[Forgotten Realms] Pierwsza drużyna

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
CoB
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1616
Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
Numer GG: 5879500
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

Post autor: CoB »

Viran

Droga pośród cieni i kluczenie w zaułkach spodobały się chłopcu. Czuł się tak wolny! Mimo iż cała ta "zabawa" była bardzo niebezpieczna, strach nie mroził zbyt mocno serca samotnika. Za każdym razem, nim wszedł w nową uliczkę, przyglądał się cieniom. Słyszał o zabójcach w miastach, gdzie łatwo można skończyć w rynsztoku z rozbitą głową, bez sakiewki, więc starał się unikać niepotrzebnych konfrontacji. Jego celem, było odnalezienie przyjaciół.
Droga zaczęła się dłużyć - samotna postać w labiryncie miasta, przestała już się skaradać, ale zerwała się do biegu. Nigdzie śladów przyjaciół! Ze zdenerwowania chłopak zaklął głośno, ale wnet ucichł, słysząc swój głos, który rozległ się jak grzmot po okolicznych alejkach. Zwolnił kroku i jął nasłuchiwać, czy aby na pewno nikt tego nie usłyszał.
Ulica była cicha i spokojna. Ani żywego ducha. To raczej pomagało Viranowi, ale zarazem straszyło go to - dlaczego tu jest tak cicho? Czuł się, jakby szedł w kisielu, powietrze tak stężało. W końcu uświadomił sobie, że to tylko wyobraźnia, stanął więc, opierając się o mur. Westchnął dwa razy i w zdał sobie sprawę, że jego towarzysze są dorośli i nie ma się co o nich martwić. Pomyślał, że źle zrobił odchodząc samemu - mógł przynajmniej zbudzić Si'Nafay. Zagryzł wargi i skierował się z powrotem do karczmy.
Wtem doszedł do skrzyżowania. W prawo, czy w lewo? Zaczął się zastanawiać skąd przyszedł i... wpadłby w panikę, gdyby nie to, że wiedział, iż musi trafić do bramy, którą wcześniej dostał się do miasta - stamtąd pamiętał raczej drogę. Poszedł w prawo...
Kilkanaście zakrętów dalej powziął inną decyzję - jeśli nie znajdzie bramy, to obada miasto, może się to przydać. Teraz zwracał uwagę na wszystko - od wejść do kanałów, po sklepy.
W jednej z ciemnych uliczek jego oczom ukazała się świątynia? Tak mu się zdawało, ale nie mógł rozpoznać symbolu bóstwa. Drzwi do niej były uchylone, a wyobraźnia młodzika podpowiadała mu, że pewnie jacyś źli kultyści odprawiają tam teraz swoje mroczne rytuały. Wnet zrzucił z siebie maskę dziecięctwa i zaczął się skradać jak zawodowy złodziej. Szedł bardzo powli, nie chcąc wzbudzić hałasu. Przy drzwiach przykucnął nasłuchując, czy nikt nie stoi zaraz po drugiej stronie.
Ni słyszac nic takiego, nisko kucając przy ziemi, prawie wpełznął przez szparę w drzwiach. Nim czemukolwiek zdążył się przyjrzeć, szybko, na palcach podszedł pod jeden z filarów, by się ukryć. Stamtąd już mógł w spokoju porozglądać się po świątyni...
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Macie więc wy... wy... wy niedobrzy ludzie :lol: Oto i odpis :P


Kurai i Shamshiel
Shamshiel wrócił po chwili niosąc niewielką misę z zimną wodą i jakieś kawałki materiału. Misę postawił na podłodze obok siebie, zaś materiał namoczył i zrobił z niego chłodne okłady na rozpalone czoło półelfki. Okłady trzeba było często zmieniać… Po niecałej godzinie gorączka zaczęła powoli słabnąć. Jastra ocknęła się na dosłownie sekundę rozglądając się nieprzytomnie po pomieszczeniu nie rozumiejącym wzrokiem po czym zasnęła głęboko i obudziła się dopiero po parunastu minutach nie do końca jeszcze przytomna. Patrzyła na was zdziwionym spojrzeniem, zdezorientowana i chyba przestraszona. Podjęła próbę wstania z posłania, ale jak tylko uniosła się na łokciu natychmiast opadła z sił. Mokry skrawek materiału służący za okład opadł na ziemię zapomniany…

Viran
Świątynia do której wkroczyłeś nie była przeznaczona złemu bóstwu. Była to świątynia Lathandera co poznałeś po wielu lśniących, wspaniałych ozdobach, doskonałym oświetleniu i religijnym symbolom rozwieszonym po całej świątyni. Wewnątrz było prawie tak jasno jak w dzień. Kapłani Pana Świtu odprawiali właśnie jakiś modły, kilku wiernych krzątało się koło ołtarza przygotowując się do jakiegoś święta, które miało prawdopodobnie niedługo nadejść. Poraziły cię przepych i doskonałość jakie prezentowała sobą świątynia. Liczne kolumny rzucały migotliwe cienie w swietle jasnych świec, sklepienie było tak wysokie, że znajdowało się poza zasięgiem twego wzroku i światła jakie dawały świece. W pewnym momencie uśmiechnięta staruszka wchodząca za tobą do środka podała ci do rąk ciężki kosz przykryty czystą, biało błękitną tkaniną:
- Pomóż nosić młodzieńcze. Mamy dużo roboty i bardzo mało czasu – powiedziała uśmiechając się życzliwie. Zdziwiony podążyłeś za nią w kierunku ołtarza.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zankkhan:

*Znieczulica?* zapytał sam siebie w myślach i bez pośpiechu podszedł do baru. Ten zmroczniały krasnolud - właściciel i barman przybytku też nie zareagował w żaden sposób i wydawał się najlepsza osobą do zapytania. Zankkhan wstał od stołu i nogą zasunął krzesło, po czym podniósłszy swój "instrument" podszedł do baru i nie siadając zaczepił barmana. -Witam... ta trójka - te elfy - normalnym jest, że ta ostatnia jest noszona nieprzytomna? Wydaje mi się to raczej dziwnym zjawiskiem, chociaż fakt faktem jestem nie stąd...- zapytał, zerkając co jakiś czas w kierunku schodów.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Zankkhan
Duergar spojrzał ci prosto w twarz mówiąc:
- Nie mam w zwyczaju wtykać nosa w sprawy moich gości. Dopóki nie mordują nikogo w moim przybytku i w oczywisty sposób nie zwracają na siebie uwagi miejskich organów ścigania dopóty mogą robić co im się żywnie podoba – po czym wzruszył ramionami i kontynuował przerwaną czynność jaką było polerowanie do połysku szklanicy z ciemnego szkła. Po chwili dodał:
- Ci podróżnicy są towarzyszami mojej znajomej i problemów nie sprawiają więc jeśli masz wobec nich jakieś zamiary nieczyste wiedz, że stanę po ich stronie… - groźba była jak najbardziej wyczuwalna w jego głosie.
- Jeśli chcesz wiedzieć więcej to zgłoś się do źródła. Mnie nie interesuje kogo noszą na rękach… - powiedział Duergar kończąc rozmowę i odwracając się do innego klienta, który właśnie składał zamówienie.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Kairon Askariotto
Pomywacz
Posty: 36
Rejestracja: piątek, 24 lutego 2006, 16:45

Post autor: Kairon Askariotto »

Kairon

W kilka uderzeń serca po tym jak świeca zgasła a mrok pojął w posiadanie całą komnate drowi wzrok przebudził się na powrót i tak Kairon widział wszytek go otczający. Szybkie spojzrenie potwierdziło przypuszczenia, ojca już nie było a syn czekał az mroczny elf opuści "komnate". Nie chąc się narażać bo i po co, zwłaszcza teraz wojownik wolnyk krokiem opuscił to miejsce, miejsce które zapadnie mu bardzoo dobrze w pamięć bo jakzke by inaczej być mogło. Wychodząc myślami już krazył wokoło czymu który niedługo się dopuści, czynu który niektórych mogł odrzucic a jemu powol zaczynał sprawiać coraz to wiekszą przyjemność, nie satysfakce. Tak więc z niespotykanynym często u ludzi za to nadzwyczaj często widzianym u jego ciemnoskórego rodzeństwa uśmiechem, towrzyszącym rychłej zagładzie, drow pojawił się znowóż na ulicał Waterdeep. Rychło kaptur na głowę założył po tym jak stosunkowo sliny podmuch wiartu owiał jego twarz rozdmuchując kilka srebrzystobiałych kosmyków. Po czym udał się wolnym aczkolwiek pewnym krokiem ku Gryfonim skrzydłom gdzie miał zamiar spotkać swą jeszcze żywą ofiarę. Tak ten moement powoli aczkolwiek nieuchronnie nadchodził. Jutrzejszej nocy Marko będzie już tylko martwym, okaleczonym ciałem jakiegoś krbnanego młodzieńca, który uczynił o jeden gest zawiele.
Sabrae Xoraim
Bombardier
Bombardier
Posty: 700
Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
Numer GG: 9383879
Lokalizacja: Preczów :P
Kontakt:

Post autor: Sabrae Xoraim »

SiNafay:
Drowka poderwała się z łóżka ze sztyletem w dłoni, lecz kiedy zobaczyła swoich kompanów odetchnęła z ulgą.
- Ach, to tylko Wy... - schowała sztylet, przeciągnęła się ziewając i przeczesała dłonią kaskadę srebrnych włosów opadających na jej ramiona i plecy. Zauważyła wtedy nieprzytomną półelfkę na łożu Kurai i grobowe miny przyjaciół. - Co się stało? - zapytała zmartwiona.
Obrazek
(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Elfka nieznacznie odwróciła się w stronę kapłanki i szepnęła przez niemal zaciśnięte zęby:
- Nic się nie dzieje, służko gwiaździstej panny, możesz oddać się odpoczynkowi.
Dziewczyna starała się, by w jej głosie nie było słychać wrogości ani niechęci względem Drowki. Cóż jednak mogła poradzić na to, że jej nie lubiła? „Powinna zostać w lesie ze swymi dziwkami i pobratymcami” – pomyślała i marszcząc brwi odwróciła się w stronę nieprzytomnej. Czas naglił, ale Kurai nie chciała nic mówić w obecności kapłanki, postanowiła poczekać, aż ta zaśnie.
- Shamshiel? – zagadała niepewnie do mężczyzny kładąc swą dłoń na jego dłoni i spoglądając mu głęboko w oczy. – Zechciałbyś mi towarzyszyć? Chciałabym się czegoś napić.
Wyjaśniając wstała i udała się wprost do drzwi. Tam jednak odwróciła się w stronę kapłanki i wskazując na łóżko Viran’a stwierdziła:
- Gdzieś poszedł i jeszcze nie wrócił. Jeśli zechcesz, możesz udać się na jego poszukiwanie. Taki młody chłopak nie ma szans przeżyć w obcym, dużym mieście. A teraz, jeśli pozwolisz... – ukłoniła się lekko - aluve.


[Krótko, bo mam mało czasu na kompie, ale może uda się to teraz jakoś pchnąć do przodu... Sorry Was bardzo wszystkich :( Nie wiem jak będzie z moim dalszym odpisywaniem, bo co chwila mi net siada :/ ]
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Shamshiel

Gdy drowka znalazła się za drzwiami, Elf tylko westchnął.
- Wybacz jej proszę, mieliśmy ciężką noc. - zwrócił się di SiNafay, po czym nieco się zamyślił.
Z jednej strony nie chciał zostawiać Kurai samą, z drugiej zaś półelfka potrzebowała stałej opieki na wypadek, jakby się jej pogorszyło. Nie lubił takich sytuacji - spór pomiędzy obowiązkiem a zobowiązaniem wobec innych. Westchnął jeszcze raz i zaczął tępo patrzeć w podłogę. Po kilku sekundach zauważył okład, który spadł z głowy Jastry. Podniósł go, opłukał w balii, wycisnął i położył na czole ich towarzyszki.
Mam nadzieję, że przez chwilę naszej nieobecności nic się nie stanie - powiedział cicho do siebie, po czym wstał i udał się do głownej sali karczmy.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Odeszła kilka kroków i stanęła na korytarzu czekając na Elfa. Właściwie nie zależało jej na napiciu się, raczej na możliwości porozmawiania bez zbędnych spiczastych uszu kapłanki. Kurai oparła się o ścianę i lekko pochyliła głowę zamyślając się głęboko. Kilka kosmyków włosów zakryło jej twarz, lecz nawet tego nie zauważyła. Nieco martwiła się, że Viran ciągle nie wrócił, choć z drugiej strony ten młody człowiek odpowiadał sam za siebie, a ona nie mogła go przecież niańczyć. No i pozostawała jeszcze sprawa tej kobiety...
Rozmyślania przerwało jej ciche skrzypnięcie drzwi. Uniosła wzrok i ujrzała Shamshiel'a zbliżającego się do niej. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, który powoli pojawił się na jej twarzy. Zielone oczy dziewczyny zabłyszczały, na policzkach pojawił się delikatny rumieniec, który na szczęście nie był zbyt widoczny pod jej ciemniejszą skórą. Uniosła głowę i obdarzyła mężczyznę jednym ze swych najpiękniejszych, szczerych uśmiechów.
- Miałam nadzieję, że jednak przyjdziesz - odezwała się cicho, a Elf odpowiedział jej lekkim uśmiechem. - Dziękuję - powiedziała i ujęła go lekko za rękę. Skierowała się w stronę schodów i zaczęła delikatnie prowadzić Elfa.
- Nie chcę rozmawiać o naszej... przewodniczce przy tej kapłance - wyjaśniła i zatrzymała się przed schodami na dół. - Gdy tu przyszła, towarzyszył jej jakiś mężczyzna, kłócili się. Z tego co pamiętam, rozmawiali o czymś, w czym ona nie chciała brać udziału... - Kurai zamyśliła się na chwilę sięgając pamięcią do tamtego wydarzenia i słów, które wtedy padły.
Tak, jak uczył ją ojciec, przymknęła oczy, wzięła głęboki wdech. Mawiał, że nic nie ulatuje z pamięci, wszystko w niej jest i zawsze będzie. A tylko trening pozwala na dokładne 'wyciągnięcie' tego i wierne odtworzenie.
- Tak, pamiętam tę rozmowę. Mówili o jakiejś umowie, do której on chciał ją przekonać. Mężczyzna był wysoki, gdy stanęli przy barze powiedział do Jastry: "Jastra daj spokój. To niepowtarzalna okazja. Mamy nareszcie szansę się wybić. Wyrobić sobie renomę." - Elfka na chwilę urwała i zamyśliła się znowu. - Ona wtedy nieco się chyba rozzłościła i odpowiedziała mu, że: "Takim czymś renomy sobie nie wyrobisz szczeniaku. Myślałam, że masz więcej oleju w głowie. Nie będę cię teraz ratować z opresji. Radź sobie sam."
Kurai głęboko odetchnęła i lekko pomasowała skronie. Nie lubiła tego robić, zawsze przyprawiało to ją o ból głowy. Ukucnęła na chwilę i nie spoglądając na Elfa zapytała:
- Co o tym sądzisz, myślisz, że on jest w to zamieszany?
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Jednka drowka na niego czekała.
- Miałam nadzieję, że jednak przyjdziesz - odezwała się cicho.
Shamshiel w odpowiedzi lekko się do niej uśmiechnął - cieszyło go to, ze tworzyła się pomiędzy nimi nić porozumienia.
- Dziękuję - dodała i ujęła go lekko za rękę. Skierowała się w stronę schodów i zaczęła delikatnie prowadzić Elfa.
- Nie chcę rozmawiać o naszej... przewodniczce przy tej kapłance - wyjaśniła i zatrzymała się przed schodami na dół. Shamshiel stanął obok niej - Gdy tu przyszła, towarzyszył jej jakiś mężczyzna, kłócili się. Z tego co pamiętam, rozmawiali o czymś, w czym ona nie chciała brać udziału... - Kurai zamyśliła się na chwilę... Wyglądało to przedziwnie - jakby drowka wpadła w trans. Trwało to dłuższą chwilę, po czym względną ciszę - o ile można o takiej mówić w przypadku karczmy - została przerwana przez jej głos opisujący w najmniejszym szczególe całe zdarzenie. Widac Kurai miała w zanadzrzu nie jedną sztuczkę.

Gdy już skończyła wyglądała na wyczerpaną - całe doświaczenie musiało byc męczące i bolesne - widać taka była cena za korzystanie z dobrodziejstw tej zdolności.
- Co o tym sądzisz, myślisz, że on jest w to zamieszany? - zapytała. Widać cały proces nie pozbawił ją trzeźwego myślenia.
- Możliwe - odparł Shamshiel - Choć nie był bym tego aż tak pewien. Jak dla mnie Jastra mogła zostać nieco wcześniej poczęstowana jakąś trucizną - przecież w łaźni nikogo nie było poza nami i obsługą...
Na chwilę się zamyślił, jednak nie potrafił sobie przypomnieć czegokolwiek dziwnego.
- Tak czy inaczej, jeśli chcemy rozwiązać tą sprawę, będziemy musieli odnaleźć i wypytać tamtego mężczyznę. W końcu nie mamy nawet pojecią czego tak na prawdę dotyczyła ich rozmowa - a to wydaje się w tej chwili kluczową poszlaką.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

No to sesja wznowina :P Mam nadzieję, że już na dłużej. Teraz będzie mi trudno wrócić do obiegu więc jeśli będą jakieś nieścisłości itp. to pytać od razu, bo może się okazać, że coś pokręcę w fabule :P i nie będzie sie coś zgadzać z tym co już napisałam...


Kurai i Shamshiel
Prowadząc dalej przyciszoną dyskusję zeszli powolutku na dół po schodach. Kurai przez chwilę się zawahała. Ból głowy dokuczał... Zastanawiała się czy się nie wrócić i się nie położyć zrezygnowała jednak. Postanowiła przeczekać. Z doświadczenia wiedziała, że ten stan nie utrzymywał się długo. Szybki rzut oka na salę i para elfów zdołała zauważyć, że wspomnianego jegomościa i towarzysza Jastry już nie było wśród obecnych w gospodzie. Shamshielowi o mały włos nie wymsknęło się szpetne przekleństwo, w porę jednak ugryzł się w język. Nie wypadało przy kobiecie... Zbliżyli się do baru chcąc złożyć zamówienie...

Kairon
Drow dotarł do gospody, nad której drzwiami widniał wielki zdobiony szyld "Pod skrzydłami Gryfona". Jak co noc wrzawa dochodząca z gospody była zdecydowanie głośniejsza niż ta dobiegająca z ulic uśpionego miasta. Drow wkroczył cicho do środka. Wnętrze było przytulne i jasno oświetlone licznym lampami oliwnymi. W powietrzu unosił się zapach dobrego piwa oraz jakiejś bliżej niesprecyzowanej choć smakowitej pieczeni. Swoim wejściem Kairon nie wzbudził najmniejszej reakcji stałych bywalców... Szybki ogląd sytuacji w gospodzie ujawnił, że prawdopodobnie większość znajdujących się tu osób zna się z widzenia przynajmniej. Na obcego jednak nikt uwagi nie zwracał... Żaden jednak z obecnych nie odpowiadał rysopisowi Marka. Najwidoczniej chłopak miał się tu pojawić dopiero następnego... Prawdopodobnie teraz gości w jakimś domu uciech lub innym tego typu przybytku...

SiNafay
Półelfka leżąca półprzytomnie na posłaniu poruszyła się niespokojnie. Okład na czole ponownie się przesunął opadając tym razem tylko na poduszkę. Po dłuższej chwili jednak wyglądająca na dość młodą, a jednak doświadczoną przez życie półelfka zasnęła głęboko. Była blada i wyglądało na to, że trawi ją jakaś choroba. Gorączka znacznie opadła umożliwiając jej głeboki spokojny w miarę sen...

Zankkhan
Będzie to tylko uzupełnienie upd8ta, który zamieściłam już wcześniej.
Nie wyglądało na to by rozmówca Zankkhana, duergar miał ponownie zwrócić na niego uwagę. Teraz widać było, że unika już wzroku błazna i rozmowy z nim. Zankkhan rozejrzał się po sali i oto dostrzegł znaną mu już z widzenia parę. Schodzili na dół: ciemnoskóra elfka i wysoki elf. Szli powoli, jakby niepewnie czy rzeczywiście chca zejść czy lepiej jednak wrócić... Prowadzili ze sobą przyciszona rozmowę. W końcu jednak najwidoczniej zdecydowali się zejść i czegoś się napić. Kobieta wyglądała jakby mocno dokuczała jej migrena... Szli w stronę baru. W stronę błazna. Nieprzytomną połelfkę najprawdopodobniej zostawili na górze...

Viran
Mój odpis jest wcześniej. Proszę o przeczytanie i ewentualne odpisanie jeśli zamierzasz kontynuować rozgrywkę.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zankkhan:

W głowę błazna ułożyły się schematy zachowań obu istot. *Jak podejść do pytania... Hmm...* zastanawiał się chwilę. Zdecydował zagadnąć mężczyznę. Kobieta sprawiała wrażenie nieskorej do rozmów.. przynajmniej mniej, niż jej towarzysz.
Błazen poczekał chwile, aż para była na tyle blisko, by nie musiał mówić podniesionym głosem. -Zwykłe zasłabniecie?- zapytał. -O waszej towarzyszce mówię...- dodał szybko. *Nie mogłem od razu o niej wspomnieć... złe skojarzenie... niech wejdą od jej stanu.. mniejsza szansa na odrzucenie rozmowy. Mogą odprawić mnie tekstem "nie twój interes"... taak... najprostsze... ale nie wyglądają na prymitywów. Ponadto nie wyglądają również na tutejszych. A ja - niestety tak... przewaga, czy obciążenie? cóż... zobaczymy* zakończył swój wewnętrzny monolog, czekając na odpowiedź.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Shamshiel

Elf spojrzał na błazna. Przyglądał mu się uważnie, badając go od stup do głów. Shamshiel nie miał zbyt przyjaznej miny, gdyż nie miał ochoty na pogaduszki z takimi jak on - szególnie, że był nieznajomym.
Nie twój interes - odparł nieco cichym, aczkolwiek mocno zdecydowanym głosem - A teraz spływaj, chyba że chcesz się przekonać, co to znaczy przerywać w rozmowie poddenerwowanemu elfowi i wkurzonej drowce
Powiedziawszy to zaczął ignorować intruza i odwrócił w stronę Kurai
Ona jedynie spojrzała na niego lekko zdziwiona, nie spodziewała się czegoś takiego po tym miłym elfie... Uśmiechnęła się, jakby usatysfakcjonowana... Nieco to zaskoczyło Shamshiela, lecz nie dał tego po sobie poznać, też lekko się uśmiechając. Jednak za raz przyjął poważna minę i dodał:
Nie ma go tutaj, pewnie będziemy musieli udać się na miasto z poszukiwaniami... - na chwile się zamyślił, po czym jeszcze dołożył - A może powinniśmy najpierw przepytać naszą towarzyszkę... Tyle że w obecnej chwili nie jest w stanie sprzyjającym takim pytaniom.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Zamyśliła się na chwilę i odwróciła do Elfa wlepiając w niego swe zielone spojrzenie. Wyraz jej twarzy był bardzo przyjazny, może nawet aż za bardzo. Najwidoczniej ta nagła zmiana nastroju zaskoczyła paladyna, gdyż Kurai musiała go nieco mocniej ująć pod ramię i pociągnąć by ruszył razem z nią. Jednak po tej początkowej niedogodności szli już równym krokiem i w ciągu kilku uderzeń serca znaleźli się przy kontuarze.
- Cokolwiek barmanie - odpowiedziała na pytające spojrzenie szarego krasnoluda, który już zdążył otworzyć usta. Gdy ten się odwrócił sięgając po coś, Elfka zagadała do swego towarzysza:
- Możemy zawsze się jego spytać, wątpię, by Jastra była w stanie teraz z nami rozmawiać.
Kurai chwyciła za pełen kielich i szybko go wychyliła posyłając całą jego zawartość do swojego gardła. Gdy mocna, paląca substancja podeszła jej aż do nosa, Elfka na chwilę przymknęła oczy i uderzyła pięścią w blat.
"Mocne" - pomyślała i potrząsnęła głową.
- To samo - powiedziała do barmana ocierając dwie łzy.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zankkhan:

-Och takie słowa od razu an wstępie!- mruknął błazen i się uśmiechnął szeroko i złośliwie. -Zawsze grozisz każdemu, kto chce ci pomóc, czy robisz wyjątek dla mnie szczególnie? Bom błazen i głupiec? Bo "co ja tam mogę wiedzieć".- stuknął ręka jedna z żyletek, dyndających na jego czapce. *Na ile święty jest ten jegomosć... to nie rycerz? Nie... może... ach zobaczymy, czy da się sprowokować*
Zankhan zastanawiał się, jak a będzie reakcja drowki. Zapewne bardziej radykalna. Powinien zachować umiar w prowokacji, by nie dotarła do tamtej bądź nie uderzyła w czułą strunę. Drow – kobieta to dominantka... nieobca im też furia, wiec rozmowa z takowa to spacer po cienkiej linie nad otchłanią.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Kairon Askariotto
Pomywacz
Posty: 36
Rejestracja: piątek, 24 lutego 2006, 16:45

Post autor: Kairon Askariotto »

Kairon

Raz jeszcze rozejrzał się wokoło przyglądając dokładniej gospodzie oraz samym gościom. Nie trwonił na to jednak zbyt wiele czasu, bowiem już po chwili ruszył ku gospodarzowi. Jak zwykle szedł wolno, nie śpieszyło mu się noc była jeszcze młoda a miasto ze wszelkim swymi możliwościami czekało na niego z szeroko otwartymi ramionami. Gdy znalazł się na przeciw karczmarza rzekł do niego we wspólnej mowie, głosem stanowczym aczkolwiek uprzejmym, przynajmniej na tyle na ile był teraz w stanie.
- Wina, dobrego wina a słyszałem że tu takie macie. Tylko szybko
Poczeka, przyczai, zapozna się z klimatem tej gospody by gdy nastąpi ten właściwy moment nie zawieść. Plan był już gotowy, był bez błędny a haczyk został zarzucony brakowało tylko rybki. „Jak ja kocham te chwile napięcia tuż przed burzą” - pomyślał i pochwalił się w duchu za swój geniusz.
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Shamshiel

Elf zaskoczony wlepił swoje oczy w Kurai - od kiedy kobiety tak piją? I do tego takie cos? Oczywiście on sam nie zamierzał robic tego samego co ona - nie miał aż takiej ochoty na alkohol. Wziął tylko swój kubek i pociągnął z niego mocny łyk. Wino było mocne jak na wino, choć z niektórymi trunkami nie mogło się równać.
- No raczej teraz z nami nie porozmawia... - powiedział z nutką ironii, po czym wzruszył ramionami. Kurai tylko mu przytaknęła - Zawsze możemy poczekać do jutra - po dobrym śnie zawsze umysł lepiej pracuje, no a poza tym znalezienie tego kogoś po zmroku może być trudne.
Kielich Kurai był już pełen - oczywiście to nie gospodarz go napełnił. To Shamshiel uprzejmie to zrobił, przelewając zawartość butelki, która stała obok kufli. Kurai widocznie jej nie zauważyła, albo też oczekiwała, ze krasnolud będzie jej usługiwał.... Cokolwiek by to nie było, drowka mogła pociągnąć kolejny duży łyk... co nie omieszkała zrobić. Elf zaś rozejżał się po sali, po czym wział w lewą rękę butelczynę, prawą zaś wskazał swej towarzyszcze miejsce, gdzie mieli sie udać.
A był to stolik w kącie sali - nie za wiele światła tam dochodziło, jednak ciemności na miare katakumb też próżno było tam szukać. Kobieta drow ruszyła tam pierwsza, elf szedł dwa kroki za nią.
Zablokowany