[Piłka nożna] Droga do kariery

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

[Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Errer_Avares »

Dla wszystkich

W szatni stadionu "The New Den" w Londynie siedziało czterech młodych zawodników oraz sędziwy trener. Zarówno trener jak i piłkarze rozglądali się po pomieszczeniu i łowili wszystkie szczegóły miejsca, w którym od tej chili przyjdzie im nie raz siedzieć. Można by powiedzieć szatnie, jak szatnia... Szafki, półki, ławeczki, lustra i prysznice. Jednak ściany, na których wisiało sporo zdjęć zdawały się zaprzeczać zwykłości tego miejsca. Pamiętały chwałę klubu, pamiętały wielkie derby jakie klub rozgrywał z Chelsea swoim największym rywalem... Pamiętały czasy kiedy F.C. Millwall grało w Premiership i było potęgą. Teraz z tego wszystkiego pozostały jedynie zdjęcia.

Milczenie wydłużało się i stawało się krępujące. Mimo tego mężczyzna po sześćdziesiątce w sportowym dresie marki "nike", który gryzł się nieco z siwymi włosami i zmarszczkami na twarzy, spoglądał w badawczy sposób na czterech siedzących przed nim młodzieńców nie przemawiając ani słowem. W końcu zdecydował się przemówić:
-Nazywam się Bryan Snowdon i od dnia dzisiejszego będę waszym trenerem. Tak jak i wy, ja także jestem nowy w Millwall i muszę wam powiedzieć, iż nie jest to przypadek- staruszek mówił z silnie wyczuwalnym brytyjskim akcentem- Pewnego dnia zadzwonił do mnie prezes klubu, z którym niedawno podpisaliście kontrakt i powiedział: Brayan poprowadzisz naszą młodzież. Dostaniesz środki żeby ściągnąć kilku dobrze zapowiadających się piłkarzy, musimy myśleć o przyszłości. I stało się. Jestem tutaj po tylu latach- w jego oczach pojawiła się iskierka, jakby chciała zaprzeczyć jego wiekowi- Kiedyś zajmowałem się naprawdę wielką piłką, dzięki czemu zadzwoniłem do kilku zaufanych osób i oni polecili mi waszą czwórkę. Chce wam powiedzieć jedno na początku naszej znajomości: Nie zmarnujecie talentu jaki macie w nogach.

Staruszek zrobił kolejną pauzę i przyglądał się chłopca jakby obserwując ich reakcję. Zdawał się być człowiekiem, którego wzrok może przewiercić na wylot. Zrobił kilka kroków i zatrzymując się przy jednym ze zdjęć i wpatrując się w nie kontynuował:
-Dzięki zmianie w przepisach i dużego wysiłku klubu, nasza kadra do lat osiemnastu będzie mogła zagrać na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w tym wieku- nadal wpatrywał się w czarno-białą fotografię- Dla was oznacza to wielką szansę na zaistnienie, ponieważ będziecie mierzyli się z najlepszymi. Liga rusza za tydzień, a już jutro dostaniemy informacje w jakiej grupie zagramy. Może się okazać, że zagramy z najlepszymi w tym kraju: Z Liverpoolem, Arsenalem, Chelsea albo z Manchesterem... A zarówno wy, jak i ja jesteśmy tu po to, by podjąć z nimi równą walkę!

Przy tym monologu kolejna pauza stała się już prawidłowością. Staruszek maszerował wzdłuż pomalowanej na błękitno ściany ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. Spojrzał na zegarek:
-Na dzisiaj to byłoby wszystko... Widzimy się jutro na treningu o godzinie dziesiątej. Nie toleruje spóźnień- zbliżył się do drzwi- Do jutra chłopaki- i wyszedł zamknąwszy za sobą drzwi.

[Proponuje, żeby każdy opisał swoją reakcję, a następnie przeszedł do opisania tego co jego postać robiła przez resztę dnia, tak żebym następnego posta mógł zacząć od treningu (jakaś interakcja oczywiście mile widziana). Fajnie by było, gdybyście wrzucili także jakiś opis wyglądu waszych postaci]
Mój miecz to moja siła
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Hose15 »

Igor Yastremski
Na jednej z ławeczek ubrany w niebieski, treningowy dres, siedział niski mężczyzna(ok.168 cm wzrostu). Jego krępa budowa ciała budziła pewien respekt. Czarne włosy sterczały do góry w nienaturalny sposób. Obserwował nowego trenera swoimi szarymi oczami. Był w nich spokój i opanowanie - czyli cechy typowe dla Rosjanina. Jego wzrok spoczął przez chwilę na zdjęcia przedstawiające F.C. Millwall w latach swojej świetności. Te wszystkie osiągnięcia, wyniki. Każdy piłkarz chciałby występować w takim klubie. Lecz te lata świetności już minęły. F.C. Millwall nie była już aż tak liczącą się drużyną. Igor miał nadzieję, że i w tym roku doprowadzą ten zespół do zwycięstwa. Przez chwilę spojrzał na swoich kolegów, którzy również dołączyli do tej czwórki szczęśliwców. Ciekawiło go jakie prezentują umiejętności i na jakich pozycjach grają. Ale tego dowie się zapewne jutro, na treningu. Cierpliwość popłaca - jak to mawiał jego dziadek Ivan. Po krótkim wstępie zaprezentowanym przez Bryana Snowdona, Igor nie przestraszył się jego spojrzenia. Nie okazywał również żadnych emocji. Nie przejmował się tym. Słuchał dalej.
"Manchester, Liverpool, Chelsea? Haha. Dobre sobie. Nie trafimy z nimi do grupy, a nawet jeśli, to przegramy z kretesem. Nie liczę na zwycięstwo z tak dobrymi klubami".
Po skończonym przemówieniu, trener ich opuścił. Igor wstał i podszedł kolejno do każdego z kolegów z wyciągniętą ręką.
- Cześć. Jestem Igor. Miło mi, że będziemy razem w drużynie. Mam nadzieję, że współpraca będzie się dobrze nam układała. Tak więc, do zobaczenia na jutrzejszym treningu - mruknął cicho i wyszedł z szatni opuszczając tym samym nowych znajomych. Wędrował jasno oświetlonym korytarzem. Kierował się ku wyjściu. W końcu dotarł do drzwi.
Słońce nieco go oślepiło, gdy wyszedł na zewnątrz. Ruch na ulicy, przy której leżał stadion zaskoczył młodzieńca. Gdy tu wchodził było w miarę spokojnie. A teraz...
Szedł chodnikiem wzdłuż stadionu w stronę swojego domu. Po kilku minutach, skręcił w prawo, gdzie mieścił się mały park. Bawiły się tam dzieci oraz ich rodziny. Sam już myślał o tak poważnej decyzji. Lecz na razie musiał się ustatkować finansowo. Nowy klub zapewniał godziwe stawki. Po niecałych 30 minutach dotarł do swojego mieszkania w centrum miasta. Rzucił klucze na stół w salonie, odsłuchał wiadomości głosowe i wziął szybki prysznic. Po tych czynnościach usiadł przed telewizorem i oglądał powtórki meczy z ligi angielskiej. Chelsea grało z Middlesbrough. Fascynujący mecz, wyrównany do końca. Wynik: 2 - 1 dla Chelsea. Był to niesamowity zespół potrafiący grać dobrą piłkę. To ich Igor obawiał się najbardziej. "Oby nie byli z nami w grupie...". Po meczu umówił się z przyjaciółmi na kolację w jednej z okolicznych restauracji. Po skończonym, udanym dniu Igor poszedł spać. Musiał wypocząć przed jutrzejszym treningiem....
Następnego ranka obudził go budzik. Promienie słońca przebijały się przez okno, wpadając do sypialni. Była ósma rano. Czas na śniadanie i krótką rozgrzewkę. Młody chłopak zrobił około czterdziestu pompek i sześćdziesięciu przysiadów. Po tych ćwiczeniach odświeżył się pod prysznicem i zrobił sobie szybkie śniadanie z produktów znalezionych w lodówce. Kilka minut później jadł przepyszne grzanki z serem. Najedzony i bardzo zadowolony z siebie wyskoczył do sypialni by spakować swój strój treningowy do torby. Podniósł klucze ze stołu, z salonu, zamknął drzwi na zamek i spokojnym krokiem maszerował w stronę stadionu "The New Den".
Czerwona Orientalna Prawica
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: BlindKitty »

William MacKennet

Wysoki, ogniście rudy młody Szkot siedział na ławce, opierając łokcie na kolanach, a głowę na dłoniach. Słuchał uważnie, poświęcając pauzy na analizę tego, co powiedział trener. Wiedział, że one są właśnie po to, by dać piłkarzom chwilę do namysłu nad tym, co właśnie zostało powiedziane. Nie tylko piłkarzom zresztą - sportowcom w ogóle.
Prawdę mówiąc, zwykle nie należeli oni do ludzi zbyt błyskotliwych, i William zdawał sobie z tego sprawę. Pewien był zresztą, że jego też to dotyczy, i starał się wykorzystywać te momenty, które dawał im trener.
Potrząsnął głową. Miał trochę za długie włosy, i planował wybrać się dziś do fryzjera. Z kitką ciężko biega się po boisku, dlatego uznał, że należy to zmienić. Nie miał na sobie dresu, tylko koszulkę i krótkie spodenki, które odsłaniały budzące respekt mięśnie nóg - i również godne poważania rąk.
- Jestem William. Miło mi was poznać - wyciągnął rękę do nowych towarzyszy. - Mam nadzieję, że na treningu uda nam się co nieco porozmawiać, bo teraz muszę już lecieć. Do zobaczenia!

Wyszedł z szatni, nie zmieniając ciuchów. Nie chciało mu się, do mieszkania miał niedaleko, a średnio go obchodziło, czy ktoś po drodze będzie się na niego dziwnie patrzył albo z niego śmiał. Dopiero kiedy dotarł do domu, zmienił ciuchy. Na kilt i białą koszulę. Był Szkotem i był z tego dumny, nie wahał się też pokazywać tego na ulicach Londynu. Powiedział tylko rodzicom, którzy z bólem serca opuścili Szkocję i przenieśli się na kilka miesięcy do Londynu, że idzie do fryzjera. I poszedł.
Wróciwszy, już z włosami mierzącymi ledwie siedem milimetrów, poszedł z ojcem do parku. Jego tato był spadkobiercą starej, szkockiej rodziny. W skład ich dziedzictwa wchodził nie tylko zrujnowany zamek gdzieś na północy Szkocji, na którego remont nie było stać nikogo z rodziny od pół wieku, ale też dwie sztuki walki - claymorem, potężnym szkockim mieczem, i walki wręcz. I tej drugiej teraz ojciec uczył syna, już od lat. Szermierkę zostawiał na później, nie chcąc zabierać chłopakowi energii, którą powinien był poświęcać na treningi. Obydwaj marzyli o tym, że William pociągnie kiedyś za sobą tłumy jako zawodnik szkockiej reprezentacji i zapoczątkuje prawdziwy renesans piłki w kraju mgieł i wrzosowisk.
Na razie jednak, poza godzinami na treningach piłkarskich, dwa razy w tygodniu stary Szkot uczył młodego jak należy bić swoich wrogów.

Po skończonym treningu William wrócił do domu, wziął prysznic i zjadłwszy kolację, położył się spać. Następnego dnia miał zamiar wstać późno, zjeść tylko lekkie śniadanie i od razu udać się na stadion. Trening czas zacząć... Witaj, FC Millwall.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Eriol Velcrow »

Magic

Ten mierzący raptem 170 cm wzrostu blondyn o bardzo zgrabnej posturze, modnie postawionych z użyciem żelu włosach i powalającym uśmiechu wpatrywał się znudzony w swoje paznokcie w czasie przemowy trenera. Jednak jego lekceważąca poza była tylko j małą grą. Chciał zobaczyć jak zareaguje na niego trener - wspaniały autorytet i ikona klubu. Bardzo uważnie przysłuchiwał się jego słowom i zgodnie ze swym zwyczajem oceniał nowych kolegów z którymi przyjdzie mu grać w piłkę. "Hmm... wyglądają na mięśniaków. Raczej nie mogę się spodziewać niczego dobrego. Pewnie zero finezji i inteligencji na boisku. Będę miał duże kłopoty jeśli będę tu sam rozgrywał. Ale dam sobie radę. Jak zawsze."
Po wyjściu trenera wstał i powiedział płynnym angielskim z klasycznym akcentem:
-Witam was, jestem Krzysztof Cieślak. Pochodzę z Polski i mieszkam tu już dwa lata. Możecie mi mówić Magic. Tak wołają na mnie koledzy z osiedlowej drużyny. A właśnie jestem umówiony na ostatni mecz. Na razie.
Wyszedł szybko z szatni nie zdejmując swojej nowej klubowej koszulki. Dwadzieścia minut później był już na boisku. Po rozegranym spotkaniu, wszedł do restauracji coś zjeść i poszedł do domu. Miał zamiar już kłaść się spać. Ale przypomniał sobie o jednej bardzo ważnej rzeczy. Po zakończonej pracy pomyślał: "O teraz wygląda to o wiele lepiej". Szybko ustawił budzik, zgasił światło i zasnął myśląc o jutrzejszym treningu.

[Przepraszam, że tak krótko, ale naprawdę ni mam dziś czasu]
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Ant »

Nathan Borland

Niewątpliwie najwyższy z nowych nabytków drużyny stał oparty o jedną z wielu szafek. Miał trochę przydługie niemal czarne włosy przytrzymywane przez opaskę. Patrzył na wszystkich zebranych piwnymi oczami. Posiadał trochę odstające uszy i w każdym z nich po dość sporym kolczyku. Miał również kolczyk w dolnej wardze. Do tego był niedogolony. To sprawiało, że nie przypominał przeciętnego gracza. Raczej w ogóle nie przypominał sportowca. Ubrany był w dość luźne jeansy, trampki i bluzę z kapturem marki "puma". Mimo tego było widać, że jest bardzo szczupły.
Przemówienie nowego trenera nie przykuwało zbytnio jego uwagi. Co chwilę ziewał. Takie gadaniny nigdy go nie interesowały. Przez całą rozprawkę trenera przyglądał się tylko nowym współgraczom. To czy będą kolegami z drużyny jeszcze się okaże. Czuł się pewnie na boisku. Był raczej typem samotnika, więc nie spodziewał się zawarcia bliższej znajomości. Wiedział czym może to się skończyć. Za parę lat będą pewnie grali w różnych klubach i trudno by było grać agresywnie przeciw komuś kto jeszcze nie dawno wydawał się przyjacielem.
W końcu gdy trener zakończył przemówienie szepnął pod nosem ciche: nareszcie!. Wszyscy zaczęli się przedstawiać. Stwierdził więc, że nie wypada i jemu tego zrobić.
- Cześć. Jestem Nathan Borland. Do jutra. - stwierdził krótko. Być może będą go teraz mieć za chamskiego dupka, ale miał gdzieś co o nim myślą.
Wyszedł ze spuszczoną głową i rękami w kieszeni. Szedł powoli przed siebie przez dłuższy czas. W końcu trafił do parku. W pewnym momencie wyciągnął z kieszeni zośkę. Zaczął ją powoli odbijać. Jego ruchy były bardzo płynne i dobrze wyćwiczone. Widać było, że sporo trenował. Wychodził z założenia, że jak potrafi dobrze odbijać małą pseudo piłeczkę to z piłką normalnych rozmiarów pójdzie mu jeszcze łatwiej. I rzeczywiście coś w tym było. Żonglerka wychodziła mu niezwykle łatwo i bez problemu mógł to robić przez dłuższy czas.
W pewnym momencie przestał się bawić. Zobaczył, ze zaczyna się już ściemnia. Po za tym zgłodniał. Wracając do domu trafił do pizzeri. Tam zjadł kolację, jaką była średnia pepperoni. Olewał to co mówią dietetycy i inni eksperci w kwestii odżywiania. Jadł co chciał i to mu pasowało. Nigdy nie miał problemów z nadwagą i czy niestrawnością z powodu nieodpowiedniej diety. Potem wrócił do domu. Tam wziął prysznic i zaraz potem położył się spać. Miał dość kiepsko ustawione meble w pokoju. Nigdy nie chciało mu się ich przestawiać. Dlatego też zawsze, gdy tylko słońce wstawało, pierwsze jego promienie świeciły mu w oczy, a potem nie mógł zasnąć i musiał przez to wcześnie wstawać. Przyzwyczaił się do tego, stąd też był więc pewien, że wstanie dość wcześnie, dlatego nie ustawił budzika.
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Errer_Avares »

Dla wszystkich

W szatni panowała nerwowa atmosfera... Całą czwórką trzymaliście się razem, ponieważ ktoś zadbał żeby szafki z waszymi rzeczami stały obok siebie. Obok stały rzędy innych szafek, przy których przebierali się inni młodzieżowcy klubu F.C. Millwall, rzucając na was raz po raz spojrzenia... Dało się z nich wyczytać naprawdę dużo: U niektórych była to czysta ciekawość, u innych niechęć, a w kilku parach oczu można było odnaleźć zaczepność. Dosłownie nikt się nie odzywał, a dawało to prawdziwie denerwujący i niepokojący efekt. Wtedy do szatni wszedł trener. Najwidoczniej wychwycił dlaczego atmosfera jest tak grobowa, o czym świadczyło puszczone do waszej czwórki oko:
-Nazywam się Bryan Snowdon i od dnia dzisiejszego będę waszym trenerem- powtórzył słowa, które wy usłyszeliście wczoraj- Ale nie tylko ja jestem tutaj nowy. Jest z nami czwórka niezwykle utalentowanych młodych gentelmanów. Dlatego zanim zaczniemy trening chciałbym, abyście się przedstawili i powiedzieli kilka słów o sobie... Tak będzie dużo łatwiej.
Mój miecz to moja siła
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Eriol Velcrow »

Magic

Przyszedł do szatni kilkanaście minut wcześniej i zdążył się przebrać zanim zaczęli się pojawiać pierwsi partnerzy z jego nowej drużyny w tym trójka chłopaków z którymi wczoraj poznał nowego trenera. Całkowicie ignorował spojrzenia przebierających się zawodników. Wiedział, że jest tu nowy i muszą do niego przywyknąć. "Normalnie jakbym cofnął się w czasie. Tak samo było dwa lata temu gdy pojawiłem się w tym kraju." -pomyślał. Wiedział również, że wyróżniająca się, czerwono-złoto-biała naszywka którą przyszył do klubowej koszulki także przyciąga ich uwagę. Ale nie przejmował się ich wzrokiem. Znalazł troszkę wolnej przestrzeni i zaczął bawić się piłką - niby kilka prostych trików, troszkę żonglowania ale po wzroku i wyrazie twarzy niektórych kolegów widać było, że zrobił na nich wrażenie. Gdy tylko zauważył trenera wykonał jeszcze dwa trudne podbicia i szybko zgasił piłkę . A gdy ich nowy szkoleniowiec zaczął mówić wbił, tak jak wczoraj swój, swój wzrok w paznokcie niby sprawdzając czy są nadal w idealnym stanie. Gdy usłyszał polecenie trenera szybko podszedł do szkoleniowca i zaczął mówić cichym ale przykuwającym uwagę tonem:
- Nazywam się Krzysztof Cieślak. Trudne nazwisko, co nie?...Pochodzę z Polski - taki kraj w środkowej Europie. Boniek, Boruc, Kuszczak i inni. Może coś się wam obiło o uszy. Albo Widzew Łódź i półfinał ówczesnej Ligi Mistrzów. A właśnie Widzew. Ta naszywka którą tu widzicie to właśnie herb Widzewa z ich oryginalnego stroju. Mam nadzieje, że trener mi to wybaczy ale tam zaczynałem kopać piłkę i mam wielki sentyment do tego klubu. - przerwał na chwilę i wskazał głową zdjęcie przyklejone do wewnętrznej części drzwiczek do szafki zdjęcie przedstawiające jakiś mecz na stadionie przy ul. Piłsudskiego we wspaniałej oprawie zapewnianej przez kibiców. - Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze wspólnie grało. A i tak dla ułatwienia... wszyscy znajomi mówią na mnie Magic. - zakończył i szybko wycofał się z powrotem na miejsce obok swojej szafki.
Ostatnio zmieniony czwartek, 19 czerwca 2008, 16:11 przez Eriol Velcrow, łącznie zmieniany 2 razy.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Hose15 »

Igor Yastremski
Idąc w stronę stadionu "The New Den", Igor nie spotkał kolegów z drużyny. Ulice wokół boiska były niemalże puste. Zimne powietrze przyjemnie owiewało twarz Rosjanina. Wszedł do budynku, przywitał się z recepcjonistką po czym udał się w stronę szatni. Tam czekali już na niego koledzy. Jakimś dziwnym trafem cała czwórka miała szafki obok siebie. Wydawało mu się, że ktoś maczał w tym palce. Nie przejął się tym zbyt mocno. Jeszcze im pokaże. Pokaże, że jest lepszy od niejednego z tych młodych cwaniaczków grających w klubie. Przywitał się z poznanymi wczoraj kolegami, położył torbę na ławce i zaczął się przebierać. Nie podobały mu się te wyrazy twarzy niektórych zawodników. Czuł, że będą z nimi problemy. Sytuacja zaczęła się zagęszczać. Nagle do sali, gdzie przebierali się piłkarze, wszedł ich trener. W oczach Igora był człowiekiem z doświadczeniem. Ponadto był miły i uprzejmy. Jak na razie nie odsłonił żadnych swoich wad. Yastremski słuchał go z uwagą. Zabawnym był fakt, iż Bryan Snowdon powtarzał te same słowa co wczoraj. Jako pierwszy przedstawił się Krzysztof Cieślak vel "Magic". Wg Rosjanina za bardzo popisywał się w szatni z piłką. Nie imponowało mu to ani trochę. Mimo to polubił Magic'a. Miał w sobie jakieś ciepło. Gdy skończył przemówienie, Igor postanowił, że teraz będzie jego kolej.
Chrząknął przed przemówieniem, po czym zaczął mówić spokojnym i opanowanym głosem.
- Witam wszystkich. Nazywam się Igor Yastremski. Możecie mówić do mnie Igor. Pochodzę z Rosji. Jest to duży i znany kraj. Wschodni sąsiad Polszy. Moim poprzednim klubem była "Bałtika Kaliningrad". W wolnych chwilach lubię czytać książki, oglądać mecze i wychodzić na spotkania z przyjaciółmi. Nie mam ulubionego klubu. Uważam, że każdy z nich gra na równym poziomie. Raz występuje porażka jednego, a zwycięstwo drugiego. I na odwrót. Dziękuję za wysłuchanie.
Po skończonym przedstawieniu swojej osoby, usiadł z tyłu obok trójki kolegów.
Czerwona Orientalna Prawica
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Ant »

Nathan Borland

Zjawił się w szatni tuż przed czasem. Ubrany był w hawajską koszulę, poszarpane jeansy, glany i kapelusz wojskowy. Rzucił w głąb pomieszczenia - Cześć! - i zaczął szukać swojej szafki. Szybko się przebrał. Nie podobało mu się to, że wraz z pozostałą trójką nowych miał szafki obok siebie. Ci z góry zakładają, że jak jesteśmy nowi to pewnie niebawem jacyś wielcy kumple z nas będą. A co za różnica czy oni, reszta drużyny, czy może nikt? Uwagę nowego przykuły spojrzenia starych graczy. Zapowiada się, że albo zrobią jakieś numery, albo będzie mini bójka po treningu.
Tuż po tym jak przywdział nowe klubowe barwy wszedł trener. Jego gadanina nie obchodziła zbytnio Nathana. Wychwycił z niej tylko imię, nazwisko i kawałek o przedstawieniu się. Po co zawsze tyle gadki skoro prawie nikt tego nie słucha?
Magic i Igor się przedstawili. Przyszła więc pora i na niego.
- Jestem Nathan Borland. Parę słów o mnie... Cóż... Niech będzie, że lubię nieprzeciętność. Aha... I nie lubię takich gadek. Nie wiem po co one. Lepiej byłoby już zacząć trening bo i tak przez co najmniej dwa tygodnie będziecie mówić do nas per Ty, albo nowy. - Mówił cały czas siedząc.
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: BlindKitty »

William MacKennet

Przyszedł na trening ubrany jak codziennie, w kilcie, szkockiej koszuli, ciężkich butach - jakoś tradycyjne półbuty dla odmiany nie trafiały w jego gust, na ogół paradował więc w oficjalnych butach armii brytyjskiej, kupowanych w demobilu. Były dobre i na zimę, i na lato.
Wiedział że będą się z niego śmiali, może nawet nie tylko za plecami, jak dotąd. Wiedział, że go nie zaakceptują, chyba że pokaże im że jest naprawdę znakomity. A przecież nie był, może całkiem niezły jak na młodzika, owszem, ale raczej nie znakomity...
Ale nie obchodziło go to. Byli Anglikami. Oni zawsze mieli kompleksy, wiedząc że Szkoci to ludzie twardsi i bardziej niezależni. Co innego Polacy i Rosjanie. Jego przodek kiedyś walczył u boku tych pierwszych przeciw tym drugim. Opowieści, spisanego przez niego po powrocie, stały się podstawą do żywego po dziś dzień szacunku do tych dwóch europejskich nacji. William wiedział też nieco o roli jednych i drugich w czasie wojny światowej. Ale teraz... No cóż, teraz Christofer nadwyrężał jego sympatię do Polaków. A ponoć w Polsce nie lubią gejów...
Przebrał się szybko, nie rozważając zbyt głęboko faktu umiejscowienia swojej szafki. Wydawało mu się ono raczej oczywiste. Nie skupił się też na atmosferze panującej w szatni. A bo to pierwszy raz ktoś go nie lubi?

Kiedy wszedł trener, zaczekał do końca wypowiedzi swoich kolegów.
- William MacKennet. Jestem Szkotem, co raczej widać, i jestem z tego dumny. Zwykle gram na pomocy, ale jestem raczej ofensywny. Wolę prawą stronę. Lubię pizzę i wysokie dziewczyny - podał w krótkiej i zwięzłej formie informacje, które uznał za najważniejsze dla reszty drużyny.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Errer_Avares »

Dla wszystkich

Kiedy William MacKennet skończył mówić było widać, iż te kilka słów, które każdy z zawodników powiedział nijak wpłynęło na postawę reszty drużyny. Nadal wpatrywali się z uporem w nowych pogrążając się w śmiertelnej ciszy. Natomiast Bryan Snowdon spoglądał na jakieś zdjęcie, które musiało go właśnie bardzo zainteresować mając wyraz twarzy, z którego dało się niemalże wyczytać "warto było spróbować". Postąpił kilka kroków do przodu i pochylił się by chwycić piłkę, którą jeszcze przed chwilą żonglował Magic:
-No chłopaki czas sprawdzić na co was stać... Wyłazić zaczynamy trening!

Staruszek Brayan wydawał się być osobą, która muchy by nie skrzywdziła i posiada anielskie usposobienie... Delikatnie mówiąc na płycie boiska to stwierdzenie mijało się z prawdą. Razem z zetknięciem się z zieloną murawą, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienił się w prawdziwego tyrana... Wszystko zaczęło się od biegania wokół boiska. Niby normalna rzecze ale nie do końca, ponieważ trener Brayan nie uściślił jaką ilość okrążeń ma wykonać drużyna. Biegali i biegali, a było ich coraz mniej jako, że z każdą kolejną rundka ktoś padał na ziemię kompletnie wykończony. Do tego pięknego obrazka trzeba dodać kąśliwe komentarze trenera, która zapewne miały pobudzić do działania. Wszystko zakończyło się kiedy na ciągle niosących ich do przodu nogach pozostali jedynie nowi zawodnicy i dwójka innych zawodników Millwall. Wtedy to trener Brayan zmienił się na powrót w poczciwego staruszka i "dobrodusznie" obwieścił trzy minuty przerwy oraz wskazał miejsce gdzie leżą specjalne napoje, które świetnie nawadniają ciało podczas wysiłku. Powiedział także, iż zaraz przechodzimy do sprintów, bo chce zobaczyć jak szybka jest jego drużyna. Razem z trenerem odmieniły się również spojrzenia rzucane na nowych. Teraz można było znaleźć w nich wybuchową mieszaninę podziwu, zazdrości oraz złości.

Dni przerwy jakie siłą rzeczy niosła za sobą przeprowadzka na do nowego klubu ostro dały się we znaki Williamowi, Igorowi, Nathanowi oraz Krzysztofowi. Mimo tego, że zdołali dobiec do końca maratonu jaki sprezentował im na powitanie nowy trener, to każdy z nich wiedział, że stać go na duży większy wysiłek, a mimo tego odczuwali duże zmęczenie... A wiedzieli, że ta "przebieżka" to dopiero pikuś w całym arsenale narzędzi tortur jakimi dysponował trener. Na domiar złego Szkot odczuwał silny ból w śródstopiu... Być może wczorajszy trening sztuk walki nie był najlepszym pomysłem. Rozległ się dźwięk gwizdka:
-Dalej ustawiać się na linii autowej! Koniec przerwy... Czas na sprinty- na twarzy trenera malował się sadystyczny uśmieszek.
Mój miecz to moja siła
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Eriol Velcrow »

-No, nareszcie zaczynamy - powiedział gdy tylko trener ogłosił rozpoczęcie treningu. Z jego twarzy znikł uśmiech, a pojawiła się, dziwna dla wszystkich, zaciętość. Oczy mocno się mu błyszczały - zdradzały jego wielką miłość do piłki i zaangażowanie jakie będzie pokazywał.
Bez większych problemów ukończył bieg zlecony przez trenera. Oczywiście był zmęczony, ale przynajmniej nie padł całkowicie wycieńczony na murawę. Po biegu szybko podszedł po bidon z wodą i napił się trochę. Zaraz potem podszedł do trenera i zadał kilka pytań.
- Kiedy zaczniemy trenować z piłką? I jak nazywa się ta dwójka chłopaków którzy dobiegli z nami? Nieźli są.
Uważnie wysłuchał odpowiedzi, wykorzystał jeszcze chwilę jaka mu pozostała na drobne rozciąganie, a gdy tylko usłyszał polecenie trenera krzyknął do odpoczywających kolegów:
-No dalej chłopaki, pokażmy staruszkowi na co nas stać!
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: BlindKitty »

William MacKennet

Nie lubił biegać w kółko. Biegi długodystansowe, owszem - górale ze Szkocji nigdy nie używali koni na zbyt dużą skalę - ale nie w kółko. Czuł się tu uwięziony, a to nie pomagało dobremu nastawieniu. A ponadto zawsze kiedy biegał w kółko po pewnym czasie zaczynała go boleć kostka nogi wewnętrznej. Był wysoki i ciężki, a wszystkie zakręty były w jedną stronę, co nadmiernie obciążało jedną z nóg.
A teraz, na dodatek, zaczęło go boleć śródstopie. Wczoraj trening miał przygotowany na to, że dziś nie będzie jakoś szaleńczo się męczył, a staruszek zapowiadał się na morderczego trenera. A to oznaczało, że z nogą mogą być problemy. Ale tylko mogą, wcale nie muszą. Powtórzył sobie to, co zawsze mówił mu ojciec, a wcześniej dziadek. Słowa, które były dewizą klanu MacKennet.
"Ból jest iluzją."

Napił się parę łyków izotonicznego paskudztwa i oparł dłonie na kolanach, pochylając się do przodu. To najlepszy sposób odpoczywania, bo zmniejsza obciążenie serca, zmniejszając wysokość na którą musi pompować krew, a jednocześnie ułatwia pracę płuc. A kiedy rozległ się gwizdek, stanął na lini autowej. Stopa bolała. Ale cóż, ból jest iluzją.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Ant »

Nathan Borland

Uwielbiał biegać. Zawsze gdy był sam, a miał gdzieś dojść biegał. Kiedyś miał nawet ksywę Biegacz, ponieważ grając z kolegami na boisku, częściej wbiegał do bramki niż strzelał. Przeprowadzka to zmieniła. Rozgrzewka jaką zaproponował Snowdon spodobała mu się. Nathan starał się rozłożyć dobrze siły, co przyniosło odpowiednie efekty. Podczas, gdy kolejne osoby padały ze zmęczenia on ciągle się trzymał. Kiedy w końcu trener zakończył ćwiczenie zostało tylko kilka osób, co stanowczo się nie spodobało nowemu zawodnikowi. Jeżeli inni tak osłabną podczas meczu to szóstka zawodników raczej nie będzie mogła wyrobić prawie 200% normy. Pewnie podczas meczu szybko powstaną dziury w obronie i pomocy, co raczej nie pomoże w zwycięstwie. Oby bramkarz był dobry, bo inaczej marna będzie przyszłość Millwall. Nim przyszedł czas na sprint Nathan napił się napoju izotonicznego i usiadł na chwilę na ławce.
"No to teraz trudno będzie dać z siebie wszystko. Inni już odpoczęli, bo mieli trochę więcej czasu na odpoczynek. Chociaż skoro tak szybko odpadli to może na sprint też będą mieli niewiele sił."
Stanął na linii autowej. Rozmasował szybko mięśnie nóg.
- Zamknij się Magic! - krzyknął do Polaka
"Sprawdza nas. Zobaczymy teraz czy wszyscy są warci tej drużyny. Przekonamy się czy aktualna pozycja Millwall to zasługa kiepskich graczy czy taktyki."
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Errer_Avares »

Dla wszystkich

Pytania, które Magic zadał trenerowi doczekały się odpowiedzi:
-O grę w piłkę się nie martw. Wszystko w swoim czasie- powiedział ze stoickim spokojem- Jeżeli chcesz poznać tę dwójkę to umów się z nimi na herbatkę po treningu, ale teraz niech cię głowa o to nie boli. Rób to co do ciebie należy.

Prawie wszyscy piłkarze w niebieskich trykotach podbiegli do linii autowej... Prawie ponieważ jeden chłopak o wściekle rudej czuprynie i nieprzeciętnym wzroście nie ruszył się nawet z miejsca. Bryan Snowdon powtórnie i zapraszająco zagwizdał i wskazał rudzielcowi linie boczną. Jednak chłopak zdawał się być niewzruszony... Skrzyżowawszy ręce na piersi spojrzał zadziornie na trenera, który od razu postanowił się tym zająć:
-Potrzebuje pan specjalne zaproszenie panie Abot?- staruszek zdawał się być bardzo opanowany.
-Już się nabiegaliśmy... Teraz grajmy w piłkę!- wśród chłopaków z Millwal rozległy się nieśmiałe pomruki aprobaty.
-Odmawia pan wykonania polecenia?
-A jeżeli tak to co?!
-Jeżeli tak, to właśnie zakończył pan swoją przygodę z klubem piłkarskim Millwall.
Młodzieniec zdawał się być w szoku, na co wskazywały wytrzeszczone ze zdumienia oczy i ręce, które opadły bezwładnie. Po chwili rudzielec otrząsnął się z amoku i niechętnym krokiem dołączył do reszty drużyny.
-Tak myślałem panie Abot- skwitował całą sytuacje Bryan Snowdon.

Kolejny gwizdek przeciął pełną napięcia ciszę. Wszyscy ruszyli do sprintu... Z początku cała czwórka nowych zawodników ruszyła ostro do przodu. Jednak już po chwili William przekonał się, że iluzja którą czuje w śródstopiu to bardzo bolesna iluzja. Musiał stanowczo zwolnić. Zarówno Nathan jak i Magic utrzymali tempo i na mecie, którą była przeciwległa strona boiska razem wbiegli na metę. Szybszy od nich okazał się tylko jeden ze starych zawodników Millwall, który wyprzedził ich o dobre trzy metry... Był cholernie szybki, a do tego zauważyliście, iż jest to jeden z tej dwójki, która ukończyła wcześniejsze ćwiczenie. Był to dość niski chłopak, na którego twarzy pojawił się już zarost, a głowę koronowała ciemna jak noc czupryna leżąca w wielkim nieładzie. Reszta chłopaków z drużyny zaczęła go oklaskiwać i rzucać wam triumfalne spojrzenia, natomiast sam zawodnik mrugnął tylko w waszą stronę i wskazał na wiwatujących kolegów. Z tego gestu można było wyczytać, że nie macie się przejmować prowokacją jego kolegów.

Trener zjawił się wśród was dopiero po chwili:
-Całkiem nieźle, całkiem nieźle- pochwalił zwycięzce trener- Jak się nazywasz młody człowieku?
-Brown trenerze- uśmiechnął się najwyraźniej szczęśliwy, iż udało mu się zabłysnął.
-Wy też poradziliście sobie całkiem, całkiem- zwrócił się do Krzysztofa i Nathata- W William co z tobą? Widziałem, że gwałtownie zwolniłeś podczas biegu... Wszystko w porządku?

[To ostatni taki post z tego treningu. W następnym trochę przyspieszymy i go zakończymy]
Mój miecz to moja siła
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: Eriol Velcrow »

Magic

Sprint poszedł mu bardzo dobrze. Ukończył wyścig w czołówce. Zresztą nigdy nie miał problemów z biegami, niezależnie czy krótko czy długo dystansowymi. Ale był trochę zdziwiony wynikami biegu - myślał, że skoro starsi zawodnicy nie popisali się przy biegu wytrzymałościowym to będą chociaż szybko biegać. A tu nic. "Trenera czeka tu dużo pracy" pomyślał.
Zignorował zupełnie wiwatujących kolegów z drużyny, a na zachowanie kolegi zareagował uśmiechem i podniósł kciuk do góry.
-Dobra robota-powiedział.-Jak masz na imię?. Zaraz po uzyskaniu odpowiedzi podszedł do Williama i spytał:
-Wszystko w porządku? Zwolniłeś bardzo podczas biegu.
W tym momencie podszedł do nich szkoleniowiec. Na jego pochwałę zareagował uśmiechem i kiwnięciem głową.
-Co teraz, szefie?-zapytał prowadzącego trening.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Piłka nożna] Droga do kariery

Post autor: BlindKitty »

William MacKennet

Iluzja iluzją, ale jednak przy tak poważnym bólu może na coś wskazywać.
A niech to cholera.
- Czuję ból w śródstopiu - odparł krótko trenerowi i koledze z drużyny. Nie miał zamiaru rozwodzić się nad tym problemem. Jeżeli będzie bolało długo i uparcie, wtedy zacznie się tym przejmować. Dodał jednak jeszcze - myślę że to nic poważnego, pewnie wczoraj rozbiłem sobie śródstopie o coś.

Pokręcił głową z niezadowoleniem. Był pewien, że gdyby nie to śródstopie, dobiegłby razem z tamtą dwójką w czołówce. Ale niestety, tak to jest, kiedy rodzinna tradycja musi być kontynuuowana. Oczywiście, piłka nożna stała na pierwszym miejscu, co może oznaczać poważne ograniczenie treningów bojowych w najbliższym czasie. Ale nie sądził, żeby to było coś poważnego.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Zablokowany