[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Dopiął pancerz, po czym wdrapał się na Gevaudana i usadowił wygodnie w siodle. Chwycił prawą ręką rzuconą włócznię, dziękując sierżantowi skinieniem, następnie zważył w dłoni, szukając punktu ciężkości. Broń okazała się dobrej jakości, z pewnością przysłuży się w walce.
Wierzchowiec parsknął i zatańczył w miejscu, szczęśliwy, że wreszcie nie jest prowadzony przez obcych. Wern dziwił się prawdę mówiąc, że żaden ze strażników nie zarobił kopniaka albo nie stracił ucha. Uznał jednak, że to dzięki bliskiej obecności właściciela.
Wziął również swoją kuszę. Nie był to lekki, kawaleryjski samostrzał, z uchwytem i hakiem umożliwiającym napinanie w siodle, ale standardowa kusza piechoty, do napinania której można było używać korby. Najemnik, już w siodle, napiął ją po prostu, nie używając do tego żadnych mechanizmów. Zagrały potężne mięśnie, napięła się kolcza ochrona ramion. Odwrócił się do dziewczyny, która trzymała się w pobliżu.
- Elisso, jedź z tym urzędniczyną. Lepiej, żebyś nie szwędała się w pobliżu wsi. Poza tym coś czuję, że gdy to wszystko się skończy może się przydać twoja pomoc. - mrugnął do niej i uśmiechnął się lekko.

Następnie ruszył stępa w stronę wsi. Obejrzał się na Konrada - przypominając sobie przepowiednie kapłanów Morra z Bogenhafen, Broch zamierzał trzymać się obok niego i pilnować, aby żadne ścierwo nie zaszło go od tyłu. We współpracy siła.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

- Ludovic mając dwie rusznice i dwa pistolety zapewni nam solidne wsparcie z tyłu. - rzucił Diego. - Trzeba rozbić orki na głównym kierunku. Proponuję ustawić szyk w miniaturkę rycerskiej chorągwi. Ciężkozbrojni: ja, Zinha i Broch z przodu. W drugim szeregu i na flankach Wout, Konrad, Andreas i Ravandil. Zaś z tyłu i ze środka szyku osłaniają nas kuszami i łukami ludzie sierżanta i Ninerl. A Elissa niech zostanie lepiej tutaj, bedzie pilnować naszych luzaków.

Pomysł szlachcica okazał się dobry i przygotowani, dozbrojeni, już po chwili wyskoczyliście z pobliskiego lasu na niczego nie spodziewających się zielonoskórych i orków, którzy wpatrywali się jedynie z zaskoczeniem jak z każdą chwilą zmniejszacie odległość. Byliście teraz jak bogowie wojny zdolni niszczyć wszystko co stanie na waszej drodze...


Zgodnie z tym co napisałem w komentarzach, w najbliższym poście możecie opisać efekt Waszego natarcia (jak rozprawiacie się z goblinami). Ale tylko w najbliższym, z racji zaskoczenia. Aha - i nie przesadzajcie z opisami, wykorzystując element zaskoczenia każdy z was może wyciąć co najwyżej kilku gobosów, ale nie cały regiment ;)
Ostatnio zmieniony czwartek, 28 czerwca 2007, 15:33 przez Vibe, łącznie zmieniany 1 raz.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Na dany znak najemnik ruszył w przód, nabierając pędu na swym olbrzymim rumaku. Będąc już w wiosce z bliska wypuścił bełt w najbliższego orka, wystrzelona kusza zwisła przy siodle.
Popisując się niemałymi umiejętnościami jazdy, powodując koniem jedynie nogami, Broch w biegu dobył włóczni, lewe, ranne ramię podtrzymało wyżej tarczę, wpadł w grupę przerażonych goblinów, ledwie zahaczając któregoś z boku włócznią, nie chciał jej jeszcze tracić. Kopyta Gevaudana zmieniły dwa gobliny w bryzgającą posoką i śmierdzącą zupę, jeszcze jakiś odskoczył w ostatniej chwili wprost pod kopyta pozostałych konnych...
Werner zwrócił konia w stronę następnego orka, rycząc wściekle - ryk niósł się echem po całej wiosce. Widząc go zaszarżował wbijając włócznię prosto w pierś ścierwa i zostawiając go z nią. Następnie wyszarpnął z pochwy miecz i wciąż rycząc ruszył dalej, kłując, siekąc i tratując oszołomionych wrogów, galopował by dołączyć do ich "szyku" i głównej walki, w kierunku centrum wioski. Płonące zabudowania upiornie oświetlały zbryzganego posoką, ryczącego wojownika na ogromnym rumaku.

Mój bilans - dwóch orków i kilku zielonych. Chyba nie przesadziłem? ;)
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Wszyscy byli już gotowi. Elf wygodnie usadowił się na siodle, sprawdził czy łatwo może dobyć broni. Wyjątkowo będzie musiał tym razem użyć swoich (niezbyt imponujących) umiejętności walki bronią biało. Ruszył za Brochem na lewą stronę osady. Farnoth był bardzo szybkim koniem i Ravandil chciał to wykorzystać dla zrobienia sobie przewagi. Ruszył galopem i tuż za innymi wpadł do wiochy. Siłą rozpędu kopyta jego rumaka stratowały kilka goblinów, choć nie był w stanie określić, ile rzeczywiście zostało zmiażdżonych. Wyszarpnął miecz i zwinnym ruchem zdekapitował zielonoskórego, który próbował doskoczyć do jego konia. Zerwał się wtedy pędem z miejsca, tnąc bardziej wyrośnięte gobliny, orków wolał zostawić bardziej doświadczonym w walce w polu wojownikom. Kątem oka zresztą dostrzegł, że Broch zdążył położyć już co najmniej jednego. Ravandil popędził ku większej zbitce zielonoskórych walczących ze strażnikami, okrążył ich zadał kilka, może mało honorowych, ale skutecznych ciosów w plecy. Widać było, że gobliny ogarnęła panika, więc czym prędzej usunął się im z drogi. Prędzej czy później i tak nadzieją się na jedno z ostrzy któregoś z ludzi.

Mam nadzieję, że garstka goblinów to nie za dużo ;)
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Szarża konno na gobliny była dla niego całkowitą nowością. Dopiero co poznawał tajniki jazdy na swoim rumaku, a tu już musi zmusić go do zbliżenia się i stratowania zielonego pomiotu. Akolita wolał nie ryzykować, dlatego kopytami zmieżdzył co najwyżej jednego goblina, a i to była raczej kwestia szczęścia niż umiejętności. Zeskoczył z wierzchowca i z mieczem w ręku ruszył na gromadę gobosów.
Pierwszy cios mieczem był zarówno zaskoczeniem dla zielonoskórego, jak kosmiczna dawką cierpienia. Ostrze Konrada zagłębiło się dokładnie w miejscu, pomiędzy plecami, a udami. Widok zdecydowanie nieprzyjemny, ale krzyk i jęki konającego gobliny były słyszalne nawet mimo hałasu panującego wokół. Gdy akolita wyjął w końcu miecz z dupska goblina, ruszył za Wernerem, prawdopodobnie w kierunku świątyni. Droga ta prowadziła przez sam środek starcia strażników i zielonego pomiotu. Konrad starał się biec jak naszybciej i nie wdawać się w bezsensowne starcia, ale siłą rzeczy odbył kilka krótkich potyczek z kolejnymi gobosami. Zakończył je jednak szybko, jednym, góra dwoma potężnymi ciosami. Po co wdawać się w zbędne ceregiele, kiedy świątynia jego Pana jest w niebezpieczeństwie, a spotkać tam można już orki - znacznie większe wyzwanie, tak bardzo nienawidzone przez samego patrona Imperium.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Strażnicy uszykowani w dwa szeregi ruszyli równocześnie z wami. Wypadli z zagajnika na prawo od was, kierując się w stronę wschodniego wjazdu do wioski. Po chwili wyłonił się młyn i pierwsze zabudowania. Wjechaliście w ulicę. Po obu stronach zionęły wyważonymi drzwiami obrabowane obejścia, walały się poprzewracane płoty zagród, stratowane ogródki i sady. Po lewej widzieliście ogień bijący z jednego z gospodarstw. Wszędzie leżały trupy. Zaszlachtowanych mieszkańców, w większości kobiet i dzieci, nielicznych goblinów. Rozświetlona ogniem mgła która pojawiła się nagle sprawiała, że wieś wyglądała upiornie. Pod płonącą jasno świątynią znalazła z rąk orków śmierć uciekająca z płomieni grupka wieśniaków z kapłanem na czele. Na zakręcie przyśpieszyliście gdy z mgły wyłoniła się stojąca przed buchającą płomieniami stodołą grupka zielonoskórych.

Co najmniej cztery, zaskoczone waszą wyłaniającą się szarżą nie zdążyły umknąć i znalazły śmierć pod kopytami koni, kolejne cztery padły od waszej broni. Słyszeliście tylko wrzaski i trzask pękającej czaszki gdy rozpędzający się do galopu Gevaudan rozdeptał jednej z półnagich zielonych paskud głowę. Pozostałe rumaki poczyniły to samo i przedpole zostało oczyszczone. Niestety na krótko. W miejscu zabitych pojawiały się kolejne zielone ścierwojady, w międzyczasie gdzieś z boku przemknęła wam barczysta sylwetka krasnoluda, który położył dwóch gobosów i pędził w stronę zabudowań -wyglądało na to, że walczy po waszej stronie. Byliście jednak zbyt zajęci obroną własnego życia by obserwować jego dalsze działania.

Usłyszeliście również, jeden po drugim, wystrzały z dwóch rusznic Ludovica. Z tyłu walczył konno Zinha który dobrze sobie radził i już w tej chwili posłał trzech goblinów na tamten świat.

Wpadliście w końcu w główne zgrupowanie zielonoskórych i orków. Najemnik przygwoździł do ziemi jednego, Konrad przeszył na wylot mieczem kolejnego, olbrzymiego orka i zajął się kolejnymi goblinami. Ravandil dość wprawnym cięciem posłał kolejnych dwóch zielonych na tamten świat. Zinha i Diego, na małych południowych koniach, lecz odziani w długie i solidne kolczugi z okrzykiem – Aye Molachae! - tratowali gobliny. Z drugiej strony wrzeszcząc – Averland! - już nadciągali strażnicy którzy po pierwszej salwie z łuków, teraz siekąc i łamiąc włócznie, wpadali w cwale w tłum zielonych.

Wreszcie, widząc swoją szansę, obrońcy dworu wypadli przez otwartą właśnie bramę. Zbrojni w siekiery, kosy i widły chłopi dopełnili dzieła zniszczenia. Osłaniając się nawzajem, pokryci posoką, siekliście na lewo i prawo zamykając pierścień okrążenia. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Nieliczni przyparci do muru zielonoskórzy stawiali jeszcze zawzięty opór, większość spanikowana zwiewała w jedynym nie odciętym jeszcze kierunku – ku północy.

Nacierając za nimi dostrzegliście grupkę, która wcześniej umknęła oczom zwiadowcy. Na skraju wsi stał, na olbrzymim rumaku, w czarnej szmelcowanej zbroi i rzeźbionym niby w płomienie hełmie Wojownik Chaosu. Na jego rozkaz skoczyło ku wam siedmiu wymachujących nadziakami i toporami zwierzoludzi. Ostrze jednego rozcięło nogę Zinhy. Czterech cuchnących ścierwojadów o łbach świń skoczyło przeciw Ravandilowi i Ninerl, która dołączyła przed chwilą do zwiadowcy.

Obok wojownika krążyła na białym koniu jasnowłosa, odziana w białą suknię kobieta. Poprzez dym i tłum nieprzyjaciół nie mogliście przyjrzeć się jej dobrze, widzieliście jednak jak trzymanym w dłoni batem leje po pyskach uciekających zielonych. Krzyczała przy tym coś a orkom i goblinom na jej widok od razu wracała ochota do walki. Wyglądało na to, jakby bały się jej bardziej niż niemal pewnej w walce z wami śmierci.

Nadbiegało jeszcze kilku oblegających dwór z pozostałych stron orków i kilkunastu zbrojnych w broń białą goblinów. Brnący jak szaleniec w największy gąszcz nieprzyjaciół Broch, parując kolejny cios poczuł jak dzierżąca tarczę, przeszyta dwa dni temu kulą ręka omdlewa. Kolejne uderzenie orczego berdysza rozwaliło tarczę na pół. Middenlandczyk mógł teraz zasłaniać się jeno mieczem.

Niedaleko, na przedpolu stał na bojowym wilku gobliński szaman. Ciśnięta przez niego kula ognia pomknęła w waszą stronę i eksplodowała płomieniem, podpalając dwóch chłopów i zrzucając z siodła jednego ze strażników.

Największe straty ponieśliście jednak nie od ciosów orczych szabel i włóczni lecz z innej zgoła strony. Plądrujące do tej pory gospodarstwa i rabujące bydło gobliny, i te które zdołały umknąć z pod waszych kopyt jęły teraz ze wszystkich stron słać strzałę za strzałą z zagród i zabudowań. Runęło z siodeł trzech naszpikowanych jak jeże strażników. Stary Ludovic, zdążywszy ustrzelić jednego z kuszy, chwycił za zranione grotem ramię.

Konrad

To była ona, wiedziałeś to na pewno! Minęło tyle czasu od momentu gdy widziałeś ją wtedy w Boven po raz ostatni, lecz pamiętałeś ją jak wczoraj. Widok zasłaniał dym i wrogowie lecz nie było mowy abyś się pomylił. Julia! Twoja Julia! Ona żyje!! Nic się nie zmieniła, tam, konno, nawet w białej sukni w jakiej zwykła chodzić! Wyglądała zupełnie jak we śnie który miałeś niedawno. Co tu robiła i dlaczego tak długo nie dawała żadnego znaku życia? Z pewnością była ofiarą tej strasznej napaści, piękna i wspaniała broniła się biczem przed tymi potworami. Tylko czemu zwierzoludzie ją ominęli, szaman obok ciskał zaklęcia a Wojownik Chaosu stał taki w nią wpatrzony?

Thorgroth

Twój nos jak zwykle cię nie mylił. Od momentu twojego pojawienia się w okolicy wyczuwałeś w pobliżu zielone ścierwo, a gdy tylko zbliżyłeś się do wioski, w której miałeś zamiar uzupełnić racje żywności twoim oczom ukazał się krajobraz małej bitwy. Zakląłeś szpetnie na widok gobosów i orków, wszak nienawidziłeś ich bardziej niż elfów. Czając się chwilę w krzakach dojrzałeś jak kilku ludzkich i elfich wojowników starło się z zielonym pomiotem. Nie czekając dłużej sam ruszyłeś w bój.
Podkradłeś się niemal do centrum wsi i przyklęknąłeś za płotem. Oparłeś na nim kuszę i strzeliłeś w największego orka. Dostał bełtem centralnie między oczy. Błyskawicznie sięgnąłeś po topór i uderzyłeś posyłając jakichś dwóch zielonych do Gorka i Morka gdy z hukiem otworzyły się drzwi najbliższego domu. Pojawiły się w nich dwa gobliny i rosły ork w kolczudze i z toporem. Cała trójka robiąc głupie miny gapiła się na ciebie ze zrabowanymi kaczkami, kurami i gęsiami w rękach. Chwilę zajmie im rzucenie drobiu i dobycie broni. Wyjście było tylko jedno…


Turek - w pierwszym poście opisz wygląd swojego bohatera i jego ew. dalsze działania.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Broch przeklinał w myślach zwiad. „Trzeba było wysłać Ravandila, a nie jakiegoś kmiotka ze straży, nauczka na następny raz... Jeśli będzie ten następny raz”, pomyślał na szybko parując uderzenia berdyszu orka. Ciosy ścierwa były tak silne, że ręka najemnika aż ścierpła. Wziął się jednak szybko w garść gdy tarcza rozpadła się na pół i wyprowadził mieczem mało finezyjny acz skuteczny (tak sądził!) cios mający trafić w pierś adwersarza. Ból w ręce dawał o sobie znać i Werner wiedział, że jeszcze długo nie będzie z niej wielkiego pożytku. Teraz jednak liczyło się wyrwanie z paskudnej sytuacji w jakiej się znalazł.
Jeśli udało się pokonać orka, najemnik spiął Gevaudana poganiając go w stronę z której szarżowały gobosy. Mając przed sobą goblińskiego łucznika, który najwyraźniej po raz kolejny chciał napiąć łuk, pochylił się w siodle i trzepnął go w ucho mieczem, w pełnym pędzie nawracając olbrzymiego rumaka, co nie było takie proste; wojownik przeliczył się, nie wyrobili się na łuku, omal nie wpadli w płonące zabudowanie, mijając je o ledwie kilka cali, straszliwy żar osmalił sierść konia i podgrzał kirys do ledwo wytrzymywalnej temperatury... Najemnik zacisnął jedynie zęby i rozejrzał się.
Przed sobą miał jakieś drzewka i chaszcze, może zalążek sadu, w które pędził koń. Nie w smak mu był ogień, o nie! W dodatku kątem oka dostrzegł jak Konrad wpatruje się jak zahipnotyzowany w jakąś dziewkę na wzgórzu. Jeszcze tego brakowało.
- KONRAD!!!! ZA MNĄ!!! W GÓRĘ!! - warknął.
Po prawej, za i między płotkami dwóch zabudowań mignęły sylwetki przeciwników.
Niech to szlag.
Nie było sensu hamować rozpędzonego konia, zamiast tego popędził go do szarży...
Z okrzykiem bojowym na ustach i z mieczem uniesionym w górę rzucił się w kierunku goblińskiego szamana. "Może uda się go ubić...", pomyślał. "Ulryku, spraw by Gevaudan dał radę pokonać ten cholerny płotek!"
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Turek »

Thorgroth
- Kurwa.- zaklął pod nosem przyglądając się bitwie.
Barczysty, wysoki krasnolud stał w pewnej odległości od wioski przyglądając się małej bitwie, wiatr targał jego brodę oraz długie włosy koloru ciemnego blond.
Jego ubiór był prosty, wytrzymały i praktyczny, składał się z lnianych spodni, koszuli, pary porządnych butów oraz mocnej skórzanej kurty i rękawic.
Twarz miał spokojną, jedynie w jego piwnych oczach można było dostrzec ogień nienawiści którą żywił do wszelkich zielonych i goblinów.
Thorgroth odpiął od pasa kusze i naciągnął ją bez pomocy korbki i umieścił na rowku szaropióry bełt.
Ze zręcznością jakiej niewielu mogło się spodziewać po krasnoludzie podkradł się niezauważony pod płot.
Krasnoludzki wojownik przyklęknął i rozejrzał się po polu walki, dostrzegł wielkiego orka.
Uniósł kusze i wycelował.
Cięciwa została zwolniona i wyrzuciła bełt który ze świstem pomknął w kierunku głowy rosłego orka.
Bełt utkwił centralnie między oczami zielonego.
Ork stał chwilę z bełtem między gałami, osunął się na kolana i padł na ziemię wzbijając tuman kuzu, krew zaczęła się sączyć z jego czaszki, ciemno czerwona plama rosła wokół niego.
Może krasnoludy nie strzelały najlepiej z łuków ale ich kusznicy byli znani ze swych umiejętności i tego nie można było im odmówić.
Bezużyteczna kusze rzucił na ziemię i szybko sięgnął po swój topór o ostrzu przypominający rozciągnięty półksiężyc i z obuchem zaopatrzonym w hak.
Szerokim cięciem znad lewego barka ściął głowę goblina, gobliński łeb potoczył się po ziemi tryskając posoką, powracające cięcie rozpłatało drugiego.
Nagle drzwi najbliższego domu otworzyły się z hukiem, w wejściu stał ork oraz dwa gobliny, patrzyły na niego tępym wzrokiem, takiej sytuacji nie można marnować.
Thorgroth szybko znalazł się przy zielonych, równie szybko zaatakował.
Jeden z goblinów został rozpruty odsłownie od dołu do góry, flaki gobosa wypłynęły na ziemie.
Drugi goblin zakończył swój żywot równie szybko choć nie tak widowiskowo.
Został tylko ork.
Krasnolud i zielony stali naprzeciw siebie, ork zdążył już dobyć swej broni…
- Dawaj zielony sk******nu.- starał się sprowokować orka.
Miał zamiar uniknąć jego ciosu wyprowadzonego w ślepej furii i szybko wykonać kontrę, ewentualnie zaatakował gdy ork brał zamach swą bronią.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Walka rozgorzała na dobre i można było odnieść wrażenie, że połączone siły ludzi i elfów zaczęły zdobywać przewagę. Sporo goblinów leżało już zmiażdżonych, także paru orków dosięgnęło bezlitosne ostrze Wernera. Gdy wydawało się, że udało się odeprzeć nieco zielone ścierwo, kolejna zielona fala zalała miejsce bitwy. Ravandil mógłby przysiąc, że mignęła mu gdzieś między walczącymi bardzo postawna sylwetka krasnoluda. Nie miał pojęcia, co to za jeden, nawet nie był do końca pewny, czy rzeczywiście on tam był, wszystko działo się bardzo szybko. "Nie ważne" pomyślał elf i ruszył za resztą w głąb osady. Cała grupa z impetem wbiła się w kolejną zbitkę goblinów, siejąc śmierć w szeregach nieprzyjaciół. Ravandil ciął na lewo i prawo, co zaowocowało pacyfikacją kilku goblinów. W takich chwilach cieszył się z dobrego miecza, bo gorzej wyważony kawał żelastwa oznaczałby marną śmierć, a przynajmniej znacznie utrudniłby walkę.
Elf spojrzał w kierunku bramy - widać ludzie nabrali ochoty do walki, widząc, że tą walkę da się wygrać. I dobrze, każda para rąk będzie przydatna. Gdy podjechali trochę dalej ich oczom ukazał się mało pocieszający widok. Wojownik Chaosu. Nie trzeba było widzieć żadnego wcześniej, na milę było widać, co to za jeden. Na olbrzymim rumaku obserwował przebieg bitwy. Wyróżniała się też kobieta ubrana cała na biało. Elf nie wiedział kim ona jest, ale widząc, że nawet orkowie się jej boją, sam nie był pewny, czy chce wiedzieć.
Od strony Wojownika Chaosu rzuciło się na nich kilku zwierzoludzi. Cztery paskudne pokraki ruszyły w stronę Ravandila i Ninerl. Nie wyglądało to za dobrze. -Proponuję się nieco wycofać, bo może być nieco za dużo jak na nasze siły- Pociągnął mocniej uprzęż konia, by ten wierzgnął w powietrzu kopytami i wykorzystując jego zwrotność okrążył grupkę z tyłu, smagając jednego z napastników mieczem po plecach, po czym ruszył w kierunku walczących, patrząc, czy Ninerl nie została sama na pastwę potworów. Walka bezpośrednia z czterema przeciwnikami nie była wtedy, jego zdaniem, najlepszym pomysłem. Ręka dzierżąca miecz powoli zaczynała słabnąć. Podczas nawrotu (wtedy, kiedy elf atakował) Ravandilowi rzucił się w oczy gobliński szaman. oznaczało to kłopoty, bo z takimi nigdy nic nie wiadomo. Puścił kulę ognia w kierunku walczących, przypiekając dwóch chłopów. Zobaczył jeszcze, że Broch rzucił się w kierunku czarownika. "Czego jak czego, ale odwagi odmówić mu nie można...". Pozostawało mieć nadzieję, że mu się uda...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Zamierzała od początku trzymać się z tyłu. W dodatku nie miała przecież tarczy. "Szkoda zbytnio ryzykować "pomyślała. "Przydałoby się dodatkowy kołczan" stwierdziła.
- Nie macie może przypadkiem na zbyciu troche strzał?- zadała pytanie jednemu z strzelców.
--------------------------------------------------------------------
Ustawili się szyku, Ninerl była zadowolona, że będzie jechać z tyłu.
"Bardzo dobrze" stwierdziła "Co prawda przydałaby mi się jakaś zasłona, bo jak znam życie to za długo nie postrzelam".
Wreszcie ruszyli.....udało im się wykorzystac element zaskoczenia, a nawet chwilowego bezruchu zielonoskórzych. Ninerl wytrzeliła mierząc w najbliżeszgo goblina. Głupi stwór zwalił się na ziemię ze strzałą w gardle. Udało się jej jeszcze zabić lub okaleczyć kilku, mimo tego, ze wreszcie ocknęły się z bezruchu. Ninerl zwolniła nieco konia, reszta właśnie wpadła na wieksza grupę ścierwa.
Jakaś postac przemknęłą za budynkami, Ninerl wydało się, że to był krasnolud. "Dziwne" pomyślała, mierząc i posyłając strzałę za strzałą "Krasnolud tutaj....? Może mi się coś przewidziało."
Grupa zielonych została już zlikiwdowana, reszta ocalałych uciekła na północ. Ninerl pojechała za resztą drużyny, nadal nie zamierzała się angażowac w starcie na broń białą.
Zauważyła główne dowództwo bandy. Szczególnie zaniepokoiła ją postac czarodzjeki, bo to, że była to czarodziejka, Ninerl nie miała watpliwości. Obok niej stał masywny Wojownik Chaosu. Nie była w stanie rozpoznać jakiego boga wyznaje, zresztą czy było to teraz istotne? "Niedobrze" przygryzła wargę "Trzeba by zlikiwidowac sukę. Jeszcze nam coś przywoła". Zaraz potem ujawnił się szaman. I na dodatek pochowani w zagrodach łucznicy. Ninerl zgrzytnęła zębami ze złosci- zauważyła jeszcze zwierzoludzi. Miała ochotę rozerwać wszystkich, chociażby wlaczyła gołymi rękami. Strzeliła prosto w zwierzęcy pysk. Vadath wierzgnął trafiając jakiegoś gobliniego niedobitka. Ninerl otrząsnęła się i usłyszała propozycję Ravandila.
-Popieram! - krzyknęła, ściągajac wodze jedną ręką. - Zajmijmy się wrogimi strzelacami. Kryją się w budynkach- zawróciła i spięła konia. Vadath minął kilka chat, Ninerl znalazła się na miejscu pierwszego starcia. Miała nadzieję, że świnołaki odpuszczą sobie gonienie dwoje elfów. Gwar i zgiełk przycichł, tutaj był właściwie pusto. Zabrała pełny kołczan, zostawiając przy jukach pusty, zsiadła z konia i klepnęła go po zadzie, każą mu odejśc. Koń odbiegł parę kroków i stanął. Ninerl wiedziała, że będzie czekał dopóki ona nie wróci lub gdy go coś nie zaatakuje. Popatrzyła się czy Ravandil pojechał za nią. "Czas rozpocząc zabawę" pomyślała, chowając się za jedną z chat. Dobyła miecza- łuk teraz się jej do nieczego nie przyda.
-Idziesz ze mną?- zwróciła się do tropiciela- Trzeba zklikidowac strzelców, wystrzelają nas jak kaczki. Proponują po prostu wpadać do chat i zabijać ile się da, rzecz jasna uważając na siebie, w miarę możności. Czarodziejką zajmiemy się później.- schowała się za węgłem. Zgięta przy ziemi, kluczać podbiegła do pierwszej z chat, w której byli strzelcy. Miała nadzieję, że sa tam same gobliny. Kopnikaiem otworzyła drzwi i wpadła do chaty....
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Najpiękniejsza. Najkochańsza. Najbardziej wytęskniona. Jego Julia. Właśnie na nią patrzał, po tylu latach rozłąki. Ale jakim cudem? Przecież zginęła podczas najazdu na Boven! A teraz stała, tu, kilkadziesiąt metrów przed nim, broniąc się przed hordą zielonoskórych gnojków. Koło niej jeszcze ten Wojownik Chaosu, pewnie ją porwał, bo przecież sama z nim na pewno nie poszła.
Wszystko wokół ucichło, jęki zabitych, odgłosy uderzania stalą o stal, dźwięki wypuszczanych strzał. Akolicie wydawało się, że gdzieś Werner do niego woła, ale nawet jeśli to Julia była priorytetem. Przecież jest taka bezbronna, najemnik na pewno sobie poradzi. Jakieś zwierzoczłeki na niego biegły, kilku z nich wybiły elfy. Ale po co się wycofują, czy nie widzą, że ona potrzebuje pomocy?!
Konrad zacisnął mocno zęby, właśnie wzbierała się w nim największa furia w jego życiu. Zwierzoczłeki, wojownik Chaosu i żona w niebezpieczeństwie skutecznie potęgowały narastający wnim gniew. Nie straci jej drugi raz, nie teraz, gdy Sigmar dał im szansę na bycie razem. Zaszarżował z rykiem na zwierzoludzi. Byli bez szans, mimo przewagi liczebnej. Gdy z nimi skończył, nie oglądając się ruszył odbić swoją żonę z rąk mrocznego rycerza.
Oddasz mi ją sukinsynie! Nieważne czy po dobroci czy nie - i tak zginiesz przy tym! - zaryczał szaleńczo w stronę porywacza, maszerując nieustannie w jego kierunku.

Tydzień temu Serge żegnał się z sesją, w tym wypadło na mnie chyba... Jakby coś wyszło nie tak... Fajną ekipą byliście!
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Akolita nie posłuchał Brocha, a sądząc po tym jak wpatrywał się w kobietę na wzgórzu, zapewne nie słyszał nawet o co chodzi najemnikowi. Mimo to obaj ruszyli w tym samym kierunku. Broch i Konrad przedzierając się przez zagrody zachodzili wrogów od tyłu. Gevaudan może nie był stworzony do skakania przez płotki lecz zahaczywszy tylnimi nogami o deski najzwyczajniej w świecie rozwalił kiepskie ogrodzenie. Niczym błyskawica Broch zjawił się przy szamanie jednak przy pierwszym podejściu udało mu się jedynie ściąć wilka goblina. Drugiej szansy już nie miał gdyż został otoczony przez kilkunastu goblinów i cofając się do tyłu wyrzynał ich w pień. Kolejne z nich jego koń po prostu staranował swoją masą, następnie wypadłszy na łąkę przed wsią, nabierając rozpędu wychodził na tyły zielonoskórych. Konrad obrał krótszą drogę. Poprzez najbliższe gospodarstwo wyszedł na flankę nieprzyjaciół zarzynając trzech gobosów, próbując ominąć wojownika Chaosu, krzyczał coś do kobiety w jasnej sukience.
Akolita i najemnik mieli szansę nieźle namącić. Jednak pozbawieni ich wsparcia pozostali przeżywali swe najcięższe chwile.

Ninerl odcięła się od zwierzoludzi jednak trafiła wprost na orki i gobliny. Nie zdążyła nawet skupić się na strzelcach. Jedynie szybkość i refleks uratowały jej życie gdy wielka szabla przemknęła tuż obok jej szyi. Na elfkę spadał cały grad ciosów które z trudem parowała. W pewnym momencie w prawy bok wślizgnął się grot włóczni, na szczęście tylko nieznacznie ją raniąc. Wokół niej leżało już kilka trupów i wyjących z bólu zielonoskórych.

Diego, raniony w nogę Zinha, Ravandil który nie zdołał pojechać za Ninerl i barczysty krasnolud z wielkim toporem który dołączył do walczących stawiali zacięty opór zwierzoludziom. Dwie bestie padły pod ciosami lecz pozostałe, mimo że poranione atakowały z furią i zmuszały ich do cofania się. I cofali się, z coraz większym trudem odpierając ataki zwłaszcza, że Ravandil odskoczył ku dworowi. Khazad walczył z niesamowitą skutecznością wycinając gobosów na prawej flance jak jakieś chaszcze które stanęły mu na drodze, jednak w pewnym momencie dosięgła go maczuga zwierzoczłeka. Thorgroth dostał w bok, chwilę później wysyłając mutanta w zaświaty.

Na prawej flance strażnicy bronili się zawzięcie. Kolejny z nich zginął pchnięty w pierś włócznią, drugi zawył straszliwie gdy stracił nogę pod ciosem topora. Ciężką daninę krwi płacili też chłopi. Jednak niesieni rządzą zemsty za zabite rodziny wieśniacy szerzyli kosami i cepami spustoszenie wśród goblinów. Jeden ze strażników dopadł i zatłukł dwóch kryjących się za opłotkami łuczników. Na tyły szyjących z łuków goblinów wyszedł też Ludovic wybiegając właśnie z dymiącym pistoletem z zabudowań. Sługa wraził rapier w plecy jednemu z łuczników, drugiego, nim tamten zdążył napiąć łuk zastrzelił z drugiego pistoletu. Z boku w południową zieloną chmarę wpadł Ravandil siekąc po łysych łbach swym mieczem.

Walka zapowiadała się długa i ciężka a wynik był niewiadomą. Mimo strat zadanych wrogom ich przewaga liczebna mogła w końcu przeważyć.

I właśnie wtedy wydarzyły się dwie rzeczy. Na wzniesieniu za wioską dostrzegliście książęcego urzędnika pędzącego jak najdalej. Nie zanosiło się aby zamierzał dotrzymać słowa, jednak w pewnym momencie chyba ruszyło go sumienie bo gdy już zniknął za wzgórzem zza wzniesienia dobiegł was dźwięk rogu. Powtórzył się po chwili i raz jeszcze a na piaszczystej drodze wzbiła się chmura kurzu. Przerażeni zielonoskórzy spojrzeli w tamtą stronę i rzucili się do ucieczki. Lecz tym razem nie miał ich kto powstrzymać. Kobieta na koniu zauważyła wołającego ją po imieniu Konrada i puściwszy bicz, wpatrując się w niego pozwoliła mijać się uciekającym, co tamci skrzętnie wykorzystali. W tym momencie trafiła ją strzała Ninerl. Biała suknia splamiła się krwią a jasnowłosa zsunęła się z konia. Zraniony szaman gramolił się z ziemi obok zabitego wilka zaś widząc panikę współplemieńców przyłączył się do ucieczki. Strażnicy i chłopi na czele z von Kesselem z okrzykiem:
- Sigmar! Sigmar! - ścigali ich siekąc po plecach.

Wojownik Chaosu również spojrzał na rozbrzmiewające dźwiękiem strażniczych rogów wzgórze. Nie próbował jednak opanować zamętu wśród zielonoskórych. Pognał swego ogromnego rumaka w stronę kobiety. Chciał ją chyba zabrać na konia, lecz wpierw przeszkodziła mu fala uciekających, potem już był przy niej Konrad , który machnął mu kilka razy przed nosem swym mieczem i odpędził go od niej. Zaraz potem zagrodził mu drogę Broch. Rycerz dobył dwa bliźniacze złowieszczo wyglądające miecze i starł się z akolitą i najemnikiem. Obracając nogami koniem parował naraz ciosy Wernera i Konrada. W pewnym momencie jego ostrze przeszyło lekko lewe ramię akolity.

Jednak nadciągali już pozostali a wypuszczona ostatkiem sił przez Ninerl strzała trafiła rumaka Chaosu, który poniósł właściciela daleko przed siebie. Widząc, że ich mistrz odjeżdza również pozostali przy życiu zwierzoludzie rzucili się do ucieczki. Gdy Chaosyta opanował konia, byliście już wszyscy przy klęczącym nad ranioną w obojczyk i nieprzytomną kobietą Konradem. Czarnozbrojny spojrzał jeszcze na was, potem na uciekające gobliny i odjechał w stronę lasu.

Na polu bitwy leżało ponad trzydzieści goblińskich i kilkanaście orczych trupów, większość zginęła we wstępnej szarży i podczas ucieczki. Padło też czterech zwierzoludzi. Po stronie ludzi poległo czterech strażników, w tym wszyscy rekruci. Dwóch było ciężko rannych. Zginęła większość obrońców dworu. Niemal wszyscy byliście ranni. Zinha miał poważnie rozpłataną nogę, Ludovic przebite strzałą ramię. Ninerl była lekko ranna w prawy bok, Thorgrothowi maczuga zwierzoczłeka poharatała niegroźnie lewy bok. Lewa ręka Brocha bolała i drętwiała, Ravandila jakaś zbłąkana strzała drasnęła nieznacznie w szyję, Konrad miał rozciętą rękę. Wszyscy byliście wykończeni i pokryci od stóp do głów posoką. Elissa która nadjechała z waszymi luzakami będzie miała dużo roboty.

Jakby chciał zmyć z was krew spadł z nieba mały deszcz. Rycerz Chaosu galopował w stronę lasu. Odparci przez was zielonoskórzy pierzchali we wszystkich kierunkach. Z dworu zaś wyszło blisko trzydzieścioro, uratowanych przez was starców, kobiet i dzieci. Sytuacja została opanowana.

Diego spojrzał na khazada, po czym wycierając swój pokryty krwią miecz powiedział:
- Dziękujemy za pomoc. Jak cię zwą, zacny krasnoludzie?


I znów mamy ciekawą sytuację - Ninerl trafiła Julię, żonę Konrada. Cyżby znowu mała zadymka w drużynie? ;)
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Najemnik nie miał drugiej szansy by wysłać szamana na tamten świat, pęd szarży poniósł go dalej w stronę leżącej, ranionej kobiety, Konrada i Wojownika Chaosu. Natarł z boku, na bark, lecz tamten sparował bez trudu, kontrując i jednocześnie drugim mieczem raniąc Konrada. Jednego nie można mu było odmówić - był świetnym szermierzem, kto wie, może nawet przewyższającym umiejętnościami Brocha.
Nie wiadomo jak skończyłoby się to starcie, gdyby nie strzała Ninerl i poryw nagle spłoszonego rumaka rycerza Chaosu, który poniósł go w dal. Kiedy opanował potwornego konia, nie zdecydował się na powrót, widząc już najwyraźniej, że napastnicy zwierają szyki.
Wern, którego lewa ręka odzyskała już nieco czucia, zsiadł z konia i z mieczem w dłoni począł dożynać dogorywających wrogów.
Następnie wytarł ostrze o truchło jakiegoś orka i schował miecz do pochwy. Z beznamiętnym wyrazem twarzy, zwrócił się do stojących nieopodal wieśniaków:
- Trzeba zająć się rannymi. Żywo, przynieść płótno na bandaże. I wody zagrzać. Ruszać się! Wy tam, za wiadra i gasić chałupy! - wskazał na inną grupkę obrońców osady.
Najemnik stanął w końcu nieruchomo, rozglądając się wokół, oceniając zniszczenia, rany towarzyszy broni. Poszukiwał też jakiejś w miarę porządnej tarczy; być może któryś z bandy niósł ze sobą coś, co się nada. Popatrzył na Konrada tulącego do siebie dziewczynę zranioną strzałą. Dopiero teraz przypomniał sobie opowieści akolity o żonie która zginęła w Boven. Widać jednak nie zginęła. Z tłumu krzątających się ludzi wyłowił wzrokiem Elissę i krzyknął.
- Elisso!! Chodź tutaj, musisz komuś pomóc! - chwilę potem spojrzał na Konrada. - Będziesz musiał zaufać tej kobiecie, przyjacielu. Ona wie co robić... I nie miej żalu do Ninerl za strzałę, nie mogła przecież wiedzieć że to twoja żona...
Żona nie żona, Brocha zastanawiało co dziewczyna robiła w towarzystwie Wojownika Chaosu; wydawało się jakby mu pomagała. Cóż, trzeba się będzie tego dowiedzieć, ale jeszcze nie teraz.
Odniesione wcześniej rany dawały o sobie znać, Werner oddychał ciężko. Oparł się o ścianę jednego z niepłonących budynków by odetchnąć chwilkę, następnie ruszył pomagać przy gaszeniu pożarów, wykrzykując polecenia i starając się jakoś zorganizować tych ludzi.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Turek »

Thorgroth
Zwierzoczłek wyrżnął maczugą w bok krasnoluda, człowieka ten cios z pewnością by powalił na ziemie.
Krasnolud ryknął i jego topór zatoczył szeroki łuk, ostrze rozcięło brzuch mutanta, posoka trysnęła na Krasnoluda, mutant jeszcze jednak stał, drugi cios obalił go na ziemię.
Thorgroth znowu uniósł topór i ponownie zaatakował…

W pewnej chwili zielonoskórzy zaczęli uciekać, krasnolud potężnie ciął w plecy uciekającego goblina przerywając rdzeń kręgowy.
- Tchórze.- mruknął pod nosem spluwając na ciało goblina.
Krasnolud wsparł się na toporze i odetchnął głęboko, w tej chwili zaczął padać rzęsisty deszcz.
Krople wody spływały po brodzie krasnoluda i ostrzy jego topora zmywając nieco krwi.
Thorgroth uśmiechnął się lekko widząc wyratowanych ludzi, nie znał ich ani nie żywił specjalnej sympatii do ludzkiej rasy ale w głębi ducha cieszył się że nie wmieszał się do bitwy na darmo i że pomógł wyratować parę istnień.
Przed Khazadem stanął człowiek wycierający swój miecz z krwi
- Dziękujemy za pomoc. Jak cię zwą, zacny krasnoludzie?- powiedział.
- Zwą mnie Thorgroth.- krasnolud przedstawił się i lekko się skłonił.- Były sierżant kompani najemnej jeśli ma to tutaj jakieś znaczenie.- dokończył smętnie, trochę szkoda mu było czasu gdy był sierżantem w kompani, ale przecież czasu nie cofniesz, niestety.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Elf zaczął się gubić w szale bitewnym. Praktycznie nie wiedział, co do końca się wokół niego dzieje. Stracił z oczu Ninerl, Konrad i Werner też zniknęli wśród zielonego potoku. Ravandil wraz z Molachijczykami i nieznajomym krasnoludem odpierali atak zwierzoludzi. Elf ciął jedną pokrakę za drugą. W każdym razie tylko tyle potem pamiętał. Zbłąkana strzała trafiła go w szyję, świat zaczął pulsować mu przed oczami. Przed oczami przewijały mu się migawki - Broch, Wojownik Chaosu, kobieta w bieli powalona strzałą, odbijający się gdzieś echem wibrujący dźwięk rogu...
Bitwa dobiegła końca. Wciąż żył, to chyba znaczy że wygrali. Ciągle był jeszcze trochę zamroczony, podjechał jednak w kierunku reszty drużyny, mijając pobojowisko pełne trupów, krwi i różnych wnętrzności. Sam też zresztą nie wyglądał najlepiej - obryzgany krwią, przeważnie zielonoskórych, jednak jego własnej na pewno też trochę znalazło. Zsunął się z konia i przysiadł na trawie. Był piekielnie zmęczony, nie przywykł do tego typu starć. Ciężko dysząc słuchał, co mówi Broch. Uderzyło go jedno słowo "żona". "To Konrad miał... ma żonę? Nigdy o tym nie mówił... Zresztą, czemu by miał, przecież to nie nasza sprawa...". Nie miał siły nawet o tym myśleć. Wolał to sobie zostawić na przyszłość, kiedy będzie w nieco lepszym stanie. Wstał z trudem, podszedł do Farnotha i w torbach poszukał bukłaka z wodą, mając nadzieję, że nie zostały zniszczone w boju. Obmył w zimnej wodzie twarz (jakby deszcz nie wystarczał) i poszukał w miarę czystego kawałka materiału, by opatrzyć sobie jako tako szyję. Prawa ręka zdrętwiała mu od siekania mieczem na wszystkie strony, lewa - paradoksalnie, wydała się całkiem sprawną. Najważniejsze jednak, że udało się. Ciągle żyją, wszyscy, a jeśli Von Kessel pozwoli, będą mogli podróżować dalej, i elf nie będzie miał okazji do zaznajomienia się z palem.

Teraz się zrobiło jeszcze ciekawiej... Akcja prawie jak w telenoweli ;)
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Nie miał już absolutnie siły na nic. Walka z Wojownikiem wyczerpała go fizycznie, jego żona leżąca nieprzytomna, a kto wie czy nie martwa fpsychicznie. Na wiele rzeczy miał teraz ochotę - ruszyć w pościg za chaośnikiem, czy obciąć łeb Ninerl, nieważne czy wiedziała o tym, że to jego żona czy nie. Nie zrobił jednak niczego, niemal zapłakany tulił do siebie ciało Julii.
Dopiero propozycja, czy raczej nakaz Brocha, aby swoich sił spróbowała Elisse przywrócił mu umiejętności jako-takiego postrzegania co się wokół dzieje. Sama oferta wzbudziła w nim mieszane uczucia. Z jednej strony nie chciał pozwolić, by jakaś plugawa wiedźma dotykała jego Najukochańszej, skaziła ją Chaosem. Z drugiej to była jedyna szansa, by od tak dawna porozmawiać z nią, przytulić, pocałować...
Wielka bitwa na poglądy i priorytety trwała właśnie w umyśle Konrada.
Niech robi co może... Ważne, żeby otworzyła oczy, usta, stanęła z powrotem na nogach... - powiedział półszeptem, szlochając raz po raz.
Wiele wskazywało na to, że do grona dni, których akolita nigdy nie zapomni niedługo dołączy jeszcze jeden. Ten dzisiejszy.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Ostatkiem sił strzeliła, trafiając rumaka Wojownika. Opadła na ziemię i rzuciła łuk. Bok palił bólem, a tunika, pancerz i wierzchnie odzienie powoli nasiąkały krwią. Ninerl ścisnęła dłońmi ranę, chcąc zatamowac na chwilę krawienie. Przed oczyma latały jej mroczki, słyszała tylko swój chrapliwy oddech. Gardło zaczynało ją boleć, a do nieprzyjemnych doznań, dołączył ból ramion. Przez chwilę siedziała i nie była w stanie się skoncentrować na niczym. Świat wydawał się jej otulony jak za mgłą. Po chwili ze zdziwieniem poczuła wilgoć na twarzy. Powoli przytomniejąc, zauważyła, że pada deszcz.
Potrząsnęła głową i wreszcie była w stanie dostrzec szczegóły niedawnego pola walki. Wszycy towarzysze chyba żyli, Ravandil też.
Ninerl westchnęła głęboko. Teraz musiała odpocząć, nic innego się nie liczyło. Zamknęła oczy i nadal siedziała na ziemi, niezbyt głęboko oddychając- musiała przecież oszczędzić ranę. "Reszta może poczekać" pomyślała. Siedziała, kontemplując wyłącznie dochodzące ją dźwięki...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Zablokowany