[Autorski Azjatycki] Legenda o Imperium

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zorin
Marynarz
Marynarz
Posty: 279
Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
Numer GG: 9606247
Lokalizacja: Z daleka
Kontakt:

Post autor: Zorin »

Ayanami Minamioro

Dziewczyna bardzo szczęśliwa szła w kierunku Dojo. Bardzo cieszyło ją to że jak mało kiedy udają się tam całą paczką, a nie tylko z Isuke. Humor zaczął jej się psuć gdy zauważyła coraz bardziej gęściejszą mgłę. ,, Że też w akurat taki dzień. Mam nadzieję że wyraźnie będzie widać walki, mimo głupiej mgle. - pomyślała zła nastolatka. Dochodząc już do Dojo zauważyła przy bramie strażników którzy bardzo ją zaniepokoili, ponieważ nigdy wcześniej tu nie przebywali. ,,Co oni tu robią?? Może przybyli specjalnie aby chronić tego mistrza, który miał się dzisiaj zjawić na pokazie?? Pewnie tak! Pokaz już tak blisko... Nie mogę się doczekać.- zmartwiła się Ayanami obecnością strażników. Zauważyła przechodzącego przez jakąś dziurę w murze Isuke, domyśliła się że udaje się pewno do magazynu z, którego oglądać będą całe spotkanie. ,,Ikimas! Nareszcie.- pomyślała nastolatka że w kóncu zaczną oglądać świstające w powietrzu miecze." I udała się za przyjaciółmi.
Dum spiro, spero:)

Ambitosa non est fames.

Pozdrowienia Zorin! :D :D
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Post autor: Qin Shi Huang »

Po przejściu przez wyrwę, przyjaciele ujrzeli drzwi magazynu i drewniane skrzynki stojące obok, ustawione w schodki po których Isuke już zaplanował wejść. Wszystko było idealne. Nawet mgła była w tym miejscu przerzedzona, a ceremonialne pochodnie i lampiony sprawiały, ze widoczność była bez zarzutu. Gdy wgramolili się na dach, zatrzeszczał cichutko. Nikt jednak tego nie usłyszał i przyjaciele wychylili głowy znad grzbietu dwuspadowego dachu pokrytego glinianymi dachówkami. Takie dachówki były istnym luksusem i oznaką bogactwa. Kiske, poczuł nawet coś w stylu zaszczytu leżenia na takim dachu. Widok na plac treningowy, był z tego punktu naprawdę świetny. Rogowy grzbiet dachu dawał im niemalże niewidzialność, a oni sami mogli bez żadnych przeszkód wpatrywać się w walkę. Na razie trwały jedynie zwyczajnie treningi samurajów. Z pomiędzy rogów grzbietu dachu to przeciwnej stronie, Kiske znów zauważył ten cień. Po chwili jednak zniknął, zaraz po tym jak mrugnął. Co to było? Czy mu się przewidziało? To było teraz nieważne. Na plac wyszedł stary, łysy człowiek o długiej, białej brodzie. Był lekko przygarbiony. Może to jakiś niewolnik? Nie... Nosi zbyt bogate szaty. Może odźwierny szkoły? Samurajowie patrzyli na niego jak na obrazek, a uczniowie kręcili nosami i zerkali z niedowierzaniem. Czyżby to był mistrz? Isuke był zawiedziony. Wyobrażając sobie mistrza, myślał raczej o jakimś wielkim i silnym mężu.
-Uczniowie! Przybyłem tutaj by pokazać wam do czego ma dążyć prawdziwy Samuraj! Do jakiej macie dążyć doskonałości i jak dbać macie o swój honor! Wy nędzni smarkacze, za nic macie jednak moje słowa! Myślicie że jesteście mądrzejsi od swoich nauczycieli! -Krzyczał wyraźnie zdenerwowany. Uczniowie i ich nauczyciele, przestraszyli się nieco. Nie wiedzieli o co chodzi staremu mistrzowi. Isuke zaczął się zastanawiać czy wielki mistrz rzeczywiście umie walczyć. Mówił cos o wartościach, jednak nie widać przy nim żadnego miecza.
-Jeden z tutejszych bęcwałów uznał że można ze mnie zadrwić! MYLIŁ SIĘ! -Wrzasnął wyciągając z pod obszernej szaty głowę ucznia i rzucając ja na ziemię przed wystraszonych zebranych wrzeszczał dalej.
-Widzę że nie da się wam przekazać żadnej wiedzy! Jeśli tak, to chyba nie mam innego wyboru jak tylko pokazać wam prastarą wiedzę naszych przodków! Bramy Dojo zostały zamknięte przed innymi ludźmi aby nikt nieproszony nie wpadł tutaj! Nikomu nie wolno wyjawić tego co się tutaj działo zrozumiano?! -Krzyczał dalej a Isuke znowu napełnił się entuzjazmem. Kiske zrozumiał o co chodzi. Mistrz. Mistrz pokaże najwspanialsze sztuki walki.
-Hai!! -Wrzasnęli uczniowie. Na placu poustawiano manekiny. Wprowadzono także jakąś bardzo skomplikowaną maszynę.
-Niech ktoś z was niewdzięcznicy, zaatakuje mnie! Obiecuję że nie zginie ani go nie okaleczę! -Wrzasnął mistrz. Nie wyglądał na bardzo silnego. Mimo to samurajowie zerkali po sobie ze strachem. Jeden z Uczniów wyrwał się do ataku. Biegł tak niezwykle szybko, że przyjaciele ledwo co zauważyli jak znalazł się przy mistrzu. Cios również był szybki. Mistrz jednak nie drgnął aż do ostatniej chwili kiedy ostrze katany było już przy samej jego głowie. Wykonał piękny unik schylając się lekko. Cały impet jaki uczeń włożył w uderzenie, został skierowany w powietrze. Uczeń potknął się o mistrza, przeturlał się po jego plecach i upadł na ziemię. Mistrz wyrwał mu miecz i opluł go wyzywając go od głupców i smarkaczy. Felerny student nie śmiał wytrzeć śliny mistrza z twarzy. Chyba się bał.
-Tak się właśnie zdobywa broń! Prawdziwy mistrz poradzi sobie nawet bez broni z najsilniejszym przeciwnikiem! -Krzyknął i rzucił mieczem w manekiny. Wprawiona w ruch wirowy katana, rozcięła dwa rzędy manekinów na połówki i wbiła się z impetem w kamienny mur. Mistrz wydawał się teraz prawie dwakroć wyższy. Z godnością wszedł do machiny ustawionej po środku. Zaczęła ona sypać gradem ostrzy, lecz mistrz unikał ich z gracją i godnością. Wahadła i topory, również omijał bez najmniejszego wysiłku. Gdy przeszedł przez "mielarnię" przed nim ustawiło się dziesięciu łuczników. Wycelowali i bezpardonowo strzelili gdy tylko odwrócił się w ich kierunku. Mistrz jedynie własnymi dłońmi odbijał lub przekierowywał strzały w innym kierunku. Gdy łucznikom skończyła się amunicja, mistrz miał ręce pełne strzał. Rzucił w nich je, a te zgasiły palące się na ich chełmach świece. Przyjaciele nie mogli uwierzyć własnym oczom. Nigdy czegoś podobnego nie widzieli. Na Mistrza rzucili się wszyscy nauczyciele. Walka rozgorzała, a ten bez najmniejszego nawet wysiłku unikał bądź parował ciosy. Ruchy jego były płynne i stanowcze, tak jakby wiedział już dobrze co przeciwnicy zrobią. Sam jeden pokonał w końcu dwudziestu nauczycieli. Ostatni z nich, wykonał dość prostu atak z nad głowy. Mistrz złapał jego miecz za ostrze w dwie złożone jak do modlitwy dłonie. Wygiął miecz i złamał go w połowie.
-Pokaz zakończony niewdzięcznicy! -Krzyknął kiedy obolali nauczyciele podnosili się z ziemi.
-Może teraz będziecie słuchać gdy będę próbował przekazać wam PRAWDZIWĄ mądrość! Teraz udam się na rozmowę z Jotsu sen-sei(Czytaj Jotsu, nie Dżotsu). -rzekł po czym udał się w stronę drzwi wraz z samurajem, który poprzednio stał przed bramą. Nagle pod przyjaciółmi coś zaskrzypiało. Dach pękł a oni sami spadli wprost do magazynu z okropnym hukiem. Mistrz odwrócił się i pomaszerował wściekły w ich stronę.
-Kim u diabła jesteście i jak się tu dostaliście!? Mówić pókim dobry!
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Zorin
Marynarz
Marynarz
Posty: 279
Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
Numer GG: 9606247
Lokalizacja: Z daleka
Kontakt:

Post autor: Zorin »

Ayanami Minamioro

Dziewczyna bardzo już się niecierpliwiąc wyszła na dach, położyła się na dachówkach i nie mogąc się doczekać mistrza wypatrywała jego postać na arenie. W pewnym momencie wyszedł... jakiś stary człowiek, który na pierwszy rzut oka był dla oglądającej zwykłym starcem który zaraz może pokaże jakąś sztuczkę. ,, To on?? Taki ....... stary?? Nie niemożliwe!- myślała z niedowierzaniem Ayanami" przyglądając się... no właśnie zauważyła głowę jakieś młodzieńca w rękach mistrza, bo już zaczęło do niej dochodzić że to właśnie on. Bardzo przestraszyła się na widok tego odrażającego widowiska. Chciała już iść z tond gdyż nie mogła na to patrzeć, lecz jednak nie zrobiła tego gdy zauważyła, co ten starzec zaczyna wyprawiać : Szybki, atak, unik, przewrót, strzały, rzuty strzałami,! Dziewczyna przecierała oczy z niedowierzaniem, myślała że jej oczy kłamią, lecz to było niemożliwe, próbowała coś powiedzieć lecz gdy otworzyła usta zabrakło jej słów, patrzyła z wielkimi niedowierzającymi oczami na starca, który wyczyniał istne cuda. Nastolatka nie mogła jeszcze zrozumieć jak można wyczyniać takie rzeczy własnymi rękoma i nie tylko, jak można uniknąć przed strzałą, a co dopiero ją złapać. Była pogrążona w setkach myśli, których nie mogła zebrać do kupy, tak rozmyślając w pewnym momencie coś zaskrzypiało po czym dach zawalił się a Ayanami z wielkim bólem upadła na ziemię, wszystko ją bolało, nie wiedziała co robić. ,,Taki wstyd- myślała." bardzo ociężale wstała i.. no właśnie zauważyła dosłownie przed sobą niezwykłego człowieka, którego zapamięta do końca życia.
-Ja, ja ba, bar. Tak mi wstyd- powiedziała bardzo się jąkając z łzami w oczach młoda dziewczyna. Łzy zaczęły spływać po jej twarzy, nie wiedziała co ma robić, jeszcze nigdy nie czuła się tak upokorzona w życiu.

Trochę się rozpisałem, ale było o czym pisać. Słowa aż mi się układały. :D
Dum spiro, spero:)

Ambitosa non est fames.

Pozdrowienia Zorin! :D :D
NW.
Majtek
Majtek
Posty: 125
Rejestracja: niedziela, 8 kwietnia 2007, 13:30
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Post autor: NW. »

Isuke

Patrzył w niemym zachwycie na starca który sam rozprawiał się z całą armią. Widział już wiele pokazów walk, tych otwartych dla widzów jak i tych których tajemnic samuraje zazdrośnie strzegli. Nigdy jednak nie widział czegoś takiego, prędkość mędrca była niewyobrażalna! Od początku podświadomie czuł że za tą iluzją chudego staruszka kryje się duch potężnego wojownika. To dusza walczącego jest ważna, ciało to tylko kukła którą sterowanie, sprawny wojownik opanował do perfekcji. Inaczej nigdy nie zaszedłby do takiego poziomu jaki własnie Isuke miał przed oczami. -Coś niesamowitego!- wyrwało mu się, gdy razem z przyjaciółmi oglądali pokaz. Oni też byli pod silnym wrażeniem prezentacji, widział to w ich oczach. Nie mogli oderwać wzroku od sylwetki starego mistrza. Nagle usłyszał głośne skrzypienie a póżniej dzwięk jakby drzewa z całego lasu przełamywały się na pół w ułamku sekundy. Poczuł pęd powietrza a po chwili ból całego ciała, skulony leżał na ziemi. Kilka metrów poniżej ich niedawnego punktu obserwacyjnego. Cały był obolały, czuł że ma poobijane żebra i nerki, ból był okropny. Jego przyjaciele leżeli nieopodal w niewiele lepszym stanie. W jednej chwili wyrósł przed nim starzec, niczym samotna góra na zaśnieżonym horyzoncie. Siła jaką Isuke wyczuł jeszcze z balkonu emanowała teraz z pełną mocą, mędrca otaczała niewidzialna aura glorii i chwały. Jednak błysk w jego oczach zwiastował niezadowolenie i może nawet lekkie zdziwienie na widok trójki nieproszonych gości. Isuke nie wiedział co ma robić. *Co ja powiem ojcu, rodzina miałaby drugi raz utracić honor? Przez moją bezmyślność i brawurę.* - myśli kłębiły się w umyśle chłopaka. Ręce lekko mu dygotały ze zdenerwowania, w ustach poczuł nieprzyjemną suchość. Litery powoli tworzyły słowa a następnie pełne zdania. Nagle wyrzucił z siebie szybką, chaotyczną wypowiedź -Przepraszamy wielki mistrzu, my... my chcieliśmy tylko obejrzeć pokaz twoich wspaniałych umiejętności. Zamierzaliśmy się oddalić... zaraz po zakończeniu treningu. Wybacz nam za naszą głupotę i nie zmuszaj nas do utraty honoru przez nasze nieopowiedzialne zachowanie.- Skłonił głowę w geście pokory i zacisnął usta.
Always remember that You are weak against the power of the Dark Side.
Bloody
Pomywacz
Posty: 46
Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03

Post autor: Bloody »

Kiske

I w końcu był tu. Zobaczyć miał wielkigo mistrza w akcji. Zobaczył w końcu jakiegoś niepozornego starca. Zobaczył jak wyciąga głowe jakiegoś nieszczęśnika. Zobaczył jak rozprawia się z jakimś marnym uczniem. W końcu widział jego wyczyny z mieczami i mistrzami.
Nigdy nie widził niczego podobnego, ani nawet zbliżonego do tego wyczynu. Choć jego ojciec, wspaniały myśliwy, naprawde nie odbiegał wiele w umiejętnościach łowieckich od tego tam samuraja w umiejętnościach walki. O tak, jego ojciec to jest ktoś, umiał gołymi rękami gdy to było konieczne powalić nawet średniej wielkości jelenia. Sprawnie łapiąc go za poroże potrafił tak wygiąć jego głowe, że pękające kręgi szyjne przynosiły śmierć zwierzęciu. Miał spore wątpliwości, ze ten tam mały człowieczek dokonałby takiej sztuki.
Dopiero widok łuczników naprawde zafascynował Kiske. Był przekonany, gdy tylko tamci oddali strzały w kierunku mistrza, że to jest jego koniec, wiedział o tym. Ale... jednak zobaczył rzecz niemożliwą, niewykonalną wręcz boską. Mimo, iż zaszokowała go ona, pobudziła każdy nerw do reakcji. Na twarzy wymalował mu się grymas bólu. Wiedział doskonale, że nie ma ludzi niepokonanych w boju tylko dlatego że istnieją łuki i strzały. Że ci wielcy wojownicy tak sprawnie władający mieczem są puchem wobec łuczników, niczym kurczaki w zagrodzie wobec lisa czychającego na ich życie.
Nie! To jest niemożliwe, przekonywał sam siebie. Zresztą Kiske nie pozwoliłby tak łatwo zburzyć swój porządek świata, wiedział że to jest niewykonalne więc takie było. "-Sfingowane oszukaństwo" - i w to wierzył.
Trzask, powiew powietrza, upadek.
"- Co jest do..." - więcej nie zdążyl pomyśleć. Wielki cień osunął się na niego niczym gaszący świece podmuch. Wiedział tylko dwie rzeczy: że wszystko go cholernie boli i że ma poważne kłopoty. Poważnie zastanawił się czy zobaczy jeszcze swoją rodzinę. "-Bramy miasta są zamkniete, nikt nie może oglądać tego co tu sie będzie działo" - tłukła się piorunujaco zimna myśl w głwie Kiske.
- Panie, nie rób nam krzywdy - zdołał jedynie cichum i pokornym głosem wymówić. Nie śmiał podnieść wzroku ponad czubki swoich butów..
"Z błękitu w czerń"
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Post autor: Qin Shi Huang »

Mistrz był wściekły. Z jego oczu, zdawały się trzaskać pioruny.
-Wy nieopieszali durnie! -Krzyknął mistrz w stronę uczniów i nauczycieli. Był wyraźnie zdumiony gdy zerkał na trójkę -Jak to możliwe że trójka smarkaczy wlazła do Dojo!? Hahaha! Widzę że zdarzało się to częściej! Trójka smarkaczy...- wpadł z zamyślenie i patrzył na klęczącą przed nim trójkę smarkaczy. Pogładził się po brodzie i przemówił.
-Ty jesteś córką kupca Tanaki Minamioro! Ayanami prawda? -Rzekł przyglądając się jej. -A ty Kiske Hajumari! Syn Myśliwego. A ty to Isuke... Harimura? Tak! Uczeń Yamarato! -Skąd mógł wiedzieć?- Muszę przyznać że moi uczniowie są wyjątkowo nieopieszali. Mówicie, że chcieliście zobaczyć pokaz? A nauki? Czy jesteście gotowi wysłuchiwać nauk? To dużo trudniejsze od przyglądania się sztuczkom! Idę medytować! Jotsu, zajmij się nimi! Skoro wyrażają większą chęć nauki niż wasi uczniowie, to powinni się uczyć! Masz być ich Sen-Sei! -Krzyknął do nauczyciela z bogato zdobionym mieczem.
-Ależ Meijin! To mogą być rabusie! Nawet jeśli nie, to powinni zostać ukarani! Przeciez mogą coś komuś powiedzieć! -Zaczął lecz mistrz szybko przerwał mu.
-Widzę czy człowiek kłamie! A myślisz że ktokolwiek uwierzy im w to co zobaczyli? -Dodał z uśmiechem -Jeśli uważasz że muszą zostać ukarani to ich wychłoszcz! Ale uważam że lepiej gdyby naprawili dach! Masz być ich Sen-sei! Nie sprzeczaj się ze mną! Wieczorem, gdy skończę medytować mają do mnie przyjść!
-Hai Meijin... -Jotsu Sen-Sei zaakceptował decyzję mistrza. Westchnął ciężko i spojrzał na trójkę. Wszyscy uczniowie byli zainteresowani, lecz rzucili się w ich stronę dopiero kiedy mistrz wyszedł.
-Kim jesteście? Jak wleźliście? Ukradliście coś? -Słychać było pytania wśród tłumu. Mistrz Jotsu uciszył wszystkich.
-Miał rację? To wy? -zapytał, po czym odwrócił się do nich plecami -Ehh... więc jestem waszym Sen-Sei... Nie wiem co on w was widzi ale nie będę się sprzeciwiać.... -Powiedział i rzucił im trzy katany z pod ściany magazynu. Były piękne, mocne i dobrze wyważone. -To teraz wasza broń. Weźcie ją. No i naprawcie ten choleny dach!
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Zorin
Marynarz
Marynarz
Posty: 279
Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
Numer GG: 9606247
Lokalizacja: Z daleka
Kontakt:

Post autor: Zorin »

Ayanami Minamioro

Dziewczyna złapała katanę, która błysnęła jej przed oczami, otarła łzy gdyż wszystko jej się rozmazywało, przyglądnęła się pięknemu prezentowi, który bardzo ją zaskoczył, ponieważ myślała że mistrz ją w bardzo surowy sposób ukarze, a nie karze komuś ich nauczać, lecz chciała brać nauki.
Trzymając pięknie zdobioną katanę w ręce odpowiedziała nowemu Sen-Sei:
- Tak to ja jestem Ayanami. Jeszcze raz bardzo przepraszamy. Tak. Tak. Naprawimy dach.- powiedziała i czekała na reakcję jej przyjaciół przyglądając się jeszcze katanie. Dalej jej było bardzo wstyd. Nie wiedziała co powie ojcu gdy ten się o wszystkim dowie. Ale na razie nie myślała o tym, chciała odpracować krzywdy, które wyrządziła.
Dum spiro, spero:)

Ambitosa non est fames.

Pozdrowienia Zorin! :D :D
NW.
Majtek
Majtek
Posty: 125
Rejestracja: niedziela, 8 kwietnia 2007, 13:30
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Post autor: NW. »

Isuke

Był niezwykle zaskoczony, wchodzą nieproszeni na prywatne nauki do mistrza sztuk walki, niszczą część Dojo a ten oświecony mędrzec bierze ich na nauki. Dla Isuke to było niewiarygodne, nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu. Wszystko wskazywało na to że miał zostać samurajem! W życiu nie podziewałby się takiego obrotu spraw, spojrzał z pokorą na samuraja. Przyjął miecz i dokładnie go obejrzał. Przez chwilę w milczeniu podziwiał kunszt wykonania tak doskonałej broni. -Dziękuję we własnym imieniu jak i moich druchów, za możliwość stania się częścią grona uczniów Dojo, dziękuję również za ten podarunek- podniósł katanę do góry i skinął głową. Opuścił miecz ceremonialnym gestem i odezwał sie po raz kolejny. -Za chwile przystąpimy do naprawy dachu, przepraszam za szkody jakie spotkały was przez naszą nieumyślność- spojrzał po przyjaciołach i poszedł po narzędzia do naprawy.
Always remember that You are weak against the power of the Dark Side.
Bloody
Pomywacz
Posty: 46
Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03

Post autor: Bloody »

Kiske

Niezwykłe, niesamowite, jak to było możliwe. Nie dość, że zniszczyli fragment dachu, przeszkodzili w treningu, że już o bezwstydnym podsłuchiwaniu wielkiego mistrza to jeszcze zostali...przyjęci do tego ich bractwa samurajów. Dostali własnego Sen-sei i to jeszcze przyjął ich sam najważniejszy z nich.
Dostał katane, katane, tak... ale właściwnie nie umie się nią posługiwać, wiele razy nie trzymał nawet w ręku podobnej rzeczy, nie licząc kilku razy w sklepie Ayanami. Nie wydawało mu się, żeby to miała być jego przyszłość, on samurajem, niemożliwe.
Pomyśli o tym później, na razie trzeba wywikłać się z tej niezręcznej sytuacji, trzeba chociaż ocalić skóre. Przyjaciele już szykowali się do naprawy dachu, cóż mu pozostało jak nie pomoc im. Rozglądnął się za jakimś młotkiem lub kawałkiem deski i zabrał się do roboty.
"Z błękitu w czerń"
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Post autor: Qin Shi Huang »

Jotsu Sen-sei, przyglądał się naprawie dachu. Przyglądał się również uważnie trzem robotnikom. Patrzył na ich ruchy, sposób poruszania się. Gdy Ayanami spojrzała na niego, wyglądał tak jakby zaglądał w głąb ich duszy. Zbliżał się już wieczór, a naprawa dachu, był prawie że ukończona. Trzeba było położyć jeszcze tylko kilka dachówek. W końcu, po dłuższej chwili Sen-sei pokręcił głową.
-Jak to możliwe?! Myślałem że dostanę rozkaz zabicia was... Nie zrozumcie mnie źle. Wcale nie miałem na to ochoty, ale to naprawdę dziwne. Harato Meijin jest zazwyczaj bardzo okrutny. A was wziął na nauki! -Kręcił dalej głową i patrzył w niebo. -Może to jakieś przeznaczenie. Harato zawsze wiedział więcej niż zwykły człowiek jest w stanie... No cóż, widzę, że dach już prawie skończony! Idę sprawdzić czy Meijin skończył medytować. -Tak mówiąc poszedł do pomieszczenia, w którym Harato Meijin zagłębiał się w odmęty własnej świadomości. Przyjaciele byli wykończeni. Naprawa dachu nie należała do zajęć przyjemnych i była bardzo mozolna. Po krótkim czasie, Jotsu Sen-sei wyłonił się z pomiędzy papierowych ścian i orzekł, że Mejin ich oczekuje.
Słońce zaczynało już zachodzić. Rodzice pewnie sie martwili. Dlaczego tak długo nie wracają? Może ich złapali i zabili?
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
NW.
Majtek
Majtek
Posty: 125
Rejestracja: niedziela, 8 kwietnia 2007, 13:30
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Post autor: NW. »

Isuke

Cały zlany potem odwrócił się w stronę senseia. -Hai mistrzu...-spojrzał na przyjaciół i zaczął iść w stronę komnaty wielkiego mistrza. Przez chwilę myślał nawet, czy nie dać do zrozumienia senseiowi że ich rodzice zapewne zamartwiają się w domach nad ich losem. Lecz po chwili dał sobie z tym spokój, cała wioska niezwykle szanowała samurajów i nawet jeśli spędzą tu parę godzin więcej, to powiedzą że sam mistrz Dojo im to nakazał. Chciałby już móc porozmawiać z przyjaciółmi na spokojnie, przedyskutować wszystkie zdarzenia dzisiejszego wieczoru. Teraz jednak nie było na czasu, podszedł do misy z wodą i opłukał twarz, po chwili zaczął wchodzić po drewnianych, rzeżbionych schodkach, prowadzących do sanktuarium mędrca.
Always remember that You are weak against the power of the Dark Side.
Zorin
Marynarz
Marynarz
Posty: 279
Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
Numer GG: 9606247
Lokalizacja: Z daleka
Kontakt:

Post autor: Zorin »

Ayanami Minamioro

,,Przeznaczenie??- pomyślała zdziwiona dziewczyna, którą już bardzo wszystko bolało. Miała wrócić do domu już dawno aby zmienić ojca, który teraz zapewne się na nią wścieka. ,, Na szczęście nas nie zabił.- pomyślała znowu z ulgą i bardzo już ociężałym krokiem udała się do pomieszczenie gdzie medytował mistrz. Mistrz, którego Ayanami jeszcze w ogóle nie rozumiała, ale chciała go poznać. Miała już spytać swoich towarzyszy co o tym sądzą, lecz powstrzymała się od tego. Udała się za Isuke do komnaty.
Dum spiro, spero:)

Ambitosa non est fames.

Pozdrowienia Zorin! :D :D
Bloody
Pomywacz
Posty: 46
Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03

Post autor: Bloody »

Kiske

Nareszcie. Mozolna i jednak długa praca przy naprawie dachu zmęczyła go. Myślał teraz o odrobinie odpoczynku i jakimś posiłku. Rodzice...hmm pewnie będą się niepokoić że go jeszcze nie ma, ale na pewno nie będą go jeszcze szukać, przecież nieraz już znikał na całe dni, czy to żeby troche zapolować, czy po prostu nieco od nich odpocząć.
Wzywa ich ten wielki mistrzuniu, miło, ale czego on może wlaściwie chcieć, swoją drogą sprytne by było obiecanie im życia po to żeby bez oporów naprawili szkody a potem dokonanie kary. Jednak, takie rozumowanie kłóciło się z ogólnie znanym honorem samurajów. Nie, tego się po nich nie spodziewał. Był ciekawy co sądzą jego towarzysze, ale coż, teraz nie była najlepsza pora do pogawędki.
Udał się pospiesznie za przyjaciółmi, choć był najstarszy wolał jednak żeby to Ayanami prowadziła ewentualną rozmowe, on chłopak lasu mógłby być nietaktowny albo co gorsza zbyt poufały. Isuke zaś miał gorącą głowe i też mógłby chlapnąć coś co wpędziło by ich w kłopoty. Np " Będzimy ci służyć do śmierci w podzięce za ocalenie życia", na samą myśl o takim rozwoju wypadków Kiske aż szarpnęło. Przystanął. Rozglądnął się czyby nie było okazji żeby czmychnąć. Nie znalazłwszy takiej możliwości ze spuszczoną głową udał się za przyjaciółmi. W duszy grał mu dziwęk ojcowych słow "I pamiętaj synu, kiedyś będziesz musiał troszczyć się sam o siebie". Czyżby to już?
"Z błękitu w czerń"
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Post autor: Qin Shi Huang »

Gdy przyjaciele weszli do sali mistrza, ujrzeli widok jeszcze bardziej nieprawdopodobny. Na podłodze, leżało nakrycie i miejsca przygotowane dla czterech osób. Na obrusie, stała zastawa do herbaty, z której unosiła się aromatyczna para. z drugiego pokoju, nadszedł mistrz i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie utrzymywał całego ciała na przebierających szybko dwóch palcach lewej ręki. Nogi jego, wisiały bezwładnie nad głową. Gdy dowędrował tak do zastawy, postawił nogi na ziemi, wygiął kręgosłup i szybkim ruchem stanął prosto.
-Siadajcie. Pytacie się pewnie jak to możliwe? To nie jest możliwe! Nie jest możliwe dla ciała. Tylko wiedza i połączona z nią wytrenowana świadomość mogą przyczynić się do takich wyczynów. Mistrz Jotsu, będzie przekazywał wam to co umieją samuraje. Samuraje nie umieją takich rzeczy! Uważają się za wielkich a są mali jak robactwo. -Mistrz spojrzał na zdumione nadal twarze smarkaczy. -Zastanawiacie się dlaczego zamierzam was nauczać? Dlatego że żaden Japończyk nie może nauczyć się czegoś takiego. Wy możecie i dlatego potencjał połączony z ciekawskim umysłem, jest w stanie ogarnąć tę sztukę. Zostanę tutaj przez miesiąc. Nie uda mi się nauczyć was żadnej ze sztuk. Na to jest za mało czasu. Nie nauczycie się też tego nigdzie w Japonii. Do tego celu musielibyście udać się do Chin. Ja nie będę uczył was sztuczek. Będę trenować wasze umysł i przekazywać nauki. Napijcie się tej herbaty. Pochodzi z Chin. Pomoże wam osiągnąć odpowiedni stan ducha. Pijcie powoli i zadajcie pytania jeśli jakieś macie.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
NW.
Majtek
Majtek
Posty: 125
Rejestracja: niedziela, 8 kwietnia 2007, 13:30
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Post autor: NW. »

Isuke

Gdy mistrz zamilknął, chłopak spoglądał na niego przez chwilę. Wszystko zaczynało być coraz dziwniejsze, z godziny na godzinę Isuke oglądał rzeczy o których zwykli śmiertelnicy mogli tylko zamarzyć. Miał przeczucie że mistrz zna wiele tajemnic, jako jedyna istota w całym wszechświecie. Tajemnic dotyczących różnych planów astralnych, galaktyk, przeszłości, teraźniejszości a także rzeczy przyszłych. Spojrzał przez moment na przyjaciół stojących obok niego, następnie przeniósł wzrok na herbatę. Skłonił głowę w oznaku szacunku i zasiadł w tradycyjnej pozie podczas rytuału parzenia herbaty. Ujął niewielkie naczynie w dłonie i zadał pytanie, dręczące go od chwili przybycia do komnaty -Mistrzu czy zamierzasz zabrać nas do Chin? A jeśli tak to czy słyszałeś o niebezpieczeństwach jakie teraz tam na nas czekają?-
Always remember that You are weak against the power of the Dark Side.
Zorin
Marynarz
Marynarz
Posty: 279
Rejestracja: wtorek, 23 stycznia 2007, 17:00
Numer GG: 9606247
Lokalizacja: Z daleka
Kontakt:

Post autor: Zorin »

Ayanami Minamioro

Dziewczyną znowu bardzo zaszokowało to co czynił mistrz. Lecz spodziewała się już po nim wszystkiego po dzisiejszym pokazie. Bardzo zastanawiała się jak zareaguje jej ojciec gdy mu o wszystkim opowie. W prawdzie bała się co o tym wszystkim pomyśli, czy pozwoli jej się uczyć od wielkiego samuraja, który być może chce ją zabrać do Chin. Bo tak to odebrała młoda i nieznająca jeszcze świata dziewczyna. Przywitała się bardzo spokojne i z opanowaniem z mistrzem i zaczęła powoli popijać herbatę, miała setki pytań lecz nie wiedziała od czego zacząć. Bała się aby nie palnąć jakiegoś głupstwa , które zapewne by zdenerwowało mistrza.
Zapytała trochę niepewnie i jakby się wstydząc :
-Mistrzu.Sądzisz że moglibyśmy nauczyć się choć cień tego co potrafi prawdziwy samuraj, czyli ty?? I chciałby nas mistrz zabrać w tym celu do Chin, o których tak dużo ludzie teraz mówią?? Przecież jesteśmy zwykłymi wieśniakami, którzy nie mają w ogóle pojęcia o tym kim jest prawdziwy samuraj. Nic z tego nie rozumiem. - powiedziała bardzo nie pewnie mając nadzieję że mistrz zrozumie o co jej chodzi.
Dum spiro, spero:)

Ambitosa non est fames.

Pozdrowienia Zorin! :D :D
Bloody
Pomywacz
Posty: 46
Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 09:03

Post autor: Bloody »

Kiske

Pewnego razu wraz z ojcem złapali w sidła makaka. Zwierze bardzo sprytne i inteligentne nawet jak na naczelne zdecydowanie nie było zwyczajną zdobyczą biorąc pod uwage użyte narzędzia. Sidła były na jelenie, lisy lub inne zwierze pozbawione rozumu. Nie żeby makaki go miały, jednak było do nich podobne że nie dają sie złapać w prosty sposób. Tym większe było zdziwienie mężczyzn kiedy spostrzegli, że makak któryego mieli już dobić żeby nie męczył się za długo w potrzasku kurczowo ściaska coś w łapkach. Był to kwiat, najpiekniejszy kwiat jaki Kiske miał okazje widzieć, nie znali jego nazwy, nie miali pojęcia skąd się wziął w rękach makaka. wiedzieli jednak że jego zdobycie małpka przypłaca właśnie życiem.
Tak teraz Kiske stanął przed dezyzją makaka. Wybrać życie samuraja czy życie myśliwego. Wybrać prostą droge zycia czy usłaną trudnościami i kończącą się chwalebną lecz pewnie i przedwczesną smiercią drogwe wojownika. Gdyby wartością najwyższą w życiu Kiske był honor, nie wachałby się ani przez moment. Jednk wartością tą była miłość, a co za tym idzie przyjaźń, rodzina no i natura. Nie wiedział co ma odpowiedzieć na prośbe-rozkaz samuraja.
Trudny moment wyboru, trudna decyzja miała być podjęta teraz, w tej jednej chwili, a może wyolbrzymiał sprawe, może to tylko nic nie znacząca przygoda. Nie był pewien. Wiedział tylko że poznany przez niego makak umierał młodo i boleśnie, ale wcześniej zaznał miękkości i zapachu najcudniejszego z kwiatów.
- Czego od nas oczekujesz mistrzu? Jakie są twoje plany wobec nas? I czemu zdajesz się na taki przypadek wybierając nieznanych sobie ludzi do dawania im nauk? - Kiske spokojnym i pełnym szcunku głosem obdarzył mistrza pytaniami. Siadał właśnie do nakrycia gdy wpadła mu do głowy jezcze jedna myśl, ale jej nie wypowiedział głośno, poczeka..
"Z błękitu w czerń"
Zablokowany