[Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Keyhell
Mat
Mat
Posty: 560
Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
Numer GG: 9916608
Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"

[Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Keyhell »

Karczma „Kufel i Miecz”, nie różniła się niczym szczególnym od innych. Jak w każdej karczmie, upijali się tu śpiewający bardowie i raz na jakiś czas wybuchała bójka, wyraźnie denerwując starego barmana. Na ścianach wisiały od niepamiętnych czasów sprośne obrazy i głowy zwierząt, często przecięte na pół nieudolnym ruchem topora.
Wielki dzik wiszący pod sufitem już dawno stracił życie i dzień po dniu, doprowadzał bywalców do potwornych bólów głowy i nosa. Jednak w tą noc nawet odór spoconego demona nie dałby rady się przebić przez wyraźnie kłębiącą chmurę podniecenia i emocji, które rozsiewały…..
Dwie osoby.
Spośród tysięcy łowców nagród, wojowników i szaleńców, na razie tylko jeden jegomość odważył się przybyć. Podstarzały centaur, stał obok jednego ze stolików, trzymając kurczowo jakiś wielki patyk, najpewniej będący kosturem. Jego zielona broda i włosy, wylewały się, na gołą pierś niczym górski strumień. Ostre rysy podkreślały czarne jak noc oczy i uwydatniały kilka blizn.
Obok niego przy stoliku, siedział wsparty o łokieć człowiek, wyglądający na jednego z tych parszywych polityków. Tylko zdecydowany wzrok i liczne szramy na ciele awansowały go w oczach przechodniów na weterana wojen z demonami. Jego brązowe oczy błądziły po mapie, a sam Irtin Dortag, mamrotał coś pod nosem w zawrotnym tempie. Poza nim i centaurem, w tawernie była tylko grupka trzech, zbyt głośnych goblinów grających w kościany poker i barman, kręcący swój brązowy wąsik.


Juliana Burne

Do karczmy dotarłaś jako pierwsza. Wiatr raz za razem wiał, grzmocąc ci na twarz kosmyki włosów i skutecznie podciągając do góry suknię, tworząc w pewnych miejscach darmowy nawiew. Sięgnęłaś do klamki i pchnęłaś ją powoli. W twoją stronę, powędrowało spojrzenie wszystkich poza Irtinem, który swoje młodzieńcze życie zostawił daleko w tyle i teraz nie odrywał się od mapy. Gobliny nie doceniające ludzkiego piękna, splunęły przed siebie i wróciły do swoich spraw. Centaur natomiast ukłonił się nisko i zaprosił cię do stołu. Przez ten cały czas barman nie spuścił z ciebie oka. Rzadko miewał w swojej obleśnej spelunie, takie piękne kobiety. Czasami bywały tu żony kupców, jednak te nie miewały takiej figury, oraz prostytutki, ale bliższym określeniem byłoby „obleśne ulicznice”.


Samanta Bloodmoon

Gdy ujrzałaś karczmę, lekki uśmiech przeleciał po twej twarzy. Może znajdzie się tam jakiś naiwniak i potencjalna ofiara. Jednak gdy otworzyłaś drzwi, skrzywiłaś się ze zdziwieniem i niesmakiem. Brudno, brzydko, gorąco i na dodatek cuchnie! Centaur kolejny raz tego wieczoru, nisko się ukłonił, barman prawie się przewrócił, podczas gdy tym razem gobliny nawet nie podniosły swych łysych głów.


Ivan Kaspersky

Wiatr zadął w twój kapelusz, strącając go z głowy. Złapałeś go w ostatniej chwili i postanowiłeś przytrzymywać go ręką. Wiało jak w Rusji. Jeszcze tylko trochę mrozu, i byłoby jak w domu. Przystanąłeś przed tawerną, myśląc ile drzew ścięto, żeby kilku pijaków co wieczór miało gdzie pić. Wszedłeś do środka i miło zaskoczył cię widok centaura. Ten podszedł do ciebie i uścisnął ci rękę.
- Witaj. Usiądź z nami. – rzekł krótko, ale sympatycznie.
Barman spojrzał na ciebie jak na każdego innego gościa i wrócił do polerowania blatu.


Marid al’Shrahar

Z daleka ujrzałeś tawernę. Zacząłeś przemykać w cieniach coraz bliżej i bliżej. Przez okno zobaczyłeś co i jak. Nigdy nie wiadomo jak daleko szukają cię strażnicy karawan i miast.
Było czysto.
Podszedłeś do drzwi i w miarę spokojnie, lecz powoli, pchnąłeś je. Zaskrzypiały przeraźliwie skupiając wzrok całej tawerny na czarnym punkcie w drzwiach, jakim była twoja głowa. Po chwili barman wrócił do polerowania blatu ( ileż można! ) a gobliny do kości. Centaur uśmiechnął się pokojowo i przyjaźnie.


Hilja Mustasilma

Wiatr trochę ci przeszkadzał, w marszu. Czułaś, że identyczny przydałby się tylko, przy włamaniu. Nawet krzyczącego trolla, byłoby trudno usłyszeć gdyby stał dwa metry dalej. Karczma zaczynała się już pojawiać w oddali, jako plama czerni głębszej niż niebo. Gdy dotarłaś na miejsce otworzyłaś drzwi. Zaskrzypiały przeraźliwie, jak już jedna osoba miała się okazję przekonać. Barman już prawie zemdlał z natłoku dziwnych gości. Jeszcze tylko brakuje jakiegoś barda alkoholika… Centaur ukłonił ci się nisko. A gobliny już któryś raz tego wieczoru, splunęły przed siebie.


Orfeusz

Zaplanowałeś wszystko. Postanowiłeś się stylowo spóźnić, może uda ci się złowić jakąś niewiastę na przyszłą noc. Twoja szkapa, jakoś dziwnie pokiwała głową i poczułeś, jakby czytała ci w myślach. Skarciłeś się za tą głupotę
Przecież konie nie mówią. Ani nie rozumieją, kiedy się do nich mówi…”
Podszedłeś do drzwi i pchnąłeś je powoli. Barman rzucił tylko okiem na lutnię. W jednej chwili – z wyglądu - postarzał się o kilkanaście lat i wyszedł na zaplecze. Gobliny skupiły się na tobie. Liczą na jakiś dobry kawałek na lutni. Centaur nie zdążył się z tobą przywitać…
Błyskawicznie twój wzrok padł na kobiecą część obecnych… a dokładnie na sześć, uroczych bliźniaczków, nieźle się prezentujących w tym świetle.


Piszemy w dowolnej osobie. Najlepiej w trzeciej. Czas przeszły.
Ostatnio zmieniony sobota, 1 marca 2008, 12:14 przez Keyhell, łącznie zmieniany 2 razy.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Perzyn »

Hilja Mustasilmä

Zaklęła szpetnie pod nosem kierując się w stronę majaczącego na skraju wzroku budynku. Drogi, podróżny płaszcz utkany rzekomo z najprzedniejszej wełny miał chronić przed chłodem, wiatrem i deszczem. Okazało się, że ciepło trzymał chyba tylko na środku pustyni a wiatr szalał po nim jak po równinach Splugawionych Ziem. Jeśli pewien kupiec będzie miał nieszczęście spotkać jeszcze kiedyś pewną kobietę to przekona się, że jego towary chronią przed ostrzem równie skutecznie jak przed złą pogodą.

Pogrążona w tych przyziemnych rozważaniach kobieta dotarła wreszcie do drzwi karczmy „Kufel i Miecz”. Parsknęła pogardliwie zestawiając nazwę z robiącym przykre wrażenie budynkiem. Otworzyła drzwi i skrzywiła się słysząc skrzypienie. W jej zawodzie dobrze naoliwione zawiasy to błogosławieństwo, a fakt, że nie po to tu przyszła nie umniejszał faktu, iż takie zaniedbanie było w jej oczach karygodne. Zrzuciła kaptur na plecy i otaksowała wzrokiem zgromadzone towarzystwo. Centaur, któremu zresztą skinęła głową w odpowiedzi, do tego te obleśne karzełki, kombatant, dwie dziwki i dwójka podejrzanych facetów. Mogło być gorzej. Splunęła i odezwała się do barmana.
- Duje jakby się, kto powiesił. Dajże antałek gorzałki na rozgrzewkę.
Mężczyzna dziwnie na nią spojrzał, jego spojrzenie zatrzymało się na pokrytej bliznami twarzy.
- No ruszże się durniu. – Nieprzyjemny grymas jaki przy tych słowach wykrzywił twarz złodziejki nadał jej w połączeniu ze szramami iście demonicznego wyglądu. Poskutkowało to szybkim pojawieniem się antałka na ladzie. Kilka oberżniętych na skrajach monet przeszło do rąk barmana, który nawet nie odważył się zaoponować.

Hilja akurat siadała do stolika, gdy drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł jakiś obszarpaniec z lutnią. Widziała jego oczy, znała to spojrzenie jeszcze z dawnych czasów. Uśmiechnęła się złośliwie a mozaika blizn na jej twarzy po raz kolejny utworzyła nowy wzór, równie niepokojący, co poprzednie. Napełniła swój kubek i pociągnęła długi łyk.
- Uaah, mocna psia jucha. Rzeczywiście pędzona przez samego właściciela gorzałka paliła w gardło i rozgrzewała od środka.







PS. W pewnym momencie Gnomy zmieniły ci się w Gobliny a kości w karty. Popraw to tak dla porządku, ok?
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Samanta »

Samanta Bloodmoon

Do karczmy weszła wysoka wampirzyca. Rozejrzała się dokoła mrucząc cos pod nosem. Z chwilą wkraczając do tawerny miała na sobie długi jedwabny płaszcz, który zakrywał jej cale oblicze. Na głowie nasunięty duży jedwabny kaptur, który zasłaniał jej twarz. Zrobiła krok do przodu a obcas od jej długiego, czarnego buta przed kolano wydal donośne stukniecie. Z płaszcza otrzepała pył, który uzbierał się w czasie długiej podróży. Podchodząc do dużego drewnianego wieszaka gdzie były powieszone wszystkie płaszcze zdjęła ona swój okazując swoje pełne oblicze. Kobieta miała długie, czarne włosy sięgające po pas, duże zielone oczy oraz wyzywające czerwone usta, które wykrzywione były w ironiczny uśmiech. Ubrana była w czarny gorset opięty na jej kształtnych piersiach oraz czarną, skórzaną, opiętą spódnicę sięgająca z sześć centymetrów przez kolano a całego widoku dopełniały te wysoko wiązane czarne buty na wysokim obcasie. Większość męskiej widowni spojrzało w jej stronę ze specyficznym spojrzeniem i uśmiechem na twarzy. Przyglądali się jej dokładnie obserwując każdy ruch wampirzycy. Samanta postanowiła się w końcu czegoś napić, lecz jej drogę zagrodził jej centaur, który ukłonił się szlachetnie. * Co do cholery?! pomyślała mijając go z dziwnym wyrazem twarzy. Wampirzyca usiadła przy ladzie mówiąc donośnym, lecz jednak kokietującym głosem.

-Karczmarzu! Podaj mi jakąś dużą butelkę dobrego rumu

Akcentując słowo dużą kobieta uśmiechnęła się pokazując swoje ostre, białe jak śnieg kły. Karczmarz szybko reagując na przekonujące kły poszedł na zaplecze po jej ulubiony trunek. Czekając na rum kobieta podparła się jednym lokiem o ladę a drugą dłonią zaczęła nerwowo stukać palcami o drewniany blat. Jej paznokcie, długie jak na wampira przystało, ale i zadbane uderzając o drewno wydawały rytmiczne stukanie. W końcu po paru minutach barman wrócił z jej alkoholem. Podał jej butelkę a ta chwyciła ją kurczowo. Za podziękowanie znowu się uśmiechnęła i przesłała pocałunek w jego stronę. Wiedziała ze nie będzie to jej ostatni trunek tego wieczoru. Lubiła ona dobry alkohol a i głowę miała mocną na takie trunki. Wstała ona z lady i wraz ze swoim ulubionym rumem poszła seksowym krokiem i usiadła przy jednym z wielu wolnych stolików. Wygodnie rozsiadła się na krześle a jej długie nogi założyła na stół. Siedząc tak jej włosy prawie dotykały podłogi. Nagle popatrzyła się na mężczyznę siedzącego obok niej, który patrzył się w jej krągłe piersi. Kobieta popatrzyła w jej stronę i pościła do niego oko zaczynając swoją wampirzą grę. Jednak ciągle miała przeczucie ze ktoś na nią patrzy, lecz nie mogła się zorientować kto. Jej wzrok powędrował na centaura i mężczyznę, który siedział obok niego. * Ciekawe co to za przystojniak… pomyślała popijając łyk mocnego rumu.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Alucard »

Źle... zła pogoda...
Bard wykrzywił twarz w geście pogardy mającym wyrażać "Co mi tam zła pogoda. Jestem ponad tym", ale te patetyczne myśli przerwało mu kichnięcie.
-Siedź Nelly na miejscu-Koń kiwnął głową. Grajek spojrzał na szkapę i pokręcił głową. Wyciągnął zza pazuchy małą buteleczkę i opróżnił ją chaustem. Dopiero kończąc wypowiedział słynne słowa
-Huła, już nie pije... koń kiwający głową już jest dziwny, ale kiwający na moje słowa? Nawet ludzie tak nie robią-Coś powiedziało bardowi, że to pewnie dlatego, iż gada same głupoty, ale nie miał czasu dłużej nad tym kontemplować. Sprawdził mieszek.

Puściutki...
Więc czas na taktykę numer siedem-ostre wejście
No i na uśmiech numer 4- pewniaczek
Ściągnął lutnię z pleców i kopniakiem otworzył drzwi. Gdy te z hukiem sie rozwarły,wpadł do środka i melodyjnym acz mocnym zaintonował

To JAAAAAAA
Pewnie mnie znasz!
miedziaki masz!
to już jest czas!
by wspomóc nas!
Eolskie plemie
schodzi na ziemie!
Lecz aby żyć
Piwo trza pić!
Więęęęęęęęc...


Tu skończył odrzucając lutnię i wyciągając dłonie w geście prośby. Gobliny go olały, reszta dziwaków wewnątrz patrzyła jak na niedorozwiniętego. Tylko karczmarz okazał się człowiekiem. Powiedział
-Stul pan ryło, bo jak panu przypierdolą, to ja pana zbierać nie będę. Masz pan browar jeno uspokój testosteron...-Oczywiście splunął.
-Dzięki Ci dobry człowieku, mecenasie sztuki, panie i...
-Dobra dobra,siadaj pan...-No i oczywiście splunał.

Bard bez słowa, mierząc barbarzyńcę wzrokiem pełnym pogardy wział się za sączenie. Nie za długo. Otóz ujrzał skarb... a raczej dwa skarby między smukłymi ramionami. Piękny dekolcik, ostre oczka, i te czerwone usteczka z białymi kłami. Przysunął się natychmiast, chwycił lutnię i patrząc na cudo wzrokiem numer 6 ("O rany słonko, ale jestes piekna") zaczął przygrywać smutna melodię. Po chwili dodał do tego pełen bólu i żałości wokal.

Tej mocy ciemnej
tam, gdzie polana
miałem twe ciało
pieścić do rana
Na łona twego
Manowce wchodzę
Po górach piersi
dłońmi błądze

A ty sie prężysz
niczym wąż dziki
przed pieszczotami
robisz uniki
I już sie pytam
Co źle zrobiłem
czy "nie dość" czuły
czy "aż za" byłem

A ta z pogardą
zmrużyła oczy
juz sie ubiera
juz przed sie kroczy
jeszcze rozkosznie
ciało wypręża
"lubie Cię, aleś
kiepski na męża..."


-Tę piosnke, lekką, acz jakże smutna napisałem lata temu. I taka smutna prawda, że bard chyba najbardziej samotną istotą jest na świecie.Każda kobieta wymaga ślubu i bardzo często nici z... nici z utrzymywania dalszej znajomości. Nawet nie wiesz, jak to boli-Otarł niewidzialną łzę
-Mam nadzieję, że taka piękna kobieta nie zmarnuje sie przy garach, będąc żona jakiegoś durnia. Takiego ognia w tym ciele nie można zmarnować! Szkoda tego dla jednego męż... szkoda tego dla jakiegos durnia nie znającego się na urokach płci przeciwnej...-Mrugnął do niej wesoło.

Normalnie dostawał po pysku. Szkapa patrzyła z zewnątrz przez okienko, rżąc z właściciela. Miły on, ale faktycznie, nigdy sie nie nauczy niczego...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Hose15 »

Ivan Kaspersky
Mężczyzna brnął przez zawieję, nie wiedząc nawet, gdzie się znajduje. Odkąd dostał informację, że w tych okolicach może spotkać kogoś kto wie, gdzie jest Miecz, nie dowiadywał się niczego więcej.
"Ah...Cholerny wiatr. K***a!! Mój kapelusz! Oh! Na szczęście go złapałem! Dziwna panuje tutaj pogoda. Prawie jak w Rusji. Ciekawe jak teraz tam jest..."
Opatulił się szczelniej swoją skórzaną kurtką i szedł dalej. W końcu ujrzał tawernę "Kufel i Miecz".
"Hoho. Nareszcie jakaś porządna knajpa. W końcu napiję się czegoś rozgrzewającego..."
Przed drzwiami do pubu zdjął kapelusz. Gęste włosy unosiły się z wiatrem. Otworzył drzwi i...Pierwsze co poczuł to cholerny smród. Zatkał sobie nos palcem i obserwował dalej.
Nagle cenataur powitał go. Kaspersky był tym mocno zszokowany.
- Nie wiem czy mogę Ci zaufać, centaurze. Normalnie nie rozmawiam z nieznajomymi, ale... - nie zdołał dokończyć, bo mężczyzna stał teraz przy ladzie.
Gobliny zmierzyły Ivana niechętnym wzrokiem spluwając przed siebie.
- Jeszcze te zielone, parszywe stworzenia. Ostatnio wszędzie ich pełno. Rozmnażają się jak króliki - mruknął sam do siebie.
Popatrzył na barmana. "Co mi tam...Może nie bez powodu ten centaur chciał bym z nim usiadł?" - ta myśl pojawiła się w jego głowie, gdy ujrzał jedną kobietę stojącą przy jego boku. Druga, bardzo seksowna obserwowała centaura i jego towarzysza.
Ivan podszedł niepewnie, z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Dobrze. Przysiądę się do Ciebie. Mam nadzieję, że masz dla mnie coś ważnego do przekazania... - uśmiechnął się jeszcze bardziej. - Barman! Piwo poproszę!
Czerwona Orientalna Prawica
Bielik
Mat
Mat
Posty: 594
Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 20:34
Numer GG: 5800256
Lokalizacja: GOP

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Bielik »

Marid al’Shrahar

-"Ja pier**le i na cało było to całe skradanie??!! Słyszeli Cię pewnie wszyscy w promieniu paru dobrych mil. Już raz dałeś się złapać przez tą swoją cholerną pewność siebie. Tym razem Ci się poszczęściło, ale drugiej okazji raczej nie dostaniesz..."
-Zamknij się!! Jakie szczęście do jasnej cholery!! Przy odrobinie szczęścia pożyję najbliższy tydzień... Ładować się prosto w paszczę demonów...
- tak wyglądały jego myśli w momencie, gdy wszyscy na niego spojrzeli, uśmiechnął się niezręcznie-Niech wiedzą jak najmniej o moim prawdziwym charakterze- po czym usiadł przy stole, który był najbliżej okien. -Jeśli będzie trzeba spierniczać będę miał ułatwione wyjście- wygodnie się rozsiadł i zawołał do karczmarza-Zarzuć tu no pan jakieś dobre piwo bo podróżnika suszy po podróży- dopiero teraz rozejrzał się dokładnie po towarzystwie... Jakieś ufo z kałużą śliny koło stołu-"Błee"- Parę niezłych kobitek-"Uuu...", jakiś kapelusznik-"...", no i oczywiście centaur z, którym się przywitał po wejściu i ten cwel nad mapą... -No, no. Zapowiada się ciekawa ekipa straceńców...- po chwili było tylko brzękniecie monet i porządny łyk piwa w oczekiwaniu na jakąś reakcję cwela, albo kogokolwiek innego...

w "..." są komentarze głosu w jego głowie
Stare chińskie przysłowie mówi: "Jak nie wiesz co powiedzieć, to powiedz stare chińskie przysłowie"
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Errer_Avares »

Juliana Burne

Silny, porywisty oraz cholernie nachalny wiatr nie dawał wytchnienia połyskującym, rudym włosom Juliany, które sięgały by aż do pasa... Sięgałyby gdyby nie złośliwy wicher, który nieustanie podtrzymywał je w poziomie. "Pieprzony wiatr zepsuje mi fryzurę! Zawsze coś musi iść nie tak"- lamentowała kobieta we własnej głowie. Przy samej karczmie, mijała ją grupa mężczyzn, najpewniej miejscowych mieszczuchów. Widząc ich wzrok skierowany na swoje łydki, odsłonięte przez gwałtowny powiew. Pozwoliła wiatru podnieść suknię jeszcze wyżej, aż ta uniosła się na tyle wysoko, by ukazać obserwującym ją mężczyzną kształtne uda. Dziewczyna była jak zawsze zadowolona z malującym się na twarzach mężczyzn niemym zachwytem.

Kiedy weszła do karczmy poczuła charakterystyczną mieszankę potu, chmielu oraz innych bliżej nieznanych kobiecie obrzydliwych zapachów. Zaczerpnęła oddechu pełną piersią (a było czym oddychać!) zamknąwszy oczy. Bardzo lubiła karczmy... Przywitał ją centaur poprosiwszy o zajęcie wskazanego miejsca. Dziewczyna usłuchała po czym już siedząc pomyślała: "Centaur? Hmm... Całkiem niezły. Nigdy nie byłam z centaurem, ciekawe jak to jest. Ale skoro to pół koń to musi być nieźle "wyposażony". Hmm... Muszę kiedyś tego spróbować"- zaśmiała się w duchu puszczając oko do starego pierdziela ślęczącego nad mapą.

Z każdą minuta przybywało osób w karczmie. Tak naprawdę zareagowały tylko na dwoje z pośród przybyłych: Na skąpo ubraną wampirzycę oraz przedziwnego wieszcza-podrywacza. "Co za brak klasy"- skomentowała wewnętrznie strój wampirzycy i posłała jej długie, markowe, jadowito-drapieżne spojrzenie. Bardzo nie lubiła konkurencji. Kiedy bard wpadł do karczmy z wielki "hukiem", Juliana już wiedziała, że go nie polubi... To prawda kochała mężczyzn, oraz kochała kochać się z mężczyznami, jednak nie z takim typem... Jak dla niej, to wydawał się być gościem, który wyrywa wiejskie idiotki na teksty w stylu: Bolą cię nogi? A powinny, bo cały dzień chodzisz mi po głowie. "Prawdziwa żenada"- zawyrokowała..

Kiedy zauważyła, że ten sam człowiek już smali cholewki do wampirzycy, postanowiła się nieco zabawić... Odginając swoje ciało w odpowiedni sposób, podkreśliła i tak już obfity i jędrny biust. Spojrzała drapieżnie i wyzywająco na barda i przemówiła do niego w te słowa: A ze mną to się już pan nie przywita? I mej urody nie doceni? Mam na imię Juliana- przedstawiła sie wyciągnąwszy dłoń w stronę rozmówcy- Ale dla takich przystojniaczków jak tu- tutaj pozwoliła sobie na wyszkolone zamruganie zielonymi oczętami- po prostu Jul...
Mój miecz to moja siła
Keyhell
Mat
Mat
Posty: 560
Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
Numer GG: 9916608
Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Keyhell »

Mężczyzna wcześniej siedzący nad mapą, podniósł głowę i powiedział, aż nazbyt głośno, jak to mają w swym zwyczaju, osoby z wadą słuchu:
- To już wszyscy?! Mało was! Poczekajmy jeszcze chwilę, pogadajmy! Zaraz zjawi się tu pewien tropiciel, który powinien was odprowadzić pod sam portal! Jeśli uda wam się zachować do tego czasu ludzką formę! Ha ha! – uśmiechnął się obrzydliwie – reszty dowiecie się w swoim czasie!
Podniósł w stronę barmana obie dłonie, pokazując dziewięć palców. Ten, przybiegł po chwili, niosąc na tacy dziewięć kufli zwietrzałego piwa. Tutejszy napitek był jak połączenie krasnoludzkiego z goblińskim. Kurewsko mocne, kurewsko niedobre, a i sam zapach wywołuje skurcze mięśni i łomotanie serca. Dodatkowo, po chwili karczmarz przyniósł dzbanek z wodą. Osoby o słabszej głowie, często tu tego używały, wywołując pogardę, wśród zawodowych pijaków.
Irtin znów pochylił się nad mapą, dając wam możliwość bliższego poznania. Centaur z kolei zagłębił się w rozmowę z łowcą z Rusji.


Ivan Kaspersky
Centaur uśmiechnął się.
- Czuć od ciebie las przyjacielu. Niewielu tu takich bywa. Jesteś łowcą? Tropicielem? Jak cię zwą?




Wiem, że krótko. Ale daje wam czas na poznanie się.
Ostatnio zmieniony czwartek, 28 lutego 2008, 20:30 przez Keyhell, łącznie zmieniany 1 raz.
Bielik
Mat
Mat
Posty: 594
Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 20:34
Numer GG: 5800256
Lokalizacja: GOP

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Bielik »

Marid al’Shrahar

"Co to kur*a jest?? 120% spiryt zabarwiony kałem, który zamarza w temperaturze -275 stopni??"
-Teraz muszę się ze sobą zgodzić. Nie wygląda zachęcająco, a wręcz cholernie odpychająco...
- powiedział po czym wstał i podszedł z kuflem do ufoludków i z hasłem-Za pokój między rasami- oddał im swoje piwo po czym wrócił na swoje miejsce i zarzucił nogi na stół.
" Suszy mnie..."
Jak cię może suszyć jak nie masz ciała. A w ogóle już dziwne jest to, że rozmawiam sam ze sobą w myślach...
- jego wzrok powędrował na grajka, który podrywał tę wampirzycę i na wielkobaloniastą laskę, która prężyła się tak jakby byłaby nie powiem kim. "A może naprawdę nią jest??". Przez chwilę przyglądał się im po czym powiedział na tyle głośno, aby bard go usłyszał-Kolego nie chcę Ci przerywać ale masz chyba "kolejną" adoratorkę- mówił to z nutą ironii, chwilę przyglądał się z rozbawieniem bardowi po czym dodał tylko -Ale to chyba dobrze o tobie świadczy - teraz tylko głuchy by nie dosłyszał ironii w jego głosie i nawet nie czekając na reakcję grajka podniósł swoją torbę w poszukiwaniu jakiegoś normalnego trunku. Ktoś kto siedział by obok niego mógłby zauważyć, że się lekko uśmiecha...
Stare chińskie przysłowie mówi: "Jak nie wiesz co powiedzieć, to powiedz stare chińskie przysłowie"
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Perzyn »

Hilja Mustasilmä

Najbliższa przyszłość rysowała się na horyzoncie jako okres niezwykle ciekawy. A przy tym krótki i zakończony w sposób tyleż widowiskowy, co bolesny. Na dodatek zdawała się zawierać mnóstwo szponów, kłów i ostrych narzędzi przy zbyt małym udziale jakichkolwiek szans na przeżycie. Hilja zastanowiła się, po co się w to ładuje. I cały czas nie mogła znaleźć odpowiedzi. Może fakt, że tamten facet, co przekazał jej zaproszenie zdołał ją bez kłopotu znaleźć i nie wyglądał na takiego, co łatwo da się zabić? Tak, ostrze na gardle potrafi zjednać sobie praktycznie każdego.

„Kogo my tu mamy?” Jej wzrok po kolei wędrował po mających jej towarzyszyć osobach. Bard lubieżnik, śpiewający prawie tak słabo jak wygląda. „Przyda się do zgarniania strzał. Szkoda, że jest tylko jeden, mięso armatnie ma w zwyczaju się szybko kończyć.” Następnie jej spojrzenie padło na wampirzycę do której kleił się szarpidrut. „Karkogryz. Lepiej dla niej, jeśli posiłki ograniczy do tego kretyna, co jej tak pięknie wyje.” Następna w kolejce do oceny była prężąca się dziewoja. „Tak, znam takie jak ty kochanieńka. Nie wiem, za kogo się masz, ale jesteś zwykłą dziwką.” Kolejną osobą, na której spoczęły oczy złodziejki był mężczyzna rozmawiający z Centaurem. „Hmm, nie wygląda na miastowego. Ciekawe, co to za jeden.” No i wreszcie Asasyn. „A ten co? Ktoś mu w rodzinie umarł, że się tak nosi?” Pomimo drwiny, z jaką w myślach podsumowała nieznajomego to jego strój powiedział jej więcej niż mężczyzna by chciał. Hilja sama potrafiła docenić zalety wygodnych, niekrępujących ruchu ubrań. „Złodziej? Skrytobójca? Tsk, trzeba uważać.”

Upiła jeszcze jeden łyk gorzałki i westchnęła ciężko. Przyszłość stała się miejscem znacznie mniej przyjaznym, gdy dotarło do niej, że przynajmniej połowa tej tak zwanej „drużyny” nadaje się, co najwyżej na żywe tarcze. Pokiwała głową z rezygnacją i zaczęła się zastanawiać, co jest gorsze – banda ścigających ją zabójców czy wycieczka do wymiaru demonów. Na ile znała ludzi to oni byli gorsi od wszystkiego, co mogło rzucić piekło.

- Dobra, miejmy oficjałki za sobą. Jestem Hilja Mustasilmä. Nic poza tym was nie interesuje. Ogólnie jestem dość nudną osobą, chodzi mi jedynie o to żeby wyjść z tego cało. Koniec pieśni. - Ostatnie słowa zzakcentowała szczególnie mocno, patrząc przy tym prosto na barda, którego wcześniej ośmieszał już zabójca w czerni.

Ciężko jest ocenić czyjś nastrój na podstawie mimiki, gdy sporą część twarzy pokrywają blizny, jednak oczy zdradzały, że jakiekolwiek pytania spotkają się z co najmniej chłodnym przyjęciem.
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Alucard »

-Ech, złociutka-Te słowa skierował do zabliźnionej buźki... taa...buźka to dobre określenie-Spokojnie, bez emocji. Każdy z nas potrzebuje miłości, nawet ja-mrugnął. Chyba robił to odruchowo...
-Jestem może lekkoduchem, ale nie jestem głupi-Odparł podpierając się na łokciu-Ludzie zwykle reagują na mnie alergicznie, szczególnie ci wyjątkowi, poważni, znający życie i wspaniali pod każdym względem. I niejeden przewidywał moją śmierć przed pietnastym rokiem życia. Jakoś sie nie zdarzyło-Wyszczerzył kły-A pieśń skończę kiedy skończę. Poza tym i tobie przydałoby się troczę uczucia, zimniutka...

Obdarzyła go pełnym pogardy wzrokiem
"Nie staraj się słoneczko, widziałem tysiące oznak pogardy, lekceważenia.. za każdym kryła się dzika rozpacz i niechęć do świata"-Pomyślał z uczuciem wyższości.

-Czy to otrzaskane lico,
nie sprawia, że jestes dziewicą?
-Odgryzł się nietaktownie.

A co do drugiej kobiety... biuścik kusił więc...

Więc bard położył bezczelnie łapska na tym, co pięknie się wypinało i trzymając z radością dłonie na piersiach czekał na policzek.
"Się sama prosiłaś kotku"-Pomyślał.

Trzymając łapska na piersiach zaskoczonrj kobiety przedstawił się, szczerząc w radosnym uśmiechu zęby.
-Orfeusz. Nie jestem wojownikiem i nie jestem przydatny. Idę z wami bo... bo mi się chce-Dokończyl szczerze, choc wątpił by w tym towarzystwie ktoś szczerość cenił
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Keyhell
Mat
Mat
Posty: 560
Rejestracja: piątek, 30 listopada 2007, 21:19
Numer GG: 9916608
Lokalizacja: Karczma "Miś Kudłacz"

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Keyhell »

Jak coś to możecie napisać więcej nić 1 post po updacie, jeśli wymaga tego rozmowa lub sytuacja.
Mówię bo niektórzy MG zabraniają.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Perzyn »

Hilja Mustasilmä

-Czy to otrzaskane lico,
nie sprawia, że jesteś dziewicą?
- Odgryzł się nietaktownie.

Z ledwością powstrzymała się przed parsknięciem śmiechem. Może nie wyglądała, ale ceniła sobie zabawę, a docinki i wzajemne dogryzanie traktowała jako kolejną formę rozrywki. Cóż, przynajmniej nie będzie nudno do czasu aż coś muzykanta rozszarpie.

- Cóż ty nie masz blizn, ale wcale nie wyglądasz lepiej. Wyjaśnij mi, zatem, na czym opierasz swoją pewność próbując „zdobyć serca” – w tych dwóch słowach była zawarta dawka wieloznaczności i ironii nadająca się do obdzielenia nią nie jednej a kilku ballad i to nie tak marnych jak te Orfeusza. - towarzyszących nam dam?

Hilja znała takich jak on i nie przepadała za nimi, ktoś, kto myśli kuśką ma tendencję do złego oceniania sytuacji. Bard miał przynajmniej cięty język, więc zapowiadał się na znośnego przeciwnika w walce na złośliwości.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Samanta »

Wampirzyca westchnęła głęboko słysząc pieśni kierowane w jej stronę jednak zanim co kolwiek odpowiedziała kobieta siedząca w drugiej części karczmy zawołała jej adoratora. Na ustach Samanty zawitał ogromny uśmiech a ona zaśmiała się widząc jak kobieta starała się wyrwać mężczyznę, który wcale nie był nią zainteresowany do tej pory. *Szybka ta dziwka... niektóre kobiety nie maja klasy za grosz* pomyślała z ciągłym ironicznym uśmiechem na twarzy. Jej ręka znowu spoczęła na butelce rumu po czym opróżniła ją biorąc większy, ostatni łyk.

-Słabe diabelstwo

Mruknęła sama do siebie po czym wstała i ruszyła w stronę centaura oraz mężczyzny siedzącego nad mapą, gdzie karczmarz przyniósł przed chwila dziewięć piw. Poruszała się powoli akcentując każdy swój ruch. Wzięła kufel mówiąc.

-Mam rozumieć ze to dla mnie.

Powiedziawszy to ruszyła w stronę swojego stolika. Mijając nowo poznaną kobietę zatrzymała się przy niej.

-Ile bierzesz za godzinę? Chyba ze liczysz za noc to tez się chętnie dowiem...

Ironia w jej glosie nabierała zenitu.

-Chyba ze robisz darmowe usługi, jak tak to powiem paru moim znajomym... oni się chętnie tobą zajmą jak brak ci wrażeń i skorzystają z twoich darmowych pieszczot

Kończąc zdanie kobieta napiła się z dużego kufla po czym odwróciła się od kobiety gwałtownie patrząc teraz na mężczyznę, który przed chwila do niej śpiewał a teraz jego ręce spoczywały na piersiach kobiety.

-Jak potrzeba ci prawdziwej kobiety i kogoś więcej niż osobę do przerżnięcia to wiesz gdzie mnie znaleźć

Mówiąc to pościła do niego oko i ruszyła w stronę swojego stolika rozsiadając się wygodnie na krześle, po raz kolejny tego wieczoru zakładając nogi na stół. Kobieta z wyraźnym rozbawieniem na twarzy napiła się kolejny łyk trunku.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Alucard
Bosman
Bosman
Posty: 2349
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
Numer GG: 9149904
Lokalizacja: Wrzosowiska...

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Alucard »

Bard był w niebie...
Tak, ta karczma to było niebo...

Piękne piersi i jego dłonie na nich...
Zadziorna arystokratka patrząca na nich z wyższością...
Zakapiorna dziewoja, która mimo blizn miała w sobie ten dziki ogień...

I jeszcze nie dostał w ryj...

Jeżeli istniała Fortuna, to musiała się wreszcie do barda uśmiechnąć. Z arystokratką może być naprawdę ciekawie... z piersiastą można się zabawić, oczywiście jeżeli uda się ją zbajerować, a bliźniata może się i z nim zakumpluje.W końcu złośliwa jak diabli... i najbardziej mu się podobała. Jako kompan oczywiście. Z taka to można pewnie chlać do białego rana, a potem śpiewać stare obleśne goblińskie przyśpiewki...
Zdjął dłonie z biustu i położył nogi na blacie. Ręce założył za głową.

-Na czym opieram pewność siebie? Odpowiedź prosta- jako, że opieram sie na empiryzmie, uważam, że ty nie będąc nigdy "wspaniałą i doskonałą w każdym calu" po prostu nie możesz pojąć jak ogromna siła jest w istotach mego pokroju. Tyle. Przerasta to twoje horyzonty myslowe tak samo, jak filozofia Alojza z Derozy przerasta zdolności kilkulatka-Wyjął piórko z kapelusza i zaczał je gryżć z rozkoszą...

Spoglądając przed siebie powiedział cicho w przestrzen...

-Mało kto mnie polubił, raczej wszystkich podirytowałem, moje pieśni sie nie podobają... słowem kompania, o jakiej dawno marzyłem
Wyrzekł to radośnie, pijąc piwo, które teraz smakowało jak ambrozja...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Hose15 »

Ivan Kaspersky
Czekał na upragnione piwo. Zaschło mu trochę w gardle. Od kilku godzin nie miał nic w ustach. Zaskoczyła go nagła wypowiedź ze strony człowieka ślęczącego nad mapą. Taki gwałtowny wybuch "oszołomił" na kilka sekund Łowcę. Gdy piwo w końcu znalazło się przed nim, wypił porządny łyk, lecz później bardzo tego żałował. Pieczenie w gardle było niesamowite. Jakby wyżerał go jakiś bardzo mocny kwas.
"Hm...Tutejszy browar produkuje niezły towar. Ale k***a to mocne! Napiję się jeszcze! Nie często spotyka się tak dobry, złocisty trunek."
Po chwili znów podszedł do niego centaur.
- Tak nieznajomy. Jestem łowcą i przewodnikiem po elfickich lasach. Spędziłem bardzo dużo swojego życia wśród tej rasy. Krasnoludów też znam. I to nawet dobrze. Zwą mnie Ivan. I tak mnie nazywaj. A ty? Co robisz na tym totalnym zadupiu, czym się na co dzień zajmujesz i jak Cię zwą? Muszę zadawać. W dzisiejszych czasach wszystkiego się można spodziewać. Wiedz, że niezwykle rzadko rozmawiam ze znajomymi. To, że prowadzę konwersacje właśnie z Tobą, oznacza iż czuję, że masz ważne informacje do przekazania...
Napił się jeszcze trochę piwa, po czym wbił swoje niebieskie oczy, wprost w ślepia rozmówcy.
Czerwona Orientalna Prawica
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Postapokaliptyczne fantasy] Misja Ostatniej Nadziei

Post autor: Perzyn »

Hilja Mustasilmä

-Na czym opieram pewność siebie? Odpowiedź prosta- jako, że opieram sie na empiryzmie, uważam, że ty nie będąc nigdy "wspaniałą i doskonałą w każdym calu" po prostu nie możesz pojąć jak ogromna siła jest w istotach mego pokroju. Tyle. Przerasta to twoje horyzonty myslowe tak samo, jak filozofia Alojza z Derozy przerasta zdolności kilkulatka-Wyjął piórko z kapelusza i zaczał je gryżć z rozkoszą...

Hilja popatrzyła nie niego szczerząc zęby. W jej oczach błysnęły iskierki rozbawienia. Dawno nie trafił się jej godny przeciwnik.

- Ja jestem prostą osobą i nie wiem, co to jest ten twój łempiryzm, na który naiwne dziołchy łapiesz, zresztą nie chciałabym go zobaczyć. Nie znam też Alojza, ale wiem za to jedno. Jeśli ty jesteś taką doskonałością to ta dwójka tam – wskazała na siedzących dwa stoliki dalej Ivana i centaura –to Klara i Teresa, boginie piękna. A co do siły w istotach twego pokroju to jest jej akurat tyle, żeby ‘słaba niewiasta’ taka jak ja wypruła im wątpia.
Zablokowany