historia życia
: czwartek, 8 maja 2008, 16:21
Widziałem tam gór łańcuchy.
Wokół szczytów krążyły ptaki,
Unosząc się na ciepłych prądach.
Słońce pokazywało kostkę
Zza białego, chmurnego baranka.
Sklepienie w pełnym znaczeniu niebieskie
Rodziło jasne kłębki puchatości.
Troszkę się zmieniło.
Zawiał wiatr i niebo ruszyło.
Blask ognistej kuli oświetlił świat.
Zmrożone potoki błyszczały.
Przez liście osik, topoli
Cień rzucany w plamy światłości
Kontrastował barwy piękna.
Wiało dalej.
Nadeszły niebiańskie żałobnice
I rozpoczęły lament.
Rzeki porwały, rwały tamy i lasy.
Strach, błoto, zimno, wilgoć.
Wszystko się załamało.
Doliny życia zostały zalane.
Potem nadeszła zima spokojna.
Wszystko zamrożone, ciche.
Stoicki, bezuczuciowy krajobraz.
Zatrzymane rzeki, twarda woda.
Górski ogień ucichł w trzewiach ziemi.
Świat zastygł w oczekiwaniu
Szczęśliwym, cichym, spokojnym.
I nadeszła wiosna.
Promienie osiągnęły serce lodu.
Ruszyło! Wszystko ożyło.
Woda zapłynęła ruszona wzruszeniem.
Spod ziemi wypełzły barwy
Formy kwiatów przybrawszy przepiękne.
Oko ekstazą trafione zamilkło.
Lato wysuszyło te kwiaty.
Susza spaliła dorobek życia.
Brak wody w powietrzu, na ziemi.
Ogień wokół, w sercu go brak.
Puste stepy dookoła.
Łapczywie wypity jakiś kubek wody.
Krzyk rozpaczy – z gór lawina.
Wokół szczytów krążyły ptaki,
Unosząc się na ciepłych prądach.
Słońce pokazywało kostkę
Zza białego, chmurnego baranka.
Sklepienie w pełnym znaczeniu niebieskie
Rodziło jasne kłębki puchatości.
Troszkę się zmieniło.
Zawiał wiatr i niebo ruszyło.
Blask ognistej kuli oświetlił świat.
Zmrożone potoki błyszczały.
Przez liście osik, topoli
Cień rzucany w plamy światłości
Kontrastował barwy piękna.
Wiało dalej.
Nadeszły niebiańskie żałobnice
I rozpoczęły lament.
Rzeki porwały, rwały tamy i lasy.
Strach, błoto, zimno, wilgoć.
Wszystko się załamało.
Doliny życia zostały zalane.
Potem nadeszła zima spokojna.
Wszystko zamrożone, ciche.
Stoicki, bezuczuciowy krajobraz.
Zatrzymane rzeki, twarda woda.
Górski ogień ucichł w trzewiach ziemi.
Świat zastygł w oczekiwaniu
Szczęśliwym, cichym, spokojnym.
I nadeszła wiosna.
Promienie osiągnęły serce lodu.
Ruszyło! Wszystko ożyło.
Woda zapłynęła ruszona wzruszeniem.
Spod ziemi wypełzły barwy
Formy kwiatów przybrawszy przepiękne.
Oko ekstazą trafione zamilkło.
Lato wysuszyło te kwiaty.
Susza spaliła dorobek życia.
Brak wody w powietrzu, na ziemi.
Ogień wokół, w sercu go brak.
Puste stepy dookoła.
Łapczywie wypity jakiś kubek wody.
Krzyk rozpaczy – z gór lawina.