[Freestyle - Fantasy?] Nr 1 - Łowca Przygód

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Ouzaru

[Freestyle - Fantasy?] Nr 1 - Łowca Przygód

Post autor: Ouzaru »

'Starszy nie był zachwycony nażeczonym swej curki, uważał, że powinna mieć kogoś lepszego. Pewnej nocy wziął cięszki miecz i przepędził młodzieńca. Biegł za nim wymachując bronią, aż dotarli do serca lasu. Starszy chciał zatopić ostrze w piersi chłopaka, ale ubiegło go nawoływanie sfory. Nie chciał mieć do czynienia z wilkami, wienc szybko się wycofał do wioski. Co stało się z młodzieńcem, tego nie wiadomo, ponoć jego krzyki przerażenia i bulu niosły się godzinami po puszczy.
Curka Starszego była zrozpaczona, postanowiła szukać swego ukochanego. Chciała choć naleść cokolwiek należącego do niego, by usypać mu kurchan. Uciekła z domu i wbiegła do lasu. Nie wracała przez trzy długie dni, kiedy ją znaleźli, była cała pogryziona przez dzikie zwierzęta. Starszy kazał zabrać ją do domu, lecz nawet pomoc uzdrowiciela na niewiele się zdała, gdysz dziewczyna zaraz zmarła od zakażenia i wysokiej goronczki. Od tego momentu jej ojciec zabronił chodzić do puszczy, a wioska została bez nastempcy jego żądów.
Wiele dziwnych...'

Mężczyzna zamknął książeczkę i spojrzał się na bajarza zamyślony. Wyjrzał przez okno, lecz strugi deszczu uniemożliwiały zobaczenie czegokolwiek, tak zaciekle padało tego wieczora. Na chwilę świat rozjaśnił pojedynczy błysk i parę uderzeń serca po nim rozległ się ogłuszający huk. Wszyscy w karczmie zamilkli na sekundę nasłuchując, jak blisko tym razem uderzył piorun. Burza szalała nad lasem, ale chyba zaczynała się powoli oddalać. Uspokojeni tą myślą wrócili do rozmowy i jadła.
Bajarz spojrzał na obcego, który schronił się w ich małym miasteczku przed ulewą. Miał może jakieś czterdzieści lat, z wyglądu typowy podróżnik. Wysoki, barczysty, co ciekawe nawet zadbany. Długi płaszcz skrywał jego postać, ciężko było określić, jakiego koloru mógł być materiał. W tej chwili na pewno po prostu mokry. Krótkie ciemne włosy nieznajomego opadały mu na jasnoniebieskie oczy o dość ciepłym i cierpliwym spojrzeniu. Wyglądał na osobę, która niejedno widziała i doświadczyła wiele w swym życiu. Budził strach, ciekawość i szacunek. Jednodniowy zarost malował się na jego solidnej szczęce, dłonie skrywały mu skórzane rękawice, gdy bawił się małą książeczką. 'Historie naszego miasteczka' wyraźnie go zaintrygowały. Podróżnik wstał na chwilę wkładając jedną rękę w kieszeń, drugą oparł się o framugę okna i zatopił spojrzenie w strugach deszczu, zupełnie jakby widział w tym coś interesującego. Lub dostrzegał las w oddali. Poprawił nieco swój długi płaszcz, przez chwilę mignęła pochwa od miecza przy jego pasku. Znów zapadła cisza w karczmie, gdyż każdy miał na oku obcego, a widok broni był tutaj dość niespotykany. Widząc spojrzenia ludzi uśmiechnął się nieco i odpiął miecz kładąc go na stoliku przed sobą.
- Spokojnie, nie mam złych zamiarów. Jestem podróżnikiem, poszukiwaczem, łowcą - wyjaśnił miłym dla ucha, głębokim głosem.
- Poszukiwaczem? Czego poszukujesz? Skarbów? - spytał zaciekawiony bajarz.
Mężczyzna pokręcił przecząco głową.
- Nie, nie skarbów. Czegoś cenniejszego, przyjacielu. Poszukuję przygód - wyjaśnił uśmiechając się.
- A na co polujesz, łowco? Na jakieś tajemnicze potwory? Czarownice? Smoki? - pytał dalej.
Podróżnik uśmiechnął się i zaśmiał cicho na te słowa. Znów pokręcił przecząco głową i nachylił do rozmówcy, jakby miał mu zaraz zdradzić największy sekret.
- Poluję na przygody - odpowiedział dość głośno, tak by każdy mógł go usłyszeć.

W karczmie zapadła chwilowa cisza, Ninerl powiodła wzrokiem po zebranych. Byli tu wszyscy mieszkańcy, nikt nie chciał zostać sam w domu w czasie tak gwałtownej burzy, ludzie czuli się pewniej i bezpieczniej, gdy byli razem. Nawet Starszy, którego dziadek założył ich miasteczko, był tutaj obecny. Cichy i zamyślony, jak zwykle smutny. Minęły już trzy lata od śmierci jego córki, a ten nadal nie otrząsnął się po tym. Kobieta zastanawiała się, kto zajmie miejsce Starszego, gdy ten już odejdzie. Wszak nie miał innych dzieci...

Nieznajomy wziął znów do ręki książeczkę i zaczął się nią bawić. Przez chwilę przyglądał się jej, w końcu sięgnął do sakiewki i wyjął z niej srebrnika. Położył przed sobą na stole i stwierdził:
- Mam nadzieję, że to wystarczy? Dużo ciekawych rzeczy tu opisałeś zapewne, nieco błędów ci się wkradło, ale i tak przyjemnie się czyta.
Bajarz zdziwił się mocno, nie oczekiwał nawet pięciu miedziaków za swoją książeczkę, a gość proponował mu ponad dwa razy więcej! Taki utarg nieczęsto się zdarzał, może jakby odpowiednio zagadał, mężczyzna kupiłby i inne...

Błyskawica oświetliła na chwilę pochyloną istotę, która szybkim, acz ostrożnym krokiem zbliżała się do domu Maryśki. Grzmot zagłuszył przerażony ryk krowy, gdy ta padła swym ciężkim ciałem w błoto, martwa. Deszcz powoli zmywał ślady czyjejkolwiek obecności, krew szybko spłynęła strumieniem na pole i wsiąkła w ziemię. Rano Marysia nawet nie będzie wiedzieć co zaszło. Pochylona istota złapała martwe ciało zwierzęcia i odciągnęła z farmy... Obecni w karczmie nie byli świadomi zajścia na obrzeżach miasteczka. Popijali piwo i zajadali kolację. Tak, dzisiejszej nocy Ninerl zbije całkiem ładną sumkę. Noc zapowiadała się na długą i ciekawą, pracowitą w każdym razie.

Tym oto krótkim wstępem otwieram sesję Nr 1. Miłej zabawy, udanej gry.
Ouz.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post autor: Szasza »

Siedział nad kuflem piwa. Jeżeli nie pomylił się w obliczeniach to był już szósty kufel. Zwykle nie pił bo go nie było stać. Jednak ostatnio musiał powzmacniac dachy żeby nadchodząca nawałnica ich nie zerwała a za darmo nie pracował.
- Jeżeli te dachy nie wytrzymają ludzie z wioski mnie zatłuką... albo gorzej
Zaśmiał się nerwowo.
Nagle przypomniał sobie że chyba coś przeoczył właśnie w tawernie/
Narzucił płaszcz i wyszedł na zewnątrz budząc zdziwienie zgromadzonych.
Zauważył ślady ciągnięcia jakiegoś ciężkiego przedmiotu. Obok gospodarstwa Maryśki.
-Trzeba komuś o tym powiedzieć.-pomyślał
Wbiegł jak burza do knajpy
-Ludzie *hic*w gosp *hic* odahstwiee tej....no.. Mahry..... li *hic* coź ciomgneli!!! *hic* A mówiłem że za 4srbrniki jej założe dżwik *hic*.
Ostatnio zmieniony środa, 16 maja 2007, 19:02 przez Szasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
szturm
Mat
Mat
Posty: 426
Rejestracja: poniedziałek, 10 kwietnia 2006, 11:56
Numer GG: 8991900
Lokalizacja: sie wial szturmis? ^^
Kontakt:

Post autor: szturm »

Borys spojrzał uważnie na przybysza. Jeszcze raz przetaksował go wzrokiem, układając w głowie kilka planów. Pierwszym, najważniejszym zadaniem było zatrzymanie przybysza w miasteczku. Potem wszystko się jakoś ułoży. Wszystko? To była życiowa szansa Borysa. Jedna z niewielu, które dostał. Nagle podczas burzy w karczmie zjawił się człowiek, który kupił jego książkę! I do tego zapłacił za nią istną fortunę. Tak, tak. Borys będzie musiał go zatrzymać, a potem spróbować sprzedać mu inne książki. Poza tym... Ten przybysz może opowiedzieć mu inne historie, które będzie mógł opisać. Tak... A ludzie w miasteczku lubią historie i historyki. Nawet, jeżeli teraz, na głos, gość opowiedziałby wszystko, to i tak, jeśli Borys zmieni to troszkę i opowie w innej formie. I tej znajdą się entuzjaści.
- Panie... - spojrzał pytająco na przybysza, chowając przy tym płynnym ruchem monetę do kieszeni.
- Jaster, mów mi Jaster - odpowiedział nieznajomy.
- Panie Jaster... gdyby był pan zainteresowany moją - uśmiechnął się skromnie - twórczością, to ja mam jeszcze kilka innych tytułów... Daleki źwiat, Groźny potwur s nad wody, Opyczaje. Gdyby był szanowny pan zainteresowany...
Pospiesznie wyjął z torby książki, otarł okładkę jednej rękawem, przy okazji, niezauważając tego, rozsmarowując na niej resztkę jedzenia. Potem podał je Jasterowi. Zauważając swoje gapiostwo szybko chwycił pobrudzoną książkę i wytarł starannie, po czym podał ją jeszcze raz z przepraszającym uśmiechem, pokazując swoje niezbyt proste, śnieżnobiałe jak roztapiający się z błotem śnieg, zęby.
- Opowiedział by mi pan o swojej...?
szturm! a nie Szturm -.-

Tim, tirim tim.


I think you're the same as me...
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Heimdal

Siedział w karczmie i powoli sączył swoje piwo. Nie pił dużo tego wieczoru, gdyż wiedział, że następnego dnia bedzie miał dużo pracy, a kac w żadnym razie w pracy nie pomaga. Cały czas patrzył spod swoich długich, częściowo zasłaniających twarz włosów na przybysza. "Nie podoba mi się ten gość. Pewnie będziemy mieli tu przez niego problemy, bo niezbyt często w takiej zabitej dechami dziurze można ujrzeć takich typów. Ciekawe czego ten tu szuka" - pomyślał i skierował wzrok na jego miecz. Od razu zorientował się, że to dobre ostrze, nie takie jakie można kupić u pierwszego lepszego kowala, nawet w mieście. To z całą pewnością profesjonalna robota, pewnie zapłacił za nie majątek. "No cóż, będzie trzeba mieć na niego oko". Heimdal podszedł do karczmarki i rzekł: Jeszcze jedno piwo proszę.
...
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Marysia siedziała niedaleko przybysza. Była ciekawa świata i wszystko co przybysz miał do powiedzenia wydawało się jej godne uwagi. Popijała piwo, narażając się tym swojemu ojcu. Był on zdania, że kobietom nie wolno pić. Z tego względu Marysia nie mogła sobie pozwolić na drugie piwo (choć jej ojciec kończył właśnie trzecie).
Szaszka schlał się i wyszedł na ten wielki deszcz. Dziewczyna myślała, że chce przetrzeźwieć, ale ten szybko wrócił. Zaczął coś bełkotać w niezrozumiałym języku pijanych. Marysia nie próbowała nawet zrozumieć co chciał powiedzieć. Spojrzała tylko na Ninerl i pomyślała:
"Przydałby ci się jakiś ochroniarz. Bo Szaszka jeszcze ci wszystko zdemoluje."
Znowu spojrzała na wędrowca, który zagościł w ich wiosce. Nie to żeby opowiadania ich bajarza były złe, ale jej wystarczyło, że usłyszała je raz i już zapamiętywała całą jego treść. Miała nadzieję usłyszeć coś nowego i zarazem ciekawego.
- Opowiedz nam coś ciekawego proszę. - powiedziała dziarsko.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Poszukiwacz przygód jej wcale nie zdziwił. Widywała już takich i to dośc często, gdy jeszcze sama podróżowała. Czasami jej jeszcze tego brakowało, ale cóż za problem znowu wyruszyć na szlak. "Ale za dziesięć, pięc lat dopiero" powiedziała sobie w duchu. Trzeba w końcu mieć jakieś zabezpieczenie. Przetarła ladę- dbała o porządek, nie widziała powodu dla którego miałaby przebywac w brudzie. Podłogą zajmie się później ze swoją pomocnicą. Utarg, jak podsumowała, był naprawdę niezły, a może jeszcze będzie lepszy.
Podszedł kowal i poprosił o piwo. Wzięła od niego zapłatę, napełniła kufel i podała. Piwo był całkiem niezłe, jak na tutejsze warunki. Na razie musiała się zaopatrywać, gdzie indziej, ale gdy tylko chmiel odpowiednio wyrośnie, zamierzała pędzić je w gospodzie. "Powinno być w porządku" pomyślała "Gdy jeszcze się je odpowiednio doprawi". Rzuciła spojrzenie na całkiem pijanego już Szaszę- ludzie tutaj nie mieli mocnych głów. Dla niektórych jej znajomych sześc piw, to był dopiero początek zabawy. Tak na wszelki wypadek, miała w okolicy pałkę i kuszę. W niektórych przybytkach w miastach, karczmarze mieli je cały czas pod ręką.
Wyszła z za kontuaru, oparła się o niego i powiedziała do przybysza:
-Popieram prośbę. Przydałyby sie też wieści z "wielkiego świata". Jesteśmy od niego, praktycznie odcięci-powiedziała.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Orik

Dzień nie był dla niego specjalnie udany. Od rana miał dużo pracy w swoim warsztacie, a popołudniowy wypad do lasu okazał się całkowitą porażką. Wszystko przez tą piekielną burzę. A każdy chyba wie, że łażenie po lesie w czasie gdy nad głową co chwila błyskają pioruny to nie jest najlepszy pomysł. Początkowo Orik chciał przeczekać deszcz w niewielkiej grocie gdzieś w lesie, ale nie zapowiadało się na szybką poprawę pogody. W ulewnym deszczu ruszył w stronę osady, modląc się gdzieś głęboko w duchu, żeby kolejna błyskawica nie trafiła właśnie w niego. Zbliżał się wieczór, co tym bardziej nie zachęcało do pozostania w lesie. Myśliwy śpieszył się jak mógł i w końcu dopadł drzwi karczmy. Wpadł do środka cały zdyszany i kompletnie przemoczony. Zajął wolne miejsce przy jednym ze stolików i zdjął płaszcz. Miał wrażenie, że można z niego wycisnąć całe wiadro wody. Po chwili wstał i podszedł do lady. Spojrzał na karczmarkę, uśmiechnął się i powiedział -Piwo poproszę, tylko mocne... Jak widać, trzeba się jakoś rozgrzać- Oparł się o ladę i obserwował gości karczmy. Część ludzi znał z widzenia, niektórych nawet nieco bardziej, a część wydawała mu się obca. Ale w końcu mieszkał tutaj niezbyt długo. "Mam czas, żeby wszystkich poznać".
Wieczór w gospodzie był dosyć ciekawy. Widać było, że wszystkich zebranych zainteresowały opowiadanie Bajarza i osoba tajemniczego przybysza, który sam siebie określił łowcą przygód. Rozmowa tych dwóch osób była nieco dziwna i Orik aż zmarszczył brwi słysząc, ile nieznajomy proponuje za tą książeczkę. "Widać musiał przybyć z bardzo daleka... Poza tym ciekawe, gdzie tacy ludzie się dziś rodzą. Większość przecież stanęła by na głowie, żeby tylko zapłacić jak najmniej". Siedział w milczeniu popijając piwo. Zależało mu, by się rozgrzać, zdjął też najbardziej przemoczone rzeczy, ale oczywiście tylko te, które można było zdjąć w takim towarzystwie. Obserwował przebieg wydarzeń w karczmie. Spojrzał za okno - burza powoli ustawała.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Bronek

Egzorcysta odpoczywał po codziennych obowiązkach związanych z analizą zjawisk nadprzyrodzonych. A co to za odpoczynek bez piwa i gromady starych znajomych?
Dlatego też Bronek siedział w najgłośniejszym rogu gospody, wśród podobnych mu elementów, jakich nie brak w każdej wiosce.
-I wtedy ja mu kurrrrrrrrwa łup przez pysk! - skończył ktoś odpowiednio zabarwioną historię, po której wybuchnęła salwa pijackiego śmiechu.
To była już chyba siódma kolejka. Dwóch zawodników leżało na ziemi, smacznie pochrapując, ale reszta wcale nie miała zamiaru szybko kończyć.
Bronisław był jednak dziś jakby nieobecny. Wciąż nie dawał mu spokoju wąpierz, który ostatnio śmiał się pojawić w okolicy. Chłop zastanawiał się, skąd może pochodzić. Jedno należało od razu wykluczyć - na pewno nie pochodził z wioski, gdyż od ponad 100 lat mieszkają w niej sami zacni i praworządni obywatele. Coraz bardziej skłaniał się ku temu, że bestyja podąża tropem tego nieznajomego podróżnika. On sam wydawał się mieć diaboła pod kaftanem, gdyż jakiś taki mrukliwy był, do picia też niezbyt skory.
"Ot, intelygentny fachowiec - rębajła wprawny ale pusto we łbie i gówno wie o życiu..." - podsumował to swą niezawodną logiką.
Obrazek
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Isengrim

W kącie karczmy panował mrok, widocznie ktoś zgasił stojącą na stoliku świecę. Można się było domyślić, że tym kimś była zakapturzona postać siedząca przy owym stoliku. Spod kaptura nie dało się dostrzec twarzy, ale ubranie i gracja ruchów zdradzały elfie pochodzenie. Na pytania dotyczące tego jegomościa starzy bywalcy odpowiadali wzruszeniem ramion. Niektórzy tylko informowali, że przybył do wioski dwa dni temu, w niewiadomym celu, ale źle mu z oczu patrzyło, kiedy stał przy straganie, a w ogóle to dziwnie wygląda, widać, że elf, a wszystko, co złe, przez elfów. Postać była ubrana w skórzaną kurtkę czarnego koloru, czarne spodnie i buty z cholewkami. Co jakiś czas stukała rytmicznie palcami w blat, a wtedy można było dostrzec, że na rękach ma czarne, skórzane rękawiczki bez palców, nabijane ćwiekami na knykciach. Na szyi postaci w blasku bardziej odległych świateł co chwila pobłyskiwał cienki, złoty łańcuszek, chowający się w rozcięciu koszuli.

Elf od dłuższego czasu przyglądał się podróżnikowi. Jedna ręka cały czas znajdowała się na blacie i bębnila palcami, a druga spoczywała na rękojeści sztyletu. Na dźwięk słów o poszukiwaniu przygód elf uniósł z zaciekawieniem głowę. Wszystkie znaki szczególne się zgadzały, włącznie z mottem i sposobem wyrażania się. W końcu cię odnalazłem....-mruknął cicho.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Popatrzyła na całe zebrane towarzystwo. Towarszystow towarzyszące Bronkowi, wywołało na jej twarzy mimowlny grymas- pijaków nigdy nie lubiła. Dobrze, ze egzorcysta był spokojny. "Muszę się z nim ugadać w sprawie tego bimbru" pomyślała "Podobno jest dobry." Miała nadzieję, że dobry oznacza naprawdę dobry, a nie tylko palący w gardło.
Dłuższe spojrzenie zatrzymała na ciemnym kącie. Dzięki swojemu wzrokowi, odziedziczonym po ojcu, widziała w miarę wyraźnie. Po ubraniu i kilku ruchach wywnioskowała, że jest to z dużym prawdopodobieństwme elf lub pół-elf. "Co on tu robi?" pomyślała. Strój nie wzbudził w niej dobrych myśli- wyglądał na członka jakiejś niezbyt legalnej gildii. "Ubiera się tak, by nie było go widac w ciemnościach" stwierdziła "Zabójca? Tylko na kogo ma kontrakt? Chyba nie na mnie?" w myśli przebiegła wszystko, to co mogło komu podpaśc. "Raczej nie na mnie" skonstanstowała "Tylko po co tu przybył? Jeśli chce kogoś zabijać, to proszę bardzo, ale poza moim przybytkiem" weszła za kontuar i po pozorem szukania ścierki, ciuchutko naciągnęła małą, poręczną kuszę. Położyła ją pod ręką i nadal przecierała blat. Machnęła ręką na dziewczynę- tamta przyniosła jej puste kufle. Ninerl kazała je wynieść na zaplecze. Czekała na dlaszy ciąg wydarzeń...


Zakładam, że mam jakąś pomocnicę i chłopca stajennego :D . Tylko nie mają imion ani niczego, więc jesli ktoś ma jakiś pomysł... :wink
Kusza rzecz jasna, jest po ladą, żeby nie było, że nagle ktoś ją zauważył.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Podróżnik uśmiechnął się nieznacznie na widok książeczek i skłonił lekko. Wejście do karczmy myśliwego przykuło jego uwagę na chwilę, jednak zdawał się być bardzo spokojny. Może zaciekawiony tym miejscem i ludźmi, nic więcej. Na prośbę o opowiedzenie czegoś ciekawego roześmiał się.
- Życia by mi nie starczyło, by streścić wam najciekawsze przygody mego życia, ale może wspomnę o kilku teraz - mrugnął zalotnie okiem do Marysi.
Wstał i uniósł swój miecz, tak by każdy go dobrze widział. Pochwa była już nieco nadgryziona zębem czasu, lekko zdobiona. Na rękojeści miecz miał wpasowany kryształ górski o gładkiej, idealnie okrągłej powierzchni. Sam kamień był czysty niczym łza, bez żadnych pęknięć czy zanieczyszczeń w środku, jak to często z kryształem górskim bywa. Jaster wyjął klingę z pochwy i oczom zebranych ukazało się idealne ostrze, o gładkiej, zdobionej powierzchni.
- Ten miecz - powiedział siadając - podarował mi jeden z baronów za ocalenie jego życia. A było to jakieś... pięć lat temu, gdy szlakiem podróżowałem na południe, by dotrzeć do morza i popłynąć na wyspy. Akurat trafiłem na polowanie i bogato ubrany jeździec zajechał mi drogę. Poinformował mnie, że to jego teren i mam się zabierać, więc co? Zawróciłem konia i zacząłem szukać innej drogi, wiecie, takim ludziom lepiej nie zaleźć za skórę. Jakiś czas później usłyszałem wycie wilków i tętent końskich kopyt za mną. Obróciłem się w siodle, mocno trzymając lejce i obejrzałem się za siebie. Mym oczom ukazał się baron uciekający wraz ze swym sługą przed wściekłą watahą. Pognałem Astera, mego konia i ruszyłem na pomoc potrzebującemu. Wbiegliśmy pełnym galopem w stado, tratując dwa wilki i zawróciliśmy, by być między baronem a bestiami - opowiadał żywo gestykulując. - Zostały trzy, ujadające i biegnące za nami ile sił w ich czterech łapach. Jeden wilk rzucił się i złapał nogę Astera w swoje silne szczęki, koniem rzuciło i przewrócił się. Nim zdążył się podnieść, pozostałe dwa wilki go dopadły i zagryzły... Nie miałem szans nawet szpetnie zakląć, gdy te potwory otoczyły mnie. Wygrzebałem się spod ciała mego wiernego konia i dobyłem miecza. Do mych uszu dobiegł potężny huk, wilk zaskamlał i padł martwy. Pozostałe dwa uciekły, a do mnie podszedł baron z dziwną, długą metalową rurką. Wyjaśnił mi, iż to wynalazek krasnoludów i służy do polowań, ja tam jakoś zawsze wolałem do tego celu łuk, mniej hałasu robi. Nie zastanawiałem się zbyt długo nad tą dziwną bronią, bardziej bolała mnie strata wiernego towarzysza. Baron co prawda podarował mi najprzedniejszego, młodego rumaka z własnej stajni i ten miecz, jednak wiecie, to nie jest to samo - skrzywił się lekko. - Koń młody, ciągle go uczę i układam, z tamtym byłem zżyty tak wiele lat, że sobie życia bez niego nie wyobrażałem - żalił się. - No ale nieważne, przejechałem przez włości barona i dotarłem do morza na południu, by tam...
Słowa przybysza przerwał potężny grzmot i błyskawica towarzysząca piorunowi. Całą karczmą zatrzęsło, dało się słyszeć przerażone rżenie koni. Od strony stajni wbiegł młody chłopak krzycząc:
- Piorun uderzył w stajnię i konie się spłoszyły!
Był wyraźnie przerażony. Oddychał ciężko, twarz mu pobladła i z jego oczu można było wyczytać strach. Jaster wypadł szybko przed karczmę i zaczął gwizdać. Jego koń jednak wystraszony grzmotem umknął wraz z innymi w las...
- Niech to szlag! - zaklął mężczyzna. - A żebyś tak podkowy pogubił, śmierdzący tchórzu! Zdrajco ty! Aster nigdy by nie uciekł! - krzyczał za koniem i groził mu pięścią.
Zrezygnowany, zły i lekko podłamany wrócił do środka i ciężko opadł na krzesło. Przetarł czoło dłonią i spojrzał się na karczmarkę.
- Panienko, chyba twoje konie także uciekły. Wydaje mi się, że będę zmuszony zabawić tu nieco dłużej... - zwrócił się do niej zmęczonym głosem.
Burza, choć z początku zdawała się mieć ku końcowi, teraz postanowiła wyładować swe apogeum nad wioską. Na szczęście tylko stajnia poważnie ucierpiała...
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post autor: Szasza »

Gdy zrozumał że nikogo nie obchodziły jrgo plany zmodernizowania gospodarstwa Maryśki. Siadł do stołu i poprosił o szklankę wody. Przysłuchując się opowieściom przybysza. Już miał usnąc gdy zbudziło go jedno słowo
wynalazek krasnoludów
. Na akademii słyszał o takim sprzęcie. Jeżeli dobrze pamiętał była to szczelba.
To była szansa żeby dowiedzie się więcej o tym działającym na sproszkowany ogień sprzęcie.
-Gdy zdobęde *hic* plany szczelby i ją skonstrumujem to wszycy dowiedzą się że jestem gienuszem *hic*!!!!- pomyślał ciut zbyt głośno.
Zauważył że w knajpie nie nie ma już osoby będącej jego przepustką do sławy.
Paciągnął łyk zimnej wody na otrzeźwienie nie narzucając nawet płaszcza wybiegł za podróżnikem.
Zdyszany podszedł do niego i starając się wyglądac jak najtrzeźwiej powiedział.
- Psz.. epraszam słyszałem że widział Pan pewien krasnoludzki wynalazek
czy mógłby mi pan opowiedzie o nim więcej?? Jestem skłonny zapłacic za każdą informację na jego temat.

Wyciągnął przed siebie notes i ołówek wręczając je jesterowi.
-Gdyby pan mógł mi go naszkicowac byłbym... yy... zaszczycony.
Ostatnio zmieniony niedziela, 20 maja 2007, 19:14 przez Szasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Isengrim

Ranald daje i Ranald odbiera-skwitował po cichu utratę koni. Tym razem jednak wyrok Pana Złodziei nie był mu na rękę. Nie chciał zostawać w tej wiosce za długo, ale z drugiej strony jego cel również jest zmuszony, aby tu zostać... Mimo wszystko trzeba będzie zdobyć w jakiś sposób wierzchowca. Po wykonaniu zadania trzeba szybko zniknąć, a bez konia może być z tym problem...
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Poderwała się szybko, przedtem zamkneła kasetkę z pieniędzmi i zawiesiła kluczyk na szyji, pod tuniką. Niemal wyskoczyła zza baru, z kuszą w ręku:
-Niech to cholera!-zaklęła. Zawołała Lisen (tak się nazywa ta dziewczyna):- Ty zostajesz, na moje miejsce. Heimdal, czy jej pomożesz? W razie czego?- zwróciła się do kowala. Nie czekając na jego zgodę, podbiegła do Kurta (to ten chłopka stajenny:- Zapaliła się? To co ty tu jeszcze robisz? Za mną!- wybiegła, skontrolować stan stajni.
Stajnia na szczęście nie zapaliła się, jedyną stratą były wyrwane wrota.
Ponieważ nie pisałaś o pożarze, to uznałam, że nie ma go :D . Jeśli jest, to oczywiście go gasimy- co prawda chyba deszcz by go stłumił.
Ninerl rzuciła okiem- no, tak, rzeczywiście zadnego nie ma. Ale żeby Topór, zwany Grubasem się też przestraszył? To musiało byc coś niezwykłego. Grubas był wielkim pociągowym koniem, miłym i spokojnym, by nie rzec, flegmatycznym. Ulubiony koń dzieciaków- pozwalał im na wszystko.
Dziewczyna zarzuciła sobie na ramię pęk lin, przypominająych lasso. Przypięła do pasak krótki miecz, wręczyła chłopakowi torbe z jabłkami. Pochowali jeszcze przedtem siodła i uprząż, na szczęście komórka miała solidną kłódkę.
-Idziemy.-powiedziała- Trzeba je znaleźć przed noca. Wróciła do gospody i powiedziała: - Pożegnam was na jakiś czas. Czy jest ktoś skłonny do pomocy? Musimy jakoś znaleźć szkapy-popatrzyła przenikliwie na zebranych. Zwróciła się do przybysza:- Panie Jaster, sugeruję, by się pan przyłączył na naszej małej gromadki. Myślę, że nie odbiegły dlaeko i jeśli się pospieszymy, to szybko je znajdziemy.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Isengrim Faoiltiarna
Bombardier
Bombardier
Posty: 692
Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
Numer GG: 2832544
Lokalizacja: The dead zone

Post autor: Isengrim Faoiltiarna »

Isengrim

"Cóż, jeśli mam się tu zadomowić i zdobyć zaufanie miejscowej ludności, to najlepiej będzie zacząć od razu..."-pomyślał, po czym wyszedł przed szereg i zdjął kaptur, pokazując przystojną twarz o typowo elfiej urodzie - wystające kości policzkowe, duże, brązowe oczy w kształcie migdałów i spiczaste uszy. Czarne włosy sięgały mu karku i nie były w żaden sposób związane. Ja również oferuję swoją pomoc-powiedział. Miał spokojny, miły dla ucha głos, jednak pobrzmiewała w nim dziwna nuta. Również jego wzrok w pewnym stopniu zdradzał jego profesję - w oczach można było zauważyć dziwny, niepokojący błysk.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Post autor: Mekow »

Marysia

Kiedy przybysz puścił do niej oczko dziewczyna poczuła dziwne ciepło na policzkach. Gdy mężczyzna opowiadał jedną ze swoich przygód, chłonęła każde jego słowo wyobrażając sobie opowiadane zdarzenia. Było przy tym nieco emocji.
Chłopak przerwał historię złymi wieściami - konie uciekły. Rozumiała jak może się z tym czuć Ninerl. W tej chwili chyba tylko Dela - klacz jej ojca, była jedynym koniem we wsi. Była dość silna i pomagała w pracy na roli, nie nadawała się jednak na wierzchowca.
"Szukać koni w lesie w taką straszną pogodę? No cóż, skoro trzeba."
Marysia nie unikała obowiązków i była uczynną dziewczyną.
Zdjęła z wieszaka prosty szary płaszcz, który powiesiła tam gdy przyszła do karczmy.
- Ja też idę. - powiedziała zakładając go na plecy.
"Jeśli konie będą ranne będę naprawdę potrzebna." - pomyślała.
- Tylko wezmę coś z domu. - dodała i pobiegła do siebie.
Ojciec pewnie chętnie wybiłby jej z głowy, taką wycieczkę twierdząc, że to zadanie dla mężczyzn, ale nie dbała o to w tej chwili.
Gdy wbiegła do chaty złapała środki lecznicze i bandaże. Schowała je do niewielkiej torby na ramię i dość szybko wróciła pod gospodę (gdzie zebrało się już kilka osób?).
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Heimdal

Przysłuchiwał się opowiadaniu podróżnika. Co prawda nie uważał tego za prawdę, bo opowieść w pewnych momentach się kupy nie trzymała, ale coż innego można robić siedziąć w karczmie i popijając leniwie piwo? Gdy tylko nieznajomy wspomniał o krasnoludzkim wynalazku, Heimdal już nawet nie zakładał, że jego historia może być prawdziwa. "Krasnoludzkie strzelby? O takich rzeczy to się dzieciom na dobranoc opowiada, a ten głupi wynalazca jeszcze mu wierzy. Zresztą nic dziwnego, nieźle sobie chłopak dzisiaj popił" - pomyślał kowal. W tym momencie rozległ się huk. Heimdal czym prędzej pobiegł do stajni olewając prośbę Ninerl. Niestety, koni już tam nie było. Do jego uszu zaczęły dobiegać krzyki pozostałych: Gońmy konie, nie pozwólmy im uciec i takie tam . Wtedy wyszedł przed tłum i powiedział: No co wy? Chcecie szukać koni w taką pogodę? Podczas burzy? Przecież nawet jakbyśmy je znaleźli, to nie dadzą się schwytać, będą zbyt przestraszone. Może lepiej poczekajmy z tym aż się pogoda trochę uspokoi...
...
Zablokowany