[Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Deadmoon »

Jean-Baptiste Crépuscule

Kapłan podążał wzrokiem z lecącym w powietrzu telefonem, odprowadzając urządzenie aż do momentu spotkania z asfaltem. Następnie uniósł lodowate spojrzenie na głupca, który ważył się podnieść dłoń na członka Czarnej Ręki. Zaśmiał się ironicznie.

- Greed! - zawołał, po czym sam dobył spod płaszcza ulubiony rewolwer. Przystawił człowiekowi długą lufę do szyi.
- Mowa jest srebrem, a milczenie złotem - powiedział obojętnym tonem. Rzucił spojrzenie pozostałym typkom, skinieniem głowy pokazując im, by znikali, zanim zdecyduje się odstrzelić frajerowi głowę. Greed właśnie napinał mięśnie, przez co jego zwalista sylwetka optycznie się powiększyła.
- Greed, otwórz bagażnik - polecił Brujahowi Lasombra. - Skoro panu podoba się nasz wózek, pozwolimy mu napatrzeć się na niego z bliska. Z bardzo bliska - dodał, śmiejąc się złośliwie.
Greed chwycił delikwenta za kark, po czym wepchnął go do bagażnika.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Seth »

W całej hali z automatami zaczęła dudnić ciężka, twarda muzyka, przywołując od razu smak kwasku na język. T. patrzył się na Vixen pożądliwie, lecz nie kiwał głową.
- Cała sztuka polega na tym żeby nie pomylić trasy i nie wypaść z toru. Mamy… mamy sporo krętych ulic w Londynie, a większa część jest cały czas zapchana. A nie chcesz chyba, tego, utknąć w korku podczas gdy każda sekunda się liczy? – Chłopak wypluł z siebie te kilka zdań, rozglądając się nerwowo na boki. Wampirzyca dobrze wiedziała że stał mu teraz niczym Londyński Big Ben. Nagle gdzieś z tyłu dało się słyszeć głośne zawołanie i parsknięcia śmiechem.
- Hej T.! Ile zapłaciłeś tej dziwce!? Musiałeś wydać całą rentę twojej starej! – Jakiś wyrostek ubrany w bluzę Oksfordu nawoływał do młodego, naśmiewając się z niego z kumplami. Wyglądali jak jakaś pieprzona drużyna futbolowa – wszerz, bo wzdłuż mogliby grać w NBA. Ale my nie jesteśmy w Stanach.

Park był ostatnim bastionem ciszy w okolicy. Wszędzie wokoło głośno było od ryku silników, głośnej muzyki czy hałasu maszyn. Za samochodami ciągnęła się para, a budynki wokół jaśniały oczojebnym różem neonów. Krzykliwe ubrania młodzieży sprawiały że to miejsce można było pomylić z wybiegiem dla modelek. Z tą różnicą że modele na ogół dbają o sylwetki, a angielskie dzieciaki są grube, tępe i pryszczate. Jak Samanta to dawno zauważyła, cały zachód jest taki. Piękno istnieje tylko w Paintshopie.
- Dobra, dobra – OK.! Chryste, tylko bądź w pobliżu! – Wyszeptał nerwowo Twatter do Samanty, która niemal przykleiła się do drzewa jak jakaś przyczajona pantera. Tymczasem gniewna emerytka znalazła się kilka metrów za Mad Twatterem, a z nią jej ciężarna córka.
- Proszę pani, proszę się uspoko – Diler nie zdążył dokończyć, bo staruszka już zaczęła okładać go torebką, kwicząc przy tym jak zranione prosię.
- Milcz, stara kurwo! – Tym razem Twatter wykonał szybki zamach na staruszkę, w mgnieniu oka posyłając ją na ziemię. Ciężarówka zaczęła krzyczeć. Mad, który najwyraźniej zaczął pojmować co uczynił, starał się łagodnie uciszyć kobietę. Przystawiał jej palce do ust, błagalnie prosząc ją by się uciszyła, zaczął jej w końcu ocierać łzy. A gdy to zawiodło, pochwycił jej gardło obydwoma rękoma i zaczął spychać ku ziemi.
Gdy było już po wszystkim, Samanta warknęła na niego i strzeliła go po pysku – teraz mogli zaalarmować policję. Cóż, na następny raz będzie wiedziała że takie sprawy załatwia się samemu. Teraz lepiej schować trup –
- Słyszałeś to? – Assamitka syknęła cicho, nie oczekując odpowiedzi. Oczywiście że nie słyszał, a nawet jeśli, to cały czas tylko spoglądał na swoje dwie ofiary trzęsąc się jakby dostał drgawek. Wampirzyca szybko zlustrowała otoczenie – Krzaki, drzewa, oraz droga prowadząca do obrośniętej mchem fontanny jakieś kilka metrów od nich. Ale coś się poruszało w ciemności…

- Ej, słuchaj, nie chcieliśmy kłopotów! – Wyjęczał jeden z chuliganów, widząc jak Greed wpycha wystraszonego bandytę do bagażnika.
- Tylko nie zasikaj bagażnika, śmieciu. – Zaśmiał się Brujah, trącając jednego ze swoich jasnych dredów. Jean opuścił rewolwer i spojrzał się w kierunku wozu, gdzie Dorotka zajęła już miejsce pomiędzy siedzeniami. Pojedyncza myśl wyrwała go ze świata – czy będzie chciała usiąść mu na kolanach? Uśmiechnął się do siebie, przyznając że taka perspektywa jest nawet kusząca. Widział to kiedyś w jednym filmie – „Wywiad z Wampirem”, czy jakoś tak. Zaraz jego wzrok przeniósł się na resztę dresiarzy. Uśmiechnął się ciepło do nich… i strzelił najbliższemu w nogę.
- Och kurwa! – Krzyknął chłopak, tracąc równowagę i upadając. Pozostali natychmiast stracili resztki odwagi i zaczęli uciekać nie oglądając się za siebie.
- Co żeś ty mi kurwa zrobił?! Ty bandyto jeden! – Wykrzyczał postrzelony, ściskając się za krwawiącą ranę.
- Nie maż się… chłopaki nie płaczą.

- Panie Greed, dokąd teraz jedziemy? – Zapytała się cicho Dorotka, choć jej głowa była zwrócona ku Jeanowi.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Ouzaru

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Ouzaru »

Sam

Była na siebie zła, mogła lepiej przewidzieć tego debila. Miała szczerą ochotę teraz zniknąć i go tu zostawić, pozwolić, żeby zrobił coś głupiego. Psy stały dość blisko, niewiele brakowało, by trafił do pierdla, by ona miała spokój. Westchnęła cicho i pociągnęła go za szmaty.
- Jesteś większym kretynem niż myślałam - powiedziała powoli i chłodno.
Dziwne i nienaturalnie zimne oczy wpatrywały się w niego z nieskrywaną nienawiścią, każdy refleks zdawał się wbijać mu coś ostrego w umysł i ciało.
- Ty idziesz przed siebie, jesteśmy za bardzo na widoku, by się teraz zajmować ciałami. Jak wsadzą cię, nie mój problem... - syknęła. - Coś tu jest, pomożesz mi to sprawdzić.
Po raz pierwszy uśmiechnęła się, ale nie był to miły wyraz twarzy i Twatter na pewno nie chciał tego oglądać. Wyglądało to tak, jakby miała ochotę go rozszarpać. Popchnęła go lekko, by szedł, sama zaczęła uważniej się przysłuchiwać i lustrować otoczenie. Jean kazał jej sprawdzić, czy to, co Mad im gdakał, było prawdziwe, czy było tylko wytworem jego zaćpanego umysłu. Nie mówił nic, że ten debil ma wrócić żywy lub w stanie nienaruszonym. Zasługiwali na lepszego przewodnika i informatora, Twatter był obrazą dla nich, dla Czarnej Ręki. Nie, Sam nie będzie mieć wyrzutów sumienia, jeśli coś mu się stanie i ona 'nie zdoła' mu pomóc.

Krótko, ale jeśli MG będzie miał chęć, można więcej dograć na Gadu i edytuję posta :)
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: BlindKitty »

Veronica "V" Meretrix

Wstała powoli i obróciła w się stronę tej cholernej drużyny futbolowej. No oko wyglądali, jakby byli napompowani sterydami, a więc woda zamiast mięśni.
Przeanalizowała szybko dostępne jej rozwiązania. Jej ulubione - pourywać im głowy - niestety było nie do zastosowania w tym miejscu. Mimo wszystko, ktoś mógłby wezwać policję. Wyciągięcie spluwy, szczególnie TEJ spluwy, też mogłoby mieć niemiłe konsekwencje w postaci śmiertelnych policjantów.
Podeszła więc do chłopaczków.
- Jeśli już koniecznie chcesz wiedzieć, to mnie nie można mieć za pieniądze. Żeby się ze mną pieprzyć, trzeba być kimś, na kogo polecę. Nie należysz to takich, Kolesiu-O-Małym-Fiutku - patrzyła mu w oczy, przywołując najbardziej ponury wyraz twarzy, jaki mogła. - A teraz weź się odpierdol, bo mnie wkurzasz. Ja się tu uczę; być może jest to dla ciebie pojęcie zupełnie nieznane, ale to już twój problem, a nie mój. I jeśli zaraz stąd nie znikniesz, razem ze swoimi kolesiami, to wylecisz przez drzwi. I to tylko z braku okien.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Deadmoon »

Jean-Baptiste Crépuscule

Greed właśnie skończył upychać człowieka do bagażnika. Jednak zanim ruszyli w drogę powrotną, Jean stanął przed kulącym się z bólu w przestrzelonym kolanie człowieku. Przez chwilę spoglądał na niego z politowaniem.
- M'sieur, twoja egzystencja stanowi poważne obciążenie dla puli genów pańskiego gatunku - odrzekł spokojnie, wyciągając spod płaszcza szpadę. Śmiertelnik spojrzał na wampira ze strachem i zdziwieniem zarazem.
- Zdaje się, że pan nie załapał sensu mojej wypowiedzi. To tylko potwierdza moje przypuszczenia i ostatecznie dyskwalifikuje pana jako istotę użyteczną i zdolną do rozmnażania. Dlatego pozwolę sobie oddać przysługę ludzkości i wyeliminować z puli genów pański nie do końca udany zestaw.
Po tych słowach wpakował sztych szpady głęboko prosto w krocze śmiertelnika. Ten zawył z bólu i zaczął drgać w konwulsjach. Na spodniach wykwitła mu szybko rozlewająca się plama krwi i moczu.
- Pańskie nasienie nie spłodzi już nigdy potomka. Tacy słabeusze, jak pan, nie powinni posiadać tego przywileju.

Wyrwał ostrze z ciała mężczyzny i beznamiętnie wytarł je o ubranie tarzającego się w spazmach bólu człowieka. Zatknął szpadę z powrotem pod płaszczem i wsiadł do samochodu.

- Jedziemy do warsztatu. Musimy spotkać się z twoim ojcem, Dorotko - odpowiedział na pytanie dziewczynki. Zapalił silnik i wyprowadził pojazd z parkingu.
- Jednak wpierw musimy załatwić jeszcze jedną rzecz - spojrzał porozumiewawczo na Greeda, wskazując kiwnięciem głowy na bagażnik. Stamtąd dobywały się stłumione krzyki i walenie w klapę.

Zatrzymał samochód u wjazdu na najbliższy most. Podszedł z Greedem do bagażnika, a Brujah wyciągnął z niego śmierdzącego strachem człowieka.
- Ofiaruję ci wolność. Biegnij co sił w nogach i głoś chwałę Pana.

Greed dał człowiekowi kopniaka w tyłek na rozpęd. Gdy tamten zaczął biec, co chwilą oglądając się za siebie, jakby nie wierzył w swoje nagłe wybawienie, wampiry z powrotem wsiadły do samochodu. Jean wcisnął gaz do dechy i pojazd z głośnym piskiem opon, wśród swądu palonej gumy, wyrwał do przodu, kierując się prosto na uciekającego mężczyznę.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Seth »

Ryk silnika, wampir szczerzy kły w uśmiechu. Uciekinier odwraca się, a jego twarz oświetlają reflektory auta.

Rage in the cage
And piss upon the stage
There's only one sure way
To bring the giant down

Defunct the strings
Of cemetary things
With one flat foot
On the devil's wing


Z radia dobiega rytmiczny, twardy kawałek Roba Zombie, sprawiając że paskudne mordy obydwu krwiopijców wykrzywiają się w groteskowych uśmiechach. Zaczynali kochać to miasto! Tyle było w nim nowych wyzwań, możliwości… tyle potęgi, tyle siły, że wystarczyło tylko wyciągnąć rękę i je chwycić. Greed zaśmiał się do Dorotki, po czym otworzył okno i się przez nie wychylił. Wystawiając ręce niczym Jezus przemawiający do swych uczniów, wampir zaczął wyć w szaleńczej radości. A Jean tylko pstryknął jeden ze swoich kolczyków i puścił oko do małej dziewczynki, którą niedawno zgwałcił za dużą paczkę narkotyków. Zapowiadała się ciekawa noc.

Crawl on me
Sink into me
Die for me
Living Dead Girl

Crawl on me
Sink into me
Die for me
Living Dead Girl


- Och, proszę, proszę! Jak ty się do mnie odzywasz, brudna kurwo? Wiesz w ogóle… kurwa! Czy ty wiesz w ogóle kim ja jestem?!- Herszt bandy studencików parsknął śmiechem w kierunku Vixen, oglądając się na swoich kumpli, którzy od razu zawtórowali mu salwą głupkowatego rechotu.
- Radzę ci stąd spieprzać, albo wyrżnę cię i zarżnę, a potem to samo zrobię z twoim alfonsem… dziwko. – Człowiek nie zdawał się być wzruszony słowami małej, bezbronnej Tzimisce. Postać różowej lalki do dymania nie budziła wielkiego respektu, a już na pewno nie w społeczeństwie damskich bokserów.
- Clark, proszę, nie chcemy kłopotów…- T. zająkał się, występując przed Vero.
- Na zewnątrz jest napis: Psów nie wpuszczamy. Zatem czmychaj stąd na czterech łapach, frajerze. – Odpowiedział Clark, herszt, na co jego kumple wybuchli głośnym rechotem i posłali kilka aksamitnych angielskich kurew w kierunku wampirzycy i jej instruktora, który z łzami w oczach zaczął powoli schodzić na cztery łapy.

Raping the geek
And hustling the freak
Like a hunchback juice
On a sentimental noose

Operation filth
They love to love the wealth
Of an SS Whore
Making scary sounds


Crawl on me
Sink into me
Die for me
Living Dead Girl

Crawl on me
Sink into me
Die for me
Living Dead Girl


Kroki Mad Twattera były niepewne, nie tyle z ostrożności co z szoku wywołanego zabiciem istoty ludzkiej. Samanta – która całkowicie stapiała się teraz z nocą – już dawno wyzbyła się tego odruchu. Zabijanie nie jest złe, to strach przed reakcją społeczeństwa je takie uczynił – Dobrze zapamiętała tą wskazówkę którą wbił w głowę jej mentor. Stąpała cicho i ostrożnie za swoim „przewodnikiem” cały czas utrzymując bezpieczny dystans. Jeśli z krzaków nagle by wyskoczył wilkołak, zająłby się Twatterem a ona miałaby szanse na ucieczkę. Ale teraz cisza, trzeba się skoncentrować. Uważnie studiowała każdy element otoczenia, używając do tego wszystkich swoich zmysłów, a nawet koncentrując się na obrazie widzianym kątem oka. Wieloletni trening nie poszedł na marne. Gdy krzaki znowu zaszumiały, miała już pewność że to nie wiatr je porusza. Mad Twatter przystanął i odwrócił się błądząc wzrokiem, a po twarzy lały mu się brudne łzy. Musiał też narobić w spodnie, bo ciężki smród kału wypełnił powietrze.

Psyclone Jack
Hallucinating Hack
Thinks Donna Reed
Eats dollar bills

Goldfoot machine
Creates another fiend
So Beautiful,
They make you kill


Wył jak opętany pośrodku autostrady, jadąc pędzącym Mustangiem. Jean kiwał energicznie głową w rytm muzyki, a Dorotka machała rękoma uśmiechając się szeroko. Po lewej wyrastały Londyńskie wieżowce, z których biły oświetlone oczojebnymi kolorami – zieleni, żółci, różu – spoty reklamowe. Seksowna blondynka o perfekcyjnym ciele i idealnie płaskim brzuchu, zakrywała swoją cipkę i swoje piersi, a obok jej postaci wyrastała wielka butelka tajemniczych perfum.
„Poczuj się sexy.” – Głosił różowy napis pod nią. Niedaleko dalej migał animowany spot Coca-Coli, ukazujący rozradowanego młodego mężczyznę otoczonego przyjaciółmi, z których każdy trzymał znajomą, szklaną butelkę. Nim zdążyło się chociaż odczytać coś poza nazwą napoju, zaraz wyrastał następny spot: tym razem reklamujący nowy numer Playboya. Dorotka zerknęła okiem na nagą panienkę na okładce, starając się odgadnąć skąd ją zna. Ach, tak! Przecież ta pani zapowiada pogodę na BBC. Ale nim udaje się nacieszyć wzrok kształtem jej edytowanych cyfrowo piersi, kolejny spot wyrasta na stalowym drzewie betonowej dżungli.

Crawl on me
Sink into me
Die for me
Living Dead Girl

Crawl on me
Sink into me
Die for me
Living Dead Girl


Twatter stoi w miejscu. Krzaki wokół poruszają się bardzo gwałtownie. Coś się w nich bardzo szybko przemieszcza. Assamitka nie jest w stanie dostrzec przeciwnika, co ją zaczyna mocno irytować. Zaraz, jest jeszcze jedna opcja. Diler zaczął szlochać, ale jest zbyt przerażony żeby się poruszyć. W końcu zabójczyni wyszła z cienia, sycząc do Twattera by się uspokoił.

Z krzaków nagle coś wybiega! Mad krzyczy przerażony i rzuca się do ucieczki! Nim robi pierwszy krok, pada mordą na chodnik! Z nosa zaczyna cieknąć mu krew! Wokół rozlega się cichy, lecz dziwnie obelżywy rechot… Samanty. Nad Twatterem stoi mały chłopiec w brudnych, podartych ubraniach, oraz o długich, jasnych włosach i bladej buzi. Wzrok dziecka kieruje się ku dwóm martwym ciałom leżącym w oddali. Wygląda jakby chłopiec miał krzyknąć.

Blood on her skin
Dripping with Sin
Do it again
Living Dead Girl

Blood on her skin
Dripping with Sin
Do it again


Samochody śmigają po autostradzie, a ostre jak szpilki krople deszczu obijają się o przednią szybę. Dorotka śmieje się i klaszcze rękoma wpatrując w pracujące wycieraczki. Jean stuka palcami w rytm muzyki i kiwa głową, podczas gdy Greed manifestuje swoją zwierzęcą wolność. Pięści Brujah ściskają się i zaciskają w wielkiej euforii jaka ogarnia jego ciało – zupełnie jakby dopiero co się posilał. Wampir obraca się i wyje niczym wilk, okazjonalnie pokazując palucha przejeżdżającym kierowcom. Siedząca pośrodku Dorotka śmieje się głośno, widząc minę jakiegoś angola uraczonego tym przyjaznym gestem. Greed odwraca się w tył, szczerząc kły i…
- Och kurw-

Strzał! Tylnia szyba rozsypuje się, a twarz Jeana ochlapuje czyjaś krew. Natychmiast słychać pisk opon, a w lusterku wampir dostrzega jak samochody gwałtownie hamują i zjeżdżają na bok, rozbijając się o barierki. Tylko jeden samochód pozostaje w prostej linii za autem Rippersów. Biały low-rider ze złotym zderzakiem i niskim podwoziem. Z okna pasażera wychyla się jakaś zakapturzona postać.

Living Dead Girl
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: BlindKitty »

Veronica "V" Meretrix

Złapała prawą ręką T. z kark i postawiła go do pionu.
- Ostrzegałam was chyba, prawda? - spytała ponurym głosem, lewą ręką zapinając płaszcz. - Więc teraz przekonacie się do czego zdolna jest zirytowana kobieta.

Nie trudziła się nawet paleniem krwi. Nie wysilała się na wyjęcie broni. Nawet nie próbowała myśleć o przyjmowaniu formy zulo. Przez ułamek sekundy rozważyła czy nie byłoby dobrym pomysłem użycie kościanych ostrzy, ale stwierdziła że widownia jest za duża.

Więc po prostu lewą ręką chwyciła prowodyra tych frajerów za ciuchy, podniosła go troszkę do góry - niewiele, bo i po co wyżej? - i rzuciła nim w resztę tych frajerów. Zastanawiała się czy jeden taki rzut wystarczy, żeby zrozumieli, że mają przed sobą kogoś dużo silniejszego niż oni sami. Na wszelki wypadek jednak nie spuszczała z nich oczu, gdyby chcieli się jeszcze bić, po tym co z nimi zrobiła.
- Jeśli teraz sobie pójdziecie, niczego wam nie połamię. Co wy na to? - spytała jeszcze, zaciskając pięści.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Deadmoon »

Jean-Baptiste Crépuscule

- Co za pitol usilnie prosi się o wysłanie na tamten świat? - krzyknął poirytowany Jean, odzyskując panowanie nad samochodem. - Czy to kretyńskie miasto pełne jest odpicowanych samobójców?

Docisnął pedał gazu, porywając pojazd do przodu.
- Trzymajcie się miśki, bo będzie rzucało. Greed, odstrzel tym patafianom parę kilo blachy z ich bryki. Celuj oczywiście w kierowcę.

Starał się jechać szybko, ale na tyle ostrożnie, by nie stracić nagle panowania nad samochodem. Zamierzał przy najbliższej możliwości zmienić pas ruchu na przeciwny, by umknąć lub zrównać się z low-riderem, a wówczas samemu oddać strzał z magnuma prosto w stronę szoferki.

Gdyby jednak taka możliwość się nie trafiła, Jean doda gazu i z rykiem silnika wpadnie między zabudowania, gwałtownie wymijając wyrastające przed nim pojazdy i sylwetki pieszych. Wtedy starałby się zniknąć w gąszczu innych samochodów.
Tak czy inaczej, korzystając że low-rider znajdował się wciąż za nimi, odczytał jego numery rejestracyjne lub zapamiętał inne cechy charakterystyczne wozu. Siedział pochylony, niemal leżąc na kierownicy, aby zminimalizować ryzyko postrzału. Z tego samego powodu zrywał co chwilę samochód lekko to w jedną, to w drugą stronę.
- Banda skurwieli. Ale brykę mają fajną.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Ouzaru

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Ouzaru »

Sam

"Debil z tego Twatter'a" - przemknęło wampirzycy przez myśl.
Złapała chłopaczka jedną ręką, błyskawicznie go obróciła i nim zdążył pisnąć ogłuszyła. Gdy jego bezwładne ciało upadło kobiecie pod nogi, zaczęła się zastanawiać, co dalej. Było ciemno, raczej wątpliwe, by mógł rozpoznać Mada, ale z drugiej strony nie powinni ryzykować. Zabijać takiego gówniarza dlatego, że natknął się w parku na debila? Już wolałaby zabić posranego ze strachu ćpuna i mieć jego problemy z głowy.

Ukucnęła koło małego i dyskretnie zatopiła w delikatnej szyjce swoje kły. Nie wypiła dużo, chciała go jedynie osłabić, by następnego dnia nie miał siły nigdzie iść.
- Mad, sprawiasz mi zbyt wiele problemów - powiedziała Assamitka chłodno i w jej oczach ujrzał groźbę. - Nam wszystkim... Jean nie będzie zachwycony, wiesz? A kiedy szef jest niezadowolony, to ja tym bardziej.
Chwyciła Mada za szmaty tuż przy gardle i uniosła trochę do góry.
- Jesteś bezużytecznym, śmierdzącym, tchórzliwym szczurem i to dosłownie - stwierdziła czując od niego nieprzyjemny, ciężki zapach świeżego gówna.

Ułożyła chłopaka w krzakach gdzieś kawałek dalej, normalnie by go zabrała w inne miejsce, ale nie miała na to teraz czasu ani ochoty. No i ktoś mógłby ich zobaczyć, a Twatter niestety za bardzo rzucał się w oczy, wolała tego jednak uniknąć.
Wlekąc ćpuna za sobą udała się w kierunku wyjścia z parku. Nadal jednak pozostawała w stanie gotowości, miała oczy i uszy dookoła głowy. Tylko pozornie straciła czujność.
- Gdzie dalej? Czy na dziś masz już dość i chcesz wracać? - spytała, a jej głos przywodził na myśl warkot wyjątkowo zdenerwowanego psa.

Było jej wszystko jedno, ale chyba wolała wracać. Jeszcze kilka minut w towarzystwie tego debila i coś ją trafi, szlag czy inna cholera. gdyby żyła, zapewne wzięłaby teraz kilka oddechów na uspokojenie. Czemu on jej aż tak działał na nerwy?
"Ja pierdolę, jak on śmierdzi" - pomyślała patrząc na niego z obrzydzeniem. - "Już się nie mogę doczekać powrotu autem..."
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Seth »

Banda studencików gapiła się z niedowierzaniem na Vixen, która łamała teraz podstawy logicznego myślenia. Nie mieli pojęcia co teraz zrobić, ale w końcu ich było więcej, a tamta była zwykłą dziwką z ulicy. Gdzieś obok migały czerwone światełka automatu gry „Bloodsucker 2K4”. Wokół nie było już nikogo, a wampirzyca była pewna że nawet ochroniarze przysnęli za monitorami pokazującymi obraz z kamer. Nastała pełna napięcia cisza, a żaden ze śmiertelnych nie był w stanie wykonać żadnej akcji, bo żaden nie miał pewności co należy zrobić. Tzimisce jednak postawiła sprawę prosto. Gdy ta scena zaczynała jej działać na nerwy a wewnątrz czuła narastający głód krwi, zacisnęła swoje szpony mocniej na herszcie bandy i wbiła swój wilczy wzrok prosto w jego oczy.

- Hej! Co tam się dzieje?! – Niespodziewanie gdzieś z boku rozległ się głos typowego angielskiego grubasa, w tym przypadku pracownika ochrony. Zaświecił latarkę w kierunku zbiorowiska i wyjął swoje radio. Vixen przeklęła w myślach, czując co zaraz się stanie. Nie zdąży dobiec do tłuściocha nim ten wezwie wsparcie, ale ucieczka razem z biednym T. do jej skutera mogłaby skończyć się powodzeniem. Pozostawało też jedno, kuszące rozwiązanie… Ale czy czuła się na siłach by walczyć z tyloma śmiertelnikami?

- Żryjcie proch skurwysyny! – Zawył pełen furii Brujah. Potężny huk wydobywający się z jego obydwu spluw rozdzierał powietrze, i zagłuszał radio samochodu. I choć atakując samochód napastników jechał w prostej linii za Mustangiem Rippersów, to gdy Greed starał się go trafić, ten latał w boki jak pijana kaczka w wąwozie. Jedyne co udało się osiągnąć pełnemu szału wampirowi, to kilka kulek w masce low-ridera. Wszystko to po głośnym, pełnym obelg pod względem matek, sióstr i kochanek atakujących, wystrzelaniu obydwu magazynków. Greed rzucił się z powrotem do środka auta, ze spokojem profesjonalisty wymieniając magazynki na nowe. Jean zerkał na niego co chwila, lecz zaraz jego wzrok powracał ku lusterku. Gdyby w swoim życiu częściej prowadził auta, teraz uniknąłby sporego rachunku za naprawę. Póki co koncentrował się nad wymijaniem wlekących się przed nim samochodów, co dodatkowo utrudniała panika ich kierowców.
- Zjedź z drogi palancie! – Ryknął Lasombra, dociskając w ślepej furii gazu i stukając starego Forda w tylnią maskę, zmuszając go do gwałtownej zmiany pasa. Głośne „klik, klak” rozległo się w środku auta, sygnalizując że zaraz znowu rozpocznie się zagłuszająca salwa pocisków. Gdy Brujah już wychylał się przez okno, ponownie rozległy się strzały, a chcący uniknąć kul wampir rzucił się w tył, popychając Jeana. Lasombra na chwilę traci panowanie nad samochodem, zjeżdżając na boczny pas. Widząc to, dwójka innych kierowców chcąc uniknąć kraksy w niefortunnym manewrze rozbija się o siebie.
- No żesz kurwa mać! – Krzyczy Crépuscule i odpycha od siebie Greeda. Ten przez ułamek sekundy patrzy się na krew rozlaną pośrodku siedzeń, oraz na wypływający z rozstrzelonej czaszki mózg Dorotki. Chwilę potem już wychyla się przez okno, a potężne bębnienie jego wystrzałów zagłusza ryk silników okolicznych aut.

Jean klnie do siebie. Taka taktyka nie powstrzyma wroga. Nagle jego oczy kierują się do bocznego lusterka, widząc to czego się tak bardzo obawiał. Pomiędzy wystrzałami dało się słyszeć wycie syren.

- Tak, tak, wracajmy już. T-to miejsce ma coś w sobie… złego. – Wyszeptał Mad Twatter, nerwowo rozglądając się wokoło. Jego wzrok powędrował do miejsca gdzie Samanta ułożyła ciało. Sama wampirzyca spojrzała się wysoko w niebo, ponad korony drzew. Oprócz tłumionych odgłosów silników i głośnej muzyki, dało się tu usłyszeć denerwujące brzęczenie komara, czy oddającego nocny koncert świerszcza. Smog zasłaniający niebo i gwiazdy nad Londynem co chwila odsłaniał księżyc w pełni, obserwujący ponuro gigantyczną ludzką metropolię. I choć był to park pełen drzew, oraz niemałych rozmiarów, a liczba śmieci wskazywała na małą popularność… nie sposób było tu odetchnąć świeżym, wilgotnym powietrzem lasu. Co dziwne, Samanta jakby czuła tutaj… siarkę. Nagle poczuła jak coś potrząsa jej ramieniem. Spojrzała się na Twattera który to robił, i już chciała strzelić go po brudnej mordzie, nim zobaczyła że na coś wskazuje palcem, a jego usta rozwarte są w niemym krzyku. Zimnokrwista zabójczyni spojrzała się w miejsce które wskazywał ćpun, i w którym poprzednio ułożyła nieprzytomnego dzieciaka. Tym razem było puste.

Natychmiast przybrała bojową pozę, rozglądając się wokoło, gotowa na każdego diabła który przed nią wyrośnie. Zaraz znowu jej wzrok zatrzymał się na Twatterze, który nagle zbladł na twarzy. Stała za nim grupka małych dzieci w podartych ubraniach i brudnych od ziemi twarzach. Diler wyciągnął trzęsącą się rękę i wskazał na małej wielkości kapliczkę, której wcześniej nie zauważyli. Na kamieniu wyryty był napis:

„Ku pamięci bestialskiego mordu na najsłodszych z naszych pociech, dokonanego tu w noc Halloween roku ‘87 przez potwora którego imię niech będzie zapomniane. Będziemy was zawsze kochać – rodzicie, przyjaciele, mieszkańcy Londynu.”
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: BlindKitty »

Veronica "V" Meretrix

Odlatująca głowa pieprzonego studencika. Grubas rozrywany na połowy chlapie krwią po okolicznych automatach. Wyrwana noga jednego z bandy uderza innego między oczy...
Stój! Koniec z wyobraźnią, czas na działania.

Dwie ręce chwytają studencika - ciężki był, to prawda, ale nie dla niej - i ciskają w grupę, rozsypującą się jak kręgle. No, chłopaki, przeliczyliście się myśląc o słabej kobietce. Tym razem. Ach, jakże bardzo kochała to uczucie. Ale jednak tych sukinsynów było tu trochę za dużo, a nie wiedziała czy będzie mogła przerobić T. na ghula.
- Spadamy stąd! - krzyknęła, żeby nie zdziwił się, co ona wyrabia.
Ręka między nogi, druga łapie T. za nadgarstek. Vero schyla się i prostuje, już z frajerem na plecach. Chwyt sposobem strażackim. Zawsze sucho, zawsze pewnie, a ten gnojek pewnie w ogóle nie umie biegać. A może? Uciekanie przed tymi cholernymi byczkami mogło coś po sobie pozostawić.
Ale lepiej nie ryzykować.
Ruszła sprintem w stronę wyjścia. Ponoć są na tym świecie rzeczy których się nie robi. Ale jak widać bieganie z nerdem na plecach nie należało do nich, przynajmniej nie dla niej. Wypadła na zewnątrz.
- Mam nadzieję że przynajmniej umiesz utrzymać się na motorze? - spytała, szybkim ruchem stawiając go z powrotem na ziemi i wskakując na swojego rumaka.

Chciała krwi! Obraz czerwonej wstęgi ciągnącej się za oderwaną głową tego spasionego uczniaka nie dawał jej spokoju. Miała przeczucie, że będzie musiała kogoś zabić.
Albo przynajmniej się napić.
Cholera, Jean znów ją objedzie, a przecież ona nie chciała!
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Deadmoon »

Jean-Baptiste Crépuscule

- Do cholery, Greed! Kto cię nauczył strzelać?! - poirytowany Jean wydarł się na Brujaha. Z takim celem to mogli równie dobrze zalać przeciwników serią z karabinka wodnego, licząc, że się prędko utopią...

Lasombra robił, co mógł, by utrzymać panowanie nad samochodem. Niestety, nie należało to do najłatwiejszych czynności. Dzikie tempo, ostrzał, niedzielni kierowcy na ulicach, gąszcz zabudowań, policyjne syreny i ten cholerny ruch lewostronny! Do dzisiaj Jean nie mógł przywyknąć do tego szatańskiego wynalazku pieprzniętych Angoli. No i w dodatku mózg Dorotki, rozbryźnięty po całej kabinie...

Nie pozostało nic innego jak wbić się w jakąś boczną uliczkę i stawić czoła przeciwnikom twarzą w twarz. Dodał gazu, by wyprzedzić nadciągające policyjne syreny. Wyminął kilka pojazdów, nie szczędząc pod adresem kierowców kilku francuskich epitetów, a następnie zwolnił, wprowadzając samochód w jakąś wąską, boczną uliczkę.

Wysiadł z wozu i schował się za pojazdem, wyciągnąwszy w międzyczasie magnuma. Rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu ewentualnej drogi ucieczki.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Ouzaru

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Ouzaru »

Sam

Zaklęła szpetnie pod nosem i cofnęła się pół kroku. Gdyby nie obecność Twatter'a, szybko by stanęła do konfrontacji i rozprawiła się z tymi... z tym czymś. Nawet nie chciała tego nazywać. To nie był jej teren tylko ich i nie miała prawa tutaj przebywać. A Mad był chyba zbyt sparaliżowany, by uciekać i dać wampirzycy nieco swobody w działaniu.
- Niech cię szlag - syknęła.
Złapała go za szmaty i pociągnęła do siebie, zaraz zamieniła się z nim miejscami. Stała teraz między ćpunem i tymi dzieciakami.

Plan był prosty, zaatakuje na pełnej szybkości, zetnie kilka malutkich, uroczych główek, znów złapie Twatter'a i razem z nim wybiegnie z parku. Nie mogła zbyt długo walczyć, nie chciała ściągać na nich niepotrzebnych spojrzeń. Dobrze pamiętała, że gdzieś tam stało dwóch policjantów, obok leżały dwa ciała... No co za skurwysyn zatracony! Przez niego wpadali w ciągle większe gówno, miała tego dość.
"Trzeba było jechać z Jean'em" - pomyślała.
Choć zapewne w tym klubie też byłoby coś, co nie spodobałoby się Sam i także miałaby zły humor. No ale cóż, tak to zazwyczaj było, jak się należało do istot aspołecznych.

- Mad - warknęła do człowieczka, a ten aż podskoczył z przerażenia. - Szykuj się, nie zabawimy tu długo. Jak szybko potrafisz biegać? - spytała nie odwracając się do niego.
Nie mógł zobaczyć tego wrednego i złośliwego uśmiechu, który teraz zdobił i malował koszmarną, oszpeconą twarz wampirzycy. A szkoda.
Nie czekając już dłużej rzuciła się na dzieciaki, dobywając jednocześnie swojego miecza. Jej ruchy stały się niesamowicie wręcz szybkie, a dookoła ich zapadła nieprzenikniona cisza. Kobieta nie chciała, by jakiekolwiek krzyki czy odgłosy walki poniosły się po parku i zaalarmowały stróżów prawa.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Seth »

Na równe nogi, potem akcja toczy się szybko. Prosto korytarzem, w kierunku drzwi. Nie pieścić się z klamką, użyć dosyć potężnego buta. Przez parking, do pojazdu którego nie znasz i nigdy nie widziałeś. Za wami słychać krzyki ochroniarza, lecz nie odwracasz się. Szybko dwie postacie wskakują na ścigacza i nim ktokolwiek jest w stanie do nich dobiec, jednoślad rusza z piskiem opon i przemyka pomiędzy dwoma innymi samochodami, raczącymi kierowcę salwą obelg i trąbieniem.

Szybki skręt, skoncentrowany wzrok Jeana i już zjeżdżają z autostrady prosto na zatłoczone ulice Londynu. Na Kaina, jak by się tu przydał ścigacz Vixen… Nie ma czasu na gdybanie, trzeba wymijać tych pieprzonych angoli.
- Te skurwiele wyjątkowo chcą nam usmażyć tyłki szefie! – Krzyknął Greed nim znowu wychylił się przez okno. Dwa Desert Eagle wycelował ponownie w low-ridera, który uparcie za nimi gonił. Lasombra rzucił szybkie spojrzenie w boczne lusterko, a na jego twarzy pojawił się paskudny grymas. Już wiedział kto za nimi tak uparcie podąża, tylko nie miał pojęcia dlaczego. Niebieskie światła radiowozów migały z autostrady – oznaka że reakcja wampira była wystarczająco szybka żeby ich zmylić. Wzrok Kainity gwałtownie wraca na ulicę przed nim, gdy rozlegają się pierwsze dudniące wystrzały, a zaraz potem piski opon i krzyk tłumu z chodnika.

- Co ty robisz?! Uciekajmy stąd! – Próbował wrzasnąć w pełni przytomny Twatter, ale wokół zalegała już grobowa cisza. Sześcioro dzieci patrzyło się z wielkim zaciekawieniem na Samantę, nawet gdy jej miecz ściął głowy trójki z nich. Ułamek sekundy minął jedynie nim jej miecz zadał następne cięcia. Ostrze przechodziło przez delikatną skórę dzieci jak nóż przez masło.

Klakson, przekleństwo, powtórka. Jak długo jeszcze masz stać w tym cholernym korku?! Od pół godziny nie zmniejszył się ani o trochę. Co te władze sobie myślą? Metropolia psia mać. Żonka czeka tam na ciebie w łóżku, ubrana w tą seksowną bieliznę którą jej kupiłeś… cóż, nie jej, ale docelowa właścicielka jej nie chciała. Klakson, przekleństwo, powtór –

Bang! Dwójka samochodów przelatuje tuż obok zasypując się nawzajem kulami! Kilka z nich nieszczęśliwie trafia w twój wóz, rozbijając przednią szybę w drobny mak. Tobie to i tak teraz bez różnicy… cicho jęczysz, czując jak ogarnia cię fala gorąca.

- Strzelaj kurwa celniej! – Ryczy Jean wykonując gwałtowny skręt, omijając zderzenie z cysterną.
- To jedź kurwa szybciej! – Odwrzaskuje mu w przerwie między strzałami Greed. Lecz Lasombra wychwycił już cel z czystym wjazdem. Tylko żeby napastnik złapał przynętę.
- No dalej króliczku, koniec uciekania… Pora żebyś stał się wilkiem. – Po czym Jean wykonuje gwałtowny skręt w boczną alejkę, a pisk opon który rozległ się chwilę później przywołał grymas zadowolenia na jego zimną twarz.

Wiatr rozbijał się na twarzy Vero, a jej oczy napełniłyby się oceanem łez gdyby wciąż żyła. Gorzej z wystraszonym chłopakiem który uczepił się jej talii jak matczynego łona. I znowu jechali bez kasków, bijąc rekordy na ulicach. Jednak sprytna Tzimisce zapomniała o jednym ważnym szczególe dotyczącym dróg. Nie byli już w Nowym Jorku. Te zdanie wpadło jej do głowy na sekundę przed tym jak wykonała ostry skręt w lewo… Wyskakując prosto przed wielkiego ośmiokołowca.

Samanta przykucnęło na ziemi po wykonaniu ostatniego cięcia. Już wstawała, gdy poczuła jak jakaś mała rączka szarpie ją za ramię. I gdy rozejrzała się dookoła zauważyła że była otoczona przez dzieci, które szły powoli w jej kierunku, mówiąc coś. Ale ona widziała tylko ruch ich warg. Próbowała się cofnąć, ale ze wszystkich stron otoczona była małymi dziećmi w podartych ubraniach i brudnych od ziemi twarzach. Spojrzała się przed siebie, ale zobaczyła tylko wybiegającego z parku Twattera. Liczba rąk się zwiększała. Siła, z którą szarpały także…

- Trzeba. Nie. Było. Dziurawić. Mojego. Wózka. – Greed trzymał w uścisku ciało strzelca i walił jego głową o ścianę, każde uderzenie poprzedzając jednym słowem. Jean powstrzymał się przed oświeceniem Brujah co do stanu człowieka. Siedział teraz obok ciała kierowcy – ubranego jedynie w futro alfonsa, 2Bada. Z pod ciała wypływała strużka krwi. Sam jej widok potęgował gniew wampira, lecz powstrzymywał się od picia jej w tak nieczystej postaci. Nim kapłan zbawił alfonsa szybkim strzałem w czoło, wcześniej starał się swoją szpadą pozbawić go przyrodzenia. Niestety kilka razy nie trafił, a czy przypadkiem czy naprawdę, to już raczej bez znaczenia. Nie to go teraz martwiło. Jego oczywistym odruchem było sprawdzenie portfela ofiary… i co tam znalazł? Kartę członkowską „Kościoła”. Ktoś by powiedział że to normalka, w końcu koleś był zawodowym alfonsem. Ale nie Jean – on dobrze wiedział że „Kościół” działa głównie w Stanach. I cały jest podporządkowany Sabbatowi.

Samanta gdyby żyła, to pewnie teraz by krzyczała. Ale za takie okazanie słabości inne wampiry by ją wyśmiały, i doszłaby do jadłospisu kilku ambitnych młodziaków. Zacięcie wymachiwała mieczem, odganiając od siebie zjawy. Nagle słyszy klakson i spogląda się ku wyjściu z parku. Cóż, to chyba pierwszy raz kiedy ucieszyła się na widok „Cipkowozu”.

Co do Vixen i T. – Obydwoje leżeli teraz pośrodku skrzyżowania, a parę metrów dalej wylądował ścigacz wampirzycy. Wokół zbierali się ludzie, część już dzwoniła na pogotowie, a część na policję. Kilka osób klęczało przy Vero, dotykając ją i oglądając jej rany. Gapiów przybywało z każdą sekundą. Tzimisce czuła że zaraz da upust swojemu morderczemu instynktowi, byle tylko opuścić to miejsce. Tamten człowiek nic dla niej nie znaczył – poza tym, leżał niedaleko niej w kałuży krwi i ze złamanym kręgosłupem. Stały przy nim dwie staruszki, bo jak się okazało wszyscy młodzi mężczyźni pobiegli na ratunek jej.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Deadmoon »

Jean-Baptiste Crépuscule

Ścigający najwyraźniej nie spodziewali się zaimprowizowanej naprędce zasadzki, gdyż wpadli dosłownie jak śliwka w kompot. Mocno już poirytowane całym zajściem wampiry zamierzały rzecz skończyć szybko, lecz boleśnie. Lasombra zajął się 2-Bad'em, a Greed upajał się eliminowaniem jego obstawy.

Alfons nie był skory do rozmowy. Wrzeszczał coś i odgrażał się, kiedy Kapłan z rozmysłem dziurawił mu wywalone na wierzch klejnoty. Zanim ostatecznie wyzionął ducha, dość długo dławił się własną krwią. W normalnych okolicznościach Jean cieszyłby jeszcze przez jakiś czas swoje oczy tym rozkosznym widokiem, lecz należało się czym prędzej stąd zbierać, zanim gliny zorientują się, że ktoś zrobił ich w chuja. Dlatego posłał kulkę w czoło alfonsa.

- Kościół... - wymamrotał pod nosem, pakując portfel alfonsa do kieszeni płaszcza. Trzeba się będzie temu przyjrzeć z bliska, wypytać, kiedy będzie okazja.

- Chodź, Greed - zawołał do kumpla. - Bardziej już go nie oszpecisz.

Zamówili taksówkę, bo ani ich ford, ani low-rider nie były w zachęcającym stanie. Poza tym gliny już zapewne wysłały do centrali komunikat z opisem poszukiwanych pojazdów, więc będą węszyć na ulicach miasta. Kapłan żałował czarnego wozu. Choć miał go krótko, zdążył się do niego przekonać.
A Dorotka? No cóż, życie to nie bajka. Kitem nie będzie, jeśli Jean wyjaśni Twatterowi, że jego córeczkę zamordował 2-Bad. Poza tym, jak by nie było, szlachetny Lasombra pomścił śmieć niewinnej istoty, wysyłając alfonsa na samo dno Piekła.
Czy Twatter kupi taką ściemę? W zasadzie Jean nie dbał o to. Takie są ofiary wojny, a diler, chcąc nie chcąc, brał w niej udział.

Kapłan pokierował taksówkarza jak najdalej od tego miejsca, w czysto przypadkowym kierunku.
- O, to tam, panie kierowco! - wskazał jakieś zadupne miejsce, z dala od osiągnięć europejskiej cywilizacji. Nieco zaniepokojony kierowca spełnił życzenie pasażerów. Jednak nie takiego finału przejażdżki się zapewne spodziewał: zamiast zwitka funciaków otrzymał kulkę między oczy.

Jean wyrzucił ciało z samochodu i wyrwał z deski CB-radio, z którego dochodziły komunikaty od innych taksówkarzy i z ich bazy. Zanim centrala się zorientuje, że coś jest nie tak, wampiry będą już daleko stąd.

Lasombra podjechał samochodem w okolicę warsztatu, gdzie ostatnio cała koteria widziała się razem. Dla bezpieczeństwa zaparkował wóz parę ulic dalej, by zgubić ewentualny pościg. Szpadą przekłuł opony. Teraz samochód padnie ofiarą lokalnych amatorów motoryzacji albo zwykłych złomiarzy.

Poprawił płaszcz, skinął na Greeda i udał się w stronę warsztatu.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Ouzaru

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: Ouzaru »

Sam

Nie tak to sobie zaplanowała, czym były te małe cholerstwa? Chyba po raz pierwszy żalowała, że nie ma przy sobie granatu... Cięła, odpychała je od siebie, kopała, ale z każdą chwilą tylko ich przybywało. Twatter uciekł, dobrze, nie będzie się plątać pod mieczem i przeszkadzać, w końcu jedno zmartwienie mniej. Małe rączki sięgały ku niej, ale Sam bez mrugnięcia okiem cięła po nich i strącała te tycie łebki z szyi. Jedna główka potoczyła się pod nogi wampirzycy i obróciła tak, że martwe oczka wpatrywały się idealnie w jej oczy. Wściekła kopnęła w nią i posłała na kolejne dzieciaki.

Czuła, jak ściągają ją do tyłu, miała ochotę krzyczeć. Z pełną szybkością i siłą zaatakowała, szarpnęła i wyrwała się im. Zaczęła się wycofywać, nie wiedziała, co robić. Czy w ogóle miała jakieś szanse? Nie, tak nie mogło być, by pokonała ją gromadka... dzieci.
- ... - usta Sam poruszyły się w bezgłośnym przekleństwie.
Chwilę później usłyszała klakson zajebistego wozu Twatter'a. Dziwne, ten chuj jej nie zostawił? Była szczerze, ale miło zaskoczona, nie zastanawiała się jednak nad tym. Chwyciła pierwszego lepszego dzieciaka i cisnęła nim w resztę. Wyskoczyła i zaczęła biec w stronę wyjścia z parku. Niedaleko stał zaparkowany cipkowóz, na szczęście silnik cały czas chodził.

Wampirzyca chowając miecz wsiadła do auta, zamknęła drzwi i w tym momencie Mad już ruszył z piskiem opon. Zapłakany, zasmarkany, posrany i cały spocony. Sam uchyliła okno i odwróciła głowę w drugą stronę, by go nie widzieć i jak najmniej czuć.
- Nie ma co, przyjemny ten wasz Londyn - mruknęła pod nosem. - Więc jak, jedziemy dalej, czy chcesz wracać?
Spytała pogodnie i z uśmiechem pod maską. Rzuciła tylko szybkie spojrzenie w kierunku kierowcy i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. To co, że ona także się bała? On nie musi o tym wiedzieć.
- Myślisz, że to o nie chodziło, czy jednak coś innego cię śledziło w parku? Zastanów się, to bardzo ważne.
Miała cichą nadzieję, że to dzieciaki go wcześniej nastraszyły i że nie będzie już musiała tam wracać. Kiedy brzydal zastanawiał się nad odpowiedzią, ona również się zamyśliła.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Wampir: Maskarada] Krwiopijca 2004

Post autor: BlindKitty »

Veronica "V" Meretrix

No i się spieprzyło, pomyślała, spalając krew. Leczyła obrażenia, najpierw wewnętrzne. Resztą zajmie się potem, kiedy będzie w niej więcej krwi.
Pieprzony T, mógł być z niego ciekawy ghul, jakby go trochę obrobić, pomyślała. Leżała na plecach, wpatrując się w tych wszystkich frajerów. Przeniosła wzrok na niebo. Oddychaj głęboko, panno Meretrix. Bardzo głęboko.
Po jaką cholerę, zadrgała w niej złość. Przecież mi do niczego powietrze nie jest potrzebne!

Bestia szarpała się na łańcuchu. Wampirzyca czuła, jak jej kły powoli próbują się wysunąć. Krew! Tyle świeżej krwi!
Nie pij, nie pij, nie pij.

Podniosła się powoli z ziemi. Tylko spokojnie. Byle nikt nie leżał tu, krwawiący.
No tak, T. Zacisnęła wargi, skupiając się na schowaniu kłów. Jakoś trzeba się stąd wydostać, szybko! I to bardzo, bardzo szybko.

Pierwszy facet na którego padł jej wzrok. Opiera rękę na jego ramieniu.
- Słuchaj... Potrzebuję cię teraz. Zabierz mnie stąd, ja nie mogę na to patrzeć. Do siebie, do domu. Mi nic nie jest! Potem pojedziesz ze mną do szpitala. A ja nie mogę tu zostać. Proszę, pomóż mi! - wyszeptała. Żeby jak najmniej otwierać usta.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Zablokowany