Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Errer_Avares »

Rozdział pierwszy: "Wyścig"

Nowa siedziba X-man.

Mężczyzna w obcisłym granatowo-żółtym kombinezonie oraz w dziwnym urządzeniu zasłaniającym oczy od ponad pół godziny z napięciem obserwował swoją ukochaną... Kobieta siedziała na krześle naprzeciwko Cyclopsa, bo tak na imię jej chłopakowi, a jej usta oraz oczy były szeroko otwarte. Mimo wręcz wytrzeszczonych oczu kobieta nie widziała ukochanego, ani w ogóle pomieszczenia. Jej oczami były teraz telepatyczne zdolności wspomagane przez pewne urządzenie wyglądające na obręcz, które nazywano Cerebro, czyli inaczej mózg. Perlisty pot pojawił się na skroni telepatki o imieniu Jean, a ciałem wstrząsnęły drgawki... Cyclops musiał powstrzymać swój odruch, by nie zerwać Cerebro z głowy kobiety i oszczędzić jej męki. Jednak mężczyzna wiedział, że jej umiejętności w połączeniu z mechanicznym "mózgiem" mogą komuś uratować życie. Nagle kobieta gwałtownym ruchem zdjęła urządzenie i osunęła się z wycieńczenia na podłogę. Cyclops oczywiście w pół sekundy był przy niej by jej pomóc:
-Nie Scott... Ja sobie poradzę- najwyraźniej mówienie sprawiało kobiecie trudności, ponieważ łamał jej się głos i robiła pauzy, w których nabierała głębszych oddechów- Ty... Ty musisz sprowadzić tutaj szóstkę... Szóstkę którą udało mi się namierzyć.
Następnie Jean zwana również "Marvel Girl" wyjaśniła Cyclopsowi co ma zrobić. Mężczyzna w pośpiechu, jednak ze skrzywioną miną pozostawił kobietę na ziemi i ruszył w drogę.

Nieco później. Kanały podmiejskie Nowego Jorku... Tajna siedziba ocalałych superbohaterów.

Cyclops rozmawiał właśnie z Kapitanem Ameryką, umięśnionym mężczyźnie w granatowo-biało-czerwonym kombinezonie, z gwiazda na czole oraz okrągłą tarczę przewieszoną na plecach. W pomieszczeniu znajdowało się dużo więcej dziwnie wyglądających osobników, chociaż była tu tylko garstka dopuszczona do narady. Znajdowali się tam Beast- umięśniona kreatura przypominająca demona o niebieskiej sierści, Wolverine- "cywilnie" ubrany mięśniak o sterczących włosach oraz zwisający z sufitu głową w dół Spider-man- w czerwono-niebieskim stroju z symbolem pająka na piersi. Cyclops w końcu skończył tłumaczyć w czym leży problem i powiedział:
-Proszę pomóżcie mi znaleźć tą szóstkę i sprowadzić ich do naszej szkoły... Sam nie dam rady.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Wszyscy czekali na słowa Kapitana Ameryki, który bądź, co bądź był wielkim autorytetem.
-Scott powiedz nam proszę gdzie znaleźć tych młodych uzdolnionych ludzi- przy tych słowach w oczach Kapitana zaiskrzyła dziwna iskierka.
Cyclops uznając słowa przywódcy ocalałych superbohaterów jako zgodzę na udzielenie pomocy, czym prędzej powiedział wszystko co wie na temat lokalizacji szóstki, o której była mowa.
-Niestety Scott nie pomożemy ci- wypalił Kapitan szokując wszystkich zebranych- Nie patrz tak na mnie proszę... Po prostu to nie jest dobry czas na "nauczanie" jak korzystać z własnych mocy. Mamy wojnę, a ja potrzebuje żołnierzy!
-Ty gnido!- zaczął Cyclops nie potrafiąc opanować emocji- Wyciągnąłeś ode mnie te informacje podstępnie... Czy tak zachowuje się Kapitan Ameryka uosobienie cnót i honoru?! Tak mamy wojnę! Wojnę, którą przegrywany! Wojnę, którą ty przegrałeś tak postępując ze sprzymierzeńcami i przyjaciółmi!
-Ochłoń Scott- wtrącił się Wolverine znany również jako Logan- "Kapcio" ma racje... Oni są nowi. Rząd nie ma o nich żadnych informacji i nie wie jak z nimi walczyć... To może być nasza jedyna szansa bracie. Musisz to nareszcie zrozumieć: Sposoby Xaviera już się nie sprawdzają!- Logan opuścił głowę jakby sam wstydził się swoich słów- Natomiast ty "Kapcio" faktycznie się zmieniłeś... Chcesz wysłać w bój jakiś niedoświadczonych młodzików, a sam chowasz się w kanałach nie podejmując żadnych działań.
-Chcesz nazwać mnie tchórzem?!- zaryczał Kapitan jakby wstąpił w niego diabeł- Mnie?! Kapitana Amerykę, który uratował świat przed Hitlerem i wieloma innymi?! Mnie który tyle razy nadstawiał karku?! Zaraz ci pokarze jaki ze mnie tchórz- po tych słowach postąpił krok w stronę Logana.
-Zapraszam staruszku- odpowiedział tylko Wolverine z uśmiechem na twarzy obnażając adamentowe pazury.
W tym momencie do akcji wkroczyli Beast i Spider-man odciągając od siebie obu mężczyzn i próbując ostudzić ich gorące głowy... A po Cyclopie już nie było śladu. Zamierzał wygrać ten wyścig.

W międzyczasie... Siedziba tajnych służb rządowych nazywanych S.H.I.E.L.D.

-Dobrze się spisałeś Nightcrawler- powiedziała postać skryta w cieniu lodowatym głosem. Był wysoki i umieśniony, jednak w całości skryty w cieniu- Umieszczenie cię w siedzibie X-man było świetnym pomysłem... Wiedzieliśmy, że w końcu ta wiedźma znajdzie kolejnych odmieńców. Naprawdę postąpiłeś słusznie "diabełku" idąc z nami na współpracę.
-To jedyna słuszna droga Herr "X"- odpowiedziało stworzenie o niebieskiej skórze nerwowo merdając ogonem i mówiąc z wyraźnym niemieckim akcentem.
-Tak postąpiłeś naprawdę słusznie idąc z nami na ugodę- powtórzył tajemniczy mężczyzna nazwany przez rozmówcę per "X"- Jednak nie zrobiłeś tego pędząc wcześniej do Dooma i Magneto ty dwulicowy sprzedawczyku!
-Ja... Ja... Ja- Nightcrawler nie mógł znaleźć słów mogących go obronić, bądź usprawiedliwić dlatego zaczął się jąkać.
-Zasłużyłeś na karę "diabełku".
Ciszę przerwał samotny wystrzał pistoletu.

W tym samym czasie. Bliżej nieokreślone pasma górskie w Kaliforni- tajna kryjówka ocalałych super-złoczyńców.

Przy suto nakrytym stole, na którym nie zabrakło butelki drogiego wina siedziało naprzeciw siebie dwóch wielkich super-złoczyńców: Doctor Doom w zielonej pelerynie oraz zakuty w metalową zbroję oraz maskę oraz Magneto starszy jegomość również w zbroi jednak bez hełmu, odkrywając tym samym pasma siwych włosów:
-Tak przekupienie tego słabego Nightcrawlera to był świetny pomysł Doom, gratuluje- zaczął Magneto.
-Tak. Z naszej współpracy wynikły same korzyści, zarówno dla niego, jak i dla nas- głos zza maski był bardzo metaliczny- Obawiam sie tylko, że pan Nightcrawler kiepsko wyjdzie na swojej podwójnej grze.
-Jakiej podwójnej grze Doom?!
-Moi ludzie śledzili tego sprzedawczyka i okazało się, że współpracuje również z S.H.I.E.L.D.
-A to drań- zaczął Magneto- W takim razie również oni będą szukali tej szóstki.
-Tak. My, X-man, S.H.I.E.L.D. oraz o ile się nie mylę Kapitan Ameryka i jego ludzie.
-Kogo więc wysłałeś Doom by ich szukali?
-Octopusa i jego odzział... Spokojnie Magneto dadzą sobie radę zaufaj mi.
-Obyś miał racje przyjacielu- starzec wzniósł złoty kielich napełniony winem- Wznieśmy toast Doom: Za nowe siły po naszej stronie!

Chaos

Alex Lancer właśnie wracał do swojego mieszkania. Już na dole coś zdawało sie być nie tak... Na podwórzy starej kamienicy w bądź co bądź ubogiej dzielnicy Nowego Jorku stał piękny czarny samochód z przyciemnianymi szybami. Taki obrazek już sam w sobie był dziwny, jednak prawdziwego szoku Alex doznał dopiero na klatce schodowej... Usłyszał głos wypytujący jego sąsiadkę, dobrotliwa staruszkę o imieniu Marry o jego osobę! Coś mówiło mu żeby jak najszybciej stąd zwiewać, jednak ciekawość była silniejsza... Alex postąpił kilka cichych kroków by móc przyjrzeć się mężczyzną. Było ich dwóch, obydwoje w garniturach oraz ciemnych okularach. Podczas gdy jeden rozmawiał z sąsiadką, ten drugi sprzątał to co zostało po drzwiach do domu Alexa. Gdy mężczyzna o niezwykłych zdolnościach przyjrzał się uważnej dostrzegł identyfikator z napisem S.H.I.E.L.D. Wiedział co to oznacza:
-Stój gnojku!- usłyszał zza pleców i odwróciwszy się zauważył mężczyznę ubranego jak tamci dwaj, który celował do niego z pistoletu- Chłopaki tutaj! Mam go!

Black Beetle

Alba nadal nie mogła uwierzyć w to co widzi... Jej dom został doszczętnie zniszczony, a ludzie z którymi mieszkała zabici. Właśnie stała nad ich ciałami, które były miejscami poszarpane, miejscami poparzone, a miejscami po prostu nie było ciała. Musieli zginąć w męczarniach, a osoby które zadały im śmierć musiały być prawdziwymi potworami Kobieta miała dziwne wrażenie, że zginęli z jej powodu. Po krótkich oględzinach Alba znalazła pamiątkę jaką zostawili jej mordercy. Na jedynej ścianie jaka jeszcze stała wyryte zostały słowa: "Dołącz do nas albo zgiń", oraz ciąg cyfr "609456112".

Destiny

Larissa siedziała u siebie w domu i właśnie gotowała. Dzień wydawał się przebiegać normalnym torem co niezmiernie cieszyło kobietę, ponieważ rzadko miewała takie dni z racji na jej wrodzone zdolności. Otwarte na oścież okno było jedynym ratunkiem przed goracem powietrza boleśne połączonym z zapaloną gazówką. W pewnym momencie Larissa usłyszała głos swojego dozorcy dobiegający z korytarza:
-Naprawdę jesteście z S.H.I.E.D.?- jego głos był podejrzliwy jak zawsze- I twierdzicie, że Larissa jest groźnym mutantem? To prawda jest nieco dziwaczna, ale w życiu bym się nie spodziewał- głos zdawał się dochodzić z pod samych drzwi- Już panom otwieram...
-My nie potrzebujemy klucza pani Anderson- padła odpowiedź, a zaraz po niej Larissa usłyszała odgłos wywarzanych drzwi.

Gressil

LJ Collins właśnie wracał z obskurnej knajpy nazywanej "Za rogiem" gdzie wytrąbił kilka kolejek. Chwiejnym krokiem wszedł do noclegowni, gdzie oczywiście nie chcieli go wpuścić z racji na stan w jakim się znajdował. Jednak mężczyzna znalazł w noclegowni coś o wiele cenniejszego niż łóżko... Kiedy zaczął łgać, że wcale nie jest wstawiony spostrzegł dziwnego mężczyznę w czarnym garniturze i okularach przeciwsłonecznych. LJ w moment rozpoznawał takich typów- facet musiał być tajniakiem. Szybki rzut oka na parking i bingo! Stoi czarna limuzyna, w której pewnie siedzi ich więcej:
-Na pewno nie widziała pani tego mężczyzny- tajniak pokazał zdjęcie kobiecie, która zajmowała się noclegownią. Jako, że LJ stał blisko od razu rozpoznał, że zdjęcie przedstawia jego samego tylko kilka lat młodszego!- Na tym człowieku była testowana broń i doszło do wypadku... Chcemy mu tylko pomoc.
Jednak LJ wyglądał teraz zupełnie inaczej niż kilka lat temu... Nikt by nie poznał.

Earth – Man

James Carter wytrzeszczał z niedowierzaniem oczy na człowieka, który stał przed nim. Jeszcze kilka godzin temu ni uwierzyłby, gdyby ktoś przedstawił mu scenariusz tego pokręconego dnia. Zaczęło się od tego, że jako Earth-Man chciał uratować kobietę zaatakowaną przez bandę oprychów... Jednak wpadł w zasadzkę. Bandyci okazali się być agentami S.H.I.E.L.D., która polowała na takie "dziwadza" jak James, a żeby było śmieszniej staruszka była ich szefową! Niechcąc zabijać ludzi wykonujących jedynie rozkazy Earth-Man zaczął uciekać, jednak w pewnym momencie został przygwożdżony i otoczony. Nie było ucieczki, musiał walczyć... Nagle gdzieś z tyłu mężczyzna usłyszał dźwięk pędzącego motoru. Tajemniczy jeździec używając jakieś formy laseru rozgonił napastników i z głośnym "WSIADAJ!" uciekł wraz z Earth-Manem na bezpieczną odległość. Teraz stał przed nim i powiadał nieprawdopodobną historię o nowej szkole X-man oraz prosił o przyłączenie się do niej. Przedstawił się jako Cyclops:
-Nie wiem skąd dowiedziało się o tobie S.H.I.E.L.D., ale oznacza to, że pozostała piątka jest w niebezpieczeństwie- wyciągnął przed siebie rękę, tak żeby James mógł ją uścisnąć- Dlatego musisz podjąć szybką decyzje: Jesteś z nami?

Shadow Walker

Aleksiej Wiłkogradow właśnie siedział w barze i wydawał swoje ciężko zarobione pieniądze za ostatnie zlecenie. Naokoło było wielu mężczyzn większość pijąca, ale znaleźliby się także trzeźwi grający w bilarda lub też w pokera. Aleksiej siedział przy barze gdy staruszek siedzący tuż obok niego krzyknął:
-Karl! Włączże telewizje będą wiadomości.
Barman usłuchał "prośby" stałego klienta i bar napełnił się maratonem informacji o katastrofach, wypadkach, aresztowaniach oraz aferach korupcyjnych. Jednak nagle spiker powiedział zdanie, które zawsze wzbudza zainteresowanie:
-A oto wiadomość z ostatniej chwili- nienagannie uczesany prowadzący, z nienagannymi białymi zębami zaczął mówić nienagannie czystym głosem- Poszukiwany jest Aleksiej Wiłkogradow bandyta oraz niezwykle groźny mutant! Za jego głowę została wyznaczona nagroda w wysokości 500.000$!
Przez bar przeszedł nerwowy pomruk świadczący o tym, że co najmniej kilka osób rozpoznało siedzącego przy barze Rosjanina. Rośli mężczyźni z kijami do bilarda nieznacznie zbliżyli się do baru, a ktoś z tłumu wrzasnął:
-Brać go!
W stronę Aleksieja poleciał pusty kufel chybiając dosłownie o kilka centymetrów.

[No w końcu udało mi się to dokończyć... Przepraszam za zwłokę. :) Proszę o przedstawienie wyglądu własnych postaci w pierwszym odpisie]
Mój miecz to moja siła
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Samanta »

Destiny

W kuchni stała wysoka, szczupła kobieta o niezwykle zgrabnych nogach, wąskiej talii i wcale nie takim dużym biuście, ubrana w jeansowe biodrowe spodnie i białą bluzeczkę na ramiączkach. Charakteryzowały ja długie, rude, aksamitne włosy aż do pasa. Grzywka na bok zasłaniała jej twarz o zgrabnych rysach. Kobieta ta miała również kilka znaków szczególnych. Zaczynając od pieprzyka po prawej stronie od dołu jej ust oraz dużego tatuażu na lewym ramieniu, którego znaczenie znała tylko ona. Jej duże brązowe oczy rozglądały się nerwowo po całym mieszkaniu a czerwone usta wykrzywiły się w grymaśne zaniepokojenie.
-Super.
Mruknęła orientując się ze jest w nie małych tarapatach. Po chwili zerknęła groźnym wzrokiem w stronę drzwi z za których dobiegały glosy.
-To prawda, jest trochę dziwna...
Usłyszała dozorce.
-Dzięki Anderson zawsze wiedziałam ze mogę na ciebie liczyć
Powiedziała ironicznie po czym do głowy przyszła jej jedna myśl. Kobieta popatrzyła na swoja prawa dłoń potem w stronę drzwi. Pomyślała ze mogla by zrobić jakąś barierę ogniowa, ale sama bala się ze nie będzie w stanie okiełznać żywiołu i spowoduje wielkie straty w Nowo-Jorskiej kamienicy w której mieszka dużo ludzi. W jednej chwili zgasiła palnik w kuchence i pobiegła w stronę otwartego okna. Wyglądając przez nie zaklęła.
-Czemu musiałam wybrać sobie mieszkanie na tak wysoki pietrze. A parter była wolna, na dodatek tańsza! Mówiła sama do siebie. Wychodząc za okno oparła się o ścianę powoli zmierzająca w prawa stronę na wąskim, kilku centymetrowym zewnętrznym parapecie zdobiącym kamienice. Wiatr powiewał jej włosy na wszystkie strony, które przeszkadzały w widoczności.
-Czego oni ode mnie chcą?
Zapytała się sama siebie po raz kolejny chwiejąc się i starając się złapać równowagę.

Destiny:
http://fc06.deviantart.com/fs22/f/2007/ ... enskar.jpg
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Ojciec Mróz »

Shadow Walker

Alex to dość wysoki i bardzo szczupły mężczyzna tuż przed trzydziestką, jak zawsze nienagannie ubrany w doskonały garnitur uszyty specjalnie dla niego przez jednego z najlepszych londyńskich krawców. Czarne, proste włosy sięgające mu do pół-ucha zaczesane ma gładko w lewą stronę tak, że zasłaniają mu częściowo lewe oko. Spod mankietu szarej, jedwabnej koszuli wystaje koperta pięknego zegarka, a oczy osłaniają ciemne okulary.

Kiedy jego głowę minął przelatujący, ciężki kufel Alex odruchowo skoczył z wnętrza baru do ciemnego kąta w narożniku kamienicy, którą widział z okna baru. Dopił spokojnie resztę piwa ze szklanki trzymanej w ręku, a słysząc okrzyki zdziwienia i zaskoczenia dobiegające z dopiero co opuszczonego pubu uśmiechnął się szyderczo

- Co za banda. - mruknął do siebie

Co mnie pokusiło, żeby tu w ogóle wpaść do tej mordowni - pomyślał - Ech chyba durnieję na starość. Dobra, nieważne, teraz trzeba pomyśleć co dalej, skoro znają moje nazwisko to z pewnością wiedzą gdzie mieszkam, więc powrót do domu to głupota ... Trzeba mi się jakoś dostać do tego cholernego kontenera w dokach, tam się zabunkruję na kilka dni, zbiorę fundusze i sprzęt, a potem się zobaczy ...

Widząc wybiegających z baru ludzi Shadow Walker wtopił się w plamę cienia za swoimi plecami znikając tłumowi z oczu. Gdyby wśród ścigających go był ktoś naprawdę spostrzegawczy to może zauważyłby jak Aleksiej pojawia się na chwilę w ciemnym kącie na końcu ulicy po to by za chwilę znów zniknąć ...
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: mamra22 »

Gressil
Potężnie zbudowany, ponad dwu metrowy murzyn, stał ciężko opierając się o ścianę i przysłuchując się tej rozmowie. Długie włosy oraz bogaty zarost, skutecznie maskowały jego twarz. Na pewno nikt nie rozpoznał by w nim tego młodego, łysego i uśmiechającego się człowieka za zdjęcia. Mimo to LJ stał cały w nerwach, w każdej chwili gotowy do ucieczki. Przecież oficjalnie był martwy, skąd więc się o nim dowiedzieli. To pytanie dręczyło Collinsa, i tylko dlatego stał jeszcze i podsłuchiwał. Popatrzył na swoje brudne i znoszone ubranie. Koszulka moro była tak postrzępiona że nie używano by jej nawet jako szmaty do podłogi, zresztą podobnie jak jeansów. Na wierzch miał narzuconą skórzaną kurtkę, zabraną z jakiegoś śmietnika. Bezdomność odcisnęła na nim olbrzymie piętno. Choć miał dopiero 35 lat, jego wygląd sugerował co najmniej 50.
Nie, nie ma mowy żeby mnie rozpoznali,
przemknęło mu jeszcze raz przez głowę. Przez chwilę miał ochotę wpaść tam i rozprawić się z intruzami, ale wiedział że w tym stanie raczej nie miał by większych szans. Wtedy do głowy przyszła mu straszna myśl.
Skoro wiedzą że żyje, mogą skrzywdzić Kirę.
Szybko zaczął wycofywać się do drzwi, aby jak najszybciej dostać się do swojego byłego domu.
Jeśli choć włos jej z głowy spadnie, srodze tego pożałują;
wymruczał do siebie, bezwiednie zaciskając pięści. Nawet skutki wieczornej libacji ustąpiły przed potężnym uderzeniem adrenaliny. Dobrze pamiętał do czego rząd jest zdolny, a co gorsza, co on sam robił na jego zlecenie.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Hose15 »

James "Earth - Man" Carter - http://www.soundoffcolumn.com/images/chris-tucker-2.jpg

Po uratowaniu staruszki, gdy sytuacja nieco się wyjaśniła, na myśl Carterowi przyszła tylko jedno myśl powtarzana przez wielu obywateli Ameryki. "Holy Shit".
"Jak mogłem wpakować się w takie bagno? Póki nikt nie znał mojej prawdziwej tożsamości było dobrze. Teraz ktoś poznał moją prawdziwą twarz i mam przez to kłopoty. Organizacja S.H.I.E.L.D? Nigdy o takiej nie słyszałem..."
Mężczyźni podający się za agentów tegoż ugrupowania gonili Cartera, który uciekał jak najszybciej tylko mógł w boczne uliczki. Planował się gdzieś ukryć. Nowojorskie miasto jest pełne niespodzianek. Jego dość mocna postura sprawiła, iż ludzie uciekali na jego widok. Nie chciał dezaktywować swojej mocy. Tym samym pozbawił by się pancerza, który chronił go przed oczyma innych. Pod ziemną zbroją kryło się dobrze zbudowane ciało afro - amerykanina. W końcu gdy uznał, że nikt tego nie widzi wyłączył moce. Był za bardzo przejęty innymi, dlatego agenci organizacji S.H.I.E.L.D szybko go dopadli. Został przygwożdżony do brudnego chodnika. Jego krótkie, ciemne włosy i zarost lekko się zabrudziły. Garnitur, który miał na sobie również nosił oznaki poważnego uszkodzenia. Był porwany w kilku miejscach a na dodatek brudny.
"Znowu? Teraz na pewno żadna mnie nie zechce. Na sam mój widok inni uciekają. Nie wiem po co wpakowałem się w tą całą zasraną obronę obywateli Stanów Zjednoczonych. To był zły wybór".
Agenci chcieli go podnieść i zaprowadzić do samochody, lecz wtedy Earth - Man usłyszał dźwięk motoru. Siedział na nim jakiś koleś z dziwnym urządzeniem na oczach. James ujrzał tylko czerwony, jaskrawy laser, który uwolnił superbohatera od napastników. Po kilku sekundach Earth - Man wskoczył na tył motoru i wraz z nieznajomym odjechali w ustronne miejsce. Daleko od miejsca zdarzenia.
Cyclops, bo tak nazywał się nieznajomy opowiadał o jakiejś szkole.
- Szkoła X - Men? I ja mam w to wierzyć? Myślałem, że tylko garstka osób ma takie zdolności jak ja... Na dodatek mam się do Was przyłączyć. Już raz źle wybrałem i trochę tego żałuje, jednak mój charakter nie pozwala mi od tego odejść. Chcę bronić innych. Wyglądasz na uczciwego i przyjaźnie nastawionego, dlatego pojadę z Tobą Cyclopsie. Moje imię to James Carter, lecz mów do mnie Earth - Man. Tak ochrzciły mnie liczne gazety - uścisnął dłoń X - Menowi. Dodatkowo ukazał swoje mleczno - białe zęby.
- Powiadasz, że jest jeszcze piątka pechowców... Uratujemy ich. Twój laser i moja kontrola nad żywiołem ziemi sprawią, że nikt nie stawi nam oporu. Przynajmniej tak to widzę - uśmiechnął się po raz kolejny.
- Ruszajmy, bo reszta czeka. Nie ma na co czekać Cyclopsie. Jestem teraz jednym z Was.
Czerwona Orientalna Prawica
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Kawairashii »

Alba

Analityczny umysł Alby jak zawsze pracował na najwyższych obrotach, mimo iż nie mogła znieść widoku nadal fajczącej się ruiny i odrażającej stęchlizny nadwęglonych ciał, wystarczyło zerknięcie, jeden rzut oka by zrozumiała, że widok ten nie opuści ją aż po kres jej dni.
Liczby, i słowa, wryły się w jej czaszce tak wyraźnie jak zapach popiołu i gorycz po zmrużeniu powiek dziewięcioletniemu chłopcu.
-Spoczywaj w pokoju -powiedziała, gasząc iskrzącą się lampkę, z palącym się abażurem- przepraszam, przepraszam was wszystkich.

Gdy wbiegła do budynku wołając po imionach domowników, karmiła się nieuzasadnionym przekonaniem, że ponownie usłyszy ich głosy, ponownie spojrzy im w oczy, te oczy pełne życia i wiary w lepsze czasy. Czemu z jej powodu giną ludzie tak jej drodzy, nie znała ich długo, ale zdążyła pokochać, spędziła z nimi zaledwie trzy dni, czy to naprawdę tak wiele? Czy za cenę tych trzech dni musieli zapłacić życiem?
Pewne było jedno, że jeszcze długa przed nią droga.

Ostatni raz przesunęła swą dłoń po framudze drzwi wyjściowych.
Gdy straż pożarna przybyła na miejsce, Alba nikła w ciemnościach, anonimowe zgłoszenie to wszystko, co mogła zrobić, w końcu wszelka wiedza o niej mogła jedynie zaszkodzić.
Nawet w tej chwili mogli ją obserwować, nawet tą rozmowę mogli podsłuchiwać.

Tylko jeden ze strażaków zdołał dostrzec cień, cień istoty, a była to Alba.
Dziewczyna była ubrana w jasną kamizelkę i letnie podwijane bojówki, jedynie klapki i wisior na jej szyi były ciemne. Przy najmniejszym powiewie, kamizelka uchylała się ukazując skrywane pod nią bandaże, zastępujące jej podkoszulek, mocno napięte sploty uciskały jej tors gładząc powierzchnię jej powabnych wypukłości. Sylwetka mimo dystansu, wydawała się smukła i atletyczna, delikatnie, lecz wyraźnie zakreślona jak za poruszeniem pędzla w rękach artysty, wiele wiader potu kosztowało jej stwórcę by każda część, każda krągłość osiągnęły tak idealny zlany w całość efekt.

Alba ostatni raz przystała by zerknąć za siebie.
Stała dumnie, nie żałując, lecz będąc szczęśliwą w duchu, że dane jej było poznać tych ludzi, a przynajmniej tak myślała wycierając łzy z oczu.
Miała zielone oczy, krótkie i postawione na sztorc ciemne włosy, obfite szerokie usta i gładką dziecięcą linię twarzy, nie brzydka jednym słowem, jednak wykrzywiona grymasem zaniepokojenia.
Musiała być powiązana z pożarem. Przypalone bruzdy, pozostałości wędrującego po domu popiołu, który osadził się na jej dłoniach, wtarty został w jeden z policzków.

Spostrzegła strażaka.
Była jednak w takim stanie psychicznym by poczęstować go spojrzeniem w stylu „Proszę, zostaw mnie” po czym ruszyła, by czym prędzej zniknąć za najbliższym zakrętem.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Chaos Theory
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
Numer GG: 6792464
Lokalizacja: Zion

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Chaos Theory »

Chaos


Po ostatnim wydarzeniu które miało miejsce w parku, Alex jeszcze parę dni postanowił trzymać się z dala od swojego lokum. Gdy dzień w którym obiecał sobie wrócić do domu na nareszcie nadszedł Lancer mamrocząc pod nosem - Na jaką cholerę się tam pcham..- wyszedł z motelu i złapawszy auto-stopa dostał się niedaleko ulicy na której mieszkał. Wysiadł, podziękował kierowcy za podwózkę i ruszył przed siebie, aby Ostatnie metry dystansu pokonać "z buta".
W świetle dnia można było mu się lepiej przyjrzeć. Ciemne luźne spodnie "bojówki", podobnego koloru sportowe buty jako tako komponowały się z białym bezrękawnikiem, na który była narzucona czerwona koszula w kratkę. Jednym słowem - nie wyróżniał się z tłumu ludzi.

-No w końcu- powiedział gdy wszedł na podwórze starej kamienicy.
Jednak gdy uważniej spojrzał raz jeszcze i spostrzegł czarny elegancki samochód przez umysł przebiegła mu myśl. -Niezła fura, ciekawe skąd się tu wzięła.. Lepiej będzie zachować ostrożność w końcu już nie jestem zwykłym Nowojorczykiem- powiedziawszy to uśmiechnął się pod nosem i wszedł do kamienicy.

Pokonując powoli schody usłyszał dialog prowadzony przez dwóch cwaniaczków w garniturze, i dobrze znaną mu sąsiadkę Panią Marry.

Nie przejął się tym zbytnio, do czasu gdy jeden z "cwaniaczków" wymienił jego nazwisko. Stanął jak wryty, lecz był zbyt ciekawy o co może chodzić, wychylił się i ujrzał jak drugi z kolei pokazuje sąsiadce identyfikator z napisem ".s.h.i.e.l.d.".

Nie miał czasu na przemyślenie jakiegoś dobrego planu w stylu " spie****am z tąd !", gdyż z za pleców wyskoczył mu trzeci typ, najwyraźniej kolega tamtej dwójki krzycząc -Stój ! Chłopaki mam go !!-.

Pozostała dwójka także podniosła pistolety. Alex pomyślał o pani marry, nie mógł zrobić przy niej "przedstawienia" lubił ją i nie chciał aby coś się jej stało.
Nie myśląc za wiele krzyknął -Proszę Pani ! Niech pani szybko wejdzie do domu i zamknie drzwi ! To przebrani złodzieje !-
Staruszka o dziwo wykazała się niezwykłym refleksem i już po ułamku sekundy drzwi były zamknięte na siedem spustów. Dobrze teraz nie muszę się o nią martwić. Obrócił się do tajniaka nr 3 ( ten za nim ) i pchnął go swoją mocą. Z impetem zleciał po schodach mijając "faceta w czerni" wybiegł na podwórze, wiedział że go gonią, słyszał wystrzały pistoletów za sobą. Przekonywał się że nie mają szans go dogonić gdyż nie znają wszystkich uliczek i skrótów, które on miał szczęście poznać, -A jak! wyrwało mu się i pobiegł dalej najszybciej jak mógł.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Errer_Avares »

Chaos

Chaos znał teren więc miał przewagę, jednak niestety jego super moce nie obejmowały szybkiego przemieszczania się... Typ w garniturze, którego Alex poczęstował swoimi zdolnościami był wyłączony z gry. Podobnie miała się rzecz z drugim agentem S.H.I.E.L.D., którego tłusty brzuch wskazywał nieomylnie, że ten nie jest w formie. Jednak ostatni facet w czerni, najmłodszy z całej trójki blondyn uczepił się Chaos'a jak rzep psiego ogona. Co prawda Chaos utrzymywał wciąż bezpieczną przewagę dzięki krętej ścieżce biegu jaką wybierał, ale nie udało mu się zgubić "ogona". Co więcej natrętny "ogon" w miejscach, w których nie było ludzi używał swojej spluwy celując w plecy uciekiniera... Nie było oczywiście mowy o żadnym strzale ostrzegawczym. Mimo szaleńczego biegu młodzik w garniturze korzystał z mikrofonu przypiętego do marynarki i cały czas prosił o wsparcie oraz relacjonował gdzie obecnie się znajduje.

[Tak na przyszłości wolałbym, żebyś akcje w stylu "porażam go swoją swoją mocą, a on pada do tyłu" uzgadniał ze mną. Oczywiście nic się nie stało bo i tak bym Ci na to pozwolił, ale chce żebyśmy mieli jasność. Żeby nie było to jest wiadomość dla wszystkich! :) 11764336- to mój numer gadu-gadu. Odezwijcie się do mnie wszyscy i tam uzgadniajcie podobne akcje]

Black Beetle

Zgliszcza domu nie były miłym widokiem, dlatego Alba z ulgą odeszła z miejsca "wypadku". Tajemniczy ciąg cyfr oraz groźba zapisana na jedynej stojącej ścianie budynku głęboko wryły sie w pamięć kobiety, jednak póki co zdawała się tego nie analizować... Na razie starała się odejść jak możliwie najdalej i uspokoić nerwy, które jak każdy dobrze wie nie są dobrym doradcą. Kiedy przechodziła przez ulicę usłyszała ryk motoru i krzyk:
-Tak to z pewnością ona!
W ułamku sekundy Alba odwróciła się i była gotowa na wszystko... Zobaczyła motocykl, a na nim dwójkę jeźdźców. Mężczyzna, który krzyczał prowadził pojazd. Miał na sobie obcisły granatowy kombinezon oraz nietypowe urządzenie zasłaniające oczy jakimś rodzajem szybki o czerwonej barwie. Drugi osobnik był zasłonięty i było widać jedynie czubek jego głowy. Nagle ryk motoru został zagłuszony przez coś co wydawało jeszcze większy hałas, który dobiegał zza pleców kobiety. Kiedy się odwróciła zobaczyła postać lewitującą kilka metrów nad ziemią. Była zakuta w coś w rodzaju zbroi o czerwono-żółtej barwie i trzymała wyciągniętą przed siebie dłoń:
-Reprezentuje rząd Stanów Zjednoczonych, który zabronił dziwadłom takim jak ty swobodnie chodzić po ulicach naszego kraju- głos dobiegający z hełmu był metaliczny- Podaj się Black Beetle, albo będę zmuszony cię zabić!
W stronę "robota" poleciał strumień czerwonej energii.

Earth - Man

Tempo jazdy było szalone, a sam motor zdawał się płynąć w powietrzu, a nie sunąć po często dziurawym asfalcie. Jedno było pewne- to nie był zwykły motor... Tak jak niezwykły był jego właściciel. Cyclops nie mówił zbyt wiele podczas jazdy, skoncentrowany na wyprzedzaniu innych pojazdów i wybieraniu najlepszej trasy z możliwych. Wytłumaczył tylko, że następnym z "szóstki" będzie kobieta, na którą wołają Black Beetle. Do tego zdawał się od czasu do czasu mamrotać coś pod nosem, jakby z kimś rozmawiał. Nagle przerwał cisze i wrzasną bardzo głośno chcąc przekrzyczeć warkot silnika:
-Tak to z pewnością ona!
Earth-Man nie widział zbyt wiele, ale wyczuł, że coś musiało być nie tak, na co wskazywało gwałtowne zwolnienie i wyskoczenie z pędzącego pojazdu Cyclopsa. Po chwili Earth-Man zauważył rządowego Iron-mana, wersje podstawową, którą poznał od razu doskonale znając strukturę sił zbrojnych. Cyclops chwycił za swój "okular" i w mgnieniu oko w stronę Iron-Mana został wystrzelony strumień czerwonej energii mijając o jakieś pół metra.

Gressil

LJ Collins spieszył się jak tylko mógł by dotrzeć do domu kobiety, z którą niegdyś był. Ostatnimi czasy nie przeszkadzał mu brak pieniędzy, ponieważ się do niego przyzwyczaił... Jednak w tej chwili wściekły afro Amerykanin zrobił by wszystko dla kilku dolarów na taksówkę. Jego znajomość organizacji rządowych podpowiadała mu, że nie jest w stanie wygrać tego wyścigu. Kiedy znalazł się na miejscu wylądąło na to, że nie ma tu żadnych agentów, jednak mimo tego coś było nie w porządku... Kobieta, którą LJ szczerze kochał pakowała wszystko co niezbędne do samochodu. Wyglądało na to, że chce jak najszybciej opuścić dom, w którym mieszka od lat. Jej twarz była wystraszona, a po policzkach spływały łzy. Kiedy przystanęła na chwilę LJ dostrzegł także to, że kobieta strasznie się trzęsie.

Shadow Walker

Skok za skokiem, cień za cieniem... Alex był coraz bliżej celu swojej podróży. W końcu doki nie znajdowały się, aż tak daleko od baru, w którym doszło do "incydentu" zmuszającego Shadow Walkera do użycia jego w żadne sposób nieprzeciętnych umiejętności. Kiedy w końcu znalazł się w porcie, a nie trwało to długo dzięki sposobowi w jaki się poruszał, mężczyzna nie miał także żadnych problemów w dostaniu się pod kontener. Wykonując ostatni skok przybliżający go do jego potencjalnej "kryjówki", Alex usłyszał dzwonek własnego telefonu komórkowego, który zwiastował przyjście wiadomości tekstowej. Wyciągnął telefon i odczytał SMS-a o następującej treść: Spotkajmy się tam gdzie zawsze. Mam dla ciebie robotę, to gruba sprawa- R.

[Twoja postać wie, że "tam gdzie wasze" oznacza kawiarnie w centrum miasta, a "R." to podpis twojego wieloletniego zleceniodawcy i przyjaciela Roberta Rendelmana]

Destiny

Larissa dosłownie balansowała na krawędzi. Chwiejąc się starała się chwycić równowagę oraz opanować nerwy. Przez chwilę ją to sparaliżowało... Stała w miejscu, podczas gdy odgłosy dochodzące z wnętrza mieszkania wskazywały, że jej mieszkanie jest penetrowane:
-Nie ma jej!- jedne z mężczyzn strasznie się zdenerwował- Mówiłeś, że jest na górze Anderson!
-Bo była- zaczął dozorca- nie wiem jak...
-Spokojnie George- odezwał się drugi, którego głos dobiegał z kuchni- Nie wyszła by przecież z domu zostawiając włączoną gazówkę i niedokończony obiad. Dalej sprawdź okno!
-Dlaczego ja?!
-Bo ja jestem wyższy stopniem George! Dalej nie mazgaj się i sprawdzaj to cholerne okno!
Mój miecz to moja siła
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Samanta »

Destiny

Wysoka kobieta o długich rudych włosach balansowała starając się złapać równowagę na gzymsie starej, nowojorskiej kamienicy. Kazdy kolejny podmuch wiatru sprawiał ze serce kobiety bilo coraz to mocniej. Larissa żałowała ze w_ogole przyszlo jej na mysl dzisiejszego poranka założenie butów na obcasie. Poruszała się powoli zmierzając do najbliższego punktu wyjścia z tej niezwykle niecodziennej sytuacji.
-Destiny... Dasz sobie rade... Dasz sobie rade!
Powtarzała szeptem co chwile patrząc w dol.
Posuwając się tak powoli kobieta nagle straciła równowagę a jej prawa noga ześliznęła się tak ze kobieta była bliska upadku z piętnastego pietra prosto na ruchliwa ulice w centrum Nowego Jorku. W ostatniej chwili dziewczyna złapała się za kolek, w który w czasie świąt amerykańskich wbija się flagę w czerwono-biało-niebieskich kolorach. Kobieta postanowiła się na chwile nie ruszać aby złapać oddech. *Blisko było* pomyślała wycierającą pot z czoła, odtrącajac grzywkę z oczu tak aby mogla lepiej widzieć. Nagle usłyszała glosy dobiegające z jej mieszkania.
-Sprawdź okno.
Tylko tyle wystarczyło kobiecie aby ta nabrała prędkości. Zrobiła kilka dłuższych, niebezpiecznych kroków i wskoczyła w otwarte okno sąsiadki. Na fotelu w pokoju siedziała staruszka oglądająca telewizje. Starsza kobieta popatrzyła na rudowłosą dziewczynę ze strachem w oczach.
-Larissa! Co ty wyprawisz? Zaraz zadzwonię po policje!
Powiedziała kobieta swoim delikatnym głosem. Dziewczyna nie miała czasu odpowiadać na żadne pytania. Szybko pobiegła do drzwi i znalazła się na korytarzu. Zbiegła w dol trzy pietra aby znalesc się jak najdalej od swojego mieszkania. Dopiero tam weszła do windy i wcisnęła przycisk z napisem "Parter - Wyjście z budynku"
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Hose15 »

Earth - Man
Nigdy nie lubił szybkiej jazdy. Szczególnie takiej, gdy kierowca jest niemalże ślepy. James nie wiedział czy Cyclops widzi czy też nie. Jednak na myśl przychodziło mu to drugie. Przecież jak można widzieć przez takie metalowe..."coś". Ciemne, wąskie, nowojorskie uliczki były pełne niebezpiecznych przeszkód, a zwłaszcza dziur. Jednakże X - Men, który wciągnął go w to wszystko zdawał się tym nie przejmować. Motor mknął z dużą prędkością. Wyglądało to tak jakby lewitował nad wspomnianymi przeszkodami. Nagle zobaczył kobietę, którą musieli uratować. Carter wiedział, że trzeba będzie ją odzyskać. S.H.I.E.L.D urządzili nagonkę na całą szóstkę. Złoto - czerwona postać Iron Mana pogorszyła tylko sytuację. Cyclops z niezwykłą zwinnością wyskoczył na ulicę i natarł na "robota".
"Okej. Plan jest taki" - powtarzał w myślach. "Niech Cyclops zajmie się tym nachalnym żelastwem, a ja uratuję dziewczynę. Let's the battle begin!"
Skupił energię żywiołu nad którym władał. Pancerz pokrył jego ciało. Oczy zmieniły kolor na morski. Czuł już drzemiącą w nim siłę. Nagle jednym ruchem ręki starał się wypiętrzyć grubą warstwę ziemi spod asfaltu. Gdyby mu się to udało, zamyka Black Beetle w ziemnej bańce. Robi w niej niewielki otwór przy samym dnie, tak aby tlen dopływał do płuc dziewczyny. Chce ją ochronić przed ewentualnym atakiem Iron - Mana. Czeka na rozwój sytuacji.
Ostatnio zmieniony czwartek, 21 sierpnia 2008, 14:29 przez Hose15, łącznie zmieniany 1 raz.
Czerwona Orientalna Prawica
Chaos Theory
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
Numer GG: 6792464
Lokalizacja: Zion

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Chaos Theory »

Chaos
Alex już na początku ucieczki żałował że nie jest w stanie wprawić swojego ciała w ruch za pomocą mocy-No trudno..- powiedział do siebie, ale jedno szczęście że "tłuścioch" wypadł ze stawki na samym początku - mogło być gorzej - pomyślał i gnał dalej co sił w nogach.
Postanowił sprawdzić jak daleko za nim jest blondynek i nie zwalniając tempa biegu obrócił głowę. Kolejny wystrzał z glocka uświadomił mu, że był to zły pomysł. Na szczęście dla Chaos'a, dystans między nimi był dosyć spory, lecz na jego nieszczęście ciągle malał.
-Muszę coś wykombinować, bo inaczej skończę 2 metry pod ziemią - mówiąc to wbiegł na średniej długości wąską uliczkę, która zastawiona była mnóstwem śmietników itp. Natomiast w górze wręcz roiło się od balkoników i schodów przeciwpożarowych - innymi słowy jedna z wielu nowojorskich uliczek w dzielnicach "slamsu".
Jakieś 10-20 metrów przed nim zobaczył rurę, która była poprowadzona pionowo wzdłuż prawej ściany. Jeżeli spróbował bym użyć mocy na tej rurze i podgrzać wodę znajdującą się w jej wnętrzu to może udałoby mi się stworzyć zasłonę z pary wodnej jak na tych filmach akcji? Alex nie był pewien czy jest w stanie tak precyzyjnie użyć mocy - w końcu dowiedział się o niej niecały tydzień temu i użył jej zaledwie 2 razy ! Wokoło było multum papierów i innego śmiecia. Pomimo wszystko postanowił zaryzykować.
[Jeśli mu się udaje to biegnie dalej i modli się w duchu aby nie musiał więcej używać mocy]
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Ojciec Mróz »

Shadow Walker

Aleksiej, po dotarciu do kryjówki w jednym z kontenerów w dokach, który wykupił kilka lat temu i przerobił na dość wygodną dziuplę, spakował w torbę swój kombinezon, dorzucił specjalnie tłumiony pistolet i kilka magazynków oraz kilkanaście tysięcy dolarów, które trzymał na czarną godzinę. Przy okazji włączył swój system zabezpieczeń, który powodował całkowite zniszczenie wnętrza kontenera, nie uszkadzając przy okazji niczego poza jego granicami. Rozejrzał się jeszcze sprawdzając, czy nie pozostawił w kontenerze niczego ważnego i postanowił zabrać ze sobą jeszcze swój przenośny komputer.

Kto wie, może trzeba będzie się gdzieś wbić do sieci, przyda się - pomyślał.

Zapiął suwak torby i opuścił kryjówkę, zamykając drzwi na zamek, co spowodowało uruchomienie systemu. Spod krawędzi drzwi wydostała się tylko niewielka smużka dymu, ale Aleksiej wiedział, że w środku została tylko kupka popiołu.

Westchnął cicho i wsunął się w cienie. Po chwili ukazał się w pobliżu zaparkowanego w pobliżu niewielkiego kabrioletu, wsiadł do niego i odjechał do centrum, gdzie miał się spotkać z Robertem. Zaparkował samochód dwie przecznice wcześniej, zabrał swoją torbę i rozglądając się ostrożnie udał się w kierunku kawiarni, w której miał czekać na niego Rendelman.
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Kawairashii »

Ciężka sytuacja... postać jest pozbawiona ruchu, o ile w tej bańce z ziemi nie będzie przebywać za długo, tak nie będzie domagała się zwrócenia wolności, ale o tym po następnym upku.
Ostatnio zmieniony czwartek, 21 sierpnia 2008, 20:25 przez Kawairashii, łącznie zmieniany 1 raz.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: mamra22 »

Gresil

Zdyszany LJ był tak szczęśliwy widząc ją bezpieczną, że dopiero po dłuższej chwili dostrzegł w jakim jest stanie. Wiele go kosztowało, aby natychmiast do niej nie pobiec i jej nie pocieszyć. Uzmysłowił sobie że jego pojawienie się pogorszyło by tylko sytuacje. Mógł tylko stać tam i zaciskać pięści z bezsilności. Collins miał nadzieję że jej przeprowadzka nie ma żadnego związku z jego poszukiwaniami. I choć tak bardzo tego pragnął, nie wierzył w takie zbiegi okoliczności. Przed jego oczami stanął obraz Kiry torturowanej przez agentów i natychmiast przetoczyła się przez niego potężna fala furii. Z zaciśniętych pięści skapnęło kilka kropel krwi.

*Myśl LJ, myśl. Co ty byś zrobił na ich miejscu?*
Zrobił kilka długich oddechów dla uspokojenia,
*Kira nic im nie mogła powiedzieć, bo myślała że nie żyje. Pozostało im szukać mnie w inny sposób, lub zrobić zasadzkę, z nadzieją że będę chciał ją ratować.*

LJ wiedział że najbezpieczniej było by oddalić się od niej jak najdalej, nie mógł jednak tego zrobić. Oprócz niej nie zostało mu już nic, więc myśl że mógłby zostawić ją w potrzebie była nie do zaakceptowania. Zaczął zachowywać się jak bezdomny, szukający puszek, jednak naprawdę próbował dostrzec jakichkolwiek oznak tajniaków. Zaparkowanej gdzieś w uliczce limuzyny, dziwnie zachowujących się ludzi lub czerwonych promieni celowników. Zwracał uwagę na wszystko co wydawało się odbiegać od normy, co chwila zerkając w kierunku samochodu Kiry. Nie miał pojęcia, dokąd mogła się wybierać więc na pierwszy dźwięk odpalanego silnika, nie pozostawało mu nic innego jak ukraść jakiś samochód lub motocykl i jechać za nią. Nie obchodziło go co się stanie jeśli rzeczywiście spotka jakichś agentów, liczyło się tylko jej bezpieczeństwo.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Errer_Avares »

Gresil

LJ robił wszystko byle tylko znaleźć jakiś ślad rządowej pułapki, jednak jedyne co znalazł to wieloletniego sąsiada Kiry, którego najwidoczniej bardzo interesował nagły wyjazd mieszkającej obok kobiety. Kira w pośpiechu kończyła się pakować, a LJ wiedział, że bierze ze sobą tylko to co niezbędne, tak jakby przed czymś lub przed kimś uciekała. W końcu postanowiła ruszyć w drogę... Zanim ruszyła LJ już zdążył "pożyczyć" sobie motor stojący naprzeciwko domu ukochanej był zdeterminowany jechać za nią. Jechał najbliżej samochodu kobiety jak tylko mógł, zachowując bezpieczną odległość, żeby ta go nie rozpoznała. Kira opuszczała miasto... Kiedy auto oraz nierozłączny z nim motocykl wjechały na autostradę stanową zawsze czujny LJ był już pewny, że on sam też ma ogon- Był nim sąsiad, którego tak bardzo interesował wyjazd Kiry.

Shadow Walker

Zaglądając do środka restauracji przez szybę Aleksiej wypatrzył Rendelmana wśród tłumu konsumentów. Był jak zawsze elegancki, ubrany w stylowy czarny garnitur w prążki oraz seledynową koszulę do spółki z żółtym krawatem. Jego włosy były zadbane, zaczesane do tyłu i spięte w kucyk, również tak samo jak zawsze. Jednym słowem zaaranżowane spotkanie z zewnątrz wyglądało normalnie. Szybki rzut oka na okolicę również nie wykazał żadnej anormalności.

Chaos

Alex biegł, biegł i biegł zdając sobie sprawę, że młodzik za nim nie odpuści, a jemu samemu nie uda się tak po prostu zwiać... Postanowił użyć swojej mocy do rozgrzania rury, z której ku jego własnemu zadowoluniu już po sekundzie buchnęła para tworząc swojego rodzaju zasłonę dla uciekającego mężczyzny. Człowiek z odznaką S.H.I.E.L.D. na piersi wpadł w prawdziwy szał i w tym właśnie szale zaczął strzelać serią przed siebie nie wiedząc nawet gdzie znajduje się cel. Miał szczęście, ponieważ udało mu się drasnąć Alexa w ramię. Z pod koszuli buchnęła krew pozostawiając na niej ciemno czerwoną plamę. Adrenalina jaka udzieliła się uciekinierowi pozwoliła pokonać ból i po niecałej minucie szaleńczego biegu odważył się przystanąć. Teraz miał pewność, że zgubił "ogon". Teraz pozostało mu tylko gdzieś się ukryć, no i zrobić coś z raną, która coraz boleśniej przypominała o sobie.

Earth - Man i Black Beetle

Kolejny czerwony promień energii przeciął powietrze. Iron-man z dużą swobodą unikał zagrożenia oraz udawało mu się skutecznie kontratakować używając "działkach" zamontowanych w obu dłoniach swojej zbroi. Pierwsze salwy poleciały w bańkę stworzoną przez Earth-mana, jednak widząc że ta nic sobie nie robi z ataków, Iron-man zmienił taktykę- Po prostu chciał zabić Cyclopsa i kilka razy był tego bardzo blisko:
-Do cholery opuść tą bańkę i daj jej działać... Uwierz mi, że potrafi o sobie zadbać- krzyknął między salwami Cyclops zwracając się do Earth-mana- Lepiej znajdź jakiś sposób na pozbycie się tego blaszaka!

Destiny

Fortel Larrisy poskutkował. Była bardzo bliska ucieczki pędząc ile sił nogach w dół klatki schodowej. Równie szybko chciała opuścić budynek, jednak wybiegając przez otwarte drzwi uderzyła w coś bardzo twardego... Upadła na ziemię i ujrzała przed sobą potężnie zbudowanego oraz wysokiego afro Amerykanina w czarnym garniturze, który był z początku tak samo zaskoczony i zdezorientowany jak leżąca przed nim dziewczyna. Jednak szybko się ocknął dobywając broni... Za późno. Obryzgując Larrisę krwią z piersi agenta wystawały pazury. Już po chwili murzyn uderzył twardo o ziemię plując krwią oraz bryzgając nią z przedziurawionego płuca. Posiadaczem śmiercionośnych pazurów okazał się być niskiego wzrostu, umięśniony mężczyzna w żółto-niebieskim kostiumie oraz z maską zasłaniającą twarz:
-Nie musiałeś go zabijać Wolverine- lokalizując źródło głosu Larrisa spojrzała w górę. Dość wysoko na ścianie "przylepiona" do ściany była jakaś postać, której w takim położeniu nie można było rozpoznać- On wykonywał tylko rozkazy Logan.
-Zamknij się Ścianołazie- odpowiedział nieznajomy wybawiciel... Chowając pazury w głąb dłoni!- Wstawaj mała... Musimy stąd zwiewać- podał rękę kobiecie pomagając wstać.
Mój miecz to moja siła
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Hose15 »

Earth - Man

W oczach Earth - Mana, Iron Man był bardzo dobrym taktykiem i wojownikiem. Nie bez powodu wybrano go do tej misji. Nawet ten sławetny Cyclops nie mógł sobie poradzić z "blaszakiem". James'a zadziwiała również budowa zbroi przeciwnika. Kolejne salwy z jego działek w bańkę oznaczały, że to nie przelewki. Superbohater uważał, że zrobił źle. Powinien dać działać dziewczynie. Jednakże zaraz znalazł kontrargument. Przecież Iron Man mógł ją trafić. W jego decyzji utwierdziły go słowa X - Mena.
- Do cholery opuść tą bańkę i daj jej działać... Uwierz mi, że potrafi o sobie zadbać.
Jak postanowił, tak zrobił. Nie było dalszego sensu w tej obronie z ziemnej bańki. Jednakże James przekonał się, że jest bardzo wytrzymała. Słysząc dalsze słowa Cyclopsa, zaczął atakować. Odwrócił się w stronę dziewczyny i krzyknął tylko: - Przepraszam za tę bańkę!! Od teraz działaj sama!
Po ziemistej kuli została tylko kupa mokrego piachu...Wszystko się rozsypało...lecz. Do głowy Earth - Mana wpadł pewien pomysł. Jeśli "Blaszak" jest nisko nad ziemią, mężczyzna z pomocą swych mocy przesuwa kupę piachu pod nogi przeciwnika. Gdy będzie już dostatecznie blisko, formuje piach w dwa leje, które wzbijają się do góry i oplata nimi nogi przeciwnika. Następnie utwardza tą ziemną konstrukcję i przytwierdza do podłoża, tak aby Iron Man nie mógł się ruszyć. To dałoby Cyclopsowi świetną okazję do ataku.
Czerwona Orientalna Prawica
Chaos Theory
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
Numer GG: 6792464
Lokalizacja: Zion

Re: Zmierzch bohaterstwa [Storytelling]

Post autor: Chaos Theory »

Chaos

Ryk blondyna sprawił mu nie jaką satysfakcję. - Udało się - Powiedział Alex i ponownie zaczął uciekać, bo wiedział że nie powinien był się w tej chwili zbytnio zastanawiać. Nie zdążył dobrze wystartować a kula drasnęła jego ramie, poziom adrenaliny w jego krwi pomógł mu nie przejąć się zbytnio tym faktem.
Po odstawieniu S.H.I.E.L.D'a na bezpieczny dystans, i po tym jak Chaos stracił "kopa" którego dała mu adrenalina - spojrzał na zakrwawione ramie.
Rozejrzał się wokoło delikatnie zdejmując koszulę. W rogu jednego ze śmietników przyuważył butelkę wody i jakieś stare ubrania.
- To może mi się na coś przydać - Rzekł podchodząc do śmietnika. Zakrwawioną koszule wrzucił od razu do kubła. Sięgnął po wodę, powąchał i pomyślał - Pachnie normalnie - łyknął - Smak też w porządku - Obmył ranę i opatrzył najczystszą ze "szmat". Przejrzał jeszcze która z nich wyglądała na taką którą da-się-jeszcze-ubrać, i nie zwlekając ubrał ją na siebie. Jedno szczęście że spodnie nie były ufajdane od krwi, bo nie było tu żadnych na zmianę.
Po tych zabiegach udał się przed siebie.. zastanawiając się co będzie dalej.

To by było na tyle. Nie wiedziałem co postać ma robić dalej. Czyli liczę na rozwój sytuacji.
Zablokowany