[WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ouzaru

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ouzaru »

Tileańczycy (no co? nie chciało mi się wymyślać :P)

Zielone ścierwo obficie krwawiące na posadzkę, po chwili zakrwawiony elf. Castinaa czuła, że już więcej widoku oraz zapachu krwi nie zniesie. Zawartość żołądka podeszła jej do gardła i tylko cud sprawił, że zdążyła opuścić wieżę i na czas znaleźć jakieś ładne krzaki.
Zabójczyni, pomyślała o sobie, wymiotując.
Oparła się jedną ręką o drzewo, drugą trzymała się za ciągle rozzłoszczony żołądek. Było jej źle, niedobrze, słabo i ogólnie chujowo. Usłyszała za sobą czyjeś kroki, ale nawet nie miała siły się odwrócić.

Luca dyszał ciężko, patrząc na leżące na podłodze ścierwo i schował rapier do pochwy, jednocześnie odwracając się na pięcie do Castinyy. Ukochana nie czuła się dobrze i nim kupiec zdążył zapytać co z nią, ta wybiegła z wieży dłonią zamykając swoje usta. Widać ostatni posiłek jaki zjadła narzeczona postanowił zaczerpnąć świeżego powietrza. Luca pozbierał jej noże i ruszył pędem za Tileanką, w międzyczasie rzucił do Orzada:

- Zawołaj Marie, niech spróbuje opatrzyć Gildirila. My zaraz wrócimy.

Krasnolud coś tam mruknął pod nosem, ale Lucę to mało interesowało. Dobiegł do ukochanej w momencie, gdy zdążyła wyrzucić z siebie cały obiad. Na pobliskie krzaki. Chwycił ją za ramiona i zapytał z troską w głosie:
- Kochanie, wszystko w porządku? - gdy w odpowiedzi pokręciła przecząco głową, odprowadził ją kawałek w kierunku wieży i usadził na schodkach wcześniej podkładając pod jej tyłeczek swój kubrak. - Zostajemy na dworze, dobrze? Mogę ci jakoś pomóc? - Przykucnął przy niej i pogładził ją po włosach.

Kobieta nie wyglądała dobrze i czuła się gorzej, niż wyglądała. Spojrzała się smutno w oczy Luci i westchnęła, markotniejąc. Czując na sobie jego wzrok i wiedząc, że jej nie odpuści, dopóki mu nie wytłumaczy, niechętnie wyjaśniła:
- Wybacz, jestem beznadziejna. Miałeś rację, powinnam była zostać. Na nic się nie przydałam, a tylko ci przeszkadzałam... Widziałeś, z jak niewielkiej odległości spudłowałam? Ech... Wstyd mi. Równie dobrze mogłabym w ogóle nie wychodzić z pokoju lub wrócić do Luccini.

Luca spojrzał jej prosto w oczy i rzekł z pewnością w głosie:
- Co ty w ogóle do mnie mówisz, kochanie? W niczym mi nie przeszkadzałaś, a poza tym jesteś w ciąży i normalne że nie zawsze będziesz w dobrej formie. Spudłowałaś bo czujesz się źle i najważniejsze teraz byś odpoczęła i nabrała sił. Myślisz, że ja myślę o tym, że spudłowałaś? Że mam ci to za złe? Teraz jesteś najważniejsza ty i dzieciaczki, poza tym my wciąż żyjemy a tamten zielony nie. A jeśli kiedykolwiek wrócisz do Luccini, to na pewno nie beze mnie. – Uśmiechnął się do niej serdecznie i pocałował delikatnie. - Zostajemy na dworze, dobrze? Musisz odpocząć.

- Dobrze
- odpowiedziała cicho. Była wdzięczna mężczyźnie za miłe słowa. - Ale będziemy mogli niedługo wrócić, prawda? Znaczy... nie do Luccini tylko do karczmy. Przepraszam, kochanie, ale jestem bardzo zmęczona i senna.
Po tych słowach Tileanka zwiesiła głowę i schowała twarz w dłoniach. Czuła się okropnie, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Taka bezbronna i bezużyteczna. Szczęście, że kochał ją cudowny mężczyzna, na którego zawsze mogła liczyć. Gdyby musiała radzić sobie sama, chyba by sobie strzeliła w łeb.

Luca przysiadł przy niej i przytulił do siebie, głaszcząc ją po głowie.
- Ciiii, już dobrze, kochanie. Niedługo wrócimy do karczmy, obiecuję ci to. W tej chwili żadna głupia wieża nie jest ważniejsza od was i wrócimy do gospody nawet jeśli inni będą chcieli tutaj zostać. - Pocałował ją w czółko i wraz z nią pozostał na dworze, oczekując towarzyszy. - Ciągle źle się czujesz? Nic się nie polepszyło?

Już przysypiała, oparta o jego ramię i wtulona w niego, więc jedynie coś mruknęła pod nosem. Zapach ukochanego mężczyzny ją uspokajał i sprawiał, że czuła się bezpiecznie. Uwielbiała jego perfumy, przypominały jej pierwsze dni ich znajomości, kiedy jeszcze nie była pewna intencji Tileańczyka i obawiała się go. Uśmiechnęła się lekko do swych myśli i tylko mocniej ścisnęła ramię Luci.
- Dobrze mi z tobą - szepnęła. - Cieszę się, że jesteś.
Wiedział, że Castinaa go kocha, choć dość rzadko o tym mówiła.

- Ciiii, odpoczywaj... – rzucił Luca, wpatrując się w ukochaną. - Ty i dzieci jesteście całym moim światem – nie umiałbym i nie mógłbym bez was żyć. – Pocałował ją w czoło i objął mocniej ramieniem wtulając w siebie i ogrzewając ją własnym ciałem. - Kocham was... - nie musiał jej tego mówić, ona dobrze o tym wiedziała.

Castinaa niepokoiła się stanem elfa, ale miała nadzieję, że czarodziejka mu pomoże. Ona sama nie byłaby w stanie nic zrobić, od zapachu krwi i jej widoku robiło się kobiecie tylko bardziej niedobrze. Westchnęła cicho. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko poczekać, aż będą mogli wrócić do karczmy. Właściwie jedynie ciepła kąpiel i wygodne łóżko ją w tej chwili interesowały, a cały ten chaos z Chaosem miała w głębokim poważaniu.


Rav, sorry, że Cas nie pomogła elfowi, ale mogłoby się to dla niego źle skończyć ;)
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Esmeralda »

Marie

Czarodziejka odetchnęła z ulgą, gdy jej oponent padł martwy na podłogę. Sprawdziła wzrokiem czy z Ulrichem wszystko w porządku, a następnie zebrała swój miecz z ziemi. W jednej chwili przypomniał jej się huk wystrzału i zmierzając do wyjścia z pokoju rzekła do rajtara:

- Sprawdźmy co z Tileańczykami, mogą mieć kłopoty... Przeszukanie tego pokoju zostawimy na później. - nim wybiegła z pomieszczenia, usłyszała szorstki głos Orzada dochodzący z dołu. Krasnolud wykrzykiwał jej imię. Rzuciła się pędem po schodach i gdy tylko dotarła na dół, ujrzała leżącego w drzwiach rannego Gildirila, stojącego obok niego Orzada w zakrwawionej zbroi i jakiegoś martwego goblina.

- Co się tutaj stało... Gdzie Castinaa i Luca? - spojrzała na khazada.
- Te zielone ścierwa poraniły waszego towarzysza w kopalni, lepiej coś z tym szybko zrób, kobieto, nim elf wykrwawi się na śmierć. Tileańczycy są na zewnątrz – ta słabowita kobieta źle się poczuła. Orlandoni zabił tego tutaj. – siwobrody wskazał głową na zielone truchło.

Marie podbiegła do leżącego na podłodze elfa. Był blady i stracił sporo krwi, a jego rana nie wyglądała najlepiej. Czarodziejka nie zastanawiając się długo przyłożyła prawą dłoń do jego rany i wypowiedziała pod nosem zaklęcie. Nagle jej dłoń zaczęła pulsować jasnym światłem obejmując swym obwodem całą ranę Gildirila. Kilka chwil później krew przestała płynąć jednak głębokie, szarpane rany wciąż nie wyglądały najlepiej.

- Zostańcie z nim. – rzuciła do Ulricha i Orzada, po czym wybiegła na zewnątrz, niemal potykając się o siedzących na schodach Tileańczyków. Luca tulił Castinęę, a ta nie wyglądała najlepiej. Na szczęście nic im się nie stało.

- Zatamowałam krwawienie Gildirila, ale nic więcej nie zdziałam - potrzebny mu będzie dobry chirurg. A ty, Cas... - Marie sięgnęła do plecaka i wyciągnęła z niej małą buteleczkę z zielonym wywarem. - Wypij to, na pewno poczujesz się lepiej. Pachnie niezbyt ładnie, ale pomoże na twoje nudności – fuzja melisy, chmielu czarnego i dzikiej róży, zalecanej dla kobiet w ciąży. Twoje zdrowie. – uśmiechnęła się delikatnie i podała kobiecie buteleczkę.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Serge »

Castinaa & Luca

Luca ożywił się, gdy na dwór wybiegła Marie. Poinformowała ich o stanie Gildirila, a potem postanowiła wręczyć Castiniee buteleczkę z jakimś lekarstwem – w innym wypadku Orlandoni podejrzliwie podchodziłby do każdej próby wręczenia narzeczonej jakichś nieznanych specyfików, ale Marie udowodniła nie raz, że jest z drużyną i że zależy jej na zdrowiu zwłaszcza Cas. Poza tym wiedziała sporo o ziołach zalecanych podczas ciąży, co zastanowiło Tileańczyka.

Castinaa spoglądała niepewnie na Marie i buteleczkę, którą jej czarodziejka podawała. Nie chodziło o to, że nie ufała kobiecie, po prostu bała się tego nieprzyjemnego zapachu. A jeśli znowu ją zemdli?
- Myślę, że Marie ma rację - powinnaś to wypić, kochanie - Luca odezwał się w końcu, wziął buteleczkę od czarodziejki i wręczył ukochanej. Odetchnęła i skinąwszy głową, wzięła napój. Chwilę obracała buteleczkę w dłoniach, przyglądając jej się.
- Skoro mówisz, że mi pomoże... - bąknęła cicho i zachęcana przez Lucę wypiła trochę. - Jakie to gorzkie! - Wzdrygnęła się.

- Jeszcze kilka łyczków, kochanie. To dla twojego dobra. Jak to będziesz pić, to pomyśl o naszych dzieciaczkach. – Luca uśmiechnął się niepewnie.
Kobieta wypiła prawie połowę i ze zniesmaczoną miną oddała Marie buteleczkę. - Dziękuję, mam nadzieję, że teraz jakoś wytrwam do powrotu do karczmy. Uff, całe szczęście, że tu jesteś, Marie. Myślę, że nie dałabym rady pomóc elfowi i moje nudności przypłaciłby życiem...
Uśmiechnęła się lekko do czarodziejki, już sama jej obecność i fakt, że ktoś się o nią troszczył sprawiły, że Castinaa poczuła się trochę lepiej.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Esmeralda »

Marie

Czarodziejka uśmiechnęła się do Castinyy i schowała buteleczkę z powrotem do plecaka.
- Dziękuję, mam nadzieję, że teraz jakoś wytrwam do powrotu do karczmy. - powiedziała Tileanka. - Uff, całe szczęście, że tu jesteś, Marie. Myślę, że nie dałabym rady pomóc elfowi i moje nudności przypłaciłby życiem...
- Nie myśl o tym teraz, wszystko będzie dobrze. Niebawem wrócimy do karczmy i tam wypoczniesz i nabierzesz sił do dalszej podróży. A teraz wybaczcie, moi drodzy, ale muszę sprawdzić co z Gildirilem, a potem szybko z Ulrichem i Orzadem przeszukamy piętro – wszak nie po to tyle się narażaliśmy żeby teraz wrócić z pustymi rękoma. Mam nadzieję, że trafimy na ślad tej wiedźmy. A ty – spojrzała na Castinęę – się stąd nie ruszasz i Luca tego dopilnuje, prawda?
- Oczywiście, poczekamy na wasz powrót. Uważajcie na siebie...
Marie skinęła im głową po czym wróciła do środka. Postanowiła wraz z rajtarem i khazadem dokładnie, ale i w miarę szybko przeszukać wieżę.

'Wykorzystałam' przez chwilę Lucę - mam nadzieję, że się nie gniewasz, Serge ;)
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich

Odetchnął głęboko, gdy walka się zakończyła i obrzucił spojrzeniem „pole bitwy,” po czym podszedł do Marie.
- Zielone skubańce chciały być sprytne, cholera... Jesteś cała? – zapytał. Chyba była cała, bo moment później zbiegała już na dół. Ulrich także czym prędzej ruszył na dół, ale zwolnił widząc na ziemi jedno martwe goblińskie ścierwo. Dopiero moment później zauważył, że jeszcze coś – a raczej ktoś – leży na podłodze. Ulrich zbliżył się do rannego elfa, gdy Marie już odprawiła swoje czary. Rany wyglądały na poważne.

Ulrich dopiero teraz schował broń i kucnął przy Gildirilu. De Maar nie był medykiem, więc niewiele mógł tutaj pomóc – najwyżej ułożyć elfa tak, żeby ten nie zrobił sobie krzywdy. Wstał i zwrócił się do Orzada.
- Coś go nieźle urządziło... Co się w ogóle stało w kopalni? – zapytał, a kiedy dostał odpowiedź dodał – Trzeba go będzie stąd zabrać, bo jeszcze gotów się przekręcić. Znasz może kogoś kto go załata?

Ulrich pomyślał, że elf ma szczęście, nie mogąc go słyszeć w tej chwili. Jak to czasem mawiali w wojsku, "ranni głosu nie mają." Tak czy inaczej, ktoś musi zabrać stąd Gildirila i to najlepiej szybko. W tym momencie Marie weszła do środka.
- Co z nimi? Są ranni? Wygląda na to, że mieli dużo szczęścia... - powiedział wskazując brodą na ponadprzeciętnych rozmiarów zielone truchło - ...albo Luca jest lepszym szermierzem niż myślałem. No, ale bierzmy się do roboty - może coś tutaj jeszcze znajdziemy.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Castiniee z minuty na minutę zaczęło się polepszać dzięki dziwnemu preparatowi wręczonemu jej przez Marie. Czarodziejka natomiast sprawdziła co z Gildirilem – mimo iż zatamowała jego krwawienie przy pomocy czarów, elfowi potrzeba było dobrego chirurga. Złodziej ocknął się po kwadransie, ale wciąż nie wyglądał najlepiej.

Marie, Ulrich i Orzad zajęli się zwiedzaniem wieży. Większość co prawda zniszczyły gobliny, w tym chociażby laboratorium, które było doszczętnie spalone, jak po jakimś całkowicie fatalnym w skutkach eksperymencie. Nawet drzwi do tego pomieszczenia leżały bezwładnie na środku korytarza. Salon i sypialnie były mocno podniszczone, jedynie w tej największej, należącej najpewniej do Etelki a potem wodza goblinów, było jeszcze cokolwiek całego, chociaż i tu walały się strzępki ubrań i mebli, zaś przy łóżku zatknięta była głowa jakiegoś krasnoluda. Zaś pod ścianą stała spora skrzynia, zawierająca jak się szybko okazało prawdziwą fortunę. W środku znaleźliście bowiem niemal 400 koron, ponad 800 szylingów i pensów, dodatkowo zaś całą srebrną zastawę dla dwunastu osób, kilkanaście pierścionków, kilkadziesiąt kolczyków i kolekcję na wpół wypełnionych buteleczek z perfumami. Gdyby zaś tego było mało, to w kufrze odkryliście drugie dno, w którym znajdowała się czerwona torba, wypełniona złotym naszyjnikiem, bransoletą, oraz pierścionkiem z wyrytym znakiem korony, którą potem zamalowano na czerwono. Byliście pod wielkim wrażeniem znaleziska, a to jeszcze nie był koniec!

Na piętrze znajdowała się bowiem jeszcze jedna izba, której wejścia goblinom nie udało się sforsować. Na grubych, wzmacnianych, dębowych drzwiach widać było wiele prób wybicia dziury, zaś drzazgi na podłodze tylko to potwierdzały. To co nie udało się goblinom, udało się Marie, która bez trudu otworzyła je przy pomocy czaru. Zamek ustąpił w mgnieniu oka otwierając wam drogę do ostatniego pomieszczenia - ciemnego gabinetu Etelki. Prócz nieistotnych elementów wystroju, takich jak wypchany krokodyl czy niedźwiedź, stały tu również małe regały z książkami oraz biurko. W tym pierwszym szybkie przejrzenie zawartości odkryło prawdziwy skarb dla Marie - księgę czarów. Zaś w szufladzie biurka odkryliście buteleczkę z jakimś płynem oraz list zaadresowany do Etelki Herzen.

"Droga Etelko!
Człowiek, który dostarczył Ci ten list, jest zaufanym członkiem naszego stowarzyszenia. Przywiózł ze sobą fundusze wystarczające do zorganizowania ekspedycji do Jałowych Wzgórz, gdzie - jak ustaliliśmy - leży to czego szukamy. Dobrze wiesz, jak ważny jest dla nas ów przedmiot. Wyjedź tak szybko, jak to tylko jest możliwe. Nasi agenci w Kemperbadzie będą Ci służyć wszelką pomocą. Gdy będziesz już miała ten przedmiot, niezwłocznie przywieź go do nas, do Middenheim.

Istak Graksk Tzeentch"


To wyjaśniało fakt zniknięcia Etelki. I nieco komplikowało sytuację. Swoje trzy grosze dodała również halflinka, która wyczołgała się wreszcie spod swojego łóżka.

- Dziękuję za ratunek! Jestem Lotta Wisemutch. Nie mam ochoty dłużej pracować dla tej kobiety! Najpierw sprowadziła tu te gobliny, a potem zostawiła mnie z nimi samą! Zabierzecie mnie do Wittgendorfu? Szukacie Etelki? Może mogę pomóc. Kilka dni temu przybył tu jakiś mizernie wyglądający człowiek, miał list do pani. Potem ów człowiek i pani Etelka wyjechali nad rzekę Norn po Jabłkowy Kurz. Czy jakoś tak. Planują wstąpić wcześniej do Kemperbadu. Więcej niestety nie wiem.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Elf ocknął się po pewnym czasie. Szybka analiza sytuacji pozwoliła mu stwierdzić, że nie był nieprzytomny zbyt długo. Nawet znajdował się niemal w tym samym miejscu. Cały dramatyzm związany z niesieniem rannego towarzysza do karczmy poszedł się paść na łąkę. Ale żył i to był niewątpliwy plus tej sytuacji. Blady, zmęczony, z bolącym ramieniem, ale żywy. Wiązało się to oczywiście z szeregiem niezbyt ciekawych konsekwencji, takich jak dalsza podróż, ale nie ma co wybrzydzać. Gildiril próbował podnieść tułów i wesprzeć się na łokciach, ale szybko uświadomił sobie bezsens tego przedsięwzięcia. Spojrzał więc na ranę i z trudem powstrzymał mdłości. Krwawienie zostało zatamowane czarami, ale wciąż nie wyglądało to za dobrze, bez pomocy specjalisty się nie obejdzie. Elf zrezygnowany pozostał w swojej pozycji. Był rozgoryczony, że urządził go tak głupi wilk. Jeszcze jakby to było w większym boju... Ale ubił raptem dwa gobliny i dopadł go futrzak. Wstyd. Na razie wolał jednak o tym nie myśleć.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Esmeralda »

Marie

Kobieta była niesamowicie zaskoczona tym, co udało im się znleźć w wieży. Podejrzewała, że wnętrze siedziby Etelki może kryć jakieś drogocenne przedmioty, ale nie spodziewała się, że będzie tego aż tyle.

Z niecierpliwością oglądała zawartość skrzyni, w końcu jednak wzięła tylko złoty pierścień z symbolem korony, mając zamiar mu się później bliżej przyjrzeć, a także komplet ciemnoczerwonej biżuterii. Resztę pozwoliła schować pozostałym. Podział łupów był konieczny, lecz nie tu i nie teraz, gdyż nikt nie wiedział jak zareagują krasnoludy. W chwili, gdy odnaleziono niesforsowane drzwi, przestało się to dla Marie liczyć. W środku były bowiem skarby, czuła to!

I nie pomyliła się. Księgozbiór zawierający księgę zaklęć! Wypełnioną, chociaż pewnie zabezpieczoną jakimiś pułapkami. Będzie musiała to zbadać. Czemu Etelka nie zabrała tego ze sobą? Zapewne miała już nową, z potężniejszymi czarami, tylko takie było wytłumaczenie. Postanowiła również schować i zbadać na barce znalezioną w szufladzie buteleczkę z płynem. Zaś list nieco ją zaniepokoił. Zapowiadała się długa droga powrotna. A mała halflinka dodała jeszcze swoje trzy grosze.

- Dziękujemy za informacje. – zwróciła się do do Lotty. - Myślę, że pozostali nie mają nic przeciwko, byś wróciła z nami do Wittgendorfu.

Chwilę później spojrzała na pozostałych i rzekła:

- Myślę że powinniśmy dopaść tę wiedźmę, bo jeśli jest częścią jakiegoś większego spisku, a wszystko na to wskazuje, to całe Imperium może być w niebezpieczeństwie. Wygląda na to, że czeka nas wycieczka do Jałowych Wzgórz. Chyba że macie inne plany? - uśmiechnęła się delikatnie i przysiadła oglądając ranę Gildirila i oczekując na to, jakie stanowisko zabiorą pozostali.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich

Ulrich aż zagwizdał na widok tego co udało im się znaleźć w wieży. Zarówno dlatego, że przedstawiało to niemałą wartość – bo za coś przecież trzeba żyć – jak i dlatego, że informacje wyczytane z listu do Etelki okazały się warte zachodu. Oczywiście nie dlatego, że coś wyjaśniały, bo tylko gmatwały sprawę jeszcze bardziej – o ile było to możliwe. Raczej dlatego, że przy odrobinie szczęścia może uda im się uprzedzić tę przeklętą wiedźmę i w końcu ją dopaść.

Kiwał energicznie głową, kiedy Marie mówiła.
- Oczywiście, że powinniśmy ją dopaść. Nawet jeśli to sprawa „tylko” nasza, a nie całego Imperium – tutaj ego rajtara zostało mile połechtane. „Ulrich de Maar – człowiek, który ocalił kraj od zguby.” Brzmiało nieźle. – Powinniśmy jak najszybciej ruszyć w pościg. Jesteśmy kilka dni do tyłu, ale ona nie może uciekać w nieskończoność. Może powinniśmy wysłać jakąś wiadomość do Kemperbad, bo kto wie co ona jest gotowa tam zrobić? Znacie tam może kogoś, komu ufacie? – spojrzał po twarzach towarzyszy. Nagle jakby coś sobie przypomniał i zreflektował się. Chrząknął i zwrócił się do Gildirila.
- Oczywiście najpierw musimy znaleźć kogoś, kto cię załata, elfie. Jak się trzymasz? Utrzymasz się na nogach? Oj, widzę, że nie bardzo... Chodź, oprzyj się na mnie. – powiedział i pomógł mu wstać. Oczywiście dopiero kiedy ten wykazał jakąkolwiek chęć do współpracy. Ulrich nie chciał go jeszcze bardziej uszkodzić.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Serge »

Cas & Luca

Luca posiedział z ukochaną jeszcze kwadrans, a gdy zaczęło jej się polepszać oboje weszli do wieży, by dołączyć do towarzyszy. Poczekał wraz z Cas aż ekspedycja wróci z poszukiwań i gdy opowiedzieli na co natrafili, na twarzy Tileańczyka wykwitł szeroki uśmiech. Razem z drobnicą blisko pięć setek koron i biżuteria warta drugie tyle! Wprawnym okiem pasera oceniał wartość przedmiotów. Niestety szkło powiększające zostawił na barce, bez niego tylko w przybliżeniu mógł ocenić próby.

- Łup podzielimy w Wittgendorfie. – oznajmił. – Jest nas jedenaścioro. – Orlandoni wiedział, że kogo jak kogo ale krasnoludów przy podziale złota nie wolno pominąć, jeśli chce się zachować czerep na karku. – To da jakieś siedemdziesiąt Karli-Franzów na głowę. Oferuję korzystne spieniężenie biżuterii, najlepiej w Nuln lub Kemperbadzie, bo to duże rynki.

Tileańczyk bardziej podekscytowany niż przy liczeniu pieniędzy bywał chyba tylko w łóżku z kobietą. Z obecnych tu, Gildiril i Cas mogli pamiętać jego euforię po obrabowaniu domu Steinhagerów w Bogenhafen. Wydobył ze stosu błyskotek filigranową srebrną kolię w kwieciste wzory, wysadzaną cyrkoniami.

- To rezerwuję! – Luca stanął za plecami Castinyy i zawiesił zaskoczonej kobiecie kolię na szyi. Z czysto estetycznego punktu widzenia wolał srebro od złota. Złotem obwieszali się zwykle nowobogaccy bez gustu, srebro było szlachetniejsze, bardziej eteryczne. Oparł dłonie na ramionach ukochanej i pocałował ją w uszko – kocham cię, Gwiazdeczko. - pogładził ją po brzuszku. - Kocham WAS!

Księga z czarami, którą odnaleźli, nie zainteresowała go, ale Marie dała dużo przyjemności. Luca w tym czasie czytał już na głos list od niejakiego Istaka Grakska – od razu podejrzewał, że nie jest to prawdziwe nazwisko. Paser drapał się po głowie, gdy wraz z krasnoludami dołączyła halflinka. Najpierw jednak Ulrich wygłosił swą przemowę. Orlandoni z uniesioną prawą brwią spojrzał na niego i powiedział:

- Chyba żadne z nas nie zna nikogo w Kemperbad, Ulrichu. Poza tym nawet jeśli, to co by to dało? Nim dotarła by nasza wiadomość, to całkiem możliwe, że wiedźma już zaczęłaby działać. Mam tylko nadzieję, że dotrzemy tam, nim będzie za późno.

- Mała popłynie z nami do Kemperbadu – rzekł patrząc na niziolicę. - i jeśli kłamie, gorzko pożałuje. Ale nie wcześniej. To co mówi, zgadza się z listem. Rzeka Norn ma źródła w Jałowych Wzgórzach.

Podekscytowany zmierzył Lottę wzrokiem.

- Po drodze do Wittgendorfu opowiesz nam wszystko.
– powiedział. - Od kiedy służyłaś Etelce, wszystko co o niej wiesz, o magii, którą uprawiała. Opiszesz dokładnie wszystkich, którzy tu gościli. Teraz chodźmy. - spojrzał na pozostałych. - Mamy dwa konie i dwóch rannych. Trzeba sporządzić nosze i zawiesić je między wierzchowcami. Położymy na nich Gildirila, on dostał najciężej. Krasnoludy poniosą swojego. Nie spadniesz, prawda brachu? - spojrzał wymownie na elfa.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Elf spoglądał obojętnie na debatę, jaka miała miejsce między jego towarzyszami. Czuł się teraz trochę jak małe dziecko, które trzeba nosić, przewijać i karmić. Okropność... Przecież to tylko rozszarpane mięśnie, prawda? Gil spojrzał na Ulricha, a potem na Lucę.
-No już nie przesadzajcie, jeszcze nie jestem umierający... Chyba- powiedział -Czy nosze są konieczne? Może dałoby się jednak normalnie... Bo samo to, że jadę z wami, to chyba oczywiste- zmęczony i nieco wymuszony uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wsparł się na Ulrichu i zwrócił się do Orlandoniego -Jeśli o mnie chodzi, to nie zamierzam spadać... Gorzej, jeżeli grawitacja ma inne zdanie na ten temat-

Co dziwne, elf nie spojrzał nawet na łupy zebrane przez tileańczyka. Trudno powiedzieć, czy nie miał siły o tym myśleć, czy zwyczajnie go to nie obchodziło. Za to rozmyślał o pogoni za czarownicą i głównym celu tej ekspedycji, który powoli zaczął mu się rozmywać. "A więc mamy rozwalić ich wszystkich, jak w tych legendach sensacyjnych?" -pomyślał gorzko.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Okazało się, że największym problemem w czasie powrotu do Wittgendorfu, był wypchany krokodyl. Nie był może straszliwie ciężki, ale na pewno niewygodny w niesieniu, a wierzchowce, które wiozły już pomiędzy sobą Gildirila ani myślały brać jeszcze wielkiego aligatora. Objuczone zresztą dodatkowo złotem i księgami które wzięła sobie Marie i tak już miały dość. Krasnoludy ze swoim rannym radziły sobie dobrze, niosąc go na noszach bez zbytniego zmęczenia. A krokodyla cóż, krokodyla trzeba było ciągnąć. A jako, że nie było zbyt wielu chętnych do pomocy, Luca już po pierwszym kilometrze miał tego serdecznie dość.

Na pierwszym postoju waszych uszu doszedł głośny okrzyk zdziwienia Orzada, który właśnie zmazywał farbę z krasnoludzkiej tarczy, znalezionej w wieży.
- Ha!
Przybiegł do was wyraźnie podekscytowany, wskazując na prawie niewidoczne, zagadkowe znaki na tarczy.
- Runy! Znaleźliśta magiczną tarczę!
Pokręcił głową z niedowierzaniem. Oddał wam ją jednak, zaś pozostałe krasnoludy nie protestowały. Najpewniej uznały, że się wam należy.
- Ja dalej nie płynę. Moja droga prowadzi do Nuln i dalej na południe. Ale dokopcie tej wiedźmie i ode mnie!

Reszta podróży powrotnej minęła spokojnie ale i powolnie. By nie wzbudzać podejrzeń i nie narażać się na niepotrzebne pytania skorzystaliście z zaproszenia krasnoludów. Medyk, który wciąż opiekował się tam rannym khazadem nie wiedział za bardzo czy się śmiać czy płakać. W końcu jeszcze nigdy tak nie zarobił i jednocześnie jeszcze nigdy nie miał tyle roboty co teraz. Opatrzył swojego pobratymca, ale za nic nie dał się przekonać do szycia elfa, a gdy pozostali khazadowie dowiedzieli się kto u nich leży, kazali wam jak najszybciej zabrać Gildirila z wioski.

Wrócliście więc do Wittgendorfu, wcześniej rozdzielając łup na jedenaście równych części. Tarczę zatrzymaliście w zamian za jedną szkatułę pereł i jakiś drogich naszyjników. Po powrocie do miasta Luca udał się wraz z Castinąą do karczmy, gdzie przyszła mama odpoczywała pod okiem ukochanego, natomiast Marie, Ulrich i Gildiril do medyka - życzliwi ludzie wskazali wam najlepszego w mieście. Rezydujący w bardzo bogatej kamienicy medyk wyglądał przynajmniej na najdroższego w Wittgendorfie. Bogato ubrany, o pociągłej, przystojnej twarzy przypominał urodą elfy.

- To będzie kosztować czterdzieści koron. – rzekł patrząc na ranę złodzieja Cóż, Gildiril okazywał się drogi w utrzymaniu. Medyk chyba chciał zapytać gdzie długouchy się tak urządził, jednak wymowne spojrzenie Ulricha dało mu do zrozumienia, by nie zadawał zbyt wielu pytań.

Pół godziny wystarczyło, by rany złodzieja zostały zaszyte i profesjonalnie opatrzone. Co jak co, ale korzystanie z łuku Gil miał z głowy na co najmniej miesiąc. Oprócz opatrzenia ran, medyk 'podarował' elfowi słoiczek z jakąś przyjemnie pachnącą maścią, którą miał wcierać wieczorami w ranę przy zmianie opatrunku.

Wróciliście w końcu do karczmy i wszyscy spotkaliście się w pokoju zajmowanym przez Tileańczyków. Castinaa leżała w łóżku popijając herbatę z cytryną zamówioną jej przez Lucę, ale wyglądała już dużo lepiej. Teraz był wreszcie dobry moment by na spokojnie porozmawiać i naradzić się, co robić dalej.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Esmeralda »

Marie

Czarodziejka nie odzywała się zbyt wiele w czasie drogi powrotnej do Wittgendrfu, jedynie od czasu do czasu zagadując Castinęę i pytając, czy wszystko w porządku z jej żołądkiem i ogólnym samopoczuciem. Była już zmęczona całą tą sytuacją i musiała przyznać sama przed sobą, że nie imponuje zbyt wielką wytrzymałością i tym bardziej podziwiała Tileankę, która będąc w ciąży, bądź co bądź dzielnie znosiła trudy tej podróży.

Gdy dotarli w końcu do miasta, drużyna podzieliła się na dwie grupy. Luca i Cas skierowali swe kroki do karczmy (co zupełnie Marie nie dziwiło), a pozostali, by odnaleźć jakiegoś medyka, który doprowadzi elfa do stanu 'używalności'. Poszukiwania nie trwały długo, jednak widząc w jakich warunkach mieszka ów medyk, Marie była pewna że zażyczy sobie bajońskie pieniądze. I nie pomyliła się... Czterdzieści koron za samo zszycie i opatrzenie rany to była kradzież w biały dzień, jednak nie było czasu by szukać innego konowała, a że ten wyglądał na sensownego, Marie spojrzała jedynie zrezygnowana na Ulricha i wysupłała z sakiewki czterdzieści Karli płacąc za usługę.

Gdy medyk zajmował się elfem, Marie niemal zasnęła na siedząco czekając aż skończy – teraz jedyne o czym marzyła, to gorąca kąpiel i dłuugi sen. Tym bardziej się ucieszyła, gdy po dwóch kwadransach wracali już do karczmy z opatrzonym Gildirilem. W gospodzie odwiedzili jeszcze pokój Tileańczyków i przysiadając ciężko na krześle, czarodziejka spytała Cas:

- I jak się czujesz? Mam nadzieję że już lepiej. - uśmiechnęła się i przetarła dłonią zmęczone oczy. - Na Morra, to był ciężki dzień, chyba zaraz tutaj padnę, jeśli się nie położę... Oby gospodarz miał jakąś wolną balię, bo mam ochotę na gorącą kąpiel. Rozumiem, że jutro płyniemy do Kemperbadu, tak? - spojrzała na towarzyszy i gdy tylko usłyszała odpowiedź, pożegnała się z nimi i skierowała na dół, by zamówić u karczmarza kąpiel. Miała serdecznie dość wrażeń jak na jeden dzień.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Ouzaru

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ouzaru »

Czarodziejka i zabójczyni.

Nie miała ochoty wysłuchiwać, jak mężczyźni się naradzają, a po tym jak Marie wspomniała coś o kąpieli, Tileanka nie mogła się już skupić na niczym innym. Balia pełna ciepłej wody! Jej ciało krzyczało, że to świetny pomysł i trzeba go jak najszybciej zrealizować. Dopiła herbatę i wstała.
- Luca, też się pójdę wykąpać, dobrze? - zapytała i nie czekając na odpowiedź, zaczęła zbierać rzeczy niezbędne do moczenia się w cieplutkiej wodzie. - Nie oczekuj mnie zbyt szybko, mam zamiar trochę poplotkować sobie z Marie - dodała, uśmiechając się łobuzersko.
Ucałowała Lucę w policzek, pomachała rajtarowi i elfowi... i tyle ją widzieli.

Ciche pukanie do drzwi wyrwało czarodziejkę z zamyślenia, po chwili zobaczyła Castinęę z ręcznikiem i torbą.
- Nie będę przeszkadzać? - zapytała, uśmiechając się niepewnie. - Zapewne Luca będzie niezadowolony, że ominęła go kąpiel ze mną, ale wtedy trwałaby ze dwie godziny i raczej bym się nie umyła. - Tileanka puściła oczko do kobiety. - Dziękuję ci za pomoc i opiekę, ten twój wywar niemal dosłownie uratował mi życie. Jak mogę się odwdzięczyć?

Marie uśmiechnęła się delikatnie widząc Castinęę w drzwiach.
- Ależ oczywiście że nie przeszkadzasz, Cas. Nawet jestem mile zaskoczona mówiąc szczerze. - czarodziejka zrzuciła z siebie płaszcz i zaczęła rozpinać koszulę spod której po chwili wychynęły nagie, duże piersi. – Co do odwdzięczania się, to nie ma o czym mówić, po prostu zależy mi na tym byś ty i dzieci dobrze się czuły. Chyba że... chyba że chcesz mi dotrzymać towarzystwa podczas kąpieli? – uśmiechnęła się szeroko. - Porozmawiamy dłużej, bo zwykle nie ma na to czasu. Co ty na to? - spytała zabierając się za spodnie. Woda w wielkiej balii była gorąca, a całe pomieszczenie pachniało przyjemnie olejkiem cytrynowym który wcześniej wlała tam Marie.

Propozycja nieco zdziwiła Castinęę, ale szybko odpowiedziała jej szczerym uśmiechem.
- To dobry pomysł! - stwierdziła i zaczęła się rozbierać.
Powiększone piersi i biodra wskazywały na stan błogosławiony, do tego brzuszek Tileanki był już lekko zaokrąglony. Przyglądając się swemu ciału, kobieta pokręciła głową.
- Jak ja się będę mieścić w swoje ulubione spodnie? - Westchnęła ciężko. - Wskakuj do balii, Marie - rzuciła, spoglądając na czarodziejkę.

Marie spojrzała na lekko zaokrąglony brzuszek Castinyy i uśmiechnęła się serdecznie.
- Rosną jak na drożdżach. Będą zdrowe i silne, wierz mi. Choć z chłopcem możesz mieć trochę kłopotów – zapewniła ją puszczając jej oczko.
Chwilę później obie znalazły się w wielkiej balii pełnej wody, która przyjemniej rozgrzewała ich ciała rozleniwiając obie kobiety. Marie oparła się wygodnie o rozgrzane deski balii i spojrzała na nieco speszoną Castinęę.
- Od dawna jesteście razem z Lucą? Widać na pierwszy rzut oka że jesteście zakochani w sobie bez pamięci. To skarb mieć takiego mężczyznę przy sobie. - powiedziała z nutą smutku w głosie.

Zamyśliła się nad odpowiedzią i na chwilę zanurzyła głowę pod wodę, by zamoczyć również włosy. Przetarła twarz, by odegnać te nachalne strumyczki wpływające jej do oczu i odetchnęła z ulgą.
- Właściwie to znamy się od niedawna - przyznała szczerze. - Chyba nieco ponad cztery miesiące. Widać byliśmy sobie pisani, czuję się jakbym była jego drugą połówką a on moją. I masz rację, jest najwspanialszym skarbem - dodała cicho, gładząc się po brzuszku. - Mówisz, że będziemy mieli chłopca? Jeśli wda się w tatę, to będą z nim same kłopoty!

- Chłopak będzie bardziej krnąbrny niż ojciec. Za to dziewczynka będzie bardziej rozważna niż jej brat.
– Marie uśmiechnęła się nie zmieniając pozycji, zupełnie jakby zastygła w miejscu ciesząc się z relaksującej chwili w wodzie i rozmowy z Castinąą. - Ale... nie będę zdradzać tego co będzie, sami się przekonacie. – czarodziejka zupełnie nie miała zamiaru zabierać się za kąpiel. Było jej cudownie.

- Córka i syn? - zapytała, unosząc lekko jedną brew do góry. - No ładnie... Ech, może masz ochotę, żebym umyła ci plecy, Marie? Myślę, że Luca nie powinien być zazdrosny, raczej chciałby się tu wbić na trzeciego - zaśmiała się wesoło. - Ale ciii, lepiej nie wywoływać wilka z lasu. - Puściła czarodziejce oczko i sięgnęła po myjkę. Kilka razy przy tym ziewnęła, czuła, że jeśli zaraz się nie ruszy, to uśnie w tej cieplutkiej wodzie. W końcu poczuła się naprawdę dobrze, całe to napięcie znikało i mogła się zrelaksować. Trochę jej brakowało ukochanego, ale była przekonana, że przyda mu się chwila wytchnienia z chłopakami.

Z uśmiechem na twarzy przyjęła propozycję Castinyy i najpierw wstała, ukazując w pełnej krasie swe mokre, nagie ciało, a następnie usiadła tyłem do Tileanki między jej nogami.
- Byłabym wdzięczna, ale później moja kolej, dobrze? - rzuciła wesoło pochylając się do przodu. Musiała przyznać, że już dawno nie miała tak przyjemnej kąpieli. - A co do Luci, to nie ma szans by się wbił 'na trzeciego'. To tylko nasz wieczór – pokazała jej język i oparła głowę na kolanach pozwalając kobiecie by umyła jej plecy.

- Och, kusisz... Przyda mi się porządne szorowanie pleców, Luca zwykle skupia się na ich drugiej stronie - Castinaa roześmiała się i wzięła za mycie Marie. - Powiedz mi, dlaczego wybrałaś tę... eee... profesję, jest tyle innych ścieżek magii. Ostatnio spotkaliśmy czarodziejkę, która władała ogniem. Na szczęście szybko się zmyła, jakoś za dużo się gapiła na mego narzeczonego...
Odgarnęła kosmyk włosów z twarzy i zaklęła pod nosem. Znów od wilgoci jej włosy zaczęły się kręcić i rano będzie miała szopę na głowie a nie fryzurę.

Gdy Marie poczuła na swych plecach myjkę i palce Castinyy, zrobiło jej się jeszcze przyjemniej. Opierając głowę na kolanach rzekła do kobiety:
- Od najmłodszych lat miałam różne dziwne wizje... Kiedyś uratowałam brata przed śmiercią – zobaczyłam że piwnica do której wejdzie za chwilę się zawali i nie pozwoliłam mu do niej wejść. Było tak jak mówiłam i zawaliła się. Potem matka dziwnie na mnie patrzyła i musiałam wyprowadzić się z domu, bo miałam wizję że palą mnie na stosie a matka się śmieje... Wybacz, ale nie chcę o tym rozmawiać. - w głosie Marie czuć było nostalgię. - Na szczęście spotkałam mistrza Alberta i on mnie pokierował na studia w Nuln. Bez niego pewnie już dawno bym nie żyła. Nie mów o tym pozostałym, dobrze? - czarodziejka zamyśliła się i oparła dłoń na kolanie Castinyy.

- Oczywiście, nikomu nie powiem, choć możesz zawsze liczyć na zaufanie i dyskrecję mego partnera - odpowiedziała i ujęła dłoń Marie. - Kiedy poznałam Lucę, nie pamiętałam nic ze swojego życia poza imieniem, w dodatku fałszywym. Dopiero po jakimś czasie zaczęło mi się przypominać, kim tak naprawdę jestem i czym się zajmuję. Myślałam, że jestem miłą osobą... A okazało się, że zabijam ludzi dla pieniędzy. - W głosie kobiety dało się słyszeć coś dziwnego, jakby gorycz i zniesmaczenie samą sobą. - Przyznaję, moje noże i celne oko kilka razy pomogły, ale... nie czuję się dobrze ze świadomością, że na mych dłoniach jest krew mniej lub bardziej niewinnych ludzi. Pochodzę z Tilei, mój ojciec jest bogatym kupcem i handlarzem wina. Kiedyś razem z nim wybrałam się do Imperium, byłam jeszcze dzieckiem - zaczęła wspominać. - Wtedy jacyś ludzie nas napadli, ojca ciężko ranili, a nie porwali. Zostałam wyszkolona na szpiega, a następnie na zabójczynię. Nie wiem, dlaczego straciłam pamięć, ale mam nadzieję, że z Lucą uda mi się rozpocząć nowe życie. Szczęśliwe.

- Ja pochodzę z rodziny szlacheckiej, moi rodzice zarządzali kilkunastoma wioskami, ale gdy się dowiedzieli o moim 'darze' bardziej interesowało ich to, co powiedzą ludzie i ile na tym stracą, niż to, co wtedy czułam. Gardzę nimi, bo odepchnęli mnie wtedy, gdy najbardziej ich potrzebowałam
– w głosie Marie czuć było tę samą gorycz co w głosie Cas. Wpatrując się w niewidzialny punkt, kontynuowała. - Potem poznałam Lothara, był najemnikiem. Zakochaliśmy się w sobie, zaszłam w ciążę... Niestety, on mnie zostawił, a ja byłam tak rozgoryczona, że nie potrafiłam dać sobie z tym rady. W finale straciłam swoją córeczkę – urodziła się martwa... - czarodziejce spłynęły łzy po policzkach. - Wtedy poznałam mistrza Alberta... najpierw skierował mnie do zakonu Morra, gdzie uczyłam się na akolitkę, a następnie do Kolegiów Magii w Nuln. Tam okazałam się jedną z najlepszych uczennic. I teraz jestem tutaj, z wami, władając magią odbierającą życie... które kiedyś mi odebrano... – uśmiechnęła się cierpko ocierając łzy i opierając się delikatnie o Cas. Czuła wspaniałe ciepło i zapach jej skóry.

Castinaa poczuła się dziwnie, zrobiło jej się smutno i tylko cicho westchnęła. Teraz rozumiała, czemu czarodziejka tak o nią dbała i czemu chwilami była zasmucona. Domyślała się, jak wiele ją musi to wszystko kosztować, jak ogromne cierpienie i ból w sercu skrywała.
- Tak mi przykro - wyszeptała jej do ucha i objęła mocno, przytulając do siebie. - I jeszcze raz dziękuję ci za opiekę, bez ciebie byłoby mi bardzo ciężko.

Marie uśmiechnęła się delikatnie i splotła swoją dłoń z dłonią Castinyy.
- Dziękuję ci za twoją obecność tutaj, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. – wyszeptała jej do ucha i pocałowała delikatnie w policzek, a potem w usta wpatrując się w jej oczy. Odwróciła się do niej i zbliżyła do Tileanki obejmując ją pod wodą w pasie i czekając na jej reakcję. Już dawno nie znajdowała się w takiej sytuacji...

Była zaskoczona tym, co się działo, ale nie protestowała. Wiedziała, że nigdy by sobie nie pozwoliła na takie zachowanie z innym mężczyzną, ale z kobietą? Nie czuła, by to było coś złego. Odwzajemniła pocałunek i delikatnie przejechała po plecach czarodziejki, zatrzymała się jednak na wysokości jej nerek. Przymknęła oczy, niech się dzieje, co chce...

Widząc, że Castinaa poddała się pieszczotom czarodziejki, ta pocałowała ją namiętniej. Gdy języki obu kobiet tańczyły wspaniały taniec rozkoszy, Marie pieściła dłonią nabrzmiałe piersi Tileanki – trzeba było przyznać, że dzięki ciąży nabrały apetycznych rozmiarów, a brązowe sutki jeszcze bardziej nakręcały Marie. Druga dłoń zawędrowała pod wodę i gdy palce czarnowłosej napotkały gładkie łono i łechtaczkę, Cas delikatnie wzdrygnęła się nie przestając całować czarodziejki. Serce Marie biło coraz szybciej a podniecenie wzrastało z każdą kolejną pieszczotą zabójczyni. Zapowiadał się naprawdę ciekawy wieczór...

Ciekawe, co na to Luca?
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich

Elf nadal nie wyglądał najlepiej. Krasnoludy najwidoczniej nie przejmowały się tym zbytnio, bo nakazały drużynie, delikatnie rzecz ujmując, jak najszybciej się oddalić. Khazadzi, przyjaciele Imperium, stracili kilka punktów w oczach Ulricha. No, ale to w końcu ich wola. W Wittgendorfie zajęto się Gildiriliem jak trzeba. Ulrich powstrzymał spojrzeniem Marie przed płaceniem za zabieg i sam się tym zajął – w końcu kto to widział, żeby dama płaciła za Ulricha de Maar. Co prawda, tutaj opłata była raczej za Gildirila Val’Athema, ale mniejsza o to. Zasady to zasady – szlachectwo zobowiązuje.

W końcu wszyscy zebrali się w pokoju Tileańczyków w karczmie. Niedługo to trwało, bo kobiety zaraz się oddaliły. Może to i lepiej – mężczyźni zajmą się męskimi sprawami.
- No panowie, to był długi dzień, ale co trza było zrobić – zrobiliśmy. Śmiem stwierdzić, że nawet nieźle poszło. Co nie, elfie? – uśmiechnął się i szturchnął lekko Gildirila, co prawdopodobnie go odrobinę zabolało – Wyliżesz się. A jak z twoją damą, Luca? Bez obrazy, ale po prawdzie, tam w wieży wyglądała jakby miała się zaraz przewrócić. Opiekuj się nią przyjacielu... Ale akurat o tym chyba nie muszę ci nawet przypominać, nie? – zaśmiał się.

- Ale żarty na bok – pora zdecydować kiedy ruszamy za Etelką. Bo oczywiście ruszamy za nią... – tu spojrzał po twarzach towarzyszy. Ulrichowi nawet przez myśl nie przeszło, że mogliby zrobić co innego – Pozostaje tylko kwestia, jak długo zwlekamy. Gildiril, chyba mała ranka nie zatrzyma cię w łóżku na długo, co?

Po zakończonej „naradzie,” obejrzał jeszcze zdobyczną tarczę. Runy? Dla niego wyglądała jak zwykła, stara tarcza. Postanowił jutro zapytać Marie, czy naprawdę jest magiczna. A potem się zobaczy – może przyda się Luce, albo Gildirilowi, albo komuś... Ale Ulrich nie miałby nic przeciwko, gdyby przypadła jemu. Tymczasem, chyba najwyższa pora na trochę snu. Nawet Ulricha zmęczył ten dzień...
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Elf przez całą drogę jechał w ciszy na prowizorycznych noszach. Cały czas wyraźnie o czymś rozmyślał, pozwalając sobie od czasu do czasu na krótką drzemkę. Oczywiście nie było to łatwe zadanie, bo trudno się odprężyć nie mając pod sobą pewnego wierzchowca, prawda? Gil dość obojętnie przyjmował to, co się działo wokół niego. Dotarło do niego tylko tyle, że znaleziona tarcza okazała się magiczna (ki diabeł? Pewnie mutacji można od tego dostać...), że Orzad ich opuścił i że krasnoludy nie były nastawione zbyt przychylnie do pomysłu udzielenia pomocy elfowi. Życie.

Bardziej skory do pomocy okazał się medyk w mieście, ale słono sobie policzył za usługę. Czterdzieści koron to astronomiczna kwota, co wyraźnie się elfowi nie podobało. Lekarz wykonał swoją robotę całkiem nieźle, a do tego dał mu jakąś maść do wcierania w ranę. Całkiem ładnie pachniała, więc pewnie nie działa. Wszyscy wiedzą, że im bardziej śmierdząca maść tym skuteczniejsza... Gildiril widząc posiadłość medyka żałował, że nie jest w formie, bo dom aż się prosił o mały "remanent".

Wrócili do karczmy i posiedzieli chwilę w pokoju Tileańczyków. Rzuciło mu się w oczy, że Ulrich jest wyjątkowo rozgadany.
-O tak, wyjątkowo udany dzień- mruknął elf, gdy Ulrich trącił go łokciem. Rajtar kontynuował i znowu zwrócił się do elfa.
-Z tego, co wiem, to moje nogi są w całkiem niezłym stanie- Gil uśmiechnął się z przekąsem -Ale nie ma raczej co liczyć na jakąś szczególną użyteczność w boju, bo obecnie jestem w stanie co najwyżej wbić komuś nóż w plecy... Ale to chyba dobrze, prawda?- Uśmiechnął się zawiadiacko, prawie jak za dawnych czasów.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Serge »

Luca

Tileańczyk z małą obawą spojrzał na Castinęę wyrażającą chęć kąpieli, zwłaszcza po tak męczącej podróży i zajściach jakie miały miejsce niedawno, ale w końcu skinął jedynie głową nie zabierając głosu w tej sprawie. Zresztą, jego ukochana była na tyle uparta że znalazła by tysiąc dobrych argumentów, by pójść z czarodziejką. A może nawet i Luca był zbyt zmęczony by teraz z nią dyskutować o słuszności tego pomysłu?

- Tylko uważaj na siebie, dobrze? W razie gdybyś poczuła się źle wracaj szybko do pokoju.
- Przecież wiesz, że tak zrobię, kochanie. - ucałowała Lucę i oddaliła się wraz z Marie, zostawiając mężczyzn samych.

Luca rozmyślał o czymś intensywnie, gdy odezwał się Ulrich. Pytał o narzeczoną Tileańczyka.
- Z Cas wszystko w porządku, przynajmniej na tyle, na ile pozwala jej ciąża. O opiece nad moimi Skarbami nie musisz mi przypominać, cały czas to robię gdybyś nie zauważył. - puścił mu oczko i wstał z łóżka. - Do Kemperbadu wyruszamy jutro – z samego rana spróbuję sprzedać co się da z wieży Etelki, a potem wypłyniemy. Gil jest twardy i da radę, poza tym na barce może cały czas odpoczywać i regenerować siły. A teraz wybaczcie, idę zwilżyć gardło do baru. - sprawdził, czy pistolet jest załadowany, zatknął go za pas z rapierem i skinieniem głowy pożegnał towarzyszy. Skoro Castinaa relaksowała się z Marie, Luca postanowił zrelaksować się z butelką jakiegoś dobrego wina.

Zszedł na dół i rozejrzał się po sali – o tej porze panował już niezły tłok, jednak udało mu się dopchać do jakiegoś wolnego stołka przy barze. Rzucił okiem na trunki i zawołał karczmarza.
- Butelkę Weisser Burgundera.– rzucił monetę na stół, a gruby gospodarz szybko wykonał polecenie tileańczyka przynosząc otwartą już czarną butelkę i szklankę.
- Pańskie zdrowie! - uśmiechnął się obeżsyta i oddalił zgarniając zapłatę.
- Raczej mojej przyszłej żony i dzieci! - krzyknął za nim Luca, jednak ten chyba już go nie słyszał. Orlandoni polał sobie i niemal jednym haustem opróżnił zawartość szklanki. „Jak zwykle wspaniały smak... chyba na jednej butelce się nie skończy.”, pomyślał Luca „Oby tylko Castinaa nie miała mi tego za złe. Chyba będę musiał sprawić sobie jakiś solidny hełm w najbliższym czasie.”, na samą myśl o tym, jak Cas lubiła rzucać w niego kuflami Lucę coś zabolało. Westchnął i polał sobie następną kolejkę.
- A co tam, raz się żyje... – stwierdził wzruszając ramionami, po czym przechylił do dna.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Zablokowany