Drowka zaraz po wejściu skierowała się do kręgu utworzonego przez kapłanów. Zaraz po tym rozpoczęła swój taniec. Nigdy w życiu nie widziałaś czegoś tak pięknego, ale zarazem pełnego energii i ukrytej mocy. Si'Nafay wyglądała pięknie. Wręcz biła od niej aura, która powinna rozbudzać porządanie w sercach mężczyzn. Rozejrzałaś się po okolicznych twarzach i wcale nie widziałaś w ich oczach żadnych prymitywnych uczuć. Było w nich uwielbienie, radość i hołd. Kapłani nie pragnęli drowki, oni nasycali się jej tańcem. Jej modlitwą. Jedynie we wzroku Helmity można było dostrzec jakiś nieokreślony błysk. Kiedy elfka skończyła taniec, odezwały się chórki kapłanów. Po kwadransie wszystko ucichło, a mistrz Ulfryk zaczął intonować modlitwę wieczorną. Chwilę to potrwało.
Po skończonych modłach w kaplicy zostałaś tylko Ty, SiNafay, Helmita, jakaś elfka w długich szatach oraz ludzki chłopak bardzo pstrokato ubrany.
Si'Nafay i Shea
Po chwili do kaplicy wszedł Mistrz Ulfryk. Obiegł was wszystkich wzrokiem, głęboko westchnął i powiedział krótko:
- Do mojego gabinetu
Droga zajęła Wam chwilkę. Helmita stanął przed drzwiami i otworzył je, ustępując miejsca dziewczynom, przy tym mierząc Si'Nafay dziwnym wzrokiem. Za to Marcus patrzył na drowkę z wielką pożądliwością w oczach, czego nie starał się nawet ukryć. Elfka - służebnica Mystry wyglądała na przerażoną.
Mistrz widząc wasze zachowanie, ponaglił was do wejścia i zamknięcia drzwi.
Jego gabinet był prawie pusty - leżała tam jedynie derka, a wokół niej stosy książek. Oprócz tego stała tam jedna szafka, szczelnie zamknięta.
- Z polecenia rektora, mam dla was misję dzieciaczki... Si'Nafay otrzymała ode mnie część księgi należącej do słynnego podróżnika - Barda Ruperta. Jednak nie to nas interesuje w tej księdze, lecz dziwne przypisy, z podpisem H.M. Dałem jej to, dlatego że otrzymałem dziwny list. Spójrzcie na niego - po tym puszcza wam pergamin, na którym przeczytałyście:
Kiedy wszyscy już przeczytaliście list, mistrz powiedział:Witaj Mistrzu!
Kla diemon. Wkrótce nadejdzie. Nie pokonacie go. On nie istnieje. Ale jest. Dlaczego Ci to mówię? Chcę Cię uświadczyć, sznowny Mistrzu, w przekonaniu, że Akademia upadnie po to, by stworzyć tutaj szkołę dla prawdziwej armii czarnoksiężników. Nie będzie tutaj miejsca dla słabych i głupich - czyli takich jak Twoi uczniowie. Jednak byłoby niesprawiedliwością nie dać Ci żadnej szansy - kiedy ginie niewinność pozostaje ideał. Pamiętaj o tym!
PS. Rektor także dostał ten list.
PS2. Kla diemon działa już w mieście - w Firkage - myślę, że to niedaleko od Akademii?
H.M.
- Wysyłam was do miasta. Wasze moce magiczne nie są zbyt potężne, więc nikt was nie wykryje. A Shea będzie waszą przewodniczką i asem - nie zna ona magii, dlatego nikt nie będzie spodziewał się, że ona jest z Akademii. Macie jakieś pytania?
Ivor
Kiedy otworzyłeś okno nikogo nie było. Jednak Twój wilczy zmysł wyczuł obecność czegoś dziwnego. Coś wzywało Cię wprost z lasu... Wiedziony instynktem wyszedłeś przez okno. Pognałeś w kierunku lasu. Wspiąłeś się na murek, zeskoczyłeś po drugiej stronie w lesie. Podniosłes wzrok... przed Tobą była sfora wilków. Żaden z nich ani drgnął, wszystkie wpatrywały się w Ciebie jakimś dziwnym wzrokiem. Chwilę to potrwało, po czym wataha nagle się rozpierzchła we wszystkich kierunkach. Słyszałeś, a właściwie wyczuwałeś, że coś zbliża się z mroku...