[WarHammer] * * *

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WarHammer] * * *

Post autor: Serge »

Ves

- Vestella Orlandoni, miło mi poznać. – przedstawiła się, gdy służka skończyła mówić. Trzeba przyznać, że z wielką uwagą wysłuchała tego, co mówiła Sara. Postanowiła podzielić się pewną informacją z towarzyszami w powozie. - Ten 'zaufany człowiek' to mój brat, Vestel, dobry wojownik, ale tez wielki kobieciarz i krasomówca, dlatego też mam podejrzenia, że mógł wpłynąć znacznie na księcia i powieźć go tam, gdzie sam uważał, że będzie mu dobrze. Czyli tam gdzie są kobiety. I to dobre. - westchnęła ciężko.

Gdy Sara wyciągnęła mapy, Vestella przyglądała się im przez chwilę nie zabierając głosu. W jednej chwili przypomniała sobie wszystkie opowieści wujka Guntera na temat tych krain, a gdy Isatris wyskoczył z pomysłem skierowania się najpierw do Sylvanii, Ves gniewnie parsknęła.

- Czy pan wie w ogóle co mówi, panie Isatris? Może i nie byłam w Sylvanii, ale wujek Golem, który był tam wielokrotnie, opowiadał mi co to za kraj. A ja nie zamierzam spotkać na swej drodze wampirów nerkarcha, najgroźniejszych z całego rodu, czy tych z von Carsteinów rządzących Sylvanią. Jeśli panu życie niemiłe, to proszę bardzo, dorga wolna, ale ja nie zamierzam się tam wybierać. I jestem pewna że mój brat i książę z całą pewnością tam nie pojechali. Za duże ryzyko i za mała szansa na powrót, a jeśli książę wybrał się po lek dla ojca, musiał obstawiać szansę na powrót, zresztą, jeśli jego jedyną obstawą jest Vestel, to na pewno nie wybrali się do Sylvanii, jestem tego pewna. No chyba że wynajęli drużynę łówców wampirów
– dodała ironicznie. - w co nie wierzę. Norska – kraj barbarzyńców, berserkerów i lodowych trolli które można spotkać na każdym niemal kroku. Czy uważacie że tam książę i jego osobisty ochroniarz poszukiwaliby leku dla króla? We dwójkę? W mroźnym i niebezpiecznym kraju, który jest cholernie nieprzychylny dla obcych? Nie sądzę. Dlatego myślę że powinniśmy się wybrać do Kislevu. – wskazała palcem stolicę państwa. - Po pierwsze, kraj posiada zróżnicowane bogactwa naturalne, po drugie można w nim się czuć w miarę bezpiecznie, więc myślę że tę opcję wybrał książę i Vestel. Zwłaszcza że kislevianki to piękne kobiety – pokiwała głową wznosząc wzrok ku niebiosom. Chwilę później spojrzała na towarzyszy. - Co sądzicie? Ja obstawiam Kislev i tam się wybieram. Z wami lub bez was. Jesteśmy bliźniakami i czuję że tam właśnie wybrał się Vestel.

Założyła ręce na piersi oczekując odpowiedzi pozostałych towarzyszy.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Re: [WarHammer] * * *

Post autor: Lothar »

Mathias

Zanim jeszcze udał się do karety szybko „odebrał” swojego najwierniejszego kompana ze stajni. Był to dorodny, kruczoczarny i piękny ogier którego mag ochrzcił Scarto. Miło było w końcu podczas podróży rozsiąść się na dosyć wygodnej kanapie, mimo że wolał własnego konia. No ale trzeba było się czegoś w końcu dowiedzieć... Siedział więc i uważnie słuchał wszystkiego co mówili nowi towarzysze. Gdy Vestella skończyła mówić, postanowił sam się udzielić.

- Też jestem za Kislevem. To bogata kraina pełna zasobów, więc poszukiwania lekarstwa sam zacząłbym właśnie tam, nie mówiąc już o księciu, który z pewnością skonsultował się z kimś w tej sprawie przed wyjazdem. O tym czy jest tam bezpiecznie raczej się nie wypowiem. Mój rumak jeszcze mnie tam nie zawiódł. – Tu szybko wyjrzał przez okno patrząc, czy jego towarzysz jest na miejscu. – A jeśli chodzi o kobiety, to rzeczywiście ich uroda jest niczego sobie. Poznałem kiedyś jedną z nich... – Uśmiechnął się i na chwilę zamyślił z rozmarzoną miną. – Tak czy siak tez jestem za Kislevem. – Powtórzył nie zdejmując uśmiechu z ust, poczym lekko skłonił głowę w stronę Vestelli na znak poparcia.
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
liego
Majtek
Majtek
Posty: 136
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 17:04

Re: [WarHammer] * * *

Post autor: liego »

mandir

Przed odjazdem pobiegł szybko do stajni i zabrał swojego konia. Gdy wrócił wszyscy sposobili się już do odjazdu. Przywiązał więc szybko konia do karety. Widział że koń jest trochę niezadowolony ale nic w tym dziwnego w końcu nie dalej jak godzinę temu wrócił z jednej podróży a już jest ciągnięty dalej. Mandir lekkim skokiem wskoczył do ruszającej karety i rozsiadł się wygodnie, z nadzieją że wreszcie dowie się jaki jest cel tej misji. Po wysłuchaniu swych nowych towarzyszy podróży uśmiechnął się lekko.
*To może być ciekawe. Dawno nie uczestniczyłem w akcji na tak dużą skalę. I chyba nie będę żałował.*
-Zgadzam się z miłą Panią- Ukłonił się w kierunku Vestelli, lecz z jego twarzy nie znikał delikatny, tajemniczy uśmieszek -Jestem za Kislev.

Zamilkł na chwilę i nagle spoważniał. Przypomniał sobie, że przeciąż nie wszystkim był przedstawiony.
- Przepraszam nie przedstawiłem, jestem Mandir.
Obrazek
Ouzaru

Re: [WarHammer] * * *

Post autor: Ouzaru »

Zmieniam sposób odpisywania, zobaczymy, jak to wyjdzie :)

Większość z Was wypowiedziała się i opowiedziała za Kislevem. Isatris nie był pewien, ale prawdopodobnie jego towarzyszka wybiłaby mu z głowy podróż do Sylvanii, jako zbyt niebezpiecznej i ryzykownej. Westchnął ciężko, może i chciał coś dodać, ale odezwała się Sara:
- Zatem Kislev - pokiwała głową. - Przez ziemie Sylvanii i tak będziemy przejeżdżać, o ile dobrze się orientuję w mapach, ale nie zatrzymamy się tam i obierzemy najkrótszą drogę. Mam nadzieję, że pani Vestella ma rację co do swojego brata i, jeśli pojechali bezpośrednio do tego wielkiego miasta, to że tam nadal jest z panem Artisem.
To stwierdzając, wstała i wychyliła się przez okno powozu.
- Panie Henryku! Do Kislevu prosimy! - zawołała.
Nie padła żadna odpowiedź, ale lekkie szarpnięcie karety było wystarczającym potwierdzeniem, że woźnica usłyszał i przyjął do wiadomości. Po chwili dogoniła Was elfka. Wsiadła do środka i w skrócie jej opowiedzieliście, na jakich postanowieniach stanęło. Służka wtrąciła jeszcze parę słów.
- A co do pytania o ekwipunek i zapłatę, to mamy przy sobie na wozie chyba wszystko to, co może się przydać i być niezbędne. Do tego posiadamy pewne fundusze na tę wyprawę i wszelkie koszta poniesione przez was zostaną zwrócone. Tysiąc Karlów to raczej spora suma...

Przez resztę dnia jechaliście, kareta zatrzymała się dopiero pod wieczór, przy niewielkiej przydrożnej karczmie. Z zewnątrz nie wyglądała najgorzej. Miała jedno piętro, dużą stajnię, a z ogromnego komina powoli wydobywał się dym. Jak tylko wysiedliście, uderzył Was przyjemny zapach wieczerzy.
- Kim pan jest? - pytanie Sary zaintrygowało Was i poszliście zobaczyć, w czym rzecz.
- Kurt, nowy woźnica - odparł dość młody mężczyzna.
Na oko to chyba jeszcze nie miał trzydziestki, jego głowę zdobiła blond czupryna i łagodne, niebieskie oczy. Postawny i wysoki, mógłby spokojnie władać jakimś lekkim mieczem, takowy też przy sobie miał. Zeskoczył z powozu i gwizdnął na drugiego mężczyznę, niskiego i przy tuszy. Tamten miał kuszę i powoził karetą.
- To mój przyjaciel, Karl. - wskazał na grubego. - Pani Eryka zatrudniła nas, gdyż tamten dziadek był już zbyt... wiekowy, na takie dalekie podróże. No i jeszcze mamy mieć oczy oraz uszy szeroko otwarte, by w razie kłopotów chronić wasze tyłki, za przeproszeniem...
Nie umknęło Waszej uwadze, że Sara nie była zbyt zadowolona całą tą sytuacją. Nakazała mężczyznom zająć się końmi, a sama poprowadziła Was do karczmy.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WarHammer] * * *

Post autor: Serge »

Vestella

- Zatem Kislev – Sara pokiwała głową. - Przez ziemie Sylvanii i tak będziemy przejeżdżać, o ile dobrze się orientuję w mapach, ale nie zatrzymamy się tam i obierzemy najkrótszą drogę. Mam nadzieję, że pani Vestella ma rację co do swojego brata i, jeśli pojechali bezpośrednio do tego wielkiego miasta, to że tam nadal jest z panem Artisem.

Vestella spojrzała na mapę. Wyglądało na to, że służka zupełnie się w niej nie orientuje.
- Jeśli pojedziemy przez Sylvanię, jedynie nadłożymy drogi, gdyż ta nieprzyjazna kraina jest w zupełnie innym kierunku niż nasze miejsce docelowe. – powiedziała wskazując palcami obu dłoni różnicę odległości między Sylvanią a Kislevem. - Kislev jest na północy, Sylvania na wschodzie, myślę że najszybciej będzie jeśli pojedziemy wzdłuż wód Talabeku, zaoszczędzimy wtedy dużo czasu. Przeprawimy się przez nie nieopodal Bechafen, i dalej, podążając wzdłuż Rzeki Urskoj dotrzemy na miejsce. Odpowiada tobie moja propozycja, pani? - spytała Sarę patrząc jej w oczy.

Służka przez chwilę była mocno zmieszana i zakłopotana, w końcu jedynie niepewnie pokiwała głową.
- Jak mówiłam... nie znam się na mapach, więc jeśli nikt nie będzie miał nic przeciwko, to zdam się te twoje doświadczenie, pani.
Zerknęła na pozostałych towarzyszy i dwóch nowych woźniców. Widać było, iż żywi nadzieję, że tamci są bardziej zorientowani w temacie i znają drogę.

Gdy wreszcie ustalili, jaką drogą będą podróżować, Vestella wysiadła z powozu i dosiadła swego wierzchowca Estebana. Ten zwierzak przypominał jej rodziców jak mało co w tym momencie. Podążając za karocą, rozmyślała, co może w tym momencie porabiać mama, czy ojciec znów polemizuje na jakiś temat z wujkiem Golemem, jak zwykli to czynić przy flaszce dobrego wina, i czy Verona, najmłodsza siostra jest zdrowa i ma się dobrze. Westchnęła głęboko myśląc o Vestelu i o tym, ile nerwów napsuł rodzicom, a zwłaszcza mamie, która nieraz modliła się by syn wrócił cały i zdrowy do domu. Czarna owca rodziny Orlandonich, chociaż Vestella coraz częściej zaczynała myśleć że Ves wrodził się do ojca, niespokojnego ducha, który uspokoił się dopiero przy matce. W pewnym momencie stwierdziła, że za dużo o tym myśli, bo przyplątał się do niej refleksyjny nastrój. Tęskniła za nimi, ot co. Zamiast siedzieć w domu i pracować dla firmy ojca tułała się teraz po świecie szukając braciszka, który chyba nie chciał być odnaleziony.

Gdy w końcu dotarli do jakiejś karczmy na trakcie, Vestella zaprowadziła Estebana do stajni i kazała oporządzić go chłopcu stajennemu, wręczając mu drobną monetę. Gdy wyszła, jej uwagę zwróciła Sara pytająca o nowych woźniców. Obserwowała przez chwilę całe zajście, a gdy służka oddaliła się, Tileanka podeszła do niej.

- Poinformowano cię o zmianie woźniców, pani? - spytała patrząc na nich.

Na twarzy dziewczyny zagościł wyraz zmieszania. Przez chwilę przyglądała się mężczyznom, a następnie Vestelli, jakby zastanawiając się, na ile może jej ufać. W końcu westchnęła zrezygnowana.
- Nie, nikt mi nic nie powiedział, ale ponoć zatrudniła ich moja pani, więc chyba wszystko jest tak, jak być powinno. No i mówią całkiem logicznie, poprzedni woźnica jest już grubo po osiemdziesiątce, wygląda, jakby się całkiem nieźle zasuszył - powiedziała i zaśmiała się cicho, rozbawiona własnymi słowami.

- No skoro tak, to w porządku. - powiedziała, ale mimo tego zamierzała mieć na oku nowych woźniców; jakoś nie wzbudzali zaufania kobiety. A może była przewrażliwiona? W każdym razie było tak jak mówili rodzice – w Imperium nie można było ufać nikomu i tej zasady trzymała się Vestella. Poprawiła dwa pistolety przy pasie i sprawdziła czy są załadowane, po czym rozsiadła się wygodnie w sali przy jednym ze stolików, wraz z nowymi towarzyszami. Z menu wybrała kaszę w sosie słodko-kwaśnym i piwo, oczekując na dalszy rozwój sytuacji.

Dialog rozegrany z Ouzi na GG.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WarHammer] * * *

Post autor: Ninerl »

Isatris i Ninherel
Dziewczyna po niedługim czasie dogoniła powóz. Był w końcu zbudowany przez ludzi i raczej z gatunku tych cięższych, w miarę odpowiednich do drogi.
Za moment przywiązała swojego konia i gdy powóz stanął, wsiadła do niego.
-Coś mnie ominęło?- zapytała, usadawiając się obok podopiecznego.
- A owszem...- zamruczał Isatris, a potem cichutko zrelacjonował całą dyskusję.
-Isatrisie, czemu Sylwania?- zapytała szeptem zdziwiona Ninherel-Nie pasuje mi to do ciebie.
- Sam nie wiem. Może dlatego, że ten książę nie wyglądał na specjalnie inteligentnego? Sylwania jest w końcu najbliżej- mruknął Isatris.
-Aha. Jednak myślę, że ten ludzki chłopaczek ma jeszcze trochę rozsądku.- odpowiedziała dziewczyna.
- Przekonamy się, jak go znajdziemy- Isatris nie wydawał się zbyt mocno wierzyć w jakikolwiek rozsądek ludzkiego szlachetki.

Wreszcie po wieczór zatrzymali się przy jakieś karczmie. Ninherel znudzona monotonią jazdy i zmęczona, szybko wyszła z powozu.
Za moment zrobiło się ciekawiej.
Pojawili się nowi woźnice. Ninherel rzuciła im podejrzliwe spojrzenie. Sara najwyraźniej była zdziwiona ich obecnością.
Dla Ninherel przynajmniej jeden z nich wyglądał na najemny miecz.
- Proszę, proszę... obstawa- usłyszała pomruk Isatrisa-Ciekawe...
- Niepokojące. Dziwne, że dziewczyna nie miała pojęcia o ich obecności- odpowiedziała w tar-eltharinie.
- Będziemy uważać. Ja również, obiecuję. Naprawdę.-dodał z naciskiem Isatris, widząc zwątpienie na twarzy swej towarzyszki.
- Chodź Mandirze. Dobrze byłoby coś zjeść- za moment zwrócił się do Asrai.
Ninherel przez chwilę ukradkiem obserwowała Tileankę. Mon-Keigh wyglądała na zaniepokojoną.
Podążając za Isatrisem, zastanawiała się przez chwilę, czy aby na pewno mozna ufać słowom woźniców. "Może to wtyki. Ci którzy mają nas obserwować... Pewnie i tak im wyglądamy na grupkę nieszkodliwych szaleńców. Wysłanych przez kobietę, która wierzy w wróżby pierwszej lepszej czarownicy".
Ninherel usiadła między Mandirem a Isatrisem.
Isatris właśnie dopytywał się o jadłospis karczmy. Ninherel ziewnęła dyskretnie, zakrywając usta dłonią.
Czuła się zmęczona, nieprzespana noc dawał się jej we znaki.
Miała nadzieję, że szybko coś zje, zawlecze Isatrisa do pokoju i będzie mogła odpocząć.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [WarHammer] * * *

Post autor: Mr.Zeth »

Felix:

Mężczyzna mówił mało. Myślał.
Dołączył się do ludzi, którzy już się znali. Nie tak źle...
Zweryfikował kolejną myśl po chwili.
Dołączył se do ludzi, którzy znali sie juz jakiś czas - a to juz źle. Przynajmniej z jego perspektywy. Rzeczy dla tamtych opczywiste mogą być dla niego zupełnie niezrozumiałe. Trzeba być czujnym... znowu. Felix się skrzywił. Słuchał dalej. mozę chociaż bedzie dla neigo jakieś zadanie...
"Ta... Vestella, czy jak jej tam, najwyraźnie miała swojego sprawdzonego woźnicę i bała się... czego? Noża w plecach w charakterze prezentu od nieznajomego? To czemu do cholery przyjęła mnie? Moze wyglądam "nieszkodliwie"? Dobrze dla mnie..." pomyslał. Obserwował dalej. Wszedł razem z resztą do tej karczmy, utrzymując dość neutralną mine. W karecie czesto wyglądał na zewnatrz. Teraz też się tochę porozglądał. Tu go jeszcze nie było - w końcu mógł sobei równie dobrze uchodzić za ciekawskiego...
Zamówił jakieś małe pieczyste, trochę chleba i piwo. Istair potrzebował czasu, by oglądnać cały jadłospis... Felix tylko uniósł brew i siadł przy którymś stole... na hybił trafił. Dziekował przy tym Sigmarowi za pamięć do twarzy-bez tego pewnie dosiadłby się do obcych ludzi... choc nie był pewien czy Sigmar nie żałuje, że mu pamięć ową dał... lub, że w ogóle dał mu cokolwiek.
Felix sie usmiechnął i spojrzał na Nhin, która własnie ziewała. Fakt, wyglądała na zmęczoną. Czyli powinna być nieco ładniejsza, jak się wyśpi. Felix znów się uśmiechnął do siebie. - Niewyspana, pani Nhi...- udał, ze szuka imeinia w pamieci. - Nhinerel, dobrze pamiętam? - zapytał kobiety.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Zablokowany