[DnD] Namiastka zla

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

-_-' ha-ha-ha -_-' Hikari jeśli masz zamiar wziąść mnie jako tarczę za szyję to już z góry dziękuję i odmawiam. Proponuję że puszczę kilka czarów osłonnych.


Jego kot się nastroszył i wskoczył mu na ramię mając niedokończoną porcję wędlinki w pyszczku. "Spokojnie Alucard" Powiedział kotu. Ekhtalion ereksjo lubega! Wypowiedział magiczną frazę uniewrażliwiając siebie i chowańca na ogień potężnym czarem. Rozejżał się powoli. Puścił na zaklęcie które pozwoliło mu zaadoptować wzrok do otoczenia. Zaczął rozpoznawać sylwetki i krztałty. *Coś mi się tu nie podoba.* Wysłał psychiczną wiadomość drow'iemu wojownikowi.'*Na dole dzieje się coś niebezpiecznego. Lepiej odejdźcie. Dołączę do was.*' Nie było problemów z tłumaczeniem ponieważ myśl psychiczna ma jeden język wspólny dla wielu istot. Po tym otworzył portal pod swoimi nogami i wskoczył do pokoju nie dopuszczając płomieni do portalu. Kota miał na ramieniu. A gdzie wy? Zobaczył jak jego kompani już się przygotowują do wyjścia. Ehh... jak wy idziecie to ja idę za wami. Puszczam na drow'y uniewrażliwienie na ogień. Chodźmy. Powiedział. Alucard. Myślę że pazury masz ostre jak zawsze. Chwycił mocniej kostur na który wskoczył kot. Parsival uśmiechnął się dziwnie. Złaź z tamtąd wariacie. Na ziemię lub bary. Wybieraj. Kot natychmiast wskoczył na ramię swojemu właścicelowi.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Edytuje, bo Persival jakos napisal posta w trakcie, kiedy ja pisalem.

Ogien palil sciany. Z dolu daly sie slyszec tylko krzyki. Stukanie palonego drewna zwiastowalo tylko jedno. Nadejscie czarodzieja. Jak Was znalazl? Skad wiedzial, ze tu jestescie, skad wogole wiedzial, ze przyjeliscie zlecenie na niego? Kim byl?

@Aquide
Znalazles sie u drzwi tawerny, wyskakujac przedtem przez okno, przy drzwiach stalo dwoch czlonkow gildii zlodziei, majacym za zadanie nie wpuszczac nikogo do srodka.
-Po co my tu stoimi, kto wogole chcialby tam wejsc? - zadrwil jeden z nich po czym spojrzal sie do gory, czy chociazby ani jeden kawalek z palacej sie tawerny nie spadl na niego.

Przez male okienko zauwazyles w srodku jeszcze dwoch, lekko poddenerwowanych osobnikow, niepewnych swego losu, ktorzy zapewne weszli przed chwila, badajac teren w srodku.

***

Tymaczem na gorze Kurai, Dragonic, Feyra i przemieniony Gregory gotowy stanac przeciwnikowi oko w oko oczekiwali najgorszego. Przy akompaniamencie pekajacego palacego drewna slychac bylo kroki. Kroki, ktore byly bardziej straszne nizli to, co mialo je zwiastowac. Po chwili w drzwiach stanal starzec, w zwyklej wedrownej szacie. Wykrecil twarz w grymasie na mysl, ze stoicie przygotowani na jego atak.

-Coz! Tak wiec mam Was prawie wszystkich w jednym miejscu - rzucil jakby od niechcenia. -Glupcy, nie macie wiekszych szans, ale dalej macie wybor, bo nie chce z Wami konczyc od razu. - mowiac to wskazal palcem na okno. -Jestescie konkurencja dla mojego szefa, Ashara Torana. Tak naprawde, to ja mam zlikwidowac Was, a nie wy mnie. Nie wszyscy jednak byli w to wtajemniczeni, tak jak ten glupiec - skinal glowe w dalsza czesc korytarza, w ktorej lezaly zweglone zwloki - ale teraz to i tak nie ma znaczenia..

Starzec przygotowany byl na atak, swiadomy tego, ze mozecie zaatakowac od przodu nawet niestaral sie zaatakowac pierwszy, po jego minie widac bylo, ze liczyl jeszcze na odrobine gry slownej, ktora uwielibial. Oparl sie tylko reka o palaca sie framuge i rzekl.
-Co wy na taka chece? Hrmpf.[/i]
...
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

Parsival Gaveriell Galadium. Czemu wszyscy myślą że to jest ten Percival z króla Artura? To jest inna postać! Parsival po za tym lepiej brzmi.


Ehh... Na końcu nic nie ma znaczenia. Ty o tym nie wiedziałeś? Jak w tej piosence. Hmmm... może rymowankę? Po czym Galad zaintonował wesołą rymowankę.

Halsta lavista,
wściekły pies,
ty mnie nie dogonisz,
a mój kot tak,
widzisz świadectwo,
na nim sto pał,
odwal się gościu bo będziesz miał wpierdol.


To mówiąc pod złym magiem pojawił się okrągły świecący teleport który przenosił wszystko co do niego weszlo do wymiaru piekielnego. Temperakura 1k kelwinów. Ciśnienie 10k hpa. Żyć nie umierać. Będzie super jak po gostku zostanie mała nieforemna koleczka kłaków. Dla pewności Parsival puścił do tej dziury jeszcze potężną kulę ognia i promień osłabienia. Rymowanka ma swoją historię. Wymyślił ją kiedy miał do czynienia z stadem krasnnoludów. Jeżeli nie działa to puszczam na mojego kota transformację w potężnego C'thulu. Demona z niższych poziomów umysłu. Demona ze snów, który w każdym budzi lęk. Nawet doablo nie jest tak straszny. Oto jak wygląda.

Obrazek

'Alucard! Bierz go!' Krzyczy Galad. Puszczając na potężnego maga spowolnienie, a na swojego demona przyśpieszenie. 'Zabiję! Zabiję! Zabiję!' Krzyczy Aluś. Rzuca się na maga.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Nekonushi
Bombardier
Bombardier
Posty: 890
Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
Numer GG: 10332376
Skype: p.kot.l.
Lokalizacja: W-wa
Kontakt:

Post autor: Nekonushi »

- Orthae shu .... Mruknął pod nosem.

"Dobra, czas na ocenę sytuacji. Okno jest niedaleko, znajduję się wśród istot prawdopodobnie niewiele potężniejszych ode mnie, a walka z tym magiem daje nam niewielką szansę na przeżycie .... Czas zacząć działać - Mruczek - skacz przez okno i czekaj na mnie na zewnątrz. Jak ktoś cię zaatakuje, spróbuj się ukryć. Pierwszy problem z głowy, teraz co mogę zrobić. Kontynuować konserwacje, uciec, lub zostać. Żadne z tych wyjść nie jest dobre ...."

Po chwili namysłu zaczął dyskretnie się oddalać w stronę okna nie spuszczając oczu z maga. Gdy oddalił się na tyle, by móc w każdej chwili wyskoczyć prze okno, spytał :

- Co masz na myśli ? W ogóle nie rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć ... Jak to ty nas ? Jaka rozgrywka ? O co chodzi i czemu chcesz nas wypuścić ? Ele ?
Ostatnio zmieniony sobota, 6 stycznia 2007, 11:05 przez Nekonushi, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Obrazek
Czerwona Orientalna Prawica
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Drow widząc dwóch przestraszonych `strażników` ruszył w stronę wejścia.
Będąc wystarczająco blisko nich, wykonał piruet, tnąc ich jeden po drugim.
Był to bardzo prosty manewr, który nigdy nie sprawiał mu kłopotu. Nie patrząc na otwarte arterie ruszył do środka. W karczmie przyjął ostrożny krok. Skierował się w górę schodów eliminując wszystko co stało mu na drodze. Zauważył też Parsivala wchodzącego w portal.
*Usbyr uk escaped, xor uk alus phor...Vel'bol natha elg'caress! Jugare usstan shlu'ta handle ol xuileb ukta, nau priqual* - pomyślał.
Jak planował tak zrobił, skierował się ostrożnie po schodach do góry.
Płomienie lizały dość dotkliwie jego ciemną skórę, ściany były spowite w ogniu. Karczma miała się lada chwila zawalić. Musiał się spieszyć, Kurai była na górze. Nikt nie ochroni jej lepiej od niego...Musiał się spieszyć...Nie mógł zawieść.
*Kurai, usstan kestal dos`re jugare...* - dodało mu to trochę tempa, jak nigdy. Hybryda czy też nie, ma ją ochraniać. Z braku wyjścia nawet ją polubił, troszkę...
Otrząsnął się i ruszył dalej.
Miał zajść maga od tyłu, to musiało się udać.
Zacisnął mocniej jego splamione krwią miecze widząc przed sobą starca w mizernej szacie. przymrużył oczy w momencie, w którym (stanąwszy za blisko ściany) ogień nadpalił jego włosy.
Widział nekromantę próbującego walczyć ze staruszkiem. Nie miał pojęcia kim on był, nie interesowało go to. Liczyło się bezpieczeństwo Drowki.
Wziął wdech, rozbiegł się na starca i uderzył go z całych sił barkiem.
- Kurai! Plynn udossta stuff lu' alu whol l' window! Ol`s naut udossta chaon! Nin Alu! - krzyknął, próbując złapać równowagę po zderzeniu.
Wyprowadził cios nogą w starca odwracając głowę w stronę pokoju.
- Usstan`m naut natha nadorhuan ! - zawyła wściekle elfka.
Widząc berserkerskie spojrzenie Aquide, szybko zaczęła zbierać co ich.

Kurai krzyknęła do starca coś, czego nie zrozumiał ale brzmiało to mniej więcej tak:
- Fyhodcimy, pafcie siie ssami daalei.


No jak to się uda to będę święty ^^'. Parsival, nie za dużo tych demonów, otchłani i wtrącania wszystkich do piekieł z ustaloną średnią temperaturą wrzenia? :D Mogę rzucić Kame Hame Ha albo Big Bang Attack? Moge ew. spocząć na rzuceniu Renzoku Energy Dan poprawiając Masenko ? :D Ah i zapomniałem, wysyłam go na Marsa moim Mega Super Mars Send czarem :D
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Błyski światła oślepiły ją na chwilę, niemal zawyła z bólu. Zamroczona zachwiała się i zatoczyła kilka kroków do tyłu. Zasłoniła dłonią oczy odsuwając się kawałek dalej od drzwi. Walkę magów należy zostawić magom.
Usłyszała uderzenie i zmusiła swoje oczy, by spojrzały w tamtym kierunku. To Aquide zaatakował czarodzieja i biegł w jej stronę. Ucieszyła się na jego widok, cieszyło ją to, że nic mu się nie stało i że wrócił po nią.
- Kurai! Plynn udossta stuff lu' alu whol l' window! Ol`s naut udossta chaon! Nin Alu! - krzyknął do niej i wyprowadził wysokie kopnięcie w starca.
Krew się w niej zagotowała, może nie byli potężni, ale ciągle był cień szansy, że wygrają. Zapewne pochłonęłoby to kilka ofiar, ale ona by się już postarało o to, by nie zginąć. Umiała unikać zagrożenia...
- Usstan`m naut natha nadorhuan! - zawołała do niego wściekle.
Odwrócił się do niej i spojrzenie, które jej posłał, zamroziło dziewczynie krew w żyłach. Bojąc się jego gniewu bardziej niż śmierci w męczarniach, szybko zabrała się do zbierania ich rzeczy i podbiegła do okna.
- Wychodzimy, bawcie się sami dalej! - powiedziała do walczących i wyskoczyła na dół.
EDIT
Miała nadzieję, że Aquide ruszy zaraz za nią.
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Tawerniani straznicy pootwierali tylko buzie na widok Aquide nadbiegajacego z lewej strony. Po chwili kazdemu z nich po tym spotkaniu pozostala rana cieta wzdluz brzuchow po jego piruecie. Wpadl do srodka wsciekly, dwoch zlodziei, ktorzy stali tam wczesniej mogl uznac za nieobecnych. Biegli cali w plomieniach w kierunku wyjscia. Ruszyl na gore, musial ja ochronic, musial...

Czarodziej przygladal sie zaciekawiony wyczynom Persivala, mimo, iz uznal to za jakas probe przestraszenia rzucil na siebie czar 'klosz niewrazliwosci', a chwile potem mial wypelnic cale te pomieszczenie ogniem, juz inkantujac zaklecie, kiedy poczul, ze jakas sila pchnela go do przodu. Zrobil krok naprzod i spojrzal na Aquide przemykajacego obok niego, za chwile but wymierzony w jego klatke piersiowa, ktory wypchnal go spowrotem na korytarz. Czarownik oparl sie plecami o sasiednie drzwi, po czym po chwili wstal do pionu. Jego szaty plonely. Zaczal inkantowac zaklecie. Przeciagle.. -Eta Mortis Flam. - moglo wnisokowac tylko jedno, kolejna dawke ognia.

Ogien zional prosto do pokoju, Persival zaslonil tylko twarz. Wszystko plonelo i wyjscie zdawalo sie byc jedno. Ogien najwieksza swa moc skoncentrowal na nim, wiec reszta miala czas to wykorzystac.

-Wychodzimy, bawcie się sami dalej! - powiedziała Kurai do walczących i wyskoczyła na dół.

Wraz za elfka powedrowaly oczy Dragonisa. Nie, zeby sie bal, ale taka zabawa mogla skonczyc sie niebezpiecznie, zlapal sie obydwoma rekami framugi okna i takze wyskoczyl rozgladajac sie za Mruczkiem. Greogory zrobil to samo, klepiac po ramieniu Aquide i wskazujac na okno, ze czas opuscic bal. Mogl zostac do konca, ale czul, ze walka w tych okolicznosciach nie ma sensu.

Persival jeszcze przez chwile blokowal ogien i ataki czarodzieja, ktory raz za razem rzucal na niego odbicie czaru, opetanie, ktore niestety niezadzialalo, ktore Persival byl w stanie odbic, w koncu czarownik pomyslal 'Bedzie jeszcze okazja, zeby sie spotkac.. . Zakapturzony czarownik chyba wycztylal jego mysl wykrzykujac przed siebie -Wracaj tu! Jeszcze nie skonczylem! . - po czym opadl na kolana. Moce mial wielkie, ale nie nieskonczone.

Znajdujac sie na ulicy juz w domyslach mieliscie tylko jedno - 'oblawa'. Z kazdej mozliwej strony wylanialy sie zakapturzone postacie, na wsprost przed Wami, blokujac droge do bram miasta stanelo pieciu gildyjnych zlodziei. Kazde z Was wyterzylo wzrok na tego, ktory stal za nimi. Ashar. Zdradzil. Jednak zdradzil. Piec poltorarecznych mieczy bieglo teraz w Wasza strone. Jakis szlachcic zamykal okiennice w domku w prawej uliczce, zbiegl na dol, by zabrac dobytek z miejsca walki, konia i woz. Biegnac do wierzchowca przewrocil sie o stojace beczki.
Z gory po przeciwnej stronie tawerny lezalo dwoch lucznikow, mierzacych wlasnie do Kurai. Strzaly swisnely w powietrzu...

-------
Dragonis, imie postaci zanim piszesz posta - z gory dzieki. Persival, wiem, ze twoja postac jest miodzio, bo w sumie zebrani jestescie jako najlepsi w swoim fachu, ale portale do piekiel? Zrozumialbym portal do innego miejsca etc. :)
...
Nekonushi
Bombardier
Bombardier
Posty: 890
Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
Numer GG: 10332376
Skype: p.kot.l.
Lokalizacja: W-wa
Kontakt:

Post autor: Nekonushi »

Dragonis

"Kurczę, chyba od czasu zadania z jaskinią trolli nie byłem w tak kiepskiej sytuacji ...."

Jego wzrok podąrzył za Kurai. Wyskoczyła ! On gotów był się dla nich poświęcić, a ona tak po prostu sobie uciekła ..... Chwilę później pozostali zaczęli za nimi podążać.

"A niech to, nie czas na rozmyślania. Muszę przetrwać, przynajmniej dla Jarlaxle ......"

Szybkim ruchem złapał książkę, którą czytał i wrzucił ją do wcześniej przygotowanego ekwipunku. "Całe szczęście, że go wcześniej przygotowałem. Vel'bol natha ap'zen." Następnie chwycił go i rzucił magiczny pocisk mając nadzieję, że to spowolni jego przeciwnika. Dłużej się nie oglądając wyskoczył przez okno za resztą drużyny.

Chciał uciekać, może nawet wrócić do podmroku - powierzchnia jednak nie była zbyt dobrym miejscem. Jednak gdy się obejrzał zauważył, że reszta drużyny stoi osłupiała. Podążając za ich wzrokiem zobaczył członków gildii złodziei. Gdy spostrzegł Ashara, krew jeszcze bardziej się w nim zagotowała. "I pomyśleć, że mogłem go wtedy zabić. Jakże głupi wtedy byłem ... Usstan zhahus ji waele." Odrzucił ekwipunek i ścisnął mocniej swój kostur, gotując się do ewentualnej potrzeby użycia komponentów z sakiewki znajdującej się przy jego pasie, lub pierścieni z żywiołowego planu ognia, które mogłyby wezwać żywiołaka ognia. "Jeszcze nie teraz." pomyślał. Gdy już miał zacząć działać, strzały poleciały w stronę Kurai. "Usstan inbal ulu xun folbol. !" Tak szybko jak tylko mógł, zgromadził energię i wyrecytował słowa potrzebne do użycia "Dłoni maga". Następnie spróbował zatrzymać nią strzały lecące w stronę Kurai ....
Ostatnio zmieniony sobota, 6 stycznia 2007, 19:26 przez Nekonushi, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Obrazek
Czerwona Orientalna Prawica
Dragon
Pomywacz
Posty: 66
Rejestracja: poniedziałek, 14 sierpnia 2006, 06:36
Kontakt:

Post autor: Dragon »

Gregory

Sytuacja szybko przemieniała się na coraz gorszą. Gregoremu niebyło to w smak uciekać, lecz pomyślał, że bardziej przyda się reszcie, w razie gdyby na dole była kolejna pułapka. Powiadomił o tym drowiego wojownika klepnięciem w ramię, poczym wyskoczył przez okno.
Na dole niebyło lepiej. Z każdej strony nadchodzili wrogowie, na dachu pobliskiego budynku Greg dostrzegł dwóch snajperów. Wystrzelili strzały. Celem była chyba Kurai. Gregory nie namyślał się długo (Choć miał na to ochotę.), szybko rzucił się przed nią, a że był najbliżej zdąrzył ją zasłonić. Gdy jeszcze biegnął, otoczył swoje ciało peleryną, którą błyskawicznie utwardnił, aby przynajmniej osłabić uderzenie pocisków. Jeśli wszystko się udaje, Gregory odwraca się w stronę łuczników, tworząc w dłoni Eksplodującą Czaszkę, którą rzuca w nich. Gdy ich zabije, to samo robi z Asharem. Gdy i to się uda stara się otoczyć całą drużynę swoją peleryną.
http://www.dragon.webplus.net.pl/
Zapraszam na moje forum o Fantastyce i nietylko!
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

On nie próbował. Puścił na Kurai ochronę przed pociskami. Chodźcie wszycy do mnie! Mówię rzucając na łuczników ognistą kulę. Jeżeli wszyscy się wokół mnie zbierają przucam zaklęcie Klosz więkrzej niewidzialności i mówię. Mówcie szeptem. Idziemy do Ashar'a. Jeżeli tego nie robią to rzucam na siebie niewrażliwą sferę otiluka i idę do Ashar'a aby zdjąć z siebie zaklęcie i wypowiedzieć jedno ze słów mocy odpowiadające za śmierć stworzenia do którego się to wypowiada.


Heh... Hikari... jestem fanatycznie oddany filozofii 1 ed. warhammera z podręcznikiem do fizyki. (Śmiesznie wygląda jak koleś spadający z kanionu zna swoją dokładną prędkość w [km/h] i upanek w [N].) W ten sposób uczę się wzorów.

Parsival Jest tak między nami wypasiony w kosmos. Sam mówi rano jak patrzy do lustra: Ale jestem zajebisty.

Chłopaki. Jeden próbuje... drugi ryzykuje życiem. Ehh... nie łatwiej jest puścić jedno proste zaklęcie?
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Hikari
Majtek
Majtek
Posty: 133
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
Lokalizacja: Glenshee, Scotland
Kontakt:

Post autor: Hikari »

Aquide Natiath

Wyskoczywszy z okna jako ostatni, wylądował miękko na podłożu. Zauważył otaczających ich oprychów z gildii, na pewno nie byli przyjaźni. Cóż, kolejnych kilka głów musi spaść.
Przyjrzawszy się uważnie, zauważył maga, który zlecił im zadanie. Stał teraz na czele oprychów. Ktoś za to będzie musiał zginąć... Nie rozumiał może języka ludzkiego ale nie był głupi. Wiedział, że Ashar ich zdradził, wciągnął w pułapkę. Dlaczego jednak ktoś poluje na ich głowy?
Teraz nie było to ważne. Zakręcił młynka mieczami spoglądając na zbliżających się ludzi. Widział również mierzących w Kurai łuczników, nie mógł ich sięgnąć. Wiedział, że nekromanci się tym zajmą. Faktycznie, zaczęli jakieś swoje inkantacje. Oczy i dłonie zalśniły im od magii.
Nagle Kurai podbiegła wielce ucieszona i rzuciła się Aquide na szyję, w tym samym momencie wymierzone w nią strzały trafiły w bruk. Dziewczyna nawet nie zauważyła ile miała szczęścia.
Drow popatrzył jej głęboko w oczy i rzekł:
- Nind henotep takrome dos harl. Plynn kyon d' nindyn archers.
Spojrzała na niego pojednawczo, przytakując głową.
Drow złapał ją pewnie i podrzucił z całych sił na dach budynku, na którym znajdowały się przyszłe trupy. Czuł że jej ciało było lekko wiotkie. Cóż, nie tylko jej dokuczało do światło. Mimo wszystko martwił się.
Drow musiał mrużyć oczy, dokuczała mu ta jasność dnia. Nieważne, teraz liczyło się zabijanie.
Ruszył całą prędkością w kierunku nadchodzących Złodziei Cienia kręcąc mieczami i wyjąc wściekle w berserkerskim szale. Musiał być to zaiste przerażający widok. Większość przeciwników Aquide widząc go w takim stanie, zamierało, rzucało broń i uciekało. Jemu jeszcze nikt nie uciekł....
Deszcz zaczął lecieć z nieba odbijając się o jego odsłonięty tors. Nadawało to dodatkowo powagi sytuacji w jakiej znaleźli się złodzieje. Nie było odwrotu. Deszcz, krew, krzyk...taaaaak......




No więc dobiegając tnę ich jak wlezie, zaczynam standardowo od piruetu, taki znak rozpoznawczy ^^ Reszta należy do twojego widzi-mi-się MG ;] W stanie w jakim się znalazł, liczyło się zabijanie, krew dudniła w żyłach krążąc strasznie szybko, ból? Nie było czegoś takiego. Strach? Tak jak go nigdy nie znał tak teraz nawet nie pamięta że coś takiego istnieje. Przelew krwi, o tak! Aczkolwiek nie rąbie jak popadnie. Robi to z wielka siłą ale nadal finezyjnie. Fachowo po tętnicach.
Obrazek

Zapraszam w progi Bram Snów
Obrazek
Soulfein
Stópkowy Tawerniak
Stópkowy Tawerniak
Posty: 138
Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
Numer GG: 2863670
Lokalizacja: Podmrok
Kontakt:

Post autor: Soulfein »

Strzaly wystrzelone przez lucznikow spadlyby by na ofiare z mniejszym impetem, dzieki czarowi Dragonisa. Lucznicy spojrzeli po sobie, gdy za chwile odrzucila ich nieznana im dotad eksplozja. Ataki Gregorego,a zaraz po chwili kula ognia Persivala okazaly sie skuteczny, dwoch lucznikow opadlo na dach budynku, oszolomieni rozgladali sie dookola, gdy zobaczyli naprzeciw siebie wdrapujace sie na budynek cialo elfki, do ktorej przed chwila mierzyli. Czar ochronny jeszcze dzialal, na pociski szczegolnie, ale mogl byc pomocny w walce z dwoma oprychami, z ktorymi niechybnie przyjdzie jej sie zmierzyc.

Persival niezwarzajac na Aquide, ktory wzial na siebie ciezar pieciu uzbrojonych po zeby bandziorow pogonil za Ashar'em. Ashar widzac furie drowa, z jaka rzucil sie na jego 'rycerzy' i kolejna eksplodujaca czaszke wyrzucona wprost w niego z rak Dragonisa przyjal taktyke ucieczki. Wskoczyl przez okno sasiedniej gospody wybijajac szybe barkiem. Wybuch jaki wystapil zaraz po jego posunieciu wzmocnil impet, kiedy wpadl przez okno, lezal chwile na podlodze, po czym w zdenerwowaniu szukal drzwi, przez ktore moglby ujsc przeciwnikom.

Aquide raz po razie przyjmowal na siebie ciosy czlonkow gildii zlodziei. Przyjmowal je specjalnie, wiedzial, ze zaraz sie zmecza. Poczekal jeszcze chwile, jeszcze moment... W koncu zkontraatakowal, pierwszy napastnik poczul przeszywajacy bol klatki piersiowej. Miecze Aquide przeszyly ja na skos. Dwoch kolejnych zaatakowalo go jednoczesnie, a trzeci zza plecow. Unik, blok, piruet, atak, dwa ciala lezaly przed nim, broczac krwia. Atakujacy go opryszek z tylu wil sie w konwulsjach. Dwa jego miecze po rozprawieniu sie z napastnikami atakujacymi z przodu, wrocily do gory, blokujac atak na glowe, a nastepnie pchnal je za siebie, raniac bandyte w okolice pachwin. Bol, przeszywajacy bol. Kiedy wyszedl z szalu, zobaczyl reszte, dwoch ludzi uciekajacych w przeciwleglych kierunkach.

Napastnicy na dachu wyjeli krotkie miecze z pochew. Rzucili sie na Kurai z furia, lecz byla to normalna obrona przed strachem, jaki goscil w ich sercach.
Ostatnio zmieniony sobota, 6 stycznia 2007, 15:07 przez Soulfein, łącznie zmieniany 2 razy.
...
Dragon
Pomywacz
Posty: 66
Rejestracja: poniedziałek, 14 sierpnia 2006, 06:36
Kontakt:

Post autor: Dragon »

Gregory

Widząc jak Aquide radzi sobie z grupką oprychów, Gregory zauważył dwóch próbujących uciekać. "Niedoczekanie!" - pomyślał i wystrzelił swoje łańcuchy. Jeden w lewego, drugi w drugiego.
http://www.dragon.webplus.net.pl/
Zapraszam na moje forum o Fantastyce i nietylko!
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

Widząc jak Aquide ranny rozwalił opryszków Gravcio pobiegł przed siebie. Mogło by się wydawać że Parsi mniął drowa bez żadnej pomocy ale tak na prawdę zdążył rzucić na niego czar leczenia lekkich ran. Widząc przed sobą kilku wojowników rzuca na siebie i swojego kota czar przyśpieszenia. Wyciągnął mniecz i począł udeżać swoich przeciwników raz po raz to kosturem w jednej to mieczem w drugiej dłoni. W ostatnim momencie upuścił miecz tylko po to aby powalić swoich przeciwników czarem ognistego pocisku. Eff'era krust'ia po'lam! Zainkantował po czym nie czekając na smród palonego mięsa podniósł miecz i odżycił kostur do jednego z bocznych wymiarów. Zobaczył kątem oka jak jego kot wydrapuje oczy swojemu przeciwnikowi aby dobić go przesunięciem ostrym jak brzytwa pazurem po jego szyi. Parsival zmrużył oczy. Począł padać deszcz. Użył wykrycia magii aby znaleźć maga którego miał zabić. Wypełni misję Ashana... ale też dopełni on jego życie.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai Kurenai

Stała przez chwilę pod oknem, czekając na Aquide. Żałowała, że kazał jej uciekać, mogła zostać i chociaż wyglądać, jakby walczyła. A teraz wszyscy będą ją mieli za tchórza! Krew się w niej gotowała, gdy kolejne sekundy mijały, a on się nie pojawiał. Więc został, by walczyć...
Uderzyła pięścią w ścianę karczmy, wściekła, że ją tak pięknie urządził. Spojrzała do góry na okno i od razu tego pożałowała. Jasne, ciężkie i napęczniałe od wody chmury nisko wisiały nad jej głową. Może zasłaniały promienie słońca, jednak były szare i raniły tak samo, jak brudny śnieg leżący przy piaszczystej drodze. Niemalże straciła wzrok...
Jako hybryda powinna być chyba bardziej odporna na blask dnia, lecz może fakt, iż większość życia spędziła w Podmroku, zaważył na tym, że była chyba nawet bardziej wrażliwa niż inni. Nie pamiętała, by w dzieciństwie (gdy jeszcze wychowywały ją zwykłe elfy) cierpiała tak bardzo. Co ciekawe, pozostali ciemnoskórzy członkowie drużyny zdawali się czuć dobrze...
Kolejne osoby wyskakiwały przez okno lądując koło niej, lecz nie było z nimi Aquide. Ktoś złapał ją za rękaw i pociągnął, nie wiedziała kto to jest, nie broniła się. Na ślepo przebiegła kilkanaście kroków, gdy nagle wszyscy się zatrzymali.
Z przyciszonych rozmów i plugawych przekleństw zrozumiała tyle, że zleceniodawca ich zdradził i wpędził w pułapkę. Mogła się tego spodziewać, już nigdy więcej się w nic nie zaangażuje bez konsultacji z 'ojcem'...
Nagle wokół niej zrobiło się zamieszanie, ktoś stanął za jej plecami, ktoś coś wyskoczył, ktoś inkantował. Czyżby zaczęła się walka? Poczuła dziwne mrowienie w skórze i usłyszała, jak Parsival z łatwością przejmuje dowodzenie nad drużyną. Szósty zmysł kazał jej się odwrócić i spojrzeć...
Aquide wyskoczył z okna i wylądował z gracją na bruku. Wstał i rozejrzał się bacznie analizując sytuację.
Choć głowa i oczy bolały ją jak wszyscy diabli, serce podskoczyło jej ze szczęścia na (rozmazany) widok Drow'a. Podbiegła do niego szybko i rzuciła się mu na szyję. Ten trzymając ją w swych silnych objęciach szepnął cicho:
- Nind henotep takrome dos harl. Plynn kyon d' nindyn archers.
Nie czekając na jej odpowiedź, poniósł gdzieś i niemal wrzucił na dach. Była tak samo oszołomiona, jak łucznicy tam leżący. Widocznie wcześniej oberwali jakimś zaklęciem, swąd spalenizny i siarki unosił się nadal w powietrzu. Kurai wstała niepewnie, kołysząc się na nogach, jej przeciwnicy także się już podnosili. Wyciągnęli krótkie miecze i rzucili się na nią z krzykiem.
Odskoczyła w bok i sięgnęła rękoma do tyłu, kładąc dłonie na trzonkach noży. Pięć pokrytych wcześniej trucizną ostrzy spoczywało w kieszonkach na wysokości jej nerek. Gotowe do użycia w każdej chwili, były ostatnią deską ratunku. Nie mogła teraz dobrze celować, ważnym było, by w ogóle w nich trafiły. Wtedy trucizna zrobi swoje i wystarczy poczekać, aż dotrze do serca i ich uśmierci... Wystarczyło tylko unikać.
Zamknęła na chwilę oczy, mając nadzieję, że wcześniejsze treningi jej pomogą. Tyle razy walczyła w całkowitych ciemnościach, nie widząc nic, że ten pojedynek zdawał się być bułką z masłem. Jednak teraz, po zamknięciu oczu, nie widziała czerni. Rażąca czerwień zakuła ją gdzieś z tyłu głowy i elfka z sykiem otworzyła oczy. W ostatniej chwili, by uniknąć pchnięcia prosto w serce.
Zrobiła kolejny unik w bok, zatoczyła się łapiąc równowagę na śliskim od deszczu dachu. Usłyszała na dole okrzyk 'bojowy' Aquide, wiedziała, że ktokolwiek teraz stał na jego drodze, nie pożyje już długo. Mimowolnie się uśmiechnęła, jego głos dodał jej odwagi. Kilka dużych, ciężkich kropli uderzyło ją w twarz i po chwili rozpadało się na dobre. Poczuła dziwną ulgę, jakby ból głowy był częściowo spowodowany tym napięciem chmur, ich oczekiwaniem na deszcz. Nie pomogło to jednak na jej zdolność widzenia.
Zamazany kształt zaczął zachodzić ją od tyłu, nie myśląc długo rzuciła nożem w jednego łucznika. Ukucnęła i odwróciła się będąc ciągle nisko, rzuciła drugi nóż w tego, co ciągle był przed nią. Czekała tego syknięcia, jęku bólu, gdy ostrza wchodziły w ich miękkie ciała. Modliła się, by nie dotarł do niej odgłos noża upadającego na mokry dach...
Nekonushi
Bombardier
Bombardier
Posty: 890
Rejestracja: piątek, 22 września 2006, 10:04
Numer GG: 10332376
Skype: p.kot.l.
Lokalizacja: W-wa
Kontakt:

Post autor: Nekonushi »

"Heh, nie jest tak źle jak przypuszczałem ...."

Kostur chwilowo spoczął na jego plecach - nie potrzebował go w tej chwili. Za to jego ręce spoczęły na mieczach, podobnie jak pierścienie zabranych z planu ognia. Teraz najbardziej potrzebne mu będą zdolności wojownika.

Nie martwiąc się o kota i resztę towarzyszy, pobiegł w stronę Aquide'a, tnąc i siecząc wszystkich na swojej drodze. Gdy już dobiegł, wspomógł go w walce.

"Gdy tylko ich pokonamy, stworzę z nich swe sługi."

- Belbau uns'aa fol khelen, ilythiiri.
Obrazek
Obrazek
Czerwona Orientalna Prawica
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Feyra

Mag, który zapala wszystko dookoła, wychodzenie przez okno z pierwszego piętra. Nie chodziło o to, że nie robiła wcześniej takich rzeczy, ale raczej za tym nie przepadała.

Walka. Tak, to jest to. Zwykle lubi się to w czym jest się dobrym, ale dla niej to było coś więcej. Czuła się w swoim żywiole, gdy wraz z Aquidem wycinali wrogich im złodzieji. Zabijała ich, z pasją i zadowoleniem podcinając im gardła.


Sesja coś szybko idziecie. Chodziło mi po głowie wymknąć się po Angielsku (póki nie pamiętacie o mojej postaci), ale z rezygnacją zawsze się zdąży.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Zablokowany