[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
-Farnoth-powiedziała z zastanowiniem w głosie- Pasuje. Niech będzie....czyli uściślijmy. Oficjalnie jesteś moim bratem- niech będzie, że starszym. Co robimy w Averheim? Hmm, o mam. Nasza rodzina pośredniczy i handluje bronią- taką wyższej klasy. I po to tu rzekomo jesteśmy, by znaleźć nowe rynki zbytu. Czyli przepatrzeć teren - dodała - Myślę, że to brzmi dosc prawodopodobnie.
--------------------------------------------------------------------
Po śniadaniu udali się do banku. Na razie nie podjęli żadnej decyzji, co do kryjówk, zresztą Ninerl jakoś sobie tego nie wyobrażała.
Ludzcy szlachcice czekali już pod bankiem.
"Nieźle się odstawili" pomyślała "tylko ciekawa jestem po co."
Niebawem powód się wyjaśnił. Fakt, ze młodzieniec jest nastepcą tronu, na Ninerl nie zrobił dużego wrażenia. Natomiast suma owszem. W wybraźni już przeliczyła ją na dobra ziemskie, flotę dobrych statków i rzeczy koszotwne.
-Zastanawia mnie skąd wzięli taki skarb.- szepnęła do Ravandila - Pewnie z łupów.
Bankier odmówił wydania domniemanemu księciu pieniędzy. Ninerl już widziała, jak jej obiecane czterdzieści koron się rozwiewa.
Wychodziło na to, że odejdą z kwitkiem.
Nagle do srodka wtargnęła gromada ludzi. "No, niech to" przemknęło jej przez głowę "Dlaczego akurat teraz misumy trafić na napad".
Ninerl nie zamierzała walczyć, bo po co i za co? Przeciwnicy byli zbyt liczni i dobrze uzbrojeni.
Ninerl cofnęła się po ścianę. Ravandil rzucił jej dziwne spojrzenie- odpowiedziała mu takim samym. Położyła miecz, łuk i usiadła.
Sztylet nadal był w bezpiecznym miejscu.
Siedząc, obrzuciła wzrokiem członków bandy. Wzrok krasnoluda mógłby zabijac, ale ona odpowiedziała mu spokojnym spojrzeniem. Nie było powodów do denerwowania się tym wzrokiem- dla krasnoluda bardziej liczyły się pieniądze.
Gdy strażnik i skryba ujawnili się jako członkowie bandy, Ninerl zastanowiła się: "Widać ten napad był przygotowywany od dawna. Skoro mają swoich ludzi wśród personelu."
Czekała dalej na rozwój wydarzeń...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Z zaciekawieniem obserwował rozwój całej sytuacji. Raz za razem spoglądał na Brocha. Najemnik postanowił odpuścić, chociaż gdyby nie broń palna którą trzymali rabusie, już dawno rzuciłby się na nich z rykiem. Nawet Molachijczycy byli smuszeni do poddania się. Wyglądało na to, że o swoim majątku mogą już zapomnieć, nie tylko ze względu na bankową biurokrację.
Bandyci mieli skok zaplanowany znacznie lepiej, niż to się z początku wydawało. Widok rabusiów przebranych za personel banku wywołał u Konrada trochę złości. Niczego tak bardzo nie lubiał jak nielojalności.
Sigmar was pokarze, gdy w końcu opuścicie świat żywych! Już jesteście potępieni! Odejdźcie póki jeszcze możecie i macie szanse na zbawienie, przynajmniej większość z was! Sigmar wybaczy wam wasze przewinienia gdy tylko okażecie skruchę! Wysłuchajcie mnie! - krzyknął do napadających nie ruszając się z miejsca. Chciał, choć były na to nikłe nadzieje, wywołać u nich wyrzuty sumienia, chociaż trochę zamieszania w tym opracowanym do perfekcji skoku.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Sytuacja nie prezentowała się zbyt zachęcająco. Okazało się, że bandyci mieli swoich wspólników także w banku. Widać, planowali to już od dłuższego czasu i udało im się pozyskać wartościowych ludzi. W takiej sytuacji tak hardy krasnolud, jakim był bankier, musiał się poddać. Ravandil odłożył broń i stanął pod ścianą. Na razie było w miarę spokojnie (o ile to słowo w jakikolwiek sposób pasuje do sytuacji), bandyci nie pałali rządzą mordu, a także nikt z drużyny nie wykonywał gwałtownych ruchów. W sumie to i dobrze, bo elf nie miał zamiaru przeżywać śmierci któregoś z towarzyszy, a tym bardziej samemu zostać zabitym. Tym bardziej, że nawet Broch musiał być w tej chwili łagodny jak baranek, choć było widać, że się w nim gotuje i pozabijałby napastników chociażby łyżeczką. Elf miał w zanadrzu nóż ukryty gdzieś w zakamarkach płaszcza, ale nie zamierzał go użyć. Z jednym przeciwnikiem stoczył morderczy bój, a tutaj nie miał już żadnych szans. Czekał co się stanie, a wtedy wyrwał się Konrad, który wygłosił dość płomienną przemowę, licząc na religijne uczucia bandytów. Ravandil raczej nie łudził się, że przyniesie to spodziewany efekt, chociaż podziwiał Konrada za odwagę i gorliwość. Ciekaw był reakcji rabusiów.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Wraz z pracownikami, klientami i ocalałym krasnoludzkim strażnikiem usiedliście pod ścianą, po lewej stronie sali. Na środku pozostał stojąc już tylko krasnoludzki bankier. Słysząc przemowę Konrada, szef bandy pomachał akolicie przed nosem naładowanym pistoletem, po czym rzekł:
- Radzę ci się zamknąć, łysy. Chyba że chcesz jeszcze dzisiaj spotkać się ze swoim Sigmarem...
- Nie uda wam się – przerwał mu bankier. – Dla waszej wiadomości, sejf jest z żelaza umocnionego mithrylem. Póbując go wysadzić wysadzicie też cały kwartał. A kombinacji nie wyciągniecie ze mnie nigdy.
- Nie będziemy musieli – rzekł sprzymierzony z bandytami urzędnik. - Podejrzałem jej część gdy pomagałem ci podejmować złoto.
- Kłamiesz!
- cztery, pięć, siedem…- wyrecytował ten w odpowiedzi a z każdą cyfrą mina bankiera purpurowała. - Są jeszcze trzy posunięcia a pierwsze z tych jest w lewo – dokończył zbuntowany pracownik.
- Profesorze, czy mając pół kombinacji poradzisz sobie z sejfem? – zapytał szef bandy eleganckiego z monoklem.
- To będzie proste jak odebranie dziecku cukierka – odrzekł Profesor wyjmując dziwne słuchawki jak niektórzy z was wiedzieli służące do otwierania sejfów.
- Hofne, ty zdrajco! Świnio! Skurwielu…– dyszał krasnolud. Rozpiął frak i otarł pot z czoła. Wyglądał jak bliski zawału. Pracownik pozornie spokojnie znosił jego obelgi.
- Pracuję w tym banku dłużej od ciebie – powiedział. - Od lat byłem twym popychadłem Gnorisson. Wszystkie zaszczyty, umowy z arystokratami i premie zostawiałeś dla siebie. Zostałeś powiernikiem Magyaronich a ja powinienem nim być. Nie wytrzymam…Od lat na to czekałem – podbiegł do krasnoluda i trzasnął po nosie prawym sierpowym. Przewrócił bankiera na ziemię i zaczął bić. Gruby krasnolud wyglądał jak chrabąszcz przewrócony na plecy.
- Hej hej, spokojnie! – podszedł i odciągnął go szef bandy – Śpieszy nam się Aleks. Prowadź do sejfu. Chciałeś zostać rozbójnikiem, pamiętasz? Bez pieniędzy z zabawy nici.
- Pamiętam – uspokoił się urzędnik. Kopnął jeszcze bankiera i zerwał mu z szyi kluczyk na łańcuszku. – To klucz do skarbca – powiedział.

W tym momencie wkroczył do banku młody mężczyzna.
- Jak Reiner? – zapytał Szef wchodzącego.
- Wspaniale – rzekł ten rozpromieniony. – Zamieszki na całego. Ci durni wojacy skoczyli sobie do gardeł a w zamieszaniu podpalili siedzibę cechu bednarzy, w którym odbywało się akurat spotkanie. Bednarze wzięli broń z cechowego składu i przyłączyli się do rozróby. Straż biega ulicami. Schowajcie broń jak będziecie wychodzić.

- Dobra – zarządził Szef . – Ja, Reiner, Aleks, Wolme, Profesor i Dziadek do sejfu. Reszta z Tobiasem i Promyczkiem na czele pilnuje więźniów. A ty Gnorisson – zwrócił się do krasnoludzkiego bankiera – pod ścianę razem z innymi. Do niczego, ale to niczego nie jesteś nam teraz potrzebny.

Zrobili jak powiedział. Sześciu pobiegło za schody i na zaplecze, sześciu, w tym krasnolud i ten zniewieściały zostało was pilnować. Zagonili do was kopami bankiera a potem stanęli mierząc do was z kusz i rusznic po drugiej stronie sali. Łącznie z krasnoludzkim strażnikiem było was dziewięciu zbrojnych. Jednak nikt nie kwapił się przyjąć na siebie kule i bełty aby ułatwić innym straceńczą szarżę. Pilnujący nie spuszczali was z oka. Z ulicy dobiegały was odgłosy biegnących ludzi, pędzących koni, dalekie krzyki oraz hałasy – świadectwo rozgrywających się kilka przecznic dalej zamieszek.

Nie minęło wiele czasu – na oko jakieś pięć minut – gdy grupa, która udała się do skarbca wróciła z powrotem. Nieśli ze sobą ciężkie torby. W pewnym momencie jedna urwała się i na posadzkę wypadła z brzękiem śliczniutka, lśniąca niczym słoneczko sztabeczka złota. Rabusie zaklęli. Gdy ten zwany Profesorem podnosił sztabkę do banku wleciał niziołek i od wejścia krzyknął:
- Spieprzajmy, straż nadchodzi!
Bandyci rzucili się do ucieczki. Przodem niosący złoto w tym Szef i starszyzna, następnie ci, którzy was pilnowali. Skoczyli ku drzwiom nie zawracając sobie już wami głowy.
- To moje złoto! – skoczył za nimi Diego. Powiewając płaszczem Molachijczyk dobywał miecza. Byłby zginął gdyż jeden z bandytów odwrócił się mierząc z rusznicy lecz wtedy przez salę przemknęło coś małego. Świszcząc w powietrzu maleńka, płaska stalowa gwiazda pomknęła ku szyi celującego. Trysnęła krew, upadła na ziemię puszczona rusznica. Zinha, który wyrzucił gwiazdę skoczył na pomoc swojemu panu. Diego dopadł i ciął przez pierś drugiego z bandytów.
- Moje! – Na uciekających rzucił się bankier. Ruszył mu w sukurs krasnoludzki strażnik chcąc zmazać plamę swojej kapitulacji. Cisnął toporem w najbliższego drzwi bandytę. Ostrze utkwiło trafionemu w nodze.
- Na nich! Za nimi! – krzyczał Diego przeskakując przez ciała i uderzając na tłoczących się w wejściu bandytów.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Widząc garnącego się do boju szlachcica, Broch poderwał się na nogi podnosząc tarczę i dobywając miecza.
- ULLLRRRRYYYKKK!!!! - ryknął i ruszył pędem za bandytami, gotów siekać uciekajacych po plecach lub po obliczach, jeśli ci zdecydują sie odwrócić by stawić czoła pogoni.
Fanatyczna pasja i rządza krwi pojawiła się w oczach najemnika gdy ten gnał za bandytami. Ryk odbił się echem po bankowej sali gdy sprintem ruszył do drzwi. Usuwając sprzed siebie rannego w nogę bandziora zamaszystym cięciem, wyskoczył na zewnątrz. Wzrost i długie kończyny sprawiały, że pokonywał dystans w niesamowicie szybkim tempie, aż ciężko było uwierzyć że taka góra mięśni potrafi poruszać się z taką szybkością.
- KRWIIIII!!!!!!!!! - niedźwiedzi ryk dobiegał z gardła najemnika.
Czuł się upokorzony, posadzony pod ścianą jak byle kmiot, zamierzał pokazać tym ścierwom, że nie można bezkarnie traktować w ten sposób Wernera Brocha. Osłaniając korpus własną tarczą nie zamierzał się nawet zatrzymywać. Pędził co sił w nogach opętany rządzą mordu.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Podejrzewał, że taka właśnie będzie reakcja bandytów na jego nauki, prośby o zaprzestanie napadu. Wcale nie był z tego powodu zły, wręcz przeciwnie. Był zadowolony, bo przy wymierzaniu sprawiedliwości będzie miał czyste sumienie. Próbował załatwić sprawę polubownie, nie udało się, teraz przyszła kolej na ten mniej łagodny sposób.
Cały misterny plan spalił na panewce, gdy wbiegł niziołek z informacją o straży. Na ten moment właśnie czekał akolita. Ruszył za Wernerem, który tradycyjnie był szybszy i to właśnie z jego ręki padali zawsze pierwsi przeciwnicy. Biegł ile sił w nogach, ale jednocześnie zachował ostrożność. Rabusie cały czas mieli naładowaną broń palną. Wystarczy, że jeden z nich po prostu się odwróci, i nawet bez wymierzanie pociągnie za spust, aby pozbawić akolitę życia. W związku z tym rzucił się z mieczem w stronę najbliższego przeciwnika wyposażonego w broń palną. Jeśli nie było na to sposobności, po prostu ciął pierwszego lepszego, celując w kończyny.

Czyli tak: jeśli Konrad atakuje kogoś z bronią palną, to nie patrzy gdzie, po prostu chce go jak najszybciej zabić. Jeśli atakuje przeciwnika bez broni palnej, celuje w kończyny w celu unieruchomienia go
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Siedziała nadal nieco skulona, przy ścianie. Czekała. Krasnoludzki bankier przekonał sie, ze nie wszyscy bywają lojalni- Ninerl uśmiechnęła się do siebie. "Skoro tak traktował tego człowieka,to zdrajcy się specjalnie nie dziwię." Zmieniła nieco pozycje na wygodniejszą.
Ze słow następnego człowieka o zamieszkach, domyśliła się, że akcja była niemal perfekcyjnie zaplanowana.
"No, proszę. Sama bym zrobiła coś podobnego" pomyślała z uznaniem o bandytach.
Właśnie wychodzili ze skarbca, niosąc torby wypchane złotem i pewnie jeszcze innymi, cennymi metalami.
Ninerl cicho westchnęła do siebie. Chętnie by stała się posiadaczką takiego worka. Starczyłoby na flotę nowych statków, co byłoby początkiem handlowej dominacji jej ludu i jej klanu.
Nagle do banku wparował niziołek, krzycząc coś o straży. Złodzieje pośpieszni opuszczali budynek, gdy ten młodzik, Diego rzucił się na nich. Ninerl nie podniosła się- za dużo rzezimieszków miało kusze i pistolety w rękach. "Niech ginie, jesli chce" pomyślała.
Zaraz potem rzucił sie też Broch, za nim pobiegł Konrad. Ninerl podpełzła do swojej broni.Podniosła sajdak, schowała miecz . Chwyciła łuk i spróbowała naciągnąć cięciwę. Ręka tylko lekko zaswędziała. "Dobrze jest" ucieszyła się " Mogę znowu strzelać ".
Z nałożoną strzałą wycelowała w jakiegokolwiek bandytę, trzymającego kuszę lub pistolet.

Ninerl eliminuje najpierw strzelców,starajac się osłaniać towarzyszy.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

W milczeniu obserwował sytuację w banku, z trudem tłumiąc uśmiech, który cisnął mu się na twarz. To wszystko wydawało mu się takie... sztampowe. Nieoczekiwana zdrada pracownika, który przez cały okres swojej pracy był popychadłem... Takie sensacyjne historie opowiadali wędrowni bajarze, których spotykał w czasie swoich podróży. A i wtedy to nie było nic nowego. Ale widać bankier nic nigdy takiego nie słyszał, to i był zaskoczony. Rabusie w końcu udali się splądrować sejf, zostawiając kilku z nich na straży. Sytuacja była wymarzona, żeby wreszcie zacząć działać, jednak nikt się nie kwapił, żeby cokolwiek zrobić. W sumie nie zdziwiło to Ravandila, bo udany atak na pewno wymagałby co najmniej jednej ofiary, a to nie wchodziło tutaj w grę. W końcu bandyci wracali z łupem, gdy nagle wpadł niziołek. Jego słowa zdecydowanie nie ucieszyły szefa bandy, i widać było lekką panikę. Ale to było jeszcze nic. Gdy próbowali opuścić budynek, Molachijczycy rozpaczliwie zaatakowali napastników, co kompletnie pomieszało im szyki. Do tego Broch rozpoczął szarżę w towarzystwie Konrada. "Wreszcie coś się dzieje... Teraz to nawet zaczynam współczuć tym drabom, nie wiedzą komu weszli w drogę...". Chwycił szybko swoje rzeczy leżące na ziemi. Chciał natychmiast rozpocząć ostrzał, zachęcony szczególnie tym, co robiła Ninerl, ale zirytowany stwierdził, że jego rana była jednak świeższa. Co nie oznaczało, że nie był kompletnie nie sprawny do walki. Ręka już go nie bolała, jednak nie mógł nadwyrężać mięśni. Nałożył strzałę na cięciwę, napiął łuk do granic swoich możliwości i strzelił w gąszcz ciał, starając się nie trafić nikogo za swoich. Szczególnie zależało mu na wyeliminowaniu strzelców, bo zwykli wojownicy uciekający w popłochu nie powinni w tej sytuacji stanowić większego zagrożenia. Potem zajmie sie resztą. Oczywiście jeśli po szarży Brocha będzie co poprawiać...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

- ULLLRRRRYYYKKK!!!! !!! – przez salę przemknął ryk najemnika. Broch skoczył do przodu z furią jakiej jeszcze nie widzieliście. Diego wraz z Zinhą właśnie dorzynali bandytę ranionego w nogę toporem strażnika. Razem z nim trzech już leżało na ziemi. Wszyscy niemal na wyścigi rzucili się do wyjścia lecz było ono wąskie i nie wszyscy mogli się zmieścić. Minąwszy Molachijczyków wskoczyli w nie Broch i Konrad. Z furią obydwaj natarli na wycofujących się rabusiów. Nie ustępował im w niej krasnoludzki strażnik pragnący zmazać z siebie plamę wcześniejszej kapitulacji. Wozy bandytów były zaparkowane zaledwie metr przed bankiem i teraz ariergarda bandytów została uwięziona między wami a nimi. W ścisku jaki zapanował jeden z rabusiów przystawił krasnoludzkiemu strażnikowi lufę rusznicy bezpośrednio do brzucha. Ogarnął was dym, ogłuszył was huk wystrzału i bezwładne ciało osunęło się pod wasze nogi. Chcąc nie chcąc musieliście przejść po nim jak też po ciałach zabitych w początku napadu strażników. Strzelec został po chwili ścięty mieczem Brocha. Obryzgała was krew. Walka przypominała wam przepychanie się w bramie zdobywanego zamku lub zdobywanie przyczółka na blankach.

Olbrzymi middenlandczyk wychodząc z banku chwycił ciało bandyty i osłonił się nim przed posłanym z wozu pociskiem z magazynkowej kuszy. Kusznik, ten zniewieściały, właśnie skoczył na wóz i przeładowywał broń. Za nim próbował wgramolić się krasnolud z blond warkoczami jednak gdy się podciągał dosięgło go w plecy ostrze Konrada. Zniewieściały przeładował właśnie kuszę i wystrzelił ponownie, jednak w porę osłoniła obydwu wojowników tarcza Brocha. Lekki pocisk przebił ją lecz utknął o cal od twarzy akolity. Magazynkowa broń przeciw dobremu uzbrojeniu nie miała dużo większej siły niż pistolet strzałkowy.

W tym momencie zauważyliście pchającą się na przód Ninerl. Wystrzeliła po chwili w mierzącego do was z wozu bandyty. Strzała trafiła w pierś a ciało zwaliło się na tarczę najemnika. W tym momencie Ravandil wypuścił strzałę. Korzystając z tego, że zasłaniający dotąd pole strzału olbrzymi middenlandczyk przyklęknął osłaniając się tarczą, elf wystrzelił do zniewieściałego i postrzelił go w ramię. Trafiony upuścił broń i upadł na wóz plecami. Na stojącym naprzeciw wejścia pojeździe pozostał już tylko woźnica-niziołek. Zeskoczył za wóz ze strachu przed wami.

Ulica była pusta. Od strony mostu, rynku i zamieszek strzelało zza węgłów kilku strażników miejskich. Jeden z bełtów przebił szyję próbującego się podnieść Zniewieściałego.

Bandyci na pierwszym wozie nie przejmowali się wielce kompanami. Ci których wykończyliście mieli tylko osłonić ich odwrót. Wóz ruszał właśnie i odjeżdżał w stronę miejskiej bramy. Siedziało na nim czterech bandytów, w tym kolaborujący z bandytami pracownicy banku, a co ważniejsze – całe zrabowane złoto. Wraz z wozem uciekało dwóch bandytów na koniach: Szef bandy oraz Profesor – spec od otwierania sejfów. Za odjeżdżającymi na łeb na szyję pędził pieszo niziołek próbując ich dogonić.

Było już jasne, że nie dościgniecie ich pieszo. Wasze wierzchowce znajdowały się w stajni po drugiej stronie ulicy. Pierwszy skoczył tam Diego, minąwszy Brocha i Konrada.
- Za nimi! – krzyknął ku wam w biegu przez ulicę - Zapłacę wam hojnie jeśli odzyskamy złoto!
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Diego nie musiał zachęcać Brocha złotem - najemnik był tak zdenerwowany że najchętniej sam by powybijał wszystkich bandziorów. Wybiegając z banku rosły middenlandczyk skoczył w kierunku stajni. Zdążył jeszcze krzyknąć do Konrada:
- Bierz mojego luzaka!
Nie oglądając się na nikogo szybko dosiadł swego wierzchowca i rzucił się w pogoń za bandytami. W tym szaleńczym galopie nie było szans by rozglądać się za towarzyszami. Wręcz przeciwnie - lepiej było rozproszyć sie na całej szerokości ulicy, by utrudnić strzelcom z wozu trafienie. Middenlandczyk pochylił się nad grzbietem Gevaudana, by zmniejszyć cel jakim była jego ogromna sylwetka i pospieszył wierzchowca, podczas gdy jego prawa ręka wywijała okrwawionym ostrzem, gotowa siec każde bandyckie ciało jakie znajdzie się w jej zasięgu.
Palił go gniew i żądza walki, dobrze znany towarzysz wielu pól bitewnych.
- BROOOOOOCH!!!!!!!! - zagrzmiało rozedrgane i donośne, gdy galopem ruszył w stronę oddalających się wozów.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Wybiegła za Brochem w kierunku stajni. Otworzyła drzwiczki boksu i zaczęła siodłać Vadatha. Gdy skończyła, ciągnąc go niemal siłą, wyprowadziła przed stajnię i wskoczyła na siodło. Koń przez chwilę się trochę opierał, był wyraźnie zdziwiony. Zaraz potem ruszył z kopyta. Ninerl ściągnęła wodze, by nie potratować uciekających przechodniów. Zresztą w mieście trudno było jechać szybko. Całe szczęście, że Vadath był koniem dość zwrotnym i szybkim.
"Dopiero za miastem okaże się kto ma lepsze wierzchowce" pomyślała. Koń sam kluczył między przeszkodami. "Za miastem będzie też to musiał robić" stwierdziła. "Miejmy nadzieję, ze nie wpadli przypadkiem na pomysł rozrzucenia kruczych stóp".
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Sytuacja zaczęła się powoli krystalizować. Kilku bandytów zginęło podczas ucieczki, co specjalnie nie przeraziło oddalających się ze złotem rabusiów. Widać, potraktowali tamtych jako mięso armatnie, mające za zadanie spowolnić pościg. Nie specjalnie im się to udało. Broch z Konradem przedarli się przez obstawę jak przez masło. Dopiero przed bankiem natknęli się na mały problem. Kusznik. Ravandil przymierzył dokładnie, mimo lekkiego pieczenia w ręce napiął łuk i oddał strzał. Prosto w ramię. Musiało wystarczyć. "Nieźle... Szkoda, że lepiej nie wycelowałem... Ale trudno". Ninerl zlikwidowała drugiego bandytę i z obstawy nie pozostał już nikt. Tymczasem pierwszy wóz ruszył z impetem w kierunku wyjazdu z miasta. Na nim siedzieli główni przywódcy całej operacji, i co gorsza, w nim jechało całe skradzione złoto. Nie było czasu do stracenia, trzeba było ich gonić. Pierwszy rzucił się Diego. Elf nie słyszał dokładnie, co krzyknął szlachcic, ale jego intencje były jasne. Czym prędzej zwiadowca rzucił się za Brochem i resztą w kierunku stajni. Odwiązał Farnotha i szybkim, płynnym susem wskoczył mu na grzbiet. Szepnął mu tylko do ucha -No, pokaż co potrafisz...-. Poprafił swoją pozycję i ruszył galopem za resztą. W mieście Farnoth nie mógł za bardzo szaleć, ale za elf wiedział, że dopiero na prostej drodze jego koń pokaże, co potrafi.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Ruszyliście w pościg opustoszałą ulicą. Biegnący niziołek został ścięty mieczem Brocha. Jego nieruchome ciało tratowali teraz kopytami pozostali. Brama była oddalona od banku o jakieś sto metrów. Była również otwarta. Co jeszcze dziwniejsze, choć pilnujący jej strażnicy mieli dość czasu na zorientowanie się w sytuacji, pozostała taka gdy przejeżdżali pod nią bandyci. Rabusie jak się okazało mieli wtyczki gdzie trzeba. Dowodzący strażą bramną oficer przepuścił ich z pełną premedytacją. Za to gdy zorientował się, że nie jesteście z bandy ale ją gonicie natychmiast wydał rozkaz spuszczenia kraty. Podlegający mu strażnicy wykonywali rozkazy oniemiali. Na szczęście zorientował się zbyt późno. Krata opadła zaraz za pędzącym na juczynym wierzchowcu Brocha Konradem. Przejechaliście w ostatniej chwili, ale biegnący pieszo strażnicy i nadciągający za nimi od zamieszek oddział jazdy już nie zdążyli. Bandyci nie zwolnili ani na chwilkę i pędzili prosto przed siebie, wschodnim gościńcem. Rozwidlał się on jakieś dwieście metrów za bramą przy samotnym w tej pozbawionej przedmieść stronie miasta zajeździe. Wschodnia odnoga, w stronę Krainy Zgromadzenia, prowadziła poprzez rozłożony tutaj wojskowy obóz. Dziesiątki namiotów i wozów stało tutaj po jednej i drugiej stronie traktu. Zrozumiałe, że bandyci nie wybrali tej drogi. W obozie nie zwrócono większej uwagi na waszą galopadę. Żołnierze – a obozowało tam na oko kilkuset piechurów – biegli w kierunku północnym, w stronę rosnących za obozem drzew. Gdzieś z tamtej strony, hen zza lasku, dobiegały pojedyncze wystrzały i odgłosy jakby dalekiej bitwy. Nie zawracaliście sobie tym głowy i pomknęliście następując na pięty bandytom gościńcem skręcającym bardziej na południe, w kierunku nadrzecznych łąk i lasów.

Wzbijając tabuny kurzu, pędziliście po żwirowej drodze. Na czoło pościgu wysforowali się Diego na niewielkim stepowym koniu, Ravandil na swoim szybkim jak piorun Farnoth'cie oraz Broch na olbrzymim nawet jak na niego rumaku Gevaudanie. Jadący wozem bandyci wypalili kilkukrotnie z kusz i rusznic, lecz wszystkie ich strzały chybiły. Prawie. Kula rykoszetowała z brzękiem o hełm Diega strącając ogłuszonego Molachijczyka z siodła. Jego rycerz i sługa zatrzymali się przy swoim panu i tym samym wyłączyli z pościgu. Szef bandy za to, osłaniając wóz z łupem, zwolnił trochę i znalazł się kilka metrów przed middenlandczykiem. Odwrócił się w siodle i wymierzywszy z pistoletu wystrzelił. Celował w konia, trafił jednak najemnika w ramię. Kula przebiła kolczugę i rozorała niegłęboko lewą rękę Brocha.

Trafiony siłą rzeczy zwolnił i na prowadzenie wysunął się Ravandil. Widząc go, szef bandy pochylił się za końskim łbem aby zmniejszyć pęd powietrza i wysforował do przodu w ucieczce gubiąc na wietrze brązowy kapelusz. Jednak w ten sposób zwiadowca zrównał się z wozem. Zajechał go od prawej strony. Bandyci akurat ładowali rusznice. Zobaczywszy zagrożenie chwycili za miecze broniąc przed abordażem. Ravandil podjechał i wprawnym cięciem wytrącił ostrze nieporadnemu urzędnikowi bankowemu. Następnie starł się kilkakrotnie ze zdradzieckim strażnikiem.

Jego zabiegi dały Ninerl wystarczająco wiele czasu na wprowadzenie w życie pewnego fortelu. Pochylona na swym małym, ale szybkim jak piekło koniku Vadath'cie chwyciła za łuk i zajechawszy wóz z drugiej strony, w pełnym pędzie wymierzyła w woźnicę. Ravandil właśnie zaklął szpetnie widząc na wozie wymierzony mu w twarz załadowany łuk. Ninerl puściła cięciwę. Kiedy elf otworzył oczy żył, woźnica również – trafiony został jeden z koni zaprzęgowych.
Nie minęła sekunda a wóz zaorał o drogę, ciągnący go koń przewrócił się w pełnym pędzie a wóz przekoziołkował kilkanaście metrów wyrzucając w powietrze bandytów, ich broń i złote monety. Kiedy opadł kurz wyhamowaliście przed pobojowiskiem. Ostatni dojechał Konrad, którego juczny wierzchowiec pożyczony od Brocha nie był tak szybki jak rumaki elfów i najemnika. Dwaj konni bandyci widząc hekatombę swoich pierzchnęli traktem.

Wóz był kompletnie rozbity. Martwy był przygnieciony nim koń, martwy był jeden z bandytów przygnieciony wozem. W przydrożnym rowie leżał i ryczał wniebogłosy:
- Łaaa! Łaaa! Łaaa! - zdradziecki urzędnik bankowy ze złamaną otwarcie w kilku miejscach nogą. Obok, na drodze, martwy lub nieprzytomny spoczywał z rozbitą głową równie nielojalny strażnik bankowy. Nieco dalej, rzucony aż na pole, podnosił się grubawy Dziadek – starszy bandyta z siwym wąsem i bokobrodami. Stanąwszy chwiejnie na nogach i zorientowawszy się w sytuacji podniósł puszczony worek ze złotem i zaczął uciekać przez pole.

Pod rozbitym, leżącym do góry nogami wozem leżały wypełnione łupem torby. Z jednej z nich wystawała nawet odbijając słońce złocista sztabka. Ponadto wszędzie również błyszcząc w promieniach leżały złote Karle-Franze. Jeden z worków z monetami musiał się rozerwać podczas wywrotki.
Byliście jakieś czterysta metrów od miasta. Brama, co mogliście dostrzec poprzez przydrożne topole, wciąż była zamknięta. Zakończonym właśnie pościgiem nikt zdawał się nie interesować. Niebo pociemniało, wyraźnie zbierało się na deszcz.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Trafiony w ramię najemnik przeklął pod nosem. Ból jedynie spotęgował jego gniew. Jedynym minusem był fakt, że ciężej będzie posługiwać się tarczą... Najważniejsze jednak że bandzior spudłował nie trafiając Gevaudana.

Spostrzegł zamieszanie przy wozie i docenił manewr Ninerl, jednak nie poświęcił ani sekundy więcej na czcze rozmyślania. Pędem pogalopował za uciekającym bandziorem. Miecz ułożył w dłoni tak że miał zamiar trzasnąć po łbie płazem i przywlec oprycha do rozbitego wozu.

Mordowanie "Dziadka", jak nazywali go kompani z szajki, teraz nie miało żadnego sensu, mógł okazać się bardziej przydatny żywy. Nieprzytomnego chwycił za nogę i częściowo unosząc go w górę, a częściowo samemu się schylając pociągnął za koniem.
Wcześniej podniósł też worek ze złotem i przytroczył do siodła. To samo zrobił z tarczą, żeby ulżyć ramieniu. Rana nie wydawała się poważna. Spojrzał w stronę miejskich bram. Cały czas był wściekły.
Przez cały czas powrotu do wozu i zgromadzonych tam towarzyszy, myślał nad czymś intensywnie.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Widząc bandytów mijających bramę zdziwił się nieco, że strażnicy nie reagowali na jadący wóz. To oznaczało kłopoty. I faktycznie, tuż za wozem najwyraźniej przekupieni strażnicy zaczęli opuszczać kratę. -Niech to szlag- szepnął pod nosem i spiął konia. Szczęśliwie wszystkim udało się wydostać z miasta i kontynuować pościg. Jak burza przemknęli przez obóz rozłożony przy drodze, nawet nie wzbudzając szczególnego zainteresowania. Teraz miała zacząć się właściwa zabawa. Pierwszy odpadł Diego, ogłuszony rykoszetem po strzale z rusznicy. Musieli poradzić sobie we czwórkę. Gorzej, że drugi strzał ranił Brocha w ramię. Wychodziło na to, że jeszcze tylko Konrad nie zarobił żadnej rany w rękę. Ale lepiej było, żeby się to nie zmieniło. Ravandil przyspieszył i zajechał wóz z prawej strony. Chwycił za miecz i jednemu z zaskoczonych bandytów wytrącił miecz z ręki. W tym momencie zobaczył wycelowany w jego twarz łuk... Odruchowo zamknął oczy i poczuł, że odpływa... Jednak, gdy znowu je otworzył, ciągle żył. Dzięki Ninerl, która raniła jednego z koni, przez co wóz przewrócił się. Ogromny kamień spadł mu z serca. Z wozu nie pozostało wiele. Z bandytami też za ciekawie nie było, bo byli martwi albo ranni. Tylko "Dziadek" jeszcze próbował uciekać, ale błyskawicznie został spacyfikowany przez Brocha. Ravandil zeskoczył z konia i odetchnął. Zmęczył się tym pościgiem, a jego koń jeszcze bardziej. Podszedł do Ninerl i odezwał się cicho -To było naprawdę dobre... Niewiele brakowało, a zginąłbym marnie, gdyby nie twój manewr... Uratowałaś mi życie- uśmiechnął się do elfki -Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć-
Broch zajął się pieniędzmi, a wypadało by też zobaczyć, jak się ma Diego - w końcu upadek z konia musi boleć. W każdym razie trzeba było dość szybko wrócić do miasta, bo noc nie zapowiadała się niezbyt dobrze. Zanosiło się na burzę.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Akolita był zły na siebie. Jako jedyny z całej drużyny nie miał swojego konia, nie umiał także na nim jeździć. Sam sobie się dziwił, że zdołał zmusić do galopu tą juczną szkapę Wernera. Właśnie ominęła go okazja wymierzenia sprawiedliwości, czyli czegoś, co Konrad uważał zawsze za swoją życiową misję, zaraz oczywiście po wyplenieniu ze świata całego Chaosu. Dojechał jako ostatni na miejsce, gdzie przed chwilą pędzący na złamanie karku wóz, obecnie leżał przewalony na drodze.
Gdy będziemy mieli trochę czasu nauczycie mnie jeździć na tych cholernych stworzeniach. Potem ja też zakupię sobie jakiegoś konia. Tak nie może być, że omijają mnie najbardziej efektowne akcje! - powiedział sfrustrowany do wszystkich.
Ninerl, sprawdź co z Molachijczykami, będziesz tam szybciej niż ja. Ja zajmę się tutaj Brochem i jego raną. - podszedł do najemnika i zaczął opatrywać jego ranę - Trochę poboli, ale co to dla Ciebie, to tylko mała kulka była. Wygląda na to, że każdy z nas już ma skontuzjowane ręce. Każdy, z wyjątkiem mnie... I lepiej żeby tak pozostało. - powiedział do najemnika, a następnie podszedł i zajął się "Dziadkiem". Istniało prawdopodobieństwo, że odniósł jakies poważniejsze rany. Nic tak nie satysfakcjonowało akolity, jak fakt ujęcia bandyty żywego. Nie zamierzał sobie odpuszczać teraz tej przyjemności.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Zsiadła z konia. Była zadowolona, że jej pomysł okazał się przydatny. Szkoda było jej tylko zwierzęcia. Podeszła, by sprawdzić, czy trzeba je dobić.
Ravandil coś powiedział o ratowaniu życia. Ninerl odparła:- Nie ma za co. A z tym odwdzięczeniem się, to ja jeszcze pomyślę- na widok miny elfa parsknęła śmiechem. Klepnęła go po ramieniu- Nie przejmuj się, żartowałam...
Konrad coś wspomniał o tymczasowych towarzyszach drużyny- istotnie, należało sprawdzić, co z nimi.
Ninerl zawróciła w kierunku miasta...Jej koń sam na nią poczeka, a złotem zajmą się później...Uśmiechnęła się na tę myśl....
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Zablokowany