Grać czy mistrzować, oto jest pytanie...
-
- Bombardier
- Posty: 639
- Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
- Numer GG: 10499479
- Lokalizacja: Stalowa Wola
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Na forach wolę mistrzować, bo jestem wtedy absolutnie niezależny.
W realu nie mam wyboru zawsze mistrzuję... I to ssie!
To jest złe! Trudno teraz znaleźć dobrą drużynę, a od grania z debilami których bardziej od gry interesuje nawalanie się butelką plastikową po głowach! Nie!!!
Ja się chyba potnę!
W realu nie mam wyboru zawsze mistrzuję... I to ssie!
To jest złe! Trudno teraz znaleźć dobrą drużynę, a od grania z debilami których bardziej od gry interesuje nawalanie się butelką plastikową po głowach! Nie!!!
Ja się chyba potnę!
-
- Bombardier
- Posty: 643
- Rejestracja: niedziela, 12 czerwca 2005, 15:41
- Numer GG: 9025892
- Lokalizacja: Bydgoskie przedmieścia mrokiem zalane...
- Kontakt:
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Mistrzuje, bo jestem chyba jedyną osobą, której się chce, ma czas i jako tako jej to wychodzi. Poza tym prowadzę raczej mniej doświadczonym drużynom, w których często przeważają osoby wielce niedoświadczone w RPG, więc aby nie zniechęcić ich do RPGów (poprzez pozwolenie na prowadzenie innej osobie) mistrzuje ja. I choć jest to czasami wkurzające (czuje się czasem wykorzystywany) to lubię tą robotę. To jest prawdziwa wolność jaką oferuje RPG. Mistrz ma władzę, trzyma wszystko w swoich rękach i wystarczy jedno pociągnięcie, aby wywołać pewną reakcję u graczy. Ta możliwość wywoływania emocji, to manipulowanie losami postaci i obserwowanie miny gracza, gdy owa postać obrywa, ta wdzięczność gdy dostaje jakiś fajny bonusik, to zamyślenie i zachodzenie w głowę przy rozwiązywaniu zagadek jest moim narkotykiem, od którego zdążyłem się już uzależnić. Fakt, ze prowadzę te same scenariusze trzem drużynom sprawia, że zastanawiam się jak postąpi jedna drużyna, a jak druga. Obserwuje jak w tych samych sytuacjach sprawdzają się inne drużyny, co sprawia mi ogromną radochę i wzbogaca moje doświadczenie. Poza tym uwielbiam kreować i wcielać sie w NPCów, tworzyć mapki i inne rekwizyty, zastanawiać sie jak na dany wybieg/przedmiot/sytuację/opis/muzykę zareagują gracze.
Wg mnie, tego ciężko uświadczyć jako gracz.
dezeli chodzi o granie, to również je lubię, jednak muszę grać z mistrzem lepszym ode mnie (nie żebym uważał się za jakiegoś wybitnego MG, uważam się za ledwo dobrego, ale osoba mi prowadząca musi być ode mnie lepsza - z mojego punktu widzenia oczywiście) w innym wypadku wytykam mistrzowi nieprawidłowości i niespójności w jego prowadzeniu.Najśmieszniejsze jest to, że bardzo chętnie bym sobie pograł, mam nawet kilka gotowych postaci czekających na odpowiedniego mistrza.
Chyba zacznę wychowywać sobie kilku MG, cobym sobie odpoczął.
Wg mnie, tego ciężko uświadczyć jako gracz.
dezeli chodzi o granie, to również je lubię, jednak muszę grać z mistrzem lepszym ode mnie (nie żebym uważał się za jakiegoś wybitnego MG, uważam się za ledwo dobrego, ale osoba mi prowadząca musi być ode mnie lepsza - z mojego punktu widzenia oczywiście) w innym wypadku wytykam mistrzowi nieprawidłowości i niespójności w jego prowadzeniu.Najśmieszniejsze jest to, że bardzo chętnie bym sobie pograł, mam nawet kilka gotowych postaci czekających na odpowiedniego mistrza.
Chyba zacznę wychowywać sobie kilku MG, cobym sobie odpoczął.
"It is often said that before you die your life passes before your eyes. It is in fact true. It's called living."
-- Terry Pratchett
"Z głupotą się nie walczy, głupotę się omija"
-- Terry Pratchett
"Z głupotą się nie walczy, głupotę się omija"
-
- Bombardier
- Posty: 639
- Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
- Numer GG: 10499479
- Lokalizacja: Stalowa Wola
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Trafniej opisać sytuacji MG niż zrobił to Jelcyn się nie da. Najgorszy jest jednak w tym wszystkim fakt że gdy gracze są w pobliżu zawsze są czymś zajęci, zaś gdy są wolni od razu gdzieś się rozjeżdżają. Przez całe wakacje udało mi się poprowadzić raptem cztery sesje z których najdłuższa ( i jedyna z pełnym składem) trwała 6 godzin potem próbowałem z innymi osobami, ale no cóż hormony buzują
Podsumowanie najgorsze jest złożenie i późniejsze wyłapanie drużyny.
Podsumowanie najgorsze jest złożenie i późniejsze wyłapanie drużyny.
-
- Mat
- Posty: 554
- Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
- Numer GG: 6781941
- Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Jeśli chodzi o takie kwestie, to oprę się na rozumieniu Harfiarzy- we wszystkim musi być równowaga.
Prowadząc sesje z "kolegami z podwórka" mistrzuję ja- owi koledzy do mistrzowania:
-nie nadają się
-są niedojrzali (wszyscy poza jednym są trochę młodsi, a ten jeden ma 18 lat i nie sprawia wrażenia dojrzałego- w każdym razie nie na sesji)
Na szczęście, kolega prowadzi sesje, ze znajomymi (wszyscy chodzimy do szkoly, oni razem do klasy, ja jestem z klasy "rownoległej"), a tam dzielnie prowadzę postać mojego kapłana.
Ale ja mam takie szczęście że zawsze udaje mi się znaleźć złoty środek.
W praktyce wygląda to tak, że mistrzuję, potem muszę relaksuję się graniem u kumpla, a wtedy znowu nachodzi mnie ochota na prowadzenie gry.
Prowadząc sesje z "kolegami z podwórka" mistrzuję ja- owi koledzy do mistrzowania:
-nie nadają się
-są niedojrzali (wszyscy poza jednym są trochę młodsi, a ten jeden ma 18 lat i nie sprawia wrażenia dojrzałego- w każdym razie nie na sesji)
Na szczęście, kolega prowadzi sesje, ze znajomymi (wszyscy chodzimy do szkoly, oni razem do klasy, ja jestem z klasy "rownoległej"), a tam dzielnie prowadzę postać mojego kapłana.
Ale ja mam takie szczęście że zawsze udaje mi się znaleźć złoty środek.
W praktyce wygląda to tak, że mistrzuję, potem muszę relaksuję się graniem u kumpla, a wtedy znowu nachodzi mnie ochota na prowadzenie gry.
A d'yaebl aep arse!
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Owszem. Część chucha i dmucha na swojego "chowańca". Jak gracz spadnie z 20 m. przez swoja głupotę to kaput, ale jak mój NPC spada to jakims cudem mu się udaje bez obrażen dofrunać do ziemi, chroni go jakas tarcza czy cus jeszcze głupszego... Taaa... też tego nie lubię.
Ale zauważ, ze czasami NP jest [potrzebny do ukończenia zadania. Wtedy go nie zabijam chętnie. Tylko, że nie ide nim na pierwszą linie frontu i nie tłuke do mutków z Rugera jakby to granatnik był, lecz dostosowywuję się do charakteru postaci (naukowiec chowa się za kamieniem, snajper trzyma dystans, strzele wyborowy stara sie nie szarżować).
Jeżeli MG dobrze wytłumaczy zachowanie NPka to gracze nie powinni sie burzyć.
Ale zauważ, ze czasami NP jest [potrzebny do ukończenia zadania. Wtedy go nie zabijam chętnie. Tylko, że nie ide nim na pierwszą linie frontu i nie tłuke do mutków z Rugera jakby to granatnik był, lecz dostosowywuję się do charakteru postaci (naukowiec chowa się za kamieniem, snajper trzyma dystans, strzele wyborowy stara sie nie szarżować).
Jeżeli MG dobrze wytłumaczy zachowanie NPka to gracze nie powinni sie burzyć.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Znam to z autopsji Tylko że u nas był inny problem. Osoba, która miała być naszym MG regularnie olewała sesje, czy to wykręcając się w jakiś sposób, czy w ogóle nic nie mówiąc. Przychodziliśmy na sesję w 5 osób i trzeba było improwizować. A że jedyną osobą, która miała doświadczenie w RPG był Wilczy. I z konieczności prowadził. Na 15-20 zagrał może we dwóch, jak nasz MG przyjechał. Po jakimś czasie (czyt. po półtora roku grania, tak w styczniu) ja spróbowałem swoich sił, niech sobie pogra. Potem przez jakiś czas była taka sytuacja, że pomistrzować mógł każdy, lepiej lub gorzej. A pod koniec roku szkolnego brakło drużyny A chociaż też mistrzowałem trochę z konieczności (bo nikt Wilczego nie chciał zastąpić) to mi się to podobało. Jakiegoś talentu nie mam, ale jakaś przyjemność z tego jestJelcyn pisze:Mistrzuje, bo jestem chyba jedyną osobą, której się chce, ma czas i jako tako jej to wychodzi.
-
- Marynarz
- Posty: 348
- Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
- Numer GG: 5181070
- Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Mistrzowałam, bo lubiłam tę robotę. Teraz niestety jestem graczem (nie byłam złym Mistrzem, po prostu chodziło o zakład), a szkoda - lubiłam tworzyć mapy, scenariusze, NPC, to była zabawa dla mnie. Czasami zdarzało się, że za scenariusz brałam się dopiero w autobusie, ale zawsze przyjeżdżałam na miejsce z gotową grą, wtedy już tylko potrzebowałam sekundki na narysowanie map. Największy kawał polegał na tym, że najgorzej znałam system (Mistrzem zostałam trochę z przymusu), ale graczom to chyba nie przeszkadzało - nie skarżyli się w każdym razie, a po kilku sesjach nie za bardzo chcieli mnie zmieniać, ale słowo się rzekło i teraz mogę tylko czekać, aż nowego będą mieli dość (co pewnie wkrótce nastąpi, ale ja mu oczywiście źle nie życzę).
-
- Bombardier
- Posty: 775
- Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 15:18
- Numer GG: 6330570
- Lokalizacja: Twoja świadomość
- Kontakt:
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
osobiscie wole grac ale i tak ZAWSZE mistrzuje bo jak nie ja mistrzuj to z sesji robi się burdel, jest tylko jedna piaseczna w naszej drużynie która umie mistrzowac dobrze ale tak się składa że jednego NPC wymyśla pół godziny, na szczęście zawsze da się od mistrzowania wykręcic i jak się daje to się wykręcam ile moge, kiedyś był taki okres ze tylko ja mistrzowałem a jak kto inny miał mistrzowac to "głowa go boli" lub Some Other Sh*t
Psychodeliczny Łowca Żelaznych Motyli Z Planety Mars
-
- Kok
- Posty: 1348
- Rejestracja: niedziela, 14 sierpnia 2005, 17:33
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Z Karczmy "Pod Wyszczerbionym Toporem"
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Ja wolę i grać i mistrzować. Moim zdaniem drużyna powinna się składać z samych MG. Wkurzałoby mnie to gdy ktoś przychodzi, MG stały i tylko odgrywa. Taki trochę wtedy się wydaje darmozjadem. MG jest jak kucharz, który podaje talerz cały wypchany świeżymi przygodami i misjami, zaś gracz jest jak osoba jedząca delektując się smakiem zabawą itd. Jak kucharz się uczy, to robi na początku proste jedzenie, nieco je przypala, ale z czasem się uczy i zaczyna robić sosy, dekorację itd. Im więcej działa tym więcej umie. Zaś gracz nie umiejąc docenić jedzenia, spowoduje, że nigdy nie będzie mu dane jeść porządnego jedzenia, bo wkurzony MG, nie jest mu wstanie podać czegoś dobrego, gdy ten nie da nic z siebie. Poprzez bycie kucharzem i jednocześnie osobą jedzącą, jest się wstanie dużo lepiej zrozumieć to co serwuje MG, ponieważ i jemu przyjdzie kolej pichcić, zaś grając potrafi docenić to co robią inni.
Tak więc reasumując, każdy prowadząc po kolei lepiej zrozumie mechanikę i świat gry, a jeśli preferuje inny system, to doceni co inni mu pokazują i lepiej się postara wcielić w postać i świat. Jeśli będzie bruździł i źle grał, a potem przynajmniej sprawiedliwym będzie kiedy przyjdzie jego kolej. Jeśli chce tylko grać, a nie być jeszcze MG, to najczęściej jest darmozjadem. Moim zdaniem...
Tak więc reasumując, każdy prowadząc po kolei lepiej zrozumie mechanikę i świat gry, a jeśli preferuje inny system, to doceni co inni mu pokazują i lepiej się postara wcielić w postać i świat. Jeśli będzie bruździł i źle grał, a potem przynajmniej sprawiedliwym będzie kiedy przyjdzie jego kolej. Jeśli chce tylko grać, a nie być jeszcze MG, to najczęściej jest darmozjadem. Moim zdaniem...
"Nie wiem na co będzie trzecia wojna światowa, ale czwarta będzie na pewno na maczugi." Albert Einstein
- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Ja wole przyjac na siebie ciezar, a raczej - blogoslawienstwo prowadzenia niz stracic 5h na dennej, nudzacej mnie sesji mistrzowanej przez przymusowego MG-amatora.Wkurzałoby mnie to gdy ktoś przychodzi, MG stały i tylko odgrywa.
Oczywiscie wyjatkiem jest, gdy MG-amator chce stac sie MG-profesjonalnym, a nie MG-chwilowym, wtedy jestem w stanie zmienic sie w poslusznego gracza ; ).
Tak. Gracz nie umiejacy docenic trudu stworzenia porzadnego jedzenia nie powinien nazywac siebie graczem ; ).Zaś gracz nie umiejąc docenić jedzenia, spowoduje, że nigdy nie będzie mu dane jeść porządnego jedzenia, bo wkurzony MG, nie jest mu wstanie podać czegoś dobrego, gdy ten nie da nic z siebie.
Ja jestem zdania, ze jeden MG powinien prowadzic jeden system, by uniknac niespojnosci, gdy paleczke mistrzowania przejmuje druga osoba. Wiadomo, ze u jednego MG marszalek bedzie kultysta, a u innego fanatykiem religijnym. Na Srodkowych Bagnach wedlug wizji "druzynowego" MG beda siedliska ogromnych pajakow, a u drugiego MG bagienne trolle. Takich sytuacji powinno sie unikac. Ja przez caly czas prowadze Warhammera i nigdy nikomu nie oddalem paleczki mistrzowania, chyba ze bierzemy pod uwage odgrzewanie starych kotletow w wakacje. Wszyscy sa przyzwyczajeni do mojej ponurej wizji swiata i dark-heroicznego stylu prowadzenia, a dodatkowy MG wybilby graczy z tego klimatu, wprowadzajac wlasne sosy i dekoracje, jak to okresliles ; ).Tak więc reasumując, każdy prowadząc po kolei lepiej zrozumie mechanikę i świat gry, a jeśli preferuje inny system, to doceni co inni mu pokazują i lepiej się postara wcielić w postać i świat.
Jesli gra dobrze to nie mam nic przeciwko. Gorzej, jesli jest slabym graczem.Jeśli chce tylko grać, a nie być jeszcze MG, to najczęściej jest darmozjadem.
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 2
- Rejestracja: środa, 22 sierpnia 2007, 19:00
- Numer GG: 0
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Ja zawsze musze być MG ale nienawidze tego czemu? Ponieważ jedyna ekipa z jaką mogę grać to 2 kaleki jeden to chłopak który ciągle zmienia postać przez_co nie_da się wymyślić żadnych questów a o kampani już nie mówie:(
Jeszcze pamiętam jak byłem MG z starą ekipą zrobiłem wtedy najlepszą kampanię jaką zrobiłem ale potem ekipa się rozpadła i niektórzy wyjechali i nie_dało się grać potem następna ekipa się utworzyłac która bardziej robiła sobie z sesji jaja niż grali a grać nie umieli to też prawda
jeżeli mam fajną ekipkę po mogę być MG ale ogółem wolę grać niż mistrzować
aha gram tylko w D&D a reszta mnie nie interesuje z systemów d20
Zaopatrz się w słownik ortograficzny - fds
I poćwicz interpunkcję - d-moon
Jeszcze pamiętam jak byłem MG z starą ekipą zrobiłem wtedy najlepszą kampanię jaką zrobiłem ale potem ekipa się rozpadła i niektórzy wyjechali i nie_dało się grać potem następna ekipa się utworzyłac która bardziej robiła sobie z sesji jaja niż grali a grać nie umieli to też prawda
jeżeli mam fajną ekipkę po mogę być MG ale ogółem wolę grać niż mistrzować
aha gram tylko w D&D a reszta mnie nie interesuje z systemów d20
Zaopatrz się w słownik ortograficzny - fds
I poćwicz interpunkcję - d-moon
-
- Mat
- Posty: 517
- Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
- Numer GG: 8174525
- Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Wygląda na to, że Tawerna jest ewenementem, skoro skupia więcej prowadzących niż grających (wniosek za ankietą).
Jeśli chodzi o mnie, to stanę w szeregu z innymi MG. Chociaż bardzo lubię wcielić się w wykreowaną postać i wyruszyć w jej skórze na podbój wyobraźni, to jednak najlepiej czuję się po drugiej stronie barykady. Trudno powiedzieć z czego to wynika. Moi poprzednicy wymienili masę zalet, jakimi wyróżnia się mistrzowanie, z których na pierwszy plan wysuwają się: możliwość pokierowania przygodą wedle własnej woli, spełnienie ambicji bez konieczności rywalizacji z innymi graczami, danie upustu kreatywności i perfekcjonizmowi.
Nie ukrywam, coś w tym jest.
Co prawda lubię mieć świadomość, że moja ciężka praca jest doceniana, a starania spotykają się z uznaniem. Jednak jeśli gracze się nudzą, a sesja topornie się ciągnie to jest to wyraźny sygnał, że gdzieś popełniłem błąd, że niedostatecznie zainspirowałem drużynę do czynnego udziału w przygodzie.
I nie mam tu na myśli gry dla samej gry, nałogowego spotykania się kilka razy w tygodniu, by wspólnie poturlać kostkami i powystrzelać lub powycinać legiony przeciwników. Ten etap "rolplejowania" został za mną daleko w tyle. Ach, chociaż na samo wspomnienie wielogodzinnych maratonów rozgrywanych co kilka dni jakaś łezka sentymentu w oku się zakręci.
Z perspektywy wieku podejście do RPGowania zmienia się, ewoluuje. Zrozumieją mnie ci, którzy skończyli naukę, rozpoczęli pracę, a nierzadko też założyli własną rodzinę. W takich warunkach harmonogram dnia, ba!, tygodnia staje się niewygodnie napięty i znalezienie wolnego terminu na hobby graniczy z cudem.
I w tych warunkach zmieniają się także oczekiwania uczestników zabawy, tak graczy, jak i MG. Od sesji rozgrywanych raz na miesiąc lub rzadziej wymaga się, by zapadały w pamięć, by w magiczny sposób pozwalały oderwać się od codziennego wyścigu szczurów, by bawiły i wzruszały, by przypominały o dawnych, beztroskich czasach.
Ktoś pewnie zapyta: jak przy takich wygórowanych oczekiwaniach można się dobrze bawić?
Odpowiadam: można. Z pewnymi rzeczami z czasem należy się pogodzić, pewne przyzwyczajenia odrzucić, rozwiać nostalgiczne iluzje. Ale gra jest warta świeczki, gdyż tak wyczekiwane przez wszystkich sesje na długo pozostają w pamięci.
Nic mnie bardziej na sesji nie cieszy niż widok graczy zafrapowanych głowieniem się nad kolejnym moralnym dylematem, jak ich pełne wzruszenia, ocierające się o katharsis przeżycia, jak mniej lub bardziej kompromisowa współpraca postaci, jak epickie historie kreślone słowami grających. Takie sesje, podczas których na dalszy plan odkłada się głupawą rywalizację o względy MG czy beznamiętne nabijanie PD-ków, mają swój niezaprzeczalny urok. I uzależniają, wszak apetyt rośnie w miarę jedzenia.
To oczywiście moje subiektywne spostrzeżenia, podparte doświadczeniem. Kiedy kilkanaście lat temu stawiałem pierwsze kroki w mistrzowaniu - ówczesne priorytety miały zupełnie inny charakter. Dlatego zachęcam wszystkich do eksperymentowania, rozwijania swoich umiejętności, pielęgnowania hobby; do odnalezienia własnej, niepowtarzalnej drogi.
Na koniec nawiążę jeszcze do tematu prowadzenia postaci przez MG. Biorę tu pod uwagę dwie sytuacje: ulubiony BN i grający pół-BN.
Ten pierwszy jest często nieodzownym elementem przygody, spoiwem, łączącym fabułę z drużyną i narzędziem kontroli nad jej poczynaniami. Sam nierzadko korzystałem z dobrodziejstwa takiej postaci, tu i ówdzie zatykającej dziury w przygodzie. Jednak pamiętać należy, że choćby nie wiadomo jak bardzo ukochanym i wychuchanym ulubieńcem MG Bohater Niezależny miałby być, to zawsze powinien pozostawać tylko i wyłącznie tłem dla właściwych aktorów sztuki - Bohaterów Graczy. W przeciwnym razie jego funkcja może się samoistnie wypaczyć, a stąd do pół-BNa już tylko krok.
Wspomniany pół-BN natomiast to nikt inny jak postać stworzona od podstaw, działająca i rozwijająca się wraz z drużyną Bohaterów Graczy, będąca jednak pod całkowitą kontrolą prowadzącego. Wprowadzenie takiej figury do sesji może okazać się destrukcyjne i nie świadczy dobrze o kompetencjach MG. Po pierwsze narusza równowagę prowadzący-grający, potęgując u tych drugich wrażenie manipulacji. Po drugie wywołuje niepotrzebną, mniej lub bardziej świadomą rywalizację pomiędzy półBNem a postaciami, odwracając uwagę od rzeczy istotnych. Po trzecie marginalizuje szczególnie tych słabszych graczy, którzy i tak mają problemy, by wykazać się w drużynie bardziej uzdolnionych językowo, oczytanych koleżanek i kolegów. A po czwarte - zakrawa na zwykły narcyzm, gdyż niesmacznie wygląda, kiedy reżyser jednocześnie staje się gwiazdą własnego filmu.
Jeśli chodzi o mnie, to stanę w szeregu z innymi MG. Chociaż bardzo lubię wcielić się w wykreowaną postać i wyruszyć w jej skórze na podbój wyobraźni, to jednak najlepiej czuję się po drugiej stronie barykady. Trudno powiedzieć z czego to wynika. Moi poprzednicy wymienili masę zalet, jakimi wyróżnia się mistrzowanie, z których na pierwszy plan wysuwają się: możliwość pokierowania przygodą wedle własnej woli, spełnienie ambicji bez konieczności rywalizacji z innymi graczami, danie upustu kreatywności i perfekcjonizmowi.
Nie ukrywam, coś w tym jest.
Co prawda lubię mieć świadomość, że moja ciężka praca jest doceniana, a starania spotykają się z uznaniem. Jednak jeśli gracze się nudzą, a sesja topornie się ciągnie to jest to wyraźny sygnał, że gdzieś popełniłem błąd, że niedostatecznie zainspirowałem drużynę do czynnego udziału w przygodzie.
I nie mam tu na myśli gry dla samej gry, nałogowego spotykania się kilka razy w tygodniu, by wspólnie poturlać kostkami i powystrzelać lub powycinać legiony przeciwników. Ten etap "rolplejowania" został za mną daleko w tyle. Ach, chociaż na samo wspomnienie wielogodzinnych maratonów rozgrywanych co kilka dni jakaś łezka sentymentu w oku się zakręci.
Z perspektywy wieku podejście do RPGowania zmienia się, ewoluuje. Zrozumieją mnie ci, którzy skończyli naukę, rozpoczęli pracę, a nierzadko też założyli własną rodzinę. W takich warunkach harmonogram dnia, ba!, tygodnia staje się niewygodnie napięty i znalezienie wolnego terminu na hobby graniczy z cudem.
I w tych warunkach zmieniają się także oczekiwania uczestników zabawy, tak graczy, jak i MG. Od sesji rozgrywanych raz na miesiąc lub rzadziej wymaga się, by zapadały w pamięć, by w magiczny sposób pozwalały oderwać się od codziennego wyścigu szczurów, by bawiły i wzruszały, by przypominały o dawnych, beztroskich czasach.
Ktoś pewnie zapyta: jak przy takich wygórowanych oczekiwaniach można się dobrze bawić?
Odpowiadam: można. Z pewnymi rzeczami z czasem należy się pogodzić, pewne przyzwyczajenia odrzucić, rozwiać nostalgiczne iluzje. Ale gra jest warta świeczki, gdyż tak wyczekiwane przez wszystkich sesje na długo pozostają w pamięci.
Nic mnie bardziej na sesji nie cieszy niż widok graczy zafrapowanych głowieniem się nad kolejnym moralnym dylematem, jak ich pełne wzruszenia, ocierające się o katharsis przeżycia, jak mniej lub bardziej kompromisowa współpraca postaci, jak epickie historie kreślone słowami grających. Takie sesje, podczas których na dalszy plan odkłada się głupawą rywalizację o względy MG czy beznamiętne nabijanie PD-ków, mają swój niezaprzeczalny urok. I uzależniają, wszak apetyt rośnie w miarę jedzenia.
To oczywiście moje subiektywne spostrzeżenia, podparte doświadczeniem. Kiedy kilkanaście lat temu stawiałem pierwsze kroki w mistrzowaniu - ówczesne priorytety miały zupełnie inny charakter. Dlatego zachęcam wszystkich do eksperymentowania, rozwijania swoich umiejętności, pielęgnowania hobby; do odnalezienia własnej, niepowtarzalnej drogi.
Na koniec nawiążę jeszcze do tematu prowadzenia postaci przez MG. Biorę tu pod uwagę dwie sytuacje: ulubiony BN i grający pół-BN.
Ten pierwszy jest często nieodzownym elementem przygody, spoiwem, łączącym fabułę z drużyną i narzędziem kontroli nad jej poczynaniami. Sam nierzadko korzystałem z dobrodziejstwa takiej postaci, tu i ówdzie zatykającej dziury w przygodzie. Jednak pamiętać należy, że choćby nie wiadomo jak bardzo ukochanym i wychuchanym ulubieńcem MG Bohater Niezależny miałby być, to zawsze powinien pozostawać tylko i wyłącznie tłem dla właściwych aktorów sztuki - Bohaterów Graczy. W przeciwnym razie jego funkcja może się samoistnie wypaczyć, a stąd do pół-BNa już tylko krok.
Wspomniany pół-BN natomiast to nikt inny jak postać stworzona od podstaw, działająca i rozwijająca się wraz z drużyną Bohaterów Graczy, będąca jednak pod całkowitą kontrolą prowadzącego. Wprowadzenie takiej figury do sesji może okazać się destrukcyjne i nie świadczy dobrze o kompetencjach MG. Po pierwsze narusza równowagę prowadzący-grający, potęgując u tych drugich wrażenie manipulacji. Po drugie wywołuje niepotrzebną, mniej lub bardziej świadomą rywalizację pomiędzy półBNem a postaciami, odwracając uwagę od rzeczy istotnych. Po trzecie marginalizuje szczególnie tych słabszych graczy, którzy i tak mają problemy, by wykazać się w drużynie bardziej uzdolnionych językowo, oczytanych koleżanek i kolegów. A po czwarte - zakrawa na zwykły narcyzm, gdyż niesmacznie wygląda, kiedy reżyser jednocześnie staje się gwiazdą własnego filmu.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
-
- Kok
- Posty: 1348
- Rejestracja: niedziela, 14 sierpnia 2005, 17:33
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Z Karczmy "Pod Wyszczerbionym Toporem"
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Tych ostatnich w ogóle nie biorę pod uwagę. Jak chce grać, to ma grać i to do końca, a nie takie ni w (_!_), ni w oko.BLACKs pisze:Oczywiscie wyjatkiem jest, gdy MG-amator chce stac sie MG-profesjonalnym, a nie MG-chwilowym, wtedy jestem w stanie zmienic sie w poslusznego gracza ; ).
A ja od lat nie mogę się doczekać aż ktoś za mnie poprowadzi Warhammca. Kiedyś kumpel mi prowadził w podstawówce, ale graliśmy we 2 więc zabawa była nijaka... A ja już mam całą serię wymarzonych postaci jakimi bym zagrał i je odegrał.BLACKs pisze:Ja jestem zdania, ze jeden MG powinien prowadzic jeden system, by uniknac niespojnosci, gdy paleczke mistrzowania przejmuje druga osoba. Wiadomo, ze u jednego MG marszalek bedzie kultysta, a u innego fanatykiem religijnym. Na Srodkowych Bagnach wedlug wizji "druzynowego" MG beda siedliska ogromnych pajakow, a u drugiego MG bagienne trolle. Takich sytuacji powinno sie unikac. Ja przez caly czas prowadze Warhammera i nigdy nikomu nie oddalem paleczki mistrzowania, chyba ze bierzemy pod uwage odgrzewanie starych kotletow w wakacje. Wszyscy sa przyzwyczajeni do mojej ponurej wizji swiata i dark-heroicznego stylu prowadzenia, a dodatkowy MG wybilby graczy z tego klimatu, wprowadzajac wlasne sosy i dekoracje, jak to okresliles ; ).
Mimo wszystko wolę by się nauczył poprowadził, ponieważ żebym nie tylko ja się musiał silić na główkowanie na sesję, ale bym również sam mógł pograć.BLACKs pisze:Jesli gra dobrze to nie mam nic przeciwko. Gorzej, jesli jest slabym graczem.
"Nie wiem na co będzie trzecia wojna światowa, ale czwarta będzie na pewno na maczugi." Albert Einstein
-
- Bombardier
- Posty: 650
- Rejestracja: wtorek, 14 listopada 2006, 20:44
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Hmmm
EDIT:
Do postu poniżej: darmowy FireFox nie gryzie, a ma możliwość sprawdzania pisowni podczas dłubania w necie.
Jak robiłem swego czasu ankietę na ćwiczenia ze staty to wyszło coś podobnego. W sensie proporcja między MG a BG w przypadku mężczyzn była coś ok 65-68, co może zaskakiwać zracji tego że zazwyczaj na 1 MG powinno przypadać 3-4 BG. Moim zdaniem jest tak dlatego, że takie fora internetowe skupiają jednak w większości MG. Spora ilość graczy interesuje się RPG tylko podczas sesji i nie poświęca zbyt wiele czasu, na to hobby poza nią. Zaś MG odpowiedzialny i chętny do poznawania opinii i pomysłów innych łazi i szpera po necie i wypowiada się właśnie w takich ankietach :]Wygląda na to, że Tawerna jest ewenementem, skoro skupia więcej prowadzących niż grających (wniosek za ankietą).
Ciekawe czemu tak wielu MG narzeka na swoich Graczy, a tak niewielu Graczy jedzie po swoich MG. Ciekawe skąd to się bierze :]Ja zawsze musze być MG ale nienawidze tego czemu? Ponieważ jedyna ekipa z jaką mogę grać to 2 kaleki
EDIT:
Do postu poniżej: darmowy FireFox nie gryzie, a ma możliwość sprawdzania pisowni podczas dłubania w necie.
Ostatnio zmieniony czwartek, 23 sierpnia 2007, 16:23 przez Karczmarz, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Bosman
- Posty: 1796
- Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Freistadt Danzig
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Zabawa polega na tym że nie licząc internetu nie mam okazji pograć w gruncie rzeczy. :/ Kuzyn któryś przyjedzie i chce pograć jako gracz, "bo on u siebie jest MG i dawno nie grał" w sumie denerwujące to jest. Ale dawno z żadnym nie grałem. Z jednej strony nie ma to jak wczuć się w rolę, poczuć klimat i pomachać mieczykiem. Z drugiej zaś strony uwielbiam tworzyć świat przedstawiony, dlatego poza internetem, z reguły jestem MG.
-
- Marynarz
- Posty: 165
- Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 19:10
- Numer GG: 5211689
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
To ja teraz sie wypowiem; ).Wole grac, postac to zawsze moje ukochane zwierzatko, takie male, sliczne, kuci-kuci-tylko nakarmic, uczyc nanana:).mam nadzieje ze mnie rozumiecie
ale mysle czy by nie zostac MG-teraz ostro zjade swoich.na poczatek drugi, najgorszy-NS, stworzyl sobie postac(pol maszyna, F2000 i motor zmieniajacy sie w wielkiego robota, dodatkowo tarcza, zdaje sie odporna na wszystko-.-)gralem zolnierzem, wiec questy i cala kampania:idz wysadz elektrownie w molochu(co oczywiscie sie udalo:/), zabij 30 obroncow(to samo-.-)dostalem czolg(lubie duze kalibry, ale nie uzyskane w ten sposob), 3 lufy, wszystko byloby dostepne za, tak na oko-300 lat idealnego rozwoju ludzkosci.jego postac przezyla wystrzal z czolgu, reszty nie zdradze bo sie wstydze za "kolege".inny, mistrzowal wiekoszsc czasu.neuroshima, jestesmy z kolega uwiezieni, oczywiscie po 1 ranie i z calym sprzetem w celi(no dobra, SWD mi zabrali; p)straznicy kompletnie nas olewaja przez 3 dni, nawet jak zrobilismy szopke ze sie postrzelalismy; p.zal.jakies rady;D?a przed zostaniem MG mam takie opory:niemalze fobia ze bedzie kiepska fabula; p
Spacja nie boli, a duże litery nie gryzą. Następny taki post zostanie usunięty. - D-moon
ale mysle czy by nie zostac MG-teraz ostro zjade swoich.na poczatek drugi, najgorszy-NS, stworzyl sobie postac(pol maszyna, F2000 i motor zmieniajacy sie w wielkiego robota, dodatkowo tarcza, zdaje sie odporna na wszystko-.-)gralem zolnierzem, wiec questy i cala kampania:idz wysadz elektrownie w molochu(co oczywiscie sie udalo:/), zabij 30 obroncow(to samo-.-)dostalem czolg(lubie duze kalibry, ale nie uzyskane w ten sposob), 3 lufy, wszystko byloby dostepne za, tak na oko-300 lat idealnego rozwoju ludzkosci.jego postac przezyla wystrzal z czolgu, reszty nie zdradze bo sie wstydze za "kolege".inny, mistrzowal wiekoszsc czasu.neuroshima, jestesmy z kolega uwiezieni, oczywiscie po 1 ranie i z calym sprzetem w celi(no dobra, SWD mi zabrali; p)straznicy kompletnie nas olewaja przez 3 dni, nawet jak zrobilismy szopke ze sie postrzelalismy; p.zal.jakies rady;D?a przed zostaniem MG mam takie opory:niemalze fobia ze bedzie kiepska fabula; p
Spacja nie boli, a duże litery nie gryzą. Następny taki post zostanie usunięty. - D-moon
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: Grać czy mistrzować, oto jest pytanie ...
Jak to mawiali starożytni rosjanie... czekaj... jak to było... aaa. "SPpacja nie boli". Koniec wypowiedzi. Posta można usunąć.
Powiem tylko tyle. Jacy gracze-taki mistrz. Jeżeli mistrz widzi, że gracze nie oponuja, to dalej bnie w groteskę. Trzeba było mu walnąć podręcznikiem w łeb, to może by sie opamiętal
Powiem tylko tyle. Jacy gracze-taki mistrz. Jeżeli mistrz widzi, że gracze nie oponuja, to dalej bnie w groteskę. Trzeba było mu walnąć podręcznikiem w łeb, to może by sie opamiętal
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica