[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Megara »

Abbie

Wynajęcie dwuosobowego pokoju z Ninerl było dobrym rozwiązaniem; czarodziejka wyspała się jak nigdy ostatnio. Łóżko było miękkie, więc i sen dobry. Przez większą część drogi Abbie milczała rozmyślając o różnych (dla niej ważnych ) sprawach. Zadawała sobie sama dziwne pytania licząc na to, że w Averheim trafi wreszcie na to, czego szuka. Gdy w końcu dotarli na miejsce, z wielkim zainteresowaniem przyglądała się miastu. Zrobiło na niej wrażenie. Wprawdzie nie było większe od jej rodzinnego grodu, ale i tak było największe spośród miejscowości, które widziała ostatnio. Słysząc rozmowę Brocha z najemnikiem, Abbie szepnęła do stojącego obok Ravandila.
- Widzę że nasz Werner ma wielu znajomych. Nie zdziwiłabym się gdyby znał nawet miejscowych szczurołapów. Światowiec z niego. - zachichotała żartobliwie do elfa.
Temu co mówił szlachcic i rycerz nie przysłuchiwała się zbytnio. Pieniądze miały dla niej podrzędną wartość, zresztą, przyjechała tutaj w zupełnie innym celu. Gdy Broch wskazał na „Mordęgę”, Abbie skinęła mu głową, zaprowadziła konia do stajni i ruszyła do gospody. Wynajęła pokój, rozpakowała się szybko, po czym niemal w biegu wyszła z karczmy. Zamierzała popytać ludzi w mieście o gospodę „ Pod zdechłym goblinem”. Już sama nazwa wskazywała na to, że nie będzie to luksusowa (ani nawet bezpieczna) karczma, ale miała tam swoje cele, które chciała jak najszybciej zrealizować.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Była zadowolona, że nie spała we wspólnej sali- wyspała się, umyła i jak na razie, miała dobry nastrój. Wkrótce po śniadaniu wyruszyli w dalszą drogę.
Pogoda była całkiem dobra, a mnóstwo ludzi na szlaku bło jakimś tam gwarantem bezpieczeństwa- przynajmniej przed bandytami.
Wkrótce dotarli do miasta- przed jego murami przedgrodzie przekształciło się w wielki obóz wojskowy. Wszędzie widać było ćwiaczące oddziały- w większości, jak się Ninerl domyślała, uchodźców. "Czyli standardowe mięso bitewne" pomyślała. "Nikt ich nie będzie żałował." Skrzywiła się, słysząc słowa piosenek, a raczej rymowanych haseł. "Jakby sam Chaos nie był zagrożeniem, to oni jeszcze muszą się wyniszczać wzajemnie" stwierdziła. Co prawda, elfy też toczyły wojny między sobą, ale było to dawno temu, a teraz nikt tego nie robił. No może tylko, gdy chodziło o Druchii- ale tak samo ludzie tępili własnych pobratymców, skażonych Chasoem.
Minął ich cały oddział rycerzy, widocznie straż karety, która jechała za nimi. Ninerl domyślała się, że osoba siedząca w niej, jest z rodu panującego nad prowincją. "A kto inny mógłby posiadać taką ochronę ?" pomyślała.
Jechali wolno, przepychając się przez tłum. Na małym rynku stała gospoda o zabawnej nazwie "Mordęga". Ninerl zastanowiła się, czy autor miał na myśli siebie, swoje życie czy też obsługiwanie klienteli.
Rozejrzała się wokoło i zauważyła świątynię Vereny. "O, tak, na pewno wszystkim tutaj się przyda przypomnieć zasady sprawiedliwości czy bezstronności" pomyślała kwaśno. "Ciekawe, co kapłani myślą o tej bezsensownej wojnie?".
Ich towarysze coś powiedzieli na teamt banku. Ninerl miała nadzieję, że wywiążą się z umowy. Broch powiedział coś o południu.
Ninerl przytaknęła i dodała :- Miłej nocy i ...- ugryzła się w język, przecież nie mogła życzyć im, tu na równinie, śpiewu fal i oddechu morza. - dobrych snów. Do zobaczenia- skończyła.
Na rynek wjechało kilku ludzi. Jeden powitał Brocha, jak starego znajomego. "No, proszę Werner ma wszędzie znajomości" pomyślała.
-Witaj panie-skinęła głową Siegfriedowi.
Broch mówił dalej, w pewnym momencie, powiedział coś na temat "Mordęgi".
- Czyli w kategorii gospód plasuje się, jako w miarę czysta i bez trunków rozwadnianych wodą, tak? Zaufam twojej opinii. - zsiadła z konia. Czekając na resztę, dodała z westchnieniem:- Wreszcie jakieś cywilizowane miejsce, nie to co po drodze- miała na myśli miasto.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Uwagę Konrada skwitował nieco ironicznym uśmiechem i szepnął do akolity -Naprawdę, dziwne się ciebie żarty trzymają, Konradzie... Poza tym jak wyobrażasz sobie związek kobiety i elfa? Mówię ci więc od razu, że to nie dla mnie... Ale jak chcesz, to możesz się nią zająć... i nawrócić na dobra drogę. Ja jestem na służbie-. Przeciągnął się i przez resztę wieczoru przyglądał się wydarzeniom w karczmie, od czasu do czasu włączając się do rozmowy towarzyszy. Wzroku szlachcianki unikał. "Kto wie, co taka jest jeszcze w stanie sobie wymyślić..."

---------------------------------

Następny dzień nie różnił się znacząco od poprzedniego. Większa część przedpołudnia zeszła im na podróż, szczęśliwie bez żadnych przykrych niespodzianek. Jedyną naprawdę rzucającą się w oczy rzeczą w drodze byli Avarlandczycy trenujący ludzi ze Stirlandu i wykrzykujący hasła nawołujące do agresji przeciw Talabeklandczykom. Nieco to zniesmaczyło Ravandila. "No proszę, jakie mają sposoby na przeciąganie innych na swoją stronę... Jakby im nie zależało, to zarżnęli by tych Stirlandczyków bez mrugnięcia okiem".
Dotarli w końcu do Averheim. Elfa ucieszyło, że wreszcie znalazł się w dużym mieście, mimo przygnębiających widoków okolicy. "Coś takiego... Rozpieszcza mnie to miejskie życie. Czasem się zdarzało i kilka miesięcy być poza jakąkolwiek osadą i jakoś żyłem...". Rozmowa z Diegiem przypominała mu coś... Tak, zdecydowanie była zaskakująco podobna do tej, jaką jakiś czas temu. Uratowanie życia, spotkanie w południe gdzieś tam... Dziwne. Wtem Brocha zaczepił jeden ze zbrojnych. Wyglądało na to, że byli starymi znajomymi. "Hmm... Czy jest w Imperium ktoś, kto nie znałby Brocha... Jakby go ktoś wysłał na drugi koniec świata, to też prawdopodobnie byłby tam jakiś jego przyjaciel". Słysząc słowa Abbie uśmiechnął się i odparł -Dokładnie o tym samym pomyślałem... I nie zdziwiłbym się, gdy znał nie tylko szczurołapów, ale i każdego szczura z osobna. Niesamowite- Potem odprowadził konia do stajni, i oparł się o ścianę "Mordęgi", czekając na resztę i z cicha pogwizdując.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Broch

Sigfried zrozumiał od razu, że masz swoje sprawy. Pokiwał głową.
- Chętnie widziałbym cię znów jako dowódcę mojego oddziału, Wernerze. Obóz mojej kompanii leży o milę na północ za Averheim ale jeśli możesz, spędź tą noc na mieście. W kompanii wiele się zmieniło a chyba wszyscy których znasz jadą teraz ze mną lub kręcą się po mieście. – rzeczywiście, z towarzyszących von Schlieffenowi oficerów, a było ich siedmiu, poznałeś tylko Szramę i Złotego. Zastanawiałeś się ilu jeszcze spotkasz starych towarzyszy broni.

- Nie napijemy się dzisiaj. – kontynuował Siegfried. – Jedziemy teraz do pałacu, na naradę wojenną ze Stirlandczykami, może przeciągnąć się do jutra. Jeszcze niedawno z nimi walczyliśmy…nigdy nie pojmę tej popieprzonej polityki. Najlepiej przyjdź do obozu jutro w porze obiadowej – uśmiechnął się dosiadając konia. – Wtedy na pewno będziemy na miejscu. Bywaj kapitanie! – rzekł jeszcze i odjechali.

Abbie

Opuściłaś kompanów, gospodę i ruszyłaś szybkim krokiem w kierunku Małego Rynku. Kilka szylingów zapłaconych miejscowemu wystarczyły byś wiedziała gdzie znajduje się karczma której szukałaś. Po kilkunastu minutach dotarłaś na miejsce i skręciłaś w kierunku rzeki. Idąc brudnymi, cuchnącymi zaułkami wypatrywałaś tawerny. Po chwili siedziałaś już w brudnym, zatłoczonym budynku i sącząc marną herbatę patrzyłaś z niesmakiem na śmierdzących potem flisaków dojadających ostatnie kęsy posiłku przed powrotem nad rzekę. Twoja obecność była chyba wielkim wydarzeniem tutaj, gdyż wszyscy zgromadzeni wpatrywali się w ciebie z nad misek i kufli. W oczach mieli coś więcej niż tylko ciekawość wobec pięknej kobiety. Przy stoliku w końcu pojawił się baryłkowaty mężczyzna z wąsem i gdy opowiedziałaś mu w jakim celu tutaj przyszłaś, odparł:
- Zatrzymał się tutaj, ale dzisiaj rano postanowił opuścić naszą gospodę. Wczoraj jak za dużo wypił to mówił cos o Stirlandzie i Wurtbad. Nic więcej nie wiem, panienko.

Ninerl, Ravandil, Konrad

Nie czekając na Brocha udaliście się do „Mordęgi”. Lokal był raczej średniej jakości ale wydawał się tani. W jadalnej sali siedziało jeszcze kilkanaście osób, głównie rozgadanych robotników i biedniejszych mieszczan popijających wino. Przypomniało się wam, że od przyjazdu do miasta nie zjedliście jeszcze solidnego posiłku. Pulchna kelnerka podeszła do was i zaproponowała dość spory i niedrogi wybór posiłków: od kaszy ze skwarkami i pieczonych ziemniaków, przez jajecznicę z boczkiem do potrawki z królika – standardy można by rzec. Do wszystkiego podawano oczywiście chleb oraz piwo lub wino. Jedno i dwuosobowe pokoje na górze kosztowały odpowiednio po osiem i dwanaście szylingów.

Ravandil

Nie minęło wiele czasu od twojego pojawienia sie w „Mordędze”, gdy do lokalu wszedł niski, nieco zgarbiony mężczyzna z wyłupiastymi oczami i przerzedzonymi włosami. Wyraźnie kulał na jedną nogę i wyglądało na to, że chodzenie sprawia mu wielką trudność. Usiadł przy barze, zamówił jak gdyby nigdy nic piwo, jednak byłeś na tyle czujny i spostrzegawczy, że z łatwością wyczułeś że mężczyzna najwyraźniej cię obserwuje. Widząc że został dostrzeżony, dopił piwo, podszedł do ciebie i poprosił na bok. Staliście przy barze, a mężczyzna niemal szeptał ci do ucha:
- Mój pan, Otto von Sturm został poinformowany o pańskim przyjeździe do Averheim przez ludzi księcia von Raukowa i zaprasza na dyskretne spotkanie. Ma dla pana pewne ważne wiadomości, których sam nie jest w stanie przekazać księciu, gdyż może narazić się na zdemaskowanie. Prosi uprzejmie by spotkał się pan z nim dwie godziny przed północą nad rzeką, pod starym, opuszczonym portowym dźwigiem. Musi pan przyjść sam. – powiedział i szybko wytłumaczył jak się tam dostać. – A teraz wybacz panie, moje lata już nie te, muszę odpocząć.
Ukłonił się i wyszedł z karczmy. Otto von Sturm. Czy to nie o tym urzędniku rozprawiali strażnicy dróg w drodze do Grevenmor? Tak. Teraz byłeś tego pewny. Wyglądało na to, że jeden z najważniejszych ludzi w Averheim jest szpiegiem na usługach księcia Ostlandu.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Megara »

Abbie

Dziewczyna była zdenerwowana. Nie, to nawet nie było zdenerwowanie, to była prawdziwa wściekłość. Wiedziała dobrze że zawiodła samą siebie, spóźniła się... znów się spóźniła. Może gdyby nie ten nocleg w karczmie „Pod Psem” udało by się jej dotrzeć na czas. Do jedynego świadka który doskonale wiedział że to nie Abbie zamordowała własną przyjaciółkę. Skoro wciąż się ukrywał, oznaczać to mogło, że za zabójstwem stoją wysoko postawieni ludzie. Wciąż była poszukiwana i dziwiła się, że wciąz nikt jej nie rozpoznał. Może jej „sława” nie dotarła jeszcze na averskie ziemie? A więc świadek wyruszył dziś rano... Różnica czasu nie była ogromna, więc Abbie postanowiła działać, może jeszcze uda się jej go dogonić i przekonać by zwrócił się do sądu i powiedział jak było naprawdę.
Wróciła do karczmy w której zatrzymała się wraz z towarzyszami, spakowała szybko swoje rzeczy, po czym zeszła na dół. Jej drużynowi kompani kończyli właśnie zamawiać coś u pulchnej kelnerki. Podeszła do nich.
- Przyszłam się pożegnać. Wyjeżdżam, ważne sprawy mnie naglą, ale nie czas by o tym teraz mówić. Niech Sigmar was prowadzi...Uważajcie na siebie!
Po czym uściskała serdecznie wszystkich kompanów, nawet Konrada z którym nie miała zbyt przyjaznych stosunków. Następnie wyszła z gospody i po chwili słychać było tętent końskich kopyt oddalający się z każdą chwilą od gospody.

Ze względów osobistych nie będę mogła kontynuować gry, a nie chciałam by Vibe musiał zabić moją bohaterkę, dlatego sama postanowiłam zakończyć swoją rolę w sesji. Życzę wszystkim dobrej zabawy!
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

- Dzięki za propozycję, Sieg, ale mam zobowiązania wobec własnej drużyny – rzucił Broch – Jutro załatwię co trzeba i stawię się do obozu.
Gdy odjechali, zobaczył jak Abbie dosiada swego wierzchowca i również odjeżdża. Skinęła mu na pożegnanie głową, on odpowiedział tym samym. Najwyraźniej czarodziejka miała swoje sprawy i zmierzała w sobie tylko znanym kierunku. Z rozmyślań wyrwała go Elissa, która lekko chwyciła go za dłoń. Popatrzył na nią.
- Wsiadaj na luzaka, jedziemy do obozu o którym mówiłaś w Grevenmor.
Może i przez chwilę żałował krytycznego tonu w jakim wypowiedział te słowa, jednak nie lubił niedomówień a sprawa wydawała się jasna. Zresztą, przecież Elissa dobrze wiedziała kim jest i czym się zajmuje. Poza tym pewnie odnajdzie wśród uchodźców kogoś z rodziny, więc ktoś pokroju Brocha nie będzie jej potrzebny.
Przez moment najemnik zastanawiał się również, co ta dziewczyna ma zamiar dalej z sobą począć. Middenlandczyk patrzył na nią z szacunkiem; z pewnością nie była prostą wieśniaczką jak z początku ją postrzegał.
- Masz jakiś pomysł co dalej ze swoim życiem, Elisso? - spytał dosiadając Gevaudana. - Zostaniesz w Averheim?
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Weszła do gospody- nie była najlepszej jakości. "No, ale trudno" pomyślała. Usiadła przy stole i zamówiła potrawkę z królika. Obserwowała ludzi i zauważyła jednego- miała wrażenie, że obserwuje ich grupkę. "Ciekawe o co chodzi." Nagle podeszła Abbie i powiedziała coś o szybkim wyjeździe.
- Miło było cię poznać.- uśmiechnęła się dziewczyna - Do zobaczenia na szlaku..
Trochę było jej szkoda- w końcu, oprócz Elissy, czarodziejka była nieliczną kobietą w drużynie. I dało się z nią porozmawiać, w odróżnieniu od dziewczyny, która prawie nie odstępowała Brocha.
"No, cóż jakoś to będzie" delikatnie poruszyła lewą ręką- ta tylko słabo zapulsowała bólem. "Goi się" pomyślała "Jest dobrze. Ale nadal jest niesprawna. Będzie lepiej, mam nadzieję, że nie trafi się w międzyczasie jakaś potyczka, bo jestem praktycznie bezbronna".
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Znowu... - mruknął pod nosem akolita, gdy okazało się, że i w Averheim Werner ma jakichś znajomych. Zdążył już przywyknąć do tego, że gdziekolwiek się znajduje i jest przy nim najemnik, zawsze istnieje szansa, około dziesięciu procent, że w pobliżu jest jakiś znajomy Wernera. Kwestia przyzwyczajenia i trochę czasu spędzonego/zmarnowanego na wspólne podróżowanie wyrobi niemal u każdego taki sam pogląd.
"Mordęga"... Kusząca nazwa... - rzucił ironicznie Konrad, niby sam do siebie, choć po części chciał by reszta to usłyszała. W samej karczmie zamówił pieczone ziemniaki, a gdy już w jego talerzu można było się przejrzeć, wynajął jeden, dwuosobowy pokój, dla siebie i Wernera, choć Ravandil też zmieścił by się w środku na trzeciego, tyle, że prawdopodobnie spałby na podłodze. Nagle elf odszedł od stolika, by porozmawiać z jakimś absolutnie nieznanym akolicie człowiekiem. Gdy długouchy wrócił na miejsce, Konrad spytał się krótko: O co chodzi? Nie śpimy dzisiaj w nocy? Podejrzewał, że szykuje się jakaś dodatkowa robota, chciał potwierdzić swoje przypuszczenia, no i ewentualnie pomóc. Układanie odpowiedzi przerwała elfowi Abbie, ze swoją, jakże "smutną" dla akolity wiadomością i konieczności ruszenia w dalszą drogę, tym razem bez nich. Wiedząc, że to prawdopodobnie ostatnie ich pożegnanie, uścisnął ją również, na tyle, ile tylko pozwala mu naturalna niechęć do niej. Usiadł na krześle i uśmiechnął się, choć nikt inny nie mógł tego zobaczyć. Kufel z piwem zasłaniał pół twarzy Konrada, w jego głowie rozchodziło się jedno, ironiczne zdanie: "Jaka szkoda, że pojechała..."
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Karczma wyglądała dość mizernie. Przynajmniej w porównaniu do tego, co widział w niektórych niedawno odwiedzonych miejscach. Oferta też raczej się niczym nie wyróżniała, więc zamówił potrawkę z królika z braku lepszego wyboru. Miał jeszcze butelkę wina w plecaku, ale jakoś nie miał ochoty uszczuplać dzisiaj jej zawartości. Tym razem wolał nie ruszać alkoholu, więc wziął szklankę wody. Jedzenie było całkiem smaczne, choć z trudem przechodziło mu przez gardło. Wtem zauważał kogoś... dziwnego. Zgarbiony i kulejący mężczyzna był dość niecodziennym widokiem. A, co gorsza, obserwował elfa. Ravandil spojrzał się na niego z ukosa, gdy mężczyzna podszedł do stolika i poprosił go ze sobą. Elf wolał nie robić problemów, w razie czego miał przecież pod ręką sztylet... Miał nadzieję, że nie zrobi z niego użytku. Wysłuchał z uwagą, co nieznajomy ma do powiedzenia. Zmarczszył brwi na jego słowa. "Otto von Sturm? Zaraz zaraz... Widzę, że Ostland ma tu wysoko postawionego szpiega. Niesamowite". Propozycja spotkania wzbudziła w nim mieszane uczucia. -Mam nadzieję, że to nie jest żadna pułapka- rzucił jeszcze w momencie, gdy mężczyzna odwrócił się i wyszedł z gospody. Wrócił do stolika z nieco zasępioną miną. Siedział przez chwilę w milczeniu. W tym momencie weszła Abbie i zakomunikowała im, że musi odejść. Zrobiło mu się nawet trochę smutno, bo zdążył nawet ją polubić... W przeciwieństwie do Konrada. -No cóż... Przyjemnej podróży... Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy- powiedział na pożegnanie i zwrócił się do akolity -Nie mylisz się Konradzie. To ma związek z moim... naszym zadaniem. I powinienem wam to powiedzieć- ściszył nieco głos -Mam się z kimś spotkać, dwie godziny przed północą... Mam tam iść sam. Jednak dobrze by było, żebyście byli gdzieś w pobliżu. Z takimi ludźmi, jak oni to nigdy nic nie wiadomo. Duszę Chaosowi by sprzedali. To jak, pomożecie?- zakończył, uśmiechając się. Tymczasem wcale nie miał powodów do śmiechu. To będzie pracowita noc.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Ravandil podszedł do dziwnego nieznajomego i chwilę z nim rozmawiał. Wrócił za moment i przytoczył wypowiedź człowieka.
Ninerl powiedziała: - Masz rację. Oczywieście, że tam będziemy, prawda towarzysze?- popatrzyła na resztę.- Miejmy nadzieję, że rzeczywiście, to znajomy naszego hmm... przyjaciela.- dodała.
Wydarzenia zaczynały przyspieszać, a Ninerl miała nadzieję, że nie pogubi się i będzie w stanie w razie czego, ustalić główny cel intrygi, jaką najwyraźniej planował dziwny mężczyzna.
- Może prześpijmy się trochę? Zanim tam pójdziemy. Proponuję wynająć dwa, dwuosobowe lub jeden, duży. Trochę oszczędzimy, a nie będziemy raczej na długo, się tu zatrzymywać- uśmiechnęła się i czekała na wypowiedź reszty. Dopiła swoje piwo i poprawiła się na krześle. Zaczynało się coś dziać i było to ekscytujące....niebezpieczne... może okazać się bardzo niebezpieczne i prowadzące do bolesnej śmierci...
Wzruszyła ramionami do swoich myśli- nie ma co się rozmyślać niepotrzebnie. "To co się zdarzy, to się zdarzy " pomyślała.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Broch

- Nie wiem – odpowiedziała patrząc w ziemię Elissa. – To zależy czy i kto z mojej wioski przeżył. Nie chcę być znowu sama. Mimo wszystko…chętnie została bym z tobą, mój ty rycerzu – uśmiechnęła się głaszcząc Gevaudana.
Dosiadłeś rumaka a dziewczyna siadła na luzaku. Ulicą, którą przyjechaliście opuściliście miasto. Przejechawszy przez bramę i przedmieście skręciliście z drogi do obozu uchodźców.
Przemierzaliście go przez ponad godzinę. Mijaliście dziesiątki namiotów, setki prymitywnie posklecanych szałasów, polowy szpital. Spoglądały na was tysiące bliźniaczych, zmęczonych i wychudłych twarzy. Uchodźcy owijali się kocami, skupiali wokół rozpalanych właśnie ognisk, przyrządzali żałośnie skromne posiłki. Widząc wielkiego mężczyznę jadącego na równie jak on olbrzymim wierzchowcu ludzie pokornie schodzili wam z drogi. Pod jednym względem Elissa na pewno nie myliła się co do ciebie. Z kim jak z kim ale z tobą będzie bezpieczna.
Już zwątpiliście w szansę znalezienia kogokolwiek kiedy zauważyliście, że ochotnicy skończyli właśnie ćwiczenia. Pośród wracających do obozu przyszłych żołnierzy dostrzegliście młodego, zmęczonego chłopaka z blond włosami. Na ramieniu niósł długą na cztery metry pikę a do pasa miał przypięty drewniany, ćwiczebny mieczyk.

Nim się spostrzegłeś dziewczyna zeskoczyła z konia i biegła ku niemu.
- Hans! – krzyknęła a chłopak się obejrzał.
- Elissa! – po chwili rzucił pikę i trzymał ją w objęciach.
- Myślałam, że nie żyjesz, tyle było ciał…potratowanych nie do poznania…
Chciał ją pocałować lecz się odsunęła. Jakby nie chciała tego robić na twoich oczach.
Zsiadłeś z konia obserwując całą scenę.
- Piękna historia – powiedział z łzami w oczach stojący obok ciebie bezzębny dziadek – gdy po rozłące spotkają się narzeczeni.
Elissa wskazywała na ciebie, chłopak patrzył podejrzliwie. Dziewczyna podbiegła i stanęła przed tobą.
- Zostanę tutaj Wernerze... – powiedziała patrząc ci w oczy. - Dziękuję…za wszystko... - zawahała się. – Uważaj na siebie. Dzisiaj… miałam przeczucie… zagraża ci... wielkie niebezpieczeństwo.

Ninerl, Ravandil, Konrad

Nie minęło sporo czasu a w karczmie pojawiło się kilku podpitych strażników miejskich. Najwyraźniej mieli zamiar jeszcze się napić, poza tym rozmawiali z karczmarzem na tyle głośno, że niemal wszystko słyszeliście.
- To wszystko przez tego wazeliniarza von Sturma. Pracować się już normalnie nie da. – powiedział jeden ze strażników. – Pierdolony dworak. Był śmiertelnie skłócony z generałem Straży Dróg, Heinrichem Starkiem. Właził w dupę księciu tak skutecznie aż ten obciął fundusze strażnikom i posłał większość z nich do pilnowania granicy. A drogi niepilnowane stoją…
- Tfu!
- Jebana szelma.
- Głupi fiut – skwitowali bywalcy „Mordęgi”.
- Pieprzony von Sturm – kontynuował karczmarz. – Mieszka normalnie w rozsypującej się ruderze na Zarzeczu, z majątku co go ma dwie wioski ciągnie wszystkie pieniądze, żonę tam zostawił a łazi dumny jak paw i się panoszy. Dziś pewnie znowu wróci pijany z uczty na zamku.
- A żeby kto go tak zajebał kiedy łaził najebany debil samemu po nocy. Póki mu ochrony nie przydzielili. - rzucił drugi ze strażników.
- Ano powinni – odrzekł karczmarz zadowolony, że może się komuś wyżalić. – Sam von Sturm ma tyle władzy co mój palec u nogi. Jest na dworze zastępcą podstolego. Ale książę razem z Radą może wszystko a on wkradł się w łaski księcia. Ruprecht uważa, że jest nieomylny a Stark lubił wytykać księciu błędy. Popadł w niełaskę i von Sturm wykorzystał moment. Tak wygląda teraz życie na dworze. Wiem bo czasem wpada tu ktoś z pałacowej służby - mówił czyszcząc szmatą kufle. - Von Sturm miał jeszcze inne pomysły które podobały się księciu. Namówił go na podwyższenie czynszów w mieście. I pytam, kurwa jak ja mam prowadzić tą knajpę jeśli co miesiąc muszę płacić siedemdziesiąt koron? Ile piwa muszę sprzedać? Jak podwyższę cenę to klienci przestaną przychodzić. Nie będzie „Mordęgi”.
- Stefan, nigdy cię nie opuścimy! – zaprotestowali bywalcy.
- Ech, a dołożycie się do interesu? - mruknął karczmarz.
- Stefan wiesz że ja za tobą w ogień ale dałbyś piwko na kredyt… - poprosił któryś z miejscowych.
- Kredyt umarł, kryzys żyje, kto nie płaci ten nie pije – wyrecytował twardo Stefan.
- Polej mu, kobieta go rzuciła.
- Ech – westchnął barman polewając proszącemu. – sami widzicie. Ciężko nam idzie, ciężko.
- To było dwa miesiące temu, Stefan – rzucił pierwszy ze strażników. - Od tego czasu jednak trochę się zmieniło. Ponoć książę ma już dosyć von Sturma. Dla każdej kanalii przyjdzie koniec.
- Na pohybel.
- Oby - skwitowali bywalcy.
Przypadkowo usłyszeliście sporo ciekawych rzeczy o człowieku, z którym Ravandil miał zamiar zobaczyć się dzisiejszej nocy. Wszystko wskazywało na to, że Otto von Sturm nie jest zbyt lubiany w mieście, którym postanowił rządzić twardą reką.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Popatrzył na oboje nie wyrażając z zewnątrz żadnych uczuć. W myślach stwierdził jedynie, ze pasowali do siebie.
- A więc żegnaj Elisso. Dbaj o siebie i niech Ulryk będzie z tobą. Pamiętaj tylko - on pomaga tym, którzy sobie pomagają.
Najemnik wyciągnął z sakiewki cztery korony i wręczył dziewczynie.
- To za opiekę nad moimi końmi. Bywaj zdrowa, dziewczyno!
Chwycił za uzdę luzaka na którym przyjechała Elissa, odwrócił Gevaudana i ruszył w stronę miasta. Na pożegnanie machnął jej jeszcze lewą dłonią i posłał lekki uśmiech. Nawet cieszył się że dziewczyna odnalazła kogoś bliskiego. Broch prowadził na tyle niezebzpieczne życie, że raczej nie było w nim miejsca dla delikatnej kobiety. Przejechał przez obóz uchodźców szybko, pokrzykując i ostrzegając zbyt opieszałych. Nim dotarł na skraj obozowiska, jego myśli powróciły do rzeczy ważnych. O jakim niebezpieczeństwie mówiła Elissa? Miała przeczucie? „Najpierw Konrad, teraz ja. To zaczyna być banalne.”, najemnik uśmiechnął się w myślach. Nigdy nie wierzył w żadne przeczucia, proroctwa i inne takie. Zawsze był panem samego siebie i jakoś nie mógł uwierzyć w słowa dziewczyny. Dlaczego zatem cały czas o tym rozmyślał? Nieważne, co ma być to będzie i nie czas by to w tej chwili roztrząsać. Spiął wierzchowca i będąc już w mieście ruszył w kierunku „Mordęgi”. Miał zamiar w końcu zobaczyć się z przyjaciółmi i choć chwilę na spokojnie z nimi porozmawiać.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Gdy w rozmowie padło nazwisko Sturm, Ninerl nadstawiła uszu. Czy przypadkiem ten człowiek się tak nie nazywał? Pan tego sługi? Wysłuchała całej konwersacji między karczmarzem a strażnikami... Nie wynikało z niej nic dobrego...o nie. "Gorsze to niż sprawa z Zieleniakami" nie mogła postrzymać niesmaku, malującego się jej twarzy. "Dobrze opłacany oblech, w dodatku żałośnie prymitywny. Ciekawe co robi z tymi wszystkimi pieniędzmi? Opłaca bandytów?".
-No i pięknie-odezwała się cicho Ninerl- Już mi się nie podoba pomysł na jakikolwiek kontakt z tym człowiekiem. W dodatku, to większe zagrożenie dla nas.- dodała równie niegłośnie.- A może to spotkanie to pułapka?
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Uważnie przysłuchiwał się rozmowie karczmarza ze stałymi bywalcami "Mordęgi". Nazwisko von Sturm, które padało tam nader często, dziwnym przypadkiem usłyszał przed chwilą od Ravandila. Choć nie miał nigdy doczynienia za szlachtą, ich zwyczajami i polityką, wiedział, że sytuacja całego tego von Sturma nie malowała się w szczególnie kolorowych barwach na chwilę obecną. Zarówno książę jak i pospólstwo zamierzają sie go pozbyć.
Pułapka? Szczerze wątpię, dopiero co tu przybyliśmy, ściany niby mają uszy, ale po co taki książę miałby zastawiać pułapkę na trójkę przyjezdnych? Podejrzewam, że będzie potrzebował naszej pomocy, nie mam pojęcia tylko jakiej... W razie czego jednak będziemy ostrożni, ukryjemy się z Ninerl gdzieś, gdzie będziemy mieli Cię na oku, Ravandilu. Jeśli tylko w Twoją stronę padnie jakiś cios, ruszymy Ci na pomoc. Istnieje prawdopodobieństwo, że cała ta historia, że to niby wysłannik księcia chce się z Tobą widzieć jest tutejszym sposobem zwabiania ofiar i późniejszego ograbywania kosztowności z ich zwłok. Tak właściwie to kiedy mieliśmy się tam pojawić? Mam nadzieję, że Werner zdąży do tego czasu wrócić...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Podpici strażnicy miejscy bardzo go zaintrygowali. Spośród tego potoku wulgaryzmów co trochę wybijało się nazwisko Von Sturm. Przypadek? Ciekawe było to, że akurat teraz, gdy elf miał się z nim spotkać, usłyszał o nim sporo nie przychylnych opinii. Ze słów strażników wyłaniał się obraz mendy społecznej, brutala i cwaniaka. Widać było, że w tym mieście Otto Von Sturm nie był darzony zbytnią sympatią. Ravandil zasępił się. Człowiek taki jak Otto mógł być zdolny do wszystkiego. Jednak postanowił stawić się na spotkaniu. "W każdą pracę wpisane jest ryzyko..."
Wziął głęboki oddech i szepnął do reszty: -Mnie też ta sytuacja się nie podoba. Widać jak na dłoni, że ten cały von Sturm to podejrzany typek, nie wiadomo, czego się po nim spodziewać. Ale jednak pójdę, bo w końcu tą całą sprawę trzeba wyjaśnić. Sieć intryg jest tutaj bardzo gęsta, a unikając ryzyka nigdy nie wykonamy zadania. A jeśli mi pomożecie, to może jakoś nam się uda.- spojrzał na Konrada -Tamten człowiek mówił, że dwie godziny przed północą. To znaczy, że mamy coraz mniej czasu. Też mam nadzieję, że Werner wróci do tej pory, jego pomoc byłaby nieoceniona. Mimo wszystko sam też się przygotuję- wziął nóż myśliwski i przywiązał go do pasa po lewej stronie, pod płaszczem, żeby mógł łatwo dosięgnąć go prawą ręką -To będzie taka ostatnia deska ratunku... Ale mam nadzieję, że nie zostanę zmuszony do jego użycia...-
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Wszyscy

Zmrok nastał szybko i gdy Broch do was dołączył, wyjaśniliście mu gdzie i z kim umówiony jest na spotkanie Ravandil. Podjęliście decyzję że udacie się tam wspólnie i po kolacji wyruszyliście w drogę. Według wskazówek sługi von Sturma udaliście się do środkowej części miasta. Opuściliście plac, przy którym mieściła się „Mordęga” i idąc ulicą na północ minęliście świątynię Shallyi. Doszedłszy do głównej drogi łączącej wschodnią bramę z rynkiem ruszyliście nią w lewo, w kierunku tego drugiego. Przeszliście most i zaraz za nim skręciliście w prawo idąc teraz wzdłuż rzeki, lewym jej brzegiem.

O ile życie miasta skupiało się na rynkach i placach, wybrzeża Averheim były pogrążone w ciemnościach i odludne. Rzeka mierzyła może ze dwadzieścia metrów szerokości, płynęła leniwa i brudna między kamiennymi nabrzeżami. Wpływały tu niewielkie rzeczne statki i kiedyś zdaje się próbowano pogłębić rzekę oraz uczynić z Averheim port z prawdziwego zdarzenia. Żałosnym śladem tych prób był opuszczony dźwig portowy, rdzewiejący teraz na nabrzeżu pośród obskurnych kamienic i magazynów. Mała latarnia zawieszona przy wejściu na dźwig świeciła niemrawo na dwa metry.

Kiedy Ravandil zatrzymał się pod dźwigiem, Ninerl, Broch i Konrad usadowili się wygodnie w umieszczonej na zawieszonym nad rzeką pomoście, opuszczonej, wypełnionej butelkami budce kapitana portu. Z kwadratowego okienka mieli teraz doskonały widok na położony pięćdziesiąt metrów dalej dźwig i oczekującego pod nim zwiadowcę.

Ravandil

Von Sturm stawił się w umówionym miejscu punktualnie. Był to postawny, wysoki mężczyzna o długich do ramion czarnych włosach i pociągłej twarzy. Miał na sobie czarny, zapięty do połowy płaszcz. Podał ci butelkę jakiegoś trunku, po czym sam przepił i zaczął mówić:
- A więc jesteś zwiadowcą na usługach von Raukowa... - urzędnik zaciągnął się nocnym, zimnym powietrzem. - No cóż, nie lubimy tutaj obcych którzy węszą jak psy!!!! Od dłuższego czasu wprowadzam w życie swój plan i nie przeszkodzi mi byle prostak. Dlatego zmuszony jestem po prostu cię zabić! – roześmiał się gromko i w tym samym momencie sięgnął pod płaszcz spod którego wydobył miecz. Sprawność z jaką nim władał od razu dała ci do zrozumienia że nie był zwykłym urzędniczyną. Twoje przeczucia okazały się trafne, a teraz musiałeś jeszcze bronić swego życia.

Ninerl, Broch, Konrad

Dworzanin nie kazał długo na siebie czekać. Pojawił się po kwadransie idąc śpiesznym krokiem od tej samej strony, z której przyszedł zwiadowca. Minął ukrytych was w budce i stanął pod dźwigiem naprzeciw uliczki w której się zaczailiście. Elf nieco nastraszywszy dworzanina wyszedł zza dźwigu i zaczęli rozmawiać. Von Sturm wyjął nawet flaszkę, łyknął i poczęstował Ravandila. Ale o czym mówili, słyszał już tylko jeden i drugi. Nagle dostrzegliście że dworzanin szybkim ruchem sięgnął po miecz i machał nim teraz przed Ravandilem który dobywał swej broni.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Gdy tylko kompani opowiedzieli mu o spotkaniu z von Sturmem, podświadomie czuł, że to może być pułapka. Trzeba to było jednak sprawdzić, więc ruszyli razem z Ravandilem na miejsce spotkania nieco wcześniej, by się rozdzielić i znaleźć dobre miejsce do obserwacji. Padło na jakąś obskurną budkę kapitańską. Von Sturm wydawał się wielce podejrzany najemnikowi, a jeśli dodać do tego przeczucia Elissy należało zachować pewną dozę ostrożności. W momencie gdy pojawił się urzędnik, Broch powoli wyciągnął miecz, tak na wszelki wypadek, i obserwował spotkanie. Czekał, ledwo zachowując cierpliwość i powstrzymując się od wyskoczenia na urzędasa. Middenlandczyk nie lubił takich konspiracyjnych spotkań i najchętniej chwyciłby dworzanina i wydusiłby to co ma do powiedzenia przy pomocy pięści. Gdy von Sturm dobył miecza, było pewne że nie spotkał się ze zwiadowcą w celu przekazania cennych informacji.
- Psia mać! Można się było tego spodziewać! Za mną! Trzeba pomóc Ravandilowi! - krzyknął, po czym jako pierwszy ruszył w kierunku towarzysza z drużyny.
Prawdziwe intencje urzędnika zostały odkryte. Na szpiega von Raukowa Wernerowi nie wyglądał, raczej na kogoś komu bardzo nie na rękę było pojawienie się Ravandila w mieście. Pewnie miał coś do ukrycia, lecz to nie był odpowiedni moment by o tym rozmyślać. Najemnik z mieczem w dłoni pędził teraz co sił w nogach by pomóc towarzyszowi.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Zablokowany