[DnD:FR] Kuźnia Gniewu
: wtorek, 23 czerwca 2009, 18:55
KUŹNIA GNIEWU
Blasingdell, Cormanthor, 25 dzień Flamerule, 1372 Rok Dzikiej Magii
Legenda o Durgeddinie Czarnym była dobrze znana w okolicy. W każdym z małych, rozproszonych miasteczek, przez które przejeżdżaliście, słyszeliście opowieści o wspaniałych skarbach skrytych w dawno zaginionych skarbcach krasnoludów i o bezlitosnej wojnie między krasnoludami i orkami, która toczyła się sto lat temu.
Durgeddin był mistrzem kowalskim, który wykuwał miecze o niezrównanej jakości i sile. Przed stuleciami jego dom zajęli orkowie, toteż poprowadził on pozostałych przy życiu członków swojego klanu do nowego miejsca w górach na północy miasta Blasingdell, gdzie w nieodgadnionej głuszy założył małą, ukrytą twierdzę.
Ze swej tajemnej siedziby przez dziesięciolecia mścił się na orkach, aż pewnego dnia wrogowie odkryli fortecę i zaatakowali. Durgeddin i jego pobratymcy zginęli, a zwycięskie hordy zagarnęły wiele bogactw. Dochodziły was jednak głosy, że najgłębiej i najlepiej ukryte skarbce i zbrojownie ostały się z grabieży i że część niepowtarzalnych ostrzy i magicznych przedmiotów Durgeddina wciąż czeka w ciemności na śmiałków, którzy odważą rościć sobie do nich prawo.
Przybyliście do Blasingdell, małego górniczego miasteczka na północnej granicy, aby sprawdzić, czy jest w tych opowieściach choćby ziarno prawdy. Mapa, którą w sobie tylko znany sposób zdobyła Kurai wskazywała, że stara krasnoludzka twierdza leży trzy dni drogi marszu na północ od miasta. Za granicami Blasingdell mogliście dostrzec ciemne, gęsto zalesione wzgórza.
Szybko udało wam się zlokalizować jedyną i jak się okazało wyglądającą o wiele zbyt okazale jak na takie miasteczko gospodę. Prowadziła ją bardzo życzliwa półelfka Sarel Ar'Thayn wraz z córką, a wy nocowaliście tutaj już trzecią noc przygotowując się do drogi. Jeśli Kurai miała rację, odnajdziecie tam bogactwo, o jakim mogliście tylko pomarzyć.
Cały dzień słońce dawało się mocno we znaki i dopiero zmierzch przyniósł nieco orzeźwiającego, północnego wiatru. Okazało się, że miejscowy szlachcic bierze niebawem ślub i z tej okazji postanowił wyprawić wieczór rozbratu ze stanem kawalerskim właśnie u Sarel. Dostawiono stoły, zapalono pochodnie i ognisko, które płonęło na środku miasteczka. Podano jedzenie. Zaproszony był każdy, zabronione też były wszelkie waśnie, spory i przytyki. I znając kary, jakie potrafiono wymierzać za łamanie świętych zakazów - każdy starał się panować nad sobą.
Jedni jedli, a sami przekonaliście się, że dania serwowane przez Sarel i jej córkę są bardzo smaczne. Inny pili i opowiadali sobie sprośne historyjki. Karczma pękała w szwach i co chwila ktoś wznosił jakieś toasty za młodą parę. Nie byliście gorsi i po dobrych kilku godzinach wszelakie trunki radośnie krążyły w żyłach poprawiając wam i tak dobry już nastrój. No bo czy mógł być zły, skoro ta półdrowka miała przy sobie mapę prowadzącą zapewne do niezmierzonych skarbów?
Blasingdell, Cormanthor, 25 dzień Flamerule, 1372 Rok Dzikiej Magii
Legenda o Durgeddinie Czarnym była dobrze znana w okolicy. W każdym z małych, rozproszonych miasteczek, przez które przejeżdżaliście, słyszeliście opowieści o wspaniałych skarbach skrytych w dawno zaginionych skarbcach krasnoludów i o bezlitosnej wojnie między krasnoludami i orkami, która toczyła się sto lat temu.
Durgeddin był mistrzem kowalskim, który wykuwał miecze o niezrównanej jakości i sile. Przed stuleciami jego dom zajęli orkowie, toteż poprowadził on pozostałych przy życiu członków swojego klanu do nowego miejsca w górach na północy miasta Blasingdell, gdzie w nieodgadnionej głuszy założył małą, ukrytą twierdzę.
Ze swej tajemnej siedziby przez dziesięciolecia mścił się na orkach, aż pewnego dnia wrogowie odkryli fortecę i zaatakowali. Durgeddin i jego pobratymcy zginęli, a zwycięskie hordy zagarnęły wiele bogactw. Dochodziły was jednak głosy, że najgłębiej i najlepiej ukryte skarbce i zbrojownie ostały się z grabieży i że część niepowtarzalnych ostrzy i magicznych przedmiotów Durgeddina wciąż czeka w ciemności na śmiałków, którzy odważą rościć sobie do nich prawo.
Przybyliście do Blasingdell, małego górniczego miasteczka na północnej granicy, aby sprawdzić, czy jest w tych opowieściach choćby ziarno prawdy. Mapa, którą w sobie tylko znany sposób zdobyła Kurai wskazywała, że stara krasnoludzka twierdza leży trzy dni drogi marszu na północ od miasta. Za granicami Blasingdell mogliście dostrzec ciemne, gęsto zalesione wzgórza.
Szybko udało wam się zlokalizować jedyną i jak się okazało wyglądającą o wiele zbyt okazale jak na takie miasteczko gospodę. Prowadziła ją bardzo życzliwa półelfka Sarel Ar'Thayn wraz z córką, a wy nocowaliście tutaj już trzecią noc przygotowując się do drogi. Jeśli Kurai miała rację, odnajdziecie tam bogactwo, o jakim mogliście tylko pomarzyć.
Cały dzień słońce dawało się mocno we znaki i dopiero zmierzch przyniósł nieco orzeźwiającego, północnego wiatru. Okazało się, że miejscowy szlachcic bierze niebawem ślub i z tej okazji postanowił wyprawić wieczór rozbratu ze stanem kawalerskim właśnie u Sarel. Dostawiono stoły, zapalono pochodnie i ognisko, które płonęło na środku miasteczka. Podano jedzenie. Zaproszony był każdy, zabronione też były wszelkie waśnie, spory i przytyki. I znając kary, jakie potrafiono wymierzać za łamanie świętych zakazów - każdy starał się panować nad sobą.
Jedni jedli, a sami przekonaliście się, że dania serwowane przez Sarel i jej córkę są bardzo smaczne. Inny pili i opowiadali sobie sprośne historyjki. Karczma pękała w szwach i co chwila ktoś wznosił jakieś toasty za młodą parę. Nie byliście gorsi i po dobrych kilku godzinach wszelakie trunki radośnie krążyły w żyłach poprawiając wam i tak dobry już nastrój. No bo czy mógł być zły, skoro ta półdrowka miała przy sobie mapę prowadzącą zapewne do niezmierzonych skarbów?