[Freestyle] Bramy
: poniedziałek, 10 grudnia 2007, 01:53
Zasady standardowe Pisać grzecznie i bez przesadzania (te postacie to zwykli ludzie). Od przesadzania są ogrodnicy Najwygodniej trzecia osoba, unikać postów-przecinków, bo bedę okrutna.
- Tak piszemy dialogi
"Tak myśli"
*W ten sposób, jeśli kiedyś ktoś, a może coś skorzysta z telepatii* (to już chyba na stałe weszło do kanonu...)
A tak poza sesją
Wyjątkiem jest Ouz, która i tak zawsze pisze jak chce
Miłej zabawy i pamiętajcie, że nic nie jest tym na co wygląda
Sny… Jakie one mają dla nas, ludzi, znaczenie? Czy sen jest bramą do innego świata? A może jest tylko lustrem odbijającym to czego nie widzimy…
Niektórzy śnią tylko w nocy, gdy zamkną oczy i udadzą się w objęcia Morfeusza. Potem nie pamiętają obrazów, które dane im było ujrzeć.
Inni śnią też na jawie. Wiecznie uwięzieni między tym, co według doktorków i ludzi wielce szanowanych jest zaledwie tworem ich umysłu, a realnym światem materii. A co, jeśli to nasze materialne życie jest tylko urojeniem? Myślałeś kiedyś nad tym, Podróżniku? Nie? Więc śnij…
Basia ocknęła się z głębokiego snu. Deszcz zacinał ostro za oknem zagłuszając wszelkie odgłosy jakie mogły dojść uszu dziewczyny. Ale to nie deszcz był przyczyną jej przebudzenia. Poczuła wyraźnie czyjąś obecność. Rozejrzała się po swoim pokoju. Ukochana psina uniosła ze swojego legowiska łebek, patrząc ufnie i z zaciekawieniem na swoją panią. Basia odetchnęła. Drzwi, tak jak je zostawiła, były zamknięte. Okna również – zamknięte i pozasłaniane, by rano nie budziło jej słońce. W domu poza szumem deszczu panowała cisza. Położyła się z powrotem na łóżku i odetchnęła. Deszcz bębniący o dach i parapety usypiał. Granica snu była tak blisko…
- Śnij, Córo Dzikiego Ludu – głos był słodki, głęboki i kojący. Znany, jak żaden inny i tak bliski sercu. Porywał za sobą i skłaniał do uległości, choć nie było w nim rozkazu…
Ale…
Kto to powiedział?!
Model nad którym siedział Eddy do późnej nocy wydawał się ukończony… Zaś twórca plastikowego samolotu półleżał na blacie stołu, śpiąc wykończony… Wpierw szkoła, z której urwał się wcześniej, by zdążyć na trening… Potem sam trening… A dzisiaj był niezły wycisk. Trener ukarał całą grupę za wybryk jednego z młodszych. Jak to mówił: „Odpowiedzialność zbiorowa”. Był człowiekiem bardzo surowym i traktował całą grupę jako integralną całość. Jako jeden organizm. Eddy wiedział też doskonale, że gdyby grupa ukarała dodatkowo młodego za wybryk i za to, że wszystkim się dostało, to z następnego treningu musieliby go nieść do domu… I kolegów z grupy również. Takie życie…
Wróciwszy do domu wziął tylko prysznic i nie przejmując się lekcjami na poniedziałek wziął się za model, który miał skleić już dawno temu. Teraz w końcu miał na to ochotę. Zasnął po wielu godzinach pracy w skupieniu.
- Eddy, idź do łóżka – rozległ się głos, który wyrwał wymęczonego zambosa ze snu.
- Idź do łóżka – powtórzył. Słodki, kobiecy głos, w którym brzmiała troska. Chłopak podniósł się z krzesła. Jedno z czterech stojących w kuchni przy stole… Zgrzytnęło o podłogę. W klatce na szafce mała papużka zaskrzeczała hałaśliwie, ale dom był zupełnie uśpiony…
Kacper zasnął przy swoim komputerze. Pokój w akademiku był malutki. Student dzielił go z jeszcze jednym kolegą, który obecnie szalał z połową mieszkańców budynku na imprezie dwa piętra wyżej. Nawet przez zamknięte okno słychać było hałaśliwą muzykę jaka stamtąd dobiegała. Kacprowi to nie przeszkadzało. Spał mocno, a na ekranie jego komputera migał szarawy, chudziutki kursor, znacząc miejsce, gdzie chłopakowi skończyła się wena. Referat musiał chwilę poczekać. Student zbierał siły na następny dzień. Smużka dymu poleciała pod sufit, znacząc miejsce, gdzie na biurku stała popielniczka, w której chłopak gasił namiętnie spalane jeden po drugim papierosy. Ekran komputera zamigotał. Kacper nieprzytomnie otworzył zaspane oczy.
„KAASSSPAAR” wyraz zamigotał na lśniącym ekranie. Chłopak drgnął przewracając pustą puszkę po Coli. Turlała się wydając nieprzyjemny dźwięk. Wszystkie inne odgłosy uwięzły gdzieś w martwej przestrzeni…
Randy zasnął przed telewizorem. Ekran od godziny z okładem już, śnieżył puszczając na twarz uśpionego mężczyzny bladą poświatę. Nadawała mu nieco upiorny wygląd. Cóż. Dzień rzeczywiście był ciężki. W redakcji dym, bo ktoś przepuścił badziewny artykuł z niepotwierdzonymi informacjami. Szczęśliwym trafem jutro nie musiał iść na zajęcia, więc będzie mógł odreagować. Ruda kotka o żółtawych oczach wskoczyła mężczyźnie na kolana wybudzając go. Odruchowo pogładził ją za uchem nie bardzo jeszcze kontaktując. Zaczął szukać pilota. Lenistwo i senność uniemożliwiały aktywne poszukiwania.
- Mrrr… - odezwała się kotka, a Randy sięgnął w końcu pilota. Upiorna poświata śnieżącego ekranu zniknęła. Kotka zeskoczyła z kolan mężczyzny i odbiegła kilka susów. Obróciła się. Na mężczyznę patrzyła para płonących, jaskrawo-pomarańczowych oczu, po czym rozpłynęła się w ciemności…
- Tak piszemy dialogi
"Tak myśli"
*W ten sposób, jeśli kiedyś ktoś, a może coś skorzysta z telepatii* (to już chyba na stałe weszło do kanonu...)
A tak poza sesją
Wyjątkiem jest Ouz, która i tak zawsze pisze jak chce
Miłej zabawy i pamiętajcie, że nic nie jest tym na co wygląda
Sny… Jakie one mają dla nas, ludzi, znaczenie? Czy sen jest bramą do innego świata? A może jest tylko lustrem odbijającym to czego nie widzimy…
Niektórzy śnią tylko w nocy, gdy zamkną oczy i udadzą się w objęcia Morfeusza. Potem nie pamiętają obrazów, które dane im było ujrzeć.
Inni śnią też na jawie. Wiecznie uwięzieni między tym, co według doktorków i ludzi wielce szanowanych jest zaledwie tworem ich umysłu, a realnym światem materii. A co, jeśli to nasze materialne życie jest tylko urojeniem? Myślałeś kiedyś nad tym, Podróżniku? Nie? Więc śnij…
Basia ocknęła się z głębokiego snu. Deszcz zacinał ostro za oknem zagłuszając wszelkie odgłosy jakie mogły dojść uszu dziewczyny. Ale to nie deszcz był przyczyną jej przebudzenia. Poczuła wyraźnie czyjąś obecność. Rozejrzała się po swoim pokoju. Ukochana psina uniosła ze swojego legowiska łebek, patrząc ufnie i z zaciekawieniem na swoją panią. Basia odetchnęła. Drzwi, tak jak je zostawiła, były zamknięte. Okna również – zamknięte i pozasłaniane, by rano nie budziło jej słońce. W domu poza szumem deszczu panowała cisza. Położyła się z powrotem na łóżku i odetchnęła. Deszcz bębniący o dach i parapety usypiał. Granica snu była tak blisko…
- Śnij, Córo Dzikiego Ludu – głos był słodki, głęboki i kojący. Znany, jak żaden inny i tak bliski sercu. Porywał za sobą i skłaniał do uległości, choć nie było w nim rozkazu…
Ale…
Kto to powiedział?!
Model nad którym siedział Eddy do późnej nocy wydawał się ukończony… Zaś twórca plastikowego samolotu półleżał na blacie stołu, śpiąc wykończony… Wpierw szkoła, z której urwał się wcześniej, by zdążyć na trening… Potem sam trening… A dzisiaj był niezły wycisk. Trener ukarał całą grupę za wybryk jednego z młodszych. Jak to mówił: „Odpowiedzialność zbiorowa”. Był człowiekiem bardzo surowym i traktował całą grupę jako integralną całość. Jako jeden organizm. Eddy wiedział też doskonale, że gdyby grupa ukarała dodatkowo młodego za wybryk i za to, że wszystkim się dostało, to z następnego treningu musieliby go nieść do domu… I kolegów z grupy również. Takie życie…
Wróciwszy do domu wziął tylko prysznic i nie przejmując się lekcjami na poniedziałek wziął się za model, który miał skleić już dawno temu. Teraz w końcu miał na to ochotę. Zasnął po wielu godzinach pracy w skupieniu.
- Eddy, idź do łóżka – rozległ się głos, który wyrwał wymęczonego zambosa ze snu.
- Idź do łóżka – powtórzył. Słodki, kobiecy głos, w którym brzmiała troska. Chłopak podniósł się z krzesła. Jedno z czterech stojących w kuchni przy stole… Zgrzytnęło o podłogę. W klatce na szafce mała papużka zaskrzeczała hałaśliwie, ale dom był zupełnie uśpiony…
Kacper zasnął przy swoim komputerze. Pokój w akademiku był malutki. Student dzielił go z jeszcze jednym kolegą, który obecnie szalał z połową mieszkańców budynku na imprezie dwa piętra wyżej. Nawet przez zamknięte okno słychać było hałaśliwą muzykę jaka stamtąd dobiegała. Kacprowi to nie przeszkadzało. Spał mocno, a na ekranie jego komputera migał szarawy, chudziutki kursor, znacząc miejsce, gdzie chłopakowi skończyła się wena. Referat musiał chwilę poczekać. Student zbierał siły na następny dzień. Smużka dymu poleciała pod sufit, znacząc miejsce, gdzie na biurku stała popielniczka, w której chłopak gasił namiętnie spalane jeden po drugim papierosy. Ekran komputera zamigotał. Kacper nieprzytomnie otworzył zaspane oczy.
„KAASSSPAAR” wyraz zamigotał na lśniącym ekranie. Chłopak drgnął przewracając pustą puszkę po Coli. Turlała się wydając nieprzyjemny dźwięk. Wszystkie inne odgłosy uwięzły gdzieś w martwej przestrzeni…
Randy zasnął przed telewizorem. Ekran od godziny z okładem już, śnieżył puszczając na twarz uśpionego mężczyzny bladą poświatę. Nadawała mu nieco upiorny wygląd. Cóż. Dzień rzeczywiście był ciężki. W redakcji dym, bo ktoś przepuścił badziewny artykuł z niepotwierdzonymi informacjami. Szczęśliwym trafem jutro nie musiał iść na zajęcia, więc będzie mógł odreagować. Ruda kotka o żółtawych oczach wskoczyła mężczyźnie na kolana wybudzając go. Odruchowo pogładził ją za uchem nie bardzo jeszcze kontaktując. Zaczął szukać pilota. Lenistwo i senność uniemożliwiały aktywne poszukiwania.
- Mrrr… - odezwała się kotka, a Randy sięgnął w końcu pilota. Upiorna poświata śnieżącego ekranu zniknęła. Kotka zeskoczyła z kolan mężczyzny i odbiegła kilka susów. Obróciła się. Na mężczyznę patrzyła para płonących, jaskrawo-pomarańczowych oczu, po czym rozpłynęła się w ciemności…