[Świat Pasem] Pradawni Władcy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Pavcioo i Nadir:

Caskullis zatrzymała się. -Stolica.../i]- powiedziała tylko. -Moc zatrzymała się w stolicy...- dodała po chwili. -Jesteśmy gotowi do marszu na stolicę?- zapytała spoglądając na Pavciooo, Nadira i Sotora. Nieumarły zaśmiał się. -Jak nigdy...-
-Czekamy więc na rozkazy...- powiedziała kobieta.


Findor Tasartir:

Sanktuarium było w samym centrum. Wokół wrót kłębiły się cienie. Drow bez problemu wyeliminował je kilkoma wiązkami energii. Stanął teraz przed ciężkimi drzwiami. Z tyłu za nim stanęli archont i elfka.
-Otworzyć?- zapytał Defergentes. Nagle całym gmachem wstrząsnęło. Na zewnątrz coś zawyło... zaskowytało w niesamowitym bólu. Grube mury zadrżały raz jeszcze i wszystko ucichło. –Kolejny bóg odszedł...- powiedział archont i spojrzał na drzwi. –to nie nasza sprawa...- rzucił szybko.


Merenwen:

Postać dość niechętnie podała rękę Władczyni. -Jestem Philisterias... i jestem liszem- rozległ się ten sam zimny głos. -Carmen i Alexander idą w tę stronę.- powiedział lisz.

Merenwen i Alexander:

Wampirzyca i mężczyzna powoli weszli w zasięg lampy, którą trzymał lisz. -Cała rodzinka w komplecie..- wymamrotał nieumarły. -Posiłek skończony... można by iść na nocny wypoczynek...- powiedziała Carmen patrząc na Merenwen i Alexandra. Wtedy niebo zamruczało i miasto oświetliło błękitne światło pioruna. Potem nastąpiło coś, co spowodowało, ze Alexander i Merenwen padli na kolana, a Carmen zachwiała się i niemal straciła równowagę. –Bóg umarł...- syknął lisz. W jego słowach dało się słyszeć satysfakcję z cudzej śmierci.


Pyron:

Śpiew nie ustawał. Dalej słychać było pojedyncze dźwięki. przez otwarte okno wraz ze śpiewem wpadało światło księżyca, tworząc dziwną atmosferę. Nagle cos się stało. Niebo przeciął błękitny piorun i rozległ się krzyk stanowiący esencje bólu. Wszystko zamilkło, łącznie z tym śpiewem. Władca padł na kolana. Umarł jakiś bóg... to był jego ostatni krzyk...
Po chwili wszystko wróciło do normy... powrócił również śpiew... Pyron wyglądnął za okno. Miasto spało... jakby wszyscy od razu zapomnieli o tym, ze przed momentem powietrze wypełniło pandemonium.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:
Zbieramy całe wojsko, czy przedostaniemy się naszą małą grupką i niepostrzeżenie dorwiemy kogo trzeba? - zapytał z wahaniem spoglądając na towarzyszy.
I tak nikt tego nie czyta...
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Silbern

-Wiesz... Żałosne...- mruknęła postać siedząca w rogu pokoju. -Żałosne i żenujące...- dodała po chwili. Zimny, pozbawiony emocji głos musiał dotrzeć głęboko do świadomości elfki. Postać syknęła. -Masz coś do powiedzenia?- zapytała postać.
Dziewczyna zamarła. Przestała rysować kółka i oparła się ciężko o oparcie krzesła. Spojrzała mętnym wzrokiem w stronę, z której dochodził głos. - Tylko tyle, że masz rację... - Odparła, gdy powoli wracały jej zdolności myślenia. Postać pokiwała głową. -Więc zbieraj się do kupy!- warknęła. -Puk, puk!- dodała następnie. Rozległo się pukanie.. Nie - walenie do drzwi. Elfka prawie zwaliła się z krzesła wstając. Podeszła chwiejnie do drzwi i je otworzyła. Natychmiast też odwróciła się by wrócić na miejsce. Niepewnie się czuła w pionie. Do pokoju wpadło dwóch Mrocznych Rycerzy. -Wybacz najście, ale Anskram jest atakowane przez nieokreślone siły. Na rozkaz Iridii mamy Cię dostarczyć na górę... Znaczy do miasta.- powiedział ciężko opancerzony rycerz. Po postaci w rogu pokoju nie pozostał nawet ślad. Elfka zgrzytnęła zębami ze złości. Owinęła sobie chustką krwawiącą dłoń. Bez słowa poszła do łazienki i wylała sobie kubeł lodowatej wody na głowę. Nadal jej szumiało we łbie. Wróciła mokra do pokoju - Prowadźcie. - Odparła wymijając ich w wejściu, niosąc miecz w pochwie, w lewej dłoni. Cięższy rycerz ruszył przodem, a lżejszy - za elfką. Szybko przedostali się nad bramę, gdzie huczało i dźwięczało żelazem. Pod nimi trwało starcie. Portalu broniła całą armia nieumarłych. Byli tu pozostali Mroczni rycerze. -Portal prowadzi do zamku na powierzchni. Masz, Pani, przejść pierwsza.- powiedział rycerz i skłonił się lekko przy słowie "pani". Elfka skinęła głową i przeszła przez portal. Przechodząc zacisnęła prawą dłoń w pięść. Zesztywniała jej nieco od krzepnącej powoli krwi, bolała sprawiając, że cokolwiek w ogóle do niej docierało. Wściekła była na siebie za swoją głupotę. Była w chłodnym lochu - podziemiach zamku na powierzchni. Za nią weszli rycerze i wskazywali drogę na górę. Wkrótce stąpała po miękkim, czerwonym dywanie głównego holu pałacu. Nieumarli rozeszli się po zamku, przyjmując rozmaite funkcje - pod postacią ludzi. Elfka wiedziała, że to iluzja. -Na czas nieobecności Darkninga i Iridii ja mam nad Panią czuwać.- powiedział ciężko opancerzony rycerz, skłaniając się. Elfka skinęła głową. - Co się dzieje? Jaka jest sytuacja? Kiedy się to wszystko zaczęło? - Władczyni zaczęła od razu zadawać nurtujące ją pytania. - Trudno określić. W pewnym momencie Darkning ogłosił stan oblężenia i wszyscy stanęli na równe nogi. Ocenił, że nie obronimy Anskram tym razem i kazał się wycofać i zabrać ze sobą Ciebie, Pani i Iridię. Mała jednak zaprotestowała i kazała po prostu iść po Ciebie...- westchnął rycerz. -Zaatakowały nas Błękitne Hordy - armia Króla Mrozu - "miłościwie" panującego- powiedział Mroczny rycerz, krzywiąc się lekko.
- Gdzie jest Iridia? - elfka zadała pytanie odruchowo. -W strefie walki- odparł rycerz szybko. -Wycofała się już pod portal. Chce wyjść ostatnia.- Elfka westchnęła niezdolna do sprawnej oceny sytuacji. - Nie znam się na działaniach wojskowych... To jedna z lekcji, które zaniedbałam u mojego ojca... - mruknęła. - Czy jest ktoś odpowiedzialny za dopilnowanie by wszyscy bezpiecznie opuścili Anskram? Czy Iridia ma jakieś wsparcie?
Mroczny rycerz zaśmiał się. -Lepszego nie będzie miała. Darkning tam jest!- powiedział z uśmiechem. -Jak tylko wybije siły, które nas zaatakowały to da znać...- powiedział spokojnie. -Uznał, że nie jesteś, pani, w stanie zdatnym do walki...- powiedział i przyglądnął się elfce szukając powodu "niedyspozycji". Ta jednak nie wyglądała na pijana, więc zrezygnował. Elfka odetchnęła. Zakręciło jej się w głowie od nadmiaru wrażeń. Przypasała miecz czekając, co się wydarzy później. Nie widziała teraz dla siebie żadnej konkretnej roli... Odwinęła zakrwawioną chustkę oceniając szkody, jakie wyrządziło jej lustro. Spod posadzki dał się słyszeć łoskot. Głośny... Potem z kolei głos Iridii. Rycerz drgnął. -Coś jest nie tak...- mruknął, ale nie odstępował od elfki... A ta przy okazji usłyszała jego myśli. *Cholera... Jednak ona tam jest... Jak mówił... Szlag, stracimy Anskram... Czemu mnie tam nie ma?..* Silbern zostawiła chustkę w spokoju. - Co się dzieje? - Zapytała rycerza zaniepokojona tym, co usłyszała w jego myślach. Ruszyła w stronę hałasów czekając tylko aż rycerz jej odpowie. Była w razie czego gotowa do walki nawet zamroczona nieco alkoholem. Doszła do wniosku, że nie może pozwolić by ktokolwiek zginął z powodu jej bezczynności. Portal na dole zamknął się. Na posadzce leżała Iridia z oczami jak spodki. Chciała coś powiedzieć - nie mogła. Panowała tu martwa cisza. Kobieta - mroczny rycerz szepnęła tylko -Straciliśmy kontakt z Anskram...- Elfka podeszła do Iridii pomagając jej wstać i sprawdzając czy nic jej się nie stało. Była wściekła na siebie do tego stopnia, że było to widać w grobowym wyrazie jej twarzy. - KTO tam jest? - Powiedziała lodowatym tonem zwracając się twarzą w stronę rycerza, którego myśli usłyszała. - Kto "ONA"? -Madame Nova.. Tak ją chyba zwał...- westchnął rycerz, który odprowadził Silbern. Reszta milczała. - Czy jest szansa nawiązania ponownego kontaktu z Anskram? - Spytała zbierając informacje. - Poza tym, czym tu dysponujemy? Dlaczego Darkning zdecydował oddać twierdzę? -Bo nie było szans jej obronić.- odparła Iridia. -Tego tam jest... No...- wyrzucała z siebie nie mogąc znaleźć odpowiedniego określenia. -Czarne mury stały się białe od ich pancerzy!- wykrztusiła wreszcie. -Po prostu powódź... On wepchnął mnie do portalu i walczył dalej...- dodała jeszcze i zamilkła. -Możemy ponownie otworzyć portal... Ale na krótko! Nie możemy zaryzykować tym ze to wszystko wleje się tutaj...- powiedziała kobieta - mroczny rycerz. - Trzeba sprowadzić tu Darkninga - zadecydowała elfka. - Albo przynamniej spróbować tego dokonać... - Mruknęła nie bardzo wierząc teraz w swoje siły. - Iridia... Dasz radę mi pomóc? - Zwróciła się do dziewczyny. W myślach Władczyni puściła soczystą wiązankę przekleństw zła jak bies. - Na jak długo można nawiązać ponowne połączenie? Gdzie był Darkning gdy widziałaś go ostatnio? Czy tuż obok portalu?
-Wepchnął mnie do środka...- westchnęła Iridia. -Ręką- dodała. -Kilka kroków od portalu...- westchnęła i wstała. Byłą gotowa do pomocy.
-Kontakt możemy nawiązać natychmiast...- wysyczał lisz przy konsolce sterowniczej. -Ale sprowadzenie go? Nie... Tylko, gdyby nawiązać z nim kontakt... A tego zrobić nie jestem w stanie-
- Czego potrzebujesz by tego dokonać? - Spytała elfka. - Chyba wystarczy ponownie otworzyć portal by sprowadzić Darkninga... - Powiedziała niepewnie zdając się w tej kwestii na wiedzę lisza. -Nie wiemy, czy dalej jest koło portalu.. Ponadto nie wiem, czy będzie CHCIAŁ wrócić... Lub czy będzie mógł, jeśli jest tam ta....- nieumarły powstrzymał się od szpetnego słowa, którym chciał nazwać madame Novę. - Trzeba spróbować - odparła stanowczo Silbern. - Kto ma dobre oko? Potrzebuję tu blisko kogoś, kto by ewentualnie odnalazł Darkninga w chaosie... - Powiedziała elfka zbliżając się do portalu. - I ewentualnego pomocnika w sprowadzeniu go tu. Przygotujcie się na wszystko... Ja rzucę kulę ognia by odwrócić ich uwagę. Iridia twojej kreatywności pozostawiam, jaki prezent poślesz naszym gościom. - Elfka rzuciła zaklęcie Kamiennej Skóry chcąc chronić towarzyszy przy portalu, stając na przedzie i dając znak by zaczynali. Koło Silbern stanęła Rada i Iridia. Piątka Mrocznych rycerzy dobyła broni i spuściła na twarz przyłbice. -Gotowi!- Lisz przy konsolce szepnął -Portal gotowy do otwarcia!-
- Otwieraj! - Krzyknęła Silbern gotowa do rzucenia zaklęcia w sam środek portalu. Skupiła się by uderzyć z pełną siłą i jednocześnie chcąc odnaleźć Darkninga. Portal otworzył się i cała siódemka runęła do środka, by znaleźć się na pobojowisku. Posadzkę zaściełały ciała... Tysiące ciał... Z okolic bramy dały się słyszeć wybuchy i grzmoty. Łuna rozświetlająca raz po raz dziedziniec świadczyła o tym, że pojedynek trwa.
- Idziemy - stwierdziła elfka dobywając miecza. Prawa dłoń zapiekła w zetknięciu z zimną rękojeścią. Gdy dotarli do kamienne go kręgu ujrzeli jak kilka aniołów i kobieta w srebrzystym pancerzu szyja magicznymi pociskami w kulę dymu walającą się po terenie. Z kuli, co jakiś czas wylatywał czarny piorun. Gdy trafił anioła ten zapłonął czarnym płomieniem i padł na zimny kamień obok reszty. -Zabijcie to do diabła!!- krzyknęła kobieta rażąc "kulę" białymi promieniami. "Kula” odpowiedziała zaklęciem blokującym. Przez dym mignął biały płaszcz. Iridia dobyła pejcza i zaczęła się wspinać po kamieniach, zaś Mroczni Rycerze dobyli broni dystansowej. Elfka popatrzyła na towarzyszy i włączyła się do walki dając znać najbliżej stojącej osobie by sprowadzili Darkninga, bo połączenie nie będzie przecież wiecznie się trzymać. Sama zaatakowała kulą ognia starając się trafić jak najwięcej aniołów na raz. Kula poleciała i strąciła dwa anioły. Pejcz Iridii owinął się wokół szyi drugiego, skręcając mu kark. Kilka pocisków z łuków i kusz, oraz dziwnego działka naręcznego postrącały resztę. Kobieta wrzasnęła coś w języku aniołów i zaatakowała raz jeszcze promieniami... Grupę, na której czele stała Silbern. Silbern postarała się uskoczyć przed promieniami., Które w ten sposób trafiły w filar i Mrocznego Rycerza, niemal przecinając go na pół. Filar zachwiał się i runął w dół wraz z Iridią. Darkning podniósł się i zmiótł odsłoniętą kobietę na bok, po czym pogramolił się w stronę Iridii. -Cholera... Przetrąciła sobie kark....- wycharczał. Odsunął się. Spod kaptura pociekła gęsta i czarna ciecz. Kobieta odtrącona przez czarownika podniosła się szybko i zaczęła generować kolejny atak magiczny... Silbern starała się prześcignąć kobietę i uderzyć ją kulą ognistą cały czas zbliżając się do niej z mieczem w dłoni gotowa w razie czego do walki wręcz. Ta przerwała zaklęcie i zablokowała Kule Ognia, tym samym obracając się do Darkninga bokiem. Ten szybko to wykorzystał i poraził ja wiązką obezwładniającą. Była wystawiona na atak Silbern - nie zdoła zablokować tym razem. Silbern użyła mocy miecza dokładnie celując w przeciwniczkę i starając się uderzyć ją jak najdotkliwiej. Ostrze przeszło przez bark i zgrzytnęło, gdy uderzyło w centralny punkt napierśnika. Struga tnąca rzeczywistość zakrzywiła się i rozdzieliła. Posypały się białe iskry, a przeciwniczka Silbern odleciała daleko wstecz, Chwyciła przeciwległą ręką kolę przy prawym barku i wymówiła zaklęcie... Zniknęła... Rozdzielona struga uszkodziła również Silbern, ale nie na tyle, na ile elfka przypuszczała. Głęboka rana w łydce, wcięcie na biodrze i niewielkie zadrapania na policzku... Darkning kończył jakiś rytuał nad Iridią. Kłąb czarnego dymu otoczył ciało dziewczyny. Po chwili Darkning rzucił. -Dobra robota.... a Iridia.. Będzie żyła...- zakończył i padł na twarz na spalona ziemię. Mroczni rycerze zbierali ciężko rannego towarzysza. Kobieta - rycerz wzięła Iridię na ręce. Spojrzała na Darkninga, a potem na elfkę. Kiwnęła głową i poszła w kierunku portalu. Elfka odetchnęła roztrzęsiona. Podeszła do Darkninga i odwróciła go ostrożnie na plecy sprawdzając czy nie doznał jakichś poważniejszych obrażeń. Wciąż nie wypuszczała miecza z ręki. Z wysiłku złapał ją skurcz i nie była w stanie go puścić... Na razie nawet nie zauważyła, że coś jej dolega. Wciąż kotłujące się w niej emocje uniemożliwiały jej wprawną ocenę sytuacji. Wciąż też szumiało jej w uszach od alkoholu... "Poważnymi obrażeniami" nie można było tego nazwać.. Raczej "zupełnym rozerwaniem". Ubrania praktycznie nie było. Tylko metalowe elementy i płaszcz pozostały nietknięte. Powyżej pasa była jedna, wielka, dymiąca czarna dziura, z której lała się ciecz niczym ropa naftowa. Białe, świetliste oczy pod kapturem zgasły, ale umysł dalej był obecny. Całe cało znajdywało się w czymś w rodzaju transu i powoli goiło się... Ubiór też się" goił". Dziury na kolanach i w rękawicach powoli przestawały istnieć, tak samo zmniejszała się "rana" w torsie. Dziewczyna głośno przełknęła ślinę. Zwróciła się do jednego z Mrocznych Rycerzy - Trzeba nam czegoś, na czym będzie go można przenieść... Sprowadźcie tu ze cztery osoby z noszami albo mocnym płaszczem... Nic mu nie będzie? - Spytała wskazując na ciężko poturbowanego Rycerza. Rycerka odwróciła się i skinęła głową -Powinien przeżyć.- powiedziała. -Co do Darkninga... Chyba mi nie powiesz, ze go nie uniesiesz?- zapytała z uśmiechem. -jego "ciało" juz się praktycznie zagoiło. On nie ma skóry - jest stworzony z czegoś pomiędzy materią a energią. Jak tylko przestanie dymić bierz go na ręce i przenieś przez portal. Zaraz roześlemy upiory, żeby sprawdziły ile szkód wyrządzili napastnicy.- zakończyła i udała się schodami w górę bramy do portalu. Elfka skinęła głową i postąpiła według rad Rycerki. Gdy przeszła przez portal położyła Darkninga na swoim płaszczu, po czym usiadła koło niego pod ścianą wykończona i obolała. Chyba nadeszła właściwa chwila na obejrzenie własnych obrażeń. Tym bardziej, że właśnie stały się dla Władczyni odczuwalne. Jeszcze rozejrzała się za Iridią. Dziewczyny nie było ani śladu. Lisz stojący przy konsolce portalu wyjaśnił, że ona ma tutaj własną sypialnię, gdzie została odniesiona przez Cilae. -Co do ran - powinnaś, pani, iść do placówki medycznej - poradzą tam sobie z Pani ranami.- dodał jeszcze, stojąc na baczność. - Mhm - elfka podniosła się z trudem i dokuśtykała do placówki medycznej. Miała ochotę odpocząć po tym pełnym wrażeń dniu... Na domiar złego zbierało się jej na mdłości. Cóż... Za nadmierne picie trzeba płacić. W placówce medycznej zastała Banshee i dwie syreny. Te kazały się jej położyć na kozetce, i zaczęły się przygotowywać do leczenia energią. Kobieta bez słowa wykonała ich polecenia pilnując się by nie przysnąć na kozetce. Syreny stanęły po obu stronach kozetki i uniosły ręce. Fale ciepła przechodziły przez ciało elfki, usuwając te bardziej i mniej bolesne dolegliwości. Gdy wstała czułą się o niebo lepiej. Zawroty głowy zniknęły. Wszystko stało się lżejsze... Nagle jedna z syren podstawiła jej pod brodę naczynie. Odruch wymiotny był bardzo silny i bardzo gwałtowny. Po kilku stresujących chwilach elfka czuła się normalnie. Kobieta odetchnęła zmęczona i rozprostowała zdrętwiałe palce prawej dłoni. Wstała dziękując cicho i potwierdzając skinieniem głowy. Od razu udała się na powrót do miejsca gdzie zostawiła Darkninga. Czarownik siedział koło portalu i wyciągał odłamki z nadgarstka. Mruknął coś nieprzychylnego i cisnął na posadzkę długą igłę. -Ciało mi się zrosło z tym cholerstwem w środku... Teraz muszę grzebać...- westchnął, widząc Silbern i wyciągnął jeszcze kilka igieł z kolana i biodra. -No wreszcie!- mruknął z zadowoleniem i wstał, czekając na to, co powie Władczyni. Silbern podeszła do niego bez słowa i objęła go mocno za szyję z cichym westchnieniem ulgi. Prawie zawisła mu na szyi. Teraz, gdy napięcie opadło i gdy emocje związane z ostatnimi wydarzeniami ją opuściły nagle straciła energię na wszystko. Jedynie głęboka ulga na widok Darkninga całego i zdrowego trzymała ją jeszcze na nogach. Czarownik westchnął i objął elfkę. -Trudno mnie zabić!- mrugnął do niej. Do portalu weszło kilka liszy. -Wysondują za pośrednictwem upiorów, czy jest juz czysto i jakie są straty i zniszczenia. Po czym nieumarli powrócą do Anskram... Ale Ty pozostaniesz już na powierzchni. Teraz tu będziemy trenować. Musze uważać, by znów nie wycięto nam takiego... "żartu"- zakończył. -Coś słabo stoisz na nogach... Może chcesz się przespać?- zapytał. Elfka w końcu puściła Darkninga. Spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem, po czym stwierdziła - Nie chce mi się spać, ale z przyjemnością odpocznę trochę. - Widać było wyraźnie, że kłamała w sprawie snu. Widać też było, że nie zamierza iść spać. W jej spojrzeniu dało się wyczytać, że w sumie to jej nie obchodzi czy ktoś przejrzy blef, ale spać nie pójdzie. Czarownik wstał, objął elfkę za biodro i położył dłoń na jej twarzy. Zasnęła w sekundę. -Szczęście, że jeszcze jestem potężniejszy....- usłyszała jeszcze. -Następnym razem się przyznaj...- głos dobiegł już jakby zza kamiennego muru.
Silbern obudziła się w sporym pokoju. Gargulec trzymał tacę, która podgrzewał ognistym oddechem inny. Czuć było delikatny zapach smażonego mięsa. Dziewczyna bez namysłu wstała i wzięła się za śniadanie. Na razie nad niczym się nie zastanawiała. Śniadanie najważniejsze! Czarownik spokojnie wszedł do pokoju z werandy. -Jak skończysz, to wyjdź na werandę. Stało się coś dobrego, ale groźnego zarazem...- powiedział z uśmiechem. Dziewczyna na chwilę odwróciła uwagę od posiłku. - Hm? - Wydusiła coś z siebie z pełnymi ustami. Właśnie zaczęły do niej docierać niektóre fakty. - Hmpf! - Dodała oburzona. Czarownik mógł się tylko domyślać, że chodzi jej o ten numer z usypianiem. Uśmiechnął się. -Twój organizm potrzebował snu. Dyskusja nie miała sensu, wiec postawiłem na swoim... Jak chcesz to możesz się odegrać, jednak zanim to zrobisz - popatrz, co wywołał sen - popatrz za okno... Wciągnij przez nos ciepłe powietrze, jeśli jeszcze się nie domyślasz!- zakończył. Dziewczyna przełknęła i wyjrzała przez okno wypatrując tego, o co chodziło Darkningowi. Wokół pałacu w zasięgu 30 metrów był świeżo wykarczowany teren, za to w promieniu kilku kilometrów... Najprawdziwsza dżungla. Jakiś kolorowy ptak przeleciał tuż koło balkonu. Darkning wysunął rękę i wielka papuga usiadła na przegubie i zaczęła przyglądać się władczyni. Ptaszysko wyglądało sympatycznie z wielkim, rudym pióropuszem na głowie. -Rozumiesz? Twa energia zadziałała na teren... Zmieniła już część kontynentu!- zaśmiał się. Elfka zachwycona przyglądała się ptaszkowi. - Śliczny jest - powiedziała wyciągając rękę by dotknąć piórek kolorowego ptaka. Nie mogła uwierzyć w zmiany, które zaczęły zachodzić tak szybko na kontynencie. -Jedne zwierzęta zmieniają się w inne, tak, jak, gdy przyszedł ty Król Mrozu.- wytłumaczył czarownik. -Nie wiem, co było przedtem, ale na pewno jest bliżej prawdy w ten sposób...- dodał. -Nieumarli w przebraniach już pouczają ludzi o zmianach... Trzeba założyć plantacje na powierzchni... Ale trzeba też szykować się do wojny. Wymarsz za tydzień najpóźniej - poświęcimy 6 dni na trening i jeden na odpoczynek. Tak będzie najlepiej!- powiedział i spojrzał na Silbern. Uniósł wreszcie rękę, a papuga poleciał gdzieś do miasta, zamiatając długim, kolorowym ogonem. Elfka uśmiechnęła się jak dziecko od razu gotowa prawie na wszystko. Diabelski ognik błysnął w jej oczach - A tak przy okazji: następnym razem powiedz swej przyjaciółce żeby nie wpadała bez zaproszenia. Nie mieliśmy czasu na to by ją godnie przywitać. - Stwierdziła mając na myśli ostatnią awanturę, która zmusiła ich do sięgnięcia po broń. Czarownik stracił natychmiast cały uśmiech. -Nie mówmy o tym...- warknął, patrząc w dal. Zacisnął pięść. -Cholera... Ona tam gdzieś jest i zbiera armię... Własną armię... Mroźną... Ma tylko jeden cel - zniszczyć mnie i wywołać przy tym możliwie dużo bólu...- wycedził i założył kaptur. Twarz zniknęła w ciemności. -Dokończ jedzenie i wymyj się. Idziemy trenować!- powiedział krótko, ale głosem, który nie wskazywałby na jakąkolwiek emocję. Dziewczyna nie podchodziła do tej sprawy tak pesymistycznie. "Przyjaciółka" jak ją nazwała denerwowała ją tylko po prostu i irytowała. Nie rozumiała motywów jej działania, bo... Za mało po prostu o niej wiedziała. Zdawała też sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie jeszcze spotka na swej drodze tę... Tą... Czarownik usłyszał szpetne przekleństwo. Silbern nie potrafiła znaleźć w myślach odpowiedniego określenia na "napastującą" ich kobietę. Skończyła jedzenie i przemyła sobie twarz. Była gotowa do wznowienia treningu. Wyglądała jak dziecko, które nie odrobiło pracy domowej i teraz stara się to maskować. Za Chiny nie mogła znaleźć pasującego jej określenia... Silbern nie zdołała do końca opanować jeszcze strzału gwoździami, a Darkning już kazał jej zwiększyć ich ciężar i rozmiar, oraz prędkość. Silbern po kilku godzinach nauczyła się ciskać gradem ostrzy szerokości własnego przedramienia Darkning parował ataki, by nie cięły drzew. -chcesz dalej iść w kierunku ostrzy, czy w kierunku kolców?- zapytał. - Hm? Kolców? To można to jakoś zmieniać? - Dziewczyna pochyliła się do przodu i oparła dłońmi o swoje kolana. -Teraz - tak - wystarczy zmienić kanały energetyczne- odparł czarownik. -Jak już się raz nauczysz, to będziesz musiała się uczyć od nowa...-
- Czy czymś to się będzie zasadniczym różniło? Jakieś główne różnice w efektach... Muszę wiedzieć nim się zdecyduję. - elfka zainteresowała się kwestią. -Ostrzami ciskasz w poziomie, a kolce lecą z góry... Na wyższych poziomach, do których wkrótce dojdziemy.- odparł czarownik. - Aha... W takim razie ostrza mi się bardzo przydadzą... - Dziewczyna wyprostowała się. Dało się słyszeć kilka cichych trzasków, kiedy rozruszała sobie kark. Z twarzy nie schodził jej zawadiacki uśmiech. Do końca dnia Silbern była w stanie wysłać żelazna falę tnącą wszytko przed nią. Zauważyła również, że Darkning zaczyna mieć trudności z blokowaniem ataków. -Dobrze więc.. Co następne?- zapytał.
- Mur - dziewczyna od razu rzuciła zaklęcie wznosząc murek wysoki na pół metra i długi na niecały metr i siadając na nim jak na krześle zakładając nogę na nogę. -Mam lepszy pomysł...- powiedział czarownik. -Nauczę Cię Żelaznej Kopuły.- powiedział, po czym wykonał ruch ręką. Wokół jego postaci pojawiła się żelazna kopuła o sporej grubości. Zaraz potem zwinęła się. -Możesz z takiej kopuły rzucać zaklęcia, a masz spokój z przeciwnikami.- powiedział. - Podoba mi się - odparła Silbern podnosząc się ze swojego "stołka". Nie czekając na Darkninga od razu przystąpiła do prób uzyskania podobnego efektu. Udało się to jej po dwóch godzinach. Kopuła była jednak trochę słabsza. Darking uśmiechnął się. -Nie musiałem mówić nawet słowa.- powiedział z zadowoleniem. -Śmiało - spróbuj ją pogrubić!- powiedział. Elfka wystawiła język robiąc zabawnie skupioną minę i choć jej skupienie było jak najbardziej prawdziwe to miny stroiła teatralne i przesadzone robiąc sobie komedię ze swoich poczynań. Wynikało to głównie z tego, że jej żołądek powoli dawał o sobie znać, a dziewczyna maskując to robiła z siebie błazna. Po 2 godzinach ściana miała grubość połowy metra. - To to może być jeszcze grubsze? - Spytała elfka wskazując "to to" palcem. -Może...- odparł czarownik. -Ale teraz trzeba by sporej mocy żeby to przebić. Sądzę, że Król Mrozu by tego nie zniszczył dwoma ciosami... Może trzecim. Ale to dałoby Ci 14 sekund przewagi...- powiedział. -Potem będzie Cię to kosztować sporo energii więcej i może okazać się nieopłacalne.
- Rozumiem - uśmiechnęła się i strzeliła palcami dłoni. - Masz coś innego w zanadrzu? - Elfka zaczęła nieco bardziej błaznować. Stanie w jednym miejscu doprowadziło ją do tego, że sztywniały jej stawy, więc zrobiła sobie małą rozgrzewkę. Jedna gwiazda, druga, trzecia... I lądowanie na tyłek. To się nazywa poślizg... Czarownik pokręcił głową. -Chcesz iść coś zjeść?- zapytał dla formalności. Podnosząc się z ziemi elfka tylko rzuciła niepochlebne spojrzenie na kamień, który był przyczyną jej upadku, po czym skinęła głową - Co nieco by się zdało... - Czarownik spojrzał w stronę zamku. -Juz lecą.- powiedział. Za chwilę koło Silbern pojawiły się trzy gargulce. Jeden z nich posłużył za siedzenie, a dwaj pozostali - za stół. Na stole stanęła pieczeń z jakiegoś dziwnego zwierzęcia. - Dziwne zwierzę - wskazała je palcem. Niedługo chyba wejdzie jej to w nawyk... Usiadła i zaczęła jeść a gdy skończyła była gotowa do dalszego treningu. Czarownik kiwnął głową. Więc teraz...?- pozostawił miejsce dla Silbern. - Łańcuch - stworzyła łańcuch taki, na jaki pozwalały jej umiejętności, po czym robiąc krzywą nieco minę stwierdziła - Co z tym można zrobić? - Czarownik wyszczerzył się. Spod jego płaszcza popłynęły - bo to najlepsze słowo - łańcuchy - nie słuchając się praw ciążenia. Uformowały wielką pięść i przetoczyły się po nierównym polu z łoskotem. -To na początek... Ale jest to dość trudna sztuka, bo wymaga kontroli materii... Jeśli dorobisz na końcu łańcucha kotwicę, to pokażę Ci cos łatwiejszego, a równie ciekawego w efekcie...- Elfka uśmiechnęła się zadziornie. Naukę traktowała jak zabawę, dlatego wszelkie polecenia wykonywała z przyjemnością. A teraz miała możliwość pobawienia się naprawdę fajną zabawką... Natychmiast przystąpiła do prób dokonania tego, o czym mówił Darkning. Kotwica była doskonała po kilku minutach. Darkning kazał zamachnąć się i rozsypać ja w drobnicę po pełnym obrocie. Żelazo spadło na ziemię. -Teraz dalej masz kontrolę nad tymi kawałkami.. Zmień je w cos bolesnego... Mogą być żelazne żmije, kąsające w nogi, mogą być żelazne kolce wyrastające z ziemi... Możesz ponadto wysadzić te kawałki...- proponował. Elfka uniosła brew pytając - Czy kiedy tylko zechcę będę mogła kontrolować, w co się to to zmieni? - Wskazała kawałki. Darkning kiwnął głową. Elfka skupiła się na zmianie tych kawałków w kolce. Po kilku godzinach treningu udało jej się wyprowadzić pionowe kolce na wysokość połowy metra. -Nie ma wiecej materii...- wytłumaczył czarownik. Elfka popatrzyła na kolce i obrazy pojawiające się w jej wyobraźni na ten widok sprawiły że się skrzywiła - Boli... - mruknęła do siebie zwracając swój wzrok ponownie na Darkninga. -Ano...- zachichotał czarownik. -Spróbuj teraz zrobić większy i dłuższy łańcuch i większą kotwicę - zwiększ zasięg!- Władczyni wzięła się do wykonywania polecenia. Do końca dnia była w stanie załatwić w ten sposób około 1 km kwadratowego w kształcie wachlarza Elfka przez jakiś czas wgapiała się nieco bezmyślnie w to coś co jej się udało "wykreować". Burknęła przy tym parę niepochlebnych komentarzy na swój własny temat... To było cos o chowaniu tchórzliwego tyłka za plantacją kolców, hodowli warzyw itp. etc. Czarownik pokręcił głową. -Mieczem nie położysz tylu na raz i nie wzbudzisz tyle strachu.- powiedział. -Strach to niesamowita broń, moja droga... Zobaczysz, o co mi chodzi, gdy zaczniemy walkę...- zakończył, a jego oczy zabłysły. -Co następne? - Nie o to mi chodzi... - Machnęła rękę dodając obraźliwy zwrot przy komentarzach dot. ogrodnictwa. - Nieważne! Zastanawiam się - a nurtuje mnie to od początku jak zauważyłeś - czy za pomocą mojej magii mogę zwiększyć szybkość mojego poruszania się... To w walce daje wiele dodatkowego czasu... -tak - spróbuj zmienić swe ciało w coś pomiędzy materia a energią - jest to niebezpieczne.. Może pokażę Ci jak to się robi na Twym przykładzie - przemienię Ciebie w ten sposób - potem spróbujesz sama.- zaproponował. Skinęła głową zdając się na wiedzę i doświadczenie Darkninga. Czarownik podszedł do niej i położył jej ręce na ramionach. Przez chwilę elfka czuła jak czas zwalnia, a jej ciało jest lżejsze, ale i toporniejsze - trudniej byłoby jej się ruszać, ale przy odrobinie wysiłku....- zaklęcie skończyło się. -Tak to wygląda. Jeszcze raz?- zapytał. Skinęła głową. Zaintrygował ją efekt zaklęcia. Każda nowość wzbudzała jej zainteresowanie, ale to szczególnie ją zadziwiło. Czarownik powtórzył zaklęcie. Znów ten sam efekt. Silbern miała trochę czasu, by skupić się nad odczuwalnymi zmianami... i nad tymi nieodczuwalnymi też.
-Spróbujesz sama?- zapytał mężczyzna. Skupiona w najwyższym stopniu powoli skinęła głową. Wyjątkowo jej zależało na dokonaniu tego samodzielnie, więc niezwłocznie podjęła starania. Robiła to jednak ostrożniej niż wtedy, gdy uczyła się wcześniejszych zaklęć. Jeden dzień zajęło jej opanowanie przejścia w ten alternatywny stan. Dopiero wtedy Darkning powiedział, że może zacząć próbować się ruszać. Dodał, ze powinna to robić z wyciągniętym mieczem. - Dlaczego z mieczem? - elfka zadała pytanie tylko formalnie, bo już trzymała broń w dłoni. Od chwili, gdy w wspomniał o tym Darkning. -Zobaczysz...- powiedział czarownik i pokazał ręka by zaczynała. Dziewczyna wykonała polecenie. Przeszła do tego innego stanu i poczuła, że łatwiej jest jej poruszać ręka z mieczem. Tworzył on cos w rodzaju pola, które umożliwiało nieskrępowany ruch. Gdy przesunęła nim do przodu zorientowała się, ze pole to pozostaje przez jakiś czas niczym smuga dymu. Elfka przez chwilę obserwowała, co się dzieje z jej ruchami porównując je z tym, co widziała poza sobą. Chciała się przyzwyczaić do tego poza tym bardzo ją interesowało jak jeszcze zachowa się jej miecz.
Okazało się jednak, że poza tworzeniem tej dziwnej sfery i cięciem wszystkiego, czego dotknie nie ma żadnych dodatkowych "możliwości". Elfka uśmiechnęła się do siebie, po czym odwołała zaklęcie. Czarownik skinął głowa. -Teraz postaraj się przebiec kawałek - wykorzystaj miecz jako odważnik - chyba nie zauważyłaś, ze możesz nań zadziałać wolą, by pociągnął Cię w dowolnym kierunku...- powiedział. -najpierw jednak spróbuj okrążyć się jego aurą - ręka będzie cięła równie dobrze, co miecz...- uśmiechnął się i zamachnął nogą po ziemi tworząc głęboką wyrwę. -O na tej zasadzie.- Dziewczyna z diabelskim błyskiem w oku wykonała polecenie. Coraz bardziej jej się to podobało. Odsunęła się tylko trochę, bo nie chciała niczego zniszczyć. Faktycznie - uformowanie "ostrza" z aury na końcu opuszków i wydłużenie go do 1 metra nie sprawiało większych problemów. Bieg z prędkością urągającą przyciąganiu ziemskiemu - też. Dwoma krokami pokonała około 40 metrów i znalazła siew gąszczu zmieniając po drodze jedną palmę w drzazgi po prostu przebiegając obok niej. - Iiiik... - Dziewczyna odskoczyła od nieszczęsnej palmy. Nowa zabawka, choć bardzo jej się podobała to jednak nauczyła ją większej ostrożności. Gdy tylko wyszła z gąszczu Czarownik uśmiechnął się. -Dobrze, co teraz?- Co z mieczem i tarczą, które jakiś czas temu nauczyłeś mnie tworzyć? Znaczy, co z nimi można robić poza tym, co zwykle robi się z mieczem i tarczą? - Elfka zaczęła motać swoją wypowiedź zdejmując z siebie jednocześnie efekt przyspieszenia. - Tarczę możesz zmienić w dysk - cisnąć nim i wywołać eksplozję, gdy przetnie się przez kilku przeciwników...- powiedział. -Albo, co tylko uznasz za stosowne. To jest jakaś ilość materii, nad którą masz kontrolę. Możesz ja pomnożyć i zamienić w stalowego golema, wysadzić, zmienić w bombę szpilkową, w łańcuchy z ostrzami wirujące wokół... Jesteś władczynią - wymyśl coś!- zaśmiał się. Elfka zaśmiała się radośnie. Stworzyła tarczę i przyglądając się jej przez chwilę myślała nad tym, co z nią zrobić. - Czy w razie, czego mogę kontrolować jej tor lotu? - Mężczyzna kiwnął głową. Dziewczyna zmieniła tarczę w dysk, którym zaczęła się bawić pytając przy okazji - Czy w dowolnej chwili mogę zmienić tę materię w coś innego? - Nie czekając na odpowiedź postarała się na próbę zmienić fruwający dysk ponownie w tarczę. Tarcza z ciężkim łoskotem upadła na glebę. -Po co pytasz?- zachichotał czarownik. -Mamy jeszcze dwa dni...- popatrzył w niebo. -Udoskonal swe możliwości... Ja muszę coś załatwić.- powiedział. -Dasz sobie radę sama?- zapytał. Dziewczyna podeszła do Darkninga przytulając się do niego. - Tylko wróć w jednym kawałku... - Powiedziała cicho stojąc na palcach, bo mężczyzna był mimo wszystko od niej wyższy. Pocałowała go w policzek i puściła. Czarownik pokiwał głowa i też pocałował elfkę w policzek, po czym zarzucił na głowę kaptur i wyciągnął ręce naprzód. Dał się słyszeć metaliczny dźwięk. Ciało zamieniło się w ostrza, które natychmiast popędziły daleko za widnokrąg. Dziewczyna znowu utworzyła murek, na którym usiadła i przez chwilę siedziała z łokciami na kolanach i głową wspartą na dłoniach. Ta chwila trwała może z pół godziny. Potem wstała chcąc otrząsając się z zamyślenia i jeszcze chwilkę przedłużając przerwę przyjrzała się bliżej dżungli. Dopiero potem podjęła intensywny trening nabytych umiejętności. Po dniu treningu potrafiła używać ich wszystkich przy mniejszym wysiłku niż przedtem. Ponadto potrafiła połączyć więcej niż dwie techniki ze sobą. Drugi dzień Silbern w mniejszej części poświęciła na trening a resztę na zasłużony odpoczynek. Elfka dzień przeznaczony na odpoczynek postanowiła spędzić na świeżym powietrzu. Miała ochotę zobaczyć przynajmniej cześć stworzeń zamieszkujących dżunglę. Gdy spacerowała przez las usłyszała, ze ktoś przedziera się przez gąszcz z tyłu za nią. -Czekajże chwilę, Silbern!- poznała głos Iridii. -Wiadomość od Darkninga masz...- westchnęła stając przed Władczynią. Elfka odwróciła się do dziewczyny pytając, o co chodzi. - Darkning kazał przekazać, ze będzie na miejscu bitwy. Gdy "odegra swoja część" wchodzicie wy.... Z tego, co zrozumiałam ma zamiar podemolować morale i stan liczebności armii wroga.- powiedziała, ściągając lianę z ramienia. - Najśmieszniejsze jest to, że bladego pojęcia nie mam o dowodzeniu - Silbern zrobiła dziwną minę. - Mamy jeszcze trochę czasu dziś przed południem. Masz ochotę połazić po tym lesie? - Spytała rozglądając się wokół.
Dziewczyna pokręciła głową. -Idę o zakład, ze nawet nie znasz imion swych dowódców..- powiedziała, marszcząc się. -wiesz, jak mają na imię Mroczni Rycerze?- Elfka zaśmiała się perliście. - Wygrałaś zakład! Mogłabyś mi z tym pomóc? - Spytała. Iridia westchnęła -Ten, który się mało nie przekręcił to Sorage. Głównodowodzący i najbardziej godzien zaufania jest Xantus. Kobieta to Cilae. Jest jeszcze Jossos i Erez. Obaj noszą średni pancerz, ale Erez ma łuk kompozytowy na plecach.- powiedziała. -Wszyscy bez wyjątku należą do bezdusznych. Nie są, nieumarli, ale też nie do końca żywi.- zakończyła. -Zapoznam Cię z Twymi siłami, co?- zapytała. - Sorage'a kojarzę - elfka uśmiechnęła się. - Wiem też, która to Cilae. Ale resztę muszę jeszcze bliżej poznać... No dobry pomysł - elfka odpowiedziała na słowa Iridii. Dziewczyna otworzyła portal do jakiegoś nisko położonego miejsca. -Dokonaliśmy przegrupowania w Anskram. Cała armia czeka na Twój ogląd przed wymarszem- powiedziała i wskazała elfce portal. Elfka przeszła przez portal mrucząc coś na temat wrażeń i zbyt dużej liczby rzeczy, o których zielonego pojęcia nie ma oraz rugając siebie za brak zainteresowania tymi kwestiami, gdy miała czas w dzieciństwie pod okiem ojca... Stanęła na podwyższeniu koło piątki mrocznych rycerzy. Oparła się o balustradę i zaniemówiła. Morze czarnych pancerzy. Morze mieczy, włóczni, toporów i kosturów uniesionych w górę.. i wyk "Revergahaz!" Oznaczający w języku nieumarłych "Żyć ponownie i umrzeć ponownie". Iridia przytrzymała elfkę za kołnierz, by siła dźwięku i zaskoczenie nie spowodowało, by się wycofała. -Nie czekają na żadne słowa. Wystarczy, że powiesz półgłosem "do boju".- powiedziała cicho. -to nieumarli - powstali by walczyć.- Elfka zdziwiona popatrzyła na Iridie. Powtórzyła słowa, o których mówiła Iridia nie bardzo wiedząc, co z tym dalej zrobić. Była osłupiała a to nawet jest zbyt łagodne słowo by oddać stan, w jakim znajdowała się Władczyni. Mało ust nie otworzyła ze zdziwienia. Po słowach "do boju” cała masa żelaza ruszyła w kierunku portalu na powierzchnię. -A wiec zaczęło się...- powiedział rycerz w najcięższym pancerzu - Xantus zapewne. -Idziemy- mruknął szybko, pozostawiając Iridię i Silbern na balkonie. -Ruszajmy na miejsce, zabawa zaraz się zacznie... Chcę zobaczyć, co zrobi Darkning...- zachichotała i zadrżała z podniecenia przed bitwą. Elfka nim ruszyła w drogę poprawiła miecz. Był to odruch. Od lat co rano sprawdzała czy ma go przy sobie. I choć bronie zmieniały się wręcz regularnie top zawsze powtarzała ten sam ruch. Dopiero potem ruszyła z Iridią. Stanęli na wysokim klifie, z którego był widok na pole walki przed miastem... Przed stolicą Korteeos. Na wielkim polu ustawiła się armia, po drugiej stronie - przed miastem - druga. Darkning stał pośrodku. Silbern nie musiała być blisko by zobaczyć energie, którą emanuje. To było coś na kształt elementarnego zła.. Ale... To zaskoczyło elfkę lekko - jeszcze gorszego. -Patrz jak się nabuzował - to juz wywołuje efekt!- zachichotała dziewczyna stojąca tuż obok elfki.-Czeka na Twój znak, by zaczynać!- dodała i szturchnęła Silbern. - Jaki znak? - Elfka się przestraszyła zagapiona na to, co się działo przed nią. -Ruch ręką, słowo "zaczynaj", cokolwiek- odparła. *Tylko już to zrób! Chcę to zobaczyć!!!* dokończyła w myślach. Silbern stanęła prosto, popatrzyła na Darkninga i kiwnęła głową mówiąc: "Teraz". Była gotowa na wszystko i nie było sensu przeciągać już dłużej tego, co się działo. Ręka powędrowała do miecza... Czarownik uniósł ręce, a niebo - zaciągnięte szarymi chmurami ściemniało nagle. Kilka fioletowych piorunów przecięło niebo i spłynęło na małą postać. Grunt zadrżał. Wokół Darkning zaczęły pojawiać się znaki... Wroga armia ruszyła, ale nieumarli stali w miejscu. Wokół czarownika strzeliły fontanny łańcuchów, które splotły się w wielki kształt szkieleta, który z kolei uniósł pieść. Fioletowe wyładowania przybrały kolor czarniejszy niż najgłębsza ciemność. Pochłaniały każdą odrobinę światła. Niebo pękło i lunął deszcz krwi ładunek wysłany przez szkielet we wrogą armie poczynił spustoszenie, ale nie zabił nikogo - pozbawił przytomności około milion istnień. łańcuchy rozpłynęły się w powietrzu... Darkning uderzył dymem w ziemię wszyscy pozbawieni przytomności podnieśli się i.. Eksplodowali. Jakby naraz wybuchły wszystkie żywe komórki w ich ciele pozostawiając zakrwawiony szkielet w pancerzu. Taka armia uderzyła na swych niedawnych towarzyszy broni. Darkning ruszył w górę, zmieniając się w opar i rozszerzając. Płaszcz załopotał i powiększył się. Kosa również. -Wskazał palcem wroga armię i krzyknął "Kevesethezerr!" Nieumarła armia ruszyła, a on leciał nad polem walki tnąc wszystko, co żywe. -Ładnie się zaczyna...- mruknął Xanthus, a elfka zorientowała się, ze wszyscy Mroczni rycerze uśmiechają się szeroko. Iridia już pobiegła naprzód. -Dołączamy się do walki, za minutę, Pani.- powiedział Sorage i skłonił się lekko. Elfka dobyła miecza i ruszyła powolnym krokiem w stronę pola bitwy. Rzuciła na siebie zaklęcie Kamiennej Skóry po drodze zachowując resztę czarów do momentu, gdy będzie nieco bliżej. Nie spieszyła się. I na walkę przyjdzie czas. Mroczny rycerz powiedział jeszcze. -wierzchowiec, Pani...- i wskazał na sporą... No... Siedmiometrową bestie w czarnym pancerzu. Spod maski zionęła para czerwonych oczu, a z pleców wyrastały upiorne - bladoniebieskie kryształy. To specjalny piekielnik. Wytrenowany, by nieść Władczynię.- dodała Cilae dosiadając żelaznego konia. - Zakładam, że mam się wspiąć na szczyt tej bestii - elfka podeszła do stwora klepiąc go po opancerzonym boku, po czym wykonała, co powiedziała. Piekielnik przyklęknął i wejście na "siodło" nie sprawiło Władczyni problemu. Poczuła również, ze poprzez te kryształy może mieć pełną kontrolę nad tą istotą. Skierowała bestię prosto w szeregi wroga klnąc pod nosem jak to miała w zwyczaju. Gdy znalazła się odpowiednio blisko posłała kulę ognia w głąb szeregów wroga. Dotarła do wrogiej armii bokiem, jak zrobili to rycerze. Uderzyli w bok kolumny wroga. Kula ognia wywołała przelot kilkunastu ciał nad głowami nacierających. Szóstka jeźdźców weszła w armie Mrozu jak nóż w masło tratując i tnąc wszystko. Gdzieś na odległości otworzył się portal. Rycerz na istocie przypominającej wierzchowca Silbern jednym ciosem wysłał katapultę lotem gdzieś w środek zawieruchy. -Darkning już otworzył pierwszy portal... Uderzamy do wnętrza zamku!- krzyknął Xanthus. -Szyk - trójkąt przed Władczynią - przerąbujemy się aż do Gmachu Mrozu!- Elfka, gdy tylko pewna była strzału uderzała kulami ognia w szeregi wroga starając się je jak najbardziej przerzedzić. A jak ktoś się nawinął pod miecz to tym gorzej dla niego. Gdy elfka odwróciła się zauważyła, że do walki dołączyli jeszcze inni - nieznani jej ludzie... Lub raczej istoty. Wielki szkielet w białym pancerzu siał zniszczenie masowo tchnieniem spopielającym nawet stal. Dalej widziała krew zmieszaną ze stalą - pętle przechodziły przez szeregi wroga tnąc stal, mięso i kościec. W powietrzu dalej unosiła się śmierć, śmiejąc się wściekle - Darkning kierował się w stronę bramy, którą wysadził wraz z kawałem murów. Szóstka wjechała do środka po gruzach masakrując po drodze niedobitki. Wreszcie stanęli przed Kapitolem. Wysoka konstrukcja wydawała się niedostępna, ale wierzchowiec Silbern nie zatrzymywał się i wspiął w górę, wbijając szpony w gładką ścianę. Po chwili wspinaczki był już na szczycie. Stał tam Król Morzu i pięciu jego pomocników. Wszyscy mieli błękitnawą skórę. Król - mężczyzna z dużą brodą westchnął. -A więc nadszedł czas?- zapytał elfki. Władczyni posłała mu tylko rozbrajający uśmiech, lecz błyskawicznie spoważniała. - Kiedyś musiało dojść do tego spotkania. Nie ma sensu tego przeciągać w nieskończoność... - Powiedziała szczerze. Król powoli podniósł się z tronu i złożywszy ręce chrupnął stawami, po czym dobył wielkiego kolczastego berła. -Rządziłem tą krainą przez ponad trzysta lat... Nie zabierze mi tego ani człowiek, ani elf, ani krasnolud, ani trup, ani bestia....- powiedział spokojnie. Pomocnicy dobyli broni i unieśli ja na sztorc. Dwóch rycerzy z mieczami dwuręcznymi, jeden zabójca i jeden kusznik... No i czarodziejka. -Pierwszy ruch pozostawiamy gościom...- powiedział Władca. Dziewczyna poprawiła chwyt na mieczu. W sam środek przeciwników rzuciła kulę ognistą i zawisła z boku wierzchowca kierując go szarżą prosto na Króla Mrozu. Kula ognia wybuchła, ale pole Króla Mrozu Zniwelowało wszelkie obrażenia. Pomocnicy ustawili się inaczej. Czarodziejka rozpoczęła inkantacje za tronem. Zabójca skoczył wysoko i wylądował na grzbiecie wierzchowca Elfki. Jeden z rycerzy został zepchnięty z tarasu przez Piekielnika, ale wbił miecz w balustradę, chroniąc się przed upadkiem z dużej wysokości. Koło ucha elfki świsnął bełt kuszy. Elfka skierowała piekielnika prosto na tron i zeskakując z jego grzbietu wymierzyła kopniaka w twarz zabójcy. Ten jednak był juz w powietrzu. W pasie oplatał go spory łańcuch Całą wieża zadrżała. -To ma być POJEDYNEK!- zawył upiorny głos rozdzielony na troje. Każdy głos mówił coś innego, ale elfka nie miała czasu go słuchać. Ważnym było, że wielkie kościane łapsko urąbało kawał wieży i zamku, strącając rycerza, zaś reszta pomocników zniknęła w wybuchu czarnego dymu, tak jak sam Darkning. Król Uderzył przed siebie atakiem zamrażającym, który skuł lodem pancerz wierzchowca elfki. Cała masa metalu bezwładnie uderzyła w tron i do środka pałacu. Pozostała tylko wieża, na której płaskim dachu stała para władców. Kilkaset metrów pod ich nogami trwała bitwa... -Tylko jeden pomocnik?- Król pokręcił głową. -Może i jest potężniejszy, ale jest tylko jeden... Poza tym jest potworem... Ludzie żyją, by zabijać potwory...- warknął Król i zamachnął się berłem. Grad lodowych szponów poleciał w kierunku elfki. Elfka rzuciła zaklęcie kopuły zdejmując je od razu, gdy zniknęło zagrożenie. Nie traciła czasu i sił na bezsensowne gadanie. Rzuciła zaklęcie przyspieszenia i z mieczem w dłoni natarła na Króla rzucając po drodze w niego zaklęcie Ostrzy. Król w odpowiedzi rozpłynął się w mrożącej mgle, w którą wpadła elfka. Na szczęście kombinezon chronił przed pełnym zamarznięciem, a szron wykruszył się szybko, ponadto w stanie półenergii Władczyni była mniej wrażliwa na chłód i obrażenia fizyczne. Poczuła jednak spore zmęczenie, które powodowało... Oddychanie w tym stanie. Prawdopodobnie to aura Króla - rozrzedza powietrze utrudniając oddychanie, co połączone z przyspieszeniem wywoływało ryzyko uduszenia. Silbern nie może pozostawać w tym stanie na długo... Silbern natychmiast zdjęła zaklęcie i rozejrzała się za Królem. W momencie, w którym udało jej się go odnaleźć otoczyła go ścianą ognia. Zza płomieni sięgnęło długie, szpiczaste ostrze, które rozprysło się na naramienniku elfki. Było zbyt stopione płomieniem, by go przebić, ale odepchnęło Silbern wstecz. Król wyskoczył z kręgu płomieni, korzystając z chwilowej utraty równowagi przeciwniczki. Elfka lecąc do tyłu szerokim zamachem osłoniła się mieczem. Król zatrzymał się o dziesięć metrów od Silbern i uniósł rękę. Dał się słyszeć grom... coś leciało z góry... Silbern rzuciła okiem w górę starając się uskoczyć i rzucając jednocześnie na chwilę zaklęcie Kopuły. Starała się uniknąć bądź w najgorszym razie zablokować atak. Uskok z kopułą podziałał jak trzeba. Lodowy gryf zarył pazurami w wieżę i stanął koło Króla. ten zdążył jeszcze pogładzić go po głowie, nim elfka się obróciła w jego stronę. Władczyni posłała Ostrza prosto w Króla i jego gryfa, po czym zaatakowała tego pierwszego od strony gdzie nie był osłonięty swoim pupilem. Uderzyła z piruetu mieczem, szerokim zamachem, tnąc na wysokości klatki piersiowej. Ostrza przeszły przez ramię króla, ale ten nawet nie drgnął. Reszta rozjechała się tuż przed nim pod wpływem zaklęcia blokującego, które posiadał gryf. Cios mieczem został sprawnie zablokowany berłem, które zadźwięczało przy ciosie. Spory kawał dziwnego metalu odpadł z rękojeści. Elfka poczuła że po raz pierwszy zaskoczyła przeciwnika i chyba zaczął podchodzić poważniej do walki. Zaatakował podmuchem, który cisnął elfką wstecz... Daleko. Szybki chwyt za balustradę uratował ją przed upadkiem. Król jednak wymierzył atak prosto w belki, by strącić Władczynię w dół. Elfka utworzyła przed sobą mur który zyskał dla niej dodatkowe sekundy po czym korzystając ze swej sprawności wywindowała się na gore. Natychmiast tez uskoczyła na prawo spodziewając się, że ściana długo nie wytrzyma. Używając zaklęcia łańcucha starała się opleść nim Króla. Ściana wytrzymała pierwszy i drugi cios, gdy za trzecim pękła Król już miał pętle z łańcucha wokół prawej kostki. Elfka szarpnęła za łańcuch starając się wytrącić z równowagi Króla i dalej rozkazując łańcuchowi oplatać się wokół niego. Przy okazji sama natarła mieczem cały czas trzymając łańcuch gotowa zmienić go w wybuchające drobiny żelaza, jeśli nie trafiłaby Króla swą bronią. Szarpnięcie wywołało utratę równowagi, ale w swym pospiechu elfka zapomniała o jednej przeszkodzie. Gryf bardzo boleśnie zadrasnął ja w policzek szponami. Poczuła w ustach smak krwi.... Pazury przeszły na wylot przez skórę... Elfka puściła łańcuch rozkazując mu by dalej owijał się wokół Króla i by wyrosły z niego długie, boleśnie raniące kolce. Impet, jaki uzyskała starając się natrzeć na Króla mieczem wykorzystałaby uderzyć na gryfa przedłużając tylko tor lotu ostrza i starając się walnąć bestie w klatkę piersiowa. Zwierzę wzleciało do góry unikając ciosu. Spora bryła lodu roztrzaskała się na czole i klatce piersiowej Władczyni. Król widać pomimo bólu wstał. Łańcuch zamarzł na kość pod wpływem krwi króla i rozsypał się w drobnicę. Noga mężczyzny jednak krwawiła nie gorzej niż policzek Elfki. Elfka Utworzyła tarcze, która zmieniła się w dysk. Puściła go prosto za zwierzęciem. Króla zaatakowała wzmocnionym zaklęciem Novy Ziemnej, tak jak ją nauczył Darkning. Nova zadziałała połowicznie. Fala uderzeniowa nie była nawet w połowie tak silna w powietrzu, jak na ziemi. Gryf utraciwszy równowagę zachwiał się w powietrzu. Ściana koło Wieży pękła i z dziury wyskoczył piekielnik, który jednym kłapnięciem zdekapitował gryfa, po czym czepił się ściany wieży w pół drogi w dół. Elfka wiedziała, ze on wspina siew górę... Cios był szybki... Bardzo szybki nawet jak na władcę. Silbern nawet nie zauważyła, kiedy Król pokonał dystans dziesięciu metrów i uderzył berłem. Na szczęście cios uszedł po naramienniku i chybił głowy. Elfka walnęła na odlew mieczem. Po drodze wyrwała sztylet z cholewy buta rozpoczynając swój dziki taniec. Pamiętała o wykorzystywaniu miecza jako zasłony uderzając po łukach i w razie czego pchając sztyletem. Użyła przy okazji Tąpnięcia by pozbawić Króla równowagi. Ten atak okazał się być znacznie bardziej miarodajny. W drugiej ręce króla pojawiła się rapier, a mężczyzna pod wpływem ciosów coraz bardziej cofał się w kierunku balustrady. Gdy był od niej pięć kroków zza krawędzi wyłonił się piekielnik i ciosem pancernej łapy pozbawił Króla równowagi. Mężczyzna praktycznie sam wpadł na sztylet, ale usunął się na tyle, by ostrze objechało po ciele zamiast wbić się głęboko. Nie zmieniało to faktu, że wystarczyłoby dotknięcie miecza, by zakończyć tą walkę. Elfka rozbroiła Króla i oplotła go łańcuchami przystawiając ostrze miecza do gardła. Jeśli cos jej by się stało miecz opadłby dekapitując Króla. Władczyni doszła po prostu do wniosku ze na te chwile dalsza walka nie ma juz większego sensu. Kolo szczytu wieży otworzył się portal. -Rycerze...- zaanonsował trójgłos, po czym na szczyt wieży posypało się spalone mięso i kawałki żelaza. Przy słowie "Łucznik" na teren powiało popiołami. Przy "Zabójca" z portalu chlupnęło sporo krwi i półciekłego mięsa. Czarodziejka wyszła sama - jako clisz. Ostatni wyszedł Darkning i pstryknięciem odprawił duszę, a nieumarłe ciało rozleciało się. -Kończ Władcę i nakażmy wrogiej armii złożyć broń.- powiedział szybko. -Na dole marnuje się więcej życia niż tutaj...- dodał już "normalnym" głosem. Efekt słów Darkninga był natychmiastowy. Elfka była bardzo zmęczona walką, więc nie poświęcała jeszcze sił na skomplikowane myślenie, a Darkning miał za sobą sporo więcej lat doświadczeń niż ona... W momencie śmierci Władcy wydawało się, że cały świat ryczy. Opętańczy krzyk przemiótł pole walki powalając wszystko, co żywe. Nawet pod Silbern ugięły się nogi i z trudem udało jej się powstrzymać przed upadnięciem z klęczek na twarz. Ziemia trzęsła się i coś płakało. to był płacz i wycie... -Agonia Władcy Lodu stała się agonią Boga Lodu!- krzyknął Darkning i wybuchnął śmiechem. Nieumarli zaczęli krzyczeć i wszystko na raz zmieszało się w jednolity jazgot wprost nie do wytrzymania. Wszystko ucichło tak nagle, że Władczyni czuła jeszcze echo odbijające się w jej czaszce. Darkning podszedł do niej i uklęknął. Dotknął rannego policzka i skupiwszy więcej energii zaleczył ranę. -Jestem dalej do Twych usług, Pani...- powiedział i pochylił głowę. Elfka usiadła zmęczona na ziemi, patrząc na Darkninga. Skrzywiła się tylko, gdy zwrócił się do niej per "pani". Na koniec spytała - Co dalej? - Sztylet schowała do cholewy buta. Oddychała ciężko zmęczona walką. Rozejrzała się jeszcze za piekielnikiem. Zwierzę siedziało kawałek za elfka. Władczyni wyciągnęła rękę głaszcząc stwora po wielkim nosie. -Teraz? Teraz przystępujemy do odbudowy stolicy... Jutro połowa kontynentu porośnie roślinnością. Do końca tygodnia Korteeos będzie tropikalną wyspą...- powiedział czarownik z uśmiechem i zdjął kaptur wzdychając. -Już drugie stare bóstwo poległo...- powiedział, patrząc w niebo. -Od teraz ten kontynent jest Twój...- powiedział i uniknął słowa "pani". -To, co będzie teraz zależy od Ciebie, Silbern... I chyba już nie jestem Ci potrzebny!- zaśmiał się. Elfka westchnęła nie wiadomo czy z powodu zmęczenia czy w reakcji na słowa Darkninga. Objęła go za szyję dalej siedząc na ziemi i nie mając już psychicznie siły na nic. Czarownik objął elfkę i przycisnął do siebie. -A tak na marginesie... Jestem pod wrażeniem- wyszeptał jej do ucha. -Tym razem zrobimy dłuższy wypoczynek, co? Jakoś koło tygodnia urlopu nie zaszkodzi... Sarmen zajmie się odbudową zamku i miasta... Co Ty na to?- zapytał. - Mhm - dało się słyszeć zza ramienia Darkninga. Elfka dalej po prostu siedziała na ziemi. Zaczął do niej powoli docierać fakt, że teraz nastąpią zmiany. Wielkie zmiany... Ale gdy tylko chciała zanalizować, na czym będą one polegały przytłoczył ją ich nawał. Tylko ponownie westchnęła nie puszczając czarownika. Było jej zimno. Zdecydowanie dzisiejsza bitwa była męcząca... Mężczyzna ujął ją w talii i pod kolanami, po czym podniósł i podszedł tak, by widziała góry, z których właśnie schodziła lawina. -Roztopy się zaczynają - widzisz?- powiedział. Zaczął przepuszczać energię przez ręce jednocześnie blokując ją, co wywołało przyjemne ciepło. -Pora Cię ułożyć spać, co?- zapytał i mrugnął do elfki. Oparła głowę o ramię mężczyzny. Zaczęła coś szeptać, ale w sumie sama zapomniała, co chciała powiedzieć, więc skończyło się na westchnięciu. W pewnym momencie zdała sobie z tego sprawę i uśmiechnęła się do siebie smutno. Kontynent jest wolny... - Znowu idę gdzieś na cudzych nogach - odezwała się w pewnym momencie.
-Cudze nogi nie mają nic przeciwko...- odparł czarownik. -Chciałaś coś powiedzieć?- zapytał. Elfka zorientowała się, ze są już w jej pokoju, w mieście, pod którym leży Anskram. Pokręciła głową, ale trochę zbyt się z tym pospieszyła by można jej było uwierzyć. Nie umiała kłamać. Czarownik westchnął i położył ja w jej łóżku, sam siadając na zrębie. Pogładził ja po włosach. -Nie chcę naciskać, ale... Powiedz...- mówił cicho, pomiędzy szeptem a półgłosem. -...Co chciałaś powiedzieć?- zakończył i spojrzał jej w oczy. Elfka popatrzyła mu prosto w oczy, po czym spuściła wzrok i szepnęła cicho, wymijająco - Co ja bym bez ciebie zrobiła? -Coś mądrzejszego- powiedział czarownik i pocałował ją w usta. Elfka nieśmiało odwzajemniła pocałunek. Czarownik objął ją i przycisnął do siebie mocniej. Uśmiechnął się tylko. Rękawice rozpłynęły się i mężczyzna powiódł dłonią po jej szyi i szczęce, by ująć ja za bródkę i znów pocałować. Gdy Darkning dotknął jej szyi oprócz rosnącego podniecenia wyczuł coś jeszcze... Strach... Strach zamieniający się w obezwładniającą panikę. Odwzajemniła drugi pocałunek, ale strach nie zniknął. Pogładził jej ramiona i złożył jej dłonie ze sobą. Popatrzył jej w oczy i westchnął. -Prześpij tą noc... Dziś już było wiele wrażeń- powiedział ze słabym uśmiechem i pocałował ją raz jeszcze. I ten pocałunek odwzajemniła, nieco śmielej może po jego słowach niż poprzednie, ale widać było wyraźnie, że się boi. I że ten lęk zatruwa jej myśli. Cofnęła się nagle, gwałtownie z szeroko otwartymi oczami, blada i wpatrzona prosto w oczy czarownika. -Coś się stało?- zapytał. -Wpatrujesz się w moje oczy za głęboko...- westchnął. -Co zobaczyłaś?- zapytał Pokręciła głową zdając sobie sprawę, ze nie jest już w stanie zapanować nad własną paniką. Serce waliło jej jak oszalałe a gdzieś w podświadomości kołatało się niejasne skojarzenie. Wstrzymała oddech nie mogąc nic z siebie wydusić. Czarownik uniósł brwi i założył szybko kaptur. Białe oczy zabłysły i całe jestestwo czarownika gdzieś zniknęło. Znajdował się teraz wewnątrz duszy elfki, szukając źródła strachu. Elfka wreszcie usłyszała jego myśl - słaba niczym szept, ale wyraźna... *Oby to nie był atak z zewnątrz...* Czarownik wyczuł blokadę wśród wspomnień elfki. Blokadę, której nawet ona nie była przebić i wyraźnie też nie chciała. To, co tam się znajdowało napawało ją panicznym lękiem. -Czemu akurat teraz została zaatakowana...- mruknął do siebie czarownik. Przez umysł przeszedł mu szereg możliwości i równań. Po krótkim zastanowieniu przeniknął przez barierę nie naruszając jej. Darkning zobaczył tam wspomnienie grupy wędrujących razem ludzi. Około 20 młodych osób wędrowało razem przez lodowe pustkowia. Było tam też wspomnienie młodego mężczyzny, na którym widać było, że jej zależało. Bardzo zależało. I choć ona zaufała mu całkowicie on kazał się draniem i łajdakiem. Tego dnia imprezowali. Udało im się zakupić nieco piwa w pobliskim mieście. Darkning zobaczył scenę w namiocie, która zaczęła się tak samo jak ta, która rozegrała się między nim a elfką przed kilkoma minutami. Tylko, że młodzieniec siłą wymusił dalszy kontakt fizyczny. Potem reszta wspomnień jest zamazana. Dziewczyna została uderzona w głowę. Gwałt, jakiego starał się dokonać na niej jej ukochany został przerwany przez nagle wydarzenia. Hałas, zapach dymu były jedynymi wrażeniami, jakie docierały do nieprzytomnej elfki. Do dalszych wspomnień ma normalny dostęp. Obudziła się w spalonym zrównanym z ziemia obozie. Przeżyła tylko dlatego że została uznana za martwą. Długo później opłakiwała śmierć ukochanego nie pamiętając, co się wydarzyło miedzy nimi... Czarownik wstrzymał wspomnienia w połowie. *Gdybym był w ludzkiej powłoce zapewne kipiałbym ze złości...* westchnął w myślach. Spojrzał w oczy mężczyzny. Złapał trop. Uśmiechnął się. *wygrzebię cię chociażby spod ziemi z grobu, żeby cię ukarać, śmieciu...* pomyślał jeszcze i powoli wycofał się z umysłu elfki. Najpierw jednak nacisnął na wyższą partię układu nerwowego, by Władczyni zasnęła. Stanął na gładkiej podłodze. -Sotor.. Pilnuj tego pokoju jak oka w głowie.- wydał rozkaz. Kościany nieumarły w podziemiach natychmiast objął pokój zasięgiem czucia. Czarownik ruszył na łów. Zlokalizował obóz i udał się właśnie tam. Namierzył ślad duszy, by zaprowadziła go jak po sznurku do ciała. Martwego, czy żywego, dla niego to było bez znaczenia. Darkning stanął prosto i spojrzał po pozostałościach kurhanu. -To nie decyzja dla Zarima- pokręcił głową i zdjął kaptur. Teraz stał nad tym grobem. Stał w milczeniu zastanawiając się. Zastanawiał się jak można kogoś kochać nawet po czymś takim... Wreszcie machnął ręką. Założył kaptur i błysnął białymi ślepiami. Złapał kontakt duszy. -Upiekło ci się...- warknął do niej rozstrojonym głosem, po czym odszedł. Wkrótce był juz w pokoju, w którym spała elfka. Położył rękę na jej czole. -Lepiej będzie, jeśli zapomnisz...- westchnął i przystąpił do usuwania wspomnienia - przyspieszony proces zobojętniania i zapomnienia zmaże jakikolwiek ślad w umyśle i psychice, jeśli proces dobiegnie końca. Przerwał. -Powinienem jej zapytać?- zapytał się sam siebie. Potrząsnął głową. -Porozmawiam z nią jutro.- postanowił i usiadł na fotelu koło łóżka. Elfka obudziła się rano. Kiedy otworzyła oczy przez chwilę analizowała wydarzenia dnia poprzedniego? Przypomniała sobie zwycięstwo nad Królem Mrozu. Westchnęła leżąc przez chwilę i powoli się dobudzając. Najchętniej pospałaby jeszcze... -Śpij, spij...- powiedział czarownik, nie wstając z fotela. -Masz wolne, możesz...- uśmiechnął się. Przeciągnęła się w łóżku rozważając słowa Darkninga przez chwilę. - Godzinkę? - Spytała samą siebie. - Obudzisz mnie za godzinę? - Zwróciła się do Darkninga patrząc na niego nieco sennie swymi zielonymi oczami. -Jasne!- powiedział czarownik i kiwnął głową. Elfka przez chwilę wierciła się w łóżku, po czym zarzuciła sobie kołdrę na głowę i szybko zasnęła... Gdy minęła godzina Darkning rozpuścił w powietrzu rękawicę i położył ciepłą rękę na ramieniu dziewczyny. -Godzina minęła...- powiedział miękko. Elfka ocknęła się jak za dotknięciem różdżki. Ziewnęła przeciągle. - Jaka pora dnia? - Spytała wygrzebując się z pościeli. -Prawie południe.- odparł czarownik. -Jak się czujesz?- zapytał. - Już tak późno? - Zrobiła śmieszną minę. - Czuję się nieco sztywno - odparła szczerze na pytanie Darkninga. Ten pokiwał głową. -Mam do Ciebie pytanie...- powiedział. -Przypomnij mi o tym wieczorem. Teraz... Cóż... Może wyprawa w góry?- wskazał p
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Silbern (c. d.)trudności z wysyłaniem takich długich postów...-_-"

orośnięte dżunglą szczyty. Elfka skinęła głową uśmiechając się promiennie. - Jak tylko zjem coś to będę gotowa - powiedziała ziewając i szukając dzbanka z wodą. Chciała sobie obmyć twarz. Czarownik wskazał jej łazienkę -Tam- powiedział z uśmiechem. Silbern skrzywiła się zabawnie odwracając się we wskazaną stronę. - Zabłądzić we własnym pokoju... - Mruknęła śmiejąc się i powędrowała do łazienki. W czasie, gdy Silbern się myła do pokoju przydreptały dwa gargulce z obfitym śniadaniem. Jakiś ptak upieczony i podany z sosem grzybowym na liściach jakiejś rośliny. Do tego kilkanaście dużych, soczystych owoców. Po chwili dało się słyszeć jakieś nieokreślone hałasy świadczące o powrocie porannej destrukcji. Gdy Władczyni wróciła do pokoju ciągnął się za nią mokry ślad na podłodze. Od razu dosiadła się do śniadania zachwycona szczególnie owocami. Cieszyła się jak dziecko. Dopiero, gdy zjadła zyskała jako taki ogląd sprawy... Zrobiła bałagan... Znowu… Dwa gargulce szybko wskoczyły do łazienki i zaczęły porządkować pokój. Czarownik rzucił okiem w lustro. -No w tym się wspinać nie będę- spojrzał na swój kombinezon z płaszczem. -Trzeba się przygotować, co?- mrugnął do elfki, która właśnie skończyła jeść. -Krótka sjesta i wyruszamy?- zapytał. Dziewczyna potrząsnęła głową rozchlapując kropelki wody po całym pokoju. Potem przejechała jeszcze dłonią po włosach rozwichrzając je do reszty. Zawadiacki wicherek sprawił, że jej uśmiech był jeszcze bardziej przekorny niż zamierzała. - Ja jestem gotowa - stwierdziła potykając się o stołek i przecząc wizerunkowi statecznej Władczyni/Władcy (no w każdym razie osoby posiadającej znaczną potęgę). -Więc chodźmy!- powiedział Darkning. Płaszcz zniknął, a na kombinezonie pojawiły się metalowe płytki nieutrudniające jednak ruchu. -Dobrze, więc.. Który szczyt dziś bierzemy?- zapytał. -I zastrzegam - nie używamy mocy.. Tylko mięśni...- uśmiechnął się, podając Silbern rękę. Silbern to się spodobało. Lubiła wysiłek. - Który proponujesz? - Spytała chwytając jego dłoń. Ten najniższy na początek![/i]- odparł, pomagając dziewczynie wstać. -Podróż może jednak odbądźmy za pomocą energii, co?- zapytał. -Kto pierwszy?- uśmiechnął się szeroko. Dziewczyna gestem dała znać, żeby zaczął. W tym czasie otrzepała się po upadku. Czarownik złożył dłonie i rozwarł je. Zamienił się w ostrza, które pomknęły nad dżungla w zawrotnym tempie. Elfka podążyła za nim bawiąc się po drodze zaklęciami. Darkning czekał u podnóża góry. -Co tak długo?- zapytał, gdy elfka dotarła na miejsce, po czym zaśmiał się głośno. -Wspinałaś się kiedyś?- zapytał. - Nie - odparła szczerze śmiejąc się. - Nigdy się nie wspinałam- wyszczerzyła się w uśmiechu. - Ale chyba nie za późno żeby spróbować? - Powiedziała przekornie przyglądając się górze, na którą mieli się wspiąć. Zaczęła szukać dogodnego przejścia. Czarownik położył dłonie na jej dłoniach. -Więc mnie posłuchaj. Dam Ci parę szponów na ręce i na nogi. Wbijasz szpony w skałę i w górę po kroczku. Nic łatwiejszego. W razie jakbyś spadała... No wtedy już powinnaś użyć energii... Chyba, ze chcesz, bym Cię łapał...- zaśmiał się i objął ją. Elfka roześmiała się odwzajemniając uścisk. – To chyba ostateczność – stwierdziła puszczając go. – Hmm… - Władczyni przyjrzała się uważnie ścianie, po czym podeszła do niej i dotknęła zimnego kamienia. Przejechała dłonią po szorstkiej powierzchni i znalazła pierwszy uchwyt. Natychmiast też szukała kolejnej szczeliny w skale, która pozwoliłaby jej pewnie osadzić w niej dłoń. Po krótkiej chwili dziewczyna była już na wysokości półtora metra nad ziemią i pięła się wyżej. – Miałeś do mnie pytanie… - zaczęła nie przerywając wspinaczki. – Czy musi ono czekać do wieczora? Czy możesz zadać je już teraz? – spytała nie odwracając swej uwagi od skały. Szukała właśnie jakiegoś oparcia dla stóp. Gdy tylko je znalazła pewnie oparła się na nim całym ciężarem… Zbyt pewnie… Straciła równowagę i prawa noga obsunęła się w dół. Władczyni zaklęła szpetnie podciągając się w górę i znajdując nowy punkt oparcia. Tym razem sprawdziła czy wytrzyma jej ciężar. Posuwała się powoli i ostrożnie. – To jak? – zerknęła w dół czekając na odpowiedź Darkninga.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Biedny Zgon, teraz musi to wszystko przeczytać :D :lol: :wink:
I tak nikt tego nie czyta...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

1. Zeth, a nie Zgon :P
2. Pisałem połowę z tego, a drugą już znam, wiec nie muszę czytać :P
takie posty powstają w wyniku dialogu na gg :D

comprendez? :D
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Post autor: Nadir »

to musza byc dlugie i wyczerpujace rozmowy... :twisted:

Nadir
Do boju. Uciekl, jest slaby. Mamy przewage psychiczna. Jestesmy"na fali". Zalatwmy to teraz i szybko. I bedziemy mieli spokoj! powiedzial jaszczur i wyszczerzyl swoje zeby. Zlapal bron, zarzucil na plecy i ruszyl przed siebie. Po chwili zatrzymal sie, odwrocil i zapytal No co? Idziemy czy bedziemy sie tak na siebie patrzec?
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Pyron

Cholera, muszę coś z tym zrobić. Wyjrzał jeszcze raz przez okno, a następnie ubrał się i wyszedł na korytarz jak najciszej mógł. Zszedł powoli na dół. Główna izba była pusta, jak zwykle o tej porze. Odryglował drzwi i wyszedł na ulice z obnażonym mieczem. Stanął na chwilę nasłuchując śpiewu.
Fuck?
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Silbern

-Może lepiej niech poczeka do wieczora...- mężczyzna podrapał się po potylicy. Założył dwie rękawice o wyglądzie szponów i wbił pierwszą w skałę. Potem prawą - trochę wyżej. Potem nogi. I zaczął iść w górę niczym czteroręki pająk. -Nie chcesz takich szponów?- zapytał, gdy zrównał się z Władczynią. - Jak na razie żyję - odparła pnąc się dalej bez narzędzi. - Jak będę spadać dowiesz się pierwszy - dodała znowu ześlizgując się kawałek. Mruknęła coś niezadowolona i ruszyła dalej. Czarownik westchnął i poczekał na Silbern. Kiwnął głową. -Idź przodem... Dopóki nie używasz szponów dopóty będę wspinał się za Tobą!- zaproponował. Dał również do zrozumienia swym tonem, że jest to propozycja nie do odrzucenia. Elfka wzruszyła ramionami pnąc się dalej. Była już całkiem wysoko. Zerknęła w dół. Aż zakręciło jej się w głowie. *Chyba mam lęk wysokości* pomyślała i natychmiast podjęła wspinaczkę z mocnym postanowieniem, że nie spojrzy już w dół. Zaczynały ją boleć ramiona. Nie była przyzwyczajona do takiego wysiłku. -Za chwilę będziemy mieć półkę - stamtąd jest ładny widok i jest gdzie usiąść.- powiedział czarownik wciąż pozostając metr w dół od Władczyni. -Przyda się odpoczynek, co?- zaśmiał się. Silbern wbrew swoim postanowieniom spojrzała w dół i pokazała Darkningowi język w żartobliwym grymasie przekornego dziecka. Jej mała zemsta za sztuczki z usypianiem. Czarownik pokręcił głową z szerokim uśmiechem na twarzy. -Dobra, mądralo - zobaczymy jak daleko pociągniesz!- mrugnął do niej w odpowiedzi. Dziewczyna strąciła mu trochę piasku na głowę i ruszyła dalej. Czarownik potrząsnął głową i piach wypadł z włosów. Ruszył za Władczynią, wciąż utrzymując dystans jednego metra. -Gniazdo roków po prawej- powiedział w pewnym momencie. Kilkadziesiąt metrów dalej na gnieździe siedziała samica roka. Obserwowała obie wspinające się postaci ze szczególną uwagą. Silbern syknęła cos niezrozumiale i postarała się minąć gniazdo jak najdalej z lewej. Szukała jakiegoś punktu oparcia dla stóp i niestety zobaczyła jak tu wysoko. Ześlizgnęła się i zawisła tylko na rekach. Darkning usłyszał siarczyste przekleństwo. Po chwili juz się zbierała do kupy i przesuwając się na rękach poszukała wygodniejszej ścieżki. Całą górą wstrząsnęło. -Trzymaj się...- dało się słyszeć z dołu. -Używaj mocy!- krzyk był głośniejszy, ale dobiegał z dalszego miejsca. Seria łańcuchów przeleciał koło Silbern i wczepiła w skałę. Czarownik strzelał do czegoś poruszającego się bardzo szybko pod osłoną mgły... -Zawsze zakłócenia!-dał się słyszeć głos rozdzielony na troje. Dziewczyna wyczarowała łańcuch każąc mu wbić się w skale i trzymając go zjechała do poziomu Darkninga. Dobyła sztyletu, który miała w cholewie buta. Łańcuch oplótł ją w pasie uwalniając rękę. Starała się wywnioskować coś z tego zamieszania. Czarownik spadał w dół, wspierając się łańcuchami, by spowolnić upadek. Cos sporego i półprzezroczystego oplatało go w pasie i ciągnęło w dół. Wreszcie piorun trafił to mgliste coś. Z łoskotu u podnóża góry można było wywnioskować, że i Darkning i jego przeciwnik spadli na ziemię. Walka jednak nie ustała. Silbern poznała kobietę - tą samą, co z Anskram... Elfka wyczarowała tarcze i zmieniła natychmiast w latający dysk. Puściła łańcuch stając na tarczy i mocując do niej buty podleciała do źródła zamieszania *Wredna jędza* Władczyni była zła. Wściekła jak stado biesów. Otoczyła się kolczastymi łańcuchami i rzucając ognisty miecz rzuciła w wir walki. Kobieta najwyraźniej byłą na ot przygotowana. Zarówno ona jak i Darkning zniknęli w jednym mocnym błysku. -Mam sprawę do Niego, dziewczynko... Nie do ciebie...- dało się tylko słyszeć... Władczyni stała u podnóża góry sama. Elfka rąbnęła kulą ognia na ślepo wściekła do granic możliwości. Starała się wykorzystać znaną sobie magie do zlokalizowania Darkninga. Nie znała odpowiednich zaklęć, ale co ja powstrzyma od próby nauczenia się takowego? Znalazła szlak, teleportacyjny, który prowadził dość daleko.. Bardzo daleko... Silbern nie była pewna czy on dalej znajduje się w tym świecie, ale wiedziała, ze przekształcając się w energię będzie mogła dostać się w tamto miejsce i zmaterializować ponownie. Elfka skupiła się cała swoją siłą woli na przeniesienie się w tamto miejsce. Sprawy do jej "nauczyciela" są sprawami do niej. Poza tym miała parę niegrzecznych słów do Madame Novy. Silbern stanęła a w jakimś wysokim, zalanym światłem miejscu. Na wysokiej kolumnie wyżej toczyła się walka. Przyglądały się jej postaci... Wielkie postaci. Władczyni bez problemu poznała Gaię. Wyglądało na to, że bóstwa przyglądały się walce. Osiem postaci... Elfka zbliżyła się nieco spłoszona do bogini tak jak ta jej kazała. Rwała się wręcz by stanąć teraz między Darkningiem i Madame Novą, ale niezwykłość sytuacji nieco ją otępiła. Mówiąc krótko straciła język w gębie... Gaia szepnęła do Władczyni -Rozumiesz, co tu się dzieje?- zapytała, nie zdejmując oczu z walczących. - Nie... - Odparła cichym i drżącym głosem elfka podążając za spojrzeniem bogini. -Sąd Boski. Madame Nova wskazała nam, że Darkning stworzył olbrzymią fortecę, w której zgromadził wielkie siły. Wyzwała go na pojedynek w obliczu bogów... Widzisz tą w czerni - o tam?- zapytała wskazując ruchem głowy na boginie podobną do anioła, ale z czarnymi skrzydłami i w wyzywającym czarnym stroju ze srebrnymi elementami. Patrzyła na pojedynek, jakby był on jedyną rzeczą na świecie. Dziewczyna skinęła głową. Serce podeszło jej do gardła i odebrało mowę.
-To bogini Azariel. Była niegdyś boginią dobra, ale coś się stało i przeszła na stronę zła... Darkning jest Władcą z jej ramienia, ale wyraźnie mu się to nie podoba... Nie jest Władcą z własnej woli. Madame Nova to z kolei władczyni tamtego - wskazała na boga lodu po przeciwnej stronie. -Po śmierci Mroźnego króla to ona jest Władczynią Lodu. Co najmniej jedno z nich umrze wraz ze swym władcą tu i teraz.- powiedziała. -Walka musi dobiec końca bez zakłóceń.- westchnęła i spojrzała wreszcie na elfkę - w jej oczy. Bogini była kilkanaście razy większa niż elfka, podobnie jak reszta bóstw, co sprawiało wrażenie, jakby całą valhalla patrzyła na walkę dwóch mrówek, tylko nieco bardziej barwną i okraszoną popisami energii i magii. Silbern skinęła głową. Ale zrozumienie tego faktu przyszło dopiero po dłuższej chwili. Zbladła. -Chcesz coś powiedzieć?- zapytała bogini szeptem tym razem nie zdejmując wzroku z Władczyni. Nagle stała się jakby... Bliższa. - Darkning... -Elfka ledwo słyszalnie szepnęła nie mogąc powiedzieć nic więcej, po czym odwróciła spojrzenie i skierowała je na czarownika i Madame Novę. Czarownik walczył defensywnie wprowadzając, co jakiś czas kontrę, jak kot, który próbuje po cos sięgnąć, ale ciągle cofa łapkę. Madame Nova atakowała z furią cios za ciosem. Piorunami, mroźnym wichrem, bryłami lodu, falami mrozu, szpikulcami... Na barierę Darkninga sypał się grad pocisków. -Zrzucę cię z tego filaru, zarazo!- krzyknęła czarodziejka. -Ja po prostu zbieram siły na drogę powrotną, podczas, gdy Ty wypluwasz z siebie wszystko, co masz/zobaczymy, kto spadnie, pomiocie lodowej pustyni/poczekaj,,,, poczekaj... Strach nadejdzie... paaatrz...- powiedziały jednocześnie trzy głosy. Ciężki jazgot, denerwujący, świdrujący szept i wibrujący wysoki głos. Pociski Novy uderzyły w pustą przestrzeń. Smuga ciemności pojawiła się z nikąd, mając swój początek w miejscu, gdzie stał Dakrning, a koniec tam, gdzie stoi obecnie - kilkanaście metrów za Madame Novą... Kobieta jęknęła, zacharczała i rozsypała się na krwawa sieczkę. Czarownik otrzepał płaszcz ze szronu, po czym uniósł ręce. Wypowiedział kilka niewyraźnych słów w dziwnym języku i pochłonął dużą dawkę energii z ciała kobiety. -To by było na tyle!- powiedział i skłonił się. Bóg lodu zawarczał i uderzył pięścią, która jednak została wstrzymana. Cios długiego miecza przebił szyję bóstwa i odbił go w dal. Darkning potrząsnął głową. -Za pozwoleniem!- mruknął i chciał odejść. Portal jednak nie otworzył się. -Czekaj chwilkę...- powiedziała bogini w białej todze. -To nie koniec...- dodała. Bóg w szarym pancerzu z kości i bóg w błękitnym lekkim pancerzyku potaknęli głową. Gaia uniosła brew. -Miał tylko walczyć, potem miał zostać wypuszczony...- powiedziała. Pozostała trójka pokręciła głową. -To jeszcze nie koniec.... Przypomnę, ze jest sześć kontynentów. Darkning jest siódmym władcą... Więc musi walczyć jeszcze z kimś...-
Elfka zgrzytnęła tylko zębami. Wyjątkowo mocno zainteresowana dalszą rozmową bóstw. Chciała się przekonać, do czego to doprowadzi jednocześnie gotowa wtrącić swoje trzy grosze w razie potrzeby.
-Zaraz...- odezwał się bóg w powykręcanym pancerzu. -Nie postępujecie wedle swego słowa... Nie podoba mi się to!- warknął. -Postępują wedle dobra tego świata, nie wedle własnego!- westchnęła bogini w biało - czarnej todze i koronie. -Nie zgadzam się na kolejna walkę...- warknął bóg w powykręcanym pancerzu. -Nie sprowadzę swego władcy, ani żadnego innego...- burknął. -Twój wysiłek nie będzie potrzebny.. Mamy już jedną władczynie tutaj..- nim Gaia zdążyła zaprotestować elfka znalazła się na powierzchni filaru. -Jeszcze jedna walka...- westchnęła bogini w białej todze. Bogini w czarnym stroju powiedziała do Darkninga. -Jeśli wygrasz tą walkę zwolnię Cię z posługi u mnie! Masz to wygrać!- czarownik nie powiedział nic. Gaia patrzyła na cały ten spektakl ze zgrozą. Dziewczyna była przerażona i blada. Sama się sobie dziwiła. Popatrzyła swej bogini prosto w oczy z podobnym, co i ona wyrazem. Gaia nie powiedział nic. Tylko popatrzyła z nienawiścią na Boginie w białej todze. -To Luviona - bogini światła...- westchnął czarownik, by przerwać ciszę. -Chcecie się na mnie odegrać, zakały wszechświata?- ryknął głośno.[/i]- bogowie milczeli. Czarownik kiwnął głową. -Teraz JA rozdam karty...- syknął i dobył dużego, czarnego sztyletu. Bogowie na widok ostrza osłupieli. -A tak... Dar-Hai we własnej, nieprzewidzianej osobie...- powiedział i wbił sztylet w środek filaru. Cały teren uległ zmianom. Światło zniknęło, pojawiła się ciemność. Teren stał się równy. Bogowie przybrali rozmiar elfki i czarownika. -Dobrze...- zaśmiał się Darkning. -Silbern! Bogowie są teraz Śmiertelni!! Pora dokonać lekkich zmian w strukturze valhalli - jak nie prośbą ot groźbą!- warknął już trzema głosami i dobył kosy. Gaia podniosła się z popiołów, podobnie jak reszta bogów przewróceni przez moc ostrza. -Ten sztylet to morderca bogów!- krzyknęła władczyni -Miał zostać zniszczony. Jako przejaw bluźnierstwa... Gdybyś znała jego historię...- wyjęczała. -Ale nie zna!- warknął szybko czarownik. Na polu walki szybko uformowały się trzy grupy. Czwórka bóstw, które stanęły przeciw Darkningowi. Luviona, bogini w czarno - białej todze, bóg w szarym pancerzu i bóg w powykręcanym pancerzu. Z boku stanęli inni bogowie. Czarownik machnął kosą. Ostrze zawyło. -Wyłom na valhalli... Chcecie ryzykować utratę życia?- zapytał czwórki przeciwników. Gaia przywołała ruchem ręki Silbern. -Nie powinniśmy się mieszać... Oni mając przeciwko sobie coś... Zazdrość zaczęła bitwę, która skończy się na valhalli...- bogini byłą wyraźnie w szoku... Podobnie jak reszta. Szczególnie Azariel, która stała sztywno wyprostowana i nie mogła oderwać oczu od ostrza wbitego w ziemię. Od Dar-Hai. Dziewczyna skupiła się na zrozumieniu wszystkich docierających do niej informacji. Przyjrzała się uważnie broni, która wywołała taki zamęt. Nie wiedziała, o co dokładnie chodzi, ale o ile się orientowała to żadne bóstwo nie powinno dostać tego sztyletu w swoje ręce. Przyjrzała się uważnie Azariel i wszystkim bogom, którzy stali koło niej. Bogini patrzyła na ostrze z mieszanką wyrzutu, nienawiści i przerażenia. Gaia stała za Silbern, niemal jakby się za nią kryła, zaś ten ostatni bóg. Uranos zapewne. Patrzył, na rozpoczynającą się walkę. „Cóż za ironia” pomyślała elfka. „Jakże szybko sytuacja potrafi się odwrócić”. Stała pośrodku trójkąta utworzonego między Darkningiem i walczącymi bogami, wbitym w ziemię sztyletem i bóstwami niebiorącymi udziału w potyczce. Stała tam z obnażonym mieczem starając się na bieżąco oceniać sytuacje i dostosować do niej w razie czego swoje postępowanie. Najbardziej doskwierał jej brak wiedzy na temat tego, co się działo. Jak już zostało to powiedziane nie znała historii ostrza, którym Darkning sprowadził na bóstwa blady strach, nie znała zamiarów i motywów Darkninga i bała się, co z tego może dalej wyniknąć. Wyraz jej twarzy wyraźnie świadczył o zagubieniu i wielkim napięciu. Nie wiedziała, o co tak naprawdę toczył się spór i to doprowadzało ją do wielkiej frustracji i coraz bardziej ją złościło. Nagle zaklęła najgłośniej, najbardziej wulgarnie i najgniewniej jak tylko umiała wzmacniając przekleństwo gwałtownym machnięciem miecza przed sobą rozładowując nieco kłębiące się w niej emocje. W końcu prychnęła wściekle jak rozjuszony kot i puściła po ziemi łańcuchy. Omijały one nogi Darkninga oplatając się wokół nóg walczących z nim bóstw. Dziewczyna włączyła się do walki. Na razie nie ruszała się z miejsca. Rzuciła na siebie Skórę z Kamienia, oplotła w pasie jednym łańcuchem i dopiero ruszyła do boju. Posłała jeszcze Darkningowi mentalny przekaz. Brzmiał on: „Oto słowa mojego ojca: Zawsze będziesz narzędziem i zabawką w cudzych rękach. Zaczęłaś jako narzędzie bóstw mające mnie pokarać, a skończysz jako narzędzie z krwią na rękach…”. Po czym zamknęła się na jakiekolwiek odpowiedzi. Zerwała z pasa łańcuch i sprawiła, że pokryły go długie i ostre kolce i ostrza. Zaatakowała najbliższego przeciwnika. Pozwoliła, by w walce prowadziły ją gniew i frustracja.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Seto i Lidien chyba śpią... podobnie Trocinka I Arxel... jak dobrze pójdzie to prześpią zakończenie :P

Pyron i Ariziel:

szedł za śpiewem zachowując ostrożność. Dotarł wreszcie do parku zamkowego, gdzie na jednym z posągów siedziała... Levender. Śpiewała. Słuchał jej pewien kapłan - drow. Sukkub zamilkł, a Ariziel ocknął się jakby z głębokiego snu.
-Luviona znalazła Ci pomocnika...- zachichotała demonica i ześliznąwszy się z pomnika przeszła obok rycerza po drodze gładząc go po brodzie. Rozpostarła skrzydła i wzleciała w górę, po czym zniknęła gdzieś w ciemności.


Pavciooo i Nadir:

-Przygotuje całą armie, jaką mamy!- powiedziała Caskullis. Sotor zatarł kościane ręce. –No to szykuje się rozróba w moim stylu...- zachichotał. –Będzie zabawy...- dodał Czuć od niego było żądzę walki i niecierpliwość. Oczy płonęły gwałtownym, czystym ogniem na myśl o nadchodzącej bitwie.

[---]

-Armie gotowe... czekamy na rozkazy- powiedziało Ośmiu, gdy stawili się przed Pavcioo i nadirem w namiocie dowódców. –Bierzemy pod uwagę tylko atak frontalny.. żaden inny nie jest możliwy.- zaczął Sotor. –Stolica leży na płaskim jak stół terenie. Wpadamy, wycinamy co się da i dobijamy do Władcy. Potem wkraczacie wy. Konczycie sprawę i... i tu nasza rola się kończy!- westchnął, szturchając lekko Caskullis.

Opis bitwy dajcie :P
potem przejdziemy do wielkiego finału :)
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Seto
Kok
Kok
Posty: 1115
Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hrubieszów

Post autor: Seto »

Findor Tasartir

Tak otwieraj, nie ma czasu do stracenia -Powiedział w pośpiechu Findor. Rozglądał się czy w pobliżu nie ma wikszej ilości cieni. Martwił się o kapłanki, może gdyby się bardziej śpieszył nic nie stałoby się w świątyni. Po chwili doszły do niego wcześniejsze słowa Defergentesa. Jaki bóg? -zapytał otrząsając się z zamyślenia.
Obrazek
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Opis bitwy? Proponowałbym w wolnej chwili konferencję na gg z Tobą, mną i Nadirem. Ty będziesz pisał kawałek, my kawałek co robimy, ty kawałek, znowu my itd... W taki sposób wyjdzie ładny post :)
I tak nikt tego nie czyta...
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Silbern

Jeden z łańcuchów został przechwycony. Ładunek zielonkawej energii popłynął po ogniwach i po ziemi uderzając Władczynię. -Druga władczyni nam się buntuje!- krzyknął bóg w szarym pancerzu ruszając na Silbern. Darkning zajął się resztą postaci. Nie budziło wątpliwości, że przeciwnikiem Silbern jest Bóg Agonii. Elfka ruszyła do ataku. Zamachnęła się trzymanym w dłoni kolczastym łańcuchem zamierzając uderzyć bóstwo. Gdyby sytuacja z przechwytywaniem znów miała się powtórzyć gotowa była go wysadzić bóstwu w twarz. Przygotowała się do walki wręcz zbliżając cały czas do przeciwnika. Tamten dobył długiego, białego miecza, którym roztrzaskał łańcuch, obracając go w popiół. Z szyderczym uśmiechem uderzył pięścią o otwartą dłoń. Wokół niego pojawiła się zielona aura. Bóg zaśmiał się i zaczął szarżować na Silbern. Silbern rozstawiła ścianę ognia tuż przed Bogiem Agonii. Starała się uniknąć szarży - rozpędzonemu bogu teoretycznie trudniej było uniknąć jej cios mieczem wykonany z piruetu, gdy się będą mijali. Ten jednak rozpostarł szare, kościane skrzydła, którymi zdmuchnął płomienie. Szary obłok gryzącego gazu usunął z powietrza tlen i Silbern zaczęła się dusić, zaś ogień nie mógł płonąć… Dziewczyna odskoczyła jak najdalej w tył umiała. Zasłoniła usta dłonią by nie wdychać dymu. Gestem dłoni trzymającej miecz posłała łańcuchy na boga agonii, lecz zamiast się wokół niego opleść te zmieniły się w dziwną humanoidalna postać, która zwaliła się na niego eksplodując przy zetknięciu. Bóg wyłonił się z kłębów dymu. Płomień wygasł bardzo szybko, ale zdążył go poparzyć. Mężczyzna uniósł rękę. Seria zgniłozielonych strug wystrzeliła naprzód na kształt pajęczyny prosto w elfkę. Elfka wzniosła ścianę z kamienia i wyłoniła się zza niej od lewej strony dla odmiany używając tąpnięcia i zaraz natychmiast przyspieszenia ruchów by uderzyć z dużą siłą mieczem. Gdy użyła przyspieszenia cały świat zawirował. Łoskot wytrącił ją z równowagi. Cały ten świat składał się z energii. Jeśli zrobi to jeszcze raz ryzykuje stopienie z otoczeniem... Trwale... Ponieważ manewr okazał się niewypałem dziewczyna wyczarowała w drugiej dłoni miecz ze stali. Stworzyła tez latający dysk, który posłała na bóstwo z jednej strony sama zaś natarła z drugiej mieczami. Dysk prysł, gdy uderzył o pancerz, a bóg burknął coś o niedocenianiu przeciwnika i traktowaniu jak byle pachołka. Zielona nova odepchnęła elfkę daleko. Na skórze i kombinezonie pozostały zielonkawe ślady... Dziewczyna nie tracąc czasu ustawiła za bogiem ścianę z kamienia, po czym natarła na niego wpierw kulą ognia a później, gdy znalazła się wystarczająco blisko uderzyła w niego Novą Ziemną połączoną z wybuchem i strzeliła ostrzami w poziomie. Ściana dusz sparowała kule ognia, zaś pancerz przyjął obrażenia bez najmniejszego zgrzytu... Za wyjątkiem jednego ostrza, które drasnęło policzek boga. Spora eksplozja wstrząsnęła Valhallą. Harmonia stała pośrodku Pobojowiska. -STOP!- krzyknęła tak, ze pod wszystkimi ugięły się nogi. -Nie zezwolę na taki chaos na Valhalli!- krzyknęła jeszcze. Wszyscy wciąż patrząc na swych przeciwników powoli opuścili broń, nie chowając jej jednak. Elfka rozejrzała się dookoła starając się rozeznać, co się dzieje. Darkning stał wyprostowany. Kawałek dalej Luviona zbierała się z ziemi. Podobnie Mentalita. Bóg Agonii westchnął. Czarownik powoli i niechętnie wyciągnął sztylet z gleby. Powrócił dawny ład. Niebo rozjaśniło się, ale bogowie dalej byli rozmiaru czarownika i elfki. -Efekt nie ustanie dopóki ostrze nie opuści tego świata.- powiedział Darkning, chowając sztylet za płaszcz. -Dojrzeliście do rozmowy widzę...- dodał. Bogowie chętni lub nie podeszli do sporego stołu, przy którym było również miejsce dla czarownika. Gaia odetchnęła z ulgą. Azariel podeszła do stołu z opuszczoną głową, zaś Uranos pokręcił tylko głowa i zajął swoje miejsce. -Musisz teraz opuścić Valhallę...- powiedziała Gaia. -Darkning zrelacjonuje Ci podjęte decyzje... Jeśli nie on to ja... Pomogłaś... W ten czy inny sposób, ale teraz sytuacja dalej nie jest pewna... Trzeba ją zamknąć.- zakończyła i skazała elfce wrota do jej świata. Elfka kiwnęła tylko głową. Była zrezygnowana i zmęczona. Ruszyła w stronę portalu oglądając się jeszcze raz za siebie i ogarniając wszystko spojrzeniem. Weszła do miasta, pod którym znajduje się Anskram. Iridia krzyknęła, gdy tylko ją zobaczyła. -Niesamowite zwycięstwo!- zachichotała, podbiegając. Elfka rozejrzała się. Była w czymś na kształt ogrodu... -To ogrody wewnętrzne - znajdujemy się w środku zamku... Urządziłam tu mały zielnik... I trochę się to rozrosło!- dziewczyna zaśmiała się znów. Silbern uśmiechnęła się trochę smutno do Iridii. Nadal trzymała w dłoniach oba miecze. Ręce jej boleśnie zdrętwiały. Odwołała magicznie stworzoną broń a miecz od Darkninga schowała do pochwy i usiadła bezpośrednio na ziemi przyglądając się ogrodowi. Rozprostowała palce. Czuła się źle, ale nie wiedziała, z czego to wynikało. Wiedziała, że gdy resztki napięcia z niej opadną w pełni odczuje skutki starcia na Valhalli... I może być całkiem nieprzyjemnie... Iridia pokręciła głową -Wyglądasz na zmęczoną... Może zechcesz się przespać?- zapytała, ale w głosie był ślad wskazania, że tak by należało. Silbern wyglądała jakby nie dotarły do niej słowa Iridii. Gdy w końcu zorientowała się, że coś do niej mówiono pokręciła głową poirytowana. - Nie jestem zmęczona! Znaczy nie w tym sensie... - Westchnęła podenerwowana. - Muszę się tylko uspokoić... - Westchnęła w końcu wstając i zaczynając krążyć po ogrodzie bez celu. - Nie jestem małym dzieckiem by całe życie spędzić w łóżku... - Burknęła do siebie nie mogąc skupić się na swoich myślach. Napięcie powoli opadało, w zamian zaś pojawiał się tępy ból w nadwyrężonych członkach. Władczyni zrobiła w myślach mały bilans: oberwała własnym łańcuchem, jakąś novą, potłukła się i omal nie udusiła... Super... Nie ma to jak poranny spacer... Iridia podążała za elfką. -Co się stało, że poruszasz się jak kukła?- zapytała. -Co Ty robiłaś na tej górze? To chyba nie była po prostu wspinaczka... Tym bardziej, że wpadłaś tu z dwoma mieczami...- Mieliśmy niezapowiedzianą kompanię... - Odparła elfka burcząc pod nosem stosy przekleństw pod adresem Madame Novy. Ból w mięśniach zmusił dziewczynę w końcu do chwilowej przerwy. Usiadła na stworzonym przez siebie małym murku przygarniając się i przerywając przeklinanie. - Bolą mnie mięśnie po tym tańcu... - Mruknęła krzywiąc się na wspomnienie Boga Agonii. Iridia klasnęła w ręce i dotknęła ramion Władczyni. Przyjemny chłód rozszedł się po ciele łagodząc nieco ból. -Znam to zaklęcie od pewnej "znajomej" Darkninga... Tyle tylko, że jest słabsze... Gdzie jeszcze boli?- zapytała.
Elfka skinęła głową w podziękowaniu - Już lepiej - westchnęła. Wyprostowała się. Coś chrupnęło - Albo ja się starzeję, albo ta potyczka nie była obojętna dla mojego zdrowia - zamarudziła. - Wszystkie mięśnie mam sztywne - uśmiechnęła się do Iridii. -Jak Darkning wróci to na pewno coś wykombinuje... Właśnie - gdzie on?- zapytała, unosząc brew. Elfka machnęła ręką w niesprecyzowanym kierunku - Prowadzi negocjacje na wyższym szczeblu... - Mruknęła i uśmiechnęła się krzywo. - Zmusił bogów do wysłuchania go... - Dodała. Iridia milczała. Siadła obok elfki bez słowa i oparła się o jej ramię. Westchnęła. -Moja wojna się skończyła... Twoja też.... Ale jego wojna trwa.- Elfka skinęła znowu głową. Stęknęła, gdy zdała sobie sprawę z tego, że robi to już któryś raz z kolei. Przygryzła wargę zamyślając się. Lubiła towarzystwo Iridii. Wstała chwytając dziewczynę za rękę. - Połaźmy gdzieś. Nie lubię bezczynności a ostatnio zdarza mi się zbyt często...- Ta kiwnęła głową. -Co powiesz na wypad na plażę?- zapytała. -Umiesz pływać?- Elfka skrzywiła się zabawnie - Nie... Nikt mnie nie nauczył. - Widać było w jej oczach, że chętnie mimo to spróbuje czegoś nowego. -To chodź! To świetna zabawa!- zaśmiała się dziewczyna i chwyciła Władczynie za rękę…
Słońce grzało mocno, ale kombinezon nie nagrzewał się. Iridia postawiła bosą stopę na piasku. -Sprawdź, jakie przyjemne uczucie!- powiedziała. Kombinezon skurczył się na niej i zasłaniał tylko tułów, odsłaniając ramiona, szyję i nogi. Wzięła rozpęd i wskoczyła do wody w miejscu, gdzie było głębiej. Wyszła cała mokra na brzeg i zachichotała. -Dobra, nauczę Cię pływać - włazimy do wody po pas... Tobie powinna sięgać do pasa znaczy- poprawiła się i kiwnęła głową. Elfka podążyła za Iridią nieco niepewnie. Nie miała ochoty się utopić, ale sama perspektywa przygody ją korciła. Wlazła do wody za Iridią naśladując ją we wszystkim. Dziewczyna pokazała kobiecie ruchy, jakie powinna wykonywać, po czym sama przepłynęła "krotem" kawałek. Elfka już od pierwszej chwili się zbłaźniła idąc na dno... Iridia szybko pomogła jej wstać. -Musisz się poruszać, bo jak przestaniesz, to idziesz w dół... Pod wodą liczy się aerodynamika... Znaczy chodzi o to, żeby dłoń stawiała opór jak idzie w dół, a szła płynnie w górę. Darkning miał mi wytłumaczyć, ale nie było czasu...- powiedziała. Elfka wypluła wodę i wylała ją z ucha. - Chyba mniej więcej rozumiem. - Odparła starając się niejasną wiedzę wykorzystać w praktyce. Wreszcie wyszło. Elfka przepłynęła trochę, ale Iridia przemknęła pod nią i połaskotała po brzuchu, co wywołało natychmiastową utratę poziomu. Dziewczyna wynurzyła się spod wody chichocząc. -Dobrze Ci idzie!- Silbern wynurzyła się z wody robiąc przerysowaną minę potwora z bagien, po czym rzuciła się na Iridię chcąc ją złapać i przewrócić. Ta uskoczyła wstecz i zanurkowawszy odbiła się od dna. Zaryła w piach na brzegu. -Ajj.. Źle wymierzonaaa...- zajęczała i spojrzała na parę butów stojącą przed nią na plaży. Darkning spojrzał na nią z politowaniem. Ona wstała i rzuciła się na niego -Nareszcie żeś wrócił!- krzyknęła. Wskoczyła następnie do wody i wynurzyła się koło Silbern. -Uczę naszą Władczynię pływać!- powiedziała z dumą. Czarownik pokiwał głową. Miał spokojny wyraz twarzy i aura strachu, jaką niegdyś roztaczał zniknęła całkowicie. Zmienił się lekko... Nie czuć juz od niego było też siły, którą emanował przed i podczas walki z bóstwami. -Widzę, że czujesz się dobrze, wiec nie będę trwonił słów na pytania... Dobrze Cię znów zobaczyć...- powiedział do elfki. -Na swe nieszczęście nie mogę wchodzić do wody... Przynajmniej na razie...- dodał. Dziewczyna wylazła z wody potykając się po drodze, lecz na szczęście tym razem się nie wywalając i objęła Darkninga bez słowa. Zamoczyła mu przy tym cały przód ubrania. Czarownik również ja objął. Elfka poczuła zgrubienia na przegubach Czarownika. -Szczęście, że już jesteś tu władczynią, bo teraz nie byłbym w stanie pomóc...- westchnął. -Przy okazji... Teraz to Ty będziesz musiała mnie ubezpieczać, gdy jutro ruszymy na drugi szczyt.- dodał.
Dziewczyna nic nie powiedziała tylko się rozpłakała. Coś w niej pękło. Nie trwało to długo, ale zdziwiło nawet ją. Czarownik ujął ją za bródkę i pocałował w usta. -No... Teraz będzie jeszcze trochę spokoju. Przy okazji zajmę się oceną sytuacji w państwie... Tyle, chociaż mogę bez swej mocy.. Tak Ci mogę pomóc.- uśmiechnął się. Iridia zdegustowana zanurkowała i popłynęła kawałek pod wodą, po czym wybiła się ponad powierzchnie z głośnym pluskiem. Elfka tylko popatrzyła mu głęboko w oczy. Odwzajemniła pocałunek, ale czarownik wyczuł, że czuje się bardzo niepewnie. Wielkie zdziwienie malowało się na jej twarzy. -Porozmawiamy o tym wieczorem... Idź pływać- mrugnął do niej. -Wyjaśnię Ci wszystko, co cię niepokoi, lub czego nie rozumiesz, a masz prawo czegoś nie rozumieć.- kiwnął głową i przycisnął jeszcze raz do siebie. -No leć!- powiedział, luzując uścisk. Elfka popatrzyła jeszcze na niego nieco oszołomiona, po czym odwróciła się i weszła powoli do wody. Starając się ochłonąć ze swojego dziwnego wybuchu. Nie rozumiała, co się z nią działo i było to po niej widać. Czarownik obserwował ją chwilę, po czym obrócił się i dosiadłszy sporego zwierzęcia pogalopował przez puszczę do stolicy. -Coś nie tak?- zapytała Iridia, patrząc na Silbern. Elfka pokręciła głową. - Nie wiem - machnęła ręką zła na siebie, po czym zamaskowała resztę swoich przemyśleń pod wodą. Jeśli chce się nauczyć pływać to lepiej nie przerywać lekcji… Nastał wieczór. Iridia powoli wyszła z wody i padła na jeszcze ciepły piasek. Kilka gargulców nadleciało ze strony stolicy. Jeden z nich otworzył skrzynkę i podał z niej ręcznik mokrej dziewczynie. Drugi podszedł bliżej do wody i skłonił się Władczyni. Wskazał kierunek lasu. Zza drzew łeb podniósł smok, który miał założone coś na kształt uzdy. -Pani środek transportu czeka.- powiedział do ledwo, co wynurzonej Władczyni. Iridia westchnęła i zaczęła się wycierać. Gargulec z tyłu został podgrzany przez dwa inne i dmuchał ciepłym powietrzem na dziewczynę. Na powierzchni skóry Iridii skrystalizowała się sól. Inny gargulec wyciągnął ze skrzyni pastylkę, rozgryzł ją, po czym zrosił ją wodą z góry. -No jazda!- dziewczyna pogoniła Silbern. Elfka podeszła do smoka i poklepała go po pysku. Nim jednak wskoczyła mu na grzbiet została osuszona, wytarta, spłukano z niej sól i ponownie wysuszono. Iridia siadła przed nią na wierzchowcu i w pewnym momencie trzymająca lejce smoka Władczyni zorientowała się, że dziewczyna zasnęła. Elfka przytrzymała delikatnie Iridię żeby ta nie zwaliła się z grzbietu smoka i kazała mu ruszyć. Gargulce wskoczyły do bocznych kieszeni smoka i ten powoli wzbił się w powietrze. Na prawo widać było zachodzące słońce - na lewo podświetlone na pomarańczowo góry, a z przodu - mury i wieże stolicy już odbudowane przez Kamieniarzy. Smok wylądował na sporym kamiennym placyku. Stała tam rudowłosa kobieta, która skłoniła się nieznacznie na widok Silbern. -Zabiorę Iridię do jej komnaty. Darkning jest w sali tronowej i oczekuje przybycia Władczyni. -Powiedziała z uśmiechem. Smok osiadł i położył się na platformie, ułatwiając elfce zejście ze swego grzbietu. Elfka delikatnie podała kobiecie śpiącą dziewczynę i bez słowa żegnając się skinieniem głowy udała się do sali tronowej. Dokuczało jej zmęczenie i odezwał się ból mięśni. Westchnęła starając się nie dać tego po sobie poznać. Szła wyprostowana z lekko zdegustowaną miną. Sala tronowa była pusta. Stał w niej tylko wielki tron przypominający wulkany w trakcie erupcji. Wyglądał bardzo wygodnie... Silbern stanęła na środku sali tronowej. Rozejrzała się raczej nieuważnie. Darkninga tu nie było… Kobieta na zewnątrz stwierdziła, że mężczyzna będzie tu na nią czekał. Cóż… Władczyni była zbyt zmęczona, by zastanawiać się nad sytuacja. Ustawiła się prosto, prawie na baczność twarzą do tronu w sporej od niego odległości. Pochyliła lekko głowę do przodu, zamknęła oczy. Ciężar całego ciała przeniosła na lewą nogę, która mniej ją bolała, po czym oparła lewą dłoń na rękojeści miecza, a prawą na szerokim pasie opinającym jej szczupłą talię… Upodobniła się tym samym do posągu przedstawiającego pradawnego rycerza zmęczonego wieloma bojami… Tylko, że była zbyt drobna jak na rycerza… Odpłynęła. Pozwoliła błądzić swym myślom daleko, bez celu, w stanie półsnu. Zachowała na tyle przytomności by trzymać się w pionie, ale poza tym reszta świata dla niej nie istniała. Drzemiąca na stojąco dziewczyna z całą pewnością mogła wzbudzić uśmiech na twarzy postronnego obserwatora. Ojcowskie, żołnierskie wyszkolenie wydawało się u niej nie na miejscu, a jednak zawsze wygrywało z wszelkimi innymi przyzwyczajeniami. Kazano zjawić się w sali, więc wykonała polecenie, a co dalej jej nie interesowało dopóki nie miało jeszcze miejsca… Przed jej zamkniętymi oczami przewijały się chaotyczne obrazy. Raz były to odległe wspomnienia, raz marzenia o leśnym trakcie i niegościnnej głuszy, do której tak przywykła… W pewnej chwili nie zmieniając pozycji półprzytomnie uniosła prawą dłoń. W mig zmaterializowało się w niej coś na kształt włóczni, na której wsparła się kobieta i na powrót zapadła w półsen... Nawet doświadczony żołnierz ma swoją ograniczoną wytrzymałość…
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Post autor: Nadir »

tylko że teraz zaczęły się studia, chodze do 2 szkół na raz, więc może być ciężko nam się wszystkim spotkać. Ale spróbować można. Mr. Z daj no jakiś termin który ci pasuje, a ja postaram sie dostosować.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Ariziel

-Witaj, jestem Ariziel i od dziś jestem twoim wiernym sługą panie-powiedział drow kłaniając sie pyronowi
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Pyron

Odpowiedział skinieniem głowy na ukłon Drowa.
-A witaj, witaj... Niespodziewałem się tutaj Lavender... a zwłaszcza Ciebie Arizielu. Co Cię tutaj sprowadza? Usiadł na jednej z parkowych ławek.
A poza tym, powiedz coś o sobie.
Fuck?
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Ariziel

Drow nieodważył się usiąść obok swojego nowego pana, stanął więc przed nim i na jego rozkaz zaczął mówić-Jak już wiesz panie nazywam się Ariziel i jak zapewne zauwarzyłeś jestem Drowem, przybyłem do ciebie po nauki i na służbe, gdyż taka jest wola naszego boga (bogini, nie pamiętam jego/jej imienia :P) potrafie się posługiwać magią (Mr.Z wyślij mi PW z czarami/ umiejętnościami itp. prosze :D) Czy przyjmiesz mnie panie na nauki?
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Zablokowany