[SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
denis
Marynarz
Marynarz
Posty: 155
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:52
Numer GG: 1728710

[SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: denis »

Wydarzenia na skale planetarną zwykle w formie jednego z setek holonetowych newsów przemykają niezauważone dla miliardów istnień zajętych swoimi sprawami.
Jednak czasami jest tak ze losy małej planetki która nie jest zaznaczona na bardziej ogólnych mapach zmienia życie w sposób drastyczny i bezwzględny .
Chorax – niewielka planeta w sektorze Rachuk o populacji nieco powyżej 100 tys .
Cokolwiek było powodem pojawienia się tam naszych bohaterów było to nieistotne w świetle wydarzeń które nastąpiły potem . Ci którzy przybyli na te planetę mogli zza płotu z siatki obserwować przewrót polityczny .
3 dnia już nikt nie pamiętał co było jego przyczyną przyczyna ... Tłumy na ulicach i kilka „rządów „ które powstawały jak grzyby po deszczu wyszarpywały sobie „łaskę „ ludu .
Szmuglerzy , przemytnicy , piraci i zwykli ludzie , wszyscy w ciągu kilku dni stali si obywatelami i każdy z nich miał własny pomysł .
Kto „zaprosił „ siły Imperialne tez nie miało znaczenia ...Ważne było to ze nastapnego dnia na orbicie pojawił się VSD „ Groza „ a kapitan niszczyciela wysłał oddziały wojska by opanowały sytuacje .
Zapewne już wtedy jego uwagę zwróciło kilka statków stających na płycie ladowiska .
Oddziały szturmowe „w imieniu Imperatora „ łamiąc niewielki opór właścicieli zarekwirowały statki a na planetę nałożono blokadę .
Kolejne kilka dni minęło przybyszom powoli . Pod ochrona oddziałów szturmowych , zamknięci w zabudowaniach kosmoportu. mogli jedynie obserwować jak armia Imperium zaprowadza porządek a ich statki znikają jeden po drugim .
Każdy z właścicieli otrzymał kwit , na podstawie którego mogli się domagać zwrotu statku lub odszkodowania ... jednak mało kto wierzył ze kiedykolwiek uzyska choćby jeden kredyt ...
„Pojawiliście się w złym miejscu w złym czasie „ powtarzał im rodiański barman w knajpie na terenie portu .

*

Nowy gubernator planety ścisnął żelazną dłonią wszystkich mieszkańców .
„New Order „ trafił również na Horaxa . Zadania właścicieli statków zostały uwzględnione i każdy właściciel „kwitu „ otrzymał 2 tys Imperialnych kredytów ( odpowiednik 1/10 używanego statku klasy YT-1300 ) Oraz zapewnienie o tym ze on (gubernator ) zrobi wszystko by powetować straty kupców .
Na zapewnieniach się skończyło ...

Wściekli na wszystko ( a szczególnie Imperium ) przybysze mogli następnego dnia przeczytać w tawernie o okazyjnych statkach do natychmiastowego kupienia .
Niejaki Tomi zaprasza na prezentacje statku w hangarze nr 7 o godzinie 12.00 czasu lokalnego.

/Proszę o opisanie swoich postaci i możliwe nie utrudnianie wstępu /
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Sir_herrbatka »

Rozległ się brzęk tłuczonego szkła.

Właściciel baru był beznadziejnie staroświecki, miły facet ale jednak mógł zainwestować w nietłukące się szklanki. Właśnie przecierał drugą szklankę ze wyrazem twarzy wskazującym na to że z reguły czyści je śliną ale przy klientach mu nie wypada. Był niezwykle wręcz skupiony... na najbliższym stoliku. W głowie zaś rodziły się mu myśli wręcz nieprawdopodobne. Mrukną coś cichego i obelżywego pod nosem po czym ruszył do pijanych jak bele klientów.

Abba... miał dość pracy kelnera. Tak! Miał dość bo... W sumie nie wiedział czemu. Robota wydawała się całkiem niezła; bezpieczna (przy zachowaniu granic rozsądku i szybkim unikom), poznawało się nowych ludzi (choć poznawało to może zbyt wiele powiedziane) i...

To była beznadziejna speluna. Ale na tym zadupiu nie było nic innego do roboty. I dla tego też miał dość pracy kelnera tak samo jak galernik miał dość galery. Wiedział że tak jest. Po prostu czasami lubił udawać że nie wie. Ludzkie do bólu.

-Abba! Rusz dupę i pomóż mi z tymi tutaj!

Oczywiście. Wyrzucanie klientów nie było tym za co mu „płacono”. Oczywiście.

Niski, nierówno ostrzyżony mężczyzna o nie do końca zdrowym spojrzeniu ruszył tak jak mu kazano. Nazywał się Abba ale wolał gdy nazywano go po nazwisku: Ulver. „Abba” brzmiał jakoś beznadziejnie tandetnie.

Co również oczywiste nikt się tym nie przejmował.

Te kilka miesięcy pracy kelnera w spelunie wyrobiło w nim pewną życiową mądrość dla tego gdy za każdym razem musiał delikatnie wypraszać klientów nucił jedynie pod nosem „spójrz co sobie zrobili”. Pomagało.

Zupełnie tak jak teraz.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Mekow »

Beka

Młoda kobieta niemrawo szła przed siebie korytarzem. Była dość wysoka i dość dobrze umięśniona, bardzo zgrabna - szczupła, a przy tym posiadała kobiece kształty. Miała łagodne rysy twarzy, pociągające oczy i niezwykle kuszące usta. W normalnych okolicznościach zapewne wzbudzałaby uwagę mężczyzn, ale jej obecny stan był daleki od normalnego. Wszystko przez to, że kilka dni temu odebrano jej wszystko co miała - jej ukochany statek, który stanowił całe jej życie. Bez niego... nie chciała żyć.
Niebiesko-szare oczy kobiety niewyraźnie obserwowały świat, były opuchnięte i zaczerwienione zdradzając niedawne braki snu, spożycie alkoholu i łzy. Jej sięgające do ramion jasno-blond włosy od paru dni dopraszały się pielęgnacji - nawet zwykłego szamponu.
Ubrana była w odpiętą czarną skórzaną kurtkę, już niezbyt świeżo pachnącą zieloną kamizelkę z lżejszego materiału i dopasowane tym samym kolorem mocne spodnie, które przytrzymywał gruby skórzany pas z kaburą na pistolet laserowy. Na nogach zaś miała czarne skórzane kozaczki z niewielkim obcasem - na szczęście nie dawało się wyczuć, że od paru dni ich nie zdejmowała.
Szła na jakąś aukcję, choć właściwie nie wiedziała po co. Może miała nadzieję dowiedzieć się od sprzedawcy skąd miał owy statek, skoro wszystkie zarekwirowano. Tak, to na pewno ta nutka nadziei na odzyskanie jej statku przywiodła ją tutaj.



Późno, ale jest. Były pewne korekty.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
denis
Marynarz
Marynarz
Posty: 155
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:52
Numer GG: 1728710

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: denis »

Okręt wojenny klasy Nebulon B wyszedł z nadprzestrzeni w okolicach małej planety Chorax .
Człowiek stający na mostku okrętu wpatrywał się w niewielki glob widoczny na głównym ekranie , który tworzył jedną ze ścian starówki .
Wokół krzątali się oficerowie wcielający w czyn rozkazy kapitana .
Statek zbliżał się powoli do planety , okrążając ją szerokim łukiem . Wprost na spotkanie Gwiezdnego Niszczyciela Klasy Victory . Po chwili w towarzystwie myśliwców zmierzał wprost na spotkanie w ogromnym statkiem .

„Przygotujcie prom „ krótka komenda niczym bicz spowodowała ze oficerowie porzucili swoje normalne obowiązki i zajęli się przygotowaniami do startu promu . Każda sekunda przybliżała ich do gniewu dowódcy ... a gniew mógł zakończyć się strasznie . Dlatego po kilkunastu minutach z hangaru Nebulona wyleciał prom który pomknął w stronę planety .


**

Abba

Dzień dobiegał końca . Bar powoli zapełniał się wszelakiego autoramentu istot które pracowały w porcie .
Kilka ostatnich tygodni kiedy planeta podlegało blokadzie .Potężne Imperialne okręty uniemożliwiały opuszczenie planety wszystkim statkom . Zresztą i tak nie miało to znaczenia gdyż w kosmoporcie nie było żadnego – wszystkie zostały skonfiskowane .
Brak zarobku dokerów oznaczał coraz mniejsze zyski dla właściciela baru . Stad jego coraz mocniej pogarszający się humor . Coraz więcej chętnych na kufel czy dwa „na krechę „ , coraz więcej bójek ludzi pozbawionych pracy ... coraz więcej kłopotów . W dodatku imperialny szturmowcy kilka godzin temu „wyprosili „ z prawie połowy portu . Wszyscy szeptali o tym ze na planetę ma przybyć jakiś ważny urzędnik ... inni mówili o mrocznym Jedi . Im więcej niepewności tym więcej obaw .

Abba „ Jedi usłyszał ciche wołanie z zaplecza . „Choć tu na chwile
Mężczyzna rozpoznał głos Christophera ... dzieciak przypałętał się do niego kilka dni po tym jak znalazł się na Choraxie .

-Christopher! Wyłaź z knajpy w tej chwili...

Choć z drugiej strony na zewnątrz pełno szturmowców. W gruncie rzeczy więc...

...albo i nie. Tylko trzymaj się blisko mnie i z dala od reszty.

Podsłuchałem rozmowę strażników „ powiedział nie zwracając uwagi na słowa Abby.
Nie wiem czy to o ciebie chodziło ... ale „ zamilkł na chwilę by wzmocnić efekt „ myślę ze to ciebie szukają „



Beka


Port kosmiczny w którym zmuszona była przebywac od prawie miesiąca był małym obskurnym miejscem , który nawet nie starał się naśladować większych , nowocześniejszych portów na „normalnych „ planetach .
Powód dla którego tu przyleciała zaginał gdzieś miedzy strata statku a kilkoma podwójnymi wódkami z sokiem araratowym . Hotel , dwa bezcłowe sklepy oraz bar , nie licząc kilku prywatnych warsztatów , sklepu z używanymi częściami oraz 9 hangarami nie było tu nic więcej .
Za płotem z siatki szalała rewolucja . Ludzie strzelali do siebie , mordowali się wspinając się mozolnie po władze którą zaraz tracili .
Szła wzdłuż blaszanej ściany hangaru . Niewielkie ogłoszenie najwyraźniej nie zainteresowało zbyt wielu osób , albo tez dawka alkoholu spowodowała ze nie zauważyła przemykających w cieniu istot równie jak ona zainteresowanych zakupem lub tez odzyskaniem statku ... byle się wydostać co Choraxa .
W końcu dotarła do niewielkich drzwi . Nacisnęła ostrożnie klamkę .Były otwarte .
Wewnątrz panował nieprzyjemny półmrok . Niemal natychmiast uderzył ją charakterystyczny zapach silników jonowych oraz inny – napalonych przewodów wysokiego napięcia.

Statek który stał w hangarze nie przypominał jej statku ..
Z drugiej strony , być może należało się pogodzić ze choćby czasową strata jej YT.
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Sir_herrbatka »

Oczywiście Abba zabrał chłopaka na stronę. Takich rzeczy nie mówi się głośno i nie przy gościach którzy kupują dwudziesty drink na krechę. Sprawa zaś była dość... intrygująca.

-Ta, nie wiesz czy o mnie chodziło. Zupełnie nic nie wiesz co?

Ulver wiedział, a przynajmniej się domyślał się że dzieciak powie więcej niż tylko to. Widać było, że bardzo chce. Zgodnie z przepuszczeniami powiedział.

-No nie do końca o Tobie mówili... ale żołnierze wspominali o aresztowaniu wszystkich przyjezdnych...

Sprawa wydawała się więc nawet w jednej setnej części nie tak poważna jak pewnie chciał zasugerować chłopak. Tylko dlaczego mu na tym zależało? Chciał sprawić, by Ulver przedwcześnie posiwiał? Ściszył głos jeszcze bardziej i konspiracyjnie zaczął mówić dalej.

-Podobno przyleciał jakiś bardzo ważny człowiek... Jedi...

-Nie ma już Jedi. Nie wiesz?

To powinien wiedzieć każdy rozsądny młodzieniec. Czyli nie on, chłopak z całą pewnością był sprytny ale nie rozsądny – a to szkodliwe dla zdrowia.

-Może i nie ma... ale ten co ma przylecieć szuka takich co sprzyjają rebeliantom... Jedi.

Im dłużej Abba go słuchał tym bardziej przypuszczał że dzieciak chciał zrobić mu wyjątkowo głupi dowcip. Aczkolwiek ziarno niepokoju zaczęło już kiełkować i było po prostu zbyt późno by to tak po prostu zostawić.

-Na ile to wiarygodne?

-Że szuka ? Wszyscy wiedzą... za rebeliantów są nagrody.

-Wiesz że nie o to chodzi. Nikogo ważnego by nie wysyłano na takie zadupie bez wyraźnego powodu. Pytałem na ile wiarygodne jest to że to Jedi. Pomijając oczywiście to że Jedi już nie ma.

Brzmiało to dziwnie. Ale o to chodziło. Jedi nie ma ale się na nich poluje. W takim razie Jedi przyleciał szukać Jedi.

-Skoro nie ma Jedi to jak mógł przylecieć?

-Jak już mówiłem pomijając to że nie ma. I pamiętaj; jest prawda która zmienia się z biegiem czasu.

-Tak mówili żołnierze... ci co pilnują bramy portu. W zasadzie nie mówili że to Jedi... tylko że poluje na Jedi; których nie ma.

Zdolny dzieciak. Szybko się uczy podstawowych zasad logiki.

-Oczywiście że nie ma. I niech tak dla ciebie zostanie. A teraz muszę wracać do pracy – wybacz.

-Jasne... jak będziesz uciekać to mnie zabierzesz?

Pewna niewielka część Ulvera przeklęła na wszystkie możliwe sposoby małego który ot tak wtrącił to zdanie. Z drugiej strony przynajmniej wiadomo było teraz o co cały czas szła gra a to była miła odmiana. Abba więc się nawet nie skrzywił.

-To zależy jak daleko chcesz?

-No wyrwać się z tej dziury... od razu jak cię zobaczyłem pomyślałem ze możesz mnie stad zabrać... chyba ci się przydałem?

-Nie. Ludzie się nie przydają. Ludzie pomagają. To raz. Dwa że nie wiem czy będę miał możliwość zabrać choćby siebie. Chyba że to też już zdążyłeś zbadać.

Christopher uśmiechną się od ucha do ucha. Od razu było widać że sprawdził.

-Jeden Twilek ma do sprzedania statek... chyba jedyny na planecie... transportowiec... ma 8 miejsc dla pasażerów. Nie będę przeszkadzał.

-To teraz powiedz mi czy uważasz że stać mnie na JEDYNY statek na planecie?

Podrapał się po głowie. Ten drobny szczegół zdaje się umknął jego uwadze.

-Nie?

Ulver przypuszczał że to wszystko bajka a Christopher po prostu stara się popisać tym jaki on domyślny. Ale po prostu musiał sprawdzić. Zapytać. Zbadać. Niepewność inaczej by go zabiła. Ostatecznie zaś przydałyby mu się drobne wakacje od pracy kelnera. W innym wypadku zabiłaby go rutyna. Tak więc powinien zapytać kogoś jak to jest naprawdę. Może kogoś na tej aukcji. W końcu zejdzie się tam drobny tłumek.

-Od razu wiedziałem że bystry z ciebie chłopak. W razie czego zawołam cię. Teraz muszę coś wymyślić.

Dzieciak zniknął. Abba nie zamierzał niszczyć jego nadziei ale miał wrażenie że okaże się że jego plotki są nieco... ubarwione. Mimo to warte zweryfikowania.

***

Ulver przebył długą i ciężką rozmowę o życiu, obowiązku, młodości, zobowiązaniach, twardej konkurencji oraz wojnie cenowej ale szef w końcu dał mu dzień wolnego słowami „Idź w cholerę!”. Nie mógł liczyć na nic lepszego więc się nie sprzeczał. Zresztą w kwestii sprzeczania się Wielki Mistrz oraz Władca Wysoko Energetycznych Napojów był nie do pobicia pewnie nawet dla samego legendarnego Yody a co dopiero dla kelnera. Zresztą nie ma się czemu dziwić. Na Choraxie nigdzie daleko się nie zajdzie, tak daleko jak choćby do najbliższego sklepu, nie sprzeczając się przynajmniej raz.

Pozostała jeszcze tylko ostatnia kwestia.

Abba wiedział jak ukryć odrobinę swoją obecność dla każdego który potrafił wyczuć moc. Jednak był niechętny.

I owa niechęć zwyciężyła.

Spytał w którą stronę do legendarnego hangaru w-którym-jest-statek-na-sprzedaż. Wszyscy wiedzieli.

Tak więc po prostu zwiną się i ruszył. Spokojnym, spacerowym tempem. To w końcu wakacje.

Wakacje. To dobre słowo. Było być może zbyt duszno i zbyt wilgotno ale Abba przyzwyczaił się do klimatu Chorax do którego nie mogło przyzwyczaić się żadne urządzenia elektryczne czy też mechaniczne. Rdza i zwarcia jednak nie dotyczyły ludzi którzy najzwyczajniej w świecie lubią kolor zielony a nie cierpią błota pojawiającego się wszędzie gdzie chodzi zbyt wielu ludzi. Siłą rzeczy Ulver wybrał drogę między brzydkimi blaszanymi, zardzewiałymi, byle jakimi budynkami prosto w stronę ogrodzenia z drutu kolczastego oddzielającego kosmoport od tej lepszej, ładniejszej i czystszej części planety. I bardziej zielonej.

Ulver pocił się z powodu wszechobecnej wilgoci ale nie specjalnie mu to przeszkadzało. Problem stanowiło to że koszula się do niego lepiła a nie długo zacznie pewnie gnić. Dla tego ściągną ją przez głowę i rzucił na ogrodzenie i tak była beznadziejnie poplamiona.

Nie pozostało mu w tedy już nic innego jak tylko ruszyć przed siebie mając płot oraz szaloną rewolucję po prawej stronie.

Ale nawet kiedy świat staną na głowie a co druga osoba na planecie nosiła E-11 znaleźli się tacy którzy próbowali o tym zapomnieć, wychodziło to, o ile Ulver mógł oceniać takie rzeczy, całkiem nieźle.

Kobieta i mężczyzna, para. Wczepili się w ogrodzenie po dwóch stronach, rozmawiali o czymś i wpatrywali się w siebie. Wyglądali uroczo.

Abba dawał im 50% szansy że zobaczą się jeszcze raz. W takich niepewnych czasach przyszło im żyć że zbyt łatwo przychodziło dla rebeliantów otrzymania pocisku z blastera. W zasadzie Abba nie wiedział skąd wie że to rebeliant. Czasami ma takie przeczucia. Nie tylko zresztą on.

Mężczyzna oberwał w plecy, w powietrze uniósł się charakterystyczny zapach ozonu oraz spalonej skóry a po chwili zamiast osoby było tu zwisające bezwładnie ciało. Kobieta jedynie zbladła. Nie krzyczała, nie płakała.

Na miejsce podbiegła grupa szturmowców, szybko sprzątając bałagan jaki narobili. Abba zaś po prostu odszedł bo nic tu po nim. Dopiero gdy przemaszerował połowę drogi stwierdził że może już przestać twardziela. Wściekły, bezsilny i udręczony miał ochotę wrzeszczeć i płakać – nie tak jak ta nieszczęsna dziewczyna. Zamiast tego jednak w ślepej i niemej furii zaczął kopać najbliższy słupek ogrodzenia.

W końcu się zmęczył i ruszył dalej. W głowie nie została już mu żadna myśl.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Mekow »

Beka podeszła do Twileka. Wszystkie statki skonfiskowano, więc musiał on mieć jakieś układy. Była to w tej chwil jedyna szansa na odzyskanie jej własności. Mizerna i właściwie nierealna, ale musiała spróbować.
- Witaj. - powiedziała spokojnie, chcąc zrobić dobre wrażenie. Powinna wzbudzić sympatię niż hałaśliwi Gammorianie - tak przynajmniej sądziła.
- A witam , witam ... - Twilek niemal natychmiast zignorował słowa Gammoreanina... - Pani również zainteresowana statkiem? - uśmiechnął się - Piękna maszyna, nieprawdaż?
Beka spojrzała na statek. Nie nazwała by jej piękną maszyną. Z drugiej jednak strony jej statek też nie wyglądał z wierzchu najlepiej - ważniejsze było wyposażenie.
- Taa. - odpowiedziała bez przekonania.
Spojrzała na niego starając się wzbudzić w nim jakieś uczucia - w jej obecnym stanie najprędzej byłaby to litość.
- Chciałabym się czegoś dowiedzieć... Bo widzisz wszystkie statki skonfiskowano i... skąd go masz? - powiedziała śmiało.
- eeee? jak to skąd? - zdziwił sie twilek... - wczoraj tu przyleciał.
Dziewczyna zdziwiła się słysząc te słowa. Ktoś nim tu przyleciał i statek nie został skonfiskowany. Beka uznała, że warto byłoby porozmawiać z tym kimś.
- A kto jest jego właścicielem ? - spytała uprzejmie.
Twilek uśmiechnął sie ponownie , rozmowa nareszcie szła odpowiednim torem.
- Być może Pani przyszły pracodawca .. - powiedział.
Beka nie wiedziała o co mu chodzi. Szukała sposobu na odzyskanie swojego statku, a nie pracy... chociaż te cele się nie wykluczały. Nachyliła się bliżej rozmówcy opierając się rękoma o blat biurka.
- Możesz mnie z nim skontaktować ?
- Pan Bordulla the Hut nie jest osoba która rozmawia z każdym - rozłożył bezradnie ręce. - Jednak zapewniam, że w chwili gdy zostanie podpisany kontrakt z pewnością będzie skłonny z pnia porozmawiać.
W tym momencie Gammoreanie lekko zniecierpliwieni, tym że Twile przestał na nich zwracać uwagę zawarczeli głośno i potrząsnęli groźnie toporami
- Z nami gadasz albo cię zaraz wypatroszymy. - powiedział jeden z nich.
Beka wyprostowała się i spojrzała na chwilę na awanturników. Po czym znowu zwróciła wzrok ku Twilkowi. Resztka nadziei zniknęła - nie dowie się niczego przydatnego i nie odzyska statku. Hut'owie nie mają wpływów wśród wpływowych władz imperium. Mają własną władzę - pieniężną. Tej jednak nie udzielą i w żaden sposób nie pomogą jej odzyskać statku.
- Dobra... Będziemy w kontakcie. - powiedziała bardzo zrezygnowanym głosem i powoli ruszyła w stronę wyjścia.
- Ej ej ... poczekaj - twilek zerwał sie z krzesła i podbiegł za nią... - chyba możemy sie jakoś dogadać? - zatarł ręce jakby przymierzał sie do podniesienia jakiegoś ciężaru. - Ty nie masz statku, a jak mogę ci go dać. - zapewnił i przekrzywił głowę w oczekiwaniu na reakcje. Tymczasem gemmoreanie wyraźnie zaczynali sie denerwować.
Beka zatrzymała się i odwróciła. Po wysłuchaniu tego co powiedział uśmiechnęła się - niewyraźnie, ale szczerze.
- Jesteś bardzo miły, a praca się przyda. Ale widzisz, ja chcę odzyskać swój statek. A jeśli stąd odlecę mogę go stracić na zawsze. - powiedziała, a na myśl o utracie statku na zawsze jej oczy zalśniły od łez.
Twilek spojrzał na nią uważnie.
- Wszystko da sie załatwić.... oczywiście nie za darmo i nie od razu. Rozumiesz co mam na myśli? - niewielka istotka wyraźnie sie rozluźniła. - Ty zrobisz coś dla mnie, ja będę mógł zrobić coś dla ciebie. - powiedział. Posłał karzełkom karcące spojrzenie, aby się uspokoili.
Beka spojrzała na niego z nadzieją.
- To znaczy, że możesz załatwić zwrot mojego statku? Masz kontakty w imperium? - powiedziała z nieukrywaną nadzieją w głosie.
- Oczywiście. - z pewnością w głosie stwierdził Twilek - Obecny gubernator planety siedzi w kieszeni mojego Pana od wielu lat... Nie wiesz ze Imperium co roku zwiększa dług w stosunku do Huttów...
Gammoreanie najwyraźniej nie chcieli uszkodzić małego człowieczka, gdyż zareagowali jedynie kilka razy waląc toporami o biurko, które rozrąbane na kilka kawałków runęło u ich stóp. Twilek nie zareagował na poczynania barbarzyńców. Albo był tak pewny swojej siły... albo taki głupi. W każdym razie powoli podszedł do szczątków biurka i z jedynej ocalałej szuflady wyciągnął kilka kartek papieru.
- Odzyskanie twojego statku jest kwestią wysłania dosłownie jednej wiadomości... ale... - powiedział wzruszając ramionami a uśmiech nie znikał z jego ust.
Beka była teraz pełna nadziei, dowiedziała się tego czego chciała, a nawet więcej. Miała swój statek w zasięgu ręki. Żałowała trochę, że nie wygląda lepiej, żeby zrobić lepsze wrażenie. Uśmiech zagościł na jej twarzy.
- ... ale? - spytała. Trochę bała się kontynuacji jego wypowiedzi, ale... nie miała wyjścia.
- Zrobię wszystko co będę mogła, aby odzyskać swój statek. - zapewniła.
- Świetnie, ale do tego będziesz potrzebować załogi. Zadanie nie będzie zbyt skomplikowane, ani uciążliwe. Znajdź jeszcze 2-3 osoby, które polecą z Tobą... - powiedział ucieszony twilek i wyciągnął w jej kierunku rękę. Trzymał w niej plik papierów.
- Tu jest kontrakt... wystarczy go podpisać, na czas misji będziesz mogła zabrać te kupę złomu.
- powiedział i wskazał statek za swoimi plecami.
Beka wzięła od niego dokumenty. Ucieszyła się na zawarcie umowy, choć nie wszystko zrozumiała.
- Załogę? Dlaczego? - spytała i szybko zaczęła mówić dalej:
- To znaczy, ja nigdy nie potrzebowałam... - przerwała spoglądając na dokumenty.
- Powinnam to przeczytać. - powiedziała raczej do siebie niż do niego. Zadawała pytania, na które odpowiedź była w nich.
- Pani zadanie nie będzie całkowicie związane z lataniem... latanie oczywiście też, ale nie tylko. A co do papierów proszę sie nie trudzić... w skrócie jest w nich napisane, że za wykonanie zadania otrzyma pani statek... wszystko jasne, proste i czytelne... ale napisane w języku prawników.
Beka pokiwała głową. Miała wrażenie, że może mu zaufać, ale coś nie dawało jej spokoju. Jak umowa mogła przewidywać zwrot jej statku skoro nie wiedzieli, że ona się jej podejmie.
- Ale skąd wiecie który statek jest mój?... no, był. - spytała.
Twilek pokiwał głową z uznaniem i uśmiechnął się.
- Sprytna z pani osoba. To prawdę mówiąc nie ma znaczenia, wszystkie skonfiskowane statki znajdują sie w jednym miejscu, i zapewne jeszcze jakiś czas tam postoją.
Beka odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się. Nie tylko wszystko się zgadzało, ale i nikt nie sprzątnie jej własności jeśli będą jakieś opóźnienia.
- Dobra. To co właściwie mam zrobić? - spytała.
- Jak już znajdę załogę. - dodała po chwili.
- Tu jest numer mojego komunikatora - podał jej plastikową karteczkę - proszę się do mnie zgłosić.
W tym momencie w hangarze dało sie słyszeć otwieranie drzwi i czyjeś kroki. Przyzwyczajone do nikłego światła oczy Beki zobaczyły w drzwiach znanego jej wcześniej barmana z jedynej knajpy w kosmoporcie.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Sir_herrbatka »

Z zewnątrz było słychać tylko jedną rozmowę zagłuszaną przez jakiś potworny hałas. Pochylił głowę do ściany z fałdowanej blachy, nie zapewniającej rozmówcom nawet krztyny prywatności ale akurat w tej sekundzie zapadła cisza. Ulver spojrzał w zachmurzone niebo i zamyśleniu podrapał fragment rdzy pokrywającej hangar.

Znowu zbierało się na deszcz jak dzień w dzień o tej samej porze. To mogło się zrobić dość nużące a stało się jedynie decydującym powodem dla którego warto wejść do środka. Zresztą; stojąc przed progiem niczego się nie osiągnie, prawda.

Abba planował wejść śmiało do środka ale wyszło mu to zaledwie niezdecydowanie. Będzie musiał to przećwiczyć w wolnej chwili. Ważniejsze jednak było to co znalazł w środku.

Hangar był w sumie pusty. Spodziewał się raczej walających się wszędzie narzędzi a tu było zaledwie kilka kabli i coś co kiedyś było chyba biurkiem, obecnie przypominało raczej... biurko porąbane toporem? Ulver nie był pewny. Upewnił się dopiero sekundę później gdy dostrzegł stojących tuż obok smutnych wspomnień o meblu barbarzyńców.

Ulver szybko ocenił ich jako tępaków i tchórzy po czym stracił zainteresowanie. Z całą pewnością nie oni odgrywali tu kluczową rolę - ich rola ograniczała się tylko do psucia mebli i powietrza. Były tu ciekawsze postacie.

Obcy zdawał się być pewnym siebie i zadowolony. Zbyt pewnym siebie i zadowolonym by w oczach Ulvera sprawy mogły nie pójść po jego myśli. Oznaczało to też zaś że apetyczna młoda kobieta nie daleko niego jest widocznie zaskakująco bogata lub... sytuacja tutaj wygląda inaczej niż przypuszczał Abba.

Spodziewał się prawdziwego tłumu a zastał jedynie garstkę. To mogło oznaczać że cała transakcja jest jakaś podejrzana. Oczywiście że była poza prawem ale to normalne. „Podejrzane” oznaczało tyle że interes mógł być nieuczciwy czyli polegający na próbie zrobieniu na szaro partnera w interesie a nie tylko imperium.

Ale statek stał na miejscu i raczej nie wyglądał na atrapę. Ulver mógł nie znać się na statkach ale potrafił rozpoznać czego nie przetnie miecz świetlny. Kadłubów okrętów nie przecinał.

-Więc za wiele poszedł ten statek?

Abba nie spytał nikogo konkretnego, raczej świat jako taki. Nie oczekiwał nawet odpowiedzi. Zwłaszcza że handlarz gdzieś poszedł... handlować. Odpowiedziała mu kobieta.

- Statek poszedł jako... rekwizyt umowy. - stwierdziła i wyszła z nim poza hangar.
- Jeśli chciałeś się stąd wyrwać, to musisz zapisać się do załogi. - dodała.

Ulver zawahał się. Zadał sobie kilka pytań na które nie mógł znaleźć odpowiedzi. Zamyślony wbił spojrzenie w ziemię. Gdy podniósł głowę zapytał tylko o to co wydało mu się najważniejsze.

-Jakiej transakcji?

Kobieta zmarszczyła brwi i zawachała się na chwilkę.
- Ja nie mówiłam nic o żadnej transakcji. - odpowiedziała spokojnym głosem. - Jest coś do zrobienia, ale robota daje możliwość wyrwania się z tej nędznej planety. - dodała.

Transakcja, umowa. Wszystko jedno.
-Załóżmy że znalazłbym chętnego, do kogo miałbym go odesłać? I jak szybko mógłby wyruszyć?

- Do mnie. Nazywam się Beka Ryder. - powiedziała z lekkim uśmiechem. - A wyruszymy jak tylko znajdziemy załogę, czyli ja was dwóch i może ktoś jeszcze, ale niekoniecznie... A na czym ty i ten ktoś się znacie?" - rzekła wyraźnie z czegoś zadowolona.

-Robię niezłe drinki. Co do tego drugiego to bałem się spytać.

Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze.
- Jeśli oprócz drinków przygotowujesz jedzenie to spoko. - powiedziała rozbawiona, ale szybko spoważniała.
- A kim jest ten drugi, że tak się go boisz? - spytała przekrzywiając nieco głowę w lewo.

Abba zastanowił się nad tą kwestią. Postanowił powiedzieć prawdę.

-Bezdomny dzieciak. Obiecałem...

W zasadzie to niczego nie obiecywał. Ale czuł się zobowiązanym a to na jedno wychodzi.

-...że go stąd zabiorę.

Dokończył wolno.

Kobieta roześmiała się głośno - po raz pierwszy od kilku dni. Wyglądało na to, że odpowiada jej towarzystwo Abby.
- Dobra. - powiedziała ciągle się śmiejąc.
- A ile ma lat? Oby nie pięć. - dodała szybko, nadal szczerze uśmiechnięta.

Abba, wzruszył ramionami.
-Zdecydowanie nie pięć. W gruncie rzeczy mentalnie to mały dorosły...

Ulver jakoś nigdy nie pofatygował się spytać ile lat ma Christopher a teraz czuł się trochę głupio.

- Dobra. To możemy się tu spotkać około 20:00... Może przydałby się jeszcze ktoś do walki, ale niekoniecznie. - powiedziała.
- Rozumiem, że piszecie się na to? - spytała chcąc się ostatecznie upewnić.

Abba zastanowił się. Po czym zastanowił się jeszcze raz. Nic więcej go tu nie trzymało. Chorax mu zbrzydł i nieważne jak długo by o tym myślał to sprawy stały wciąż tak samo.

-Piszemy się.

Beka uśmiechnęła się do niego.
- Dobra, to o 20:00 tutaj. Ale powiedz mi jeszcze, jakie nazwiska mam wpisać do załogi? - spytała go.

-Ulver. Odparł beznamiętnie. -Christopher sam powie ci swoje nazwisko.

- Dobra. - odpowiedziała i przytaknęła głową.
- To do zobaczenia o 20:00. - dodała.

-Przyjdziesz do knajpy?

Kobieta zastanowiła się chwilę.
- Tak. Może uda się tam znaleźć kogoś jeszcze do załogi. - odpowiedziała.

Abba ujrzał przed oczami zalane mordy bywalców baru.
-Może. Do zobaczenia.

Machną ręką na pożegnanie i ruszył w stronę baru. Zastanawiał się jak powie dla szefa że rezygnuje z tej fuchy. Cały problem polegał na tym że był on byłym oficerem imperialnym, zwolnionym ze służby dyscyplinarnie. Do tej pory nie mógł tego przeboleć.

Tak. Na pewno chodziło wyłącznie o to.
denis
Marynarz
Marynarz
Posty: 155
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:52
Numer GG: 1728710

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: denis »

Z hangaru gwiezdnego niszczyciela raz po raz odrywały się promy i łagodnym łukiem kierowały w stronę planety . Żołnierze Imperialni stłoczeniu po kilkudziesięciu w każdym promie w milczeniu oczekiwali na lądowanie . Puste płyty lądowisk zapełniły się 8 Imperialnymi promami z których w zwartych grupach wybiegali ze statków .
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi gdy grupy imperialnych żołnierzy prowadzone przez ochotników z Kompnoru ruszyły w stronę hotelu .Dwie wydzielone grupki ruszyły do miasta by aresztować tych którzy nie mieszkali w hotelach

Beka

Deszcz ... Deszcz był jedną z nielicznych rzeczy na Horaxie która była stała i niezmienna .
Oczywiście miejscowi wyróżniają kilkanaście odmian deszczu jednak dla tych którym los nie pozwolił urodzić się na ten zapomnianej przez bogów planecie deszcz zawsze był taki sam . Gdy padał w mgnieniu oka wszystko stawało się wilgotne ... ubranie nieprzyjemnie przylegało do ciała a włosy oklapywały smętnie , bez względu na ilość zastosowanego lakieru .
Taki właśnie był deszcz który zaczął mżyć gdy wyszli z hangaru .
Krótka rozmowa , niczym szybko przybita pieczęć na kontrakcie ...

Kobieta rozglądając się na boki ruszyła wzdłuż hangarów . Wydawało się ze nad czymś się zastanawia .

Abba

Gdy tylko pojawił się w barze barman nie dał mu dojść do słowa .
Szybko wciągnął go na zaplecze i posadził przy stole ...

- Dziś w nocy Imperialni planują przyskrzynić wszystkich nie tutejszych .
Kompnorowcy chodzą po mieście i węszą ...
– mówił szybko , konkretnie i bez żadnych obelg , co było zupełnie nie w jego stylu – szukają jakiegoś Jedi , ludzie mówią ze rebelianta , psia ich mać
Żwawym krokiem podszedł do wiszącej nad zlewem szafki z której wyjął słoik . Odkręcił go i wysypał na dłoń garść plastikowych płytek . Na oko było tego 4-5 stówek Imperialnych kredytów – Słyszałem ze mają na sprzedaż statek , może na transport z planety wystarczy ... wciąż nie dawał mu dojść do głosu Jak się to wszystko skończy to zapraszam na drinka Teraz ruszaj się , pakuj ... coś czuje ze tych których złapią długo nie zobaczymy ... Niemal wypchnął Abbę głębiej na zaplecze gdzie Jedi miał swój pokój .

Beka

Po kilkudziesięciu minutach chodzenia , doszła do wniosku ze najlepszym miejscem by szukać kogokolwiek do pracy będzie ... bar . Ci którzy wałęsali się po okolicy gdy wspominała cos o pracy na statku albo kiwali ze zrozumieniem głowa( co w efekcie świadczyło ze wcale jej nie słuchali ) albo pukali się w czoło na znak tego ze w pełni zrozumieli propozycje Beki . Sapiący deszcz w połączeniu z popołudniowym upałem powodował bardzo nieprzyjemne uczucie lepkości odczuwalne na całym ciele .
Powoli ruszyła w stronę baru , dalsze poszukiwania w ten sposób nie miały sensu . Mimo ze mieszkała tu już kawałek czasu nie znała nikogo z tutejszych a nawet gdyby znała , zapewne żaden z nich nie skusił by się na kosmiczną wyprawę . Szła powoli cały czas czując na swoich plecach czyjś wzrok ...
Zatrzymała się i z ręką w pobliżu pistoletu odwróciła się. Rozejrzała się dookoła uważnie zwracając szczególną uwagę na wszystko co nietypowe.
Jednak jeżeli coś lub ktoś ja śledził nie dał się wypatrzeć. Po chwili rozglądania się musiała stwierdzić ze albo przeczucie ją zmyliło albo ktoś wystraszony jej reakcją zdołał uciec . Nie pozostawało nic tylko dojść do baru , być może tam znajdzie się ktoś kto wesprze ich w misji o której w zasadzie jeszcze nic nie wiedziała ...
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Sir_herrbatka »

Ulver był zaskoczony. Do tej pory ociągał się a cokolwiek robił, robił od niechcenia. Nie wierzył dla Christophera i nie wierzył plotkom.

Los chciał że jedyne co mógł zrobić to tylko złapać swój stary obszarpany i nadpalony plecak który przeżył zdecydowanie zbyt wiele przygód i zacząć wypychać go swoimi klamotami. Szybko, byle szybciej.

Nie było tego wiele i dobrze. Nie ma sensu obciążać się ponad miarę gdy wiadomo że trzeba będzie uciekać.

Abba wyciągną szufladę z komody przy oknie i błyskawicznie obejrzał zawartość. Była w niej manierka pamiętająca jeszcze czasy republiki oraz całkiem niezła, choć prywatnie dla Ulvera zupełnie niepotrzebna lornetka którą kiedyś dostał od szefa a ten z kolei miał ją jeszcze z czasów służby w armii. Znalazł też gogle, zbliżone do używanych na pustyni choć nie pamiętał skąd je ma. Był tam też poważnie zakurzony, nie dotykany od tygodni pistolet oraz ciemnoczerwona kurtka, chyba skórzana ale jakoś nikt nie miał pewności z jakiego zwierzęcia pochodziła owa skóra.

Wrzucił wszystko do plecaka, wsunął szufladę na miejsce po czym odsunął samą komodę. Pochylił się ostrożnie, jak gdyby nad śmiertelnie szybkim i jadowitym zwierzęciem. Przełkną głośno ślinę i podniósł metalowy cylinder z kilkoma przyciskami. Wyglądał niepozornie przez co był podwójnie groźny.

Ulver wiedział że nie powinien robić tego teraz – nie tylko dla tego że nie miał czasu. Mimo wszystko jak zahipnotyzowany włączył miecz świetlny. Ostrze było fioletowe. Szybko wyłączył miecz. Nie lubił się do tego przyznawać ale wciąż się bał. Dla tego miecz przeleżał za komodą tak wiele czasu i dla tego nie powinien był go uruchamiać. Nie rozsądnie byłoby zostawić coś takiego u swojego dobroczyńcy, nie rozsądnie byłoby zostawiać to gdziekolwiek.

Podjąwszy szybko decyzję wrzucił miecz do do plecaka. Później znajdzie dla niego lepszą kryjówkę. Lepszą na pewno niż stara.

Do tej pory sądził że wrzucenie czegokolwiek za komodę zabezpiecza owy przedmiot przed
wzrokiem i dotykiem każdego – poza wyjątkowo pedantycznymi i psychopatycznymi sprzątaczkami. Dziś zaczął podejrzewać że to co brał za taki niezniszczalny pewnik w istocie okazało się dość wątłe skoro nawet szef wiedział że jest – albo przynajmniej był jedi.

A szef do osób lubiących porządek nie należał...

Nie. Szef lubił porządek. Nie lubił tylko sprzątania i dla tego to Abba musiał czyścić stoliki.

Cóż. Stare dzieje.

Plecak był lekki jak piórko, nie było to pocieszające zważywszy na to że znajdował się w nim cały dotychczasowy dobytek Ulvera.

Chwycił go i miał szybkim ruchem zarzucić na ramię ale szelka z którą złapał urwała się od zbyt gwałtownego szarpnięcia. Ulver zareagował wściekłym warknięciem i kopniakiem wymierzonym w łóżko. Ale to był drobiazg. Nić, gruba igła i chwila pracy naprawią to w swoim czasie. Teraz nie było dobry czas.

Złapał plecak, otworzył drzwi. Spojrzał ostatni raz na swój pokój w którym spędził tyle czasu. Prezentował się mizernie; brudne ściany, za małe łóżko, za duża komoda zajmująca za dużo niewielkiej przestrzeni. Mimo to do tej pory nie narzekał i nawet polubił to miejsce ofiarowane mu przez człowieka ułomnego, brzydkiego i wadami. Z drugiej jednak strony Ulver nigdy nie chciał widzieć tych wad. W końcu okazało się że szef jest człowiekiem który być może uratował mu życie nie oczekując niczego w zamian.

Abba miał nadzieję że znajdzie się jeszcze ktoś kto z kolei nie będzie chciał widzieć jego wad i być może okaże się że nie był to taki najgorszy układ.

Cicho zamkną za sobą drzwi w przeszłość i ruszył przed siebie. Zdecydowanym krokiem przemaszerował przez bar i wyszedł. Miał nadzieję że Christopher i Beka pojawią się tu za chwilę. Christopher zawsze był gdzieś w pobliżu a Beka... miejmy nadzieje że woli przyjść kwadrans wcześniej.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Mekow »

Beka

Beka była zmęczona i zdenerwowana, a do tego jeszcze ten deszcz. Nie wiedziała nawet dlaczego tak się poświęca.
Weszła do jakiejś speluny. Nieprzyjemny zapach mocnego i taniego alkoholu natychmiast dotarł do jej nozdrzy. Ale przynajmniej było tu cieplej niż na zewnątrz i nie padało. Rozejrzała się dookoła za ewentualną pomocą w ich tajemniczym zadaniu.
Jakiś włochaty wooki. Podpity i nieogolony zabijaka w kamizelce bez rękawów, a obok niego inny z metalową protezą zamiast ręki. Nic specjalnego.
"Czego ja się spodziewałam?" - zadała sobie pytanie.
Beka postanowiła łyknąć tylko coś na rozgrzewkę i udać się na statek, którym mieli polecieć. Już trudno, jakoś poradzą sobie we trójkę. Zamówiła jednego kielicha i po jego wypiciu ruszyła w dalszą drogę.
Odwiedziła wynajmowany tanio pokoik i zabrała z niego torbę, ze swoimi rzeczami. Nawet nie zdążyła ich rozpakować, bo niby po co.
Z kompletnym bagażem, wróciła na miejsce spotkania. Szybko dotarła do hangaru. Miała jeszcze prawie godzinę do 20:00, więc postanowiła w tym czasie odpocząć i umyć się. Mogłaby wykonać te dwie czynności na raz - gdyby miała wannę.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Sir_herrbatka »

Ulver siedział przyczajony w hangarze i nie robił więcej hałasu niż jego własny oddech. Bardzo o to dbał. Niestety jak się dość szybko okazało Christopher nie dbał o to zupełnie, a nawet, jak odniósł wrażenie sam Ulver, dążył do czegoś wręcz, przeciwnego. Stosując słownictwo typowe dla imperium był to sabotaż.

-Więc skoro nie ma jedi to dlaczego tak uciekasz?

Abba zastanowił się nad tą kwestią głęboko i wnikliwie ale ostatecznie odpowiedział tym co przyszło mu na myśl w pierwszej kolejności: wzniosłym milczeniem. Christophera nie zraziło to w najmniejszym stopniu.

-Więc może inaczej: skoro nie jesteś jedi to dlaczego uciekasz?

Ulver podniósł się wolno z miejsca. Poczuł że musi nagle rozciągnąć nogi i przespacerować się po ogromnym hangarze.

-No wiesz, dla mnie możesz się przyznać...

Christopher puścił do niego oko uśmiechając się przymilnie. Nie spodziewał się reakcji jaka go spotkała.

-Zamknij się do cholery!

Christopher cofną się jak uderzony ale szybko się otrząsł.

-Nie musisz być taki porywczy... wiesz...

Ulver zatrzymał się w miejscu. Obejrzał się na Christophera.

-To tak jak gdyby powiedzieć tobie że nie musisz być taki sprytny.

Nagle zrobiło się cicho.

-Nie będę na ciebie więcej krzyczeć. Przepraszam.

Ulver wrócił z powrotem na swoje miejsce i znowu usiadł. Było jak dawniej. Christopher uspokojony odprężył się wyraźnie.

-Nie ma problemu...

Ulver spojrzał na niego kątem oka i nie pozwolił mu dokończyć.

-Wstyd mi... i jestem ciekaw kiedy zjawi się tu Beka.

Drzwi do hangaru otworzyły się i do środka weszła nieco przemoczona Beka. Już od wejścia odetchnęła z ulgą. Wreszcie nie pada, wreszcie dach nad głową. Zobaczywszy towarzyszy podeszła do nich. Po drodze rzuciła dużą skórzaną torbę na podłogę.

-Cześć.-przywitała się.

Ulver nie miał ochoty tracić czas na zbędne szczegóły.

-Cześć. To jest Christopher – przemiły chłopak. To kiedy startujemy?

Nie zadawał zbędnych pytań takich jak: „czy znalazłaś kogoś więcej do załogi?”. Z góry znał odpowiedź.

Beka przywitała chłopca skinieniem głowy.
- Startujemy jak pracodawca się zjawi i powie co dokładnie mamy zrobić. - odpowiedziała na pytanie.
- Zaraz się z nim skontaktuje. - dodała szybko i zaczęła wyciągać otrzymany od niego przedmiot.
- Muszę się umyć. powiedziała i rozejrzała się dookoła za... czymś. Nie była pewna czy może znaleźć cokolwiek służącego w tym celu w hangarze.
denis
Marynarz
Marynarz
Posty: 155
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:52
Numer GG: 1728710

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: denis »

Beka

Atmosfera w kosmoporcie robiła się coraz bardziej gęsta .
Beka czuła to przez skórę mimowolnie starając się przemykać miedzy obdrapanymi , zardzewiałymi magazynami .
Wszyscy szeptali do siebie starając się by nikt nie pożądany nie słyszał ich słów .
Ilość żołnierzy Imperium i szturmowców był wyraźnie większy ...
Gdy zbliżała się do hotelu w którym wynajmowała pokój , w którym miała wszystkie osobiste rzeczy zobaczyła jak wokół niego zgromadziło się ponad pół setki żołnierzy i kilkunastu szturmowców ...
Cos jej podpowiadało ze to nie kurtuazyjna wizyta ... chwile potem z hotelu wyprowadzono kilkunastu mieszkańców hotelu . Raczej nie jako gości ...
Podjechały dwa więzienne repulsory i załadowano . Po kilku minutach przed hotelem stało tylko sześciu żołnierzy . Czy byli to wszyscy którzy czekali na spóźnionych ?
Z jednej strony kusiła możliwość zabrania bagaży .. lae rozsądek podpowiadał ze może to być bardzo niebezpieczne .

****

Milczenie trwało kilka długich minut . Twilek nie odpowiadał ewentualnie urządzenie nie było specjlanie najwyższej jakości .
Druga dobrą wiadomoscią było to ze nikt na szczęście nie szukał ich w hangarze ...
Nagle oczekiwanie na połaczenie przerwane zostało cichym „Psss”
„Chcecie piwa ? „ Christopher uśmiechnął się pojednawczo do Ulwera „ zimne , z krzyczeniem to się nie przejmuj , lepiej jak krzyczą niż jak biją „

Reakcja Jedi jakakolwiek miał być została urzedzona przez pojawienie się w hangarze trzech Gammorean oraz Twileka . Ukryci za resztkami skrzyń nie zostali zauważeni przez przybyszów .
Twilek dźwigał pod pacha skórzaną teczkę , Gammoreanie zaś stali w wejściu tępo wpatrując się w ciemne wnętrze pomieszczenia ...
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Sir_herrbatka »

Na Chorax nigdy nie padał śnieg. Jedynie deszcz, za to w ilościach wręcz zatrważających. Ulver dotkną swoich mokrych od kolejnej burzy włosów. Jeśli dobrze pójdzie to może przez pewien czas nie będzie musiał pamiętać o tym że pogoda potrafi zmienić się więcej niż po prostu gwałtownie. Przynajmniej przez pewien czas. Zresztą – cała planeta – tak obrzydliwie mokra, działała mu na nerwy. Nigdy nie przywykł do nadmiaru deszczu, czy też, po prostu wody, rdzy... głównie wody. Pamiętał miejsca gdzie było jej dużo, dużo mniej. Czasami nawet za mało.

Dziwne że mieli tam tyle drewna. W sumie nigdy nie doszedł do tego dlaczego, teraz sądził że drewno było po prostu walutą którą kupcy przybywający na planetę tak ochoczo stosowali gdy przychodziło do handlu. Ulver wciąż pamiętał że drewniana podłoga była zdecydowanie lepsza w dotyku niż ta tutaj w hangarze. W domach chodziło się boso właśnie po to by móc dotykać drewna stopami. Tutaj byłoby to ryzykowane. Czasami rozmaite jadowite paskudztwa potrafiły zrobić niespodziankę nawet w takim hangarze jak ten. A później były z tej racji same kłopoty.

Na pustyni oczywiście też to się zdarzało, jednak dużo rzadziej.

Ulver podniósł się sprężyście otrzepując dłonie o ubranie.

-Christopher; dobra załoga nie żłopie piwa.

Oczywiście z tego stwierdzenia wynikało że w całej galaktyce nie było ani jednej dobrej załogi. Ulver chciał zażartować ale chyba mu nie wyszło bo nikt się nawet nie uśmiechną.

Z pewnością nie wyglądali na dobrą załogę. Nie tylko z racji na piwo. Wystarczyło spojrzeć; jakiś dzieciak oraz barman. Ulver przekonał się już że z racji na swoją profesję jest w kosmporcie rozpoznawalny daleko bardziej niż miałby ochotę. W takich chwilach było to... kompromitujące.

Podawanie drinków ma tylko trochę wspólnego z podróżami kosmicznymi. Tak więc postanowił uważnie słuchać i nie wyskakiwać bez powodu z głupimi uwagami.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Mekow »

Beka

Beka była bardzo zmęczona i miała wszystkiego dość. Sama nie wiedziała co ją podkusiło szukać kogoś do współpracy. Jedyne co z tego wynikało, to fakt iż porządnie zmokła, ale nie był to taki prysznic jaki chciała. Teraz najchętniej łyknęła by kielicha... albo dwa, i poszła spać.
Usiadła na jakimś starym fotelu, wyrwanym z jakiegoś pojazdu i wypróbowała jego oparcie. Akurat wtedy ktoś wspomniał o piwie.
- Ja chcę. - odpowiedziała troszeczkę ożywiona wizją napicia się alkoholu.
- Christopher, dobra załoga nie żłopie piwa. - w tym samym momencie powiedział Ulver.
Beka uśmiechnęła się. Uzyskana sprzeczność była bardzo zabawna. Ona nie miała ani siły, ani chęci aby się pośmiać, ale poprawiło to jej nastrój.
Nie wstając z miejsca wyciągnęła rękę, a Christopher podał jej puszkę napoju. Otworzyła ją i upiła kilka łyków. Od razu poczuła się lepiej - tego jej było trzeba... tego i odrobiny snu.

Wtedy w hangarze zjawił się Twilek w towarzystwie Gammorean.
- Witaj. To moja załoga. - powiedziała nie wstając z miejsca i wskazała ręką na pozostałych zgromadzonych.
Nadszedł czas, aby dowiedzieli się, co właściwie mają zrobić. Głos należał do Twileka.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
denis
Marynarz
Marynarz
Posty: 155
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:52
Numer GG: 1728710

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: denis »

Twilek pławił się przez krótka chwile w całkowitej uwadze trójki ludzi .
Przerwał nie trwała na tyle długo by ludzie zdążyli się znudzić niemniej jednak (przynajmniej wg Twileka ) pokazała kto tu jest najważniejszy.

W tym czasie jeden z Gammorian zaczął dłubać sobie w brudnych zębach długim , ząbkowanym nożem ..
Jednak nie oni ( jak sadził Twilek ) byli tu najważniejsi .
Niewielki ludzik odchrząknął „Otóż „ najwidoczniej pauzy były ulubioną częścią jego wypowiedzi „ Potrzebuje kogoś kto coś dla mnie przewiezie „ lekko się uśmiechnął pokazując perłowe ząbki .
„Ale zacznę od początku , nazywam się Fej D’aw a mój Pan ...Naw’nam the Hut . I jak zapewne się domyślacie jest Huttem . Wasze zadanie będzie proste na tyle ze powinniście sobie poradzić . Chodzi mianowicie o to żebyście polecieli na jedna z Huttyjskich planet i w razie potrzeby zabrali mojego Pana stamtąd ... Naw'nam udał się tam na spotkanie ze swoim wspólnikiem . niejakim Lordem Ganis the Huttem . . Oczywiście mój Pan dysponuje o wiele bardziej luksusowymi statkami jednak wasza misja będzie miała charakter ewentualnie ratunkowy „ Wyciągnął z teczki plik papierów , oraz dwie plastikowe karty identyfikacyjne i podał je Bece .
„Oficjalnie dostarczycie na Nar'shade ładunek wody ...” wzruszył ramionami ... „nie znalazłem nic tańszego po powrocie porozmawiamy o Pani wynagrodzeniu „ mrugnął do niej okiem i powoli ruszył w stronę wyjścia „ W razie jakiś problemów będziemy w kontakcie „ rzucił na odchodnym . „ Gdy już dotrzesz na Nar’Shade daj znać
Sir_herrbatka
Mat
Mat
Posty: 518
Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 12:51

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Sir_herrbatka »

Ulver wzruszył ramionami. Przekręcił się na podłodze krzyżując nogi. Zamyślonym spojrzeniem obejrzał Twileka. Był żywo zainteresowany choć prawie tego nie okazywał. Co bardziej jednak istotne nie obchodziło go to co mówi Twilek ale jak to robi.

Wydawał się taki dumny, pewny siebie, wywyższony. Traktował resztę jako scenę dla przedstawienia w którym odgrywał główną rolę. Świadomie czy też nie zredukował wszystkich do roli rekwizytów i sprawiało mu to przyjemność. Chętnie zatrzymałby tu swój objazdowy teatrzyk dłużej, ale niestety, wbrew pozorom, ma tu jakiś konkretny cel.

Ulver kątem oka spojrzał na Christophera. Serce drgnęło mu niespokojnie; dzieciak był oczarowany. Tak, pewnie tylko o tym marzył. Można to było poczuć przez skórę; fascynacje, podekscytowanie – gdyby tylko wszystkiego nie zagłuszał wewnętrzny niepokój.

Tak, Ulver był zaniepokojony. Powoli docierało do niego całe napięcie, całe zamieszanie jakie wywołało imperium, a teraz jeszcze te kilka słów Twileka którego nawet nie znał z imienia. Miał wrażenie że ktoś bardzo powoli stara się zmiażdżyć jego klatkę piersiową.

Powolutku wyprostował plecy wciągając bezgłośnie powietrze do płuc. Jeszcze raz – na bezdechu, otaksował okolicę. Był skupiony niczym wiązka z turbolasera, szukał czegoś, czegokolwiek co mogłoby stanowić zagrożenie. Był w stanie policzyć pchły na ciałach Gammorian.

Choć tylko teoretycznie. W praktyce pewnie straciłby rachubę.

Gdy tylko przeszło mu to przez myśl, roześmiał się głośno. Po chwili zorientował się w całej sytuacji... towarzyskiej. Pozostało mu tylko nieco zbyt głośno odchrząknąć.

-Przepraszam.

Christopher rzucił mu spojrzenie. Lustrzane, identyczne do tego jakie rzucił mu Ulver nie tak dawno temu.

A przynajmniej sam Abba tak myślał: zdawało się być tak samo zaniepokojone jak on sam.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [SW D6 ] Za garść imperialnych kredytów [Denis]

Post autor: Mekow »

Beka

Beka była już zmęczona i nie chciało jej się specjalnie myśleć. Coś jej się zdawało, że ten Huttyjski Lord, o którym wspomina Twilek, to jakaś większa szycha. Ale nie rozmyślała o tym, bo mieli się zjawić po tego drugiego - znacznie mniejszą rybę w przestępczym wszechświecie.
Beka przejrzała otrzymane dokumenty. Akt własności statku, licencja kupiecka na handel i współrzędne Księżyca Przemytników, na który mają niby dostarczyć wodę.
Nar Shaddaa... zwany także Księżycem Przemytników. Księżyc planety Nal Hutta, port przeładunkowy i najbardziej znany w galaktyce ośrodek bezprawia. To właśnie tam mieli się udać. Beka nie była zachwycona, ale była zbyt zmęczona, aby o tym rozmyślać.
- Czyli mamy tam polecieć i odezwać się po dalsze instrukcje. A co jeśli komunikacja nawali? Gdzie mamy wtedy szukać Naw’nam the Hut'a ? - spytała.
Po uzyskaniu odpowiedzi była gotowa iść spać... Wystartować, ustawić kurs i iść spać.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Zablokowany