[Świat Pasem] Pradawni Władcy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Tero Kir
Marynarz
Marynarz
Posty: 389
Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
Lokalizacja: Silent Hill

Post autor: Tero Kir »

Xazaax

- Sssss "walczy" zsss zamysss sobą sss. Ciężka walka ssss.
Obserwując dziewczyny zaczynał czuć podniecenie od jej niepewności i strachu. Zbiżył się do niej maxymalnie, słyszł bicie jej serca, przypominający bicie się małego ptaszka w klatce.
Wysunął język lekko dotykając wrażliwej skury człowieka. Tak ten smak starchu był wyśminity...
Odskoczył nagle, musiał się opanować, zbyt wile mógł stracić teraz gdyby popełnił błąd.
- Wybacsss, ma, madzieje że sssię nie wystraszyłem sssss
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Och tak teraz pamietam... Coz jetem zdania iz bardziej potrzeba mi wolnych przyjaciol niz uwiazanych wrogow, jestescie wolni W tym momencie z loskotem zeskoczyl na ziemie, podszedl pelnym gracji krokiem do elfki, Jestem Pyron... Sluze mej Pani bogini Zycia Luviony! Mam nadzieje iz nie myle sie sadzac iz nie bedziemy tracic czasu na wasnie tylko poczniemy owocna wspolprace. Na poczatek co to za Klan Skrytych toporow i co sie z nimi stalo? W tym momencie juz wiedzial co sie z nimi stalo, dowiedzial sie tego od Dzona telepatycznie, oraz polecil mu uwazac na lowce i wojownika, "nie rozpoczynaj bitki, ale w razie czego zabij." Pyron stal przed elfka wyczekujac odpowiedzi przeszywajac ja swym(jak to uwaza) "smoczym" wzrokiem.
Fuck?
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Drizzt

-Dzięki ci bogini-mówię wstawając. rozglądam sie po pokoju, nagle zauważam mój ekwipunek-trzeba działać- mówię do siebie-ten kontynent będzie należał do mnie i będe nim władał w imieniu Gai- Kończę móić jednocześnie ubierająć się i sprawdzając mój ekwipunek. Kiedy jestem już gotowy do drogi wychodze z pokoju, szukam czegoś do jedzenia. Staram się zorientować gdzie dokładnie jestem (jakie miasto, kontynent, państwo)
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

AC:

-Chcę to zobaczyć- zarechotała postać,po czym AC poczuł, z się budzi.

AC otrzymał 5 zdolnosci ingerencji:
Zagrzanie - ogrzewa cel
Schłodzenie - schładza cel
Stopienie - zamienia ciało stałe w galaretowatą ciecz
Rozciągniecie - rozciąga ciało stałe z lekkością skóry
Zmięcie - próbuje zgnieść ciało stałe, by stało się bardziej skondensowane

AC podniósł głowę i wytarł z wściekłością oczy, nos i usta z krwi. Zobaczył Xazaaxa stojącego nad nim i poczuł, jak w głowie brzi mu głos każący mu panować, niczym król. Taka wizja przypadął do gustu AC, tym bardziej, że ten świat jest zupełnie spokojny... ZA spokojny!


Xazaax:
+1 do kostki zdarzeń

Dziewczyna spłoszyła się zupełnie. -mam... pracę.- wybąkała i uciekła na pole. Z wnętrza jaksini dobiegło sapniecie. Gdy jaszczurolud sie obrócił - stwierdził, ze AC wreszcie wstał. I wygląda na wściekłego. Z resztą, on zawsze wygląda na wścikełego, więc nei ma się czym martwić. Jaszczur westchnął i wszedł do środka jaskini. W końcu zapasów starczy na jeden dzień, a z pieniedzmi u nich zawsze było kiepsko... W tej krainie ćpających miłośników pokoju trudno o pracę dla tak wytrawnego zabójcy. Nie było kiedy przetestować Uderzenia Woli, oszołamiającego przeciwnika, by wystawic miękkie części ciała na cios... nei było KOMU zadać tego ciosu.


Anciol:
kawał dobrej roboty! +1 do kostki zdarzeń

Kass doskoczył do Anciol kilkoam susami. Ziemia się trzęsła, gdy ten lądował. W oknach pokazało się kilka ludzkich twarzy. Niektóre patzyły na Anciol podziwiajac urodę, lub lękając się jej... aury.. tak, to byłoby odpowiednie określenie atmosfery, którą wprowadzała Anielica. Inni ukradkiem patrzyli na jej środek transportu. Lekko fosforyzujące pręgi Krota wyglądały jak żarzące się węgle, a oczy błyszczały zgniłozielonym światłem. -Chyab śniło ci się coś ciekawego?- mruknął Kass mimochodem. -Jakies plany na dziś dzień?- zapytał spokojnie i rozejżał się dookoła znów omiatajac wzrokiem wszystkie sprzęty. jego wzrok zatrzymał się an stojaku z "Gońcem"... -Papier, z zapisanymi nań informacjami... to się nigdy nie przyjmie! Kto by chciał czytać o zdarzeniach z drugiej strony kontynentu, skoro są bardowie i plotki?- krot westchnął. -Ludzie są dziwni, że to czytaja...- spojzał na Anciol, która właśnei spiorunowała go wzrokiem. -Dobrze, dobrze, nie patrz tak na mnie!- zajeczał ropuch i poczłapał do stojaka, chwycił go w dałosci jęzorem i podał Anciol. Większość informacji była idiotyczna - "Gang Błekitnego Płąszcza wciąż nieuchwytny", "Zaginął Minotaur Królewski" etc., ale był tam dział "Inkwizytor", z którego mozna było się dowiedzieć o ostatnich polowaniach na wiedźmy czy nekromantów. Z reguły Anciol była w stanie odnaleźć "pamiątki" po nich, by czeprać z nich wiedzę. Odbyło się kilka egzekucji... ale było coś jeszcze. "Nieudany Eksperyment Czarownika" - brzmiał nagłówek. Z artykułu wynikało, ze gdzieś dalej na północ pewiej czarnoksiężnik zgromadził bardzo żadkie składniki i receptury, odprawił jakis rytuała, w którym zabił kobietę, trochę zwierząt... i siebie. Nei wiadomo na czym polegał eksperyment, ale roślinnosc i zwierzęta w promieniu kilometra obumarły, lub zamieniły się w nieumarłe bestie. TO było interesuijące. Gdyby Anciol posiadła taka moc...
Z zamyślenia wywał ja krot. -Słońce powoli wychodzi zza widnokręgu... moze powinniśmy sie usunać z tąd? Niby nic, ale ostatnim razem oszkarzono cię o czary i chciano spaliń na stosie.. do tej pory czuję niestrawnosc po kapitanie stra... NO NIE PATRZ TAK NA MNIEEE!-jęknął ropuch po raz kolejny, gdy Anielica uciszyłą go wzrokiem. Musiał sie jej trafi akurat taki srodek transportu... grunt, ze się nei męczy, i moze wozić jeźdźca na duze dystanse, a przekracza średnią prędkosć truchtu Anielicy, wiec czasem okazuje się przydatny, ze o zdolnosci ogłuszania i trawienia wszelkich istot wraz z rynsztunkiem nie wspomniwszy.


Wulfgar:

Dziewczyna pomogła Wulfgarowi wyjść ze swiatyni. -Tym razem nie patrz w górę za długo.- pwoiedziała z tozkosznym uśmiechem Vei. -Pójdziemy do sanktuarium węży. Nie bój się ich - nic Ci nei zrobią.- wzięła wojownika po raz kolejny za rękę i poprowadziął do wnętrza światyni. Weszli do sali zapełnionej wężami. Rozstępywały się przed powoli stawianymi krokami. -Jak nie poczujesz strachu, to się na Ciebie nie rzucą.- powiedziała Erynianka. Wreszcie byli po drugiej stronie. -No.. nei było tak źle, prawda? Wiesz, ze takie przejście jest wymgane do wejscia na wyższe stadium poznania? Mam dopiero 23 lata, więc to jeszcze rpzedemną, ale już umiem swoje.- pwoiedziała wykonujac jakiś gest ręką. Węże rozstąpiły się i para wróciła do głównej sali. -Są tu jeszcze inne miejsca godne zobaczenia... chcesz, abym Cię oprowadziła dalej?- zapytała dźwięcznie.


Pavciooo:
Jak dasz jeszcze jeden post conjamniej tej jakości to mas +1 do kostki.

Odnalazłszy klucz Pavciooo wstał i wrzucił na siebie swój pancerz. Zapiąwszy wszystkie upiecia wyszedł poza budynek, zamykajac drzwi pokoju za sobą. Gdy wyszedł na zewnatrz większosć tłumu spogladała na przeguby jaszczuroluda wolne od obręczy. Niektórzy kiwali głową w geście "Co się dzieje na tym świecie". Spojżenie innych wyrażało zdziwienie, a jeszcze innych respekt, jakoże żaden Scarcer nie rodzi się wolny, a na wolnosć trzeba dobrze zasłuzyć... Pavciooo przypomniał sobei, ze w recepcji siedzi Scarcerka... może ona wie, gdzie podziewa się Wulfgar? Ciekawe, czy zdolność gładkiego mówienia, pomimo rozdwojonego języka Pavcia zrobi na niej jakies wrażenie?


Pyron:

Elfka głosno przełknęła śline i odpowiedziała -Znam waszeci...- ale krasnolud jej przerwał. -Wpatrujesz sie, ajkbyś chciał ją pożreć- mruknął. -Wara, jak mamy być współpracownikami, to poskrom swoją ognista krew, Sługo Luviony.- zakończył opierajac sie na toporze. -Elfka strząsnęła głową. -Skryte Topory to najemni łotrzykowie posługujący się toporami. Nie wiemy, kto im zapłacił za schwytanei nas, ale...-- powietze przecięła strzała, która wbiła sie o kilka cali od stopy elfki. Ta powoli odwróciła się i rzuciła -Wiedziałam!- z krzewów wyszła powoli pozostała dwójka. Paar okazała się kobietą - rycerzem, a Osten elfem - łowcą. -dalej masz soobliwy sposób witania się, Osten...- A'Stata odwróciła sie z powrotem do Pyrona. -Jaką misję wyznaczyła Ci Luviona?- zapytała. Pyron mruknął z zadowoleniem. Tu zadko widuje się tak bepośrednich...


Drizzt (nie czytałeś dokładnei rekrutacji :P)

Powietrze Korteeos było dziś mroźne jak zwykle. Miasto Kosci Mamuciej leżało uśpione pod grubą warstwą śniegu. Prawdziwe życie toczyło się an hali targowej i w tawernach. Drizzt za nic miał tutejszy chłód i mróz, dzięki swej Mocy. Śledził chwile kłęby pary wydobywajace sie z jego ust i osiadające na wywieszce z nazwą tawerny, w której nocował. "Mroźne Słońce Xenth". Teraz pozostało tylko udac sie do stajni po wierzchowca i wyruszyć... albo... moze nie... moze lepiej byłoby ruszyć do Tawerny? Tamtędy przepływa połowa informacji tego zamarznietego na kosć świata... -To jak gorące żyły pod wyschnietą, zimna skórą.- pomyślał Drizzt.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Drizzt

-To jak gorące żyły pod wyschnietą, zimna skórą- mówię dos iebie w myślach- muszę zdobyć jakieś informacje o władzach państawa itp. powinienem się przejść do tawerny- robie tak jak powiedziałem udaję się w stronę tawerny. Siadam przy którymś ze stolików i zamawiam coś do jedzenia. Słucham uważnie wszystkich plotek, siedze obserwuje słucham, jem- oto co robie :)
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Tero Kir
Marynarz
Marynarz
Posty: 389
Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
Lokalizacja: Silent Hill

Post autor: Tero Kir »

Xazaax

Przygłądał się spokojnie AC. Lekko zyrytowanym tonem wreszcie się odezwał:
- Sssss coss tym ssss razem sssię sssstało ssss? Jest może sssss czym ssssię martwić?
Jego jedynym pragnieniem w tej chwili było opuścić to przez Boga zapomniane miejsce. Heh kiedy ostatni raz się modlił... Sam już tego nie pamiętał, a przecież był dość religijny. Ta kraina działała mu na nerwy, a co gorsza zmeniała go z dnai na dzień.
- Co sss zamierzamy robić ssteraz s?
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Drizzt:
Trzecia osooobaaa :P pisz w trzeciej osobie!

Tawerna była gwarna i gorąca od ilości rozlewanych trunków, płomieni na żarnikach w rogach pokoju i rozmów. Wkrótce kelnerka - elfka o dość sympatycznej twarzy - podeszła do Drizzta i zapytała o zamówienie. Drizzt oczywiście pokusił się o mięso z mamuta w sosie serwowane z miejscowym specjałem - gałką czerninową.
Jakiś jegomosć narzekała głośno na włądze, i temu własnie przysłuchiwał się kapłan. -Za czasa Danaos było tu lepiaj!- bełkotał opój. -Ten cały Książą Zamieci to jakiś głuptak, który ino o swym brzuchu myśla! Nic w mieście od czasu przejscia Danaos do służby wartowniczej nie zrobiłbył.- bulgotał, wzraszajac posadzke wokół siebie napojem z rogu trzymanego w ręce. Drizzt tymczasem otrzymał swą potrawę. Mięso rozpływało się w ustach, a gałka dodawała posaku łechtajacego podniebienie w sposób, który kapłanowi jak najbardziej odpowiadał. Zjadłszy całą porcję i uiściwszy rachunek zamówił jeszcze wino na trawienie. Bulgoczącego mówcę już uciszono, więc Drizzt wstał, po raz kolejny sięgnął do mieszka, by zapłacić za wino i powoli wyszedł an mroźne powietrze.
W drzwiach minęło go dwoje Mroźnych Morderców z Danaos, ale ustąpili mu przejscia z racji na jego białą szatę Mędrca. Postawił noge na śniegu który zaskrzypiał pod naciskiem. Ulica była niemal pusta. Tylko jedna postać stała tam nieruchomo jak posąg i wpatrywała się w Drizzta martwym spojżeniem. W pewnym momencie jednak śnieżyca, która wiecznie omiata Korteeos na chwilę przybrałą na sile. Drizzt zasłonił twarz rękawem. Postac najwyraźniej wykorzystała ten moment by zniknąć bez śladu...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Drizzt

Wychodząc z karczmy spostrzegł jakąś postać, ale przez chwilę nie uwagi stracił ją z oczu.
-Powinienem coś zrobić, żeby przybliżyć sobie możliwość panowania tym kontynentem- mrukną do siebie pod nosem, poczym postanowił nając się na zamku królewskim jako doradca i mędrzec. Udał się więc do zamku w tym celu.
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:

Na recepcji napewno widzieli, jak Wulfgar wychodził. Niewielu ludzi tutaj przebywa, więc rzuca się w oczy- pomyślał.
Gdy idąc w stronę recepcji czuł na sobie spojrzenia innych czuł się źle. Nie lubił, gdy ktoś patrzył na niego i osądzał go za jego plecami. Jednak przez tyle lat zdążył się już do tego przyzwyczaić. Nie zwracając uwagi na innych, poszedł do recepcjonistki. Sssss...Witam, czy widziałaśśśśś może wychodzącego zssssss tąd człowieka? - powiedział starając się mówić jak każdy Scracer, tak, jak on jeszcze do niedawna mówił... On jest inny, wyjątkowy, jednak nie chciałby, aby go uważano za innego od reszty Scracerów- to mogłoby budzić nieufność co do jego osoby, a wiedział on, że bez jedności nic nie ździała...
I tak nikt tego nie czyta...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Pavciooo:
+1 do kostki zdarzeń

-Oczywisśście.- odpowiedziała Scarcerka. -Udał śśśsię w kierunku Wielkiej Śśświątyni zs jakąśśśś... Eryniańssską wywłoką.- nei trzeba było być medrcem by wyczuć niechęć do Erynian tej Scarcerki. -Śśświatynia wyssstaje nad zsabudowania wysssoko, więccc nie powinieneśśś miećććć problemów zse zsnalezieniem jej...


Drizzt:

Wrota zamkowe stanęły otworem przed Drizztem. na dworze panował chłód równie mocny co an zewnątrz. W wielkiej sali hula wiatr. Strażnicy stojacy koło kolumien wskazywali drogę kapłanowi, aż dotarł do mniejszej i ogrzanej ciepłem płynący z breziera sali. Siedziął we niej przeziębiony sekretaż stanu. -Witab, co bógłbym dla bana zrobić?- powiedział, po czym wytarł nos w haftowaną hustkę wyciągnietą z kieszeni eleganckiego, purpurowego fraku. Wyglądał na wiek moze 40 lat, a małe okularki na nabrzmiałym od kataru nosie dodawały powagi jego obliczu. Powagę tą zachowywał pomimo dziwnego sposobu mówienia sporadycznych kichnięć.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Drizzt

-Witaj panie-powiedział drizzt kłaniając się w pas-jestem wędrownym mędrcem, i szukam pracy, może coś by się znalazło do roboty na zamku naszego wspaniałego władcy?-zapytał elf kłaniając się w pas
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Smoku
Marynarz
Marynarz
Posty: 332
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:33
Numer GG: 0
Kontakt:

Post autor: Smoku »

Wulfgar

odrzekł pewnie, chodźmy, zastanawiam się czemu to robisz, znasz mnie od kilku minut, nic o mnie nie wiesz, tak samo jak ja o Tobie, a mimo wszystko jestes tak życzliwa, to leżt w naturze erynian?
Thaevis
Marynarz
Marynarz
Posty: 302
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 09:31
Lokalizacja: Chorzów City Crew
Kontakt:

Post autor: Thaevis »

Thaevis
Thaevis wszedł do namiotu wraz z kupcem, jego wzrok natychmiast spoczął na broni, jego oczy rozszerzyły się gdy usłyszał słowa kupca
Dwie sztuki srebra ? przecież to jest śmiesznie niska cena jak na taką broń...tylko którą wybrać ? myślał, a jego uwagę przykuła katany wspaniałej roboty Sam mam już katanę dwuręczną… świetnie mi dziś posłużyła więc wezmę jednoręczną krótszą katanę rozstrzygnął w myślach sprawe po czym zwrócił się do kupca podając mu dwie sztuki srebra :
Wezmę tą katanę, dziękuje ci Kai...ja muszę już wracać do swojego mistrza, mam nadzieję że nasze drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują...
Thaevis wymienił uścisk dłoni z Kaiem po czym wyszedł z namiotu i udał się w drogę powrotną nucąc sobie melodie elficke.
"Jeśli słowa wypowiada się z należytą pasją, a bogowie akurat się nudzą, bywa, że cały wszechświat przeformatowuje się wokół owych słów. Słowa zawsze miały moc odmieniania świata."
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:

Dzzziękuję bardzsssso - zwrócił się uprzejmie do recepcjonistki, po czym wyszedł na dwór. Nie ma to jak świerze powietrze- pomyślał. Zawsze lubił świerzy powiew wiatru, bardzo brakowało mu tego uczucia w zamkniętych pomieszczeniach. Wyruszył do świątyni. Wiedział gdzie się ona znajduje - bywał tam sporo razy. To miejsce dostarczało mu natchnienia. Mam nadzieję, że nie wszedł do jakiejś z zakazanych dla niego stref i nie podpadł kapłanom - pomyślał, lecz był spokojny. Wulfgar zawsze był bardzo ostrożny.
I tak nikt tego nie czyta...
Villemo
Bombardier
Bombardier
Posty: 622
Rejestracja: wtorek, 4 października 2005, 15:21

Post autor: Villemo »

Anciol
- Chodź Kaas! Jedziemy na północ!
###
Słońce już zaszło, ale mimo to nadal było jasno, kiedy Anciol nagle stanęła nad głęboką rozpadliną, daleko, daleko od wszelkich zabudowań, w głębi ciemnego lasu.
Była zmęczona, głodna i zniechęcona po bezładnej wędrówce trwającej cały ranek, śniadanie, przedpołudnie, południe, obiad, popołudnie, podwieczorek, kolację, i wieczór.
Czego właściwie szukała? Opuszczonego miejsca, które przestało odgrywać właściwą mu rolę po śmierci właściciela?
Zadrżała. Nigdy jeszcze nie czuła się tak samotna jak w tej chwili.
Została już tylko ona jedna. I Kaas...Co właściwie tu robią?
Z westchnieniem spojrzała przed siebie.
Zwęglone resztki, pozostałość po rytuałach odprawianych w tym miejscu, wyraźnie przemawiały swoim językiem.
Nie...to na pewno ślady pozostawione przez drwali... Nie może robić sobie zbyt wielkich nadziei.
Ale Anciol, tak dotkliwie odczuwająca samotność w obcym miejscu, głęboko w lesie, zdecydowana była stawić się w tym miejscu. Może uda się jej odebrać przesłanie lub choćby sygnał od zmarłego, od wygnanego, przepędzonego nieszczęśnika, który tu przeprowadzał swe eksperymenty? Spróbuje nawiązać bodaj cienką nić porozumienia z jego duszą, ona, obca w świecie zwykłych śmiertelników. Nad morzem, nad miastem, nad kurhanami i nad Anciol, znajdującą się w głębi lądu w tajemniczym lesie, świecił księżyc w pełni. Wzmagający wiatr targał włosy anielicy.
Odeszła smutna w poszukiwaniu miejsca na nocleg dla siebie i Kaasa.
Fie fye foe fum,
I smell the blood of the asylum.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Anciol:

Anielica obróciła sięna pięcie, by poszukać miejsca zdatengo do noclegu, ale los chciał inaczej. Ziemia pod stopami Anciol gwałtownie osunęła się i dziewczyna spadła w dół niewielkiego urwiska, aż do zwęglonych resztek... przyrządów magicznych. Anciol rozglądnęła się wokół. Zobaczyła, jak światło księżyca, wędrującego powoli prez niebo z wolna aczął odsłaniać niewielki budynek głębiej w lesie. Puste oczodoły okien domu wydawały się wpatrywac w Anielice i obserwowac kazdy jej ruch. Poczucie samotności spotęgowało się. Ni był tego w stanie nawet zmienić Krot, który szybko rzucił się za swą panią i teraz stał tuż obok niej.

Anciol niechętynie weszła do środka upiornego domku. Coś w tej konstrukcji ją odpychało. JĄ - Władczynię Agonii! Gdy przeszła przez próg poczuła ciarki na plecach i coś jakby tchnienie. Na ścianch budynku zalegała zaschnieta krew. Tak samo na czarnym kamieniu pod ścianą. Według gazety był to ołtarz...

Anielica poczuła sie dziwnie. nagle wszystko wokół zszarzało. Poczuła, ze bieg czasu się cofa, a ona widzi, jak w tej sali stoi człowiek, rozstaia jakieś mikstury wokół siebie i staje pośrodku. Znaczy jakieś symbole czarną kredą, po czym wyprostowuje się i zaczyna mówić. Moc płynaca z mikstur zaczyna sie na nim koncentrować, aż wreszcie zawartosć tychże mikstur, wyssana przez jakąś moc, wpłynęła do wnetrza czarnoksiężnika. Wtedy wpadła do domu dziewczyna i z krzykiem "Przestań!!" rzuciła się mu do kolan. To zachwiało równowagę zaklęcia i czarnoksiężnik został rozsadzony na drobnię przez moc zaklęcia. Dziewczyna jęknęła "Co ja zrobiłam?!?!- po czym chywciła kawałek szkła i wbiła sobie w gardło. Padła na kamienną ławkę pod ścianą, a ta zaczęła szarzec pod wpływem jej krwi. Moc z misktur rozleciała się we wszystkie strony i wniknęła w jakieś zwierzęta leśne. Po chwili zaczęły one podchodzić do miejsca, w którym odbył się rytuał i zdychać w dość efetktowny sposób. ich głowy eksplodowały, a moc wracała na środek mieszkania zabierajac ze sobą esencje życia i duszy zwierząt. Po jakimś czasie z powstałej czarnej masy zaczął formować się człowiek. Początkowo pokraczny. Usiaddł na klepisku i spoglądał na zwłoki dziewczyny. "takie marnotrastwo życie" powiedział smutno, po czym skupił się i zmienił postać. Znów był wysportowanym i młodym czarnoksieżnikiem. Nagi podszedł do ukrytej skrzyni i wyciągnłą z niej togę. pecjalną togę, w kóra się pospiesznie ubrał i opuscił to miejsce...

Wizja skończyła sie tutaj. Anciol nauczyła się swej pierwszej zdolnosci nekromancji "Wizje Śierci". jest w stanie od tej pory ujżeć zbrodnie i tragedie, które dokonały się w przeszłości, w miejscu, w którym stoi.

Anciol dobrze zapamietała sobie tego człowieka.
Obrazek


Wulfgar:

Dziewczyna uśmiechnęła się i odpowiedziała -A moze widzę coś wiecej, niż twą powierzchowność?- zakreśliła kółko, w miejscu, w którym biło serce wojownika. Zaczęło bić szybciej i szybcjiej... Cholera, to system ostrzegania! Zdolnosć Uranosa, którą Pav obdarował przyjaciela. Wulfgar dobył oręża na tyle szybko by zablokowac atak halabardy. Przeciwnik zaatakował ich, gdy byli pośrodku Wielkiej Sali. napastnik zaklął w jakimś dzienym języku, po czym jednym skokiem znalazł się na ołtarzu i.. rozpłynał się w mroku.

Wulfgar i Pavciooo:

Pavciooo spotkał Wulfgara, gdy ten uspakajał Vei przed Wielką świątynią. -Jak.. jak to mozliwe?- łakała Erynianka. -Przecież...- znów ucichła i płakała. Walka w Wielkiej Światyni to zbeszczeszczenie jej. Wulfgar bronił się, więc jest wolny od jakiejkolwiek kary, ale tamten drugi... kim on mógł być? Wulfgar zapamietał słowo, które powiedział napastnik... moze to pomoze go zidentyfikować?


Thaevis i Eglarest:

Thaevis wrócił do pokoju i zauważył, ze Deliach się powoli obudził. Kot zamruczał przeciągajac się an werandzie. Ani myślał się ruszyć. Thaevis siadł spokojnie na krześle koło stołu i zabrał się bezceremonialnie za spory owoc na tacy stojacej na stoliku. Było tam kilak tych owoców. Słodki miąsz działał ożywczo. Zadecydował, ze bedzie się delektował smakiem owocu, aż Deliach sie wreszcie ocknie na dobre.


Drizzt:

-Niestety!- odpwrł krótko sekretarz. -Książe kazał przekazac każdemu potencjalnemu doradcy TO!- dał Drizztowi pergamin. Kapłan znalazł się w głównej sali szybciej, niźli myslał. Nie zdarzyło mu się, aby ktoś go tak potraktował, było to nie tyle oburzajace, co nowe. Nowe doznanie.. i nei było przyjemne. tak samo treś listu. Sprowadzała się ona do "Nie potrzebuję jakiegoś starego głupca, by mówił mi, co mam robić". No i opdpis "Mroźny Książę". Apodyktyczny typ!
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Hahaha!Zarechotal Pyron Ja wcale hmm... nie mialem zamiaru... jesc... albo...Jakal sie Pyron czerwieniac sie pod helmem coraz bardziej. Strzala wyrwala go z zaklopotania. Odruchowo chwycil za miecz, ale po chwili uspokoil sie. Sadze iz poznalem reszte jakze szacownej druzyny waszmosciow. Jestem Pyron, sluga Luviony. Ma bogini wyslala mnie abym szerzyl wiare i oczyscil ten kraj ze wszystkiego co zle. Pyron zadumal sie przez chwile nad swymi marzeniami, ale po chwili ocknal sie z zamyslenia. Na poczatku winnismy zdecydowac co zrobic z klanem topora. proponuje ich powiesic dla przykladu.
Fuck?
Zablokowany