![Arrow :arrow:](./images/smilies/icon_arrow.gif)
![Arrow :arrow:](./images/smilies/icon_arrow.gif)
![Arrow :arrow:](./images/smilies/icon_arrow.gif)
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
![Arrow :arrow:](./images/smilies/icon_arrow.gif)
![Arrow :arrow:](./images/smilies/icon_arrow.gif)
![Arrow :arrow:](./images/smilies/icon_arrow.gif)
Dla wszystkich oprócz Brzozy, Ty wejdziesz do sesji już niedługo
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Witraże smagane deszczem, przeszywane błyskawicą, mistyczne dzięki wszechobecnej mgle i otoczeniu. Cienie niczym żywe płynące po oświetlanej małymi świecami auli. Rytmiczne odgłosy kapiących kropli i nerwowy oddech. Wnętrze Katedry Jana od Krzyża potrafiło oddać klimat, Jego Ekscelencja wikariusz biskupi Herman d'Joui potrafił to docenić. Czasami przychodził tu nocami by pokontemplować oraz zachwycać się pięknem bogato złoconego ołtarza bądź dziełami nieznanych mistrzów przedstawiające Mękę Pańską. Wikariusz przywołał jednak do siebie kilkunastoletniego akolitę by rozkazać zgaszenie wszystkich świec. Wytworzony przez to półmrok był całkowicie niepotrzebny dla sprawy przybycia oczekiwanych gości jednakże powiadano, że wikariusz odziedziczył pasję do klimatycznych obrazów po obecnym arcybiskupie Bawarii który wśród włościan znany był najbardziej z tego, że kazał wyburzyć całą wioskę być móc obejrzeć w pełnej krasie zachodzące słońce odbite w tafli jeziora. Odziedziczył to w tym wypadku w całkowicie prawidłowe określenie bowiem było typową dla wyższych rangą kościelnych offenes Geheimniss czyli posiadanie potomstwa zajmującego ważne funkcje kościelne. Trzeba przyznać jednakże Herman swą misję potrafił wypełnić z należytą dbałością, dzięki czemu również nie tworzył sobie przeciwników wewnątrz diecezji oraz wśród przedstawicieli kardynalskiego Świętego Oficjum.
Drzwi uchyliły się lekko odsłaniając oczekiwanych gości kierując tym samym na siebie wzrok wikariusza. Ów wzrok podążył za trzema postaciami spowitymi bordowymi płaszczami z wyhaftowanymi krzyżami. Krzyżami Zemsty Pańskiej, symbolizujacej trudy obrony wiary każdego szczerze wierzącego Świętego Kościoła .Wszyscy trzej zrobili kilka kroków na przód, po czym dwoje z nich uklękło i przymrużając oczy rozpoczęli odmawianie modlitwy. Tymczasem prowadzący grupę szanowny Rudolf, jak Herman się domyślał – sława Inkwizytora Rudolfa z Breslau przywędrowała ze Śląska przez Bohemię aż do Bawarii przez wiele źródeł. Wikariusz prosił zresztą o dokładny opis Inkwizytora. Informator opisał bardzo dokładnie posiwione włosy, hardą twarz ozdobioną paroma bliznami i takie samo - nie znające kompromisów spojrzenie. Opisał również zdecydowany chód, mimo tego, że Rudolf wyraźnie utykał na jedną nogę, u niektórych osób sprawiało by to może komiczny efekt lecz u Sługi Bożego – Inkwizytora, większość nie umiała by nawet przybrać miny świadczącej o braku strachu. Krótko mówiąc – Informator spisał się znakomicie, jak widać prawdę rzeczą Iberyjczycy – dusza ujawnia się również na ciele. A ta dusza zdecydowanie przeżyła więcej niż niejeden opętany siłami diabelskimi.
Wikariusz zaprosił gościa na podwyższenie ołtarza gdzie zagłębili się na nieco ponad sekstans w rozmowie niesłyszanej przez nikogo oprócz ich dwóch. Następnie Herman odwrócił się i dostojnym krokiem wręczył Rudolfowi jakis zwinęty dokument, który Inkwizytor ze spokojem odczytał w myślach. Jego twarz przeszył grymas będący prawdopodobnie uśmiechem. Po czym skłonili się sobie nawzajem, po czym gość odwrócił się i gestem dłoni przywołał dwóch kleryków którzy wyszli z ukrycia wywołani słowami kapłana. Inkwizytor wraz z czteroma towarzyszami wyszedł ze Świątynni pozostawiając dumającego kapłana.
***
Podróżowanie bez większej obstawy w tej okolicy zazwyczaj nie należało do najbezpieczniejszych. Jednak który z rozbójników odważył się na zaatakowanie przedstawicieli Świętego Oficjum. Strach ten nie powodowany był niestety zwykle karami w kręgach piekielnych czy chęcią nie przeszkadzaniu Inkwizycji w Bożym Dziele lecz zwyczajnie boją się biegłości Inkwizytorów w walce i zemście towarzyszy którzy potrafili bardzo dosadnie wytłumaczyć dlaczego nikt nie prawa tknąć bez kościelnego dopustu Inkwizytora. Mimo to dwoje z podróżników nie jechało wozem a konie poganiali rozglądając się na wokół obserwując puszczę. Inkwizytorzy mają bowiem wrogów którzy mogą ich zaatakować właśnie dlatego, że są sługami kardynalskiego kręgu powszechnei znanego jako Święte Oficjum. Począwszy od krewnych skazanego świętym sądem, przez szaleńców i dzikie zwierzęta kończąc na opętanych, monstrach i diabelskich pomiotach. Dlatego też nie dziw, że warty wystawiają panowie Mistrzowie stawiają cały czas. Inaczej ich Mistrzami zwać by nie można, co najwyżej Mistrzami requiescat in pace.
Wóz był solidny, drewniany z wymalowanym krzyżem po obu bokach. Był również duży co można by tłumaczyć znajdującym się wewnątrz trzem osobom oraz ich ekwipunkowi. Na dodatek w mosiężnej skrzyni schowanej pod siedzeniami znajdowały sie narzędzia które pomagają wyjawić całą prawdę pokutującym grzesznikom. Przez całą swa podróż nie zamienili ze sobą ani słowa pogrążając się w lekturze bądź w przemyśleniach
Jednakże gdy pojawiła się polana na widoku, pokorni słudzy postanowili zatrzymać sie na posiłek. Rozpalajac małe ognisko pożywili się pośpiesznie upolowanymi dwoma dorodnymi ptakami. Była to również okazja by mogli się sobie przyjrzeć i rozpocząć pierwszą rozmowę w gronie. Pierwszy rozpoczął przywódca, jedyny z was prawdziwy Inkwizytor:
- Jedziemy teraz do wioski zwanej przez tutejszych Inndorf... - zakasłał i splunął na ziemię – Ponad dwa tygodnie temu wysłano do niej dwóch Łowców Czarownic, sprawa była dość błaha... - splunął ponownie – miejscowy proboszcz zawiadomił czarownicy która poluje na ludzi z jego osady i grupce Żydów którzy zmieniając się w dzikie kozły zabijają dzieci. O diabłach nawiedzających jego parafię... – zachichotał – Czyli, nic innego jak tylko brednie starego klechy, oni zawsze tak mają. – Inkwizytor nie zwrócił uwagi na grymas twarzy diakona i młodego akolity – Jest tylko jeden problem... Słudzy Boży nie powrócili, nie wysłali żadnego raportu, żadnego znaku swojego istnienia... Przepadli. Dlatego wysłano nas byśmy dowiedzieli sie co się z nimi stało i w miarę potrzeby kontynuowali to... - skrzywił się – śledztwo oraz ukarali winnych. - jego wzrok powędrował na akolitę – A także odstransportowali nowicjusza na posługę w tamtejszym kościele... - zrobił krótką pauzę i rozpoczął nowy temat – Hem... Ptaki juz się spieczeniły – nikt nie zwrócił na to słowotwórstwo Inkwizytora, który właśnie rozkrajał na niezbyt równe części, wyszeptano tradycyjne "Deo gratias" i zaczęto sporzywać jadło. Inkwizytor wyjął również butelkę wina i nalał każdemu z obecnych. Po krótkim posiłku Rudolf oznajmił że resztę dopowie później i każąc siebie obudzić po kwadransie położył sie na trawie przy swych podwładnych patrzących na siebie jakby tym chcący rozpocząć rozmowę.
Teraz macie czas na opisanie wyglądu swej postaci i rozpoczęcie ew. rozmowy.