[DnD] Dzwon, który wezwał Przeklętych

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Jabberwocky
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: sobota, 23 sierpnia 2008, 03:29
Numer GG: 12017892
Lokalizacja: Cieplice

Re: [DnD] Dzwon, który wezwał Przeklętych

Post autor: Jabberwocky »

Illik

Genasi biegł już w kierunku kapłana gdy obok niego przemknęła, wyraźnie wściekła na zachowanie towarzysza, Ilena.
-Szybka jesteś - mrukną z uznaniem, ale bardka nie usłyszała, łajała właśnie leżacego na ziemi Zirana, wyglądała na naprawdę zirytowaną, „Lepiej niech załatwi to sama, nie ma co się mieszać” pomyślał.

Spokojnym krokiem wrócił do dziadygi wciąż mamroczącego o klątwie i Morganie. Illik miał nadzieję, że to tylko typowe starcze delirium, tak często spotykane u wszelkiej maści proroków czy stetryczałych kapłanów ględzących o magii i bogach. Idąc, a następnie czekając na kapłana i bardkę, starał się przypomnieć sobie wszystko co wiedział o regionie i miejscowych legendach. Jak na kogoś kto był od zaledwie dwu tygodni było tego sporo, ale jego informacje skupiały się głównie na polityce i geografi, miejscowe mity i legendy nie należały do najważniejszych dla niego wiadomości, „Ot, jak taka bzdura potrafi się zemścić, gdybym wcześniej poznał te legendy nie musiałbym teraz dyskutować z tym szalonym staruszkiem” westchnął ale po chwili lekko się uśmiechnął „Co tam, może choć legenda będzie dostatecznie ciekawa by ją zapisać, jeśli nawet nie to przynajmniej poznam cząstkę miejscowych przesądów”.

- A więc? Opowiedz nam może coś o tym Morganie którego obwiniasz o całe to zajście – zwrócił się do starca.
"Beware the Jabberwock, my son!
The jaws that bite, the claws that catch!
Beware the Jubjub bird, and shun
The frumious Bandersnatch!"

Wkrocz w świat mrocznego milenium
Ouzaru

Re: [DnD] Dzwon, który wezwał Przeklętych

Post autor: Ouzaru »

POST HUANGA - Z PRZYCZYN TECHNICZNYCH NIE MÓGŁ GO SAM ZAMIEŚCIĆ... UP NIEBAWEM :)

Ufff ufff uffff... nie mogę uwierzyć. Myślałem, że "post co tydzień" to fraszka, a tu się okazuje, że ledwo się wyrobiłem. Sorka, że musieliście tyle czekać. Oto post.

Kayley


- Pani wyba... - powiedział do Ileny, kłaniając się dworsko, lecz nie dokończył. Gdy podnosił głowę, by znów na nią spojrzeć, już jej nie było. Pobiegła szybko w stronę Zirana i momentalnie znalazła się przy nim. Ta sytuacja rozbawiła Kayleya.
Szybka kobieta, pomyślał i spokojnie, z błogim uśmiechem na twarzy, podszedł do starca gadającego o klątwie. Klątwa była ciekawą perspektywą. Z klątwami zawsze wiążą się jakieś czarodziejskie przedmioty, bądź góry pieniędzy. Ten drugi przypadek zdarzał się stanowczo częściej, gdy chodziło o statki starych piratów. Czyżby ten "Morgan" był piratem? Kayley idąc w stronę starca już marzył o triumfalnym wydobyciu skarbu po długiej wędrówce i śledzeniu zaszyfrowanej pirackiej mapy.
A klątwa? No cóż... może być problematyczna, ale genasi... i kapłan, jeżeli to kapłan, powinni sobie poradzić z tego typu niedogodnością... Skądś dotarło do niego słowo "zaraza".

Hmm.. czemu o tym nie pomyślałem... zaraza to kiepska perspektywa. Od statku może zionąć morowym wiatrem, a wchodzenie tam to pewność złapania jakiegoś świństwa. Jeśli rzeczywiście to zaraza. No cóż... posłuchajmy.
- Mów staruszku. Chętniśmy posłuchać - rzekł, gdy podszedł do reszty. Starał się zając miejsce jak najbliżej starca. Gdy zacznie mówić, pomyślał, zbiorą się portowcy, by też posłuchać... będzie niezły tłok... hehe... - Kayley uśmiechnął się przyjaźnie w stronę staruszka, by ukryć wpełzający na twarz uśmiech radości. Lubił tłok. Można klepnąć coś ładnego po tyłeczku... można coś pękatego podwędzić.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [DnD] Dzwon, który wezwał Przeklętych

Post autor: Serge »

Nie trzeba było czekać długo, by galeon z trzaskiem i chrobotem pękającego drewna osunął się na bok i schował na zawsze pod płaszczem spienionej wody wydając stłumiony dźwięk. Wszyscy powróciliście więc do karczmy, gdzie zajmując dobre miejsca blisko starca, zaczęliście wsłuchiwać się w jego opowieść. Nawet klientela karczmy zainteresowana była tym, co ma do powiedzenia siwy mężczyzna.

- O starym Morganie byście chcieli posłuchać, co? Hehehe – zakasłał teatralnie. - Na sto baryłek skwaśniałego rumu... nie było drugiego takiego bydlaka na tych morzach jak on! Pamiętam jakby to było wczoraj, choć wtedy ledwo sieci mogłem pomagać wyciągać na kutrze mojego ojca. Jeszczem mleko miał pod nosem, gdy nasza rybacka łajba za daleko w morze się wypuściła. Odpływ zabrał, a wiatru nie stało, tośmy się gotowali na nockę na morzu. Naraz pojawił się w oddali statek płynący w stronę naszego portu, więc żeśmy pomyśleli 'może tak doholuje'? Żagle miał rozpięte i pełne wiatru, mimo ciszy. Czekaliśmy, a statek zbliżał się... - starzec wziął łyk piwa i oblizał wargi. - Zdawało mi się, że widziałem czarną flagę na maszcie... nie mieliśmy szans. Wleźli nam na łajbę i zamiast szukać czegoś wartościowego, związali nas i wciągneli na statek. Okrutnie się z nami zabawiali. Ojca przeciągali pod kilem żeby sprawdził, czy aby żadnej dziury tam nie ma. Poili nas słoną wodą, ośmiornice żreć kazali. A najokrutniejszym z tej piekielnej krypy był gruby jak beczka rumu stary bosman. On wiódł w torturach prym. Mnie przywiązali do drzwi kajuty i rzucali po pijaku nożami... - mężczyzna przerwał i podciągnął prawy rękaw koszuli. Waszym oczom ukazało się kilka szerokich blizn. Widząc konsternację na sali odkaszlnął i kontynuował. - Tak, tak, widziałem na własne oczy tego bydlaka, Morgana. Wtedy już wiedziałem, co ten potwór ma na sumieniu... Długo żem u nich jako zabaweczka służył. Tylko bogowie wiedzą, com przeżył... I chwała im, że awanturnicy pod flagą Mulmaster wyrżnęli to pirackie nasienie. Kiedy Morgan umierał, przeklinał swych morderców wieszcząc swój powrót na te morza i zemstę, której smak dopiero przyjdzie nam poznać... I powrócił...

- To dlatego niektórzy ostatnio mówią o Dzwonie w Głębinach... - wtrącił przez salę jakiś tyczkowaty blondyn. - Ponoć jest nawiedzony.
- Dzwon w Głębinach? - spytała Ilena.
- Tak, panienko – skinął jej głową jakiś brzuszasty marynarz. - To część ruin Północnej Twierdzy. Górną część owej fortecy wciąż widać z przepływających obok łodzi. Okolica jest, podobno, nawiedzona, niektórzy mówią że zjawa starego Morgana tam grasuje. W mgliste noce dźwięki dzwonów zawieszonych na najwyższych wieżach da się słyszeć aż w Hillsfar...

Na sali zapanowała cisza. Starzec spojrzał niepocieszony na pusty kufel, a następnie na siedzącego po jego prawicy Kayleya.
- Postawisz staremu piwo, synku? Zaschło mi w gardle, a mam jeszcze sporo do powiedzenia, jeśli oczywiście chcecie słuchać...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: [DnD] Dzwon, który wezwał Przeklętych

Post autor: Qin Shi Huang »

Gdy starzec powiedział o przymuszaniu go do jedzenia ośmiornic, Kayley zdziwił się.
Przymuszaniu?! Wszak ośmiornica to przysmak! Ehh... ludzie tutaj nie znają się na kuchni - pomyślał. Minęło już sporo czasu od kiedy zjadł porządne sushi lub napił się dobrego grzanego sake.
Ale przynajmniej domysły co do pirata się sprawdziły. Heh... jak dotąd opowieść ma ładne barwy. Przeklął swoich morderców. Duch, mimo że istotą jest nieludzką, można go oszukać zupełnie jak człowieka, kombinował Azjata, Z tego co słyszałem... Może dałoby się mu powiedzieć że jestem wrogiem jego wrogów, albo nawet, że wielu z nich poległo z mojej ręki. Może spojrzałby na mnie przychylniejszym okiem... na bogów ten facet musiał zebrać niesamowite bogactwa...
- A jasne że postawię. Ciekawym co było dalej. - powiedział sprawdzając stan sakiewki - Karczmarzu, piwko dla staruszka. I dla mnie. Pić samotnie to bardzo zły nawyk. - lekkim ruchem ręki pomacał mieszek. Uznał że jeszcze starczy.
- I dla nich także po kufelku proszę. - powiedział w końcu wskazując ruchem głowy Zirana, Ilenę i tego Genasi. Jakoś nie mógł się przyzwyczaić do nazywania go w myślach w inny sposób niż "Genasi".
- Tylko dla pięknej pani coś specjalnego Wać pan przynieś. Należy się za użyczenie pięknego głosu w tej twojej dziurze... - Sam usiadł przy stole na przeciw starca i przegonił jakiegoś kmiotka aby ten ustąpił miejsca kobiecie. Zaprosił Ilenę na zwolnione miejsce.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Jabberwocky
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: sobota, 23 sierpnia 2008, 03:29
Numer GG: 12017892
Lokalizacja: Cieplice

Re: [DnD] Dzwon, który wezwał Przeklętych

Post autor: Jabberwocky »

Illik
Genasi przymknął oczy i wygiął głowę na boki, trzasnęło, głośno, o wiele głośniej niż było to możliwe bez użycia ciężkiego młota, otworzył jedno oko, okręt przechylił się i zatonął w zatoczce.

-Cholera –Rzucił, na jego twarzy odmalowały się mieszane uczucia, z jednej strony to dobrze że zatonął potencjalnie niebezpieczny okręt, z drugiej wciąż mogło tam być coś, ciekawego co wyjaśniło by tajemnicze zaginięcie załogi, „Miejscowi zapewne szybko zaczną tam nurkować, choćby po to by usunąć wrak, może i ja spróbuję jeśli będzie ku temu okazja”.
Gdy wszyscy wrócili do karczmy Illik rozsiadł się wygodnie naprzeciw dziadygi i przygotował się do spisania jego opowieści, jeśli ta będzie dostatecznie ciekawa, a że starzec wygląda na takiego który uwielbia opowiadać innym historie, zwłaszcza gdy mogą zaowocować darmowym kufelkiem, to zapewne pewną wprawę miał.

- Taaak, to może być jakieś wyjaśnienie- Mruknął pod nosem gdy tamten zaczął domagać się piwa, ta opowieść mogła być prawdziwa, wielu jest okrutnych i szalonych piratów a ten najwyraźniej posiadał na okręcie nawet maga lub inną osobę obznajomioną w sztuce kontrolowania pogody, co sugerowało wielkie wpływy i bogactwo.

-Klątwa rzucona przez umierającego, takie ponoć mają wielką moc.. – Powiedział dostatecznie głośno by usłyszeli go inni, jego oczy stały się teraz kotłowaniną szaro białych plam, niczym chmury w górach gdzie nigdy nie da się przewidzieć pogody. Atak na biednych rybaków świadczył o palącej pirata rządzy krwi, jego okrucieństwo mogło przyciągnąć uwagę wielu morskich diabłów i demonów, które to z radością pomogłyby mu szerzyć śmierć i zniszczenie na morzu. Jeszcze te ruiny, dzwon w głębinach, słyszał o nim kilka razy od kiedy przybył w te okolice, nikt jednak nie chciał powiedzieć mu niczego konkretnego, większość pluła tylko na ziemię i wykonywała symbole odpędzające zło gdy wypytywał się o szczegóły.

Podziękował Kayleyowi skinieniem głowy za piwo, i spojrzał wyczekująco na pijącego z wyraźnym zadowoleniem dziadygę.

- Opowiedz jeszcze o tych ruinach, słyszałem raz czy dwa o tym… dzwonie, nikt jednak nie opowiedział mi niczego konkretnego, czemu Morgan tam właśnie grasuje? Coś go tam przyciąga? Jest w jakiś sposób związany z tamtym miejscem? - Genasi zalał starca potokiem pytań i spojrzał na niego wyczekująco, pomiędzy szaro białymi plamami zasnuwającymi jego oczy pojawiały się coraz większe błyski błękitu, zajęcie się tą klątwą było potencjalnie niebezpieczne i trudne, na samą myśl uśmiechnął się lekko, dawno nie miał żadnego ciekawego wyzwania które mógłby podjąć.
"Beware the Jabberwock, my son!
The jaws that bite, the claws that catch!
Beware the Jubjub bird, and shun
The frumious Bandersnatch!"

Wkrocz w świat mrocznego milenium
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [DnD] Dzwon, który wezwał Przeklętych

Post autor: WinterWolf »

Ilena

Dziewczyna tylko westchnęła, gdy statek poszedł ostatecznie na dno. To było do przewidzenia. Dobrze, że nie było ich na pokładzie w tym czasie. Spokojnie ruszyła za resztą. Chętnie wysłucha opowieści starca. Uwielbiała historie o charakterze regionalnym lub lokalnym. Wszak w każdej baśni czy legendzie kryje się ziarno prawdy. A zasiawszy ziarno można zebrać plon.

Słuchała historii uważnie chłonąc przy tym wiedzę jak gąbka. Bardzo ją to wszystko zainteresowało. Póki co pełniła rolę obserwatora. Odczekała chwilkę i zaraz po skończonej pierwszej części opowieści padły pytania. Ilena słuchala, analizowała...

Ten cały Kayley zaczynał ją nieco irytować. Był nachalny...
- Postoję - powiedziała oparta o belkę wspierającą sufit. Alkoholem była zainteresowana połowicznie. Uwielbiała różne trunki, ale typ ją trochę irytował. No ale skoro stawiał wszystkim poznanym przy stole była w stanie to znieść. Mimo niezbyt pochlebnych myśli jej oczy pozostały łagodne. Nie ma to jak aktorstwo.

Nim dziadek wznowił opowieść Ziran dał dziewczynie cicho znać, że musi wyjść. Uniosła brew patrząc na niego pytająco. Kapłan poprosił, by powtórzyła mu to co będzie istotne. Skinęła głową z westchnieniem.
- Nie wpadnij w nowe tarapaty. Tym razem raczej cię nie uratuję - zastrzegła. Gdy kapłan poszedł słuchała dalszego ciągu opowieści o ile jakiś się pojawił.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Zablokowany