[Forgotten Realms] Pierwsza drużyna

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Zachowanie zarowno towarzyszy jak i osob w karczmie bardzo ja dziwilo. Ton w jakim Shamshiel zwracal sie do Drowa, to jak odezwal sie do niej samej, no i jeszcze dziwna gra blazna. Dziewczyna potrzasnela glowa, strumien ciemno-rudych wlosow zaslonil jej na chwile zielone oczy i pol twarzy. Odgarnela je niezdarnym, pozbawionym uwodzicielskiego wdzieku ruchem i skinawszy lekko elfowi wstala. Spojrzala sie niepewnie po obu towarzyszach, w jej oczach dalo sie dostrzec zmieszanie. Wyszla zza stolu, ujela elfa pod ramie i wziela glabszy wdech.
Powoli wszystko zaczelo ukladac sie w jej glowe, czas jakby zwolnil. Uznala, ze nie wie jeszcze o wielu rzeczach, ktore maja tu miejsce. Trzeba bylo to wiec nadrobic...
- Niewiedza jest najwiekszym wrogiem - stwierdzila z usmiechem.
Zaczynala powoli rozumiec zagrywke blazna, tylko nadal motyw jego zachowan byl dla niej niejasny. No ale coz, na to tez przyjdzie odpowiedni czas i pora. Odwrocila twarz w strone elfa, spojrzala sie na niego ukradkiem oblewajac sie przy tym rumiencem. Wiec jednak sie mylila co do niego, wcale nia nie gardzil, tak jak myslala. Nie brzydzil sie hybrydy. A moze to bylo tylko na pokaz teraz? No bylo, ale...
Poklepala go lekko po ramieniu i pozwolila sie poprowadzic do drzwi.
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Shamshiel

Wychodząc przycisnął mocno Kurai do siebie w ten sposób, że wyglądali niczym para. Otwarł drzwi swojej partnerce i pozwolił jej wyjść na zewnątrz, po czym wyszedł za nią i zamknął za sobą drzwi.

Poszli w jakiś nieco ciemniejszy zaułek, który mimo wszystko nadal był w miarę blisko drzwi karczmy - chodziło o to, żeby nie było ich widać. Kierując się w jego stronę dalej mocno do siebie przyciskał drowkę. Dopiero przy samym murze ja puścił. Rozejrzał się chwile po kostkach brkowych, po czym wybrał miejsce w którym nie było szczyn i które nie było pod oknem, po czym stanął w nim i oparł się plecami o mur, wciąż mając wyjście karczmy na widoku. Uśmiechnął się do swojej towarzyszki - była na prawdę ładna a za razem świetnie go rozumiała... przynajmniej takie odnosił wrażenie.
- Dzięki, że ze mną poszłaś.
Mówiąc to zaczął grzebać w kieszonce przy pasku i wyciągnął kawałek bibułki i polizał jego dłuższą krawędź. Następnie wygrzebał z kieszeni niewielkiego rozmiaru woreczek, poluzował rzemień i wysypał nieco jego zawartości na papierek i go zwinął. Po włożeniu całego wynalazku do ust pstryknął trzy razy palcami aż pojawił się drobny płomyk. Zanim zgasł skręt był już odpalony, Shamshiel zaś wypuścił z ust dym.
Znów uśmiechnął się do Kurai
- Mam nadzieję, że Kairon wywiąże się ze swojego zadania albo przynajmniej naz "kolega" wyjdzie z karczmy. Może wtedy dowiemy się czegoś ciekawego.
Powiedziawszy to zamilkł na chwilę, po czym znów spojrzał na drowkę.
- No chodź, jest zimno, po czym objął ją lewą ręką i znów mocno przytulił do siebie. - Może mi coś o sobie opowiesz? W końcu rzadko można zobaczyć na powierzchni osoby Twojego pokroju.
Kairon Askariotto
Pomywacz
Posty: 36
Rejestracja: piątek, 24 lutego 2006, 16:45

Post autor: Kairon Askariotto »

Kairon

Ostrze błazna płyneło z gracją w powietrzu, wpierwej natrafiło na mithrilowu naramiennik i po nim suneło z gracją w wdziękiem tancerza. Potem odnalazło bordowa szatę i mahoniowa skóre ukryta pod nią. Taniec był krótki, szybko sie zakończył, płytkie nacięcie i brak jakiejkolwiek widocznej reakcji drowa.
Kairon wysłuchał autorskiego popisu błazna, potem wysłuchał słów Shamshiel'a.
Jego twarz wykrzywił krzywy uśmiech.
Zaczekał aż wyszli, odczekał jeszce kilka oddechów potem spokojnie odwrócił się do bazna. Spojrzał na niego, uśmiechnał się leciutko.
- Wiesz nigdy nie lubiałem rozkazów. -
Tedy wraz z ostatnim słowem w jednym ruchu, który był dość szybki by pochwycić lecacą ważkę Kairon chwycił błazna za jaja i ścisnał. A ścisk był pewny i silny, gdyby byl to szklany kufel to już to byłby tylko wspomnieniem.
- Nigdy wiecej tego nie czyń.- rzekł beznamiętnym głosem, ale to oczy jego mówiły, była w nich furia i wściekłość prawdziwego drowa.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Stojac kolo elfa przez dluzsza chwile wpatrywala sie w swoje buty i kostki brukowe nad ich czubkami. Westchnela cicho poruszajac sie dosc niespokojnie, nie wiedziala za bardzo co ze soba zrobic. Bylo jej tam milo i cieplo teraz, wrecz goraco. Bicie serca czula chyba w kazdej czesci ciala, miala wrazenie, ze znow sie rumieni. Stala sztywno, jakby bojac sie, ze najmniejszym ruchem moze wszystko zepsuc. Niegrzecznie bylo tak milczec, wiec zebrala sie w sobie i nie patrzac na towarzysza zaczela mruczec pod nosem.
- Nie wiem, co jest dziwnego w tym, ze jestem tu a nie Tam. W Podmroku szybko bym zginela, zaden Drow nie chcialby przepuscic okazji do pozbycia sie mnie. Coz, hybryda w koncu, nie? - pytanie padlo cicho i pusto, a ona lekko zadrzala na ciele. - Nie jest tajemnica, ze boje sie naszego... towarzysza. W innych okolicznosciach.. No na szczescie jestesmy tu a nie Tam - usmiechnela sie lekko podnoszac zasmucone oczy na elfa.
Gdy dym do niej dolecial, zaslonila usta i nos dlonia, nieznacznie sie tez odsunela. Pierwszy raz widziala cos takiego z bliska, zapach czula juz kilka razy, lecz nigdy nie byl az tak mocny.
- Co jeszcze moge powiedziec o sobie? Me imie juz znasz - stwierdzila dosc dziecinnie i zaczela bawic sie swym warkoczem. - Jestes czarodziejem? - spytala w koncu.
Shamshiel obejmujac ja zapewne wyczul, ze dziewczyna robi sie coraz cieplejsza i bicie jej serca przyspiesza z minuty na minute. Znow poruszyla sie niespokojnie robiac glebszy wdech i powrocila do ogladania swych butow... Bliskosc mezczyzny ewidentnie ja krepowala, byla mocno spieta i zawstydzona.
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Shamshiel

Na pytanie dziewczyny uśmiechnął się lekko.
- Nie - odpowiedział lekko rozbawionym głosem - nie jestem. Po prostu umiem kilka sztuczek, nic wielkiego. Mam to od dziecka i tak na prawde nie wiem skąd to sie bierze...
Elf zamyslił się na chwilę. Nie wiedział skąd się wzieły u niego takie moce i tylko podejrzewał ich źródło. Niemniej jednak doskonale pamiętał, ile czasu zajęło mu opanowanie tego "daru." Niektórzy mogli by pomyśleć, że marnuje on swój talent do takich rzeczy, jednak jego zdaniem niczego nie marnował - w końcu nie można marnować czegoś, czego sie nie ma. Zresztą takie życie jakie teraz prowadził w zupełności mu wystarczało.
Uśmiechnął się w myślach do siebie, po czym dopiero zauważył, ze Kurai milczy... Panowała niezręczna cisza a on nie wiedział jak to zmienić. Miał jedynie nadzieję, że Kairon zaraz wyjdzie z 'jego' człowiekiem.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zankkhan:

-Kto wsadza rękę w ogień i jej nie cofnie sparzy się- Błazen był spokojny jak grób, ale mówił... nieco dziwnie. Głos przypominał powietrze ulatniające się z balona.
-Trzeba ci wiedzieć dwie rzeczy - po pierwsze chodzi o pacjenta tam- syknął i skinął nieznacznie głową na jegomościa który śledził parę. -Po wtóre, że na zewnątrz w zaułku czai się jego przełożony... lub w każdym razie ktoś, kto go... zbeształ...- dodał. -Wiec puszczaj mój interes i powiedz mi - Masz zamiar go wyprowadzić prośbą czy groźbą?- zapytał błazen. był gotów na mały "dowcip" z żyletką. Będzie podwójna kastracja, albo żadnej kastracji. Plus spodnie
Błazna oferowały dobry poślizg. Jeśli drow ściśnie mocniej to męskość Zankhana się wysunie dalej. A sam błazen osunie się na ziemię. Cóż... wóz albo przewóz. Jeśli drow rozluźni uchwyt lub po prostu puści to kontynuuje jakby nigdy nic. -Sądzę, że mógłbym odwrócić uwagę ludzi lub chociaż zagłuszyć twe słowa...- dłoń powędrowała do rączki "mandoliny". -Większa swoboda rozumiesz- Błazen znał się na występach i zabawiał innych nie raz... często przydawało się to, gdy wspólnik chciał obrobić kogoś w towarzystwie...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Kairon Askariotto
Pomywacz
Posty: 36
Rejestracja: piątek, 24 lutego 2006, 16:45

Post autor: Kairon Askariotto »

Kairon

Wysłuchał słów dziwnego człowieka, gdy skończył usmiechnał sie krzywo, obnażajac swoje zęby.
- Rób jak chcesz- rzekł puszczając błazna a oczy jego były puste bez wyrazu, nie mówiły nic.
Potem wstał i narzucił kaptur na głowe i wyszedł z gospody.
Tam, przed gospodą, minał bez slowa elfa z hybrydą elfiej krwi i znikł w tłumie.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Drzwi otworzyły się cicho i elfka na chwilę zamarła widząc wychodzącego Drowa. Nieco mocniej zacisnęła palce na ramieniu towarzysza i wzięła głębszy wdech, nie chciała, by Kairon widział, iż się ona denerwuje na jego widok. Ku jej zdziwieniu mężczyzna minął ich bez słowa i zniknął w tłumie równie szybko jak się pojawił. Dziewczyna rozluźniła się i odetchnęła z ulgą. Podniosła głowę i wlepiła wyczekujące spojrzenie w oczy Shamshiela.
- To co teraz? - spytała niepewnie. - Chyba to oznacza, że... - nie dokończyła nie wiedząc jak ubrać w słowa fakt, że Drow najwyraźniej ma ich głęboko.
- Może trzeba skorzystać z pomocy tego błazna? Albo może wolisz lepiej zostawić tę sprawę? Jeśli to ma nas wpędzić w kłopoty, to może warto się oddalić, nim jeszcze mamy szansę. Nie wiemy, co ryzykujemy pomagając jej - stwierdziła cicho dziwnie układając zdania i wyrazy, jakby chaotycznie i bardziej w języku Podmroku niż ludzi.
Szczerze, to nie miała ochoty pomagać tamtej kobiecie, ani też pakować się w tarapaty. Ojciec kazał jej uważać na siebie i to właśnie miała zamiar robić. Dla niej najlepszym wyjściem było zabrać swoje rzeczy i szybko się wynieść z tego miasta. Może Drow wiedział o czymś ważnym i właśnie wybrał ciche zniknięcie?
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zankkhan:

Błazen poczuł ulgę, ale tak jak poprzednio zachował kamienną twarz. Tamta parka się wycofała, drow miał im sprowadzić tego-tam, ale uciekł... trzeba było pomyśleć... coś prostego powinno zadziałać... chwila myslenia i... już!
Zankkhan wstał i powoli podszedł do tamtego mężczyzny. Przybrał postać lakko ukorzoną, postarał się, by w jego oczy wkradła się sprawna imitacja strachu, ugiął nieco kolana i podszedł do siedzącego przy barze mężczyzny. Przemówił drżącym, przerywanym i cichym głosem, na tyle jednak wyraźnie, by tamten go słyszał. -P... przepraszam... p... panie, a.. ale tam w z... zaułku j... jest pewien m... mężczyzna- przełknął ślinę głośno, rozglądnłą się i jeszcze zniżył głos. -P..powiedział, że p... pojawiły się p..pewne sposobności... i... i można p... pozbyć isę prz.. przeklętych d...drowów...- wyszeptał. Starał się udawać przerażonego człowieka, który stara się zwracać na siebie tak mało uwagi, jak to tylko możliwe. Nie miał "chwytu drowa", wiec nie widział innej mozliwości jak zadziałaniem za pomocą blefu i aktorstwa. Jeśli tamta parka dalej czeka, to będzie dobrze. -T... trzeba sie spieszyć...- złapał oddech. -M.. mam cię wprowadzić w p...pewien zaułek, a p..potem wprowadzić tam ich. P... potem mam m... milczeć i patrzeć w i...innym k... k... kierunku- dodal na koniec. Wlepił w mężczyznę szeroko wytrzeszczone oczy.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Shamshiel

Trzeba przyznać, że widok drowa wychodzącego z karczmy nie zaskoczył go. Problem był w tym, że Kairon nie targał za sobą odpowiedniego mężczyzny. W sumie nie było z nim żadnego człowieka i to nieco zirytowało elfa. Oczywiście nie na tyle, żeby było jakoś to widać, jednak Shamshiel pokładał o wiele większe zaufanie w mrocznym elfie. I się niestety zawiódł. To był jednak pomniejszy problem - o wiele większym był sposób na wyciągnięcie delikwenta z gospody. Oczywiście, zawsze można było go obezwładnić i wyrzucić z karczmy, to jednak zwróciłoby zbyt wiele uwagi bywałców ów przybydku i w ostateczności wiązało mu ręce.
Nagle doszedł do niego głos Kurai... Widać zamyślił się nieco i stracił kontakt z rzeczywistością, ale chyba tego nie zauważyła, gdyż nie przestawała mówić.
- Jakoś wolałbym nie korzystać z pomocy jakichkolwiek błaznów - odpowiedział. - Nie pozostaje nam zbyt wiele możliwości, ale moim zdaniem nie powinniśmy tego tak zostawiać.
- Widzisz, niektórzy są stworzeni do kłopotów poprzez pomaganie innym a ja jestem jedną z takich osób - powiedział poważnie, ale bez patosu. - Chyba powinniśmy wrócić i przypilnować naszą otrutą koleżankę. Jeśli tamten facet ma coś z tym wspólnego, to na pewno będzie chciał ją widzieć.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Kairon

Drow szedł szybkim krokiem przed siebie. Jaki był jego cel? Któż mógł to wiedzieć... Wiadomo było tylko, że nigdy nikomu się nie podporządkuje jeśli sam nie bedzie miał w tym jakiegoś celu. Noc była jeszcze młoda... No może nie aż tak bardzo, ale do świtu było jeszcze bardzo dużo czasu... Ledwo minęła północ... A w każdym razie tak się wydawało Kaironowi, gdy spojrzał w rozgwieżdżone nocne niebo. Chmury, z których miał ponoć lunąć deszcz rozpłynęły się jak zaklęte, a w powietrzu była wyczuwalna aura niedaleko stąd wypowiedzianego i rzuconego zaklęcia... Widać ktoś bawił się kontrolowaniem pogody...


Zankkhan

Mężczyzna popatrzył na błazna ze zmarszczonymi brawiami nie bardzo rozumiejąc co dziwakowi może chodzić. Słuchał niezbyt zrozumiałego dla niego bełkotu i jeszcze bardziej zmarszczył brwi. Nie był w najlepszym nastroju, a słowa Zankkhana zupełnie wytrąciły go z równowagi. Dopił swoje piwo po czym gwałtownym ruchem sięgnął ku Zankkhanowi. Rozeźlony mężczyzna wywlókł błazna za kołnież z karczmy i powlókł kawałek po bruku po to by rąbnąć nim ścianę i wyładować na nim swój gniew.
- Czego ty ode mnie chcesz skończony kretynie?! - wydarł się i uderzył błazna. Skończyło się dłonią pociętą przez zwisające z głupawej czapki żyletki... Zankkhanowi strużka krwi popłynęła leniwie z rozbitego nosa. Stąd jak na dłoni widział parę, która w gospodzie go zignorowała - półdrowkę i elfa... Miał wręcz ochotę im pomachać. Tym bardziej, że byli w tej okolicy jedynymi żywymi istotami i nikt ich nie widział...


Kurai i Shamshiel

W chwili, gdy przebrzmiały ostatnie słowa paladyna z karczmy wyłonił się mężczyzna, o którym była mowa, a wraz z nim błazen ciągniety teraz za kołnierz niczym pies którego zaraz spotka zasłużona - bądź nie - kara.


Zankkhan, Kurai i Shamshiel

Nagle z gospody niepewnym, chwiejnym krokiem wytoczyła się Jastra. Chyba nadal miała gorączkę i nie do końca wiedziała, gdzie się znajduje w każdym razie uparcie parła naprzód opierając się jedną dłonią o mur i nawet nie patrząc pod nogi. Potykała się co parę kroków lecz jej to nie zniechecało. Mężczyzna złoszczący się na błazna zupełnie jej nie zauważył.
Shamshiel za to stwierdził, że cała postać dziewczyny nie tyle jest otoczona zielonkawą aurą co wręcz świeci się intensywnym zielonym światłem, które nie przywodzi na myśl niczego dobrego... Kojarzyło się z tygodniami męki i obiecywało jeszcze więcej jeśli delikwent okazałby się wytrzymalszy...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zankkhan:

-Nic, ci państwo mają do ciebie interes- stwierdził błazen, drżącą ręką odcierając krew z nosa. Wzrok zwrócił na drowy. *Nie do końca miało to tak wyglądać, ale tak czy inaczej gość jest na zewnatrz* pomyślał. Na wszelki wypadek starał się jeszcze uchodzić za przerażonego, bezbronnego dziwaka. Jesli ten matoł się obróci, czy zacznie uciekać nie dopuści możliwości ataku z tej strony. Zankkhan zastanawiał się czy użyć żyletek, czy mandoliny... czekał na reakcję drowów i jegomościa.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Shamshiel

Widać los się do niego uśmiechnął. Mimo spartaczenia sprawy przez drowa jego cel wyłonił się z karczmy... w torzarzystwie błazna, którego do tej pory starał się usilnie ignorować. Widać niestety będzie musiał zmienić do niego swoje podejście... na jakiś czas oczywiście, najlepiej nie na zbyt długo. I gdy już miał kierować się w stronę osobników z karczmy wyszła także Jastra - a był to widok bardzo dziwny. Świeciła niczym pochodnia, z tą tylko różnicą, że pochodnie zwyczajowo nie palą się na zielono. Musiała bardzo cierpieć, każdy ruch pewnie sprawiał jej niewyobrażalny ból. Elf nawet nie wiedział, czy jest przytomna. Niestety, musiała także poczekać, gdyż nie mógł przepuścić takiej okazji. Gdy mężczyzna skupiał swoją uwagę na błaźnie Shamshiel podszedł jaknajciszej mógł do swojej ofiary i wycelował pięścią w potylicę. Towarzysz Jastry gładko osunął się na ziemię przy okazji malowniczo wywracając oczyma. Elf szybko wziął dłonie nieprzytomnego i skrzyżował je na jego plecach, po czym z braku sznurka po prostu na nich usiadł unieruchamiając go na wypadek ocknięcia. Miał tylko nadzieję, że błazen szybko się opamięta i zdobędzie coś do skrępowania leżącego. I wtedy wspomniał sobie o Jastrze i szybko obrócił głowę w jej stronę. Na szczeście Kurai już przy niej stała. Cieszył się, że mógł liczyć na drowkę.
- No to mamy naszego kochasia - skomentował całą sytuację - teraz trzeba odprowadzić naszą parę do karczmy.
Zamyślił się na chwilę, po czym zagadał do nieco jeszcze krwawiącego błazna:
- Załatw mi jakiś sznurek - powiedział stanowczo - i przywołaj tu drowkę imieniem SiNafay, jest w głównej izbie o ile pamięć mnie nie myli. - Zastanowiwszypo się chwilę dodał:
- I nie martw się, dostaniesz pare monet za pomoc.
To już chyba wszystko, czego potrzebował. O dziwo cała sprawa układała się dotąd w miarę po jego myśli, choć nie wyrokowało to niczego na przyszłość.
Elf westchnął. Noc zapowiadała się jeszcze dłuższa, niż wcześniej przypuszczał.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Takiego zachowania się po nim nie spodziewała, myślała raczej, że będzie spokojnym i opanowanym, lubiącym pokój elfem... Faktem było, iż najczęściej to właśnie przedstawiciele jego rasy ją atakowali za sam wygląd, jednak myślała, że on jest inny. Że nie ma w nim agresji. Widać musiało mu bardzo zależeć na zdrowiu tej kobiety. Spojrzała się na nią, pomimo kiepskiej kondycji i palącej gorączki, Jastra była... ładna. Kurai cicho westchnęła i spojrzała się zrezygnowanym wzrokiem na swą niedawną przewodniczkę. Przytrzymywała ją, by ta nie upadła, czuła jak trawi ją wysoka gorączka. W sumie może to nawet lepiej, że wyszła, noc była przyjemnie chłodna...
- Jastra, co tu robisz? Nie powinnaś się przemęczać, zostałaś otruta - powiedziała wprost do jej ucha, tak by nikt inny tego nie zauważył.
Zaczęła się poważnie martwić tym wszystkim.
"Pomogę jej, potem zniknę" - przemknęło Kurai przez myśli i jakoś od razu zrobiło jej się smutno, nie chciała opuszczać Shamshiela, chyba jedynego swojego przyjaciela.
Spojrzała na elfa wydającego krótkie polecenia do błazna, zastanawiała się, czy ten dziwny osobnik przyłączy się teraz do nich?
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Zankkhan:

Błazen otarł znów krew z nosa. Usmiechnął się szeroko i poszedł do karczmy. Rozglądnął się po sali i zdecydował się wyszukać drowkę. Z tego co widział w karczmie nie było tłoku. Jeśli zauważył jakąś drowkę podchodził do niej i pytał, czy przypadkiem nie ma na imię SiNafay. Biorąc pod uwagę jego wyglad wszelaka głupota jest na miejscu, wiec nie wyglądało na to, że musiał sieobawiać jakiejś żywiołowej reakcji. Gdyby udało mu sie znaleźć rzeczoną elfkę wyjaśniałjej szybko, ze an zewnatrz jest elf, elfka i drowka, oraz że owy elf polecił mu, by ją poprosić na zewnątrz. Po kilku latach głupot wreszcie coś się działo. Błazen pochylił głowę i uśmiechał się diabolicznie wychodząc. Oczy wskazywały na lekkie zamyślenie.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Zankkhan

Jedyna drowka jaką znalazł błazen spała sobie spokojnie na piętrze w pokoju. Mężczyzna bez skrypułów wyrwał ją ze snu pytając się o jej imię. Gdy ta odparła, że nazywa się SiNafay Zankkhan szybko dał jej do zrozumienia, że kapłanka powinna udać się na dół, na zewnątrz i wspomóc swych towarzyszy. Niechętnie zwlekła się z posłania i podążyła za nieznanym jej mężczyzną. To chyba zmęczenie i zaspanie sprawiło, że nie zastanawiała się kim jest ten dziwak, który budził ją w środku nocy, gdy chciała wypocząć po męczącej podróży...


Shamshiel

Shamsiel zauważył, że dłonie obezwładnionego towarzysza Jastry oraz w kilku miejscach jego ubranie lśnią tym samym odcieniem jadowitej zieleni, którym Jastra wręcz płonęła niczym pochodnia.
Mężczyzna, którego obezwładnił paladyn ani myślał się ocknąć przez wystarczająco długi czas, by błazen zdążył przyprowadzić rzeczoną drowią kapłankę. Wyglądało na to, że elf zyskał dużo czasu ciosem pięści w potylicę mężczyzny. Wciąż jednakże problemem był brak sznurka czy liny... Koło Shamshiela pojawił się błazen prowadzący znajomą drowkę. Ta wyglądala na zdezorientowaną.
- Co się stało? - spytała chcąc sobie poukładać wszystko w głowie...


Kurai

Półdrowka za plecami usłyszała kroki i gdy się obróciła dostrzegła błazna prowadzącego rozespaną SiNafay. Kurai nie miała jednakże czasu na zajmowanie się nimi. Osłabiona gorączką Jastra zachwiała się na nogach. Nie upadła tylko dzięki temu, że podtrzymywała ją półdrowka.
- Trzeba... z-znaleźć Roda... - wyjąkała schrypniętym głosem odpowiadając na pierwsze słowa swej "opiekunki" i chwiejnie postawiła kolejny krok. Straciła równowagę ciągnąc za sobą na ziemie Kurai. Ta cudem utrzymała siebie i niedawną przewodniczkę w pionie. Tropicielka obróciła głowę i zamglonymi oczami spojrzała wprost na towarzyszkę słysząc kolejne słowa. Jej spojrzenie było wyjątkowo świadome. Czaił się w nim strach przeradzający się w nieznajdującą ujścia panikę. Najwidoczniej wzmianka o truciźnie poruszyła jakąś strunę w jej przymglonym umyśle...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Spojrzała się na Shamshiel'a i westchnęła cicho. Słowa kobiety nic jej nie mówiły, chciała się zapytać o coś więcej. Jednak on chyba potrzebował teraz drobnej pomocy... Pomogła Jastrze usiąść i oparła ją plecami o ścianę, złapała za swój warkocz i zdjęła czarny rzemień, którym miała związane włosy. Nie lubiła, gdy były rozpuszczone, ale cóż, nie było innego wyjścia. W każdym razie nie w tej chwili. Długi do pasa warkocz zaczął jej się powoli rozplatać, gdy wstała i podeszła do Elfa.
- Proszę, weź to - powiedziała wyciągając rękę i podając mu rzemień.
Widząc, iż jest lekko unieruchomiony zawstydziła się swoją głupotą i ukucnęła szybko związując ręce mężczyzny.
- Jastra jest przytomna, mówiła coś o jakimś Rodzie. Jest wystraszona... Pójdę do niej...
To mówiąc wstała i bez słowa do kapłanki poszła. Kurai zdawała się być nieco zagubiona w nowej sytuacji i tym całym zamieszaniu.
- Kim jest Rod? - spytała Jastry kucając przy niej. - Co to za trucizna? Wiesz, kto mógł ci to zrobić? Nie bój się, pomożemy ci...
Mówiła uspokajająco, starała się zdobyć jak najwięcej informacji. Miała nadzieję, że kobieta okaże się na tyle przytomną, by im nieco pomóc. Jeśli nie, zapewne będą szukać po omacku i wtedy ona zginie. Nie mieli dużo czasu.
Zablokowany