[WFRP 2.0] Objawy Zła [UWAGA:KŁACZKI]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Objawy Zła [UWAGA:KŁACZKI]

Post autor: Esmeralda »

Ilse

Czarodziejka przez całą drogę do Serrac podziwiała okolicę – Bretonia zrobiła na niej wrażenie od momentu znalezienia się na jej ziemiach; tak pięknych i dziewiczych miejsc nie widziała jeszcze w swoim życiu. Przez myśl przeszło jej nawet by się tutaj kiedyś osiedlić na stałe, ale to były odległe plany i wolała chwilowo nie zawracać sobie nimi głowy. Od czasu do czasu rozmawiała też o czymś z rycerzem, choć ten, tak jak we wcześniejszej fazie ich podróży i rozmów, większość spraw sprowadzał do rangi swej wiary i Sigmara.

Po dotarciu do wioski, która zaskoczyła nieco Ilse swą wielkością, skierowali się do jedynej karczmy w tej mieścinie. Najpierw czarodziejka zaprowadziła swego wierzchowca do przyzajezdnej stajni dopilnowując, by ten miał wodę i obrok, a następnie pojawiła się wraz z Nielsem i nowymi towarzyszami w głównej sali. I od razu dało się wyczuć tę nieprzyjemną atmosferę, jaka tu panowała. Goście wraz z samym gospodarzem patrzyli na nich wilkiem i Ilse zacisnęła jedynie zęby mierząc ponurym wzrokiem co niektórych wieśniaków. Zasiedli w końcu przy stole i zamówili posiłek. Czarodziejka gdy tylko pojawiła się w karczmie wypatrywała Vorstera, dopiero siedząc przy stoliku zauważyła, że ten siedzi nieopodal pod ścianą. W dłoni bawił się monetą podobną do tych, o których mówił jej Mistrz, wyglądało więc na to, że łowca nagród wypełnił swa misję pomyślnie. Rycerz dyskutował już o czymś z gospodarzem przy szynku, więc i ona postanowił się na chwile ulotnić od wspólnego stołu/

- Niedługo do was wracam
– powiedziała do Jean'a i Vegari, zabierając z sobą opróżniony do połowy talerz kaszy, kufel piwa i kierując się do stolika zajmowanego przez Vorstera. Gdy zbliżyła się, ten poznał ją od razu. Uśmiechnął się delikatnie, gdy zasiadła obok niego.

- A więc jednak jesteś – mruknął chropowatym głosem. - Już zaczynałem się niecierpliwić, że taka ślicznotka zginęła gdzieś po drodze i będę musiał zaopiekować się tym nieco dłużej. - pokazał jej ukradkiem monetę, by mogła jej się lepiej przyjrzeć. To była ta ze zbiorów Hauptleitera, nie miała wątpliwosci.

Kobieta zdawała się nie słyszeć co mówi, wpatrywała się wciąż w monetę, którą mężczyzna bawił się w dłoni.

- Dobrze się spisałeś, Herr Vorster, mój Mistrz będzie zadowolony. Ile monet udało ci się odnaleźć? - spytała cicho czekając niecierpliwie na odpowiedź.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Ouzaru

Re: [WFRP 2.0] Objawy Zła [UWAGA:KŁACZKI]

Post autor: Ouzaru »

Veg & Jean

Jechali w milczeniu, tylko czasami wymieniając się jakimiś cichymi uwagami na temat otoczenia i potencjalnego zagrożenia. Nie wdawali się w dyskusję na temat monet, które kazała im odszukać Izabelle, a które jednak do niej nie należały. Nie dziwiło to Vegari, sama przecież nie miała zamiaru ich oddać kobiecie. Kołysanie w siodle sprzyjało myśleniu i cały czas się zastanawiała, jak cenne muszą być te monety.
Podróż nie trwała długo i tym razem przebiegła spokojnie. Kilka razy Estalijka sprawdzała, czy z jej raną wszystko w porządku, jednak czarodziejka dobrze się spisała i Vegi czuła się już o wiele lepiej. Gdy tylko dotarli na miejsce, z wypisaną na twarzy ulgą, łuczniczka zeszła z grzbietu wierzchowca i stanęła o własnych nogach. Razem z towarzyszami weszła do karczmy i z miejsca poczuła się tu niemile widziana. Nie zrobiło to na niej wrażenia, doszła do stolika i rozsiadła się wygodnie.
Po paru minutach opuścił ich rosły wojownik-fanatyk i czarodziejka. Korzystając z okazji, że zostali sami, łuczniczka nachyliła się do ucha Jeana.
- Więc, mój drogi, co o tym wszystkim myślisz? - zapytała. - Według mnie lepiej na tym wyjdziemy, jeśli olejemy Izabelle i tymczasowo przyłączymy się do nich. Warto mieć tę dwójkę po swojej stronie i niech ochraniają nasze tyłki - wyraziła swoją opinię szybko i cicho, tak by nikt nie mógł podsłuchać ich rozmowy.

Jean skinął głową czarodziejce i rycerzowi, kiedy oddalili się w swoją stronę. Przyjrzał się pozostałym osobom w gospodzie, szczególną uwagę koncentrując na przedstawicielkach płci pięknej i ponętnych owocach ich kobiecości. Nie minęła chwila, gdy utkwił wzrok w przyjemnej dla oka szlachciance, najwyraźniej znudzonej i spragnionej jego towarzystwa. Wymalował na twarzy wyćwiczony, uwodzicielski uśmiech i zaczął wstawać od stołu.
No i cały zamiar szlag trafił, kiedy odezwała się Vegari, wyrażając swoje wątpliwości, co do celu ich podróży.
- Ach, łuczniczko - rzekł z przekąsem, siadając z powrotem na swoim miejscu. - Co do jednego masz rację: lepiej tę dwójkę mieć ze sobą, niż przeciw nam. Obawiam się jednak, że w to miejsce przywiodły ich zamiary w najlepszym przypadku różne od naszych, w najgorszym - sprzeczne. Martwi mnie aura tajemnicy, spowijająca pannę Ilse, choć nie powinno dziwić mnie to z uwagi na jej profesję. Coś jest jednak na rzeczy, uwierz temu nosowi - wymownie wskazał na szlachetne rysy twarzy - jakże oswojonemu z dworskimi intrygami.
Westchnął, obejrzawszy się na wdzięki... na szlachciankę.
- Ponadto rycerz Niels, fanatyczny Sigmaryta. W swoim praworządnym uniesieniu zapewne nie zawaha się stanąć po jedynie słusznej stronie, oglądając świat w barwnym korowodzie czerni i bieli. Gdyby zbyt wiele dowiedział się o twojej... naszej przeszłości, mógłby stanąć nam kością w gardle. A wtedy - żegnaj współpraco.
Jean-Marie spojrzał spod zmrużonych oczu na twarz Vegari, która wyraźnie spochmurniała na jego słowa. Istotnie, trzeba opowiedzieć się po którejś ze stron i nawiązać alians. Tylko czy na dłuższą metę będzie to w ogóle możliwe? Czekając na odpowiedź towarzyszki, zerkał ciekawie w stronę rozmawiającej z kimś Ilse.

- Tak, tak... - mruknęła i machnęła ręką. - Oczywiście, masz rację.
Zerknęła tam, gdzie spoglądał Jean. Mężczyzna, z którym rozmawiała czarodziejka nie wyglądał na takiego, któremu łuczniczka mogłaby dać radę w uczciwym starciu.
- No proszę, myślisz, że odebrał monetę temu kolesiowi, do którego mieliśmy się udać? Czy raczej nasza miła Izabelle nas wystawiła?
Nie podobało się Vegi to wszystko, a dała tego wyraz, marszcząc lekko brwi i nosek.

- Nie wiem, Veg - mruknął niezadowolony. - Ta cała sprawa śmierdzi, chyba najlepiej zrobimy, jeśli poprosimy Ilse o wyjaśnienia. Tylko czy zechce się podzielić swoimi sprawami?
Jean-Marie uśmiechnął się do przechodzącej kelnerki i przytaknął, gdy zaproponowała wino. Nie pytając Estalijkę o zgodę, zamówił trunek również dla niej.
- Do tego ciekawi mnie, w jakim stopniu rycerz Niels poinformowany jest o prawdziwym celu czarodziejki. Szczerze mówiąc, nie wygląda na takiego, co by się zbyt długo nad tym zastanawiał.

Kobieta prychnęła, uśmiechając się krzywo. W coś się wpakowali, tego była pewna, teraz tylko należało wynieść z tego jak najwięcej korzyści dla siebie. Póki co jedna 'korzyść' siedziała obok niej i bawiła się pustym kielichem, nim kelnerka podeszła i dolała wina. Veg chwilę przypatrywała się Jeanowi w zamyśleniu.
- Możemy zagrać w otwarte karty i powiedzieć jej o Izabelle. Powinno ją zaciekawić, kto był w posiadaniu tych monet. O ile w ogóle ta kobieta je miała, bo tego także nie możemy być pewni - westchnęła.
Nie lubiła, gdy było zbyt wiele niedomówień.

Jean-Marie pochwycił spojrzenie złodziejki-łuczniczki i uśmiechnął się nieznacznie. Podobała mu się zaradność cwanej kobiety, w duchu cieszył się, że nawiązali współpracę. Wiedział jednak, że nigdy do końca jej nie zaufa, tak jak ona jemu. Dla obojga przede wszystkim liczyły się materialne korzyści i osobisty komfort, więc, gdyby tego wymagała sytuacja, najprawdopodobniej nie zawahaliby się poderżnąć sobie gardeł. Ale taka już była specyfika ich współpracy.
- Jedno jest pewne, z Ilse trzeba porozmawiać. Najlepiej na osobności, bez świadków. Im mniej osób dowie się o naszych sprawach, tym lepiej. A jeśli dowie się ktoś niepowołany, tym gorzej dla niego - Bretończyk odparł spokojnie, jednak w jego oku zabłysła drapieżna iskra.

- Racja - odparła, uśmiechając się do mężczyzny.
Sięgnęła po kielich wina, który kelnerka postawiła przed nią i wznosząc toast w stronę Jeana, upiła niewielki łyczek. Nie smakowało najgorzej, nawet jej przypadło do gustu, choć za winem nie przepadała. Cierpki, lekko kwaskowy smak drażnił podniebienie i przypominał wspólnie spędzoną ze szlachetką noc.
- Zostaniemy tu chyba do jutra - odezwała się, spoglądając pytająco na towarzysza. Widać było, iż po głowie chodzą jej różne ciekawe myśli odnośnie tego, jak mogliby sobie umilić czas.

Bretończyk odwzajemnił toast i upił łyczek rubinowego trunku. O tak, bretońskie wino, rodzimy napitek. Jakże ubogi i smutny byłby Stary Świat bez tego szlachetnego napoju, pomyślał Jean, przymykając oczy w bezgłośnej smakowej ekstazie.
- Chyba nie spieszy nam się za bardzo - odparł, dyskretnie oblizując upstrzone kroplami wina wargi. - Coś mi przyszło do głowy.
Widząc pytające spojrzenie Vegari, odparł oznajmującym tonem.
- A może by tak przycisnąć tego mężczyznę, z którym Ilse rozmawia? Możemy "przypadkiem" się na niego natknąć, kiedy opuści gospodę. Wierzę, że mógłby nam coś ciekawego opowiedzieć. Co ty na to, słodka Vegari?

Przez chwilę wpatrywała się w usta towarzysza, w końcu jednak wyrwała się z lubieżnych rozmyślań i przytaknęła mu, uśmiechając się nieznacznie.
- Zaczynasz mówić moim językiem, Jean. Jednak póki co proponuję łagodniejsze rozwiązanie... - stwierdziła, nachylając się do niego i eksponując uwydatniony gorsetem dekolt. - Ty porozmawiasz z Ilse, ja postaram się porozmawiać z tym mężczyzną. Gdyby mi się nie udało, wprowadzimy twój plan w życie - zaproponowała.
Jean był bardzo dobrym szermierzem, ona jednak lepiej się posługiwała łukiem i swym ciałem. Wolała teraz wykorzystać to drugie, by nie narazić ponownie swego życia.

- Zgoda. - uśmiechnął się i wzniósł puchar, przyglądając się znad krawędzi krągłościom Estalijki. Zupełnie przypadkowo przechylił naczynie i kilka kropel wina pociekło po biuście Vegari.
- Ojej - westchnął, udając zatroskaną minę. - I co teraz?
W odpowiedzi zobaczył gorące spojrzenie, które niejednego już mężczyznę przyprawiło o szybsze bicie serca. Przejechała palcem po kropelkach, spływających po jej skórze i niknących między piersiami, a następnie dotknęła nim warg Jeana.
- Ciii... - szepnęła i przymknęła oczy, gdy poczuła ciepły koniuszek jego języka. - Nic się nie stało...
Uśmiechnęła się tajemniczo. Kątem oka dyskretnie obserwowała czarodziejkę i jej rozmówcę. Miała nadzieję, że nadarzy się okazja, by mogła do niego zagadać.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Objawy Zła [UWAGA:KŁACZKI]

Post autor: Serge »

Ilse

Vorster spojrzał na ciebie chłodnym wzrokiem i schował monetę w dłoni. Oparł się wygodnie na krześle, choć zauważyłaś, że jego prawa dłoń wciąż była blisko zawieszonego u pasa półtoraka. Patrząc w twoje oczy bez wyrazu, odparł szorstko.

- Monet jest osiem, tyle udało mi się odzyskać. Ale to nie czas i miejsce na transakcję – rozejrzał się po sali wychwytując spojrzenie Vegari. Wyglądało na to, że znał takie spojrzenia. Mimo wszystko znów zatrzymał swój wzrok na tobie i rzekł. - Możliwe, że nie jesteśmy jedynymi, którzy mają na uwadze te monety. O północy w pokoju numer pięć na piętrze – przyjdź z pozostałą częścią zapłaty. - wstał od stołu i odchodząc rzucił jeszcze. - i miej oko na tę, z którą tutaj weszłaś. Do zobaczenia, Frau Jaeger.

Skinął ci głową, po czym zabrał swoje rzeczy i skierował się do wyjścia, Ty mimowolnie spojrzałaś na Vegari, która teraz zajęta była rozmową z Jean'em. Czyżby kobieta nie mówiła o sobie wszystkiego?

Vegari

Obserwowałaś wnikliwie stolik, przy którym siedzieli Ilse i tajemniczy jegomość, wyglądający Ci zdecydowanie na łowcę nagród lub co najmniej najemnika. Szerokie bary, zimne spojrzenie – na pewno nie był pierwszym lepszym chłopcem do bicia i z pewnością był wymagającym celem, nawet dla takiej kobiety jak ty, która jeśli nie ostrzem, to ciałem załatwiała własne interesy. Obserwowałaś go, zwracając szczególną uwagę na to, co dzierżył w dłoni – monetę, która należała do Izabelle... chyba. Teraz już niczego nie byłaś pewna, zwłaszcza po rozmowie z Jean'em. Niespodziewanie mężczyzna przy stoliku przeniósł swoje harde spojrzenie na ciebie. Ty zbastowałaś by nie domyślił się niczego, mimo to czułaś podświadomie że rozmawiają o tobie. Chwilę później mężczyzna podniósł się z miejsca i wyszedł z karczmy. Akurat wtedy, gdy jakiś podpity jegomość podszedł do stolika i zaczął wymyślać Jean'owi...

Jean

Szlachcianka, która posyłała ci jednoznaczne spojrzenia poczuła się chyba nieco zdegustowana, że nie byłeś zainteresowany jej wdziękami. Rzucając ci jadowite spojrzenie skierowała się ku mężowi i wyszeptała mu coś na ucho, nerwowo tupiąc nogą. Podejrzewałeś, że nie wyszeptała nic dobrego. I twoje zmysły Cię nie myliły. Mąż, nieźle już podpity i czerwony na twarzy szlachcic z kręconym wąsem, powstał od stolika i ruszył w twoją stronę dobywając miecza. Za nim ruszyli jego kompani, powstrzymując się jednak od dobycia broni. Najwyraźniej w Serrac nie istniał zwyczaj wyzywania na pojedynek. Karczma zaszumiała, wszyscy wstawali od stołów.

Niels

Karczmarz spojrzał na Ciebie podejrzliwie, po czym szepnął po cichu; w jego głosie od razu wychwyciłeś nutkę strachu.
- Drogi panie, ja nic nie wiem, ludzie ginęli tutaj ostatnio w różnych dziwnych okolicznościach, ale nie mówi się o tym głośno. Ponoć to jakaś sekta, ale ostatnio porwania ustały, więc może dali se spokój – czyścił kufle nie patrząc w twoje oczy. - Ja tam nic nie wiem i nie wtrącam się, nie moja sprawa...

Ton z jakim wypowiadał słowa sugerował, że nie dowiesz się od niego wiele więcej, nawet jeśli zapłacisz. Wtem w sali podniósł się szum - spojrzałeś w stronę zajmowanego przez was stolika i dostrzegłeś Jeana i jakiegoś podpitego szlachcica wykrzykującego obelgi w stronę twojego kompana.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ouzaru

Re: [WFRP 2.0] Objawy Zła [UWAGA:KŁACZKI]

Post autor: Ouzaru »

Vegari

Mężczyzna rozmawiający z czarodziejką coraz bardziej ją intrygował, a gdy posłał jej to mało przyjemne spojrzenie, dreszczyk ekscytacji przeszedł przez ciało łuczniczki. Zimne oczy wyryły swe piętno w pamięci i przez dłuższy czas tylko je widziała. Interesy interesami, ale ona musiała porozmawiać z nim, musiała przekonać się, czy w łóżku też był taki chłodny. Jean zdawał się być nie mniej interesujący, jednak coś ją ciągnęło do tego 'przyjemniaczka'. Śledziła jego kroki, gdy kierował się do wyjścia i od razu wstała za nim. Niemal w tej samej chwili w stronę stolika zaczął iść jakiś pijany jegomość, wlepiający mordercze spojrzenie w Bretończyka i mruczący pod nosem jakieś przekleństwa. Vegi cmoknęła i poklepała towarzysza po ramieniu.

- Powodzenia życzę, jak już się z nim uporasz, nie zapomnij porozmawiać z czarodziejką - stwierdziła spokojnie. - Ja idę zamienić kilka słów z jej znajomym. Niebawem wrócę.
To mówiąc, szybko udała się do wyjścia i opuściła karczmę. Stojąc poza budynkiem, rozejrzała się na boki w poszukiwaniu mężczyzny. Chciała mu zadać tylko jedno pytanie.

Dostrzegła go, mężczyzna znikał właśnie za jednym z budynków. Łuczniczka ruszyła za nim pośpiesznym krokiem. Gdy wyszła zza kamiennego domu, poczuła na swym prawym ramieniu uścisk i coś szarpnęło ją mocno. Nim zdążyła zareagować, stała między dwoma budynkami twarzą w twarz z mężczyzną z karczmy. Do jej krtani przyłożony był ząbkowany sztylet pokryty zieloną, cuchnącą mazią. Nie trzeba było być geniuszem, by wiedzieć, że to jakaś trucizna.

- Jesteś głupia, dziewczyno – mruknął niskim, szorstkim głosem. - Wiedziałem, że za mną pójdziesz. Teraz powiesz mi, dlaczego tak bardzo interesuje cię moneta, którą mam przy sobie. I radzę ci mówić prawdę, bo w przeciwnym razie... - Vegari poczuła zimne ostrze na swej krtani i dostrzegła równie zimny uśmiech na twarzy mężczyzny. Wiedziała dobrze, że nie żartuje. Jednak... nie czuła strachu. Dreszczyk emocji i pożądania lekko wzdrygnął jej ciałem, sprawiając, że poczuła dziwną słabość w okolicy kolan.

- Ależ mój drogi... - szepnęła. - Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać i z chęcią udzielę ci wszystkich informacji, które posiadam.
Ona także nie żartowała, a jej głos chwilami przypominał mruczenie rozmarzonej kotki.
- Mój towarzysz i ja zostaliśmy poproszeni o odnalezienie ośmiu takich monet. Ponoć należały do ojca pewnej damy i jest ona zdeterminowana je odzyskać. Choć powiem szczerze, iż nie jestem pewna, czy mówiła prawdę. Zatem - spojrzała mu głęboko w oczy - powiedz mi jedno. Czy ty jesteś pewien, iż jest to własność maga? Jeśli tak... pytaj dalej.
Rozluźniła się i uśmiechnęła do mężczyzny. To, jak ją mocno ściskał i przyciskał do ściany pobudzało jej wyobraźnię i gdyby nie ta trucizna na ostrzu, zapewne zaryzykowałaby pocałowanie go.

- Nie muszę ci nic tłumaczyć. Zostałem wynajęty, by je odzyskać i wykonałem swoją robotę. Dalsza część tej sprawy mnie nie interesuje. Teraz monety należą do Frau Jaeger, zapewne twojej znajomej. - nie odkładając sztyletu, sięgnął lewą dłonią do torby przewieszonej przez ramię i wyciągnął z niej garść białego proszku. Nim Vegari zdążyła cokolwiek powiedzieć, dmuchnął w otwartą dłoń i proszek rozniósł się po jej twarzy wbijając w nozdrza. Chwilę później poczuła, jak widok staje się rozmyty, a nogi uginają się pod nią. Jakby przez mgłę usłyszała: - Słodkich snów, królewno...

Mężczyzna schował sztylet i zostawił ją samą. Nie była w stanie ruszyć za nim... Zdołała jedynie spojrzeć w jego kierunku i westchnąć głośno. Bogowie, jakiż on był niesamowity!
- Będą słodkie, o ile mi się przyśnisz... książę... - powiedziała, a jej własny głos wydał się łuczniczce jakby metaliczny i oddalony.
Tak bardzo chciała, by jeszcze trochę został, by mogła choć przez chwilę na niego popatrzeć. Złapała się dłonią ściany i zsunęła po niej na dół.

Jegomość uśmiechnął się krzywo, patrząc na osuwającą się kobietę, po czym ruszył spokojnym krokiem w kierunku karczmy.
- Jeszcze stanę się twoim koszmarem, dziewucho... - mruknął, nie patrząc zupełnie, co dzieje się z Vegari i w jakim stanie ją zostawia.
Szybko zasnęła, a na jej twarzy gościł lekki uśmiech. Nie dowiedziała się tego, co ją interesowało, jednak nie miała już wątpliwości, po czyjej stronie powinni się opowiedzieć. Zresztą... ta cała Izabelle od samego początku się Vegi nie podobała i wydawała jakaś podejrzana.
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Objawy Zła [UWAGA:KŁACZKI]

Post autor: Esmeralda »

Ilse

Łowca nagród wynajęty przez Mistrza z pewnością godzien był pieniędzy, jakie Hauptleiter obiecał mu za odnalezienie monet. Ilse cieszyła się w duchu, że nie przebyła drogi na marne i że jeszcze dzień lub dwa w tej mieścinie i będzie mogła wrócić do Altdorfu. Ach, jak ona tęskniła za stolicą, za jej różnorakimi zapachami i wspaniałymi budynkami. Uśmiechnęła się na tę myśl do siebie obserwując cały czas Vorstera. Mężczyzna nie wyglądał na takiego, co da sobie w przysłowiową kaszę dmuchać.

- Monet jest osiem, tyle udało mi się odzyskać. Ale to nie czas i miejsce na transakcję – rozejrzał się po sali wychwytując spojrzenie Vegari. Wyglądało na to, że znał takie spojrzenia. Mimo wszystko znów zatrzymał swój wzrok na tobie i rzekł. - Możliwe, że nie jesteśmy jedynymi, którzy mają na uwadze te monety.

'Tego nie wzięłam pod uwagę', pomyślała, zawieszając na chwilę wzrok na Vegari. Czyżby ona również miała coś wspólnego z tymi monetami? Na pewno nie omieszka jej o to spytać. I lepiej żeby mówiła wtedy prawdę.

- Poznałam ją na trakcie do Serrac. Wraz z kompanem wspomogli nas w walce z banitami. Mam nadzieję, że przyglądała się panu ze względu na...hmmm... nieco inne aspekty, że tak to ujmę. - Ilse uśmiechnęła się cierpko, ale myśl o tym, że Vegari może mieć z tą sprawą coś wspólnego nie dawała jej spokoju. Odruchowo spojrzała na Nielsa – rycerz cały czas rozmawiał z karczmarzem i nie zwracał zbyt wielkiej uwagi na otoczenie. Gdyby z nim o tym porozmawiać? Hmmm, pomyśli się...

- O północy w pokoju numer pięć na piętrze – przyjdź z pozostałą częścią zapłaty. - wstał od stołu i odchodząc rzucił jeszcze. - i miej oko na tę, z którą tutaj weszłaś. Do zobaczenia, Frau Jaeger.

- Do północy, Herr Vorster. I proszę się nie martwić, poradzę sobie.– rzekła zerkając kątem oka na stolik zajmowany przez dwójkę nowych kompanów.

Gdy Vorster opuścił karczmę, Ilse po kilku chwilach dołączyła do Jean'a, który siedział osamiotniony przy stoliku, w dodatku rugany strasznie przez jakiegoś podpitego szlachetkę. W sali podniósł się szum i tylko kwestią czasu było, by doszło do awantury. Ilse wymamrotała pod nosem kilka słów, a szpica jej kostura zaczęła płonąć zielonkawo-fioletowym światłem. Ci, którzy znajdowali się najbliżej czarodziejki cofnęli się kilka kroków, widząc tę poświatę.

- Uspokójcie się, panowie. - rzuciła przez salę. - Za dużo alkoholu, za mało rozsądku. Proponuję byście wrócili na swoje miejsca... chyba że chcecie zasnąć jak stoicie? - powiedziała to z takim przekonaniem, że musieli wziąć ją na poważnie. Przy okazji zauważyła, że Estalijka gdzieś zniknęła.

- Gdzie Vegari? Mam do niej kilka pytań.- spytała cicho, patrząc na Jean'a.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [WFRP 2.0] Objawy Zła [UWAGA:KŁACZKI]

Post autor: Deadmoon »

Jean-Marie Hautain

- Merde!To nie wróży nic dobrego - mruknął pod nosem Jean, spoglądając na wzburzonych ludzi, a w szczególności podpitego szlachcica, najwyraźniej dążącego do bezpośredniej konfrontacji z Hautain'em. Zdawał sobie sprawę, że jeśli szybko czegoś nie wymyśli, może dojść do przelewu krwi. A Jean nie był w szczytowej formie, niedawna potyczka ze zbirami mocno nadwerężyła jego siły.

Wstał i obrócił się przodem do agresorów. Kątem oka złowił zmierzającą w jego stronę Ilse. Kobieta stanowczym głosem starała się uspokoić stronników podpitego i napuszonego szlachcica. Ten jednak miał już na tyle mocno w czubie, że puścił jej słowa mimo ucha. Tymczasem nie ustawał w próbach sprowokowania Jeana, obrzucając go niewybrednymi inwektywami.

Hautain odsunął krzesło w wskoczył na ławę. Omiótł wzrokiem salę i znajdujących się w niej ludzi. Skłonił się tanecznie i wskazał palcem na pijanego rywala.
- M'sieur pochard, mawiają, że pod wpływem zbyt dużej ilości wypitego alkoholu z człowieka wychodzi jego prawdziwa natura. Ciekawym, czy w twoim przypadku rzecz ma się podobnie?
Przez salę przetoczyły się szmery. Szlachcic poczerwieniał na twarzy jeszcze bardziej. Jean zbył gestem dłoni Ilse, która zaczęła dopytywać się o Vegari.
- Twierdzisz zatem, szlachetny panie, że ta kobieta - skłonił się w stronę urażonej szlachetnie urodzonej damy - nie jest godna twej osoby? Widać nadmiar alkoholu przytępił twoją ostrość widzenia.
Nim mężczyzna zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Jean tupnął nogą w blat i skrzyżował ramiona na piersi. Rzucił przeciwnikowi wyzywające spojrzenie.
- Twierdzę wszem i wobec, że towarzysząca ci kobieta jest najpiękniejszą istotą, jaką dane było mi spotkać podczas licznych podróży, nie tylko po Bretonii. - Puścił szlachciance oko, uśmiechając się na poły uroczo i zawadiacko. -A jeśli śmiesz twierdzić inaczej, sugerując, że jej uroda blednie przy innych znanych ci metresach, gotów jestem bronić honoru damy swoją własną piersią. Do ostatniej kropli krwi. A jeśli umrę, odejdę z satysfakcją, że dokonałem swojego obowiązku, nie pozostawiając damy w opresji!
Jean położył dłoń na rapierze, gotów dobyć go w każdej chwili. Wzrokiem sondował nastroje zgromadzonych w karczmie ludzi. Urządził to przedstawienie, by wprowadzić nieco zamieszania wśród stronników zapalczywca, a także ośmieszyć go w oczach pozostałych gości. Obok niego stała Ilse, ze zniecierpliwieniem przyglądając się zajściu. Przez ramię dojrzał opartego o szynkwas Nielsa, z zainteresowaniem czekającego na dalszy ciąg przedstawienia.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [WFRP 2.0] Objawy Zła [UWAGA:KŁACZKI]

Post autor: Vibe »

Niels

No cóż, gospodarz zachował się tak, jak Karsten podejrzewał od samego początku – kłamał. I nie był to byle jaki rodzaj kłamstwa, ale jeden z tych najgorszych, powodowanych strachem. Mężczyzna spojrzał na karczmarza; jego dłonie trzęsły się nawet wtedy, gdy zabrał się za polerowanie kolejnych kufli. To był chybiony trop, tutaj z pewnością niczego się nie dowie, nawet jeśli zapłaci temu ciemnemu człowiekowi. O tak, z pewnością był ociemniały, inaczej dostrzegł by, że jego Pani Jeziora pragnie by wspomagał praworządnych ludzi czynu.

- Niedobrze, drogi panie – Niels pokręcił głową. - Myślałem, że mi pomożecie, a tu nic z tego. Jakimże jesteście wyznawcą swej Pani, jakimże jesteście katolikiem, skoro nie chcecie zaufać i wspomóc rycerza, który przybył tu w jedynym słusznym celu, by nieść wam pomoc, drodzy wieśniacy. Nic to, skoro nie chcecie nic powiedzieć na tematy o które wypytuję, to chociaż wynajmijcie mi pokój, gospodarzu. Powiedzmy na trzy noce...

Karsten zamierzał rozejrzeć się po okolicy w ciągu tych trzech kolejnych dni. Skoro karczmarz czegoś się obawiał i z pewnością coś ukrywał, znaczyło to, że źle się tutaj dzieje. A jeśli wyjechał by nazajutrz, jego Pan, Wielki Sigmar nie wybaczyłby mu tego. Jego rozmyślania przerwał nagły szum, jaki podniósł się w sali. Odwróciwszy się w kierunku stolika zajmowanego przez Jean'a dostrzegł swą towarzyszkę Ilse wymachującą rozświetlonym kosturem przed bandą podpitych jegomości. „Gdzie bym się z nią nie ruszył, zawsze wpakuje nas w jakieś kłopoty. Dzięki ci za nią, Sigmarze”, pomyślał sarkastycznie Niels wznosząc wzrok ku niebiosom, a następnie powrócił do obserwacji sytuacji. Akurat gdy Jean wygłosił swój monolog posyłając Silnorękiemu znaczące spojrzenie. Rycerz stał jednak przy szynku rozluźniony i ani myślał o dobyciu broni, póki nie stanie się to koniecznością. Chociaż, jak pomyślał, zanim tamci zdążyli by zaatakować, Ilse szybko wysłała by ich w krainy snów, tak jak ostatnio kilku typków w jakiejś karczmie w Lyonesse. Rycerz uśmiechnął się pod wąsem na wspomnienie tamtych chwil i czekał na dalszy rozwój sytuacji – nie było potrzeby się wtrącać, krasomówcze zdolności Jeana i płonący kostur Ilse powinny ostudzić gorące głowy adwersarzy.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Objawy Zła [UWAGA:KŁACZKI]

Post autor: Serge »

Wszyscy

- Ty, ty ty... - zamruczał gniewnie szlachcic wysłuchując argumentów Jean'a. Widząc po swej lewicy płonący kostur czarodziejki zatrzymał się niezdecydowany co robić, w końcu schował miecz. Wysłuchał szlachcica i splunął:

- Tfu, Bretończyk... - odszedł i zwrócił się do żony: - Estel, idź już do domu, to nie miejsce dla ciebie. Ja się dziś napiję.

Kobieta z oporami, ale posłuchała męża. Wychodząc, posłała Jean'owi zabójcze spojrzenie a sytuacja w karczmie zaczęła powoli wracać do normy – wszyscy powrócili na swoje miejsca mrucząc jeszcze coś pod nosami, aż w końcu zajęli się własnymi sprawami. Niewiele później po szlachciance, do karczmy weszła Vegari, jednak nie wyglądała zbyt dobrze – była blada i chyba bolała ją głowa, bo dziwnie marszczyła brwi pocierając od czasu do czasu dłońmi skronie. Nim zdążyliście zapytać co się stało, w karczmie pojawiła się grupka mężczyzn w obdartych ubraniach, w których Jean i Vegari od razu rozpoznali Odo i jego towarzyszy, oswobodzonych z ich ręki całkiem niedawno z piwnic pewnego domostwa w L'Anguille. Powitaniom i okrzykom radości nie było końca wśród bywalców karczmy, które jednak zamilkły szybko, gdy przed zajazdem usłyszeliście mocny, niski głos.

- Wychodzić, wszyscy!
- krzyczał ktoś tonem nie znoszącym sprzeciwu.

W sali znów podniosła się wrzawa i wszyscy opuszczali swe stoliki wychodząc na zewnątrz. Nie wiedząc co dokładnie ma miejsce, również postanowiliście to sprawdzić. Na podwórzu, w towarzystwie sześciu odzianych w kolczugi i hełmy pachołków z włóczniami w dłoniach przybył dosiadający karego rumaka mężczyzna odziany w ciężki, znaczony rodowymi insygniami płaszcz, pod którym nosił srebrny kirys. Vegari i Niels dostrzegli również, że jego twarz znaczyły ślady po przebytej ospie, a bogate szaty sugerowały, że macie do czynienia ze szlachcicem. Widząc Odo i pozostałych uwolnionych przez Veg i Jeana wieśniaków, rzekł stanowczo:

- No proszę, więc oto i zbiegowie. Ucieczka jest zbrodnią karaną śmiercią
– rycerz spojrzał na swych ludzi i skinął głową. - Zajmijcie się tym!

- Ale oni nic nie zrobili! - zaprotestowała krótko Vegari.

- Cichaj kobieto, jeśli chcesz zachować życie. To sir Enguerrand, zarządca Serrac.
– mruknął ktoś z tłumu, ale chyba było na to za póżno. Mężczyzna na rumaku popatrzył po was, jakby dopiero was dostrzegł, a następnie z obojętnością w głosie rzekł do swych ludzi.

- Bierzcie te dwie! - wskazał palcem na Ilse i Vegari. – Powieście je dla przykładu razem z tamtymi zbójami.

Jean

Jako jedyny bretończyk w waszej osobliwej drużynie wiedziałeś, że kara jaką wymierzył sir Enguerrand jest całkowicie zgodna z obowiązującym w Bretonii prawem, w końcu twój ojciec nieraz korzystał z takich 'przywilejów' władzy i wtedy jakoś zupełnie cię to nie interesowało. Ale czy teraz jednak mogłeś, wspólnie z Nielsem, dopuścić do takiej nikczemności? Zwłaszcza, że Vegari nie była ci chyba do końca obojętna...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Esmeralda
Majtek
Majtek
Posty: 106
Rejestracja: piątek, 8 września 2006, 10:06
Numer GG: 0
Lokalizacja: Arcana Hereticae

Re: [WFRP 2.0] Objawy Zła [UWAGA:KŁACZKI]

Post autor: Esmeralda »

Ilse

Mogła się spodziewać, że Jean nie odpowie jej na pytanie dotyczące Vegari, w końcu podróżowali razem i zapewne szlachetka osłaniał jej plecy. Nieważne, swoje wątpliwości rozwieje później, gdy pojawi się główna zainteresowana. Goście zebrani w karczmie na szczęście się uspokoili i powrócili do własnych spraw i chyba na dobre im wyszło, bo zaklęcia starczyło by na wszystkich zgromadzonych w sali.

I wtedy pojawiła się Estalijka; trzeba przyznać że nie wyglądała zbyt dobrze. Niestety, Ilse nie zdążyła zapytać Vegari o nurtujące ją kwestie, gdyż spokój i ciszę znów przerwał jakiś głos, tym razem dochodzący z zewnątrz. Skoro wszyscy opuszczali swe miejsca, czarodziejka również postanowiła zobaczyć co się dzieje. Wraz z kompanami wyszła na podwórze, gdzie na swym rumaku oczekiwał ich jakiś rycerz i jego kilku pachołków. Ten na koniu prawił coś o jakichś zdrajcach, ale czarodziejka nie wiedziała dokładnie o co chodzi. A potem odezwała się Vegari i Ilse dowiedziała się, że rycerzyna to zarządca tej mieściny. A to nie zwiastowało nic dobrego – zwykle tacy byli zadufanymi w sobie pyszałkami, pragnącymi władzy bezwzględnej. Nie inaczej było w tym przypadku, o czym obie kobiety przekonały się po chwili, gdy skazano je na szubienicę za nic.

- Bierzcie te dwie!
- rycerzyk wskazał palcem na Ilse i Vegari. – Powieście je dla przykładu razem z tamtymi zbójami.

Ilse cofnęła się dwa kroki wypowiadając pod nosem kilka słów i jej kostur znów płonął zielono-fioletowym światłem. Skierowała go ku jeźdżcowi.

- Niech któryś z twoich ludzi spróbuje do mnie podejść, a spalę cię na popiół. - ton jej głosu sugerował, że nie żartuje. Po chwili wycedziła. - Lepiej zabierz swoich chłopczyków do domu, pókim jeszcze dobra... - uśmiechnęła się zimno patrząc na niego szyderczo.
"Wymagajcie od siebie więcej, nawet jeśli inni nie wymagają". Jan Paweł II

Obrazek
Zablokowany