Wyglądało to tak, jakby miał olbrzymiego garba. Albo jakby druga, niewidzialna osoba stała obok niego...

Nie zdążył dokończyć toku rozumowania, gdy coś z ogromna siłą pociągnęło go za kołnierz koszuli. Stary, sprany szew puścił bez najmniejszego oporu i siła, z jaką napastnik chwycił materiał pociągnęła go od tyłu. Michajil Miał tylko chwilę na reakcję.

Halvdan Løgnsmed

Włączył komputer. Kliknął na ikonce przeglądarki na dolnym pasku swojego Mac'a i po krótkiej chwili zaatakowały go krzykliwe nagłówki w serwisie Yahoo!. Bush zapewnia spokojne ulice, UE obraduje nad Europejskim Dokumentem Rejestracyjnym, Obama mówi nie Ustawie, Clinton zapowiada konferencję, McCain milczy. W ułamku sekundy zapomniał, po co otworzył przeglądarkę. Przechodził od artykułu do artykuły. Czytał opinie polityków, socjologów, biologów i księży. Zobaczył listę podpisów internautów pod projektem ustawy.

Zmrużył oczy. Ziarenko strachu zakiełkowało, przebijając swoimi pędami barierę ignorancji. A gdyby tak powiedzieć im, że to nie ma sensu? Uświadomić? Oszukać?
Darlar
Marynarz
Marynarz
Posty: 229
Rejestracja: poniedziałek, 8 września 2008, 12:37
Numer GG: 8299547
Lokalizacja: Warszawa

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Darlar »

Victor Barre

Victor wykonał głębszy wdech i westchnął cicho. Kiedy był już pewien, że kobieta nie wróci do jego biura wyciągnął z kieszeni swej marynarki paczkę Cameli. Nie mieli Lightów, musiał kupić zwykłe, a w jego odczuciu Camele Light smakowały jak inne zwykłe... te, które kupił pewnie przysporzą mu doznań przypominających wdychanie oparów wprost z rury wydechowej. Odfoliował paczkę wysunął pojedynczego papierosa i wsunął go pomiędzy wargi. Następnie przypalił papierosa przy użyciu zapalniczki i razem z paczką schował ją do kieszeni. Zaciągnął się dymem na tyle mocno by na stałe podtrzymać tlący się na końcu bibułki ogień. Po chwili objął papierosa palcami i wysunął go z ust. Drugą dłonią uniósł papiery i patrząc na nie jeszcze raz wypuścił dym ustami. Nie lubił politycznych kłótni, zamieszania o byle co. Uważał, że akt rejestracyjny jest dobrym pomysłem. Jeśli ktoś ma coś do ukrycia to z reguły nie jest to nic dobrego... Mutanci mogli się chować i domagać prywatności, prawda... Ale część z nich mogła stanowić zagrożenie, a ci, którzy go nie stanowią będą mogli w razie potrzeby zostać poproszeni o współpracę, czy to przez rząd czy rozmaite służby kryzysowe. Jeśli ktoś potrafił leczyć innych dotykiem swych dłoni to nie powinien tego daru marnować, nie powinien spędzać życia na chodzeniu do burdelu i zalewaniu pały w obskurnych barach. Powinien zrobić coś dobrego, i może akt rejestracyjny go do tego zmobilizuje, w ostateczności zmusi. Zamyślony Victor zaciągnął się po raz drugi i odkładając papiery na biurka wstał z krzesła. Powoli zaczął iść w stronę drzwi, po drodze zgarnął klucze, płaszcz i zgasił światło. Klienci mogli go złapać na telefon, nie musiał tu ślęczeć całymi dniami. Kiedy już zamknął biuro udał się na schody i powoli zaczął schodzić z trzeciego piętra. Nie lubił palić w windzie, uznawał to za objaw chamstwa i skurwysynizmu. Kiedy już wyszedł przed budynek wyrzucił papierosa w kąt i zsunął z lewej ręki przewieszony przez nią płaszczyk i założył go na siebie. Następnie zapiął go, postawił kołnierzyk i ruszył chodnikiem. Spacer dobrze mu zrobi, i tak nie miał niczego do roboty.
O o
/¯_____________________________________
| IMMA FIRIN' MAH LAZOR!!! BLAAAAAAAH!!!
\_¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯
Horo
Pomywacz
Posty: 33
Rejestracja: niedziela, 26 października 2008, 16:33
Numer GG: 0

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Horo »

Angelina Smith

Pośpiesznie dokończyła rozmowy, o ile były one tego warte, poczym ruszyła w stronę szklanych drzwi. Angelina była kobietą pewną siebie, a mimo to przy całym tym burdelu, gdy złapała za klamkę poczuła lekką tremę. Tak wiele roboty nie miała od dawna i prawdopodobnie nie miała by jeszcze długo, aż do wyobrów gdyby nie kolejny poroniony pomysł "pana prezydenta". Weszła do gabinetu swej przełożonej, lekko dygnęła i spojrzała na szefową spod grzywki.
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Nadir »

Michajil Tigrow

Chłopak zdziwił się. Normalnie nie był atakowany na ulicy. Znaczy był, ale przeważnie byli to łysi faceci z szalikami, którzy od razu z drugiego końca ulicy wyzywali go od brudasów. I już nauczył się takich omijać, ewentualnie, ci którym udało się go złapać nauczyli się go omijać bo kończyło się to dla nich paskudnymi podrapaniami. Taki niespodziewany atak to była dla niego nowość. Przeczuwał, że to nie jest byle chłystek. Rozważał walkę, ale nigdy nie preferował tego rozwiązania. To wbrew duchowi rasta. Wybrał to co wychodziło mu lepiej ostatnimi czasy - ucieczkę. *Koszulę i tak już szlag trafił, spodnie i tak przyciasne... Nie ma co się wysilać* - pomyślał i błyskawicznie zamienił się w malutkiego kociaczka i wypadł przez nogawkę spodni na ulicę. Po chwili nie dłuższej niż mrugnięcie okiem w miejscu kotka stał już gepard, który wystartował jak do antylopy i po chwili był już przecznicę dalej.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Samanta »

W oczach kobiety pojawił sie strach. *O kur*a przedawkowałam* Pomyślała wiedząc ze możliwe ze jak teraz zamknie oczy to juz ich nie otworzy. Dawno juz sie tak nie czuła. gdy byla pod opieka profesora nie ozywała żadnych narkotyków. Profesor... Przed jej oczami zobaczyła mężczyznę który sie nia zajmował przez tyle lat. Złość przeszyła jej cale ciało. Chciała krzyczeć ze złości ale właśnie wtedy straciła przytomność. Obudziła sie w cudzym łózko. Gdy zobaczyła nieznajomego mężczyznę ze szponami sterczącymi przed jej oczyma kobieta podniosła sie do pozyci siedzącej i popchnęła go do tylu z calej sily przy czym porazila go. Po chwili oszołomiona i bezsilna opadla z powrotem łapiąc sie za glowe
-Aggg moja głowa!
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Edward
Szczur Lądowy
Posty: 9
Rejestracja: niedziela, 22 czerwca 2008, 20:45
Numer GG: 0

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Edward »

Alexander Franklin
- Czemu nie? Napiszmy o tym, nie będzie to pierwszy raz jak otwarcie krytykujemy rząd, najwyżej wyłożę trochę kasy na grzywnę jeśli przesadzicie, co mi tam - zaśmiał się. - A mutanci? Mężczyźni i kobiety dysponujący mocą większą niż powinni, ale niektórzy przynajmniej starają się ją dobrze wykorzystać. Pewnie jak ktoś lata lub podnosi czołg, to jest mutantem. Żyjemy w ciekawych czasach, nic dodać, nic ująć - w międzyczasie kelner przyniósł dania - Dzięki - rzucił nawet na niego nie patrząc. Z ociąganiem zaczął spożywać potrawę z stanowczo za dużą ilością dekoracji. Przeżuwając kolejne kęsy rozmyślał czy powinien powiedzieć Benowi o swojej... przypadłości. W sumie to właśnie jego Alex najprędzej nazwałby przyjacielem. A ukrywanie tego wszystkiego przed wszystkimi wokół zaczynało być męczące. Cóż, może kiedy indziej. Gdy już zjedli, podyskutowali chwilę o ostatnim meczu Rangersów z Flyersami, planowanej fuzji Franklin Pharmaceuticals z Green Enterprises, o tym że ostatnio nic dobrego w kinach nie puszczają, o zamieszkach w Tybecie i kilku innych mniej lub bardziej ważnych sprawach. W międzyczasie kelner przyniósł rachunek, Alex nie zwarzając na protesty Bena zapłacił za ich obydwu zostawiając jeszcze stówę napiwku. W końcu przyjaciele pożegnali się i rozeszli.
Alex wsiadł do Jaguara i odjechał w kierunku posiadłości trąbiąc na tych, którzy przestrzegali ograniczenia prędkości i śmiejąc się widząc wyprostowane środkowe palce. "Potrzebne mi wakacje gdzieś z dala od tego burdelu". Jadąc włączył radio szukając jakiś informacji dot. projektu rejestracji.
Stanley
Szczur Lądowy
Posty: 16
Rejestracja: piątek, 24 października 2008, 18:55
Numer GG: 6188429

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Stanley »

Larissa Pekerino

- Spokojnie, laleczko, zastanów się, co robisz. - powiedział mężczyzna, podnosząc się z ziemi. Rzucił jej na łóżko szlafrok. - Jesteśmy tu, żeby ci pomóc. Profesor czeka w hallu, przeczytaj list. - spojrzeniem wskazał małą, żółtą kopertę na stoliku. Nieco zakłopotany obrócił się do niej plecami i szybkim krokiem opuścił pokój.

Kobieta zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, co się z nią dzieje. Przerażenie natychmiast ustąpiło ludzkiej, niepohamowanej ciekawości. Przełamując falę bólu uniosła się na ramionach i usiadła na łóżku. Chwyciła kopertę i otworzyła ją - nie była zaklejona. Szybko przeczytała list, choć równe litery zdawały się nie pozostawiać żadnego śladu w jej świadomości.


Droga Larisso!

Wiem, że nie wiesz, kim jesteśmy ani gdzie się znajdujesz. Nie bój się, nasze intencje są słuszne. Chcemy pomóc ci zapanować nad twoimi nietypowymi zdolnościami. Nie zaprzeczaj.

Nie chcemy przetrzymywać cię tu wbrew twojej woli. W szafie naprzeciwko łóżka znajduje się płaszcz przeciwdeszczowy, trochę jedzenie i dwa bilety metra. Jeśli nie chcesz tu zostawać, po prostu zabierz je i wyjdź z budynku. Na balkonie znajdziesz schody prowadzące na tyły ogrodu.

Charles Xavier


Angelina Smith

Usiądź, Angie. - powiedziała Hillary niezwykle, jak na nią, zmęczonym głosem. Angelina znała ją jako kobietę silną, niezależną. Hillary nie znosiła porażki, ale świetnie udawała. Lubiła unosić się honorem. Angelina podziwiała takich ludzi. Szanowała ich. - Mamy problem, Angie. Domyślasz się jaki? - Angelina dobrze wiedziała, o co chodzi. - Jeśli mam kogoś słuchać, najpewniej posłucham Ciebie. - Angelina mimowolnie wyprostowała plecy - Co powinniśmy zrobić?


Alexander Franklin

Nie znalazł poszukiwanych informacji. Stacje radiowe żyły teraz kolejną sensacją. Z wysokiej klasy zestawu audio dopływał podniecony głos spikera. Alexander śmiał się w duchu słuchając o ludziach, których firmy bankrutowały na rozwijającym się kryzysie. Wiele usłyszanych nazw było mu dobrze znanych. Konkurencja, czasem dawni przyjaciele. Jakiś kuzyn. Nagle przystanął na środku drogi i opał głowę o kierownicę. Zamknął oczy i ciężko wypuścił powietrze. Wydawało mu się, że na dźwięk ostatniej usłyszanej nazwy serce stanęło mu w piersi. Ignorując klaksony samochodów stojących za nim, powtarzał tylko w myślach - Oh, słodki Jezu! Green Enterprises!
Edward
Szczur Lądowy
Posty: 9
Rejestracja: niedziela, 22 czerwca 2008, 20:45
Numer GG: 0

Re: [Marvel] Nowe Nadzieje

Post autor: Edward »

Alexander Franklin
"Dobrze, że jeszcze nic nie podpisywaliśmy" pomyślał i ruszył dalej. Po chwili stwierdził, że jego reakcja była przesadzona i dziecinna. "Przynajmniej będzie można zatrudnić jej farmaceutów za korzystne stawki". Romans romansem, ale interes przede wszystkim. "Nigdy nie byłem prywatnie w Europie..." wrócił do planowania wakacji.
Zablokowany