[WFRP] Burza Chaosu

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Ravandil »

Aluthol

Znowu się zaczyna. Smaczny sen szlag trafił. Spanikowany chłopak nie przyniósł dobrych wieści. -Umarlaki? Widzę, że rzucili cięższą broń... Walczył ktoś kiedyś z tym gównem? Wydaje mi się, że nasza sytuacja nie prezentuje się zbyt różowo- Przez chwilę faktycznie się przestraszył. O żywych trupach słyszał tylko z kilku historii opowiadanych przez starych weteranów wojen, mieszkających w Laurelorn. Nie miał pojęcia, jak z tym czymś walczyć. Wysłuchał uważnie, co mówi reszta, może oni wiedzieli co robić. Szczególnie interesująca była przemowa Marcusa. Czarownik? Jeszcze tego im brakowało - hordy nieumarłych pod wodzą jakiegoś psychola... Gorzej, że odpadał ostrzał z kuszy. Trzeba było siły. Dużo siły. Elf zdiął kapelusz i włożył na głowę szyszak, potem nie będzie czasu. Sprawdził swój miecz i ruszył, by pomóc Marcusowi przestawić wozy. Wydawało się to marną formą obrony, ale "tonący brzytwy się chwyta". Musieli korzystać z tego co mieli, żeby przeżyć tę noc. Poczekał chwilę na resztę ekipy wskazanej przez Marcusa i wybiegł na deszcz. -Musimy się uwijać. Zaraz rozpęta się tu piekło. Niech Asuryan i Isha mają nas w swojej opiece- Ogarnął wzrokiem wioskę. Każdy zajął się jakąś pracą, to dobrze, nie ma co próżnować. Wyciągnął miecz z pochwy. Zważył go w ręce i machnął parę razy. Warto było wyczuć ostrze przed bitwą. Rianneth i Li Mei ruszyli na zwiad. "Oby im się udało... Żeby nam wszystkim się udało" pomyślał elf i poszukał wzrokiem Linderotha. W końcu miał lepsze pojęcie o taktyce i wie, jak zorganizować obronę.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Vibe »

Wioska

Na słowa Virotha chłopak odparł z przerażeniem w głosie:
- Jak to co robiły? Żarły ich panie, wszystkich po kolei. A potem tyn mog co żesta mówili kazoł im iść na wioskę... Ide się ukryć...

I poszedł. Wieśniacy uwijali się jak w ukropie. A przynajmniej tak się zdawało, bo sami nie wiedzieli co robić. Raczej biegali w panice niż robili coś konkretnego. Wójt próbował zapanować nad motłochem, lecz i on wyraźnei panikował. Nikt tu jednak chyba nie myślał o opuszczaniu wioski. Markus, Hargin, Aluthol i Hubert szybko uporali się z wozami, blokując nimi bramę. Lecz jak stwierdził filozoficznie krasnolud:
- No piknie, tylko k**wa nie wiem jak zwiadowcy wejdą, ja będą ratować tyłki przed trupkami.

Nagle pojawił się Hubschmann. Popatrzył po was i powiedział.
- Dozbroić się solidnie, każdy miecz się przyda a coś tam jeszcze na wozach zostało. Proponowałbym, abyście poszukali jak najcięższych belek, kamieni, czegokolwiek, co można by spuścić na te bestie. Jak nie będzie ich więcej od nas to się obronimy. Poszukajta też czegoś palnego, można by im to też na głowy zrzucać, mimo że deszcz. I tych ludzi trzeba do kupy zebrać.

Hubschmann wyszedł porozmawiać z wójtem. A wy znów staliście w deszczu, całkiem już przemoczeni, zastanawiając się co dalej.

Hubert

Ilse patrzyła na Ciebie i cała drżała. Widać było, że chciała z Tobą zostać, ale jak sam zdołałeś zauważyć, marna by z niej była pomoc w walce. Bała się już teraz, a co dopiero gdy trupy wpadną do wioski. Skinęła Ci głową i powiedziała:
- Dobrze, ukryję się. Ale obiecaj mi że nie będziesz niepotrzebnie ryzykował i że zrobisz wszystko byśmy znowu mogli się spotkać...
Pocałowała cię delikatnie w usta po czym dołączyła do kobiet, dzieci i starców którzy ruszyli do kryjówek.

Li Mei & Rianneth

Wyjechaliście za bramę. Deszcz siąpił nieprzerwanie, utrudniając rozpoznanie czegokolwiek. Jedynie ogromny w tych czasach Morrslieb świecił w pełni, przebijając się przez zasłone usnutą ze spadających kropel. Jedynie on, jakby na przekór, wskazywał drogę. Wtulona w elfa Li oddychała z całkowitym spokojem. Ona się nie bała, doszło do długowiecznego. I przy okazji dodawała otuchy Riannethowi, którego koń przemierzał leśną ścierzynę.

Jechaliście długo. Wydawało się, że wieczność, zwłaszcza że posuwaliście się ostrożnie. W końcu jednak koń zatrzymał się, jakby węsząc i lekko zarżał. Na szczęście dla was cicho, gdyż dość szybko i wy usyszeliście dziwne dzwięki klekotania i uderzania metalu o metal. Koń stawał się coraz bardziej niespokojny, a do waszych nozdrzy powoli docierać zaczął odór nieumarłych. Skręcając nieco w las, dojrzeliście w świetle Księżyca Chaosu jak zza zakrętu wyłaniają się przerażające sylwetki trupich szkieletów i sunących powoli, chodzących zwłok. Wyłaniały się maszrując powoli, lecz nieubłaganie. Nie wiedzieliście jak dobre są ich zmysły, lecz koń począł się wiercić w miejscu. On nie miał zamiaru tu dłużej zostawać.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Serge »

Markus Linderoth

Słysząc słowa Hargina, wskazał palcem na jeden z wozów, który wyraźnie odsłaniał lekko wjazd do wioski.
- Specjalnie im przesmyk zostawiłem co by się dostać tutaj mogli. - mruknął do krasnoluda. - O swoich nie zapominam.
Wysłuchał słów oficera, po czym klaszcząc w dłonie zwrócił na siebie uwagę wieśniaków. Przetarł mokrą od deszczu twarz, po czym rzekł:
- Dobra, chłopy! - zaryczał Markus basem do wpatrujących się w niego spanikowanym wzrokiem ludzi - Słuchać uwaznie, bo nie lubię się powtarzać! Jak chcecie przeżyć to co się szykuje, to bez gadania wykonywać moje polecenia.
Kilku co gorliwszych pokiwało ociekającymi deszczem głowami.
- Sześciu chłopa, młodego, ze wzrokiem bystrym wybierzecie szybko i do mnie przyślijcie! Tylko odważnych mi wybrać! Reszta - starcy, dzieci i kobiety, do chałup i piwnic, do chlewów i stodół. I siedzieć tam dopóki któryś z naszych nie przyjdzie i nie powie że można wyjść. Poza tym przytargajcie wszystko co unieść można, co twarde i ciężkie. Beczki, kamienie, konary, wszystko się nada. Będziemy im to na łby spuszczać, toteż nie żałujcie niczego, bo gówno wam po dobytku przyjdzie, jak was potwory żreć będą!
Uniósł głowę, spojrzał po nich z wyższością i taką pewnością, jakby zaraz walczyć mieli nie z nieumarłymi, ale z bandą zaplutych szewców. I chociaż wewnątrz wcale a wcale nie był pewien, że przeżyją do wschodu słońca, zawołał gromko:
- I nie bać mi się i nie spieprzać! Słuchać mnie będziecie, a poślemy tych sk***ysynów do tego samego piekła, z którego tutaj przyszli! Do roboty!
Gdy tylko wieśniacy rozpierzchli się po wiosce, Markus podszedł do Aluthola i położył mu dłoń na ramieniu.
- Twoja głowa w tym, Aluthol, żeby chłopów rozstawić na palisadzie i to łajno, co tu zniosą mądrze między nimi rozprowadzić. Tych sześciu zobacz, czy aby dobry wzrok mają i nie zaczną spieprzać na widok truposzy, a potem ich dwójkami na każdą stronę świata, prócz bramy, usadź. Niech z ostrokołu wahują, a jakby się coś działo, to niech lecą do mnie od razu Hubert!
Rajtar pojawił się po chwili nie wiadomo skąd.
- D*pa a nie żołnierze te kmioty, ale głupotą ich nie wykorzystać. Przegląd zrobisz, weźmiesz tych, co silni i radę dadzą truposzom na łeb coś zrzucić. Bab i dzieciaków nie bierz, przeszkadzać tylko będą, pod nogami się plątać, a nam zamieszanie niepotrzebne teraz. Potem z nich coś sformuj, wedle uznania własnego i takowoż rozstaw na ostrokole. Szlachcic żeś, liczę więc, że i dowodzić trochę potrafisz. Masz szansę się wykazać. Działaj!
Popatrzył w stronę Giselle, Virotha i Ninerl.
- Proponuje znaleźć jakieś szmaty, obwiązywać nimi strzały, zanurzać w spirytusie czy innym łatwopalnym gównie i podpalać. Jeśli się uda to może uda nam się spalić kilku.
Sam natomiast postanowił poszukać czegoś, co łatwo się palić będzie nawet w deszczu - smoła, bimber, w tej chwili wszystko się nadawało.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Butcher
Szczur Lądowy
Posty: 11
Rejestracja: wtorek, 5 czerwca 2007, 14:03
Numer GG: 0
Lokalizacja: Łódź/Sheffield

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Butcher »

Rianneth

- Dobra, zrobimy tak... - szepnął do Li Mei wciąż wpatrując się w maszerujące truposze. Mimo tego iż świetnie widział w ciemności, oszacowanie chociażby w przybliżeniu ilu ich jest z odległości w której się znajdowali graniczyło z cudem. - Ja postaram się podejść bliżej i policzyć mniej wiecej ilu ich jest. Ty zostaniesz tutaj i będziesz w pełnej gotowości razem z moim rumakiem.
Widząc że skośnooka zrozumiała, elf wszedł w bór, czerń nocy zdawała się jeszcze straszniejsza pomiędzy drzewami. Lecz słuch i węch wyostrzył się znacznie... Rianneth widział to co dzieje się na trakcie i słyszał to co za plecami.
Jego pięść spazmatycznie zaciskała się na rękojeści miecza. Powolne kroki chodzących trupów, nawet skradając się mężczyzna poruszał się szybciej od nich...
Trakt skręcał zaraz w prawo, on sam znajdował się po prawej jego stronie. Jeśli wszystko się uda nadrobi stracony czas przekradając się przez bór, ścinając zakręt. Nie zamierzał ryzykować, a jedynie policzyć jaką truposze mają siłę i uciec nim dostrzegą jego obecność.
Wielkie krople potu, ciekły teraz po twarzy czarnowłosego, włosy związane w kuc nie przesłaniały teraz pociągłej twarzy. Zmysły napięte do granic możliwości, podniecenie mieszajace się ze strachem które teraz ogarniało całe jego ciało...
"You think you are better than me? Say goodbye to the bad guy!"
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Ravandil »

Aluthol

Z wozami poszło szybko i sprawnie. Co prawda krasnolud coś bąkał pod nosem, ale Marcus szybko rozwiał jego wątpliwości. Przygotowania do obrony trwały pełną parą. Gdzieś mignął mu Felix, który polecił dozbroić się jak tylko się da. Elf chwycił jeden z mieczy i schował za pazuchę. To miała być taka ostatnia deska ratunku, jednak liczył, że z jego mieczem nic złego się nie stanie. Oprócz tego poszukał czegoś, co mogło mu od biedy służyć jako tarcza i ruszył na plac. Marcus zajmował się motywowaniem ludzi i po chwili podszedł do elfa. Aluthol uważnie wysłuchał jego rozkazy i odparł -Tak jest, szefie- Wreszcie dostał jakieś bardziej odpowiedzialne zadanie. Zawołał do siebie wybraną szóstkę i zwrócił się do nich -Przed wami ważne zadanie. Macie stanąć na palisadzie i baczyć, czy nie zbliżają się umarlaki... Mam nadzieję, że się ich nie boicie i macie dobry wzrok? Macie nie panikować. Gdy tylko coś zauważycie, macie pędem zawiadomić naszego dowódcę- odwrócił się i pokazał palcem Marcusa -Jasno się wyraziłem? A teraz na górę - dwóch tam, dwóch tam, a dwójka na tamtą stronę- mówił pokazując wskazane przez Marcusa pozycje -Tylko szybko, nie mamy czasu do stracenia!- Rozejrzał się, czy przyniesione już rupiecie przeznaczone na improwizowaną broń miotaną. -Dobra! Niech każdy weźmie trochę rzeczy i idzie na palisadę. Gdy coś będzie próbowało wleźć, macie rzucać tym ile sił, najlepiej celując w łeb. I gibko, na palisadę- zwrócił się do okolicznych osób -I niech kto tylko może zanosi na górę, co tylko da radę- Wszedł na górę i polecił rozdzielić graty między chłopów, przy czym przy bramie zostawił trochę więcej, na tych, którzy będą próbowali ją przełamać. Upewnił się jeszcze, czy żadnemu z tych osobliwych "strażników" nie brakuje "amunicji", zszedł zdać raport Linderothowi.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: hyjek »

Hubert von Kaulitzröden

Tak jest sierżancie! - krzyknął tak głośno, że Markus przez chwilę nie słyszał deszczu. W szkole uczyli go co prawda kilku rzeczy na temat dowodzenia, nie sądził jednak, że przyjdzie mu tak szybko i z tak skromną wiedzą działać w tym kierunku. Stał przez chwilę zastanawiając się od czego zacząć.
Hej Ty! Widzę, że się nudzisz za bardzo! - krzyknął do pierwszego wieśniaka, który w niczym nie pomagał nie wyglądał na zalatanego.
Zanim policzę do stu, chcę mieć przed sobą wszystkich zdrowych mężczyzn, zdolnych unieść samemu stolik z karczmy przed sobą! Jakbyś jeszcze na to nie wpadł, będą mi potrzebni do obrony tej mieściny! Zaczynam liczyć! - wydał rozkaz najbardziej stanowczym tonem na jaki było go stać. Gdy w końcu wszyscy zebrali się, zaczął dokonywać selekcji. Odsyłał do domu wszystkich starców i chłopców, którzy "na oko" wyglądali na mniej niż 16 lat. Tym którzy zostali rozkazał się dozbroić w miarę możliwości i potrzeb, samemu też wybierając porządny miecz. Ze wszystkich punktów jakie zapamiętał, gdy słyszał bądź uczył się o takich akcjach nie wykonał jeszcze jednego - pokrzepiającej rozmowy. Szybko nadrobił tą zaległość.
Przetworzona na nowo rzecz, to zepsuta rzecz! Najlepszym przykładem jest chociażby wasza odzież - pełna załatanych dziur, a przecież lepiej kupić nową koszulę czy spodnie. Tak samo jest z nieumarłymi! To trupy, które zostały ożywione na nowo! Skoro za pierwszym razem zdołały zginąć, każdy następny będzie już prostszy! Wiem, są straszni! Wiem, że jak na martwych dobrze machają mieczem! Ale to dalej nic innego jak chodzące kości! Każdy coś cięzkiego w dłoń, na ostrokół i uderzać ile sił w ramionach, tak jak wasza stara ubijająca schab na obiad, którym jutro w południe będziemy się wszyscy delektować!
Nie liczył na jakieś większe wiwaty, nie mniej, gdy takowe się pojawiły, uśmiechnął się i pogratulował sam sobie. Razem ze swoimi ludźmi stanął na ostrokole z lewakiem w jednej ręce, mieczem w drugiej.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Do gospody wpadł nagle jakiś chłopak. Był tak przerażony, że Ninerl dziwiła sie, że jeszcze umie składnie mówić. Natomiast to co powiedział, absolutnie jej sie nie podobało. Martwiaki..."Tylko jeszcze tego brakowało". Sierżant coś wspomniał na temat maga, które musiał je przywołać. Ninerl skinęła głową, zgadzając się z nim. Niewielu było takich magów, którzy korzystali z mrocznej energii. "Teraz nagle nabrał odwagi. Pewnie wcześniej siedział gdzieś przyczajony cicho" pomyślała.
Na widok Huberta i Ilse uśmiechnęła się pod nosem. "Niech się cieszy, że ma po co walczyć" powiedziala do siebie w duchu. "Nie ucieknie z krzykiem- w końcu dziewczyna wymaga jego opieki" stwierdziła. Popatrzyła spokojnie na resztę- miała wrażenie, że jest jakby we śnie. Takim, jakie śniły jej się często. Bardzo realnym...w kilku z nich umierała, a potem budziła się, nie wierząc, że jeszcze żyje. Nagle jej wpadło cos do głowy. Zamysł był niezły, a poza tym może przeważy szanse powodzenia. Poszła za sierżantem. Przeszukiwał właśnie jakąś szopę.
- Panie dowódco- skinęła głową Markusowi- Może spróbujmy zabić maga? Tylko jego moc trzyma te stwory w świecie realnym. Mag skoncentruje się na ataku i stanie się mniej ostrożny. Nie wiemy, co prawda czy ma jakąś eskortę, ale czy musimy do niego podejść, by zabić? Mała grupka powinna się prześliznąć. W dodatku, nawet jeśli martwiaki nie rozpadną się w proch, zniknie kierująca nimi wola. Przestaną atakować - dodała. - Ja się zgłaszam na ochotnika, w końcu tutaj nie jestem bardzo przydatna. W dodatku widzę w ciemnościach. Przydałaby się jeszcze jedna osoba. Co o tym pomyśle, sądzisz panie?- gdy to mówiła, zabiło jej serce. Już niemal czuła atmosferę panującą w lesie i w wiosce, pełną strachu i bólu. Dopeir teraz zauważyła, że trzyma mocno rekojeść miecza. "To pewnie przez lęk" pomyślała i czuła jak ciarki przebiegają po jej plecach.
"Na panią Lileath i Staruchę, wolałabym mieć tutaj kilku naszych magów. Oni wiedzieliby, co robić..."
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Vibe »

Wioska

Słowa Ninerl słyszał Hubschmann, który wrócił właśnie z narady z wójtem.
- Chyba słyszałaś co mówił chłopak. Mag nie wybrał się wraz ze swoimi stworami do wioski, a nie mamy czasu żeby teraz przeszukiwać cały teren w poszukiwaniu jakiegoś czarownika. Bronimy wioski, to jest nasz cel.
Wieśniacy uświadomiwszy sobie, że najemnicy w ich wiosce coś tam o walce wiedzą i przydałoby się ich słuchać, zaczęli gorliwie wypełniać rozkazy.

Czas mijał, wieśniacy gromadzili przy bramie mnóstwo przedmiotów. Znalazło się nawet kilka mebli. Kilku bardziej barczystych złapało siekiery i poczęło konstruować coś na czym możnaby stanąć i postawić coś ciężkiego. Drabin w wiosce było sześć, cztery z nich zabrali ludzie wyznaczeni do zerkania za palisade czy wróg się nie zbliża.

Deszcz siąpił nieprzyjemnie, a widoczny mimo chmur, stojący w dziwnej pełni Morrslieb budził grozę. Czas mijał, a zwiadowcy nie wracali...

Li Mei

Widok nieumarłych przepełniał grozą, byłaś jednak na tyle twarda by posłuchać Riannetha i już po chwili prowadziłaś konia najciszej jak mogłaś. Gdyby nie deszcz, zapewne słychać by was było z daleka. Padało jednak, mżawka zamieniała się powoli w ulewe. Nieumarli parli do przodu, opóźniani jednak przez chodzące trupy, które wlokły się z potworną upiornością.

Rianneth

Odesłałeś Li, pewny swych umiejętności czając się przy trakcie, jedynie dzięki księżycowi widząc sylwetki martiaków. Maszerowały obok ciebie, a ty liczyłeś. Dziesieć, dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści...

Nagle jeden ze szkieletów zamarł, zatrzymując uniesioną kościotrupią ręką reszte. Jakby wąchając skierował wzrok prosto na ciebie. Najwyraźniej nie doceniłeś zmysłów umarłych, teraz podążając za tym co cię wyczuł, w twoją stronę parło 10 szkieletów, szybko przedzierając się przez krzaki.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Butcher
Szczur Lądowy
Posty: 11
Rejestracja: wtorek, 5 czerwca 2007, 14:03
Numer GG: 0
Lokalizacja: Łódź/Sheffield

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Butcher »

Rianneth

„A niech to” W stronę elfa zbliżały się trupy. „Wiatr musiał zmienić kierunek a ja tego nie poczułem! „ Kościeje poruszały się szybko, ale on miał nad nimi przewagę, znał drogę którą teraz pójdzie. To nią dotarł do tego miejsca, pamiętał o wszystkich rowach które mogły by być dla niego pułapką. Pamiętał o ciężkich gałęziach, które można odgiąć i puścić, gdyby te trupy były za nim... "OBY!". Pamiętał to wszystko. A przede wszystkim pamiętał o swoim koniu czekającym za zakrętem... O Li Mei która pilnowała go... Bogowie niech na nim tylko będzie, niech siedzi w siodle i na niego czeka...
Myśli mężczyzny pędziły z zawrotną prędkością. „Uciekać.... Uciekać....” Pragnienie przeżycia brało w nim górę nad heroizmem, który nakazywał jakoś opóźnić marsz tych przeklętych trupów... „Przeżyć!”. Kamień leżący pod stopami Riannetha, gdy ten czaił się w krzakach powędrował rzutem ukośnym kilkanaście metrów od niego. Dość głośne uderzenie powinno choć na chwile odwrócić uwagę od miejsca w którym on się znajdował...
Krzaki w którym elf obserwował poruszający się oddział były już puste. Deszcz zagłuszał nieznaczny hałas który powodował biegnąc przed siebie, do konia i ucieczki... Nie ryzykował... Przynajmniej dopóki miał przewagę nad przeklętymi nieumarłymi... Dopiero gdy ci weszli by mu na ogon... Wtedy postawiłby wszystko na jedną kartę.
Ale teraz to oni się spieszyli, pędzili wręcz niesamowicie biorąc ich tempo poruszania się za zwykłą szybkość. To ich stopy były bardziej śliskie i to oni poruszali się w nieznanym terenie... Miał szansę!
"You think you are better than me? Say goodbye to the bad guy!"
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Evandril »

Grishnak Miażdżąca Pięść nie zawiódł Balroga, najstraszniejszego i najokrutniejszego władcy orczej armii, wodza plemienia Krwawego Topora. W zasadzce urządzonej na ludzi przebywających w pobliskiej wiosce szable, topory, miecze, pałki, oraz strzały zebrały swoje żniwo. Co prawda Grishnak stracił część oddziału w walce, ale był pewien że po powrocie dostanie pod komendę dwa razy tyle orczych łbów niż sam stracił, a zważając że był w tej potyczce triumfatorem znaczna część jego pobratymców będzie się chciała do niego dołączyć z własnej woli. Kto wie, może i Balrog okaże się na tyle łaskawy, że da pod komendę Grishnaka oddział wilczych jeźdźców, lub nawet samego Żarłoka. Co prawda ogromny stwór odniósł niewielkie rany podczas walki, ale jego opancerzone ciało i wrodzone zdolności powodowały, że większości ran nie było widać, lub były teraz znikome. Mimo wszystko orczy kapitan przyglądał się pomarszczonemu, naznaczonemu bliznami i śmierdzącemu ciału idącego przed nim stwora. W istocie bestia budziła respekt. Kilkumetrowe ciało, ogromny napierśnik oraz rogaty hełm były istnymi wizytówkami Żarłoka, a ogromna pałka zrobiona ze sporej wielkości, nieociosanego drzewa, znakiem specjalnym. Nawet mimo tego, że Żarłok był słabym wojownikiem, już sam jego widok sprawiał, że większości jego przeciwników, a nierzadko i goblinom i snotlingom, puszczały zwieracze i zafajdani uciekali z pola widzenia bestii. Grishnak krocząc za bestią rozglądał się po pyskach swych żołnierzy. Orki i gobliny, pomimo tego że zmęczone były zadowolone z odniesionego zwycięstwa, i Grishnak dobrze wiedział, że dzisiejszej nocy odbędzie się dzika uczta. Zadowolenie na pysku orka pojawiło się mimowolnie. Nawet sam dowódca oddziału cieszył się ze zwycięstwa. Tym bardziej, że miał dla swego wodza podarek od samego dowódcy ludzkiego oddziału. Orczy oddział zniknął w gęstwinach lasu maszerując w stronę polany, gdzie rozbity był obóz ich plemienia. Plemienia Krwawego Topora.

Balrog siedział w swym namiocie zamyślony nad przebiegiem wrogiej kampanii przeciwko ludziom. Jak na razie nie odniósł większych zwycięstw, ale to nic nie znaczyło. Wkrótce przyjdzie i jego kolej na triumf, jego kolej na pokazanie całemu Staremu Światu, że należy chylić czoła przed Balrogiem, wodzem Krwawego Topora, najokrutniejszego plemienia zielonoskórych jakie kiedykolwiek przemierzały ziemie Starego Świata. Orczy wódz spojrzał na leżący na jego posłaniu potężny topór, swoją ulubioną broń. To właśnie od niego plemię wzięło swoją nazwę, kiedy Balrog postanowił zmienić poprzednią nazwę z plemienia Krwawego Torgocha, na plemię Krwawego Topora. Oczywiście poprzedni wódz plemienia, Torgoch, nie miał tyle szczęścia i nie dożył chwili kiedy nazwa plemienia została zmieniona. W krótkiej, aczkolwiek krwawej walce muskularny ork, został skrócony o głowę, która to została ścięta właśnie przez topór leżący teraz na posłaniu Balroga. Przez pewien czas masywny ork nosił głowę swojego poprzednika przypiętą do pasa, aby wzbudzać szacunek i strach w pozostałych orkach, lecz po krótkim czasie wyschnięty łeb przekazał swojemu nowemu osobistemu szamanowi, Gorbadowi Przebiegłemu aby ten mógł wykorzystywać go w swoich czarach i rytuałach. Nagle z zamyślenia wyrwało Balroga zamieszanie dochodzące z polany…

Grishnak Miażdżąca Pięść wkroczył na polanę idąc na przedzie kolumny orczego oddziału wysłanego przez Balroga. Za nim kroczyła reszta orków, goblinów oraz kilkumetrowa bestia zakuta w ogromny napierśnik i rogaty hełm. Już na sam jej widok część z goblinów uciekła do swych legowisk. Gestem silnie umięśnionej łapy Grishnak zatrzymał idący oddział i sam zbliżył się do namiotu swego wodza. Zatrzymując się przed nim powiedział głośno :

- Najstraszniejszy i najokrutniejszy balrogu, twój sługa oraz kapitan oddziału orcboyz’ów Grishnak Miażdżąca Pięść powrócił z walki – ork czekał na odpowiedź ze środka namiotu, gdy nagle poły rozsuneły się, i na zewnątrz wyszedł sam orczy wódz.

- Jakie masz dla mnie wieści Grishanku Miażdżąca Pięść ? – gardłowy i władczy głos wydobył się z gardła orczego wodza.

- Wodzu, zaskoczyliśmy i rozbiliśmy w pył ludzki oddział, jaki stacjonował w pobliskiej wiosce. Ludzie nie stanowili żadnej przeszkody. Oto podarunek dla ciebie mój panie, na znak że moje słowa są prawdą. Oto głowa dowódzy ludzkiego oddziału – Grishnak podał orczemu wodzowi zakrwawiony worek, który do tej pory przywiązany był do pasa orka.
Balrog odebrał worek z łap Grishnaka i rozwiązując go sięgnął do jego wnętrza. Po chwili wyciągnął odciętą głowę człowieka; szlachetki, który dowodził oddziałem ludzi. Zapadnięte do wnętrza czaszki oczy, i zaskoczenie oraz ból na twarzy zmarłego informowało, że śmierć przyszła nagle i nieoczekiwanie.


- Mój panie, oprócz tego zebraliśmy broń poległych wrogów i przynieśliśmy ją ze sobą.
Po słowach Grishnaka, Balrog przeniósł wzrok z trzymanej w łapie głowy, na stojących za kapitanem orków, którzy trzymali zawinięte w imperialne płaszcze bronie zabitych. Podchodząc do jednego z nich balrog wziął od niego trzymaną przez orka włócznie i wbijając ją w ziemię nadział na szpic broni głowę szlachetki. Spoglądając na czekających w milczeniu podległych mu zielonoskórych ork ryknął gardłowym i władczym głosem :

– Dzisiejszego wieczoru czeka nas wielka uczta, a wszystko to dzięki mojemu i waszemu kapitanowi, Grishnakowi Miażdżącej Pięści – po tych słowach orczy wódz na powrót skierował się w stronę swojego namiotu. Idąc w milczeniu zastanawiał się jakie wieści przyniesie mu Skraag, goblin którego wysłał w celu sprowadzenia nowych oddziałów do jego orczej armii. Znikając za połami swego namiotu, Balrogowi towarzyszył ryk zebranych na polanie zielonoskórych wojowników.
Ostatnio zmieniony środa, 20 czerwca 2007, 09:20 przez Evandril, łącznie zmieniany 1 raz.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Vibe »

Zwiad

Rianneth pędził najszybciej jak tylko potrafił. Szkielety coprawda nie były najszybszymi istotasmi, ale posiadały jedną istotną cechę: nie męczyły się. Dysząc ciężko zwiadowca przedzierał się przez smagające go po twarzy gałęzie, modląc siętylko o to y jak najszybciej dopaść Li i konia. W końcu w strugach deszczu zobaczył ich, kobieta już wskakiwała na siodło, najwyraźniej słysząc szaleńczy bieg Riannetha i klekot szkieletów będących tuż za nim. Jednym susem czarnowłosy wskoczył na siodło i popędził konia do galopu. W takim tempie dość szybko dotarliście do wioski, nieumarłym dawaliście na to jeszcze jakąś godzinę. Wpuszczono was, odsuwając najpierw wozy spod bramy, po czym szybko ruszyliście zdać relacje dowództwu.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Serge »

Markus Linderoth

Sierżant wychodził właśnie z gospody, taszcząc na piersi sporą beczułkę. Zerknął raz jeszcze na wydającego rozkazy Huberta.
- Wszystkich co nie mają nic do roboty pod wrota. Dać im lagi, ciężkie kostury, cepy, wszystko co zdoła kości zgruchotać i martwiaków powalić. I powiedzcie, że jak który chociaż na moment broń z graby wypuści, to jaja osobiście odetnę! Jakby bestie się przedarły, to kościstych walić mają jak popadnie, a martwiaków w łeb i w łeb tylko. I niech uważają, na Sigmara, żeby się nie dali zranić zębami czy pazurami, bo trupi jad w mig zabije! Skończycie, to dajcie znać.
Markus chwycił pociemniałą już od deszczu bęczułkę, poderwał ją i ruszył w stronę bramy.
- Przyszykuję im małą niespodziankę. - uśmiechnął się wrednie i zostawił Huberta samego z rozkazami. Gdy już był blisko wrót, zawołał:
- Hargin, Otto! Tam w oberży, w piwniczce więcej tego.
Gdy spojrzeli zdziwieni, wyjaśnił:
- Gorzała. Mocna, nie czyszczona, będzie się palić że hej. Migiem tam, wynieść mi to wszystko i tutaj przy wozach ustawić!
Beczka pacnęła w błoto. A sierżant spojrzał po pozostałych dwóch wozach, ostrokole i palnej wódce. Zastanawiał się, czy namoknięte belki zajmą się ogniem, jakby doszło co do czego. Miał nadzieję, że nie.
Poganiani wieśniacy znosili zaimprowizowane pociski, ciskali je na piętrzejący z każdą chwilą stos i biegali po dwóch z drabinami, ustawiając je teraz pod ścianą z drewnianych pali. Wtedy wrócił zwiad.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Megara »

Li Mei

Posłusznie wykonała prośbę Riannetha, nie było sensu się kłócić, że ona by się lepiej nadała do tego zadania. Szła z koniem niewiele przed nieumarłymi, bacząc by zachowywać się cicho. Dopóki nie usłyszała trzaskających gałęzi i klekotu szkieletów. Wtedy szybko wskoczyła na konia, czekając aż zrobi to też Rianneth.

W drodze wypytała go o to co widział. Kilkadziesiąt sztuk, a nie policzył wszystkich. Niedobrze. Gdy wpadli do wioski, szybko odnalazła oficera i sierżanta przekazując im wieści.
- Nieumarłych napewno ponad 40, tyle tylko udało się policzyć. Ale szły kolejne. Będą tu gdzieś za godzinę.

Ukłoniła się dowództwu i udała do karczmy przygotować się do walki. Wątpiła, aby dało się wygrać tę bitwę, lecz nie mówiła nic innym. Odnalazła tylko dwa sznury, wiążąc na ich końcach pętle. W razie czego przydadzą się do przechodzenia przez palisadę. Twarde nauki jaki jej wpajano mówiły jasno: jeśli coś jest stracone, zadbaj o drogę ucieczki, lecz uciekaj dopiero w krytycznej sytuacji. Miała zamiar do tego się zastosować, przy okazji zabierając tyle osób z kompanii ile się uda.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Ant »

Viroth

Elf stał na deszczu. Patrzył w niebo. Po chwili podszedł do sierżanta
- Markusie nie wiem czy uda się spalić nieumarłych. Może jeżeli mają na sobie resztki mięsa to da się im coś zrobić... A jeżeli to goła kość to powinniśmy mieć coś więcej niż tylko gorzałkę. Spalić kość nie jest łatwo. Przydałaby się temperatura jak z kowalskiego pieca, a nie ogień, który szybko zginie deszczu... Chyba, że będziemy stawiać na wybuchy... To znowu może podpalić wioskę, albo w najlepszym przypadku osłabić palisadę. - stwierdził bez zawahania
- A propo kowala. W kuźni jest pewnie mnóstwo przedmiotów, które mogą pomóc w odparciu ataku na miasto. Powinniśmy go odwiedzić. Myślę też, że jeżeli ta wioska jest bardzo ważna dla tych ludzi to mogą poświęcić część swojego dobytku. Można by zrobić tak, by bydło stratowało nieumarłych. Niestety problem jest taki, że mało zwierząt ucieknie, a z kolei na zbyt wiele ludzie się nie zgodzą. Po za tym jeżeli chcielibyśmy to zrobić, to musimy zaczekać na Riannetha i Li Mei. Oby szybko powrócili... - powiedział
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Ravandil »

Aluthol

Elf chodził gorączkowo po wiosce, zlany strugami deszczu i doglądał przygotowań. Co prawda nie dostał konkretnego rozkazu, ale wiedział, że wypada odciążyć Linderotha i sprawdzić, jak idą przygotowania. Przeszedł się jeszcze tam i z powrotem po palisadzie, sprawdzając stan "uzbrojenia" obrońców i wrócił na dół. Marcus jak widać obmyślił jakiś sprytny plan, do realizacji którego razem z krasnoludami poczęli wywlekać na dwór beczułki z gorzałą. "Może chce ich upić?" pomyślał elf i uśmiechnął się pod nosem. Może i był to uśmiech nieadekwatny do sytuacji, ale mimo wszystko wierzył, że kapitan wie, co robi.
Spojrzał w kierunku bramy. Usłyszał hałas - oznaczało to, że zwiad wrócił. Usłyszał strzępki rozmowy Li Mei z dowództwem. "Czterdziestu nieumarłych... Oby to nie było za dużo, jak na nasze siły... A na pewno jest ich jeszcze więcej, to tylko pierwsza fala. Obyśmy jeszcze ujrzeli świt... Niech bogowie mają nas w swojej opiece". Próbował dodać sobie jakoś otuchy. Jednak w tej chwili zdawało się, że nawet pogoda jest przeciwko nim...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Vibe »

Oridamus

W pokoju jednej z wież zamczyska słychać było jedynie skrzypienie pióra po pergaminie i chrapliwy oddech człowieka. Człowieka już dawno mającego za sobą lata swej świetności. Siwa broda i włosy, z których juz zresztą wiele nie zostało. Pokryta zmarszczkami twarz co chwile zastygała w skupieniu, jakby zastanawiając się nad dalszą treścią pisanego właśnie dokumentu. Raportu dla Wielkiego Teogonisty oraz cesarza. Raportu przedstawiającego jedynie złe wieści.

Główny mag Wolfenburga czuł w kościach plugawy pomiot zmierzający ku nim z północy. Ich magia była wyczuwalna na wiele kilometrów, Chaos tworzył Chaos, jak to kiedyś powiadali. A tamci jakby bezpośrednio zwracali się do Tzeentcha, jkaby go prowokowali. To wywoływało ból zębów i gęsią skórkę u starego maga.

Nagle skrzypienie pióra ustało. Ktoś nowy manipulował czarną magią. Ktoś na... południu! Wcześniej niewyczuwalny, teraz jednak tak wyraźny. Tworzył armie... tak, nieumarli. Nekromanta pojawił się w okolicy! Starzec wstał ciężko od stołu i chwytając lampe naftową ruszył ku schodom. Trzeba było jak najszybciej powiadomić kogo trzeba...


Wioska

-WATAAAHAAAAA!!! - znajomy wam już ryk Hubschmanna zgromadził was tuż przy nim, zaraz po tym jak jeden z wieśniaków z trwogą w głosie oznajmił, że trupy się zbliżają - Wynajęto nas po to by ludzi bronić! I po to teraz siedzimy w tej zapomnianej przez wszystkich cholernych bogów wsi! I będziem ich k**wa bronić, jasne! Swoje zadania znacie, trzeba utrzymać bramę. Jak się nie uda to bronimy sie pomiędzy chatami albo w nich! Nie dać się okrążyć, zapędzić w róg ani zabić! Atakować z doskoku, nie bawić się w szermierkę. Jeśli dostaną się z innej strony to część odpiera tych co wleźli a reszta próbuje zniszczyć to po czym tu wleźli. tu sierżant ściszył głos - Jeśli będzie bardzo źle, to spieprzamy przez palisade. Brać liny, drabiny czy cokolwiek innego i przełazić przez palisade. Spotykamy się przy takcie, na północ stąd. A jeśli to się nie uda, to w tej wsi cożem szlachetke spotkali. Wykonać!

Wraz z pierwszym meldunkiem o nieumarłych deszcz nieco osłabł. Księżyc zakryły w końcu chmury, jednak jego silna poświata była jakby widoczna nawet mimo deszczowych kolosów. Albo przynajmniej takie mieliście złudzenie, przemoknięci, zmęczeni, zziębnięci, czekający na atak umarłych ludzi. Dziwnym było także to, że trupy nie zaatakowały od razu. Nastąpiło to dopiero po kilkunastu minutach. Z lasu naprzeciw wioski wyłoniło się kilkadziesięciu zombich, niosących pień chyba największego w okolicy drzewa. Szły powoli, upiornie pomrukując. Kilku wieśniaków o słabszych nerwach, stojących na drabinach lub zbudowanym na szybko podeście, zaczęło się wyraźnie trząść. Jeden czy dwóch nawet popuściło w gacie. A to byli najdzielniejsi z nich wszystkich. Wam również humory nie dopisywały, z trwogą czekaliście na początek szturmu. Pierwsze, głuche uderzenia o brame rozpoczęły te bitwe. Bitwe, która szybko mogła się przerodzić w rzeźnie. Kobiety łkały cicho, przytulając dziatki do siebie. A umarli rytmicznie uderzali w brame, która na razie trzymała się dobrze. Ale uderzenia były silne, po każdym z nich wyraźnie widoczne były odchylenia, a także prawie niezauważalne ruchy kół wozów blokujących wejście. Na nieumarłych poleciały pierwsze kamienie, miażdząc czterech z nich. Lecz trupów było dużo, bardzo dużo. Każdy zabity przy taranie był zastępowany...

Markus

Gdy rozległy się pierwsze uderzenia "tarana" nieumarłych, podeszła do ciebie Giselle, przytulając się mocno. Dziewczyna drżała. Spojrzała ci w oczy i uśmiechnęła się smutno.
- Obiecaj, że wyjdzemy stąd cało. I że nie będziesz się niepotrzebnie narażał! Przepraszam za to, że nie zgodziłam się odejść. Teraz dopiero widzę, że to był błąd. Jeśli się tu rozdzielimy... to będę czekać na północ od wioski. Pamiętaj!
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP] Burza Chaosu

Post autor: Serge »

Markus Linderoth

Dotknął koniuszkami palców policzka Giselle, a potem, wiedziony jakimś dziwnym, niekontrolowanym impulsem przyciągnął ją do siebie i pocałował delikatnie.
- Wyjdziemy z tego, zobaczysz...- zełgał litościwie, patrząc jej w oczy. Dobiegające od strony bramy ciężkie uderzenia tarana coraz bardziej jednak wpędzały go w zwątpienie.
Zacisnął zęby tak, że szczęka zarysowała się pod skórą. Niech go szlag, jeśli zdechnie bez walki!
- Będę pamiętał... - stwierdził nad wyraz spokojnie i przeniósł spojrzenie na Huberta. Dłoń zacisnęła się na rękojeści miecza wydobytego przed momentem z pochwy
Łup. Łup. Łup. Miarowo. Uparcie. Cierpliwie.
- Psia mać, jak tak dalej pójdzie, to nam bramę prędzej czy później w drzazgi rozniosą!
Wzrok sierżanta zatrzymał się na wozach. Beczułkach. Palisadzie.
- Viroth, bierz chłopa i pozostałe wozy jak te dwa ustawić! Stracić na tym nie stracim! Hubert - za mną!
Wartkim krokiem, biegiem niemal wpadł do gospody, rzucił się do kuchni. Hubert deptał mu po piętach. Żołdak rozejrzał się nerwowo po izbie, dostrzegł coś na półce i dopadł doń. Zabrzęczało. Hubert, zdziwiony, zerknął mu przez ramię.
Markus trzymał w dłoni pusty gąsiorek wyrwany z wiklinowego koszyczka. Kiwał głową.
- Nada się - oznajmił i wbił w rajtara czarne oczy - Walimy im konary na łeb, ale ich wielu, prędzej nam tego łajna braknie, niż ich wybijemmy o nogi. Coś czuję, że i tak nam na długość ręki przyjdzie walczyć. Ale im mniej ich wtedy zostanie, tym większe szanse my mieć będziemy. To też użyjemy tego - wzniósł na wysokość wzroku naczynie. - Napełnim to gorzałą z beczułek, zaszpuntujemy nasączoną wódą szmatą. Potem ogień i za bramę, z góry im na łeb i tego ich tarana. Uda się, to podpalimy im to diabelstwo i ich samych raz dwa. Ryzyko jest, że belki się zajmą, ale i mokre one i deszcz siąpi i nie tak łatwo to zrobić, więc bądźmy dobrej myśli. Zbieraj gąsiorów ile się da, rozmiarów i kształtów wszelakich. Co można będzie zaszpuntować szmatą i napełnić gorzałą, nada się, więc nie wybrzydzaj. Migiem, migiem!
Nie było wiadomo, kogo sierżant pogania - siebie, czy Huberta. Po chwili wyskoczyli z oberży obładowani naczyniami, przebierając wartko nogami i kierując się ku wrotom.
- Aluthol, do mnie! Pomóż mi! - wrzasnął, przechylając beczułkę i napełniając gąsiorek łatwopalną wódką. Starał się nie rozlewać i nie marnować płynu. Gdy skończył, podał prowizoryczną bombę Hubertowi i zabrał się od razu za następną.
- Bierz! Szmaty suche jakieś znajdź, namaczaj w spirytusie, zatkaj gąsior i pochodnię zmajstruj. Potem tylko podpalić i celować dobrze. Na bramę uważaj, nie puść jej z dymem! Będziemy ci to podawać jak długo starczy gąsiorów i gorzały.
Łup. Łup. Łup. Wozy trzęsły się w rytm uderzeń. Sierżant nalewał.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Zablokowany