[CyberCthulhu] Polityka Bólu

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

[CyberCthulhu] Polityka Bólu

Post autor: Phoven »

Witam, nie będę pisał zasad bo wszyscy wiedzą jak pisać posty, a jak nie wiedzą to już jest ich problem.

Przypominam o obowiązku pisania postów dłuższych niz 5-10 zadań, poniżej tego limitu posty traktował będe jako osobistą zniewagę. Im post lepszy oczywiście tym lepsze będzie również życie waszych postaci ;)

Pamiętajcie o tym że z samego początku wasze życie to życie typowego cyberpunka, strach bierze się w końcu z tego że stopniowo, kroczek po kroczku atmosfera osaczenia się kumuluję. Tak więc, jeśli na samym początku zawiedzie was brak typowego "ZC-klimatu" to obiecuje ze będzie to jedynie uczucie przejsciowe. Jak również to że później strachu będzie aż zanadto. I nie tylko.

Z każdym z was sie skontaktowałem w sprawie wcześniejszych (sprzed kilku dni) dziejów danej postaci. Jeśli jeszcze tego nei zrobiłem - oznacza to ze mam dopiero zamiar to zrobić a was samych nie udało mi się dorwać na PW/GG. Prosze o cierpliwość.


Wszystkie pytania poza sesyjne - topic rekrutacyjny bądź PW. Życzę przyjemnej gry, enjoy!


- Twoja kawa. - powiedział mężczyzna w uniformie bliżej nie określonej służby mającej zapewne za zadanie ochronę obiektu.
- Rzeczywiście, prawie zapomniałem. – powiedział drugi w dokładnie takim samym stroju wlewając gorącą kawę z podniszczałego termosu.
- Jak prawie? Przecież zapomniałeś. To ja ci przypomniałem. – rzekł ponownie pierwszy.
- Czepiasz się, George. Jestem zaspany, nie? - przerwał na chwilę wpadając w zadumę - Niepotrzebnie wczoraj film oglądałem. Choć.. mówię ci Sid, to był absolutnie – zaklął określając jakość filmu, po czym kontynuował – film. Jeden z najlepszych jakie widziałem. Cudny, no cudny. - Spróbował sobie przypominieć sceny obejrzane w kinie mróżąc oczy, co oczywiście wywołało groteskowy grymas wymalowany na jego twarzy.
- O czym? Znowu jakieś pornole? - zaśmiał się głupkowato z własnego żartu.
- Tobie tylko jedno w głowie George. - również zachichotał – To były jakieś tam wojny z anglikami. Najśmieszniejsze było to że stali tam jak zawszone cioty. No żołnieże, nie? W takich rządkach. – napił się kawy po czym kontynouwał – I angole, i nasi stali w kilku równych rządkach na przeciwko siebie, nie? Mówię ci George, myślałem że nie wyrobię. Po co oni tak tam stoją, przecież ci co są w pierwszych szeregach na pewno zginą, co nie? - spojrzał z wyczekiwaniem na kompana.
- Kojarzę, kojarzę. Dlaczego oni się nie schowali gdzieś i pojechali z jakiejś maszynowej krowy angoli siedząc bezpiecznie w krzakach? - spytał..
- Chyba wtedy nie mieli maszynowych gnatów, nie? - podrapał sie po głowie.
- Chyba nie... - Sid zerknął w ekran po czym rzekł – Patrz, ostatni gość przyjechał, jakaś lateksowa paniusia... - kontynouwał w uznany przez obu rozmóców za śmieszny mogący jednak w rzeczywistości zdenerwować przybyłą kobietę.
Kobietę która właśnie się rozglądała po pomieszczeniu do którego przyprowadzili ją strażnicy pracodawcy. Powiedzieli że jest zajęty, ale za to zobaczy resztę członków zespołu który skompletował Breaker. Nie, to nie jest dobre wyrażenie – przyprowadził zupełnie przypadkowych ludzi. Nikt kto wyglądałby jak profesjonalista. Oznaczało to oczywiście jedno – albo zadanie do jakiego zostali wynajęci jest banalnie proste albo Jerry wysyła ludzi których spokojnie może się pozbyć. Nie trzeba specjalnie się domyślać która opcja byłaby lepsza. Nadia, bo tak zwała sie przyprowadzona dziewoja rozglądała się po oszklonym małym pomieszczeniu. Już rozumiała co Sizzler rozumiał poprzez "zobaczy resztę członków zespołu". Wszyscy inni siedzieli w dokładnie takich samych oszklonych pomieszczeniach. Poniżej zaś prowadził oświetlony fioletowymi światłowodami. Trzeba przyznać – architekt był całkiem pomysłowy. Zresztą kto wie czy nie był to pomysł Jerry'ego; zawsze wiedział że zrobienie wrażenia na kimkolwiek oraz wyrobienie sobei szacunku zależy również od tego jak prezentuje się otoczenie. Tutaj prezentowało się istnie psychodelicznie. Wrażenie robiło rownież skąpane w świetle oblicze samego Sizzlera oraz powoli zjeżdzajacych platform na których przebywaliście. Zaprosił was gestem dłoni do następnej sali. Tam też usiedliście i mogliście zapoznać się z tym co chciał powiedzieć Sizzler.
- Witam, witam! Widzę że nie zrobiło na was zbytniego wrażenia moje małe przedstawienie. - wyszczerzył swe nienaturalnie białe zęby – Szczerze powiedziawszy, lubię takie rzeczy... bawią mnie. - nagle spoważniał – Niestety wezwałem was byście załatwili parę spraw które wybitnie – zaakcentował to słowo – mi się nie podobają. - westchnął po czym wstał od stołu i zaczął krążyć wokół niego mijając każdego z was – Dwa dni temu do San José miał dotrzeć dobrze ubezpieczony konwój zawierający ponad tysiąc karabinów Darra-Polytechnic M9. – służba przyniosła szklanki z bourbonem które położyła przed każdym z was – Wraz z amunicją .– Jerry zacisnął pięść na jednej z wystajacych futurystycznych rur mających być najprawdopodobnie czymś w rodzaju ozdoby – Konwój nie dotarł na miejsce. Nie dziwię się specjalnie dlaczego mój klient jest wściekły. Ja bowiem również czuję się.. źle. - gdy wypowiadał te zdania zginał powoli acz skutecznie ową metalową rurę. Nic zresztą dziwnego, Jerry Sizzler był barczystym blondynem który prócz łamania swoich wrogów i kobiecych serc bez trudu łamał również większość naturalnych zabezpieczeń. Po chwili wypił jednym haustem całą swą whisky i kontynuował:
- Oczywiście kazałem zbadać okolicę swoim ludziom, dowiedziałem się również, że w okolicy znajduje się fabryka produkująca jakieś jedzenie dla bogatszych. - siadł wyciągajac się jakby ospale na krześle – Wiecie no, nie jakieś pieprzone puszki tylko całkiem dobre w miarę – zaakcentował to słowo – naturalną żywność. Słowem – luksus. Ale, ale.. wy jeszcze nie wiecie gdzie znajduję się "Spółka Dobre Żarcie", na prawdę, idiotyczniejszej nazwy to chyba nie mogli wymyślić. - zapukał koniuszkami palców o blat – W samym środku Doliny Śmierci, żesz – zaklął co przyprawiło mu widać humoru ponieważ wyszczerzył swę śnieżnoniałe zęby – nie chcę wiedzieć ile wody zużywają, na pustyni urządzać farmę. – zachichotał – O ile wiem znajdowało się tam kiedyś wielkie więzienie federalne. Można sobie wyobrazić w jakich warunkach się tam pracuje. Ale, ale; ale to akurat mam gdzieś. Skontaktowałem się z szefem tego burdelu, Jacobem Crane. Sukinsyn twierdził, że nie widział żadnego konwoju. Oczywiście udałem że biorę to za dobrą monetę ale nie trzeba chyba być geniuszem żeby stwierdzić że cos tu śmierdzi. - zwrócił wzrok na pustą szklankę – Wysłałem chłopców na rekonesnas, gość ma cały teren chroniony nie gorzej niż to robi wojsko. Całą dobę wieżyczki, wozy patrolujące. Jakby na wojnę się gotował, skurwysyn jeden. - żachnął się i splunął prosto do chromowanej popielniczki, również i w tym aspekcie otoczenia architekt zachował styl całego budynku – Teraz, przejdźmy do konkretów – Chcę abyście dostali się do wnętrza "Zielonej Nadzieji", tak nazywa się fabryka, i dowiedzieli się czy są jakieś ślady mojego konwoju. Sprawa nie jest trudna, na głowę jestem gotów zapłacić 5000 e$, jeśli znajdziecie sam konwój dodatkowy tysiak... a jeśli uda wam się powrócić z całym ładunkiem to macie łącznie dziesięc baksów w kieszeni. - spojrzał na wyglądajacego na nordyka mężczyzne – I co poniektórym anulować zobowiązania z przeszłości. Dodatkowo jestem wstanie załatwić wam w miarę dostepne fałszywe dokumenty bądź... na przykład załatwić pracę w fabryce. Wolałbym żebyście decyzję podjeli już teraz, daję bowiem wam na wykonanie zadania dwa tygodnie, licząc od teraz. – ponownie się wyszczerzył – Jakieś propozycję? Nie wiem, opinie? - skrzyżował ręce na piersi – Zresztą, gdzie moja maniery; jeszcze się nie znacie. - zaśmiał się basowo – Zacznijmy więc poznawanie... propozycji.
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Post autor: Kawairashii »

Nadia

Lateksowa dama rozejrzała niespecjalnie zainteresowana nową rodzinką, jej wyraziste podkreślone oczy zatoczyły krąg po pomieszczeniu, odgarnęła lekkim ruchem włosy z policzka, odpaliła lighta i buchnęła dymkiem ze swych lubieżnych ust. Pukając palcem o blaszkę na obroży, z wytłoczonym wydrukiem „Nadia”
-Mówcie mi Nadia... jak macie jakieś kłopoty to do mnie.
Powiedziała spokojnie płynnym głębokim kobiecym głosem, równie dobrze mogłaby być solistką w jakiejś grupie jazzowej. Lateksowy gorset wypychał jej piersi ku górze, z pewnością miała czym oddychać. Dała widzom chwile do namysłu, po czym skrzyżowała nogi, przekładając jedną nad drugą, lateksowe zbrojone buty na kolumnach zaskwierczały, krępując wyuzdana figurę atletycznie zbudowanej Nadii. Jej twarz świadczyła o trupach, po których przeszła by dotrzeć aż tutaj. Brakowało jedynie niestartej resztki posoki, na czubkach butów i kawałka ludzkiej ręki w ustach, a mimo to, typowa dominatrix stanowiła poważną część fantazji erotycznych każdego konkretnego faceta, a wyglądała by dokładnie jak Nadia.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Koval
Marynarz
Marynarz
Posty: 310
Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Koval »

Christopher „Mad Max” Maksimowitz

Nerwowe spojrzenie obiegło wszystkich zebranych. I znowu. Zatrzymało się dopiero na górującej nad siedzącymi sylwetce Sizzlera.
Taaak… to z pewnością on… - myśl zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.
Jeszcze raz powiódł wzrokiem po tych kilku osobach, które przebywały w pomieszczeniu, lecz tym razem jakby z namysłem, przyglądając się bacznie każdemu z osobna.
Na pewno nie wszyscy mi się przydadzą.. oj, nie… ale Sizzler daje 5 patyków…
Max wstał, przykuwając uwagę tym niespodziewanym zachowaniem. Nie oglądając się na boki, a zwłaszcza na pewne wyeksponowane elementy ciała lateksowej panienki, odezwał się:
- Nie wiem jak inni, ale ja biorę tą robotę, panie Sizzler. Tak się składa, że nie cierpię na nadmiar gotówki, a stwór zwany e$ nie łazi po ulicy, zwłaszcza w takich ilościach.
Nie czekając na reakcję zagadniętego, zwrócił się do pozostałych:
- Skoro już fatygowaliście się taki kawał, to pewnie Wy też już zdecydowaliście.
Odczekał chwilę, jakby mając nadzieję, że ktoś się odezwie. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Tym lepiej. Są bardziej walnięci niż wyglądają
- Możecie mi mówić Mad Max. Max też ujdzie. Jeżeli mam spędzić z Wami najbliższe kilka dni... – w tym miejscu spojrzał na Jerriego Sizzlera, który tylko wzruszył ramionami – jakiś czas – poprawił się – to najważniejsze żeby nikt nie spartaczył roboty, bo wtedy nici z kasy.
Max postąpił pare kroków w kierunku barczystego mężczyzny, poprawiając po drodze nową koszulę w krwiście czerwoną kratę.
- Prawda Einsteinie ? – rzucił w stronę nordyka.
Odchrząknął.
- Tak się składa, że już dostrzegam pierwszą rysę na strukturze tej – wykonał gest jakby chciał objąć ręką wszystkich zebranych – pospiesznie skleconej grupy. O jakiej to przeszłości była mowa, panie kolego ? Nie lubię tajemnic. - Max wysilił wszystkie mięśnie twarzy, aby nadać jej możliwie najgroźniejszy wygląd.
"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Timothy Raikonnen

Uśmiechnął się paskudnie, dziękując w duchu Bogu że akurat takie kobiety jak ta, która tu siedziała, nie pociągają go w nawet najmniejszym stopniu.
Po czym oparł nogę na siedzisku fotela i podwinął nogawkę. Ciężka, stalowa blacha pokrywająca długie suwnice rosyjskiej hydrauliki błysnęła w świetle.
- O takiej przeszłości, mój drogi towarzyszu. Właśnie o takiej. Chcesz żeby ta przeszłość przemówiła do ciebie bardziej bezpośrednio, czy sam się domyślisz, co ma na myśli? - spytał.
Wstrząsnął głową. Lewa strona jego włosów była, zdaje się, naturalna - marchewkoworuda, długa za ramiona, gładka i w miarę zadbana. Prawa zaś ewidentnie była wszczepem, bo były jadowicie zielone. Prawe oko - znów cybersoczewka - było intensywnie fioletowe, a lewe bladoniebieskie, zdawało się być naturalne... Ale kto może być pewien. Na żuchwie widniała blizna po jakimś dawnym cięciu nożem, a biały kombinezon z czerwonym krzyżem okrywał dobrze zbudowaną sylwetkę człowieka, który spędził większość życia na noszeniu czegoś ciężkiego, strzelaniu i walce, a nie obijaniu się albo szwędaniu po Sieci.
Odwinął nogawkę na miejsce, i wrócił do brzdękania na cięciwie łuku jak na strunie jakiegoś dziwnego instrumentu. Jego twarz sprawiała w tym świetle nieco surrealistyczne wrażenie, prawie nie odróżniając się kolorem od uniformu medyka.
- Możecie mówić mi Timi. Będę wam przyszywał jaja, kiedy ktoś odstrzeli je w czasie misji. - spojrzał na Nadię - Czy tam co innego, w cokolwiek by nie wycelowali. - przeniósł wzrok na Mad Maxa - A jak zajdzie potrzeba, to mogę kogoś przestrzelić na wylot. - brzdęknął mocniej cięciwą łuku - Albo i kopnąć w tyłek. - znów uniósł nogę, w taki sposób, żeby słyszalny był syk oleju mineralnego w hydraulicznych suwnicach nogi.
- I oczywiście, wchodzę w to, szefie. - wyszczerzył zęby, zwracając się do Sizzlera.[/url]
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Koval
Marynarz
Marynarz
Posty: 310
Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Koval »

Mad Max

Cholerny mutant. Nosić w sobie tyle żelastwa…
Max odskoczył od Timiego o dobry metr.
- Dobra, dobra, panie siłaczu, wyluzuj. Skoro to taka tajemnica to możesz się nią z nami nie dzielić. Byle tylko nie przeszkodziła w zadaniu.
Kilka kroków i Max stał już przy Sizzlerze.
- Czy można się dostać do „Zielonej nadziei” w jakiś legalny sposób ? Możesz to jakoś załatwić ? –zapytał.
Zaraz potem zwrócił się do pozostałych zebranych:
- Ma tu ktoś jakiś transport ? Coś, czym można by się dostać do tej fabryki ? – przebiegł wzrokiem po wszystkich obecnych twarzach.
Znów popatrzył na Jerriego Sizzlera:
- No i najważniejsze. Rozumiem, że jesteśmy zdani na siebie, czyli w razie jakiejś wpadki odcinasz się od nas, nie znamy się i takie tam. Mam rację ?
A skoro już mowa o transporcie…
Spojrzenie zatrzymało się na lateksowej paniusi, która z zainteresowaniem i jakby figlarnie odwzajemniła je.
- Jeżeli nie macie nic przeciwko, to proponowałbym udać się w okolice fabryki. Oczywiście gdyby się okazało, że nikt nie dysponuje żadnym pojazdem, to najwyraźniej będziemy mieli pierwszy problem. Ale jak nam mówiła… Nadia, czy tak ?... z takimi sprawami do niej.
Max uśmiechnął się szeroko i usiadł na swoim miejscu.
"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Post autor: Kawairashii »

Nadia

(wcale nie odwzajemnia spojrzenia, to twoja wyobraźnia)
Siedziała cicho do tej pory, wyjęła papierosa z buzi, oblizała krwistoczerwone usta. Po czym jak by nigdy nic spojrzała zimnym wzrokiem na Christophera.
-Wan? Ciężarówka? –zaproponowała, po czym dodała ostrzeżenie- Zniszczysz, będziesz krewił…
Najprawdopodobniej w dzieciństwie znęcała się na wiewiórkach, urodzony drapieżca. Gdyby miała ciosane zęby najprawdopodobniej teraz rzuciłaby się na jego tchawicę. Z pewnością nie chciałby jej krewić, znając jej przeszłość.
Szkoda, że tę książkę należy oceniać po okładce.
Jej wzrok przyspieszał tętno, jak by miała w oczach promienie rentgena, patrzyła i widziała twoje słabe punkty. Srebrne kastety z wypustkami mieniły się na jej dłoniach, wplecione w część ubioru.
Sprawiała wrażenie nieobecnej, jak by stanowiła część umeblowania, gdyby nim była, z pewnością stanowiłaby starą tajemnicza i pięknie zabezpieczoną impregnatem, drewnianą komodę zabójcy na zlecenie.
-Mam nadzieje, że na zabezpieczenie nie będziemy musieli wykładać z własnej kieszeni… –spojrzała na pracodawcę- mówię o zaliczce panie Sizzler?
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Koval
Marynarz
Marynarz
Posty: 310
Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Koval »

Mad Max

(nie, to nie...)
Max był drugą osobą, która utkwiła spojrzenie w nowym pracodawcy grupy.
- To jak będzie, panie kierowniku ? Połowa teraz, połowa potem ?
- A swoją drogą - tym razem zwrócił się do wszystkich - mam nadzieję, że macie już ze sobą wszystkie graty i nie będziemy musieli po drodze objeżdżać połowy miasta.
"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Jack

Co oni tutaj robia?- pomyslal Jack. -Banda frajerow jakichs- nie przerywal rozmyslan. Mial wyjatkowo zly nastroj. Niedawno z wielkim hukiem rozpieprzyl sie jego zwiazek z Annie. Wzbierajaca sie w nim wsciaklosc opanowal, wychylajac na wzor gospodarza cala szklanke na raz. Alkohol byl mocny, ale nie tak jak gorzalka w ktorej topil zal po dziewczynie. Leciutko sie skrzywil. Nastepnie poczal wpatrywac sie w szklanke, w oczekiwaniu az cala ta banda zakonczy swoje przedstawienie. Gdy ostatnia osoba zamilkla, Storm odezwal sie-Biore te robote. Kiedy zaczynamy?- Zwrocil sie do swego pracodawcy. Nie byl to ton uprzejmy, lecz bylo to niczym w porownaniu do tego, ktorym odezwal sie do towarzyszy-Mozecie mowic mi Jack.....jak musicie....-rozejrzal sie. Moze ktos doleje mu bourbona? Chyba jeszcze sie nie uspokoil.... Nie? Trudno. Zaczal rozmyslac. -Darra-Polytechnic M9, wspaniala bron. Niszczycielska. Dawala spora przewage posiadajacym ja. Moze uda mi sie taki zdobyc?-myslal. Ta nadzieja bardzo go ozywila. Znaczy sie, w srodku, bo na zewnatrz dalej przyjmowal poze ponuraka. Zdradzal go tylko blysk w oku. -Dobra-zaczal rzeczowym tonem-potrzeba nam bedzie transportu, sprzetu do poszukiwan, moze jakiejs broni na wszelki wypadek, kontaktu i sporo czasu-skonczyl. A w myslach dodal-I kupe kasy w nagrode...
Po chwili namyslu dodal-przydaloby sie nam tez jakies dofinansowanie. Pieniadze dosc szybko przywracaja pamiec. A my mozemy miec braki w wyposażeniu....
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Koval
Marynarz
Marynarz
Posty: 310
Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Koval »

Mad Max

Po wysłuchaniu tych kilkunastu słów Max lekko odetchnął.
- Wreszcie ktoś, kto nie marnuje czasu. - popatrzył na Jacka.
Nadal pozostawał problem początkowych funduszy. Jerry nie wspomniał o nich nic, a nic.
- Masz mojego - Max lekko popchnął nietkniętą szklankę z bourbonem w kierunku Jacka. Ja i tak nie piję. - uśmiechnął się ledwo zauważalnie.
Wreszcie jakiś rzeczowy ton - przemknęło mu przez myśl.
Mrugające w odległym korytarzu światło zaczynało już denerwować. Czy wszędzie musi się coś błyskać ? Dawniej jakoś dało się bez tego żyć. Nieważne.
- Jako transport sugerowałbym coś szybkiego i lekkiego, zamiast opancerzonego czołgu, który słychać na milę. Aha, tylko nic latającego. W ostateczności poduszkowiec. Broń może załatwił by nasz robocop - tu rzut oka na Timiego, który nie wyglądał jakby się przejął tą uwagą - w końcu sprawia wrażenie człowieka czy też raczej pół - człowieka, pół - maszynę zaznajomionego z tą dziedziną życia. A jak będzie panie Sizzler z kasą ?
"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
Phoven
Bosman
Bosman
Posty: 1691
Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39

Post autor: Phoven »

Sizzler zmarszczył czoło i prychnął z niezadowolenia. Humor poprawiła mu jednak szklanka powoli zapełniająca się bourbonem. Widać jednak niewystarczająco, ponieważ rzekł:
- Cisza! Jeszcze raz – zaklął – będę musiał was przywoływac do porządku to zobaczycie jak wygląda wypraszanie nieproszonych gości w moim wydaniu. - dał kilka sekund na ochłonięcie zarówno wam jak i prawdopodobnie samemu sobie po czym kontynuował – Zaliczka? Na broń i wyposażenie? Chyba rozum postradaliście. Co za ludzie! - zaśmiał się ponuro – I co wam z tego będzie? Zamierzacie przypuścić szturm na budynek w którym żyje kilkanaście tysiecy ludzi? - zaironizował – Zresztą zadanie nie jest trudne, te kilka baniek spokojnie wam wystraczy. Możecie się tam pokręcić, nie zabraniam. Ale radzę uważać, to całkiem dobrze chroniony obszar; wręcz wyśmienity dla wszelkiej maści samobójców. - chwycił szklankę i popijał powoli mówiąc – Mogę wam użyczyć jakiś mały wózek, na objeżdżenie terenu, możecie załatwić sobie coś sami. - spojrzał w stronęm Christopera – Legalne sposoby są właściwie trzy. Kilka rodzin Nomadów ma pozwolenie na handel w wydzielonym miejscu kompleksu. Mogę załatwić wam również pozwolenia na pracę w "Zielonej Nadzieji", chętnych tam jest zawsze dużo a miejsc nie zawsze starcza. - zastukał po raz kolejny w blat stołu koniuszkami palców – I mogę wam załatwić lewe dokumenty rządowe. Bylibyście inspektorami praw pracowniczych. Tyle że wątpię żeby ten sukinsyn pozwolił wam się cczegokolwiek dowiedzieć. Dokumenty, to może być moja zaliczka. Na więcej nie liczcie. - popił bourbona, zmrużył oczy po czym rzekł – Gwarantuje że znajdzie się sporo osób gotowych zająć wasze miejsca. - popatrzył na wszystkich zebranych.
- A cokolwiek? Ktokolwiek? - wysapał poddenerowany Jack. Wasz mocodawca zastanowił się chwilę po czym rzekł.
- Mogę wam dać dodatkową ochronę jeśli przełkniecie to że miast pięciu kawałków każdy dostanie po cztery. - zwrócił się do Tima – Oczywiście nasza umowa pozostaje niezmieniona, krótko mówiac, nic nie tracisz, nic nie zyskasz – uśmiechnął się drwiąco.
Koval
Marynarz
Marynarz
Posty: 310
Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Koval »

Mad Max

- Nie, nie, nie... to wszystko nie tak... - mruknął pod nosem Max, a chwilę później zorientował się, że stoi. Prędko usiadł rozglądając się czy ktoś wrócił na niego uwagę. Denerwujące światło jak mrugało tak mruga nadal.
W tak głupi sposób tracić tysiąc baksów.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, a potem po reszcie właśnie utworzonego zespołu.
Sami damy radę
- Dobra. Poradzimy sobie bez żadnych wejściówek. Nie wiem jak Wy, ale mnie trochę szkoda kasy na takie pierdoły. Jest na czwórka, a zadanie nie wydaje się jakoś arcytrudne, więc ja bym był za tym żeby olać te dokumenty i brać się za robotę. Mamy tu specjalistkę od kłopotów - Max wskazał ruchem głowy siedzącą Nadię - potrafi chyba zorganizować jakiś pojazd. Od pana, panie Sizzler nie będziemy nic pożyczać, bo jeszcze później odliczysz to od honorarium. Co reszta na to ? - Max przerwał unosząc lekko brwi.
"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Timi

- Czy ty słuchasz, chłopcze, co się do ciebie mówi? - uniósł oczy na Mad Maxa. Nie czekając na odpowiedź, powiedział do Sizzlera:
- Ja najchętniej zająłbym się pracą w tej fabryce. Moim zdaniem, daje to najwięcej możliwości działania wewnątrz, ale czy pracownicy mogą wnosić na teren fabryki na przykład broń? - spytał.
Rozejrzał się po pomieszczeniu jeszcze raz, brzdąkając nadal na cięciwie łuku. Próbował już zacząć opracowywać jakieś podstawowe zręby planu. Co taki szeregowy pracownik w fabryce może zrobić, a czego mu nie wolno? Jak wiele części kompleksu jest zabezpieczonych przed wkroczeniem niepowołanych ludzi?
I co u diabła mogło się stać?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Koval
Marynarz
Marynarz
Posty: 310
Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Koval »

Mad Max

- Tak słucham i jakoś nie widzę Ciebie w tej fabryce. Ale skoro już koniecznie chcesz się dostać do środka w TAKI sposób, to może zamiast tracić kasy na jakieś wejściówki znajdziemy inną drogę, co ? Poza tym jak to później widzisz ? Wchodzisz do środka i wracasz ze skrzynkami na plecach, a my grzecznie czekamy na zewnątrz aż raczysz się do nas dotoczyć ? - lekki uśmiech na moment zagościł na twarzy Maxa.
Rzucił okiem na pozostałych.
- Zresztą zrobicie jak chcecie. Co na to pozostali ?
"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Jack


Ochlonal. Zajelo mu to moment. Oczywiscie tylko zewnetrznie. Jack byl mistrzem maskowania sie z uczuciami. Dlatego rzucila go dziewczyna. Wypowiedz pracodawcy go ucieszyla. Postanowil zagrac inspektora.-Mysle ze lewe dokumenty beda dobrym pomyslem. Ale mozemy zastosowac wszystko na raz. Ja moge sie tam zatrudnic. Ktos moze zostac inspektorem. A jeszcze kto inny moze handlowac tam. Dzieki temu wejdziemy z 3 stron i unikniemy wykrycia. W dodatku zwiekszy to nasza skutecznosc. A i dorobic mozna......-w swoim mniemaniu Jack mowil calkiem sensownie. Zamierzal wprowadzic conajmniej czesc planu w zycie. W koncu nie mogl odegrac 3 rol na raz. -Ktos chetny, he?-rzucil.
Bardzo wymownie spojrzal na szklanke szefa.-Ja tez chce wodki!-pomyslal. Bardzo chcial utopic pamiec o dziewczynie. Nie byla jego warta. Zwykla lala. Ale ja kochal. I nie mogl zapomniec. Dziwilo go to. Kobieta zranila go odchodzac w zasadzie bez wyjasnienia. A on nadal czekal na sygnal, znak. Kazdy dziwek w domu bral za telefon od niej. Bylo to okropne. Przezywal to pierwszy, i jak za sprawa alkoholu mial nadzieje, ostatni raz. A i ten ostatni zamierzal skrocic tym cudownym plynem...
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Koval
Marynarz
Marynarz
Posty: 310
Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Koval »

Mad Max

- Co to to nie. Nie mam zdolności aktorskich ani negocjacyjnych, a jak przyjdzie co do czego, to jeszcze padnę z nerwów na zawał. Poza tym jak już mówiłem szkoda mi kasy... a przynajmniej mojej części... na papiery, które i tak pewnie będzie mógł podważyć pierwszy lepszy napotkany kierownik czy inny dyrektor działu.
Popatrzył na Jacka, który raz po raz zerkał na szklankę Jerriego Sizzlera.
Co on w niej widzi ?
- Dobra Jack. Zrobimy tak: mogę się tam z Tobą wybrać - i z każdym innym, kto sądzi, że w grupie mamy większe szanse niż pojedynczo czy parami - ale na miejscu wolę zostać gdzieś na uboczu. Może poszukam innej drogi, a może coś wyczaruję po drodze ? - uśmiech zagościł na twarzy Maxa.
Rozejrzał się po wszystkich zebranych.
- Może ktoś chce moją porcję ? - wskazał na nienaruszoną szklankę z zawartością.
"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Post autor: Kawairashii »

Nadia

-Dobra nie ma, co roztrząsać temat, poczekam na was za drzwiami Wstała kiwnęła głową na pożegnanie, po czym zawinęła biodrami, zerkając przed wyjściem na Timoth’iego z lekkim uśmiechem w kąciku ust, może i mrugnęła do niego, jednak jak zauważyła mało, kto zwracał na nią uwagę. Zamknęła za sobą drzwi, po czym wykonała telefon do „przyjaciela”.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Koval
Marynarz
Marynarz
Posty: 310
Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Koval »

Mad Max

- Pani już zdecydowała, a jak będzie z Wami chłopaki ? - Max zwrócił się do dwóch pozostałych mężczyzn.
Jeden z nich pewnie zbiera na nowy wszczep, ciekawe gdzie tym razem. Drugi z kolei mógłby kupić sobie cały zbiornik z jakimś świństwem do picia. Tak czy inaczej obaj nie powinni być obojętni na taką kasę. Więc co jest...
Rzut oka na drzwi, przez które przed momentem wyszła Nadia.
Może chociaż ona ma łeb na karku...
- Dobra, jak się zdecydujecie żeby w końcu stąd wyjść, dajcie znać.
Teraz Max spojrzał na Sizzlera. Wyglądał na rozbawionego całą sytuacją. Pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz musi polegać na nieznajomych czy najemnikach, którzy wykonują za niego brudną robotę. Że też ma do nas tyle zaufania, przecież możnaby zwiać z kasą. Gdyby tylko była jakaś przedpłata...
- Panie Sizzler, gdzie ta fabryka ? Skoro już ustaliliśmy, że nie będziemy rezygnować z części honorarium, to możemy przejść do bardziej konkretnych elementów naszej misji. Nie chcę żadnych ochroniarzy, spróbuję polegać na nich - tu rzut oka na siedzących mężczyzn. Co do dokumentów, to tylko dla nich - znów wskazanie na Jacka i Tima. O ile oczywiście będą chcieli. Koleżanka również już postanowiła, więc zostajecie tylko Wy. Gdzie jest to miejsce ?
"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
Zablokowany