[Neuroshima] (Duża rekrutacja!) Wspólny Wróg.
-
- Marynarz
- Posty: 381
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: z buszu :)
- Kontakt:
[Neuroshima] (Duża rekrutacja!) Wspólny Wróg.
A więc zaczynamy sesję. To, co postać mówi, piszemy tak, to co myśli "tak", poza sesją tak. Proszę o wypowiedzi dłuższe niż jedno zdanie!
BLACKSoul
Marcus McKirkley i Clint Omarly Regan zwany Ezekielem mieli ciężki tydzień. Najpierw wyczerpująca podróż, potem tuż przed samym Redhill napadły ich mutki. Rozwalili mutantów na kawałeczki, ale Clintowi nieźle się dostało. Marcus dowiózł ledwie przytomnego przyjaciela do felczera w Redhill. Rany Clinta były na tyle poważne, że musieli zabawić w Redhill parę tygodni.
Redhill to małe miasteczko na skraju Federacji Apallachów i Missisipi. Marcus nigdy tu nie był, ale spodziewał się, że to kolejna górnicza mieścina, gdzie ludziom żyje się ciężko i ponuro. Wychodząc od felczera Marcus zobaczył skupisko kilkunastu domków. Ten największy to pewnie zajazd. Gdy obrócił się na wschód, ujrzał na pagórku duży budynek, jakiś magazyn i coś wyglądającego na małą elektrownię. Na zachodzie zobaczył trzy szyby kopalniane. Miasteczko, budynki na pagórku i szyby były ogrodzone wysoką siatką lub murami z blachy lub kamienia, zapewne do obrony prze mutkami. Słońce powoli zachodziło.
Kloner
Frank w swojej podróży zatrzymał się w Redhill. Był zmęczony i głodny, więc ledwie zdołał dowlec się do gospody. W gospodzie na środku stał długi, ośmioosobowy stół, a po bokach kilka zwykłych, małych stolików. Za barem barman nerwowo pucował blaszane talerze, co chwila krzycząc w stronę kuchni - Tylko nie przypalcie gulaszu! - W barze było prawie pusto, tylko w kącie przy stoliku siedziało dwóch facetów. Wyglądali na stałych bywalców. Powoli sączyli piwo. Frank pomyślał, że to pewnie górnicy z pobliskiej kopalni.
Famir
"Crazy" Joe zmierzał do Redhill. Doszły go słuchy, że szukają tam speców i chemików do roboty. Szedł więc raźno drogą, słońce już zachodziło. Cieszył się, że dojdzie do celu przed zmrokiem. Gdy już widział miasteczko, nagle usłyszał jakiś dziwny dźwięk, jakby szuranie, za przydrożnymi krzewami. Nie widział nic, ale słyszał owe nieprzyjemne dźwięki. To samo usłyszał z drugiej strony drogi. Słyszał kiedyś, że w tej okolicy grasują mutki . Bał się, ale starał nie pokazywać tego strachu po sobie.
ZauraK
Martin Trott pracował w piwnicach pod Redhill. Najął go jakiś koleś, kiedy Martin podróżował w poszukiwaniu Posterunku. Nazywał sie Wranley, czy jakoś tak. Zaoferował lekką pracę, wyżywienie i duże zarobki, a tu co? Siedział w jakichś śmierdzących podziemiach i montował wszczepy dla cyborgów. Na szczęście nie musiał ich montować w cyborgach. Tym zajmował się jego "przełożony", doktor Rasback. Nienormalny koleś, on kocha te swoje cyborgi. Montuje cyborgizacje na mutkach, które sprowadza Wranley. I one są im posłuszne! Martin chętnie by się stąd wyrwał, ale ciągle ktoś go pilnował. Martin obejżał się. O ścianę stał oparty wielki, mrukliwy koleś, Morgan, tak go nazywali inni najemnicy.
Pokój, w którym przebywali, był jasno oświetlony, pełno było kawałków cyborgów i różnych sprzętów laboratoryjnych. O ścianę oparty był Springfield Martina, a reszta jego ekwipunku była porozrzucana po pomiesczeniu obok, które służyło Martinowi jako sypialnia.
Dhagar
Morgan Kriege stał oparty o ścianę w laboratorium. Miał dyżur pilnowania tego Speca, który montował cyborgizacje. Ale Morgan sam chętnie by stąd zwiał. Kiedyś było fajnie: Dużo żarcia, mało roboty. Ale teraz mutki coraz częściej atakowały, a Wranley uwziął się na Morgana. To przez tego kolesia baron Farlen tak źle traktował ludzi. COŚ było nie tak, ale Morgan nie mógł sobie przypomnieć co. Ostatnio Wranley namówił pana Farlena, żeby sprowadzać mutków - gladiatorów i zrobić z nich cyborgi. - Najemnicy to niedostateczna ochrona dla pana, panie Farlen. A poza tym pomogą w walkach z mutantami dręczącymi nasze miasteczko - Mówił, uśmiechając się chytro.
A teraz siedzał w tych piwnicach i nudził się straszliwie.
Sabrae Xoraim
Mat Andrews został zahibernowany tuż prze wojną. Teraz "śpi", nieświadomy, jak bardzo zmienił się świat, do którego niedługo będze musiał wkroczyć.
Seto
Max Treni był w opałach. Zabłakał się w jakichś podziemnych korytarzach, mając tylko znalezoną w korytarzu zapalniczkę. Trzymał się blisko swojego wilka, najleszego przyjaciela. Szli prosto przed siebie, aż doszli do skrzyżowania. Max mógł iść prosto albo na lewo.
Chyba o nikim nie zapomniałem.
BLACKSoul
Marcus McKirkley i Clint Omarly Regan zwany Ezekielem mieli ciężki tydzień. Najpierw wyczerpująca podróż, potem tuż przed samym Redhill napadły ich mutki. Rozwalili mutantów na kawałeczki, ale Clintowi nieźle się dostało. Marcus dowiózł ledwie przytomnego przyjaciela do felczera w Redhill. Rany Clinta były na tyle poważne, że musieli zabawić w Redhill parę tygodni.
Redhill to małe miasteczko na skraju Federacji Apallachów i Missisipi. Marcus nigdy tu nie był, ale spodziewał się, że to kolejna górnicza mieścina, gdzie ludziom żyje się ciężko i ponuro. Wychodząc od felczera Marcus zobaczył skupisko kilkunastu domków. Ten największy to pewnie zajazd. Gdy obrócił się na wschód, ujrzał na pagórku duży budynek, jakiś magazyn i coś wyglądającego na małą elektrownię. Na zachodzie zobaczył trzy szyby kopalniane. Miasteczko, budynki na pagórku i szyby były ogrodzone wysoką siatką lub murami z blachy lub kamienia, zapewne do obrony prze mutkami. Słońce powoli zachodziło.
Kloner
Frank w swojej podróży zatrzymał się w Redhill. Był zmęczony i głodny, więc ledwie zdołał dowlec się do gospody. W gospodzie na środku stał długi, ośmioosobowy stół, a po bokach kilka zwykłych, małych stolików. Za barem barman nerwowo pucował blaszane talerze, co chwila krzycząc w stronę kuchni - Tylko nie przypalcie gulaszu! - W barze było prawie pusto, tylko w kącie przy stoliku siedziało dwóch facetów. Wyglądali na stałych bywalców. Powoli sączyli piwo. Frank pomyślał, że to pewnie górnicy z pobliskiej kopalni.
Famir
"Crazy" Joe zmierzał do Redhill. Doszły go słuchy, że szukają tam speców i chemików do roboty. Szedł więc raźno drogą, słońce już zachodziło. Cieszył się, że dojdzie do celu przed zmrokiem. Gdy już widział miasteczko, nagle usłyszał jakiś dziwny dźwięk, jakby szuranie, za przydrożnymi krzewami. Nie widział nic, ale słyszał owe nieprzyjemne dźwięki. To samo usłyszał z drugiej strony drogi. Słyszał kiedyś, że w tej okolicy grasują mutki . Bał się, ale starał nie pokazywać tego strachu po sobie.
ZauraK
Martin Trott pracował w piwnicach pod Redhill. Najął go jakiś koleś, kiedy Martin podróżował w poszukiwaniu Posterunku. Nazywał sie Wranley, czy jakoś tak. Zaoferował lekką pracę, wyżywienie i duże zarobki, a tu co? Siedział w jakichś śmierdzących podziemiach i montował wszczepy dla cyborgów. Na szczęście nie musiał ich montować w cyborgach. Tym zajmował się jego "przełożony", doktor Rasback. Nienormalny koleś, on kocha te swoje cyborgi. Montuje cyborgizacje na mutkach, które sprowadza Wranley. I one są im posłuszne! Martin chętnie by się stąd wyrwał, ale ciągle ktoś go pilnował. Martin obejżał się. O ścianę stał oparty wielki, mrukliwy koleś, Morgan, tak go nazywali inni najemnicy.
Pokój, w którym przebywali, był jasno oświetlony, pełno było kawałków cyborgów i różnych sprzętów laboratoryjnych. O ścianę oparty był Springfield Martina, a reszta jego ekwipunku była porozrzucana po pomiesczeniu obok, które służyło Martinowi jako sypialnia.
Dhagar
Morgan Kriege stał oparty o ścianę w laboratorium. Miał dyżur pilnowania tego Speca, który montował cyborgizacje. Ale Morgan sam chętnie by stąd zwiał. Kiedyś było fajnie: Dużo żarcia, mało roboty. Ale teraz mutki coraz częściej atakowały, a Wranley uwziął się na Morgana. To przez tego kolesia baron Farlen tak źle traktował ludzi. COŚ było nie tak, ale Morgan nie mógł sobie przypomnieć co. Ostatnio Wranley namówił pana Farlena, żeby sprowadzać mutków - gladiatorów i zrobić z nich cyborgi. - Najemnicy to niedostateczna ochrona dla pana, panie Farlen. A poza tym pomogą w walkach z mutantami dręczącymi nasze miasteczko - Mówił, uśmiechając się chytro.
A teraz siedzał w tych piwnicach i nudził się straszliwie.
Sabrae Xoraim
Mat Andrews został zahibernowany tuż prze wojną. Teraz "śpi", nieświadomy, jak bardzo zmienił się świat, do którego niedługo będze musiał wkroczyć.
Seto
Max Treni był w opałach. Zabłakał się w jakichś podziemnych korytarzach, mając tylko znalezoną w korytarzu zapalniczkę. Trzymał się blisko swojego wilka, najleszego przyjaciela. Szli prosto przed siebie, aż doszli do skrzyżowania. Max mógł iść prosto albo na lewo.
Chyba o nikim nie zapomniałem.
Hakuna matata!
-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
-
- Marynarz
- Posty: 206
- Rejestracja: wtorek, 14 marca 2006, 22:49
"Crazy" Joe
"O kurwa... czemu to pojebane życie zawsze mi przysprawia same problemy... grrr... wyjdźcie TYLKO SKURWYSYNY A TAK WAM SKOPIE DUPE ŻE BĘDZIECIE MIEĆ ZATWARDZENIE PRZEZ KOLEJNE 666 LAT !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!"
wyjął swoją dwururke... po czym szedł przed siebie dalej bez słowa... uważnie sie rozglądał mając nadzieje że te odgłosy to kolejny kawał jego psychiki....
"O kurwa... czemu to pojebane życie zawsze mi przysprawia same problemy... grrr... wyjdźcie TYLKO SKURWYSYNY A TAK WAM SKOPIE DUPE ŻE BĘDZIECIE MIEĆ ZATWARDZENIE PRZEZ KOLEJNE 666 LAT !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!"
wyjął swoją dwururke... po czym szedł przed siebie dalej bez słowa... uważnie sie rozglądał mając nadzieje że te odgłosy to kolejny kawał jego psychiki....
- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
[Marcus]
"Oby Bóg miał go w opiece" - pomyślał inkwizytor o swoim przyjacielu i zmówił za niego krótką modlitwę.
Marcus przez godzinę spacerował wokół Redhill, czytając Biblię i rozmyślając na temat życia jego przyjaciela. "Ciekawe, czy wyjdzie z tego cało", myślał ksiądz. "Póki co będę musiał tu z nim zostać na dłużej, ciekawe czy ludzie nas powitają czy wygonią jak z innych wiosek. Ciekawe czy w ogóle słyszeli o takim czymś jak religia..."
Ksiądz przeszedł obok biednego człowieka, który prosił go o jedzenie. Tak jak innym potrzebującym, temu również pomógł, dzieląc się z nim posiłkiem jak Jezus z apostołami. Pozdrowił potrzebującego słowami idź w pokoju i skierował się do zajazdu. Broń miał załadowaną, ale nie odbezpieczoną.
"Przybywam w pokoju, mam nadzieję, że Bóg mnie ochroni przed prześladowcami".
Demonstrując religijne ozdoby w postaci krzyżów, Biblii i habitu, Marcus wszedł do zajazdu otoczonego innymi domami. Mimo że wyglądało to prymitywnie, ksiądz nie czuł odrazy. Wiele razy wchodził z dobrą nowiną (albo świętym ogniem) do takich ruder i wiele razy z nich wychodził cało.
"Oby Bóg miał go w opiece" - pomyślał inkwizytor o swoim przyjacielu i zmówił za niego krótką modlitwę.
Marcus przez godzinę spacerował wokół Redhill, czytając Biblię i rozmyślając na temat życia jego przyjaciela. "Ciekawe, czy wyjdzie z tego cało", myślał ksiądz. "Póki co będę musiał tu z nim zostać na dłużej, ciekawe czy ludzie nas powitają czy wygonią jak z innych wiosek. Ciekawe czy w ogóle słyszeli o takim czymś jak religia..."
Ksiądz przeszedł obok biednego człowieka, który prosił go o jedzenie. Tak jak innym potrzebującym, temu również pomógł, dzieląc się z nim posiłkiem jak Jezus z apostołami. Pozdrowił potrzebującego słowami idź w pokoju i skierował się do zajazdu. Broń miał załadowaną, ale nie odbezpieczoną.
"Przybywam w pokoju, mam nadzieję, że Bóg mnie ochroni przed prześladowcami".
Demonstrując religijne ozdoby w postaci krzyżów, Biblii i habitu, Marcus wszedł do zajazdu otoczonego innymi domami. Mimo że wyglądało to prymitywnie, ksiądz nie czuł odrazy. Wiele razy wchodził z dobrą nowiną (albo świętym ogniem) do takich ruder i wiele razy z nich wychodził cało.
-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Morgan
"Cholerna robota. Cholerny Wranley i Farlen. Pora byla aby umowa go wiazaca w koncu wygasla. Coraz mnie mu sie to oplacalo. O warunkach nie mówiac." Spojrzal na speca. Kombinowal cos nad jakims sprzetem. Mutanci dostawali go potem a nierzadko byl to sprzet wysokiej klasy. Moze pora juz...
"Cholerna robota. Cholerny Wranley i Farlen. Pora byla aby umowa go wiazaca w koncu wygasla. Coraz mnie mu sie to oplacalo. O warunkach nie mówiac." Spojrzal na speca. Kombinowal cos nad jakims sprzetem. Mutanci dostawali go potem a nierzadko byl to sprzet wysokiej klasy. Moze pora juz...
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.
-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
-
- Marynarz
- Posty: 381
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: z buszu :)
- Kontakt:
Kloner
Frank uważnie rozglądnął się po gospodzie w poszukiwaniu jedzenia. Smakowite zapachy dochodziły z kuchni, ale drogę do niej zagradzał wielki pies - mutek. Przy psie na podłodze leżała miska z kośćmi, ale niebezpiecznie byłoby po nią sięgać. Natomiast dwaj goście w kącie jedli jakieś pieczone mięsko niewiadomego pochodzenia. No i zawsze można coś zamówić u barmana.
Nagle za Frankiem otworzyły się drzwi. Ktoś wszedł. Frank obrócił się i zobaczył człowieka w habicie.
Famir
Niepokojące Joe'go odgłosy powoli się oddaliły, a potem ucichły. Zamiast nich Joe usłyszał warkot silnika - zza zakrętu wyjechał pickup. Zatrzymał się przy Crazy'm i z szoferki wyglądnął czarnoskóry kierowca. - Kolo, podrzucić cię do miasta? Robi się niebezpiecznie! - Zagadnął, jednocześnie pokazując kciukiem na drugiego czarnoskórego siedzącego na pace pickupa. Koleś był uzbrojony w kałsznikowa i czujnie rozglądał się w koło. - To co, jedziesz? - Powtórzył kierowca.
BLACKSouL
Marcus wkroczył do karczmy. Na środku stał długi, ośmioosobowy stół, a po bokach kilka zwykłych, małych stolików. Za barem barman nerwowo pucował blaszane talerze. Było prawie pusto, tylko w kącie przy stoliku siedziało dwóch facetów. Wyglądali na stałych bywalców. Powoli sączyli piwo i zajdali pieczone mięso. Marcus ujrzał też jakiegoś biedaka stojącego na środku. Wyglądał na głodnego. Ledwo trzymał się na nogach. Pewnie ze zmęczenia.
Dhagar
Morgan zmów usłyszał ten wnerwiający chichot doktora Rasback'a. Doktorek uwielbia babrać się w mutkach. Morgan wiele razy miał chęć strzelić doktorka w szczękę. Na szczęście był od niego dalek. Wczoraj musiał słuchać tych jego monologów na temat sztucznych wątrób i wszczepów.
Nagle coś zwróciło uwagę Morgana. Usłyszał jakby warczenie z opuszczonego korytarza. Dalekie warczenie. A może skamlanie? Pomieszczenie, w którym przebywali było ostatnim wykorzystywanym przez ludzi Farlena. Na dalej był jakiś opuszczony korytarz, ciemny i wilgotny. Nikomu nie chciało się nigdy sprawdzić, dokąd prowadzi.
ZauraK
Martin również usłyszał jakby warczenie. Głuche, odległe.
Sabrae Xoraim
Przyrządy nastawione na autoobudzenie zaczęły swoją pracę. Rozpoczęły procesy rozbudzania Mata Andrewsa. Mat powoli przypominał sobie, kim jest. Jeszcze nie mógł się ruszyć, ale cieszył się świadomością, że znów będzie jak dawniej. Chociaż nie. Nie wie, jak będzie. Przecież przespał około... ile przespał? Sam nie był pewien. Wiedział tylko, że niedługo się dowie...
Frank uważnie rozglądnął się po gospodzie w poszukiwaniu jedzenia. Smakowite zapachy dochodziły z kuchni, ale drogę do niej zagradzał wielki pies - mutek. Przy psie na podłodze leżała miska z kośćmi, ale niebezpiecznie byłoby po nią sięgać. Natomiast dwaj goście w kącie jedli jakieś pieczone mięsko niewiadomego pochodzenia. No i zawsze można coś zamówić u barmana.
Nagle za Frankiem otworzyły się drzwi. Ktoś wszedł. Frank obrócił się i zobaczył człowieka w habicie.
Famir
Niepokojące Joe'go odgłosy powoli się oddaliły, a potem ucichły. Zamiast nich Joe usłyszał warkot silnika - zza zakrętu wyjechał pickup. Zatrzymał się przy Crazy'm i z szoferki wyglądnął czarnoskóry kierowca. - Kolo, podrzucić cię do miasta? Robi się niebezpiecznie! - Zagadnął, jednocześnie pokazując kciukiem na drugiego czarnoskórego siedzącego na pace pickupa. Koleś był uzbrojony w kałsznikowa i czujnie rozglądał się w koło. - To co, jedziesz? - Powtórzył kierowca.
BLACKSouL
Marcus wkroczył do karczmy. Na środku stał długi, ośmioosobowy stół, a po bokach kilka zwykłych, małych stolików. Za barem barman nerwowo pucował blaszane talerze. Było prawie pusto, tylko w kącie przy stoliku siedziało dwóch facetów. Wyglądali na stałych bywalców. Powoli sączyli piwo i zajdali pieczone mięso. Marcus ujrzał też jakiegoś biedaka stojącego na środku. Wyglądał na głodnego. Ledwo trzymał się na nogach. Pewnie ze zmęczenia.
Dhagar
Morgan zmów usłyszał ten wnerwiający chichot doktora Rasback'a. Doktorek uwielbia babrać się w mutkach. Morgan wiele razy miał chęć strzelić doktorka w szczękę. Na szczęście był od niego dalek. Wczoraj musiał słuchać tych jego monologów na temat sztucznych wątrób i wszczepów.
Nagle coś zwróciło uwagę Morgana. Usłyszał jakby warczenie z opuszczonego korytarza. Dalekie warczenie. A może skamlanie? Pomieszczenie, w którym przebywali było ostatnim wykorzystywanym przez ludzi Farlena. Na dalej był jakiś opuszczony korytarz, ciemny i wilgotny. Nikomu nie chciało się nigdy sprawdzić, dokąd prowadzi.
ZauraK
Martin również usłyszał jakby warczenie. Głuche, odległe.
Sabrae Xoraim
Przyrządy nastawione na autoobudzenie zaczęły swoją pracę. Rozpoczęły procesy rozbudzania Mata Andrewsa. Mat powoli przypominał sobie, kim jest. Jeszcze nie mógł się ruszyć, ale cieszył się świadomością, że znów będzie jak dawniej. Chociaż nie. Nie wie, jak będzie. Przecież przespał około... ile przespał? Sam nie był pewien. Wiedział tylko, że niedługo się dowie...
Hakuna matata!
-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Frank
-Jakiś klecha-powiedział do siebie frank-coż dobrze, w końcu coś zjem-mówiąc to szczur zaczął udawać że się trzęsie, poczym podszedł do człowieka w habbicie mówiąc-witaj wielmożny panie, wspomuż człowieka w potrzebie, od 5 dni nic w ustach niemiałem
-Jakiś klecha-powiedział do siebie frank-coż dobrze, w końcu coś zjem-mówiąc to szczur zaczął udawać że się trzęsie, poczym podszedł do człowieka w habbicie mówiąc-witaj wielmożny panie, wspomuż człowieka w potrzebie, od 5 dni nic w ustach niemiałem
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów
-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
Mat:
"Jak fajnie sie spało... Miałem spać 50 lat, chyba. I mieli sprawdzić hibernator czy dobrze działa i mnie przebadac czy wszystko OK, a potem miałem spać następne 15 lat, żeby opowiedzieć ludziom w przyszłości jak było w pierwszych latach XXI wieku. Ciekawe jak się miewa Mike. Chyba leży w hibernatorze zaraz po lewo odemnie. O juz zaczynam czuć nogi, jakie śmieszne uczucie..." Rozmyślał Mat czekając aż proces rozhibernowania dobiegnie końca. Miał nadzieję spotkać swojego kumpla z liceum Mika jak sie obudzi.
"Jak fajnie sie spało... Miałem spać 50 lat, chyba. I mieli sprawdzić hibernator czy dobrze działa i mnie przebadac czy wszystko OK, a potem miałem spać następne 15 lat, żeby opowiedzieć ludziom w przyszłości jak było w pierwszych latach XXI wieku. Ciekawe jak się miewa Mike. Chyba leży w hibernatorze zaraz po lewo odemnie. O juz zaczynam czuć nogi, jakie śmieszne uczucie..." Rozmyślał Mat czekając aż proces rozhibernowania dobiegnie końca. Miał nadzieję spotkać swojego kumpla z liceum Mika jak sie obudzi.
(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.
- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
[Marcus]
Klecha dzieli się z biednym jakimś posiłkiem (chyba coś mam? jak nie to kupuję w zamian za amunicję). "Ilu teraz biednych ludzi stąpa po ziemi... Jest gorzej niż dawniej. Nie wiedziałem jednak, że aż tak."
Witaj przyjacielu, niech Bóg cie błogosławi. Masz, zjedz coś, bo widzę, że ledwo stoisz na nogach. Mógłbyś mi powiedzieć coś o tym miejscu? O Redhill?
Klecha dzieli się z biednym jakimś posiłkiem (chyba coś mam? jak nie to kupuję w zamian za amunicję). "Ilu teraz biednych ludzi stąpa po ziemi... Jest gorzej niż dawniej. Nie wiedziałem jednak, że aż tak."
Witaj przyjacielu, niech Bóg cie błogosławi. Masz, zjedz coś, bo widzę, że ledwo stoisz na nogach. Mógłbyś mi powiedzieć coś o tym miejscu? O Redhill?
-
- Marynarz
- Posty: 381
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: z buszu :)
- Kontakt:
BLACKSoul
Masz konserwę. Możesz kupić:
za 2 naboje - rosołek z niewiadomo czego,
za 3 naboje - pieczonego szczura albo jajecznicę z jajek w miarę zdrowych kur,
za 4 naboje - pieczonego kurczaka.
BLACKSoul i Kloner
Na zewnątrz już się ściemniło. Dwóch kuchcików rozstawiało talerze i sztućce na dużym stole. Najwyraźniej miał tu się dziś zjawić ktoś ważny.
Wszyscy przebywający w gospodzie usłyszeli warkot motocykla. Motor zatrzymał się przed gospodą i po chwili do baru weszła kobieta. Miała czarne włosy, była latynoskiej urody. Odziana była w skórzaną kurtkę i jeansy. W kaburze miała pistolet. Powoli przeszła przez środek, przy okazji sprawdzając czystość dużego stołu. Zatrzymała się przy barze, zamówiła drinka i cicho rozmawiała z barmanem, co chwila zerkając na innych gości.
Famir
Kierowca uśmiechnął się. - No to luz! - Prowadząc, kierowca jednocześnie grzebał w kieszeni kurtki. Wyciągnął jakiś skrawek papieru. Przeliterował coś po cichu i zapytał: - To ty jesteś "Crazy" Joe? Mam za zadanie odstawić cię co Redhill.
Sabrae Xoraim
Wreszcie Mat mógł się ruszyć. Pokrywa hibernatora odkryła się. Mat wylazł z hibernatora i rozglądnął się. Na wprost od niego znajdowały się drzwi, na lewo wejście do prywatnego sejfu, na prawo komputer sterujący. Wszystko było mocno zakurzone. Obok komputera w ścianę wmurowana była skrytka, w której znajdowała się karta - klucz. Skrytkę otwierało się za pomocą sprawdzenia lini papilarnych na prawej ręce Mata.
Coś przyciągnęło uwagę Mata: Na ekranie komputera wyświetlał się jakiś (zapewne ważny) komunikat.
Masz konserwę. Możesz kupić:
za 2 naboje - rosołek z niewiadomo czego,
za 3 naboje - pieczonego szczura albo jajecznicę z jajek w miarę zdrowych kur,
za 4 naboje - pieczonego kurczaka.
BLACKSoul i Kloner
Na zewnątrz już się ściemniło. Dwóch kuchcików rozstawiało talerze i sztućce na dużym stole. Najwyraźniej miał tu się dziś zjawić ktoś ważny.
Wszyscy przebywający w gospodzie usłyszeli warkot motocykla. Motor zatrzymał się przed gospodą i po chwili do baru weszła kobieta. Miała czarne włosy, była latynoskiej urody. Odziana była w skórzaną kurtkę i jeansy. W kaburze miała pistolet. Powoli przeszła przez środek, przy okazji sprawdzając czystość dużego stołu. Zatrzymała się przy barze, zamówiła drinka i cicho rozmawiała z barmanem, co chwila zerkając na innych gości.
Famir
Kierowca uśmiechnął się. - No to luz! - Prowadząc, kierowca jednocześnie grzebał w kieszeni kurtki. Wyciągnął jakiś skrawek papieru. Przeliterował coś po cichu i zapytał: - To ty jesteś "Crazy" Joe? Mam za zadanie odstawić cię co Redhill.
Sabrae Xoraim
Wreszcie Mat mógł się ruszyć. Pokrywa hibernatora odkryła się. Mat wylazł z hibernatora i rozglądnął się. Na wprost od niego znajdowały się drzwi, na lewo wejście do prywatnego sejfu, na prawo komputer sterujący. Wszystko było mocno zakurzone. Obok komputera w ścianę wmurowana była skrytka, w której znajdowała się karta - klucz. Skrytkę otwierało się za pomocą sprawdzenia lini papilarnych na prawej ręce Mata.
Coś przyciągnęło uwagę Mata: Na ekranie komputera wyświetlał się jakiś (zapewne ważny) komunikat.
Hakuna matata!
-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów
-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
Mat:
Człowiek wyszedł z hibernatora, przeciągnął się i ziewnął. następnie skierował swe kroki do panela sterującego zaniepokojony jakimś komunikatem. Przetarł oczy i wpatrzył się w monitor.
Człowiek wyszedł z hibernatora, przeciągnął się i ziewnął. następnie skierował swe kroki do panela sterującego zaniepokojony jakimś komunikatem. Przetarł oczy i wpatrzył się w monitor.
(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.
-
- Marynarz
- Posty: 381
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: z buszu :)
- Kontakt:
Seto
Max ze swym czworonożnym przyjacielem ruszył dalej przed siebie. Szli długo. Nagle w biegnącym prosto tunelu zamajaczyło światełko. Gdy byli coraz bliżej, światełko stawało się wyraźniejsze. Max nie rozumiał, skąd się bierze ( nie wiedział wiele o elektryczności. ). Nie wyglądało na ognisko, ani na zapałki. Dalszą drogę zagradzały jakieś deski, beczki. Jednak po bliższych oględzinach Max był pewien, że da radę je usunąc bez większego problemu. Wilk znowu zawarczał, czuł człowieka. Albo coś gorszego.
Sabrae Xoraim
Mat odczytał komunikat:
"Do pana Mata Andrewsa:
Nastąpiła awaria hibernatora, dlatetgo został pan wybudzony wcześniej niż pan zamierzał. Jest rok 2051, więc był pan zahibernowany około 32 lat. Hibernator nie mógł już spełniać swojej roli, dlatego został pan awaryjnie wybudzony.
Aby otworzyć drzwi i sejf, musi pan być w posiadaniu karty - klucza. Znajduje się on w skrytce obok. Otworzy ją pan poddając swoją prawą dłoń badaniu. W sejfie znajduje się pański ekwipunek, a pojazd w podziemnym parkingu. Jego położenia dowie się pan, oglądając mapkę, znajdującą się w holu. Komputer nie wie, czy znajdują się na terenie kompleksu inni ludzie. Nie wie też, jak potoczyła się historia. Będze musiał pan sam się dowiedzieć. Gratulujemy powrotu do życia!
Firma Hiberteh, s. z.o.o. "
Dhagar, ZauraK, odzywajcie się!
Max ze swym czworonożnym przyjacielem ruszył dalej przed siebie. Szli długo. Nagle w biegnącym prosto tunelu zamajaczyło światełko. Gdy byli coraz bliżej, światełko stawało się wyraźniejsze. Max nie rozumiał, skąd się bierze ( nie wiedział wiele o elektryczności. ). Nie wyglądało na ognisko, ani na zapałki. Dalszą drogę zagradzały jakieś deski, beczki. Jednak po bliższych oględzinach Max był pewien, że da radę je usunąc bez większego problemu. Wilk znowu zawarczał, czuł człowieka. Albo coś gorszego.
Sabrae Xoraim
Mat odczytał komunikat:
"Do pana Mata Andrewsa:
Nastąpiła awaria hibernatora, dlatetgo został pan wybudzony wcześniej niż pan zamierzał. Jest rok 2051, więc był pan zahibernowany około 32 lat. Hibernator nie mógł już spełniać swojej roli, dlatego został pan awaryjnie wybudzony.
Aby otworzyć drzwi i sejf, musi pan być w posiadaniu karty - klucza. Znajduje się on w skrytce obok. Otworzy ją pan poddając swoją prawą dłoń badaniu. W sejfie znajduje się pański ekwipunek, a pojazd w podziemnym parkingu. Jego położenia dowie się pan, oglądając mapkę, znajdującą się w holu. Komputer nie wie, czy znajdują się na terenie kompleksu inni ludzie. Nie wie też, jak potoczyła się historia. Będze musiał pan sam się dowiedzieć. Gratulujemy powrotu do życia!
Firma Hiberteh, s. z.o.o. "
Dhagar, ZauraK, odzywajcie się!
Hakuna matata!