[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Wszelkie odgłosy szczękającego oręża umikły, Konrad słyszał jedynie swój własny oddech i bicie serca. "Mało brakowało, ale sprawiedliwość została wymierzona. Co nie oznacza, że nie mogła by być wymierzona szybciej. Potrenuje z Wernerem jak będziemy mieli troche więcej czasu..." - pomyślał, uspakajając się coraz bardziej.
No i bardzo dobrze, że się nie wtrącałeś, mało ich pozabijałeś? - odpowiedział najemnikowi, wcale nie oczekując odpowiedzi na zadane pytanie. Rozejrzał się dookoła i dopiero teraz zauważył martwego Anthony'ego. Podbiegł i ocenił jego stan. Nawet skromna wiedza na temat medycyny, którą akolita posiadał nie była potrzebna, by stwierdzić jego zgon. Szkoda, że umarł tak młodo. Zginął dlatego, że chciał oczyścić Imperium z plagi bandyctwa. Był porządnym obywatelem naszego kraju. Sigmarze, wstaw się zanim u Morra, niech bez problemów wejdzie do jego królestwa, bowiem zasłużył na to - powiedział do wszystkich zebranych. Podszedł do tajemniczej klatki, po drodze wycierając krew z ostrza miecza o najbliższą czystą powierzchnię (prawdopodobnie był to namiot). Niezmiernie go ciekawiło, co w tym obozie może być ciekawego, z wyjątkiem poszukiwanych dokumentów. Może coś związanego z Chaosem...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Vibe »

W jednym z namiotów Broch odnalazł niewielką łopatę i wykopał grób dla albiończyka. Po chwili zebraliście się wszyscy przy mogile Anthony'ego i po krótkiej przemowie jedynej osoby świeckiej wśród was – Konrada, zabraliście się za przeszukiwanie obozu.

Broch przeszukując namioty i zabitych zebrał łącznie około czterdziestu koron z czego trzydzieści rozdał Ninerl, Ravandilowi i Konradowi. Do tego doszła kusza i dwadzieścia bełtów dość solidnej jakości i kołczan.

Ravandil odnalazł jedenaście strzał nadających się jeszcze do użycia i uzupełnił nimi swój kołczan. Przeszukując bandytów trafił łącznie dwanaście koron, a także srebrny pierścień warty na oko kilka Karlów-Franzów. Miecz który przywłaszczył sobie elf był nawet niezłej jakości i zdecydowanie nadawał się do dalszego użytku.

W tym samym czasie Ninerl natrafiła w jednym z namiotów na drewniany, niezbyt duży kufer dziewczyny. Mimo iż był już otwarty, wszystko wciąż leżało na swoim miejscu. Elfka przejrzała dokumenty w skórzanej sakwie, które istotnie okazały się być tym, o czym mówiła Elise. Oprócz papierów znajdował się tam nietknięty pękaty mieszek z pieniędzmi i biżuteria. Przeszukanie ciał oprychów wzbogaciło Ninerl o dziewięć koron, oprócz tego uzupełniła braki w strzałach. Dzięsięć znalezionych w jednym z namiotów zabrała ze sobą.

Konrad natomiast nie znalazł pieniędzy, za to na szyi jednego z martwych bandytów dostrzegł srebrny naszyjnik z amuletem w kształcie Ghal Maraza, legendarnego młota Sigmara, którym szybko się zajął. Oprócz tego nie udało mu się znaleźć nic więcej, choć naszyjnik z symbolem oręża Sigmara liczył się dla Konrada w tym momencie bardziej niż pieniądze które mógł odnaleźć w obozie.

Ponadto w kilku namiotach znajdował się prowiant, a także kilka, raczej marnej jakości ubrań podróżnych.

Po przeszukaniu obozu skierowaliście się w kierunku drewnianej klatki. Jakież było wasze zdziwienie, gdy wewnątrz dostrzegliście dwa rozczochrane niziołki. Obydwa uśmiechnęły się na wasz widok od ucha do ucha.
- Zaiste, sprzyja nam szczęście Ranalda, bracie – powiedział wyższy z niziołków do swego pobratymca, po czym zwrócił się do was. - Witajcie, przyjaciele. nazywam się Mieszek Zieleniak, a to mój kuzyn Knotek. Ci bandyci, z którymi się przed chwilą rozprawiliście porwali nas i bylibyśmy bardzo wdzięczni gdybyście nas uwolnili.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

Ogólnie najemnik był zadowolony z przeszukania obozu. Mimo iż nie udało mu się odnaleźć biżuterii, to pieniądze, kusza i bełty jak najbardziej go satysfakcjonowały. Podzielił się finansami z towarzyszami, a i tak w ogólnym rozrachunku wyszedł na swoje. Dobra walka i pieniądze to było to, co zawsze wprawiało najemnika w dość dobry nastrój.
Gdy Broch podszedł do klatki, zaskoczyła go lekko jej zawartość. Spodziewał się raczej czegoś innego, a trafił na dwóch zamkniętych niziołków. Usłyszawszy słowa więźniów, jego twarz wykrzywił znany już Konradowi grymas. Schował miecz do pochwy zawieszonej na plecach, po czym przejechał lewą dłonią po brodzie.
- To może powiecie nam najpierw jak się tutaj znaleźliście i w jakim celu was porwali?? Wtedy rozważymy czy was uwolnić czy nie... - drugie z pytań było raczej retoryczne, bo skoro bandyci trzymali tych dwóch w swoim obozie i wciąż utrzymywali ich przy życiu, to zapewne mieli w tym swój interes. Może okup. Tak przynajmniej sądził najemnik, a do takich spraw miał nosa jak mało kto.
Broch nie silił się również na zbytnie uprzejmości wobec niziołków. Tę części zostawił raczej Konradowi, ewentualnie Ninerl wszak kobiety zawsze niosły ze sobą odrobinę dobrych manier i kultury, zwłaszcza tak dorodne "okazy" jak elfka. Co prawda najemnik nie uważał się za prostaka i miał trochę obycia, jednak nigdy nie był zwolennikiem salonowych gadek, do których niekiedy sytuacja go zmuszała. Jego sztuką była wojaczka i na tym się skupiał. Założył ręce i bez kolejnych zbędnych na razie pytań oczekiwał odpowiedzi dwójki w klatce.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Trzeba przyznać, że opłacało się poszperać trochę po obozie. Znalezionych pieniędzy spokojnie wystarczyło, żeby odpowiednio uzupełnić ekwipunek. "W Imperium pieniądze się zawsze przydadzą. Mają tylko jedną wadę - przyciągają głupotę i chamstwo. Szczególnie tego rodzaju" pomyślał patrząc na obóz. Schował miecz, zarzucił na plecy kołczan i ruszył w stronę klatki. Prawdę mówiąc, widok dwóch niziołków uwięzionych w klatce, w obozie bandytów w sercu lasu, wcale go nie zdziwił. "Ech, te małe łobuzy... Nie ma chyba miejsca w tym kraju, w których nie można ich znaleźć" westchnął w duchu. Zobaczył za to zaskoczenie na twarzach towarzyszy. "To zrozumiałe, to widok raczej nieczęsty... Chociaż nie takie rzeczy już widziałem". Rozmowę zostawił reszcie. Był pewny, że Broch jakoś się z nimi dogada. A jak nie on, to Ninerl lub Konrad. On wolał na razie nie wtrącać sie do rozmowy. "Gadaninę lepiej zostawić innym, przecież nie jestem dyplomatą" - pomyślał, zrobił kilka kroków i siadł na miękkiej trawie w pobliżu klatki. Spojrzał się na jeńców, a następnie na towarzyszy. Wolał poczekać na rozwój wydarzeń. "Lepiej się nie wyrywać... Pewnie już długo tutaj siedzieli, więc te parę minut im raczej nie zrobi różnicy. Swoją drogą, ciekawe, czemu bandyci nie zabili ich od razu? Pewnie muszą być dość ważni..." W tym momencie Ravandila uderzyło, że nazwisko Zieleniak jest mu dziwnie znajome. Jednak w żaden sposób nie mógł go skojarzyć. "A może po prostu mylą mi się fakty, w końcu tyle zwiedziłem" - pomyślał, po czym przymknął oczy i rozkoszował się leśnym powietrzem.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Poobracał przez chwilę wisiorek w dłoni. Nowy nabytek bardzo mu się podobał, na dodatek nie był już potrzebny swojemu martwemu właścicielowi. Za jego życia też był bezużyteczny - bandyta, przeciwstawiający się Imperium nosi jeden z symboli jego patrona. Ironia i kpina! Tym lepiej, że ten wisior trafił w ręce akolity.
Widok dwóch niziołków w klatce trochę go zdziwił, nawet rozczarował. Spodziewał się jakiejś bestii, która najchętniej wyżarła by te kraty. A tutaj dwa halfingi, z uśmiechem na twarzy, spełniający wymagania większości opowieści jakie Konrad słyszał na temat najmniejszych obywateli Imperium. Widząc, że nikt nie kwapi się na jakąkolwiek odpowiedź, sam zaczął mówić.
W chwili obecnej nie możemy was wypuścić. Musimy sprawdzić, czy nie jesteście jakimiś mutantami, udającymi niziołki - Konrad tylko żartował, ale nie powiedział tego nagłos, zachowując kamienną twarz.
Na początek zacznijcie od opowieści jak znaleźliście się w tej niecodziennej sytuacji... Potem pomyślimy w czwórkę czy aby na pewno jesteście halfingami i w razie czego was wypuścimy. Oczywiście coż za coś. Moi towarzysze rzadko kiedy robią coś za darmo, dobrze wiecie, jak jest w Imperium. Słucham więc...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Dziewczyna była zadowolona- strzały się znalazły, a jej fundusze powiększyły. "Świetnie! Złocisze zawsze się przydadzą" pomyślała. Rzuciła okiem na klatkę i dostrzegła tam dwie małe istoty. Minęła je obojętnie, mogą jeszcze poczekać chwilę.
Po chwili szperania po namiotach, znalazła kufer. Gdy przeszukała go dokładnie, w ręce wpadł jej mały mieszek wypełniony klejnotami i pieniędzmi. Biżuterii nie tknęła, powinna wrócić do właścicieli. Zabrała tylko pięć koron -"To za zniszczone strzały. W końcu bandyci mogli uszczknąć trochę gotówki. A ta suma przyda się na czarną godzinę" pomyślała" Dla mnie i dla reszty". Zamierzała wszyć ją w pas. Mało ją interesowało, że te pieniądze prawdopobnie należą do dziewczyny. Jej rodzina była bogata, mogła cokolwiek stracić bez uszczerbku, co innego biedacy. Ninerl nigdy, by takich nie okradła, tak samo jak swoich współplemieńców.
Wróciła do klatki. Teraz zebrali się tam wszyscy, a więźniami okazały się niziołki. Ninerl, ta rasa była obojętna, to nie znaczy, co prawda, że widokiem szlachtowanej wioski malutkich, w ogóle by się nie przejęła. "Trzeba będzie pilnować dobytku" pomyślała, bo niziołki zawsze się jej kojarzyły z lepkimi palcami. Zastanowiło ją jeszcze imię Ranalda- ludzkiego boga złodzieji i stan obydwu więźniów. Widać byli cenni, skoro jeszcze żyli. "Pewnie znowu jakieś przepychanki między kupcami" stwierdziła " Oni nie mają za grosz wyczucia i elegancji w swoich śmiesznych sporach. Nie można ich porównać do nas".
Powiedziała, potwierdzając słowa Konrada: - Przkonajcie mnie, że uwolnienie was mi się opłaci. Tak samo moim towarzyszom...bo widzicie, teraz jakoś nie mogę znależć w sobie chęci, by otworzyć tę klatkę... Za bardzo nie wiem dlaczego?- uniosła brwi w udawanym zdumieniu - Czyżby czegoś mi brakowało?- skończyła. "Ech, ten akolita nie jest spcjalnie uczony, bo gdyby był, to by wiedział, że niziołki są odporne w wpływy Chaosu, bardzo odporne" parsknęła w duchu. Żadnego plugastwa chyba nie wyczuwała... prawda? "Jakie głupie imię...Knotek..., zupełnie jakby ktoś przeklął tego halflinga w dzieciństwie. Albo i fałszywe...".
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Vibe »

Wyższy z niziołków o rudych, krótkich włosach, który przedstawił się jako Mieszek Zieleniak nachmurzył się słysząc słowa Konrada:
- Nie jesteśmy żadnymi mutantami łysolu! - rzucił i po chwili usiadł tuż obok swojego kuzyna, piegowatego rudzielca. Wziął głeboki oddech, po czym zaczął mówić. - Klan Zieleniaków obecnie zamieszkuje w Bogenhafen. Zajmuje się wypiekami i sprzedażą pysznych placków. Naszymi klientami są rzesze Dużych Ludzi. Niestety, w naszych czasach nawet piekarze mogą sobie napytać biedy i narobić wrogów, a w naszym przypadku to zawistna konkurencja. Ktoś z naszych wrogów zlecił to porwanie i jestem przekonany że porywacze już wysunęli żadania okupu wobec naszej rodziny. Dlatego błagam was, pomóżcie bezpiecznie dotrzeć nam do Bogenhafen. Musimy tam wrócić, zanim nasz klan zapłaci okup. Jeśli nas uwolnicie i dostarczycie do miasta zapłacimy wam dziesięć koron na głowę..
- I dajcie nam coś jeść bo umieramy z głodu - odezwał się w końcu drugi z niziołków, który do tej pory siedział cicho.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

Historyjkę przedstawioną przez niziołka najemnik przyjął bez emocji. Zasada ograniczonego zaufania była jedną z podstawowych jakimi middenlandczyk kierował się przemierzając szlaki Starego Świata. A tym dwóm jakoś w ogóle nie ufał i miał dziwne wrażenie, że mówią dokładnie to, w co chcą by Broch i jego towarzysze uwierzyli. Nieraz miał do czynienia z tą złodziejską rasą i zwykle przekonywał się, że potrafią wpędzić człowieka w jeszcze większe kłopoty.
Najemnik skrzywił się słysząc cenę jaką zaproponowali kuzyni. Bogaty klan piekarzy i płaci jedynie dziesieć koron? Śmieszne.
- Macie nas za idiotów?...Dziesieć koron to możecie dać na świątynię Ranalda...Mało jak za wasze cenne życie...Płacicie nam czterdzieści koron na głowę i otwieramy klatkę... - mruknął zimno. - Jeśli nie, zostawiamy was tutaj i zbieramy się, zwłaszcza że obecnie i tak jesteśmy w pracy. Wy dwaj jakoś niewiele mnie obchodzicie, mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie niż niańczenie dwóch niziołków do Bogenhafen. A patrząc na wasze położenie, nie macie co się targować. Albo płacicie, albo sobie poczekacie aż ktoś inny się tutaj zjawi, choć raczej wątpię by ktoś zajrzał na takie zadupie w najbliższym czasie... - rzucił sarkastycznie Broch rozglądając się dokoła. - Więc jak będzie?Tylko szybko się decydujcie bo nie mamy czasu, poza tym niecierpliwy ze mnie człowiek i za chwilę mogę zupełnie zmienić zdanie...
To był zdecydowanie dobry dzień - Schreyvogl, dziewczyna, bandyci - ostatnio tyle pieniędzy przy jednym podejściu udało mu się zarobić kilka miesięcy temu w Nuln, a do "zdarcia" były przecież jeszcze te niziołki. Patrzył na nich swoim przenikliwym wzrokem i jakoś nie opuszczało go przeczucie, że jeśli ich uwolni to w ten czy inny sposób wkrótce będzie tego żałował. Cóż, wtedy one pożałują że spotkały Brocha na swej drodze...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Zwiadowca siedział w pobliżu klatki i z zainteresowaniem przysłuchiwał się rozmowie Brocha z niziołkami. Nie dziwiło go specjalnie, że najemnik przyjął twardą postawę w negocjacjach i przyparł rozmówców do muru. Można nawet powiedzieć, że Ravandilowi w pewnym stopniu to imponowało, bo sam raczej nie palił się do wykłócania o pieniądze. Ciekawiło go, co w tej sytuacji zrobią niziołki. "Słyszałem, że niziołki są bardzo sprytne... Chyba trafiły jednak na kogoś sprytniejszego od siebie. Widać miały pecha... Powinny się wreszcie nauczyć, że lepiej nie wściubiać nosa w nie swój interes. Ktoś wreszcie utarł im nosa". Na jego ustach można było dostrzec cień uśmiechu, a nawet satysfacji. Jednak, mimo, iż nie darzył halflingów zbytnią sympatią, miał nadzieję, że jakoś się w sumie dogadają. W końcu jako, bądź co bądź, członek sił zbrojnych Imperium nie miał w zwyczaju zostawiać jeńców na pastwę losu. "Jeśli my im nie pomożemy, to mogą przyjść następni... Których już nic nie powstrzyma przed jakimś paskudnym czynem. Jeśli do tej pory te niziołki w ogóle dożyją". Spojrzał jeszcze na Brocha. W tym momencie elfa nie interesowała już treść rozmowy, lecz bardziej gra psychologiczna (jeśli można tu o takiej mówić), którą prowadził z więźniami. Na razie wolał się nie odzywać. Wierzył, że Werner dobrze wie, co robi i nie posunie się do zrobienia jakiejś głupoty. Poza tym co on mógł w tym momencie zrobić. Liczył bardziej na Konrada. Ten miał bardziej ugodowy (tak mu się wydawało) charakter i Ravandil miał nadzieję, że da akolita da radę uspokoić ewentualne nerwy Brocha.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

No proszę, wystarczy powiedzieć cokolwiek, a reszta od razu sie przyłącza. - pomyślał, gdy Broch przestał mówić, właściwie dobijać targu. Czterdzieści złotych koron... Akolita w życiu nie słyszał, by przeciętny człowiek mógł tyle zarobić w przeciągu jednego dnia. Teraz na pewno nie będzie już problemu z zakupem nowych szat, nawet tych od lepszych krawców. Cała reszta (z wyjątkiem kilku monet na przeżycie) trafi pewnie na ofiarę do świątyni. Nie zmarnowane pieniądze, tego akolita był pewien...
Popatrzał jeszcze przez chwilę to na Wernera, to na halfingi. Tego pierwszego znał i wiedział, że tak łatwo się nie ugnie, że jest w stanie zrobić to co powiedział (skądinąd miał rację - bogaty klan piekarzy na pewno może zapłacić więcej za życie swoich członków). Ci drudzy też nie zamierzali łatwo odstąpić. Byli na przegranej pozycji. Konrad obawiał się tylko pogłosek o przebiegłej naturze halfingów, o ich wrodzonym sprycie. Może być tak, że teraz nie są w najlepszej sytuacji, ale już jutro to oni przejmą miejsce Brocha w jakichkolwiek targach. Czas i życie pokarze...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Vibe »

Mieszek zmarszczył swoje małe, krzaczaste brwi i mruknął coś do siebie pod nosem. Zrobił kwaśną minę, pomyślał przez chwilę, po czym rzucił do Brocha.

- Hardyś w negocjacjach, wielkoludzie... Jako że nie mamy zbyt dużego wyboru musimy przystać z kuzynem na twoją propozycję. Dalsze targi są tutaj zbędne, w końcu chodzi o nasze życie, a i tak pewnie okup który musieliby zapłacić nasi bracia wyniósł by więcej niż te marne sto sześćdziesiąt koron. Obiecuję, że po dotarciu do Bogenhafen dostaniecie swoje pieniądze, a klan Zieleniaków zawsze dotrzymuje słowa... A teraz otwórzcie że wreszcie tę klatkę, bo ja i Knotek umieramy z głodu. Macie może jakąś goloneczkę pod ręką?

Twarz niziołka rozpromieniała i pojawił się na niej szeroki uśmiech.

Deszcz coraz bardziej dawał o sobie znać.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

- Mądrze zrobiłeś niziołku... - mruknął Broch i spróbował otworzyć klatkę. - Pamiętaj jednak, że jeśli nie dotrzymacie słowa, w jakiś sposób nas oszukacie, to sam osobiście wyegzekwuję zapłatę, a mam na to swoje sposoby...
Na twarzy najemnika pojawił się zimny uśmiech, który był wyraźnym potwierdzeniem jego słów. Broch nie żartował i znał wiele ciekawych metod odzyskiwania pieniędzy, choć miał nadzieję, że nie będzie musiał ich wykorzystywać akurat w tym przypadku. Czterdzieści koron to były dobre pieniądze i middenlandczyk stwierdził że gdy tylko je dostanie poczyni w Bogenhafen porządne zakupy.
- Dajcie im coś jeść i ruszamy. I tak już jesteśmy do tyłu z czasem... – rzucił do pozostałych wyrywając się z zamyślenia. Sam natomiast podszedł do kufra dziewczyny, zamknął go i wziął ze sobą . Miał zamiar trzymać nad nim pieczę aż do powrotu na trakt i zwrócenia go właścicielce. Spojrzał przelotnie na Ninerl. – Mam nadzieję, że nic nie zginęło...
Spojrzał w niebo. Coraz intensywniejsze krople deszczu uderzające o jego twarz zwiastowały ulewę. Należało się spieszyć, choć i tak pewnie dotrą do miasta całkowicie przemoczeni.
Gdy niziołki dostały coś do jedzenia ruszył wraz z nimi i pozostałymi kompanami w kierunku traktu na którym czekali Schreyvogl i Elise. Wiedział, że altdorfczyk będzie zdrowo wkurzony, ale nie przejmował się tym w ogóle. W tym momencie liczyło się dotarcie do miasta i jakiś sowity posiłek, gdyż żołądek Brocha powoli dopominał się swych praw.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Elf odetchnął z ulgą, słysząc, że niziołki przystały na "propozycję" Brocha. "Nie dziwię im się, w końcu w takiej sytuacji nie miały wyjścia... I lepiej żeby dotrzymały danego słowa, bo wyobrażam sobie, do czego ten człowiek jest zdolny... Nie chciałbym być wtedy w ich skórze" pomyślał, po czym powoli dźwignął się z ziemi. Nie lubił za długo siedzieć w jednym miejscu, zdecydowanie wolał działać. A pora było się w końcu zbierać do drogi. -Jeśli doszliście do porozumienia, to lepiej ruszajmy w drogę, Schreyvogl i Elise na pewno się necierpliwią... A już na pewno ten pierwszy. Musimy się śpieszyć, jeśli nie chcemy dotrzeć do Bogenhafen w środku nocy, nie mówiąc nawet o nadchodzącej ulewie- powiedział do towarzyszy patrząc na niziołków wygramolających się z klatki. Uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, gdy usłyszał pierwsze słowa Mieszka Zieleniaka. "Ech, one wszystkie są takie same... Nawet jeśli wyciągniesz go w ostatniej chwili z paszczy smoka, to w pierwszej kolejności zapyta, czy nie masz czegoś do jedzenia." -Niestety, na jakiś porządny posiłek możecie liczyć dopiero w mieście, zbyt wiele nie możemy wam zaoferować. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymacie?- rzucił w stronę Mieszka i ruszył w stronę traktu. "Pewnie straszne z nich głodomory, mam nadzieję że nie będą nas zbytnio męczyć w drodze" westchnął w duchu. Zbierało się na deszcz.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Przytaknęła słowom Brocha:- Tak, taka suma zdecydowanie do mnie przemawia. Najemnik mocował się z zamkiem kaltki, a Ninerl przyszła pewna myśl do głowy " A może by tak spisać jakiś dokument? Który gwarantuje nam zapłatę za hmm, "eskortę"? Żeby nas nie oszukali?". Umiała pisać urzędowe pisma i a takie coś się może przydać. Powiedziała:- Poczekajcie chwilę na mnie, zaraz wracam.- zamierzała poszukać czystego pergaminu lub papieru, albo nawet skóry. I dodatkowo rozejrzeć się za zapasami żywności, bo nie zamierzała karmić więźniów swoimi zapasami.


Myślę, że moja postac z uwagi na "sam wiesz co" :D , może stworzyć coś takiego:). Powinna cokolwiek znać z systemu prawnego Imperium.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Vibe »

Broch używając swojej siły wyłamał dwie deski drewnianej klatki i oba halflingi znalazły się na wolności dziękując raz jeszcze za uwolnienie. Tymczasem w jednym z namiotów Ninerl odnalazła bochen chleba i trochę wędliny. Wręczyła je oswobodzonym z klatki niziołkom, które poczęły kosnsumować z niesamowitą szybkością ofiarowane pożywienie. Niestety próżno było szukać jakiegokolwiek pergaminu lub przyborów piśmienniczych wśród rzeczy w obozie, toteż postanowiliście go opuścić.

Kilka chwil trwało nim powróciliście na szlak wiodący do Bogenhafen. Przywitała was skwaszona mina zniecierpliwionego Schreyvogla, który mruczał coś do siebie pod nosem, gramoląc się na przód swego wozu a także Elise, której twarz rozpromieniała, gdy zobaczyła znajomy kufer dzierżony przez Brocha. Zdziwienie kupca i dziewczyny było znaczne, gdy nagle zza Konrada wybiegło dwóch trzymających się nieco z tyłu niziołków. Przedstawili się, a wy po krótce wyjaśniliście całe zajście z klatką jak również fakt, że Zieleniacy będą z wami podrożować do miasta.

- Dziękuję wam, moi drodzy – rzekła w końcu Elise, po czym otworzyła kuferek, sprawdziła czy dokumenty są całe i po chwili wręczyła wam po pięć koron. Widząc niziołki zmieszała się nieco. Odchrząknęła po czym kontynuowała - Czy będziecie tak łaskawi i zabierzecie mnie z sobą do Bogenhafen? Muszę zawiadomić strażników co tutaj się stało i przysłać kogoś po ciała moich ochroniarzy – jej twarz nagle posmutniała.

Trakt wciąż tarasowało zwalone drzewo jednak Broch, Ravandil i Konrad dość szybko się z nim uporali. Schreyvogl wraz z dziewczyną i dwoma halflingami wyjechał swym wozem z zagajnika i można było ruszać dalej.

***

Wyruszyliście krótko przed południem w momencie gdy niebo już na dobre zasnuły czarne chmury przynosząc z sobą rzęsisty deszcz. Ravandil, wytrawny zwiadowca jechał kilkanaście metrów przed karawaną i uważnie badał teren. Tuż przed wozem kupca sunął teraz Konrad, a Broch i Ninerl zamykali pochód. Droga wiła się między usytuowanym po obu stronach szlaku lasem, który po kilku godzinach drogi ustąpił miejsca rozległym polom. W trakcie podróży Schreyvogl namiętnie dyskutował z niziołkami o kupieckich sprawach, natomiast Elise jakby nieco podejrzliwie odnosiła się do małych istot. W międzyczasie jednak dziewczyna opowiedziała o ataku bandytów, a Zieleniacy o konflikcie z radą miasta, która zabrania im sprzedaży placków w obwoźnych straganach i porwaniu dla okupu. Ninerl szybko zdała sobie sprawę, że Mieszek jest niezłym mówcą i celowo wyolbrzymia niektóre sprawy by zjednać sobie sympatię młodej kobiety.

Nie niepokojeni brnęliście piaszczystym traktem, mijając od czasu do czasu kilka mniejszych bądź większych wiosek. Im bliżej miasta, tym trakt stał się ludniejszy – w krótszych i dłuższych odstępach czasu mijaliście wozy kupieckie a także małe grupki konnych. Deszcz przestał padać, jednak ciężkie, stalowe chmury wisiały wciąż nad waszymi głowami.

Kilka kolejnych godzin minęło nim przywitały was czarne mury Bogenhafen. Wraz z zapadającym szybko zmierzchem, witani podejrzliwymi spojrzeniami strażników miejskich wjechaliście przez zachodnią bramę miasta. Elise wychyliła się z wozu i pomachała strażnikom, którzy najwyraźniej ją rozpoznali i nie poczynili nic, by zatrzymać powóz. Brnąc pustoszejącymi z każdą chwilą uliczkami, minęliście świątynię Vereny, gmach Rady Miasta i skierowaliście się do dzielnicy kupieckiej. Nieliczni mieszkańcy spotkani przez was spieszyli do domów, wszak Bogenhafen po zmroku przechodziło we władanie innych osobistości – złodziei, włamywaczy i morderców. Mijając kilka ulic mogliście dostrzec kilku podejrzanych typów wpatrujących się w was głodnymi pieniądza oczyma.

Uwe Schreyvogl zatrzymał w końcu swój wóz między kilkoma zamkniętymi już kramami.

- Cóż, przyjaciele – rzekł kupiec. - Dotarliśmy do miasta bezpiecznie, a ja dotrzymuję słowa i wypłacam resztę pieniędzy. Nie mam teraz czasu by serwować wam obiad o którym wspominałem przed wyjazdem z karczmy, więc niech stracę – po dwie korony na głowę do końcowego zarobku i jesteśmy kwita.

Wypłacił wam należność po czym odjeżdżając rzucił. - Bywajcie. I niech Sigmar ma was w swojej opiece!

Chwilę później gruby kupiec zniknął w jakiejś uliczce i zostaliście tylko wy, Elise i Zieleniacy, którzy jako pierwsi zabrali głos.

- Więc pora się rozstać. - rzucił wesoło Mieszek. - Po pieniądze jakie jesteśmy wam krewni zgłoście się jutro do położonej nad rzeką gospody „U Berta”. - widząc wasze niepocieszone miny zapewnił. - Nic się nie bójcie, wynagrodzenie wypłacę tak jak obiecałem, moje słowo warte więcej niż moje życie, które przecież ja i mój kuzyn wam zawdzięczamy!

Chwilę potem odezwała się Elise:

- Czy bylibyście tak mili i odprowadzili mnie do mojej rezydencji? To niedaleko, zaledwie kilka minut stąd, w dzielnicy rzemieślniczej. Zapadł już zmierzch, a jak pewnie sami wiecie Bogenhafen nie należy wieczorami do najbezpieczniejszych. Była bym wam bardzo wdzięczna...

Gdy dziewczyna skończyła mówić, zdaliście sobie sprawę że dwóch niziołków wykorzystało okazję i ulotniło się pod osłoną nocy.


Post dość długi, ale chciałem nieco dalej pociągnąć fabułę.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

Najemnik zaklął pod nosem widząc że oba niziołki dały nogę. Jego zły nastrój musiał wyczuć również Gevaudan, który parsknął niespokojnie. Wierzchowiec Brocha był ogromny i tylko naprawdę wyśmienity fachowiec mógłby stwierdzić, że pochodzi ze stajni bretońskiego rycerstwa i jeżeli skupić się na jego możliwościach - na bardzo podobnych jeździli do bitwy Rycerze Graala. Widząc jego zdenerwowanie, Middenlandczyk poklepał konia po karku. Ten po chwili uspokoił się.
- Nie ma sensu za nimi gonić... – rzekł po chwili Broch zapewne uprzedzając myśli swych kompanów o ewentualnym pościgu. – Na pewno są już daleko albo schowali się w jakiejś dziurze. Pozostaje jedynie udać się jutro do tej knajpy, o której wspomniał ten knypek...Oby tylko nie wystawili nas do wiatru, bo wtedy gorzko tego pożałują...
Broch przeklinał w myślach brak czujności, który pozwolił uciec niziołkom. Z drugiej strony noc już nad nimi wisiała, a te istoty są tak małe i tak ruchliwe że najemnik nawet nie zauważył kiedy oddaliły się od nich. Wiedząc iż nic w tej sprawie nie poradzi, skierował swe słowa do Elise.
- Oczywiście że cię odprowadzimy, pani. Szwędanie się młodej damy o tej porze po tych niebezpiecznych ulicach rzeczywiście nie jest dobrym pomysłem...
Broch wiedział co mówi, miał bowiem w Bogenhafen kilku znajomych spod ciemnej gwiazdy i swego czasu poznał czym jest nocne życie w tym mieście.
Oczywistym było, że potrzebują noclegu na dzisiejszą noc, by rano móc udać się do karczmy wskazanej przez Mieszka. Jako że Broch dawno nie wizytował w Bogenhafen, postanowił odświeżyć u Elise nieco swoją pamięć.
- Mieszkasz w dzielnicy rzemieślniczej, pani? Jeśli mnie moja krótka pamięć nie myli, powinna mieścić się tutaj gospoda „Kot Bury”, prowadzona przez mojego znajomego Amosa. Nadal znajduje się w tym samym miejscu?

Ta gospoda to wspomnienie z czasów gry w „Cienie nad Bogenhafen” :D. Mam nadzieję, że wciąż istnieje.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Niespecjalnie zdziwiła go łapczywość, z jaką niziołki przystąpiły do jedzenia. "Dobrze, że Ninerl znalazła trochę jadła, bo coś czuję, że zjedliby naraz moje tygodniowe zapasy". Westchnął cicho i ruszył w stronę wozu. Chciał jak najszybciej ruszyć w dalszą podróż, nie chciał wysłuchiwać marudzenia kupca. Na szczęście drzewo zwalone na drogę nie stanowiło szczególnego problemu, dzięki czemu dość szybko udało się z nim uporać. Przez całą podróż elf wyprzedzał pozostałych, żeby wybadać teren. W ciągu tych kilku godzin przekonał się, że ta okolica jest pełna bandytów, porywaczy i złodziei. "Zresztą jak każda inna, nigdzie nie można czuć się bezpiecznie". Na szczęście podróż przebiegała spokojnie. Oczywiście nie licząc rzęsistego deszczu, którego spodziewał się od rana. Zaskoczyło go nieco, że szlak, po którym podróżowali jest tak uczęszczany. "Dziwne... Muszą mieć bardzo ważne sprawy, że chce im się podróżować w takich warunkach".

Gdy przybyli do Bogenhafen, odetchnął z ulgą. Nie dlatego, że to miasto mu się podobało, ale że w końcu będzie mógł odpocząć po dość męczącym dniu. Jednak widok nędzy panującej w mieście nieco go przygnębił. "Lepiej uważać, jeśli się nie chce skończyć w rowie z nożem w brzuchu... Kto wie, do czego tacy ludzie są zdolni". Za to z pewną satysfakcją pożegnał Schreyvogla, który nieco irytował go swoim marudzeniem. Milcząco przyjął zapłatę, w ostatniej chwili rzucając ciche "Do widzenia". Gdy nadeszła pora rozstania z niziołkami, rzucił tylko -Lepiej, żebyście mówili prawdę... Jeśli nie chcecie mieć problemów- patrząc ukradkiem na Brocha. Wiedział, że najemnik znalazł by ich i wyciągnął te pieniądze choćby z gardła. Nie zdziwił się ani trochę, gdy zorientował się, że niziołki zniknęły. "No tak, pojawiają się znikąd i znikają zanim się obejrzysz". Gdy Elise skończyła mówić, bezzwłocznie odpowiedział -Oczywiście pani, na moją pomoc zawsze możesz liczyć-. Nie chciał sobie nawet wyobrażać Elise idącej samotnie wśród ulic pełnych różnych szumowin. "Odprowadzimy ją, a potem spróbujemy znaleźć jakąś przyzwoitą gospodę... O ile w tym mieście to możliwe". Miał cichą nadzieję, że tej nocy już nikt nie zginie.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Zablokowany