SLIDERS

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
shade
Mat
Mat
Posty: 514
Rejestracja: poniedziałek, 5 czerwca 2006, 19:10
Lokalizacja: z kapusty

SLIDERS

Post autor: shade »

No to jazda. Standardowo tak piszemy
działania
-dialogi
"myśli"
Pytania

W sesji uczestniczą:
szturm
Imię i nazwisko: Jack Merter
Wiek: 35
Zawód: Detektyw
Wzrost: 1,85
Waga: 84 kg
Kolor włosów: naturalnie brązowe
Kolor oczu: piwne
Znaki rozpoznawcze: brak. Jako detektyw jest trudno rozpoznawalny. Często można spotkać go jednak w innych włosach, innych oczach.
Fobia: Klaustrofobia. Kiedy w dzieciństwie w gospodarstwie wpadł do studni, lęka się sie małych pomieszczeń jak niczego.
Ulubiona rzecz: zajęcia na strzelnicy. Pomiędzy zleceniami chodzi tam ze swoim niezawodnym Glock'iem 17, by wylądować cala swa złość. Poza tym uwielbia pływać. Jako młody chłopiec byl najlepszym pływakiem w szkole.
Ogólny wygląd: Jacka na pierwszy rzut oka nie da sie zdefiniować, zaszufladkować. Jednocześnie wyróżnia sie od reszty, jak w nią wtapia. Potrafi zmienić sie w każda postać - raz jest długowłosym blondynem o niebieskich oczach, byś następnego dnia spotkał go jako posiwiałego, starszego jegomościa z drewniana laseczka przy boku. Jednak Jack najlepiej czuje sie 'we własnej skórze'. W swoich krótkich, brązowych włosach, oczach nie zmienionych przez żadne soczewki, luźnej bluzie z kapturem i spodniami mającymi krok ciut wyżej niż kolana. Nie wiedział, dlaczego wybrał zawód detektywa. Zawsze ciągnęło go do logicznych łamigłówek. Miał smykałkę do rożnego typu zagadek na inteligencje. Pomyślał, czemu by nie zarabiać na tym, co sie lubi. Tak został detektywem...
Ekwipunek: bandaż, 2 paczki gazy, woda utleniona, aspiryna, środki przeciwbólowe, złoty zegarek, dziwny identyfikator z S.M.W.
Odzienie: Kurtka moro, wytarte jeansy z widocznym śladem noszenia, beżowy podkoszulek z rysunkiem orla na piersi

t0mt3ek
Imię i nazwisko: Marc Green
Wiek: 38 lat
Zawód: Chemik Materiałów Wysokoenergetycznych (Pirotechnik)
Wzrost: 194 cm
Waga: 110 kg
Włosy: Brak
Oczy: Zielone
Znaki rozpoznawcze: Podłużna blizna na lewym policzku, brak małego palca u prawej ręki (skutek pomyłki przy produkcji bomby)
Lubi: Ogień i wybuchy, swoja koleżankę z drużyny Natasche
Fobia: gryzonie
Ekwipunek: scyzoryk, zapalniczka, dynamit, kompas, 7 konserw.
Odzienie: Czarne ciężkie buty wojskowe, Jeansowe spodnie, hełm.

Mekow
Imię i nazwisko: Claudia Greenal
Wiek: 25
Zawód: studentka matematyki (znała naukowca ze studiów)
Wzrost: 180cm
Waga: 68kg
Kolor włosów: Ciemny brąz, rozpuszczone, do łopatek
Kolor oczu: zielone
Znaki rozpoznawcze: jasna cera, troszkę piegów na nosie i górnej części policzków, duży biust (rozmiar D)
Fobia: ma chorobę morską (rzadko, ale udziela się też w środkach lokomocji), źle reaguje na dym z papierosa (słabo jej, może nawet zemdleć), brzydzi się wszelkiego robactwa.
Ulubiona rzecz: woda (pływanie, kąpiele, prysznic), pizza, słodkie piwo (takie jak: karmi, gingers)
Ogólny wygląd: Ładna i niegłupia dziewczyna. Jej ubiór podkreśla kobiece kształty, ale pozostaje elegandzki. Nie nosi butów na wysokich obcasach.
Ekwipunek: damski zegarek, srebrny łańcuszek z wisiorkiem (1cm x 0,8cm) dwiema rybami (znak zodiaku), taśma klejąca, 2l butla z wodą, zegar
Odzienie: czarne dżinsy, brązowe skórzane trapery, czarny cienki pasek, kamizelka czarna gruba bluza, zgniło-zielony podkoszulek.

Deep
Imię i nazwisko: Johny Danver
Wiek: 25 lat
Zawód: Mechanik
Wzrost: 189cm
Waga: 90kg
Kolor włosów: czarny
Kolor oczu: brązowe
Znaki rozpoznawcze: brak
Fobia: Nie lubi pająków (nie żeby się ich bał ale ich nie lubi), lęk wysokości
Ulubiona rzecz: Spaghetti, klucz francuski
Ogólny wygląd: Wysoki, barczysty, nieco puszysty lecz mocno zbudowany. Mięśniak. Czarne, krótko przystrzyżone włosy. Małe inteligętne oczka rozglądają się we wszystkie strony.
Ekwipunek: puszka coca-coli, flaszka piwa, plecak "kostka", odtwarzacz mp3, kluczyki do samochodu (niebieski citroen saxo)
Odzienie: Glany, dżinsy, koszula flanelowa z trupią czaską na plecach, t-shirt z Metallicą, czapka bejsbolówka


Kasa: Brak (została w poprzednim wymiarze)

_____________________________________________________________
Jack Merter siedział w swoim gabinecie przeglądając akta. Nie mógł się skupić na pracy, ponieważ jego głowę zaprzątała sprawa, którą aktualnie się zajmował a dotyczyła ona morderstwa. Miejscem zbrodni był dom państwa Jackobson. Trup leżał w niewielkim salonie, lecz nie było to ciało nikogo z rodziny państwa Jackobson. Ofiarą była młoda kobieta, dostała w brzuch. Przy niej znaleziono berette z jej odciskami palców oraz jakąś dziwną kartę z jej zdjęciem, imieniem Jenifer Ilistratii, jakąś serią liczb oraz skrótem S.M.W. Oprócz imienia i nazwiska nie wiedziano o niej nic, nie widniała w żadnej kartotece i nie istniała również żadna organizacja mająca skrót S.M.W. Znaleziono również drugą kartę, na zdjęciu był mężczyzna, Latynos, oczy brązowe, kozia bródka i ciemne włosy obcięte na jeżyka. Na karcie widniało imię Fernando Lopez, kolejny tym razem inny numer i ten sam skrót S.M.W. To najprawdopodobniej on zabił tamtą kobietę, lecz niestety i jego nigdzie nie było. W pomieszczeniu, w którym dokonano zbrodni wszystkie kartki, doniczki i średniej wielkości przedmioty były poprzewracane tak jakby do mieszkania wdarł się wiatr. Było to bardzo dziwne gdyż tylko w tym pomieszczeniu panował taki bałagan a okna były wszędzie pozamykane, tylko drzwi wejściowe były wyważone. Z tego, co wiadomo to nie doszło do żadnej szarpaniny. To była z pewnością bardzo trudna i dziwna sprawa, ale teraz trzeba było o tym zapomnieć. Była już 17 a Jack kończył pracę. Jutro sobota a on i jego żona Anna zostali zaproszeni na urodziny ich przyjaciela, profesora Williama...

Była już 17, David Hadre właśnie wrócił do domu. Oprócz studiowania w Straton, pracował w niewielkiej kawiarni. W kuchni czekała już na niego mama, wysoka blondynka, po 40 ale wyglądała całkiem młodo. Odgrzewała właśnie obiad dla syna. Gdy tylko usłyszała jak David rozbija się w przedpokoju zawołał. –Witaj! Odgrzewam zupę, Jak było w pracy?!

Claudia Greenal siedział na przystanku przed uniwersytetem w Straton oczekując na autobus do domu. Właśnie zakończyła zajęcia. W jej głowie wciąż rozbrzmiewała poranna rozmowa z profesorem Williamem o teorii Einsteina i teorii wielowymiarowości, według której istnieje wiele rodzajów naszego wszechświata, wspominał również coś o podróżach po wymiarach. Profesor zaprosił ją na swoje urodziny, które odbędą się jutro, obiecał jej również pokazać coś niezwykłego.

Roland Deschain zakończył zajęcia i jechał do domu swoim nowym samochodem. Był siostrzeńcem profesora Williama i został zaproszony na jego urodziny na jutro. Przejeżdżał koło przystanku autobusowego i dostrzegł na nim swoją przyjaciółkę Claudię Greenal. Zatrzymał się –Hej Claudia! Podwieźć cię do domu?!

Charlie Tager jechał windą. Jeszcze przed chwilą miał pracę w wielkiej firmie w Ottawie, lecz właśnie wracał od swojej byłej szefowej, którą wyzwał od tłustej polędwicy. Jadąc windą coś ściskało go w żołądku, przed chwilą stracił pracę i zjeżdżał z 80 piętra. Miał zamiar wrócić do hotelu, w którym mieszkał, musiał się dzisiaj spakować i jutro wrócić do domu, miasteczka Straton. Jeszcze umówił się na 11 rano jutro ze swoją dziewczyną we Włoskiej restauracji...
Ostatnio zmieniony sobota, 18 listopada 2006, 22:16 przez shade, łącznie zmieniany 17 razy.
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

David Hadre

- To co zawsze, najpierw spóźnienie, potem wyzyta u szefa a na końcu bieganie po sali nadrabiając za nieobecnego kumpla- Dave spróbował trochę zupy- Nawet niezłe, dobrze że nie próbowałaś kolejnego swojego eksperymentu- uśmiechnał się. - Niestety ja tylko na chwile wpadłem, przebiorę się i lecę do bibloteki- na twarzy jego matki pojawiło się zdziwienie- No co, nawet ja muszę się czasem pouczyć. Zostawił swoją mame z gotującą się zupą a sam poszedł do swojego pokoju. W drodzę do niego zahaczył jeszcze o łazienkę i wziął prysznic. W pokoju wyciagnął z szafy swoje wysłużone jeans'y i czarną ,lekką bluzę. Następnie się przebrał. Przypomniał sobie jeszcze o swoim wisiorku z emblematem bractwa i o zegarku. Gdy był już przy drzwiach usłyszał głos swojej mamy
- Miałeś iść do biblioteki -powiedziała.
- Biblioteka nie zając ,nie ucieknie- uśmiechnął się i czym prędzej wyszedł z domu nim jego mama zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Zmierzał w stronę parku.[/url]
t0m3ek
Mat
Mat
Posty: 550
Rejestracja: środa, 5 lipca 2006, 08:45
Kontakt:

Post autor: t0m3ek »

Charlie Trager

Wychodząc z biurowca Charlie podniósł rekę na taksówkę. Po około dwóch minutach zatrzymała się przed nim jedna. Charlie wsiadł
- To gdzie jedziemy? - spytał taksówkarz Charlie'go
- Do hotelu Memorial - odpowiedział po czym pomyślał "jak to tłuste, głupie babsko mogło mnie zwolnić? MNIE pracownika roku?"
Kierujący samochodem taksówkarz spojrzał we wsteczne lusterko i zapytał się pasażera
- Zły dzień? Jakoś marnie pan wygląda.
- Właśnie straciłem robotę, a jutro mam spotkanie z moja dziewczyną i co ja jej teraz powiem? - odpowiedział oschłym głosem Charlie.
Przez resztę podrózy obaj milczeli. Gdy dojechali do hotelu Charlie wysiadł i zapłacił po czym zniknął w drzwiach budynku.

Czy takie coś może być? To moja pierwsza sesja na forum więc nie wiem jeszcze co i jak.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Claudia Greenal

"Profesor William wspominał coś o podróżach po wymiarach. No nie jestem do końca przekonana. Most Einsteina-Podalskiego to twór hipotetyczny, podróżowanie po wymiarach to raczej science-fiction...
Chociaż w starych filmach fantastycznych występowały urządzenia, które teraz są w powszechnym użyciu. Telefon komórkowy, mikrofalówka...

Profesorem William mówił, że dokonał jakiegoś przełomu...
Zaraz, zaraz... Jak to było? X, r do potęgi 12, maximum... a może supremum...*
Powinnam była to sobie zapisać. Jest to bardzo ciekawy temat, poprosze profesora, czy mogłabym napisać o tym pracy doktoranckiej. To będzie dużo ciekawsze niż moja praca magisterska o ciałach liczbowych...

Jutro nie mam chyba żadnych zajęć na uczelni...
Wieczorem do profesora, na urodziny...
Kupie mu jakiegoś kwiatka, faceci się do tego nie przyznają, ale też lubią kwiaty...
No gdzie ten autobus?"


Jeśli znam(y) profesora to czy możesz shade podać kilka informacji o nim?

* Dodano: Jeśli macie dostęp do pilota serialu, to zobaczcie co sobowtór Quina dopisał na tablicy :wink:
Ostatnio zmieniony środa, 12 lipca 2006, 00:45 przez Mekow, łącznie zmieniany 2 razy.
shade
Mat
Mat
Posty: 514
Rejestracja: poniedziałek, 5 czerwca 2006, 19:10
Lokalizacja: z kapusty

Post autor: shade »

Profesor William Fern, wykładowca fizyki i matematyki na uniwersytecie w Straton. Jego żona to Izabel Fern, pracuje jako nauczycielka informatyki w tutejszym gimnazjum. Profesor ma już 47 lat. Jest niskim siwym łysiejącym mężczyzną który ma problemy z ... Od jakiegoś czasu pracuje nad czymś w swojej małej piwnicy. Uważa że jego dzieło będzie miało olbrzymi wpływ na świat i postawi go w wielkim panteonie tuż obok takich ludzi jak Newton, Arystoteles, Kopernik czy Einstein. Myślę że tyle wystarczy. t0m3ek post jest ok.
Ostatnio zmieniony środa, 12 lipca 2006, 23:49 przez shade, łącznie zmieniany 1 raz.
szturm
Mat
Mat
Posty: 426
Rejestracja: poniedziałek, 10 kwietnia 2006, 11:56
Numer GG: 8991900
Lokalizacja: sie wial szturmis? ^^
Kontakt:

Post autor: szturm »

[Jack Merter]


"hmmm... dziwna sprawa. zginela, ale nie wiadomo kim jest... Ale trudno. nie czas na to. Jutro urodziny Williama, a ja nie mam jeszcze prezentu! Poza tym Anna bedzie sie niepokoic... "

-Coz... Do poniedzialku zagadki! Weekend pozoostaje moj. - Sam nie wiedzial, czy powiedzial to do siebie, do drzwi, czy do lezacych przed nim zdjec. Wyszedl z gabinetu, zamknal starannie dtrzwi na klucz, i wychadzac z bloku skierowal sie w strone domu. Po drodze przystanal przed sklepem monopolowym. - "Moze po prostu brandy? Takie, jakie pijalismy kiedys, za czasow mlodosci, w butelce podobnej do tej, jaka podkradalem z kredensu ojca..." - pozwolil sobie na chwile rozmarzenia, melancholii...

Po 15 minutach dochodzil wlasnie do domu, z butelka brandy pod pacha.
-Witaj skarbie! Wrocilem! Pamietasz, o jutrzeszym wyjsciu?...

Nastepnego dnia na umowiona godzine Jack z Anna stawili sie przed drzwiami profesora...
szturm! a nie Szturm -.-

Tim, tirim tim.


I think you're the same as me...
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Claudia przerwała swoje rozmyślania, gdy usłyszała znajomy głos:
' Hej Claudia! Podwieźć cię do domu?! '
Słowa te wypowiedział jej przyjaciel Roland Deschain.
Nie zauważyła go od razu ponieważ siedział w swoim nowym samochodzie, którego Claudia wcześniej nie widziała.
Uśmiechnęła się do niego.

- Cześć! Pewnie! Tylko proszę nie hamuj zbyt ostro, bo źle to znoszę. Nowy samochód? Ładny.

Powiedziała wsiadając do samochodu i zapinając pasy bezpieczeństwa.

Pomyślała:
"Na pewno Ronald jest zaproszony na urodziny profesora, więc moge spokojnie podjąć ten temat."

A następnie (nie wiadomo skąd :wink: ) spytała:
- Czy twój wujek nie jest czasem uczulony na jakieś pyłki kwiatowe?

Sorka, że nie było tego w poprzednim poście. Ale pisząc ten wcześniejszy wydawało mi się, że czekam na autobus - to znaczy, że postać czeka :lol: .
Moje drobne niedopatrzenie, ale shade nie napisał przy mojej postaci o tym spotkaniu.

myśli piszemy tak: "myśle więc jestem"
cytując innych używać będe tego: ' to chyba dobry pomysł, co wy na to? '

szturm szybko przeszedł do konkretów (już ma jutro). Czy mamy tak pisać?
Ostatnio zmieniony czwartek, 13 lipca 2006, 01:26 przez Mekow, łącznie zmieniany 1 raz.
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Roland Deschain

Gdy Claudia usiadła obok niego, mężczyzna uśmiechnął się do niej jednym ze swych wypracowanych uśmiechów, dzięki którym zazwyczaj dziewczynom miękły nogi. Ruszył z przystanku, ponieważ autobus coraz bardziej się zbliżał.
-O ile sobie przypominam, to nie jest. - odpowiedział, skręcając w lewo na skrzyżowaniu. Chwilę milczał, a potem zapytał nagle - Śpieszy ci się do domu?
Obrazek
szturm
Mat
Mat
Posty: 426
Rejestracja: poniedziałek, 10 kwietnia 2006, 11:56
Numer GG: 8991900
Lokalizacja: sie wial szturmis? ^^
Kontakt:

Post autor: szturm »

napisalem od razu jutro, bo dzis bede dopiero wieczorem przy kompie, wiec zeby akcji nie przedluzac ;) poza tym, mam pewna propozycje... dialogi i interakcje samych graczy piszmy np na gg, czy innym komunikatorze, a potem wklejajmy. co wy na to?
szturm! a nie Szturm -.-

Tim, tirim tim.


I think you're the same as me...
t0m3ek
Mat
Mat
Posty: 550
Rejestracja: środa, 5 lipca 2006, 08:45
Kontakt:

Post autor: t0m3ek »

Charlie Trager

Po wejściu do hotelu Charlie podszedł do recepcjonisty.
- Czy była jakaś poczta dla mnie? - spytał
- Nic Panie Trager, proszę oto Pana klucz - mówiąc to podał mu klucz do ręki.
- Dziękuje, a i mam prośbę proszę nie łączyć żadnych rozmów z moim pokojem, nawet mojej narzeczonej.
- Stało się coś - spytał zaciekawiony portier.
- Tak ale nie chcę o tym rozmawiać - mówiąc to odwrócił się i poszedł w stronę windy. Po wjechaniu na swoje piętro Charlie nie miał sił wyjść z windy i pojechał jedno piętro wyżej po czym otrzeźwiał i schodami wrócił na swoje piętro. W domu zobaczył, że ma nagraną wiadomość na sekretarce.
"Kto mógł do mnie dzwonić?". Włączył odsłuchiwanie:
- Cześć kochanie to ja nie mo... - szybko wyłączył wiadomość i skasował ją. Usiadł na łóżku i myślał przez dłuższy czas o tym co powie swojej dziewczynie gdy się z nią spotka. Główną myślą jaka go męczyła było "Co ja jej powiem? Czy dalej będzie mnie chciała?" był tak zaabsorbowany myślami, że nawet nie zauważył kiedy zasnął.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

"Ojej. Znowu ten powalający uśmiech." - pomyślała. Tyle razy go już widziała, ale zawsze było jej miło znów go zobaczyć. Siłą rzeczy nie pozostała mu dłużna. Zapięty pas bezpieczeństwa znacznie podkreślił jej kobiece kształty, co zwykle działało na facetów jak płachta na byka.

"Z nami to tylko taka zabawa. Jesteśmy raczej jak rodzeństwo." - Nie była pewna, czy jej myśl jest prawdziwa czy też nie. Podjęta dyskusja nie pozwoliła jej na szczęście błądzić myślami w tym temacie.

- Może nie tyle mi się spieszy, co jestem bardzo zmęczona. Musze się porządnie wyspać po całym tygodniu zajęć.
Odpowiedziała na zadane jej pytanie.

"A wydawało mi się, że na ostatnim roku będzie lekko." - pomyślała.

W ich rozmowie przewijał się temat urodzin. Ronald zaproponował, że podwiezie ją jutro na umówioną godzine do domu profesora. Pomyślała wtedy:
"Zawsze jak mamy jakiś nowy nabytek to przez pierwsze kilka dni myślimy tylko o nim. Ronald jest teraz najwidoczniej w takim stanie ze swoim samochodem."
Oczywiście się zgodziła.

Nie musimy chyba przeciągać tego początku (przed podróżami międzywymiarowymi).

Po dotarciu do domu Claudia była bardzo zmęczona. Jej współlokatorki nie było, więc w ciszy i spokoju mogła wziąć długą gorącą kąpiel. Później wysuszyła tylko głowe i zjadła zaledwie jedną kanapkę na kolacje (widać zmęczenie było większe niż głód).

Kiedy rano wstała jej współlokatorka jeszcze spała.
"Oj, dziewczyno. Czasem trzeba najpierw odespać zaległe, a dopiero potem można balować."
Taka myśl wiązała się nieco z jej planami na weekend. Nadrobiła już swoje zaległości w spaniu. Profesor nie jest pierwszej już młodości*, więc nie będzie to impreza całonocna. Po przyjęciu u niego (bez względu na to, czy skończy się o 21:00 wieczorem, czy o 1:00 w nocy) miała w planie trochę się rozerwać w jakimś klubie dla studentów.

* Które to urodziny?

Po śniadaniu udała się na małe zakupy. Oprócz kilku produktów spożywczych i nowego płynu do kąpieli, zawitała do kwiaciarni. Sprzedawczyni doradzała jej: ' biały bez - oznakę podziwu ', albo ' bratek - oznakę przyjaźni '. Claudia zdecydowała się na oba.
"Niepracującą studentkę nie stać na drogi prezent. Ale profesor na pewno ucieszy się z kwiatów." - pomyślała.

Po powrocie z zakupów wstawiła kwiaty do wazonu i zabrały się, wraz ze współlokatorką, za przyrządzanie obiadu. Claudia ze średnim zainteresowaniem słuchała opowiadania koleżanki o jej ostatnim wieczorze.

Po obiedzie jej współlokatorka wyszła na resztę dnia. Claudia miała spokój i trochę czasu żeby się przygotować do wyjścia. Wybrała i naszykowała elegancki strój: biała bluzka (z solidnego materiału), czarne dżinsy i białe eleganckie buty. Następnie poszła wziąć prysznic. Po wyjściu spod prysznica podsuszyła włosy i zaczynała się ubierać, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi.

"Czy to już Ronald? Ojej chyba tak. To ja się tak wolno szykowałam, czy on przyjechał wcześniej? Która to godzina?!?"
Troche spanikowała. Rozejrzała się za zegarkiem, ale nigdzie go nie było. Pukanie rozległo się ponownie.
"No tak on czeka pod drzwiami, a ja jestem w samej bieliźnie i szukam zegarka." Była zła na siebie za doprowadzenie do takiej sytuacji i za swój brak opanowania.
"Przynajmniej obok drzwi nie ma żadnych okien." - pomyślała na pocieszenie.

Schowała się za drzwiami. Otworzyła je na tyle na ile pozwalał łańcuszek** i pokazała tylko głowę. Za drzwiami stał Ronald.

- Poczekaj chwilkę. Za minutkę będe gotowa!
Powiedziała nie dając mu nawet szansy na powiedzenie: ' cześć '. I zamknęła drzwi.

** taki typ zabezpieczenia przed włamaniem.

Chwile potem już była ubrana w naszykowane wcześniej rzeczy. Zegarek się znalazł (był obok nich). Psiknęła się perfumami, przejrzała się w lustrze i trochę jeszcze uczesała. Chwyciła klucze od mieszkania i kwiaty.
"OK. Chyba mam wszystko." - pomyślała.

Wychodząc i zamykając za sobą drzwi powiedziała:
- No jestem już!

Jak patrzę na karty naszych postaci, to widze drużynę koszykówki. Pięć osób i wszyscy tacy wysocy.
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Roland Deschain

Mężczyzna był ubrany w czarne sztruksowe spodnie i dość elegancką jak na studenta białą koszulkę z kołnierzem i krótkim rękawkiem. Na nogach miał czarne lakierki. Gdy w końcu doczekał się pojawienia Claudii przejechał po niej wzrokiem, dłużej zatrzymując się na pewnych charakterystycznych krągłościach. Nerwowo przeczesał włosy ręką, które miały w zwyczaju leżeć w nieustannym nieładzie. Ta czynność jak zwykle przyniosła efekt odwrotny od zamierzonego
-Ślicznie wyglądasz. - powiedział po chwili z uśmiechem, gdy już się opanował. Ruszył za dziewczyną w stronę auta, wyprzedził ją i niczym dżentelmen otworzył jej drzwi. Gdy zajęła już miejsce on usiadł za kierownicą i ruszył do domu wuja.
Obrazek
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

David Hadre

Słysząc za sobą dźwięk zamykanych drzwi zbiegł z kamiennych schodów. Zrobił głębszy wdech po czym włączył stoper. Będąc już na chodniku przed ich domem spojrzał na dom profesora. ” Jak zwykle w swojej pracowni”- pomyślał widząc w jednym z okien pracującego sąsiada. Ruszył truchtem w stronę parku. "Świeżę powietrze" togo mu było potrzeba po całodniowym przesiadywaniu w zatęchłym centrum tej mieściny. Przez najbliższe dwie godziny oddawał się swojemu ulubionemu zajęciu. Gdy stoper dał znać ,że jest już wpół do ósmej powrócił przed dom. Jednak zamiast wejść do swojego domu poszedł do profesora. Pamiętał ,że ma mu pomóc w przygotowaniach do jutrzejszej imprezy. “ Kolejna sąsiedzka przysługa, już niedługo to profesorek nie będzie się w stanie odwdzięczyć”- Dave zaśmiał się pod nosem i nacisnął dzwonek

Mekow co jesteś taka w gorącej wodzie kąpana
shade
Mat
Mat
Posty: 514
Rejestracja: poniedziałek, 5 czerwca 2006, 19:10
Lokalizacja: z kapusty

Post autor: shade »

David Hadre
W drzwiach staną niski mężczyzna z łysym plackiem na głowie, który otaczały zakręcone ułożone w nieładzie siwe włosy. To William Fern.
-Ooo! Witaj, wejdź rozgość się.
-Kto to!
z wnętrza budynku dobiegł przytłumiony głos kobiety
-To David, nasz sąsiad, syn Marty
-Ah witaj David!
-Co cię do mnie sprowadza chłopcze?
zapytał profesor
-Przyszedłem panu pomóc w przygotowaniu jutrzejszych urodzin. Znajdzie się dla mnie jakaś robota? Odparł chłopak
Było dużo do zrobienia trzeba było pomóc w przygotowaniu dań, nakrywaniu stołu itd. David został wysłany do piwnicy profesora po skrzynkę ze sztućcami i kilka słoików. W piwnicy panował półmrok. Szedł ciasnym korytarzem, czuł się nieswojo. Po obu stronach korytarza znajdowały się drzwi. Spojrzał na drzwi po prawej. Widniała na nim tabliczka z czerwonym napisem „Własność Rządowa wstęp wzbroniony” pod tą tabliczką była druga tym razem pisało na niej „Pies jest niegroźny, proszę raczej obawiać się jego właściciela” „Profesora trzymają się same żarty” pomyślał sobie Hadre. Drzwi po prawej prowadziły do laboratorium, w którym William przeprowadzał swoje eksperymenty. Davida jakoś nie interesowało, co znajduje się w drzwiach po prawej gdyż chciał się jak najszybciej wydostać z tej piwnicy.
W niewielkim pomieszczeniu po lewej stronie korytarza wyszperał słoik korniszonów dżem brzoskwiniowy i kuferek ze srebrną zastawą. Przechodząc z ładunkiem przez salon zatrzymał się na chwilę przed telewizorem. Leciała w nim prognoza pogody. Wynikało z niej, że jutro o 20.00 ma być burza i silny wiatr ”Piękna pogoda na urodziny”. Zaczęło się ściemniać David wrócił do domu. Był tak wyczerpany, że od razu poszedł spać..
Charlie Tager
Charlie spał w fotelu, po chwili obudził go głośny hałas robót drogowych. Ze względu na swój lęk wysokości mieszkał na drugim piętrze, więc dźwięki dobiegające z ulicy wyjątkowo dawały się we znaki. Spojrzał na zegarek, była dziesiąta, co oznaczało, że jest już sobota a za godzinę miał umówione spotkanie z Saly, jego narzeczoną. Wygrzebał nowe ciuchy ze sterty ubrań leżących na łóżku, które miały zostać spakowane do torby. Poszedł się odświeżyć a następnie zamkną pokuj i zjechał windą na dół. W holu zaczepiła Charliego recepcjonistka.
-Panie Trager, dzwoniła dzisiaj do pana pańska narzeczona.
-Co chciała?
-Niestety nie powiedziała.

Charlie wybiegł na ulicę i złapać najbliższą taksówkę. -Dokąd szefie? odezwał się krótko obcięty Latynos z kozią bródką. Na identyfikatorze miał napisane Ralf Gerfin.
Charlie wszedł do restauracji, w której był umówiony. Rozejrzał się, było tam tylko kilka osób, ale ani śladu Saly. Zajął miejsce prze oknie tak, aby mieć widok na ulicę i wejście. Czekał dziesięć minut, już miał się zbierać, gdy do restauracji weszła niska brunetka w czarnym płaszczu. Na jej twarzy nie było widać szczęścia, ale raczej smutek. Podeszła do Carliego, ten wstał by odsunąć jej krzesło
-Nie... Na chwilę przyszłam.
-Co się stało?
Dzwoniłam do ciebie dwa razy. Przykro mi z powodu pracy słyszałam od recepcjonistki. Chciałam ci tylko powiedzieć, że z nami koniec.
wyjęła z kieszeni pierścionek, podarunek od Tagera i położyła go na stoliku. Odwróciła się i pomaszerowała w kierunku drzwi nawet nie dając Charliemu szansy na dowiedzenie się, dlaczego go rzuciła. Tuż przed drzwiami podniosła rękę w taki sposób jak by chciała otrzeć łzy. Charlie siedział przez chwilę załamany ostatnimi wydarzeniami po czym wyszedł i taksówką wrócił do hotelu tam spakował swoje rzeczy -„Jeszcze trochę a wpadnę w depresje. Wracam do, domu może tam znajdę jakiś sens życia....Obładowany torbami ruszył na parking gdzie czekał na niego samochód. W samochodowym radiu usłyszał komunikat o silnych wichurach burzy i gradobiciu. Przed nim długa droga do domu....



Sobota 19.30
Jako pierwsi na urodzinach pojawili się sąsiedzi, Hadre Marta i jej syn David, chwilę potem pod dom zajechały dwa samochody, z których wysiedli Jack Merter i jego żona Anna, tuż za nimi pojawili się Claudia Greenal i Roland Deschain.
Po krótkim składaniu życzeń, obdarowaniu i zapoznaniu się gości wszyscy usiedli przy suto nakrytym stole. Było, z czego wybierać, jedzenia chyba na tydzień. – David pomagał nam w przygotowaniu tych wszystkich rarytasów powiedziała Izabel poklepując Davida po plecach w tym samym czasie William nalewał wszystkim czerwone wino. Gdy tylko obecni zaczęli się posilać profesor zapytał Jacka -Hej Jack, opowiedz nam jak tam w pracy. Jakaś nowa ciekawa sprawa? Na dworze wiał coraz silniejszy wiatr, krople deszczu uderzały o szyby niczym małe plastikowe kulki. Niebo co jakiś czas przeszywała jasna błyskawica a okolicą wstrząsał huk

Jeśli macie dostęp do pilota serialu, to zobaczcie co sobowtór Quina dopisał na tablicy
A co napisał?
Żeście pogonili z tą akcją (nawet na mnie nie zaczekaliście). t0m3ek twoja postać jest właśnie w podróży, więc jesteś zwolniony z pisania dopóki znowu nie rozpocznę wątku Charliego (sorka, że odwaliłem tę sprawę za ciebie chyba się nie gniewasz. Musiałem synchronizować akcję, bo część drużyny pogoniła z sesją
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

David Hadre

Lekko zamglonym wzrokiem spojrzał po zaproszonych. “ Widocznie profesor nie ma zbyt wielu przyjaciół, powinien częściej z tej swojej pracowni wychodzić”- pomyślał. Wymienił spojrzenia z dziewczyną siedzącą naprzeciw niego, zdawało mu się ,że skądś ją zna. Z zamyślenia wyrwała go dopiero opowieść mężczyzny nazwanego przez profesorka Jack. Przysłuchując się jej skosztował trochę czerwonego wina. “ Dobry rocznik, skąd profesor ma coś tak dobrego?”- zastanawiał się w duchu.

Apel do wszystkich: Nie spieszmy się tak, dajmy mg więcej roboty :lol:
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Claudia

Pomysł z kwiatami okazał się dobry, profesor był nimi troszeczkę zaskoczony, ale bardzo mile zaskoczony.

"Łaaał" - wspaniały widok pięknie zastawionego stołu wywarł na niej duże wrażenie. Wszystko bardzo elegancko naszykowane i te wykwintne specjały. Poczuła się jak na kolacji Wigilijnej u swoich rodziców. "Przyjęcie zapowiada się znakomicie" - pomyślała.
Poza profesorem Williamem i jego siostrzeńcem Ronaldem (obok którego usiadła, żeby czuć się bardziej 'wśród swoich') nie znała nikogo - chociaż wydawało jej się, że jednego z gości już gdzieś widziała.
"W jakimś klubie studenckim? Chyyyba nieee. A czy to nie on startował w biegu maratońskim studentów rok temu??" Po chwili rozmyślania na ten temat stwierdziła, że nie jest to takie ważne.
Na jednym z półmisków zauważyła ostrygi, wzięła sobie jedną na talerz i zjadła ją.
"Wspaniałe, nie da się porównanć z niczym innym. Zawsze chciałam tego spróbować."

shade sorka, że tak pogoniliśmy - szturm napisał, że ma już jutro ("żeby akcji nie przedłużać") bo będzie dopiero 12 Lip wieczorem i zdawało mi się, że do wieczora 12 Lip powinniśmy go dogonić (w akcji). Od teraz będę się starać nie pisać dwóch postów, jeśli pomiędzy nimi nie będzie upka (to też jest moja pierwsza sesja na forum - jak t0m3ek'a).
A sobowtór Quina napisał rozwiązanie tego równania (kluczowe dla tych podróży) i wyglądało ono (po części) tak jak Claudia tam myślała.
Sergi masz racje z tym apelem - MG potrzebuje czasu. Moje "Chyba nie musimy ..." jak najbardziej nie było propozycją ogólną (zauważ, że jest w środku posta, nie na końcu), chodziło mi o pewne usprawiedliwienie (chyba nie jest ono najlepsze bo tylko namieszało i wtrącam się do roli MG), że pisze to co jest pod nim. Chodziło o to aby dogonić szturm'a.
Ostatnio zmieniony wtorek, 7 sierpnia 2007, 22:06 przez Mekow, łącznie zmieniany 1 raz.
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Roland Deschain

Mężczyzna usiadł po lewej stronie wuja. Zjadł trochę wędzonego łososia pokropionego cytryną, w międzyczasie rozmawiając z Claudią o szkole oraz życiu prywatnym. Gdy William chciał nalać mu wina, powstrzymał go, ponieważ musiał potem odwieźć jego koleżankę. Można było zauważyć, że unikał spojrzenia, a także rozmowy z profesorem.
Obrazek
Zablokowany