[DnD] Namiastka zla

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Słońce wychodziło znad horyzontu, ujawniając się w pełnej krasie. Ból oczu dawał o sobie znać. Mimo, że podróż była męczące, jechaliście dalej. Postój jednak okazał się być przymusowy. Nierówna droga zdawała się złośliwie bawić się bólem elfki, ponieważ wozem trzęsło niemiłosiernie. Widziała Aquide, stojącego nad nią i niebo, przepędzające chmury – zwiastun wczorajszej burzy. Leżała.. między jawą a snem. Spoglądając na twarz Aquide, uśmiechnęła się w grymasie bólu. To za chwilę myśli jej zajęła historia, kiedy to jej ojciec – Jarlaxle – ‘podarował’ osobistego obrońcę. Feyra wyprostowała się na koniu. Wierzchowiec parsknął, buchając poranną parą z nozdrzy. Dzień zapowiadał się przepiękny.

***

Gdzieś na północny wschód od Riatavin, okolice Cormyru.

Odludne miejsce, pomiędzy miastem Suzail, a królewskim lasem zdawało się przybierać odrobinę uroku. Po spędzonej na ziemi, deszczowej nocy – mag Khaian został obudzony mocnym kopniakiem w bok.
-Wstawaj starcze. – rzekł nieznajomy mu mężczyzna. –Musimy się ruszać. Nie wiemy ile jeszcze wielkich osobistości wie o tej magicznej zabawce. – dokończył po chwili.
-To nie jest zabawka głupcy.. – wydyszał z siebie, zwijając się w kłębek po mocnym uderzeniu mag. –..nawet jeśli trafi w Wasze ręce, będzie Wam to wróżyło tylko jedno – śmierć.
Na jego słowa reszta kompanów człowieka, stojącego nad nim wybuchła śmiechem. Jego samego przywiązano do wozu. Mag napinając podbródek schylił głowę tak, aby sięgnąć guzika swego płaszcza. Oderwał go po chwili, wypluwając za siebie.
-Liczę na Ciebie córko... – szeptał... jakby miała usłyszeć...

***

Mała polanka, upatrzona przez Aquide zdawała się być zacisznym miejscem. Zdawała się być. Nieopodal usłyszeliście trzask łamanych pod naciskiem kroków gałęzi. Głos przez sekundę ucichł. Aquide wiedział, że obcy jest tylko jeden. Jego słuch go nie mylił. Obcy był jeden, ale nie_wiadomo co tu robił i jakie miał zamiary. Konie parsknęły. Były niespokojne. Po chwili znowu coś trzasnęło, a następnie zapadła głęboka cisza. Różne stworzenia mogłyby wydawać takie odgłosy, ale rzadko które zwierzę pozostało by w zasięgu wzroku, bądź słuchu człowieka, a co dopiero drowa. Aquide wycenił odległość. Do celu nie wydawało się być dalej, jak rzut kamieniem.

***

Tymczasem w mieście Brost...

Widok maga w wędrownych szatach i jego dziewięciu kompanów szybko przykuły wzrok ciekawskich oczu. Zresztą, tych mniej ciekawskich też. Dziewięciu hersztów gildii złodziejskiej łypało spod kapturów na ludzi, wystraszonych nie na żarty. Celem ich wędrówki była karczma, w której Ashar miał układy. Wszędzie je zresztą miał. Zwieńczeniem podróży w nocy, miał być odpoczynek w dzień. Mag wolał nie rzucać się w oczu. Wolał unikać kłopotów i oszczędzać siły na misje w Riatavin.

-Cóżcie, panie, tego kaptura tak się uczepił? Zdejmijcie go nuże, chłodniej będzie. – powiedział wysoki, barczysty barman, ze szpakowatym nosem.
Mag nie miał na celu zaspokajania wiedzy barmana na temat jego wyglądu, ponieważ faktycznie było ciepło. Blaski słoneczne na dobre zadomowiły się w każdym zakamarku karczmy. Rozejrzał się po barze, po czym zdejmując kaptur z głowy spojrzał na niego raz kolejny, tym razem, nie ukrywając nic. Jego spalona – prawa część twarzy – mówiła sama za siebie. Mag był zahartowany w bitwie. Widać było, że nie jedną widział na własne oczy.
...
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Feyra

Jechali powoli, zbyt powoli jak dla niej. Łatwo ktoś mógł ich dogonić.
Zdawało by się, że to tylko zwykła rana, a takie komplikacje.
"Czyżby ostrze, które ją zadało, było zatrute?" - pomyślała Feyra.
Siedziała na koniu przyglądając się jak Aquide opatrywał Kurai. Był to jeden z tych nielicznych momentów, w których żałowała, że zna się na walce i strategii, ale niewiele wie o leczeniu.

W pewnym momencie, zdawało jej się, że coś usłyszała. Miała już uznać, że jak zwykle przesadza (z kwestią bezpieczeństwa), ale spojrzenie jakie posłał jej Aquide świadczyło o czymś innym - on też coś słyszał.
Powoli i nibyby nieświadomie, przysunęła dłoń w okolice rękojeści miecza.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Nie wydawał się zaskoczony ruchem w lesie. Wiedział że oprócz maga nic ani nikt mu nie zagraża. Spojrzawszy w stronę szumu i łoskotu zeskoczył z wozu i obiema rękami sięgnął za ramiona, łapiąc za rękojeści mieczy.
Wiatr powiał, atmosfera zrobiła się nieprzyjemna. Nie wiedział co go czeka, nie interesowało go to. Nie pozwoli by coś zagroziło jego towarzyszce. Zbyt wiele wycierpiała. Wystarczy.
Ruszył, pewnie acz ostrożnie. Mimo jego olbrzymiej postury kroczył prawie bezszelestnie. Pewnie za sprawą wieloletnich treningów w podmroku.
Jego włosy falowały lekko na wietrze, raz po raz jakiś kosmyk przysłaniał mu część twarzy.
Był zły, wkurzony i nie zamierzał mieć litości. Dla nikogo, dla niczego.
Zabije to i wróci do rany Kurai. Muszą stąd jechać, nigdzie teraz nie jest bezpiecznie a do celu daleko.
Wyciągnął lekko miecze z pochew coś mrugnęło na niebie, spojrzał w tym kierunku. Niepotrzebnie i głupio.
Słońce poraziło go idealnie. Schylił głowę i potrząsnął nią mocno.
- Kurwa....Jeszcze tego brakowało... - warknął.
Teraz widoczność jego wrażliwych oczu pogorszyła się jeszcze bardziej.
Nie zatrzymał się jednak, zmrużył powieki i brnął na przód ku nieznanemu, które zapewne zaraz pozna....
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Polana zdawała się ucichnąć na moment, w którym drow podchodził do chaszczy. Postać w krzakach, na jego widok jękneła, po czym uszy drowa doszedl odgłos szlochania. Nieznajomy z ukrycia wyszedł sam, okazując swe oblicze, bladą, pociągłą twarz i zielone oczy.

Jego szaty nie zdradzały wiele, wyglądem przypominał 'biednego' maga. Oczy nieznajomego odnalazły wzrok drowa, spojrzał się na niego. Domyślał się, jakie zamiary ma wobec niego mroczny elf, dlatego też rzucił na szybkiego w jego stronę. -Nie zabijaj mnie!. Stwierdził po chwili, że drow nie takiego początku się spodziewał, gdyż szedł w jego kierunku dalej, a nieopuszczone w dół miecze zdawały sie dalej miec ten sam cel. Zrozumiał, ze wybierając taką taktykę są z jakiejś bandy, czyli trafił nieciekawie. Po chwili do głowy wpadła mu inna myśl. -Są prześladowani, bądz podąrza za nimi pogoń.. - pomyślał, ale to dalej nie wróżyło nic dobrego jego osobie. Jedyną deskę ratunku widział w szybkim przedstawieniu się.. liczył sie z tym, że i to może jednak mało mu pomóc.

-Nazywam się Feath Guenbar, druid z pobliskiej przełęczy, panie. Nie róbcie mi krzywdy, zbieram tu zioła, nic nie słyszałem, nic nie widziałem, o ile byliście radzi o czymś prawić. - rzucił spojrzenie na wóz, stojacy za dalej idącym w jego stronę drowem. -Jeżeli macie ranną, z chęcią pomogę, tylko nie pozbawiajcie mnie życia. - wykrecił twarz, pokazując, ze pozbawianie życia kogokolwiek, a przynajmiej jego życia nie jest mu do szczęścia wcale, ale to wcale potrzebne. Wypowiadając te słowa nakrył głowę ręcami, chowając głowę w ciało. Nie widział sensu ucieczki. Nie był na tyle szybki, ani zwinny, żeby dać nogę. Aquide miał mieszane uczucia, nic nie przeszkadzało mu go zabić, ale wywnioskował, ze druid był niegroźny. Przynajmiej takie wrażenie stwarzał. Po chwili znał już chyba prawdę, zbliżając się i czując od druida cuchnącą woń. Cóż, nie takie rzeczy się robi w strachu przed swoim niedoszłym oprawcą.
...
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Szedł w stronę człowieka, był zdecydowany, nie miał zamiaru dać się złapać, nic nie mogło stanąć mu na przeszkodzie. Mężczyzna krzyczął coś w swoim języku wymachując rękoma.
Będąc dostatecznie blisko wysunął miecze do połowy. Z nad ramion zabłyszczały dwie trupie czaszki, po chwili zaśmierdziało. Przeraźliwie mocna woń gówna doleciała do jego nozdrzy. Mężczyzna zakrył twarz dłońmi i zaczął szlochać jak dziecko.
Aquide wyraźnie zdegustowany, puścił miecze, które same znalazły drogę do pochew. Zakrył nos wierzchem dłoni. Oprócz przysłowiowego gówna poczuł też zapach ziół. Przystanął na chwilę. Rozpoznał jedno słowo, pomogę. Znał je.
Stojąc i lustrując całkowicie niegroźnego biedaka, który się posrał na jego widok, doszedł do wniosku że może rzeczywiście się przyda....żywy... i przewinięty...
Przy jego pasie wisiało kilka buteleczek i sakiewek, najpewniej z ziołami.
Drow nie myśląc dłużej, złapał nieszczęśnika za chabety i zasłaniając nos dłonią zaniósł do wozu. Wskazał na ranną Kurai po czym mało delikatnie wrzucił go na górę. Sam stanął niedaleko głowy elfki. Tu mógł mieć wszystko na oku.
- Feyra! Ten biedak się na mój widok zesrał ! - zaśmiał się w drowim języku.
- Ty też ? A nie, wy kobiety sikacie na mój widok z zachwytu. Mniej śmierdzi... - skwitował wydymając język i krzywiąc się przy tym niemiłosiernie.
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Feyra

Podjechała na koniu zatrzymując strategiczną pozycję pomiędzy wozem z ranną Kuari, a potencjalnym wrogiem. Chwyciła za rękojeść miecza.
Widok druida był mile zaskakujący. Feyra spodziewała się, że prędzej źródłem szelestu będzie jakiś wróg.

- Druid mówi nam... moge wyleczyć Kuari. - przetłumaczyła na drowi wymamrotane w strachu słowa nieznajomego. Nie była przy tym zbyt pewna, czy dobrze skorzystała z tego języka - uczyła się go w dzieciństwie, ale zasadniczo nie stosowała.
Druid tak się bał, że całe zajście rozbawiło Feyrę. Zachowała jednak swoją typową minę pokerzysty.
Poczuła jakby przez zapach sosnowych igieł i mokrej ściółki przebijał się inny - nieprzyjemny. Słowa Aquide'a zdawały się to potwierdzać.
Feyra nic nie odpowiedziała i szybko ustawiła się od zawietrznej.
Następne słowa Aquide'a zdziwiły ją i nawet chyba dała to poznać po sobie. Szybko wróciła jednak do zwykłego, dla niej, wyrazu twarzy i powiedziała:
- Kobiety może tak, ale ja nie... Masz dobre wzrost i siłę, ale dla mnie to mało... Więc nie myśl, żeś taki cudowny.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Droga nie była łatwa, po przyłączeniu do drużyny druida, czwórka bohaterów ruszyła przed siebie, celem było Riatavin. Po drodze, mijając Przełęcz Małego Zęba napotykali karawany, zmierzające ku owemu miastu. Do niektórych dołączali, jako pomoc, ochrona. Szło się raźniej. Z innych, jako mroczne elfy, zostali by zapewne wyrzuceni, bądź nabici na pal, gdyby nie odstraszający ich widok Aquide. Druid z zapałem leczył ranę Kurai, a feyra pomagała mu w zmianie opatrunków, oraz innych rzeczach, ucząc się przy tym nieco. Kurai z dnia na dzień wyglądała i czuła się lepiej.

Feath Guenbar, druid z przełęczy, był teraz daleko od swej rodzimej Athkatli. Po części korciło go, by iść z nieznajomymi. Chciał poznać smaku przyrody. Nie wiedział jednak na co się gotuje.

***

-Jesteśmy na miejscu. - rzekł mag, do swoich dziewięciu towarzyszy. -Czuję ją, więc jest jeszcze w mieście. Odpoczniemy w tym miejscu. - pokazał palcem na karczmę, wybudowaną na obrzeżu miasta. -Zadanie wykonamy z rana, o samym brzasku - dokończył.

***

Riatavin. dosyć niespokojne ostatnimi czasy miasto. Atakowane przez Calimshan, a konkretniej, przez jego stolicę Calimport żyło własnym życiem, jednak w ciągłym strachu. W żadnym zakątku tego miasta nie było bezpiecznie. Idąc w strone zabudowań mijaliście wozy zwykłych ludzi, wierzącym miejscowym obwoływaczom, że niedługo nadjadą najeźdźcy z północy.

***

Druid zakręcił się na koniu. Obejrzał do tyłu. Kurai właśnie sie przebudziła. Wyglądała na w_pełni sił. Wszyscy to dostrzegali. Najbardziej uradowany z tego aktu Aquide nie zdradzał jednak tego. Siedział mocno w siodle, patrząc przed siebie. Feath Guenbar uśmiechnął się do drowki, po chwili odwracając głowę. Przeciez uśmiechał się do mrocznego elfa. Mimo tego, podczas szmatu drogi, jaki zrobili, zdążył ich chyba polubić. Zaczynało zmierzchać. Tym tempem niechybnie zawitacie na ciemną noc. Miasto było coraz bliżej, a z jego przybliżaniem sie, zapachy ludzkiego potu, smażonego mięsiwa i hucznych zabaw w tawernach.
...
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Przez dłuższy czas była zawieszona gdzieś między jawą a snem, głęboko uwięziona w koszmarach wspomnień, lęków i przeszłości. Czasem na chwilę się budziła, słyszała miły uspokajający głos i z dnia na dzień mary zaczynały zanikać. Zdarzało jej się majaczyć przez sen, najczęściej padało imię 'Aquide' i 'Jarlaxle'.
W końcu jednak obudziła się na dobre. Usiadła na wozie, odgarnęła kosmyki włosów z czoła i rozejrzała się niepewnie dookoła. Z przodu, na koniu jechał Aquide, koło niego Feyra, obok Kurai na wozie siedział jakiś mężczyzna. Uśmiechnął się do niej niepewnie i rzekł:
- Proszę na siebie uważać, rana dopiero się zasklepiła, nie może się pani zbytnio forsować...
Elfka szybko podwinęła bluzkę, świeży opatrunek nie nosił śladów krwi. Przejechała delikatnie placami w miejscu, gdzie została ranna, nie poczuła bólu. Uśmiechnęła się.
- Dziękuję! - zaśmiała się i ostrożnie wstała.
Złapała równowagę i zeskoczyła z wozu. Poczuła niemiły nacisk w miejscu zranienia, jednak rana się nie otworzyła. Dziewczyna po tylu godzinach, czy może nawet dniach leżenia musiała rozprostować kości.
- Nin Usstan satiir mzilt alur! - stwierdziła rozradowana i zaczęła iść za wozem.
Była nieco 'zesztywniała', lecz w kilka godzin powinna dojść do siebie. W głowie jej się jeszcze kręciło, ale lepsze to było niż powrót do snu i koszmarów. Teraz to nawet słońce wydawało jej się miłe, przyjazne i sympatyczne. Ino nie miała ochoty póki co z nikim rozmawiać. Zwłaszcza z Aquide. Ten czas przypomniał jej wiele złego, które uczynił jej w czasie ich krótkiej znajomości. A to ją wtedy bardzo bolało.
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Przez całą drogę trzymał się prosto w siodle i starał nie odwracać w stronę wozu. Milczał pogrążony we własnych myślach. Nie mógł z nich wyrzucić poczucia winy, czemu w ogóle pozwolił jej walczyć. Czemu wręcz pchnął ją w łapy wroga? Jedno było pewne - już nigdy więcej nie pozwoli na coś takiego. Za bardzo później gryzie go sumienie, poza tym jest tu by ją ochraniać, a nie narażać na niebezpieczeństwo. Wbrew pozorom, które zachowywał, cieszył się, że elfka wróciła do zdrowia. Mimo to nie pomogło to nic a nic jego zszarpanemu sumieniu. Drow. Sumienie? On?! Sam nie mógł się nadziwić, może to był jedynie strach przed złością Jarlaxle? Jak bardzo zmieniły go podróże z Kurai? Czy aż do tego stopnia, by się o nią martwił? Czas pokaże...
Odwróciwszy się w kulbace rzucił Kurai miły uśmiech i rzekł:
- Witaj z powrotem. Nie przemęczaj się za bardzo, zostaw siły na później. Nie wiadomo co nas jeszcze czeka.
Ta jednak odpowiedziała mu prychnięciem i obrażoną miną, nie zaszczyciła go nawet swym spojrzeniem.
Zeskoczył z konia rzucając lejce do Feyry i podszedł do Kurai. Objął ją mocno silnym ramieniem, jakby była jego młodszą siostrą, i przytulił lekko do siebie. Elfka z wrażenia aż się potknęła...
- No, rozchmurz się, gdyby nie pomoc tego druida, to bym cię nigdy nie poskładał. Szczęście w nieszczęściu - zagadał do niej i potarmosił drugą ręką włosy. - Nie ryzykuj tak więcej... Poza tym jak się czujesz?
Choć głos miał bardzo przyjazny, Kurai odtrąciła jego rękę i burknęła pod nosem:
- Nie lubię fałszywych Drowów.
- Czyli mnie lubisz? - przystanął na chwilę zdumiony. - To dobrze.
Na twarzy elfki pojawił się cień uśmiechu, który jednak szybko skryła pod kosmykami włosów. Aquide spojrzał na jej kamizelkę i stwierdził wskazując na nią palcem:
- Wybrudziłaś się... o, tu...
Gdy spojrzała w dół, złapał ją za nosek i wybuchnął śmiechem. Elfka zatrzymała się zszokowana.
- Mocno oberwałeś? - zapytała i widząc jego zdziwioną minę dopowiedziała: - W głowę czy mocno oberwałeś...?
Jeszcze bardziej niż ona zdziwiony odparł z wyrzutem i obrazą majestatu:
- Przecież wiesz, że nie dam się trafić!
Zaczął rechotać. Sam nie był pewien, co się z nim działo, co się w nim zmieniło. Ale zdawało się, że mu to aż tak nie wadzi. Może po prostu całe to napięcie i stres związany z raną Kurai w końcu go opuścił?
- Wskakuj na wóz - rzucił do towarzyszki. - Feyra! Przyspieszamy!
Krzyknął do Drowki i sam wskoczył w siodło. Chwilę później niemal galopowali. Czuł się teraz znacznie lepiej, jakby coś tej elfce wynagrodził.
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Feyra

Spokojnie siedziała w siodle. Kiedy Kurai odzyskała siły była mile zaskoczona.
"Ale się bawią. Jak dzieci na widok cukierków." - myślała, uśmiechając się w duchu, gdy Aquide wytarmosił Kurai włosy i w ogóle w czasie, gdy się z nią droczł.
- Powinniśmy już jechać do tej Khailai. Ashar może... - przerwała w połowie zdania, gdy zauważyła, że jej towarzysze są zbyt zajęci sobą i właściwie nikt jej nie słucha (druid jej nie obchodził).
Kiedy Ashar i Kurai przestali się droczyć i wreszcie ruszyli.
- Kurai, nie forsuj sił, nie było z tobą najlepiej. To jedziemy do tej Khailai? Ashar zapewne przewidzi ten ruch i zastawi pułapkę.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Zachowanie towarzysza martwiło ją i niepokoiło. Czyżby to był jakiś 'skutek uboczny' jego furii i szału, w który czasami wpadał w czasie walki? A może za mocno tym razem oberwał? Co by to nie było, Kurai była nieufna. Wiele razy słyszała od 'ojca', jak łatwo można manipulować istotami, gdy mówi się im to, co chcą usłyszeć. Pokazuje to, co chcą widzieć. I w końcu daje się im to, czego najbardziej pragną. A czyż ona nie pożądała akceptacji i przyjaźni? Zapewne Aquide doskonale o tym wiedział i chciał w jakiś sposób wykorzystać to przeciwko niej. Tylko o co mu mogło chodzić? Czyżby chciał dostać się w jakiś sposób do władzy poprzez Jarlaxle i ich kontakty? A może chciał ją wykorzystać, by obalić rządy najemnika?
Spojrzała się na Aquide podejrzliwie, nie wyglądał na takiego, co by zrobił z niej zakładnika by coś wymusić na przywódcy...
"Pozory mylą... wystrzegaj się ich."

Trzymała się mocno wozu, rzucało nim na boki z taką siłą, jakby się miał zaraz rozpaść. Do tej mieściny nie mogło być już daleko. Elfka marzyła teraz tylko o ciepłym łóżku i kąpieli... Cała nadal była oblepiona brudem po upadku na bruk, miała błoto pod paznokciami i czuła się paskudnie. Od leżenia na zapyziałym wozie wszystko już ją zaczynało swędzieć.
"Czy ten druid czasem nie ma pcheł?"
- Zapewne coś już dla nas szykuje ten zdradziecki mag! - krzyknęła do kobiety i poprawiła roztargane włosy.
Tak, wypadałoby poprawić warkocz...
Podrapała się lekko po brzuchu, świeżo zasklepiająca się rana swędziała niemiłosiernie. Na szczęście już tak nie bolało. Pod palcami wyczuła dziwny materiał, spojrzała po sobie i aż szerzej otworzyła oczy ze zdziwienia. Nie miała już tej delikatnej płóciennej koszuli, lecz grubszą, zimową. Ktoś musiał ją przebrać z tej mokrej i brudnej od krwi bluzki... Podniosła wzrok na Aquide i napotkała jego rozbawione spojrzenie. Wykonał szybki gest oznaczający w języku Drowów "niezłe" i wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu. Podjechał do niej i dość głośno powiedział:
- Pod kamizelką to tak niepozornie wyglądały...
Widząc pokaźnych rozmiarów rumieniec na twarzy elfki, Aquide jeszcze szerzej się uśmiechnął.
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Riatavin było o strzał z łuku. Była ciemna noc, kiedy trójka drowów i druid Feath Guenbar, zabrany w pełna niebezpieczeństw (o czym nie wiedział) przygodę wkraczała do miasta. Przy samym wjeździe, zatrzymała ich straż, ale Feath zaszczycił ich rozmową, po czym zostali wpuszczeni bez zastrzeżen, głupiejąc przy elokwencji druida.

W mieście było dosyć cicho, spokojnie, mimo plotek, jakoby o każdej porze dnia lub nocy miały nastąpić ataki. Waszych uszu doszła meldoyjna pieśń z pobliskiej karczmy. Spoglądając do środka zobaczyliście mała, kilkuosobową grupkę ludzi, zabawianą przez barda i trzy kurtyzany. W pomieszczeniu panował półmrok. Z wiadomości przyczepionej na karczemnych drzwiach udało wam sie wyczytać (napisane niewyraźnie). "W razie potrzeby, walić w drzwi." Tuż pod tą, na dole widniała druga wiadomość, także mało czytelna "Walisz na własną odpowiedzialność.

Druid Feath skrzywił usta w grymasie zniesmaczenia. Plugawe siedlisko zła - rzucił po chwili, mając na myśli w pół nagie kurtyzany, jednak nie spuszczał z nich oczu. Nieprzyjemny podmuch wiatru dał wam do zrozumienia, że trzeba się gdzieś schronić. Zbliżała się burza, a zwiastujące ją spadające krople deszczu zaczeły powoli spadać w dół, obmywając wasze twarze z potu, kurzu, trudów podróży.

***

Czarodziejka Khaila spoglądała w okno, na nicość rysującą się przed jej oczyma. Nie była obecna cialeł, ani też duchem. Jej skupienie było tak wielkie, że widok jej postawy w chwili obecnej dawałby do zrozumienia widzowi, że patrzy na figurę z wosku. Nieoddychała od dłuższego czasu, cały czas patrząc w okno. Czuła coś. Po chwili opadła na ziemię, ciężko łapiąc oddech. Przecierając oczy pomyślała. -Wiadomość napewno do nich dotrze..

***

Druid jako ostatni odstąpił od okna. Podbiegł za resztą kilka kroków, po czym legł na ziemię. Feyra jako pierwsza doskoczyła do niego. Zaraz za nią Aquice i Kurai. Druid zwyczajnie się przewrócił, ale zaczął coś majaczyć. -Pospieszcie się, czas ucieka... - wyszeptał, a jego gałki oczne, wykręcone ku górze, teraz zdawały się być na swoim miejscu.

***

-Kontaktuje się z kimś! - bawiących sie, nieco podpitych mężczyzn wyrwał ciężki, straszny głos. Odwrócili się w stronę maga, głupio wybałuszając oczy. -Nie patrzcie się tak na mnie, gamonie, szukać jej, teraz, zaraz! - wykrzykując to póścił pod ich stopy mały płomień ognia. Zebrali się chwilę poźniej, wybiegając przez tylne wyjście (przednie było zaryglowane przez gospodarza.) Uzbrojeni po zęby, czekali na maga. Wyszedł. -Tam.. - syknął, nadając palcem kierunek.

***

Druid odzyskał pełną świadomość, ale zapewniał, że nie wie nic o tym, o czym zdarzyło się mu majaczyć przed chwiłą. Mimo tego odpowiedź w głowie każdego z Was zdawała się być jedna - szukają Khaili. Gospoda, w której kazała się pytać o jej miejsce przebywania nie była Wam do końca znana, tak jak jej obecne położenie. Czas uciekał. Druid jednak nieświadom niczego syknął przez zęby pocierając rękami bolącą, od upadku głowę. -Z chęcią łyknął bym coś na ten ból w karczmie 'Pod pijanym trolem'.

***

Khaila weszła tajnym wejściem do karczmy. Ustała obok beczki krasnoludzkiego piwa, rzucając spojrzenie na mężczyzne, stojącego za barem. Humbert Ianz - jej wieloletni przyjaciel - niegdyś poszukiwacz przygód wycierał leniwie, lecz wnikliwie ledwo umyty kufel po piwie. Ogarnął wzrokiem karczme. -Niedługo trzeba będzie zamykać- pomyślał, kiedy szturchnięcie w ucho wybiło go z transu gnascowania kufla. -Khaila! - rzekł uradowany widokiem czarodziejki. Rzucili się sobie w ramiona. Po przyjacielskim uścisku, kiedy jego mocne ramiona postawiły ją spowrotem na ziemię ujrzał jej zatroskaną twarz. Zadarł głowę do góry w geście ptyającym, w czym jest problem. Dziewczyna opuściła twarz, a kiedy podniosła ją, aby spojrzeć mu w oczy z jej, wylewały się łzy, łzy strachu. Wyszeptała cicho. -Idą po mnie... Potężny, silnie umięśniony człowiek, wyciągnął swoje grube ręce ku górze. Po chwili, z gwoździ, przybitych w tajnej szczelinie zdjąć ciężki młot, przekraczający długość 1.5 metra, ważącym około 10kg. Pokazując go jej, wydął twarz w szyderczym uśmiechu, stwierdzając tym samym, że będzie jej bronił.

[/i][/url]
...
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Feyra

Kiedy Feath wylądował na ziemi myślała, że prawdopodobnie został trafiony strzałą albo czymś w tym rodzaju.
Rozejrzała się szybko dookoła i trzymając głowę nisko podeszła bliżej, aby sprawdzić z czym mają do czynienia.
Szybko się okazało, że stary człowieczek po prostu się przewrócił.
"Ty cholero." - pomyślała nieco rozgniewana, że podniósł alarm.
Nie obchodziły jej majaczenia dziadygi, ale jego późniejsze słowa miały pewne znaczenie.
"To tej karczmy właśnie szukamy." - pomyślała.
- Karczma Pod pijanym trolem. Dobra! Prowadź do niej! - powiedziała głośno, ale w miarę spokojnie.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Khaila

Czarodziejka uśmiechnęła się przez łzy, z wdziecznością. - Hum, zawsze byłeś kochany - powiedziała cicho czarodziejka, którą postawa przyjaciela bardzo podniosła na duchu. Zawsze mogła na nim polegać. Miała nadzieję, że nie sprowadzi na niego kłopotów swoimi problemami. Spoważniała jednak szybko. Sprawy nie można było bagatelizować, jeśli chciała dożyć jutra... Jeśli chcieli dożyć jutra, bo zanosiło się na to, że już wplątała przyjaciela w całą kabałę. - Słuchaj... Ci który chcą mnie dopaść są bardzo niebezpieczni... Nie wiem dokładnie kto po mnie przyjdzie... Mam nadzieję, że grupa która ma się ze mną tutaj spotkać dotrze wcześniej... - powiedziała Khaila cichnącym ze strachu głosem. Najgorsze było samo oczekiwanie... - Wysłałam im wiadomość... - dodała czarodziejka bardziej chyba po to by samą siebie pocieszyć niż poinformować o tym Humberta. Popatrzyła na mężczyznę, a jej spojrzenie mówiło wszystko o trawiących ją niepokojach.

Dziś krótko, bo rodzinka się czepia... Pytanie do MG co o tym sądzi? (o poście, znaczy :P )
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Czas ich naglił, jeśli chcieli dotrzeć do tej kobiety, jednak nie było to chyba aż tak ważne, jak kąpiel? Westchnęła. Miała nadzieję, że choć w tej drugiej karczmie będzie jakaś łaźnia, bardzo jej teraz potrzebowała.
- Dobrze - zwróciła się do Drow'ów - Może by się tak rozdzielić na dwie grupy? Szybciej znajdziemy tę karczmę. Ja bym poszła z Aquide, gdyż potrzebny mu będzie tłumacz... - stwierdziła i uśmiechnęła się złośliwie do wojownika. - Proponuję nie umawiać się na żaden sygnał ani nic, gdyż i tak to miasto nie jest na tyle duże, by znalezienie tego miejsca miało nam wszystkim zająć więcej niż godzinę.
Gdy skończyła mówić, powtórzyła jeszcze raz we wspólnej mowie, by druid też mógł zrozumieć. Nie czekając na zgodę czy reakcję kiwnęła na Drow'a i opuściła karczmę. Rozglądała się za jakimś wyższym budynkiem, z którego wydobywałoby się dużo dymu przez komin lub kominy. Mógł być też dobrze oświetlony. Gdyby spotkała kogoś konkretnego po drodze, zapytałaby o karczmę...
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

@Feyra.
Druid - Feath Guenbar - choć twierdził, ze skosztowałby trunków w karczmie "Pod pijanym trolem" wcale nie pamiętał gdzie się znajduje owy budynek. Wraz z drowką - Feyrą - poszli w kierunku, skąd dobiegały ich melodyjne dzwięki. Feyra mimo iż także nie znała kierunku, szła przodem, z czego uciechę miał druid. Idąc za nią wpadł na jakiegoś człowieka. Nieznajomy rzucił głośno. -Uważaj pętaku - po czym kopnął go, zgrabnie prostując nogę. Feath Guenbar odleciał na długość trzech metrów, koziołkując przy tym. Mężczyzna nie był sam, razem z nim było jeszcze siedmiu, bądź osmiu towarzyszy - wykalkulowała szybko drowka. Usunęła się w bok, kiedy to potrącony człowiek wyciągnał miecz. Był pijany, to pewne. Podszedł do druida, podnosząc go z ziemi za fraki.
-Zaraz Cię nauczę moresu, staruchu. - powiedział, uderzając klingą druida. Feath poczuł ból przeszywający całą czaszkę. Z buzi bryznęła mu krew. Złapał się za twarz. Napastnik szedł dalej w jego kierunku, a ten dalej sie odsuwał.

***

@Aquide, Kurai.

Mroczne elfy także słyszały muzykę. Z biegiem ich marszu muzyka jakiegoś barda dochodziła ich uszu. Pięknie - chociaż nie do końca - nucona przez jakiegoś wierszokletę piosenka nadawała ich marszu kierunek. Karczma była niedaleko, to było pewne.

Kurai zauważyła człowieka, 'pełzającego' w ich kierunku. Zapytała wspólnym o drogę. Mężczyzna zatrzymawszy się nie udzielił odpowiedzi, bełkocząc coś tylko. Jego wzrok uwisł na dekolcie drowki, potem podniósł głowę wyżej, stwierdzając, że twarz kobiety jest czarna. -Mhrosszne Eee... - chciał krzyknąć na cały głos pijak, lecz Aquide szybko go uciszył, wyprowadzając krótki cios w podbródek.

Mimo tego Kurai zauważyła karczmę.. jeszcze tylko kawałek.. Nawet z tak dużej odległości przeczytała szyld; Pod pijanym trolem

***

@Khaila
Humbert Ianz po części wiedział, w jakie kłopoty mogła byś być zamieszana. Znał twojego ojca, znał także jego sekrety. Przyjaźnili się długo przed tym, zanim przyszłaś na świat, a on był jeszcze nastolatkiem.Był teraz o połowę od Ciebie starszy, co nie przeszkadzało mu po cichu podkochiwać się w Tobie. Jeszcze raz potrząsnął potężnym młotem, po czym powiedział pólszeptem. -Nie interesuje mnie, kto tu po Ciebie przyjdzie, nie interesuje mnie też, w jakiej liczbie przyjdą. Helm mi świadkiem, żem nic nie wart, jeżeli pozwolę Cie tknąć. - wykręcił twarz w uśmiechu, który o dziwo podtrzymał Twoje serce na duchu.

----

@WW, post w jak najbardziej trafnym momencie :) Witam w sesji i ciesze sie, ze sie zdecydowalas. @Mekow: masz teraz orzech do zgryzienia xD (tylko zeby nie bylo, ze chce Cie usmiercic, czy cos, nie nie :) Po prostu troche akcji, zdecydujesz sam co zrobic.) @Aquide, Feyra: Niedlugo poznacie barda w tawernie, slodko, nie? xD Hik, szykuj piesci! :)
...
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Nie pochwalała działań i metod Aquide, choć tym razem była mu wdzięczna za skuteczne uciszenie mężczyzny. Kiwnęła mu głową i wskazała na karczmę. Podbiegła cicho do budynku i rozglądając się uważnie na boki weszła do środka. Jasność tego miejsca uderzyła ją po oczach, aż kobieta się lekko skuliła. Nie lubiła tego...
Rozejrzała się dookoła, jej wzrok padł na chwilę na bardzie, który widząc ją zaprzestał swej gry i pociągnął łyk wina z kielicha. Ubrany był jak większość przedstawicieli swego gatunku i profesji - w eleganckie, kolorowe zwiewne szaty, które miały przyciągać spojrzenia i zapewne kobiety. Przeważał w nich jednak kolor czarny... Długie ciemne włosy opadały mu swobodnie na twarz, gdy pochylał się i trącał struny. Złociste oczy zdawały się pałać wewnętrzną radością do otaczającego świata, w swe długie spiczaste uszy miał gdzieniegdzie poprzetykane kolczykami. Jasna karnacja dodawała mu nieco uroku, ale Kurai nie interesowała się elfem. Przybyli tutaj, żeby odszukać czarodziejkę i to za nią zaczęła się rozglądać...
Zablokowany