[WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Wódz klanu patrzył na was wzrokiem, który mówił coś w stylu: "kpicie czy pytacie o drogę?". Gdy Luca skończył mówić, Gorim wstał ze swojego krzesła, podchodząc do Tileańczyka i lekko zadzierając głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy. Nie musiał zresztą zbytnio się wysilać, był wysokim krasnoludem, prawie o pół głowy wyższym od towarzyszącego wam Orzada.

- Chaos powiadasz człowieku? Nigdym się nie spotkał z Chaosem, który złoto oferuje. Ale w jednym masz racje! Wiedźma nas omamiła, byśmy oddali jej kopalnię należącą do człeczyny Bassadocciego! A teraz sama szuka tam złota!

Splunął na ziemię z obrzydzeniem. Jego oczy zapłonęły chwilową nienawiścią.

- Ale umowa została podpisana, a my, krasnoludy, jesteśmy honorowi i jej nie złamiemy. Chcecie, to idźcie. Albo przynieście dowody. Albo zróbcie coś z tymi oskarżeniami o spalenie tych chędożonych karczm. A teraz sobie idźcie.

Cóż, tyle jeśli chodzi o dalsze negocjacje. Gdy Luca otworzył usta by zaprotestować, stojący obok tronu strażnicy położyli dłonie na toporach, ostentacyjnie dając do zrozumienia, że audiencja skończona. Orzad tylko kiwnął wam głową potakująco.

- Mam jeszcze swoje sprawy. Spotkamy się później. Może dopiero na łodzi. Powodzenia z waszą misją.

Wyprowadzono was na zewnątrz obozu krasnoludów, po czym bez słowa pożegnania tam zostawiono.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Esmeralda »

Obrazek

Marie

Przez całą audiencję u wodza czarodziejka nie odzywała się, pokasłując jedynie z cicha od czasu do czasu. Obserwowała również wszystkich zgromadzonych u Gorima, a Luca wygłosił płomienną mowę zachowując przy tym pokerową twarz. Wyglądało na to, że jest dowódcą nie tylko na łodzi ale także poza nią. Swoją gadką nic jednak nie wskórał, wódz wydawał się niezbyt zainteresowany współpracą i właściwie odprawił ich z niczym. Można się tego było spodziewać po krasnoludach – ta dumna rasa rzadko kiedy potrafiła przyznać się do błędu (o ile w ogóle były takie jednostki).

Te i inne myśli wyparowały jednak z jej głowy w momencie, kiedy z powrotem znalazła się na łasce świeżego powietrza. Odetchnęła z ulgą, kiedy nareszcie dane im było wyjść z tego potwornego, zadymionego pomieszczenia. Popatrzyła na swoich kompanów i rzekła.

- Skoro mamy chwilę czasu, to może wyjaśnilibyście mi, kim jest ta Etelka Herzen i co z tym kultem Purpurowej Dłoni? To jest ich jakaś przywódczyni? I kto to jest Kastor, bo Luca użył tego imienia w Kemperbad? Z chęcią wam pomogę w waszych sprawach, ale musicie mi zaufać i opowiedzieć o wszystkim. Moje umiejętności z pewnością wam się przydadzą.
– uśmiechnęła się delikatnie, jakoś tak smutno.

- A tak poza tym, co robimy dalej? - spojrzała po wszystkich. - Mówiąc szczerze, jestem trochę głodna.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Elf milczał. Raz, że nie chciał przeszkadzać krasnoludowi, bo to mogło odbić się ma integralności ciała Gildirilia, po drugie sama jego obecność tym właśnie groziła. Dlatego postanowił nie rzucać się zbytnio w oczy. Całe życie to robił z niezłym efektem, więc te parę minut go nie zbawi.

Rozmowa nic nie dała, bo i nie mogła nic dać. Khazadzi nie przyznaliby się raczej, a sama myśl o wymuszeniu od nich zeznać zakrawała na kpinę. Jedyne co zyskali, to to, że wyjdą stąd cało. Prawdopodobnie.

-Też bym coś zjadł- powiedział Gildiril. W końcu by wypadało. I tak mało je, ale mimo wszystko czasem musi. Jednak niczego czarodziejce tłumaczyć nie zamierzał. Za dużo słów, za dużo wysiłku. Za to Luca lubi paplać. Elf zerknął na Tileańczyka spode łba i westchnął cicho. Gdyby tak wrócić w końcu do domu... A nie, zaraz, przecież Gildiril już nie miał domu...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich de Maar

Odetchnął głęboko, gdy znaleźli się już poza obozem. Trochę rozczarowała go postawa khazadów. W końcu Chaos (bo mimo, że Luca trochę podkoloryzował opowieść, to wciąż mieli do czynienia właśnie z nim) jest z definicji zły – i właśnie dlatego każdy ma obowiązek z nim walczyć! Niestety, wyglądało na to, że podobnie jak wcześniej, będą musieli działać sami. „Ale co to za problem dla Ulricha de Maar i reszty kompanii?” pomyślał i uśmiechnął się w duchu.

Zwrócił się do Marie.
- To jest dosyć długa historia. Kastor to mój prawie-że brat bliźniak, ta cała Dłoń to źli ludzie, a Etelka jest jeszcze gorsza… - powiedział beznamiętnym głosem - Ale najpierw musisz coś wiedzieć Marie: ta sprawa ciągnie się za nami już od pewnego czasu i jak dotąd niemało zmartwień nam przysporzyła. Możesz się wpakować w naprawdę wielkie bagno.
„A na dobrą sprawę wszystko zaczęło się od ciebie panie de Maar…” pomyślał i zaklął w myślach. Nie był pewien, czy wciąganie kogoś w tę sprawę to dobry pomysł... Ale z drugiej strony, każda pomoc im się przyda - a już na pewno pomoc czarodziejki.

- Tak więc, jeśli tylko niestraszne ci przeciwności losu, to… - powiedział już pogodniejszym głosem – Jak mówiłem, długo by wyjaśniać całą sprawę, więc proponuję gdzieś wstąpić, żeby się ogrzać, posilić i wyjaśnić kilka spraw. Ale nie trwońmy proszę za dużo czasu, bo mamy tutaj co nieco do roboty…
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Wszyscy

Nie zastanawiając się długo ruszyliście do karczmy. Wypytując o najlepszą w mieście dotarliście do „Jabłecznika”. Nad ciągnącym się przez całą długość budynku szyldem nad gankiem wymalowano charakterystyczne owoce i oblicze pięknej niewiasty z nieco przydługawym nosem. Po wejściu do środka szybko przekonaliście się, że ta niewiasta z charakterystycznym nosem to właścicielka piętrowego przybytku do którego zawitaliście. Widząc was, ludzie w karczmie przyglądali wam się przez chwilę podejrzliwie, ale szybko wrócili do własnych zajęć. Najwyraźniej cała ta mieścina bała się już krasnoludów i oskarżała je o wszystko co złe. Zaś duma khazadów nie pozwalała im jawnie dać do zrozumienia, że nie mają z tym nic wspólnego.

Fakt faktem wieczór mijał miło i spokojnie. Dalsze wypytywanie mieszkańców dostarczyło nieco nowych informacji. Dookoła Wittgendorfu istniało około dwanaście farm, najdalej położona mieściła się jakieś trzynaście kilometrów od miasta. Trzy, które zostały zaatakowane, znajdowały się niedaleko Czarnych Szczytów, czyli miejsca w którym była zarówno kopalnia należąca do ojca Castinyy jak i dom Etelki. Każdy z was musiał przyznać, że powiązanie obu spraw stawało się coraz bardziej wyraźne. Ale czy na pewno? Bez sprawdzenia tego pewnym było, że się nie dowiecie. Należało zatem tylko ruszyć w tamtą stronę i zobaczyć na własne oczy. Mniej więcej po dwóch pustych butelkach wina pojawiła się przy waszym stole jakaś piękna kobieta, wyglądająca może nie na kurtyzanę, ale na jakąś drogą prostytutkę. Miała jakiś interes do Ulricha, więc nie zwracając na nią zbytniej uwagi pogrążyliście się we wspólnych rozmowach.

Ulrich

Byłeś już po kilku głębszych, gdy przy waszym stoliku pojawiła się dość skąpo, choć bogato odziana, piękna kobieta o wydatnym biuście.

Obrazek

Uśmiechając się zalotnie pogładziła cię po włosach i powiedziała.

- Przystojny jesteś, kawalerze. Ale też widzę że samotny. Czy nie potrzebujesz miłego towarzystwa na tę noc? Tylko pięć koron i będziesz mógł robić ze mną co tylko zechcesz. - głos miała delikatny i seksowny.

Patrzyłeś na nią, często zawieszając wzrok na jej głębokim dekolcie w którym podskakiwały duże piersi gdy tylko się poruszyła, a jej wspaniałe perfumy mieszały ci w głowie. Jak dawno nie miałeś kobiety? Nie pamiętałeś nawet, a ta wyglądała na chętną do współpracy. I to nawet bardzo chętną...
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Ouzaru

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ouzaru »

Dwa tileańskie gołąbeczki

Pieprzeni altruiści! Gdyby podpisali umowę z samym Ranaldem też by się jej trzymali. Opuszczając obóz Luca przeklinał krasnoludów. Niech motłoch ich spali, jutro czy pojutrze. Orlandoni wychodząc z obozu myślał już o czymś innym, wyrwała go z rozmyślań krótka rozmowa między Marie a Ulrichem.

- Myślę że nie ma nic do dodania, Ulrich wyjaśnił ci wszystko. W skrócie: my jesteśmy ci dobrzy, oni ci źli którym trzeba dokopać. Prosta logika. - chwilę później zmienił temat. - Szacuję, że gdybyśmy sprzedali wszystko co mamy na barce, wspólnych pieniędzy będziemy mieć blisko półtora tysiąca koron. Przy sobie mam dwieście pięćdziesiąt wspólnych i kilkadziesiąt swoich. Rano sprzedam część towarów, gros kapitału chcę jednak zachować. Dziś wszakże, już na handel za późno.

Spojrzał na słońce chowające się powoli za horyzontem i rzekł do towarzyszy.

- Myślę że ktoś powinien nocować na barce. Najlepiej w duecie, żeby nie było żadnych przykrych niespodzianek. Ulrich, Gunter, wchodzicie w to? - popatrzył po obliczach kompanów. - Oczywiście zjemy coś najpierw i się napijemy, wieczór jeszcze młody.

***

- Co robimy pytacie... – rzekł gdy zasiedli w karczmie, przy oddalonym od innych stoliku. – Na razie straciliśmy nasz ogon, lecz mogą nas znów odnaleźć. Jutro zrobimy zakupy i ruszymy ku kopalni, po drodze odwiedzając te farmy. Nie mamy klasycznego zwiadowcy, ale myślę że Gildiril się nada, w końcu jest elfem i trochę się zna na lesie bądź innym terenie. Co dalej zobaczymy. Wiele zależy od tego jak to miejsce wygląda. Aha, Gil – zwrócił się do milczącego jak zwykle towarzysza – weź wytrychy. Możliwe, że będziemy musieli się gdzieś włamać by zdobyć dowody, a jesteś w te klocki ode mnie lepszy. O reszcie pomyśli się w trakcie, sami wiecie jak to bywało z naszymi planami podczas tej podróży... Zmieniały się jak pogoda.

Gdy przy stoliku pojawiła się kobieta wyglądająca na wyrafinowaną prostytutkę, Luca zmierzył ją podejrzliwie wzrokiem. Coś mu tu nie pasowało – przecież to on wygląda na najbogatszego przy stole i zwykle takich wyłapują w tłumie panienki jej pokroju. I bynajmniej nie chodziło o to, że zazdrościł piersiastej damy rajtarowi, o nie!. Po prostu był ostrożny, możliwe że do przesady, ale tak trzeba było w Imperium. Gdy Ulrich ruszył się za kolejną butelką wina do baru, Luca wstał od stołu i podążył za nim. Zatrzymał go przy szynku i rzekł.

- Jak chcesz ją przelecieć, to przeleć, ale miej się na baczności. Coś mi w niej nie pasuje i mam dziwne przeczucie że nie zagadnęła cię zupełnie przypadkowo. Pamiętaj że Purpurowa Dłoń poluje na Kastora i może mieć swoich ludzi wszędzie, a dziwka może być przykrywką dla zabójczyni. Nie wierzysz, to zapytaj Castinyy, ona nie raz tak zabijała swoje cele. Uważaj, przyjacielu.

Po tych słowach wrócił do stolika i objął Castinęę kontynuując wcześniejszą rozmowę.

***

Nocą zamówił wino, sok i przekąski do izby na górze. Gospoda nie była wykwintna, jednak najlepsza w mieście. Luca zamówił też dużą balię z gorącą wodą, umył się sam i wyszorował Castinęę. Następnie, jeszcze mokrzy, wskoczyli do łóżka i nakryli kocem. Długo pieścił jej ciało, potem kochali się delikatnie. Brak kołysania barki i kompanów tuż za cienką ścianą stawał się luksusem.

- Jesteśmy u celu - rzekł jakiś czas potem. - Tyle czasu płynęliśmy do Wittgendorfu. Trochę dziwnie się czuję.

Przetoczył się na bok i pocałował jej czoło. Wiedział, że jego ukochana nie jest kruchą istotą i że potrafi sobie poradzić w różnych sytuacjach, mimo to czuł w sercu kłucie. Niepokój ściskał żołądek i dławił mu gardło.

- Boję się o ciebie – powiedział. - Boję się o nasze dzieci, nie chcę was stracić. Już raz prawie tak się stało, wtedy na cmentarzu w Weissbrucku gdy zginęła Ninerl. Wtedy przyrzekłem sobie, żę będę cię chronić choćby nie wiadomo co się działo. Dlatego nie chcę byś ryzykowała podróż z nami do kopalni Twojego ojca. Jeśli spotkamy tam Etelkę może być naprawdę gorąco, bo to nie tylko kultystka, ale i czarodziejka. Nigdy bym sobie nie wybaczył gdyby coś wam się stało. - pogładził ukochaną po brzuchu patrząc w jej piękne oczy.

- I co zatem proponujesz? - zapytała, a w jej głosie już słyszał nutkę zdenerwowania. - Żebym tu została? Sama? Nikogo przecież nie zostawisz ze mną, gdyż każda para rąk i każde ostrze się przyda, bezpieczniejsza będę z wami.
Postanowiła zajść go z drugiej strony, wszak na pójście z nimi, by walczyć, Luca się nigdy nie zgodzi.

- Nie, nie zamierzam zostawić was samych... nawet mi to przez myśl nie przeszło. – rzucił. - Myślałem o tym, żeby Gunter z wami został; on pracował jako ochroniarz więc na pewno nie pozwoliłby was skrzywdzić. Z drugiej strony jego umiejętności mogą nam się przydać w walce z Etelką, jeśli do niej dojdzie. - Luca zmarszczył brwi. - Chyba jednak musimy trzymać się razem, nawet jeśli będzie to niebezpieczne dla ciebie i dla dzieci. W każdym razie jeśli dojdzie do starcia z tą wariatką, to możesz być pewna że zrobię wszystko by cię chronić. Dla rodziny – ucałował jej dłoń. - jestem gotów zabić każdego, który jej zagrozi. Jak się masz ogólnie, kochanie? Czujesz już... nasze dzieciaczki w sobie?

Już zdążyła się ucieszyć, iż weźmie ją ze sobą, gdy ostatnie pytanie ją nieco zaskoczyło. Zupełnie nie wiedziała, o co mężczyźnie może chodzić. Chwilę się zastanawiała nad odpowiedzią, musiała przecież coś powiedzieć, inaczej nie da jej spokoju.
- Hmm... - zamyśliła się. - No czuję, że nadal mi trochę niedobrze, ale jest już coraz lepiej, poza tym jednym drobnym szczegółem nie jest aż tak źle. Chociaż plecy mi zaczęły dokuczać i ktoś mi chyba nawkładał ciężkich kamieni do biustu, bo mnie pobolewa.
Kiedy zaczęła się nad tym zastanawiać, doszła do wniosku, że chyba nie ma ochoty nigdzie iść.

Luca pocałował ukochaną w czoło i przytulił mocno.
- Wiem, że teraz będziesz się czuć coraz mniej komfortowo, ale obiecuję ci że niedługo to się skończy. Wtedy wyjdziemy do Tilei i zajmiemy się normalnym życiem. Myślałaś kiedyś o tym, jak będzie wyglądać twoja własna rodzina? Bo ja od zawsze wiedziałem że chcę mieć własny dom, gromadkę dzieci i kochającą żonę. - pocałował swoją Kluseczkę. - Chyba Ranald mi sprzyja, bo spełnia moje marzenia. - uśmiechnął się ciepło, jednak po chwili na jego twarzy pojawiło się zacięcie. - I tak będzie, jeśli tylko pozbędziemy się tych skurwieli z Purpurowej Dłoni.

Westchnęła cicho, miała wrażenie, że z kolejnym dniem będzie tylko gorzej i w duchu zaczęła się modlić, by ta cała wyprawa już się zakończyła. Życie w domu, na łańcuchu o dźwięcznej nazwie 'dzieci' nie było tym, o czym śniła po nocach, ale nie zapowiadało się tak źle. No bo cóż innego miałaby robić? Dalej zabijać? Nie, chyba przyszłość u boku tego dziwnego człowieka była najlepszym, co mogło ją spotkać.
- Trzeba będzie zmobilizować wszystkie siły, by to jak najszybciej zakończyć - stwierdziła. - Nie ma taryfy ulgowej, jak będziemy zwlekać i odkładać to w czasie, w końcu do niczego się nie przydam. Póki mam siłę i możliwość, chcę jak najwięcej pomagać. Doskonale wiesz, że w walce z luźmi radzę sobie niemal doskonale i jest minimalne prawdopodobieństwo, by mogło mi się coś stać. Mutanty zostawię pistoletom i czarom.

Luca skinął jej głową. Czuł w jej głosie zupełną pewność co do umiejętności, więc wolał nie zagłębiać się w szczegóły. Druga sprawa, że zupełnie pominęła jego pytanie lub zręcznie się z niego wywinęła zmieniając temat.
- Dobrze, niech będzie jak mówisz. Jutro pójdziesz z nami, pamiętaj jednak, że zawsze będę blisko ciebie. Co by się nie działo. Muszę porozmawiać z Marie, może potrafi obłożyć barkę jakimiś magicznymi barierami, w końcu jest czarodziejką.

Słuchając go, wstała i podeszła do okna. Jej nagie i rozpalone ciało przyjemnie się chłodziło na lekkim wietrze, gdy spoglądała na ciche i uśpione uliczki miasta. Dobrze wiedziała, iż zbliża się pora złodziei i zabójców, niebawem nawet większość dziwek położy się spać.
- Wkrótce będzie środek nocy, Luca - powiedziała, nie odwracając się do niego. - Gil i ja powinniśmy iść na zwiad, do rana może być za późno. Wieści szybko się rozchodzą, kultyści mogą w tej chwili niszczyć dowody lub wymykać się stąd. Zapewne nasz elfi towarzysz nie śpi.
Spojrzała na przyszłego męża i szybko wzrokiem odszukała swoje ubrania oraz broń.

Luca niczym poparzony zerwał się z łóżka i stanął w drzwiach, tarasując je jak tylko mógł swoją osobą. Założył ręce i patrząc pewnie w oczy przyszłej żony rzekł:
- Po moim trupie... Wtedy dopiero wyjdziesz z tego pokoju. Jeśli chcesz iść z elfem na zwiad, to będziesz musiała jakoś mnie usunąć ze swojej drogi. A oknem nie próbuj bo i tak cię dopadnę szybciej niż myślisz. - uśmiechnął się ironicznie. - A teraz wskakuj do łóżka, dzieciom zimno, jak tak paradujesz nago po pokoju – puścił jej oczko.

- Kochanie - zaczęła spokojnie - czy mam cię ogłuszyć, zakneblować i związać? - zapytała, uśmiechając się do niego uroczo i odwracając w jego stronę. - Postępujesz irracjonalnie, dobrze wiesz, że mogę mieć rację. Ale jeśli chcesz, to idź z nami, tak jak wtedy, gdy wykradliśmy miecz Nin z tamtego budynku, pamiętasz?

- Kochanie – zaczął wtórując jej słowom. - Nie wierzę, że byłabyś w stanie mnie ogłuszyć, zakneblować i związać – uśmiechnął się poruszając brwiami w jednym rytmie. - A poza tym to ty postępujesz irracjonalnie – najpierw leżysz spokojnie w łóżku, a potem chcesz iść na zwiad. Nie pozwolę ci na to, choćbym miał cię powalić na łóżko. - uśmiechnął się wysuwając na chwilę język i chowając go szybko.

- Powalić? Ty chcesz powalić mnie? - zapytała i zaśmiała się. - Najpierw musiałbyś mnie złapać, a nadal jestem szybsza i zwinniejsza od ciebie, więc raczej jesteś bez szans.
Skinęła na niego dłonią, jakby zachęcając, by spróbował szczęścia. Była więcej niż pewna, że nie zdoła jej złapać, a nawet gdyby mu się jakimś cudem udało, szybko się wywinie i uwolni z jego uścisku. Do siłaczy nie należał i bogom niech będą dzięki!
Nie czekała długo, Luca zaraz doskoczył do niej, lecz szybko uniknęła jego natarcia. Przez dobry kwadrans ganiali się po pokoju, potykając się i rzucając w siebie swoimi rzeczami. Byli niemal tak samo szybcy i zwinni, jednak zabójczyni miała kilka asów w rękawie, o których mężczyzna nie wiedział. W końcu Tileańczyk wykorzystał moment, w którym kobieta zwolniła, by zaczerpnąć tchu i dopadł ją, chwytając. Castinaa tylko na to czekała, sprytnie się wywinęła i łapiąc go za nadgarstek, wykręciła mu rękę. Nim zdążył się zorientować, co narzeczona z nim robi, podcięła mu nogi i gdy tylko zwalił się na podłogę, usiadła mu na plecach. Ciągle mocno trzymała i boleśnie wykręcała mu rękę, nawet na chwilę nie zwalniając uścisku.
- I co teraz? - zapytała.

- Hehehehehehehehehe – Luca śmiał się coraz bardziej. - Niezła jesteś, niezła. Teraz mnie puścisz, bo chyba nie chcesz przyszłemu mężowi złamać ręki. Już wiem dlaczego byłaś tak potrzebną gildii zabójczynią. Zwolnij uścisk, kochanie, to zaczyna boleć – uśmiechnął się, patrząc na nią jednym okiem.
- Ma boleć - odpowiedziała i puściła go, ziewając. - Zmęczyła mnie ta zabawa, idę spać - oznajmiła, nieco zaskakując tym Lucę.
Zgrabnie z niego zeszła i położyła się do łóżka, nakrywając się kocem po samą szyję. Nie uleżała tak jednak zbyt długo, gdy znów się odezwała.
- Głodna jestem...

Luca rozruszał wykręconą rękę i spojrzał na Castinęę. Miewała wahania nastrojów, ale teraz to już był istny chaos. Z wrażenia podniósł prawą brew i powiedział, gdy ukochana położyła się do łóżka.
- Poczekaj, przyniosę ci coś. - ucałował ją, po czym zszedł na dół, i po jakimś kwadransie narzekań kucharza zbudzonego ze snu przyniósł ukochanej coś, co nazywano tu frytkami i szklanicę soku wiśniowego. - Niech idzie ci na zdrowie. - podał jej tacę i uśmiechnął się serdecznie.

Podziękowała mu i po ekspresowym pochłonięciu całej porcji, mocno zasnęła.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Kolejny parszywy dzień zbliżał się końca. Plan minimum, czyli "nie zginąć" i tym razem został wykonany. Będąc już w gospodzie Gil zamówił coś do jedzenia, a także butelkę miejscowego wina. Reszta ludzkiego syfu mu nie służyła. Wino, prawdę mówiąc, też niespecjalnie, ale to nieistotny szczegół. Elf przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy i zastanawiał się, czy pić, żeby sponiewierało, czy może zachować umiar. I każde słowo przybliżało go to tej pierwszej opcji.

Myślę że nie ma nic do dodania, Ulrich wyjaśnił ci wszystko. W skrócie: my jesteśmy ci dobrzy, oni ci źli którym trzeba dokopać. Prosta logika. powiedziała Castinaa. Gówno prawda. "Wcale nie jesteśmy lepsi od nich... A na pewno ja nie jestem. Oprócz tego, że nie maczałem palców w żadnych kultach to jestem takim samym draniem jak oni. Wy pewnie też pomyślał, mierząc wzrokiem towarzyszy. ''No dobra, ty nie" spojrzał na Ulricha "Ty jesteś tylko pieprzonym idealistą. Czy to alkohol uderzał mu już do głowy?

Koło mężczyzny zaczęła krążyć jakaś kobitka. Elf przejechał spojrzeniem po wiadomych miejscach i stwierdził, że jest całkiem niezła. Nie licząc tego, że jest dziwką. I to ludzką. Ale czy elfie dziwki są lepsze od ludzkich? Trudno powiedzieć... Gildiril wolał się nie zastanawiać nad tym. Pomyślał ze złośliwą satysfakcją "Uważaj, bratku, żeby ta panienka nie sprzedała ci jakiejś wstydliwej choroby" Ale milczał. Niech Ulrich sam się o to martwi. Elf zamierzał posiedzieć jeszcze trochę przy winie, a w odpowiednim momencie zwinąć się i znaleźć jakieś miejsce do spania, gdzie nikt nie będzie mu przeszkadzał.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich de Maar

Nareszcie mieli chwilę spokoju. Zasiadając przy stole, Ulrich miał nadzieję, że tym razem żadne niespodziewane okoliczności im nie przeszkodzą. Wino smakowało tak jak trzeba, gwar w lokalu był normalnością, dającą wytchnienie od ostatnich wydarzeń. Rozmowa toczyła się swoim torem, chociaż Ulrich czuł, że wcześniejsze lakoniczne wzmianki o Purpurowej Dłoni i całej tej aferze to za mało, żeby zaspokoić ciekawość Marie. Skoro podróżuje z nimi, powinna wiedzieć więcej, więc – jeśli chciała – Ulrich był gotów opowiedzieć skróconą wersję ich historii. „Historii, która kiedyś zostanie spisana przez bardów – o wielkich ludziach, o Ulrichu de Maar…” rozmarzył się – alkohol czasem tak na niego działał - po czym doszedł do wniosku, że nie wie, czy akurat z tej historii powinien być znany.

Potem pojawiła się ta kobieta. I jeśli czegoś dzisiaj mogło Ulrichowi brakować, to było to, jak to ona sama określiła, „miłe towarzystwo na noc.” Powiedzieć, ze była atrakcyjna to odrobinę za mało, ale… była atrakcyjna. A fakt, że była prostytutką (jedną z tych porządniejszych, ale jednak) tego nie zmieniał.

- Kusząca propozycja. Powiedziałbym nawet „nie do odrzucenia.” – uśmiechnął się. "W końcu nawet żołnierzowi (a raczej „zwłaszcza” jemu) należy się czasem trochę odpoczynku w ramionach pięknej kobiety." Zasłużył sobie i stać go na to. – Jak ci na imię, moja droga?

Luca miał jednak wątpliwości co do jej uczciwości, o czym chwilę później poinformował de Maara. Możliwe, że słusznie – Ulrich przypomniał sobie, co zawsze mówili kapłani. „Chaos wykorzystuje nasze żądze jako broń przeciw nam!” mówili podczas płomiennych kazań. Teraz jednak de Maar nie przejął się tym za bardzo (także dlatego, że wypity alkohol powoli zaczynał działać), lecz słowa Orlandoniego wystarczyły by zasiać ziarno niepokoju. Ulrich po raz kolejny przeklął w duchu Kastora i dzień, w którym znaleźli jego martwe ciało. „Gdyby nie on, wszystko byłoby o wiele prostsze.” Postanowił, że na ten wieczór wystarczy mu alkoholu.
- Nie martw się przyjacielu. Nawet jeśli coś z nią nie tak, Ulrich de Maar nie da się załatwić jakiejś słabej kobietce – powiedział z lekkim uśmiechem, po czym obaj wrócili do stolika. Myśl o tym, że ta kobieta może być zabójcą, pewnie nie da mu spokoju przez całą noc – a przynajmniej do końca wieczoru („Że też musiałeś o tym mówić Orlandoni!”) - ale mimo wszystko Ulrich miał zamiar spędzić dzisiejszą noc w bardzo miłym towarzystwie. „Bo w końcu, co może się stać? Od tego jeszcze nikt nie umarł!”
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Ulrich

Gdy już rozchodziliście się do własnych izb na piętrze, skinąłeś tylko głową na uroczą, piersiastą kobietę która złożyła ci ciekawą propozycję a ta ruszyła za tobą zabierając od gospodarza wino i dwie szklanki. Do pokoju dotarliście całując się namiętnie – musiałeś przyznać że Nitara, bo tak się przedstawiła, była w tym świetna. Nim na dobre zniknęliście w pomieszczeniu zdążyłeś sprawdzić wszystkie jej kształty, których dotyk jeszcze bardziej cię podniecił. W środku rzuciła cię dominująco na łóżko i zaczęła się rozbierać. Z lubieżnym uśmiechem na twarzy zrzuciła najpierw górę, odsłaniając duże piersi o brązowych sutkach, a potem dół ukazując ci gładką, słodką kobiecość.

- Rozbieraj się, żołnierzyku, a ja przygotuję coś do picia. – uśmiechnęła się zalotnie i chwyciła za butelkę.

Nie trzeba ci było dwa razy powtarzać – wspaniałe widoki i wypity alkohol potęgowały uczucie podniecenia, poza tym nie miałeś kobiety zdecydowanie zbyt długo by sobie odpuścić tak wyborną zabawę. Nim zdążyłeś zdjąć spodnie, Nitara podała ci szklankę z ciemno-bordowym trunkiem i oboje przechyliliście do dna. Dolała ci jeszcze, po czym ściągnęła spodnie i zaczęła pieścić ustami twoją męskość. Czułeś się wspaniale. Ale tylko przez kilka minut.

W pewnym momencie poczułeś niesamowite duszności, zaczęło kręcić ci się w głowie, tak, że widziałeś przed sobą trzy kobiety, a nie jedną. Serce biło dwa raz szybciej niż w normie i z trudem łapałeś oddech słaniając się właściwie na nogach. Ostatkiem świadomości patrzyłeś jak Nitara sięga do szuflady i wyjmuje z niej spory sztylet. Ruszyłeś się by dobyć swej szpady, jednak tylko przewróciłeś szafkę stojącą obok łóżka. Nie mogłeś wypowiedzieć słowa – zupełnie jakby jakaś magiczna siła chwyciła cię za gardło i nie zamierzała puścić.

- Ach, jak to wino szybko ścina z nóg, prawda, Kastorze? - głos kobiety rozchodził się potrójnym echem w twojej głowie. - Kiedyś byłeś lepszy, nie dałbyś się nabrać na tę prostą sztuczkę. Ale każdy się kiedyś starzeje. Spokojnie, tylko trochę cię podtrułam, chcę widzieć ból i cierpienie w twoich oczach, gdy będziesz błagał Purpurową Dłoń o litość. - niewiele myśląc zamachnęła się sztyletem. W ostatniej chwili zdołałeś się uchylić, jednak broń zostawiła długą krwawą bruzdę na twym prawym ramieniu. Zatoczyłeś się i prawie upadłeś na łóżku. Podnosiłeś się z trudem gdy Nitara, delektując się sytuacją śmiała się okrutnie.

Bólu praktycznie nie czułeś słaniając się po pokoju, próbując wydostać się ze śmiertelnej pułapki. W głowie kręciło się tak mocno, że czułeś się niemal jak na karuzeli. Nie mogłeś racjonalnie myśleć, nie mogłeś się jej przeciwstawić. Chwyciwszy za pochwę z szablą uznałeś że waży chyba z tonę. Tymczasem Nitara uderzyła jeszcze raz zostawiając kolejną krwawy szlaczek tym razem na twojej klatce piersiowej. Zatoczyłeś się znów. Próbowałeś unikać jak mogłeś, ale z każdą mijającą chwilą stawało się to coraz trudniejsze. W końcu znalazłeś się w martwym punkcie, pod samym oknem. Wiedząc, że nie masz zbyt wielkiej szansy z tą kobietą w stanie w jakim się znajdujesz, ostatkiem sił wyskoczyłeś przez nie zbijając szybę. Po okolicy rozniósł się brzęk tłuczonego szkła, a ty czułeś tylko jak spadasz i lądujesz na jakiejś kupie siana. To chyba były tyły gospody. Stoczyłeś się ze stogu i mętnym wzrokiem, pod budynkiem ujrzałeś znajomą postać. To był chyba Gildiril. Uniosłeś tylko dłoń do góry, po czym padłeś a oczy zasnuła ci ciemność.

[Wilczy chwilowo nie odpisuje]

Gildiril

Gdy się rozeszliście, postanowiłeś zrobić jeszcze wieczorny rekonesans wokół gospody, choć bardziej zależało ci na ciszy i spokoju – wystarczająco wysiedziałeś się z tym gadułą Lucą i pozostałymi towarzyszami. Zatrzymałeś się za karczmą przy jednym z budynków gospodarczych obserwując „Jabłecznik” i rozmyślając o różnych sprawach. Nagle usłyszałeś przeraźliwy brzęk tłuczonego szkła i popatrzyłeś w stronę z którego hałas dochodził. Zawiesiłeś wzrok akurat w momencie, gdy z pokoju na piętrze wypadał jakiś człowiek. I wyglądał raczej jak spadający worek ziemniaków. Przyjrzałeś się bliżej mężczyźnie i okazało się, że to... Ulrich. A krwawe rany na jego ciele oznaczały że ktoś się z nim ciekawie zabawił. Na piętrze z którego wypadł zobaczyłeś tę samę dziwkę, która kręciła się koło niego w sali. Ona również cię dostrzegła. Popatrzyła na leżącego na dole rajtara, splunęła i szybko schowała się w pomieszczeniu. Pewnie chwilę jej zajmie wyniesienie się z pokoju. W niemal wszystkich oknach zajazdu pojawiło się światło. Nie dziwne, stłuczona z impetem szyba musiała obudzić chyba całą ulicę.

Pozostali

Spaliście w najlepsze, gdy waszych uszu dobiegł hałas tłuczonego szkła. Przez chwilę nie wiedzieliście co się dzieje, jednak po chwili dotarło do was, że odgłos dochodził z gospody. Wyjrzeliście przez okna, każdy w swoim pokoju, dostrzegłszy obok małego stogu siana leżącego bez ruchu rajtara. Rany na jego ciele mogły znaczyć tylko jedno – dziwka którą Ulrich zabrał z sobą do pokoju próbowała go zabić. O ile tego nie zrobiła...

Deadmoon oficjalnie wycofał się z gry (ze względu na brak czasu), więc jego postać opuści naszą przygodę niebawem. Tak czy inaczej, dziękuję za grę, Dead - szkoda, że żegnamy Golema, był ciekawym bohaterem :).
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Glidiril w końcu zdołał się ulotnić.Potrzebował teraz dwóch rzeczy - spokoju i świeżego powietrza. Dlatego postanowił przejść się wokół gospody. Jego krok był może nieco chwiejny, ale elf nawet się nie przewracał.

Z nieco mętnych i chaotycznych rozmyślań wyrwał go trzask tłuczonej szyby. Ktoś wypadł z okna. Gil podszedł do niego nieco niepewnie i... oniemiał. Chwilę zajęło jego podpitej świadomości zorientować się, co jest grane. Wyglądało na to, że ta dziwka faktycznie się z nim zabawiła. -K****- mruknął pod nosem elf i dobył sztyletów. Ta szmata musi być w zmowie z... kimś, kto ich bardzo nie lubi, a takich jest pewnie sporo.

Teoretycznie powinien mieć dylemat. Ale nie miał. Nie pomoże teraz Ulrichowi, nawet jakby chciał, to się niespecjalnie zna na pierwszej pomocy. Ale może uda mu się dopaść tę kobietę. Ruszył najkrótszą drogą do pokoju Ulricha, próbując wyobrazić sobie na podstawie położenia okna, gdzie się kierować. Wpadł do karczmy z wrzaskiem -Ulrich ranny, niech ktoś mu pomoże- Gildiril miał cichą nadzieję, że uda mu się ją dopaść. Już dawno nie nakładł nikomu po mordzie. Szkoda, że tym razem będzie to kobieta... Ale na wojnie nie ma litości.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Esmeralda »

Marie

Czarodziejka nie zwracała zbytniej uwagi na kobietę która pojawiła się przy stole i adorowała Ulricha – w końcu wszędzie można spotkać kobietę lekkich obyczajów, a zwłaszcza w gospodzie; mało to takich co siedzą i obserwują gości i wychwytują tych przy pieniądzu. Popijając sok z wiśni rozmawiała o czymś z Gunterem, jedynie od czasu do czasu zerkając na Ulricha i jego adoratorkę. Wyglądało na to, że rajtar będzie miał dzisiaj ciekawą noc, i tak też zapewne miało się stać gdy wszyscy, późnym już wieczorem udali się do swych pokojów, a rajtar wraz z kobietą.

* * *

Marie zamknęła drzwi na klucz, po czym zrzuciła z siebie czarną szatę i położyła się do łóżka. Zasnęła niemal natychmiast - dzień był męczący, więc i sen przyszedł szybko. Nie nacieszyła się nim zbyt długo. Głośny odgłos tłuczonego szkła zbudził ją natychmiast. Szybko wygramoliła się z łóżka i podeszła do okna, otworzyła je i wyjrzała. Na dole, obok jakiejś kupy siana leżał Ulrich, a chwilę później Marie usłyszała dochodzący z dołu czyiś głos – to był chyba Gildiril. Szybko się ubrała, zabierając z sobą kostur i miecz, po czym wybiegła ze swej izby. Dopadła drzwi pokoju Castinyy i Luci i zapukała mocno swym kosturem.

- Wstawajcie! Ulrich jest chyba ranny, idę mu na pomoc. – krzyknęła przez drzwi, choć wiedziała, że Tileańczycy już raczej nie śpią.

Nie czekając na nich ruszyła na dół. Zbiegając po schodach zastanawiała się co wydarzyło się w pokoju rajtara. Z pewnością miała z tym coś wspólnego dziwka którą mężczyzna zabrał z sobą. Rozglądała się czujnie licząc że może gdzieś ją wypatrzy. Choć jeśli była to zabójczyni, a na to wskazywało, mogła być już poza ich zasięgiem. Mijając Gildirila, rzekła w biegu.

- Rozejrzyj się po karczmie, ja sprawdzę co z Ulrichem.

Czarodziejka wypadła z karczmy kierując się pędem na jej tyły. Miała zamiar pomóc rajtarowi. A przynajmniej spróbować.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Marie, kierując się za gospodę została niemal stratowana przez rozszalałego wierzchowca z tą samą kobietą na grzbiecie, która tak urządziła rajtara. Czarodziejka nim zebrała się na równe nogi i zdołała cokolwiek zrobić, widziała jak kobieta w piorunującym tempie znika w mroku nocy. Pędem więc rzuciła się za gospodę.

Nocne wydarzenie postawiło na nogi całą gospodę. Ulrich, z pomocą towarzyszy znalazł się szybko w pokoju zajmowanym przez Czarodziejkę. Marie wraz z Castinąą opatrzyły mu rany, a magini używając swej mocy zasklepiła je odpowiednio, zapewniając, że będą goić się szybko. Mimo iż rajtar odzyskał przytomność, czuł się bardzo źle, ale na to Marie nie mogła już nic poradzić. Ból głowy, brzucha i lekka gorączka towarzyszyły mu przez całą noc. Nawet gdy pojawił się rankiem przy stoliku, był niesamowicie blady i wyglądał na chorego. Oczy miał podkrążone i posiniałe, widać był to efekt uboczny działania narkotyku, który podała mu Nitara. Kobieta uciekła, ale przeczucie podpowiadało wam, że to nie ostatnie wasze spotkanie - skoro Purpurowa Dłoń chce zgładzić Kastora, z pewnością zamach może się powtórzyć.

Kolejnym niemiłym zaskoczeniem był fakt, że Gunter ulotnił się z samego rana z karczmy, nie pożegnawszy się nawet i nie uprzedzając, dokąd zamierza się udać. Widać nie zamierzał dłużej podróżować w waszej barwnej drużynie. A może było to coś więcej? Wszak nawet Castinaa zauważyła, że ostatnio był nieobecny myślami. Karczmarzowi kazał przekazać, byście się o niego nie martwili i go nie szukali, bo nie chce zostać odnaleziony. Tylko tyle i aż tyle. Straciliście kolejnego kompana, który podróżował z wami od początku waszej znajomości i zastanawialiście się ile jeszcze wody w Reiku upłynie, nim znów ktoś się wyłamie. Gunter odszedł, ale wy wciąż mieliście na głowie własne sprawy. Należało podjąć decyzję co dalej.

Raz jeszcze dzięki, za grę, Deadmoon :). A co do Twojego rajtara, Wilczy, to Ulrich czuje się jakby pił ze trzy dni pod rząd :D - taki MEGA kac, mam nadzieję, że wiesz jak to odegrać ;)
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Serge »

Cas & Luca

Orlandoni po nocy pełnej wrażeń był raczej w minorowym nastroju. Dziwki nie udało się ująć i było niemal pewnym, że zaatakuje przy najbliższej okazji. Kultyści nigdy nie odpuszczają; o tym Luca zdołał przekonać się już dawno. Kolejną niemiłą informacją okazało się zniknięcie Golema. Przez chwilę Tileańczyk nie wierzył, że sympatyczny olbrzym ot tak sobie porzucił drużynę i cel do którego dążyli i za który przyszło zapłacić krwią Ninerl. Odejście Guntera okazało się jednak faktem.

- Tu vafanculo! – warknął niepocieszony Luca, gdy siedzieli przy stole. - Nawet się z nami nie pożegnał. Co za typ, co za typ. – kręcił głową. - Po tym wszystkim co razem przeszliśmy wymknął się jak szczur, nie zamieniwszy nawet z nami słowa. Echh, widać miał ważniejsze sprawy na głowie. Może i miałaś rację, kochanie, że coś go trapiło. Ja tego nie zauważyłem, pozostali chyba również.
Castinaa położyła dłoń na ramieniu Luci, by go trochę uspokoić. Także się dziwiła i było jej potwornie przykro, że przyjaciel i towarzysz uciekł od nich, jednak wierzyła, że miał ku temu ważne powody. A w każdym razie miała nadzieję, iż właśnie tak było...
- Boję się, że czuł się trochę samotnie, ale... teraz to już chyba nie jest ważne - powiedziała cicho i zajęła się oglądaniem własnych dłoni.

Tileańczyk lekko ją objął i spojrzał po chwili na rajtara, który wyglądał jak żywy dowód rzeczowy w sprawie doktora von Frankensteina z Sylvanii.

- Trzymasz się chłopie? Jak rany? - spytał, by po chwili spojrzeć na Castinęę. - Kochanie, skoro to był jakiś narkotyk, który stosują zabójczynie, może mogłabyś nawarzyć Ulrichowi jakichś ziółek, żeby nie wyglądał jak te paskudztwa z zamku Drachenfelsa. Od razu widać, że nie czuje się najlepiej.
- Myślałam nad tym - przyznała niechętnie. - Dajcie mi trochę czasu, to coś na to zaradzę.

Wstała od stołu, od karczmarza wzięła gorącej wody i poszła do pokoju, by zająć się przygotowaniem odtrutki. "Wężowa Skórka" nie była aż tak niebezpieczna, wystarczyło podać napar z arniki górskiej, którą oczywiście przy sobie miała. Jak i wiele innych składników, o których drużyna zapewne wolałaby nie wiedzieć.

Po niedługim czasie Cas wróciła do stołu wraz z kubkiem. Podała go rajtarowi i uśmiechając się lekko, poklepała go po ramieniu.
- Masz dużo szczęścia, po twych ranach wnioskuję, że chciała się najpierw zabawić i wyżyć, póki byłeś bezbronny. Mam nadzieję, że będziesz teraz bardziej uważał, prawda?
Była trochę zmartwiona i zatroskana tym, co spotkało towarzysza, poza tym przypominało jej o rozdziale życia, który wolałaby na zawsze zapomnieć. Takie sytuacja jak ta powodowały jednak, że Arienati przypominała sobie coraz więcej i więcej. Ot choćby to, że jej mistrzyni była nazywana Czarną Wdową.
- Wypij to, poczujesz się trochę lepiej - powiedziała, widząc, jak mężczyzna niepewnie zagląda do kubka i wącha jego zawartość.

Nim rajtar zdążył wychylić zawartość kubka do dna, Luca spojrzał po twarzach wszystkich. Objął Castinęę, która wróciła do niego i powiedział.

- Dobra, musimy coś postanowić – powiedział. - Po wczorajszym ataku niemal pewne jest, że Etelka może już wiedzieć o naszym pobycie tutaj. Dlatego trzeba działać szybko. Zniknięcie Golema trochę obniża naszą wartość ofensywną, ale jakoś sobie poradzimy. Musimy. Po śniadaniu zbadamy spalone farmy a potem kopalnię i posiadłość Etelki. Później pomyślimy co dalej. Ktoś ma lepszy plan?
- Ona na pewno wie, przecież ta dziwka sama z siebie się tutaj nie pojawiła. Teraz już będą nas oczekiwać, więc może być ciężko... Można udać, że Kastor się wystraszył i zarządził nasz odwrót, potem tylko czekać do zmroku. Albo udać się tam od razu, tak jak mówisz - skinęła głową Tileańczykowi. - Tak czy inaczej... trzeba było pójść w nocy, teraz może być już za późno.
Kobieta była bardzo pesymistycznie nastawiona do tego, czy im się uda cokolwiek zdziałać. Oparła łokcie na blacie stołu i położyła podbródek na dłoniach, patrząc na tlący się niewielkim ogniem kominek.

- Choć jest też ewentualność, że zabójczyni działała bez wiedzy o Etelce, kochanie. Nie wiemy czy nie śledziła nas od dawna, w końcu to zabójczyni, a sama wiesz jak potrafią ukrywać swoją obecność.– Luca specjalnie mówił w trzeciej osobie, by nie wracać do przeszłości ukochanej. - Wybierajcie więc: albo czekamy do wieczora i odwiedzimy posiadłość czarodziejki pod osłoną nocy, albo idziemy tam po śniadaniu. Jeśli wie o nas, to tak czy tak, będzie czekać przygotowana, nieważne czy pójdziemy w nocy czy za godzinę.

- Pod osłoną nocy będzie łatwiej - stwierdziła, celowo przemilczając wcześniejsze słowa narzeczonego. - Tak czy inaczej... - spojrzała na swój pusty talerz i podała go mężczyźnie - mógłbyś?
Jedno było pewne, niezależnie od okoliczności, Luca nie musiał się martwić o apetyt swej ukochanej. Jak tak na nią rzucił okiem, to stwierdził, iż aktualna sukienka robi sią na nią przyciasna. Zwłaszcza mocno opinała się na górnych partiach ciała zabójczyni, która od pasa w dół nadal miała swe szczupłe kształty.

- Oczywiście, słoneczko – pocałował ją w czoło i ruszył w kierunku szynku. Zamówił ukochanej naleśniki z serem, a także wziął z sobą cztery duże kawałki placka z truskawkami. Wrócił do stołu, postawił przed nią posiłek i rzekł. - Jedz na zdrowie. – uśmiechnął się zawieszając wzrok na biuście swojej ukochanej. Albo mu się wydawało, albo z dnia na dzień stawał się coraz większy. Odywając wzrok od dużych półkul spojrzał na towarzyszy. - Więc w nocy?
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Esmeralda »

Marie

Niezbyt dobrze spało się czarodziejce tej nocy. Właściwie kręciła się z jednego boku na drugi nie mogąc pogodzić się z myślą, że kobieta która próbowała zamordować Ulricha uciekła, mimo że miała okazję ją, przynajmniej na dłuższą chwilę, zatrzymać na tyle długo by przybiegli kompani. Choć zapewne poradziła by sobie sama...

Dobrze, że rajtar nie został ciężko ranny i z pomocą Castinyy opatrzyły jego rany; nie obyło się również bez magicznej pomocy. Nie więcej jednak zrobić dla pana de Maar'a nie mogła. Rankiem niewiele się odzywając popijała herbatę w towarzystwie towarzyszy. Zdziwiło ją zniknięcie Guntera, choć jakoś nie bardzo się tym przejęła – znała go zaledwie kilka dni, poza tym jakoś nie dane im było zamienić zbyt wielu słów.

Marie zamówiła sobie jajecznicę, akurat gdy Castinaa przyniosła z góry jakiś napar dla rajtara. Trzeba przyznać, że chyba się na tym znała. Może była jakąś zielarką? Chociaż sposób poruszania się i broń wskazywały raczej na zabójczynię. Czarodziejka nie wnikała w to, koncentrując się na posiłku. Gdy Luca wygłosił kolejny plan, pytając o zdanie, rzekła.

- Myślę, że Castinaa ma rację. Powinniśmy poczekać do zmierzchu, poza tym Ulrich nie czuje się najlepiej i potrzebuje odpoczynku. Jeśli wybierzemy się teraz, w takim stanie raczej nam się nie przyda. Oczywiście bez urazy, Ulrichu.
– uśmiechnęła się lekko do rajtara siedzącego naprzeciw. - W ogóle wszystkim nam przyda się odpoczynek. A ty, mam nadzieję, będziesz na siebie od teraz bardziej uważać. – powiedziała do rajtara z troską w głosie i chwilę później spuściła wzrok. - A tą Etelką się nie martwcie. Jeśli spróbuje jakichś sztuczek, bardzo się zdziwi. – wskazała wzrokiem na kosę opartą o ścianę. - Nie ona jedna w tej mieścinie posiada jakąś moc...

Ucięła, widząc jak Luca gapi się na powiększone przez stan błogosławiony piersi Castinyy. Pokręciła znacząco głową, położyła dłoń na dłoni Tileanki i westchnąwszy głęboko powiedziała.

- Ach, ci mężczyźni. Tylko jedno im w głowie... - uśmiechnęła się szeroko i wróciła do posiłku.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Elf był niepocieszony, że nie udało się złapać niedoszłej zabójczyni. Szkoda, bo był w tak dobrym humorze, że może nawet poderżnął by jej gardło. Mówi się trudno, co się odwlecze to nie uciecze...

Kobiety zajęły się rannym Ulrichem, w końcu to one znały się na tym najlepiej. Gildiril od biedy potrafił się zabandażować, a całkiem nieźle wychodziło mu znieczulanie się alkoholem. To były jednak umiejętności o wątpliwej przydatności. Ranek nie przyniósł niczego dobrego, zresztą złodziej się tego nawet nie spodziewał. Ulrich był dalej chory, Golem zniknął bez słowa i bez śladu, a Gila bolała głowa. Elf stoczył się jakoś na śniadanie i siadł na krześle, zakładając nogę na nogę i odchylając się do tyłu, rytmicznie postukując nogami chwiejącego się krzesła. Oparłby nogi o stój, ale zachowa trochę kultury i ograniczy się do nerwowego bujania na siedzisku. Gdy reszta skończyła gadać, elf odezwał się półgłosem, nieco zachrypłym -Dzień, noc, po tym wszystkim nie ma chyba nikogo w tej okolicy, kto by już o nas nie wiedział. Jeśli mi ich nie znajdziemy, to oni znajdą nas... Zdecydujcie, jak wam wygodniej, ja widzę tak samo dobrze w słońcu i po zmierzchu... Nie wiem, czy to da nam jakąś przewagę... Dlatego zróbcie tak, by wam dobrze się walczyło- zaakcentował ostatnie słowo ze swoich paskudnych, charakterystycznym uśmiechem. Tak, moi drodzy, bez rozlewu krwi się pewnie nie obejdzie... Miłego zabijania, umieranie zostawcie na potem.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich

Ulrich jakimś cudem – zapewne sam Młotodzierżca miał w tym swój udział – mógł tego ranka chodzić. Chociaż szczerze powiedziawszy, nawet tę podstawową zdawałoby się czynność najchętniej by sobie odpuścił na jakiś czas. Chyba jeszcze nigdy nie czuł się tak paskudnie… no dobrze, tylko raz było gorzej – ale to było akurat po hucznym weselu, więc nic dziwnego. Rajtar wolał się nie zastanawiać jak paskudny widok musi teraz przedstawiać jego oblicze. Poza tym, większość jego uwagi absorbował paskudny ból głowy.

Odetchnął z ulgą, kiedy wszyscy zasiedli przy stole. Siedział z głową opartą na rękach, zmarszczonym czołem i przymkniętymi powiekami. Próbował nadążyć za tym co mówią jego towarzysze, ale nie było zbyt łatwe w tym momencie. Gwałtownie zwrócił głowę w stronę Orlandoniego, kiedy ten mówił o Gunterze – co okazało się błędem, bowiem ból tylko czekał na gwałtowniejszy ruch. Golem ich opuścił? Cóż, jeśli taka jego wola… Ale de Maar był jakby rozczarowany. Trochę nie w porządku tak nagle zostawiać niedokończoną sprawę. Człowiek, który potrafi tak walczyć, miałby tak po prostu znikać?

- Przeżyję – powiedział głosem, który świadczył o czymś zupełnie innym – Jakaś podstępna, zakłamana dziwka to za mało, żeby zabić Ulricha de… uch… - urwał, po czym powoli pił dziwny napój, który przygotowała Castinaa. Odezwał się dopiero po słowach Marie. Mówił powoli, jakby musiał przypominać sobie poszczególne słowa.
- Człowiek uczy się przez całe życie. A tej lekcji jeszcze przez pewien czas nie zapomnę. Przynajmniej dopóki nie dorwę tej... Chociaż trzeba przyznać, że takiej nocy jeszcze nigdy nie przeżyłem. – spróbował się uśmiechnąć, ale z marnym skutkiem – A co do tej Etelki… Nie chcę, żeby to ścierwo dłużej pozostawało bezkarne, zwłaszcza jeśli to ona nasłała tę zabójczynię! – dopił ziółka i podniósł się z krzesła. Trochę zbyt gwałtownie - zachwiał się niebezpiecznie, oparł o krzesło i zaraz znów usiadł. Westchnął ciężko.
- Chyba lepiej jeśli pójdziemy w nocy... - powiedział cicho.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Po krótkich naradach postanowiliście wyruszyć wieczorem. Zanim zebraliście się do drogi, wyczuliście nieprzyjemną, nerwową i jednocześnie smutną atmosferę w mieście. Zresztą gdzie by się nie zatrzymać, tam huczało od plotek o kolejnym ataku na farmę w pobliżu Czarnych Szczytów. I oczywiście wszyscy niemal bez wyjątku obwiniali o to krasnoludy. Orzada nigdzie w mieście już dawno nie było, zostawił tylko wiadomość, że będzie czekał poza osadą nieprzyjaznych mu ludzi. Ulrich, dzięki naparowi Castinyy pitym co trzy godziny, szybko dochodził do siebie, choć wydawał się wciąż myśleć o niedoszłej nocnej zabójczyni. Rany również nie doskwierały tak bardzo, więc mógł przydać się w walce, jeśli by do niej doszło.

Po zjedzeniu całkiem obfitego obiadu i wyprzedaży części towaru transportowanego aż od Delberz, zebraliście się w końcu i grubo po południu wyruszyliście w drogę. Drogę łatwą, ale dość długą i nudną, przynajmniej do chwili, gdy dotarliście do pierwszej z farm. Orzad, który dołączył zaraz po opuszczeniu przez was miasta, powąchał powietrze, po czym splunął na ziemię. Zabudowania były całkowicie spalone, nie było tu już nic, co by nadawało się do użytku. Nie było też trupów, ale te mogli zabrać już strażnicy czy inni ludzie by je po prostu pochować. Za to Gildiril odkrył dwie rzeczy. Zakopany w popiole, krótki, toporny miecz, oraz ślady małych stóp, bosych, przypominających nieco dziecięce, ale tylko wielkością. Analiza Orzada była błyskawiczna. Wskazał toporem na odcisk zwierzęcej łapy, po czym splunął jeszcze raz.

- Parszywe gobliny i ich sucze wierzchowce! Ten miecz to wybitnie robota zielonego skurwysyna, co śmie zwać się kowalem! Nawet ludzie, ba! elfy robią lepsze miecze! A to stopy goblinów i wilkorów! Niech ja tylko znajdę ich kryjówkę!

Nie trzeba było się domyślać, co wtedy zrobi. Nie mając tu już wiele do roboty i widząc słońce już powoli chylące się ku zachodowi, ruszyliście znów ku kopalniom i domniemanemu domowi Etelki, zastanawiając się, czy głupie gobliny również odważyły się ją zaatakować. A może była z nimi w zmowie? To podobne do sług Chaosu.

Jakieś półtora kilometra od celu, tuż obok biegnącego lasem gościńca, idący na szpicy Orzad dojrzał siedzącego przy drzewie krasnoluda. Zawołał resztę, samemu podchodząc bliżej. Khazad wyglądał na śmiertelnie rannego, z jego piersi sterczały krótkie, czarne strzały, a wokół leżały cztery martwe, pokraczne, zielone stwory. Ranny chwycił ramię pochylającego się nad nim Orzada, dysząc ciężko.

-Gobasy! W kopalni są gobasy! Jest ich wiele, to one wzięły nasze złoto!

Po chwili krasnolud stracił przytomność. Wydawało się, że jedynie natychmiastowa pomoc może uratować mu życie, o ile to było jeszcze możliwe. A gobliny... cóż, komplikowały sprawę. Dom Etelki był przecież tuż przy kopalni.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Zablokowany