[WFRP] Adrenalina

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Ravandil »

Pieter

Przerażenie, zdziwienie, poczucie bezsilności, zażenowanie - te wszystkie uczucia mieszały się teraz w głębi Pietera. Nagi, bezradny, otoczony przez nagi, wrogo nastawiony tłum... Już dawno nie czuł się tak zaszczuty. Miał dość, chciał wskoczyć do łóżku, naciągnąć na uszy kołdrę i przetrwać do rana... Oby jeszcze z poczuciem godności. Musiał teraz przejść przez tą całą rozśpiewaną bandę. Na piosenkę nawet nie zwrócił uwagi, nic specjalnego, wolał natomiast pilnować swoich ekhm... tyłów. Ruszył powoli, tuż za Viggo, tak samo jak grabarz rozglądając się na boki. Lepiej uważać na siebie... szczególnie tu.

Gdy dotarł do sceny, z pomocą Viggo wspiął się na górę, a gdy i Humfried wdrapał się na scenę, Pieter podał grabarzowi rękę i ze sporym wysiłkiem wciągnął go na scenę. Oj, wiedział, że zaraz się zacznie. O ile Pieter potrafił się jakoś powstrzymać, tak spodziewał się, że Viggo odpłaci Kociowi pięknym za nadobne. Prawie współczuł Manfredowi... Choć miał go serdecznie dość. Gdy w końcu ekipa opuściła to jakże sympatyczne zgromadzenie Pieter odetchnął z ulgą. -To już w piekle jest lepiej- zwrócił się do reszty -A teraz po ubranka, nie mam ochoty tak paradować...- Fakt, bez swojego ekwipunku czuł się jak bez ręki.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Vibe »

Forsowanie przez Was przeszkody Kocio obserwował z niecierpliwością. Pomógł Wam machając coraz energiczniej ręką, byście się pośpieszyli. O ile Pieter i Humfried wspięli się w miarę bez problemów podsadzeni przez Viggo, o tyle ten trzeci ciągnięty przez pierwszego miał niejakie problemy. Z dobroci serca Kocio pstryknął palcami i pomachał do znajomych na dole, by pomogli. Nie trzeba było długo czekać i wspinający się Viggo poczuł na swoich pośladkach dotyk ciepłych, pomocnych i licznych dłoni, które podsadziły go w górę.

Na pogróżkę kompana fryzjer aż się żachnął zszokowany, jak można być tak niewdzięcznym. Po chwili wyszedłszy ze zdumienia ruszył ciemnym korytarzem dając znaki pozostałym by poszli za nim.
Korytarz był długi i mroczny. Po pokonaniu kilku schodów w górę weszliście do oświetlonego dziennym światłem, padającym przez spore okna, pokoju, a właściwie garderoby. Znajdowało się tu sporo szaf i wieszaków z najprzeróżniejszą odzieżą. Zaraz przy wejściu na stole leżała broń i ekwipunek całej trójki. Wszystko z wyjątkiem ubrań i butów. Kocio widząc Wasze pytające spojrzenia stwierdził swobodnie :

- Kazałem spalić wasze ciuchy. Śmierdziały tak, że żadne pranie by nie pomogło. Poza tym bądźmy szczerzy - ubieraliście się zupełnie, ale to zupełnie bez gustu. Ale nie martwcie się perełki. Zadbałem o wszystko. Pogadałem z kim trzeba i możemy skorzystać z klubowej garderoby. Mają tu kostiumiki do przedstawień. Na pewno coś dla Was znajdę. Tobie Humfruś bedzie dobrze w szkarłacie, tobie Piotrusiu w różach, a Tobie Vigguś, ty mały niewdzięczniku w liliowym.

Co stwierdziwszy podszedł do pierwszej szafy i po chwili cisnął w Waszym kierunku koronkowe, batystowe majty w stosownych kolorach. Sam zakładając czarne. Z następnej półki wyfrunęły ciśnięte jego ręką rajtuzy. Kocio naciągnął eleganckie w czerwono – czarne pasy na jednej nogawce i żółto – czarne na drugiej. Z następnej szafy wydobył czerwoną koszulę z najprawdziwszego kitajskiego jedwabiu, Wam rzucając zwykłe białe z płótna. Kolejna szafa kryła w sobie eleganckie dublety. Kocio przejrzał kilka i wybrał dla siebie czarny z żółtymi wstawkami. Humfried otrzymał szkarłatny bez żadnych ozdób, Pieter dostał różowy naszywany cekinami, a Viggo liliowy (a jakże) ozdobiony fioletowymi wstążeczkami i uroczymi kokardkami. Na końcu fryzjer włożył na głowę szerokoskrzydły, czarny, filcowy kapelusz zdobny w czerwone i żółte strusie pióra i czarny, sięgający połowy ud płaszcz. Dla Was wybrał gustowne wiązane tasiemką pod szyją toczki.

- Przebierzcie się słonka i chodźcie na śniadanko.

Oznajmił podchodząc do rozsuwanych drzwi i otworzył je wchodząc do pokoju obok. Mieliście oto w rękach nowe ubrania. Czyste i pachnące, a obok Kocio właśnie zasiadał za stołem i zakładał sobie serwetę pod szyję. Stół aż się uginał od kitajskiej porcelanowej zastawy. Fryzjer smarował sobie świeżutką bułeczkę masłem, gdy weszła Lea i postawiła przed nim patelnię z jajecznicą na boczku. Kocio dystyngowanie nałożył sobie niewielką ilość uśmiechając się w podziękowaniu i zaczął spokojnie jeść. Po chwili jakby sobie coś przypominając sięgnął po dzban i nalał sobie do delikatnej filiżanki jakiś czarny napój. Zapachniało prócz jajecznicy, czymś niezwykle miłym. Czarnymi mielonymi ziarnami z arabii. Od jednego z portów nazywanych Kaffą. Absolutna i niezwykle kosztowna nowość w Imperium. Z małego dzbanuszka Kocio dolał mleka, a z cukiernicy trzcinowego cukru z Lustrii. Patrzyliście jak ze stoickim spokojem Manfred wypijał równowartość miesięcznego wynagrodzenia robotnika. Na stole prócz tego znajdowały się jeszcze dwa inne dzbany. Jakiś twaróg ze szczypiorkiem, trzy rodzaje parówek, talerz z pokrojonym żółtym serem w pięciu rodzajach i drugi z wędliną w sześciu, a następny z pokrojonymi ogórkami, pomidorami i papryką. Do tego jakieś tajemnicze pojemniczki z przyprawami. Pławiąc się w luksusie jakby, to było coś najzupełniej zwykłego Kocio przegryzał pieczywo obserwując Was i czekając z dziwnym błyskiem w oku, aż się ubierzecie. W pewnej chwili stwierdził :

- Pospieszcie się misiaczki, bo parówki Wam ostygną. – zamilkł na chwilę z otwartymi ustami i ... wybuchnął perlistym śmiechem.

- Hahahahaha! A to dobre. Hi! Hi! To mi się udało - „bo parówki Wam ostygną”. Ojej, ależ jestem zabawny.

Ciągle się uśmiechając nałożył sobie plasterek sera i pomidora na kanapkę. Na widok tych pyszności dosadnie poczuliście jak jesteście głodni.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Serge »

Viggo Naubhoff

Przez cały czas tej piekielnej maskarady wpatrywał się w Kociubińskiego złowrogo. Kiedy tamten przeszedł do następnej plany Viggo miał już przejść do realizacji któregoś ze swych mrocznych planów, jednak widok żarcia przynajmniej na chwilę go przed tym powstrzymał. Jedzenie czy też raczej zastawa zainteresowały go bardziej... wparadował więc jak stał z naręczem ciuchów do sali i pierwszym co zrobił było schwycenie noża. Z dziką satysfakcją pozbył się wszelkich wstążeczek, i durnych ozdóbek. Kilka dodatkowych cięć i ubranie wyglądało o niebo lepiej. Oczywiście nadal wyglądał jak kretyn ale przynajmniej czuł się o wiele lepiej.
Zaś jedzenie za które zabrał sie natychmiast po ubraniu się jeszcze bardziej poprawiło mu humor. Na tyle że niemal bez złości spytał:
- Gdzie moja łopata? - przełknął kawałek... czegoś i kontynuował - Jeśli jej też kazałeś się pozbyć to jak tylko skończę jeść spotka cię coś bardzo niemiłego. To ci mogę obiecać... Nadal zresztą masz przechlapane i jesteś w całości tylko dlatego że jesteś potrzebny. To tak żebyśmy sie dobrze rozumieli. No więc jak z moją łopatą? - sugestywnie podrzucił element zastawy, który akurat trzymał w ręku a którym nie tak dawno rekonstruował ubrania.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Ravandil »

Pieter

Gdyby Pieter postanowił zapisać, ile razy tamtego dnia trafił go szlag z powodu Kocia i ile razy miał ochotę mu w końcu porządnie przywalić, to papieru na to nie starczyłoby w całym Middenheim. Jedyne, co mu się podobało, to jedzenie. Takich rzeczy to nie widział nawet w Altdorfie... A nie można powiedzieć, żeby jego rodzinie się nie powodziło. Dzięki pracy i uporowi doszli do swego, ale aż takich luksusów Pieter nie miał okazji widywać... Choć nie miał wątpliwości, że wolałby raczyć się nimi w swoim własnym ubraniu. I to właśnie był największy problem. Pieter nawet nie wyobrażał sobie, co musiałby zrobić Kociowi, żeby choć trochę odreagować swoją złość. Jakim trzeba być idiotą, by spalić ubrania i dać im to... coś? Tak przynajmniej mógłby kupić sobie coś nowego, a w tym... czymś to nawet na miasto wstyd wyjść - w dzień narażając się na pośmiewisko, wieczorem na niezły wp****l.

Pieter zobaczył błysk w oczach Vigga. Grabarz knuł coś niedobrego... I van Halen się wcale temu nie dziwił. Wkurzyło go, że dostał różowy... "strój". Co za podłość. Poszedł za przykładem Viggo i czym prędzej odpruł te p********e cekiny... W tej chwili całkiem rozsądnym pomysłem było ponowne wytarzanie się w ściekach - z dwojga złego wolał wyglądać jak lump. Podczas jedzenia rozejrzał się uważnie po tej jakże "uroczej" garderobie, szukając czegoś w mniej rzucających się w oczy kolorach. Gdy grabarz podrzucał nóż, Pieterowi przeszła przez głowę paskudna myśl. Ten czarny płaszcz, który miał na sobie nawet by się nadawał. O tak, sytuacja stresowa wyzwala w człowieku najgorsze instynkty...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Vibe »

Patrząc co wyprawia przy stole Pieter fryzjer zrobił bardzo niewyraźną minę. Przełknął ślinę i rozejrzał się nerwowo sprawdzając, czy aby na pewno nikt go nie widzi w towarzystwie tego barbarzyńcy. Jednak prócz Viggo i Humfrieda nie było nikogo, ale mimo to Kocio odsunął się ze swoim krzesłem, by kompan nie poplamił mu ubrania. Nalał sobie soku jabłkowego i wziął pierwszy łyk. W tym momencie Viggo zaczął nożem odcinać kokardki i drugi łyk napoju wpadł zdumionemu Kociowi do tchawicy.
- Gheee ...., gheee ...., ehem, ehem.
Zakrztusił się, zerwał zza stołu i zatoczył w stronę wyjścia, by uniknąć walenia w plecy. Podejrzewał na granicy pewności, że jego wypadek zostałby potraktowany przez towarzyszy jako okazja do przywalenia mu w plecy, bynajmniej nie w intencji pomocy. Oparł się o drzwi plecami i uderzając się pięścią w pierś próbował uspokoić oddech.
- Błagam Was chłopaaaki nie mówcie nikomu, że mnie znacie.
Wtrącił zanim usłyszał słowa grabarza. Gdy dotarł do niego ich sens najpierw zbladł, a potem poczerwieniał jakby go przyłapano na zabawie ze snotlingiem. Tego było już za wiele :
- Ty ? Ty mi mówisz, że mam przechlapane ? Pewnie, że mam przechlapane ty skrajnie, totalnie, bezczelnie, kompletnie i całkowicie niewdzięczny łobuzie! Mam przechlapane, bo wprowadziłem do klubu moich przyjaciół trzech pierdzielonych, żrących jak świnie, bezgustowych homofobów.
Kocio zaczął wymieniać na palcach :
- Umyliście się z tego gówienka z kanałów ?
Spytał i zaraz odpowiedział sam sobie :
- Tak. Dostaliście czyste ciuchy? Tak. Możecie się najeść do syta? Tak. Ktoś chce od Was za to wszystko złamanego penisa ? Nie! – krzyknął nie zauważając przejęzyczenia.
- Czy za to wszystko usłyszałem choć jedno maleńkie, tycie, zasrane „Dziękuję” ? A skąd ! Kolejne pretensje. „Gdzie moja łopata, gdzie łopata”.
Wzniósł oczy i ręce do góry biorąc bogów na świadków ten niesłychanej niewdzięczności. Manfred wziął oddech, by kontynuować tyradę. Zacisnął z całych sił oczy i wykrzyczał z pasją jakiej nie powstydziłby się kapłan Sigmara nawołujący do krucjaty przeciw chaosowi :
- Mam głęboko w dupalu, to gdzie jest Twoja łopata! – otworzył oczy piorunując wzrokiem Vigga. - Rusz ten swój arogancki zad i sprawdź sobie sam na ławie w garderobie, albo nie, bo to zbyt wielka fatyga dla jaśnie pana.
Wściekły podszedł do sporego kufra na końcu sali energicznym ruchem otworzył go i za kark wyciągnął wielce osobliwą personę.
Chudy, wysoki, ubrany w przylegający kostium ze świecącej, czarnej skóry nie wiadomo elf, czy człowiek, bo jedyne co było widać zza kostiumu, to oczy i zakneblowane czerwoną piłeczką usta.
- Pokrak ! – zwrócił się Kocio do osobnika – Przynieś tu łopatę i cały ekwipunek tych księciuniów. Poszukaj w pokoju obok.
Oznajmił fryzjer puszczając dziwaka, który natychmiast na czworaka pobiegł do garderoby. Po chwili wrócił z waszym ekwipunkiem, który oddał Kociowi.
- Dzięki, a teraz do budy. – stwierdził Kocio życzliwym kopniakiem zapędzając z powrotem Pokraka do kufra.
Podszedł do stołu i z całej siły uderzył łopatą grabarza o blat, aż zadżwięczała kitajska zastawa.
- Masz! A teraz gdy się już umyliście, ubraliście, nażarliście za darmochę i mnie skompromitowaliście możemy już iść ?
Spytał kąśliwie.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Ravandil »

Pieter

Jednym uchem wysłuchał tyrady Kocia, koncentrując się raczej na pochłanianiu tego, co było na stole. O tak, Kocio miał rację. Może i Pieter był niewdzięcznikiem, może reszta ekipy też. Ale wypadałoby zauważyć, że gdyby nie Kocio, to Pieter cały czas miałby swoje ubranie, najadłby się do syta w porządnej karczmie i spokojnie spędziłby noc... Wiecie, to jest jak z tym, co najpierw podpala, a potem pierwszy biegnie gasić, licząc na wdzięczność. Tolerancja Pietera ma jednak swoje granice, a te Manfred już dawno przekroczył.

Szczerze zadziwił go widok tego... kogoś, Pokraka. No proszę, a myślał, że tego dnia już nic go nie zaskoczy. Ale miał w nosie to dziwadło. Wolał nie wiedzieć, w jaki jeszcze sposób zabawiają się tutaj ci "panowie". Z grobową miną zabrał swój ekwipunek. Wszystko się zgadzało - łuk, miecz, pieniądze... Tyle dobrze. Przyda się kasa na nowe ubranie... Pieter westchnął ciężko. Spojrzał na Kocia, który miotał się jak poparzony i uderzył łopatą w stół. "Taa... Kto kogo tu skompromitował". Na pytanie Kocia odpowiedział nonszalancko -Tak, im szybciej tym lepiej... Byłbym jednak wdzięczny, jeśli znalazłoby się jakieś ubranie mniej rzucające się w oczy. Wieczorem na mieście jest wiele osób gorszych od nas... I uwierz mi, oni nie zadają pytań- Spojrzał na Kociubińskiego przeszywającym spojrzeniem.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Serge »

Viggo Naubhoff

Viggo wysłuchał tego, co ma do powiedzenia Kocio i nawet poczuł się trochę głupio. No niby faktycznie, mogli się umyć i nażreć, a że nowe stroje wyglądały jak wyglądały? To już wynik spaczonego gustu Kociubińskiego. Nie zmieniało to przecież faktu, że wszytko to dostali za darmo, a takich delikatesów jakie jadł w tej chwili, nigdy dotychczas nawet nie wąchał. Stąd zrobiło mu się naprawdę głupio.
- Dziękuję - wymamrotał cicho, patrząc ze wstydem w stół, z rękami nadal zajętymi przez jedzenie.
Gdy jednak doszła do niego propozycja wyjścia, zaczął czym prędzej sie napychać na zapas. Przecież następny raz takiej uczty dla podniebienia dane mu będzie skosztować ... nie prędzej niż w następnym życiu. Jakaś część jego umysłu zastanawiała się jak wyjdzie na ulicę w tym co ma na sobie. Słysząc słowa Pietera, grabarz skinął jedynie głową popierając towarzysza:
- Musimy się przebrać w coś normalnego, bo w czymś takim to wstyd na miasto wychodzić...
Liczył że Kocio będzie miał jakieś "normalne" ubrania pod ręką lub przynajmniej wiedział gdzie takowe dostać.
- A tak właściwie dokąd idziemy? - spytał patrząc po kompanach.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Evandril »

4 Sommerzeit, godzina 7.30, 35 godzin do meczu


Manfred poczuł się nieco skonfundowany podziękowaniami grabarza. Zarumienił się nawet lekko i mruknął:
- Cóż ... proszę bardzo. Przy stole to może i nie umiesz się zachować, ale w sumie to dobry z Ciebie chłopak. Zresztą, wsyzstkich was ciągle lubię, misiaczki kochane. - machnął dłonią i uśmiechnął się szelmowsko.
Na słowa Viggo nie mógł się jednak powstrzymać od złośliwości.
- Takiś mądry Panie Uszczypliwy, a jak trzeba coś zdecydować to do Kocia tak ? – stwierdził patrząc wyzywająco w oczy towarzysza.
- No więc moim zdaniem, o ile w ogóle takie pełnokrwiste samce zechcą słuchać opinii takiego kogoś jak ja, to powinniśmy pójść w pobliże kwatery Czerwonych i popytać w okolicy czy nie widzieli czegoś w noc porwania. W dzień ludzie są bardziej rozmowni. No ale najpierw pójdziemy do jakiegoś sklepu z ciuchami, skoro najnowsza kolekcja od Arkadiusa z Altdorfu wam się nie podoba. Nie znacie się i już!

Gdy skończyliście śniadanie, ruszyliście za fryzjerem. Po wyjściu z klubu zdaliście sobie sprawę że naprawdę musicie wyglądać jak klauny w odzieży rozdanej wam przez Kocia, gdyż każdy kto was mijał uśmiechał się dziwnie pod nosem (a niektórzy przechodnie wybuchali wręcz śmiechem). Manfred zdawał się nie zwracać na to uwagi i dziarsko prowadził was wąskimi uliczkami Middenheim. Kilka minut wystarczyło byście znaleźli się na miejscu – sklep z odzieżą był ogromny i można się w nim było ubrać od stóp do głów. Dość szybko wybraliście dla siebie ubrania przypominające waszą poprzednią odzież i nie zwlekając podążyliście za Manfredem. Jako że wasz przewodnik dokładnie wiedział już, w którym punkcie miasta się znajdujecie, dotarcie pod siedzibę czerwonych nie nastręczyło większych trudności.

Kwatera "Czerwonych" w dzień wyglądała jeszcze gorzej niż w nocy. Tym razem jednak wszyscy zawodnicy i trener byli w jednym miejscu - na treningu na przylegającym do kwater rozmokłym boisku. Wśród okrzyków, przekleństw i ustalania taktyk dojrzeliście przelatujące tu i ówdzie snotlingi, które już po pierwszym kopnięciu rozpoczynającym spotkanie najczęściej były martwe. Cóż, łapacze musieli zbijać na tym sporo kasy. Gdy któryś z zawodników zdobył punkt Kociubiński aż podskakiwał widząc jak inni mu gratulują. Jedynie sporym wysiłkiem woli nie wbiegał na murawę by się przyłączyć, do tego festynu radości.

Widząc was, zarówno trener jak i cała drużyna zebrali się w półokręgu, otaczając was niemal szczelnie. Wyglądaliście przy niech nieco tylko lepiej niż biedne snotlingi. Wielcy mężowie śmierdzieli potem i szczerzyli się, szturchając się między sobą i z zaciekawieniem przyglądając się wam. Olivier, trener wielkoludów wzruszył jedynie ramionami.
-Wy jeszcze raz tutaj? Com wiedział, tom powiedział, nie? Okno otwarte a jego nima. A pod oknem kupa siana! O. Jakby konia miał. Ale skąd tu koń? No chłopaki! Jutro mecz, wracać do zajęć!
Nieco zawiedzeni zawodnicy zaczęli powoli wracać na boisko. Należało zdecydować co dalej.
Ostatnio zmieniony niedziela, 11 listopada 2007, 19:04 przez Evandril, łącznie zmieniany 1 raz.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Ravandil »

Pieter

"Taaa... Może się nie znam na ubraniach, ale jednak lubię żyć z brakiem gustu" przeszło przez głowę Pieterowi, gdy usłyszał słowa Kocia. Arcadius, nie Arcadius, oni wszyscy są po jednych pieniądzach... Po śniadaniu wreszcie ekipa się zebrała i ruszyła na miasto, by kupić sobie coś normalnego do ubrania... A przynajmniej Pieter, Viggo i Humfried, bo Kocio najwyraźniej już był ubrany normalnie. Pieter szedł żwawym krokiem, nie zważając na uśmiechy i śmiechy mijających ich przechodniów. Było mu wstyd jak cholera... Dobrze, że to nie był Altdorf, bo musiałby się od razu zapaść pod ziemię. A tak spuścił tylko głowę, by jak najmniej osób zapamiętało jego zachmurzone aktualnie oblicze.

Pieter wybrał w sklepie trochę ubrań, kolorem i krojem przypominających to, co miał wcześniej. Od razu poczuł się lepiej, choć mimo, że był w Middenheim, to brakowało mu tego małego godła Altdorfu na piersi... Ale mówi się trudno. Przynajmniej teraz wyglądał jak normalny człowiek, nie wyróżniający się specjalnie z tłumu.

Następny przystanek - kwatera "Czerwonych". Paskudna nora, oświetlona słońcem wcale nie wygląda lepiej, wręcz przeciwnie. Akurat trafili na trening... Martwe lub półżywe snotlingi tylko furczały w powietrzu w jedną lub drugą stronę. Kocio wiercił się niecierpliwie przy linii bocznej, jakby czekając tylko, żeby wskoczyć na boisko. Pieter rozejrzał się i zwrócił do reszty. -No dobra, trener niespecjalnie dużo wie... To co robimy, pytamy się każdego z osobna, czy łapiemy ich grupami? Coś mi się wydaje, że czeka nas mnóóóóóstwo pracy- Pieter westchnął ciężko Wspominałem już, jak żałował tej całej kabały?
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Serge »

Viggo Naubhoff

Po obfitym śniadaniu ruszył wraz z pozostałymi towarzyszami za Kociem. Nieszczególnie przejmował się ludźmi na ulicy, czy też tym jak na niego patrzyli... i tak nigdy więcej żadnego z nich nie zobaczy. A potem był ten sklepik z ciuchami i wreszcie jakieś normalnie rzeczy, które grabarz mógł na siebie ubrać. Czując się o wiele lepiej w nowej odzieży nie odstępował Kocia na krok – mimo iż był już w Middenheim parę razy, tak jakoś wciąż nie miał rozeznania wśród uliczek tego miasta i dałby głowę że wszystkie są do siebie podobne. Już przed stadionem rzucił:
- No to wpadamy, łapiemy trenera na spytki i może będziemy coś wiedzieć, nie ?

Ruszył za Kociem, Pieterem i Humfriedem. Na trybunach, przez które prowadziła droga na boisko siedzieli najzagorzalsi kibice. Okrzyki „tak pierdyknij na meczu, a zgnieciemy cielaki!!! towarzyszyły każdemu dobremu zagraniu. Widząc lecącego snottlinga Viggo również oddał honory zawodnikowi, klaszcząc w dłonie. Trener widząc swoich stronników w walce ze znikającymi graczami zbliżył się do nich, nie przerywając treningu.

Viggo stał za pozostałymi, z założonymi na piersi rękoma. Ze słów trenera od razu wynikało, że nie ma im nic więcej do powiedzenia, oprócz tego, co ostatnio.

- No to żeśmy sie dowiedzieli. Od skur**syna... - mruknął po jakże długim wywodzie trenera. - Chodźmy lepiej obejrzeć tę kopke siana, może się tam co znajdzie albo złapie kogo co może co widział? Co sądzicie? Pieter, Kocio? - nie zwracając uwagi na docinki byczych karczków poszedł szukać wspomnianej kopki.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Vibe »

- Hmmm, dobry pomysł Vigguś. Pójdziemy zobaczyć to sianko, no i popytać sąsiadów. Może coś widzieli. - rzucił Kocio w odpowiedzi na sugestie grabarza.

Nie zastanawiając się dłużej ruszyliście na miejsce. Kopka siana leżała jak mówił trener. Tuż pod oknem owego porwanego zawodnika. Okno było już co prawda zamknięte, ale można było wnioskować, że wypadnięcie z niego na tę kupkę nie mogło wyrządzić zbyt wielkich szkód. Łatwo było też zauważyć, że jedyni, którzy mogli widzieć co się działo, mieszkali w kilku drewnianych domkach naprzeciwko okien z tej strony budynku zamieszkiwanego teraz przez "Czerwonych".

Jakoś tak bez przekonania Manfred kopnął kupkę siana, ale ostrożnie by przypadkiem coś cuchnącego nie przykleiło mu się do buta.
- No tak. Sianko jak sianko. Nic ciekawego. Choć powiem wam Misiaczki, że mam kilka miłych wspomnień związanych z nocowaniem na sianku. Ech ... jakaż to była rozkoszna zabawa w chowanego. Może kiedyś wam opowiem.
Rozmarzył się na chwilkę, ale po chwili rzekł:
- Chodźmy do pierwszej chatynki i porozmawiajmy z ich mieszkańcami. Zawsze wyobrażałem sobie, że w takich domkach mieszkają przemili staruszkowie, którzy gościnnie zapraszają wędrowców na ciasto i coś ciepłego do picia. Sprawdźmy, czy moje przypuszczenia są słuszne.
Oznajmił uśmiechając się promiennie.

Podeszliście sprawnie do pierwszego z szeregu domków. Po pierwszym pukaniu nikt nie otworzył, dopiero za drugim razem usłyszeliście jakieś krzątanie wewnątrz budynku. W końcu otworzyła mała, przygarbiona i pomarszczona staruszka z jakąś lagą w ręku. Przez dłuższą chwilę patrzyła na was wytrzeszczając oczy, po czym przemówiła skrzekliwym głosem.
-Panienki cooo chciały?
Co chwilę mrugała ślepiami, jakby nie widząc do końca dobrze.

Źrenice Kocia rozszerzyły się w zachwycie, a błogi uśmiech zagościł na jego obliczu, jakby ktoś właśnie dał mu prezent na imieniny. Wskazał wzrokiem na staruszkę i porozumiewawczo trącił łokciem Viggo i Pietera.
- Dzień dobry babciu. – przywitał się nienaturalnie wysokim nawet jak na niego głosem – Jestem Czerwony Kapturek, a moi koledzy ... eee ... koleżanki, to moi ochroniarze. Zbieramy słodycze dla biednych dzieci. Jak ktoś nam otworzy, to mówimy „łakocie, albo psikus”, co znaczy, że albo dasz nam jakieś ciasteczka, albo zrobimy Ci kawał. Kole ... eee ... żanki naszczają do dzbana z mlekiem, albo wysmarujemy Ci okna końskim gównem. O właśnie ...
Kocio pokiwał palcem jakby sobie coś przypomniał :
- Skoro już mowa o koniach. Nie słyszałaś przypadkiem w nocy jak ktoś tu jedzie konno ? Może słyszałaś jednego, albo więcej koni ? Pamiętasz może kiedy to było ?
Rozbawiona mina Kocia w pewnej chwili stała się zaciekawiona. Pochylił się, by się lepiej przyjrzeć staruszce.
- Babciu ? – spytał – A dlaczego ty masz takie wielkie uszy ? A dlaczego ty masz takie wielkie zęby ? Dlaczego w ogóle masz zęby ?
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Serge »

Viggo Naubhoff

Gdy znaleźli się wreszcie przy kopce siana, grabarz obejrzał ją wnikliwie ale jak i pozostali towarzysze nie odnalazł żadnych poważniejszych śladów. Na wzmianę Kocia o jego zabawach w sanie, Viggo pokiwał jedynie głową i rzekł zgodnie:
- Tak, tak, kiedy indziej nam opowiesz Kocio, teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie...
Chwilę potem ruszyli do jednej z chat znajdującej się naprzeciw siedziby „Czerwonych”. Początkowo pukanie Pietera zostało zignorowane, jednak gdy grabarz uderzył mocniej w słabo wyglądające drzwi, te otworzyły się po chwili i stanęła w nich jakaś stara babunia.

Gdy Kocio zaczął z nią rozmawiać, dopiero zaczęło się dziać.

Viggo przejechał dłonią po twarzy z trudem powstrzymując śmiech. No wiedział, po prostu wiedział. Poważne śledztwo, a ten sobie tu jaja urządza. „Czerwony Kapturek i ochroniarze”, „naszczają do dzbanka mleka” - Manfred musiał się nieźle bawić. Grabarz popatrzył na kompanów próbując w ten sposób się uspokoić jednak oni najwyraźniej też byli rozbawieni całą sytuacją. Robiąc najpoważniejszą minę na jaką mógł się w tym momencie zdobyć i tłumiąc w sobie śmiech spojrzał na Kociubińskiego oczekując na odpowiedź staruszki.

Nieźle, nieźle – trzy update'y w ciągu dnia :D. Jak tak dalej pójdzie to EmDżej nie będzie miał po co wracać do sesji, albo wróci na sam koniec hehe...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Ravandil »

Pieter

Ech, tak jak się spodziewał, od trenera guzik się dowiedzieli. W końcu jego zmęczone oblicze wcale po wczorajszej nocy nie wyglądało na mniej zmęczone. Cholera, ten sport to strasznie niezdrowe zajęcie... Pieter tylko zjadliwym uśmiechem przyjął słowa Kocia o sianku, bo Pieterowi strasznie niesmaczne wydało się połączenie siano+Kocio. Coś w tym jest, chyba van Halen robi się "nieco" przewrażliwiony na pewne sprawy.

Po sianku przyszła pora na domy. Pieter omal nie parsknął śmiechem na wzmiankę o staruszkach. Chyba się za dużo bajek naoglądał... Prędzej mógłby się spodziewać kibola albo jakiegoś pijaka, który nie zadając pytań nakładzie im po ryjach. Nie trzeba więc opisywać, jakie zdumienie Pietera wywołał fakt, że faktycznie w drzwiach domu ukazała się staruszka. A to nic jeszcze przy zdziwieniu, jakie wywołał cyrk odstawiony przez kocia. Ech, jakim cudem Pieter van Halen, pragmatyk i pieprzony materialista z tendencjami do włóczenia się po świecie, szwęda się po mieście z nie do końca normalnym teges fryzjerem? Do czego to doszło... Postukując nerwowo palcami o ścianę Pieter czekał, co odpowie babinka, jeśli oczywiście wcześniej nie padnie w progu na zawał z powodu "zabójczego" poczucia humoru Manfreda.



Ech, jakbym posiedział wczoraj trochę dłużej, to byłyby 4 odpisy jednego dnia :P Iście zabójcze tempo ;)
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Evandril »

Babcia patrzyła na was z powiększającymi się oczami. Wyglądała, jakby miała za chwilę wybuchnąć. I tak po prawdzie to wybuchła.
-AAAAA!!!! ZBOCZEŃCY!!! CHCĄ MNIE ZGWAŁCIĆ!!! RATUNKU!!! A MASZ A MASZ!!!
Szybkość i siła babci zaskoczyła nawet Pietera. Jej laska raz po raz trafiała was w żebra, piszczele, głowy. Zasłaniając się nieporadnie przed gradem ciosów szybko uciekliście za róg i dopiero po dłuższej chwili odważyliście się powrócić na uliczkę, szerokim łukiem omijając drzwi do domu babci.

Kocio pocierając głowę w miejscu jej bliskiego spotkania z babciną laską rozżalony mruknął:
- Staruszki powinny być miłe. Teraz to nawet strach dziecku dać cukierka, bo udziabie w palec.

Następny osobnik, który wyszedł na próg swojego domostwa, wydawał się spokojniejszy. W dość późnym średnim wieku mężczyzna, z lekko posiwiałymi, długimi włosami i brodą. Zaś na ramieniu siedział mu... kolorowy ptak. Papuga, jak szybko rozpoznał Kocio. I to gadająca jak się szybko okazało, ona bowiem przemówiła pierwsza, swoim skrzeczącym głosem.
-Masz słome w butach! Masz słome w butach!
-Cicho głupi ptaku! Czego chcecie?
-Śmierdzisz, Śmierdzisz!
-Stul dziub!
Cóż, lepsze to od głuchej babci... Chyba.


Tak nam się jakoś z Vibe'em udało trzy upki zrobić jednego dnia, ale nie ma co liczyć na powtórkę w tygodniu - za dużo na głowie, a za mało czasu, zwłaszcza u Vibe'a hehe ;)
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Serge »

Viggo Naubhoff

Krewka staruszka rzuciła się na nich niczym wilk na bezbronne owieczki i bynajmniej ciosy jej lagą nie należały do najlżejszych. Waliła na oślep i parę razy Viggo dostał po głowie i innych częściach ciała. Gdy najszybciej jak mogli ulotnili się spod jej drzwi i Kocio podzielił się z nimi swoimi przemyśleniami, grabarz syknął patrząc na niego wilkiem:
- Trza było nie wyjeżdżać z tym kapturkiem i szczaniem do dzbanka. - Viggo z kwaśną miną rozcierał obolałe ramię. - Co za niemiluchy mieszkają w tym mieście...
Na dalsze rozmowy nie było czasu, bo oto kolejne drzwi otworzył facet z papugą na ramieniu. Patrząc na nią grabarzowi wpadł do głowy pewien pomysł i postanowił improwizować:
- Witam Szanownego Pana – skłonił się grzecznie ściągając kapelusz i poważnym tonem kontynuował. -
Pan pozwoli, że się przedstawię – Leo Benhakker jestem, a to moi koledzy. Jesteśmy przedstawicielami Miejskiej Rady do spraw Ochrony Zwierząt Futerkowych z Samodzielnej Sekcji Koniowatych. Otrzymaliśmy niedawno donos, że w tej dzielnicy, ktoś przetrzymuje konia. W dodatku ów niegodziwiec głodzi go i dręczy. Czy nie widział Pan ostatnio, być może w nocy, by ktoś jeździł tutaj konno? Może pamięta Pan dokąd ów osobnik pojechał ? Ewentualnie widział jakichś podejrzanych typków? Doprawdy każda informacja może nam być przydatna. Życie tego biednego konika od tego zależy. Jestem pewien, że Pan jako przyjaciel zwierząt, to rozumie.
Dla dodania wagi swych słów splótł ręce jak do modlitwy i spojrzał błagalnie na mężczyznę jednocześnie niby przypadkiem kopnął Kocia w kostkę, by ten się nie wtrącał.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Ravandil »

Pieter

No to musiało się tak skończyć. Babcia spanikowała i zaczęła wywijać laską, sprzedając stojącemu niecierpliwie Pieterowi. Kocio przeholował ze swoimi "żartami". Niech go szlag. Zresztą, to oczywiste, że z babciami nie da się gadać. I z dziadkami też nie. A zresztą, z wieloma ludźmi nie da się gadać... -Taaa powinny być... Ale nie jeśli je pytasz, dlaczego ma takie wielkie zęby- Pieter parsknął śmiechem. Skąd Kocio bierze takie teksty?

Kolejna próba... I nie zanosiło sie wcale, że będzie lepiej. Złośliwa papuga dość niewybrednie rzucała na prawo i lewo inwektywami. Przemawiać zaczął tym razem Viggo, i Pieter, gdyby tylko siedział na krześle, to niewątpliwie w tym momencie z niego by spadł. Na Sigmara, "Samodzielna Sekcja Koniowatych"? Dobrze, że van Halen w pewnym stopniu umiał tłumić emocje, bo inaczej nie dałby rady wytrzymać z tą bandą. No, ale cóż... Zawsze można liczyć na naiwność rozmówców... A nie ma wątpliwości, że naiwnych ludzi w Imperium nie brakuje. Pieter słuchając słów grabarza pogwizdywał z lekką nerwowością i myślał, cóż takiego sam powie, jeśli przyjdzie na niego pora.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Re: [WFRP] Adrenalina

Post autor: Evandril »

Facet stał jak wryty, patrząc oniemiały na trajkoczącego grabarza. Nawet papuga się na chwile przymknęła. Ale tylko na chwilę.
-Różowe majty, różowe majty!
-CICHO!!! Nie nie widziałem żadnego konia! Obudziła mnie jakaś banda wielkich gburów idąca ulicą, ale do diabła nie widziałem żadnego konia. A nawet jakbym widział to co z tego? Mógł se dalej pójść! Przez tych cholernych dupków nie mogę spać! Kilku ubranych na czarno wielkoludów nocą przylazło, okno otworzyli i skakali. A przynajmniej jeden z nich. Co prawda bardziej to wyglądało jakby go zrzucili na to siano, o tam, ale co mnie to? Szybko się zwinęli. A bydlaki były na wielkość jak i te cholery za płotem, tyle, że wszyscy na czarno. Przebierać się cholerom zachciało!
-Masz pod łóżkiem! Masz pod łóżkiem!
-Och ty głupi ptaku! Zaraz oddam cię tym tutaj!
-Blurp. Wygrałeś! Wygrałeś!
-Szukacie czegoś jeszcze? Nie? To do widzenia!
Odwrócił się i zatrzasnął wam z hukiem drzwi przed nosem.

- Ach więc to tak. - rzucił po chwili Kocio. - Nie było żadnego konika. A to niecnoty. Słyszeliście misiaczki? Byczki go porwały jak nic. A to sianko ? Słuchajcie, jak na porywaczy, to było dziwnie uprzejme z ich strony, że zadbali, by ten ślicznotek się nie potłukł. Mówię wam, że był z nimi w zmowie. Wpuścił ich. Może myślał, że chcą go przekupić żeby w trakcie meczyku dał d... , to znaczy wiecie - Kocio zarumienił się lekko - żeby się podłożył, a oni przyszli w kilku i zmusili go, żeby z nimi poszedł.
Kocio splótł ręce na piersi, a na jego gładko wygolonej twarzy pojawił się wyraz zadumy :
- Tak myślę perełki, że są dwie możliwości, albo ten przystojniaczek wziął pieniążki i już dawno jest poza miastem i może dałoby się coś dowiedzieć przy bramach, albo siedzi zamknięty gdzieś u Byczków na kwaterze. A tak w ogóle, to myślę słoneczka, że Byczki mają u Czerwonych jakiegoś szpiclunia. Pamiętacie jak nas napadli ? Skąd wiedzieli, że interesujemy się tą sprawą ? Ciekawe kto postawił jakieś większe pieniążki na Byczki. Można by się wywiedzieć u miejscowych obstawiaczy, ale moim skromniutkim zdankiem nasza zguba siedzi gdzieś u byczków. Możemy mieć problemik, jeśli jest tam dobrowolnie i nie będzie chciał się od nich wymknąć, ale póki co nie frasujmy się tym.
Machnał ręką uśmiechając się przymilnie do Pietara i Viggo, którzy zyskali w jego oczach.
- To co ? popytamy jeszcze troszkę, czy idziemy do byczków. Ależ oni tańczą. Pamiętasz tą imprezkę w karczmie. Uch ... aż mnie ciarki przeszły na wspomnienie. Jestem pewien, że Ty też potrafisz nieźle tańczyć, Piotrusiu.
Obdarzył Pietera powłóczystym spojrzeniem i mrugnął do niego porozumiewawczo. Najwyraźniej miał do łowcy jakąś słabość.


Kolejny upload – takie są właśnie zalety gry z szybko postującymi graczami hehe :).
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Zablokowany