[FUDGE] Tron Chaosu

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Artos
Kok
Kok
Posty: 928
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
Numer GG: 1692393
Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
Kontakt:

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Artos »

Bardin
- No to drogi Rakahu mamy wspólne cele – zdobywać wiedzę i pieniądze!

Mówiąc to zaśmiał się sympatycznie

- Tylko, że ty bawisz się historią, a ja techniką. Inżynieria i projektowanie maszyn i umocnień to me specjalizacje. Mam nadzieję, że w tych ruinach znajdziemy legendarną potęgę dawnych władców tych ziem.

Powiedział z nadzieją w głosie, równocześnie dosiadając się do stolika i dołączając do zabawy.

- Tak więc jeśli chcecie, to składajcie zamówienia na wszelakie maszynki jakie tylko wam wpadną do głowy. Ja i tak nie mam wiele do roboty aktualnie, bo i co tu robić jak cały czas w drodze i jeszcze nie wiadomo co zastaniemy na miejscu? A tak przynajmniej nie zgnuśnieje tak czekając w końcu na poważną pracę.

Uśmiechnął się i po chwili szklanica jaka leżała przed nim napełniona została szybko złapana i opróżniona do pusta. Rozejrzał się dookoła przez całą karczmę.

- Ciekawe towarzystwo się tutaj zebrało, czyż nie?

Przyjrzał się magowi na którego zerkał Sha'virr.

- Pomimo swej odmienności może się nam wszystkim przydać i to nie tylko do tworzenia nowych zapasów wody...

Westchnął ciężko

- Mam nadzieję tylko, że mój tytoń przy nim nie zmoknie, ani też nasze trunki nie zostaną omyłkowo zamienione w wodę. Dopóki takich wypadków nie będzie, to jak dla mnie ujdzie on.

Spojrzał rozluźniony na reakcje towarzyszy.
Obrazek
Obrazek
War, war never changes...
Fenrisulfr
Pomywacz
Posty: 34
Rejestracja: niedziela, 13 kwietnia 2008, 19:06
Numer GG: 1061020

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Fenrisulfr »

Rufus i Ninerl

Wygląda na to, że pani Scrow będzie jeszcze chwilkę leżała nieprzytomna. Możliwe, że kolacja się opóźni.
- Zostaw ją. Jak tylko obudzi się to zajmiemy się nią. Ty lepiej szukaj resztę brzdąców. - Zwrócił się Zier do Rufusa.

Bocatta patrzył gniewnie na oddalającą się Ninerl.
-Spokojnie Boc, spokojnie. - uspokajał swojego towarzysza kie'rann. - Nawet nie myśl by zrobić coś głu... - Przerwał nagle. Wiedział dokładnie, że jego kompan mógł wpaść w furię za każdym razem, gdy ktoś nazwał go przynajmniej „głupkiem”. - Nie chcę byś znowu wpadł w kłopoty. -
Bocatta milczał. Jego twarz prawie przybrała czerwony kolor. Wyglądał jak mający lada chwila wybuchnąć wulkan. Tylko dymu i ognia brakowało.
- Oż... ale ta baba mnie wkurza. Nie spuszczę z niej oka. Jeśli coś odwinie to – Boccata chwycił monstrualnej wielkości miecz owinięty w poszywane wilcze skóry, a następnie położył go na kolanach. – to pozna moją „siłę perswazji”. -
- No i się zaczęło. - Kie'rann przekreślił jakieś słowo wcześniej zapisane w jego notatkach.

Janos


-Myślę, że wspólny posiłek z robotnikami to wręcz świetny pomysł, Janosie. Przecież nie mamy nic do ukrycia przed nimi, a wspólna kolacja może wznieść lekko ich zaufanie co do nas. Jeśli nie będziemy grać sceny typu „nie jemy z pospólstwem”, to możliwe, że nie pojawi się więcej dziwnych plotek co do mnie i moich dzieci. Trochę ich już usłyszałem i dwie z nich były raczej niesmaczne. - Szlachcic wstał od stołu. Szybkim ruchem ręki otrzepał logi z pustynnego pyłu i ruszył w stronę karczmy.
-Ehh... Dobra, niech ci będzie. Jednaj jeśli chociaż jeden z nich krzywo na mnie spojrzy to spetryfikuje go! - Burknął mag, po czym chwycił swój kij podróżny i poszedł za Quiestusem.

Sha'virr i Bardin

-Ano, typek nieciekawy. Wydaje mi się chyba, że zaczyna go pokrywać szron. - Wygląda na to, że Rakah ma rację. Sha'virr i Bardin prawie jednocześnie spojrzeli na maga i zauważyli, że chyba z kaptura zaczynają mu zwisać małe sopelki lodu. - Jak tak dalej będzie siedział to ktoś będzie musiał go odmrozić od podłogi. Co do innych osób z ekipy archeologicznej to jeszcze nikt mnie nie wkurzył. Ten goliat trochę za dużo je, według mnie. Obecność magów jest trochę niepokojąca oraz dziwię się, że jest z nami Eldar. Co do dzieciaków to muszę przyznać, że wnoszą trochę uśmiechu do całej wyprawy. - Wychylił kolejny kieliszek. - Wyborne whiskey. Do dna panowie!

Wszyscy


Gdy słońce zaczęło powoli zbliżać się do horyzontu, zalewając okolicę kolorami skrzącego szkarłatu i gęstej jak miód pomarańczy, na zewnątrz gospody już nikogo nie było. Dzień się kończy, a cała karawana teraz przesiaduje w karczmie. Wszyscy rozmawiali, bawili się, jedli, pili, a co niektórzy zwiedzali „ruiny karczmy”, jako przedsmak tego co mieli nadzieję znaleźć w owianym tajemnicą Neruzechelf. Izba teraz nie wyglądała już tak źle. Wyniesiono większość śmieci, zapach zgnilizny trochę zelżał, zaś w starym zniszczonym kominku znów palił się ogień, a resztę karczmy oświetlał blask pojedynczych krasnoludzkich lamp oliwnych. W sali mieściło się teraz ponad trzydzieści osób. Większość siedziała na podłodze.
Lord Quiestus zasiadł niedaleko wyjścia na tyły budynku. Towarzyszyła mu piątka dzieciaków oraz ich opiekun Rufus, których już cała karawana znała, oraz magowie, z czego jeden z nich od rana nie ruszył się z miejsca, a jego białą szatę pokrywała lekka warstwa szronu i lodu.
Krasnoludy Bardin i Rakah pili wcześniej znalezione whiskey wraz z kie'rannem o imieniu Sha'virr, który widocznie był mniej odporny na duże ilości alkoholu niż jego brodaci towarzysze. Co jakiś czas przychodzili do nich inni ludzie, głównie po to by namówić któregoś z pijących na podzielenie się jedną z butelek. Rakah, lecz nie był skory na oddania jego „pierwszej zdobyczy na tej wyprawie”. Jednak w geście dobrej woli dali dwie butelki Quiestusowi i jego magom.
Ninerl Taar Aszish siedziała wraz z dwoma archeologami, którzy wyglądali na jednych z bardziej okrzesanych przedstawicieli ekspedycji. Najbardziej wybijający się z otoczenia był Gabrosh Glugzeug, zlielonoskóry Ork, który był specjalistą od tutejszego folkloru. Ninerl jeszcze nigdy nie widziała na oczy orka, lecz mimo jego wyglądu dawał wrażenie bardzo wykształconego. Ubrany był w turban oraz opończe nałożoną na prosty strój podróżny, aczkolwiek wykonany w dość egzotyczny sposób. Kolejną osobą był ubrany w skórzaną kurtkę, siwobrody krasnolud Vfolt Minhelm, znawca historii, a także badacz języka hieroglificznego Krigari. Na jego widok, oraz innych krasnoludów z ekspedycji, Ninerl, jako jedyny Eldar z karawany, czuła się nieswojo.

Wszyscy wykorzystywali dobrze ten miły dzień relaksu przed ciężkimi pracami, które będą czekać ich w Neruzechelf. Co będzie ich tam czekać? Czy będzie to sława i fortuna? Czy może tylko rozczarowanie? Wiele takich pytań cisnęło się na usta każdego z obecnych.
Każdego, oprócz piątki małolatów, które teraz beztrosko wygłupiały się i bawiły przy swoim przybranym ojcu.
"But I don't want to go among mad people," said Alice. "Oh, you can't help that," said the cat. "We're all mad here."
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Ninerl »

Ninerl Taar Aszish
Ta istota, nazywająca samą siebie orkiem, była naprawdę ciekawa. Ninerl nie spodziewała się, że wie tyle o tutejszych ziemiach. Rozmawiali, a właściwie to ona zadawała pytania, zainteresowana jego wiadomościami. Krasnolud przedstawił się jako specjalista od języka Krigari.
-A czy mógłby pan, panie Vfolt opowiedzieć coś o tym zaginionym, a chyba już nie istniejącym narodzie? W końcu jutro będziemy podziwiać ich dzieło, chociaż teraz będące ruiną- zapytała Eldarka. Może i to był krasnolud, ale czy musi od razu oceniać kogoś po rasie? Jako uczony jest z pewnością stateczniejszy od swoich współplemieńców, poza tym Ninerl lubiła istoty, które miały w życiu jakąś pasję.
Czekając nad odpowiedź krasnoluda, zaczęła się zastanawiać: właściwie,co skłoniło jej lud do stania się tym, kim byli? Skoro na samym początku wierzyli i szanowali Aratha? Z tego co wiedziała, był to łagodny bóg. O co więc chodziło? Może ojciec miał rację mówiąc o wewnętrznych demonach. Ale musiała się dowiedzieć. Może te ruiny i informacje w nich zawarte, pismo, inskrypcje, cokolwiek, podpowiedzą jej czemu się tak stało.
Rozejrzała się dyskretnie dookoła. Bawiące się dzieci, właściwie już nastolatki przypomniały jej nie wiedząc, czemu Shaeza. On nie mógł się nacieszyć beztroską dzieciństwa, chyba w ogóle nie znał takiego pojęcia. Ale, jak każdy Eldar uważał się za lepszego niż inne rasy i swój lud za najwspanialszy. Pomimo tego, czego doświadczył, będąc dzieckiem.
Tęskniła za nim, przyznawała to szczerze. Może kiedyś on zechce być jednym z jej partnerów? Pewnie się zgodzi...
Rozejrzała się jeszcze raz. Czuła się samotna, mimo towarzystwa przy stole. Zagryzła wargi, chętnie porozmawiałaby z krewniakiem, nieważne czy zbójem czy praworządnym obywatelem, bogatym czy niewolnikiem. Albo czułaby się lepiej, wiedząc, że nie jest tak całkiem sama. Po chwili wyprostowała się nieco.
Córka domu Aszish nie będzie narzekać, jest tym, kim jest. Samo nazwisko zobowiązuje. Jak również krew.
Wstąpiła na tą ścieżkę i podąży nią do końca, cokolwiek by sie działo, mając nadzieję, że Hoenir, Mistrz Wiedzy i Arath, Świetlisty Pan będą jej sprzyjać...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Rodryg
Pomywacz
Posty: 28
Rejestracja: środa, 23 kwietnia 2008, 19:24
Numer GG: 4240867

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Rodryg »

Rufus

Cała piątka jego podopiecznych się znalazła i była teraz pod okiem swego przybranego ojca a to oznaczało tylko jedno, czas wolny. Rufus z ulgą odetchnął na myśl o tym równocześnie rozglądając się po towarzystwie zebranym w karczmie, jego wzrok padł na stolik przy którym zasiadało dwóch krasnoludów i kie'rann. Podszedł do nich po czym się zapytał czy może sie przysiąść. Jeśli nie wyrazili zgody powrócił na swoje poprzednie miejsce i stamtąd obserwował towarzystwo zebrane w karczmie, jeśli zaś tak to usiadł razem z nimi.

-Zwą mnie Rufus i jak już zapewne zauważyliście jestem opiekunem, kochanych "aniołków" Lorda Quiestusa, nie obrazicie się chyba jeśli z wami nie wypiję ? Z powodu mojej pracy oczywiście. - Powiedział gdy tylko usiadł przy stole, towarzystwo wydawało się dość ciekawe, dodał jeszcze - Mimo że karczma jest ruiną, ruch tutaj jak by była w doskonałym stanie czyż to nie ironia ?- po czym zaśmiał się.
Artos
Kok
Kok
Posty: 928
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
Numer GG: 1692393
Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
Kontakt:

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Artos »

Bardin
I jeszcze jeden i jeszcze raz. Która to już jest kolejka? Sam już stracił rachubę, a może raczej straciłby ją gdyby w ogóle liczył je. Dzień ten mile zleciał, jego kompani do picia wydali się godnymi zaufania osobnikami, z którymi da się zamienić parę słów.

- Zwą mnie Rufus i jak już zapewne zauważyliście jestem opiekunem, kochanych "aniołków" Lorda Quiestusa, nie obrazicie się chyba jeśli z wami nie wypiję ? Z powodu mojej pracy oczywiście.

Widząc przysiadającego się mężczyznę pomyślał:
„Co to ma być do stu tysięcy goblinów!? Co ten człek sobie myśli?”

- Mimo że karczma jest ruiną, ruch tutaj jak by była w doskonałym stanie czyż to nie ironia ?


Spojrzał na śmiejącego się nowego „towarzysza”.

- A kogo obchodzi gdzie pracujesz? Puki jesteś przydatny w karawanie i nie sprawiasz kłopotów nikogo to nie powinno obchodzić.

Uśmiechnął się w jego stronę i podał dłoń

- Bardin Kodster, inżynier.

Spojrzał na Rufusa poważnym wzrokiem i pochylił się w jego kierunku.

- Zdaje się, że te dzieciaki nieźle zalazły ci za skórę. Ja bym z nimi nie walczył na Twoim miejscu, gdyż i tak nie da się z nimi wygrać. Spróbuj być ich przyjacielem a nie psem gończym.

Khazad całkowicie ominął wcześniej pojawiający się wątek karczmy, uznają go za niepotrzebną próbę wejścia w jakąkolwiek interakcję z pijącymi przy stole.
Obrazek
Obrazek
War, war never changes...
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Sergi »

Janos Nowyer

Mag siedzący po prawicy lorda Quiestusa wydawał się wszystkim zgromadzonym najbardziej *normalny*. W sercu śmiał się z tego iż nie jest taka ciekawą personą jak na przykład ulubieniec dzieci Mobius.

Mimo to pewnie przybywając do karczmy sprawił dość spore zamieszanie. Każdy byłby strapiony gdyby nagle z pustki wyłoniła się sylwetka zaklinacza. Jak mogliby się czuć swobodnie w towarzystwie osoby która nie jest ograniczona przez przestrzeń?

Janos był właśnie w momencie gdy cienki strumień whiskey, wodzony jego myślami uzupełniał mu kieliszek gdy dostrzegł przechodzącą koło niego małą kie'rannkę.

- W obecności eldarów powinnaś zachować szczególną ostrożność, moja mała...- wypowiadając te słowa stało się coś dziwnego, zamiast prostego języka republiki z gardła Janosa wydobył się mrukliwy, trudny do opanowania Kie'rannski.

Nagle na ramieniu zaklinacza pojawiła się mała Sariel, wyraz jej twarzy wskazywał na to ,że jest niezadowolona z tego jakiego używa języka jej pan. Nagle jej wzrok spoczął na małej Kirrze, od razu wskazała na nią ręką i powiedziała przejętym głosem.

- Mistrzu Janosie to ta dziewczynka zaatakowała tą Eldarkę!

W tej samej chwili dłoń zaklinacza zasłonił małą buzie chowańca. Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.

- Ciiii...- skierował swój rozbawiony wzrok na dziewczynkę.- Przecież to nic wielkiego, nie wszyscy muszą wiedzieć o zabawach które przecież nikomu nie powinny wadzić?

Janos spojrzał na swojego pracodawce, jednak on zajęty rozmową z Mobiusem niczego nie usłyszał. Tak było lepiej, jeszcze mógłby zakazać dzieciom jedynej radości na którą mogą sobie pozwolić podczas tej podróży.

- Nazywam się Janos Nowyer, zaklinacz... ten od "zaklęć przemieszczających".- na twarzy młodzieńca pojawił się znowu uśmiech.- Jak waszej piątce podoba się podróż?

Cała piątka przybranych dzieci wraz z Quiestusem stanowiło dość ciekawą rodzinę. Jednak co mógł wiedzieć Janos? Takie słowo jak "rodzina" nigdy nie istniało dla niego, ani dla płomienia który jeszcze tlił się w jego sercu.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Szasza »

Sha'virr

Przez chwilę przyglądał się popisom maga. Kojarzyło mu się to ze zwierzętami odstraszającymi od siebie drapieżników. Jak jeż stroszy kolce, tak mag pokrywa się szronem i stoi w ciemnym, wilgotnym kącie.
Z kakofonii dźwięków i głosów rozlegającej się w karczmie, wyłowił zbliżające się odgłosy kroków. Odwrócił się. Ujrzał nadchodzącego młodzieńca, noszącego ślady ciężkiego życia. Przysiadł się do stolika i przedstawił się jako niańka. Szaw dołączył się do ceremoniału przedstawiania i wyrecytował po raz kolejny tę samą formułę.
-Zwę się Sha'virr. Służę karawanie zwiadem.- rzekł już beznamiętnie, zastanawiając się ile razy jeszcze przyjdzie mu to powtarzać.
Nie do końca wyłapał ironię wypowiedzi człowieka. Może dlatego, że mimo wielu lat spędzonych w ludzkich osiedlach,nie obcował specjalnie często z przedstawicielami tej rasy.
Przyjżał się bliznom człowieka, a w szczególności bezwładnej ręce i rzekł-Wydaje mi się, że nie jesteś nianią z powołania. Zapewne za każdą z tych ran kryje się ciekawa historia. Chyba że te "aniołki" są naprawdę krnąbrne.- Ostatnie zdanie wypowiedział z żartobliwym tonem.
Obrazek
Fenrisulfr
Pomywacz
Posty: 34
Rejestracja: niedziela, 13 kwietnia 2008, 19:06
Numer GG: 1061020

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Fenrisulfr »

Ninerl

-Krigari- Wypowiedział krasnolud tą nazwę powoli, z dużą dozą szacunku, ale Ninerl zauważyła też nutę strachu w jego chrapliwym głosie. Jego brwi uniosły się lekko ku górze jak spojrzał na Eldarkę.
Ten lud, zwany za dawnych czasów także Egre’goroi, miał kulturę bardziej zaawansowaną magicznie, technologicznie i kulturowo niż cokolwiek, co można dziś znaleźć w jakiejkolwiek cywilizacji. Potrafili pogodzić magię wszelkiego rodzaju z paradygmatami zakazującymi łączenia jej z zaawansowaną technologią. Krigari pojawili się na świecie pierwsi i zamieszkiwali tereny dzisiejszych krajów ludzkich i krasnoludzkich a także ziemie dziś znane pod nazwą "Popiół". Z fresków i płaskorzeźb jesteśmy w stanie dowiedzieć się, że ta rasa nie była ssakami tak jak ty czy ja. Dziś gdyby ktoś zobaczył przedstawiciela tej rasy to chyba umarłby ze strachu i zdziwienia, ponieważ ich nietypowy wygląd niektórym może przypominać potwory czy wręcz demony. To oczywiście bzdura, ponieważ Krigari byli wręcz niebiańską rasą, pełną dobra, honoru, piękna i szlachetności. Do tego nie dzielili się na dwie płcie. Ich rasa bardziej przypominała coś w rodzaju roju pszczół, tylko bez królowej składającej jaja typowej dla insektów królowej. Nie wiemy dokładnie jak rozmnażali się ale wiemy, że od narodzenia mieli zwykłą formę przypominającą coś humanoidalnego, lecz z wiekiem przechodzili drastycznie szybką ewolucję. Przed ewolucją jednak wybierali, w co mieli się przekształcić, czy to w wojownika-krigari, robotnika-krigari albo jeszcze wiele innych wariantów. Jeśli ktoś został wybrany na, nazwijmy to, burmistrza miasta to wybraniec przechodził oryginalną dostępną tylko dla takiego wybrańca transformację. Podobno widok samego władcy Krigari był niesamowitym przeżyciem dla kogokolwiek. Kolejną ciekawą rzeczą o Krigari była podobno ich nieśmiertelność, polegająca na wiecznej ewolucji i dążeniu ku doskonałości. Co do języka to niestety, wszelka fonetyka została starta z ksiąg historii, więc nikt nie wie dokładnie jak się wypowiada jakąkolwiek literę z ich alfabetu. Mimo braku wiedzy fonetycznej języka wciąż udało się archeologom odszyfrować dwa z trzech dialektów, którymi starożytni posługiwali się. Stało się to za sprawą kilku wiekowych ksiąg i starych tablic zapisanych w krasnoludzkim, elfim a także w Krigarskim. Poza tym to właśnie oni nauczyli inne rasy sztuki pisania. O ich architekturze nie wiemy prawie nic, poza tym, co widzieliśmy na terenach Popiołu. Ich budowle ponoć były w porównaniu do naszych trochę bardziej surrealistyczne, ale też bardziej przystosowane dla praktycznie każdej znanej wtedy rasy czy to by była rasa żyjąca w oceanach, na ziemi czy też w przestworzach. To zaś udowadnia istnienie cywilizacji syren i trytonów oraz wskazuje na istnienie jakiejś innej, nie znanej nam, uskrzydlonej rasy, ale o niej innym razem. Jest jeszcze wiele rzeczy, których nie wiemy o Krigari, ale niedawno odkryte ruiny na terenach Popiołu zaczynają odkrywać trochę zasłonę tajemnicy rzuconą na Krigari. Jednak większość informacji z badań nie została opublikowana, więc chyba więcej ode mnie nie usłyszysz. Jadąc w Neruzechelf mam nadzieję, że sam dowiem się też, co nieco o starożytnych Egre’goroi. Może jeśli spytasz się czegoś bardziej konkretnego to coś sobie przypomnę.
-Ba! Ja bym zmienił temat. Rozmowy o Krigari są wręcz nieprzyjemne. Rozmowy o pracy, gdy mamy trochę wolnego czasu są wręcz męczące! Ludziska, mamy małą chwilę odpoczynku, więc porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym a jeśli chcesz panienko Ninerl to możesz kontynuować lekcję historii jutro, kiedy będziemy w centrum Nekthre. O ile szef – tu wskazał kciukiem w stronę szlachcica i siedzącego z nim magów – naprawdę je znalazł. Poza tym, jeśli legendarny Turel chciał ukryć je przed wzrokiem śmiertelnych, to możliwe, że spadnie na nas jego gniew i kara. Tutejsze legendy mówią też, że Nekthre broniły jakieś duchy. Podobno przed ich przybyciem było słychać muzykę czy jakieś pieśni. I symbolizowały jakieś demony, które dawno temu zdradziły światłość. -Popatrzył na Ninerl i wyszczerzył zęby w uśmiechu ukazującym jego wielkie kły. – Nie boicie się chyba duchów? Haha!
Chwilę później znikąd pojawiła się pani Scrow i bez słowa zostawiła każdemu po misce z fasolą w brązowym sosie. Już z daleka było czuć aromat ostrych przypraw. Ninerl miała właśnie spróbować swojej porcji, kiedy usłyszała obelgi ciskane w jej stronę.

Sha’virr, Bardin i Rufus

Jak towarzysze Rakaha skończyli mówić to z krasnoluda wybuchło potężne beknięcie przypominające huk działa okrętowego.
-Człowiek pije z krasnoludem? Swait się wali czy co? Przecież dopiero co kilka lat temu wyżynaliśmy się w popiele. – Wlał kolejny kieliszek whiskey do gardła.-I wiesz co? Do dpy pilnujesz te psztące. Wiesz, że przez ciebie może im się coś stać? O! Popatrz tam! – Wskazał swoim grubym palcem w stronę Eldarki – Wdzisz to coś? Usłyszałem, że gdyby nie goliat to ta suka by zrobiła coś okropnego z tym biednym kotem… hic! … Takie jak to coś to dosłowne wynaturzenie. Wywyższające się swoim niby szlachetnym rodowodem niemoralna suka. Dobsze przedsztawia to jaką wypaczoną czarcią fantazją jest jej zasrana rasa. – Większość gospody nie usłyszała wypowiedzi lekko pijanego krasnoluda, lecz jego głos uderzył w Ninerl z siłą lawiny. Krasnoludy dobrze znały historię Eldarów, możliwe iż nawet lepiej niż sami Eldarowie. Wiedziały, że Arath, ich bóstwo-stwórca, zdarł z nich wszelką cnotę wysokiego rodu i cisnął ich ku zgubnemu przeznaczeniu za swe grzechy i oddawanie czci jednej z boskich, niszczycielskich potęg otchłani. Tą potęgą był brat Aratha, którego imię dziś pamiętają w strachu jedynie milendearczycy oraz zakazane, mroczne kulty. Towarzysze Rakaha patrzyli na niego teraz z lekkim zdziwieniem, krasnoludy były znane z ich niechęci w stronę Eldarów, lecz takie wybuchy agresji ukazywały się jedynie wśród bardzo małej ilości fanatyków. Czyżby on był jednym z nich? Jeśli tak, to może dojść do rozlewu krwi, jeśli nie będzie się miało na nim oko ( i jeśli krasnolud nie przestanie w tej chwili pić).

- RUFUS! – Usłyszał człowiek swe imię dobiegające od strony, z której dopiero, co przyszedł. Wygląda na to, że jeden z magów, Mobius, wydziera się głośno w stronę „niańki”. Przypominało to szczekanie wielkiego i groźnie wyglądającego ogara. – Nawet nie myśl o tym by pić alkohol! Masz być trzeźwy i gotowy do pracy cały czas! Dla ciebie NIE MA przerwy! Z chwilą jak lord Quiestus skończy ze mną rozmowę TY wracasz do swojej roli opiekuna! ZROZUMIAŁEŚ?! – Krzyki te chyba słyszała cała sala. Przez chwilę było cicho jak w grobie, potem pojawiło się trochę śmiechu a potem atmosfera wróciła do normy.

Janos


Kirra zdziwiona spojrzała na maga z otwartymi ustani, które chwilę potem zamknął Juno.
- Jeszcze jakiś robal ci wpadnie. – Powiedział do niej i wrócił do reszty dzieciaków.
Powoli, jak mały kot skradający się do ofiary, podeszła do zaklinacza. W jej oczach, jak małe diamenciki, skrzyła się ciekawość niespotykana w innych rasach.
-To nie moja wina. To był przypadek. - mówiła do niego w republikańskim - Myślałam, że to Nelo a ona od razu patrzyła na mnie jak… jak… - Zamilkła, jednak Janos dokładnie wiedział, co chciała powiedzieć. Chciała powiedzieć „jak łowca niewolników.” Janos wiedział, że Quiestus adoptował te dzieci w dość nietypowy sposób. Podczas trzydniowej podróży zdołał opowiedzieć skąd miał te dzieci.
„… Otóż kilka lat temu, jak odwiedzałem jedno z większych miast Republiki odwiedziłem targ niewolników. Swego czasu kupowałem niewolników i wykorzystywałem ich, jako tanich robotników. Szukałem niewolników do budowy nowej willi w okolicach stolicy. Pewnego dnia zobaczyłem sporej wielkości stoisko elearskiego handlarza niewolników. To, co tam zobaczyłem zmieniło moje zdanie na temat niewolnictwa. Juno, Michael, Nelo, Flauia oraz Kirra. Małe dzieci zakute w kajdany, w łachmanach, całe posiniaczone i w tragicznym stanie. Były łupem podczas jednej z wojen Republiki. Miał je właśnie kupić właściciel tutejszego kasyna, gdy nagle coś chwyciło mnie za serce. Wiedziałem, że ten właściciel kasyna był paserem, kryminalistą i psychopatą. Jedną z jego „atrakcji” było wrzucanie niewolników do małej areny by walczyli o swoje życie walcząc ze zwierzętami oraz innymi okropieństwami tylko po to by móc walczyć następnego dnia. Wizja tych dzieci w arenie uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba zmieniając mnie na zawsze. Wykupiłem ich za kolosalną sumę i tego samego dnia uwolniłem wszystkich swoich niewolników wypuszczając ich na świat z odrobiną srebra. Możliwe, że to było przeznaczenie, ale od tego czasu jesteśmy razem czymś w rodzaju rodziny. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Tylko ludzie dziwią się, że mam tyle dzieciaków, różnej rasy do tego, a żadnej żony! Hehehe!”
Gdy kie’rannka usłyszała słowa chowańca Janosa, zaklinacz miał wrażenie, że dziewczyna zaraz wybuchnie ze złości.
-T…tt…tyy… Ty wredne ptaszysko! – Jednak uspokoiła się z chwilą, jak mag zaczął uciszać pupila.
-Do mnie mówią Kirra – Jej ogon machał wesoło dookoła a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ukazujący ostre, kocie ząbki – Miło mi poznać. Podróż idzie jak idzie, wolno. Ale przynajmniej mamy jednego fra… znaczy opiekuna, z którym można się pobawić. – Nagle, bardzo gwałtownie pochyliła się w jego stronę o mało nie uderzając swoim czołem o jego. – Mówiłeś, że „jesteś tym od zaklęć przemieszczających”. Dałbyś mi jedno? – I zrobiła swoje „Słodkie kocie oczka”, które wręcz mówiły „proooooszeeeee”.


……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………

Ok, mam małą wiadomość. Napisałem w pierwszym poście, że chciałbym by odpowiedzi pojawiały się przynajmniej raz dziennie, a nie raz na dwa lub trzy dni. Prosiłbym więc o małe przyspieszenie tępa ;]

Jeśli ktoś nie napisze odpowiedzi pomimo upomnień to nie będę czekał i ominę jego kolejkę, a jeśli ktoś nie będzie pomimo upomnień odpowiadał dłuższy okres czasu bez wyraźnego powodu to kick.

Idzie do tego jeszcze sprawa dłuższych dialogów między postaciami graczy, o której zapomniałem wspomnieć. Mianowicie, kiedy chcecie przeprowadzić jakąś większą rozmowę między swoimi postaciami to najpierw przeprowadźcie ją na GG a potem dajecie obrobione na forum by oszczędzić trochę czasu.
"But I don't want to go among mad people," said Alice. "Oh, you can't help that," said the cat. "We're all mad here."
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Ninerl »

Ninerl Taar Aszish
Słuchała z ciekawością wykładu krasnoluda.
- Ale to ich piękno... czy chodziło bardziej o coś ulotnego, niematerialnego czy rysy i kształty samych Krigari? - zapytała, marszcząc brwi. Może i byli piękni, ale przecież pojęcie samego piękna było bardzo zmienne. W każdym razie Ninerl bardziej pasowałaby pierwsza możliwość, właściwie sama nie wiedziała czemu.
- Mnóstwo jest nieprzyjemnych rzeczy na świecie. Zupełnie o nic nie mówić, to jak zasypać oczy piaskiem, by ukryć się przed problemami.- odpowiedziała orkowi- Ale skoro jutro możemy kontynuować, jak pan się wyraził, panie Glugzeug lekcje historii, to nie mam nic przeciw rozpoczęciu rozmowy o czymś innym.
- Ale demony, które zdradziły światłość? Co to może być? Wolałabym wiedzieć, czego mogę się spodziewać. Myślałam co prawda raczej i dzikich zwierzętach czy bestiach, a nie o duchach. Zresztą może to tylko pogłoski? - Ninerl skinięciem głowy podziękowała pani Scrow. Chwyciła łyżkę i zamieszała smętnie potrawkę. Znowu jakieś ostre paskudztwo...
Właśnie rozległ się tubalny głos jednego z krasnoludów. No tak, mogła się tego spodziewać.
Ninerl zalała fala gniewu. Ale nie będzie się poniżać, udzielając odpowiedzi temu prostakowi. Większość ludzi wdeptywała w gówno, zamiast je ominąć. Zdąży mu się odpłacić, chociaż szkoda marnować czas na takie... coś. Zresztą alkohol swoje robi.
"Jesteś Taar Aszisznerith, pamiętaj o tym" odetchnęła głęboko.
- Wracając do naszej przerwanej rozmowy, to czego według panów, możemy się jutro spodziewać?- podjęła po chwili milczenia-Chodzi mi o materialne zagrożenia. Innymi zapewne zajmą się magowie. Ja muszę ograniczyć pierwsze. Obawiam się, że lord zechce zabrać dzieci. A znając ich ruchliwość...no cóż, same ruiny nie są bezpieczne.- zastanowiła się przez chwilę. To rzeczywiście może być problem, jak rozbiegną się po mieście. Ten żałosny opiekun sobie nie poradzi. Ale może zostaną w obozie, tak byłoby najlepiej. Najbezpieczniej dla wszystkich, mniej roboty dla niej. Skoro ma być ochroniarzem to będzie. Ojciec mawiał, by w rolę jaką przyjmujesz, wcielić się do końca.
Zamyśliła się na chwilę. Może wreszcie się dowie prawdy... chociaż znając życie, ta jej wyprawa okaże się pogonią za mrzonką i ułudą. Ale lepiej wcześniej rozwiać złudzenia niż później.
Ostatnio zmieniony niedziela, 11 maja 2008, 22:45 przez Ninerl, łącznie zmieniany 1 raz.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Rodryg
Pomywacz
Posty: 28
Rejestracja: środa, 23 kwietnia 2008, 19:24
Numer GG: 4240867

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Rodryg »

Rufus

Ledwo co zdążył przywitać się z siedzącymi za stołem a już został zaatakowany werbalnie przez drugiego krasnoluda. Wyraźnie widać było że miał zamiar coś odpowiedzieć, gdy nagle zaczął na niego wrzeszczeć jeden z magów. Przygryzł dolną wargę oraz rzucił przez zęby: -Jak taki burak mógł zostać magiem, znam go trzy dni i już go nienawidzę. - po chwili się uspokoił i dodał tylko wstając od stołu:

-Wybaczcie ale "obowiązki" wzywają, a co do Eldarki to zapamiętam sobie i będę ją miał na oku.- po czym ruszył w stronę gdzie siedział Lord Quiestus wraz ze swoimi pociechami oraz dwójką magów, gdy przechodził obok Mobiusa uśmiechnął się grzecznie równocześnie rzucając mu złośliwe spojrzenie.

"Nic dziwnego że magowie mają złą reputację skoro tacy ludzie ich reprezentują."- dodał sobie w myślach i oparł sie plecami o ścianę jeszcze raz ogarniając wzrokiem wszystkich zebranych w karczmie:

- Niech go szlag totalnie zepsuł mi humor, gdybym wiedział że będę miał "nadzorcę" nad sobą to bym nie brał tej roboty. - mamrotał do siebie pod nosem, narzekając na maga i dając upust swojej złości. Oczywiście na tyle cicho by nikt go nie usłyszał.
Artos
Kok
Kok
Posty: 928
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
Numer GG: 1692393
Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
Kontakt:

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Artos »

Bardin
Powoli bez większych uczuć obserwował całą sytuację i nasłuchiwał słów swego rodaka. Nie zdziwiły one go jednak i dlatego też siedział spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Przymknął delikatnie oczy po czym wybuchł.

- Co za chamstwo! I ty śmiesz nazywać się jednym z nas? Jednym z najpotężniejszej rasy jaka aktualnie chodzi po tym świecie!? Wiem, że są to rasy niższe, lecz to nie znaczy, że mają być tak traktowane. Aktualnie od nich może zależeć Twe życie! Tutaj jesteśmy jedną grupą, jedną maszyną, wspaniałym spójnym mechanizmem!

Wziął głęboki oddech, po czym wstając cisnął pustym kieliszkiem o ziemię tak mocno, że zbił go, przez co setki drobin, które mozaikowo wręcz ułożyły się po najbliższym obszarze.

- Co byś powiedział gdybyś ty był wśród samych Eldarów lub Republikanów? Co byś zrobił wtedy? Byś miał wtedy tak samo mało do gadania jak i ona teraz! Nie mógłbyś niczego zrobić w swej obronie – jeden ruch i nie żyjesz głupku! Dlatego nie ma się co ich bać! Jedynie strach niszczy naszą rasę! Strach, że ktoś mógłby nam dorównać! I ty jesteś tego doskonałym przykładem!

Spojrzał trochę podpity z obrzydzeniem w oczach na swego rodaka

- Oni nigdy nam nie dorównają! Nie mają najmniejszych szans! Jedyni którzy są bliscy naszej rasie to Krigari, więc nie zachowuj się jak przedstawiciel rasy niższej! Tylko słabe rasy są zaślepiane przez nienawiść zrodzoną ze strachu, a my przecież nie jesteśmy słabi! Nigdy nie byliśmy i nie będziemy! Rozumiesz!?

Każde słowo od początku wybuchu tej złości było bardzo dobrze słyszalne na całej sali. W końcu to krasnolud krzyczał i to z całej swej siły. Pomimo jednak tak emocjonalnie naładowanego przekazu, tylko jego oczy delikatnie zakrwawione i barwa głosu, były nieopanowane przez jakąkolwiek moc. Reszta niemalże nie drgnęła. Nie było tu nadmiernej gestykulacji. Krasnolud nie rozglądał się w którąkolwiek ze stron. Jedyne spoglądał na Rakaha z oburzeniem.
Obrazek
Obrazek
War, war never changes...
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Sergi »

Janos Nowyer

Młody zaklinacz przypatrywał się żywiołowemu zachowaniu małej dziewczynki. Ten widok sprawiał ,że dawno zapomniane chwile powracały do jego zatwardziałego serca.

"-Do mnie mówią Kirra – Jej ogon machał wesoło dookoła a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ukazujący ostre, kocie ząbki – Miło mi poznać. Podróż idzie jak idzie, wolno. Ale przynajmniej mamy jednego fra… znaczy opiekuna, z którym można się pobawić."

Janos wybuchnął cichym, serdecznym śmiechem słysząc odpowiedz kie'rannki. Nic dziwnego ,że tym dzieciom tak trudno zaakceptować chwilowego opiekuna. Miały jednak niezwykłe szczęście, zostały uratowane nim rany na ich umysłach jeszcze nie zastygły...

Istniała wielka różnica pomiędzy odzyskaniem wolności po latach niewoli a odzyskaniem jej w tak młodym wieku. Niewielu docenia fakt tego ,że żyją nieskrępowani kajdanami... nie tylko tymi wykonanymi z żelaza.

Nagle, bardzo gwałtownie mała Kirra pochyliła się w stronę zaklinacza o mało nie uderzając swoim czołem o jego.

"-Mówiłeś, że „jesteś tym od zaklęć przemieszczających”. Dałbyś mi jedno?"

Pytanie wypowiadane z niezwykłą ilością ekscytacji i zwykłej dziecinnej radości sprawiło ,że na twarzy Janosa pojawił się odruchowo uśmiech. Udał przed dziewczynką ,że głęboko zastanawia się nad jej prośbą... trzymał ją wciąż w niepewności.

- Niestety nie mogę ci "dać" zaklęcia przemieszczającego...- te słowa sprawiły wielki smutek kie'rannki, jednak Janos nie poprzestał na nich.-...ale jeśli byś chciała moglibyśmy zobaczyć jak takie zaklęcie wygląda.

Janos wyciągnął dłoń w stronę dziewczynki sprawdzając czy zgodzi się na propozycję. W tej chwili zapewne fala radości zawładnęła sercem Kirry, bez zastanowienie chwyciła dłoń maga.

- Quiestusie...- zwrócił się do pracodawcy pogrążonego jeszcze przed chwilą w rozmowie z Mobiusem.- Czy pozwoliłbyś żebym na chwile porwał mała Kirre? Chciałbym pokazać jej piękne miejsce które mijaliśmy dzisiaj rano.

Lord lekko skinął głową, proszący wzrok Kirry zapewne był bardzo skuteczną bronią przeciwko sercu tego mężczyzny... dodatkowo pewnie fakt bezgranicznego zaufania którym darzył magów skłonił go do takiej decyzji. Więc mieli pozwolenie...

Janos aż czół podekscytowanie dziewczynki, która oczka wlepiła w postać maga. On jedynie pewniej złapał jej rączkę i zamknął powieki. Przybliżył lewą dłoń do klatki piersiowej i złożył ją tak że jedynie palec wskazujący i środkowy były wyprostowane. Skupiał w tej chwili swój umysł na miejscu do ,którego zamierzał się przemieścić.

Wyobraźnią rysował znajomą okolice, myślami nadaw jej coraz rzeczywistszą formę.

Nagle umysły a zaraz po nich i fizyczne ciała podążyły do miejsca przeznaczenia. Dla osoby postronnej mogłoby się wydawać że postacie Janosa i Kirry zostały po prostu wymazane z obrazu karczmy.

Ten kto już raz zasmakować uczucia nagięcia ograniczeń przestrzeni zapamiętuje to do końca życia. Chwilowo osoba teleportująca się myśli że jej dusza zapada się w głębinach umysłu, aby zaraz po tym powrócić do ciała i obdarzyć je wzmocnionymi odczuciami zmysłów oraz czystą adrenaliną.

Zaklinacz zdążył przyzwyczaić swoje ciało to skoków, jednak mała dziewczynka przeżyła to po raz pierwszy w swoim życiu, jej reakcja była niezwykle mocna. Przyjemnie uczucie ogarniało małą kie'rannkę, szczęście to jedyna rzecz jaką w chwili przeskoku mogła odczuwać. Widać było ,że nigdy w swoim życiu nie poczuła czegoś tak niezwykłego...

To właśnie było największym zagrożeniem teleportacji... radość która prowadziła do uzależnienie się od niej.

Otoczenie karczmy znikło, zastąpione przez niesamowity nowy widok. Zaklinacz i dziewczynka stali na samym szczycie ogromnego klifu, pod ich stopami rozpościerała się gigantyczna pustynia, a za ich plecami rozciągał się niewielki las aż do niewielkiego kanionu którym rano ich karawana przebyła. Jednak było w tym krajobrazie coś co nadawało mu magiczny, nieuchwytny charakter...

Piękny pomarańczowy zachód słońca nad odległymi łańcuchami górskimi. Promienie słoneczne przeciskające się pomiędzy ich szczytami tworzyły niezapomnianą szkarłatną łunę. Tak jakby lasy porastające te góry płonęły łagodnymi płomieniami, a jednak nie były przez niego trawione.

- Pięknie...- wypowiedział zachwycony widokiem Janos, jego pupilka jedynie kiwnęła głową, bezgranicznie pochłonięta przez widowisko którego są świadkami.
- I jak ci się Kirro podoba "zaklęcie"? Mam nadzieje ,że nie zawiodłem twoich oczekiwań...

Zaklinacz uśmiechnął się do dziewczynki i położył swoją dłoń na jej głowie.

- Jeśli ty, lub twoje rodzeństwo potrzebowalibyście mojej pomocy wystarczy ,że mi o tym powiecie.- Janos mimo, że delektował się zachodem słońca mówił poważnie i zdecydowanie. Mag usiadł na ziemi, wystawiając swoje nogi nad przepaść ciągnącą się przed klifem. Na jego twarzy nie widać było strachu, jedynie lekkie zmęczenie dzisiejszym dniem.

Spojrzał na mała kie'rannkę, na jej twarzy panowało zdziwienie niezwykłym przeżyciem. Zapewne teraz miała setkę pytań do niego. On jedynie uśmiechnął się do niej i skinął głową.

- *Jeśli masz jakieś pytania z chęcią na nie odpowiem.*- ponownie, tak samo jak w karczmie wypowiedział się w płynnym kie'rannskim.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Szasza »

Sha'virr

Wszystko nagle przyjęło dziwny i nieprzyjemny obrót. Rakah wybuchnął gniewem, nowo dosiadły krasnolud skarcił go, pan niania został odprawiony. Teraz Sha'virr obawiał się tylko jednego- Eldarki. Na samo wspomnienie tamtego dnia ogarnęła go rozpacz połączona z bezsilnym szałem. Przyjrzał się istocie, która uosabiała jego nienawiść, strach i wszystkie bóle jego życia. Przyjęła obelgi z typową dla swej rasy wyniosłością i dumą. Jak on tego nienawidził. Nieraz w życiu przyszło mu pokłucic się z Eldarem, jednak nieważna jakimi wyzwiskami mu lżył, ten przyjmował to niewzruszony jak skała. Doświadczenie nauczyło go, że nie ma sensu rozmawiać z istotą o umyśle tak szczelnie zamkniętym przeświadczeniem o swej doskonałości. Nie rozważał jakiegokolwiek wtrącenia się do sytuacji. Westchnął ze zrezygnowaniem, po czym nalał kolejną kolejkę. Schylił sie do Rakaha i rzekł cicho:
-Całym żarem, który wciąż tli się w mym sercu podzielam twą nienawiść, lecz wiedz, że zarazy nie zwalczysz w polu. Powoli obumrze z czasem.- Słowa te przez całe życie pocieszały Sha'virra. Dopóki żył w przeświadczeniu, że rasa Eldarów dąży do samozagłady, miał ochotę witać nowy dzień.
Obrazek
Fenrisulfr
Pomywacz
Posty: 34
Rejestracja: niedziela, 13 kwietnia 2008, 19:06
Numer GG: 1061020

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Fenrisulfr »

Ninerl

-Ale demony, które zdradziły światłość? Co to może być? Wolałabym wiedzieć, czego mogę się spodziewać. Myślałam co prawda raczej i dzikich zwierzętach czy bestiach, a nie o duchach. Zresztą może to tylko pogłoski? -
Na taką reakcję ze strony Ninerl orka wybuchnął gromkim śmiechem.
-Nie martw się, opowieści o duchach pojawiają się w tych okolicach od wieków i nikt, przynajmniej nikt trzeźwy, nie zobaczył ani jednego. Są tylko takimi „straszakami na dzieci” by wcześnie szły spać. Nie masz się czego obawiać ze strony tutejszych zabobonów. Chociaż przyznam, że sam nigdy pod drabiną nie przejdę świadomie.-

-Wracając do naszej przerwanej rozmowy, to czego według panów, możemy się jutro spodziewać?- podjęła po chwili milczenia-Chodzi mi o materialne zagrożenia. Innymi zapewne zajmą się magowie. Ja muszę ograniczyć pierwsze. Obawiam się, że lord zechce zabrać dzieci. A znając ich ruchliwość...no cóż, same ruiny nie są bezpieczne.-

Ork i krasnolud praktycznie jednocześnie zrobili pociągłe „Hmmmm...” po którym oboje ponownie zaśmiali się. Gabrosh kontynuował. Widocznie nie usłyszeli obelg Rakaha w stronę Eldarki.
-Wydaje mi się, że raczej praktycznie nie spotkamy nic ani w drodze do, ani w samym Neruzechelf. Te ziemie są bezpieczne i jeszcze nie ma tu goblinów, piratów czy jakichkolwiek bandytów. Kolonie zostały założone dość niedawno, lecz i tak dziwi mnie fakt tego, jak tu jest spokojnie. Czasami mam wrażenie, że wręcz zbyt pokojowo. - Archeolog spróbował fasoli. - Niezłe, że tak powiem. Trochę ostre, ale z pewnością kotom bardzo smakuje. - Odstawił swoją miskę. - Wracając do tematu. Dzieciaki są bezpieczne, do czasu aż czuwa nad nimi ten „nianiek” oraz magowie. Droga ochrona, przyznam, ale najskuteczniejsza z wszystkich. Biada temu, komu wpadnie do głowy taka głupota ja skrzywdzenie któregoś z brzdąców. -

Rufus


Zepsuty humor i wielka irytacja teraz wypełniała opiekuna. Perspektywa pracy bez przerwy nie była zachęcająca. W szczególności przy widoku obijających się ochroniarzy, którzy nie mieli praktycznie nic do roboty. Gdy tak rozglądał się po karczmie zauważył, że jeden z dzieciaków, Kirra, jest zaczepiana przez jednego z magów. Co on chce od tej biednej dziewczynki? Po głowie Rufusa zaczęły chodzić dziwne myśli jak przyglądał się im. Dlaczego siedzą tak blisko siebie?
Wtem o mało nie dostał zawału serca, gdy zobaczył, że mag prawie dosłownie właśnie wyparował.
„O W MORDĘ!” Ruszył od razu do miejsca gdzie właśnie stali. Poczuł gwałtowne uderzenie strachu.
Czyżby mag ją porwał?
Do czego zmierza?
Co on chce z nią zrobić?

-Nie martw się „niańko”. Janos nie zrobi jej nic złego. - Odezwał się siedzący pod ścianą mag pokryty szronem. - Kirra jest bezpieczniejsza z nim niż z tobą, to mogę ci zapewnić. - Na jego twarzy wciąż był ten sam uśmiech, który dawał Rufusowi wrażenie „zamrożonego na stałe.”
Mobius widząc prawie spanikowanego opiekuna, zaczął głośno i szyderczo śmiać się.

Sha'virr i Bardin


-Rozumiem cię Szaw, ale TY! - Rakah krzyknął w stronę Bardina. Prawie że wstał, a w jego oczach tlił się dziwny płomień. Możliwe, że był po prostu pijany. Możliwe, że był– Bracie krasnoludzie, to ja się dziwię, że mówisz takie rzeszy. Zmieniłbbyś zdanie, gdybyś wiciał swoją rodzinę bezlitośnie zarzynaną na twoich własnych oszach przez eEldarskich żołnierzy a swojego jedynego syna kilka dni później spalonego na stosie za „konszachty z diabłem”. Widzę po tobie, że nigdy nie widziałeś do czego te psy są zdolne. I mówiłeś... krasnolud nie zniży się do poziomu takich... rzeczy... - Padł z powrotem na krzesło. Zakrył twarz w dłoniach. Chwilę później pani Scrow podała każdemu po porcji fasoli.

Janos


-Jest wspaniale! Nigdy nie czułam czegoś podobnego. Takie przyjemne uczucie. Widok... jest wspaniały. Czy każdy mag jest w stanie dostać się do tak pięknych miejsc? Bycie magiem musi być wspaniałe. - Kirra wpatrywała się w zachodzące słońce. Usiadła na kolanach obok zaklinacza i rzuciła mały kamyczek w przepaść. - Hir hir... fajnie. - Skomentowała śmiejąc się beztrosko przy okazji. - Skąd znasz mój język? Nie znałam jeszcze nikogo potrafiącego gadać po mojemu. Już myślałam, że nigdy nie usłyszę języka z domu. - rzuciła kolejny kamyczek.

Janos miał właśnie coś powiedzieć, kiedy jego głową wstrząsnęło silne ukłucie bólu.

„Idiota.”
Słońce przybrało głębszą, bardziej krwistą barwę czerwieni. Wszystko zdawało się poruszać w zwolnionym tempie.
„Nie przewidziałeś może tego, że przybycie tu sam na sam z nią może być... niebezpieczne?”
Kolejne ukłucie, zmuszające oczy na spojrzenie w stronę dziewczynki. Krew głośno szumiała mu w uszach, zagłuszając wszystkie inne dźwięki.
„Widać zapomniałeś o mnie tak bardzo, że dopuściłeś się aż tak głupiego ruchu. Rzeczy, które razem moglibyśmy zrobić...”
Ręka Janosa jakby sama ruszyła w stronę głowy Kirry.
„Następnym razem pomyśl, kiedy mogę się JA pojawić. Ostrzegam cię, im dłużej muszę milczeć tym większy staje się... mój apetyt.”
... i wszytko wróciło do normy.

Kolejny kamyczek poleciał za przepaść.
-Jakbym miała coś większego... - Kirra zaczęła sondować wzrokiem okolicę w poszukiwaniu większego kamienia. Janos opuścił rękę. Kie'rannka spojrzała na niego zdziwiona. - Coś się stało? Chyba nie mam niczego we futerku?! - Zaczęła wiercić się dookoła i sprawdzać czy coś na nią nie wlazło.
"But I don't want to go among mad people," said Alice. "Oh, you can't help that," said the cat. "We're all mad here."
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Ninerl »

Ninerl Taar Aszish
-No tak. Mogłam się domyślić jak to jest z tymi duchami- dziewczyna westchnęła cicho- Ale z drugiej strony... przyznam, że zawsze mnie zastanawiało, jak to jest po śmierci... Opowieści kapłanów wydają mi się takie miałkie, tam musi być coś większego i wspanialszego.- Ninerl umilkła, zastanawiając się po co rozpuszcza język i zanudza słuchaczy. Następne słowa i miny towarzyszy nieco ją rozdrażniły.
- Miałam na myśli fakt, ze zrujnowane budowle są niebezpieczne same w sobie. Popękane stropy, zawalające się budynki. Nie uśmiecha mi się akcja ratownicza, bo dziecko weszło tam, gdzie nie powinno. Nie mówcie, że to mało możliwe, dzieci są wszędobylskie i niezwykle ciekawskie. Sama taka byłam- uśmiechnęła się do swoich wspomnień.
- Przyznam, że ten "nianiek"...wydaje mi się...mało kompetentny- dodała z wahaniem-Ale to tylko moja prywatna opinia. Zbyt pokojowo? Czemu miałoby być zbyt pokojowo? To raczej chyba pożądany stan? Zwłaszcza dla prostych ludzi-Ninerl zaintrygowały słowa orka. Był dziwne... Zbyt spokojnie? O ile wiedziała, to teraz stan pokoju był pożądany dla walczących ze sobą niedawno państw.
Ona sama owszem, wiedziała o tej wojnie, ale mało się nią interesowała. To było daleko na północy i zaangażowały się w nią tamtejsze
miasta. Jedyną korzyścią było to, że pobór do wojska uszczuplił siły wielu miejskich gangów.
Ninerl podejrzewała, że chodziło o kopalnie oraz ręce do pracy. Widać którymś rodom ich brakło. Albo ktoś miał chrapkę na nowe ziemie, które po zagospodarowaniu ich przyniosłyby duży zysk. Zresztą, co to ją interesuje...
- Ile czasu mogą zając prace? Jestem naprawdę ciekawa, tego co tam się znajduje.- dodała po chwili.
Po co lord zatrudnił tyle mieczy do wynajęcia? Skoro jest tam tak bezpiecznie, to trochę bez sensu. Może po prostu był zbyt ostrożny. Ale jeśli nie ma potworów czy zbójów...
Ninerl ten fakt nie dawał spokoju. Grzebała łyżką w misce, jedząc małe kęsy i obficie popijając wodą. Po ta ludzka kobieta używała tyle przypraw? Przecież żywność nie była zepsuta ani nie były to niedojrzałe warzywa...
Dziwna ta ludzka kuchnia...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Szasza »

Sha'virr

Spojrzał na załamanego krasnoluda. Znał jego ból. Zdziwiła go jednak gwałtownośc reakcji Khazada. On nauczył się znosic ten smutek. Przynajmniej dopóty miał przy sobie jakiś mocny trunek. Zamyśliłby się pewnie nad swoją stratą, gdyby nie lata samotności, które aż nadto wystarczyły na wszelkie rozważania. Wypił kolejną kolejkę, po czym spojrzał na drugiego Brodacza. - Widzę, że los oszczędził ci przykrych doświa-adczeń. *eep* Wiedz jeednak, że oni nie zasługują na szacunek ni zroo-ozumienie. Sami ich nie okazują.*eep*- Mówił bez nerwów, jednak w jego głosie słychać było pierwsze objawy stanu upojenia alkoholowego.
Na jego stoliku wylądowała miska potrawki pani Scrow. Przyjrzał jej się i dokładnie obwąchał ją. Zapach był całkiem nęcący, lecz brakowało mu ostrości i wyrazistości. Ileż by oddał za szczyptę Kie'rańskich przypraw.
Obrazek
Artos
Kok
Kok
Posty: 928
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
Numer GG: 1692393
Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
Kontakt:

Re: [FUDGE] Tron Chaosu

Post autor: Artos »

Bardin
- Nie szczędzili mi na nieszczęściach.

Odparł już ciszej i znowu opanowanym tonem. Usiadł przy tym grzecznie i wyrafinowanie tak, że prawie udałoby mu się ukryć swój stan upojenia. Wadziła mu w tym kamuflowaniu się jedynie wszechpotężna ociężałość ciała, które to jak już się nastawił na pozycje do siedzenia szybko runęło w dół.

- Też straciłem rodzinę. Też nie mam już nikogo z tych których kochałem.

Głowa delikatnie wirowała mu w kółko by na końcu zobaczyć potrawkę. Ta oto dziwna substancja, mimo iż mu smakowała, nie miała żadnych cech pożytecznych dla inżynierii. Na chwilę więc odpłyną by szukając dla niej jakiegoś pożytku. Niestety jego myśli nie za bardzo trzymały się utartych standardów tak projektowych jak i konstrukcyjnych przez co wyobraził sobie silnik nią napędzany, co doprowadziło do powstania na jego twarzy uśmiechu, uśmiechu wręcz maniakalnego. Na szczęście szybko wyszedł z tego stanu zadumy i powrócił do dawnej spokojnej osoby.

- Wiem, że nie można im wybaczyć ich licznych grzechów. Wiem, że wyrządzili wiele złego. Wiem, że to nasi wrogowie.

Było czuć delikatny smutek w jego głosie. Smutek wspomnień. Co prawda nie myślał teraz o eldarce, lecz o całkowicie innych istotach. Jego braciach i siostrach. Rasie tak wspaniałej, lecz nadal popełniającej błędy i przynoszącej niechlubne zniszczenie na siebie nawzajem. Nie chciał by tragedie jakie go spotkały spotkały kogokolwiek innego. Dlatego też nie chciał przyjąć do wiadomości takich poglądów jakie prezentowali jego nowi kompani. Skoro jego własna rasa, mimo swej wielkiej potęgi, nie potrafi się pogodzić między sobą, jeśli nie robią niektóre jednostki rzeczy takich jakie powinny być, tak z punktów jakościowych jak i moralnych, to są wrogami. Stwierdzał to z przykrością, lecz nawet swych braci trzeba tępić za głupotę, mimo iż to sprawia straszliwy ból i nadaje piętno zdrajcy.

- Chciałbym tylko byśmy my nie okazali się tacy sami jak oni, poprzez wciąganie się w tą pętle nienawiści jak została przez nich stworzona.

Powiedział smutnym tonem do swych dwóch kompanów.
Obrazek
Obrazek
War, war never changes...
Zablokowany