[Dungeons & Dragons] Calimshyjski Świerzb

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
FatMan
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 11:50
Numer GG: 0
Lokalizacja: Antwerpia

[Dungeons & Dragons] Calimshyjski Świerzb

Post autor: FatMan »

Dekalog +1(przestrzegać bo zarżnę)
1. MG ma zawsze racje.
2. Jeśli nie to patrz punkt pierwszy.
3. Pisz w pierwszej osobie
4. Odpisuj co najmniej raz na 48 godzin.
5. W równej mierze co mieczem, będziecie pracować umysłem. Jeżeli bezmyślnie wszarżujecie do pomieszczenia bez zbadania jego zawartości nie miejcie do mnie pretensji, że was zabiję.
6. Pamiętajcie, że jesteście zwykłymi szarakami, a nie jakąś elitą, więc wobec ważniejszych od was osób należy zachowywać się z szacunkiem
7. Jest to sesja storytellingowa.
8. Boldem piszemy pytania do mistrza gry, Italiciem wypowiedzi naszych postaci, a normalnym tekstem nasze czynności i ew. przemyślenia.
9. Proszę o pisanie w boldzie imienia waszej postaci przed każdym postem
10. Wszelakie pytania należy składać w temacie z rekrutacją lub do mnie na PW
11. Czytajcie update opatrzony waszym imieniem, lub napisem "wszyscy"

Bohaterowie Graczy
Brzoza pisze:Imię: Godfryd Robenahauzer
Klasa:Tropiciel
Rasa: Człowiek
Umiejętności:
Tropienie - poziom 5
Łuk, Sidła - poziom4
Przetrwanie, Krycie się, Znajomość kreatur, spostrzegawczość- poziom 3
sprawianie zwierzyny,podchodzenie zwierzyny, jazda konna,walka wręcz, pływanie - poziom 2
wspinaczka, akrobatyka - poziom 1
Talenty: - "Trzech mężczyzn na średnio obciążonych koniach" - Potrafisz wytropić kogoś perfekcyjnie. Potrafisz podać jego wzrost, wagę, stan zdrowia, prędkość podróżowania i kiedy tędy przeszedł;
- "Leśna noga" - nie otrzymujesz kar przy podróżowaniu przez tereny zalesione, pustynne, czy jakiekolwiek inne;
- "Magia druidzka" - potrafisz rzucać słabe czary leczące i wspomagające;
- "Daleki strzał" - potrafisz ustrzelić jabłko z drzewa z odległości 150 metrów; - "Szybkonogi" - biegasz szybciej niż ktokolwiek kogo znasz;
Ekwipunek: Magiczny długi łuk celności, 20 magicznych strzał, opończa ukrywania się, pierścień ochrony, tobołek z podręcznymi rzeczami (posłanie, lina, butelka wina, wnyki), jedzenie, nóż, 200 złotych "lwów", koń.

Opis: Dorastał zwyczajnie, pośród jednej z tych najzwyczajniejszych wiosek rozrzuconych po całym Faerunie. Życie tam było z pozoru sielskie. Typowo łowiecka osada, została spalona podczas licznych okolicznych konfliktów po kilka razy. Zawsze mieszkańcy ją odbudowywali, a następnie wojna ją niszczyła. Również prawie za każdym razem rodziny mieszkańców zdążały się uratować przed hordami wygłodniałych i niewyżytych żołnierzy. Wioska pomiędzy konfliktami sobie spokojnie istniała... Tak też młody Godfryd nauczył się strzelać z łuku, tropić zwierzynę i zastawiać wnyki. Wszystko szło dobrze, póki jego dwie starsze siostry nie uznały iż chcą wyjechać na nauki. Więc wyjechały. Na północ. Dwa dni później z północy nadjechały wojska. Godfryd, gdy wioska była plądrowana, bawił się w lesie. Gdy wrócił, nie było nikogo kto mógłby odbudować osadę. Zebrał co się dało, nóż myśliwski, dobry do sprawiania skóry, resztki mapy z strawionej ogniem chaty sołtysa, łuk i strzały, których na tym pobojowisku było dostatek. Wyruszył w podróż, pracował jako myśliwy, traper, przeprowadzał bandy poszukiwaczy przygód przez niebezpieczne ostępy. Cały czas ma nadzieję że jego siostry żyją. Ogółem Gotfryd nie ma uprzedzeń, nawet do tak głupich i tępych istot jak półorki. Nie przepada z kolei za żołnierstwem wszelkiej maści. Nie jest już młody, swoje młode lata spędził na zdobywaniu doświadczenia, albo inaczej - nie jest bardzo młody. Jego wygląd łatwo można określić na 40 lat kiedy jego wiek to niespełna 30 lat. Nosi krótką rudą bródkę, szarą, zniszczoną opończę, zafarbowaną od piwa, krwi, mchu, ziemi i rosy. nie jest specjalnie urodziwy.
Alrikus pisze:Imię: Luigi
Klasa: Łotrzyk
Rasa: Człowiek
Umiejętności:
poziom 5 - kradzież kieszonkowa
poziom 4 - otwieranie zamków , blefowanie
poziom 3 - upadanie , występy , przebieranie , skradanie
poziom 2 - wspinaczka , dyplomacja , walka wręcz , jeździectwo , postępowanie ze zwierzętami
poziom 1 - szacowanie , wyczucie pobudek
Talenty: - "Cios w plecy" - uderzając przeciwnika nieświadomego twojego ataku potrafisz zadać bardzo poważne obrażenia
- "Uniki" - jeżeli skoncentrujesz się tylko na unikach to masz 90% szans na uniknięcie dowolnego ciosu
- "Walka na ślepo" - Walki w ciemnych zaułkach nauczyły cię polegać nie tylko na wzroku. Masz taką samą szansę trafienia w niewidocznego wroga jak i w widocznego
- "Oburęczność" - Umiesz dobrze walczyć obiema rękoma. Również umiesz nimi działać w sposób skoordynowany
Ekwipunek: Dwa mistrzowsko wykonane krótkie miecze, skórzana zbroja ukrywania się, podręczne manele, peleryna ukrywania się, 500 złotych "lwów"

Opisy: Luigi niemal całe życie spędził w swoim rodzinnym mieście, nie mając środków jak i również chęci aby podróżować. Teraz jednak jest taka potrzeba i czym prędzej chce wyjechać z miasta. Otóż ojciec Luigiego zadłużył się u lokalnej mafii aby wykupić starszego brata który to w trakcie odbywania służby wojskowej trafił do niewoli. Brat został wykupiony ale nie było już pieniędzy aby zwrócić je mafii. W strachu przed jej gniewem uznaliśmy że nie pozostało nam nic innego jak ucieczka z dala od rodzinnego miasta.
Luigi jest 23 letnim, wysokim mężczyzną o krótko ściętych czarnych włosach. Ubiera się w ciemne, wygodne ubrania. Mimo nienajlepszych warunków finansowych jest schludną osobą. Fachu złodziejskiego nauczył się gdy był mały, włócząc się razem z kilkoma przyjaciółmi po zatłoczonych uliczkach. Nigdy nie dokonał większej kradzieży, ale kieszonkostwo doprowadził niemal do perfekcji. Mimo swego wieku jeszcze nigdy nie napotkał w swoim życiu miłości. Jak sam twierdził nie miał czasu na takie sprawy. Lubi natomiast wieczorami przejść się ze znajomymi do karczmy. Lubi również hazard, głownie dlatego że zazwyczaj to on wygrywa. Nie cierpi z kolei krasnoludów jako małych wrednych i śmierdzących. Źle patrzy na magów, zajmują się czymś co nie jest w żaden sposób naturalne. Rodzice wychowali go w duchu patriotycznym i od wyruszenia na wojnę powstrzymała go tylko często aż nazbyt opiekuńcza matka.
Miśko pisze:Imię: Thog
Klasa: Paladyn
Rasa: Ćwierćork
Umiejętności:
Poziom 5 - walka mieczem
Poziom 4 - jeździectwo, walka tarczą
Poziom 3 - przemawianie (w sensie dodawanie odwagi żołnierzom), sztuka przetrwania, szybkie bieganie, konserwacja ekwipunku
Poziom 2 - kusznictwo, rolnictwo, gotowanie, gra na harmonijce, pływanie,
Poziom 1 - geografia, historia
Talenty: - "Magia Kapłańska" - umiesz rzucać proste czary leczące i wspomagające
- "Nakładanie rąk" - umiesz raz dziennie, wykorzystując boską moc, uleczyć jednego kompana.
- "Ogłuszenie tarczą" - potrafisz ogłuszyć przeciwnika zadając mu cios tarczą
- "Bycza szarża" - gdy możesz się rozpędzić potrafisz tak uderzyć przeciwnika, że odleci do tyłu parę dobrych metrów.
- "Szybkie wyciągnięcie broni" - umiejętności tej nauczyłeś się od swojego mistrza. Potrafisz wyciągnąć broń nim ktokolwiek zorientuje się, że w ogóle ją posiadasz.
Ekwipunek: Magiczna zbroja płytowa, Mistrzowski miecz półtoraręczny, magiczna tarcza, symbol Torma, podręczne tobołki (jedzenie, brzytwa, harmonijka), rumak bojowy, ciężka kusza i 20 bełtów, 100 złotych "lwów"

Opis:
Wygląd: Thog jest ponad 195 centymetrowym człowiekiem o muskularnej sylwetce i lekko zielonkawej skórze. Ma czarne oczy i krótkie czarne włosy. Stoi zawsze wyprostowany, twarz ma bez wyrazu, taką zamyśloną jakby. Jest praworęczny.
Charakter: Thog lubi pomagać innym (chyba, że to źli ludzie/elfy/gnomy etc.), dobrze zjeść oraz jeździć konno. Nienawidzi zimnej zupy, złych ludzi, Czerwonych Czarnoksiężników, demonów, zła etc. Trochę boi się bardzo ciasnych pomieszczeń (pewnie pamiątka po dzieciństwie spędzonym w komódce). Thog marzy, że kiedyś będzie mógł zapewnić sobie i siostrze godziwe życie. Chciałby też się ożenić z jakąś ładną kobietą (półorki go nie kręcą, a ćwierćorków za wiele chyba nie ma). Wierzy i czci Torma. Nie jest rasistą, niezbyt lubi magię, woli polegać na mieczu i tarczy. Relaksuje się jeżdżąc konno, ew. leżąc na trawie i patrząc na niebo. Raczej nie łapie dowcipów, nie jest zbyt rozrywkowy pod tym względem. Aha, dla siostry zrobiłby wszystko, nienawidzi facetów, którzy się do niej dobierają (miał podejrzenia co do Emhyra, ale wszystko sobie wyjaśnili, okazało się, że mag był gejem).
Historia Thoga i Joanne: Wszystko zaczęło się dwadzieścia dwa lata temu, w małej i zapomnianej wsi na obrzeżach Amn. Tam, na świat wówczas przyszło piękne dziecko płci żeńskiej, Joanne. Miała być ona szkolona na dobrą żonę i pracowitą gospodynię, los jednak chciał inaczej. Niedługo po ukończeniu przez Jo trzeciego roku życia, okazało się, że jej rodzinna wioska znalazła się na trasie wędrówki podrzędnęgo Czerwonego Czarnoksiężnika, którego nagle, jak to się mawia, zaczęło krocze swędzić. Na nieszczęście Jagny (matki Joanne), najpiękniejszej kobiety w wiosce, wybrał ich dom. Zabił Petera, męża Jagny, po czym kilkakrotnie ją zgwałcił. Na koniec została zgwałcona także jego ochroniarza, półorka. Kobieta była bardzo załamana, ale duchowo i materialnie wspierali ją mieszkańcy wsi, nawet wtedy, gdy okazało się, że Jagna jest w ciąży. Wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni w dniu narodzin dziecka, gdyż okazało się, że jest to ćwierćork! Kobieta stała się obiektem plotek i już nie mogła liczyć na pomoc innych. Gospodarstwo upadło, a ona sama popełniła samobójstwo. Dzieci zostały przygarnięte przez inną rodzinę z tej samej wsi, jednakże o ile Joanne była oczkiem w głowie rodziny zastępczej, to Thog spał na zimnej podłodze i jak wół harował na polu odkąd skończył siedem lat. Gdy ukończył lat osiemnaście, a Joanne dwadzieścia dwa, dziewczynę zaczęły nawiedzać sny w których czarnoksięznik, który zgwałcił ich matkę, śmiał jej się prosto w twarz. Postanowili zatem uciec z domu w poszukiwaniu zemsty. To, że przez wioskę niedługo miała przejeżdżać trupa cyrkowa, tylko sprzyjało okazji. Schowali się w jednym z wozów. Gdy ich odkryto, byli już gdzieś w Cormyrze. Na początku chcieli ich wyrzucić, ale zobaczyli, że Jo miała talent muzyczny, a Thog był silny jak na swój wiek, a poza tym mało kto z sceny domyśliłby się, że to ćwierćork. Przez pewien czas występowali w cyrku by zdobyć trochę doświadczenia i pieniędzy po czym wyruszyli na dalszą wyprawę. Gdzieś niedaleko Suzail spotkali Emhyra, czarodzieja, który, jak się okazało, też nienawidził Czerwonych Czarnoksiężników, gdyż ci zniszczyli jego wioskę gdzieś w Dolinie Lodowego Wichru (rodzeństwo nie wnikało w szczegóły). Emhyr dołączył się do wyprawy. Po wielu przygodach (w których między innymi: uciekali przed jakimś drowem niedaleko Maldobar; walczyli z Liszem Xykonem i nieudolnie przyzwanymi przez Emhyra demonami) udało im się ustalić miejsce pobytu czarnoksiężnika, który zwał się Yazdre. Walka nie była spektakularna. Yazdre i jego ochroniarz jechali karocą w którą Thog rzucił wielką belką zabijając przy tym woźnicę i ogłuszając maga. W tym czasie Joanne postrzeliła ochroniarza z kuszy w ramię, a Emhyr strzelał do wszystkich kulami ognia. W końcu jakoś wyszło na korzyść naszych bohaterów. Udali się do karczmy gdzie wypili za sukces, po czym stwierdzili, że przez pewien czas nie powinni pokazywać się razem. To było dwa lata temu.

W ciągu tych dwóch lat, Thog coraz bardziej żałował tego, że dał się ponieść emocjom. Postanowił od tej pory pomagać ludziom (i nieludziom), więc wstąpił do zakonu paladynów by szerzyć pokój i niszczyć zło w każdej postaci! W czasie niemal dwuletniego szkolenia na pełnoprawnego paladyna przeżył raczej niewiele przygód, ale za to jedna jest dość ważna. Otóż, Thog brał udział w obronie miasta Stetzin, przed liczącą trzydzieści tysięci wojowników (głównie hobgoblinów i zombich) armią przywróconego do (nie)życia Lisza Xykona. Walka trwała kilka dni, ale ostatecznie wojska nieumarłęgo zostały odparte. Za udział w bitwie i obronę zamku królewskiego, Thog został mianowany pełnoprawnym członkiem zakonu! Wyruszył na poszukiwanie zła do zniszczenia do Cormyru. Gdy zostawiał konia w stajni niedaleko karczmy, usłyszał piękną muzykę. Wszedł do środka i spotkał tam swoją ukochaną siostrę, Joanne! Od tamtej pory wędrują razem.
Kervyn pisze:Imię: Joanne
Klasa: Bard
Rasa: Człowiek
Umiejętności:
Poziom 5 - Perswazja
Poziom 4 - Wpływanie na płeć przeciwną, Występy
Poziom 3 - Zastraszanie, Wyczucie pobudek, Walka bronią dystansową (kusza), Blef
Poziom 2 - Zbieranie informacji, Walka bronią białą (szabla), Spostrzegawczość, Wiedza (Geografia), Wiedza (Polityka)
Poziom 1 - Gotowanie, Jeździectwo
Talenty: - "Muzyka Bardów" - twoja muzyka pozwala na wywołanie praktycznie dowolnego efektu
- "Coś już kiedyś o tym słyszałem" - masz 40% szans, że słyszałaś o kimś/czymś. Niezależnie co to jest. Czy to nowy potwór na drodze, czy imię okolicznego maga
- "Magia Bardów" - potrafisz rzucać czary zauroczeń i trochę ofensywnych na poziomie maksymalnie równym Kwasowej Strzale Melfa. Wpływ na jej powodzenie lub nie ma twoja zbroja
- "Szybkie przeładowanie" - potrafisz szybko przeładować kuszę
Ekwipunek: Lutnia, magiczna zbroja skórzana, magiczna kusza, 20 bełtów, torba z tobołkami, mistrzowska szabla, 350 złotych "lwów"

Opis
Wygląd: Joanne jest niesamowicie piękną dwudziestosześciolatką. Ma długie, czarne włosy, które nosi rozpuszczone, i piękne zielone oczy. Jest dość wysoka i raczej drobnej postury, bardzo zgrabna. Nie będę się rozpisywał o różnych aspektach urody, ale jest bardzo ładna i każdy obejrzałby się za nią na ulicy. Jest praworęczna, chodzi wyprostowana, ma dużą niezależność - dzięki temu nie boi się kłócić z mężczyznami i dowodzić swoich racji.
Charakter: Jest wyszczekana i wygadana, dogada się z każdym. Gdy trzeba, potrafi zastraszyć i kłamać w żywe oczy. W głębi serca jest jednak dobra i pragnie nie tylko swego szczęścia. Lubi inteligentną rozrywkę - grę w szachy, karty i kości, uwielbia wszelkie rodzaje sztuki. Wolne chwile umila sobie także grą na lutni i nie tylko.Jest bardzo kulturalna i dobrze wychowana, gdy trzeba, potrafi jednak okrutnie kląć i w gruncie rzeczy nie cofnie się przed niczym. Oprócz grania sama komponuje. Jest rozrywkowa i lubi towarzystwo mężczyzn, których nieraz w kłopoty potrafi wpędzić jej brat. Joanne uważa, że jest średnio inteligentny i raczej niezdarny, lecz dobry i poczciwy. Czasami jednak przeszkadza jej jego nadopiekuńczość, w gruncie rzeczy tworzą jednak zgrany zespół.
Historia Thoga i Joanne: Wszystko zaczęło się dwadzieścia dwa lata temu, w małej i zapomnianej wsi na obrzeżach Amn. Tam, na świat wówczas przyszło piękne dziecko płci żeńskiej, Joanne. Miała być ona szkolona na dobrą żonę i pracowitą gospodynię, los jednak chciał inaczej. Niedługo po ukończeniu przez Jo trzeciego roku życia, okazało się, że jej rodzinna wioska znalazła się na trasie wędrówki podrzędnęgo Czerwonego Czarnoksiężnika, którego nagle, jak to się mawia, zaczęło krocze swędzić. Na nieszczęście Jagny (matki Joanne), najpiękniejszej kobiety w wiosce, wybrał ich dom. Zabił Petera, męża Jagny, po czym kilkakrotnie ją zgwałcił. Na koniec została zgwałcona także jego ochroniarza, półorka. Kobieta była bardzo załamana, ale duchowo i materialnie wspierali ją mieszkańcy wsi, nawet wtedy, gdy okazało się, że Jagna jest w ciąży. Wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni w dniu narodzin dziecka, gdyż okazało się, że jest to ćwierćork! Kobieta stała się obiektem plotek i już nie mogła liczyć na pomoc innych. Gospodarstwo upadło, a ona sama popełniła samobójstwo. Dzieci zostały przygarnięte przez inną rodzinę z tej samej wsi, jednakże o ile Joanne była oczkiem w głowie rodziny zastępczej, to Thog spał na zimnej podłodze i jak wół harował na polu odkąd skończył siedem lat.

Gdy ukończył lat osiemnaście, a Joanne dwadzieścia dwa, dziewczynę zaczęły nawiedzać sny w których czarnoksięznik, który zgwałcił ich matkę, śmiał jej się prosto w twarz. Postanowili zatem uciec z domu w poszukiwaniu zemsty. To, że przez wioskę niedługo miała przejeżdżać trupa cyrkowa, tylko sprzyjało okazji. Schowali się w jednym z wozów. Gdy ich odkryto, byli już gdzieś w Cormyrze. Na początku chcieli ich wyrzucić, ale zobaczyli, że Jo miała talent muzyczny, a Thog był silny jak na swój wiek, a poza tym mało kto z sceny domyśliłby się, że to ćwierćork. Przez pewien czas występowali w cyrku by zdobyć trochę doświadczenia i pieniędzy po czym wyruszyli na dalszą wyprawę.

Gdzieś niedaleko Suzail spotkali Emhyra, czarodzieja, który, jak się okazało, też nienawidził Czerwonych Czarnoksiężników, gdyż ci zniszczyli jego wioskę gdzieś w Dolinie Lodowego Wichru (rodzeństwo nie wnikało w szczegóły). Emhyr dołączył się do wyprawy. Po wielu przygodach (w których między innymi: uciekali przed jakimś drowem niedaleko Maldobar; walczyli z Liszem Xykonem i nieudolnie przyzwanymi przez Emhyra demonami) udało im się ustalić miejsce pobytu czarnoksiężnika, który zwał się Yazdre. Walka nie była spektakularna. Yazdre i jego ochroniarz jechali karocą w którą Thog rzucił wielką belką zabijając przy tym woźnicę i ogłuszając maga. W tym czasie Joanne postrzeliła ochroniarza z kuszy w ramię, a Emhyr strzelał do wszystkich kulami ognia. W końcu jakoś wyszło na korzyść naszych bohaterów. Udali się do karczmy gdzie wypili za sukces, po czym stwierdzili, że przez pewien czas nie powinni pokazywać się razem. To było dwa lata temu.

Przez dwa lata Joanne zdobyła wiele doświadczenia i przeżyła wiele przygód, doskonaląc swe umiejętności. Przyłączała się do wielu trup cyrkowych okrążających cały Faerun, przez pewien czas nigdzie nie zagrzała jednak miejsca. Zmieniło mi się to, gdy napotkała trupę cyrkową pewnego znanego w szerokim świecie sztukmistrza, Quale'a. Znalazła tam sławę i przyjaciół, w szczególności jednak pokrewną duszę, skrzydlatą elfkę Aerie. Jedne z ciekawszych zdarzeń, jakie zaszło podczas wędrówki z nimi, zaszło podczas występów a Atkhatli. Jakiś szalony gnom iluzjonista wszedł do cyrku i uwięził wszystkich za pomocą swej magii! Na szczęście pod ręką był przystojny młodzian, który wszystkich wybawił.
Trupa otrzymała zaproszenie od jakiegoś wysoko postawionego człowieka w Cormyrze, wyruszyli więc. Po przekroczeniu granicy zatrzymali się w niewielkiej mieścinie, w której jej grę na lutni usłyszał jej brat Thog! Cóż za szczęście! Radości nie było końca.
WinterWolf pisze: Imię: Eris Evandrilsdotr (przedstawia się zawsze tylko imieniem)
Płeć: kobieta
Klasa: Wojownik
Rasa: Elf
Umiejętności:
Walka wręcz - 5
Akrobatyka, spostrzegawczość - 4
Ukrywanie się, skradanie, bieganie, łuki - 3
Wspinaczka, tajniki dziczy, polowanie, jazda konna, otwieranie zamków - 2
przekonywanie, blef - 1
Talenty: - "Finezja" - umiesz połączyć zadawanie ciosów i uniki. Jeżeli wykonasz finezyjny atak, masz 50% szans na uniknięcie najbliższego ciosu
- "No, tak tym walisz" - umiesz posługiwać się każdą bronią, która wpadnie ci w łapy.
- "Strzał w biegu" - potrafisz jednocześnie strzelać z łuku i biec
- "Wirujący atak" - potrafisz godzić w znajdujących się w pobliżu przeciwników podczas zdumiewającego obrotowego ataku.
Ekwipunek: Elfia mithrilowa koszulka kolcza, magiczny miecz półtoraręczny, magiczny długi łuk refleksyjny, 20 strzał, podręczne tobołki, 100 złotych "lwów"

Opis:
Eris urodziła się w niewielkiej wiosce w okolicach Silverymoon. Nazwa osady zwykle wymyka się z pamięci wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli okazję ją usłyszeć. Może dlatego, że nazywa się po prostu Leśna Osada? Jest tak niewielka, że nigdy nie jest zaznaczana na mapach... Podróżni nie raz i nie dwa dziwowali się natrafiając w tamtym rejonie na kilka zadbanych chatynek, w których zamieszkiwała miejscowa, nieliczna społeczność. Wioska jakimś przedziwnym cudem rok w rok opiera się niezauważana wszelkim napaściom i konfliktom, w które zdarza się zaangażować Srebrnym Marchiom. Głównie dotyczy to utarczek z Ludem Czarnej Krwi oraz najazdów orczych chord.
Eris wychowywała się w kochającej rodzinie. Była oczkiem w głowie swojego ojca - łowcy Evandrila. Gotów był wręcz przychylić córeczce nieba. Zabierał ją ze sobą do lasu, po trosze przekazując jej wiedzę o życiu w lesie i zachowaniach zwierząt. Nie było tego wiele, ale wystarczająco, by dziewczyna pokochała te regularne wycieczki. Matka była zielarką. Zajmowała sie warzeniem ziół i wywarów leczniczych. To do niej wszystkie inteligentne istoty z okolicy zgłaszały się ze swoimi problemami zdrowotnymi... Miliana - tak miała na imię - zawsze chętnie służyła im pomocą. Elfia wojowniczka miała jezcze młodszą siostrę, Nadię, która w przeciwieństwie do ciekawskiej i wszędobylskiej Eris bardziej wrodziła się w stateczną i zrównoważoną matkę.
Eris była dzieckiem bardzo żywiołowym. Wszystko ją interesowało. Wszędzie wtykała swój nosek często narażając się swoim dokazywaniem matce. Ta walczyła z żywiołowym charakterem córki przy pomocy drewnianej łyżki, która w niedługim czasie stała się synonimem nieuchronnej kary. Dziewczyna w końcu nauczyła się unikać ciosów drewnianej łyżki na wszelkie możliwe sposoby. Ulubionym było znikanie z domu już o świcie po wykradzeniu czegoś na śniadanie z domowej spiżarni... Dziewczyna z wprawą godną linoskoczka wymykała się z domu przez okno na piętrze...
Elfka bardzo kocha swoich krewnych. Spędziła z nimi wiele wspaniałych chwil i są bardzo bliscy jej sercu. Uwielbia przebywać na łonie natury. Zawsze jakoś udaje jej się zdobyć coś na ząb w leśnej głuszy, ale niestety nie umie gotować. Jest to jedna z lekcji dawanych przez jej matkę, które elfka zaniedbała... Nie przejmuje się tym. Zawsze można zjeść mięso własnoręcznie upolowanego królika upieczone nad ogniem z niewielkiego ogniska.
Dlaczego więc nie poszła w ślady ojca skoro ma tak wiele z nim wspólnego? Eris panicznie boi się wody... Po tragicznym wypadku w dzieciństwie kiedy to omal nie utonęła w rzece unika większych zbiorników wodnych jak ognia. Może popatrzeć na rzekę lub jezioro, a nawet morze oraz ocean, ale z pewnego oddalenia... W wyjątkowych wypadkach wejdzie do wody sięgającej jej do kolan. Lęk nie dotyczy balii z ciepłą wodą. Dodatkowo elfka cierpi na ciężką chorobę morską. To sprawia, ze nie zdecydowała się na zostanie łowcą. Bardziej interesowała ją broń. Szczególnie ukochała miecze i inną broń, którą można posługiwać się z finezją (rapiery, sztylety itp. jednak broń preferowana to miecz długi bądź - szczyt marzeń gracza ^_^' - półtoraręczny). Sprawność i gibkość, którą nabyła mieszkając w pobliżu lasu sprawiła, że nauka walki bronią wymagającą zwinności i zręczności nie sprawiała jej problemów. Była wręcz przyjemnością...
Evandril zadbał o wszechstronne wykształcenie córki. Dziewczyna umie czytać i pisać, choć w przeciwieństwie do większości elfów raczej nie śpieszno jej do pisania wierszy czy komponowania muzyki. Dla niej sztuką równie piękną co poezja jest taniec z bronią...
Marzeniem Eris jest osiągnąć niezwykłą biegłość we władaniu ulubionym orężem. Biegłość, która zapewniłaby jej kilka linijek w pieśniach bardów...
Elfka jest bardzo tolerancyjna wobec przedstawicieli innych ras. W stosunku do innych osób jest zawsze uprzejma i miła, chyba że ktoś lub coś to zmieni.
Dziewczyna ma włosy koloru kory starego dębu i bardzo ciemne, brązowe oczy. Jest średniego wzrostu choć wydaje się mniejsza z powodu drobnej budowy ciała. Ubiera się w praktyczny strój podróżnika zrobiony z mocnych materiałów, np. skóry. Spodnie, koszula, buty, rękawice, pas i płaszcz są ciemne - brązowe lub czarne, by łatwo móc się skryć przed wzrokiem ciekawskich. Ubiór i sprzęt utrzymane są wzorowo. Dziewczyna stara się nie nosić niczego co by ją zbyt bardzo ograniczało lub krępowało jej płynne ruchy. Dlatego jeśli już nosi pancerze to tylko lekkie. Elfka porusza się z kocią gracją. Już na pierwszy rzut oka obserwator dostrzega, że ma do czynienia z osobą dość sprawną fizycznie. Ogólnie wygląda trochę jak niewinne dziecko, ale jest z niej niezłe ziółko. Wesoła z natury, lubi płatać figle. Jest również wyjątkowo wrażliwa. W razie potrzeby jest gotowa udzielić pomocy. Z drugiej strony potrafi być mściwa i złośliwa jeśli tylko ktoś zasłuży sobie na jej antypatię...
Elfka opuściła rodzinne gniazdo, by szukać przygód i spełnić swoje marzenia. Na drogę wzięła ze sobą jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, by nie obciążać się zanadto. Nie jest materialistką. Dobrze jest mieć za co przenocować w gospodzie i zjeść solidny posiłek, ale nie ma potrzeby rzucać się na każdą złotą monetę leżącą na ulicy... Z głową pełną wiary w siebie i swoje możliwości, a także dobrych myśli ruszyła w świat. Jest jak sama się określa awanturniczką, choć zapewne słowo najemniczka również byłoby jak najbardziej na miejscu...
Gra Właściwa
10 Mirtul 1369 RD (Rok Rękawicy)
Godfryd <Siedzisz sobie, grzejąc zmęczony tyłek przy ogniu, na parterze Miedzianego Diademu. W sumie nie przepadasz za miastami, ale cóż, ten paniczyk, którego przeprowadziłeś przez te bagna nieźle kasą sypnął, a i trzeba było uzupełnić zapasy. No więc siedzisz przy tym ogniu. Dziwnie się czujesz, bo zawsze kiedy tu bywałeś to pełno było tu klientów i trudno było znaleźć miejsce w tej przestronnej sali. Teraz siedzi tu raptem parę osób. Spoglądasz po nich. Przy jednym stoliku siedzi para - przepiękna kobieta i brzydki jak noc człowiek. Przy drugim jakiś nieprzyjemnie wyglądający typ, z dwoma długaśnymi nożami przy pasie, pije kolejny kufel Amnijskiego Złotego Piwa. Przy kolejnym stoliku, będącym zarazem ostatnim zapełnionym klientami, siedzi śliczna elfka, zaopatrzona w groźnie wyglądający miecz>
Luigi <Odpoczywasz po ciężkim dniu pracy w Miedzianym Diademie, w dzielnicy Slumsów Athkatli. Jesteś już po trzecim kuflu Złotego Amnijczyka, jak tu zwane jest to piwo. Nie wiesz co się dzieje, albowiem zawsze pełno tu ludzi po same brzegi, a teraz nawet karczmarz zniknął na zapleczu. Rozglądasz się po nielicznych gościach. Przy jednym stoliku siedzi kobieta z jakimś dziwnym człowiekiem. Przy kolejnym siedzi jakaś ładna elfka, jednak odstrasza cię trochę jej miecz, który leży w odległości około 30 centymetrów od jej ręki. Znajduje się tu również jeszcze jeden gość, który kiwa się na krześle grzejąc się przy kominku>
Thog, Joanne <siedzicie sobie w karczmie "Pod Miedzianym Diademem", gdzie Joanne miała nadzieję zarobić parę groszy. Niestety nadzieja matką głupich i okazało się, że w karczmie jest raptem paru gości, którzy nie wyglądają na takich, którzy chętnie otworzą się na muzykę. Oprócz was przy dwóch osobnych stolikach siedzą: piękna elfka z pięknym mieczem i łukiem oraz jakiś mężczyzna, na którego Thog co jakiś czas łypie. Przy kominku kiwa się na krześle jakiś brudny i zaniedbany mężczyzna>
Eris <Odpoczywasz po długiej podróży w karczmie "Pod Miedzianym Diademem". Nie tego spodziewałaś się po karczmie, do której zapraszają znaki już 7 dni drogi przed miastem. Siedzi tu raptem czteroosobowa ekipa, która na pewno nie jest elitą tego miasta. Naprzeciw ciebie, po drugiej stronie karczmy, w lekkim cieniu siedzi jakiś łotr - czujesz bandytę na kilometr - i sączy wolno piwo. Niedaleko ciebie siedzi dziwna para - jakiś brzydki jak noc mężczyzna oraz oszałamiająco piękna kobieta - dość kontrastowa para. Przy ogniu praży się jakiś człowiek, który wyglądał jakby balii z wodą od roku nie widział>
Jakbyście nie zauważyli to was opisałem
Wszyscy <W pewnym momencie błogą idyllę (albo koszmarną nudę, zależy jak na to patrzeć) przerywa dość nietypowe zdarzenie. Na środku kominka pojawi się czarna kropka, która z czasem powiększa się do rozmiarów koła młyńskiego. Ogień gaśnie, okoliczne meble zaczynają się przesuwać w stronę czarnej plamy, która wydaje się wsysać okoliczne rzeczy. Nagle z dziury zostaje wyrzucony z dużą prędkością mężczyzna, który ląduje na stoliku Thoga i Joanne. Zainteresowani oglądacie poranionego mężczyznę, którego całe ciało poznaczone jest dziwnymi runami. Zauważacie, że powtarza się pewna sekwencja>
Obrazek
<Po chwili zakrwawiony męzczyzna przewraca się na plecy, spogląda po was gasnącym wzrokiem i słabym głosem mówi, a raczej mamrocze coś, w języku, którego nie potraficie zrozumieć> Bahg, caleb, nvume asken! VE NAI TE HAZ! <Zrywa się ze stołu i choć jest mocno ranny zaczyna kuśtykać w stronę najbliższych drzwi. Po chwili z dziury wyskakuje zakapturzony mężczyzna i czyniąc parę nieznanych wam ruchów, mamrocząc dziwne słowa zamienia biedaka w pył. Po chwili dopiero zauważa waszą obecność, podchodzi do was i mówi, bardzo nieprzyjemnym głosem> Co żeście widzieli, co? Mówił coś do was? A zresztą, nieważne! Aresztuję wam traktatem Athkatlskiej rady miasta numer 93 zabraniającej używania magii na terenie miasta! Za mną <Nim możecie zareagować zostajecie gdzieś przeteleportowani. Teleportacja przejawia się bardzo miłym oglądaniu obiadu na wstecznym. Po chwili lądujecie w zimnej celi wśród sienników. Powstajecie. Za kratami widzicie waszego oprawcę. Uśmiecha się cierpko i mówi> Jesteście również aresztowani za morderstwo tamtego mężczyzny. Za dwa dni zostaniecie powieszeni <po czym odchodzi. Nie wydaje wam się, że powieszenie za rzecz której nie zrobiliście jest dobrą rzeczą. Rozglądacie się dookoła. Jest to cela około 3 na 4 metry. Są tu 4 piętrowe prycze. Za kratami, które są jedną całą ścianę widzicie skrzynie, do których jeden strażnik wkłada wasze rzeczy i zamyka. Po chwili oddala się w prawo. Cały czas z korytarza dobiegają pojękiwania i pochlipywania skazanych>
Miśko
Majtek
Majtek
Posty: 95
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 15:35
Lokalizacja: Reda

Post autor: Miśko »

Thog

- No, to chyba nici z kolacji - całkiem poważnie stwierdził mężczyzna o dość nieprzeciętnej "urodzie", po czym huknął - Thog jestem!
Spojrzał po twarzach nieznajomych. Brudas i elfka raczej go nie obchodzili, ale czarnowłosy człek wyglądał na takiego, co to lubi z dziewkami się zabawiać. Ha, niech tylko spróbuje czegoś z Joanne, to przywita się z pięścią Thoga!
Jeszcze raz rozejrzał się po pomieszczeniu, tym razem w poszukiwaniu miejsca gdzie mógłby załatwiać swoje ewentualne potrzeby natury fizjologicznej.
- Ale my chyba nic złego nie zrobiliśmy, nie? - spytał niepewnie. - Nie, chyba nie, bo bym pewnie poczuł gniew Torma. Bo ja paladyn w sumie jestem, jakoś tak wyszło. No i gdybyśmy jednak zrobili coś złego to lepiej by było bym poddał się karze... Prawo to prawo - stwierdził po krótkiej przerwie.
"Nie."
- Wiele osób.
Alrikus
Marynarz
Marynarz
Posty: 237
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 10:27
Numer GG: 0
Kontakt:

Post autor: Alrikus »

Luigi

że co?...
Czego jak czego ale TEGO Luigi na pewno się nie spodziewał. Kiedy z czarnej dziury wyskoczył jakiś facet pokryty runami, uznał że coś musiało być nie tak z jego piwem. Ale żeby takie coś? Podniósł się z ziemi. Powoli zaczął dopuszczać do siebie myśl że wszystko to wydarzyło się naprawdę. No ale co przyjdzie z siedzenia w bezruchu. Niepewnie zastukał w ścianę chcąc się upewnić czy nie są to żadne omamy. Spojrzał na rosłego mężczyznę który przedstawił się jako Thog.
-A ja jestem Luigi. Czy któreś z was ma jakiekolwiek pojęcie o tym gdzie jesteśmy? - powiedział po czym zaczął lustrować pomieszczenie.
Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Eris

Elfka stała zbaraniała w celi. Żałowała, że nie zdołała zareagowac w żaden sposób na to co wydarzyło się w gospodzie... Może gdyby nie zaskoczenie udałoby się coś zrobić? Uniknąć zimnych murów, które ich teraz otaczały. Obróciła się powoli do pozostałych osób, które towarzyszyły jej w Miedzianym Diademie. Wyraz jej twarzy wskazywał na niebotyczne zdziwienie. Otrząsnęła się w chwili, w której paladyn przedstawił się donośnym głosem. Obrzuciła towarzyszy uważnym spojrzeniem. Westchnęła. Cóż... W sumie to wszyscy razem jechali na tym samym wózku... Miała nadzieję, że wspólnymi siłami uda im się jakoś wyjaśnić to nieporozumienie... Zaraz, zaraz... Morderca ich tutaj wtrącił... Oskarżył o używanie magii... Ojej... Chyba nie będzie tak łatwo...
- Jestem Eris - powiedziała markotnie.
- Jeśli masz na myśli wydarzenia w gospodzie, to nic złego nie zrobiłeś drogi paladynie - westchnęła ciężko.
- Nie mam bladego pojęcia, gdzie jesteśmy... Chociaż podejrzewam, że miejsce to ma sporo wpólnego z więzieniem i zapewne, gdyby to było możliwe każde z nas trzymałoby się stąd jak najdalej... - jej mina świadczyła, że gorąco tęskni za nudą, na którą tak narzekała w gospodzie... Ze zdumieniem odkryła, że można kogoś darzyć taką antypatią jaką ona obdarzyła maga, który był odpowiedzialny za ich obecne, nieciekawe położenie.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
John Doe

Post autor: John Doe »

Joanne

Mrugam zalotnie do czarnowłosego mężczyzny, chcąc rozpocząć rozmowę, hamuję się jednak.
*Ech, te odruchy. Wygląda okropnie. No, ale jeśli spróbuje, Thog nieźle go przetrzepie. Trzeba się pilnować.
Mija chwila, nim zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji.
*Hm, ale bagno. Thog, elfka i dwóch brudasów. Cała sprawa wygląda nadzwyczaj trywialnie, nieprawdopodobnie wręcz... hm. Ciekawe.
- Widzę, że mojego brata już poznaliście. - kładę nacisk na "brat" - nie chce mi się powtarzać. - Joanne. Wątpię, by przedstawianie się coś tu pomogło, więc pozwolę sobie przejść do rzeczy, słucham jednak uważnie.
Uśmiecham się do Thoga, podchodzę do krat i usiłuję się rozejrzeć, w miarę możliwości wychylając głowę przez kraty.
Brzoza
Bosman
Bosman
Posty: 1796
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
Numer GG: 0
Lokalizacja: Freistadt Danzig

Post autor: Brzoza »

Godfryd
-Witam, jestem Gotfryd, nie sugerujcie się mym wyglądem. Nie mam czasu doczyścić mych rzeczy pomiędzy wyprawami - mówię szeptem, tak by tylko oni mnie słyszeli - znajdźcie mi mocny długi kawał żelaza bądź twarde drewno, a powinienem otworzyć kraty. Nie mam pojęcia co się stało, ale te skurwiałe syny zamkneły nas bezprawnie wręcz, ktokolwiek ma jakąś wiedzę która cokolwiek rozjaśni?
ObrazekObrazekObrazekObrazek
FatMan
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 11:50
Numer GG: 0
Lokalizacja: Antwerpia

Post autor: FatMan »

Thog <W najdalszym kącie celi, dobrze ukryty między pryczami stoi stary jak świat nocnik. Jest elegancki, miedziany, ale tak zaniedbany, że chyba po raz pierwszy widzisz tak usyfioną rzecz (pomijając niektórych twoich znajomych z zakonu... ci to potrafili się nie myć, aż szczury uciekały z budynków!). Cały jest, że tak się wyrażę, zasrany. Widać, że dawno nie używany, bo w pewnych miejscach widać rozrastające się plamy pleśni i jakiś grzybów. Trochę niedobrze ci się robi>
Luigi <Niestety, ściana sprawia wrażenie najprawdziwszej. Chyba faktycznie jesteś w tym zapyziałym więzieniu. Rozglądasz się po pomieszczeniu. Zbudowana jest na planie prostokąta, około trzy metry szerokości, na cztery długości. Wysokie ściany z ociosanego granitu ogranicza sufit zawieszony na wysokości czterech metrów. Jedna z krótszych ścian to kraty, zrobione z metalowych prętów o średnicy około 2,5 centymetra ustawionych w odstępach dwudziestu pięciu centymetrów. Na ich środku znajduje się furtka z solidnymi zawiasami, ciężkim zamkiem, zasuwą i kłódką. Furtka prowadzi na korytarz więzienny, szerokości około 2 metrów, zbudowany z tego samego materiału i tak samo wysoki. Na ścianie leżącej naprzeciw krat jest małe okienko, postawione tuż przy samym suficie, w kształcie kwadratu 30 na 30 centymetrów. Zastawione ono jest kratami, tym razem ustawionymi co 10 centymetrów. W celi znajduje się również zapyziały i obsrany nocnik oraz cztery piętrowe prycze.>
Eris <Szukając czegoś co może pomóc wam się w ucieczce zauważasz ze zdziwieniem, że w kieszeni posiadasz mały zwitek papieru. Gdy go rozwijasz okazuje się, że na starym, pożółkłym papierze jakaś ręka napisała te same runy, które wyryte były na ciele biednego uciekiniera.>
Joanne <Podchodzisz do krat unikając nadepnięcia na kał, szczura albo wymiociny. Wychylasz głowę przez kraty - ich szerokość pozwala na taki manewr. Pojedyncze pręty o średnicy 2,5 cm ustawione są od siebie w odległości 25 centymetrów. Wychylasz głowę i spoglądasz w lewo. Zauważasz wiele cel takich jak wasza, z wystającymi rękoma, głowami i innymi częściami współwięźniów. Przed każdą celą leży kuferek, taki jak przed waszą. Gdy spoglądasz w prawo to zauważasz, że korytarz ciągnie się około 40 metrów, po czym kończy się drewnianymi drzwiami z wizjerem. Po prawej stronie też znajdują się cele i kufry.>
Godfryd <Nie zabrali ci twojej opończy na szczęscie>
Brzoza
Bosman
Bosman
Posty: 1796
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
Numer GG: 0
Lokalizacja: Freistadt Danzig

Post autor: Brzoza »

Godfryd
-Ożeż kurwa... - rozglądam się za czymś co może byc na tyle twarde bym mógł otworzyć kraty. Ostatecznie, ukrywajac się dzięki tunice sprawdzam odległość kuferka od wyciągniętej z celi ręki.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Miśko
Majtek
Majtek
Posty: 95
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 15:35
Lokalizacja: Reda

Post autor: Miśko »

Thog

- Ugh... - człek mimowolnie wzdrygnął się na widok obsranego nocnika. - Skoro żeśmy tu zostali niesłusznie zamknięci, to proponuję znaleźć jakiś sposób na wydostanie się stąd. Najlepiej jak najszybciej - rzekł po czym jeszcze raz spojrzał na nocnik. - Zdecydowanie jak najszybciej.

Podsadzam Luigiego do okienka.
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 marca 2007, 17:38 przez Miśko, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie."
- Wiele osób.
Brzoza
Bosman
Bosman
Posty: 1796
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
Numer GG: 0
Lokalizacja: Freistadt Danzig

Post autor: Brzoza »

Gotfryd
-Waćpan, nie skomlej , bo jak wszyscy skomleć będą to sie nie uratujemy. Ma ktoś może to drewionko bądź kawałek metalu?! Jak dobrze pójdzie wyjdziemy stąd drzwiami.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Alrikus
Marynarz
Marynarz
Posty: 237
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 10:27
Numer GG: 0
Kontakt:

Post autor: Alrikus »

Luigi

Luigi jeszcze raz spojrzał na solidnie wyglądające kraty, na zasuwy i kłódki, po czym odrzekł do Godfryda:
- Szczerze, wątpię żeby udało ci się to wyłamać. Thog, będziesz tak uprzejmy i podsadzisz mnie do tego okienka? Zobaczymy gdzie jesteśmy.
Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!
John Doe

Post autor: John Doe »

Joanne

Spoglądam z zażenowaniem na kłębiących się pod otworem okiennym chłopców, po czym kieruję wzrok na Gotfryda. Gdy podchodzi do krat, usiłując dosięgnąć kuferka, wychylam się tak, żeby z jednej strony go zasłonić, szepcząc tak, by usłyszał mnie ktoś w poprzedniej celi:

- Pssst!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Eris

"A to co u diabła?" pomyślałam przyglądając się karteczce. Przeszukałam starannie swoją pamięć starając się wydobyć z mrocznych kazamatów mojego umysłu jakieś informacje na temat pochodzenia tajemniczego świstka. No i jego znaczenia. Delikatnie dotknęłam ramienia jedynej przedstawicielki płci żeńskiej - nie licząc mnie - w tym towarzystwie.
- Co o tym sądzisz? - mówiąc to zerknęłam na to co ona wyprawiała i zamrugałam zdziwiona oczami. Nie widziałam sensu zwracania na siebie cudzej uwagi. Wszyscy zapewne tutejsi rezydenci tak samo jak my starali się teraz lub wcześniej stąd wydostać więc raczej nie będą nami za bardzo zaiteresowani...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Brzoza
Bosman
Bosman
Posty: 1796
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
Numer GG: 0
Lokalizacja: Freistadt Danzig

Post autor: Brzoza »

Godfryd
-Nie o wyłamanie chodzi, a o otworzenie. Z pewnością któreś z nas kiedyś otwierało zamki.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
FatMan
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 11:50
Numer GG: 0
Lokalizacja: Antwerpia

Post autor: FatMan »

Godfryd <Niestety w celi nie ma nic ciekawego... no chyba, że wyłamałbyś deskę z prycz i jej użył jako prowizorycznego łomu. Wychylasz się przez kraty, sprawdzić czy sięgasz kufra. Twoja odległość od kufra wynosi około 75 cm, gdy wyciągniesz maksymalnie rękę przez kraty>
Thog <podsadzasz Luigiego. Ciężki dziad>
Luigi <Zerkasz przez okienko. Jesteście na trochę wyżej położonych terenach, bo rozciąga się widok na całą Athkatlę. Znajdujecie się w budynku, który jest jednym z wielu wokół centralnego placu. Na placu znajduje się duża fontanna. Wszystkie okoliczne budynki są duże, zdobione i okazałe, oznaczone symbolem Athkatlskiej Rady Miasta>
Joanne <kapanie, jęki, skrzypienia, postękiwania, półmetrowe kamienne mury - wszystko to nie zezwala na komunikację międzycelową>
Eris <nie przypominasz sobie, byś notowała te runy, albo by ktoś ci dał ten papier>
Brzoza
Bosman
Bosman
Posty: 1796
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
Numer GG: 0
Lokalizacja: Freistadt Danzig

Post autor: Brzoza »

Godfryd
-Gdyby dało się otworzyć zamek, możnabyłoby użyć kawałków pryczy jako obuchów.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
John Doe

Post autor: John Doe »

Joanne

Wzdycham ciężko, odchodzę od krat i spoglądam na elfkę.
- Hm? - spoglądam na karteluszkę. - Te runy... na ciele tego człowieka? Skąd to masz? - cofam się o krok, spoglądając na nią podejrzliwie.
Zablokowany