[DnD] Namiastka zla

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

[DnD] Namiastka zla

Post autor: Soulfein »

Szemrane interesy, zabojstwa na zlecenie, malo ktore z Was tego nierobilo.
Tym razem o wasza pomoc, prosi niezwykle bezradny ostatnimi czasy mistrz gildii zlodziei, Ashar Toran.

Wiedzial gdzie Was szukac, wiedzial, ze nieodmowicie. Znal Was, znal Wasze mozliwosci. Dostajecie zlecenie, na zabojstwo wielkiego maga, szalenca, mordujacego raz za razem czlonkow gildii. Los Wasz zaprowadzil Was do karczmy, w wynajetym pokoju na gorze czeka na Was sam Ashar, aby wyjasnic Wam na czym konkretnie zadanie bedzie polegalo.

Tu macie wybor, idziecie na spotkanie, badz nie, od tego beda zalezaly Wasze dalsze losy

Rozumiecie powage sytuacji, nigdy bowiem niepotrzebowal wszystkich na raz. Ashar Toran - potezny, siejacy strach teraz sam jest klebkiem nerwow, niemogacym sobie poradzic z problemami z tajemnicza postacia, usmiercajaca jego 'rycerzy' oraz rosnacymi jak na zlosc problemami w gildii.
...
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Devil Parsival Gaveriell Galadium

Uśmiechnął się delikatnie. Lubił takie zlecenia. Podejmę się tego wyzwania z samej przyjemności. Powiedział uśmiechając się ironicznie. *Mistrz gildii złodziei, który zatrudnia tylu zamachowców musi byc na skraju rozpaczy.* Ciekawe towarzystwo tu zaprosiłeś. Drowy i Nekromanci... niam. Dobrze, że nie ma Halflingów bo by już wyparowały. Uśmiech rozjaćnił jego twarz. Dobrze że nie ma tu też typków takich jak paladyni i kapłani. Oni zawsze mnie rozśmieszali tym gadaniem o wolności, równości i dawaniem szansy. Ile razy można szansę dawać? Dwa? Pff. Nagle się zorientował że zboczył z tematu. Wiesz że będziesz mi musiał conajmniej zwrócić koszta tej wyprawy. Tylko zwrot kosztów. Nie traktuj tego jako coś szlachetnego. Pracowałem dla ciebie tyle razy że kasy mam potąd. Zakreślił nad czołem małą obróconą ósemkę. Jedne gratisowe zlecenie i to w dodatku jako pomoc dla tych tu towarzyszy. Zawsze się coś takiego przyda, prawda? Ale co ja będę mówił. Wiadomo że czarownik w drużynie to jak cały bóg, a ja tu widzę kilku bogów.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Nekonushi
Bombardier
Bombardier
Posty: 890
Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
Numer GG: 10332376
Skype: p.kot.l.
Lokalizacja: W-wa
Kontakt:

Post autor: Nekonushi »

Dragonis Do'Urden

Ja proponuję "tak myśleć" tak mówić co robię -tak rozmawiać "-a tak rozmawiać z chowańcem"


Rozejrzał się po minach towarzyszy próbując odgadnąć ich zamiary. Sam powolnym krokiem udał się na spotkanie rozmyślając o możliwych sposobach i wyjściach, a także czy zostanie zaakceptowany przez drużynę - w półświatku skrytobójstwo było bardzo popularne.

W końcu dotarł do pokoju, wciąż rozmyślając o możliwych przebiegach sytuacji i ich rozwiązaniach. Następnie wolnym ruchem otworzył drzwi i wszedł do środka. "- Mruczek, bądź w pogotowiu. Nie chciał bym, by ktoś cię zabił ....."
Ostatnio zmieniony środa, 3 stycznia 2007, 14:53 przez Nekonushi, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Obrazek
Czerwona Orientalna Prawica
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Feyra

Rozglądała się, badając wzrokiem pozostałych zgromadzonych. Ich możliwości bojowe. Chyba nieświadomie, przez dłuższą chwilę zatrzymała się na dobrze umięśnionym drowie, który był dość wysoki - tylko kilka centymetrów niższy od niej. Ale gdy tylko się zoriętowała, że chyba nie ocenia już możliwości bojowych szybko przeszła wzrokiem na kolejną osobę.
Nie do końca pasowało jej pracować w tak licznej grupie. Nie chodziło tylko o to, że zwykle pracowała sama. Z taką grupą można by iść na smoka. A oznaczało to, że mag, którego mają odwiedzić naprawdę musi być bardzo potężny.

Dobry oserwator zauważył by, że gdy chudy mężczyzna w kapeluszu mówił o niziołkach, Feyra pokiwała nieznacznie głową. Wyraz jej twarzy nadal był jednak jak u dobrego pokerzysty, bez zmian i bez wyrazu jakichkolwiek emocji.

W końcu spojrzała na Ashar'a.
- To ile za to dostaniemy ?! - powiedziała przechodząc do rzeczy.



Zanim nie będzie jasne jak piszemy, mam po swojemu (zawsze mogę poprawić).
Jesteśmy już na górze? scorez coś tak zasugerował.
P.K(ot).L. nie powiniśmy mieszać sesji - nasze postacie się nie znają.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Rozejrzała się po towarzyszach i cicho westchnęła. „Co ja tu robię z tą bandą ... ?” – pomyślała i pokręciła głową. Odwróciła się do swego opiekuna, który uważnie badał pomieszczenie i osoby się w nim znajdujące. Nie słuchał słów mężczyzny, i tak nie mógł ich zrozumieć. „Ten arogancki typ nawet się nie nauczył żadnego języka świata ponad. I jak on niby myśli, że poradzi sobie tutaj beze mnie? Żałosne...”
Darowała sobie przypatrywanie się innym, wiedziała, że w razie niebezpieczeństwa z ich strony, Aquide świetnie sobie z nimi poradzi. Tak, o to nie musiała się martwić. Skupiła się raczej na zleceniu.
Gdy zleceniodawca skończył mówić, odwróciła się do Aquide i stanęła na palcach usiłując mu szepnąć do ucha:
- Folbol whol dos, Aqu. Udos inbal ulu elgg natha m'elzar. Ph' dos loff'ta? – zapytała i uśmiechnęła się dziwnie.
- 'zil zuch – odpowiedział jej krótko i bez emocji.
Prychnęła niezadowolona i odwróciła się do niego plecami stając nieco przed nim i mając go głęboko... w drowim poważaniu.
- Mi pasuje, jestem na twe usługi. Mój towarzysz także, aż kipi z radości, by zabić jakiegoś maga – stwierdziła kłaniając się w pas i zamiatając podłogę długim warkoczem rudych włosów. Uśmiechnęła się przy tym od ucha do spiczastego czubka drugiego ucha i zaśmiała cicho.
- Czy zdradzisz nam więcej szczegółów? – zapytała po chwili poważniejąc na twarzy. Poczuła lekkie klepnięcie w ramię, znów zapomniała tłumaczyć.
Czekając na odpowiedź zleceniodawcy odwróciła się do swego opiekuna i stwierdziła:
- Wun natha klew'nor, Aqu.
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Aquide jak zawsze obojętny na problemy ludzkie stał z boku i obserwował obskurne pomieszczenie, obdarzając przy tym równie obojętnym spojrzeniem zgromadzonych.
*Usstan brorn lu'oh verve orn'la ol plynn ulu chop ninta karliiken tir...*
Uchwycił również badawcze spojrzenie lekko zaślinionej Drowki i przeszło mu przez myśl:
*Natha j'nesst, hmm usstan hadn`t inbal natha j'nesst whol natha verve draeval...*
Obdarzył Kurai czarującym uśmiechem, który znaczył mniej więcej:
*Jal p'wal d' dos elg'caress!*
Ta jakby wychwyciła myśl, odezwała się od razu aż za bardzo zbliżając do niego swe hybrydzie rozpalone ciało. Przeszedł go lekki dreszcz obrzydzenia.
- Folbol whol dos, Aqu. Udos inbal ulu elgg natha m'elzar. Ph' dos loff'ta?
- 'zil zuch – odparł beznamiętnie
*Ussta kaas zhah Aquide... Geeez...*
Jakby rażona piorunem odwróciła się do niego zadem, kręcąc głową, wzruszył jedynie ramionami.
Począł się przyglądać człowiekowi wyglądającemu bardziej na nekrofila niż nekromantę.
Bardziej jednak niepokoiła go obecność dwóch drowów, mogli być zagrożeniem dla hybrydziego życia które musi ochraniać, nie żeby z własnego wyboru...czy z przyjemnością... czy w ogóle z czymkolwiek...
Usłyszawszy koniec bełkotu, klepnął `lekko`(tak żeby POCZUŁA) rudzielca w ramię. Spojrzał się przy tym na nią z pytaniem wyrysowanym na twarzy. Nie lubił nie rozumieć, o czym się w jego obecności rozmawiało, a miecze właśnie wtedy lubiły same wyskakiwać z pochew...
- Wun natha klew'nor, Aqu. – usłyszał w końcu.
* Ol wouldn`t tlu tangis' natha drada ka ol orn'la depend pholor uns'aa. Lu' ussta kaas zhah Aquide Whol Vith Sake!*
Kiwnął głowa twierdząco i skrzyżował ręce na piersi spoglądając przy tym beznamiętnie w sufit.
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

Spojżał na drowy. Przeciągnął po rądzie czerwonego kapelusza. Parsknął. Ale tuba. Powiedział. Zdjął kapelusz i z pod niego wyleciała grzywa białych włosów. No poprostu beka. Ale dobrze. Mam tu słownik. Sięgnął palcami przed siebie. Pomachał w powietrzu opuszkami palców. Poczuł eteryczną aurę. Pociągnął ją lekko. Rozciągnął. Oczom wszystkich ukazał się piękny z pewnością bogato zdobiony ale niestety eteryczny słownik drow'io-ludzk'i z wymiaru tolk'iena. Możecie mi to powturzyć? Po czym wyczytał po drowemu. Sor'rrki z'aakcenty. Pr'zet 'lumac mi to k'hto? Zamknął księgę z niesłyszalnym trzaskiem. Księga rozpłynęła się w nicości. Nie, no cyrk. Muszę sobie przypomnieć mój elfi. Twoi tawarij gavarij pa eldar'yńsku? Spytał się czystym i płynnym, eldarinem (czy jaki tam to jest język). Musimy umieć się w końcu dogadać. Albo po krasnoludzku. Spreeche kazhad? Nie spodziewając się żadnej żywej reakcji powiedział. Drow'ko... w bitwie zdam się tylko na twoje tłumaczenie. *Na takim wózku daleko nie zajedziem.* Powtórzył w myślach swoje ulubione przysłowie.

Chyba zacznę się uczyć elfiego ze słownika tolkiena.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Ashar przyjal wymowny wyraz twarzy, cieszyl sie, ze wszyscy odezwaliscie sie, na jego wezwanie.

-Feyro - spojrzal na nia czulym, ojcowskim niemal wzrokiem. -Wiesz, ze pieniadze niegraja tu zadnej roli, ile tylko zdolasz uniesc - po chwili twarz jego przybrala odmienny wyraz, wykrecila sie w grymasie.

W jego oczach widac bylo zdenerwowanie. Usiadl na krzeslo, po czym wstal, nie wiedziac od czego zaczac. Spojrzaj jeszcze raz, ogarniajac cala druzyne wzrokiem.

-Nie jest pewnie tajemnica, ze od dluzszego czasu mam problemy. Jakis czas temu, dostalismy cenna informacje o artefakcie, majacym ponoc niespotykana moc, a co lepsza cene. Wyslalem swoich najlepszych najemnikow, chociaz zadanie nie mialo byc trudne. Ot.. -tu na chwile przerwal - ..chodzilo o grabierz na stareszej osobie, wydawalo sie, dziadowince. Artefakt, fakt faktem w moje rece trafil, ale ten stary czlowiek okazal sie poteznym magiem. Dziwne, bo nigdy o takim kims nie bylo mi wiadomo, a wiecie, jakie sa moje wplywy.

Ashar otarl pot z czola, ktory je okryl. Wyciagnal dzban z winem oraz srebrne kielychy w Wasza strone.

-Tak wiec, przyjaciele znam Wasze umiejetnosci nie od dzis. Wiem, ze jestescie w stanie mi pomoc, a jedyne, co moze Wam pomoc, to ta mapa

Szef gildii zlodziei wyciagnal reke z mapa w Wasza strone, oczekujac, ze ktos ja wezmie, tym samym zgodzi sie poprowadzic wyprawe.

-Dziekuje przyjaciele, badzcie ostrozni. W karczmie na dole macie zarezerwowane pokoje, wyruszycie, kiedy checie, ale prosze, czas ucieka, a ludzi ubywa. Ahh.. i bylbym zapomnial, szpiedzy doniesli mi, ze mag jest w jakis spoosb powiazany z czarodziejka imieniem Khaila, zamieszkujaca mala chatke na polnoc od miasta Targowo. Zyje jak w celibacie, nie na codzien spotyka ludzi, wiec badzcie ostrozni, jej moce magiczne takze sa nieocenione.

Ashar znow usiadl, popijajac lyk z kielicha.

-To wszystko, przespijcie sie z ta misja, jezeli sie zgadzacie, wyruszcie bez slowa, jezeli nie, dajcie mi znac nazajutrz. - tym samym machna reka w gescie pozegnalnym.


Po drodze do pokoi na dole, postanowiliscie odwiedzic karczme, w ktorej sielanka dopiero sie zaczynala. Odebraliscie takze wrogie sygnaly od trzech krasnoludow, siedzacych w rogu karczmy w calkowitej ciczy. Jeden z nich, wygladajacy na prowadera przygladal sie Wam uwazne gladzac sie po brodzie. Karczmarz zauwazajac mroczne elfy w grupce osob, ktore nawiedzily jego dobytek staral sie spokojnym tonem zaoferowac cos do picia.

-Czym moge sluzyc waszmosciom? - rzekl po chwili przypominajac sobie wczesniejsza rozmowe z Ashar'em.

------------------------

Gregory poki co nie zdarzyl odpisac, ale wyniklo to z tej racji, ze szybko odpisujecie, z czego jestem rad. Mimo tego, zadnej nagady, nie kazdy moze codziennie pisac, aczkolwiek na to licze :: @Ouzaru - odpowiedz na ostatniego posta w rekrutacji - do jakiego stylu jestes przyzwyczajony, takiego sie trzymaj, ja nie mam problemow z rozumowaniem i mysle, ze reszta tez nie. Niczego nienarzucam, azeby gralo nam sie milo i ciekawie - tak jak kazdy z osobna lubi
...
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Kobieta poruszyła się niespokojnie, jakby nie wiedziała, co zrobić. Jej zielone oczy szybko zbadały otoczenie i twarze Drow’ów im towarzyszących. Wiedziała jedno, że nigdy nie zgodzą się podróżować pod „przywództwem” istoty jej pokroju – plugawej i brudnej. Kurai sama w sobie była dla nich obrazą i zapewne gdyby nie Aquide, za kilka chwil byłaby już martwa. A tak, każdy z nich się dwa razy porządnie zastanowi, nim podniesie na nią ostrze swej broni. W umyśle dziewczyny zaświtała myśl...
- Aquide – zwróciła się do opiekuna - Gumash dos...? – zapytała i nie zdążyła dokończyć, gdyż w tym samym momencie wyszedł szybko zza niej i błyskawicznym gestem jednej ręki zabrał człowiekowi mapę szczerząc zęby w paskudnym uśmiechu. Trzymając ją popatrzył się po wszystkich groźnie i ku zdziwieniu całej grupy... wręczył ją Kurai pochylając lekko głowę.
- Siyo? – odpowiedział niewinnie na pytanie pytaniem i jego uśmiech zmienił się w bardziej życzliwy, choć wyraz oczu wskazywał na coś zupełnie innego. Jakby niepokój.
- Bel'la dos, Aqu – odpowiedziała biorąc od niego mapę i starając się go delikatnie cmoknąć w policzek. Wojownik był jednak szybszy i błyskawicznie uniknął próby splugawienia go. Ostre, karcące spojrzenie jego czerwonych oczu przeszyło ją lodem i zamknęło usta na jakiekolwiek komentarze.
Elfka zamilkła i jak gdyby całkowicie straciła ochotę do rozmowy z kimkolwiek. Cicho podążała za swym opiekunem i na dłuższą chwilę zamknęła się w sobie rozmyślając, jak... „Lu'oh ulu elgg mina jal?”
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Drow udawał, że jest zaciekawiony tym, co mówi starzec jednocześnie patrząc się wokół, czy aby któryś z dowcipnisiów nie wpadnie na głupi pomysł.
Krótko po skończonych bełkocich wywodach ujrzał, że starzec wyciąga rękę z czymś na rodzaj mapy.
Kurai spojrzała Aquide głęboko w oczy próbując coś powiedzieć, ten jednak zignorował ją totalnie, robiąc płynny jak zawsze krok w przód i pewnym chwytem łapiąc za świstek papieru. Odwróciwszy się w jej stronę, acz nie chętnie, spytał.
- Siyo? – jego głos brzmiał jakby Drow był całkowicie znudzony tym wszystkim. Za dużo pieprzenia, za mało akcji. Wręczył jej pergamin uśmiechając się milo, aczkolwiek za maską tego uśmiechu kryło się bardziej:
*Il orn put udossa wun charnag shu 'sohna...* - niż radość.
Odbierając mapę, Kurai stanęła na palcach usiłując dąć Drowowi całusa, ten jednak zrobił zdecydowany krok w tył, karcąc ją przy tym prawie ojcowskim (morderczym, a jakże) spojrzeniem.
- Aquide... – dodał beznamiętnie, jakby bez nadziei na to, że ona w końcu załapie.
Jakby nie patrzyć Jarlaxle prosił go by ją ochraniał, nie oznaczało to jednak, że ma ją dotykać... i całe szczęście...
Nie czekał kompletnie na reakcję reszty, wskazał Kurai kierunek i podążyli na dół, do sali karczemnej. Musiał ją czymś dotknąć bo była nad wyraz cicha i małomówna, co nigdy do tej pory się nie zdążyło. Zadziorne spojrzenie plugawych krasnoludów przegoniło jednak tą myśl szybciej niż się ona pojawiła i Drow miał o jedno zmartwienie mniej.
Przystanął widząc niewydarzone mordy przykurczów i splunął plugawo na podłogę jednocześnie łapiąc za rękojeść jednego z mieczy. Uniósł wysoko brodę, przekrzywiając przy tym zaczepnie głowę w bok.
*Sila ol pholor, inlul fa'la zatoasten*
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Podążając cicho za Drow’em, zastanawiała się, czy ten kiedykolwiek ją zaakceptuje. Raczej marne szanse. Jedyne co robił, to wykonywał rozkaz jej ‘ojca’, który jasno mówił, że Aquide ma ją ochraniać własnym ciałem i życiem. Czyżby ‘ojciec’ nie wierzył w jej umiejętności? Wszak sam ją szkolił...
Rozmyślania Kurai przerwał widok krasnoludów i reakcja jej towarzysza na ich obecność w karczmie. Widząc, jak rzuca im ciche wyzwanie, zatrzymała się i zatkało ją na chwilę. Jarlaxle zawsze powtarzał, że choć Drow’y i krasnoludy nienawidzą się od setek lat, zawsze było coś, co ich łączyło w pokojowych stosunkach. Pieniądze i handel. Gdy w grę wchodziła jakaś pokaźna sumka, niska rasa zdawała się zapominać o tym, że na co dzień są śmiertelnymi wrogami. I tak zawsze miała też postępować - zdobywać sojuszników, rozprzestrzeniać wpływy Jarlaxle, a nie tworzyć sobie nowych wrogów i przelewać krew tych, co mogli mu pomóc w interesach.
Podeszła szybko do opiekuna i złapała go mocno za przegub dłoni, tymczasowo chociaż spowalniając (bo przecież nie uniemożliwiając) jego atak. Doskonale wiedziała, że mocno go tym urazi, lecz nie miała teraz czasu na przejmowanie się takimi szczegółami. Przecież nie mógł jej zabić za tę obrazę.
- Kev ol – powiedziała stanowczym głosem. - Dos orn NAUT malar mina, Aquide!
Po jej spojrzeniu mógł zauważyć, że jest całkowicie pewna swych, nieznanych mu, racji i nie cofnie się przed niczym.
- Nindel's l' ust draeval, dos used ussta retlah kaas... – stwierdził zaskoczony, już zupełnie tracąc zainteresowanie krasnoludami i tym, że Kurai trzyma go za nadgarstek. - Tounle, dos ph' screa'in! – dodał z dumą i szerokim uśmiechem zdejmując dłoń z rękojeści nawet nie próbując odtrącić jej ręki.
To dopiero zaskoczyło i zdziwiło Elfkę...
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

@Aquide Natiath

Jeden z krasnoludow na twe slowa wstal raptownie z krzesla, najwyrazniej je rozumiejac. Zeby nie jego kompani napewno polala by sie posoka krwi, lecz to oni posadzili go spowrotem na miejsce.

-Ja mu dam maly! - burknal pod nosem krasnolud.

Ludzie siedzacy dookola powoli zaczeli opuszczac karczme, przeczuwajac o co moze chodzic. Karczmarz zmierzyl wzrokiem 'nowych' mowiac zajadle.

-Moze raczycie usiasc? Zaraz przyniose po kuflu najlepszego piwa. - mowiac to spojarzal jeszcze raz na stolik, przy ktorym siedziala brac krasnoludow. Znal ich, znal drowy, wiedzial jakie sa stosunki miedzy nimi i ze moze byc nieciekawie.

@Kurai
Podczas lagodzenia konfliktu wpadl na Ciebie miejscowy pijaczek, ot chudzina, zebrzaca o drobne, niewiedzaca nawet z kim ma doczyniena.
-Pani laskawa, o kwiecie zloty ~burp~ poratuj, ze no, zlota moneta.

Masz nieodparte przeczucie, ze znasz owego czlowieka.

----------------------------------------------------



Musialem odpisac ^^, ale poki co, zaczekamy na reszte[/i]
...
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Drow trzymając za rękojeść miecza ruszył w stronę krasnoludów. Został jednak zatrzymany przez Kurai w połowie drogi. Złapała go stanowczo za nadgarstek sycząc groźnie przez zęby:
- Kev ol, Dos orn NAUT malar mina, Aquide!
Mina jaką zrobił Drow była ciężka do opisania, zaskoczenie i to w dodatku miłe?
Zapomniał o tym, że go dotknęła, o tym że nadal trzymała go za rękę, mimo że to było dla niego odrażające. Ba, nawet zapomniał o krasnoludach!
- Nindel's l' ust draeval, dos used ussta retlah kaas...- rzucił lekko rozśmieszony i wsunął wystający kawałek klingi z powrotem patrząc się na Kurai w nieco inny sposób niż zwykle.
* Ilta xta'rl 'udtila naut jivviim, nausbyr ol flamgran...Ou'tix ol`s sel'tur, sune lu' dosman...*
Piękna twarz o kształtnych rysach, miękka skóra, delikatny i ciepły dotyk, rudy warkocz, kształtne i okrągłe biodra, pełne po brzegi piersi i czarujący uśmiech, no i była do tego młodziutka... Jak on dawno nie miał kobiety... Jarlaxle kazał mu ochraniać ja własnym ciałem i życiem, i nie odstępować jej na krok, co mocno utrudniało mu kontakty z kobietami.
Miał miliony okazji, ale dziwnym trafem zawsze wtedy Kurai pojawiała się miedzy nim a kobieca ofiarą. Zastanawiał się jaką odległością może być `nie odstępowanie jej na krok`...
Zmierzył ją badawczo od stóp do głów uśmiechając się tajemniczo i lekko przytakując głową.
* Zhal'la tlu z'lonzic* - pomyślał.
Dopiero trzask rozbijającego się talerza przywrócił go do rzeczywistości. Pokręcił przecząco głową, krzywiąc się przy tym niesamowicie.
* Il`s natha hybrid, tlun Usstan ji gorgath?!* - wyrzucił szybko z głowy wszystkie brudne myśli i skinął na nią głową zabierając ze sobą dziewczynę w stronę baru. Dziwne było to, że idąc nadal trzymała go za nadgarstek, a on jakoś nie próbował oponować...
Wtem na ich drodze napatoczył się jakiś pijaczek, wpadając swym śmierdzącym alkoholem cielskiem na Elfkę. Było to błędem... Aquide nawet niewiele myśląc, złapał go wolną ręką za szmaty i odrzucił jak najdalej od Kurai pozwalając alkoholowi dokończyć dzieła.
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Zachowanie Aquide zaskoczyło ją tak samo, jak jego spojrzenie. Wiele razy widziała już podobny wzrok i nie przepadała za nim. Oznaczał w sumie tylko jedno... A ona nie wiedzieć czemu, lekko się zawstydziła myśląc o spędzeniu nocy z nim.
Nadal trzymając go za przegub dłoni powoli dreptała za Aquide do baru, gdy wpadł na nią pijany mężczyzna.
- Pani łaskawa, o kwiecie złoty ~burp~ poratuj, że no, złotą monetą... – szepnął do niej zataczając się.
Przez ułamek sekundy stała sparaliżowana, z jednej strony nie wiedząc, jak zareagować, z drugiej zaś starając się przypomnieć jego twarz. Miała przedziwne uczucie, że już go gdzieś widziała. Nie dane jej było jednak zareagować na jego słowa, gdyż Aquide złapał go w swój silny uścisk i z całą mocą mięśni odrzucił jak najdalej. Na szczęście pijaczyna na nikogo nie wpadł, choć z wrażenia usiadł na podłodze kołysząc się lekko.
- Dos wael, ele xunus dos xun ol?! – Kurai syknęła na Aquide mocno rozeźlona. Czemu ‚ojciec’ przysłał jej kogoś tak tępego jak on? Przecież ten Drow nie miał w sobie za grosz subtelności i wyczucia. Cały czas wszystko psuł...
- Usstan tlun wun charge whol dosst sreen'aur, ajak? Check dosst pouch, dos wael. Uk xal tlu natha olplyn... – Aquide odpowiedział jej spokojnie zamykając tym samym gadatliwe usta dziewczyny na wszelkie komentarze i pytania.
Wiedziała, że Drow może mieć rację, dlatego sprawdziła, czy jej sakiewka jest nadal na swym miejscu. Poza tym wydawało się Kurai dziwnym, żeby ktoś proszący o pieniądze miałby w tym samym czasie okradać. Przecież gdyby postanowiła mu coś dać, od razu by zauważyła, że nie ma przy sobie swego złota... Czyżby Aquide się głupio tłumaczył? W ogóle ostatnio coś gadatliwy się zrobił. Wcześniej nie raczył jej zdaniami dłuższymi niż dwa, trzy wyrazy. A teraz? Czy coś się zmieniło? Czy coś jej umknęło?
Rzuciła Aquide ukradkowe spojrzenie spod rzęs... Nie potrafiła się teraz jakoś na niego gniewać...
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

W czym mogę pomóc mości niziołku. Powiedział rozzłoszczony zachowaniem krasnoluda. Czy cię w szkole nie uczyli że każdy ma swojego przyjaciela? Jeżeli uważasz że ten drow ci przeszkadza i go zaatakujesz. Zaśmiał się szczerze. To spłoniesz szybciej niż ci się wydaje. Nie chciałbyś chyba ryzykować śmiercią swoich przyjaciół? Spojżał na krasnale obok tego buńczucznego wyrostka. Nie widziałeś chyba jeszcze w swoim marnym życiu pewnie pioruna udeżającego w niziołka. Śmiesznie pachnie wtedy swąd spalonego mięsiwa. Po czym dodał. Słyszałem że smakuje ponoć jak baranina. Cóż... jaki mózg taki smak. Zaśmiał się. Złapał za rondo swojego kapelusza, zakręcił nim lekko. Będę cię miał na oku. Nie widziałeś widzę nawet demona C'thulu krasnalu i gdzież ci się mieżyć do mnie lub do tego Drow'a. Widział jak krasnolud na niego patrzy. Głowa do góry. Nie jestem rasistą... tylko nie cierpię niziołków... wszelkich niziołków.

Moja postać nie zna języka drow'ów więc nie będę się starał go tłumaczyć. Jak co to przekazujcie mniej więcej co robi postać wtedy będę wiedział czy atakować czy czekać.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Nekonushi
Bombardier
Bombardier
Posty: 890
Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
Numer GG: 10332376
Skype: p.kot.l.
Lokalizacja: W-wa
Kontakt:

Post autor: Nekonushi »

- Powiedz mi - co mnie powstrzyma, bym cię po prostu nie zabił i nie odebrał nagrody ?
Obrazek
Obrazek
Czerwona Orientalna Prawica
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

@Dragonis Do'Urden

-Dragonisie - rzekl spokojnie Ashar -Zachowujesz sie bynajmiej tak, jakbys mnie nieznal. - zniecierpliwiony i zmeczony wszystkim wolal jednak niewystawiac go na probe, bo nie byl sam, a reszta druzyny mogla by to odebrac, jako atak na nich wszystkich.

Kilka chwil pozniej w tawernie na dole.

@Aquide Natiath, Kurai Kurenai.

Pijaczek opadl z hukiem na ziemie. Kurai przez chwile pomyslala nad slowami Aquide i po chwili juz wiedziala, skad kojarzyla ta twarz. Niestety nieznajomy znikl po chwili z ich pola widzenia, dziwnie, jak na czlowieka, ktory przed chwila mial klopopty z utrzymaniem rownowagi.

Kilka krokow dalej slowa Parsival'a przemowily krasnoludowi do rozsadku. Nie bylo mu do smiechu, kiedy pomyslal o wlasnej skorze, przypalonej zywym ogniem.


Noc i zmeczenie daly o sobie znac. Poczuliscie zmeczenie i jak na zbawienie karczmarz zaproponowal, ze zaprowadzi Was do pokoju. Jedna z jego pracowniczek, ladna, lecz ztyrana i zmeczona dziewczyna gasila swiece, porozstawiane na polkach.

-Pokaze Wam pokoj. - powiedzial karczmarz drapiac sie po brodzie, bo nie wiedzial do konca, jak ma ulokowac ich wszystkich w jednym pokoju. Czemu Ashar mimo bogactwa niewynajal im po jednym? Za moment jednak puknal sie glowe, przeciez on sam mial tylko trzy, a dwa byly juz zajete przez dwoch czarodziei wysokich ranga.

Karczmarz wprowadzil Was do pokoju. Byl raczej schludny, chociaz zapach udzielal sie nozdrzom. Gestem bynajmiej pokazujacym dume (jakby bylo co pokazywac) rzekl -Oto ten pokoj.

W pokoju staly dwa lozka, zas w rogu polozone na ta okazje materace oraz kilka derek. Karczmarz po problemach zprzed kilku minut mial obawy, jak skacza sie sprzeczki o to, kto ma spac na lozkach, a kto na twardej, drewnianej podlodze.[/u]

------------------------------------------

Gregory dalej jest nieobecny, w zasadzie to drugi dzien, ale..
Rozmowa w drowim jezyku mi osobiscie nieprzeszkadza. A Persival, jako madry czarownik raczej domysli sie, kiedy jest cacy, a kiedy robi sie goraco : ) bo Aquide i Kurai dobrze to interpretuja.
...
Zablokowany