[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Vibe »

Zjedliście posiłek i przygotowaliście się do drogi.
Dwóch kupców ze swymi ochroniarzami wyruszyli krótko po świcie, zaraz po tym jak wstaliście, jakąś godzinę przed wami. Do drogi szykowali się również dwaj krasnoludowie, którzy mało ze sobą rozmawiali, a jeśli już to w języku którego zupełnie nie rozumieliście.

Po wyjściu na zewnątrz przywitało was chłodne jesienne powietrze. Przed wyjazdem Broch wykłócił się ze Schreyvoglem o zadatek i wykłócił skutecznie. Kupiec wręczył wam po dwie korony, resztę obiecując wypłacić po dotarciu do celu. Najemnik uparł się również sprawdzić co jest na wozie. Schreyvogl odsłonił więc część swojego towaru przykrytego białym płótnem i zabezpieczonego na wozie dwoma szerokimi pasami. Okazało się ze mówił prawdę i przewozi szklany ołtarz.

Dosiedliście więc koni, kupiec strzelił lejcami swego wozu i wyruszyliście z gospody.

Dowództwo z aprobatą Schreyvogla postanowiliście oddać Brochowi, jako jedynemu który miał doświadczenie w dowodzeniu ludźmi. Sam by mieć na wszystko oko zajął miejsce ariergardy.

Tuż za najemnikiem sunął Ravandil. Jadący na prawo Konrad zerkał uważnie na lewo i prawo, zachowując czujność. Za nimi podążał Uwe Schreyvogl wraz ze swym towarem, jakby nieco spokojniejszy i mający wiarę, że uda mu się w końcu dotrzeć bezpiecznie do miasta. Na tyłach, zamykając pochód jechała Ninerl i Anthony.

Jechaliście nie niepokojeni wśród łąk, pól i lasów. Piaszczysta droga wiła się kręto po obu stronach ograniczona licznymi kępami krzewów i zagajnikami. Póki co, po prawej dominowały pola a po lewej lasy. Minęły już ponad trzy godziny jazdy. Powoli pokonywaliście kolejny zakręt leśnej drogi, gdy nagle waszym oczom ukazał się powóz, stojący przed tarasującymi przejazd zrąbanymi drzewami. Obok pojazdu siedziała bogato odziana, młoda kobieta, a wokół niej znajdowało się kilka ciał mężczyzn – jeden z nich, wciąż dzierżąc miecz w dłoni siedział oparty o koło powozu z wielką czerwoną plamą na brzuchu, drugi, z bełtem w szyi patrzył nieobecnymi oczyma w dal, kolejni dwaj leżeli martwi tuż obok głównego traktu. Dziewczyna na pierwszy rzut oka wydała się wam cała i zdrowa, jednak była wyraźnie oszołomiona. Chyba nie usłyszała nawet że podjeżdżacie.

Uwe Schreyvogl, wystraszony tym co ujrzał, zmawiał modlitwy do Shally i pakował się swoim grubym cielskiem na tył wozu.
- Zawracajmy!! - krzyczał. - To na pewno jakaś pułapka. Zawracajmy!!
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

- Bliżej wozu wszyscy! - warknął najemnik, sam popędzając lekko Gevaudana. Z uwagą przyglądał się najbliższej okolicy. – Podjedziemy bliżej, baczcie na boki!
Broch spojrzał na spanikowanego Schreyvogla. Wiedział, że kupcy z reguły są bojaźliwi, ale grubas przeszedł w tym momencie samego siebie. Zwłaszcza że na razie nic się nie działo.
- Uspokój się wreszcie, człowieku! - krzyknął do chcącego zawracać altdorfczyka. - Jeśli to pułapka, to na to liczą, że się przestraszysz!
Ale nie wyglądało to Brochowi na pułapkę. Trupy tu i ówdzie, jak również zawalona drzewami droga wskazywały na to, że to właśnie ci, którzy podróżowali w powozie przy którym ślęczała przestraszona dziewczyna dali się zaskoczyć i wpadli w zasadzkę. Wolał jednak zachować pewną ostrożność, wszak nie takich podstępów dopuszczali się bandyci grasujący na szlakach. Najemnika najbardziej zastanawiało jednak jak dziewczynie udało się wyjść z tego cało i za chwilę miał zamiar się tego dowiedzieć. Widać było, że ktoś, kto napadł na powóz nie przebierał w środkach i raczej nie zamierzał zostawiać nikogo przy życiu.
Na wszelki wypadek najemnik dobył miecza i podjechał na swym wierzchowcu do dziewczyny. Popatrzył na nią bez emocji po czym spytał:
- Co tutaj się stało? Kto was napadł? Ilu ich było? Jak się nazywasz?
Dużo tych pytań, pewnie za dużo jak na tę okoliczność i stan emocjonalny dziewczyny, ale Werner miał nadzieję, że niewiasta nie jest aż tak roztrzęsiona by nie rozumieć co się do niej mówi. Rozglądając się czujnie na boki oczekiwał odpowiedzi.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Była zadowolona- pogoda całkiem ładna, trochę cięższa sakiewka, nie takie złe towarzystwo podróży, czyli miło rozpoczęty dzień. Ninerl rozkoszowała się chłodnym powietrzem, tak odmiennym od zaduchu panującego w gospodzie.
Jakkolwiek nie straciła całkiem ostrożności, rozglądała sie czasami na boki i nawet do tyłu- Vadath sam podążał za wozem i nie musiała go pilnować. Usłyszawszy krzyk najemnika, podjechała bliżej wozu i zawróciła konia. Przpatrzyła uważnie tyły, potem podjechała do lewego boku pojazdu i jeszcze raz przepatrzyła, mając pod ręką łuk, otoczenie. Po chwili zrobiła to samo z prawej strony. Starała się coś wywnioskować z dobiegających do jej uszu odgłosów i dźwięków. "Mogą nas tu wystrzelać jak kaczki" pomyślała "Ja bym tak zrobiła na ich miejscu. Łucznicy z jednej i z drugiej strony i z przodu- wystarczyłaby może nawet jedna salwa." Napięła łuk. Ninerl zauważyła powóz i jednego trupa i jakąś dziewczynę. "Może czekali na nas i pomyśleli, że czemu nie pogardzić takim łupem. Aż dziwne, że ją tu zostawili. To nie mogli byc zwykli zbójcy, to mi zaczyna śmierdzieć" skrzywiła się. Nie chciała się angażować w żadną ludzką politykę- jakby teraz miała za mało zmartwień...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Ravandil czuł się zadowolony, że wreszcie wyruszyli. Nie należał do tej kategorii osób, które lubią siedzieć bezczynnie. Jego uwagę zwróciła kłótnia najemnika ze Schreyvoglem. "Ech, a ten znowu to samo... Ale dobrze podróżować w towarzystwie tak zdecydowanej osoby". Jazda przez las sprawiała mu nie lada przyjemność. Mimo złej pogody czuł się dość rześko. Jadąc tuż za najemnikiem co jakiś czas rozglądał się na wszystkie strony. "Kto wie, co się czai w tych lasach... Kupiec wiozący cenny towar to bardzo smakowity kąsek". Coś wisiało w powietrzu. Elf przeczuwał, że ta podróż nie będzie przebiegać spokojnie. Nie w Starym Świecie. Nie mylił się. Gdy tylko zobaczył rozbity powóz, rozejrzał się szybko na boki. -Lepiej miejmy się na baczności, to może być zasadzka- powiedział krótko do towarzyszy. -Ty też się uspokój, jesteśmy przecież tutaj, by cię chronić, więc nie panikuj- rzucił w stronę kupca widząc jego przerażenie. -Musimy to sprawdzić, tylko spokojnie- Wziął łuk do ręki i poprawił się w siodle, jakby szykując się do obrony. Widok przyległości powozu kompletnie go zaskoczył. Leżało tam kilka ciał, a wśród nich kompletnie nie tknięta dziewczyna. Była w szoku. Widząc, że najemnik poszedł z nią porozmawiać, postanowił nie mieszać się w rozmowę, i tak przeżyła coś strasznego. Zsiadł z konia, wyjął z kołczanu strzałę i przyjrzał się pobojowisku. "Tu się wydarzyło coś strasznego... To wygląda jak miejsce regularnej bitwy. Najprawdopodobniej bandyci napadli na powóz przewożący cenny towar..." Spojrzał na mężczyzn najbliżej powozu "Ci tutaj to pewnie obstawa tej damy, widać poświęcili życie w jej obronie". Odwrócił się w stronę Brocha -Wypytaj ją dokładnie, co tu się stało, byc może możemy jej jakoś pomóc. Tylko bądź delikatny... przynajmniej na tyle, na ile możesz- Widok pobojowiska nie był zachęcający, ale Ravandil zachował spokój. Oparł się o pobliskie drzewo, z cicha pogwizdując, co wydawało mu się nieco absurdalne, zważywszy na okoliczności. "Obiecałem sobie, że nie będę się angażować w te wszystkie ludzkie awantury... ale kobiecie pomogę zawsze i wszędzie". Był pewien, że będzie miał ku temu odpowiednią okazję...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Miał nadzieję, że spadnie troche deszczu. Już przed wyjazdem, w karczmie narzekał na brudną odzież, a że słońce jakoś nie mialo ochoty wyjść zza ciemnych chmur tego ranka, liczył na opady, które przynajmniej częściowo spiorą tą krew. Przeliczył się, nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz w swoim życiu.
Podobnie jak reszta kompanów, rozglądał się uważnie dookoła, bardziej skupiając swoją uwagę na poboczach. Gdy przed oczami pojawił mu się widok rozbitego wozu, stanął na chwilę w miejscu i uważnie się porozglądał. Spojrzał tylko na panikującego kupca, powstrzymując się od komentarza na ten temat. Lekko się uśmiechnął, widząc jak po kolei każdy na niego krzyczy. Niedługo i woźnica pewnie by zaczął robić to samo. Podszedł do Ninerl, jednej z dwóch osób nie zajętej jeszcze rozmową z kobietą.
Sprawdź dokładnie prawą stronę w promieniu kilkunastu metrów, ja zajmę się lewą. Nie wiem czemu, ale jakoś wszyscy zebraliśmy się w jednym punkcie, co w przypadku ewentualnego ataku nie daje nam jakichkolwiek korzyści. Wystarczy 5 strzał, byśmy się pożegnali ze sobą i z Imperium. Oczywiście jeśli Twoja elfia duma Ci nie pozwala na to, byś wykonywała rozkazy człowieka, pójdę do Anthony'ego. Wątpię jednak, szczególnie po tym, co widziałem wczoraj wieczorem... - uśmiechnął się ironicznie, w głowie karcąc samego siebie, że te przedostatnie zdanie w sumie było niepotrzebne. Jednak nic nie mógł poradzić na swoje dotychczasowe doświadczenia z rasą długowiecznych. Zaczął wykonywać swój własny rozkaz, z cichą nutką nadzieji, że napadający byli zwierzoczłekami...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Ninerl roześmiała się na słowa człowieka i powiedziała: - Właściwie nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi z tą dumą. Ale dobrze, ja mogę się zająć prawą. Zsiadła z konia i rzuciła mu kilka słów w swoim ojczystym języku. Koń stanął za wozem i tylko co chwila potrząsał głową, odganiając muchy. Wszystkie konie Nerethinów znały kilka komend, co nieraz się przydawało. Dziewczyna przez chwilę nasłuchiwała, zanim zapuściła się dalej.: "Mam nadzieję, że zaraz mi nikt nie rozpłata głow , ani nie naszpikuje strzałami".
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Vibe »

Dość ładna blondynka o zadartym nosku spojrzała na stojącego nad nią Brocha. W dalszym ciągu cała się trzęsła i to bynajmniej nie z zimna. Rozejrzała się dokoła, lewą ręką przeczesała nerwowo włosy. Chwilę zajęło jej, nim zdążyła ogarnąć co mówił do niej najemnik.

- Na-nazywam się Elise Magirius...- przedstawiła się łamiącym głosem. - Wracaliśmy własnie z Gruberga do Bogenhafen gdy nandyci wypadli z lasu po obu stronach drogi. Moi ochroniarze, Kurt i Helmut walczyli z nimi, ale tych złoczyńców było zbyt wielu, ale nie wiem dokładnie ilu. Biedny Kurt, przed chwilą jeszcze oddychał...Na szczęście cały czas siedziałam w powozie i pewnie dlatego jeszcze żyję. Wiem jedynie że uzbrojeni byli w miecze i co najmniej jeden miał kuszę...Widziałam też, jak jeden z nich został ranny w brzuch...

W tym momencie Elise spojrzała na miejsce, gdzie powinien znajdować się bagaż. Nie odnalazła go na swoim miejscu.

- Na Sigmara! - krzyknęła. - Ukradli... ukradli mój kufer! Były tam bardzo ważne dokumenty handlowe, pieniądze i rzeczy osobiste! Musicie mi pomóc, muszę go odzyskać! Jeśli przyniesiecie mi go z powrotem, zapłacę wam po pięć koron na głowę! Proszę, to dla mnie bardzo ważne!

W momencie gdy najemnik rozmawiał z dziewczyną, Schreyvogl mruczał coś do siebie siedząc na tyłach swego wozu. Wyraźnie nie był zadowolony z całej sytuacji. Towarzyszył mu Anthony, który z łukiem gotowym do strzału przyglądał się okolicy.

Ravandil, jakby zupełnie nic się nie stało, czekał pod drzewem nieopodal powozu i przysłuchiwał się rozmowie Brocha z Elise, jednocześnie przyglądając się ciałom leżącym tuż obok traktu i przy powozie. Ze smutkiem stwierdził, że wszyscy nie żyją.

Natomiast Ninerl i Konrad postanowili sprawdzić okolicę w promieniu kilku metrów od ataku na powóz. I o ile elfka nie natrafiła na nic godnego uwagi na stronie którą przeczesywała, o tyle w lesie po prawej stronie traktu Konrad odnalazł świeże ślady krwi i połamane krzaki. Wyglądało na to, że ktoś był tędy wleczony, a strużka krwi była dość widoczna. Doszedł jednak do wniosku, że sprawdzenie w pojedynkę dokąd prowadzi czerwony szlaczek, mogło być co najmniej nierozważne.

Pogoda stawała się coraz gorsza, chmury ciemniały z każdą chwilą coraz bardziej, zerwał się również nieprzyjemny wiatr.


Jeśli SebaSamurai nie odpisze w najbliższym czasie, jego bohater pożegna się z życiem.
Ostatnio zmieniony środa, 18 kwietnia 2007, 09:03 przez Vibe, łącznie zmieniany 1 raz.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

Najemnik spojrzał beznamiętnym wzrokiem na spanikowaną dziewczynę. W sumie nie dziwił się jej zachowaniu, pewnie pierwszy raz w życiu widziała prawdziwą walkę. Zsiadł z konia i pomógł jej wstać. Rozejrzał się po okolicy, zaciągając coraz chłodniejszym powietrzem. Teraz miał pewność, że nie była to pułapka.
Szykowała się kolejna robota, której Broch miał zamiar się podjąć, tym razem jednak wyglądało na to, że będą mieć do czynienia z nieco groźniejszym przeciwnikiem niż piątka chłystków z karczmy.
- Zajmiemy się tym, dziewczyno... - mruknął do niej, jednocześnie spoglądając na stojącego nieopodal Ravandila. Elf najwyraźniej niewiele sobie robił z widoku jaki zastali. Zupełnie jak Broch.
Werner nie zamierzał podbijać ceny usług swoich i reszty kompanów. Bacząc na to, co dziewczyna przeżyła, nie było to w dobrym tonie, i choć był jedynie prostym najemnikiem wiedział kiedy przystopować. Zresztą, w tym momencie pieniądze nie grały dużej roli. Skoro bandyci zatarasowali drogę drzewami zadając sobie na pewno sporo trudu, dla najemnika jasnym było, że nie mogą być daleko i pewnie kręcą się gdzieś po okolicy. By odnaleźć własność należącą do dziewczyny należało działać więc szybko i skutecznie.
Największym problemem wydawał się w tej sytuacji Schreyvogl. Kupiec na pewno nie zgodzi się zostać wraz ze swym wozem na trakcie, gdy oni ruszą szukać napastników. I w sumie miałby rację, w końcu wynajął ich po to, by ochraniali jego tyłek i towar. Ale tym Werner nie zamierzał zawracać sobie na razie głowy.
Chwilę potem zauważył wracających z rekonesansu Ninerl i Konrada.
- I jak? Znaleźliście coś? Dziewczyna twierdzi, że jeden z napastników został ranny, więc nie mogą być daleko. O ile wcześniej nie zdecydowali się dobić kompana który spowalniał ucieczkę...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Parę metrów stąd znalazłem trop prowadzący do lasu. Pognieciona trawa, połamane krzaki, a co najważniejsze znaki krwi oznaczają tylko jedno Wernerze... Jeśli chcesz, możemy ruszyć za nimi. Pamiętaj tylko, że cały czas mamy kupca na głowie... - spojrzał pierw na kobietę, potem na Schreyvogl'a. Z kwestii wynagrodzenia oboje proponowali tą samą kwotę. Dla Konrada było wszystko jedno czy pomogą teraz kupcowi czy kobiecie. Liczył na to, że reszta podejmie decyzję za niego. Podszedł na chwilę do Ninerl aby odpowiedzieć na jej pytanie.
Widzisz, w swoim życiu spotkałem tylko dwa elfy. Oba były właśnie bardzo dumne, troche aroganckie, momentami strasznie irytujące. Myślałem, że wy już wszystkie takie jesteście. Ty z kolei, łamiesz wszystkie te schematy. Teraz tylko pozostaje pytanie, czy to tamta dwójka była odmienna, czy Ty?
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Dziewczyna odpowiedziała na słowa kapłana: -Zależy których spotkałeś. Co prawda trudno waszą rasę uznać za hmm, bardzo cywilizowaną, szczególnie momentami albo jak się widzi tych pięciu z karczmy, ale ja nie widywałam tylko takich. Z drugiej strony, są jeszcze gorsi od nich, wypaczeni zdrajcy z naszego ludu. Więc wszystko to kwestia spojrzenia.- Ninerl nie dodała, że o ile Morskie Elfy mniej pogardliwie traktowały ludzi, to te przybyłe prosto z Ulthuanu, owszem. Co do leśnych, nie miała z nimi za dużej styczności.
Odpowiedziała Wernerowi: - Ja nic. Teren z tej strony jest czysty. Ciekawa jestem jakie dokumenty dokładnie ukradli, skoro są takie ważne i zrobili klasyczną zasadzkę.- Ninerl przenikliwie wpatrywała się w dziewczynę. Coraz mniej jej się to podobało...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Ravandil w spokoju wysłuchał rozmowy Brocha z dziewczyną, z pewną nonszalancją opierając się o drzewo. To, że zachował absolutny spokój przyjął z pewnym zdziwieniem. Starał się dokładnie przeanalizować obecną sytuację. "Jeden z nich jest ranny, na dodatek zostawił ślady krwi. Powinniśmy ich bez problemu wytropić. Jeśli ten zraniony bandyta jeszcze żyje, to możemy mieć pewność, że nie uciekli, a jeśli nawet to nie oddalili się jeszcze zbytnio. Zbóje zbójami, ale chyba nie są na tyle zepsuci, żeby zostawić kumpla w potrzebie". Odszedł od drzewa i ruszył w stronę powozu. Zaintrygowało go, ile trudu ta banda włożyła w przygotowanie zasadzki. "Widać byli bardzo zdeterminowani... W tym kufrze musi być coś naprawdę cennego, bo to nie jest pospolity rabunek dokonany przez grupę pierwszych lepszych rzezimieszków. A jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem" - ostatnie zdanie nasunęło mu się na widok dwóch mężczyzn skąpanych we krwi. W końcu się odezwał -Myślę, że powinniśmy się tym zająć, nie zostawimy damy w potrzebie, prawda?- w tym momencie spojrzał ukradkiem na resztę -Ale musimy się mieć na baczności, bo skończymy jak ci tutaj... - opuścił wzrok i zrobił dwa kroki do przodu. Zwrócił się do Elise -Powiedziałaś, że były tam dokumenty... Co to za dokumenty?. Bo jeśli zależało im na papierach, to pewnie ktoś ich wynajął, bo po co im by były? A jak wiadomo najemnicy bywają groźni i nie można ich lekceważyć- spojrzał kątem oka na Brocha i kontynuował -Równie dobrze mogą to być pospolici złodzieje. W każdym razie należy to zbadać. Zostanie ktoś ich pilnować, czy dadzą sobie radę?- wskazał na Elise i Schreyvogla, który wydawał się być poddenerwowany. -Nie mamy czasu do stracenia, możemy zyskać efekt zaskoczenia- powiedział, po czym wziął do ręki łuk i strzałę i czekał, co zrobią zdecydują jego towarzysze.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

- Ruszamy za nimi! - warknął nagle patrząc na pozostałych kompanów. - Im szybciej ich odnajdziemy, tym lepiej zwłaszcza że na pewno nie są jeszcze daleko...
Najemnika nie interesowało zbytnio o jakie papiery chodziło, ale skoro Elise wspomniała, że były to dokumenty hndlowe, więc było to z pewnością coś dużo ważniejszego niż pieniądze czy rzeczy osobiste, które dziewczyna zostawiła razem z papierami w kufrze.
Najemnik spojrzał na kupca. Ten nie był zbyt zachwycony ich nowymi zamiarami.
- Schreyvogl! Niech pan i dziewczyna schowają się tam do czasu naszego powrotu - Broch już wcześniej obejrzał dobrze cały teren i wypatrzył mały zagajnik nieopodal traktu, który wskazywał teraz palcem kupcowi. - I bez prostestów! Dopóki nie dojedziemy do miasta ja tutaj rządzę!
Ostatnie słowo wypowiedziane było bardziej dobitnie. Miało pokazać kupcowi, że najemnik nie lubi gdy ktoś mu się sprzeciwia i że zwykle nie jest to dobrym pomysłem.
Jeśli Schreyvogl i Elise udali się z wozem w kierunku zagajnika wskazanego przez Brocha, ten skinął głową na resztę towarzyszy i ruszyli za śladami krwi.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Vibe »

Elise zdruzgotana zaistniałą sytuacją spojrzała na Ninerl i Ravandila, którzy zadali to samo pytanie niemal w tym samym momencie.
- Jestem dziedziczką jednej z pomniejszych rodzin kupieckich w Bogenhafen. W Grunbergu z którego wracałam, udało mi się wynegocjować dla mojej rodziny bardzo ważny i intratny kontrakt. To były właśnie te dokumenty, które zniknęły wraz z kufrem. Zysk z tej umowy był dla nas bardzo ważny i miał przyspieszyć rozwój naszej rodziny w handlu. Myślicie że to właśnie na papierach im zależało?

Nim którekolwiek z was zdołało jej coś odpowiedzieć, rozległ się ochrypły głos Brocha nakazujący kupcowi udanie się na pobliską polanę tuż za kilkoma drzewami rosnącymi przy trakcie. Początkowo Schreyvogl krzywił się mrucząc coś pod nosem, jednak jedno przenikliwe spojrzenie przysadzistego najemnika wystarczyło, by z pokorą skierował się wraz z Elise we wskazanym kierunku.

Poczekaliście aż kupiec i jego nowa towarzyszka ukryją się w zagajniku, po czym ruszyliście śladami napastników. Ślad był bardzo wyraźny, kilka metrów prowadził was prostą drogą by nagle skręcić o kilka stopni na wschód. Teren był dość równy więc szybko pokonywaliście kolejne zarośla, mijaliście drzewa i krzewy podążając śladami krwi.

Kilka chwil potem znaleźliście się na niewielkim, niezbyt stromym wzgórzu, z którego widok rozpościerał się na małą polanę. Kilkanaście metrów od miejsca w którym się obecnie znajdowaliście rozbito na niej cztery duże namioty i rozpalono ognisko. Obok jednego z drzew rosnących wokół polany, na skraju obozowiska dostrzegliście sporej rozmiarów klatkę. Ninerl i Ravandil zauważyli że coś się w niej rusza, jednak z tak daleka nawet elfie oko nie było w stanie rozpoznać kształtu uwięzionej istoty. Na polanie widać było jedynie trzech mężczyzn – jeden zajmował się ogniskiem, kolejnych dwóch z naciągniętymi kuszami chodziło wokół obozowiska.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

Broch wnikliwie przyglądał się towarzystwu w obozowisku marszcząc co chwilę krzaczaste brwi. Wiedział dobrze, że tych trzech, których mieli obecnie na widoku to zapewne część całej bandy. Wszak czterech dużych namiotów nie stawia się dla trójki ludzi.
Na klatkę Werner nie zwrócił niemal w ogóle uwagi, choć zauważył jak oba elfy przyglądają się jej wnikliwie. Obecnie miał ważniejsze sprawy na głowie. Skoro wziął na siebie obowiązek dowodzenia, musiał wszystko zorganizować tak, by wyjść z potyczki, która i tak miała lada moment nastąpić z jak najmniejszymi stratami. Ba! Z zerowymi stratami.
Sytuacja wymagała rozważnego działania, chociaż plan całej akcji dość szybko pojawił się w głowie doświadczonego najemnika.
- Ninerl, Ravandil... - mruknął do elfów. - Najpierw zdejmiecie z łuków tych dwóch z kuszami, którzy chodzą wokół obozowiska. Tylko tak, żeby ten przy ognisku się nie zorientował, najlepiej zróbcie to w jedno tempo. Resztą zajmiemy się już my, to znaczy ja, Konrad i Anthony. Wy zostaniecie tutaj i swoimi strzałami dacie nam wsparcie, gdyby przeciwników okazało się zbyt wielu. Jeśli będziemy walczyć w obozie a ktoryś z bandytów będzie miał ze sobą kuszę bądź łuk, eliminujecie go w pierwszej kolejności. Mam tylko nadzieję, że macie szybkie dłonie i celne oko. Odległość jest znaczna a nie chciałbym przypadkowo otrzymać jakiejś zbłąkanej strzały w plecy, w momencie gdy będę walczył tam w dole...lub którykolwiek z nas. - rzucił sarkastycznie najemnik, choć tak naprawdę wierzył i ufał umiejętnościom strzeleckim dwójki elfich kompanów. - Tego przy ognisku zostawiacie nam, gdybyście go teraz ustrzelili a ktoś w międzyczasie wylazłby z namiotu, mógłby podnieść alarm a tego w tej chwili najmniej potrzebujemy. Zaskoczenie jest w tym momencie naszą najgroźniejszą bronią - nawet jeśli mają liczebną przewagę, zdążymy wyrżnąć większość zanim w ogóle dotrze do nich co się dzieje. Jeśli sytuacja będzie opanowana dołączycie do nas na dole.
Po tych słowach, najemnik poprawił miecz w dłoni i oczekiwał aż Ninerl i Ravandil rozprawią się z kusznikami. Z doświadczenia wiedział, że elfy nie lubią, gdy polecenia wydają im ludzie, liczył jednak, że tym razem posłuchają najemnika i zastosują się do jego uwag. Było to warunkiem zejścia na dół, którego middenlandczyk z szalonym błyskiem w oku nie mógł się już doczekać.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Ravandil spokojnie przyglądał się rozmowie. Uśmiechnął się pod nosem, gdy zobaczył w jaki sposób Broch przekonał kupca do współpracy. "Widać, że to twardy charakter, urodzony przywódca... Warto z kimś takim podróżować". Gdy w końcu ruszyli przez las elf natężył uwagę. Wiedział, że to na pewno najemnicy, bo musieli wiedzieć, co kradną, więc tą drogę pokonywał ze zdwojoną uwagą. W końcu to dzięki swoim elfim zmysłom został zwiadowcą, i w lesie mało który przeciwnik miał z nim szansę. Szedł w skupieniu, trzymając w ręcę przygotowany do strzału łuk. Spojrzał na towarzyszy. Nie okazywali nerwowości, co sprawiło mu ulgę. "Dobrze, spokój będzie naszą siłą". Gdy jego oczom ukazał się obóz bandytów nie zdziwił się. Widać było, że to profesjonaliści. Cztery duże namioty, ognisko, słowem - widać że to nie pierwsza lepsza zgraja rzezimieszków. Zaintrygowała go klatka stojąca gdzieś w pobliżu namiotów. Przysiągłby, że tam się coś rusza, ale niestety nie był w stanie stwierdzić, co to takiego jest, mimo, iż wytężał wzrok z całych sił.
Wysłuchawszy planu najemnika, lekko przytaknął. Nie lubił, gdy ludzie wydają mu rozkazy, ale pomysł Brocha wydawał mu się bardzo rozsądny. Zwrócił się w kierunku Ninerl i powiedział cicho -Musimy być teraz bardzo dokładni... Jeden błąd może oznaczać, że to będzie nasza ostatnia rozmowa. Zaatakujmy na sygnał. Najlepiej ściągnąć obu kuszników jednocześnie, to wtedy w przypadku alarmu nie oberwiemy zabłąkanym bełtem- Nałożył strzałę na cięciwę i skupił się na jednym z kuszników. Kątem oka spojrzał na Ninerl, czy jest gotowa. Teraz czekał już tylko na dogodny moment. Starał sie znaleźć najsłabszy punkt w opancerzeniu najemnika. Zdecydowanie nie lubił robić rzeczy na raty. Wiedział, że musi to zrobić jednym strzałem. Skupił się i szepnął do towarzyszki -Teraz...-
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Dziewczyna wysłuchała słów niedoszłej ofiary napadu : "Pewnie porachunki między klanami kupieckimi, słyszałam juz o takich rzeczach." Klan Ninerl raczej nie używał tego typu metod, nie były one honorowe. Rzuciła krótko:- Pewnie tak. Nie macie przypadkiem jakichś wrogów wśród kupców? Pewnie to ich robota. Ninerl odwróciła się od dziewczyny i podążyła za najemnikiem. Wolała by on prowadził, miał zdecydowanie więcej doświadczenia "Skoro nadal żyje, to musi byc dobry" pomyślała "Inaczej dawno by, gnił w jakimś dole". Gdy znaleźli się na wzgórzu i spotrzegli obozowisko, Ninerl syknęła :- Nie stać tak! Padnijcie albo za krzaki! Mogli już nas zauważyć.- sama przypadła cicho do pnia szerokiego drzewa. "Niby ten elf to tropiciel, a zapomina o takich rzeczach" pomyślała. Wyszeptała cicho : - Myślę, że nie są tacy głupi i oprócz tych dwóch na dole, mogą mieć czujki, gdzie indziej.. "Ja bym tak zrobiła" pomyślała "Zwłaszcza, że po wielkości namiotów, można stwierdzić, że jest ich dużo więcej. Straż byłaby tylko przykrywką dla właściwych wartowników. Ciekawe, co jest w tej klatce- może złapali kogoś dla okupu? Albo jakąś rzadką i cenną istotę?". Szepnęła cicho do elfa : - Chwila moment, może ja nieco się przemieszczę? Będzie łatwiej mi trafić i dodatkowo ostrzał z różnych stron może nam ułatwi sprawę.- cichutko popełzła dalej od elfa, ale niezbyt szybko i tak, żeby mieć dobry widok na jednego kusznika. Elfa widziała dobrze, a sama znalazła dobre krzki, dodatkowo z ukrytym w nich solidnym pniem. "Dobra osłona, jakby co" pomyślała. Spokojnie naciągnęła łuk, mając nadzieję, że jest niewidoczna z obozu.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Wysłuchał planu Wernera, oceniając go jako niezbyt wydumany (on sam by taki ułożył, choć może nie tak szybko jak najemnik), ale na pewno skuteczny. Śmiertelnie skuteczny... Chociaż miał nadzieję, że tamci mają na tyle oleju w głowie, by wiedzieć kiedy uciekać.
Spokojnie Wernerze, nie spudłują. Albo inaczej - niech tylko spróbują - akolita uśmiechnął się przyjacielsko do dwójki z łukami - Jestem tuż za Tobą Broch, w razie czego, postaraj się nie rozpętywać totalnej jatki, tylko jak już to jeden trup, góra dwa... - dokończył. W pamięci miał cały czas wczorajszy wieczór, cios który zadał jednemu z karczemnych "utrapień". Nie chciał, by ta sam sytuacja powtórzyła się i tym razem. Miecz trzymał w dłoni, ale na wszelki wypadek zamierzał bardziej unikać ciosów, niż je zadawać, a jeśli już to drugie, to rękojeściom miecza. W głowę oczywiście...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Zablokowany