[Neuroshima] Two towers

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

[Neuroshima] Two towers

Post autor: Alucard »

Dostali się:

1.Ravandil
Martin Stevens.
Łowca z Miami

2.Wilczy
Jimmy „Goodcat” Banden
Zabójca z Vegas

3.Obelix
Mack "Harry" Harrison
Monter z... A kto to w sumie wie?

4.Tori
Miles Logan
Złodziej z... patrz wyżej

5.WinterWolf
Shade
Gladiator z... coś się ludzie nie lubią określać w tych zasranych czasach co do pochodzenia

6.Mr.Zeth
Leon Zahari Starsky
Medyk z Nowego Yorku


Dobrze, pięknie. Terazkilka słów wstępu standardowo
-Wiecie jak grać, wiecie czego mozna się po mnie spodziewać i czego ja po was się spodziewać będę. No. Posty sensowne, nie dwu-zdaniowe. Nie wymagam osobnych nowelek w każdym poście ;)
-Odpisy regularne, powiedzmy raz na 48h. Z mej strony to samo, czyli upek do dnia po ostatnim odpisie któregos z was (Gdy będzie zwlekał, przypomnienie na PW, potem konsekwencje)
-Nie uznaje testów kostkowych przed monitorem, co nie oznacza, że czasami nie skorzystam z takiej możliwości. Na udanie akcji beda miały wpływ
1)Opisanie tego, co chcecie zrobić/robicie
2)Statsy. Wiadomo, że sanitariusz z wyrzutnia rakiet na ramieniu sobie średnio poradzi
3)W ostateczności jakis rzut zmodyfikowany o powyższe...
-Z radościa witamy Moda w naszej skromnej sesji. No i starych znajomych. Tą rodzinną atmosferą kończymy etap z zasadami. Jak to mówiono w jednym z filmów:

Bojs end gerls, aj łona plej e gejm ;) Zaczynamy.Od razu wrzucam was na głęboka wodę... Ciekawi mnie jak sobie poradzicie...
No. I sorry za przydługi wstęp. Potem juz będzie na tyle znosnie, że czytanie upów nie będzie katorgą :twisted:


***********************Two TowerS***********************

Szperacz siedział pod jednym z wieżowców. Właściwie trudno było nazwać tę kupe gruzów wieżowcem, ale w NY lepiej było się nie wychylać. Przedsionek cywilizacji, pieprzona jego mać. Po co on tu przyjeżdżał? Nienawidził tego miasta i wpadał tu tylko wtedy, kiedy musiał. A musiał często. Właściwie, to był wolnym duchem- nikt mu nie mówił, gdzie się udać, ale faktem było, że Nowy York śmierdzi szmalem. No, może nie dosłownie, bo póki co śmierdział potem, spalinami i rynsztokiem. Ale dało się tu zarobić. A to kogoś skopać, a to coś przyniesć, zanieść, posprzątać po kimś. Zawsze coś się znalazło.
Martin westchnął i rozejrzał się. Burdele wokoło których krążyli szeryfowie. Czyli idioci poprzebierania za przedwojennych gliniarzy z Miami. Pozamykane bary, biblioteka robiąca za rozlewnie bimbru. I ratusz. Eh, czyli był w centrum. Jak tak wyglądało centrum, to aż strach pomyśleć, co działo się na obrzeżach. I ta kupa kamieni miała robić za zalążek cywilizacji? Za New Deal tego świata? Co za pierdoły… Właśnie dla tego Szperacz omijał to miejsce zawsze szerokim łukiem.
No, ale teraz sytuacja była inna. Mack miał kłopoty, a jak ktoś ze znajomych Węża ma kłopoty, to oznacza, że i Szperacz je ma. Martin powoli żuł trawe i spojrzał na kartke, którą przyniósł mu jakiś dzieciak, do knajpy. Skąd Mack Harry wiedział, że Martin jest w mieście, a do tego w tej a tej knajpie? A Bóg to wiedział. Harrison był zawsze cwany. Od dzieciństwa musiał kombinować, więc znał się na tym jak mało kto. Należał do tej grupy ludzi, którzy z zapałek i kleju zrobia Ci działko przeciwlotnicze? Skąd i jak Szperacz poznał Harrego? Oczywiście, że przez interesy.A potem się potoczyło. Najpierw wspólne sprawy, naprawy i zlecenia, potem, jak sobie zaufali-handel. A dzis wspólne przesiadywanie nad szklanka czystej i wspominki. Zakumplowali się niezwykle. Widzieli się co prawda raz na kilka miesięcy, ale w dzisiejszych czasach ciężko o utrzymanie kontaktu.
Martin wstał spod dającego cień „wieżowca” i splunął. Przyjechał do Macka, więc czas się tam udać. Szedł powoli, W dzisiejszych czasach, gdy ktos miał kłopot, to miał go przez całe życie. Do usranej śmierci. Co tak robi mu różnicy kilka minut. Poza tym ludzie gapią się na biegających jak ze sraczka ludzi. A lepiej nie zwracać na siebie uwagi. Spod jakiegoś gruzowiska łakomie spoglądali na niego menele-zbieracze, więc Martin wymownym gestem poklepał broń na plecach. Rozpierzchli się szybko.
I po chwili był na miejscu. Poznał je od razu… Ruina garażu i dobudówka. Do tego coś, co zapewne miało robic za prowizoryczne mieszkanko. Martin niespokojnie podszedł i natychmiast schował się za ścianą. Jakiś wieśniak z kałaszem pałętał się koło domu. Niby wszyscy tu noszą broń, ale mało kto łazi jak James Bond, do tego z opuszczoną giwerą. Zwykle nosi się je na plecach. A przynajmniej na codzień.
„Masz złe zamiary, misiu. Jak kogos zastrzelisz nie dostaniesz się aniołku do nieba” Mruknął Szperacz zdejmując M1 z pleców. Póki co tamten go nie widział. Ale przezorny zawsze ubezpieczony.
A chwilę potem wszystko potoczyło się szybko. Misiek z kałachem był jednak sprytny. Z Nienacka odwrócił się w stronę węża. Musiał go sukinkot obserwować i czekać na moment, żeby utłuc z zaskoczenia. Martin nie zdążył się zdziwić, a twardziel już lezał na ziemi w kałuzy krwi…
„?”-Pomyślał Wąż. Coś nie zgadzało. Nie było strzału, on nie nacisnał na spust… a mimo to zyje patrząc na zwłoki napastnika. Rozmyślania przerwał mu krzyk.
-Wyłaź! Kurwa, wyłaź, bo ciebie też utłuke. Co miał zrobić. Założył giwere na plecy i podszedł do zwłok. Zaraz tego pożałował. Zobaczył kolesia z pistoletem z tłumikiem, ubranego w czarny bezrękawnik. Koszulka była brudna, biała od pyłu. Wyglądał dziwnie… Do tego tłumik. Szperacz jąknął do siebie.
-Kurwa… Zabójca albo mafioso. Ja pierdole.-Teraz to on miał kłopoty. I miał nadzieje, że Mack był gdzies blisko. Tamten podszedł do trupa i zdjał mu koszulkę. Obejrzał tatuaż na plecach i cmoknał.
-Bingo… a teraz słońce, co masz w kieszeni.-Mruknął grzebiąc po spodniach leżącego. Wyciągnął z nich przerwaną połowę banknotu. Stary dolar.
-No… ja to rozumie. A ty kto jesteś i cos się czaił-Zabójca zwrócił się do węża. Tamten nie odpowiedział. Obaj usłyszeli szorstki głos.
-Do środka… tak, ty Martin, możesz opuścić ręce. A ty opusc broń i kurwa właź.
-Się masz Mack. Zwroty akcji jak w greckiej tragedii, co? Pisałeś, że masz kłopoty, więc wpadam i się okazuje, że mam je ja. I ostatecznie w dupie jest ten, który powinien najmniej z nasz się obawiac dnia jutrzejszego…
-Mhm…-Mruknął Harry Mack nie opuszczając broni. Zabójca schował pistolet. I powoli wlazło rudery.
-Godcat- Warknął wściekły ładując się do budynku.-Zapamiętaj to cwaniaku. Będzie to ostatnie imie, jakie usłyszysz przed zgonem…
-Pierdol zdrów- Odciał się Harry.- Oj, pierdol zdrów…

********************************************

W pokoju przy stoliku siedziało 3 mężczyzn. Martin, Mack i GodCat. Jak się okazało Mack vel Harry miał kłopoty z gangiem. Nazywali się „Jews” i ściągali haracze. Harry nie wiedział jakim cudem tak szybko wyrobili sobie renome wmieście prawa, ale ani gliny, ani miejscowi nie zadzierali z nimi. Kiedy haracz wyniósł niemal połowe miesięcznych zarobków Harrisona, ten odmówił płacenia. No i dwa dni temu przyjechali i ostrzelali jego warsztat. Martin miału pomóc, ale jak, to jedyny Bóg to wiedział. Zabójca natomiast miał zlecenie na tego, co się kręcił pod chatą Macka. Ta dolarówka (Mówić nie chciał, ale groźba kulki rozwiązał nieco język…tylko nieco) miała trafić do miejscowego szeryfa. Po co? A kto to wiedział. W każdym razie gdy doszli do wniosku, że można sobie względnie ufać otworzyli pół litrowa butelke i wypili po szklance wysokoprocentowego specyfiku.
-Mack…
-MHmmm…
-Powiedz mi tylko jedno-Odezwał się po kilku minutach Wąż-Ja wiem, że masz powodzenie, ale co robi ta panna pod ścianą?
Wszyscy spojrzeli na młodziutką dziewczyną pod sciana. Spała, ręka miała owiniętą bandażem.
-A mnie się pytasz? Jak ostrzelali warsztat, to akurat ona cos chciała… naprawa spluwy, czy cuś. No i się jej dostało przypadkiem. Kula strzaskała lewą rękę… bark w sensie.... Ale prawą posługuje się całkiem sprawnie…
-Oszczędź nam szczegółów -Mruknął GodCat
-Nie o tym mówie- Żachnął się monter. Zdjął koszule i pokazał piękna rane między żebrami. Teraz otaczał ją wielki siniak.- Przywaliła mi trzonkiem od młotka, jak odzyskała przytomosć. Ma baba krzepe. Teraz doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie, jak się wykuruje u mnie i potem polezie w świat. Póki co jest w tym samym gównie co ja…

Przy kobiecie ślęczał lekarz babrzący się w brudnych bandażach… Przedstawił się wczesniej jako Starsky i nic więcej nie powiedział. Reszta nie nalegała. Albo był tak zajęty robotą, albo po prostu nie chciał gadać. Mało kogo to dziwiło... takie czasy. Na pytające spojrzenia Mack odpowiedział
-Też chciał, żeby coś tam naprawić. Wiesz, ruch duży, interes się kręci. A jak te panienke ciupnęli z kałacha, to się powołał na jakąś przysięge Hipozestrenesa czy coś, i przeklinając na czym świat stoi pomógł mi ją Zawlec ją domu. Oczywiście ja mu kurwa potem zapłace… no ale co? Miałem pozwolić kwiatuszkowi zwiędnąć? Mało dzis ładnych kobietek…
Lekarz nic nie mówiąc na słowa Harry’ego zmieniał właśnie opatrunek…
-Gorączka. Ale da rade. Poboli. Wyjąłem kule, zaaplikowałem leki, zdezynfekowałem. Jutro już będzie mogła spokojnie chodzić. Tyle, że ręką porusza najwcześniej za tydzień… Dobrze, że lewa… takie czasy… jakby prawa, toby długo nie pożyła… No, kość ukruszona, ale już porobiłem co trza. Kaleką nie będzie. Niech tydzień ponosi temblak. 30 gambli plus 5 za leki na 2 dni. Jak przenocujesz, to odpuszcze tego piątaka. Widziałem co się tu dzieje. Wole się po nocy nie włóczyć…
-Jebane miasto- Dodał po chwili. Reszta skinęła głową.

************************************************

Siedzieli do wieczora…
GodCat zgodził się na przekimanie się w domku. Miał rankiem spotkac się z szeryfem, ale obecnie lepiej, jak będą się trzymac razem. 4 gnaty, to nie jeden, a każdy jakos podpadł mafii. GodCat jako zabójca, Mack jako buntownik. No a Szperacza i panienke, którą Harry przedstawił jako Shade po prostu widziano z Harrisonem. Wystarczyło, żeby czuć się niepewnie.

Powoli zapadał zmrok…

Tym czasem na zewnątrz zawzięcie bawił się z zamkiem BlackCat. Idea piękna- Koleś mieszka sam, ma warsztat, więc i się cos zarobi. Do tego zapierdala cały dzień, więc będzie spał jak suseł. Ponadto nigdy nikt u niego nie przesiaduje, nie ma rodziny, szeryfa gówno obchodzi jego chata…
Robota była dziecinnie łatwa. Już po chwili coś zachrzęściło i kot powoli otworzył drzwi. I zobaczył w ciemności błysk. 4 lufy mierzyły w jego korpus…

-Kurwa-Jęknął.

Domownicy nie spali… wszyscy po cichu od kilku godzin czuwali… W końcu trup mafiosa którego przenosili w środku dnia musiał zwrócic czyjaś uwagę.

-O kurwa…-Powtórzył zaaferowany złodziej-kurwa kurwa kurwa kurwa…

***********************************
Chwile potem silna ręka przeszukiwała złodziejaszka. Plan był świetny. Tylko nie ten czas… że też akurat dzisiaj musieli sobie zrobić wieczorek towarzyski?
-Spoko - Odpowiedzial Mack. – Rano zaciągnie się go do szeryfa i będzie troche grosza, a przynajmniej zapewniona ochrona chaty przez kilka dni. W końcu to miasto prawa, nie?
-W końcu…-Przytaknął Szperacz. Już miał skrępować włamywacza, kiedy usłyszał dźwięk motoru przy garażach. Nie minęła sekunda, nim BlackCat szybkim ruchem, odbił się od ściany i zwalił się z wężem na podłoge.
-Leż!- Ryknął i ułamek sekundy potem seria z kałasza skruszyła okno. Okruchy szyby przysypały Martina i leżącego na nim złodzieja. Medyk kopnął stół, robiąc z niego zaporę na wypadek, gdyby ktos chciał wleźć głównym wejściem. Mack zaciągnął tam leżącą pod ścianą dziewczynę. Uderzył ją w twarz a ta szybko otworzyła oczy
-Nie śpij mi tu kurwa teraz! Ty chyba przynosisz pecha!
Siedzieli za stołem. Kobieta, lekarz, Mack i zabójca-GodCat.
Szperacz ze złodziejem przetoczyli się do kuchni. Jej jeszcze nie ostrzelano. Martin szybko ocenił sytuacje.
-Harry! Macie broń?-Starał się przekrzyczeć świst kul.
-Taaa! Na stole jest sprzęt tej dziewuszki. Rzuc go tutaj!
Wężowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Chwile potem drżąca w gorączce, ale całkiem trzeźwo spoglądająca na świat kobieta ładowała magazynki do spluw.



Huk. Drzwi trzeszcząc wleciały do środka. Mack zawsze się zastanawiał skąd mafia bierze takie ilości broni, granatów i amunicji… Teraz wiedział. Najpewniej sciągnie ją z ich trupów. O dziwo nikt się nie pokazał. Zamiast ludzi do środka wleciała mała puszeczka. Nie minęła sekunda nim zaczęła rozpylać szary gaz. GodCat zauważył tylko 2 postaci powoli wchodzące do momentalnie zadymionego pomieszczenia. Miały maski przeciwgazowe.
-Twoje „bogactwo” przyciąga kłopoty-Warknęła Shade.- Masz stąd jakieś inne wyjście?

Tymczasem do kuchni dostawał się powoli dym. O ile pomieszczenie główne z tarczą ze stołu było juz niemal całe zaczadzone, kuchnia jakos się trzymała. Sytuacje ratowały powybijane okna…

Obrazek
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Obelix
Bombardier
Bombardier
Posty: 775
Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 15:18
Numer GG: 6330570
Lokalizacja: Twoja świadomość
Kontakt:

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Obelix »

Mack "Harry" Harrison
A myślisz że myślałem o tylnym wyjściu kiedy stawiałem tą budę?! odwarknął szybko Mack, jednak to było złe myślenie, podczas walki należało myśleć trzeźwo i nie dać się ponieść emocjom, nauczył się tej reguły na pamięć podczas swej wędrówki kiedy parę razy o mało co nie skończył z kulą w łbie.
Co najwyżej można skakać przez okna lub lecieć do garażu obok, ale to pewnie skończy się paroma postrzałami, chyba że ktoś zostanie i będzie osłaniał resztę kiedy te k**wy będą w kropce, przez ten dym gówno widać, może nawet uda się ich zdjąć, znowu jak będziemy leżeć za tym stołem to się źle skończy, stół to żadna ochrona przeciw karabinowi. odparł tak żeby tylko towarzysze go usłyszeli. *żeby tylko Martin i ten złodziej dali radę, nie chce tracić kumpla a gnojek jest potrzebny...* pomyślał i na wszelki wypadek sprawdził czy w jego obrzynie na pewno siedzą grzecznie obydwa naboje po czym poczekał na reakcje reszty.
Psychodeliczny Łowca Żelaznych Motyli Z Planety Mars
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Ravandil »

Martin

Znacie powiedzenie, że nadzieja umiera zawsze ostatnia? No to w Nowym Jorku właśnie dogorywała i prosiła, żeby ją dobić. Co zostało z tego miasta? Syf. Totalny syf. Jeden jego przykład właśnie znajdował się za plecami Martina - trup budynku, pyszniącego się kiedyś mianem "wieżowca". Teraz to najwyżej mogła by być przystań dla wyrzutków społeczeństwa.

Martin wstał i otrzepał się. Kim w ogóle jest Martin? W sumie wszystkim. I nikim jednocześnie. Na takich jak on mówi się "poszukiwacze kłopotów". Wysoki, postawny, z karabinem na plecach już samą aparycją szuka zaczepki. Wygląda na dużo starszego, niż naprawdę jest - włosy przyprószone siwizną, trochę zmarszczek i opalenizna robią swoje. I to ciemnozielone spojrzenie...

Co tu w ogóle robił? Dobre pytanie. Ale odpowiedź była taka, jak zawsze - interesy. Zawsze chodzi o interesy. Już w Miami Martin kombinował jak mógł. Choć żył na odludziu, to miał kupę zleceń. Nawet karawaniarze go znali. Nie lubił Nowego Jorku. To miasto to wrak. Mnóstwo burdeli, dupki nazywające siebie szeryfami. To wszystko było takie wkurzające. Ale nie miał wyboru, Mack miał kłopoty. Kim był Mack? W sumie nikim ważnym, ale ze Stevensem łączyło go jedno - interesy. W tych fachu taka więź to świętość. Nie można odmówić kumplowi, prawda? Spojrzał na kartkę, jaką dostał od jakiegoś dzieciaka. Mack musiał być w bardzo czarnej dupie, że tak szybko namierzył Martina. Czyli gra warta świeczki. Ruszył więc nieco wyludnioną ulicą, starając się nie zwracać zbytnio na siebie uwagi.

Dotarł w końcu do ruin garażu. Co to za idiota z kałaszem? Martin podszedł ostrożnie i schował się za załomem muru. Zdjął Garanda z pleców i wycelował. A po chwili... gościu leżał martwy, a nawet Wąż nie zdążył poczęstować go ołowiem. Co do cholery? Potem ta pieprzona scenka, jak z taniego filmu sensacyjnego. Ale nie ma to jak sypnąć kumplowi workiem przekleństw na dzień dobry. Norma.

W tym miejscu powinienem przytoczyć, jak to Harry żalił się Martinowi na problemy z gangiem, jak razem chlali i o jakich pierdołach gadali. Kogo to obchodzi? Ważne, że Mack wpadł w niezłe gówno, trzeba go było wyciągnąć, a przy tym zajebać paru gangsterom. Fajnie, nie? Tak im czas beztrosko płynął, aż w pewnym momencie zaczął się niezły Sajgon. Nie warto przytaczać tych wszystkich przekleństw, jakie wyrzucił z siebie w tamtej chwili Martin, ale uwierzcie, że uszy więdną. W każdym razie zaczęła się rzeź.

-Kurwa, ale sobie nawarzyłeś piwa- mruknął Martin. Przetoczył się chwilę potem do kuchni. Szykowała się niezła zabawa. Prawie jak bagienne (bo "uliczne" to złe słowo) bójki z chłopakami. Tylko, że o ile w nich stawką był znaleziony złom, to teraz było to zachowanie tyłka z jednym kawałku. Wziął więc do ręki Garanda i nasłuchiwał. Jakby miał porządny celownik, to by się zmył i wystrzelał drabów przez okna z dogodnej pozycji. Ale musiał dać sobie radę inaczej. Przykucnął więc i ruszył powoli w stronę drzwi. Warknął do reszty, zgromadzonej za stołem -Spieprzacie? Jak tak, do się decydujcie, bo jak nie to ja po prostu spierdolę przez okno- Nie zamierzał tu ginąć. A musieli streszczać dupy, bo Garandem to ognia zaporowego zbyt skutecznie nie poprowadzi. A okno czekało. Musiał jednak czekać, co zrobi reszta. Jak on tego nie lubił...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Mr.Zeth »

Leon Zahari Starsky:

- Wała - mruknął lekarz, po czym... usiadł po turecku, by nie zawadzać tym, którzy potrafili zrobić porządny użytek z karabinu czy innej broni palnej. Wzruszył ramionami. - Witaj, Nowy Jorku, też się, cieszę, że cię widzę - westchnął. Dopóki nie był w stanie dotrzeć do kogoś i wyryć mu na gardle inicjałów skalpelem dopóty mógł sobie spokojnie usiąść i pokontemplować estetykę śmigających kul i kłębów dymu. - To wypier****j i idź na rzeź. Myślisz, że po co wrzucili to czarne, kopcące gó**o do budynku. Pewnie czekają na zewnątrz z karabinami czy czymś równie zabawnym - rzucił. Westchnął, złapał za torbę, w której miał swój sprzęt. - Chyba, ze liczymy, ze to kretyni - dodał bardziej do siebie niż do kogokolwiek w pomieszczeniu.
Następnie rzucił okiem na okno z prawej i ocenił możliwość wyskoczenia przez nie i zarżnięcia skalpelem tego bydlaka koło drzwi. Uśmiechnął sie złośliwie. Przesunął torbę na bok, by nikt się o nią nie potknął. - Jak będziemy tu siedzieć to nas skopią tak czy inaczej - mruknął do siedzących koło niego. - Spróbuję małej dywersji, moze tu nas nie podziurawią - dodał, po czym przygotował się do przejścia na czworakach nieco do tyłu, skoku przez okno i próby zajścia jednego z gości przy drzwiach. Planował wpierw zaryzykować szybki rzut okiem za okno, jego teoria z większą ilością bydła czekającą poza domem miała porządne podstawy do okazania się prawdziwą, co Starskiemu w chwili skoku mogło wybitnie pójść w niesmak...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: WinterWolf »

Shade

Uderzenie w twarz skutecznie oprzytomniło ranną dziewczynę. Dźwięk latających wokół kul skutecznie odwiódł ją od zamiaru przemeblowania facjaty zbyt pewnego siebie skurczybyka. Dziewczyna zaklęła szpetnie. Jej twarz wykrzywił paskudny grymas wyrażający teraz w pełni wszystkie jej emocje. Po pierwsze wściekłość z powodu tego nagłego najścia, po drugie ból w uszkodzonym ramieniu i irytacja wywołana uderzeniem w twarz. Nie czas się zżymać! Później da mu w ryj... Paskudna blizna przecinająca jej młodą twarzyczkę od lewej brwi aż do samego dołu prawego policzka nadała jej twarzy jeszcze paskudniejszy wyraz. Na policzku paskudna szrama krzyżowała się jeszcze z jedną, mniejszą i wyraźnie starszą blizną. Ciemne, prawie czarne, krótkie włosy przypruszone były siwymi pasemkami. Shade leżała płasko na ziemi chroniąc się za stołem przed pociskami. Po podłodze potoczyła się jej spluwa. Przechwyciła ją sprawną ręką i opierając broń o podłogę sprawdziła stan magazynka. Pełen. Przygotowała swój wierny XM-8 do strzału i nasłuchiwała przez chwilę. Wyjrzała zza zasłony. Huk! Drzwi wyleciały z zawiasów. Gladiatorka wróciła za stół. Zasłoniła chustą twarz, gdy do pomieszczenia wrzucono granat dymny czy inne świństwo.
- Twoje „bogactwo” przyciąga kłopoty -warknęła Shade. - Masz stąd jakieś inne wyjście? - spytała obrzucając pomieszczenie od ich strony stołu szybkim spojrzeniem.
- A myślisz że myślałem o tylnym wyjściu kiedy stawiałem tą budę?! - odwarknął Mack. Nie radowało to zbytnio dziewczyny.
- Spróbuję z lewej... - warknęła półgłosem do 'gospodarza'. Leżąc na ziemi przeczołgała się do lewej krawędzi przewróconego stołu. Z tak paskudnym samopoczuciem raczej nie da rady przeskoczyć za ścianę na lewo... Zła była, że akurat teraz nie mogła skorzystać z lewej ręki... Przygotowała broń do strzału. Zamierzała wystrzelić krótką serię w pierwszą osobę, która będzie się kierowała w stronę ich zapory i znajdzie się w zasięgu wzroku dziewczyny wyglądającej ostrożnie zza zasłony. W tym dymie nie sądziła, by ich przeciwnicy widzieli więcej niż oni... No może im tak oczy nie łzawiły...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Wilczy Głód »

Jimmy "Goodcat" Banden

Nowy Jork. Miasto prawa. Miejsce, gdzie nikt nie musi martwic się o swoje bezpieczeństwo. Od tego w końcu jest „policja.” Miejsce gdzie żyje się łatwo. Przy czym łatwo oznaczało mniej więcej tyle, że nie musisz walczyć o każdy kęs. Prawie jak amerykański sen… No, przynajmniej tak mówili o NY w innych miastach.

To jak inni widzą Nowy Jork „trochę” mija się z prawdą. I całe szczęście, bo inaczej Goodcat nie miałby z czego tutaj wyżyć. Ludzie w dzisiejszych czasach najwidoczniej się nie lubią, bo zawsze gotowi są zapłacić za czyjąś śmierć. A skoro jest potrzeba, to są też i ludzie tacy jak Jimmy Banden. Co prawda Goodcat nie przypominał za bardzo bezwzględnego zabójcy… Młody jeszcze, niewysoki, wiecznie z uśmieszkiem w kąciku ust – wyglądał na jeszcze młodszego niż był naprawdę. I wkurzało go to trochę, bo zdarzało się już, że pracodawca nie traktował go poważnie. A to wkurza go jeszcze bardziej. No i jak to mówią „nie ocenia się książki po okładce.” Może i mówią… ale co z tego, skoro i tak dobre wrażenie to połowa sukcesu?

Tak więc, Jimmy zarabiał właśnie na chleb. I wszystko szło dobrze… No, ale przestało – takie już Goodcata parszywe szczęście. W ten chwili starał się ocenić sytuację. Co najmniej dwóch napastników, każdy po masce przeciwgazowej i karabinie. Goodcat zakaszlał. „Cholerny dym…” pomyślał.
- Panie i panowie, powiem tak: mamy przesrane. Wynoszę się stąd i wam też to radzę. Ale ci dwaj raczej nam tego nie ułatwią… Proponuję partyzantkę – znaczy strzelamy i spi**rzamy.
Wyjął swojego Glocka, bo na inne argumenty nie czas teraz ani miejsce. Poszukał wzrokiem reszty swoich rzeczy, bo prawdopodobnie będą musieli się szybko ewakuować, a Goodcat nie chciał zostać bez sprzętu. Plecak powinien leżeć gdzieś przy stole…

Przykucnął za jedyną osłoną jaką wszyscy mieli w tym momencie i wychylił spluwę nad krawędź stołu. Strzał, prawie na oślep. Potem jeszcze kilka. Niech frajerzy nie myślą, że ich tak łatwo rozwalą… Goodcat przez chwilę rozważał jak dobrą osłoną jest taki stół. "No, twierdza to nie jest." Jimmy miał zamiar wykorzystać moment, gdy napastnicy będą zdezorientowani strzałami znikąd - o ile taki nastąpi - aby dostać się do kuchni. Jeśli drzwi są niedaleko... Nie miał zamiaru biegać po polu bitwy jak jakiś idiota. Przydałaby się przynajmniej jakaś solidniejsza osłona - na przykład ściana. Co? Tak, to wszystko ryzyko. No, ale w końcu taki zawód.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Tori
Bosman
Bosman
Posty: 1759
Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
Numer GG: 7524209
Lokalizacja: Gliwice

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Tori »

Miles Logan

Czarnuch trzasnął dłonią w podłogę, i szybko cenił swoją sytuację. Z niebytu w odbyt... Damn! Wychylił się delikatnie do głównego pokoju i przetoczył się przez bark do stołu. Starał się mówić najciszej jak potrafił. Chodźcie do kuchni. Tam jest lepiej niż tu. Na razie nie otwierajcie ognia w stronę wejścia, bo za chwilę będę tam ja. Do zobaczenia wkrótce Skończył mówić i wrócił do kuchni, gdzie podszedł do okna, i wyginając i wyciągając wypatrywał z wnętrza pokoju jakiejś pułapki. Gdy nie zobaczył nic takiego, otworzył najciszej jak mógł okno i bezszelestnie wyskoczył na zewnątrz. Poruszał się w miarę szybko, jednak starając się nie wydawać żadnego dźwięku. Sunąc przy ścianie założył tłumik na pistolet, i szybko wyjrzał w stronę nieproszonych gości. Gdy stali przy drzwiach naprzeciw siebie, tak, że jeden nie widział co się dzieje za plecami drugiego, Shadow na ugiętych nogach podkradł się do zamaskowanego który stał do niego plecami, chwycił go za łachy na karku i jednocześnie przyłożył mu lufę do podstawy czaszki, kierując jednak lufę w dół, i oddał dwa strzały, przemieszczając za drugim razem lufę kilka centymetrów w dół i na bok. Takie obrażenia powinny wykluczyć każdego z gry, bo w nią wchodziło uszkodzenie tętnicy, rdzenia kręgowego lub krtani, a pociski coś musiały uszkodzić. Gdy poczuł bezwładny ciężar, wtedy starając się nie wychylać zza trupa oddał kilka strzałów- w szyję, korpus, i nogi. Nie celował w głowę, gdyż nie było na to czasu, no i szkoda by było tych masek przeciw gazowych...
Od dziś płacę Eurogąbkami.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Alucard »

Napastnicy stali w drzwiach i co chwila wychylając się pruli z kałaszy w broniących się. Sytuacja nie wyglądała kolorowo. Mimo to większość postanowiła ryzykować... no ale w tym świecie ryzykuje każdy, kto wstał z łóżka...
Czarnuch wyskoczył przez okno Martin sycząc ze złości rozejrzał się po czym zrobił to, co deklarował- spierdolił z budynku rzucając sie przez szybę. Może i tamci usłyszeliby odgłos tłuczonego szkła, gdyby nie fakt, że kobieta zaczęła robić za ogień zaporowy. Gdy Ci zza stołu postanowili przejść z obrońców na atakujących, zdziwienie ludzi w maskach było niezwykłe. Teraz to oni musieli na chwile przystopować. Zresztą co się dziwić- spodziewali sie jednego sprzedawcy, trafili na szóstke... No, może jeszcze o Martinie i zabójcy wiedzieli od informatorów, ale faktem jest, że u Macka zebrała się ciekawa ferajna. Gdy gladiator sycząc z bólu ładowała we wroga, GoodCat przebiegł do kuchni a lekarz rzucił sie przez najbliższe okno. Mack postanowił wspomagać kobiete , co było w tej sytuacji nieco dziwne. Wszyscy zwiali... No, ale Mack miał Martina, a Martin jest na zewnątrz- Na pewno coś się wyklaruje. GoodCat korzystając z sytuacji przedostał sie do kuchni i stamtąd, zza ściany regularnie wspomagał kumpli. Celował dokładnie i nie strzelał na oślep- ammo jest drogie. Trafił jednego w ramie. Zaklął, bo to raczej nie eliminowało go z zabawy...

No i monter sie nie mylił- Na szczęście mafia zlekceważyła przeciwnika. Atakujących było tylko dwóch a na zewnątrz juz trójka obrońców osaczała wroga. Shade zza stołu sama o tym nie wiedząc rozpruła jednemu z nich kolano. Z krzykiem sie wycofał, ale tam już czekał na niego Czarnuch. BlackCat tłumikiem unieszkodliwił go. Drugi widząc to zaczął walić do niego niekontrolowanym ogniem. Gdyby nie ciało wroga, z Kota byłoby sito. Martin nie miał mu za bardzo jak pomóc- gdyby wychylił się zza narożnika, dostałby w łeb. Nagle strzały ucichły. Zaharin Starsky z drugiej strony unieszkodliwił ostatniego z napastników. BlackCat zza ciała i Martin zza naroznika tego nie widzieli więc myśląc, że tamten przeładowuje jak na komende zaczęli do niego strzelać. Usłyszeli wrzask Zaharina i natychmiast przestali.
- Co wy, do trupa kurwa strzelacie? Banda idiotów - Warczał lekarz patrząc na zaplamione krwią ubranie. Jeden pocisk Martina rozdarł mu spodnie.

Za stołem zrobiło sie cicho. Strzały ucichły. Gladiator powoli wychylił się, ale widząc opadający dym i 2 ciaa w drzwiach odetchnęła. Oczu jej mocno łzawiły. Obok Mack kaszlał jak szalony. Spojrzał zza stołu na lekarza, ale ten tylko odparł
-Spoko, przezyjesz. To tylko dymny. Żadna chemia...
Monter skinął głową.

-No to ce teraz z nimi?-Odparł zabójca wychodząc z kuchni.
-Zakopiemy ich czy idziemy do szeryfa? W każdym razie do rana będzie wiadomo, że nasz kolega załatwił dwóch tamtych... a wtedy mogiła...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Ravandil »

Martin

-Kurwa- skwitował całą sytuację Martin. Kolejne przekleństwo uwięzło mu w gardle, bo Logan zdążył spieprzyć. Tacy to się nie pier****, ech... Koniec końców zrobił to, co powiedział - wyszedł z domu po angielsku, zostawiając innych, którzy miotali się jak mrówki w mrowisku, gdy jakiś gówniarz wsadzi w nie jakiś patyk. Potem zrobiła się niezła rzeźna - słychać było strzał za strzałem. To byłaby idealna sytuacja dla Martina, gdyby mógł wpakować komuś kulkę w łeb... Niestety tym razem musiał obejść się smakiem. Potargane portki Zahariego nie należały do osiągnięć, którymi można się chwalić. Ale grunt, że przeżyli. Na razie. I tak mieli wała w ogólnym rozrachunku, ale przynajmniej można było się uśmiechnąć z satysfakcją, że ktoś wcześniej opuścił ten zasrany świat.

Martin rozejrzał się po pobojowisku. Nieciekawy widok, z warsztatu zostało jeszcze mniej niż było kilkanaście minut temu... Gorzej, że z trupami trzeba było coś zrobić.
-Najlepiej by było nimi nakarmić zwierzątka, a potem ustrzelić je i zjeść- powiedział zjadliwie Stevens -To takie najbardziej praktyczne rozwiązanie. Rzadko tu bywam, ale do szeryfa bym nie szedł. Tego szmaciarza to mafia pewnie już dawno ma w kieszeni... Nie widziałem tu jeszcze nikogo, kto wyglądałby na porządnego i uczciwego obywatela- "Ta, a ty wyglądasz?" dopowiedział sobie w myślach. -Jak znam życie, to siatka przestępcza jest gęsta jak cholera, choć trochę niedoinformowana- spojrzał jeszcze raz na trupy -Frontalny atak też raczej odpada... Ma ktoś jakiś pomysł, jak dobrać się tym ch*** do tyłka?- rzucił w przestrzeń, mając nadzieję na odpowiedź. Może i nadzieja jest matką głupich, ale...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Mr.Zeth »

Leon Zahari Starsky:

- Jedyny zwierz jakiego mieliśmy uciekł przez okno - warknął lekarz. - Jakieś inne genialne pomysły? - burknął i westchnął. Spoglądnął na dziurę w spodniach. - Wszyscy żyją i są cali? Kobieto, co z twoją ręką? - zapytał, skinąwszy na Shade. - Nie rozpieprzył ci się opatrunek, czy coś? - rzucił, obracając kopniakiem jedno z ciał. Przystąpił spokojnie do przeszukiwania ofiar, przy okazji słuchając ewentualnych odpowiedzi.
Nie spieszyło mu się. A ciała to w najgorszym wypadku będzie problem właściciela warsztatu. Jak ktoś tam jeszcze oberwał to opatrzy go, żeby się nie czepiał tego, ze zdecydował się zaopiekować maskami gazowymi i ewentualnym wyposażeniem tych frajerów. Potem padło pytanie Martina. Mądre, jak całą reszta, wywołało ciężkie westchnienie medyka.
- Komu chcesz się dobierać do tyłka? Jakby któryś przeżył, to można by go przepytać, ale tak to możemy się ewentualnie obsrać. Z kim miałeś na pieńku? Kto od ciebie zbierał, lub chciał zebrać haracz? Wiesz coś na ten temat - to tam idź i zrób awanturę czy coś. Mało mnie to obchodzi - machnął ręką, kontynuując przeszukiwanie trupów.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: WinterWolf »

Shade

Gdy impreza się skończyła, dziewczyna sycząc jak rozeźlony grzechotnik obróciła się na plecy opierając się przy tym o ścianę, koło której leżał przewrócony stół. Zsunęła wypłowiałą czerwoną chustę z twarzy. Dym ulatniał się przez rozbite okna, to nawet nie chciało jej się stąd wypełzać...
- Diabli nadali... - jęknęła. Karabin spoczywał na jej kolanach ona sama zaś ostrożnie dociskała obolałe lewe ramię do tułowia. Obejrzała uważnie opatrunek, którym medyk zabezpieczył jakże świeżą ranę. Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku... Tylko bolało jak cholera.
Słysząc słowa medyka skierowane pod jej adresem spojrzała na niego spode łba.
- Shade jestem... - syknęła przez zęby. Nie lubiła, gdy zwracano się do niej per 'kobieto'. Z drugiej jednak strony pewnie już gryzłaby glebę, gdyby nie opatrunki i opieka tego tam... Odezwała się więc spokojniej, a w jej głosie rozbrzmiało zmęczenie wywołane wysiłkiem, bólem i gorączką.
- Opatrunek się trzyma. Chyba się nie przesunął... Tylko ramię napieprza jak cholera - jęknęła. Żeby odwrócić swoją uwagę od bólu prawą ręką sięgnęła po karabin. Oparła broń o podłogę i podparła kolanem. Sprawdziła zawartość magazynka. Krótka seria to w przybliżeniu 3 naboje... Powinno zostać 27 lub w najgorszym razie 25 w magazynku... Dziewczyna wolała się upewnić. W gorączce nie była pewna ile faktycznie wystrzeliła kul...
Towarzysze dywagowali właśnie na temat tego co zrobić z ciałami zabitych. Nie odrywając się od broni rzuciła dość głośno, ale spokojnie.
- Niech ktoś sprawdzi czym przyjechali. Może w ich pojazdach, bądź pojeździe będzie trochę amunicji i jakieś ciekawe rzeczy. Zawsze będzie można to wymienić na coś innego... Wątpię, by któremuś z was chciało się kopać doły na grób dla tych tam. Proponuję wsadzić do jakiegoś sporego pojemnika i wywieźć... Albo dla... 'śmiechu'... podarować w prezencie temu z kim masz na pieńku - odwróciła twarz w stronę Macka. Na pobladłej z bólu twarzy wyraźnie odcinała się głęboka blizna.
- I z łaski swojej, powiedz mi proszę, gdzie podziewa się mój kapelusz - powiedziała do właściciela warsztatu uśmiechając się na koniec swojej wypowiedzi.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Wilczy Głód »

Jimmy "Goodcat" Banden

Było już po wszystkim. I dobrze, bo Goodcat nie przepada za marnowaniem amunicji na ludzi, za których nie dostanie zapłaty. Ale tacy też się niestety trafiają – w końcu lepiej zmarnować te kilka kul, niż stracić życie, prawda? No ale mniejsza z tym. Istotne było jedno: mają teraz na karku dwa trupy niewiadomego pochodzenia. Goodcat kaszląc , wyszedł z wciąż trochę zadymionego garażu.
- Cholera jasna… Aż dziwne skąd tacy idioci biorą taki sprzęt. No, ale dobra: przede wszystkim Mack, powinieneś pożegnać się ze swoim warsztatem. Ich szef – szturchnął nogą jednego z zabitych – nie będzie zadowolony z tego co się tu stało. A to na pewno uparty sku***syn i nie odpuści tak łatwo. To pewnie twoi „znajomi,” którzy wcześniej ostrzelali ci chałupę…

Goodcat zastanawiał się przez chwilę. Co jak co, ale w radzeniu sobie w gó***anych sytuacjach był dobry. W końcu jego szczęście nie raz go ratowało… inna sprawa, że w ogóle nie powinien w takie kłopoty wpadać. „Byłoby miło dla odmiany nie wpakować się w żadną kabałę…”
- Tak czy inaczej, trupy to teraz tylko ścierwo, a warsztat i tak nie jest bezpiecznym miejscem. Proponuję podzielić się sprzętem tych dwóch – położył akcent na słowo „podzielić.” W końcu zużył cenną amunicję i chciałby coś z tego mieć. Potem spojrzał na Shade – Całym sprzętem, bo rzeczywiście, na piechotę tutaj pewnie nie przyszli. A potem najlepiej się stąd zabierać. Noc ewentualnie możemy jeszcze tutaj spędzić, chociaż wolałbym jakieś miejsce, gdzie nikt mnie nie zastrzeli w środku nocy… Jeśli ktoś z tu obecnych ma wolną chatę, to jest teraz dobry moment, żeby to powiedział. A co do szeryfa, to wybór należy do ciebie Mack.
Zamilkł. On sam miał do szeryfa interes, ale załatwi to jutro. Niezależnie od tego czy reszta postanowi informować władze, czy nie. Jimmy pomyślał jeszcze tylko, że chyba zawsze musi się wpakować w coś głupiego… No, ale jak mawiał niegdyś jego mentor: "Im większe ryzyko, tym większy ewentualny zysk." Tak więc, skupił się teraz na tym, żeby przeżyć następny dzień. Banden dobrze wiedział jak mściwa potrafi być mafia. Zbyt dobrze.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Mr.Zeth »

Leon Zahari Starsky:

Medyk spojrzał wpierw na kobietę zwaną Shade, potem na Goodcata. Uniósł brew, patrząc na tego drugiego. - whatever - rzucił. Wstał od zwłok i spojrzał na Shade.
- Patrz, był na stole - mruknął do kobiety, podnosząc kapelusz z ziemi. Medyk podniósł go w górę i Shade mogła zobaczyć piękną dziurę po pocisku. - A teraz ma nowy wywietrznik - prychnął i rzucił w stronę właścicielki kapeluszem niczym frisbe.
- Dobra idę oglądnąć czym te matoły jeździły - mruknął i poprawiwszy płaszcz ruszył na zewnątrz.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: WinterWolf »

Shade

Dziewczyna prawą ręką przechwyciła kapelusz. Skrzywiła się oglądając w nim dziurę po pocisku.
- No masz... Stylowo... - mruknęła.
- Wygląda to tak jakby ktoś strzelał mi w łeb... - burknęła do siebie. Nacisnęła sobie wierne nakrycie głowy na rozwichrzoną, nieco już posiwiałą czuprynę. Lekko przekrzywiła go tak, by przesłaniał w swym cieniu paskudną bliznę na jej twarzyczce. Oparła się wygodniej o ścianę.
- Popieram pomysł wyniesienia się stąd. I to od dzisiejszej nocy począwszy. Będzie tu niezłe bagno jak się dowiedzą, że udupiliśmy ich kumpli. Lepiej utrudnić im znalezienie nas - powiedziała powoli. Najchętniej już by spała sobie spokojnie... Gorączka sprawiła, że była zmęczona jak nigdy dotąd. Cholerny postrzał! Jakby te pieprzone kule nie mogły sobie latać gdzie indziej...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Obelix
Bombardier
Bombardier
Posty: 775
Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 15:18
Numer GG: 6330570
Lokalizacja: Twoja świadomość
Kontakt:

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Obelix »

Mack "Harry" Harrison
No pięknie, tak więc opuścimy warsztat? czy myślicie że naprawdę tak łatwo opuścić mi interes który sie rozkręca i przynosi niezłe zyski? z czegoś trzeba żyć! ta chałupa to ostatnie miejsce na mapie gdzie mimo wszystko chciałbym mieszkać a wy proponujecie żebyśmy zostawili to wszystko i poszli w cholerę?!

Po tych wszystkich latach, wszystkich udrękach i cierpieniach, zmarnowanych marzeniach na przyszłość która pozwoli mu się osiedlić i żyć w spokoju, a on znowu wpakował się w jakieś gówno i sam nie wie dlaczego i za co! Przecież z tego co wiedział to na terenie NY nie było żadnych większych gildii ani konkurencji w centrum a on wcale wirtuozem monterów nie był.
Dlaczego? dlaczego miał się wynosić? przecież to do cholery Nowy Jork! Stolica kraju! Miasto prawa i demokracji! PRAWA I DEMOKRACJI KU**A!!!

Może... Może pójdźmy na policję, oni powinni pomóc, to miasto prawa ku**a wyjąkał po czym przeszedł się po całym domu i warsztatu oceniając zniszczenia, ostatecznie postanowił walnąć sobie coś mocnego w którym to celu udał się do kuchni i zaczął przeszukiwać szafki w poszukiwaniu jakiegokolwiek alkoholu.
Psychodeliczny Łowca Żelaznych Motyli Z Planety Mars
Tori
Bosman
Bosman
Posty: 1759
Rejestracja: piątek, 17 lutego 2006, 15:05
Numer GG: 7524209
Lokalizacja: Gliwice

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: Tori »

Miles Logan

Murzyn szybko rozejrzał się po ulicy, upewniając się, że tego co tu się działo nikt nie widział. Że nikt o tym nie słyszał, nie warto było nawet myśleć. Wciągnął ciała do środka i zamknął drzwi. No to jeden-jeden, wy mi nic nie zrobicie, za uratowanie życia. Podzielimy się sprawiedliwie sprzętem, co Wy na to? Sądzę, że to dobre wyjście. Spojrzał po zebranych, po czym zaczął zdzierać z trupów cały możliwy sprzęt, który mógł mieć jakąś wartość, po czym ułożył to w jednym rzędzie. Nie sądzę, abyśmy mieli dużo czasu. Rozumiem, jest to Twój dochód, prowadzenie warsztatu, ale ten, kto ich wysłał- trącił butem niemal nagie ścierwa - nie skończy na dwóch płotkach. Jeśli wysłał tu ich, to znaczy, że wyśle i następnych. I oni już nie będą przebierać w środkach. Znów spojrzał po wszystkich, i spróbował podzielić się znaleziskiem. Mówicie, że to miasto prawa. A gdybyśmy tak... Pobawili się w wyjętych spod niego? Gdybyśmy doszli, kto nasyła tu fagasów, odpłacilibyśmy się pięknym za nadobne. Ten szczupak, który przysłał te płotki, pewnie ma szeryfa w kieszeni, więc łażenie do władzy nie ma najmniejszego sensu, moim zdaniem oczywiście. Proponowałbym zostawić tu zapalone światło, i udać się w bezpieczne miejsce, z którego moglibyśmy obserwować ten teren. A potem, wiecie- po nitce, do kłębka...
Od dziś płacę Eurogąbkami.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Neuroshima] Two towers

Post autor: WinterWolf »

Shade

Dziewczyna zaśmiała się ponuro. Zaraz się skrzywiła, bo śmiejąc się zahaczyła lewym ramieniem o ścianę.
- Może i to jest miasto prawa, ale mam wrażenie, że to całe prawo jest tylko dla tych, którzy umieją sobie kupić władze na tyle, by dla nich to prawo egzekwowała. Nie sądzę byś miał szeryfa w kieszeni... Od ponad 15 lat przenoszę się z miejsca na miejsce i tak śmierdzącego g***a jak tu jeszcze nie widziałam. Nie widzę innej możliwości niż to co mówi wasz kolega. Trzeba stąd zebrać tyłki i znaleźć jakąś bezpieczną norę. Dwóch idiotów to fraszka, ale jak przyślą kogoś bardziej rozgarniętego, to może być troszkę za gorąco. A do jutra skapną się na pewno... Ja rozumiem, że żal ci opuszczać to miejsce. Ale sądzę, że jeszcze bardziej żal będzie ci opuszczać ziemski padół - mruknęła popierając wypowiedź BlackCata. Zmęczenie sprawiło, że jej wypowiedź była nieco mętna. Adrenalina przestała działać, to i skupić myśli było trudniej.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Zablokowany