[Autorski] Straznicy
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Xavras - Hotep
"Wypadałoby wykorzystać tak dobrą okazję." - pomyślał wykąpany i wysuszony Xavras leżąc na swoim łóżku. Sprawdził jeszcze tylko, czy aby na pewno nikogo nie ma w pobliżu i ruszył w stronę tajemniczej sali, w razie potrzeby pomagając sobie darem szybkości - tak, aby być niewidzialnym dla innych.
"Wypadałoby wykorzystać tak dobrą okazję." - pomyślał wykąpany i wysuszony Xavras leżąc na swoim łóżku. Sprawdził jeszcze tylko, czy aby na pewno nikogo nie ma w pobliżu i ruszył w stronę tajemniczej sali, w razie potrzeby pomagając sobie darem szybkości - tak, aby być niewidzialnym dla innych.
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Izydor
Przykazując 'sługom' żeby w razie pytań powiedzieli, że kapłani udali się zwiedzać miasto, ruszył za Hotepem, upewniając się że nikogo nie ma w pobliżu. Kiedy znalazł się w samym korytarzu prowadzącym do tajemniczej sali, użył daru od magów Konsorcjum żeby sprawdzić, kto i jak wiele osób chodziło tędy w przeszłości.
Przykazując 'sługom' żeby w razie pytań powiedzieli, że kapłani udali się zwiedzać miasto, ruszył za Hotepem, upewniając się że nikogo nie ma w pobliżu. Kiedy znalazł się w samym korytarzu prowadzącym do tajemniczej sali, użył daru od magów Konsorcjum żeby sprawdzić, kto i jak wiele osób chodziło tędy w przeszłości.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Kok
- Posty: 928
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
- Numer GG: 1692393
- Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
- Kontakt:
Cheanubis
- Niech też tak będzie Panie.
Powiedział do Izydora. Krótko dodając
- W razie problemów dzięki darom naszym uda się szybko dostać do was by wesprzeć sługi boże.
Po tych słowach rozpoczął używania swego daru by móc zobaczyć to co Izydor, a dzięki temu nie wychodząc z pomieszczenia znać kierunek i miejsca przez które będą przechodzili i gdy wpadną w kłopoty dzięki tym informacjom wiedzieć jak i gdzie ruszyć im z pomocom.
- Niech też tak będzie Panie.
Powiedział do Izydora. Krótko dodając
- W razie problemów dzięki darom naszym uda się szybko dostać do was by wesprzeć sługi boże.
Po tych słowach rozpoczął używania swego daru by móc zobaczyć to co Izydor, a dzięki temu nie wychodząc z pomieszczenia znać kierunek i miejsca przez które będą przechodzili i gdy wpadną w kłopoty dzięki tym informacjom wiedzieć jak i gdzie ruszyć im z pomocom.
-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Ci z was, ktorzy wybrali sie w strona tajemnej sali dotarli do niej bez wiekszych problemow.
Izydor
Twoj dar wymagal jedynie krotkiej chwili skupienia. Obrazy ludzi przemierzających korytarz powoli wypelnialy twoj umysl. W glownej mierze byly to kaplanki swiatyni i mlode dziewczyny, ktore dopiero mialy nimi zostac . Czasami przewinal sie jakis niewolnik, ale ku twojemu zdziwieniu nigdy nie powracal. Ani razu za to nie dostrzegles glownej kaplanki. Widoczne tajemna sala miala wiecej niz jedno wejscie.
Abdullach
Wybrales bardziej okrezna droge. Jak to w swiatyni ktorej bostwo patronuje rodzinie i plodnosci, kaplanki napotykales dosc czesto. Kazda z nich byla szczupla i piekna, kazda rowniez kompletnie cie ignorowala. Zblizajac sie do tajemnej sali dostrzegles jednak pewna zmiane. Im blizej bylo do wejscia tym mniej spotykales kaplanek. Przy korytarzu wiodacym do sali nie spotkales juz nikogo.
Osoby ktore zostaly w komnacie przeznaczonej wam na mieszkanie w spokoju delektowaly sie zasluzonym odpoczynkiem. Ktos nad wami widocznie czuwał gdyz tuz po wyjsciu waszych towarzyszy do komnat weszly trzy mlode i bardzo piekne kaplanki. Kazda z nich podeszla do jednego z was oferujac wam swe towarzystwo. Wkrotce rowniez pojawilo sie wino oraz owoce. Kaplanki w przezroczystych szatach napelnily wam kielichy i karmily slodkimi winogronami. Pczuliscie sie jak w niebie. Wasze ciala ogarnelo cudowne uczucie rozluznienia. Bylo wam baaardzo dobrze, tak dobrze, iz kazdy z was zapragnal nagle polozyc sie na swych poslaniach i zasnac.
Cheanubis
Uwaznie sledziles to co widzial Izydor. Nic nie wskazywalo aby grozilo mu jakiekolwiek niebezpieczenstwo. Nie mogles byc jednak pewien w 100% gdyz twoje obserwowanie zostalo zakłocone przez niespodziewana, aczkolwiek mila wizyte wyzej wymienionych kobiet.
Izydor
Twoj dar wymagal jedynie krotkiej chwili skupienia. Obrazy ludzi przemierzających korytarz powoli wypelnialy twoj umysl. W glownej mierze byly to kaplanki swiatyni i mlode dziewczyny, ktore dopiero mialy nimi zostac . Czasami przewinal sie jakis niewolnik, ale ku twojemu zdziwieniu nigdy nie powracal. Ani razu za to nie dostrzegles glownej kaplanki. Widoczne tajemna sala miala wiecej niz jedno wejscie.
Abdullach
Wybrales bardziej okrezna droge. Jak to w swiatyni ktorej bostwo patronuje rodzinie i plodnosci, kaplanki napotykales dosc czesto. Kazda z nich byla szczupla i piekna, kazda rowniez kompletnie cie ignorowala. Zblizajac sie do tajemnej sali dostrzegles jednak pewna zmiane. Im blizej bylo do wejscia tym mniej spotykales kaplanek. Przy korytarzu wiodacym do sali nie spotkales juz nikogo.
Osoby ktore zostaly w komnacie przeznaczonej wam na mieszkanie w spokoju delektowaly sie zasluzonym odpoczynkiem. Ktos nad wami widocznie czuwał gdyz tuz po wyjsciu waszych towarzyszy do komnat weszly trzy mlode i bardzo piekne kaplanki. Kazda z nich podeszla do jednego z was oferujac wam swe towarzystwo. Wkrotce rowniez pojawilo sie wino oraz owoce. Kaplanki w przezroczystych szatach napelnily wam kielichy i karmily slodkimi winogronami. Pczuliscie sie jak w niebie. Wasze ciala ogarnelo cudowne uczucie rozluznienia. Bylo wam baaardzo dobrze, tak dobrze, iz kazdy z was zapragnal nagle polozyc sie na swych poslaniach i zasnac.
Cheanubis
Uwaznie sledziles to co widzial Izydor. Nic nie wskazywalo aby grozilo mu jakiekolwiek niebezpieczenstwo. Nie mogles byc jednak pewien w 100% gdyz twoje obserwowanie zostalo zakłocone przez niespodziewana, aczkolwiek mila wizyte wyzej wymienionych kobiet.
Ostatnio zmieniony niedziela, 11 marca 2007, 20:04 przez Midnight, łącznie zmieniany 1 raz.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.
-
- Marynarz
- Posty: 279
- Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
- Numer GG: 9606247
- Lokalizacja: Z daleka
- Kontakt:
Abdullach
Uśmiechnąłem się i pomyślałem - ,, Czemu mnie ignorują?? Czyżbym nie przypadł im do gustu?? Będzie trzeba to jakoś zmienić. Ciekawe tylko jak??"
- a następnie stanąłem na chwilę w korytarzu i znowu zacząłem myśleć - ,,Wejść czy nie wejść?? Wejść?? Nie wejść?? A co mi tam wchodzę w końcu jak mnie tak miło przyjęto to chyba nie będzie miał ktoś do mnie za złe jak trochę pozwiedzam. No nie??" - i ruszyłem bardzo powolnym i spokojnym krokiem, co było już w moim zwyczaju w kierunku dziwnego pomieszczenia mając nadzieję iż mogą tam wchodzić wszyscy. Gdy wszedłem do środka to rozglądnąłem się uważnie do o koła w poszukiwaniu jakiejś żywej duszy bądź czegoś nadmiernie wyróżniającego się.
Uśmiechnąłem się i pomyślałem - ,, Czemu mnie ignorują?? Czyżbym nie przypadł im do gustu?? Będzie trzeba to jakoś zmienić. Ciekawe tylko jak??"
- a następnie stanąłem na chwilę w korytarzu i znowu zacząłem myśleć - ,,Wejść czy nie wejść?? Wejść?? Nie wejść?? A co mi tam wchodzę w końcu jak mnie tak miło przyjęto to chyba nie będzie miał ktoś do mnie za złe jak trochę pozwiedzam. No nie??" - i ruszyłem bardzo powolnym i spokojnym krokiem, co było już w moim zwyczaju w kierunku dziwnego pomieszczenia mając nadzieję iż mogą tam wchodzić wszyscy. Gdy wszedłem do środka to rozglądnąłem się uważnie do o koła w poszukiwaniu jakiejś żywej duszy bądź czegoś nadmiernie wyróżniającego się.
Dum spiro, spero:)
Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!
Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!
-
- Kok
- Posty: 928
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
- Numer GG: 1692393
- Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
- Kontakt:
Cheanubis
Zdziwił się obecnością kobiet. Miał nadzieję, że nikt im nie będzie zakłócał spokoju. Spojrzał jednak na kobietę która do niego doszła nie w gniewie, lecz przyjaźnie, tak jakby cieszył się ponad życia wszystkich bogów, że przybyła. Poprosił, żeby usiadła obok niego i gdy usiadła wstali nachylił się nad nią.
- Dziękuję, za tą wizytę, jednak przykro mi to stwierdzić, nie będę mógł Pani w tym momencie towarzyszyć.
Ciepło wymawiał te słowa, wybitnie akcentując tak w tym, jak i w następnych słowach swych wszelkie zwroty grzecznościowe.
- Pozwolisz teraz, że zostawię Cię na chwilę w tym miejscu, gdyż niestety muszę opuścić Cię i Twoje towarzyszki z powodów zawodowych. Proszę o wyrozumiałość. Za chwilę wracam, więc czy mogę prosić Panią o nie wychodzenie z tego pomieszczenia.
Uśmiechną się do niej i podszedł do każdego ze swych towarzyszy będących w tym pomieszczeniu i wyszeptał im tak by kobiety nie słyszały.
- Chodźcie za mną do kapłanów, lepiej teraz nie zapominać się. W tym momencie nie możemy sobie pozwolić na przerwę. Nie zapominajmy, iż nasi Panowie nie zostali przyjęcie w tym mieście najlepiej z początku, a więc lepiej sprawdzić czy nic im nie jest. Mniej więcej wiem gdzie są. Jeśli sie ze mną zgadzacie zapraszam za mną.
Wyszedł z pomieszczenia i kierował się tymi samymi korytarzami co Izydor.
Zdziwił się obecnością kobiet. Miał nadzieję, że nikt im nie będzie zakłócał spokoju. Spojrzał jednak na kobietę która do niego doszła nie w gniewie, lecz przyjaźnie, tak jakby cieszył się ponad życia wszystkich bogów, że przybyła. Poprosił, żeby usiadła obok niego i gdy usiadła wstali nachylił się nad nią.
- Dziękuję, za tą wizytę, jednak przykro mi to stwierdzić, nie będę mógł Pani w tym momencie towarzyszyć.
Ciepło wymawiał te słowa, wybitnie akcentując tak w tym, jak i w następnych słowach swych wszelkie zwroty grzecznościowe.
- Pozwolisz teraz, że zostawię Cię na chwilę w tym miejscu, gdyż niestety muszę opuścić Cię i Twoje towarzyszki z powodów zawodowych. Proszę o wyrozumiałość. Za chwilę wracam, więc czy mogę prosić Panią o nie wychodzenie z tego pomieszczenia.
Uśmiechną się do niej i podszedł do każdego ze swych towarzyszy będących w tym pomieszczeniu i wyszeptał im tak by kobiety nie słyszały.
- Chodźcie za mną do kapłanów, lepiej teraz nie zapominać się. W tym momencie nie możemy sobie pozwolić na przerwę. Nie zapominajmy, iż nasi Panowie nie zostali przyjęcie w tym mieście najlepiej z początku, a więc lepiej sprawdzić czy nic im nie jest. Mniej więcej wiem gdzie są. Jeśli sie ze mną zgadzacie zapraszam za mną.
Wyszedł z pomieszczenia i kierował się tymi samymi korytarzami co Izydor.
-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Zanim pojawi sie nastepny post w tej sesji chce aby kazdy z grajacych napisal czy zamierza grac czy nie. Do tej prosby zmusza mnie fakt, iz jak zapewne zauwazyliscie niektorzy odpisuja dosc......chaotycznie. Czekam do jutra wieczorem
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.
-
- Bombardier
- Posty: 890
- Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
- Numer GG: 10332376
- Skype: p.kot.l.
- Lokalizacja: W-wa
- Kontakt:
Ja będę grał - do tej pory Midnight zapobiegł moim planom i postawił mnie w dość nieporęcznej sytuacji, ale mimo to chcę kontynuować tę jedną z lepszych (jak nie najlepszą) sesję w którą grałem .... poza tym mam nadzieję, że ta się nie rozpadnie po góra miesiącu jak inne .....
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
-
- Marynarz
- Posty: 279
- Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
- Numer GG: 9606247
- Lokalizacja: Z daleka
- Kontakt:
-
- Kok
- Posty: 928
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
- Numer GG: 1692393
- Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
- Kontakt:
-
- Marynarz
- Posty: 225
- Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 17:49
Dziekuje wszystkim. Milo wiedziec ze sie wam przygoda podoba . A teraz wracamy do gry
Feniks
Alkochol, ktorym uraczyly was kaplanki sprawil, iz twoje mysli staly sie mgliste i powolne. Jak przez sen uslyszales slowa Cheanubisa. Ostatkiem sil podniosles sie i stanoles chwiejnie na nogach. Za wszelka cene probowales sie skoncentrowac na tym aby nie potknac sie o wlasne stopy. Cudem udalo ci sie wyjsc z komnaty, jednakze dalsza droga wydawala sie niemozliwoscia. Skupienie sie na zmianie nic nie dawalo. Doszles w koncu do wniosku, ze wino musialo byc z jakimis dodatkami, a to oznaczalo jedynie klopoty. Nagla mysl spowodowala krotkie rozjasnienie umyslu. Jezeli bowiem was probowano otruc lub conajmniej uspic to reszte waszego towarzystwa moze czekac los podobny o ile nie gorszy. Najgorsze bylo to, ze ty nie mogles im w zaden sposob pomoc. Wtem na lini twojego wzroku pojawil sie dawno nie widziany futrzak . Usiadl przed toba przygladajac sie ciekawia twoim staraniom. Nie wiedziales co sobie myslal w tej chwili, ale podswiadomie czules, iz kot jest rozbawiony.
Nagle jego oczy zaczely emanowac z siebie lagodne blekitne swiatlo, ktore zaczelo oplatac cala twoja postac. Znalazles sie w czyms co najbardziej przypominalo swietlisty kokon. Na poczatku probowales sie bronic, jednak twoja wole spowily niewidzalne lancuchy niepozwalajace na nawet najmniejsze dzialanie. Poczules za to jak otepienie wywolane winem ustaje. Wszelka sennosc i zmeczenie odchodza w niepamiec, a ty czujesz sie jak po dlugim i spokojnym snie. Kokon wraz z blokada opadl, a ty miales przed soba calkiem z siebie zadowolonego "zwierzaka".
Cheanubis
Z problemami i dosc wolno dotarles jednak do Izydora w chwili gdy Tuz kolo was przeszedl Abdullah zmierzajacy do solidnych drzwi komnaty, ktore gdy tylko do nich doszedl otworzyly sie na osciez, a nastepnie zamknely z glosnym trzaskiem gdy wasz towarzysz znalazl sie w srodku.
Xawras
Przy wejsciu do tajemnego pomieszczenia znalazles sie jako pierwszy z calej gropy. Drzwi do sali byly kamienne i wygladaly na naprawde ciezkie. Nikogo nie bylo w korytazu, ani przy drzwiach. Gdy tak sprawdzales mozliwosci ich otworzenia dolaczyl do ciebie Izydor. W chwile pozniej kolo was przeszedl Abdullah, przed ktorym drzwi same sie otworzyly przepuszczajac go bez problemow. Zaraz jednak zamkely sie niedopuszczajac was do srodka.
Izydor
Ze zdumieniem obserwowales cala scene.
Abdullah
Tuz po wejsciu do komnaty drzwi sie zatrzasnely odcinajac cie od reszty. Komnata byla stosunkowo niewielka. Krolowala w niej piramida tworzaca schody, na ktorych szczycie znajdowal sie wspanialy tron ozdobiony glowa kota. Po jego jednej stronie stala misa z woda, po drugiej z ogniem. Gdy wchodziles sala byla pusta, teraz jednak powoli zaczely wchodzic do niej kaplanki. Kazda z nich w zwiewnym stroju, ktory wiecej odkrywal niz zakrywal ich ciala. Sala szybko sie wypelnila. Kobiety zastygly w oczekiwaniu. Ani jedna nie spojrzala w twoja strone.
Feniks
Alkochol, ktorym uraczyly was kaplanki sprawil, iz twoje mysli staly sie mgliste i powolne. Jak przez sen uslyszales slowa Cheanubisa. Ostatkiem sil podniosles sie i stanoles chwiejnie na nogach. Za wszelka cene probowales sie skoncentrowac na tym aby nie potknac sie o wlasne stopy. Cudem udalo ci sie wyjsc z komnaty, jednakze dalsza droga wydawala sie niemozliwoscia. Skupienie sie na zmianie nic nie dawalo. Doszles w koncu do wniosku, ze wino musialo byc z jakimis dodatkami, a to oznaczalo jedynie klopoty. Nagla mysl spowodowala krotkie rozjasnienie umyslu. Jezeli bowiem was probowano otruc lub conajmniej uspic to reszte waszego towarzystwa moze czekac los podobny o ile nie gorszy. Najgorsze bylo to, ze ty nie mogles im w zaden sposob pomoc. Wtem na lini twojego wzroku pojawil sie dawno nie widziany futrzak . Usiadl przed toba przygladajac sie ciekawia twoim staraniom. Nie wiedziales co sobie myslal w tej chwili, ale podswiadomie czules, iz kot jest rozbawiony.
Nagle jego oczy zaczely emanowac z siebie lagodne blekitne swiatlo, ktore zaczelo oplatac cala twoja postac. Znalazles sie w czyms co najbardziej przypominalo swietlisty kokon. Na poczatku probowales sie bronic, jednak twoja wole spowily niewidzalne lancuchy niepozwalajace na nawet najmniejsze dzialanie. Poczules za to jak otepienie wywolane winem ustaje. Wszelka sennosc i zmeczenie odchodza w niepamiec, a ty czujesz sie jak po dlugim i spokojnym snie. Kokon wraz z blokada opadl, a ty miales przed soba calkiem z siebie zadowolonego "zwierzaka".
Cheanubis
Z problemami i dosc wolno dotarles jednak do Izydora w chwili gdy Tuz kolo was przeszedl Abdullah zmierzajacy do solidnych drzwi komnaty, ktore gdy tylko do nich doszedl otworzyly sie na osciez, a nastepnie zamknely z glosnym trzaskiem gdy wasz towarzysz znalazl sie w srodku.
Xawras
Przy wejsciu do tajemnego pomieszczenia znalazles sie jako pierwszy z calej gropy. Drzwi do sali byly kamienne i wygladaly na naprawde ciezkie. Nikogo nie bylo w korytazu, ani przy drzwiach. Gdy tak sprawdzales mozliwosci ich otworzenia dolaczyl do ciebie Izydor. W chwile pozniej kolo was przeszedl Abdullah, przed ktorym drzwi same sie otworzyly przepuszczajac go bez problemow. Zaraz jednak zamkely sie niedopuszczajac was do srodka.
Izydor
Ze zdumieniem obserwowales cala scene.
Abdullah
Tuz po wejsciu do komnaty drzwi sie zatrzasnely odcinajac cie od reszty. Komnata byla stosunkowo niewielka. Krolowala w niej piramida tworzaca schody, na ktorych szczycie znajdowal sie wspanialy tron ozdobiony glowa kota. Po jego jednej stronie stala misa z woda, po drugiej z ogniem. Gdy wchodziles sala byla pusta, teraz jednak powoli zaczely wchodzic do niej kaplanki. Kazda z nich w zwiewnym stroju, ktory wiecej odkrywal niz zakrywal ich ciala. Sala szybko sie wypelnila. Kobiety zastygly w oczekiwaniu. Ani jedna nie spojrzala w twoja strone.
Now this is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Izydor
Mruknął coś po nosem, na tyle cicho, żeby nie zostać usłyszanym. Rozwinął jeszcze raz zwój, starając się sprawdzić inne możliwości wejścia do komnaty. Zdaje się że była jeszcze druga droga... Gdy sprawdził, którędy prowadzi, ruszył we właściwą stronę. Skinął na towarzyszy i dodał:
- Chodźcie ze mną. Mam pewne obawy co do tego co znajduje się w środku... Może nieuzasadnione, ale jednak lepiej nie tracić czasu.
Potrząsnął głową, zastanawiając się nad brakiem pomyślunku niektórych ludzi, którzy tworzyli teraz jego zespół. Jeśli jeszcze kiedyś dostanie dowództwo, będzie musiał jasno ustalić zasady współpracy, bo na ich zdrowy rozsądek nie ma co się zdawać...
...No tak. Przecież oni nie wychowali się w klasztorze, myślą zupełnie inaczej niż ja, przyszło mu do głowy. Będę musieli przejść trening...
Mruknął coś po nosem, na tyle cicho, żeby nie zostać usłyszanym. Rozwinął jeszcze raz zwój, starając się sprawdzić inne możliwości wejścia do komnaty. Zdaje się że była jeszcze druga droga... Gdy sprawdził, którędy prowadzi, ruszył we właściwą stronę. Skinął na towarzyszy i dodał:
- Chodźcie ze mną. Mam pewne obawy co do tego co znajduje się w środku... Może nieuzasadnione, ale jednak lepiej nie tracić czasu.
Potrząsnął głową, zastanawiając się nad brakiem pomyślunku niektórych ludzi, którzy tworzyli teraz jego zespół. Jeśli jeszcze kiedyś dostanie dowództwo, będzie musiał jasno ustalić zasady współpracy, bo na ich zdrowy rozsądek nie ma co się zdawać...
...No tak. Przecież oni nie wychowali się w klasztorze, myślą zupełnie inaczej niż ja, przyszło mu do głowy. Będę musieli przejść trening...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Marynarz
- Posty: 279
- Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
- Numer GG: 9606247
- Lokalizacja: Z daleka
- Kontakt:
Abdullah
,, Hmmm! Ciekawie wyglądają należało by się przywitać a może wtedy zwrócą na mnie większą uwagę."- pomyślałem, spoglądnąłem na piękne ciała
równie pięknych kapłanek podszedłem lekkim krokiem bliżej piramidy i ukłoniłem się mówiąc z jak największą powagą i opanowaniem tak aby kapłanki nie nabrały jakiś podejrzeń - Niech będzie pochwalona święta Bastet ta która czyni dobro w tym jakże okrutnym świecie również i wy bądźcie pochwalone- powiedziałem w ukłonie do kapłanek aby zrobić na nich choćby najmniejsze wrażanie. ,, Psiakrew!! Nie wiedzieć czemu, ale coś mi się wydaje że im się nie spodobam. No ale cóż mogę spróbować." - gdy już skończyłem mówić i krotko sobie pomyślałem wyprostowałem się na proste nogi. Wszedłem na jeden ze schodów piramidy i zacząłem znowu mówić- Mam na imię Abdullah i jestem tutaj przejazdem nie chciałbym wam przeszkadzać ale właśnie zwiedzam tą jakże bardzo mnie interesującą świątynię i spotkałem w tej jakże pięknej świątyni równie piękne kobiety. Czym się tu zajmujecie??- powiedziałem to probując zdobyć większe zaufanie kapłanek a następnie wszedłem na następny stopień piramidy i znowu powiedziałem ze spokojem w głosie- Co tak piękne kobiety jak wy robią w tym miejscu??- i czekałem na odpowiedź. ,,Cholera!! Nie uda się to. Pewno wszystko pójdzie w nici bo to w końcu nie moje czasy na podryw i nie miejsce bo to przecież jakaś pustynia!!- pomyślałem już coraz bardziej załamany ale jeszcze nie tracąc nadziej ii. ,, Tamci pewnie zajmują się czymś ważnym, a ja podrywem" znowu pomyślałem i lekko się uśmiechnąłem. A następnie czekałem na odpowiedź kapłanek.
,, Hmmm! Ciekawie wyglądają należało by się przywitać a może wtedy zwrócą na mnie większą uwagę."- pomyślałem, spoglądnąłem na piękne ciała
równie pięknych kapłanek podszedłem lekkim krokiem bliżej piramidy i ukłoniłem się mówiąc z jak największą powagą i opanowaniem tak aby kapłanki nie nabrały jakiś podejrzeń - Niech będzie pochwalona święta Bastet ta która czyni dobro w tym jakże okrutnym świecie również i wy bądźcie pochwalone- powiedziałem w ukłonie do kapłanek aby zrobić na nich choćby najmniejsze wrażanie. ,, Psiakrew!! Nie wiedzieć czemu, ale coś mi się wydaje że im się nie spodobam. No ale cóż mogę spróbować." - gdy już skończyłem mówić i krotko sobie pomyślałem wyprostowałem się na proste nogi. Wszedłem na jeden ze schodów piramidy i zacząłem znowu mówić- Mam na imię Abdullah i jestem tutaj przejazdem nie chciałbym wam przeszkadzać ale właśnie zwiedzam tą jakże bardzo mnie interesującą świątynię i spotkałem w tej jakże pięknej świątyni równie piękne kobiety. Czym się tu zajmujecie??- powiedziałem to probując zdobyć większe zaufanie kapłanek a następnie wszedłem na następny stopień piramidy i znowu powiedziałem ze spokojem w głosie- Co tak piękne kobiety jak wy robią w tym miejscu??- i czekałem na odpowiedź. ,,Cholera!! Nie uda się to. Pewno wszystko pójdzie w nici bo to w końcu nie moje czasy na podryw i nie miejsce bo to przecież jakaś pustynia!!- pomyślałem już coraz bardziej załamany ale jeszcze nie tracąc nadziej ii. ,, Tamci pewnie zajmują się czymś ważnym, a ja podrywem" znowu pomyślałem i lekko się uśmiechnąłem. A następnie czekałem na odpowiedź kapłanek.
Dum spiro, spero:)
Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!
Ambitosa non est fames.
Pozdrowienia Zorin!
-
- Kok
- Posty: 928
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
- Numer GG: 1692393
- Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
- Kontakt:
Cheanubis
- Nie ma sprawy szefie! Gdzie teraz?
Spojrzał się na Izydora poszukując szybkiej odpowiedzi.
- Aha, mam głupie, że resztę towarzyszy straciliśmy, gdyż niemrawo wyglądali gdy opuszczałem pomieszczenie, gdyż zjawiły się tam kapłanki ze zbyt radosnymi minami. Mam złe obawy, że nawet jeśli się im nic nie stało, to są nieprzydatni z powodu zauroczenia wdziękami pań.
Uśmiechną się.
- A teraz pozwolicie, że spróbuje zobaczyć to samo co nasz kolega Abdullah by wiedzieć, czego mamy się tam spodziewać…
Zaczął się koncentrować na postaci towarzysza tak by chociaż przez chwilę udało się zobaczyć rozkład i wystrój Sali, wraz z osobami jakie tam się znajdują.
- Nie ma sprawy szefie! Gdzie teraz?
Spojrzał się na Izydora poszukując szybkiej odpowiedzi.
- Aha, mam głupie, że resztę towarzyszy straciliśmy, gdyż niemrawo wyglądali gdy opuszczałem pomieszczenie, gdyż zjawiły się tam kapłanki ze zbyt radosnymi minami. Mam złe obawy, że nawet jeśli się im nic nie stało, to są nieprzydatni z powodu zauroczenia wdziękami pań.
Uśmiechną się.
- A teraz pozwolicie, że spróbuje zobaczyć to samo co nasz kolega Abdullah by wiedzieć, czego mamy się tam spodziewać…
Zaczął się koncentrować na postaci towarzysza tak by chociaż przez chwilę udało się zobaczyć rozkład i wystrój Sali, wraz z osobami jakie tam się znajdują.
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Xavras - Hotep
Xavras milczał, opierając się o jedną ze ścian, jednakże gdy Izydor ruszył, poszedł za nim.
"Cóż, można by po prostu wejście tam siłą... Ale w tym nie ma elokwencji. I mogłoby ściągnąć na nas sporo nieprzyjemności." - zastanawiał się. - "Eh, mogłem wziąć przynajmniej jakąś lekturę..."
Mężczyzna idąc, rozglądał się po korytarzach, szukając jakichś wskazówek.
Xavras milczał, opierając się o jedną ze ścian, jednakże gdy Izydor ruszył, poszedł za nim.
"Cóż, można by po prostu wejście tam siłą... Ale w tym nie ma elokwencji. I mogłoby ściągnąć na nas sporo nieprzyjemności." - zastanawiał się. - "Eh, mogłem wziąć przynajmniej jakąś lekturę..."
Mężczyzna idąc, rozglądał się po korytarzach, szukając jakichś wskazówek.