[Slayers] Kompania

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Qin Shi Huang »

Przepraszam ze te opóźnienia, ale miałem problemy z moim "Wspaniałym i "Niezawodnym" blueconnectem
Krasnolud z perspektywy siedzącej, spojrzał na Karsę i uznał ze nie ma tu czego szukać. Wstał i opędził w stronę stojącego na stole i wymachującego świecznikiem gnoma. Wokół wielkiego wojownika, zrobiło się nagle niezwykle pusto i smutno. Nikt nie chciał podejść do tańca.
Branedergern był zupełnie bezpieczny za ladą. Nikt nie atakował tamtego miejsca. Można było zauważyć, ze podczas rozróby, Karczmarz był osobą zupełnie bezpieczną. Sam oberżysta, spokojnie siedział za ladą na ziemi i palił fajkę. Lada służyła mu jedynie za osłonę przed ślepo lecącymi przedmiotami.
Dni, z perspektywy biernego widza, miał bardzo ciężką sytuację. Zaatakował go pan Grim, operujący z dziwną sprawnością, karczemną ławą. Machał nią na prawo i na lewo, zmiatając przy okazji opryszków, którzy nieszczęśliwie nawinęli się na tor ławki. Dni miał jednak przewagę sprawności. Bez większego trudu, przeskakiwał bądź uchylał się przed ławką. Pan Grim, wyglądał jednak na niezwykle upartego człowieka.
Leieth stojący pod ścianą, miał trudną przeprawę z latającymi przedmiotami. Nie stanowiły one specjalnego zagrożenia. cięższych dało się ominąć, te średnie dało się odbić mieczem bądź ręką. Przedmioty pokroju kotletów cielęcych, nawet jeśli go uderzyły, to tylko brudziły ubranie. Po jakims czasie jednak, poleciało w jego stronę coś niezwykle dużego. Czarnowłosy elf w zielonkawych spodniach i brązowej skórzanej kurtce uderzony przez ławkę pana Grima, leciał wprost na Leietha.
Smok jak na razie unikał walki. Prawdopodobnie nie miałby kłopotów nawet gdyby doszło do starcia z panem Grimem, jednak zauważając ze miejsce za ladą jest bezpieczne i nietykalne, udał się tam szybko. Po drodze potrącił jakiegoś typka, który zastał mu drogę z kawałkiem balustrady.
Wpadł za ladę i usiadł obok Karczmarza. ten spokojnie ukłonił sie i wrócił do swojego palenia fajki. Smok spojrzał nieco niepewnie na Branedergerna
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Dni

Akrobata nie miał problemu z unikaniem ciosów ławą, jednak każdy może się w którymś momencie zmęczyć. Dawno nie trenował, co teraz wypominał sobie w duchu, używając mało wyszukanych słów. W takim wypadku nie miał już chyba szans na to, aby nie sięgnąć po broń. Prawą ręką odhaczył kolec, który przytrzymywał owinięty wokół jego pasa łańcuch. Nie miał za bardzo miejsca, aby dobrze go rozkręcić, musiał więc czekać. Sytuacja nadarzyła się chwilę później. Dni uchylił się przed dość wysokim ciosem, jednocześnie rzucając obciążony koniec łańcucha za siebie i wykonując ruch jak przy kręceniu hula-hop. Łańcuch już przy odwijaniu miał już jako taką prędkość, jeszcze pojedynczy młynek nad głową i... Kosarz prawie przysiadł na ziemi, puszczając łańcuch przed siebie. Metalowe kółka owinęły się wokół nogi napastnika, podcięły go. Dni szybko odskoczył, kręcąc małe kółka jednym końcem łańcucha, a drugi trzymając w pogotowiu, tuż przy boku. Rozglądał się uważnie na boki.
Suigetsu
Pomywacz
Posty: 35
Rejestracja: środa, 25 czerwca 2008, 12:56
Numer GG: 13716537
Lokalizacja: Polska Śląsk Będzin
Kontakt:

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Suigetsu »

Brandergern
*Odwrócił się w kierunku smoka i zmierzył go wzrokiem(nagrał również)Po czym, wyciągnął sztylet na wszelkie wypadek, przez chwilkę zimno oglądał sytuacje w karczmie, po czym powiedział do karczmarza*:
-Czy jest tu jakieś tylne wyjście ,a jeśli nie to czy mogę przerwać tę "zabawę", gdyż muszę zaraz ruszyć w dalszą drogę? *Po czym zasłonił "ślepe" oko opaską.*
"Jako żeś spadł z nieba Lucyferze, któryś rano wschodził'
Brandergen
http://img141.imageshack.us/img141/3324 ... luedt8.jpg
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Ojciec Mróz »

Karsa

Olbrzym parsknął pogardliwie widząc rejteradę krasnoluda. Doszedł do ogólnego wniosku, że karczemne burdy są zawsze takie same - najpierw w pierwszym ferworze rzucało się na niego kilku przeciwników, ale po ich "usadzeniu" robiło się nudno, bo nikt inny nie chciał zbliżyć się nawet w zasięg ogromnych rąk wojownika. Nie żeby Karsie to przeszkadzało, uważał, że bijatyki po pijaku są niehonorowe i poniżej jego godności. No chyba, że to on je wszczynał, na skutek jakiejś obrazy, co zdarzało się nader często, gdyż Karsa miał dość wybuchowy charakter i obrazić go było nietrudno.

Kątem oka zauważył tego wysokiego człowieka o dziwnej twarzy, jak przemykał za szynkwas. Zdziwił się nieco, bowiem był on niewiele mniejszy od Karsy, a mimo to krył się jakby bał się, że oberwie. Chociaż z drugiej strony czyszczenie ubioru z resztek żarcia latającego w powietrzu zawsze go irytowało, więc może to jednak nie był taki głupi pomysł?

Nagle z głośnym plaśnięciem trafił go w czoło jakiś ochłap, zachlapując mu oczy sosem. Wściekły Karsa ryknął:

-K@#$*!a, który to zrobił?!
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Rodryg
Pomywacz
Posty: 28
Rejestracja: środa, 23 kwietnia 2008, 19:24
Numer GG: 4240867

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Rodryg »

Leieth

Na widok nadlatującego elfa zaklął pod nosem, musiał zadziałać szybko takie zderzenie mu się nie widziało. Do głowy przyszły mu dwa rozwiązania, lecz szybko odrzucił to pierwsze gdyż było by nieprzyjemne dla elfa a karczma wyglądała by jak po przejściu huraganu co wcale by się nie mijało z prawdą. Wybrał więc w mgnieniu oka drugą opcję, wymamrotał pod nosem krótką formułę zaklęcia i podskoczył w miejscu. Mimo że nie znosił tej części czaru w tej sytuacji go rozbawiła, miał za mało czasu i za słaby refleks by uchylić się ale dość czasu by podskoczyć i aktywować czar. W momencie w którym był w powietrzu wokół niego uformowała się duchowa tarcza, ledwo widoczna lecz wystarczająco mocna by go osłonić. W momencie w którym zderzył się z nią elf stała się na sekundę namacalna lecz po chwili znów wróciła do pierwotnego stanu. Leieth nie miał czasu upewniać się w jakim stanie był żywy pocisk, zamiast tego rzucił się pędem w stronę szynkwasu który jak zauważył był jedynym naprawdę bezpiecznym miejscem. Znał ograniczenia tarczy ale był pewien że wytrzyma dość by on sam mógł dotrzeć na miejsce. Gdy tylko dobiegł do lady zwolnił trochę i przeszedł na drugą stronę. Spojrzał się po zebranych i powiedział tylko:
- Nie przejmujcie się mną.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Qin Shi Huang »

Nikt nie przyznawał się do czynu o który pytał Karsa. W całej sali aż huczało. Wszyscy krzyczeli, wyli i wznosili radosne ryki. Wojownik o bystrym wzroku, gdy tylko wytarł twarz, zauważył w oknie że do karczmy biegną trzy oddziały strażników.
Kilka kubków, kości i jakieś krzesło, rąbały o magiczną tarczę Leietha. Krzesło odbiło się od tarczy i juz w około pięciu częściach, rozprysło się po karczmie. Gdy wpadł za ladę, Smok spojrzał na niego oglądając od stóp do głowy. Przytaknął i zwrócił się do Człowieka w opasce.
- Jeśli to uważasz za zabawę, to wole nie myśleć czym w twoim mniemaniu jest wojna. - powiedział rozglądając się. jego wzrok trafił na Karczmarza.
-Jest tu tylne wyjście?
-A jest. Przejdźcie sobie przez zaplecze. Tylne wejście jest za koszami z wikliny. - odpowiedział. W ten czas ktoś wrzasnął, tak że aż zadudniło.
-Ukradli worek z pieniędzmi!
Gdy pan Grim przewrócił się, i wyglądało na to że już wstawać nie miał zamiaru, alkohol w końcu uderzył do głowy, Dni usłyszał ten krzyk. Worka istotnie brakowało.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Ojciec Mróz »

Karsa

"Ooo nie!" pomyślał na widok nadbiegających strażników "co to, to nie! Wystarczy mi już wywczasów w tym ich zapchlonym więzieniu!"

Rzucił się pędem w kierunku zaplecza i tylnego wyjścia, przepychając się w drzwiach z gromadką zebraną za kontuarem. Gdy znikał w przejściu jego uszu dobiegł jeszcze okrzyk o zrabowanych pieniądzach, ale Karsa nie zwolnił kroku nawet na chwilę, uderzył ramieniem w drzwi i znalazł się w zaułku biegnącym na tyłach karczmy. Na szczęście zbawczo pustym zaułku ...

"Przynajmniej narazie bezpiecznie" pomyślał
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Suigetsu
Pomywacz
Posty: 35
Rejestracja: środa, 25 czerwca 2008, 12:56
Numer GG: 13716537
Lokalizacja: Polska Śląsk Będzin
Kontakt:

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Suigetsu »

Nie chcesz wiedzieć *Powiedział do smoka, po czym skinął głową w podzięce karczmarzowi i również ruszył na zaplecze, widział przed sobą mężczyznę, ale nie przejął sie tym za bardzo, po chwili znalazł się w zaułku i zobaczył tam znów nieznajomego usiadł po drugiej stronie i sprawdził czy jego ekwipunek jest całyEch, nawet nie zdążyłem się najeść i napić, cholerne pijactwo Pomyślał i powiedział do Karsy
-Czy orientuje się pan, gdzie tu można zdobyć jakiś dobry transport.
"Jako żeś spadł z nieba Lucyferze, któryś rano wschodził'
Brandergen
http://img141.imageshack.us/img141/3324 ... luedt8.jpg
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Dni

Akrobata, widząc powstałe zamieszanie, wolał schować broń. Łańcuch w mgnieniu oka zawinął się wokół jego pasa, a tępy bolec zahaczył o jedno z kółek, sprawiając, że nie miał on prawa zsunąć się niżej, niż na biodra. Niezła sztuczka, efektowna i oszczędzająca czas, co z tego, że okupiona siniakami i kilkoma tygodniami ćwiczeń? Liczy się efekt.
Kosarz cofnął się pod sam kontuar, aby lepiej obserwować całe zajście - gdy w grę wchodziły pieniądze, robiło się gorąco. Dni wręcz obmacał swoje kieszenie, aby sprawdzić, czy nie ma przy sobie felernego worka. Nie miał. Wycofał się po angielsku.
Rodryg
Pomywacz
Posty: 28
Rejestracja: środa, 23 kwietnia 2008, 19:24
Numer GG: 4240867

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Rodryg »

Leieth

Ocenił całą sytuację i stwierdził że najwyższy czas się ulotnić. Przez chwilę przyglądał się innym, po czym grzecznie skłonił się karczmarzowi i ruszył do tylnego wyjścia. Po drodze strzepnął z siebie resztki tego co w niego trafiło, w myślach przeklinał to że przez tą burdę nie zdołał odpocząć. Gdy znalazł się w zaułku spojrzał się po zebranych i powiedział:
- Widzę że nie tylko ja nie przepadam za rozróbami.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Qin Shi Huang »

Smok wyjrzał zza lady, czy aby nic go nie trafi gdy wstanie. Zauważył jak strażnicy wpadają do środka. Ucieszony faktem, ze stróże prawa zrobią porządek z tym rozgardiaszem, wyszedł przez zaplecze jako ostatni. Pochylił się aby coś przypadkiem w niego nie trafiło. Gdy wyszedł, zaskrzypiał śnieg i zachrzęścił lód.
Smok robił bardzo głębokie ślady. na dworze było dosyć mroźnie. Każdemu,z ust i nosa, lały się potoki białej pary.
- Strażnicy już się tam nimi zajmują - stwierdził przyglądając się ludziom za Karczmą - Na szczęście to miasto ma dobrze wyszkolonych żołnierzy. Słyszałem ze są naprawdę nieźli... - wywód przerwał mu strażnik i cała grupa za nim, która wypadła drzwiami.
-Stać! - Krzyknął. Za chwilę zobaczyli pijaczka Elmo. Był lekko poniewierany przez strażnika.
-To Oni! To oni Ukradli worek! Jak tylko zauważyliśmy że worek z kasą przepadł, to oni się... hic... zmyli! Był z nimi jeszcze taki jeden... poszedł przodem! To to... muszą być jego kumple! - zadziwiające było to jak bardzo człowiek może zmusić się do sensownego gadania w stanie upojenia, gdy najmniej jest to potrzebne.
-Dobra zabrać ich. Na przesłuchanie. - Rozkazał jeden z dowódców, nieco znudzonym głosem.
-Tjjaaa! Zabrać! I tego Smoka tesz...hic! Przestanie nam może ooofce zżerać!
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Suigetsu
Pomywacz
Posty: 35
Rejestracja: środa, 25 czerwca 2008, 12:56
Numer GG: 13716537
Lokalizacja: Polska Śląsk Będzin
Kontakt:

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Suigetsu »

Przepraszam was, ale nie mam na to czasu, odskoczył do tyłu, a jego dłoń zapłonęła, po czym za pomocą zaklęcia kontroli wiatru wystrzelił mały płomień w kierunku strażników*Obyś się mylił co do tych strażników*powiedział do smoka cicho*Jeśli oni się nie ruszą wszyscy trafimy za kratki, ale z drugiej strony to może oznaczać wojnę
"Jako żeś spadł z nieba Lucyferze, któryś rano wschodził'
Brandergen
http://img141.imageshack.us/img141/3324 ... luedt8.jpg
Rodryg
Pomywacz
Posty: 28
Rejestracja: środa, 23 kwietnia 2008, 19:24
Numer GG: 4240867

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Rodryg »

Leieth

No świetnie tylko tego brakowało. - stwierdził na widok strażników. Lepiej nie pogarszać sytuacji. pomyślał gdy niespodziewanie chłopak stojący obok zaatakował strażników. Leieth wytrzeszczył oczy i spojrzał się na niego z niedowierzaniem:
- Czy ty oszalałeś tylko pogarszasz naszą sytuację ?!
Po czym odwrócił się w stronę straży z uniesionymi dłońmi mówiąc:
-Poddaję sie i wcale nie znam tych tutaj !
W myślach przeklinał to że wszedł do tej karczmy i że nie pozostał w jej wnętrzu.
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Ojciec Mróz »

Karsa

"Kurde, tylko nie to" - pomyślał - "przecież jak mnie złapią po raz drugi w ciągu kilku dni, to w końcu zapuszkują mnie w tym ich loszku na dobre!"

Już miał sięgnąć po swój olbrzymi miecz i rzucić się na strażników, ale w tej samej chwili człowieczek stojący obok bluznął w stronę mundurowych płomieniem. Karsa, wykorzystując moment zaskoczenia i osłupienie strażników, roztrącił ich jak kręgle i rzucił się biegiem w stronę wylotu zaułka.
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Dni

- Nosz kurde! - zaklął Kosarz, gdy strażnik wspomniał coś o przesłuchaniu.
Akrobata wyłamał palce i czekał z założonymi rękami, co też zrobią strażnicy.

-Tjjaaa! Zabrać! I tego Smoka tesz...hic! Przestanie nam może ooofce zżerać!

Tego Kosarz nie wytrzymał - ryknął śmiechem, nawet nie zasłaniając ust rękawem. Gdy jeden z obecnych zaczął sie stawiać, zasłonił oczy, jakby ubolewając nad faktem, że oddycha tym samym powietrzem, co ten idiota. W duchu przeklinał, iż wyszedł z karczmy. Wolał, by skopano mu tyłek, niż teraz być przesłuchiwanym. Ledwo przybył do miasta, nie miał ochoty uciekać. Pozostaje mieć nadzieję, że na przesłuchaniu się skończy.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Qin Shi Huang »

Żołnierze Ilinon, udowodnili że nie są zwykłymi siepaczami. Pogłoski o zarówno fizycznym jak i magicznym wyszkoleniu miejskiej straży, szybko okazały się prawdą. płomień wyczarowany przez człowieka w opasce zatrzymał się na płaskiej, niewidzialnej ścianie. Leieth i Midragos, rozpoznali to zaklęcie. Ściana Ballusa była jedną z najsilniejszych tarcz białej magii. Nie dość, że zatrzymywała czar to jeszcze odbijała go w stronę czarującego. Po tym właśnie poznali to zaklęcie. Podmuch ognia uderzył w magiczną ścianę, wywinął dzikiego hołubca i powrócił do Brandergrena. Skumulowany, lecząc prosto w niego. Strażnik zlustrował wzrokiem Leietha. Miał coś powiedzieć, jednak Karsa wpadł pomiędzy nich. Wystawili blok, chcieli cos zrobic, jendak siła wielkoluda była zbyt wielka. Roztrącił ich i pobiegł w siną da, jednak jeden z leżących strazników posłał w ślad za nim ognistą strzałę. Gdy trafiła, Karsę co prawda mocno zapiekło, ale nie zwaliło z nóg. Z nóg zwalił go jakiś podmuch od przodu. Upadł na plecy i wtedy zobaczył chyba straznika odzianego w coś na pół jak ćwiekowana zbroja i na pół jak szata magika. Szata ta zakrywała tylko jedną, prawą nogę. Na drugiej widać było ćwiekowane nagolennice z płytami czarnej stali na udach i łydkach. Lewa ręka ginęła w obszernym rękawie owej szaty. Dookoła rękawa ponaszywane były jarzące się klejnoty. Prawa ręka opancerzona była podobnie jak lewa noga. Prawdopodobnie opancerzony był tak wszędzie, tylko szata zakrywała odpowiednie miejsca. kolorystycznie, strój ten utrzymywał się w barwach czarno, złoto, bordowych. Strażnik który wcześniej postawił tarczę, podszedł do Leietha oraz Dniego.
-Jeśli jesteście niewinni, to pewnie nie boicie się przesłuchania? Tylko kilka pytań. - zapytał grzecznie, gdy inny rzucał ja Brandergrena jakiś unieruchamiający czar. Czar był również argumentowany przez silny uścisk jego kolegi.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [Slayers] Kompania

Post autor: Ojciec Mróz »

Karsa

Lekko oszołomiony wielkolud uniósł głowę i przyjrzał się stojącemu nad nim magikowi. Jego wojownicza natura kazała mu zerwać się na nogi i rzucić się z mieczem na przeciwników, ale wiele lat życia poza własnym ludem nauczyły go tej niezbędnej odrobiny cierpliwości i instynktu, które pozwalały mu stwierdzić, kiedy wróg jest na tyle silny, że nie opłaca się mu podskakiwać. Wiedział, że potrafiłby zabić sporą część z zebranych w zaułku strażników, ale szanse na to, żeby w ciasnocie i ścisku dostać jakąś zbłąkaną kosę w brzuch były zbyt wielkie.

- Kurde, pięknie, po prostu cudownie - wymamrotał opadając z powrotem na bruk - kolejna noc w tym zaszczurzonym i maleńkim loszku ... i żebym to jeszcze ja wziął tą kasę ...
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Zablokowany