[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Z ulgą powitał przedłużony popas. Mógł wykrzesać z siebie siły do niezwłocznej dalszej podróży, ale zdecydowanie lepiej było chwilę odpocząć, napić się łyk gorzałki i pozwolić goić ranom w spokoju. Ucieszył się też, że jego luzak wciąż jest pod opieką Konrada, w dodatku nikt jak dotąd nie ruszył juków - czego, zważywszy że jego los wydawał się przypieczętowany, nie miałby towarzyszom za złe. Widocznie mieli inne zajęcia, pomyślał, a późniejsza rozmowa z Konradem to potwierdzała.
- Przynajmniej będziesz miał teraz na czym uczyć się jeździć... – rzucił wesoło Broch patrząc na czarnego rumaka przyjaciela.
Większość drogi przegadał z molachijskim księciem, opowiadając co się z nim działo, gdy się niefortunnie rozdzielili. Kiedy usłyszał o planach jak najszybszego osiągnięcia Przełęczy, pokiwał głową:
- To dobry pomysł, nie ma sensu kluczyć, czas jest najważniejszy. A Siegfried... - Werner uśmiechnął się pokazując białe zęby - przedarł się. Przedarliśmy właściwie. I tak coś mi mówi, że jeszcze mamy szanse ich spotkać, bo chyba też w stronę Księstw zmierzają. Następny powód, żeby się spieszyć, bo jak nie, to wpadniemy na wracający pościg za nim. Bo że ich nie dorwą, tego jestem pewien.

Gdy dotarli do wioski, usłyszawszy pytanie szlachcica jako pierwszy zabrał głos, jak to miał w zwyczaju.
- Zrobimy tak: przyczaimy się w lesie i wyślemy do wioski dwie osoby w celu zakupu jedzenia. Najlepiej Ninerl, bo to gaduła i każdego wieśniaka sobie urobi i Konrada, bo to akolita Sigmara i wzbudza zaufanie, pomijając te zakrwawione szaty. - uśmiechnął się lekko do Konrada. - Ja jestem jeszcze zbyt słaby by się iść do wioski, poza tym wiecie że w negocjacjach zwykle nie uznaję kompromisów. Możecie udawać uchodźców albo wędrowców, którzy zgubili drogę i cały ekwipunek na bagnach a teraz szukacie strawy. Na polowanie tracić czasu nie możemy, bo po pierwsze nie wiadomo czy coś upolujemy, a po drugie w szybkości nasza siła, więc powyższy pomysł wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. I niech Diego rzuci trochę koron, przecież nie będziecie płacić sztabkami. Co wy na to?
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

- To dobry pomysł, Wernerze. - powiedział rozpromieniony Diego. - Zatem kto jedzie? Ninerl i Konrad? - szlachcic popatrzył na elfkę i akolitę. - Zgadzacie się?

W tym momencie dobiegły was, słabiutkie z powodu odległości, pochodzące z wioski odgłosy muzyki. Wyglądało na to, że w osadzie trwa jakaś zabawa.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Noc minęła w miarę spokojnie, dopiero na warcie Ninerl nadeszły fimiry. Na szczęście utrzymali swoje nerwy na wodzy i do walki nie doszło. Fimiry nie wyglądały na skore do bitki i po chwili narady wycofały się. Do rana było już spokojnie. W końcu opuścili to paskudne miejsce. Brud, wilgoć, bagna... Kilka godzin błądzenia pozwoliło w końcu się wydostać. Zmęczony, przemoczony, Ravandil zatrzymał się zresztą na obiedni popas. Wreszcie chwili odpoczynku, długa droga przez bagna dała mu się we znaki. Już powoli szykował się do odjazdu gdy zobaczył dwie sylwetki na koniach. -A niech mnie... Przecież to Broch! niemożliwe!- bystre elfie oczy z daleka poznały postać Wernera. -To chyba jakiś cud...-
Gdy Broch wraz z Elissą dotarli do nich przywitał się z Wernerem -Dobrze, że nic ci się nie stało... Witaj z powrotem w drużynie- Elf uśmiechnął się, bo wielki kamień spadł mu z serca. Konrad również miał z najemnikiem kilka spraw do omówienia, więc Ravandil wolał im nie przeszkadzać. Teraz trzeba będzie przedyskutować od nowa pewne plany... Trzeba poznać opinię Brocha na temat ucieczki do Księstw Granicznych. Na pewno zachwycony nie będzie.
W końcu wyruszyli. Tempo podróży było raczej powolne, tak że pod wieczór znaleźli się koło wioski nie tak daleko od miejsca startu. Wtedy zrodził się problem, bo trzeba było uzupełnić zapasy żywności, co jednak wiązało się z dużym ryzykiem. Broch rzucił pomysł, żeby wysłać Ninerl i Konrada. -To dobry pomysł, jeśli oczywiście zgodzą się sami zainteresowani... Lepiej, żebyśmy Werner i ja nie pokazywali się zbytnio w miejscach publicznych, przynajmniej w Averlandzie. Tylko wróćcie szybko, żebyśmy nie musieli martwić się o was-
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Tradycyjnie dla Wernera, najemnik jako pierwszy rzucił pomysłem co dalej robić. Tradycyjnie również, był on jednym z najlepszych, z posród tych, które ktoś mógł wymyśleć odnośnie tej sytuacji. Tradycyjnie w końcu wszyscy jego ideę poparli, zupełnie nie oponując, nie mając wszelkich obiekcji.
Słysząc wzmiankę wielkoluda na temat szat akolity rzucił tylko: Może przy okazji sobie nowe kupię, jeśli będzie możliwość. Póki co jednak po proszę zamówienia, komu co kupić? Warzywka, mięsko, jeszcze jakieś inne specjały? Pani... - spojrzał na Elisse - ... również to dotyczy.
Odebrawszy listę zakupów ruszył z elfką do wioski. Dźwięk muzyki, oznaczający bardzo prawdopodobną biesiadę w pobliżu nastroił go optymistycznie i choć na chwilę usunął napięcie jakie mu doskwierało od dobrych paru dni. Wiedział jednak, że nia ma co liczyć na dłuższą zabawę. W lesie czekali głodni towarzysze, a pościg za nimi mógł być znacznie bliżej niż się spodziewali. Poza tym wypadało spełnić prośbę Ravandila o szybki powrót.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Usiadł wygodnie na trawie i rozcierał obolałą nogę. Sam nie zamierzał się nigdzie ruszać czekając aż Konrad i Ninerl wszystko przyniosą. Dał w ten sposób ranom czas i spokój, by szybciej powrócić do formy i rzeczywistej przdatności.
Bez zbytniego namysłu skinął głową, na pytanie przyjaciela.
- Kupcie, jeśli łaska, trochę mleka, a może i miód, jak mają. Przyda się...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Wszyscy

- Postarajcie się kupić jak najwięcej suszonego mięsa i sucharów oraz owsa dla koni. Nie zaszkodzi też na dziś i jutro jakiś świeży chleb i ser oraz parę butelek wina i flaszek gorzałki w skórzanych sakwach. - rzekł Diego. - W górach zapewne będzie jeszcze zimniej niż tutaj. Weźcie juczne konie. Możemy pożyczyć twojego Werner?

Widząc że najemnik nie ma nic przeciwko, Ninerl i Konrad ruszyli z dwoma jucznymi wierzchowcami w kierunku wioski. Diego, Ravandil, Ludovic, Zinha i ranny Werner z dziewczyną zostali na skraju lasu.

Ninerl i Konrad

W miarę jak nadjeżdzaliście odłosy zabawy stawały się głośniejsze. Położona wśród lasów wioska liczyła na oko jakieś piętnaście gospodarstw. Stał w niej też młyn, drewniana świątynka Sigmara a nieopodal na pagórku wznosił się obwarowany dworek szlachecki. Kilka spośród domów było niewielkich, znacznie za niskich dla ludzi. Sporą część mieszkańców musiały stanowić halflingi.

Zabawa odbywała się w największej stodole i wygladało na to, ze jest to wesele. Huczała muzyka, ziemia aż drżała od tańców. W środku i wokół budynku znajdowała się blisko setka ubranych odświętnie mieszkańców, w tym jakaś jedna trzecia niziołków. Halflingi też stanowiły kapelę, która przygrywała na gęsłach, fujarkach, harmoniach i bębnach. Kiedy was dostrzeżono muzyka ucichła. Przestano wznosić toasty, wstrzymano tańce. Wieśniacy przypatrywali się wam w milczeniu jednak gdy zapytaliście o pożywienie i pokazaliście kilka koron, szybko na ich twarzach pojawił się uśmiech i hojnie was „obdarowali”. Z wypchanymi po brzegi sakwami wróciliście po kilkunastu minutach do pozostałych.

Wszyscy

Ruszyliście szybko mijając wioskę i po dwóch godzinach drogi rozbiliście nocny obóz. Po raz ostatni na długi czas być może zajadaliście się świeżym jedzeniem. Wysłannicy kupili we wsi nie tylko solidny zapas sucharów, suszonego mięsa (wieśniacy zajmowali się głównie hodowlą wołów więc mieli go pod dostatkiem) i owsa dla koni. Luzaki wróciły objuczone poza tym świeżym chlebem, mlekiem, serem, jakąś ładnie pachnącą wędliną, wódką, miodem a nawet małą baryłką wina, którą teraz rozpijaliście. Zaś na patykach piekliście nad ogniskiem kiełbasę z weselnego stołu.

- Jeśli nie uda nam się przejść przez Przełęcz Czarnego Ognia - powiedział Diego. – zawsze pozostaje droga przez góry. Jest tam kilka szlaków, którymi przejdą konie. To miała być trzecia ewentualność. Myślałem żeby podjąć się jej od razu. Jednak te partie Czarnych Gór nie są kontrolowane przez krasnoludy. To królestwo zielonoskórych. Ruszenie tamtędy to loteria.

- Jeśli nic nam nie przeszkodzi – wtrącił Zinha. - Podróż do Księstw Granicznych zajmie nam około dziesięciu dni, sześć do przełęczy i cztery przez przełęcz. Stamtąd przynajmniej dwa tygodnie do Molachii. Kawał drogi jeszcze – stary rycerz popatrzył w dal i przegryzł kiełbaskę.

Ninerl


Zajmowałeś się właśnie Vadathem gdy nieoczekiwanie podeszła do ciebie Elissa, dziewczyna Brocha. Najemnik był akurat zajęty rozmową z Diegiem, zostałyście więc sam na sam.

- Widziałam, jak twój koń został ranny – powiedziała nieśmiało. - Rozumiem, że możesz mi nie ufać ale pragnę ci pomóc. Widzę jak bardzo się o niego troszczysz. Mam na to swoje sposoby, inne niż Konrad– rzekła tajemniczo. - Czuję, że rana nie goi się dobrze i wierzchowiec umrze – powiedziała smutno głaszcząc Vadatha i patrząc w oczy zwierzęcia a ono jakby rozumiało odwzajemniło jej spojrzenie.


Mam nadzieję, że NInerl wciąż z nami gra i jej przerwa w grze jest tylko chwilowa. Jeśli nie odpisze w najbliższym czasie jej bohaterka będzie moim NPC-em do momentu następnego starcia z Waszym udziałem (potem zginie).
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Gdy z wioski powrócili towarzysze, przynosząc zakupiony prowiant, najemnik ucieszył się na widok miodu. Przepadał wprost za nim, taka zwykła ludzka słabość. Jego dawni kompani śmiali się przyjaźnie, twierdząc że jest następny powód by nazywać go niedźwiedziem.
Na następnym popasie, rozmówiwszy się wcześniej z Elissą, która dała mu trochę różnych ziół, pogrzebał w jukach, po czym wyciągnął skądś butlę - prawdziwą, szklaną butlę - z przezroczystym, intensywnie i drażniąco, ostro cuchnącym płynem. Wlał zawartość do cynowego kociołka, dodał ziół, miodu oraz odrobinę mleka i podgrzewał nad ogniem, mieszając, aż zagęszczona, pachnąca teraz całkiem ładnie zawartość, zaczęła parować. Na koniec dosypał szczyptę jakichś zamorskich przypraw i skosztował.
- Kiedy byłem swego czasu w Norsce, piliśmy ten napój by się rozgrzać. - wskazał na wywar w kociołku. - Po kilku kubkach podobnego naparu wojownicy tarzali się nago w śniegu, żeby się ochłodzić. W środku zimy. - dodał znacząco i uśmiechnął się. - Jednak teraz postanowiłem przyrządzić coś bardziej rozrywkowego i rozgrzewającego zarazem, zachęcam do skosztowania. Od razu mówię, że nie zdradzę receptury. - zastrzegł. - Ma tu pewien udział krasnoludzka wiedza gorzelnicza z Norski. I uprzedzam - wydaje się dość słabe, ale po kilku kubkach ścina z nóg lepiej niż kislevska wódka, więc ostrożnie.
Napił się kilka ostrożnych łyków i na jego uśmiechniętą twarz momentalnie wystąpiły rumieńce. Zacmokał z zachwytem. Nalał parujący płyn i podał najpierw Konradowi, gotowy do ponownego napełnienia, gdy akolita opróżni czarkę. Następnie podał napój Ravandilowi, Elissie, Ninerl i Molachijczykom.
Słysząc słowa Zinhy odnośnie podróży, powiedział szorstko.
- Mała szansa byśmy dotarli do Księstw przez nikogo nie niepokojeni. Przełęcz to jedna wielka dzicz, można tam spotkać rzeczy o których filozofom nawet się nie śniło. Co nie zmienia faktu, że powinniśmy udać się tą drogą. Im szybciej znajdziemy się w Księstwach tym lepiej. Liczy się szybkość, a z ewentualnymi niebezpieczeństwami jakoś sobie poradzimy.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Ucieszył się, widząc, że Konrad i Ninerl wracają cali i zdrowi po wykonaniu tak heroicznego zadania, jakim jest zrobienie zakupów w wiosce. Myśl ta zdawała się Ravandilowi absurdalna, ale ostatnie dni pokazały, że niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku. W każdym razie dobrze, że tym razem nie było żadnych komplikacji. Elf wziął trochę owsa do torby, którą przywiązał do siodła, a także wziął trochę chleba do plecaka na dalszą podróż.
Ruszyli w drogę, jednak szybko zapadł wieczór i zaszła konieczność zrobienia popasu. Szybko rozpalili ognisko, na którym upieczono później kiełbaski. Warto było zjeść teraz coś ciepłego, bo niczego już nie można było być pewnym, szczególnie porządnego posiłku. W międzyczasie Broch zajął się pichceniem znanego tylko sobie wywaru. Zapach roztaczający się wokół kociołka był... hmm... osobliwy. W końcu Werner podzielił się sekretem napoju i rozlał każdemu należną mu porcję. -Mam nadzieję, że to nie jest aż tak mocne, jak mówisz... Nie chciałbym paść po jednym kubku, a wiadomo, że dobry zwiadowca to trzeźwy zwiadowca- powiedział z uśmiechem elf i wychylił powoli zawartość swojego kubka. Gdy Broch skończył odpowiadać Zinhy, zwrócił się do najemnika:
-Obyś się nie mylił Wernerze... Ale na razie nie ma się co śpieszyć. Póki twoje rany całkiem się nie zagoją, lepiej nie liczyć na przewagę w boju. A prawie każdemu coś ostatnio doskwiera. Dlatego na razie lepiej się pilnujmy, potem zobaczymy-
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Werner mieszający jakieś zioła, mikstury czy jeszcze co innego wywołał gromki śmiech u akolity, mimo tego, że starał się go skrzętnie ukrywać.
Wybaczcie moje rozbawienie, ale Broch mieszający jakieś ziółka wygląda śmiesznie. To tak, jakby usiadł z nami jakiś niedźwiedź, bardziej szrszy niż większy i nagle zamiast rzucić się na nas z rykiem i skończyć nasz żywot w kilka sekund, zaczyna sobie parzyć jakiś kojący napar z nazbieranych przed chwilą ziółek. - tłumaczył się przez śmiech akolita. Dla innych wyglądało to co najmniej tak, jakby upił się samym widokiem trunku wielkoluda.
No ale dobrze, przepraszam, już mi przeszło, przynajmniej do czasu. Pokaż, co tam przygotowałeś dla nas za napar, nasz niedźwiedziu - druidzie - dodał już na spokojnie i gdy najemnik podał mu jego kieliszek, wychylił jednym haustem. W tym jedynym przypadku, właśnie tej nocy, nie wziął sobie zbytnio do serca ostrzeżeń przyjaciela. W końcu nie zaszkodzi, jak ten jeden raz sobie pozwoli na trochę więcej.
Zdrowie nieśmiertelnego Wernera! - rozniosło się jeszcze kilka razy szeroko po lesie.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Wieczór właściwie mijałby spokojnie, gdyby nie nieoczekiwane spotkanie Konrada z fimirem. Ninerl nieco zdziwiło, że Zinha potrafił rozpoznać stworzenie, Ludovic okreslić jeszcze jego zajęcie. "Może z nimi walczyli. I stąd wiedzą jak wygląda mag" uśmiechnęła się do siebie. Parsknęła śmiechem na wypowiedź Zinhy, ale jej nie skomentowała.
Jej warta mijała spokojnie, jednak przy jej końcu tajemniczy mieszkańcy bagien postanowili sprawdzić czujnośc strażnika. Jednak na widok groźnej postawy drużyny, zrezygnowały.
Ninerl odetchnęła. Wcale nie cieszyła jej perspektywa walki z owymi potworami. W dodatku dwóch na jednego z ich drużyny.
Wkótce ruszyli w dalszą drogę. Jednak przedzieranie się przez bagniska zajęło mnóstwo czasu, najgorsza była wilgoć i to, że własciwie błądzili. Jednak wreszcie udawł im sie opuścić mokradła.
Ninerl cicho klęła pod nosem. "Znowu mokre ubrania" pomyślała "Mokre nie byłyby takie złe, ale te sa brudne. Wolę jednak morska wodę".
Nagle od strony bagniska pojawiły się dwie postacie.
W jednej z nich Ninerl ze zdumieniem rozpoznała Brocha.
Uśmiechneła się do siebie. "Wiedziałam, że żyje" pomyślała.
- Niewiele jest do opowiadania. Zresztą niech inni mówią- odparła na słowa najemnika.
------------------------------------------------------------------
Vadath kulał. Ninerl zauważyła to juz po kdrugim kroku. "O co mógł tak noge rozciąć?" pokręciła głową. Zrobiła, przy wydatnej pomocy Konrada prowizoryczny opatrunek i prowadziła konia, sama idac pieszo. Miała nadzieję, że nie ma uszkodzonych ścięgien- długo się zrastały, a koń musiał stać przez pare tygodni w boksie. Był więc bezużyteczny.
Na kolejnym popasie Zinha wspomniał coś o pustych sakwach. W okolicy jak widzieli, była jakaś malutka wioska. Malutka z punktu widzenia Ninerl przyzwyczajonej do przebywania w mieście.
Broch rzecz jasna, zaproponował ja i Konrada jako skład wyprawy po zapasy.
-Gaduła- parsknęła- Bez przesady. Dobrze, że nie znasz mojej kuzynki. Co do wymyslania historyjek, to nie martw się o to. Zresztą wieśniacy raczej nie podejrzewają, że jesteśmy jakby to powiedziec, w konflikcie z prawem - dodała.
------------------------------------------------------------------
Gdy zbliżali się do wioski, do jej uszu dotarły dźwięki muzyki i jakieś okrzyki. "Czyżby jakaś zabawa?" pomyślała. Tylko jaka... pogrzebała w pamięci, przypominając sobie ludzie święta.
Co to za święto, wyjaśniło się wkrótce. Był to wiejskie wesele, z całym rozmachem mu towarzyszącym.
Gdy świętujący zauważyli obcych, muyka ucichła. Ninerl miała wrażenie, jakby się nieco przestraszyli. Gdy jednak Konrad zapytał o możliwość kupienia zapasów, wesoły uśmiech powróciła na twarze wieśniaków, jak za dotknięceim czarodziejskiej rożdżki.
Juki szybko się zapełniły.
Wrócili do towarzyszy, a drużyna po krótkiej relacji znów ruszyła w drogę. Po jakimś czasie rozbili obóz- nadchodził wieczór.
-Świeży chleb- powiedziała Ninerl, odrywając kawałek -Trzeba będzie szybko go zjeść, zanim się zeschnie. Tak samo twaróg.. Zjadła kawałek pieczywa.
Diego coś wspomniał o drodze przez góry. I o zielonoskórych. Ninerl to słowo bardzo się nie podobało.
-Ja jestem za tym, by nasza czwórka wróciła do Imperium, by uporządkowac pewne sprawy. Co z naszym hmm, kontraktem? Czemu tak chcecie udac się do Księstw Granicznych? Nie rozumiem tego, wyjaśnijcie mi powody...-powiedziała, mając nadzieję, że towarzysze zrozumieją o co chodzi. Sprawa Raukowa nie był wciąż zamknięta, a Ninerl nie miała ochoty, narażać się na niełaskę księcia. To była za duża szycha. Zdecydowanie za duża...
-Góry, przełęcze i inne zielone cuda mogą poczekać. Mi się nigdzie nie spieszy, a was bedzie można znaleźć, jak sami powiedzieliście - dodała pod adresem Diega.
- Za chwilę- powiedziała, widząc, że Broch zamierza nalać jej tego swojego dziwnego napoju.- Muszę najpierw zająć się koniem. Podeszła do konia, by objerzeć jego nogę. Rana nie goiła się dobrze, a teraz trzeba ją oczyścić. Polała ją leczniczym płynem, skropiła nim lekko bandaże i ponownie obwiązała ranę. "Przydałaby się leczenicza glinka" pomyślała "Tylko gdzie tu ją znaleźć?"
Za kilka minut, gdy reszta zajęła się rozmową, podeszła do niej, ta dziewczyna, chyba...Elissa? Nie była pewna czy dobrze pamięta jej imię.
- Umrze? Bez przesady. Jednak jesli chcesz i pomóc, to moge ci tylk podziękować. Posługujesz się mocą? Bo tak mi się skojarzyły te inne sposoby-powiedziała.- Wybacz, ale wśród mojego ludu magia jest czymś tak powszechnym. Po prostu od razu mi się nasunęła na myśl. Nie rozumiem, czemu ludzie się jej boją. Jeśli jednak się nią nie posługujesz, to przepraszam za to posądzenie. Mogłaś się poczuć obrażona. - dodała.
------------------------------------------------------------------
Ninerl upiła łyk naparu. O, dziwo był znośny w smaku. Przyłączyła się do toastu Konrada.
- I szczęściarzu, zapomniałeś dodać- powiedziała.
Sorry, ze tak długo nie pisałam, ale nie dośc , że net mi padł, to jeszcze musiałam na dwa dni wybyć z W-wy, w tak kompletne zadupie...Ale myślę, że bedzie już dobrze :D
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Dobrze, że znów drużyna jest w komplecie :)

Wszyscy

Napój podany przez Brocha skutecznie rozgrzewał i już po chwili nie czuliście chłodu jesiennego wieczoru. Poza tym, tak jak mówił najemnik, był całkiem mocny i wypicie kolejnego kubka stwarzało ryzyko ekspresowego znalezienia się u bram snu.

W pewnym momencie Ludovic przysiadł się do Konrada.

- Mam takie pytanie, panie Konradzie. – rzekł siadając ciężko. – Co prawda z wykształcenia jestem historykiem ale miałem do czynienia z teologią. Jak wygląda więc pańskie zapatrywanie na innych bogów jako akolity Sigmara? Na Ulryka, Taala, Myrmidię i pozostałych? Nie da się wszak ukryć ich istnienia. Czynią cuda, mają miliony wiernych i kapłanów obdarzonych potężną mocą.

Zanim Ninerl wybrała się do swego wierzchowca Diego przekonywał:

- Jeśli chcielibyście wrócić tam skąd przyjechaliście, musielibyście przejechać cały Averland, lub ryzykować przedarcie się do Stirlandu gdzie trwają ciągłe walki. W Averlandzie jesteście... jesteśmy... - poprawił się po chwili. - ...poszukiwani więc chyba najlepszym rozwiązaniem teraz jest udać się do Księstw Granicznych. Prawda, Werner? - rzucił do najemnika szukając poparcia swych słów.

W tej samej chwili Zinha i Ravandil prowadzili konwersacje.

- Dobrze strzelasz z łuku z tego co widziałem. Trafiłeś Profesora z tak daleka, świetna robota. Zapewne gdyby twoja ręka była zdrowa nie było by potrzeby go dobijać. Nigdy jakoś nie było okazji zasmakować łucznictwa pod okiem wyśmienitego strzelca, więc może pod dotarciu do Księstw pouczyłbyś mnie strzelać? Co ty na to, Ravandilu?

Ninerl:

Dziewczyna przytaknęła nieśmiało Twoim słowom i zabrała się do dzieła. Obserwowałaś z uwagą, zżerana trwogą o los Vadatha. Elissa wciąż głaszcząc wierzchowca zaczęła wymawiać dziwne słowa. Coś dziwnego unosiło się w powietrzu aż przeszły cię ciarki. Koń wierzgnął zaniepokojony lecz po chwili się uspokoił. Dziewczyna wciąż nucąc w niezrozumiałym dla Ciebie języku przesunęła dłoń ku ranie na nodze i zaczęła ją gładzić. Drugą dłonią umazaną w jakimś czerwonym barwniku kreśliła na piersi konia jakieś dziwne znaki. Vadath zarżał a ty z niedowierzaniem zauważyłaś jak coś porusza się pod jego skórą. Po chwili dojrzałaś jak z jego zasklepionej już rany wysuwa się zakrwawiona, wielkości dużego palca drzazga, najpewniej pozostałość po tym w co wdepnął.

- Po wszystkim - rzekła Elissa. - Powinien szybko wrócić do zdrowia. Proszę cię tylko, nie mów o tym nikomu. Wiesz jak mógłby zareagować akolita.


Konrad

Po rozmowie z Ludoviciem postanowiłeś przejść się wokół obozu by rozprostować nieco kości. Powstałeś z nad ogniska i udałeś najpierw w stronę koni. To co zobaczyłeś wprawiło Cię w zdumienie.
Schowałeś się za drzewem obserwując jak dziewczyna Brocha odprawia jakieś dziwne rytuały na koniu Ninerl. Dobrze wiedziałeś co sądzić o takich jak ona. Wiedźmy używające złej, parszywej magii, czasem potężnej lecz zawsze złowieszczej, obrażającej bogów. Takie jak ona słusznie paliło się na stosie. Dziewczyna nie robiła nic złego, leczyła konia Ninerl. Lecz dobrze wiedziałeś skąd bierze się jej moc, łatwo wypaczająca słaby umysł, czerpiąca prosto z Chaosu.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

- Zgadza się. - odpowiedział biorąc łyk swego naparu. - Podróż do Księstw jest na chwilę obecną najlepszym wyjściem. Z tego co wiem mój przyjaciel Siegfried udaje się w tamtą stronę i jest szansa by się z nim jeszcze spotkać. A co do von Raukowa... Zadanie wzięło w łeb w momencie gdy Ravandil został oskarżony o zabójstwo von Sturma? Jak zatem chciałaś dalej zbierać informacje dla księcia Ostlandu, Ninerl? Prędzej czekałaby nas tam śmierć niż powodzenie tej misji. Poza tym popatrz na to z drugiej strony - jeśli nigdy nie byłaś w Księstwach teraz masz najlepszą okazję. A zdobywanie nowych doświadczeń w nowych okolicznościach to chyba najlepsza rzecz dla ludzi naszego pokroju...
Uśmiechnął się lekko do elfki, po czym dopił trunek i rozlał towarzyszom po drugiej kolejce. Następnie przelał zawartość do bukłaka i schował w jukach swego luzaka - na zimny poranek będzie jak znalazł. Gdy wrócił do obozu, popatrzył chwilę po zgromadzonych.
- Nie zamierzam nocować w tej głuszy bez jakichkolwiek środków ostrożności, więc jako pierwszy obejmę wartę. Będziemy zmieniać się co godzinę, po mnie Konrad, Ravandil, Ludovic, Zinha, Diego i Ninerl. Mam nadzieję, że noc minie spokojnie, jestem jeszcze za słaby by być skutecznym w walce...
Niedługo później wróciła Elissa i usiadła obok przytulając się do Brocha. Najwyraźniej zamierzała towarzyszyć middenlandczykowi gdy ten będzie wartował.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

I Ravandil przyłączył się do toastu -Zdrowie, jak widać cała straż Averheim to za mało, by pokonać Wernera-niedźwiedzia-. Napój faktycznie był mocny, już pół kubka sprawiło, że elfowi zrobiło się niczym w środku dnia. A noc w rzeczywistości była raczej chłodna, tym lepiej, że Broch takie coś upichcił. Spora część wieczoru upłynęła na konwersacje. Do Ravandila przysiadł Zinha i spytał, czy elf nie mógłby go podszkolić w łucznictwie.
-Faktycznie, ręka mi trochę nie służy... A te umiejętności to pewnie kwestia wychowania. Elfy bardzo dużo uwagi przykładają do treningu strzeleckiego, i to nie tylko te w Laurelorn, ale także żyjące poza jego granicami. Nie mówiąc o tym, że elfy mają wyjątkową rękę do łuków. Spójrz, zresztą Ninerl też jest świetnym łucznikiem. Ale jak dojdziemy już do Księstw, mogę przekazać ci kilka znanych mi technik. Co prawda nie mam doświadczenia jako nauczyciel, ale zrobię, co w mojej mocy. W końcu w tych czasach każdy powinien być oswojony z bronią, i to nie tylko białą- Spojrzał na Zinhę. Nie wyglądał na dobry materiał na łucznika, ale pewne aspekty powinien w miarę dobrze opanować. Ale wiadomo, nie będzie strzelał tak dobrze jak ktoś, kto robi to od dzieciństwa. W każdym razie warto spróbować.
Broch ustalił warty. Ravandil był trzeci w kolejności, więc miał trochę czasu na sen. A wietrzna pogoda i uderzający do głowy napój Brocha aż zachęcały do zapadnięcia w głęboki sen...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Jestem tylko młodym akolitą, a tu proszę, już wymaga się ode mnie wdawania się w filozoficzno-teologiczne dysputy... Moi przełożonym mogło by sie niespodobać, to co teraz zrobię, wszak nie jestem uprawniony do takich, jakby nie patrzeć, kazań. Ale z racji tego, ze ich tu nie ma z przyjemnością przedstawię Panu mój pogląd na tą sprawę. - tak rozpoczął akolita swoją odpowiedź na pytanie Ludovica.
Jedno jest pewne - w całym panteonie bóstw Imperium, Sigmar jest najmłodszym. Oczywistym jest, że przed nim byli właśnie wymienieni przez Ciebie bogowie. Zanim Sigmar pojawił się na tej ziemii, ludzkie dusze po śmierci już zapełniały królestwo Morra, a wojownicy wykrzykiwali imię Ulryka przed bitwą. Tylko że wtedy, nikt nawet nie śnił o czymś takim jak stabilne państwo, o Imperium. To właśnie za sprawą Sigmara mamy przyjemność, przynajmniej momentami, czuć się bezpiecznie na swoich ziemiach. Dlatego właśnie on, jako jedyny ze śmiertelników, stał się kimś więcej. Z całej gamy bóstw, on mi najbardziej imponuje, chciałbym być taki jak on. Dlatego właśnie zostałem akolitą właśnie Sigmara, a nie dajmy na to Vereny. Szanuje wszystkich bogów, oczywiście nie mówie o tych mrocznych. Gdyby któregoś z nich zabrakło, nasz świat w ciągu kilku chwil po prostu by... właściwie sam nie wiem co, ale na pewno nie mielibyśmy okazji dłużej się temu przyglądać. Wydaje mi się, że chociaż pokrótce przedstawiłem swój pogląd na tą sprawę.
Widok jaki zastał, gdy poszedł rozprostować kości najpierw wprowadziłgo w osłupienie, a chwilę później doprowadził do wściekłości. Szybko wyłonił się z krzaków, ręką mimowolnie krążyła ku jego mieczowi. Na razie jednak, pozostał on na swoim miejscu, na razie...
Widzę, że ktoś z nas lubuje się w najnowszych technikach uzdrowicielskich. Trzymaj ręce na widoku i klęknij, Ninerl odejdź, to nie Twój problem - rzucił chłodno, czuć było w jego głosie narastającą agresję.
Nie obchodzi mnie, że jesteś kobietą! Nie obchodzi mnie od jak dawna parasz się tym cholerstwem! Nie obchodzi mnie, czy oddajesz cześć Mrocznym Bóstwom czy nie! Nie obchodzi mnie, co czuje do Ciebie Werner, ani Ty do niego! Bez Ciebie i tej cholernej magii świat będzie lepszy! - sztylet pojawił się w dłoni Konrada - Z przyjemnością zabiłbym Cię bez mrugnięcia okiem, ale zwyczajnie nie chcę zrobić przykrości mojemu przyjacielowi. Niemniej znam sposób, by i wilk był syty, a i owca się ostała...
Konrad podszedł do Elisse, i uderzeniem w potylicę pozbawia ją przytomności. Gdy tylko ta się ruszy lub wyda z siebie jakikolwiek odgłos, stara się ją obezwładnić, ale nie zabić. Gdy dziewczyna jest już nieprzytomna, akolita odcina jej język. Uważa przy tym, by nie udusiła się własną krwią. On nie chce, zeby umarła, po prostu pozbawia ją narzędzia do rzucania czarów.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
-No, niech ci będzie-parsknęła odpowiadając Brochowi.-Ale Księstwa graniczne nie są moim...wymarzonym miejscem pobytu.

--------------------------------------------------------------------
Elissa odprawiała swój rytuał, a Ninerl obserwowała to w milczeniu. Niemal czuła przepływ mocy, od kobiety do ciała konia. "Mam wrażenie, że to jakaś prosta magia natury, jeśli można to tak ująć." pomyślała. "Może podobna do druidycznej?" O druidach nie słyszała wiele, tyle co jej opowiadał dziadek. Był kiedyś w Albionie, ale niezbyt długo.
Po chwili za rany wysunęła się spora drzazga. Ninerl uderzyła się w czoło.
-Kretynka ze mnie! Mogłam się domyślić. Czemu tego nie sprawdziłam... - powiedziała. Uśmiechnęła się do dziewczyny: -Dziękuję Ci i Vadath pewnie też. Odpocznij chwilę- dodała. -Korzystanie z Wiatrów Magii na pewno jest wyczerpujące.- podała rękę dziewczynie, chcąc ją podtrzymać.
Nagle pojwił sie Konrad i wygłosił jakąś idiotyczną mowę. "Oszalał? Czy jak?" pomyślała dziewczyna, marszcząc brwi.
Wyjęła miecz: -Konradzie, nie waż się jej tknąć! Ostrzegam cię...- wycedziła, a jej oczy zwęziły się.
-Jesteś równie niedouczony i głupi, jak twoi współplemieńcy, człowieku- powiedziała lodowatym tonem, zasłaniając dziewczynę. - Naprawdę wierzysz w dobrych bogów? A nie wiesz, że twój bóg również przebywa za Wrotami Chaosu?- zniżyła głos do szeptu. - I że wasi kapłani i święci, to po prostu magowie? Tacy sami jak inni...- dodała z sarkastycznym uśmiechem.- Ale wy zawsze wolicie się oszukiwać...-dodała, patrząc przenikliwie w oczy akolity. Twarz Ninerl była spokojna, tym lodowatym dziwnym spokojem. Nie wyrażała prawie zadnych uczuć, jeśli pominąć małe skrzywienie ust, mogące wyglądac na ironiczny usmieszek.
- Zachowuj się spokojnie, Konradzie. Jestes w końcu dorosłym i myślącym człowiekiem- podniosła głos. - Więc teraz zdejmij dłoń z rekojeści miecza i chodźmy do ogniska, poświętować razem. Nie rób z tego problemu. Magia zawsze była i będzie.- miała wrażenie, że przemawia do upartego dziecka. Czekała na reakcję akolity, nadal zasłaniając dziewczynę. "Mam nadzieję, że reszta jest bardziej myślaca..." pomyślała.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Po cichu spodziewał się tego, że Ninerl stanie w obronie dziewczyny. Nie spodziewał się tylko, że jej upór będzie tak gwałtowny, a co najgorsze - zacznie bluźnić. O ile rasistowskie obelgi pod jego adresem przyjął bez żadnych emocji, tak opinie elfki na temat Bogów i kapłanów jeszcze bardziej podsyciły kierującą nim agresję.
GóWNO PRAWDA! Sigmar z Chaosem nie ma nic wspólnego! Nasi kapłani nie są żadnymi magami! Cuda, które czynią, to po prostu łaski zesłane przez Bogów! Powtórzysz te kłamstwa jeszcze raz, a Tobie pierwszej utnę język! Zejdź mi z oczu i nie przeszkadzaj! Dażę Cię dużą sympatią, ale wyrwij się jeszcze raz w jej obronie, a nie ręczę za siebie!
Akolita nie kłamał - był w pełni zdeterminowany, by w razie potrzeby pozbyć się elfki. Tym mniej subtelnym sposobem. Wiedział, że ma przewagę w walce wręcz. Ninerl szczególnie dobrym szermierzem nie była, a jej ranna ręka też zbytnio nie pomagała w wymachiwaniu mieczem.
Najgorsze z tego wszystkiego było jednak to, że zaraz zbierze się tutaj cała drużyna. Miły wieczór właśnie przerodził się dla wszystkich w małe piekło.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl[/b
Miała ochotę roześmiać się akolicie prosto w twarz. Niczym się nie różnił od wielu prostaczków. Wyraz niesmaku pojawił się na jej twarzy.
- Oczywiście, że się wyrwę, człowieczku-powiedziała z pogardą w głosie. -Ravandilu, Wernerze! Chodźcie na chwilę tutaj- zawołała towarzyszy. -Konrad ma jakieś problemy ze sobą. Może wy mu przemówicie do rozumu.- czekając na nadejście towarzyszy, czujnie obserwowała Konrada.- Nie martw się człowieczku-wyszeptała. -Przekonasz się o słuszności moich słów po śmierci. Tylko wtedy będzie trochę za późno na sprzeczki.- dodała. Była coraz bardziej wściekła. "Tak oto, kończy się znajomość z kapłanami. Ludzkimi powinnam dodać. Widzę, że ostrzeżenia starszych były słuszne. Ludzie są jeszcze zbyt prymitywni, by pojąc pewne proste i oczywiste prawdy." myślała. Miała nadzieję, że Broch uspokoi akolitę. Instynktownie przybrała postawę obronną. A oprócz tego, przecież tuż obok był Vadath. Wystarczy, by koń zaszarżował na akolitę. "Czemu nie..." pomyślała "Nie powinien mu zrobić krzywdy swoim atakiem, tylko go wytrąci z równowagi. W końcu, Vadath to nie ogier bojowy". Była przygotowana, by gwizdnięciem wydać polecenie wierzchowcowi.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Zablokowany