[Forgotten Realms] Pierwsza drużyna

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Nieco zaniepokoiła się zachowaniem chłopaka, jego oczy mówiły jej o tęsknocie i samotności. Aż nadto dobrze znała to uczucie, chwilę się zastanawiała, czy powinna tak czynić. Chyba miała za miękkie serce, gdyż szybko wstała od stołu i rzucając jedynie kilka słów poszła za nim przyśpieszonym krokiem.
- Tlu ditronw rath... Zaraz wracam - rzekła do Drow'a i Elfa, i już by jej nie było, lecz Kairon uchwycił dłoń dziewczyny i przyciągnąwszy do siebie wyszeptał:
- Ka dos talinth endar gaer dos zhal'la naut inbal udossta vlos lu' t'yin Usstan kku dosst p'leik.
Jego słowa wstrząsnęły nią trochę, lecz było to coś, czego się spodziewała. Spojrzała na niego dziwnie, nawet Drow’y były takie przewidywalne... Niemal od razu ją puścił, więc tylko odwróciła się od niego i uśmiechając pod nosem odeszła. Mruknęła cicho:
- Wun dosst deis – a jej słowa porwał gwar rozmów.
Zgrabnie wyminęła istoty wychodzące z karczmy, nikogo nie potrącając, ani nawet nie dotykając. W jej ruchach widoczna była gracja i precyzja wojownika, jednak nie osoby walczącej dużym, ciężkim mieczem. Raczej czymś lekkim i płynnym w użyciu, jak ona sama. Każdy, kto choć raz widział Jarlaxle, zapewne dopatrzył się w tym ogromnego podobieństwa do najemnika. Przy schodach się jeszcze zatrzymała na chwilę zastanawiając, czy dobrze robi. Wzruszyła ramionami i weszła na górę zachodząc od razu do pokoju. Cicho westchnęła i weszła do środka, szybki rzut oka na otoczenie, byli tylko oni. Chłopiec i Kurai.
Leżał na łóżku, plecami do drzwi, co było nierozsądnym posunięciem. Wszak weszła ona tak cicho, że mogła go teraz z łatwością zabić i nawet by zagrożenia nie zauważył. Westchnęła. Przysiadła na łóżku obok, które sądząc po rzeczach, wybrała kapłanka. Patrząc na rozstawienie Viran będzie leżał między SiNafay a Kairon'em, dalej ona i Shamshiel...
Dotknęła lekko jego ramienia i szepnęła:
- Viran, ussta abbil, wszystko w porządku? - w jej melodyjnym głosie słychać było nutkę zmartwienia i troski. Jakby naprawdę się przejmowała chłopakiem. - Dobrze się czujesz?
Człowiek szybkim ruchem przetarł łzy z oczu, odwrócił się i już otwierał usta, jakby chciał powiedzieć: ‘tak’, kiedy to nagle zerwał się do pozycji siedzącej, złapał za głowę i odrzekł cicho:
- Nie...
Po tym zaprzeczeniu spojrzał na twarz pół-drowki i dodał całkiem cicho, tak by dziewczyna musiała się skupić tylko na nim i jego słowach:
- Nie, nie czuję się dobrze. Jest mi źle, bo jestem sam i boję się jutra...
Jego słowa były szczere, ale czegoś tutaj brakowało, jeden z najważniejszych elementów układanki pozostał zakryty. Kurai wyczuła to od razu, możliwe, że chłopak chciał, by to się stało.
Siedział cicho, założył ręce na kolana i tępo wpatrywał się w ścianę przed sobą. Elfka westchnęła cicho, nie była najlepsza w pocieszaniu, jednak doskonale wiedziała, co chłopak czuł. Uśmiechnęła się do niego.
- Rozumiem cię, choć to zapewne wyda ci się dziwne. Każde z nas jest tutaj samotne, z daleka od domu, od naszych bliskich... – na chwilę przerwała, przełknęła ślinę, gdyż jakoś ciężko się jej zrobiło na sercu. Wspomnienie Podmroku, kryjówki Jarlaxle, wspólnych chwil spędzonych na morderczych treningach i nauce. Pokręciła głową, to była już przeszłość. Teraz była już dorosła, musiała żyć po swojemu i dla niego. Nie było mowy o powrocie do tamtych dni...
- Nie obawiaj się, przy mnie nic ci nie grozi – poklepała go delikatnie po ramieniu. – O nic się nie martw, będzie dobrze.
Spojrzała w jego oczy i lekko skrzywiła się na ten mętny wzrok. „Przesadził” – przemknęło jej przez myśl i wstała na chwilę. Sięgnęła do swojej torby i wyjęła małe zawiniątko. Odwinęła materiał, którym obłożona została mała skrzyneczka i wyjęła z niej kulkę. Zwitek jakiś roślin suszonych. Wróciła do Viran’a siadając naprzeciw niego i podała mu zioła.
- Proszę – widząc jego wahanie uśmiechnęła się. – Spokojnie, nie bój się. Przecież nie chcę cię otruć! – zaśmiała się. – To tylko zioła, mają za zadanie oczyścić organizm z toksyn. Poczujesz się po nich lepiej, może nie teraz, ale rano nie powinieneś czuć skutków ubocznych picia. Swoją drogą, mogą nawet pomóc na zatrucie i przy słabej truciźnie. Tylko nie mów o tym nikomu – poprosiła na koniec. Nie chciała się już z niczym więcej zdradzać, a młodemu można było ufać. Gdyby postąpiła z nim tak jak Jarlaxle z nią, miałaby wiernego i oddanego ‘przyjaciela’.
Włożyła mu zwitek do ręki i chwilę milczała.
- Muszę już wracać, zostawię cię teraz samego. I nie leż plecami do drzwi, to niebezpieczne. Ktoś mógłby cicho je otworzyć i rzucić nożem, nawet byś nie zdążył krzyknąć... – zmarszczyła brwi. – Zjedz to, odpocznij, wieczorem jeszcze porozmawiamy...
To mówiąc wstała i pocałowała go delikatnie w czoło.
CoB
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1616
Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
Numer GG: 5879500
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

Post autor: CoB »

Viran

Powiedział do Kurai kiedy wychodziła: - To jeszcze nie koniec między nami? - Mogło to zabrzmieć jak pytanie, ale było raczej oznajmieniem i nie miało w sobie żadnych podtekstów seksualnych, ale także nie ograniczało ich do rozmów, lecz do... no właśnie, chłopak sam nie wiedział czego. Nie wiedział także, czy usłyszała jego słowa, bo już przymknęła drzwi do pokoju.
Dziewczyna była właściwie niewiele starsza od niego patrząc na lata ludzkie. Ten moment mógł zaowocować jakimś specjalnym uczuciem w sercu chłopca... Ale jego niewiara wstrzymała wszelakie "dopływy" uczuć wyższych, więc o miłości nie mogło być mowy, chociaż drowka była piękna.
Jednak to co zrobiła wystarczyło do wytworzenia, przynajmniej z jej strony, specjalnej więzi. Chłopak po spożyciu małej części otrzymanych ziół jął rozmyślać o tej osobniczce tak podobnej, a zarazem niepodobnej do niego. Czy mogła zastąpić mu rodziców? A może miała stac się kimś innym? Może ważniejszym?
Sam tego nie wiedział, ale już w tym momencie wraz z obrazem Kurai do jego serca wdarł się nowy mrok, którego wcześniej nie było, przypomniały mu się jej słowa na odchodne: "(...) I nie leż plecami do drzwi, to niebezpieczne. Ktoś mógłby cicho je otworzyć i rzucić nożem, nawet byś nie zdążył krzyknąć..."
Dopiero teraz zaczął rozważać to, że to nie jest przygoda, nie mógł oszukiwać sam siebie. Jeśli nie zabije on, zabiją go... Natychmiast odrzucił od siebie te myśli i zdecydował, że zaufa Kurai i zostanie jej cichym "aniołem stróżem". Ona nie musi wcale o tym wiedzieć... I chociaż była prawie w jego wieku... I chociaż wyglądała na najmniej doświadczoną z drużyny... To ona oświeciła go na dalszą część traktu. Położył się już przezornie twarzą do drzwi i przezornie nie zjadł wszystkich ziół, lecz schował je do jednej z wielu kieszeni. Po czym wyciągnął dzienniczek, atrament i pióro po czym jął notować:
Dziennik Wpis 10 Karczma "Smocze jaja" Waterdeep

Dzienniku, albo czytelniku, albo Ty, moja jaźni... Dzisiaj zaprawdę wiele się wydarzyło. Od przybycia do Waterdeep cały czas jestem zaskakiwany przez niespodziewane widoki, czy wydarzenia. Zacznę od początku, bo tego wymaga się od tekstu... Kiedy przybyłem wraz z drużyną do miasta wprost nie mogłem ochłonąć z powodu wspaniałości widoków. Moja rodzinna wioska to nic w porównaniu z wielkim miastem wspaniałości! Widziałem w nim wielkie budowle, masę różnych ras... Ludzie wyglądali na zabieganych, ale któżby się tym przejmował. Mogłem popatrzeć na inne ubiory, inną kulturę i inne zachowanie, chociaż zabawy dzieci nie różnią się od siebie zbytnio...
W końcu dotarliśmy do Karczmy "Jaja smoka" i tam byłem świadkiem rozmów i spotkań między przedstawicielami chyba większości ras Faerunu. Kupiłem Kurai buty, napiłem się kilku trunków, z czego jeden - pajęcza krew był przepyszny, ale czułem w nim coś jakby... gorycz? Sam nie wiem...
Później, dzienniku, dotarło do mnie, że jestem sam, że może zrobiłem źle i każdy mój czyn jest jednym wielkim kłamstwem. Poszedłem do pokoju, w którym teraz piszę...
I zacząłem rozmyślać o mnie i o tym co mnie czeka... O tym co zrobiłem i w związku z tym, co miało się dopiero stać...
Po chwili przyszła Kurai... i wtedy zobaczyłem, że ona mimo odmiennego koloru skóry myśli podobnie do mnie... I odkryłem przed nią część kart... I Ona mnie pocieszyła. Jestem jej wiele winien, teraz, na tym piśmie, ślubuję, że będę ją chronił przed każdym niebezpieczeństwem...
Właściwie ona coś zmieniła w mym sercu. Ale co? Nie wiem, czuję strach, a zarazem przepełnia mnie uczucie spokoju...
Acha i leżę przodem do drzwi. Kurai ostrzegła mnie przed zabójcami, a właściwie otworzyła oczy na to, czego wcześniej nie dostrzegałem... Na śmierć i niebezpieczeństwa...

Ale o tym napiszę później więcej, muszę przespać się z tymi myślami...
Chłopak, kładąc niedaleko siebie miecz, przymknął oczy i chociaż ciągle był zamroczony alkoholem, bo ziółka jedynie skubnął, powoli się uspokoił i słuchając gwaru z dołu zasnął...
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Shamshiel

Elf był niepocieszony odpowiedzią drowa. Spodziewał się jakiejś ciekawej historii, może paru opowiedzianych przygód a przynajmniej nieco bliższego zaznajomienia się z życiem Kairona. Niestety, nie było to dane Shamshielowi, na co zareagował grymasem niezadowolenia. Jedynym wyjściem było puszczenie odpowiedzi drowa mimochodem i zajęcie się swoimi sprawami. Oparł się wygodnie o oparcie krzesła, podłożył ręce pod głowę i zaczął się wpatrywać w sufit. Dość trochę się wydarzyło od momentu, w którym znów postanowił opuścić swój zakon (o ile można było go tak nazwać), teraz zaś przebywał wśród podobnych do siebie – przynajmniej pod względem uczuć. Z jednej strony cieszył się z tego, z drugiej – czuł się przy nich nieco dziwnie. Tłumaczył sobie, że pewnie z biegiem czasu to minie, że po prostu musi się do nich przyzwyczaić i jakoś to będzie. Tylko jak można się było przyzwyczaić do kogoś, kto nie dopuszcza do siebie nikogo? Kogoś takiego jak Kairon? Z takim podejściem nigdy nie zdobędzie zaufania reszty drużyny. Coś jeszcze go niepokoiło - Shamshiel musiał przyznać, że on sam był do niego bardzo podobny – też mało komu pozwalał zbliżyć się do siebie na bliższą odległość, raczej unikał jakichś bliższych kontaktów. W końcu naszła go myśl, że chyba powinien zostawić wszystko losowi i jakoś może się to ułoży... A może i nie...? W końcu wrócił do postawy siedzącej i skierował swój wzrok na Kairona – drow właśnie się komuś bacznie przyglądał. Elf odgarnął włosy, zmarszczył nieco brwi w zastanowieniu i spojrzał w tą samą stronę co jego towarzysz.
Kairon Askariotto
Pomywacz
Posty: 36
Rejestracja: piątek, 24 lutego 2006, 16:45

Post autor: Kairon Askariotto »

Kairon

Drowi wojownik spoglądał na tego mężczyznę i nie wiedział samemu co o nim myśleć. Ot mamy zakapturzonego wędrowca, człowieka jak każdy inny, tajemniczy typ spod ciemniej gwiazdy, który przybył do gospody dla takich jakich jak on. Siedzi a dokładniej stoi oparty łokciami o blat barku i popija piwo od czasu do czasu, zerkając wokoło, lecz bez zbytniego entuzjazmu. Co ciekawe choć nie pada cały czas kaptur ma na głowie narzucony przez co kryje swą postać i zwraca tym samym uwagę co poniektórych. Mroczny tajemniczy mściciel, człowiek, który nie szuka nikogo ani niczego poza tym co ma teraz. Zaintrygował Kairona w jakiś dziwny nietypowy sposób.
Drow wstał nie zdarzając na swych towarzyszy i wolnym krokiem ruszył ku owemu mężczyźnie. Tobołek zostawił tam gdzie siedział, nie martwił się o niego, był pod dobrą opieką. Szedł wolno nie zdejmując z niego wzroku.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Kairon
Gdy podchodzisz do mężczyzny jakimś cudem uzyskujesz pewność, że to on był przyczyną twego zaniepokojenia. To on był tym, który cię obserwował, tym który śledził twe kroki. Od samego wejścia do miasta irytował cię. Teraz jedynie cie intryguje. Chcesz znać przyczyny jego zainteresowania... twoją osobą?... drużyną? Podchodzisz patrząc prosto w jego ciemne, błyszczące oczy wyzierające spod kaptura. Mężczyzna widząc, że się zbliżasz odwzajemnił spojrzenie. Nie odwrócił się, nie odszedł, nawet nie przewrał picia piwa. Bije od niego jakaś nieokreślona pewność siebie. Nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że masz do czynienia z człowiekiem już niemłodym. Najlepsze lata jego życia bezpowrotnie przeminęły. Gdy jesteś już blisko niego zmienia nieco pozycję ustawiając się do ciebie przodem. Widzisz, że jest ostrożny.

Shamshiel
Z zainteresowaniem obserwujesz sytuację. Zauważasz, że osobnik przy barze do którego zbliża się drow jest od twego kompana sporo niższy i szczupły niczym elf. Tobie równiż rzuca się w oczy wiek osobnika. Dochodzisz do wniosku, że ma ponad 50 lat. Łapiesz się na gorączkowym myśleniu "kim on u diabła jest". Postanawiasz obserwować sytuację i dopiero w razie konieczności włączyć się do ewentualnej konfrontacji.

Kurai
Po zamknięciu za sobą drzwi dochodzisz do wniosku, że dziś już z całą pewnością nie porozmawiasz z Viranem. Chłopak zapewne zaśnie po wypiciu takiej ilości alkoholu i obudzi się dopiero jutro. Wzdychasz przeciągle i stwierdzasz, że trudy podróży zostawiły po sobie nie tylko zmęczenie, ale także kurz. Masz nieodpartą ochotę na wzięcie kąpieli... Zastanawiasz się tylko, gdzie w tym mieście jest łaźnia...

Viran
Zasypiasz prawie natychmiast. Śni ci się twoja rodzina. Rodzeństwo bawiące się przed domem, młodszy brat pytający cię dlaczego Krasula słucha cię, gdy przeganiasz ją z pastwiska, a na niego nie zwraca uwagi... Wyjaśnisz mu wtedy, że uparta staruszka wymaga zachęty w postaci koniczyny, którą zdobyć można tylko niedaleko strumienia... Sen zmienia się... Cofa się w czasie... Przypominasz sobie dzień, w którym ojciec po raz pierwszy posadził cie na końskim grzbiecie. Prowadził wtedy Siwka na pole. Przytrzymywał cie byś nie spadł. Jakże tęsknisz do tych chwil radości... Materia snu znowu przenosi cie w inny czas i miejsce. Tym razem opuszczasz dom rodzinny. Nie wiesz na jak długo, nie wiesz czy wrócisz... Reszta nocy mija ci spokojnie. Nie pamietasz byś miał jeszcze jakieś sny.

SiNafay
Po skończonym posiłku przysłuchuje się rozmowie prowadzonej przez Kairona i Shamshiela. Gdy ta się urywa zamawia szklanice wina. W chwili kiedy Kairon wstaje z krzesła nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi wiedzie za nim spojrzeniem. Zatrzymuje wzrok na opartym o bar mężczyźnie. Krótkie: "Bel'la dos" wypowiedziane do karczmarza, gdy podano jej wino i zmęczona kapłanka postanowiła pójść na górę unosząc ze sobą pełną szklanicę. Była zmęczona i nie miała ochoty mieszać się w ewentualne awantury.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Kairon Askariotto
Pomywacz
Posty: 36
Rejestracja: piątek, 24 lutego 2006, 16:45

Post autor: Kairon Askariotto »

Kairon

Nic, żadne przeczucie ostrożności, przeczucie strachu lud jakiekolwiek inne nie zachwiało krokiem drowa, który zbliżał się nieuchronnie do nieznajomego mężczyzny. W końcu przed nim stanął a każdy mięsień jego ciała był gotów, gotów do ... No właśnie do czego samemu się zastanowił stoi tutaj twarzą w twarz z kimś kogo mógłby przecież zabić od tak jednym ciosem, bez wątpliwości, żalu, lub jakiejś emocji. Wszak nikim więcej jak starcem był tamten, mógł ciąć go mieczem, pchnąć lub po prostu uderzyć w punkt witalny sprowadzając na niego ból i cierpienia o wiele gorsze od szybkiej śmierci, mógł zrobić tak wiele. A może to była tylko iluzja, by zmylić i sprawić, by narodziły się w drowie zbytnia pewność siebie, od której do błędu przecie tak niedaleko. Ale to nieważnym, bowiem co by nie było należało zadziałać i to zadziałać odpowiednio, by nie było już wątpliwości.
- Będziesz rozmawiał tu czy, chcesz wyjść w miejsce mniej widoczne, Zhuanth nesst. – Rzekł bezpretensjonalnie do ciemnookiego starca i czekał na ruch jego.
Kairon jakby zamarł w bezruchu czekając na reakcje mężczyzny, czas i otoczenie jak dla niego straciły znaczenie i nic tego raczej nie mogło zmienić.
Gdzieś obok półelfia kobieta ciągle wypatrywała pomocy, lecz jak na razie na próżno. Ktoś gdzieś wylał piwo na swojego towarzysza na co ten nad wyraz głośno zareagował i zdzielił przez czerep swego kompana. Gdzie indziej ktoś inny wgramolił się na stół i począł śpiewać, lecz nie czynił tego zbyt długo, bowiem jego towarzysze nie mogąc znieść jego jęków zwlekli go ze stołu znajdując mu nowe lokum pod nim, ktoś znowuż nie wytrzymał i zarzygał najbliższe swe okolice a i w chwile potem samemu runął twarzą w swe wymiociny i zasnął snem kamiennym. Dwójka nieco zajętych d tej pory a przez to zachowujących się w miarę cicho krasnoludów ożyła na powrót ze swymi opowieściami i nie liczyło się dla nich czy ktoś ich tak naprawdę słuchał, ważnym było, iż mieli jadła i popitku tyle ile tylko ich krasnoldzkie serca a może raczej żołądki zapragnęły. Dwójka niziołków w rogu gospody, zapitych tak mocno, iż nie jeden człowiek z nimi w zawodach karczemnych tępa by nie wytrzymała zaczęła się szamotać i w pijackich rykach, choć bardziej pasowało by stwierdzenie piskach runęła po chwili na ziemie, by tam zasnąć pijackim snem. Nikt gospody jednak nie opuszczał bo i po co skoro dobra zabawa dopiero się zaczynała. Nowi goście zapewne za pewno dziś tu jeszcze wstąpią, bowiem być inaczej nie może, by cykl karczemnego życia się kiedyś zakończył.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Zeszła powoli na dół mijając się z SiNafay i stwierdziła, że dobrze, iż chłopak tyle się napił. W ciągu tych kilku minut gwar i hałas rozmów wzrósł znacznie i zapewne ciężko by mu było teraz zasnąć. Przeszła nieśpiesznym krokiem przez salę i widząc Kairon'a z jakimś nieznajomym przywołała beznamiętny wyraz twarzy. Cokolwiek by się stało, Drow poradzi sobie z tym bez jej pomocy, a głupim by było wtrącać się do jego spraw. Poza tym nawet nie interesowały one dziewczyny. Jedyne, co chodziło jej teraz po głowie, to kąpiel. Duża balia pełna ciepłej, ładnie pachnącej delikatnym olejkiem wody... Tak, podróżowanie po Świecie Ponad miało tę ogromną wadę, że tutaj istoty tak rozpaczliwe potrzebowały snu i niektóre przybytki były zamykane zaraz po zachodzie słońca. Właśnie wtedy, gdy ona najchętniej by z nich korzystała. Na dworze było już praktycznie ciemno, w końcu mogłaby przechadzać się po mieście podziwiając je w całej okazałości, nie nękana swym bólem głowy. Och tak, Kurai może i miała w żyłach krew Elfów, jednak nie sprawiło to, że światło dnia nie wpływało na jej oczy. Wręcz przeciwnie, gdy było zbyt jasno dziewczyna dostawała paskudnego bólu głowy, który czasem tak się nasilał, iż niemal mdlała. Była to jej największa słabość, jednak ostatnimi miesiącami zaczęła z nią walczyć i nawet jakoś umiała ukryć. Jednak na udoskonalenie tej sztuki będzie potrzebować jeszcze sporo czasu...
Doszła do swego stolika i stwierdziła, iż kobieta nadal musi znosić natarczywość swego towarzysza. Kurai zaświtało w głowie, że może ona będzie lepiej zorientowana w tym mieście i wskaże jej drogę do łaźni, która nadal prosperuje o tej godzinie i przyjmie ją. Wszak ona także była półkrwi, musiała znać takie miejsca, gdzie gardzone wszystkimi 'mieszańce' mogły się pokazywać bez strachu o swe życie.
- Nie wiem jak ty - zwróciła się do Elfa - ale ja mam ogromną ochotę zmyć ten cały kurz ze swego ciała. Zaproszę ją do nas - wskazała na kobietę i nie powiedziała nic więcej, jakby jej dalsze zamierzenia były całkowicie jasne. Bo tak się dla niej prezentowały.
Spokojnym krokiem podeszła do półelfki i pozdrawiając ją ruchem ręki odezwała się w ludzkiej mowie:
- Witam, mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - pytając odwróciła się lekko w stronę mężczyzny rzucając mu twarde, zimne i nieprzyjemne spojrzenie. - Mój młodszy towarzysz pragnął pani zaproponować wino, jednak... - Kurai pokręciła głową. - Sam zbyt dużo wypił i zapewne teraz już mocno śpi - wyszczerzyła zęby w radosnym uśmiechu. - Tak czy inaczej zapraszamy do naszego stolika.
Kończąc skłoniła się lekko wykonując gest zapraszający, jeśli kobieta rzeczywiście chciała się uwolnić od mężczyzny, zapewne od razu skorzysta i pójdzie z nią. Jeśli nie, mówi się trudno, o łaźnię może równie dobrze zapytać karczmarza lub wypytać SiNafay. Uśmiechnęła się do półelfki wskazując na swe dłonie w geście, że nie ma złych zamiarów.
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Shamshiel

Elf uważnie przyglądał się nieznajomemu i dopiero Kurai przerwała mu te obserwacji.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam ogromną ochotę zmyć ten cały kurz ze swego ciała. Zaproszę ją do nas. – powiedziała, przy okazji wskazując na półelfkę nieopodal. Shamshiel postanowił spojrzeć na osobę, którą pokazywała mu Kurai – była to ta sama półelfka, która razem ze swym towarzyszem (który notabene ciągle był przy niej) niedawno weszła do gospody. A przynajmniej tak przypuszczał, gdyż wtedy prawie nie zwrócił na nich uwagi – ludzie wychodzili i wchodzili do karczmy i było to całkowicie normalne. Teraz w sumie też go mało obchodzili, więc tylko wzruszył ramionami (czego Kurai już nie zauważyła) i pociągnął łyk z kufla. Za to pomysł z kąpielą był wręcz wyśmienity – jedyne, co głowiło elfa to to, po co im półelfka w towarzystwie. Chociaż nie znali drogi, wystarczyło się spytać kogokolwiek – Waterdeep było miastem wspaniałości i na pewno nie było w nim trudno o całodobową łaźnię.
Shamshiel znów wziął łyka ze swego kufla i skierował swój wzrok na Kairona i nieznajomego. Miał zamiar tak im się przyglądać, dopóki Kurai nie przysiądzie się do stolika wraz ze swymi gośćmi.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

SiNafay
Mijając jeszcze Kurai w korytarzu SiNafay powiedziała ciche: "Bwael isto", otworzyła cicho drzwi do pomieszczenia w którym miała spędzić dzisiejszą noc. Po zamknięciu drzwi odstawiła szklanicę z winem, przebrała się i po zwaleniu tobołków na podłogę ułożyła się do snu. Zasnęła, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki. Dało o sobie znać wielodniowe zmęczenie. Mimo to jednak jej sen był płytki...

Kairon
Mężczyzna spojrzał prosto w twoje oczy.
- Witaj, olath darthirii. Sprawy, o których zwykłem rozmawiać z takimi jak ty nie oglądają światła słońca. Gwiazdy również o nich nie wiedzą.
Wyszczerzył zęby w ponurym uśmiechu.
- Jeśli zechcesz wysłuchać co ma do powiedzenia starzec to powiedz, czy zaufasz mi na tyle, by udać się za mną?
Nawet nie przerwał picia piwa. Widzisz, że jego pewność siebie nie jest bezpodstawna. Po pierwsze jest u siebie. Po drugie masz wrażenie, że w jego przypadku pozory mylą. Mimo wieku z całą pewnością zachował siłę młodzieńca. Poznaczona bliznami twarz mówi wiecej o jej właścicielu niż jego słowa. Ma ruche płynne i szybkie. Widzisz w nim wyjątkowo biegłego szermierza i przebiegłego człowieka. Masz pewność, że nie jeden z twych pobratymców poległ z jego ręki. Wiesz jednak, że jego przywiodły tu interesy, a nie chęć mordu.

Kurai
Miedzianowłosa półelfka uśmiechnęła się z wdzięcznością. Wstała ignorując swojego BYŁEGO rozmówcę i podała ci dłoń witając się po męsku.
- Dziękuję ci, nevae kesir. Jestem Jastra, łowczyni. Z przyjemnością skorzystam z zaproszenia.
Mówiąc to skłoniła lekko głowę. Zanim ruszyła za tobą zabrała jeszcze mężczyźnie jego nieruszony kufel piwa. Zachowywała się swobodnie. Widać było, że zupełnie nie obchodziły jej różnice rasowe. Prawdopodobnie nie raz już musiała cierpieć z tego powodu nieprzyjemności... Krok miała pewny i równy. Gdy przyjrzałaś się jej z bliska dostrzegłaś głęboką bliznę na lewym policzku. Prawa dłoń, w której niosła kufel piwa również nosiła ślady wielu potyczek. Podążała za tobą w kierunku waszego stolika. Mężczyzna za to obrzucił cię spojrzeniem pełnym gniewu i nienawiści. Zdążył jeszcze syknąć coś o "mrocznych ścierwach" nim się od niego oddaliłyście.

Shamshiel
Na ile ci tylko pozwoliła dzieląca was odległość przysłuchiwałeś się rozmowie Kairona i starego mężczyzny. Denerwowała cię cała sytuacja. Miałeś nadzieję, że sprawa wyjaśni się szybko i bez awantur...

Viran
Jak do tej pory nic nie zakłóca twego snu...
Ostatnio zmieniony sobota, 15 lipca 2006, 21:52 przez WinterWolf, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
CoB
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1616
Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
Numer GG: 5879500
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

Post autor: CoB »

Viran

Sny... Droga do innego wymiaru? Odbicie naszych uczuć? To, za czym tęsknimy? Czy w końcu jedynie chaotyczne obrazy, które uspokajają nasz mózg?
Viran się nad tym nie zastanawiał. Viran śnił...

- Viran, idź z Karlem i przyprowadźcie Krasulę z pola! - chłopak widzi swojego ojca, który gniewnie rozkazuje. Gniewnie, bo przed chwilą skrzywdził matkę i musi wydusić z siebie strach pod postacią złości. - No idź już gnojku, nie czekaj!
Obraz się przesuwa. Teraz wyraźnie widać mocne dębowe drzwi. Otwierają się. Kolory tracą na barwie - świat przyjmuje odcienie szarości. Mały chłopczyk krzyczy:
- Viran jak Ty Krasule wyprofadzasz? Szemu sie Ciebie słucha, a mie nie?
Słychać głos. Jakiś inny głos. Nieznacznie zniekształcony.
- Ta uparta starucha potrzebuje przekupstwa - słychać ojca, który ma na myśli matkę. Viran słyszy swój głos: - Krasulę najlepiej skusić świeżą koniczyną. Taka z niej głodomora. Karl, chodź pójdziemy koło strumienia, tam rośnie soczysta.
Strumień. Płynie czas. Wczoraj, dziś, jutro, dziś, wczoraj. Woda się cofa. Viran odwraca się w drugą stronę.
- Tato, a nie spadnę?
Krzyczy Viran. Spod niego wyrasta Siwek i rży radośnie. Powoli jadą. Tato przytrzymuje chłopca.
- Trzymaj się grzywy, tak byś nie spadł. Pamiętaj też, żeby nie trzymać za mocno, bo możesz skrzywdzić tego, kto Ci POMAGA.
Ostatnie słowo wdziera się w głowę z końskim chrapnięciem.
Szepty. Jutro, dziś, wczoraj, dziś, jutro.
Nie ma konia. Jest zwalony pniak na wzgórzu przed wioską. I miliony gwiazd. I łzy, które ciężko uderzają o ziemię. A wioskę pochłania ogromna paszcza. Ogromne morze. Czas płynie, nic go nie obchodzi. Nie ma czerni i bieli są tylko odcienie szarości...

Mrok.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Na słowa mężczyzny odwróciła się w jego stronę z miną 'doskonale zapamiętam sobie twoją twarz', po czym zignorowała go już zupełnie. Spojrzała na kobietę, nie podobało jej się to, jak ją nazwała, jednak postanowiła tę uwagę puścić 'w niepamięć'. Była nieco niższa od Kurai, więc dziewczyna lekko się nachyliła i z uśmiechem na ustach przedstawiła się:
- Kurai, me imię. I widzę, iż mamy całkiem podobne zainteresowania.
Nie było to do końca prawdą, lecz także nie było to całkowitym kłamstwem. Kurai była niemal wszystkim, poza kapłanką. Doskonale czuła się w roli cichego zabójcy, do której nader skrupulatnie przygotował ją Jarlaxle ćwicząc w ciskaniu nożami. Była też dość dobrym wojownikiem, umiała władać mieczem i strzelać z łuku. Poza tym także jako dyplomata i handlowiec... spisywałaby się dobrze... gdyby nie jej szpetne pochodzenie. Jednak na to nie miała wpływu ani ona, ani jej opiekun. Mogła jedynie liczyć na zdobycie zaufania innych poprzez swe pozytywne i dobre uczynki. Ale to mogło potrwać nawet wiele lat.
Zaprowadziła nową towarzyszkę do stolika i podsunęła jej krzesło, by usiadła koło niej (na miejscu Viran'a). Widząc, iż ma już ze sobą napitek nie wołała karczmarza. Uważnym wzrokiem rozejrzała się po karczmie, rzuciła okiem w stronę Kairon'a i mężczyzny. Skrzywiła się lekko, po postawie tych dwóch doszła do jednego wniosku. "Degahren..." Westchnęła cicho i skierowała swoje oczy na łowczynię.
- Poznaj mego towarzysza, Shamshiel'a - wskazała na Elfa - Shamshiel'u, to jest łowczyni Jastra - na chwilę przerwała, by mogli się przywitać i zaraz kontynuowała. - Mam do ciebie takie pytanie, widzisz, jestem po długiej podróży... Czy znajdzie się w mieście jakaś łaźnia o tej godzinie? I to taka, że osoba... 'mojego pokroju' mogłaby tam spokojnie pójść i zostać przyjęta. I wrócić...
Ściszyła nieco głos. Drow'y wzbudzały strach i nienawiść, niektórzy nie atakowali ich, bo się po prostu bali. 'Mroczne ścierwa' wzbudzały jedynie nienawiść i nikt się ich nie bał, niejednokrotnie była atakowana bez powodu (bo czy pochodzenie może być powodem?) i z ledwością uchodziła z życiem. Nie musiała tego mówić na głos, zapewne łowczyni doskonale o tym wiedziała, choć sama była potomkiem dwóch raczej się lubiących ras. Może nie tyle 'lubiących', co nie zwalczających się na około w bezmyślnej nienawiści. Westchnęła, czuła na swych barkach ciężkie brzemię, a za plecami czyhające ostrze. Ten niepokój i ból niesprawiedliwości odmalował się na jej twarzy.
Kairon Askariotto
Pomywacz
Posty: 36
Rejestracja: piątek, 24 lutego 2006, 16:45

Post autor: Kairon Askariotto »

Kairon

Słysząc jak się okazało pierwsze ze słów starca drow nie pozostał dłużnym i na jego twarzy zagościł jeden z szerokiego grona grymasów zwanych potocznie złośliwym uśmiechem. Lecz nic więcej a i to po chwili ta oznaka nieobojętności znikła, bowiem zastąpiła ją na powrót maska bez wyrazu. Ze spokojem wysłuchał kolejnych słów starca które po chwili nie za długiej nadeszły po pierwszych. Ciche parsknięcie pogardy i leciutki uśmiech na twarzy dwora to było wszystko co dało się zauważyć i można była uznać jako reakcja na słowa zakapturzonego mężczyzny.
- Dobrze, niech Ci będzie prowadź, ale na zaufanie drowa nie licz, bo go nawet moi bracia nie otrzymują. – Powiedział to stanowczym, chłodnym tonem bez cienia wątpliwości a za to z nutą obietnicy w głosie. Stał oparty o blat lewym łokciem, będąc lekko pochylonym prawą dłoń założył za pas z tyłu a pięknie obnażone zęby drowa ujrzały świtało karczemne w perfidnym uśmiechu, który to teraz wypełzł na jego twarz.
Nic więcej nie zostało dopowiedziane, mężczyzna dopił końcówkę swego piwa po czym ruszył, drow zaczekał na niego a uśmiech nie osuszał jego twarzy. Nim jednak ruszył wstrzymał się na chwilę nie dłuższą niż kilka uderzeń serca, szybkie kilka gestów jego dłoni pochwyciły oczy Kurai. Połdrowia dziewczyna doskonale wiedziała, iż nie były to ruchy pijackie, rozpoznała w nich język gestów wywodzący się z podmroku.
-* Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę, zachowaj ostrożność ... pajączku*-
Krótki przekaz dotarł do celu, w mrugnięcie oka później Kairon stał w progu wychodząc z gospody, zostawiając za sobą wszystko i wszystkich. Poszedł samemu z nieznanym sobie mężczyzną, lecz czy, Ci których zostawiał przez kilkoma sekundami w „Smoczych jajach” byli mu bardziej znani niż ten oto człowiek.
Zmierz był już mocno widoczny, za kilka minut ostatki słońca znikną, a to co kryje miasto cudów wypełznie ze swych nor na żer. Budzi się drugie Waterdeep, to które zyje nocą, to które nie zawsze chce być poznane przez każdego ale to które właśnie za chwile Kairon, drowi wojownik pozna.
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Shamshiel

Gdy Kurai wraz ze swoją nowopoznaną towarzyszką podeszły do stołu, Shamshiel odwrócił swój wzrok od Kairona powrócił do spraw bardziej „lokalnych.” Cóż, drow pewnie sam sobie doskonale poradzi w tej sytuacji i na pewno nie potrzebuje czujnych oczu elfa. Zresztą Kairon byłby pewnie mocno niezadowolony, gdyby tak nie było.
Tak czy inaczej w tym momencie elf musiał się skupić na bardziej socjalnych rolach – Kurai właśnie zaczęła go przedstawiać, na co Shamshiel zareagował wstaniem z krzesła i lekkim ukłonem.
- Do usług. – powiedział, po czym czekał aż obie kobiety wygodnie usiądą. Wtedy też sam mógł usiąść na swoim miejscu.
Znów starał się usadowić w miarę wygodnie, choć tym razem bez jakiegoś większego wiercenia się, po czym zaczął się przesłuchiwać rozmowie obu kobiet. Wiedział, że za niedługo będzie go czekać wyjście na ulicę w kierunku najbliższej czynnej łaźni. Robił to też po części dla Kurai, gdyż nie chciał jej tam puścić samej, choć oznaczało to też pozostawienie towarzyszy tutaj. SiNafay gdzieś już zniknęła, Viran zresztą też. Shamshiel przypuszczał, że chłopak wróci z półdrowką, jednak tak się o dziwo nie stało. Pozostawał jeszcze Kairon....który właśnie wychodził wraz z nieznajomym. Mógł nam to chociaż powiedzieć, choć z drugiej strony takie zachowanie drowa jakoś Shamshiela nie dziwiło. No i w tym wypadku pozostawienie już nic nie stało na przeszkodzie, by pozostawić towarzyszy w karczmie... no, może poza Viranem. Z tegoż powodu elf postanowił zanotować w pamięci, by przed wyjściem zapytać się Kurai co też stało się z młodzieniaszkiem.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

W karczmie większość rozmów prowadzonych było teraz przyciszonymi głosami. Stali bywalcy czyli się pewniej i ci balangowali, śmiali się, lecz tacy jak wy - przejezdni - starali się nie rzucać za bardzo w oczy. W pomieszczeniu ponownie zapachniało gulaszem, ktoś upuścił na ziemię piwo nie mogąc go dłużej utrzymać w pozbawionych czucia palcach... Zdecydowanie za dużo wypił... Na dworze już od jakiegoś czasu jest ciemno. Po ulicach chodzi znacznie mniej ludzi niż w dzień, ale wcale nie tak mało jakby moło się wydawać. Miasto takie jak Waterdeep ma dwa oblicza. Jedno z nich objawia się po zmroku.

Kairon
Starzec prowadzi cię wąskimi uliczkami miasta. Zauważasz, że od razu kieruje się do celu nie starając się kluczyć czy mylić tobie ścieżki. Idzie krokiem pewnym i szybkim. Masz pewność, że gdybyś był człowiekiem nie dotrzymałbyś mu kroku. Poruszał się zwinnie. Jeszcze jedno rzuciło ci się w oczy - celowo odsłonił swoje plecy. Przez głowę przemknęła ci myśl, że teraz stanowi doskonały cel ataku. Podświadomie wiesz, że twój przewodnik zdaje sobie z tego sprawę. Idzie nie odwracając się, mając ciebie tuż za sobą. Gdy dotarł do niskich drzwi w jednej z ciemnych uliczek pchnął je silnie i zaprosił cię gestem do środka. Gdy wszedłeś otoczyły cię całkowite ciemności, prawie takie jak w twej ojczyźnie. Usłyszałeś jeszcze zrzyt zamykanych drzwi. Pomieszczenie było niewielkie. Pusty przedsionek. Mężczyzna otworzył ci kolejne drzwi wprowadzając do większej izby. Stał tam na środku niewielki stolik z jedną płonącą świecą i dwa krzesła. Pod południową ścianą, na lewo od wejścia, poza światłem świecy stał inny mężczyzna. Nie odezwał się na wasze przyjście. Nawet się nie poruszył. Był dużo młodszy od twego przewodnika, ale podobny do niego prawie jak dwie krople wody. Syn... Starzec usiadł na jednym krześle gestem prosząc cie byś usiadł. W tym samym casie zadał ci również pytanie:
- Czy twe ostrze razem z dłonią nim władającą jest do kupienia, czy była to wycieczka na próżno?

Kurai i Shamshiel
Jastra pewnie uścisnęła Shamshielowi dłoń na przywitanie i odwzajamniła ukłon.
- Miło poznać - powiedziała z życzliwym uśmiechem. Usiadła na krześle, pociągnęła łyk z kufla skrzywiła się z niezadowoleniem, gdy trunek dotknął języka. Postawiła kufel na stole i uważnie wysłuchała tego co miała jej do powiedzenia Kurai. Uśmiechnęła się ze zrozumieniem na wzmiankę o łaźni.
- Łaźnia o tej porze w Waterdeep się znajdzie - odparła. - Po zmroku nadal jest czynna i zdecydowanie chętniej są wtedy przyjmowani... nietypowi klienci - starała się swymi słowami nie urazić nowopoznanych kompanów. Kiwnęła głową potwierdzając swe słowa.
- Jeśli chcecie to mogę was doprowadzić na miejsce. Mam przecież dług u ciebie, droga Kurai - spojrzała na Kurai z wdzięcznością rzucając znaczące spojrzenie na swojego naburmuszonego kolegę nadal siedzącego na swym miejscu.
- Poza tym mam tam znajomości więc możecie liczyć na ulgi cenowe. Stary Gared od roku już zbija fortunę na zdrożonych wędrowcach. Oczywiście tylko dopóki ktoś nie przemówi mu do rozsądku - uśmiechnęła się szeroko ukazując swoje równe, białe zęby i mrużąc oczy.

SiNafay
Obudził ją zgrzyt otwieranych drzwi i blask świecy. Jeden ze zmęczonych gości karczmy przyszedł tu by ułożyć się w końcu do snu. Obserwowała go chwilę spod przymkniętych oczu. Robią sporo hałasu zrzucił buty i zwalił się na łóżko, wydał z siebie głośne stęknięcie i zasnął. Chrapał niemiłosiernie. Kapłanka westchnęła niezadowolona i ułożyła się ponownie do snu. Rzuciła jeszcze okiem na śpiącego Virana. Chłopiec spał głęboko.

Viran
Wejście hałaśliwego osobnika wybudziło cię z najgłębszego snu. W półśnie słyszałeś jeszcze jego szuranie, a później donośne chrapanie. Sen powrócił do ciebie równie szybko jak nawiedził cię za pierwszym razem lecz nie był już taki głęboki.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Kairon Askariotto
Pomywacz
Posty: 36
Rejestracja: piątek, 24 lutego 2006, 16:45

Post autor: Kairon Askariotto »

Kairon

Drowi wojownik choć nie miał prostego zadania, to jednak idąc za starcem zapamiętywał drogę, tak by później móc samemu wrócić. Raz może dwa przez jego mroczy umysł przeszła myśl by wykorzystać to iż staruszek się odsłania i zakończyć wszystko tu i teraz lecz to były tylko nieskładne myśli, które utonęły w chaosie innych. Gdy w końcu dotarli do niewielkiej izby Kairon nie wiadomo czemu lekko się uspokoił, krok miał ostrożny, lekki aczkolwiek stanowczy. Powietrze przepełnione wonią wilgoci i parafiny, widać dość długo świeca musiała się już tu palić. Choć w części panował wiekuisty mrok to dla oczu drowa nie miał on tajemnic, ściany nie były aż tak znowuż daleko od granic ciemności, co świadczyło doskonale o wielkości izby.
Lekko zaskoczył go wygląd drugiego z rivven, identyczny pod każdym względem, tylko ubiór się różnił, lecz cóż to za różnica. Przez ledwie kilka uderzeń serca jego myśli poczęły kroczyć torem przypuszczeń jak to możliwym lecz nie błądziły tak długo bowiem teraz były ważniejsze rzeczy do roboty.
Wysłuchawszy słów starca i widząc jego zapraszający gest Kairon odrzekł tonem chłodnym, zdecydowanym aczkolwiek w miarę uprzejmym.
- Dziękuję postoję, co do miecza i dłoni go dzierżącego. To rzeknij czym płacisz i za co a wtedy może i usiądę. – Prawy kącik ust wojownika powędrował delikatnie do góry nadając jego twarzy typowo drowiego wyglądu, wyglądu który zdecydowana większość ludzi, istot powierzchni i nie tylko ich widzi tylko jeden raz w życiu.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Kairon
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Masz wrażenie, że cieszy się z takiego obrotu sprawy. W jego oczach dostrzegasz błysk, który może znaczyć, że nareszcie trafił na kogoś intelientnego. Kogoś kto jest wyzwaniem samym w sobie.
- Moja pani płaci złotem i ochroną czy jak wolisz... sojuszem - widzisz, że celowo operuje znanymi ci z Podmroku pojęciami - za wykonanie roboty wymagającej bezgranicznej dyskrecji i precyzji. Takiej precyzji jaką może mieć tylko drowi miecz. Jeśli zgodzisz się mnie teraz wysłuchać przybliżę ci sprawę, a ty zdecydujesz czy podejmiesz się tego zadania. Jednakże jeśli odpowiedź będzie odmowna musisz się liczyć z tym, że ktoś zadba o to, byś nie ujrzał już nieba. Zapłata wynosi 1000 złotych monet lub ich równowartość w wybranych przez ciebie towarach.
Powtórzył gest zapraszając cię byś usiadł.
- Jeśli teraz odmówisz ani ja ani nikt inny nie powtórzy już tej oferty.
Starzec oczekuje na twoją reakcję. Mężczyzna pod ścianą nie poruszył się, choć wyraźnie dostrzegłeś, że jest spięty. W powietrzu czuć oczekiwanie. Płomień świecy zadrżał jakby uginając się pod naporem twych myśli...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Kairon Askariotto
Pomywacz
Posty: 36
Rejestracja: piątek, 24 lutego 2006, 16:45

Post autor: Kairon Askariotto »

Kairon

Drow przyjął z swego rodzaju radością kolejne przychodzące słowa po sobie. Ilość złota ofiarowywana był wystarczając by go zachęcić do zajęcia miejsca przy stole. Nie, nie był łasym na gotówkę, lecz nigdy nie gardził nią zwłaszcza, że tu na powierzchni nie było łatwych sposobów na ich zdobycie a mało tego wszystko i tak utrudniło się kilka już dobrych lat temu po tym jak pokonał i wcielił w siebie jak mu było.
*Malekia* Zawtórował mu głos w jego umyśle. Zimny dreszcze oblał drowa, bowiem czym to być mało, kolejny już raz nie swe myśli Kairon miał w swym umyśle. Nie zmieniając wyrazu twarzy szybko odpędził rosnące tłumy pytań i wątpliwości i raz jeszcze zajął się obecną sytuacją.
W dwóch krokach podszedł do stołu, odsunął lekko krzesło i usiadł.
Spokojnym ruchem sięgnął po miecz na plecach i z równie wielkim spokojem w płynnym ruchu obnażył ostrze. Stalowe stosunkowo masywne ostrze pobłyskiwało pomarańczowym blaskiem w świetle przytłumionej świecy. Trzymał pionowo ostrze w prawej dłoni spoglądając nań, a wzrok miał pełnym uwielbiania i zachwytu. I wtedy w jednym ruchu ostrze złoży na stole a wzrok przeniósł na swego rozmówce.
- Mów, ale tylko tyle ile trzeba, bowiem nadmiar wiedzy miast zdawać życie je zabiera. A więc co me ostrze musi zrobić tym razem rivven. – Dodał po chwili zimnym głosem. Takie tez samo miał i spojrzenie swych szmaragdowo zielonych oczu a wzrok jego był idealnym przeciwieństwem tego, który mogliśmy zobaczyć jeszcze klika uderzeń serca temu.
Kairon choć zwykle łaknął wiedzy doskonale wiedział, iż tym razem w takich sytuacja lepiej nie mieć jej zbyt wiele a niżeli posiąść o słowo nadmierne, ale to wiedział każdy drow.
Zablokowany